Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jaki jest wynik audytu czarnej materii, która zna nas na wylot? Jakie trenujemy wyjścia, gdy właśnie przestano nas kochać? Kto nas widzi, gdy dla siebie dawno już zniknęliśmy? Można by te i inne pytania zadawać w tonie serio, jednak w tomie Justyny Bargielskiej padają one w trybie stand-upu. Poetka we właściwym sobie stylu dyryguje katatonią fakapu, dba o szybkie zmiany fazy, marsze żałobne wygrywa elektryzującym bitem z infolinii przychodni, a o patos upomina się tylko wtedy, gdy trzeba „ratować mydełka kosztem reszty świata”. Wielka jest w tych „wierszach poleceń” szczodrość przewrotnej szczerości. Opowieść dla każdego, który zechce słuchać.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 14
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
To dopiero jest rocket science!
W naszych opisach ciemnej materii
wciąż brakuje jakiegoś składnika,
podczas gdy ciemna materia zna nas na wylot,
dosłownie. Kojarzycie te chwile,
gdy w środku dnia w tramwaju
wszystko wokół zaczyna boleć, potem znika,
a potem jakoś wraca, a jednak musicie wysiąść,
bo właśnie przestano was kochać? To ciemna materia
robiła audyt i znowu wie o was więcej niż wy sami.
Musimy z kimś porozmawiać o ciemnej materii,
i rozmawiamy, rozmawiamy,
ale jedyne, co o niej do tej pory wiemy, to
że tam się zachmurzyło, gdzie zaświtać miało,
gdzie zaświtać miało, tam się zachmurzyło.
Do kogo właściwie należy ten promień słońca
Opowiem ci o tobie. Jest, załóżmy, autobus.
Ludzie wsiadają i wysiadają, jedni piękniejsi od drugich.
Ty wysiadasz, bo chłopak z przodu uśmiechnął się do kogoś,
kto jedzie za tobą, w taki sposób, że już wiesz,
że jedzie za tobą król królów, jedzie pan panów,
władca jedzie światła i pogromca ciemności. Serce
pękło ci od razu, w dobry sposób. Próbujesz ratować
resztę niegodnego ciała, bo płonie, również w dobry sposób,
ale nie jesteś przyzwyczajona. Środkiem chodnika
mrówka niesie martwą mrówkę,
żeby się z nią kochać i zwrócić jej życie, ale to jeszcze nic,
bo w półotwartej furgonetce
leży stos słoneczników, na które możesz patrzeć, aż ją zamkną.
I to już cię przerasta. Siadasz na ławce,
która jest huśtawką, ale też parasolem,
więc płyniesz nim przez morze. Wyrzuca cię na najdalszy brzeg,
gdzie jest tak cicho, że słyszysz tylko tlen z powietrza
i siebie, jak wróciłam – mówisz – wróciłeś, wróciło.
Diagnoza
Przyglądam się pani bardzo uważnie,
odkąd pani weszła, i powiem, co widzę.
Widzę ten obraz, gdzie ludzie się modlą
na anioł pański nad wózkiem kartofli,
aż ktoś raz powiedział, że to nie kartofle,
tylko martwe dziecko, i nie anioł pański,