Wykopany - Martin Cross - ebook

Wykopany ebook

Martin Cross

0,0

Opis

Co może pójść nie tak, jeśli młode bezdzietne małżeństwo wprowadza się do nowego domu i chce uczcić to wydarzenie w towarzystwie najbliższych przyjaciół? Odpowiedź czytelnik otrzyma w opowiadaniu. Jest to zapis wieczornego spotkania wykształconych ludzi, które znienacka zmienia się w walkę o życie. Dynamiczna akcja, zmieniający się ciąg zdarzeń, pikantne dialogi i zaskakująca puenta, a to wszystko okraszone sarkastycznym humorem.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 20

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



© Copyright by Martin Cross & e-bookowo

Redakcja i korekta: Joanna Borek

Projekt okładki: Czarek Cross

ISBN e-book: 978-83-8166-482-0

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

www.e-bookowo.pl

Kontakt: [email protected]

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione.

Wydanie I 2025

Opowieści zasłyszane

Zawsze zależy nam na tym, by dobrze wypaść w nowym miejscu zamieszkania. Zdarza się jednak, że pierwsze wrażenie jest dokładnie odwrotne do zamierzonego.

Północne Mazowsze, wiosna 2009

Krystyna i Karol Bernardyńscy byli najszczęśliwszymi ludźmi na ziemi. Wykonywali dobre zawody: on pracował jako ginekolog z drugim stopniem specjalizacji, ona jako wzięty architekt. Świetnie zarabiali, więc poznali kawał świata, mieli wielu wiernych przyjaciół, posiadali wspaniałe samochody. W ciągu ostatniego roku udało im się nawet spełnić największe marzenie – wybudowali piękny dom na prestiżowym osiedlu pod lasem. Mieli szczęście, bo dosłownie w ostatnim momencie okazjonalnie nabyli działkę w dobrej lokalizacji za niewielkie pieniądze. Do tego zdążyli kupić większość materiałów tuż przed boomem budowlanym, gdy to premierem rządu został miłośnik amatorskiej piłki nożnej, a ceny materiałów potrafiły wzrosnąć w ciągu kilku miesięcy o dwieście procent. Kłopot był również z fachowcami – rozsądni i myślący Polacy nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, masowo zaczęli wyjeżdżać za granicę. Na szczęście Bernardyńscy podpisali wcześniej umowy z firmami i skwapliwie pilnowali ich przestrzegania. No i udało się – w półtora roku zakończyli inwestycję. Mieli piękny, nowoczesny dom. To nic, że budżet przekroczyli o sześćdziesiąt procent, musieli zaciągnąć nieplanowany kredyt, a pierwotny zamysł budynku całkowicie różnił się od efektu. Jednak stał, a po pięknie urządzonym ogrodzie mógł biegać powód ich największej dumy – ogromny pies.

W długi majowy weekend właściciele wspaniałej posiadłości zaprosili na uroczystą parapetówkę kilku znajomych. Jako pierwszy przyjechał nielubiany przez nich kuzyn Karola, Zdzisław, który od razu zaczął skwierczeć:

– Ja pierdzielę, jak trudno do was dojechać. Lasy jakieś i przez to GPS nie mógł drogi odnaleźć. A nawierzchnia? Szkoda mówić, żwir pełen drobnych kamieni. Na lakier trzeba uważać.

– Nie narzekaj. Spokojna, cicha okolica i tylko dziesięć minut jazdy do centrum miasta. Za miesiąc będzie wysypany tłuczeń, a pod koniec lata wyleją asfalt – starał się załagodzić sytuację gospodarz.

– No niby tak, ale nie tak, jak u Darka Pawia. Tam od razu wyłożyli kostkę betonową. Każdemu wjazd zrobili. Tak się tam władza stara…

Małżonkowie zrobili do siebie dziwne miny i pokiwali tylko głowami. Wiedzieli, że kuzyn ginekologa znów zacznie opowiadać o swoim znajomym – aktorze popularnych serialowych tasiemców. Dzięki opowieściom, jakie snuł godzinami, bardzo dokładnie poznali schemat pokoi w domu aktora, układ ścieżek w jego ogrodzie i przyzwyczajenia wszystkich domowych zwierząt. Panowie poznali się na jakimś internetowym forum dotyczącym oczek wodnych i od tego momentu przyjaźń z każdym dniem stawała się bardziej zażyła. W końcu Darek Paw załatwił Zdzisławowi statystowanie w kilku odcinkach serialu. Nic wielkiego, ale w stutysięcznym mieście od razu wszyscy o nim zaczęli opowiadać, a codzienna gazeta z krajowego koncernu medialnego udostępniła łamy na krótkie artykuły dotyczące pielęgnacji ogrodu oraz zachowywania się podczas castingów i przesłuchań konkursowych, których w kraju nie brakowało.

– Zabierzcie tylko psa. Dobrze wiecie, że z jego powodu moja żona nie przyjechała na parapetówkę. Jak wrócę do domu, może wyczuć sierść na moim ubraniu. – Zdzisław powiedział to jakoś bez przekonania, jakby tylko dla zasady, ale czujna Krystyna od razu mu odpowiedziała:

– Tak, tak. Już go zabieramy.

Równocześnie pokazała zwierzęciu ręką miejsce, gdzie ma wrócić, bo pies zwabiony głosem ulubionego człowieka właśnie wychylił się z gabinetu Karola.

Bernardyńscy wiedzieli, że Zuzanna nienawidziła wszelkich stworzeń. Od dziecka miała uczulenie na sierść. Gdy tylko ją wyczuła, kichała, parskała i po kilku minutach niemal się dusiła. Natomiast Borys uwielbiał wąchać nogi Zdzisława i to tylko jego. Gdy tylko kuzyn pojawiał się w ich domu, bernardyn leżał z rozmarzonym wzrokiem pod stołem obok fotela i przy każdej okazji wsadzał nos w jego łapcie lub buty. Przy tej czynności dość obficie się ślinił. Mimo że pies był wyjątkowo spokojny i posłuszny, niezwykle trudno było zabronić mu tej czynności. Dlatego dziś gospodarze za najpewniejszą metodę izolacji uznali zamknięcie go w gabinecie i podrzucenie jakiegoś trudnego do rozgryzienia smakołyka.

Zaraz za Zdzisławem przyjechały jeszcze dwie pary przyjaciół Bernardyńskich. Gospodarz wylewnie witał panie, a do panów puszczał znaczące oko. Krystyna tymczasem wróciła do kuchni, by skończyć przygotowywanie potraw, a Karol, serwując w salonie wyrafinowane drinki, starał się zabawiać znajomych błahymi opowiadaniami o swoich perypetiach z ekipami budowlanymi. Któryś z gości celnie zauważył, że to niezły materiał na powieść sensacyjną. Opowieści przerwał przyjazd szefa Karola. Znajomość Stefana, ordynatora oddziału ginekologicznego w szpitalu wojewódzkim, była niezwykle ceniona przez bliskich gospodarza. Stefan, w przeciwieństwie do Zdzisława, widział tylko dobre strony usytuowania nieruchomości:

– Pięknie, pięknie, Karolku. Duży dom, przecudowna okolica, dobry dojazd do miasta. No, a jak sąsiedzi? Sympatyczni? Mili?

– Po lewej stronie buduje się ktoś z urzędu miasta. Naprzeciw jeszcze ludzi nie poznaliśmy, a z prawej mieszkają emeryci z koncernu naftowego, bogaci ludzie – odpowiedział gospodarz.

– Tak, ale bezdzietni. – Do rozmowy włączyła się gospodyni, wnosząc na blat zimne przekąski i sałatki.

Karol, lekko już wcięty, gestykulując, starał się jak najbardziej obrazowo pokazać psa.

– Uczucia przelali na jamnika. Dużego, grubego, długiego i ciągle szczekającego wredniaka. Jak on się wabi? – zapytał, a pani architekt od razu odpowiedziała:

– Pikuś. Tak, rzeczywiście traktują go jak dziecko. Niekiedy wydaje się, że oboje bardziej dbają o niego niż o siebie.

Krystyna chciała zażartować, ale odpowiedź jednego z gości ją zmroziła:

– To tak jak wy, moi mili – zauważył trzeźwo Stefan. Rozglądając się dookoła, dodał: – No tak, teraz do pełni szczęścia brakuje wam tylko udanych bliźniąt.

Zgromadzeni mężczyźni pokiwali z aprobatą głowami, ale gospodyni się obruszyła:

– Teraz, Stefanie, trochę przesadziłeś. Naprawdę.

Krystyna nie lubiła szefa męża, gdyż wydawało się jej, że dziwnie na nią patrzy. Poza tym czasami mówił od rzeczy.

– Nie bądź taka nadęta. Mamy się cieszyć z waszego szczęścia – rzekł pojednawczo Zdzisław, a Karol zrozumiał, że tylko teraz może bezkarnie dopiec swojej żonie, która podczas przeprowadzki systematycznie i skutecznie go złościła. Zgryźliwie powiedział tak, by wszyscy słyszeli:

– Stefan! Masz rację, Krysia bardziej dba o psa niż o mnie. Nawet woli z nim spać. Nasz Borys ma dużo lepiej niż ja…

– Tak samo było u Pawiów, ale Darek wiedział, jak się psiskiem zająć, żeby nie spał na jego miejscu. Ja pierdzielę, nie spać z żoną z powodu psa… – Zdzisław pokiwał głową z dezaprobatą i zaraz dodał: – A wiecie, że ta rasa w pewnych regionach Chin uchodzi za niezwykły rarytas?

– To oni tam je zjadają? Takie potulne, piękne zwierzęta?Stefan mówił to, jakby nie dowierzał, a to rozśmieszyło biesiadników.

Spis treści

Północne Mazowsze, wiosna 2009

Punkty orientacyjne

Cover