Wigry. Opowieści o miejscu utkanym z drzew, wody, mgieł i ludzkich pragnień. Przewodnik kulturowy - Maciej Ambrosiewicz - ebook
NOWOŚĆ

Wigry. Opowieści o miejscu utkanym z drzew, wody, mgieł i ludzkich pragnień. Przewodnik kulturowy ebook

Maciej Ambrosiewicz

0,0

Opis

O KSIĄŻCE:

Wigierski klasztor to wizytówka Suwalszczyzny. Nie ma chyba turysty, który, przemierzając liczne szlaki północno-wschodniej Polski, nie zajrzałby na malowniczy półwysep jeziora Wigry choć raz. Strzeliste wieże kościoła i dostojna sylwetka klasztoru zrosły się z surowym, północnym pejzażem tak bardzo, że trudno byłoby sobie wyobrazić to miejsce bez nich.
Historia wigierskiego klasztoru Kamedułów – zakonu pustelniczego, odznaczającego się wyjątkowo surową regułą – zaczęła się w roku 1667. Jednak pierwsza wzmianka o Wigrach została spisana u schyłku średniowiecza przez Jana Długosza, który wspomniał o pobycie w 1418 roku na wyspie Wigry bawiącego na łowach Władysława Jagiełły. A co się działo z tym miejscem pomiędzy rokiem 1418 a 1667? Co się działo wcześniej? Kto i w jakim celu tu bywał? Jak wyglądało to miejsce kilkaset lat temu i czy zawsze było półwyspem? Wigry. Opowieści o miejscu utkanym z drzew, wody, mgieł i ludzkich pragnień. Przewodnik kulturowy to książka opisująca barwne dzieje jednego z najbardziej znanych zakątków północno-wschodniej Polski. To książka dla wszystkich – zarówno dla turystów, którzy – patrząc na malowniczą sylwetę klasztoru po raz pierwszy – chcieliby poznać historię tego miejsca, jak i dla tych, którzy – patrząc na klasztor codziennie – nie zdawali sobie sprawy, ile intrygujących opowieści zapisanych jest w wigierskich murach…

Na półwyspie, daleko wychodzącym w północną część jeziora Wigry, stoi kościół z klasztorem. Górujący nad okolicą, wydaje się być od wieków wrośnięty w to miejsce. Jak mylne jest to wrażenie, można dopiero ocenić, gdy pozna się historię tego miejsca. Zapraszam Państwa do podróży zarówno w czasie, jak i w przestrzeni, i odkrywania tajemnic Półwyspu Wigierskiego…
Maciej Ambrosiewicz

O AUTORZE:
Dr Maciej Ambrosiewicz (ur. w 1963 r. w Suwałkach) – konserwator zabytków, muzealnik i regionoznawca. Kieruje zespołem Muzeum Wigier w Wigierskim Parku Narodowym. Nadzorował prace konserwatorskie przy wielu obiektach zabytkowych. Od dwudziestu lat, czyli od chwili założenia, jest prezesem Augustowsko-Suwalskiego Towarzystwa Naukowego. Autor kilkudziesięciu prac z zakresu ochrony zabytków i krajobrazu kulturowego. Od kilku lat pracuje na rzecz wpisania Kanału Augustowskiego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Autor i współautor wielu książek (m.in. Kanał Augustowski i okolice, Międzyziemie albo Suwalszczyzna, czyli opowieści z krainy lodu między Rosją, Litwą, Białorusią, Prusami, Żmudzią, Dzukiją, Rusią, Podlasiem, Mazowszem, Mazurami oraz piekłem i niebem leżącej… oraz Suwalska szkatułka. Kulturowy przewodnik po Suwalszczyźnie, czyli 12 (i pół) wędrówek po Międzyziemiu) i artykułów oraz opracowań naukowych. Redaktor naczelny kwartalnika „Wigry”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 141

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wstęp

„Gdyby nawet nic z sza­cow­nych zabyt­ków histo­rycz­nych w Wigrach nie pozo­stało, to i bez nich samo to miej­sce, tak licz­nymi wspo­mnie­niami dzie­jo­wymi uświę­cone, a przy tym w kra­jo­braz wspa­niały bogate, godne byłoby oglą­da­nia nie tylko przez kra­jow­ców, ale i przez obcych”.

Alek­san­der Połu­jań­ski, Wędrówki po guberni augu­stow­skiej w celu nauko­wym odbyte, War­szawa 1859

„Wigry – jedyne to miej­sce, gdzie człek, nie zry­wa­jąc współ­ży­cia z ludźmi, może spo­koj­nie, nie spie­sząc się, uczy­nić rachu­nek sumie­nia, zro­zu­mieć, co uczy­nił złego i jak winien to napra­wić, ode­tchnąć od zgiełku życia i dojść do rów­no­wagi ducha. Cicha pusz­cza dobie­ga­jąca do samych brze­gów, maje­sta­tyczne niby zadu­mane jezioro, wyspa wigier­ska, tchnąca siwą, pra­co­witą prze­szło­ścią i myślami bogo­boj­nych pustel­ni­ków dzia­łają kojąco. Tę ciszę odczuwa tu każdy, a spły­wa­jące nań uko­je­nie prze­peł­nia serce rado­ścią rzewną, która zmu­sza do mil­cze­nia niby w obli­czu świę­to­ści”.

Fer­dy­nand A. Ossen­dow­ski, Pusz­cze pol­skie, Poznań 1936

Trudno nie zgo­dzić się z opi­nią zarówno Połu­jań­skiego, zapi­saną w poło­wie XIX wieku, jak i Ossen­dow­skiego sprzed dzie­więć­dzie­się­ciu lat; obaj zgod­nie dostrze­gli magicz­ność tego miej­sca, pomimo że wtedy nad daw­nym klasz­tor­nym wzgó­rzem góro­wał jedy­nie klasz­tor, a nad brze­gami jeziora Wigry zaczął odra­stać las wycięty przez nie­miec­kich oku­pan­tów w latach pierw­szej wojny świa­to­wej. Wigry w dal­szym ciągu inspi­rują twór­ców, budzą zacie­ka­wie­nie, a nawet podziw zwie­dza­ją­cych.

Na pół­wy­spie, daleko wycho­dzą­cym w pół­nocną część jeziora Wigry, stoi kościół z klasz­to­rem. Góru­jący nad oko­licą, wydaje się być od wie­ków wro­śnięty w to miej­sce. Jak mylne jest to wra­że­nie, można dopiero oce­nić, gdy pozna się histo­rię tego miej­sca. Ma ono tak wiele kono­ta­cji, że przy­wo­ła­nie jedy­nie histo­rii budow­la­nej dałoby nie­pełny obraz. Kościół był pod­no­szony z ruin dwu­krot­nie. Gdy z klasz­toru pozo­stały jedy­nie resztki cegieł na wigier­skim wzgó­rzu, legendy o zakon­ni­kach, ich skar­bach i nie­gdy­siej­szym prze­py­chu tego miej­sca, roz­bu­dzały wyobraź­nię oko­licz­nych miesz­kań­ców, jak rów­nież przy­by­szów.

Histo­ria tego obiektu zwią­za­nego z kame­du­łami – zako­nem pustel­ni­czym, odzna­cza­ją­cym się wyjąt­kowo surową regułą, zaczęła się w roku 1667. Jed­nak pierw­sza wzmianka o Wigrach została spi­sana u schyłku śre­dnio­wie­cza przez Jana Dłu­go­sza, który wspo­mniał o poby­cie w 1418 roku na wyspie Wigry bawią­cego na łowach Wła­dy­sława Jagiełły. Zapewne już wtedy ist­niał tu dwór, w któ­rym bawiący na łowach władcy mogli się schro­nić. Miej­sce było dogod­nie poło­żone. W pobliżu Wigier prze­bie­gały szlaki pro­wa­dzące z Kró­le­stwa Pol­skiego do Kowna i Wilna, a także z Prus do Mere­cza. To dogodne poło­że­nie spra­wiło zapewne, że do schyłku wieku XVII bywali tutaj władcy Pol­ski i Litwy, a póź­niej Rze­czy­po­spo­li­tej. W cza­sach współ­cze­snych, już po roku 1990, spo­ty­kali się tutaj kil­ka­krot­nie przy­wódcy Pol­ski i Litwy, a w roku 1999 odpo­czy­wał od tru­dów piel­grzymki papież Jan Paweł II.

Z Wigrami swój los zwią­zało wiele zna­nych postaci, a przez wieki było to miej­sce, do któ­rego zmie­rzali wędrowcy z Prus i Mazow­sza, uda­jący się na Litwę lub wra­ca­jący z Litwy na Mazow­sze i do Prus. Korzy­stali z brodu na Czar­nej Hań­czy w sąsiedz­twie Wigier, który uła­twiał poko­na­nie rzeki.

Kiedy na „wigier­skiej wyspie” zbu­do­wany został dwór myśliw­ski, prze­by­wa­jący w nim władcy Korony i Litwy korzy­stali z bogactw pusz­czań­skich. Przy­jeż­dżali do Wigier, aby polo­wać na gru­bego zwie­rza. Działo się tak do czasu, gdy król Jan Kazi­mierz prze­ka­zał wyspę ojcom kame­du­łom. Zgod­nie z ofi­cjalną wer­sją chciał tym czy­nem uzy­skać u Pana Boga odwró­ce­nie klęsk tra­pią­cych Rzecz­po­spo­litą przez cały czas jego pano­wa­nia. Kame­duli wigier­scy weszli w posia­da­nie ogrom­nego obszaru puszcz wokół jeziora oraz nad brze­gami rzeki Czarna Hań­cza. Pro­wa­dzili na prze­ję­tym tere­nie inten­sywną gospo­darkę, zało­żyli liczne wsie, w tym póź­niej­sze mia­sto Suwałki, pozy­ski­wali rudy metali, pro­du­ko­wali szkło, smołę i węgiel drzewny. W ciągu nie­spełna stu trzy­dzie­stu lat doro­bili się ogrom­nych bogactw, które po trze­cim roz­bio­rze Rze­czy­po­spo­li­tej zostały prze­jęte przez wła­dze świec­kie, a klasz­tor popadł w ruinę. Po kon­gre­sie wie­deń­skim (1815) eko­no­mia wigier­ska okre­ślana była jako „dobra naro­dowe Wigry”. Zaj­mo­wały one ogromny obszar, na któ­rym usy­tu­owa­nych było pra­wie 120 wsi i kil­ka­dzie­siąt jezior. W cza­sie dzia­łań wojen­nych w 1915 roku kościół i zacho­wane budynki poklasz­torne ule­gły poważ­nemu uszko­dze­niu.

Po odzy­ska­niu przez Pol­skę nie­pod­le­gło­ści świą­ty­nia została pod­nie­siona z ruin, lecz w cza­sie dru­giej wojny świa­to­wej ponow­nie ule­gła znisz­cze­niu. Po roku 1945 odbu­do­wano ją, a następ­nie zre­kon­stru­owano nie­mal wszyst­kie budynki poklasz­torne. Kościół służy para­fii rzym­sko­ka­to­lic­kiej, a pozo­stałe budynki – na pod­sta­wie umowy, która wyga­sała z koń­cem roku 2009 – użyt­ko­wało Mini­ster­stwo Kul­tury i Dzie­dzic­twa Naro­do­wego, pro­wa­dząc Dom Pracy Twór­czej w Wigrach. Umowa, zawarta pomię­dzy przed­sta­wi­cie­lami ówcze­snego rządu a Kościo­łem kato­lic­kim, sta­nowi cie­kawy przy­czy­nek do roli i pozy­cji tego dru­giego po pierw­szym prze­ło­mie poli­tycz­nym, jaki miał miej­sce w 1956 roku. Warun­kiem tej dzier­żawy ze strony Mini­ster­stwa Kul­tury i Sztuki było odbu­do­wa­nie nie­ist­nie­ją­cych od nie­mal stu lat budyn­ków klasz­tor­nych oraz opłata. Jak wspo­mniano wyżej, umowa ta wyga­sła, a od kilku lat miej­scem tym admi­ni­struje ponow­nie Kościół rzym­sko­ka­to­licki.

Widok z okienka wieży zega­ro­wej na taras górny wigier­skiego zespołu.

Dzięki środ­kom pozy­ska­nym z budżetu pań­stwa prze­pro­wa­dzono remont zakro­jony na sze­roką skalę. Budynki, rekon­stru­owane w latach 70. i 80. XX wieku, zostały pod­dane „liftin­gowi” – część pseu­do­ba­ro­ko­wych post­pe­ka­ze­tow­skich (PKZ – Pra­cow­nie Kon­ser­wa­cji Zabyt­ków) detali została zastą­piona deta­lami post­mo­der­ni­stycz­nymi. Czy wygląda to lepiej? Niech to oce­nią zwie­dza­jący.

Dawny zespół poka­me­dul­ski w Wigrach cie­szy się rosną­cym zain­te­re­so­wa­niem tury­stów, któ­rzy przy­by­wają, aby poznać miej­sce tak malow­ni­czo wpi­sane w jezioro Wigry i Pusz­czę Augu­stow­ską. Niniej­sza książka pró­buje wyjść naprze­ciw ocze­ki­wa­niom ludzi zain­te­re­so­wa­nych dzie­jami tego miej­sca. Dla wielu, nawet sta­łych bywal­ców, odkry­ciem mogą być infor­ma­cje o histo­rii tego miej­sca sprzed czasu przy­by­cia tu kame­du­łów. Można domnie­my­wać, że ufun­do­wa­nie w tym miej­scu klasz­toru miało zatrzeć pamięć o tym, że w tym miej­scu władcy szu­kali nie tylko uciech łowiec­kich, ale też grzesz­nej swa­woli.

***

To kolejne wyda­nie książki bazuje na trzech poprzed­nich trak­tu­ją­cych o tym miej­scu: Zespół poka­me­dul­ski w Wigrach, Dobra wigier­skie i Wigry. Histo­ria miej­sca i ludzi. Od pierw­szego wyda­nia minęło ćwierć wieku. Tekst został roz­bu­do­wany i uzu­peł­niony. Wigry jako miej­sce kryją jesz­cze wiele tajem­nic. Nie zacho­wały się mate­riały źró­dłowe, które pozwo­li­łyby wyja­śnić histo­rię tego miej­sca sprzed fun­da­cji klasz­toru kame­du­łów. Nie znamy wszyst­kich ini­cja­to­rów spro­wa­dze­nia kame­du­łów do Wigier, cho­ciaż na pod­sta­wie prze­ka­zów pośred­nio zwią­za­nych z tym miej­scem możemy się domy­ślać, kim byli owi ini­cja­to­rzy i czym się kie­ro­wali. Cią­gle tajem­nicą pozo­staje, kto zało­że­nie to zapro­jek­to­wał. Gdzie są skarby zgro­ma­dzone przez skrzęt­nych zakon­ni­ków. Takich pytań bez odpo­wie­dzi można posta­wić jesz­cze wiele. Jesie­nią 2022 roku roz­po­częto zakro­jone na sze­roką skalę prace wyko­pa­li­skowe w obrę­bie wzgó­rza, może więc z cza­sem powstaną opra­co­wa­nia, które rzucą nowe świa­tło na histo­rię budow­laną tego wyjąt­ko­wego obiektu.

Rozdział 1. Skąd nazwa Wigry?

Roz­dział 1

Skąd nazwa Wigry?

Nazwa Wigry odnosi się zarówno do jeziora, jak i wsi. Zna­nych jest kilka legend zwią­za­nych z jej pocho­dze­niem. Naj­czę­ściej przy­ta­czaną legendą jest ta, którą Alek­san­der Połu­jań­ski zamie­ścił w swo­jej książce Wędrówki po guberni augu­stow­skiej w celu nauko­wym odbyte z 1859 roku. Opo­wiada ona o tym, jak to nad jezioro zawę­dro­wał w cza­sie łowów król Wła­dy­sław Jagiełło, który miał spo­tkać „mężów” vel pustel­ni­ków. Połu­jań­ski tak o tym pisze:

„Po powro­cie z Kra­kowa do Litwy, Jagiełło wpro­wa­dza tam reli­gię chrze­ści­jań­ską i usta­na­wia biskup­stwo wileń­skie, a zdaw­szy rządy kraju rodzin­nego namiest­ni­kowi i bratu swemu Kazi­mie­rzowi Skir­gajle, w assy­sten­cji panów pol­skich i litew­skich jedzie znowu do nowej sto­licy. Prze­pra­wiw­szy się przez Nie­men i minąw­szy pusz­czę kowień­ską oraz preń­ską, gdy przy­był do pusz­czy Uhoł zwa­nej, powziął chęć odby­cia łowów. Cały orszak z przy­jem­no­ścią wziął się do wyko­na­nia woli kró­lew­skiej, gdyż wszy­scy dwo­rza­nie byli miło­śni­kami myśli­stwa. Aby zaś zupeł­nie zado­wo­lić króla, znaj­du­jący się w orszaku myśliwi fachowi roz­sy­pali się po pusz­czy, celem wytro­pie­nia zwie­rząt i obcho­dząc knieje, natra­fili na wyspę wodami ogrom­nego jeziora oblaną, która waż­kim tylko i wielce bagni­stym prze­smy­kiem, na kil­ka­dzie­siąt kro­ków dłu­gim, pomię­dzy rzeką a bokiem jeziora łączyła się z lądem. Trudny był wpraw­dzie wstęp do tej wyspy, ale namięt­ność myśliw­ska tę trud­ność prze­mo­gła i kilku myśli­wym udało się opa­no­wać to nie­do­stępne miej­sce. Wielka też radość wyna­gro­dziła ich poświę­ce­nie się, albo­wiem na tej wyspie dostrze­gli nie­wi­dziane dotąd mnó­stwo roz­ma­itego zwie­rza, który już to wzmian­ko­wa­nym prze­smy­kiem, już wpław przez jezioro z pusz­czy zgro­ma­dzili się tu dla wypo­czynku, żeru i roz­mna­ża­nia się. Nie tra­cąc tedy czasu, myśliwi powró­cili do króla, dla donie­sie­nia mu o zna­le­zio­nym ostę­pie w zwie­rzęta zamoż­nym; w sku­tek tych wie­ści ura­dzono, aby król obrał sta­no­wi­sko przy prze­smyku, na który zwie­rzęta obławą z wyspy wypło­szone będą.

Daw­niej w sąsiedz­twie Wigier krzy­żo­wały się szlaki pro­wa­dzące z Mazow­sza i Prus na Litwę.
Wigier­skie zało­że­nie widziane z lotu ptaka przed­sta­wia się impo­nu­jąco.

Z jed­nej tedy strony prze­smyku na lądzie wysta­wiono namiot dla króla, z dru­giej dla dwo­rzan; osocz­nicy zaś oto­czyli wyspę. Obława przy gło­śnych okrzy­kach, biciu w kotły i dźwięku innych instru­men­tów, przez baka­ła­rza rychło i dosko­nale pro­wa­dzona, skie­ro­wała bieg zwie­rząt na wspo­mniany prze­smyk, z czego Jagiełło był wielce zado­wo­lony, gdyż cho­ciaż nie­jed­no­krot­nie widy­wał żubry, łosie, jele­nie, dziki poje­dyn­czo, ni­gdy jed­nak tak wiel­kiej liczby roz­ma­itego zwie­rza razem nie widział.

Wielka zdo­bycz z tej obławy odnie­siona, podała spo­sob­ność do uczty łowiec­kiej, w cza­sie któ­rej myśliwi opi­su­jąc kró­lowi dogod­ność tej wyspy dla zwie­rząt, gdzie góry dla jed­nych, i parowy bujną trawą poro­słe dla dru­gich, nastrę­czają sto­sowne pastwi­ska i bez­pieczne schro­nie­nie; zra­zem nad­mie­nili, iż widzieli w tym ostę­pie na wyż­szej górze chatkę z ogród­kiem sta­ran­nie upra­wio­nym roz­ma­itemi rośli­nami kwie­ci­stemi i warzyw­nemi, w chatce zaś dwóch pustel­ni­ków Litwi­nów, z któ­rymi roz­mó­wić się nie mogli. Zdjęty cie­ka­wo­ścią widze­nia tych samot­nych ludzi, wśród dzi­kich i dra­pież­nych zwie­rząt w głu­chej pusz­czy osia­dłych, Jagiełło w orszaku dwo­rzan po urzą­dzo­nym na prze­smyku mostku udał się na wyspę, i prze­ko­naw­szy się o rze­czy­wi­sto­ści opo­wia­da­nia myśli­wych, powi­taw­szy uprzej­mie pustel­ni­ków w języku litew­skim, roz­py­ty­wał ich o powo­dach i szcze­gó­łach samot­nego ich życia i poświę­ce­nia się, a podzi­wia­jąc ich powo­ła­nie i odwagę, oświad­czył im swą opiekę, jeśliby chcieli to miej­sce odludne opu­ścić. Lecz oni dzię­ku­jąc kró­lowi za uczy­niony im zaszczyt odwie­dze­nia i łaskę oświad­czyli, że dosyć są szczę­śliwi na tym świe­cie, gdy widzą przed sobą tak łaska­wego króla, że teraz już nic wznio­ślej­szego i pięk­niej­szego na świe­cie oglą­dać nie pra­gną i pro­szą monar­chę, aby dozwo­lił im pozo­stać w tej pustyni do śmierci, bo wię­cej już lękają się ludzi niż dzi­kich zwie­rząt, które z nimi tak się oswo­iły, że spo­koj­nie koło chatki pustel­ni­czej cho­dzą i tu spo­czy­wają. W końcu dodał jeden z nich: »Każda piędź tej ziemi, na któ­rej miesz­kamy, jest dla nas matką i kościo­łem, bo nas żywi i roz­we­sela w życiu docze­snem, a po śmierci naszej zasilą się naszemi popio­łami, a Bóg wszę­dzie obecny swą Opatrz­no­ścią nad nami czuwa; On to uśmie­rza dzi­kość i dra­pież­ność zwie­rząt, On bawi tu nas świer­go­ta­niem roz­ma­itego pta­stwa, On też żywi nas pło­dami ziemi, krwią i popio­łami przod­ków naszych zasi­lo­nej«.

Wysłu­chaw­szy takiej mądrej mowy, król radził pustel­ni­kom, aby wię­cej ludzi do swego towa­rzy­stwa przy­brali i zbu­do­wali tu kościół z klasz­to­rem, do czego zapew­nił swą pomoc.

Z pusz­czy Uhoł król ruszył z całym dwo­rem do Kra­kowa do swej lubej Jadwigi, a pano­wie sły­sząc w roz­mo­wie z pustel­ni­kami czę­sto powta­rzany przez króla wyraz wiraj, co zna­czy po pol­sku mężo­wie, nazwali tę wyspę Wiry, następ­nie prze­kształ­cone na Wigry, którą oblewa jezioro tegoż nazwi­ska, przyj­mu­jące do swych wód rzekę Hań­czę czarną, dostrze­żoną przez myśli­wych kró­lew­skich przy prze­smyku łączą­cym wyspę z lądem”.

Dalej zostały zamiesz­czone infor­ma­cje o pustelni wigier­skiej, która ist­niała na Wigrach i za sprawą króla Wła­dy­sława IV stała się potem klasz­to­rem. Z kro­nik spi­sa­nych przez Jana Dłu­go­sza wiemy o poby­cie nad Wigrami króla Wła­dy­sława Jagiełły w roku 1418, a do opi­sa­nych w tym baśnio­wym prze­ka­zie wyda­rzeń miało dojść w latach 80. lub 90. XIV wieku. Jeżeli rze­czy­wi­ście pro­boszcz Naru­sze­wicz uzy­skał te infor­ma­cje od wigier­skich kame­du­łów, to możemy się domy­ślać, że nie mają nic wspól­nego ze zna­nymi fak­tami histo­rycz­nymi. Zakon­nicy w różny spo­sób usi­ło­wali potwier­dzić swoje prawa do dóbr wigier­skich, w któ­rych posia­da­nie weszli, łamiąc kilka spo­śród dzie­się­ciu przy­ka­zań.

Widok na kościół i zabu­do­wa­nia klasz­torne (akwa­rela wyko­nana pomię­dzy 1844 a 1856, zamiesz­czona w albu­mie Kazi­mie­rza Stron­czyń­skiego).

Inna wer­sja tej legendy, lan­so­wana przez „opcję litew­ską”, mówi o poby­cie tutaj (nad Wigrami) wiel­kiego księ­cia litew­skiego Witolda (przy­rod­niego brata Wła­dy­sława Jagiełły), który w dro­dze powrot­nej z wyprawy wojen­nej na pań­stwo zakonne zatrzy­mał się tutaj na odpo­czy­nek i spo­tkał czte­rech bro­da­tych męż­czyzn. Na pyta­nie księ­cia: „Kim jeste­ście?”, odpo­wie­dzieli: „Vyrai”, czyli w języku litew­skim lub jaćwie­skim: męż­czyźni. Uwa­żani są za ostat­nich Jaćwin­gów, któ­rzy po upadku Jaćwieży, poko­nani przez Krzy­ża­ków w 1283 roku, skryli się na wyspie jeziora. Witold, nie zna­jąc nazwy jeziora, zaczął je nazy­wać naj­pierw Vyru, a potem Vygriu (Wigry). Ści­ślej – to słowo vyras ozna­cza męża, ale w tej zmie­nio­nej postaci poja­wia się w wielu publi­ka­cjach mówią­cych o pocho­dze­niu nazwy Wigry.

Litew­ski regio­no­znawca Euge­ni­jus Petruškevičius odnosi się w arty­kule Po sied­mio­kroć pro­ste jezioro („Aušra”, 1998, nr 3) do pierw­szego wariantu legendy. Twier­dzi, że została ona wymy­ślona przez Pola­ków, bowiem „dla Litwi­nów jest rze­czą z dawien dawna oczy­wi­stą, że w owych cza­sach, w pięt­na­stym stu­le­ciu, jeśli nawet Litwin spo­tkałby Jaćwinga, nie ulega wąt­pli­wo­ści, że doga­dałby się z nim, bowiem języki obu nie­zbyt się róż­niły”. Warto jed­nak pamię­tać, że na obsza­rze Wiel­kiego Księ­stwa Litew­skiego to ruski, a nie litew­ski, był języ­kiem urzę­do­wym do roku 1699, czyli powszech­ność języka litew­skiego nie była tak oczy­wi­sta. Z tym odwo­ły­wa­niem się do języka litew­skiego lub też, jak woli część innych bada­czy języka, jaćwie­skiego – jest sporo pro­ble­mów. I nie doty­czą one jedy­nie nazwy Wigry.

Bada­cze histo­rii Suwalsz­czy­zny zakła­dali, że spo­tkani tutaj na początku XV wieku ludzie to nie­do­bitki Jaćwin­gów, a także, że nazwa jeziora pocho­dzi zapewne od wyrazu jaćwie­skiego vin­grus, czyli zwinny. Łącze­nie słowa pocho­dze­nia litew­skiego lub jaćwie­skiego vin­grus na okre­śle­nie krę­tego jeziora, budzi jed­nak wąt­pli­wo­ści. Vin­gau­tis ozna­cza po litew­sku zawi­nąć się w kłę­bek, co wydaje się być bar­dziej odpo­wied­nie. Nazwę Wigry otrzy­mała rów­nież pierw­sza osada odno­to­wana w archi­wa­liach. Nazwy miej­scowe z cząstką ving- wystę­po­wały w języku sta­ro­pru­skim, a spo­tyka się je też w litew­skim, na przy­kład rzeki: Vin­gra, Vin­gre, Vin­grelis czy Vin­gris. Okre­śleń z cząstką vig- jest też wię­cej; Vigra to nazwa wyspy w pół­noc­nej Nor­we­gii, a vigri to nazwa gatunku foki żyją­cej w Zatoce Fiń­skiej. Mistrzo­stwom Olim­pij­skim w Moskwie w roku 1980 towa­rzy­szyły dwie maskotki. Bar­dziej znany jest niedź­wia­dek Miszka, a imie­niem Vigri nazwano maskotkę żeglar­skiej czę­ści mistrzostw, które odby­wały się w Tal­li­nie.

„Ostrów Wigier­ski” w całej swo­jej oka­za­ło­ści.

Naj­bliż­szy prawdy może być wywód prze­pro­wa­dzony przez Jerzego Wiśniew­skiego w arty­kule Pier­wotna forma nazwy Jeziora Wigry z roku 1971. Zawarł on w nim uwagę, że jest to typowa nazwa jaćwie­ska – kim byli Jaćwin­go­wie i jakiego uży­wali języka, wymaga jed­nak, zda­niem autora, wyja­śnie­nia.

Cie­kawy wywód języ­ko­znaw­czy prze­pro­wa­dził bia­ło­ru­ski badacz A.S. Kibiń w pracy From Jatvez to Latvia Poli­ti­cal and Socio-cul­tu­ral Trans­for­ma­tions in the Upper Basin of the Nie­men in X–XIII Cen­tury, poświę­co­nej Jaćwin­gom.

Kibiń zesta­wia słowa pocho­dzące z języ­ków skan­dy­naw­skich, w tym przy­padku w duń­skiej trans­kryp­cji Eådwig – czyli eåd („удачливый” – szczę­śliwy, pomyślny) i wig („война” – wojna). W języ­kach ger­mań­skich (nie­miec­kim) mamy imię Jätgeirr lub też formę żeń­ską tego imie­nia – Hedwige, z któ­rym można łączyć pol­skie imię Jadwiga. Słowo Jaćwing mogłoby więc ozna­czać „dobrego wojow­nika”. Jed­nak nie jest to wszystko takie pro­ste i oczy­wi­ste, Kibiń suge­ruje rów­nież inną moż­li­wość: -vigr może też ozna­czać członka grupy lub potomka Jaćwinga. Z dłuż­szej ana­lizy wynika, że słowo Jaćwież nie pocho­dzi z grupy języ­ków bał­tyj­skich, a raczej jest pocho­dze­nia skan­dy­naw­skiego. Burzy to wcze­śniej­sze usta­le­nia bada­czy, któ­rzy suge­ro­wali ist­nie­nie ple­mie­nia Jaćwin­gów posłu­gu­ją­cych się języ­kiem zbli­żo­nym do np. litew­skiego.

Widok na zespół wigier­ski na rysunku Zdzie­nic­kiego opu­bli­ko­wa­nym w „Tygo­dniku Ilu­stro­wa­nym” w 1861 r.

Podobne nazwy wystę­pują rów­nież, nawet licz­niej, na tere­nach litew­skich. Według słow­nika litew­skich nazw rzek i jezior, można doli­czyć się bli­sko trzy­dzie­stu pokrew­nych nazw, z tego czte­rech na tere­nie łączo­nym z Jaćwieżą, jede­na­ście na Żmu­dzi, dzie­więć na pogra­ni­czu żmudzko-litew­skim i sześć na Litwie. Mamy więc jezioro Vygris oraz rzeki i rzeczki: Vin­gra, Viń­gre, Vin­gre, Vin­grelis, Vifi­gris, Vin­grys, Vifi­grius, Viii­gru­pis. Dwie rzeki: Vin­ge­rupe i Vin­grupe w daw­nych Pru­sach, na tere­nach kolo­ni­zo­wa­nych przez Litwi­nów. Ponadto jest jesz­cze jezioro Wygryny w oko­li­cach Mrą­gowa. Autor słow­nika uważa, że nazwa Wigry pocho­dzi od węgo­rza w języku litew­skim (ungu­rys); jest też ryba zwana w litew­skim vin­gu­rys, nazwa odwo­łuje się do spo­sobu poru­sza­nia się wiją­cej się ryby.

Wigry, z uwagi na swój zło­żony kształt, zostały też pod­dane ana­li­zie mate­ma­tycz­nej przez pro­fe­sora Mariana Stan­gen­berga (1910–1986) w pracy z 1936 roku, poświę­co­nej lim­no­lo­gii na Suwalsz­czyź­nie. Ana­liza opiera się na „cyfrze tak zwa­nego roz­woju linii brze­go­wej”, czyli ilo­ra­zie jej dłu­go­ści i obwodu koła o powierzchni rów­nej are­ałowi: „Naj­mniej roz­wi­niętą linię brze­gową na Suwalsz­czyź­nie ma jezioro Pie­tro­najć (1,01), a naj­bar­dziej jezioro Wigry (4,69)” – stwier­dził prof. Stan­gen­berg.

Widok na wigier­ski zespół od zachodu. Gra­fika wyko­nana przez J. Gra­bow­skiego była publi­ko­wana jako sta­lo­ryt ryto­wany przez B. Paca w końcu XIX wieku.

Rozdział 2. Kamedulska ścieżka

Roz­dział 2

Kame­dul­ska ścieżka

Zamknię­cie histo­rii tego miej­sca w ramach cza­so­wych od ufun­do­wa­nia na Wyspie Wigier­skiej klasz­toru do współ­cze­sno­ści byłoby daleko idą­cym uprosz­cze­niem. Nie ulega wąt­pli­wo­ści, że zapo­bie­gliwi zakon­nicy przez 130 lat obec­no­ści nad Wigrami i Czarną Hań­czą, dążąc do pomno­że­nia dóbr mate­rial­nych, doko­nali ogrom­nych zmian w kra­jo­bra­zie. Zdu­miewa zesta­wie­nie ich doko­nań w sfe­rze mate­rii ze ską­po­ścią infor­ma­cji o ich dzia­łal­no­ści, które zacho­wały się w archi­wach. Z odpi­sów archi­wa­liów wia­domo, że skrzętni zakon­nicy musieli wszystko odno­to­wać – rachunki, zesta­wie­nia towa­rów wytwo­rzo­nych w licz­nych zakła­dach, doku­menty sądowe. Obraz, jaki się wyła­nia z tych archi­wa­liów, jest nie­pełny.

Szczu­płość prze­ka­zów i brak poważ­niej­szych badań arche­olo­gicz­nych o dzie­jach tego miej­sca przed XV wie­kiem zmu­sza do sta­wia­nia hipo­tez. Co działo się na Wyspie Wigier­skiej od XV do połowy XVII wieku i któ­rzy władcy Korony i Litwy tutaj bywali, aby korzy­stać z uciech nie tylko łowiec­kich, wymaga jesz­cze szer­szego opi­sa­nia.

Malo­wi­dło ścienne w kryp­cie gro­bo­wej.
Kame­duli wigier­scy. Rysunki Kazi­mie­rza Gór­nic­kiego, połowa XIX wieku.

Wędrów­kom po Wigrach towa­rzy­szy bogac­two prze­żyć nie tylko dzięki przy­rod­ni­czej opra­wie tego miej­sca. Pozna­nie histo­rii tego miej­sca i losów wybra­nych postaci może dzi­wić tych, któ­rych nauczono widzieć prze­szłość taką, jaka jest opi­sana w szkol­nych pod­ręcz­ni­kach. Pod­ręcz­niki nie pre­zen­tują praw­dzi­wych moty­wów dzia­ła­nia ludzi. Nie poka­zują namięt­no­ści, nie­po­ha­mo­wa­nej żądzy posia­da­nia dóbr mate­rial­nych, ale też mało­ści i sła­bo­ści cha­rak­te­rów. Odwie­dza­jąc Wigry, przy­wo­łajmy słowa papieża Fran­ciszka: „Jeste­śmy wspól­notą grzesz­ni­ków”. Bez występ­ków gości i gospo­da­rzy, jacy tutaj bywali, miej­scowy świat wyglą­dałby zapewne ina­czej. Przy­by­cie na Wyspę Wigier­ską miało być, zgod­nie z gło­szo­nymi inten­cjami, odku­pie­niem odsu­wa­ją­cym tro­ski, które tra­piły Rzecz­po­spo­litą. Modli­twa, umar­twia­nie i życie w ubó­stwie, z czego sły­nęli kame­duli, miało w tym pomóc.

Kame­duli prze­by­wali nad Wigrami przez sto dwa­dzie­ścia lat. Pozo­sta­wili po sobie nie tylko pamiątkę w postaci klasz­toru, lecz odci­snęli także trwały ślad w tutej­szym kra­jo­bra­zie, cho­ciaż zakon – zgod­nie z jego regułą – miał pro­wa­dzić życie w odda­lo­nych od sie­dzib ludz­kich pustel­niach (ere­mach).

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki