Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
O KSIĄŻCE:
Wigierski klasztor to wizytówka Suwalszczyzny. Nie ma chyba turysty, który, przemierzając liczne szlaki północno-wschodniej Polski, nie zajrzałby na malowniczy półwysep jeziora Wigry choć raz. Strzeliste wieże kościoła i dostojna sylwetka klasztoru zrosły się z surowym, północnym pejzażem tak bardzo, że trudno byłoby sobie wyobrazić to miejsce bez nich.
Historia wigierskiego klasztoru Kamedułów – zakonu pustelniczego, odznaczającego się wyjątkowo surową regułą – zaczęła się w roku 1667. Jednak pierwsza wzmianka o Wigrach została spisana u schyłku średniowiecza przez Jana Długosza, który wspomniał o pobycie w 1418 roku na wyspie Wigry bawiącego na łowach Władysława Jagiełły. A co się działo z tym miejscem pomiędzy rokiem 1418 a 1667? Co się działo wcześniej? Kto i w jakim celu tu bywał? Jak wyglądało to miejsce kilkaset lat temu i czy zawsze było półwyspem? Wigry. Opowieści o miejscu utkanym z drzew, wody, mgieł i ludzkich pragnień. Przewodnik kulturowy to książka opisująca barwne dzieje jednego z najbardziej znanych zakątków północno-wschodniej Polski. To książka dla wszystkich – zarówno dla turystów, którzy – patrząc na malowniczą sylwetę klasztoru po raz pierwszy – chcieliby poznać historię tego miejsca, jak i dla tych, którzy – patrząc na klasztor codziennie – nie zdawali sobie sprawy, ile intrygujących opowieści zapisanych jest w wigierskich murach…
Na półwyspie, daleko wychodzącym w północną część jeziora Wigry, stoi kościół z klasztorem. Górujący nad okolicą, wydaje się być od wieków wrośnięty w to miejsce. Jak mylne jest to wrażenie, można dopiero ocenić, gdy pozna się historię tego miejsca. Zapraszam Państwa do podróży zarówno w czasie, jak i w przestrzeni, i odkrywania tajemnic Półwyspu Wigierskiego…
Maciej Ambrosiewicz
O AUTORZE:
Dr Maciej Ambrosiewicz (ur. w 1963 r. w Suwałkach) – konserwator zabytków, muzealnik i regionoznawca. Kieruje zespołem Muzeum Wigier w Wigierskim Parku Narodowym. Nadzorował prace konserwatorskie przy wielu obiektach zabytkowych. Od dwudziestu lat, czyli od chwili założenia, jest prezesem Augustowsko-Suwalskiego Towarzystwa Naukowego. Autor kilkudziesięciu prac z zakresu ochrony zabytków i krajobrazu kulturowego. Od kilku lat pracuje na rzecz wpisania Kanału Augustowskiego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Autor i współautor wielu książek (m.in. Kanał Augustowski i okolice, Międzyziemie albo Suwalszczyzna, czyli opowieści z krainy lodu między Rosją, Litwą, Białorusią, Prusami, Żmudzią, Dzukiją, Rusią, Podlasiem, Mazowszem, Mazurami oraz piekłem i niebem leżącej… oraz Suwalska szkatułka. Kulturowy przewodnik po Suwalszczyźnie, czyli 12 (i pół) wędrówek po Międzyziemiu) i artykułów oraz opracowań naukowych. Redaktor naczelny kwartalnika „Wigry”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 141
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
„Gdyby nawet nic z szacownych zabytków historycznych w Wigrach nie pozostało, to i bez nich samo to miejsce, tak licznymi wspomnieniami dziejowymi uświęcone, a przy tym w krajobraz wspaniały bogate, godne byłoby oglądania nie tylko przez krajowców, ale i przez obcych”.
Aleksander Połujański, Wędrówki po guberni augustowskiej w celu naukowym odbyte, Warszawa 1859
„Wigry – jedyne to miejsce, gdzie człek, nie zrywając współżycia z ludźmi, może spokojnie, nie spiesząc się, uczynić rachunek sumienia, zrozumieć, co uczynił złego i jak winien to naprawić, odetchnąć od zgiełku życia i dojść do równowagi ducha. Cicha puszcza dobiegająca do samych brzegów, majestatyczne niby zadumane jezioro, wyspa wigierska, tchnąca siwą, pracowitą przeszłością i myślami bogobojnych pustelników działają kojąco. Tę ciszę odczuwa tu każdy, a spływające nań ukojenie przepełnia serce radością rzewną, która zmusza do milczenia niby w obliczu świętości”.
Ferdynand A. Ossendowski, Puszcze polskie, Poznań 1936
Trudno nie zgodzić się z opinią zarówno Połujańskiego, zapisaną w połowie XIX wieku, jak i Ossendowskiego sprzed dziewięćdziesięciu lat; obaj zgodnie dostrzegli magiczność tego miejsca, pomimo że wtedy nad dawnym klasztornym wzgórzem górował jedynie klasztor, a nad brzegami jeziora Wigry zaczął odrastać las wycięty przez niemieckich okupantów w latach pierwszej wojny światowej. Wigry w dalszym ciągu inspirują twórców, budzą zaciekawienie, a nawet podziw zwiedzających.
Na półwyspie, daleko wychodzącym w północną część jeziora Wigry, stoi kościół z klasztorem. Górujący nad okolicą, wydaje się być od wieków wrośnięty w to miejsce. Jak mylne jest to wrażenie, można dopiero ocenić, gdy pozna się historię tego miejsca. Ma ono tak wiele konotacji, że przywołanie jedynie historii budowlanej dałoby niepełny obraz. Kościół był podnoszony z ruin dwukrotnie. Gdy z klasztoru pozostały jedynie resztki cegieł na wigierskim wzgórzu, legendy o zakonnikach, ich skarbach i niegdysiejszym przepychu tego miejsca, rozbudzały wyobraźnię okolicznych mieszkańców, jak również przybyszów.
Historia tego obiektu związanego z kamedułami – zakonem pustelniczym, odznaczającym się wyjątkowo surową regułą, zaczęła się w roku 1667. Jednak pierwsza wzmianka o Wigrach została spisana u schyłku średniowiecza przez Jana Długosza, który wspomniał o pobycie w 1418 roku na wyspie Wigry bawiącego na łowach Władysława Jagiełły. Zapewne już wtedy istniał tu dwór, w którym bawiący na łowach władcy mogli się schronić. Miejsce było dogodnie położone. W pobliżu Wigier przebiegały szlaki prowadzące z Królestwa Polskiego do Kowna i Wilna, a także z Prus do Merecza. To dogodne położenie sprawiło zapewne, że do schyłku wieku XVII bywali tutaj władcy Polski i Litwy, a później Rzeczypospolitej. W czasach współczesnych, już po roku 1990, spotykali się tutaj kilkakrotnie przywódcy Polski i Litwy, a w roku 1999 odpoczywał od trudów pielgrzymki papież Jan Paweł II.
Z Wigrami swój los związało wiele znanych postaci, a przez wieki było to miejsce, do którego zmierzali wędrowcy z Prus i Mazowsza, udający się na Litwę lub wracający z Litwy na Mazowsze i do Prus. Korzystali z brodu na Czarnej Hańczy w sąsiedztwie Wigier, który ułatwiał pokonanie rzeki.
Kiedy na „wigierskiej wyspie” zbudowany został dwór myśliwski, przebywający w nim władcy Korony i Litwy korzystali z bogactw puszczańskich. Przyjeżdżali do Wigier, aby polować na grubego zwierza. Działo się tak do czasu, gdy król Jan Kazimierz przekazał wyspę ojcom kamedułom. Zgodnie z oficjalną wersją chciał tym czynem uzyskać u Pana Boga odwrócenie klęsk trapiących Rzeczpospolitą przez cały czas jego panowania. Kameduli wigierscy weszli w posiadanie ogromnego obszaru puszcz wokół jeziora oraz nad brzegami rzeki Czarna Hańcza. Prowadzili na przejętym terenie intensywną gospodarkę, założyli liczne wsie, w tym późniejsze miasto Suwałki, pozyskiwali rudy metali, produkowali szkło, smołę i węgiel drzewny. W ciągu niespełna stu trzydziestu lat dorobili się ogromnych bogactw, które po trzecim rozbiorze Rzeczypospolitej zostały przejęte przez władze świeckie, a klasztor popadł w ruinę. Po kongresie wiedeńskim (1815) ekonomia wigierska określana była jako „dobra narodowe Wigry”. Zajmowały one ogromny obszar, na którym usytuowanych było prawie 120 wsi i kilkadziesiąt jezior. W czasie działań wojennych w 1915 roku kościół i zachowane budynki poklasztorne uległy poważnemu uszkodzeniu.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości świątynia została podniesiona z ruin, lecz w czasie drugiej wojny światowej ponownie uległa zniszczeniu. Po roku 1945 odbudowano ją, a następnie zrekonstruowano niemal wszystkie budynki poklasztorne. Kościół służy parafii rzymskokatolickiej, a pozostałe budynki – na podstawie umowy, która wygasała z końcem roku 2009 – użytkowało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, prowadząc Dom Pracy Twórczej w Wigrach. Umowa, zawarta pomiędzy przedstawicielami ówczesnego rządu a Kościołem katolickim, stanowi ciekawy przyczynek do roli i pozycji tego drugiego po pierwszym przełomie politycznym, jaki miał miejsce w 1956 roku. Warunkiem tej dzierżawy ze strony Ministerstwa Kultury i Sztuki było odbudowanie nieistniejących od niemal stu lat budynków klasztornych oraz opłata. Jak wspomniano wyżej, umowa ta wygasła, a od kilku lat miejscem tym administruje ponownie Kościół rzymskokatolicki.
Dzięki środkom pozyskanym z budżetu państwa przeprowadzono remont zakrojony na szeroką skalę. Budynki, rekonstruowane w latach 70. i 80. XX wieku, zostały poddane „liftingowi” – część pseudobarokowych postpekazetowskich (PKZ – Pracownie Konserwacji Zabytków) detali została zastąpiona detalami postmodernistycznymi. Czy wygląda to lepiej? Niech to ocenią zwiedzający.
Dawny zespół pokamedulski w Wigrach cieszy się rosnącym zainteresowaniem turystów, którzy przybywają, aby poznać miejsce tak malowniczo wpisane w jezioro Wigry i Puszczę Augustowską. Niniejsza książka próbuje wyjść naprzeciw oczekiwaniom ludzi zainteresowanych dziejami tego miejsca. Dla wielu, nawet stałych bywalców, odkryciem mogą być informacje o historii tego miejsca sprzed czasu przybycia tu kamedułów. Można domniemywać, że ufundowanie w tym miejscu klasztoru miało zatrzeć pamięć o tym, że w tym miejscu władcy szukali nie tylko uciech łowieckich, ale też grzesznej swawoli.
***
To kolejne wydanie książki bazuje na trzech poprzednich traktujących o tym miejscu: Zespół pokamedulski w Wigrach, Dobra wigierskie i Wigry. Historia miejsca i ludzi. Od pierwszego wydania minęło ćwierć wieku. Tekst został rozbudowany i uzupełniony. Wigry jako miejsce kryją jeszcze wiele tajemnic. Nie zachowały się materiały źródłowe, które pozwoliłyby wyjaśnić historię tego miejsca sprzed fundacji klasztoru kamedułów. Nie znamy wszystkich inicjatorów sprowadzenia kamedułów do Wigier, chociaż na podstawie przekazów pośrednio związanych z tym miejscem możemy się domyślać, kim byli owi inicjatorzy i czym się kierowali. Ciągle tajemnicą pozostaje, kto założenie to zaprojektował. Gdzie są skarby zgromadzone przez skrzętnych zakonników. Takich pytań bez odpowiedzi można postawić jeszcze wiele. Jesienią 2022 roku rozpoczęto zakrojone na szeroką skalę prace wykopaliskowe w obrębie wzgórza, może więc z czasem powstaną opracowania, które rzucą nowe światło na historię budowlaną tego wyjątkowego obiektu.
Rozdział 1
Skąd nazwa Wigry?
Nazwa Wigry odnosi się zarówno do jeziora, jak i wsi. Znanych jest kilka legend związanych z jej pochodzeniem. Najczęściej przytaczaną legendą jest ta, którą Aleksander Połujański zamieścił w swojej książce Wędrówki po guberni augustowskiej w celu naukowym odbyte z 1859 roku. Opowiada ona o tym, jak to nad jezioro zawędrował w czasie łowów król Władysław Jagiełło, który miał spotkać „mężów” vel pustelników. Połujański tak o tym pisze:
„Po powrocie z Krakowa do Litwy, Jagiełło wprowadza tam religię chrześcijańską i ustanawia biskupstwo wileńskie, a zdawszy rządy kraju rodzinnego namiestnikowi i bratu swemu Kazimierzowi Skirgajle, w assystencji panów polskich i litewskich jedzie znowu do nowej stolicy. Przeprawiwszy się przez Niemen i minąwszy puszczę kowieńską oraz preńską, gdy przybył do puszczy Uhoł zwanej, powziął chęć odbycia łowów. Cały orszak z przyjemnością wziął się do wykonania woli królewskiej, gdyż wszyscy dworzanie byli miłośnikami myślistwa. Aby zaś zupełnie zadowolić króla, znajdujący się w orszaku myśliwi fachowi rozsypali się po puszczy, celem wytropienia zwierząt i obchodząc knieje, natrafili na wyspę wodami ogromnego jeziora oblaną, która ważkim tylko i wielce bagnistym przesmykiem, na kilkadziesiąt kroków długim, pomiędzy rzeką a bokiem jeziora łączyła się z lądem. Trudny był wprawdzie wstęp do tej wyspy, ale namiętność myśliwska tę trudność przemogła i kilku myśliwym udało się opanować to niedostępne miejsce. Wielka też radość wynagrodziła ich poświęcenie się, albowiem na tej wyspie dostrzegli niewidziane dotąd mnóstwo rozmaitego zwierza, który już to wzmiankowanym przesmykiem, już wpław przez jezioro z puszczy zgromadzili się tu dla wypoczynku, żeru i rozmnażania się. Nie tracąc tedy czasu, myśliwi powrócili do króla, dla doniesienia mu o znalezionym ostępie w zwierzęta zamożnym; w skutek tych wieści uradzono, aby król obrał stanowisko przy przesmyku, na który zwierzęta obławą z wyspy wypłoszone będą.
Z jednej tedy strony przesmyku na lądzie wystawiono namiot dla króla, z drugiej dla dworzan; osocznicy zaś otoczyli wyspę. Obława przy głośnych okrzykach, biciu w kotły i dźwięku innych instrumentów, przez bakałarza rychło i doskonale prowadzona, skierowała bieg zwierząt na wspomniany przesmyk, z czego Jagiełło był wielce zadowolony, gdyż chociaż niejednokrotnie widywał żubry, łosie, jelenie, dziki pojedynczo, nigdy jednak tak wielkiej liczby rozmaitego zwierza razem nie widział.
Wielka zdobycz z tej obławy odniesiona, podała sposobność do uczty łowieckiej, w czasie której myśliwi opisując królowi dogodność tej wyspy dla zwierząt, gdzie góry dla jednych, i parowy bujną trawą porosłe dla drugich, nastręczają stosowne pastwiska i bezpieczne schronienie; zrazem nadmienili, iż widzieli w tym ostępie na wyższej górze chatkę z ogródkiem starannie uprawionym rozmaitemi roślinami kwiecistemi i warzywnemi, w chatce zaś dwóch pustelników Litwinów, z którymi rozmówić się nie mogli. Zdjęty ciekawością widzenia tych samotnych ludzi, wśród dzikich i drapieżnych zwierząt w głuchej puszczy osiadłych, Jagiełło w orszaku dworzan po urządzonym na przesmyku mostku udał się na wyspę, i przekonawszy się o rzeczywistości opowiadania myśliwych, powitawszy uprzejmie pustelników w języku litewskim, rozpytywał ich o powodach i szczegółach samotnego ich życia i poświęcenia się, a podziwiając ich powołanie i odwagę, oświadczył im swą opiekę, jeśliby chcieli to miejsce odludne opuścić. Lecz oni dziękując królowi za uczyniony im zaszczyt odwiedzenia i łaskę oświadczyli, że dosyć są szczęśliwi na tym świecie, gdy widzą przed sobą tak łaskawego króla, że teraz już nic wznioślejszego i piękniejszego na świecie oglądać nie pragną i proszą monarchę, aby dozwolił im pozostać w tej pustyni do śmierci, bo więcej już lękają się ludzi niż dzikich zwierząt, które z nimi tak się oswoiły, że spokojnie koło chatki pustelniczej chodzą i tu spoczywają. W końcu dodał jeden z nich: »Każda piędź tej ziemi, na której mieszkamy, jest dla nas matką i kościołem, bo nas żywi i rozwesela w życiu doczesnem, a po śmierci naszej zasilą się naszemi popiołami, a Bóg wszędzie obecny swą Opatrznością nad nami czuwa; On to uśmierza dzikość i drapieżność zwierząt, On bawi tu nas świergotaniem rozmaitego ptastwa, On też żywi nas płodami ziemi, krwią i popiołami przodków naszych zasilonej«.
Wysłuchawszy takiej mądrej mowy, król radził pustelnikom, aby więcej ludzi do swego towarzystwa przybrali i zbudowali tu kościół z klasztorem, do czego zapewnił swą pomoc.
Z puszczy Uhoł król ruszył z całym dworem do Krakowa do swej lubej Jadwigi, a panowie słysząc w rozmowie z pustelnikami często powtarzany przez króla wyraz wiraj, co znaczy po polsku mężowie, nazwali tę wyspę Wiry, następnie przekształcone na Wigry, którą oblewa jezioro tegoż nazwiska, przyjmujące do swych wód rzekę Hańczę czarną, dostrzeżoną przez myśliwych królewskich przy przesmyku łączącym wyspę z lądem”.
Dalej zostały zamieszczone informacje o pustelni wigierskiej, która istniała na Wigrach i za sprawą króla Władysława IV stała się potem klasztorem. Z kronik spisanych przez Jana Długosza wiemy o pobycie nad Wigrami króla Władysława Jagiełły w roku 1418, a do opisanych w tym baśniowym przekazie wydarzeń miało dojść w latach 80. lub 90. XIV wieku. Jeżeli rzeczywiście proboszcz Naruszewicz uzyskał te informacje od wigierskich kamedułów, to możemy się domyślać, że nie mają nic wspólnego ze znanymi faktami historycznymi. Zakonnicy w różny sposób usiłowali potwierdzić swoje prawa do dóbr wigierskich, w których posiadanie weszli, łamiąc kilka spośród dziesięciu przykazań.
Inna wersja tej legendy, lansowana przez „opcję litewską”, mówi o pobycie tutaj (nad Wigrami) wielkiego księcia litewskiego Witolda (przyrodniego brata Władysława Jagiełły), który w drodze powrotnej z wyprawy wojennej na państwo zakonne zatrzymał się tutaj na odpoczynek i spotkał czterech brodatych mężczyzn. Na pytanie księcia: „Kim jesteście?”, odpowiedzieli: „Vyrai”, czyli w języku litewskim lub jaćwieskim: mężczyźni. Uważani są za ostatnich Jaćwingów, którzy po upadku Jaćwieży, pokonani przez Krzyżaków w 1283 roku, skryli się na wyspie jeziora. Witold, nie znając nazwy jeziora, zaczął je nazywać najpierw Vyru, a potem Vygriu (Wigry). Ściślej – to słowo vyras oznacza męża, ale w tej zmienionej postaci pojawia się w wielu publikacjach mówiących o pochodzeniu nazwy Wigry.
Litewski regionoznawca Eugenijus Petruškevičius odnosi się w artykule Po siedmiokroć proste jezioro („Aušra”, 1998, nr 3) do pierwszego wariantu legendy. Twierdzi, że została ona wymyślona przez Polaków, bowiem „dla Litwinów jest rzeczą z dawien dawna oczywistą, że w owych czasach, w piętnastym stuleciu, jeśli nawet Litwin spotkałby Jaćwinga, nie ulega wątpliwości, że dogadałby się z nim, bowiem języki obu niezbyt się różniły”. Warto jednak pamiętać, że na obszarze Wielkiego Księstwa Litewskiego to ruski, a nie litewski, był językiem urzędowym do roku 1699, czyli powszechność języka litewskiego nie była tak oczywista. Z tym odwoływaniem się do języka litewskiego lub też, jak woli część innych badaczy języka, jaćwieskiego – jest sporo problemów. I nie dotyczą one jedynie nazwy Wigry.
Badacze historii Suwalszczyzny zakładali, że spotkani tutaj na początku XV wieku ludzie to niedobitki Jaćwingów, a także, że nazwa jeziora pochodzi zapewne od wyrazu jaćwieskiego vingrus, czyli zwinny. Łączenie słowa pochodzenia litewskiego lub jaćwieskiego vingrus na określenie krętego jeziora, budzi jednak wątpliwości. Vingautis oznacza po litewsku zawinąć się w kłębek, co wydaje się być bardziej odpowiednie. Nazwę Wigry otrzymała również pierwsza osada odnotowana w archiwaliach. Nazwy miejscowe z cząstką ving- występowały w języku staropruskim, a spotyka się je też w litewskim, na przykład rzeki: Vingra, Vingre, Vingrelis czy Vingris. Określeń z cząstką vig- jest też więcej; Vigra to nazwa wyspy w północnej Norwegii, a vigri to nazwa gatunku foki żyjącej w Zatoce Fińskiej. Mistrzostwom Olimpijskim w Moskwie w roku 1980 towarzyszyły dwie maskotki. Bardziej znany jest niedźwiadek Miszka, a imieniem Vigri nazwano maskotkę żeglarskiej części mistrzostw, które odbywały się w Tallinie.
Najbliższy prawdy może być wywód przeprowadzony przez Jerzego Wiśniewskiego w artykule Pierwotna forma nazwy Jeziora Wigry z roku 1971. Zawarł on w nim uwagę, że jest to typowa nazwa jaćwieska – kim byli Jaćwingowie i jakiego używali języka, wymaga jednak, zdaniem autora, wyjaśnienia.
Ciekawy wywód językoznawczy przeprowadził białoruski badacz A.S. Kibiń w pracy From Jatvez to Latvia Political and Socio-cultural Transformations in the Upper Basin of the Niemen in X–XIII Century, poświęconej Jaćwingom.
Kibiń zestawia słowa pochodzące z języków skandynawskich, w tym przypadku w duńskiej transkrypcji Eådwig – czyli eåd („удачливый” – szczęśliwy, pomyślny) i wig („война” – wojna). W językach germańskich (niemieckim) mamy imię Jätgeirr lub też formę żeńską tego imienia – Hedwige, z którym można łączyć polskie imię Jadwiga. Słowo Jaćwing mogłoby więc oznaczać „dobrego wojownika”. Jednak nie jest to wszystko takie proste i oczywiste, Kibiń sugeruje również inną możliwość: -vigr może też oznaczać członka grupy lub potomka Jaćwinga. Z dłuższej analizy wynika, że słowo Jaćwież nie pochodzi z grupy języków bałtyjskich, a raczej jest pochodzenia skandynawskiego. Burzy to wcześniejsze ustalenia badaczy, którzy sugerowali istnienie plemienia Jaćwingów posługujących się językiem zbliżonym do np. litewskiego.
Podobne nazwy występują również, nawet liczniej, na terenach litewskich. Według słownika litewskich nazw rzek i jezior, można doliczyć się blisko trzydziestu pokrewnych nazw, z tego czterech na terenie łączonym z Jaćwieżą, jedenaście na Żmudzi, dziewięć na pograniczu żmudzko-litewskim i sześć na Litwie. Mamy więc jezioro Vygris oraz rzeki i rzeczki: Vingra, Vińgre, Vingre, Vingrelis, Vifigris, Vingrys, Vifigrius, Viiigrupis. Dwie rzeki: Vingerupe i Vingrupe w dawnych Prusach, na terenach kolonizowanych przez Litwinów. Ponadto jest jeszcze jezioro Wygryny w okolicach Mrągowa. Autor słownika uważa, że nazwa Wigry pochodzi od węgorza w języku litewskim (ungurys); jest też ryba zwana w litewskim vingurys, nazwa odwołuje się do sposobu poruszania się wijącej się ryby.
Wigry, z uwagi na swój złożony kształt, zostały też poddane analizie matematycznej przez profesora Mariana Stangenberga (1910–1986) w pracy z 1936 roku, poświęconej limnologii na Suwalszczyźnie. Analiza opiera się na „cyfrze tak zwanego rozwoju linii brzegowej”, czyli ilorazie jej długości i obwodu koła o powierzchni równej areałowi: „Najmniej rozwiniętą linię brzegową na Suwalszczyźnie ma jezioro Pietronajć (1,01), a najbardziej jezioro Wigry (4,69)” – stwierdził prof. Stangenberg.
Rozdział 2
Kamedulska ścieżka
Zamknięcie historii tego miejsca w ramach czasowych od ufundowania na Wyspie Wigierskiej klasztoru do współczesności byłoby daleko idącym uproszczeniem. Nie ulega wątpliwości, że zapobiegliwi zakonnicy przez 130 lat obecności nad Wigrami i Czarną Hańczą, dążąc do pomnożenia dóbr materialnych, dokonali ogromnych zmian w krajobrazie. Zdumiewa zestawienie ich dokonań w sferze materii ze skąpością informacji o ich działalności, które zachowały się w archiwach. Z odpisów archiwaliów wiadomo, że skrzętni zakonnicy musieli wszystko odnotować – rachunki, zestawienia towarów wytworzonych w licznych zakładach, dokumenty sądowe. Obraz, jaki się wyłania z tych archiwaliów, jest niepełny.
Szczupłość przekazów i brak poważniejszych badań archeologicznych o dziejach tego miejsca przed XV wiekiem zmusza do stawiania hipotez. Co działo się na Wyspie Wigierskiej od XV do połowy XVII wieku i którzy władcy Korony i Litwy tutaj bywali, aby korzystać z uciech nie tylko łowieckich, wymaga jeszcze szerszego opisania.
Wędrówkom po Wigrach towarzyszy bogactwo przeżyć nie tylko dzięki przyrodniczej oprawie tego miejsca. Poznanie historii tego miejsca i losów wybranych postaci może dziwić tych, których nauczono widzieć przeszłość taką, jaka jest opisana w szkolnych podręcznikach. Podręczniki nie prezentują prawdziwych motywów działania ludzi. Nie pokazują namiętności, niepohamowanej żądzy posiadania dóbr materialnych, ale też małości i słabości charakterów. Odwiedzając Wigry, przywołajmy słowa papieża Franciszka: „Jesteśmy wspólnotą grzeszników”. Bez występków gości i gospodarzy, jacy tutaj bywali, miejscowy świat wyglądałby zapewne inaczej. Przybycie na Wyspę Wigierską miało być, zgodnie z głoszonymi intencjami, odkupieniem odsuwającym troski, które trapiły Rzeczpospolitą. Modlitwa, umartwianie i życie w ubóstwie, z czego słynęli kameduli, miało w tym pomóc.
Kameduli przebywali nad Wigrami przez sto dwadzieścia lat. Pozostawili po sobie nie tylko pamiątkę w postaci klasztoru, lecz odcisnęli także trwały ślad w tutejszym krajobrazie, chociaż zakon – zgodnie z jego regułą – miał prowadzić życie w oddalonych od siedzib ludzkich pustelniach (eremach).
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki