Zostaw trudny związek za sobą i odzyskaj siłę - Robert J. Ackerman - ebook

Zostaw trudny związek za sobą i odzyskaj siłę ebook

Robert J. Ackerman

3,8

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Ta książka jest o tobie i twoim powrocie do zdrowia

Jak odejść od przemocowego partnera, mimo że wciąż czuje się z nim więź?

Jaki wpływ na relację ma uzależnienie od alkoholu?

Gdzie szukać pomocy, by zapewnić bezpieczeństwo sobie i swoim bliskim?

Jak znaleźć w sobie odwagę, by wyjść z roli ofiary?

Dzięki tej książce zrozumiesz mechanizmy działające w toksycznych relacjach. Nauczysz się zauważać i rozpoznawać zachowania, które powinny wzbudzać twoją czujność na każdym etapie związku. Przede wszystkim jednak przekonasz się, że nigdy nie jest za późno, by odzyskać kontrolę nad swoim życiem i zostawić za sobą relacje, które cię krzywdzą.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 209

Oceny
3,8 (6 ocen)
1
4
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Cieszynka_1411

Nie oderwiesz się od lektury

każdy powinien przeczytać tą książkę.
00

Popularność




Przedmowa

Przed­mowa

Cza­sem widać to puste, mar­twe spoj­rze­nie na wyjąt­ko­wych, prze­pięk­nych kobie­cych twa­rzach (…) w samym środku cie­płego let­niego dnia i od razu można odgad­nąć, jak doj­mu­jące, nie­zno­śne osa­mot­nie­nie kryje się pod mister­nymi koron­kami i pro­mien­nym uśmie­chem.

Rebecca Har­ding Davis

Podję­cie w pew­nym momen­cie decy­zji o odcię­ciu się od nie­zdro­wej sytu­acji może być prze­ja­wem zdro­wia. Zbyt dłu­gie cze­ka­nie bywa nie­bez­pieczne. Wiele kobiet zapła­ciło wysoką cenę za taką zwłokę. W mediach nie bra­kuje donie­sień o zbrod­niach popeł­nia­nych na kobie­tach przez agre­syw­nych part­ne­rów. Oczy­wi­ście można się zwró­cić o pomoc, ale sprawa wcale nie jest pro­sta. Zerwa­nie nie­mal zawsze jest wyzwa­niem, a wydo­sta­nie się ze związku jaw­nie kon­tro­lu­ją­cego może się wyda­wać wręcz nie­moż­liwe. Nie­mniej wiele kobiet zaczyna sobie uświa­da­miać, że ist­nieją alter­na­tywy, że może dojść do zmiany w ich życiu – nie­za­leż­nie od tego, czy pozo­staną w związku, czy też nie – oraz że życie w stra­chu to nie życie.

Rela­cje prze­mo­cowe lub kon­tro­lu­jące są wylę­gar­nią stra­chu. Im bar­dziej on nara­sta, tym trud­niej jest podej­mo­wać racjo­nalne decy­zje. Gdy mię­dzy part­ne­rami znika wza­jemne zro­zu­mie­nie, ich zwią­zek zwy­kle szybko się psuje. Part­ne­rzy prze­stają sobie ufać, pusz­czają im nerwy, wzma­gają się zacho­wa­nia auto­sa­bo­tu­jące, obie strony zaczy­nają powąt­pie­wać, czy są przy zdro­wych zmy­słach i po co w ogóle było anga­żo­wać się w tę rela­cję. Dzieje się tak szcze­gól­nie w związ­kach z wysoce kon­tro­lu­ją­cym part­ne­rem, w któ­rych wystę­pują różne formy prze­mocy.

Życie z kimś, kto wyżywa się na bli­skich lub nad­używa środ­ków odu­rza­ją­cych, jest dra­ma­tyczne. Nie daje się przejść nad nim do porządku dzien­nego. Jeżeli ty lub bli­ska ci osoba dozna­je­cie w swoim związku prze­mocy fizycz­nej, sek­su­al­nej, emo­cjo­nal­nej lub ducho­wej, ta książka jest dla cie­bie.

Nie wszyst­kie kobiety doświad­cza­jące prze­mocy reagują na nią tak samo. Wiemy, że wiele z nich podej­muje despe­rac­kie wysiłki, aby ją ukró­cić. Zwie­rzają się krew­nym lub przy­ja­cio­łom oraz zwra­cają się o pomoc do róż­nych insty­tu­cji, lecz mimo to czują się jak w potrza­sku, są pozba­wione nadziei i nie dostrze­gają moż­li­wych spo­so­bów odzy­ska­nia rów­no­wagi życio­wej. Wiemy też, że jeśli poszu­ki­wa­nia pomocy nie przy­no­szą efektu, a pro­blem się utrzy­muje i zaostrza, kobieta zaczyna się czuć cał­ko­wi­cie bez­radna. Brak świa­do­mo­ści, co można zro­bić, gdy doświad­cza się prze­mocy, i jak odzy­skać rów­no­wagę psy­chiczną, odbiera resztki sił. Przy­tło­czone są szcze­gól­nie kobiety znaj­du­jące się w podwój­nym nie­bez­pie­czeń­stwie – mające part­ne­rów, któ­rzy oprócz sto­so­wa­nia prze­mocy nad­uży­wają alko­holu, czym dodat­kowo pogłę­biają pro­blem.

Nie­stety nad­uży­wa­nie alko­holu czę­sto idzie w parze z fizycz­nym znę­ca­niem się nad kobietą. Cha­rak­ter współ­za­leż­no­ści tych dwóch czyn­ni­ków rzadko bywa oczy­wi­sty. Czy jedno powo­duje dru­gie? Czy może oba zacho­wa­nia wyni­kają z cze­goś innego? Nie­za­leż­nie od odpo­wie­dzi na to pyta­nie wiemy dwie rze­czy. Po pierw­sze, bar­dzo czę­sto obie formy nad­użyć wystę­pują łącz­nie. Po dru­gie, wiele kobiet doświad­cza w kon­se­kwen­cji potwor­nych cier­pień.

Zale­żało nam na tym, aby ta książka dawała nie­po­wta­rzalny wgląd w to, na czym polega destruk­cyjny zwią­zek mię­dzy nad­uży­wa­niem alko­holu a prze­mocą fizyczną wobec part­nerki. Przed­sta­wiamy w niej nie­zbędne infor­ma­cje nie tylko na temat prze­mocy w związku, lecz rów­nież na temat nad­uży­wa­nia alko­holu. Kobie­tom, które doświad­czają obu tych zagro­żeń, czę­sto zale­camy łączoną stra­te­gię odbu­do­wy­wa­nia rów­no­wagi życio­wej. Tak jak pod­le­gają one prze­mocy ze strony mał­żonka, tak są rów­nież ofia­rami jego alko­ho­li­zmu. Pro­wa­dze­nie bar­dziej satys­fak­cjo­nu­ją­cego emo­cjo­nal­nie życia, wol­nego od wypar­cia, stra­chu, depre­sji, zagro­że­nia fizycz­nego, niskiego poczu­cia wła­snej war­to­ści, poczu­cia winy, gniewu i bez­na­dziei, wymaga wyzwo­le­nia się z obu tych form wik­ty­mi­za­cji.

Pre­zen­to­wane podej­ście jest połą­cze­niem naszych doświad­czeń w dwóch dzie­dzi­nach w celu doj­ścia do wspól­nego celu, jakim jest przy­wró­ce­nie życio­wej rów­no­wagi kobie­tom doświad­cza­ją­cym prze­mocy. Susan Pic­ke­ring od dłuż­szego czasu pra­cuje jako dorad­czyni oraz liderka grup w schro­ni­skach dla kobiet, które doświad­czyły prze­mocy domo­wej. Robert Acker­man od lat zaj­muje się pro­ble­ma­tyką alko­ho­li­zmu, zwłasz­cza jego aspek­tami rodzin­nymi. W wielu miej­scach tej książki przy­ta­czamy fakty z życia ludzi, które wska­zują na potrzebę takiego dwu­to­ro­wego podej­ścia. Mamy nadzieję, że mal­tre­to­wane kobiety znajdą na tych stro­nach war­to­ściowe spo­strze­że­nia, alter­na­tywne roz­wią­za­nia, moż­li­wość roz­woju, wska­zówki do osią­gnię­cia bez­pie­czeń­stwa i zdro­wia oraz moty­wa­cję do odzy­ska­nia życio­wej rów­no­wagi.

Susan Pic­ke­ring

Robert Acker­man

Rozdział 1. Relacje przemocowe

Roz­dział 1

Rela­cje prze­mo­cowe1

Zanim sekret zosta­nie wyja­wiony, czę­sto czuć, jak wisi w powie­trzu.

Susan Grif­fin

Cathy wycho­wy­wała się w domu peł­nym prze­mocy. Dziś ma męża i troje dzieci. Mąż jest osobą bar­dzo kon­tro­lu­jącą i zazdro­sną. Nie­raz zacho­wuje się wobec niej agre­syw­nie, choć solen­nie przy­rzeka potem, że to był naprawdę ostatni raz.

Już za pierw­szym razem wie­dzia­łam, że to się nie skoń­czy, ale chcia­łam wie­rzyć, że mąż ni­gdy mnie nie skrzyw­dzi. Kocha­łam go! Ten pierw­szy raz zda­rzył się w oko­licy Bożego Naro­dze­nia. Wła­śnie ode­szłam z pracy. Byli­śmy w mie­ście z moją matką, jej przy­ja­cie­lem i jego synem Jac­kiem. Z początku wszystko prze­bie­gało dobrze, ale zoba­czy­łam swo­jego daw­nego zna­jo­mego, któ­rego mąż nie bar­dzo lubił, i pode­szłam zamie­nić z nim parę słów. Kiedy wró­ci­łam, mąż stwier­dził, że musi nas opu­ścić, i zosta­wił mnie samą. Zamu­ro­wało mnie. Dla­czego tak się zacho­wał? Jack odwiózł mnie do domu. Stan już tam na mnie cze­kał.

Zaczę­li­śmy się kłó­cić. Wzię­łam swoje klu­cze i skie­ro­wa­łam się do drzwi, ale zła­pał mnie, zanim do nich dotar­łam. Wyrwał mi klu­cze z ręki, miaż­dżąc palce, i cisnął nimi na drugi koniec pokoju. Chwy­cił mnie za kark i pchnął na cho­inkę. Kiedy upa­dłam na pod­łogę, zaczął mnie przy­du­szać i ude­rzać moją głową o posadzkę. Zakrztu­si­łam się.

Wtedy nagle mnie puścił i wyszedł do kuchni. Sie­dział cicho ze spusz­czoną głową. Przez kilka minut leża­łam prze­ra­żona na pod­ło­dze. Nie zna­łam go takiego. Zacho­wy­wał się jak opę­tany. W pierw­szej chwili myśla­łam, że chce mnie zabić. To było okropne. Pła­cząc i trzę­sąc się, usia­dłam na kana­pie. Wszedł do pokoju i przy­siadł obok. Chciał mnie dotknąć, ale odsko­czy­łam.

Ze łzami w oczach zaczął zapew­niać, że mnie kocha i nie chce mnie stra­cić. Powie­dział, że prze­pra­sza za to, co mi zro­bił. Byłam wstrzą­śnięta. Poza tym czu­łam się winna i było mi go żal. Wie­dzia­łam, że mnie kocha i nie chce dla mnie źle. Wie­rzy­łam mu, kiedy obie­cy­wał, że już ni­gdy nic podob­nego nie zrobi. Bar­dzo chcia­łam mu wie­rzyć.

W lipcu mia­łam urlop w pracy. Popro­si­łam Stana, żeby wziął sobie wolny dzień, aby­śmy pobyli tro­chę razem. Spoj­rzał na mnie, wybuch­nął śmie­chem i zapy­tał: „A po co?”. Tego dnia prze­sta­łam go kochać. Weszłam do domu i roz­pła­ka­łam się. Czu­łam się bez­war­to­ściowa, nie byłam dość ważna, żeby wziął dla mnie wolny dzień. Praca była dla niego waż­niej­sza ode mnie. Wszystko było waż­niej­sze ode mnie. Ni­gdy nie było już mię­dzy nami tak jak daw­niej.

Drugi raz był jesz­cze bar­dziej prze­ra­ża­jący niż pierw­szy. Poszli­śmy na przy­ję­cie do mojej sio­stry. Z góry wie­dzia­łam, że coś jest nie tak. Już gdy się szy­ko­wa­li­śmy, rzu­cał przy­kre komen­ta­rze pod moim adre­sem. Byłam spięta, jesz­cze zanim wyje­cha­li­śmy z domu.

Kiedy poja­wi­li­śmy się na miej­scu, zde­ner­wo­wana zaszy­łam się w kąciku. Bałam się, że się wściek­nie. Przez pewien czas się do mnie nie odzy­wał. Potem pod­szedł i popro­sił mnie do tańca. Byłam z nim przez cały wie­czór. Nie roz­ma­wia­łam też z żad­nym innym męż­czy­zną z obawy, że Sta­nowi by się to mogło nie spodo­bać.

Ponie­waż się upił, zapro­po­no­wa­łam, że w dro­dze powrot­nej do domu to ja popro­wa­dzę. Wszy­scy obecni byli tego samego zda­nia, więc podał mi klu­czyki. Ale w samo­cho­dzie zaczął na mnie wrzesz­czeć: „Wydaje ci się, że jesteś taka mądra, co? A ja kre­tyn, tak?”. Nie powie­dzia­łam ani słowa.

Gadał jak nakrę­cony przez całą drogę do domu i wie­dzia­łam, że mi się dosta­nie. Gdy doje­cha­li­śmy, wysko­czy­łam z samo­chodu i pobie­głam do drzwi. Dogo­nił mnie na weran­dzie, prze­wró­cił i ugryzł w usta. Jak to bolało! Wcią­gnął mnie do środka i znowu ude­rzył, a potem znowu. Boże, dla­czego nie prze­sta­wał?

Kiedy obu­dziła się nasza córeczka, zawo­ła­łam: „Dzieci nie śpią!”. Prze­wró­cił mnie na Deanę i naparł na nas obie. Sły­sza­łam, że Deana krzy­czy: „Mamo, to boli”. Zrzu­ci­łam go z sie­bie, zaci­snę­łam pięść i przy­wa­li­łam mu z całej siły. Byłam wście­kła, że zro­bił krzywdę dziecku. No i wtedy naprawdę zaczął mnie bić.

Pobie­głam do tele­fonu, ale wyrwał mi go i roz­trza­skał.

W końcu padł na pod­łogę i zaczął pła­kać. Sta­łam nad nim, patrząc, jak szlo­cha i błaga, żebym go nie zosta­wiła. Było mi go żal, ale jed­no­cze­śnie nie­na­wi­dzi­łam go za to, co mi zro­bił. Byłam sko­ło­wana. Pro­sił mnie, żebym została, zapew­niał, że mnie kocha i że to był już naprawdę ostatni raz. Tylko w takich oko­licz­no­ściach mówił, że mnie kocha.

Nie wie­dzia­łam, co robić. Nie mia­łam dokąd pójść i tak naprawdę nie chcia­łam porzu­cać swo­jego domu. Rano nie pamię­tał niczego, co robił i mówił poprzed­niej nocy. Zapy­ta­łam, dla­czego mnie pobił. Odpo­wie­dział, że nie wie. Nie potra­fi­łam zro­zu­mieć ani jego postę­po­wa­nia, ani wła­snej decy­zji o pozo­sta­niu z nim. Zagro­zi­łam mu, że jeśli się to kie­dy­kol­wiek powtó­rzy, to odejdę na dobre. Przy­rzekł, że prze­sta­nie pić i ni­gdy wię­cej nie pod­nie­sie na mnie ręki.

Nie ode­szłam od niego także po następ­nym pobi­ciu. Z każ­dym kolej­nym razem było coraz gorzej. Przed­kła­da­łam wszystko inne nad swoje potrzeby i trak­to­wa­łam jako wymówki, żeby nie odcho­dzić. Posia­da­li­śmy piękny i ład­nie urzą­dzony dom. Ciężko pra­co­wa­łam na to, co mie­li­śmy. Dzieci potrze­bo­wały ojca, a ja potrze­bo­wa­łam męża, który będzie się nami opie­ko­wał.

Mój ojciec zosta­wił nas, gdy byłam bar­dzo mała. Gdy­bym wyszła na ulicę i on by aku­rat prze­cho­dził, nie sądzę, żeby­śmy się nawza­jem roz­po­znali.

Stan ni­gdy nie był agre­sywny wobec dzieci. Gdyby pod­niósł na nie rękę, zabi­ła­bym go. Wiecz­nie bła­ga­łam, żeby prze­stał pić i mnie krzyw­dzić, a on obie­cy­wał, że tak zrobi, ale co z tego? Ukła­dało się mię­dzy nami fatal­nie. Sta­ra­łam się go uni­kać, jak tylko mogłam. Nie spa­łam z nim i pozo­sta­łam obo­jętna na jego zaloty. Nie mogłam znieść jego dotyku.

Pew­nego dnia byli­śmy na czy­imś weselu i roz­ma­wia­łam z innym męż­czy­zną. W dro­dze powrot­nej Stan pro­wa­dził bar­dzo szybko i mówił mi, żebym wyrwała tego faceta, bo ma mnó­stwo forsy, a prze­cież tylko na tym mi zależy. Im gło­śniej krzy­czał, tym szyb­ciej jechał. Pro­si­łam, żeby zwol­nił, ale on nie słu­chał. Były z nami dzieci i tru­chlały ze stra­chu. Kiedy doje­cha­li­śmy do domu, chwy­cił mnie za szyję, pod­du­sił i zaczął ude­rzać głową o ścianę. Ni­gdy nie zapo­mnę tego spoj­rze­nia. Jego oczy aż błysz­czały z nie­na­wi­ści – ten obraz jest wypa­lony w moim mózgu.

Kiedy wiesz, że ktoś cię tak ser­decz­nie nie­na­wi­dzi, trudno jest mieć wobec sie­bie pozy­tywne odczu­cia. Uwa­ża­łam, że muszę być zła, skoro nie cierpi mnie aż tak, że jest gotów mnie bić. Potem mówił znów to samo, ale już nic nie czu­łam. Byłam odrę­twiała i pusta.

Zmu­si­łam go, żeby się wypro­wa­dził, ale wró­cił po paru tygo­dniach. Wie­dzia­łam, że to jest także jego dom, i źle się czu­łam z tym, że go wyrzu­ci­łam. Sama też nie chcia­łam wszyst­kiego zosta­wić. To był mój dom. Nie wie­dzia­łam, dokąd mia­ła­bym pójść.

Odda­li­łam się od niego, bo nie potra­fi­łam mu już zaufać. Wciąż się bałam, czu­łam się tak, jak­bym przez cały czas stą­pała po polu mino­wym. Nikt nie mógł mi pomóc. Nie zbli­ża­łam się do niego i nie spa­łam z nim, znaj­du­jąc wciąż nowe wymówki. Ile­kroć coś dla mnie zro­bił, zawsze mi wypo­mi­nał ozię­błość i dawał odczuć, że jestem mu coś winna. Czu­łam się jak dziwka. Myśla­łam przez niego, że jestem wszyst­kiemu winna. Poni­żał mnie na oczach moich zna­jo­mych i gdy byli­śmy sami.

Pew­nej nocy nale­gał, żebym poszła z nim do łóżka. Odmó­wi­łam i zaczę­li­śmy się szar­pać. Kiedy powie­dział, że mnie zgwałci, zaczę­łam oga­niać się od niego pię­ściami. Rzu­cił mnie na pod­łogę i stwier­dził, że nie jestem warta zachodu. To dziwne: nie chcia­łam, żeby mnie doty­kał, ale kiedy to powie­dział, poczu­łam się tania i brzydka, jak dziwka.

Pew­nego dnia zapy­ta­łam sie­bie, czy chcę w taki spo­sób spę­dzić resztę życia. Odpo­wie­dzia­łam sobie: „Nie!”, zabra­łam dzieci i wyszłam z domu. Mąż wołał za nami: „Idź! Wynoś się! I tak wró­cisz do mnie na kola­nach”.

Te słowa wypa­liły się w moim wnę­trzu i dzię­kuję mu za nie, bo poma­gają mi się trzy­mać od niego z daleka. W chwi­lach, gdy jestem wykoń­czona, gdy myślę, że nie dam sobie rady i że powin­nam wró­cić, przy­po­mi­nam je sobie i odnaj­duję siłę, żeby zacho­wać dystans.

Prze­nio­słam się do schro­ni­ska, gdzie dosta­łam pomoc psy­cho­lo­giczną i odzy­ska­łam poczu­cie wła­snej war­to­ści. Nawią­za­łam tam przy­jaź­nie i uświa­do­mi­łam sobie, że nie jestem sama. Usły­sza­łam opo­wie­ści innych kobiet i doszłam do wnio­sku, że były w trud­niej­szej sytu­acji. Pozna­łam w gru­pie kobiety, które ode­szły od part­ne­rów i sobie pora­dziły. „Było trudno – mówiły – ale da się prze­żyć”.

Kiedy myślę o swoim daw­nym życiu, zadzi­wia mnie, jak mogłam to wszystko zno­sić, i to przez tak długi czas. Zawsze sta­ra­łam się być bar­dzo zajęta, wystar­cza­jąco, żebym mogła się odciąć od doświad­cza­nego zła i nic z tym nie robić. Teraz wiem, że tak naprawdę się od tego nie odci­na­łam, tylko po pro­stu nic z tym nie robi­łam.

Po odej­ściu od męża przez całe mie­siące drę­czyły mnie kosz­mary. Widzia­łam te oczy, to pełne nie­na­wi­ści spoj­rze­nie i budzi­łam się z krzy­kiem, oblana zim­nym potem. Otrzą­śnię­cie się z lęków wymaga dużo czasu.

Pod­upa­dłam na zdro­wiu i mia­łam o sobie jak naj­gor­sze zda­nie. Szu­ka­jąc uko­je­nia, zaczę­łam zaglą­dać do butelki. Ni­gdy nie sądzi­łam, że mam pro­blem z alko­ho­lem, bo kiedy ode­szłam, nie potrze­bo­wa­łam go ani nie odczu­wa­łam jego braku. Ale picie znie­czu­lało mnie i powstrzy­my­wało przed pod­ję­ciem kon­kret­nych dzia­łań. Ani razu nie powie­dzia­łam psy­cho­lo­gowi ani innym kobie­tom o alko­holu, ale teraz, po bli­sko roku, dostrze­gam, jak na mnie wtedy dzia­łał, i potra­fię to przy­znać. Gdy wspo­mi­nam ten okres swo­jego życia, widzę sie­bie jako dzi­kiego konia, któ­rego mój mąż pró­buje wziąć w cugle. Nie­malże mnie zła­mał, to zna­czy zła­mał mi ducha, ale Bogu dzięki, mia­łam jesz­cze dość siły, aby się wyrwać, zanim cał­kiem prze­pa­dłam.

Miesz­kam teraz sama z trójką dzieci. Dostaję zasi­łek i zara­biam mini­malną pen­sję, tak że po opła­ce­niu opie­kunki nie­wiele zostaje nam na życie. Zamie­rzam pod­nieść swoje kwa­li­fi­ka­cje, żeby zna­leźć lep­szą pracę. Bar­dzo bra­kuje mi domu; kiedy się wypro­wa­dzi­łam, musia­łam się też roz­stać z wie­loma sprzę­tami.

Uwiel­biam swoje obecne życie i czuję się bar­dzo szczę­śliwa. Jest wokół mnie tyle przy­jem­no­ści – cały nowy świat, i chcę się nim nacie­szyć na różne spo­soby. Ni­gdy nie wrócę do tam­tego życia. Nie mogę.

Gdy­bym miała powie­dzieć tylko jedną rzecz kobie­tom czy­ta­ją­cym tę histo­rię, byłoby to: „Wypro­wa­dzaj­cie się! Będzie tylko gorzej. Jeżeli doszło do ręko­czy­nów, zawsze będzie kolejny raz”.

Czy jesteś w związku przemocowym?

Nie­stety wiele kobiet może utoż­sa­mić się z Cathy. Jeżeli iden­ty­fi­ku­jesz się z jej fizycz­nym, sek­su­al­nym, emo­cjo­nal­nym lub ducho­wym cier­pie­niem, nie­wy­klu­czone, że sama jesteś w związku ze sprawcą prze­mocy domo­wej. Nie jest łatwo to przy­znać. Przy­zna­nie się do pro­blemu powo­duje ból, tym razem emo­cjo­nalny. Nie­mniej opo­wieść Cathy nie przed­sta­wia całej dyna­miki prze­mocy domo­wej w jej wielu odcie­niach. Nie­któ­rzy defi­niują ją po pro­stu jako fizyczne, sek­su­alne lub emo­cjo­nalne mal­tre­to­wa­nie kobiety przez męża, byłego męża, chło­paka, kochanka czy towa­rzy­sza. Jak poka­żemy dalej, sprawa jest bar­dziej zło­żona. Prze­moc domowa i rodzinna, wyko­rzy­sty­wa­nie mał­żeń­skie, mal­tre­to­wa­nie kobiet i awan­tury domowe to okre­śle­nia uży­wane w sto­sunku do nie­ak­cep­to­wal­nego trak­to­wa­nia kobiety przez męż­czy­znę, z któ­rym pro­wa­dzi lub pro­wa­dziła ona wspólne życie. Sto­so­wa­nie prze­mocy domo­wej można uwa­żać za pewien model życia. W modelu tym jedna ze wspól­nie miesz­ka­ją­cych osób ucieka się do agre­sji i prze­mocy psy­chicz­nej w celu zyska­nia kon­troli i domi­na­cji nad pozo­sta­łymi.

Prze­moc jest jed­nym z narzę­dzi słu­żą­cych męż­czy­znom do spra­wo­wa­nia kon­troli nad kobie­tami. Aby prze­żyć w tych warun­kach, kobiety przy­sto­so­wują się do męskiej domi­na­cji. Przy­sto­so­wa­niu temu towa­rzy­szą pre­ten­sje, uraza, gniew, cier­pie­nie fizyczne i emo­cjo­nalne, obni­że­nie poczu­cia wła­snej war­to­ści i zruj­no­wane życie. Kary­godne zacho­wa­nia są metodą utrwa­la­nia i utrzy­my­wa­nia prze­wagi przez jedną osobę.

Ist­nieją róż­nego rodzaju związki prze­mo­cowe, a mal­tre­to­wa­nie nie ogra­ni­cza się w nich do sto­so­wa­nia siły fizycz­nej. W rze­czy­wi­sto­ści nie ma zresztą „czy­stych” form prze­mocy. Choć można wyróż­nić i opi­sać wyko­rzy­sty­wa­nie (i zanie­dby­wa­nie) fizyczne, sek­su­alne, emo­cjo­nalne i duchowe, w naszym prze­ko­na­niu mal­tre­to­wane kobiety doświad­czają ich kom­bi­na­cji. Tak na przy­kład wszelka prze­moc fizyczna pociąga za sobą rów­nież emo­cjo­nalną. Siniaki po zada­nych razach mogą się zagoić, ale – tak jak w przy­padku Cathy – pozo­sta­wione bez odpo­wie­dzi pyta­nie „Dla­czego?” będzie nie­za­bliź­nioną raną.

Typy przemocy

W histo­riach życia mal­tre­to­wa­nych kobiet ujaw­nia się wiele typów prze­mocy. U wielu róż­nych osób wystą­piły nastę­pu­jące sytu­acje:

bicie pasem, rzu­ca­nie na pod­łogę;

wykrę­ca­nie rąk, prze­wra­ca­nie, gry­zie­nie;

pcha­nie, popy­cha­nie, ude­rza­nie;

cią­gnię­cie za włosy, ude­rza­nie dło­nią, przy­du­sza­nie;

bicie pię­ścią, kopa­nie, obez­wład­nia­nie;

gro­że­nie bro­nią.

Jak jed­nak już wspo­mnie­li­śmy, sto­so­wa­nie siły fizycz­nej jest tylko jedną z form prze­mocy wobec kobiet, naj­bar­dziej widoczną dla osób trze­cich ze względu na pozo­sta­wiane wyraźne ślady. Do mniej ewi­dent­nych form prze­mocy zali­cza się:

zastra­sza­nie,

izo­lo­wa­nie,

uza­leż­nie­nie od alko­holu lub nar­ko­ty­ków,

depry­wa­cję eko­no­miczną,

mani­pu­lo­wa­nie emo­cjo­nalne,

groźby,

wyko­rzy­sty­wa­nie sek­su­alne,

gra­nie dziećmi,

korzy­sta­nie z uprzy­wi­le­jo­wa­nej pozy­cji męż­czy­zny,

odrzu­ce­nie.

Podob­nie jak znane są rodzaje prze­mocy sto­so­wa­nej wobec kobiet, wia­domo także o typo­wych reak­cjach emo­cjo­nal­nych na te zda­rze­nia. Oto nie­które z uczuć dozna­wa­nych przez mal­tre­to­wane kobiety:

bez­sil­ność,

uraza,

poczu­cie winy,

wstyd,

izo­la­cja,

nie­uf­ność,

depre­sja,

bez­rad­ność,

złość,

poni­że­nie,

zaże­no­wa­nie,

upo­ko­rze­nie,

strach.

Czy jakieś pozy­cje z tych list odno­szą się do cie­bie? Czy podej­rze­wasz, że możesz być wyko­rzy­sty­wana w związku, czy raczej uwa­żasz, że twoja rela­cja jest „po pro­stu nie­ty­powa”? Mal­tre­to­wana kobieta czę­sto nie przyj­muje do wia­do­mo­ści, że pod­lega prze­mocy; wydaje jej się, że sytu­acje, któ­rych doświad­cza, nie mają z prze­mocą nic wspól­nego. Wynaj­duje wytłu­ma­cze­nia dla postę­po­wa­nia part­nera oraz wła­snych decy­zji. Prze­mocy nie daje się jed­nak zra­cjo­na­li­zo­wać ani wyprzeć, spra­wia­jąc tym samym, że znika. Może być ukryta; może być zno­szona w mil­czą­cym cier­pie­niu, ale nie da się jej usu­nąć za pomocą wypar­cia. Są też kobiety, które zdają sobie sprawę, że pod­legają prze­mocy, ale nie udaje im się powstrzy­mać tego pro­ce­deru. W obu przy­pad­kach konieczna jest pomoc.

O tym, co zro­bić w związku z dozna­waną prze­mocą, możesz zde­cy­do­wać dopiero od momentu, kiedy uświa­do­misz sobie, że jest ona obecna w twoim życiu. Wyzwa­niem jest samo powstrzy­ma­nie prze­mocy. Kolejną czę­ścią pro­cesu zmiany na lep­sze jest ziden­ty­fi­ko­wa­nie wpływu, jaki agre­sja wywie­rała na cie­bie i dzieci. Nie da się zwal­czyć czy poko­nać cze­goś, czego ist­nie­nie się neguje. Do powstrzy­ma­nia prze­mocy nie­zbędne jest prze­ła­ma­nie wypar­cia. Spo­so­bem na wyj­ście z wypar­cia jest zaś roz­po­zna­nie i wska­za­nie typów doświad­cza­nej prze­mocy.

Jeżeli podej­rze­wasz, że jesteś w związku o cha­rak­te­rze prze­mo­co­wym, i chcesz zwe­ry­fi­ko­wać swoje przy­pusz­cze­nia, odpo­wiedz sobie na nastę­pu­jące pyta­nia:

Czy zda­rzało się, że part­ner mnie ude­rzył?

Czy tracę wiarę w swój zwią­zek?

Czy part­ner wymu­sza na mnie seks wbrew mojej woli?

Czy chcę, żeby mniej pił?

Czy czuję się inna od reszty ludzi?

Czy moja rela­cja jest nie­zdrowa?

Czy czuję się bez­silna i znę­kana?

Czy po moich dzie­ciach widać pro­blemy w domu?

Czy mam poczu­cie, że jest ze mną coś nie tak?

Czy trudno jest mi zadbać o sie­bie, mimo że dbam o innych?

Czy trudno jest mi ufać ludziom?

Czy czuję się samotna i wyizo­lo­wana?

Czy czę­sto kłó­cimy się o picie?

Czy czuję się trak­to­wana przed­mio­towo?

Czy oba­wiam się o bez­pie­czeń­stwo swo­ich dzieci?

Czy jestem zado­wo­lona z rela­cji z człon­kami rodziny?

Czy boję się odma­wiać proś­bom part­nera?

Im wię­cej razy odpo­wie­dzia­łaś „tak”, tym wię­cej prze­mocy jest w twoim związku. Poja­wiają się wtedy kolejne pyta­nia, na przy­kład: „Jak to na mnie wpły­nęło?”, „Co powin­nam wie­dzieć o prze­mocy?”, „Co to jest alko­ho­lizm i jak wpływa na mnie i całą rodzinę?”, „Gdzie mogę uzy­skać pomoc?”.

Refleksje

Od chwili gdy prze­sta­jemy marzyć, zaczy­namy umie­rać.

Emma Gold­man

Nie spra­wia mi trud­no­ści nawią­za­nie kon­taktu z dzie­się­cioma tysią­cami ludzi. Co innego z jed­nym.

Joan Baez

Ludzie się zmie­niają, a zapo­mi­nają o tym powia­do­mić.

Lil­lian Hel­l­man

Życiowe wyzwa­nia, zamiast cię para­li­żo­wać, powinny ci poma­gać w odkry­wa­niu, kim jesteś.

Ber­nice John­son Reagan

Żadna kobieta nie może uwa­żać się za wolną, jeśli nie dys­po­nuje swo­bod­nie wła­snym cia­łem i nie ma nad nim kon­troli.

Mar­ga­ret San­ger

Rozdział 2. Kobiety w krzyżowym ogniu

Roz­dział 2

Kobiety w krzy­żo­wym ogniu

Trudno wal­czy się z wro­giem, który zdo­był sprzy­mie­rzeń­ców w two­jej gło­wie.

Sally Kemp­ton

Kobiety będące w związ­kach ze spraw­cami prze­mocy domo­wej znaj­dują się nie­jako w krzy­żo­wym ogniu. Cier­pią nie tylko z powodu dozna­wa­nej prze­mocy, lecz rów­nież nie­od­po­wied­niego trak­to­wa­nia. Jed­no­cze­śnie ciążą na nich liczne obo­wiązki oso­bi­ste i rodzinne. Mal­tre­to­wa­niu nie­mal zawsze towa­rzy­szą zacho­wa­nia kon­tro­lu­jące, a czę­sto też nad­mierne spo­ży­cie alko­holu. Jed­no­cze­śnie jeżeli kobieta ma dzieci, musi się nimi opie­ko­wać i zapew­niać im bez­pie­czeń­stwo. Ponadto wiele kobiet pra­cuje zawo­dowo. Wszystko to spra­wia, że czują się wręcz roz­ry­wane. Z jed­nej strony są bom­bar­do­wane agre­syw­nymi, kon­tro­lu­ją­cymi zacho­wa­niami mężów i czę­sto rów­nież nad­uży­wa­niem przez nich alko­holu, z dru­giej muszą wypeł­niać swoje obo­wiązki i podej­mo­wać próby ochrony samych sie­bie.

Pod wpły­wem tych napięć kobie­cie czę­sto wydaje się, że odcho­dzi od zmy­słów, i zaczyna myśleć i dzia­łać w spo­sób, który utrud­nia jej uzy­ska­nie pomocy. Znaj­du­jąc się nie­ustan­nie w tym krzy­żo­wym ogniu, zmu­szona spro­stać nad­zwy­czaj­nym wymo­gom sytu­acji, cho­ro­bli­wie utoż­sa­mia się z nega­tyw­nymi zda­rze­niami wokół sie­bie. Na tym eta­pie jest zwy­kle przy­tło­czona rze­czy­wi­sto­ścią i wyczer­pana emo­cjo­nal­nie. W miej­sce jasnego myśle­nia poja­wiają się emo­cjo­nalny zamęt, niskie poczu­cie wła­snej war­to­ści i nega­tywny obraz samej sie­bie. Nic dziw­nego, że zaczy­nają też wtedy wystę­po­wać zacho­wa­nia auto­sa­bo­tu­jące.

Kobiety dzie­lące życie z nar­ko­ma­nem lub alko­ho­li­kiem świet­nie znają skutki tego krzy­żo­wego ognia. Stan ten czę­sto okre­śla się mia­nem współ­uza­leż­nie­nia. Jed­nak zja­wi­sko współ­uza­leż­nie­nia nie ogra­ni­cza się wyłącz­nie do rodzin nało­go­wych. Może się sto­so­wać także do rodzin prze­mo­co­wych oraz dowol­nego związku kon­tro­lu­ją­cego.

Robert Subby, auto­ry­tet w dzie­dzi­nie współ­uza­leż­nie­nia, w książce Lost in the Shuf­fle defi­niuje je jako „stan emo­cjo­nalny, psy­chiczny i beha­wio­ralny, który roz­wija się wsku­tek prze­dłu­ża­ją­cej się eks­po­zy­cji jed­nostki na pewien zestaw opre­syj­nych reguł oraz dłu­go­trwa­łego ich sto­so­wa­nia – reguł, które unie­moż­li­wiają otwartą eks­pre­sję uczuć, a także bez­po­śred­nią roz­mowę o pro­ble­mach oso­bi­stych i inter­per­so­nal­nych”. Opre­syjne reguły i warunki życia to zja­wi­ska wystę­pu­jące w kon­tek­ście agre­sji domo­wej oraz nad­uży­wa­nia alko­holu. Wspól­nym mia­now­ni­kiem obu tych form prze­mocy jest to, że powo­dują współ­uza­leż­nie­nie u osób zwią­za­nych ze sprawcą prze­mocy czy nało­gow­cem. Nie ozna­cza to, że naszym zda­niem kobiety doświad­cza­jące prze­mocy same są przy­czyną swego mal­tre­to­wa­nia. Współ­uza­leż­nie­nie roz­wija się w rezul­ta­cie nara­że­nia na akty prze­mocy; nie powstaje, dopóki one się nie poja­wią.

Cechy współuzależnienia

Wszy­scy ludzie mogą w pew­nych momen­tach wyka­zy­wać zacho­wa­nia typowe dla współ­uza­leż­nie­nia, lecz nie czyni to z nich osób współ­uza­leż­nio­nych. O współ­uza­leż­nie­niu decy­duje sto­pień, w jakim cechy te wystę­pują u danego czło­wieka. Poni­żej poda­jemy cha­rak­te­ry­styczne dla współ­uza­leż­nie­nia wypo­wie­dzi kobiet będą­cych w związku ze sprawcą prze­mocy domo­wej:

„Nie jest tak źle”. „Mam wra­że­nie, że wszystko zmie­rza ku dobremu”. „To dla­tego, że mam tyle na gło­wie”. „Ja robię swoje. Jego picie/postę­po­wa­nie to jego sprawa”. „Ni­gdy się nie złosz­czę”. „Nie jestem typem osoby, która idzie na tera­pię”. „Wiem, że powin­nam poroz­ma­wiać z nim o tym, ale to go zde­ner­wuje”. „Tak naprawdę nie jest złym czło­wie­kiem; nie chciał mnie ude­rzyć”.

Ze wszyst­kich tych wypo­wie­dzi prze­bija naj­waż­niej­szy skład­nik współ­uza­leż­nie­nia: język wypar­cia. Jeśli ktoś ma być „dobrym” współ­uza­leż­nio­nym, musi trwać w wypar­ciu.

Nie­mniej samo wypar­cie nie kwa­li­fi­kuje go jesz­cze jako współ­uza­leż­nio­nego. Jak wiele z nastę­pu­ją­cych stwier­dzeń sto­suje się do cie­bie?

„Mam nad­mier­nie (nie­do­sta­tecz­nie) roz­wi­nięte poczu­cie odpo­wie­dzial­no­ści. Łatwo zaprzą­tają mnie sprawy innych, nawet jeśli ozna­cza to pomi­ja­nie wła­snych uza­sad­nio­nych potrzeb”.

„Wyci­szam swoje uczu­cia zwią­zane z dzie­ciń­stwem i stra­ci­łam zdol­ność odczu­wa­nia i wyra­ża­nia emo­cji, bo to zbyt bole­sne”.

„Jestem wyalie­no­wana fizycz­nie i emo­cjo­nal­nie. Oba­wiam się ludzi i czuję lęk przed oso­bami, które są dla mnie auto­ry­te­tem”.

„Uza­leż­ni­łam się od apro­baty lub eks­cy­ta­cji i przy oka­zji stra­ci­łam swoją toż­sa­mość”.

„Boję się zło­ści ludzi i oso­bi­stej kry­tyki”.

„Jestem ofiarą”.

„Surowo się oce­niam i mam niskie poczu­cie wła­snej war­to­ści”.

„Jestem bar­dzo zależna i prze­raź­li­wie boję się porzu­ce­nia. Będę się trzy­mać part­nera, byle tylko uchro­nić się przed osa­mot­nie­niem”.

„Mam wyrzuty sumie­nia, kiedy upo­mi­nam się o sie­bie”.

„Mylę miłość ze współ­czu­ciem i zwy­kle kocham tych ludzi, któ­rym mogę nieść pomoc”.

„Albo uza­leż­niam się od uży­wek (lub kom­pul­syw­nie nie­do­ja­dam czy się prze­ja­dam), albo jestem w związku z kom­pul­sywną osobą, taką jak pra­co­ho­lik, nało­go­wiec lub sprawca prze­mocy domo­wej”.

„Zawsze ogra­ni­czam się do reago­wa­nia na życie, zamiast aktyw­nie je kształ­to­wać”.

Nie­roz­po­zna­nie wła­snych zacho­wań współ­uza­leż­nie­nio­wych może unie­moż­li­wiać ci się­gnię­cie po pomoc. Trzeba to jesz­cze raz pod­kre­ślić: nie uwa­żamy, że przy­czyna prze­mocy, któ­rej doświad­czasz, jest w tobie. Ofiary nie powo­dują kie­ro­wa­nej prze­ciw sobie prze­mocy. Żony nie powo­dują alko­ho­li­zmu u swo­ich mężów. Nikt nie zasłu­guje na to, by sto­so­wać wobec niego prze­moc. Jed­nakże możesz wyka­zy­wać pewne cechy współ­uza­leż­nie­nia, które nie tylko więżą cię w dys­funk­cyj­nych rela­cjach, lecz rów­nież hamują cię przed zna­le­zie­niem pomocy potrzeb­nej tobie i dzie­ciom. Wiele kobiet dostrze­gło u sie­bie sche­maty, według któ­rych dzia­łają w swo­ich związ­kach. Czy poniż­sze wypo­wie­dzi budzą w tobie sko­ja­rze­nia z tym, co odczu­wasz w swoim obec­nym związku albo co odczu­wa­łaś w prze­szło­ści?

„Sama zazna­łam bar­dzo mało tro­ski i sta­ram się zaspo­koić tę palącą potrzebę pośred­nio – przez opie­ko­wa­nie się innymi, szcze­gól­nie męż­czy­znami, któ­rzy wydają się zagu­bieni”.

„Choć bar­dzo tego pra­gnę­łam, nie potra­fi­łam spra­wić, by moi rodzice stali się ser­deczni, kocha­jący i tro­skliwi, dla­tego auto­ma­tycz­nie reaguję na zna­jomy typ emo­cjo­nal­nie nie­przy­stęp­nych męż­czyzn i sta­ram się prze­mie­niać ich mocą mojej miło­ści”.

„Ze stra­chu przed porzu­ce­niem zro­bię co się da, żeby tylko ura­to­wać zwią­zek”.

„Uwa­żam, że nie ma rze­czy zbyt pra­co­chłon­nej, cza­so­chłon­nej czy kosz­tow­nej, jeśli tylko ma «słu­żyć» męż­czyź­nie, z któ­rym jestem zwią­zana”.

„Jestem przy­zwy­cza­jona do braku miło­ści w swo­ich rela­cjach i gotowa cze­kać, mieć nadzieję i sta­rać się jesz­cze bar­dziej”.

„Jestem skłonna brać na sie­bie znacz­nie wię­cej niż 50 pro­cent obo­wiąz­ków, winy, wstydu i odpo­wie­dzial­no­ści w rela­cjach”.

„Moje poczu­cie wła­snej war­to­ści jest na kry­tycz­nie niskim pozio­mie. W głębi ducha uwa­żam, że nie zasłu­guję na szczę­ście i jestem gor­sza od innych ludzi”.

„Czuję roz­pacz­liwą potrzebę kon­tro­lo­wa­nia swo­ich rela­cji, zwy­kle z powodu braku bez­pie­czeń­stwa w dzie­ciń­stwie, a spra­wo­wa­nie kon­troli nad ludźmi i sytu­acjami maskuję «uczyn­no­ścią»”.

„Mam dużo jaśniej­szy obraz tego, jak według mnie powinny wyglą­dać mode­lowe związki, niż jak naprawdę wyglą­dają”.

„Jestem uza­leż­niona od związ­ków i bole­snych emo­cji”.

„Pocią­gają mnie ludzie z pro­ble­mami, które wyma­gają roz­wią­za­nia, albo wcho­dzę w nie­upo­rząd­ko­wane, nie­pewne, bole­sne emo­cjo­nal­nie rela­cje, igno­ru­jąc wła­sną odpo­wie­dzial­ność za sie­bie”.

„Mogę mieć skłon­ność do epi­zo­dów depre­syj­nych, któ­rym sta­ram się zapo­bie­gać za pomocą emo­cjo­nal­nego pobu­dze­nia pły­ną­cego z nie­sta­bil­nych rela­cji”.

Trudno jest mi iden­ty­fi­ko­wać się z oso­bami two­rzą­cymi zdrowe związki czy «miłymi» ludźmi i prze­by­wać w ich oto­cze­niu”.

Każde „tak” potwier­dza, że współ­uza­leż­nie­nie polega u cie­bie na nad­mier­nym utoż­sa­mia­niu się z drugą osobą, a zbyt sła­bym sku­pie­niu na wła­snych potrze­bach, i ogól­nie na nie­do­ro­zwoju wła­snych potrzeb. Tak jak­byś codzien­nie budziła się z pyta­niem: „Kim w zasa­dzie dzi­siaj jestem?”.

Nadmiar kontroli

Bli­sko spo­krew­nione ze współ­uza­leż­nie­niem jest pozo­sta­wa­nie w związku z nad­mier­nie kon­tro­lu­ją­cym part­ne­rem. Jak wynika z naszych obser­wa­cji, kobiety znaj­du­jące się w trud­nych rela­cjach naj­czę­ściej wyka­zują wyraźną ten­den­cję do wią­za­nia się z bar­dzo kon­tro­lu­ją­cymi męż­czy­znami. Kon­trola może przy­bie­rać różne postaci. Poni­żej przed­sta­wiamy listę pytań, które pozwa­lają ziden­ty­fi­ko­wać prze­sad­nie kon­tro­lu­ją­cego part­nera.

Czy kiedy w waszym związku poja­wiają się trud­no­ści, to twój part­ner obwi­nia o nie cie­bie?

Czy part­ne­rowi zda­rza się wypić za dużo i czy staje się wtedy agre­sywny fizycz­nie lub słow­nie?

Czy podej­rzewa, że łączy cię coś z innymi ludźmi?

Czy zwy­kle się spóź­nia albo nie dotrzy­muje ter­mi­nów waszych spo­tkań lub ran­dek?

Czy zabra­nia ci udziału w zaję­ciach poza domem albo kry­ty­kuje cię w związku z nimi?

Czy zawsty­dza cię na oczach innych?

Czy zło­ści się, kiedy się z nim nie zga­dzasz?

Czy bez­pod­staw­nie oskarża cię o flir­to­wa­nie?

Czy kie­dy­kol­wiek cię śle­dził, żeby dowie­dzieć się, co robisz?

Czy kry­ty­kuje twój wyląd albo spo­sób ubie­ra­nia się?

Czy nalega, żeby zawsze samemu pro­wa­dzić samo­chód?

Czy kie­dy­kol­wiek cię ude­rzył?

Czy mówi lub robi rze­czy, jakich ni­gdy byś się nie spo­dzie­wała po życio­wym part­ne­rze?

Czy prze­staje się odzy­wać lub staje się ozię­bły, kiedy prze­grywa kłót­nię albo nie sta­wia na swoim?

Czy mówi ci, że potrze­buje dla sie­bie „prze­strzeni”, „swo­body”?

Czy popy­chał cię, wykrę­cał ci rękę albo w inny spo­sób sta­rał się wymu­sić na tobie posłu­szeń­stwo z uży­ciem siły?

Czy zabra­nia ci posia­da­nia wła­snego konta w banku i wydziela ci pie­nią­dze na regu­lo­wa­nie rachun­ków?

Czy stara się stłu­mić za pomocą seksu twoje wąt­pli­wo­ści co do związku?

Czy zwy­kle nie wyka­zuje zain­te­re­so­wa­nia tym, jak minął ci dzień?

Czy daje ci dodat­kowe pie­nią­dze albo kupuje pre­zenty, kiedy byłaś „grzeczna”?

Czy wyzywa cię od naj­gor­szych albo oskarża o szu­ka­nie dziury w całym, kiedy chcesz omó­wić pro­blemy w waszej rela­cji?

Czy czę­sto zwraca się do cie­bie jakimś upo­ka­rza­ją­cym lub poni­ża­ją­cym prze­zwi­skiem?

Czy zwy­kle nie uprze­dza cię, kiedy ma się spóź­nić?

Czy zawsze chce mieć cię przy sobie, kiedy jest w domu?

Czy był kie­dy­kol­wiek aresz­to­wany?

Czy zło­ści go lub krę­puje, gdy znaj­du­jesz się w cen­trum uwagi?

Czy baga­te­li­zuje twoje osią­gnię­cia?

Czy try­wia­li­zuje lub wyśmiewa twoje uczu­cia?

Czy czę­sto mówisz, że twój part­ner jest zbyt kry­tyczny?

Czy cza­sem flir­tuje z kimś na two­ich oczach?

Czy postę­puje w spo­sób, który ma spra­wić, żebyś się nad nim uli­to­wała?

Czy cza­sem ci grozi?

Czy doszu­kuje się wad u bli­skich ci ludzi?

Jeżeli odpo­wie­dzia­łaś „tak” dwa­dzie­ścia lub wię­cej razy, masz bar­dzo kon­tro­lu­ją­cego part­nera. Jeżeli odpo­wie­dzia­łaś „tak” co naj­mniej dwa­na­ście razy, twój part­ner jest dość kon­tro­lu­jący. Jeżeli odpo­wie­dzia­łaś „tak” pięć lub wię­cej razy, twój part­ner jest w pew­nym stop­niu kon­tro­lu­jący.

Refleksje

Jeste­śmy w tym wszyst­kie razem – same.

Lili Tom­lin

Mam prawo do swo­jego gniewu i nie życzę sobie, żeby kto­kol­wiek mi mówił, że nie powin­nam go czuć, że to nie­ład­nie i że musi być ze mną coś nie tak, skoro go czuję.

Maxine Waters

Kobieta nie­wy­zwo­lona i kobieta współ­uza­leż­niona to ta sama osoba (…) czer­pie całą swą toż­sa­mość z zewnątrz.

Anne Wil­son Schaef

Nikt nie może spra­wić, że poczu­jesz się gor­sza, bez two­jej zgody.

Ele­anor Roose­velt

Nie­wi­dzial­ność nie jest natu­ral­nym sta­nem żad­nego czło­wieka.

Mit­suye Yamada

Rozdział 3. Pije mało, bije dużo

Roz­dział 3

Pije mało, bije dużo

Kobiety są prze­jęte stra­chem w świe­cie, w któ­rym pra­wie połowa popu­la­cji ma wygląd dra­pież­ców i w któ­rym żaden czyn­nik – wiek, ubiór, kolor skóry – nie odróż­nia męż­czy­zny goto­wego skrzyw­dzić kobietę od takiego, który ni­gdy tego nie zrobi.

Mari­lyn French

Żadna kobieta nie ma ochoty przy­znać, że jej uko­chany part­ner ma pro­blem z alko­ho­lem. Czę­sto sły­szymy, jak żony mówią: „Nie jest z nim jesz­cze tak źle”, „W każ­dej chwili może prze­stać”, „Pije tylko piwo” albo „Nie pije wię­cej niż inni”. Nie­kiedy mal­tre­to­wane kobiety reagują defen­syw­nie, rzu­ca­jąc na przy­kład: „Skąd takie pyta­nie?”, „Alko­hol nie ma tu nic do rze­czy” lub „To mi nie prze­szka­dza”. Wszyst­kie te reak­cje łączy jeden czyn­nik: wypar­cie.

Łatwiej zaprze­stać nego­wa­nia pro­blemu alko­ho­lo­wego mał­żonka, jeśli się wie, jakie skutki ma picie dla osoby uza­leż­nio­nej oraz jak wiele pro­ble­mów wywo­łuje u jej naj­bliż­szych. Sprawa jest cał­ko­wi­cie kla­rowna. Picie i współ­uza­leż­nie­nie wcho­dzą ze sobą w inte­rak­cję, sta­jąc się pod­ło­żem zacho­wań prze­mo­co­wych. Jeżeli jed­nak trwasz w wypar­ciu, prze­pra­co­wa­nie tych spraw może być bar­dzo trudne.

Na dru­gim krańcu spek­trum znaj­dują się kobiety, które do tego stop­nia akcep­tują nad­uży­wa­nie alko­holu przez męża, że nie­malże uspra­wie­dli­wiają jego agre­sywne zacho­wa­nia piciem. Z ich ust padają takie stwier­dze­nia, jak: „Wszystko byłoby dobrze, gdyby tylko nie pił”, „Robi się agre­sywny tylko po alko­holu” albo „Kiedy jest trzeźwy, to naj­mil­szy czło­wiek na świe­cie”. Wypo­wie­dzi te można trak­to­wać jako wypar­cie jesz­cze w innym sen­sie – wypar­cie tego, że part­ner jest sprawcą prze­mocy i ponosi odpo­wie­dzial­ność za swoje czyny.

Ile­kroć sły­szymy takie stwier­dze­nia, wiemy, że kobieta jest podwój­nie zagro­żona i cierpi dwa razy tyle co inne. Cóż to za „umiar­ko­wane picie”, skoro powo­duje agre­sywne zacho­wa­nia? Jeżeli spo­ży­cie alko­holu wywo­łuje pro­blemy, to samo też jest pro­ble­mem.

Problemy alkoholowe a przemoc wobec żony

Kiedy alko­hol staje się ele­men­tem związku, wzorce prze­mocy oka­zują się jesz­cze bar­dziej zło­żone i dez­orien­tu­jące – wcale nie prost­sze, jak można by sądzić. Powszech­nie poku­tu­jące prze­ko­na­nie, że męż­czy­zna znęca się nad kobietą dla­tego, że jest pijany, to tylko jeden ze sce­na­riu­szy zgła­sza­nych przez poszko­do­wane. Poniż­sze przy­kłady poka­zują nie­które ze sche­ma­tów, jakie mogą się ukształ­to­wać, gdy prze­moc wystę­puje wraz z piciem.

Uciekanie się do agresji, by unikać alkoholu, lub do alkoholu, by unikać agresji

W tym przy­padku sprawca może mal­tre­to­wać żonę w celu odsu­nię­cia w cza­sie ciągu alko­ho­lo­wego albo pić, aby uciec przed popad­nię­ciem w agre­sję. Myśl, że jedno z tych zacho­wań jest w sta­nie powstrzy­mać dru­gie, jest jed­nak złudna. Związki prze­mo­cowe są prze­peł­nione napię­ciem, które może osią­gać w domu tak wiel­kie natę­że­nie, że tyka jak bomba zega­rowa.

Bez względu na to, który motyw domi­nuje, nara­sta­jące napię­cie zwy­kle pro­wa­dzi albo do picia, albo do mal­tre­to­wa­nia. Naj­czę­ściej zresztą wystę­puje jedno i dru­gie. Coraz bar­dziej pod­mi­no­wany agre­sor zaczyna pić, aby opa­no­wać stres. Jed­nak nie tylko nie jest w sta­nie zapa­no­wać nad alko­ho­lem, lecz w miarę jego spo­ży­cia staje się coraz bar­dziej agre­sywny. W odwrot­nym cyklu napię­cie pro­wa­dzi do prze­mocy, która wywo­łuje dodat­kowy lęk, to zaś pro­wa­dzi do picia.

Czło­wiek, który sto­suje ten sche­mat, jest prze­ko­nany, że jedno z tych zacho­wań może zapo­biec poja­wie­niu się dru­giego, w rze­czy­wi­sto­ści jed­nak zale­d­wie je poprze­dza: po spo­ży­ciu alko­holu poja­wiają się zacho­wa­nia prze­mo­cowe lub po prze­mocy – picie. Skoro zaś zacho­wa­nia te nie­uchron­nie nastę­pują po sobie, kobieta musi zno­sić jedno po dru­gim.

Sprawca przemocy pije, a potem uważa, że ma prawo do agresji

To, że sprawca znaj­do­wał się pod wpły­wem alko­holu i nie był świa­domy, co robi, jest dla niego wygodną wymówką. Spo­łe­czeń­stwo tole­ruje wiele nie­ak­cep­to­wal­nych czy­nów, jeśli zostają popeł­nione „w sta­nie upo­je­nia”. Ludzie giną w wypad­kach dro­go­wych powo­do­wa­nych przez pija­nych kie­row­ców, któ­rzy dostają potem wyrok od dwóch do pię­ciu lat, bo twier­dzą, że będąc „pod wpły­wem alko­holu”, nie pano­wali nad sytu­acją. Burdy w barach postrzega się jako „roz­ła­do­wa­nie emo­cji” face­tów będą­cych „po kilku głęb­szych”.

Ogól­nie spo­łe­czeń­stwo, a już w szcze­gól­no­ści kobieta doświad­cza­jąca prze­mocy, dużo łatwiej tłu­ma­czy sobie wystą­pie­nie agre­syw­nych zacho­wań, gdy sprawca działa pod wpły­wem alko­holu. Jest to wymówka, która przy­czy­nia się do utrwa­la­nia prze­mocy domo­wej. Tym­cza­sem nie ist­nieje akcep­to­walne uspra­wie­dli­wie­nie prze­mocy. W każ­dej rela­cji oboje part­ne­rzy powinni wno­sić do niej i czer­pać z niej miłość, akcep­ta­cję, bez­pie­czeń­stwo, poczu­cie trwa­ło­ści, zro­zu­mie­nie. Obec­ność pro­blemu alko­ho­lo­wego męża nie zwal­nia go z powin­no­ści mał­żeń­skich, a jeśli ty jesteś nie­pi­jącą żoną takiego czło­wieka, nie powin­naś go uspra­wie­dli­wiać.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Angiel­ski term abu­sive, który w pol­skim żar­go­nie bywa tłu­ma­czony jako „abu­zywny”, jest odda­wany w tym prze­kła­dzie sło­wem „prze­mo­cowy” (przyp. tłum.). [wróć]