Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wyjątkowa książka o emocjach, zachowaniach i relacjach społecznych osób wysoko wrażliwych. Po raz pierwszy w Polsce! Czy jesteś wrażliwcem? Większość z nas od czasu do czasu odczuwa przytłoczenie światem swoich emocji, jednak osoby, o których mowa, żyją tak na co dzień. Autorka - psychoterapeutka, sama będąca też osobą wysoko wrażliwą - pokazuje, jak zidentyfikować tę cechę u siebie, jak sobie z nią radzić oraz jak ją wykorzystać (tak!) w różnych sytuacjach życiowych. Książka zawiera: • test pozwalający wykryć u siebie określone aspekty wysokiej wrażliwości • metody na postrzeganie swojej przeszłości w pozytywnej perspektywie, umacniającej poczucie własnej wartości • przykłady wpływu wysokiej wrażliwości na pracę zawodową i relacje osobiste • sposoby radzenia sobie z nadmiernym pobudzeniem • wskazówki, kiedy warto zwrócić się o pomoc do specjalisty "Ta doniosła książka (...) pokazuje nowy sposób postrzegania siebie, pozwala odetchnąć z ulgą i zyskać mocne poczucie swego miejsca wśród ludzi." John Gray, autor bestsellera Mężczyźni są z Marsa, kobiety z Wenus "Ta przenikliwa analiza fundamentalnego wymiaru ludzkiej natury jest lekturą obowiązkową. Zrównoważona prezentacja zagadnień przez autorkę wskazuje, jak można odejść od traktowania wysokiej wrażliwości jako wady, a przemienić ją w swoją zaletę." Philip G. Zimbardo, autor bestsellera Nieśmiałość oraz wielotomowego podręcznika Psychologia
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 413
Pragnę szczególnie podziękować wszystkim wysoko wrażliwym osobom, z którymi rozmawiałam. Jako pierwsi zgłosiliście się, by opowiedzieć o tym, co od bardzo dawna o sobie wiecie, zmieniając się dzięki temu z rozproszonych jednostek w godną szacunku społeczność. Dziękuję także tym, którzy uczęszczali na moje zajęcia na uczelni albo zgłaszali się na konsultacje lub psychoterapię. Każde słowo w tej książce odzwierciedla to, czego mnie nauczyliście.
Na ogromne podziękowania zasłużyli także moi studenci pomagający mi podczas badań – zbyt liczni, by ich wymienić ich wszystkich z osobna – a także moja agentka Barbara Kouts i redaktor Bruce Shostak zajmujący się przygotowaniem tekstu do pierwszego wydania w Carol Publishing. Barbara znalazła dla mnie wizjonerskiego wydawcę; Bruce doprowadził otrzymany rękopis do stanu używalności, powściągając moje zapędy tam, gdzie się zagalopowywałam, ale jednocześnie pozwalając mi kształtować książkę tak, jak uznałam to za stosowne.
Trudniej znaleźć właściwe słowa dla mojego męża Arta. Ale oto one: przyjacielu, współpracowniku, sojuszniku, mój najdroższy – dziękuję Ci z całego serca.
Wierzę jednak w arystokrację – jeśli to jest właściwe słowo i jeśli może go użyć demokrata. Nie w arystokrację władzy (…), ale (…) wrażliwych, taktownych (…). Jej członków można znaleźć we wszystkich narodach i klasach, w każdej epoce historycznej; gdy spotykają się, doskonale się rozumieją. Uzewnętrznia się w nich prawdziwa tradycja ludzkości, jedyne trwałe zwycięstwo naszej osobliwej rasy nad okrucieństwem i chaosem. Tysiące ich odchodzą w zapomnieniu, nieliczni zyskują sławę. Są wrażliwi zarówno na innych, jak i na siebie, są uważni, ale nie małostkowi, ich siła charakteru nie jest pozą, ale zdolnością trwania (…).
E.M. Foster, What I Believe z Two Cheers for Democracy
Nota autorska do wydania z roku 2012
W roku 1998, trzy lata po ukazaniu się pierwszego wydania tej książki, napisałam do niej nowe wprowadzenie zatytułowane Radosne świętowanie. Pragnęłam zachęcić nas wszystkich do radości z powodu tego, jak wiele osób odkryło, że są wysoko wrażliwe, i uznało tę książkę za pomocną oraz że koncepcja wysokiej wrażliwości wzbudziła też zainteresowanie w kręgach naukowych. Obecnie mamy stukrotnie więcej powodów do takiego świętowania. Książka została przetłumaczona na kilkanaście języków: od szwedzkiego, hiszpańskiego i koreańskiego po hebrajski, francuski czy węgierski. Artykuły na temat wysokiej wrażliwości były publikowane w wielu prominentnych czasopismach na całym świecie. W Stanach Zjednoczonych na przykład ukazał się obszerny artykuł w „Psychology Today”1 i krótsze omówienie w „Time”2, podobnie jak w wielu periodykach poświęconych sprawom kobiet czy ochronie zdrowia (np. „O Magazine”) i na licznych portalach zdrowotnych. Zainicjowano spotkania dla wysoko wrażliwych osób (WWO). Kursy na ten temat prowadzone są w Stanach Zjednoczonych i w Europie, nie mówiąc o bogactwie materiałów dostępnych na kanale YouTube, o filmach, książkach, czasopismach, biuletynach, portalach i wszelkich innych usługach kierowanych bezpośrednio do osób wysoko wrażliwych. Większość tych materiałów jest znakomita, niektóre – niestety nie całkiem. Dziesiątki tysięcy czytelników subskrybuje mój internetowy biuletyn Comfort Zone, dostępny na stronie www.hsperson.com, gdzie w archiwach zgromadzone są setki artykułów dotyczących wszystkich aspektów wysokiej wrażliwości. Zrobiliśmy niemało.
Biorąc pod uwagę, że niniejsza książka została napisana u zarania swego rodzaju rewolucji, uznałam, że przed kolejnym wydaniem powinnam ją zweryfikować. Kiedy ją jednak przejrzałam, nie znalazłam w niej zbyt wielu aspektów, które chciałabym zmienić. Nadal dobrze spełnia swoją rolę – z trzema zastrzeżeniami.
Po pierwsze i najważniejsze, zależało mi na uwzględnieniu nowych badań naukowych. Ma to kluczowe znaczenie, bo wyniki badań pozwalają nam się przekonać, że wysoka wrażliwość realnie występuje, że książka opisuje rzeczywiste zjawisko. Dalej w tej części przedstawię wyniki aktualnych badań naukowych.
Po drugie, dysponujemy obecnie prostym, wszechstronnym opisem wysokiej wrażliwości jako cechy – w postaci akronimu DOES, który pozwala wygodnie ująć kluczowe dla niej aspekty zachowania.
„D” oznacza głębię przetwarzania (ang.
depth of processing
). Charakterystyczne dla nas jest to, że przed przystąpieniem do działania obserwujemy i zastanawiamy się. Głębiej niż inni przetwarzamy wszystko, niezależnie od tego, czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie.
„O” oznacza, że często zdarza się nam doznawać przesytu bodźcami, czyli przestymulowania (ang.
overstimulation
). Ponieważ wszystkiemu poświęcamy więcej uwagi, szybciej zaczynamy odczuwać zmęczenie.
„E” mówi o akcencie na reakcje emocjonalne i silnej więzi empatycznej, co między innymi wzmaga naszą spostrzegawczość i pomaga w uczeniu się.
„S” oznacza wyczulenie (ang.
being
sensitive
) na subtelności w otaczającym nas świecie.
Więcej na ten temat napiszę przy okazji relacjonowania badań naukowych.
Po trzecie, pewne mniej obszerne zagadnienie chciałabym rozstrzygnąć od razu – mam na myśli omawianą w książce kwestię stosowania leków przeciwdepresyjnych, koncentrującą się wokół Prozacu. Od 1996 roku pojawiło się mnóstwo nowych antydepresantów, poznaliśmy także ich liczne wady i zalety. Czy są szkodliwe dla organizmu? Czy dla większości ludzi stanowią tylko placebo, poprawiając samopoczucie w takim samym stopniu jak połknięcie cukrowej tabletki? Z drugiej strony co z licznymi samobójstwami, którym zapobiegły? I czy leki te nie przyczyniły się także do poprawy jakości życia bliskich osoby, która przestała odczuwać depresję? Argumenty za i przeciw pozostają mocne i warte rozważenia. Na szczęście obecnie można się z nimi zapoznać, korzystając z internetu (ale trzymaj się relacji z badań naukowych, a daruj sobie tchnące horrorem opowieści zwolenników obu stron). Moja zasadnicza rada pozostaje niezmiennie ta sama: jak najwięcej się dowiedz, a następnie sam podejmij decyzję w odniesieniu do siebie; najlepiej wyrób sobie własną opinię na ten temat przed ewentualnym wpadnięciem w depresję, na którą w pewnych okolicznościach osoby wysoko wrażliwe są genetycznie bardziej podatne, a gdy człowiek już się z nią boryka, trudniej podejmuje się decyzje.
Jeśli nie jesteś zainteresowany badaniami nad wrażliwością, możesz pominąć poniższe uwagi lub przejrzeć je tylko pobieżnie. Być może jesteś typem osoby, która rozumie tę cechę intuicyjnie, „sercem i duszą”, bez potrzeby udziału intelektu. Wyobrażam sobie jednak, że czasami chciałbyś przełamać czyjś sceptycyzm, a niekiedy nawet jawnie nieprzychylne reakcje, z którymi spotykasz się, mówiąc o swojej wyjątkowej wrażliwości. Solidna dawka wiedzy może ci wtedy przyjść z pomocą.
Nauka nie tylko potwierdziła mnóstwo stwierdzeń zawartych w tej książce (niektóre z nich miały początkowo oparcie jedynie w moich obserwacjach), lecz także znacznie wykroczyła poza to, co wiedziałam w czasie jej pisania. Starałam się, by mój poniższy opis był interesujący, ale zarazem na tyle szczegółowy, aby zadowolić także tych, którym zależy na pogłębionych wiadomościach. Pełną wiedzę na temat metodologii i uzyskanych wyników znajdziesz w źródłowych artykułach.
W 2012 roku opublikowałam obszerne streszczenie teorii i badań3. Natomiast na stronie www.hsperson.com dostępna jest stale uaktualniana lista badań. Cesze, o której mówimy, nadałam naukową nazwę „wrażliwość przetwarzania zmysłowego” (ang. sensory processing sensitivity). Nie należy jej mylić z zaburzeniami przetwarzania zmysłowego (ang. sensory processing disorder) czy z zaburzeniami integracji zmysłowej (ang. sensory integration disorder), którym nadano niestety podobnie brzmiące nazwy. Pragnę dodać, że różni badacze zajmowali się też kwestiami bardzo podobnymi do wrażliwości. Jeśli interesują cię te prace, możesz poszukać informacji na takie tematy jak biological sensitivity to context (Thomas Boyce, Bruce Ellis i in.), differential susceptibility (Jay Belsky, Michael Pluess i in.) oraz orienting sensitivity (D. Evans, Mary Rothbart i in.), by zapoznać się z licznymi innymi badaniami przeprowadzonymi od czasu publikacji pierwszego amerykańskiego wydania Wysoko wrażliwych.
Pierwsze z opublikowanych przez nas (tj. przeze mnie i mojego męża, który ma niezwykłą umiejętność opracowywania eksperymentów) badań4 zaowocowały powstaniem zamieszczonej w tej książce skali wrażliwości Highly Sensitive Person Scale. Celem tego badania było także wykazanie, że wysoka wrażliwość nie jest tożsama ani z introwersją, ani z neurotycznością (jest to specjalistyczne określenie tendencji do popadania w depresję lub przeżywania silnych lęków). Mieliśmy rację – jest to odrębna cecha, choć silnie skorelowana z neurotycznością. Miałam przeczucie, że znam tego przyczynę, i w drugiej serii naszych badań opublikowanych w 2005 roku5 udało mi się ją potwierdzić: te osoby wysoko wrażliwe, które miały za sobą trudne dzieciństwo, cierpiały na depresję, lęki i nasiloną nieśmiałość częściej niż pozostali ludzie z podobnymi wczesnymi przeżyciami, jednak w przypadku osób, których dzieciństwo było w miarę pogodne, ryzyko zaburzeń nie było większe niż dla całej populacji. Uzyskaliśmy nawet pewne wskazówki – wzmocnione od tamtego czasu – że osoby takie funkcjonują lepiej niż niewrażliwe mające za sobą dobre dzieciństwo, tak jakby silniej wpływało na nie dowolne środowisko, w jakim się znajdą. Późniejsze badania przeprowadzone przez Miriam Liss ze współpracownikami6 przyniosły analogiczne rezultaty, głównie w odniesieniu do depresji. Pamiętajmy, że jest to prawidłowość występująca „przeciętnie”. Niektóre wrażliwe osoby z dobrymi doświadczeniami z dzieciństwa mogą cierpieć na depresję, a inne mogą w nią nie wpadać pomimo nieszczęśliwego dzieciństwa. Co więcej, oddziałuje na nas mnóstwo innych czynników oprócz dzieciństwa. Jednym z ważniejszych jest ogólny poziom stresu w życiu.
Ta interakcja wyjątkowej wrażliwości ze środowiskiem, w jakim przebiegało dzieciństwo, pozwala wyjaśnić stosunkowo silny związek między neurotycznością czy negatywnymi uczuciami a wysoką wrażliwością, który wykryliśmy w naszym pierwszym badaniu. Mniej więcej połowa pytań w skali HSP odnosi się do uczuć negatywnych („…sprawiają mi dyskomfort”, „Czuję się roztrzęsiony, gdy…”, „Irytuje mnie…” itd.). Ponieważ wiele osób wysoko wrażliwych ma za sobą trudne dzieciństwo – często z tego powodu, że nikt nie rozumiał ich wrodzonego temperamentu – ich utrzymujące się negatywne uczucia wynikające z wrażliwości mogłyby sprawiać, że czują większy dyskomfort i są bardziej roztrzęsione czy zirytowane w sytuacjach, które w pewnym stopniu doskwierają wszystkim wrażliwym osobom. Mogłoby to się przyczyniać do nakładania się na siebie wysokiej wrażliwości i neurotyczności z powodów niemających nic wspólnego z samą cechą. Obecnie, gdy posługujemy się naszą skalą, korzystamy z różnych pytań o ogólne nasilenie odczuwania negatywnych emocji przez badanych i uwzględniamy to w analizie statystycznej.
Niestety, znaczna część badań klinicznych7 poświęconych związkom między wysoką wrażliwością a na przykład lękami, stresem czy fobiami komunikacyjnymi nie uwzględnia wpływów środowiska wychowawczego, przez co powstaje wrażenie, że wszystkie osoby wysoko wrażliwe mają tego typu problemy. Dlatego też nie będę tu przedstawiać tych badań.
Opisane powyżej odkrycie dobrego lub złego wpływu dzieciństwa na dalsze losy osoby wysoko wrażliwej stanowi interesujący przypis do tego, co zawarłam w rozdziale poświęconym medycynie. Cytowałam badania Stephena Suomiego na temat niewielkiej grupy rezusów, które przychodzą na świat z cechą nazwaną pierwotnie „spięciem” (ang. up-tight), ponieważ silniej oddziaływało na nie wychowywanie w warunkach stresu. Sprawiały one wrażenie nie tylko bardziej przygnębionych i lękliwych, ale także – tak jak u cierpiących na depresję ludzi – miały w mózgu mniej dostępnej serotoniny, co korygują antydepresanty. Serotonina to substancja wykorzystywana w celu przesyłania informacji w co najmniej siedemnastu obszarach w mózgu. Okazuje się, że u wspomnianych małp zaobserwowano genetycznie uwarunkowane obniżenie ogólnego poziomu serotoniny, który dodatkowo spadał pod wpływem stresu. Wysoko wrażliwe osoby mają ten sam wariant genetyczny. Co ciekawe, własności te znajduje się tylko u dwóch gatunków naczelnych: u ludzi i u rezusów, które to gatunki są w znacznym stopniu społeczne i zdolne do przystosowywania się do wielu różnorodnych środowisk. Być może wysoko wrażliwym członkom grupy łatwiej jest dostrzegać różne subtelne cechy otoczenia, na przykład to, które nowe pokarmy można bezpiecznie zjadać i jakich zagrożeń należy unikać, dzięki czemu są w stanie przeżyć w nowych warunkach.
Warianty genetyczne odpowiadają za wiele naszych cech: kolor oczu, włosów, skóry, różne szczególne zdolności czy pewne fobie. Niektóre z nich nie odgrywają większej roli, inne są użyteczne albo nieużyteczne (a czasem nawet szkodliwe) w zależności od środowiska. Jeśli mieszkasz w okolicy, gdzie żyje wiele jadowitych węży, wrodzony lęk przez nimi może być korzystny. Staje się on jednak kłopotliwy, gdy chcesz zostać nauczycielem przyrody.
Od czasu, gdy napisałam tę książkę i cytowałam badania nad rezusami, pojawiły się badania przeprowadzone w Danii przez Cecilie Licht i współpracowników8, które sugerują, że wszystkie osoby wysoko wrażliwe mają ten sam wariant genetyczny. Przez lata badacze skupiali się na związku niskiego poziomu serotoniny z samą depresją, a uzyskiwane przez nich wyniki były niespójne, być może właśnie dlatego, że w badaniach uwzględniano zbyt wiele wysoko wrażliwych osób mających za sobą dobre dzieciństwo, u których depresja się nie ujawniła.
Musi być jakiś powód tego, by wiele osób posiadało taką cechę jak „skłonność do depresji”, która z ewolucyjnego punktu widzenia powinna być niekorzystna. Nowsze badania pokazują9, że wariant genetyczny, który sprawia, że w mózgu dostępna jest mniejsza ilość serotoniny, niesie ze sobą także określone korzyści, takie jak lepsze niż u innych przechowywanie w pamięci wyuczonego materiału, sprawniejszy proces podejmowania decyzji, lepsze ogólne funkcjonowanie umysłowe, a ponadto jeszcze większe umacnianie swego zdrowia psychicznego przez dobre doświadczenia życiowe. Podobne korzyści dla funkcjonowania psychicznego zaobserwowano także u rezusów posiadających ten sam wariant genetyczny10. Być może najlepszym zadośćuczynieniem dla wysoko wrażliwych osób, które mogą mieć dość postrzegania ich jako słabeuszy czy chorych, jest przeprowadzone przez Suomiego badanie11, z którego wynika, że o ile rezusy z takimi genami były umiejętnie wychowywane przez matki, częściej wykazywały szybsze tempo rozwoju oraz odporność na stres i przewodziły w swoich grupach społecznych.
W tym samym duchu z coraz większej liczby badań wynika12, że niektóre jednostki są wyjątkowo wrażliwe, a przez to szczególnie podatne na oddziaływanie środowiska – na przykład w dzieciństwie większy wpływ wywierają na nie rodzice, nauczyciele czy pozytywne interwencje.
Czym zatem jest ta elementarna cecha, która miewa dla nas zarówno dobre, jak i złe skutki?
Jak napisałam w tej książce, w gronie licznych gatunków (wiemy jak dotąd o ponad stu13; należą do nich między innymi muszki owocowe i niektóre gatunki ryb) występuje pewne niewielka grupa osobników, u których obserwuje się wysoką wrażliwość. Choć, co oczywiste, cecha ta prowadzi do innych zachowań w zależności od tego, czy mamy do czynienia z muszką, rybą, ptakiem, psem, jeleniem, małpą czy człowiekiem, najogólniej można powiedzieć, że grupa osobników, która odziedziczyła tę cechę, by zbudować poczucie własnej wartości i pewność siebie, stosuje charakterystyczną strategię przetrwania polegającą na chwilowym zatrzymywaniu się w celu obserwacji i przetworzenia tego, co zostało zauważone, przed wyborem działania. Powściągliwość ta nie stanowi jednak wyznacznika cechy. Gdy wrażliwy osobnik od razu dostrzega, że bieżąca sytuacja jest podobna do jakiejś zapamiętanej z przeszłości, wówczas dzięki temu, że ma ją już doskonale przemyślaną i przyswojoną, może zareagować na niebezpieczeństwo lub nadarzającą się okazję szybciej niż inni. Z tego powodu trudno było zaobserwować podstawowy aspekt tej cechy, którym jest głębia przetwarzania. Nie wiedząc o tym, obserwatorzy mogą jedynie snuć domysły na temat tego, co się dzieje w umyśle wrażliwej osoby, gdy ta zatrzymuje się przed przystąpieniem do działania. Wysoko wrażliwe osoby często bywają odbierane jako zahamowane, nieśmiałe, lękliwe lub introwertyczne (tymczasem 30 procent spośród WWO stanowią ekstrawertycy14, a wielu introwertyków wcale nie jest wrażliwych). Niektórzy „wrażliwcy” akceptowali te etykiety, nie znajdując innego wyjaśnienia dla swojej powściągliwości. Zresztą, mając poczucie inności i ułomności, niektórzy z nas przekonywali się, że etykieta „nieśmiały, lękający się oceny otoczenia” sprawdza się jak samospełniająca się przepowiednia, o czym piszę w rozdziale 5. Pozostali wiedzieli, że są inni, ale ukrywali to i dostosowywali się, zachowując się tak jak niewrażliwa większość.
Zrozumienie, dlaczego wyewoluowaliśmy w taki, a nie inny sposób, mówi nam o nas znacznie więcej, niż wiedziałam, pisząc tę książkę pierwotnie. Wówczas myślałam, że wrażliwość pojawiła się dlatego, że była korzystna dla grupy; wrażliwe osobniki są zdolne do dostrzegania niebezpieczeństwa czy okazji, które inni mogą przeoczyć, natomiast ci inni przyczyniają się do dobra wspólnego przez podejmowanie odpowiednich działań z chwilą, gdy wrażliwi zwrócą uwagę na taką konieczność. Możliwe, że to wyjaśnienie jest nadal częściowo trafne, ale przypuszczalnie to tylko uboczny efekt tej cechy. Obecnie przyjmowane wyjaśnienie zostało sformułowane na podstawie komputerowego modelu zaproponowanego przez holenderskich biologów. Max Wolf i jego współpracownicy15 byli ciekawi, jak mogło dojść do wyewoluowania wrażliwości, zaaranżowali więc odpowiednią sytuację, korzystając z programu komputerowego do wykluczenia wszelkich innych czynników. Modyfikując tylko po kilka zmiennych naraz, obserwowali, co się dzieje w kontekście różnych potencjalnych sytuacji i strategii. Chcieli przekonać się, czy wysoka reaktywność mogłaby być cechą na tyle korzystną, by utrzymywać się w populacji (cechy, które przeszkadzają nam w życiu, nie utrzymują się długo).
Strategię wrażliwości testowano w ten sposób, że manipulowano stopniem, w jakim jednostka, która nauczyła się czegoś w sytuacji A za sprawą podwyższonego uwrażliwienia na różne jej aspekty, może z powodzeniem wykorzystać tę wiedzą w sytuacji B (badacze manipulowali także zakresem korzyści wynikających z poradzenia sobie w sytuacji B). Przeciwny scenariusz zakładał, że nauka zdobyta w sytuacji A nie daje jednostce żadnych korzyści w sytuacji B, bo sytuacje te nie mają ze sobą nic wspólnego. Postawiono pytanie, jakich warunków wymagałoby zajście ewolucji obu typów jednostek – uczącego się z doświadczenia i nieuczącego się. Okazało się, że w obu przypadkach wystarczy bardzo nieznaczny poziom korzyści płynących z danej strategii, by się ona pojawiła, co tłumaczy, dlaczego w rzeczywistości u ludzi występują obie te strategie.
Można by pomyśleć, że wrażliwość zawsze przynosi korzyści, jednak tak nie jest. Okazuje się, że może być ona korzystna dla człowieka tylko pod warunkiem, że należy on do mniejszości. Gdyby wszyscy byli wrażliwi, nie wynikałaby z tego żadna korzyść, tak jak wtedy, gdy wszyscy kierowcy znają jakąś drogę na skróty i nią jeżdżą; tak wiele osób wykorzystuje tę informację, że staje się ona bezwartościowa. Mówiąc krótko, wrażliwość – czy też reaktywność, jak ją nazwali wspomniani biologowie – pociąga za sobą zwracanie większej niż inni uwagi na detale, a następnie wykorzystywanie tej wiedzy do formułowania trafniejszych przewidywań w przyszłości. Czasem daje to wymierne korzyści, ale kiedy indziej ten dodatkowy wysiłek nie przynosi żadnych efektów.
Wrażliwość, jak dobrze wiesz, jest kosztowna. Może przeradzać się w całkowite marnowanie energii, jeśli twoja bieżąca sytuacja nie ma nic wspólnego z przeszłymi doświadczeniami. Ponadto jeśli przeszłe doświadczenie było bardzo złe, osoba wysoko wrażliwa może rozciągnąć je na zbyt wiele przypadków, unikając lub bojąc się różnych sytuacji tylko dlatego, że w jakimś nieznacznym stopniu przypominają przeszłe. Największym kosztem wrażliwości jest jednak przeciążenie układu nerwowego. Każdy z nas ma granice przyjmowania informacji czy bodźców, po przekroczeniu których doznajemy przeciążenia, przestymulowania, przytłoczenia, przesytu i wszelkiego „prze-”! Tyle że wrażliwcy docierają do tego punktu wcześniej niż inni. Na szczęście szybko wracają potem do normy, gdy tylko mają okazję odsapnąć.
Gdy pisałam tę książkę, stwierdziłam, że wrażliwość jest wrodzona. Wiedziałam, że obserwuje się ją już u dzieci od samego urodzenia, a u zwierząt, u których podłoże genetyczne zostało rozszyfrowane, można wybiórczo wzmacniać tę cechę w hodowli. Do uzasadnienia tej tezy nie dysponowałam jednak danymi z badań genetycznych z wykorzystaniem skali HSP. Teraz takie badania są już dostępne. Wspominałam wcześniej o wykryciu związku między wynikami uzyskanymi w teście HSP a obecnością wariantu genetycznego wywierającego wpływ na dostępność serotoniny w mózgu. Pracujący w Chinach Chen ze współpracownikami16 zastosowali inne podejście. Zamiast przyglądać się konkretnemu genowi o znanych właściwościach, analizowali wszystkie warianty genetyczne (w sumie 98) regulujące ilość dopaminy, innej substancji uczestniczącej w przesyłaniu informacji w określonych obszarach mózgu. Odkryli korelacje między wynikami w skali HSP a dziesięcioma wariantami siedmiu różnych genów kontrolujących dopaminę. Choć wszyscy zgadzają się, że osobowość jest w znacznym stopniu dziedziczona, nikt wcześniej nie wykrył tak silnych związków między genami a standardowymi cechami osobowości, takimi jak introwersja, sumienność czy ugodowość. Zamiast tego chińscy badacze zajęli się wysoką wrażliwością w przekonaniu, że musi ona być „głębiej zakorzeniona w układzie nerwowym”.
Co ciekawe, obecność cechy pozwalają przewidywać określone kombinacje wariantów genetycznych, a funkcje tych wariantów są wciąż w dużym stopniu nieznane, więc z pewnością bardzo trudno będzie rozwikłać genetykę osobowości. Ponadto z bliżej nieokreślonego powodu w badaniach genetycznych niezwykle trudno ponownie uzyskuje się podobne wyniki przy zastosowaniu tych samych metod. Zanim zyskamy pewność, trzeba będzie przeprowadzić więcej badań tego typu. Niemniej jestem głęboko przekonana, że jest to cecha dziedziczna.
Choć pisałam w tej książce, że zwykle człowiek albo jest wysoko wrażliwy, albo taki nie jest, nie dysponowałam wówczas bezpośrednimi dowodami na to. Założyłam, że tak jest, gdyż Jerome Kagan z Harwardu odkrył to w odniesieniu do cechy określanej u dzieci jako zahamowanie, które uznałam za błędnie nazwaną wrażliwość, skoro wnioski opierały się na obserwacji dzieci, które zamiast wbiegać żywiołowo do pokoju pełnego skomplikowanych, nieznanych zabawek, zatrzymują się najpierw, aby się rozejrzeć. Wielu naukowców uważało jednak, że wrażliwość to cecha przypominająca na przykład wzrost, który u większości ludzi przyjmuje wartości średnie. W ramach pracy doktorskiej przygotowanej na Uniwersytecie w Bielefeld (Niemcy) Franziska Borries przeprowadziła szczegółową analizę statystyczną z uwzględnieniem różnych kategorii i wymiarów w badaniu z udziałem ponad 900 osób, które wypełniły skalę HSP17. Stwierdziła, że wysoka wrażliwość stanowi w rzeczywistości kategorię, a nie wymiar. Ogólnie mówiąc, oznacza to, że albo się jest wysoko wrażliwym, albo nie.
Trudno ustalić dokładny odsetek wysoko wrażliwych osób w dowolnej populacji. Uznaje się, że może on wynosić od 15 do 20 procent, ale z różnych względów liczba ta może być zawyżona lub zaniżona. Ponadto na wynikach w skali HSP ciąży wiele czynników, przez co niektórzy wrażliwi mogą uzyskiwać rezultat pośrodku skali z innych przyczyn. Być może część osób uzyskuje wszędzie niższą punktację niż inni; część może być w dniu wypełniania testu jest rozproszona itp. Poza tym mężczyźni zwykle uzyskują niższy wynik, choć wiemy, że z cechą tą rodzi się tylu samo chłopców co dziewczynek. Wygląda na to, że mężczyźni inaczej reagują na wypełnianie testu niż kobiety. Ale i tak wyniki większości ludzi nie wypadają pośrodku skali, lecz wskazują, że albo mają oni tę cechę, albo nie.
Gdy w roku 2011 pisałam Psychotherapy and the Highly Sensitive Person18 (chcąc ułatwić terapeutom lepsze zrozumienie nas, a zwłaszcza przekazać im, że nasza cecha nie jest chorobą czy defektem), stworzyłam wspomniany już akronim, który ma pomagać terapeutom w ustalaniu obecności tej cechy. Lubię korzystać z niego podczas opisywania zarówno nas samych, jak i badań na nasz temat.
U podstaw wysokiej wrażliwości leży skłonność do głębszego przetwarzania informacji. Jeśli podamy komuś numer telefonu, a ten ktoś nie ma go gdzie zapisać, będzie usiłował jakoś go przetworzyć, aby w ten sposób ułatwić sobie zapamiętanie – na przykład przez wielokrotne powtarzanie go, dostrzeżenie jakiegoś szczególnego układu czy znaczenia cyfr albo ich podobieństwa do czegoś innego. Bez poddania treści jakiemuś przetwarzaniu nie będzie szansy jej zapamiętać. Osoby wysoko wrażliwe wszystko przetwarzają głębiej. Szukają relacji pomiędzy wszystkim, co postrzegają, a przeszłymi doświadczeniami lub analogicznymi obiektami. Robią to niezależnie od tego, czy zdają sobie z tego sprawę, czy nie. Gdy podejmujemy decyzję, nie wiedząc, jak dokładnie do niej doszliśmy, nazywamy to intuicją; osoby wysoko wrażliwe mają dobrą (choć nie niezawodną!) intuicję. Jeśli zaś podejmują decyzję w sposób świadomy, mogą zauważyć, że zajmuje im to więcej czasu niż innym, bo starannie rozważają wszystkie opcje. To także jest głębia przetwarzania.
W badaniach potwierdzających ten aspekt naszej cechy porównywano poziom aktywacji mózgu u osób wrażliwych i u niewrażliwych podczas wykonywania różnych zadań percepcyjnych. Badania Jadzi Jagiellowicz19 pokazały, że osoby wrażliwe w większym stopniu korzystają z obszarów mózgu powiązanych z „głębszym” przetwarzaniem informacji, szczególnie w zadaniach wymagających dostrzegania niuansów. W innym badaniu, przeprowadzonym przez nas ze współpracownikami20, wrażliwym i niewrażliwym osobom dano trudne z założenia zadania percepcyjne (czyli wymagające większej aktywizacji mózgu, większego wysiłku), zależne od kultury, z jakiej pochodzili. U osób niewrażliwych ujawniła się oczekiwana trudność, jednak mózgi osób wrażliwych najwyraźniej nie doświadczały jej, niezależnie od tego, z jakiej kultury wywodzili się ci ludzie. Wydawało się, że naturalne jest dla nich wykraczanie poza oczekiwania kulturowe i docieranie do tego, „jak jest w rzeczywistości”.
Badania przeprowadzone przez Biankę Acevedo i jej współpracowników21 wykazały w mózgach osób wysoko wrażliwych wyższą aktywność w rejonie zwanym wyspą. Jest to obszar zajmujący się bieżącą integracją informacji o wewnętrznych stanach i emocjach, pozycji ciała i wydarzeniach zewnętrznych. Niektórzy nazywają go ośrodkiem świadomości22. Jeśli jesteśmy w większym stopniu świadomi tego, co się dzieje zarówno wewnątrz nas, jak i na zewnątrz, to takich właśnie wyników należało się spodziewać.
Jeśli dostrzegasz każdy najdrobniejszy szczegół okoliczności, w jakich się znajdujesz, a są one wielorakie (wiele rzeczy do zapamiętania), intensywne (hałas, nieład itp.) albo sytuacja ciągnie się zbyt długo (dwugodzinny dojazd do pracy), jest oczywiste, że szybciej się zmęczysz, musząc przetwarzać tak wiele danych. Inni, którzy nie dostrzegają tyle co ty (albo wręcz nic), nie męczą się tak szybko. Mogą nawet uznać za dziwne, że całodzienne zwiedzanie miasta, a potem wieczorne wyjście do klubu to dla ciebie za dużo. Nieprzerwanie mówią, gdy ty marzysz o chwili ciszy i spokoju na zebranie myśli, i uwielbiają wypady do „energetycznych” restauracji czy na imprezkę, podczas gdy ty z najwyższym trudem znosisz tamtejszy hałas. I właśnie to zachowanie jest najczęściej zauważane przez otoczenie – to, że nadmierna stymulacja (w tym także społeczna) łatwo przeciąża osoby wysoko wrażliwe albo że te z nich, które zdają sobie z tego sprawę, częściej niż inne unikają takich sytuacji.
W niedawno przeprowadzonym badaniu w Niemczech Friederike Gerstenberg23 porównywała wrażliwe i niewrażliwe osoby, które miały za zadanie wyszukać na ekranie monitora poprzekrzywiane litery „T” ukryte w gąszczu „L” ustawionych w różnych kierunkach. Osoby wysoko wrażliwe były szybsze i dokładniejsze, ale także bardziej zestresowane po wykonaniu zadania. Czy wynikało to z wysiłku percepcyjnego, czy też z emocji towarzyszących udziałowi w eksperymencie? Niezależnie od tego, co konkretnie było przyczyną, odczuwały przeciążenie. Podobnie jak metalowa konstrukcja może zostać przeciążona, gdy położy się na niej nadmierny ciężar, tak samo dzieje się z nami.
Stres wynikający z dużego natężenia bodźców nie jest jednak głównym przejawem wysokiej wrażliwości, jak niekiedy sugerowano, choć naturalnie doświadczamy go, gdy za wiele się dzieje. Trzeba uważać, by nie mylić wysokiej wrażliwości z zaburzeniem; dyskomfort związany z doznaniami zmysłowymi może być objawem zaburzenia wynikającego z problemu z przetwarzaniem danych zmysłowych, a nie z nadzwyczajnej głębi takiego przetwarzania. Na przykład osoby z zaburzeniami ze spektrum autyzmu czasami skarżą się na przeciążenie sensoryczne, ale kiedy indziej reagują niedostatecznie. Wydaje się, że trudno jest im ustalić, na co mają zwracać uwagę, a co ignorować. W trakcie rozmowy może im się wydawać, że wzór na dywanie czy rodzaj żarówek w danym pomieszczeniu są równie istotne jak twarz rozmówcy. Naturalnie one też mogą się skarżyć na przeciążenie bodźcami i bywa, że w jeszcze większym stopniu dostrzegają drobiazgi, ale – zwłaszcza w interakcjach społecznych – często skupiają się na nieistotnych szczegółach, podczas gdy osoby wysoko wrażliwe zwracają baczniejszą uwagę na subtelne detale mimiki, przynajmniej wtedy, kiedy nie są nadpobudzone.
W wyniku przeprowadzonej serii badań Jadzia Jagiellowicz ustaliła24, że WWO reagują silniej niż nie-WWO na zdjęcia „nacechowane pozytywnie”. (Dane z wcześniejszych sondaży i eksperymentów25 pokazały już, że WWO mocniej reagują zarówno na pozytywne, jak i negatywne doświadczenia). Ujawniało się to jeszcze wyraźniej w przypadku osób, które miały za sobą dobre dzieciństwo. Badania Jagiellowicz nad mózgiem dowodzą, że ta reakcja na pozytywne obrazy zachodziła nie tylko w rejonach związanych z pierwotnym doświadczaniem silnych emocji, lecz także w rejonach „wyższych”, związanych z myśleniem i postrzeganiem, to znaczy w tych, którymi zajmują się badania głębi przetwarzania. To, że intensywna reakcja na pozytywne obrazy jest dodatkowo wzmacniana przez dobre dzieciństwo, współgra z nową koncepcją Michaela Pluessa i Jaya Belsky’ego26 tak zwanej „wrażliwości dającej przewagę” (ang. vantage sensitivity), którą sformułowali, aby podkreślić specyficzny potencjał wrażliwych osób do odnoszenia korzyści z pozytywnych wydarzeń, okoliczności i interwencji.
„E” oznacza także empatię. W innym badaniu Bianki Acevedo27 wrażliwe i niewrażliwe osoby oglądały zdjęcia przedstawiające ich bliskich oraz obce osoby wyrażające radość, smutek bądź mające neutralny wyraz twarzy. We wszystkich przypadkach, gdy zdjęcie ukazywało jakąś emocję, u wrażliwych osób zaobserwowano zwiększoną aktywację wyspy, ale także układu neuronów lustrzanych, szczególnie gdy badani patrzyli na zdjęcie przedstawiające radosną twarz bliskiej osoby. Mózgowy układ neuronów lustrzanych28 został odkryty zaledwie około dwudziestu lat temu. Gdy obserwujemy kogoś wykonującego jakąś czynność lub przeżywającego jakąś emocję, to skupisko neuronów aktywuje się tak samo jak niektóre neurony osoby obserwowanej. Jako przykład podam, że te same neurony uaktywniają się do pewnego stopnia bez względu na to, czy kopiemy piłkę, widzimy kogoś kopiącego piłkę, słyszymy dźwięk kopnięcia piłki czy też słyszymy lub wypowiadamy słowo „kopnąć”.
Te niesamowite neurony nie tylko pomagają nam w nauce przez naśladowanie, ale także – w połączeniu z innymi obszarami mózgu, szczególnie aktywnymi u osób wysoko wrażliwych – pomagają nam poznać intencje i uczucia innych. Dlatego też są one w znacznym stopniu odpowiedzialne za powszechną u ludzi zdolność do empatii. Nie tylko domyślamy się, jak ktoś się czuje, ale w pewnym stopniu sami odczuwamy to samo co on. Wrażliwe osoby doskonale wiedzą, o czym piszę. Widok każdej smutnej twarzy wywoływał większą aktywność neuronów lustrzanych u WWO niż u pozostałych badanych. Na widok smutnej miny bliskich u osób wrażliwych dochodziło do silniejszej aktywizacji neuronów w obszarach sugerujących, że chcą coś zrobić, chcą działać, niż w samych obszarach związanych z empatią (być może uczymy się studzić intensywną empatię, aby móc pospieszyć z pomocą). Ale ogólnie mówiąc, aktywność mózgowa wskazująca na empatię podczas oglądania fotografii twarzy okazujących dowolne silne emocje była wyższa u wysoko wrażliwych niż u pozostałych badanych.
Dość powszechne jest mylne przekonanie, że pod wpływem emocji myślimy nielogicznie. Nowsze badania naukowe, których analizę przeprowadził Roy Baumeister ze współpracownikami29, umiejscawiają emocje w samym centrum mądrości. Jednym z powodów może być fakt, że emocje odczuwamy najczęściej w następstwie wydarzeń, co, jak się zdaje, pomaga nam zapamiętywać te wydarzenia i wyciągać z nich wnioski. Im bardziej jesteśmy rozstrojeni popełnionym błędem, tym więcej o nim myślimy i dzięki temu mamy szansę uniknąć go w przyszłości. Im bardziej cieszymy się sukcesem, tym więcej myślimy i mówimy o nim oraz o prowadzącej do niego drodze, co sprawia, że mamy większe szanse go powtórzyć.
Inne badania omawiane przez Baumeistera, a poświęcone pozytywnemu wpływowi emocji na jasność myślenia, pokazują, że jeśli ludzie nie mają jakiegoś emocjonalnego powodu do tego, żeby się czegoś nauczyć, to nie uczą się tego zbyt dobrze albo wręcz nie uczą się wcale. To właśnie jeden z powodów, dla których łatwiej jest się nauczyć języka obcego, przebywając w kraju, w którym się nim mówi – mamy bowiem wtedy znaczną motywację do tego, żeby się nie gubić, umieć odpowiadać na pytania i w ogóle nie wychodzić na głupka. Patrząc z tej perspektywy, można przypuszczać, że właściwie niemożliwe jest, by wysoko wrażliwe osoby głęboko przetwarzały informacje bez motywacji z silniejszych reakcji emocjonalnych. I pamiętajmy, że mocniejsze reakcje WWO dotyczą zwłaszcza pozytywnych emocji, takich jak ciekawość, oczekiwanie sukcesu (z wykorzystaniem drogi na skróty, o której inni nie wiedzą), przyjemne pragnienie czegoś, satysfakcja, radość, zadowolenie. Możliwe, że wszyscy reagują silnie na negatywne wydarzenia, ale osoby wysoko wrażliwe, jak się zdaje, wyposażone są do tego, by szczególnie doceniać dobre rezultaty i lepiej niż inni kombinować, jak do nich doprowadzić. Wyobrażam sobie, że potrafimy zaplanować wyjątkowe przyjęcie urodzinowe, mając przed oczami radość, jaką ono wywoła.
Większość cytowanych badań wymagała od uczestników dostrzegania subtelnych szczegółów. Często właśnie to najbardziej się u nas rzuca w oczy – rejestrujemy niuanse, które innym umykają. Zważywszy na to i ponieważ nazwałam tę cechę „wysoką wrażliwością”, wiele osób traktowało to jako rdzeń tej cechy1. (Aby zapobiec takim nieporozumieniom i podkreślić rolę przetwarzania, jako bardziej formalne, naukowe określenie tej cechy zaproponowaliśmy „wrażliwość przetwarzania zmysłowego”). Cecha ta nie polega jednak na nadzwyczajnej ostrości zmysłów – są przecież wysoko wrażliwe osoby ze słabym wzrokiem lub słuchem. Co prawda niektórzy wrażliwi ludzie podają, że pewne ich zmysły są szczególnie wyczulone, ale nawet i w tych przypadkach można założyć, że bardziej starannie przetwarzają oni informacje zmysłowe, a nie, że ich oczy, nos, skóra, kubki smakowe czy uszy mają jakieś niezwykłe właściwości. Powtórzmy, obszary mózgowe wykazujące wyższy poziom aktywności u WWO podczas postrzegania są odpowiedzialne za złożone przetwarzanie informacji zmysłowych; nie są to te obszary, które rozpoznają litery po ich kształcie czy nawet składają z nich słowa, ale te, które wychwytują subtelności znaczeniowe tych słów.
Nasza zdolność postrzegania subtelnych szczegółów przydatna jest w najrozmaitszych sytuacjach, od korzystania z przyjemności codziennego życia po kompleksowe planowanie reakcji z uwzględnieniem wysyłanych przez ludzi niewerbalnych sygnałów (z których mogą sobie nawet nie zdawać sprawy) o ich nastroju czy uczciwości zamiarów. Z drugiej strony, kiedy jesteśmy zmęczeni, nie dostrzegamy niczego (ani subtelnego, ani rzucającego się w oczy) oprócz własnej potrzeby wytchnienia – co wiedzie nas do kolejnego ważnego punktu.
Schemat DOES stanowi świetną ogólną wskazówkę do zrozumienia wysokiej wrażliwości, ale nie jest niezawodny. Zależnie od samopoczucia możemy wcale nie rozważać swojego postępowania albo nie zwracać uwagi na subtelności nawet w takim stopniu, w jakim robią to pozostali. Ponadto różnimy się między sobą. Ludzie mają różne inne cechy30, różne historie osobiste i po prostu są różni. W zapale ustalenia naszej tożsamości grupowej – choćby jako niezrozumianej mniejszości – nie powinniśmy zapominać, że przecież nie jesteśmy jednakowi. A zwłaszcza nie wszyscy i nie za każdym razem jesteśmy w pełni świadomymi, sumiennymi, cudownymi ludźmi!
Weźmy „O” – łatwo ulegający przestymulowaniu. Dwie wrażliwe osoby mogą się zachowywać zupełnie inaczej w sytuacji, gdy dokucza im hałas czy grubiańskie zachowanie. Jedna może nie uskarżać się głośno i nie okazywać, że cokolwiek jej przeszkadza, ponieważ zwykle unika takich sytuacji albo po cichu się z nich wycofuje. Na przykład nie będzie pozostawać w miejscu pracy, w którym występuje uciążliwy hałas, niewybredne zachowania czy inne niedogodności. Jeśli zaś nie jest w stanie uniknąć takich problemów, przeczekuje je po cichu do chwili, kiedy można im zaradzić. Inne wysoko wrażliwe osoby – zwykle mające za sobą bardziej stresującą przeszłość – mogą traktować siebie bardziej jak ofiarę i czuć się bardziej rozstrojone, a jednocześnie mieć mniejszą zdolność do znajdowania sobie właściwszego środowiska i unikania nieodpowiedniego. Mogą mieć poczucie, że muszą się przypodobać otoczeniu lub coś udowodnić. W kontekście zawodowym mogą nie zmieniać miejsca pracy tak długo, aż dochodzi do kryzysu, w którym wszyscy dowiadują się o ich „przewrażliwieniu”.
Bhavini Shrivastava, która przeprowadziła badania31 nad osobami wysoko wrażliwymi w firmie informatycznej w Indiach, stwierdziła, że czują się one bardziej zestresowane przez swoje środowisko pracy, natomiast postrzegane są przez przełożonych jako bardziej produktywne. Jeśli założymy, że te wrażliwe osoby, których praca i wydajność cierpiały w wyniku stresu, już się zwolniły lub zostały zwolnione, to pozostałe (starsze i z większym doświadczeniem) najwyraźniej się przystosowały, być może dzięki szczególnemu traktowaniu przez przełożonych oraz dzięki temu, że ich głębia przetwarzania oraz wyczulenie na szczegóły mogą wnosić istotny wkład w działanie firmy. Można zatem wyróżnić co najmniej dwa typy WWO – osoby, które ogólnie sobie radzą, i te do tego niezdolne, co w obu przypadkach wynika z innych cech ich osobowości. Albo co najmniej dwa typy sytuacji: stresujące w niewielkim stopniu, w których WWO się odnajdują i sprawiają wrażenie silnych przez znajdowanie sposobów adaptacji niedostępnych innym; albo ekstremalnie stresujące, w których nie są w stanie się przystosować i sprawiają wrażenie słabych.
Badania nad wrażliwością stanowiły dla mnie niezwykłą przygodę. Zaczęło się od prostego zaciekawienia uwagą rzuconą przez kogoś na mój temat. Przeprowadziłam wywiady z osobami podejrzewającymi, że mogą być wysoko wrażliwe, aby przekonać się, na czym to polega, ale nie mając jeszcze żadnych planów badawczych z tym związanych, a już z pewnością nie myśląc o pisaniu książki popularyzującej wiedzę na ten temat. Jednak po pewnym czasie uświadomiłam sobie, że – jak to lubię określać – gdy szłam tą drogą, za moim plecami zaczął się formować długi pochód ludzi, którzy byli wysoko wrażliwi, ale nigdy nie słyszeli tego terminu.
Często spotykam się z pytaniem: „Jak zdołała pani odkryć nową cechę?”. Odpowiedź jest taka, że wrażliwość nie jest nowa, ale trudno ją uchwycić przez obserwację zachowań ludzi, jak zwykle postępuje się w psychologii. Dlatego psycholodzy i pozostali ludzie uciekali się do stosowania do tej cechy określeń pokrewnych, ale nieprecyzyjnych, takich jak nieśmiałość czy introwersja. Bardzo utrudniamy innym zaobserwowanie naszej cechy, ponieważ tak silnie reagujemy na środowisko, że w otoczeniu ludzi stajemy się jakby kameleonami, za wszelką cenę starając się wpasować. Szczęśliwie złożyło się tak, że będąc jednocześnie zaintrygowanym naukowcem i człowiekiem wysoko wrażliwym, mogłam poznać to doświadczenie od wewnątrz. Niemniej, jak pisałam w przedmowie do pierwszego wydania, zwróciłam uwagę na swoją wrażliwość dopiero po tym, jak ktoś inny ją skomentował, gdy „nadmiernie” zareagowałam na zabieg medyczny.
Gdy się ujawniamy, najbardziej rzucają się w oczy nasze „nadmierne” reakcje w porównaniu z innymi ludźmi („O” – nadmierna stymulacja i „E” – mocniejsze reakcje emocjonalne). Ale przecież stanowimy mniejszość, więc naturalnie nasze reakcje są powyżej przeciętnej i nie takie jak u większości ludzi. Właśnie przez te bardziej zauważalne „O” i „E” nam samym oraz innym ludziom zdaje się, że mamy jakiś defekt. Co więcej, wysoko wrażliwe osoby z trudną przeszłością słabiej kontrolują swoje reakcje, a zatem cechę tę zaczęto kojarzyć z problemami. Te nieliczne widoczne w naszych zachowaniach oznaki „D” i „S” (głębi przetwarzania i świadomości niuansów) łatwo przeoczyć, a także przeinaczyć ich znaczenie. Na przykład, jeśli widzi się nas, jak stopniowo wchodzimy w jakąś sytuację czy z wolna podejmujemy decyzję, znów sprawia to wrażenie niepokojącej odmienności, potencjalnego problemu, a zatem defektu. Łatwo przeoczyć to, jak dobre bywają te decyzje, kiedy wreszcie zostają podjęte. Ponadto taki rodzaj powolności może być powodowany przez wiele innych czynników niż wysoka wrażliwość, na przykład przez lęk czy nawet niski poziom inteligencji. Tym, co najwyraźniej odróżnia wysoko wrażliwą mniejszość od reszty ludzi, jest to, co się dzieje we wnętrzu, co niewidoczne. Dzięki Bogu za dostępne nowe metody badań mózgu, które uwidaczniają te różnice, i za was wszystkich, którzy wystąpiliście z szeregu i powiedzieliście: „Tak, ja też tak mam”.
Więc świętujmy! Może nawet zorganizujmy pochód.
Wrażliwość to w języku angielskim sensivity, od słowa senses – zmysły (przyp. red. pol.). [wróć]
Przedmowa
„Beksa!”
„Ale cykor!”
„Nie psuj nam zabawy!”
Brzmi znajomo?
A to, wypowiadane w dobrej wierze, ostrzeżenie: „Jesteś po prostu przewrażliwiony”?
Jeśli byłeś podobny do mnie, często słyszałeś takie słowa i czułeś przez nie, że w jakiś fundamentalny sposób różnisz się od innych. Byłam przekonana, że mam jakiś nieusuwalny defekt, który powinnam ukrywać i który skazuje mnie na życie gorszej kategorii. Byłam przekonana, że coś jest ze mną „nie tak”.
Tymczasem w rzeczywistości i z tobą, i ze mną wszystko jest „tak”. Jeśli odpowiedziałeś twierdząco na 12 lub więcej pytań testu otwierającego zasadniczy tekst książki (str. 52) lub jeśli szczegółowy opis w rozdziale pierwszym dobrze do ciebie pasuje (to jest najlepszy sprawdzian), należysz do szczególnego typu ludzi – jesteś osobą wysoko wrażliwą, dalej określaną w skrócie jako WWO. A ta książka jest napisana specjalnie dla ciebie.
Posiadanie wrażliwego układu nerwowego to cecha normalna i zasadniczo neutralna. Przypuszczalnie go odziedziczyłeś. Występuje on u około 15–20 procent populacji. Powoduje, że dostrzegasz niuanse w swoim otoczeniu, co w wielu sytuacjach daje ci istotną przewagę. Oznacza także, że łatwiej ulegasz przeciążeniu, gdy zbyt długo przebywasz w intensywnie stymulującym środowisku, w którym bombardują cię obrazy i dźwięki, doprowadzając twój układ nerwowy do wyczerpania. Jak z tego widać, wrażliwość ma zarówno zalety, jak i wady.
W naszej kulturze bycie wyposażonym w tę cechę nie jest jednak uważane za idealne i zapewne okoliczność ta w znacznym stopniu cię ukształtowała. Rodzice i nauczyciele, kierując się najlepszymi intencjami, przypuszczalnie próbowali pomóc ci „poradzić sobie” z tą cechą, jakby stanowiła jakąś wadę. Rówieśnicy zapewne nie zawsze odnosili się do niej z taką delikatnością. A w dojrzałym życiu przypuszczalnie było ci trudniej znaleźć odpowiedni zawód czy partnera oraz zbudować poczucie własnej wartości i pewność siebie.
Książka ta dostarcza podstawowych informacji na temat tej cechy; wiadomości, których nie znajdziesz nigdzie indziej. Jest owocem pięciu lat badań, pogłębionych wywiadów, doświadczenia klinicznego, kursów i indywidualnych konsultacji z setkami wysoko wrażliwych osób, a także starannego czytania między wierszami tego, co psychologia już odkryła na temat tej cechy, choć jeszcze nie zdawała sobie z tego sprawy. W pierwszych trzech rozdziałach zapoznasz się z podstawowymi informacjami na temat wysokiej wrażliwości oraz dowiesz się, jak sobie radzić z przestymulowaniem i nadpobudzeniem układu nerwowego.
Dalej w książce omawiany jest wpływ wrażliwości na bieg życia, rozwój kariery, związki i życie wewnętrzne. Skupia się na korzyściach, z których być może dotąd nie zdawałeś sobie sprawy, oraz przedstawia porady dotyczące typowych dla WWO problemów, takich jak nieśmiałość i trudności w znalezieniu odpowiedniego rodzaju pracy.
To będzie daleka podróż. Większość wysoko wrażliwych ludzi, którym pomogły informacje zawarte w tej książce, mówiła mi, że radykalnie zmieniły one ich życie – mówili mi też, że koniecznie powinnam ci o tym powiedzieć.
Po pierwsze, jeśli sięgasz po tę książkę, bo jesteś rodzicem, małżonkiem lub przyjacielem osoby wysoko wrażliwej, wiedz, że szczególnie zachęcam cię do tej lektury. Relacja łącząca cię z tą osobą ulegnie znacznej poprawie.
Po drugie, telefoniczny sondaż przeprowadzony wśród trzystu losowo wybranych respondentów należących do różnych grup wiekowych pokazał, że choć 20 procent wykazywało skrajnie wysoki lub wysoki poziom wrażliwości, u kolejnych 22 procent dało się stwierdzić umiarkowany poziom wrażliwości. Ci z was, którzy należą do tej drugiej grupy, także odniosą istotne korzyści z przeczytania tej książki.
Warto przy okazji zaznaczyć, że 42 procent respondentów podało, że w ogóle nie są wrażliwi – co pozwala pojąć, dlaczego wysoko wrażliwe osoby czują się tak bardzo niedopasowane do znacznej części świata. I, oczywiście, to właśnie ta część populacji zawsze pogłaśnia radioodbiorniki i naciska klaksony.
Ponadto można bezpiecznie założyć, że każdy robi się niekiedy wysoko wrażliwy – na przykład po miesiącu spędzonym samotnie w górskim szałasie. I wszyscy stają się coraz bardziej wrażliwi z wiekiem. Właściwie u większości ludzi, bez względu na to, czy to potwierdzają, w określonych sytuacjach dochodzi do głosu jakiś aspekt wysokiej wrażliwości.
Czasem ludzie będący nie-WWO czują się wykluczeni i urażeni myślą, że się od nich różnimy i sprawiamy niekiedy wrażenie, jakbyśmy uważali się za lepszych. „A więc myślisz, że nie jestem wrażliwy?” – pytają. Problem polega na tym, że słowo „wrażliwy” znaczy także „wyrozumiały” i „świadomy”. Zarówno WWO, jak i nie-WWO mogą wykazywać te przymioty, które u nas ujawniają się szczególnie wtedy, gdy mamy dobre samopoczucie i jesteśmy wyczuleni na subtelności. W stanie wyciszenia WWO mogą mieć zdolność odbierania nawet najdrobniejszych niuansów. Kiedy jednak jesteśmy nadpobudzeni, co zdarza się nam często, jesteśmy jak najdalsi od wykazywania się wyrozumiałością czy czułością. Jesteśmy wtedy przeciążeni, wykończeni i marzymy tylko o tym, żeby pobyć trochę w samotności. Tymczasem twoi przyjaciele niebędący WWO mogą w takich chaotycznych sytuacjach odznaczać się większym zrozumieniem dla innych.
Długo rozważałam, jak nazwać tę cechę. Wiedziałam, że nie chcę powtórzyć błędu polegającego na myleniu jej z introwersją, nieśmiałością, zahamowaniem czy całą masą innych mylnych określeń, jakie stosują do nas psycholodzy. Żadne z nich nie oddaje neutralnego aspektu tej cechy, nie mówiąc już o pozytywnym. „Wrażliwość” wyraża neutralny fakt większego wyczulenia na bodźce. Sądziłam więc, że nadeszła pora, by wynagrodzić nam zaznane uprzedzenia przez wybór słowa, które może być interpretowane na naszą korzyść.
Jednak niektórym ludziom bycie „wysoko wrażliwym” absolutnie nie kojarzy się pozytywnie. Siedząc teraz i pisząc tę książkę w domowym zaciszu, gdy nie mówi się jeszcze na temat tej cechy, pozwolę sobie przewidzieć, że stanie się ona powodem mnóstwa uszczypliwych żartów i uwag na temat WWO. Wokół pojęcia wrażliwości zebrała się potężna zbiorowa energia – prawie tak wielka, jak ta otaczająca kwestie płci, z którymi zresztą wrażliwość bywa często mylona. (Tyle samo dziewczynek i chłopców rodzi się wysoko wrażliwymi, ale uważa się, że mężczyźni nie powinni posiadać tej cechy, natomiast kobiety powinny. Obie płcie płacą wysoką cenę za to zamieszanie). Bądź zatem gotów na erupcję tej energii. Chroń zarówno swoją wrażliwość, jak i rodzące się jej rozumienie, powstrzymując się od opowiadania o niej, gdy rozsądek podpowie ci, że tak będzie lepiej.
Ale przede wszystkim ciesz się świadomością, że jest mnóstwo ludzi o podobnej umysłowości. Dotychczas się nie kontaktowaliśmy, ale teraz już to zrobiliśmy, z korzyścią dla nas samych i dla społeczeństwa. W rozdziałach 1, 6 i 10 napiszę więcej na temat istotnych funkcji społecznych odgrywanych przez osoby wysoko wrażliwe.
Stwierdziłam, że osobom wysoko wrażliwym służy czwórtorowe podejście, które zostanie omówione w tej książce.
Samowiedza.
Musisz zrozumieć, co to znaczy być wysoko wrażliwym. Dogłębnie. I jak to się ma do innych twoich cech oraz jak wpłynęła na ciebie negatywna postawa społeczeństwa. Ponadto musisz dobrze poznać swoje czułe ciało. Koniec z ignorowaniem go z powodu tego, że sprawia wrażenie zbyt mało chętnego do współpracy z tobą czy słabego.
Reinterpretacja (
reframing
).
Musisz aktywnie zreinterpretować dużą część swojej przeszłości w świetle wiedzy, że przyszedłeś na świat jako osoba wysoko wrażliwa. Wiele z twoich „porażek” było nieuniknionych, ponieważ ani ty, ani twoi rodzice, nauczyciele, koledzy czy współpracownicy nie rozumieli, jak funkcjonujesz. Reinterpretacja twoich doświadczeń może prowadzić do zbudowania wyższego poczucia własnej wartości, a jest ono dla WWO wyjątkowo ważne, gdyż zapobiega nadpobudzeniu w nowych (a przez to silnie stymulujących) sytuacjach. Reinterpretacja nie zachodzi jednak automatycznie. Dlatego na końcu każdego rozdziału zamieszczam ćwiczenia, w których często się ona przewija.
Zdrowienie.
Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, teraz właśnie musisz uruchomić proces gojenia głębszych ran. Byłeś bardzo wrażliwy w dzieciństwie; problemy rodzinne i szkolne, choroby itp. wywierały na ciebie większy wpływ niż na innych. Ponadto różniłeś się od rówieśników i prawie na pewno cierpiałeś z tego powodu. Spodziewając się silnych emocji, które zapewne pojawią się przy takiej wewnętrznej pracy koniecznej dla zaleczenia ran z przeszłości, osoby wysoko wrażliwe mogą mieć większą skłonność do tego, by się powstrzymywać przed jej wykonaniem. Ostrożność i rozwaga są uzasadnione, ale nie przysłużysz się sobie, zostawiając to zadanie na później.
Pomoc
w
swobodnym udzielaniu się
w
świecie oraz nauczeniu się, kiedy należy się wycofywać.
Możesz, powinieneś i musisz angażować się w sprawy świata. Świat naprawdę cię potrzebuje. Ale musisz się też nauczyć, jak nie popadać w przesadę z działaniem lub powstrzymywaniem się przed nim. Książka ta, wolna od sprzecznych przekazów wysyłanych przez mniej wrażliwą kulturę, pokaże ci, jak uchwycić tę równowagę.
Ponadto powiem o wpływie, jaki wysoka wrażliwość wywiera na twoje bliskie związki. Omówię także psychoterapię dla WWO – które osoby powinny się jej poddać, dlaczego, jakiego typu, u kogo, a zwłaszcza jaka jest specyfika takiej terapii. Następnie przedstawię zagadnienia dotyczące opieki medycznej dla WWO, w tym sporo na temat takich leków jak Prozac, często przyjmowanych przez WWO. Na koniec książki zostawię delektowanie się bogactwem naszego życia wewnętrznego.
Zajmuję się naukowymi badaniami psychologicznymi, wykładam na uniwersytecie, jestem psychoterapeutką i autorką powieści. Co najważniejsze jednak, jestem osobą wysoko wrażliwą, tak jak ty. Nie piszę tej książki ex cathedra, z zamiarem dopomożenia ci, moje ty biedactwo, w uporaniu się z twoim „syndromem”. Znam naszą cechę z własnego doświadczenia, wiem, jakie są jej zalety i jakie stawia wyzwania.
W dzieciństwie uciekałam w domu od chaosu życia rodzinnego. W szkole unikałam sportu, zabaw grupowych i w ogóle kontaktów z rówieśnikami. Jakąż mieszankę ulgi i upokorzenia odczułam, gdy okazało się, że moja strategia przynosi efekty i zaczęto mnie zupełnie ignorować.
W gimnazjum dostałam się pod ochronne skrzydła ekstrawertyczki. Przyjaźń ta przetrwała również w latach licealnych; zresztą i tak większość czasu przeznaczałam na naukę. Na studiach moje życie stało się znacznie trudniejsze. Po wielu falstartach, między innymi przedwczesnym małżeństwie, które przetrwało cztery lata, ostatecznie skończyłam studia pierwszego stopnia na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley, gdzie należałam do bractwa Phi Beta Kappa. Wiele godzin przepłakałam jednak w rozmaitych łazienkach, obawiając się, że wariuję. (Z przeprowadzonych przeze mnie badań wynika, że takie ucieczki, nierzadko służące temu, żeby się wypłakać, są typowe dla WWO).
Na studiach magisterskich dostałam gabinet, w którym chowałam się i płakałam, gdy trzeba było odzyskać równowagę. Ze względu na te reakcje zakończyłam studia na tym poziomie, mimo że gorąco zachęcano mnie do kontynuowania nauki i przygotowania pracy doktorskiej. Musiało minąć dwadzieścia pięć lat, nim zgromadziłam informacje na temat mojej cechy, pozwalające mi zrozumieć swoje reakcje i zrobić ten doktorat.
Gdy miałam dwadzieścia trzy lata, poznałam mojego obecnego męża i zaszyłam się w domu, by pisać i wychowywać naszego syna. Byłam jednocześnie zachwycona i zawstydzona tym, że nie udzielam się „w świecie”. Zdawałam sobie niejasno sprawę, że tracę możliwości dalszego kształcenia, zdobywania większego uznania dla swoich talentów oraz kontakty z różnymi ludźmi. Ale na podstawie gorzkiej przeszłości sądziłam, że nie mam innego wyboru.
Nie da się jednak uniknąć wszelkich poruszających wydarzeń. Musiałam się poddać zabiegowi medycznemu, po którym miałam nadzieję wrócić do formy w ciągu paru tygodni. Niestety, mój organizm przypominał mi o nim miesiącami fizycznych i emocjonalnych perturbacji. Zostałam ponownie zmuszona do skonfrontowania się z moją „fatalną wadą”, która tak mnie wyróżniała. Postanowiłam więc spróbować psychoterapii. I miałam szczęście. Po kilku spotkaniach moja terapeutka powiedziała: „Ależ oczywiście, że to cię wyprowadziło z równowagi; jesteś szalenie wrażliwą osobą”.
Co to jest – pomyślałam sobie – jakaś nowa wymówka? Powiedziała, że specjalnie się nad tym nie zastanawiała, ale doświadczenie jej mówi, że ludzie znacznie różnią się tolerancją na bodźce, a także otwartością na głębsze znaczenie swoich przeżyć – tych dobrych i tych złych. Według niej taka wrażliwość nie była przejawem uszczerbku psychicznego czy zaburzenia. Taką przynajmniej miała nadzieję, bo sama też była wysoce wrażliwa. Przypominam sobie jej szelmowski uśmiech, gdy dodała: „…podobnie zresztą jak większość ludzi, których, moim zdaniem, naprawdę warto poznać”.
Terapię kontynuowałam przez wiele lat, ani chwili za długo, pracując nad różnymi zagadnieniami sięgającymi dzieciństwa. Centralnym motywem pracy stał się wpływ wysokiej wrażliwości. Pojawiło się moje poczucie jakiegoś defektu. Dostrzegłam gotowość innych do otaczania mnie opieką w zamian za korzystanie z owoców mojej wyobraźni, empatii, kreatywności czy przenikliwości, których ja sama nie potrafiłam cenić. Wypłynęło też wynikające stąd moje odsunięcie się od świata. Ale gdy to wszystko zrozumiałam, poczułam, że jestem zdolna powrócić do świata. Teraz czerpię wielką przyjemność z uczestnictwa w jego życiu, cieszę się rolą specjalisty i możliwością dzielenia się z ludźmi wyjątkowymi darami mojej wrażliwości.
Ponieważ uświadomienie sobie mojej cechy odmieniło mi życie, postanowiłam więcej o niej poczytać, ale prawie nic na ten temat nie można było znaleźć. Pomyślałam, że zbliżonym zagadnieniem będzie introwersja. Bardzo mądrze pisał o niej psychiatra Carl Jung, określając ją jako tendencję do zwracania się do swego wnętrza. Teksty Junga, który sam był wysoko wrażliwy, bardzo dużo mi dały, natomiast bardziej naukowe opracowania koncentrowały się wokół tego, że introwertycy są nietowarzyscy, co skłoniło mnie do refleksji, że utożsamianie wrażliwości z introwersją może być błędne.
Mając za punkt wyjścia tak niewielki zasób informacji, postanowiłam dać ogłoszenie w gazetce wydawanej na uniwersytecie, w którym wówczas pracowałam. Chciałam przeprowadzić wywiady z osobami, które oceniają się jako bardzo wrażliwe na bodźce, introwertyczne lub wykazujące silne reakcje emocjonalne. W krótkim czasie zgłosiło się do mnie więcej chętnych, niż potrzebowałam.
Następnie w lokalnej gazecie pojawił się artykuł na temat badań. Mimo że nie podano tam moich danych do kontaktu, ponad sto osób zadzwoniło do mnie lub napisało z podziękowaniami, z prośbą o pomoc lub po prostu po to tylko, by powiedzieć: „ja też”. Po dwóch latach wciąż się do mnie zgłaszali (wysoko wrażliwi czasem dość długo się zastanawiają przed zrobieniem pierwszego kroku!).
Na podstawie przeprowadzonych wywiadów (czterdziestu, z których każdy trwał dwie–trzy godziny) opracowałam kwestionariusz, który wypełniły tysiące ludzi w całej Ameryce Północnej. Zorganizowałam także sondaż telefoniczny skierowany do losowo wybranych trzystu respondentów. Dla ciebie jako czytelnika ważne jest tu to, że wszystko, o czym piszę w tej książce, ma solidne podstawy w badaniach – moich własnych i innych naukowców, oraz że opieram się na doświadczeniu z licznych obserwacji osób wysoko wrażliwych, dokonanych podczas moich zajęć ze studentami, rozmów, indywidualnych konsultacji i psychoterapii. Miałam liczone w tysiącach okazje do tego, by zgłębiać osobiste historie WWO. Ale i tak wtrącam „przypuszczalnie” i „być może” częściej niż to typowe dla książek przeznaczonych dla szerokiego kręgu odbiorców, wydaje mi się jednak, że wysoce wrażliwi to docenią.
Decyzja o przeprowadzeniu tych badań, pisaniu na ten temat i prowadzeniu zajęć sprawiła, że stałam się swego rodzaju pionierem. Ale i to jest konsekwencją bycia WWO. Często to my jako pierwsi dostrzegamy, co trzeba zrobić. A gdy wzrośnie nasze zaufanie do własnych zalet, być może coraz więcej z nas się zdecyduje przemówić – na nasz wrażliwy sposób.
Powtarzam, że zwracam się do czytelnika jako do osoby wysoko wrażliwej, ale książka jest w równym stopniu przeznaczona dla ludzi, którzy pragną zrozumieć taką osobę, będąc w roli jej przyjaciela, krewnego, doradcy, pracodawcy, nauczyciela czy pracownika służby zdrowia.
Książka ta zachęca cię do postrzegania siebie jako osoby mającej pewną cechę wspólną dla wielu ludzi. Innymi słowy, nalepia ci etykietę. Pożytek z tego jest taki, że możesz poczuć, iż jesteś normalny, oraz korzystać z doświadczeń i analizy innych ludzi. Niemniej wszelkie etykiety pomijają twoją wyjątkowość. Każda wysoko wrażliwa osoba jest inna od pozostałych, nawet jeśli łączy je wspólna cecha. Nie zapominaj o tym podczas lektury.
Czytając tę książkę, przypuszczalnie ujrzysz wszystkie aspekty swego życia w świetle bycia wysoko wrażliwym. Tego należy się spodziewać. Wręcz o to chodzi. Metoda „całkowitego zanurzenia” pomaga w nauce dowolnego nowego języka, w tym także nowego sposobu mówienia o sobie. Jeśli inni poczują się tym trochę zaniepokojeni, zniechęceni czy zirytowani, poproś ich o trochę cierpliwości. Nadejdzie moment, kiedy ta idea w tobie okrzepnie i będziesz mniej o tym mówić.
W książce przedstawiam ćwiczenia, które okazały się przydatne dla osób wysoko wrażliwych. Nie twierdzę jednak, że
musisz
je wykonać, by odnieść korzyść z lektury. Zaufaj swojej intuicji i rób to, co uznasz za właściwe.
Każde z tych ćwiczeń może wywieść na powierzchnię silne uczucia. Jeśli to się zdarzy, gorąco zachęcam cię do skorzystania z profesjonalnej pomocy. Jeżeli jesteś już w trakcie terapii, książka powinna dobrze się wpisać w twoją pracę z psychoterapeutą. Koncepcje tu przedstawione mogą się nawet przyczynić do skrócenia czasu potrzebnej ci terapii, gdyż pomogą ci wyobrazić sobie nowe idealne „ja” – nie to, które narzuca nam jako ideał kultura, ale twoje własne, „ja” kogoś, kim możesz być albo wręcz już jesteś. Ale pamiętaj, że książka ta nie zastąpi dobrego terapeuty w momencie, gdy emocje stają się zbyt silne lub zaczynasz się w nich gubić.
Jestem podekscytowana, wyobrażając sobie, jak odwracasz stronę i wkraczasz w ten nowy świat – mój, twój, nasz. Po latach myślenia, że być może jesteś jedynym, miło mieć towarzystwo, prawda?
CZY JESTEŚ WYSOKO WRAŻLIWY?
Test
Odpowiadaj tak, jak czujesz. Zakreśl „tak”, jeśli stwierdzenie choćby w części się do ciebie odnosi. Zakreśl „nie”, jeśli nie odnosi się do ciebie wcale lub nie bardzo.
Wydaje mi się, że docierają do mnie różne subtelne szczegóły otoczenia.
T
N
Podlegam wpływowi nastrojów innych ludzi.
T
N
Mam skłonność do dużej wrażliwości na ból.
T
N
W dni, kiedy dużo się dzieje, miewam potrzebę znalezienia chwili dla siebie, chowając się do łóżka, zaciemnionego pokoju czy gdziekolwiek indziej, gdzie mogę zaznać trochę spokoju i uciec od bodźców.
T
N
Jestem bardzo czuły na działanie kofeiny.
T
N
Łatwo przytłaczają mnie takie bodźce jak ostre światło, silne zapachy, szorstkie tkaniny czy syreny przejeżdżających karetek.
T
N
Mam bogate, skomplikowane życie wewnętrzne.
T
N
Głośne dźwięki sprawiają mi dyskomfort.
T
N
Do głębi porusza mnie sztuka i muzyka.
T
N
Jestem sumienny.
T
N
Łatwo mnie przestraszyć.
T
N
Czuję się roztrzęsiony, gdy mam dużo do zrobienia w krótkim czasie.
T
N
Gdy ludzie nie czują się komfortowo w miejscu, w którym przebywają, zwykle wiem, jak temu zaradzić (przez zmianę oświetlenia, przestawienie foteli itp.).
T
N
Irytuje mnie, gdy ludzie wymagają ode mnie zrobienia zbyt wielu rzeczy jednocześnie.
T
N
Bardzo dbam o to, by unikać pomyłek czy zapominania o czymś.
T
N
Celowo unikam filmów i programów telewizyjnych pokazujących sceny przemocy.
T
N
Odczuwam nieprzyjemne pobudzenie, kiedy wokół mnie dużo się dzieje.
T
N
Głód wywołuje u mnie silną reakcję, tak że tracę koncentrację czy pogarsza się mój nastrój.
T
N
Zmiany w moim życiu wytrącają mnie z równowagi.
T
N
Zauważam i cenię sobie delikatne czy wysublimowane zapachy, smaki, dźwięki, dzieła sztuki.
T
N
Ważnym priorytetem jest dla mnie takie ułożenie sobie życia, by unikać sytuacji denerwujących i rozstrajających.
T
N
Kiedy podczas wykonywania zadania muszę z kimś rywalizować lub jestem obserwowany, bardzo się denerwuję i radzę sobie o wiele gorzej niż normalnie.
T
N
Mam wrażenie, że w dzieciństwie rodzice lub nauczyciele postrzegali mnie jako wrażliwego czy nieśmiałego.
T
N
Wynik testu
Jeśli odpowiedziałeś twierdząco dwanaście lub więcej razy, prawdopodobnie jesteś osobą wysoko wrażliwą.
Ale szczerze mówiąc, żaden test psychologiczny nie jest dość wiarygodny, by na jego wynikach opierać swoje życie. Nawet jeśli tylko jedno czy dwa z powyższych twierdzeń są w twoim przypadku prawdziwe, ale za to w bardzo dużym stopniu, także masz prawo określać siebie jako wysoko wrażliwego.
Czytaj dalej, a jeśli odnajdziesz siebie w pogłębionych opisach zamieszczonych w rozdziale 1, możesz uznać się za osobę wysoko wrażliwą. Kolejne rozdział pozwolą ci lepiej zrozumieć siebie oraz nauczyć się w pełni rozkwitać w dzisiejszym, niezbyt wrażliwym świecie.
Rozdział 1
Co wiadomo o wysokiej wrażliwości
(Niesłuszne) poczucie wady
W tym rozdziale przedstawię podstawowe fakty na temat twojej szczególnej cechy i tego, w jaki sposób odróżnia cię ona od innych ludzi. Odkryjesz także pozostałe aspekty swojej odziedziczonej osobowości oraz otworzą ci się oczy na twój obraz w kulturze. Ale najpierw powinieneś poznać Kristen.
Z 23-letnią Kristen przeprowadziłam wywiad w ramach moich badań nad osobami wysoko wrażliwymi. Była inteligentną, bystrą studentką. Ale już po paru minutach naszej rozmowy jej głos zaczął drżeć.
– Przepraszam – wyszeptała – ale ja tak naprawdę się zgłosiłam na to spotkanie, bo jest pani psychologiem, a ja chciałam porozmawiać z kimś, kto mógłby mi powiedzieć, czy… – urwała – czy nie zwariowałam.
Przyjrzałam się jej ze współczuciem. Widać było jej desperację, ale jak dotąd nic z tego, co powiedziała, nie zdradzało według mnie choroby psychicznej. Trzeba jednak dodać, że już wtedy inaczej słuchałam ludzi takich jak Kristen.
Zaczęła mówić dalej, jak gdyby bała się zostawić mi czas na odpowiedź.
– Czuję się zupełnie inna niż wszyscy. Zawsze tak było. Nie chodzi mi o… To znaczy miałam wspaniałą rodzinę. Moje dzieciństwo było prawie sielankowe, dopóki nie poszłam do szkoły. Choć mama mówi, że zawsze byłam marudna.
Nabrała powietrza. Zachęciłam ją gestem, a ona ciągnęła: – W przedszkolu bałam się wszystkiego. Nawet zajęć muzycznych. Kiedy rozdawali garnki i pokrywki do bębnienia, zatykałam sobie uszy rękami i płakałam. – Odwróciła wzrok. W jej oczach wezbrały łzy. – W podstawówce byłam ulubienicą nauczycieli, ale często mówili też, że jestem „nieobecna”.
Jej „nieobecność” była powodem wielu stresujących badań lekarskich i psychologicznych. Zaczęto od diagnozowania upośledzenia umysłowego. W rezultacie zalecono, by realizowała program dla dzieci szczególnie uzdolnionych, co wcale mnie nie zaskoczyło.
Niemniej sygnał brzmiał: „Z tym dzieckiem jest coś nie tak”. Badano jej słuch – normalny. W czwartej klasie zrobiono jej badanie obrazowe mózgu, podejrzewając, że epizody zamyślenia wynikają u niej z małych napadów padaczkowych (petit mal). Mózg był jednak zdrowy.
Ostateczna diagnoza? „Problemy z odsiewaniem bodźców”. W rezultacie dziecko nabrało przekonania, że ma jakiś defekt.
Diagnoza była w zasadzie trafna. Osoby wysoko wrażliwe rzeczywiście odbierają wiele bodźców – wszelkie niuanse, które umykają innym. Natomiast to, co pozostałym wydaje się zupełnie normalne, np. duże natężenie dźwięków czy obecność wielu ludzi, dostarcza WWO ogromnej masy bodźców i staje się obciążeniem.
Większość ludzi potrafi ignorować syrenę ambulansu, jaskrawe światła, nietypowe zapachy, bałagan i rozgardiasz. Wysoko wrażliwym one bardzo przeszkadzają.
Większość ludzi może odczuwać zmęczenie pod koniec dnia spędzonego w galerii handlowej czy w muzeum, ale z przyjemnością przyjmie zaproszenie na wieczorną imprezę. Wysoko wrażliwi potrzebują po takim dniu trochę samotności. Czują się roztelepani, nadpobudzeni.
Większość ludzi, wchodząc do pomieszczenia, zauważa meble, innych zebranych i… mniej więcej tyle. Wysoko wrażliwi z miejsca automatycznie rejestrują panującą tam atmosferę, oznaki wzajemnej życzliwości i niechęci, zaduch lub świeżość powietrza, charakter osoby, która układała kwiaty.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki