Zbuntowana księżniczka (Heidi Rice) - Heidi Rice - ebook

Zbuntowana księżniczka (Heidi Rice) ebook

Rice Heidi

4,6
10,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Z królewskich bliźniaczek to Juno jest tą niezdyscyplinowaną i lekkomyślną. Na szczęście obowiązki wobec kraju spadają na jej starszą o dwie minuty siostrę, Jade. Gdy Juno po kilku latach beztroskiego życia w Nowym Jorku przyjeżdża do domu, dowiaduje się, że siostra planuje poślubić króla Leonarda, którego nie kocha. Juno nie chce, by siostra była całe życie nieszczęśliwa. Powinna zakosztować wolności, zanim podejmie tę racjonalną, korzystną dla kraju decyzję. Namawia ją, by na jakiś czas zamieniły się rolami. W międzyczasie Juno stawia sobie za cel zniechęcić Leonarda do małżeństwa. Nieoczekiwanie jednak między nią a Leonardem zaczyna iskrzyć…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 144

Oceny
4,6 (7 ocen)
4
3
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Heidi Rice

Zbuntowana księżniczka

Tłumaczenie: Dorota Jaworska

HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2022

Tytuł oryginału: The Royal Pregnancy Test

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2020

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2020 by Heidi Rice

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2022

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN 978-83-276-8609-1

Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink

PROLOG

Księżniczka Juno Alice Monroyale zaparkowała śnieżny skuter i ściągnęła gogle, by podziwiać oszałamiający alpejski widok: nieskazitelną biel obramowującą ozdobne wieżyczki czternastowiecznego zamku wzniesionego na skale po drugiej stronie wąwozu. Budowla wspaniale prezentowała się na tle zachodzącego słońca, powoli ustępującego długiej grudniowej nocy.

Dom.

Serce Juno na chwilę zamarło. Czy naprawdę minęło aż osiem i pół roku od ostatniej wizyty w ojczyźnie i spotkania z Jade, siostrą bliźniaczką, królową Monrovy? Dlaczego nie wróciła wcześniej? To pytanie, niczym codzienny wyrzut sumienia, dręczyło ją, podobnie jak wspomnienie katastrofalnych wydarzeń sprzed lat, gdy była pewną siebie szesnastolatką.

„– Pocałuj mnie, Leo, wiem, że chcesz.

– Dlaczego miałbym tego chcieć? Jesteś rozpuszczonym bachorem. Zostaw mnie w spokoju, jeśli nie chcesz, bym poważnie porozmawiał z twoim ojcem. Zasługujesz na parę klapsów”.

Nagłe ciepło rozgrzało przemarzniętą Juno. Znów usłyszała tłumioną śmiechem pogardę w głosie króla Leonarda DeLessi Severa, znów dostrzegła znużoną wyższość w jego niebieskich oczach, poczuła emocje, które zawładnęły nią, gdy więził jej nadgarstki w mocnych dłoniach.

Wspomnienie tamtej letniej nocy, gdy dosłownie rzuciła się na króla Severa podczas Balu Monrovy i została brutalnie odtrącona, wciąż miało swoją moc. W myślach odtwarzała inne żałosne wydarzenia, w których uczestniczyła, łącznie z ostatnim, w nowej pracy. Wyjechała, by opadł kurz po facebookowych bataliach słownych, które sprowokowała.

Niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają.

Opuściła gogle i uruchomiła silnik skutera.

Zapomnij o tym.

Nie zamierzała myśleć o nieszczęsnym balu w Monrovie ani o świeżej aferze w Nowym Jorku, w Byrne IT. Na szczęście szef i właściciel, Alvaro Byrne, jeszcze o niczym nie wiedział.

Juno ruszyła przez wąwóz w kierunku dyskretnego wejścia do pałacu, które odkryła wraz z siostrą zaraz po rozwodzie rodziców. Ale kiedy znalazła ścieżkę wyrytą w urwisku, znów powróciły wspomnienia.

Juno i Jade zostały rozdzielone jako ośmiolatki. Od tamtej pory widywały się w rodzinnym domu przez dwa miesiące w roku. Juno została zmuszona do zamieszkania z matką, Alice, w Nowym Jorku, natomiast Jade – dwie minuty starsza i tym samym pierwsza w kolejce do tronu – pozostała z ojcem, królem Andreasem, by przygotowywać się do roli władczyni.

Z upływem lat życie Juno w Nowym Jorku stało się na tyle burzliwe, że wracając do Monrovy, nie umiała już żyć z surowymi zasadami ojca, choć w efekcie to Jade, prowokowana do psot, miała z tego powodu kłopoty. Po tym, jak rzuciła się na króla Leonarda, ojciec nie wytrzymał. Juno zadrżała, manewrując skuterem wzdłuż wąskiej ścieżki, na wspomnienie jego słów i zimnej dezaprobaty w oczach.

„Jeśli nie możesz zachowywać się w sposób godny, to wracaj do Nowego Jorku. Jesteś bezczelna i nieposłuszna, masz zły wpływ na siostrę, zhańbiłaś Koronę, rzucając się na Leonarda. Jesteś takim samym ciężarem jak twoja matka”.

Oczywiście bez wahania odpowiedziała ojcu, gdzie może sobie wsadzić te słowa. Czuła się zraniona, upokorzona i rozpaczliwie starała się tego nie okazać. Dopiero mrożący krew w żyłach sposób, w jaki skinął głową, by nakazać usunięcie jej z pałacu, sprawił, że zaszlochała. Nie dał jej nawet szansy na pożegnanie siostry. Wykreślił ją z serca i kraju. Dlatego nie wróciła do Monrovy za jego życia. Czy w ogóle kiedykolwiek ją kochał? Otarła nieposłuszne łzy. I niepotrzebne, bo nic już nie miało znaczenia. Król Andreas był martwy od ponad roku, a ona wracała, by zrobić niespodziankę siostrze.

Jade była teraz władczynią Monrovy, Jade z jej pogodną naturą i otwartym sercem, Jade, która kochała ją na tyle mocno, by nie widzieć w niej samych wad.

Juno uśmiechnęła się na widok żelaznej bramki, której szukała. Bingo.

Wracała do domu na Boże Narodzenie i nic – ani wspomnienie brutalnego odrzucenia, ani własna imponująca zdolność psucia wszystkiego – nie mogło jej powstrzymać. Musiała tylko niepostrzeżenie dostać się do apartamentu siostry w zachodnim skrzydle pałacu, gdzie Jade powinna tradycyjnie relaksować się przed zaplanowanym na wieczór Balem Zimowym. W tym celu opracowała sprytny plan.

Dwadzieścia minut później Juno zbliżyła się do komnat siostry, zdumiona, że udawanie królowej faktycznie zadziałało.

Ozdobione girlandami z jodły i ostrokrzewu, pełne złota i czerwieni pomieszczenia, przez które szła, wyglądały magicznie, podobnie jak służba w świątecznych strojach. Chłonęła zapachy, te same, które uwielbiała jako ośmiolatka – świeżego soku sosnowego, wosku do polerowania mebli i cynamonu.

Dotarła do apartamentu, który kiedyś dzieliła z siostrą, i otworzyła drzwi. Gdy ujrzała siostrę siedzącą na antycznej sofie Chesterfield naprzeciwko kominka, zaczytaną w jednej z ukochanych powieści, jej serce wypełniło poczucie szczęścia. Twarz Jade, jak jej własną, otaczała burza intensywnie kasztanowych loków.

– Jade – powiedziała Juno głosem pełnym emocji.

– Juno? – szepnęła siostra, odwracając się. – Jesteś… Jesteś tutaj?

Nadzieja i tęsknota w głosie Jade były jak zastrzyk szczęścia. Radość bliźniaczki ją zaskoczyła.

– Tak, ale bądź cicho, jestem tu incognito.

Jade rzuciła książkę na podłogę, zerwała się z krzesła, podbiegła i objęła ją tak mocno, że Juno poczuła przyjemny ból. Łzy wzruszenia wypalały jej oczy, gdy przytuliła siostrę z równą mocą. Ich wspólny śmiech odbijał się echem od luksusowych mebli, a ogień w kominku zdawał się emitować jaśniejszy blask.

Wreszcie w domu.

– Jak dobrze, że jesteś. – Jade śmiała się, tuląc się do siostry na sofie. ​​Wydawała się szczuplejsza i jeszcze bardziej łagodna niż przed laty, jakby ta łagodność stanowiła jej tarczę.

– Cudownie znów tu być – powiedziała Juno.

– Jak długo możesz zostać? Proszę, powiedz, że przyjdziesz na Bal Zimowy dziś wieczorem. Znajdę ci suknię – szczebiotała Jade. – Coś zjesz? Herbata? Wino? Szampan? – Sięgnęła po urządzenie do przyzywania służby.

– Nie! – Juno nachyliła się, żeby powstrzymać siostrę. – Poczekajmy. Zakradłam się, bo chciałam cię zaskoczyć, ale też… myślałam, że mogłybyśmy spędzić trochę czasu razem, tylko my…

– Poczekaj… Czy to znaczy, że nikt nie wie, że jesteś tutaj? – Jade odłożyła urządzenie. – W jaki sposób ci się to udało? Może powinnam zamienić słowo z szefem bezpieczeństwa?

– Zakradłam się naszym sekretnym wejściem, potem tylko udawałam ciebie.

– Żartujesz? – Jade zakryła dłonią usta.

– Nie żartuję, to było jak magia.

– Juno, jesteś niewiarygodna. – Jade mówiła z podziwem. – I nic się nie zmieniłaś.

– Co do balu… – zaczęła Juno ostrożnie. – Właściwie mogłabym pójść. Może nawet bez zapowiedzi? Wszyscy pomyślą, że widzą podwójnie.

Widzisz, ojcze? Nie pomogło. Nadal nie zachowuję się zgodnie z protokołem.

– To genialne… – Jade uśmiechnęła się promiennie. – Chociaż…

Zamilkła, uśmiech zniknął, ekscytację zastąpiła powaga.

– Jakiś problem?

– Król Leonardo jest gościem honorowym. Raczej nie uzna tego za zabawne.

Co? Czy to jakiś żart? Dlaczego miałby tu być?

– Ten palant Leo jest tutaj? – spytała z nadzieją, że Jade nie dostrzegła okazałego rumieńca. Nigdy nie powiedziała siostrze o tamtej katastrofie, o tym, jak próbował ją uwieść, a potem upokorzył.

– Król Leonardo nie jest palantem, Juno. To genialny dyplomata, sumienny i niezwykle inteligentny władca. To dobry człowiek i nie zmieni tego kilka gorących młodzieńczych wyskoków.

– Kilka? – wykrzyknęła Juno. – Z opowieści o jego podbojach utrzymuje się kilka gazet. Koronacja wcale go nie powstrzymała.

– To nieprawda – ostro zaprotestowała Jade.

Co tu się dzieje?

– Skąd wiesz?

– Leo ograniczył ostatnio życie towarzyskie…

– Poczekaj… – przerwała Juno, przypominając sobie żarliwe spekulacje prasowe na temat planów baśniowego ślubu króla Leonarda z Severene i królowej Jade z Monrovy. Więc to nie plotka? Tylko że Jade nigdy nie wspomniała o Leo w ich rozmowach, ani razu przez tyle lat, gdy nocami wisiały na telefonach.

– Dlaczego Leo jest gościem honorowym? Jade?! Spotykasz się z nim?

Sama myśl o tym, że jej niewinna siostra umawia się z takim rozpustnikiem, przerażała Juno. Jade i Leo? Czy jej siostra nie wie, że jest jagnięciem prowadzonym na rzeź?

– Nie, nie spotykamy się. Ja nie… – odpowiedziała Jade, wciąż nie patrząc Juno w oczy. – Podobno jest przystojny, ale po prostu nie kliknęło.

– Cóż, dzięki Bogu i za to.

Juno odetchnęła, ale zastanawiała się, czy jej siostra… była ślepa. Podobno przystojny? Leo może i był aroganckim palantem, ale z roku na rok stawał się coraz bardziej atrakcyjny. W wieku dwudziestu dwóch lat, gdy go pokochała, był młodzieńczo boski, w wieku trzydziestu lat wyglądał jak bóg. Nie żeby Juno spędzała czas, szukając jego zdjęć w prasie…

– Ale… – Jade podniosła wzrok i Juno zamarła, bo znała ten wyraz twarzy; znała upór, lojalność i przerażający pragmatyzm siostry.

– Ale… co? – spytała.

Jade westchnęła.

– Ale rozważam ofertę króla Leonarda dotyczącą unii politycznej między naszymi krajami. Ojciec popierał ten pomysł, zanim zmarł. Korzyści dla obu stron są niezaprzeczalne. Wspólny spadkobierca…

– Czekaj! – Przerażona Juno podniosła rękę. – Czy właśnie wspomniałaś o wspólnym dziecku? Jaki rodzaj unii masz na myśli?

Jade wyglądała na zakłopotaną.

– Rozmawialiśmy o małżeństwie.

Żołądek Juno skręcił się w precel.

– Powiedz mi, że nie mówisz poważnie… – wyszeptała, czując narastający ból w klatce piersiowej. – Właśnie przyznałaś, że nie kliknęło, a teraz twierdzisz, że chcesz go poślubić i urodzić jego dzieci?

– „Chcę” to zbyt mocne słowo – powiedziała Jade ostrożnie. – Ale rozważam taką opcję, owszem. Moi doradcy zdecydowanie opowiadają się za unią. I wcale nie musielibyśmy… no wiesz… aby mieć spadkobiercę. Są inne sposoby poczęcia…

Jade płonęła teraz jaskrawym rumieńcem.

Juno mogłaby się założyć, że Leo nie będzie zainteresowany innymi sposobami. Nawet na jego zdjęciach widać sączące się z nich wyuzdanie. Nie ma mowy, żeby taki facet rozważał nabycie potomka poprzez zapłodnienie in vitro. Musiałoby nie być innego wyjścia.

– Czy rozmawiałaś z Leo o tych innych sposobach? – zapytała.

– Cóż, nie – powiedziała Jade z całą naiwnością. – Jeszcze nic nie negocjowaliśmy.

– Jeszcze?

– Powiedziałam, że dziś wieczorem dam mu odpowiedź…

– Dobrze, więc jest jeszcze czas, by zatrzymać to szaleństwo – przerwała Juno siostrze.

Musiała szybko znaleźć sposób na powstrzymanie Jade od podjęcia decyzji, której będzie żałować do końca życia. Jej łagodna siostra została przeszkolona przez ojca do sprostania obowiązkom władczyni, ale nawet ojciec zapewne nie uczył jej nadgorliwości. A tak można by nazwać małżeństwo z facetem, z którym nawet nie masz ochoty randkować.

Sama Juno nie miała w sprawach intymnych dużego doświadczenia. Całe życie opędzała się od znajomych chłopaków mamy, w liceum straciła dziewictwo, i o seksie jako takim za dużo nie myślała. Nigdy też, po Leo, nie była zakochana. Chyba jednak ludzi powinno łączyć coś więcej niż produkowanie spadkobierców w probówce. Może to zabrzmi kiczowato, ale co z miłością?

– Jednak… – zaczęła znowu Jade.

– Nie protestuj – przerwała jej Juno. – Nie zamierzam ci na to pozwolić, Jade. Nie poświęcę cię dla Monrovy ani dla pamięci ojca. On nie żyje, ty jesteś królową i masz prawo do życia.

Juno rozejrzała się po pokoju pełnym ozdobnych mebli i lśniących motywów na ścianach. Podczas gdy sama wiodła szalone życie w Central Park West, samotna Jade dusiła się w złotej klatce zamkniętej na klucz.

– Życie poza tymi murami…

Pomysł Juno nabrał kształtu, choć miał szansę zakończyć się totalną katastrofą. Jednak dlaczego nie spróbować? Jade musiała się stąd wydostać – przynajmniej na chwilę – i poznać inne życie, prawdziwe, zwyczajne, w którym sama będzie musiała dokonywać wyborów, bez konieczności uwzględniania priorytetów wszystkich innych; w którym nie będzie osądzana w każdej sekundzie każdego dnia; w którym ma prawo popełniać błędy.

Jade powinna poznać życie podobne do tego, które miała Juno w Nowym Jorku. Ten pomysł był doskonały, jak świąteczny prezent, który mogłaby ofiarować siostrze… Tylko jak zmusić Jade do przyjęcia tak niezwykłego podarunku?

– Juno, o czym myślisz? – spytała Jade, jak zwykle dobra w obserwowaniu innych.

– O niczym.

– Naprawdę? Masz ten wyraz twarzy, który zawsze miałaś, gdy wymyśliłaś coś, co wpędzało nas obie w kłopoty.

Wbrew swoim słowom Jade nie wyglądała na zaniepokojoną, lecz na zaintrygowaną, może nawet podekscytowaną – tak jak kiedyś, gdy były dziećmi.

Nagle Juno doznała olśnienia. Już wiedziała dokładnie, jak sprzedać siostrze swój szalony pomysł. Jade zawsze była lojalna wobec Juno, zwłaszcza gdy ojciec wpadał w furię. To Jade wierzyła, że ​​Juno byłaby cudowną królową. Bardzo się myliła, nie ma co do tego wątpliwości. Juno może byłaby odważna i twarda, kiedy musiałaby być, ale – co bardziej prawdopodobne – dałaby się poznać jako lekkomyślna, impulsywna i pyskata. W jej planie liczyły się jednak inne wartości.

– Wpadłam na pewien pomysł… – powiedziała Juno. – Jest szalony, ale da ci czas i przestrzeń, by się zastanowić, czy naprawdę chcesz poślubić króla Leona Palanta.

– Leonardo nie jest palantem – powtórzyła Jade, ale uśmiechnęła się zaciekawiona.

– Natomiast ja miałabym szansę zobaczyć, czy ojciec miał rację, wyrzucając mnie z królestwa.

– Tata się mylił. – Uśmiech Jade przygasł. – Co to za pomysł?

– Myślę, że powinniśmy zamienić się miejscami na Boże Narodzenie. Od teraz do sylwestra będę nową królową Monrova, a ty zostaniesz księżniczką na wygnaniu.

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Król Leonardo DeLessi Severo był tak znudzony, że z trudem bronił się przed snem. Udział w oficjalnych wydarzeniach, takich jak Bal Zimowy Monrova, był wpisany w zakres obowiązków władcy bogatego europejskiego kraju. Musiał to przeżyć, podobnie jak wygłaszanie bezsensownych przemówień, prowadzenie nudnych rozmów, zakładanie ciężkich mundurów czy pokazowe pojedynki z użyciem białej broni.

Asystentka do spraw finansów królowej Jade zabawiała go rozmową o udanych plonach rzepaku w minionym sezonie. Stłumił w sobie niecierpliwe westchnienie. Gdzie była królowa? Spóźniła się prawie godzinę na własny bal!

Lubił i szanował nową władczynię Monrovy. Kiedy przedstawił jej korzyści płynące z małżeństwa między nimi, słuchała z pełnym zaangażowaniem, choć bez entuzjazmu. Byłaby odpowiednią żoną i głową powiększonego państwa. Jej status i rodowód, powaga i respekt, nie wspominając o bogactwach jej kraju, uczyniłyby ich partnerstwo doskonałym, zwłaszcza gdyby pojawił się spadkobierca obojga narodów.

Leo musiał też obiektywnie przyznać, że Jade była piękna. Wprawdzie nie zaiskrzyło między nimi i podejrzewał, że jest dziewicą, ale te przeszkody dałoby się pokonać. Jej ojciec często z dumą opowiadał, jak szanowana jest starsza córka, co zapewne było eufemizmem oznaczającym brak romantycznego życia. Nikt nawet nie wierzył plotkom o ich rzekomym romansie, który zresztą nie istniał. Osobiście wolałby poślubić, czy uwieść, kogoś mniej nieskazitelnego. Ponieważ nigdy nie miał problemu z satysfakcjonowaniem kobiet, więc ostatecznie i boska Jade uległaby jego czarowi, raczej prędzej niż później. Tego był pewien.

Jej spóźnienie to jednak inna sprawa. Miał szczerze dość żmudnych rozmów z bezimiennymi biurokratami. I umierał z głodu, dosłownie. Nie udało mu się niczego zjeść od śniadania ze względu na napięty harmonogram rozmów z ministrem handlu i innymi nudziarzami. Królowa nie zdecydowała się uczestniczyć w tych rozmowach, ponoć potrzebowała więcej czasu na przygotowanie się do balu. Irytujące. Gdyby zgodziła się zostać jego narzeczoną, będzie musiał jej jasno powiedzieć, że podobne opóźnienia nie będą więcej tolerowane.

Dźwięk trąbki wybudził Leonarda. Na balkonie pojawił się królewski dworzanin, zapowiadając przybycie władczyni.

Najwyższy czas, do licha.

Zapadła cisza. Na górze schodów pojawiła się Jade i Leonard oniemiał. Poznali się miesiąc wcześniej, widział ją tylko kilka razy, uznał za piękną, ale najwyraźniej nie zwrócił uwagi na zmysłowe ruchy i pełne kształty. Szła dostojnie, w długiej sukni sięgającej ziemi, z przyciągającym spojrzenia gorsetem pełnym szlachetnych kamieni. Stał wpatrzony, oddychając ciężko, zaskoczony własną reakcją. Gęste kasztanowe włosy Jade ułożono w wyszukany kok zwieńczony diamentową tiarą. Klejnoty tworzyły aureolę, która podświetlała wysokie kości policzkowe i pełne blasku oczy.

Cokolwiek, u diabła, robiła przez ostatnie cztery godziny, warte było wszystkich skarbów świata. Wyglądała jak królowa, ale emanowała czymś naturalnym i żywiołowym, czego nie wyczuł miesiąc temu. Zaskakujące, bo miał opinię wyjątkowo spostrzegawczego, jeśli chodzi o kobiety, zwłaszcza przyszłe żony. Zaśmiał się w duchu. Przedtem nie zaiskrzyło, ale teraz zaczną się wyładowania, był tego pewien.

Tłum się rozstąpił i Leonard zmierzył się ze spojrzeniem Jade – odważnym i… bezpośrednim, wcale nie tak skromnym, jak zapamiętał. Przeszła obok starszych gości, ignorując protokół, i skierowała się prosto w jego stronę. Poczuł pierwsze wyładowania, nagłe uczucia gorąca w okolicach podbrzusza. Czy to możliwe?

Wędrowała po nim spojrzeniem i nagle odniósł wrażenie, że oceniała go jak upatrzonego ogiera na aukcji. Dlaczego wcześniej nie zauważył tego psotnego światła w jej oczach?

– Dobry wieczór, Leo – powiedziała głosem przypominającym mruczenie. Skok adrenaliny był tak niepokojący, jak towarzyszące mu uczucie zaskoczenia. Królowa wyjątkowo dobrze znała etykietę, nigdy wcześniej nie nazwała go po imieniu, tym bardziej nie posłużyła się pseudonimem. Nikt tego nie robił. Nikt oprócz…

„Pocałuj mnie, Leo, wiesz, że chcesz”.

Ogarnęły go szokujące wspomnienia jasnych szmaragdowych oczu wypełnionych tęsknotą, głosu pełnego dziecinnych żądań, tęsknoty za miękkimi opuszkami jej palców na karku detonujących pożądanie…

To nie ta sama dziewczyna, upomniał sam siebie.

Osiem lat temu to była siostra bliźniaczka Jade, księżniczka Juno, młodsza córka króla Andreasa, krnąbrna nastolatka, która podkochiwała się w nim dość otwarcie. Dobrze się bawił, dopóki nie spróbowała go pocałować… Miał wtedy dwadzieścia dwa lata, ona szesnaście. Była tylko irytującym dzieckiem.

Otrząsnął się z niepokojących wspomnień. Głód najwyraźniej pomieszał mu zmysły. Przed nim stała królowa Monrovy, którą zamierzał poślubić, a nie jej wyjątkowo denerwująca i całkowicie niezdyscyplinowana bliźniaczka. Dzięki Bogu.

Przez tłum przetoczyły się lawiny szeptów. Zapewne użycie jego pseudonimu będzie jutro tematem numer jeden w mediach. Zmusił się do pewnego siebie uśmiechu.

– Dobry wieczór, Wasza Wysokość.

– Mam nadzieję, że nie czekał pan zbyt długo – powiedziała kpiącym tonem, jakby etykieta nie obchodziła jej w najmniejszym stopniu.

Co tu się, do licha, dzieje?

Jej piersi próbowały wyrwać się z rozkosznie wydekoltowanej sukni. Wpatrywał się w nie jak zaczarowany, dopóki nie ogarnęło go coś gorącego i ulotnego, dopóki jego zazwyczaj wymuszony uśmiech nie stał się symbolem szczerości. Ona też najwyraźniej poczuła, że coś zaiskrzyło niczym po uderzeniu pioruna.

Leonard ukłonił jej się szyderczo. W jakąkolwiek grę grała, zamierzał podjąć to ekscytujące wyzwanie.

– Wasza Wysokość, uwierz mi, taka doskonałość warta była długiego czekania.

Przycisnął do ust jej dłoń i ucałował delikatne kostki. Zadrżała.

– Możemy? – spytał, kłaniając się.

– Oczywiście – odpowiedziała z dobrze skrywaną niepewnością.

Ujął ją za rękę, by z gracją poprowadzić do sali bankietowej. Nawet w pantofelkach na wysokim obcasie ledwo sięgała mu do ramienia, była niższa niż wszystkie kobiety, z którymi zwykle się spotykał. Przy swoim metrze dziewięćdziesiąt wzrostu i muskularną sylwetką zwykł wybierać partnerki, przy których nie czuł się jak olbrzym. Tym razem wyraźną różnicę wzrostu uznał za podniecającą.

Weszli do dużej sali bankietowej i Leo zamarł. Kochał Boże Narodzenie! Świeże wieńce ostrokrzewu, misternie wykończone złote wstęgi na gzymsach, świece w lśniących pucharach sprawiły, że jego serce wypełniła nieznana tęsknota.

– Czy ​​coś nie tak? – spytała, bacznie mu się przyglądając.

– Nie – odpowiedział, zaskoczony, że zauważyła to wahanie nastroju, i nie do końca przekonany, czy mu się to podobało.

Kiedy dotarli do swoich miejsc przy stole, odesłał czekającego lokaja i sam odsunął jej wytworne krzesło, by mogła wygodnie zasiąść. Gdy to zrobiła, nieznany zapach cytrusów i piżma, bardziej obezwładniający niż jej wcześniejsze waniliowe perfumy, niemal pozbawił go tchu. Utkwił wzrok w miejscu za uchem. Czy to stamtąd docierał ten zapach? Jak zareagowałaby, gdyby ją tam pocałował? Będzie się wić i pojękiwać? Czy da mu w twarz?

– Uczciwe ostrzeżenie, Wasza Wysokość. Po tak długim oczekiwaniu umieram z głodu – wyszeptał.

Rozejrzała się, a jej spojrzenie wypełniła fascynująca mieszanka zaskoczenia i pewności siebie. Miała zarumienione policzki, co tylko wzmagało narastające w nim pożądanie. Cofnął się, zaniepokojony intensywnością własnej reakcji i siłą wyobrażeń, od których parował mu mózg. Jego maniery były zwykle nienaganne. Musiał przestać wpatrywać się w jej usta.

– Żeby było jasne, nie ma mnie w menu – powiedziała cicho, ubawiona.

– Szkoda, choć uważam, że jestem w stanie to zmienić.

– Zatem powodzenia, Leo – zaśmiała się.

No to gramy!

ROZDZIAŁ DRUGI

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

OKŁADKA
KARTA TYTUŁOWA
KARTA REDAKCYJNA
PROLOG
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
ROZDZIAŁ JEDENASTY