Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ta książka jest o tobie i twoim powrocie do zdrowia
Jak odejść od przemocowego partnera, mimo że wciąż czuje się z nim więź?
Jaki wpływ na relację ma uzależnienie od alkoholu?
Gdzie szukać pomocy, by zapewnić bezpieczeństwo sobie i swoim bliskim?
Jak znaleźć w sobie odwagę, by wyjść z roli ofiary?
Dzięki tej książce zrozumiesz mechanizmy działające w toksycznych relacjach. Nauczysz się zauważać i rozpoznawać zachowania, które powinny wzbudzać twoją czujność na każdym etapie związku. Przede wszystkim jednak przekonasz się, że nigdy nie jest za późno, by odzyskać kontrolę nad swoim życiem i zostawić za sobą relacje, które cię krzywdzą.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 209
Przedmowa
Czasem widać to puste, martwe spojrzenie na wyjątkowych, przepięknych kobiecych twarzach (…) w samym środku ciepłego letniego dnia i od razu można odgadnąć, jak dojmujące, nieznośne osamotnienie kryje się pod misternymi koronkami i promiennym uśmiechem.
Rebecca Harding Davis
Podjęcie w pewnym momencie decyzji o odcięciu się od niezdrowej sytuacji może być przejawem zdrowia. Zbyt długie czekanie bywa niebezpieczne. Wiele kobiet zapłaciło wysoką cenę za taką zwłokę. W mediach nie brakuje doniesień o zbrodniach popełnianych na kobietach przez agresywnych partnerów. Oczywiście można się zwrócić o pomoc, ale sprawa wcale nie jest prosta. Zerwanie niemal zawsze jest wyzwaniem, a wydostanie się ze związku jawnie kontrolującego może się wydawać wręcz niemożliwe. Niemniej wiele kobiet zaczyna sobie uświadamiać, że istnieją alternatywy, że może dojść do zmiany w ich życiu – niezależnie od tego, czy pozostaną w związku, czy też nie – oraz że życie w strachu to nie życie.
Relacje przemocowe lub kontrolujące są wylęgarnią strachu. Im bardziej on narasta, tym trudniej jest podejmować racjonalne decyzje. Gdy między partnerami znika wzajemne zrozumienie, ich związek zwykle szybko się psuje. Partnerzy przestają sobie ufać, puszczają im nerwy, wzmagają się zachowania autosabotujące, obie strony zaczynają powątpiewać, czy są przy zdrowych zmysłach i po co w ogóle było angażować się w tę relację. Dzieje się tak szczególnie w związkach z wysoce kontrolującym partnerem, w których występują różne formy przemocy.
Życie z kimś, kto wyżywa się na bliskich lub nadużywa środków odurzających, jest dramatyczne. Nie daje się przejść nad nim do porządku dziennego. Jeżeli ty lub bliska ci osoba doznajecie w swoim związku przemocy fizycznej, seksualnej, emocjonalnej lub duchowej, ta książka jest dla ciebie.
Nie wszystkie kobiety doświadczające przemocy reagują na nią tak samo. Wiemy, że wiele z nich podejmuje desperackie wysiłki, aby ją ukrócić. Zwierzają się krewnym lub przyjaciołom oraz zwracają się o pomoc do różnych instytucji, lecz mimo to czują się jak w potrzasku, są pozbawione nadziei i nie dostrzegają możliwych sposobów odzyskania równowagi życiowej. Wiemy też, że jeśli poszukiwania pomocy nie przynoszą efektu, a problem się utrzymuje i zaostrza, kobieta zaczyna się czuć całkowicie bezradna. Brak świadomości, co można zrobić, gdy doświadcza się przemocy, i jak odzyskać równowagę psychiczną, odbiera resztki sił. Przytłoczone są szczególnie kobiety znajdujące się w podwójnym niebezpieczeństwie – mające partnerów, którzy oprócz stosowania przemocy nadużywają alkoholu, czym dodatkowo pogłębiają problem.
Niestety nadużywanie alkoholu często idzie w parze z fizycznym znęcaniem się nad kobietą. Charakter współzależności tych dwóch czynników rzadko bywa oczywisty. Czy jedno powoduje drugie? Czy może oba zachowania wynikają z czegoś innego? Niezależnie od odpowiedzi na to pytanie wiemy dwie rzeczy. Po pierwsze, bardzo często obie formy nadużyć występują łącznie. Po drugie, wiele kobiet doświadcza w konsekwencji potwornych cierpień.
Zależało nam na tym, aby ta książka dawała niepowtarzalny wgląd w to, na czym polega destrukcyjny związek między nadużywaniem alkoholu a przemocą fizyczną wobec partnerki. Przedstawiamy w niej niezbędne informacje nie tylko na temat przemocy w związku, lecz również na temat nadużywania alkoholu. Kobietom, które doświadczają obu tych zagrożeń, często zalecamy łączoną strategię odbudowywania równowagi życiowej. Tak jak podlegają one przemocy ze strony małżonka, tak są również ofiarami jego alkoholizmu. Prowadzenie bardziej satysfakcjonującego emocjonalnie życia, wolnego od wyparcia, strachu, depresji, zagrożenia fizycznego, niskiego poczucia własnej wartości, poczucia winy, gniewu i beznadziei, wymaga wyzwolenia się z obu tych form wiktymizacji.
Prezentowane podejście jest połączeniem naszych doświadczeń w dwóch dziedzinach w celu dojścia do wspólnego celu, jakim jest przywrócenie życiowej równowagi kobietom doświadczającym przemocy. Susan Pickering od dłuższego czasu pracuje jako doradczyni oraz liderka grup w schroniskach dla kobiet, które doświadczyły przemocy domowej. Robert Ackerman od lat zajmuje się problematyką alkoholizmu, zwłaszcza jego aspektami rodzinnymi. W wielu miejscach tej książki przytaczamy fakty z życia ludzi, które wskazują na potrzebę takiego dwutorowego podejścia. Mamy nadzieję, że maltretowane kobiety znajdą na tych stronach wartościowe spostrzeżenia, alternatywne rozwiązania, możliwość rozwoju, wskazówki do osiągnięcia bezpieczeństwa i zdrowia oraz motywację do odzyskania życiowej równowagi.
Susan Pickering
Robert Ackerman
Rozdział 1
Relacje przemocowe1
Zanim sekret zostanie wyjawiony, często czuć, jak wisi w powietrzu.
Susan Griffin
Cathy wychowywała się w domu pełnym przemocy. Dziś ma męża i troje dzieci. Mąż jest osobą bardzo kontrolującą i zazdrosną. Nieraz zachowuje się wobec niej agresywnie, choć solennie przyrzeka potem, że to był naprawdę ostatni raz.
Już za pierwszym razem wiedziałam, że to się nie skończy, ale chciałam wierzyć, że mąż nigdy mnie nie skrzywdzi. Kochałam go! Ten pierwszy raz zdarzył się w okolicy Bożego Narodzenia. Właśnie odeszłam z pracy. Byliśmy w mieście z moją matką, jej przyjacielem i jego synem Jackiem. Z początku wszystko przebiegało dobrze, ale zobaczyłam swojego dawnego znajomego, którego mąż nie bardzo lubił, i podeszłam zamienić z nim parę słów. Kiedy wróciłam, mąż stwierdził, że musi nas opuścić, i zostawił mnie samą. Zamurowało mnie. Dlaczego tak się zachował? Jack odwiózł mnie do domu. Stan już tam na mnie czekał.
Zaczęliśmy się kłócić. Wzięłam swoje klucze i skierowałam się do drzwi, ale złapał mnie, zanim do nich dotarłam. Wyrwał mi klucze z ręki, miażdżąc palce, i cisnął nimi na drugi koniec pokoju. Chwycił mnie za kark i pchnął na choinkę. Kiedy upadłam na podłogę, zaczął mnie przyduszać i uderzać moją głową o posadzkę. Zakrztusiłam się.
Wtedy nagle mnie puścił i wyszedł do kuchni. Siedział cicho ze spuszczoną głową. Przez kilka minut leżałam przerażona na podłodze. Nie znałam go takiego. Zachowywał się jak opętany. W pierwszej chwili myślałam, że chce mnie zabić. To było okropne. Płacząc i trzęsąc się, usiadłam na kanapie. Wszedł do pokoju i przysiadł obok. Chciał mnie dotknąć, ale odskoczyłam.
Ze łzami w oczach zaczął zapewniać, że mnie kocha i nie chce mnie stracić. Powiedział, że przeprasza za to, co mi zrobił. Byłam wstrząśnięta. Poza tym czułam się winna i było mi go żal. Wiedziałam, że mnie kocha i nie chce dla mnie źle. Wierzyłam mu, kiedy obiecywał, że już nigdy nic podobnego nie zrobi. Bardzo chciałam mu wierzyć.
W lipcu miałam urlop w pracy. Poprosiłam Stana, żeby wziął sobie wolny dzień, abyśmy pobyli trochę razem. Spojrzał na mnie, wybuchnął śmiechem i zapytał: „A po co?”. Tego dnia przestałam go kochać. Weszłam do domu i rozpłakałam się. Czułam się bezwartościowa, nie byłam dość ważna, żeby wziął dla mnie wolny dzień. Praca była dla niego ważniejsza ode mnie. Wszystko było ważniejsze ode mnie. Nigdy nie było już między nami tak jak dawniej.
Drugi raz był jeszcze bardziej przerażający niż pierwszy. Poszliśmy na przyjęcie do mojej siostry. Z góry wiedziałam, że coś jest nie tak. Już gdy się szykowaliśmy, rzucał przykre komentarze pod moim adresem. Byłam spięta, jeszcze zanim wyjechaliśmy z domu.
Kiedy pojawiliśmy się na miejscu, zdenerwowana zaszyłam się w kąciku. Bałam się, że się wścieknie. Przez pewien czas się do mnie nie odzywał. Potem podszedł i poprosił mnie do tańca. Byłam z nim przez cały wieczór. Nie rozmawiałam też z żadnym innym mężczyzną z obawy, że Stanowi by się to mogło nie spodobać.
Ponieważ się upił, zaproponowałam, że w drodze powrotnej do domu to ja poprowadzę. Wszyscy obecni byli tego samego zdania, więc podał mi kluczyki. Ale w samochodzie zaczął na mnie wrzeszczeć: „Wydaje ci się, że jesteś taka mądra, co? A ja kretyn, tak?”. Nie powiedziałam ani słowa.
Gadał jak nakręcony przez całą drogę do domu i wiedziałam, że mi się dostanie. Gdy dojechaliśmy, wyskoczyłam z samochodu i pobiegłam do drzwi. Dogonił mnie na werandzie, przewrócił i ugryzł w usta. Jak to bolało! Wciągnął mnie do środka i znowu uderzył, a potem znowu. Boże, dlaczego nie przestawał?
Kiedy obudziła się nasza córeczka, zawołałam: „Dzieci nie śpią!”. Przewrócił mnie na Deanę i naparł na nas obie. Słyszałam, że Deana krzyczy: „Mamo, to boli”. Zrzuciłam go z siebie, zacisnęłam pięść i przywaliłam mu z całej siły. Byłam wściekła, że zrobił krzywdę dziecku. No i wtedy naprawdę zaczął mnie bić.
Pobiegłam do telefonu, ale wyrwał mi go i roztrzaskał.
W końcu padł na podłogę i zaczął płakać. Stałam nad nim, patrząc, jak szlocha i błaga, żebym go nie zostawiła. Było mi go żal, ale jednocześnie nienawidziłam go za to, co mi zrobił. Byłam skołowana. Prosił mnie, żebym została, zapewniał, że mnie kocha i że to był już naprawdę ostatni raz. Tylko w takich okolicznościach mówił, że mnie kocha.
Nie wiedziałam, co robić. Nie miałam dokąd pójść i tak naprawdę nie chciałam porzucać swojego domu. Rano nie pamiętał niczego, co robił i mówił poprzedniej nocy. Zapytałam, dlaczego mnie pobił. Odpowiedział, że nie wie. Nie potrafiłam zrozumieć ani jego postępowania, ani własnej decyzji o pozostaniu z nim. Zagroziłam mu, że jeśli się to kiedykolwiek powtórzy, to odejdę na dobre. Przyrzekł, że przestanie pić i nigdy więcej nie podniesie na mnie ręki.
Nie odeszłam od niego także po następnym pobiciu. Z każdym kolejnym razem było coraz gorzej. Przedkładałam wszystko inne nad swoje potrzeby i traktowałam jako wymówki, żeby nie odchodzić. Posiadaliśmy piękny i ładnie urządzony dom. Ciężko pracowałam na to, co mieliśmy. Dzieci potrzebowały ojca, a ja potrzebowałam męża, który będzie się nami opiekował.
Mój ojciec zostawił nas, gdy byłam bardzo mała. Gdybym wyszła na ulicę i on by akurat przechodził, nie sądzę, żebyśmy się nawzajem rozpoznali.
Stan nigdy nie był agresywny wobec dzieci. Gdyby podniósł na nie rękę, zabiłabym go. Wiecznie błagałam, żeby przestał pić i mnie krzywdzić, a on obiecywał, że tak zrobi, ale co z tego? Układało się między nami fatalnie. Starałam się go unikać, jak tylko mogłam. Nie spałam z nim i pozostałam obojętna na jego zaloty. Nie mogłam znieść jego dotyku.
Pewnego dnia byliśmy na czyimś weselu i rozmawiałam z innym mężczyzną. W drodze powrotnej Stan prowadził bardzo szybko i mówił mi, żebym wyrwała tego faceta, bo ma mnóstwo forsy, a przecież tylko na tym mi zależy. Im głośniej krzyczał, tym szybciej jechał. Prosiłam, żeby zwolnił, ale on nie słuchał. Były z nami dzieci i truchlały ze strachu. Kiedy dojechaliśmy do domu, chwycił mnie za szyję, poddusił i zaczął uderzać głową o ścianę. Nigdy nie zapomnę tego spojrzenia. Jego oczy aż błyszczały z nienawiści – ten obraz jest wypalony w moim mózgu.
Kiedy wiesz, że ktoś cię tak serdecznie nienawidzi, trudno jest mieć wobec siebie pozytywne odczucia. Uważałam, że muszę być zła, skoro nie cierpi mnie aż tak, że jest gotów mnie bić. Potem mówił znów to samo, ale już nic nie czułam. Byłam odrętwiała i pusta.
Zmusiłam go, żeby się wyprowadził, ale wrócił po paru tygodniach. Wiedziałam, że to jest także jego dom, i źle się czułam z tym, że go wyrzuciłam. Sama też nie chciałam wszystkiego zostawić. To był mój dom. Nie wiedziałam, dokąd miałabym pójść.
Oddaliłam się od niego, bo nie potrafiłam mu już zaufać. Wciąż się bałam, czułam się tak, jakbym przez cały czas stąpała po polu minowym. Nikt nie mógł mi pomóc. Nie zbliżałam się do niego i nie spałam z nim, znajdując wciąż nowe wymówki. Ilekroć coś dla mnie zrobił, zawsze mi wypominał oziębłość i dawał odczuć, że jestem mu coś winna. Czułam się jak dziwka. Myślałam przez niego, że jestem wszystkiemu winna. Poniżał mnie na oczach moich znajomych i gdy byliśmy sami.
Pewnej nocy nalegał, żebym poszła z nim do łóżka. Odmówiłam i zaczęliśmy się szarpać. Kiedy powiedział, że mnie zgwałci, zaczęłam oganiać się od niego pięściami. Rzucił mnie na podłogę i stwierdził, że nie jestem warta zachodu. To dziwne: nie chciałam, żeby mnie dotykał, ale kiedy to powiedział, poczułam się tania i brzydka, jak dziwka.
Pewnego dnia zapytałam siebie, czy chcę w taki sposób spędzić resztę życia. Odpowiedziałam sobie: „Nie!”, zabrałam dzieci i wyszłam z domu. Mąż wołał za nami: „Idź! Wynoś się! I tak wrócisz do mnie na kolanach”.
Te słowa wypaliły się w moim wnętrzu i dziękuję mu za nie, bo pomagają mi się trzymać od niego z daleka. W chwilach, gdy jestem wykończona, gdy myślę, że nie dam sobie rady i że powinnam wrócić, przypominam je sobie i odnajduję siłę, żeby zachować dystans.
Przeniosłam się do schroniska, gdzie dostałam pomoc psychologiczną i odzyskałam poczucie własnej wartości. Nawiązałam tam przyjaźnie i uświadomiłam sobie, że nie jestem sama. Usłyszałam opowieści innych kobiet i doszłam do wniosku, że były w trudniejszej sytuacji. Poznałam w grupie kobiety, które odeszły od partnerów i sobie poradziły. „Było trudno – mówiły – ale da się przeżyć”.
Kiedy myślę o swoim dawnym życiu, zadziwia mnie, jak mogłam to wszystko znosić, i to przez tak długi czas. Zawsze starałam się być bardzo zajęta, wystarczająco, żebym mogła się odciąć od doświadczanego zła i nic z tym nie robić. Teraz wiem, że tak naprawdę się od tego nie odcinałam, tylko po prostu nic z tym nie robiłam.
Po odejściu od męża przez całe miesiące dręczyły mnie koszmary. Widziałam te oczy, to pełne nienawiści spojrzenie i budziłam się z krzykiem, oblana zimnym potem. Otrząśnięcie się z lęków wymaga dużo czasu.
Podupadłam na zdrowiu i miałam o sobie jak najgorsze zdanie. Szukając ukojenia, zaczęłam zaglądać do butelki. Nigdy nie sądziłam, że mam problem z alkoholem, bo kiedy odeszłam, nie potrzebowałam go ani nie odczuwałam jego braku. Ale picie znieczulało mnie i powstrzymywało przed podjęciem konkretnych działań. Ani razu nie powiedziałam psychologowi ani innym kobietom o alkoholu, ale teraz, po blisko roku, dostrzegam, jak na mnie wtedy działał, i potrafię to przyznać. Gdy wspominam ten okres swojego życia, widzę siebie jako dzikiego konia, którego mój mąż próbuje wziąć w cugle. Niemalże mnie złamał, to znaczy złamał mi ducha, ale Bogu dzięki, miałam jeszcze dość siły, aby się wyrwać, zanim całkiem przepadłam.
Mieszkam teraz sama z trójką dzieci. Dostaję zasiłek i zarabiam minimalną pensję, tak że po opłaceniu opiekunki niewiele zostaje nam na życie. Zamierzam podnieść swoje kwalifikacje, żeby znaleźć lepszą pracę. Bardzo brakuje mi domu; kiedy się wyprowadziłam, musiałam się też rozstać z wieloma sprzętami.
Uwielbiam swoje obecne życie i czuję się bardzo szczęśliwa. Jest wokół mnie tyle przyjemności – cały nowy świat, i chcę się nim nacieszyć na różne sposoby. Nigdy nie wrócę do tamtego życia. Nie mogę.
Gdybym miała powiedzieć tylko jedną rzecz kobietom czytającym tę historię, byłoby to: „Wyprowadzajcie się! Będzie tylko gorzej. Jeżeli doszło do rękoczynów, zawsze będzie kolejny raz”.
Niestety wiele kobiet może utożsamić się z Cathy. Jeżeli identyfikujesz się z jej fizycznym, seksualnym, emocjonalnym lub duchowym cierpieniem, niewykluczone, że sama jesteś w związku ze sprawcą przemocy domowej. Nie jest łatwo to przyznać. Przyznanie się do problemu powoduje ból, tym razem emocjonalny. Niemniej opowieść Cathy nie przedstawia całej dynamiki przemocy domowej w jej wielu odcieniach. Niektórzy definiują ją po prostu jako fizyczne, seksualne lub emocjonalne maltretowanie kobiety przez męża, byłego męża, chłopaka, kochanka czy towarzysza. Jak pokażemy dalej, sprawa jest bardziej złożona. Przemoc domowa i rodzinna, wykorzystywanie małżeńskie, maltretowanie kobiet i awantury domowe to określenia używane w stosunku do nieakceptowalnego traktowania kobiety przez mężczyznę, z którym prowadzi lub prowadziła ona wspólne życie. Stosowanie przemocy domowej można uważać za pewien model życia. W modelu tym jedna ze wspólnie mieszkających osób ucieka się do agresji i przemocy psychicznej w celu zyskania kontroli i dominacji nad pozostałymi.
Przemoc jest jednym z narzędzi służących mężczyznom do sprawowania kontroli nad kobietami. Aby przeżyć w tych warunkach, kobiety przystosowują się do męskiej dominacji. Przystosowaniu temu towarzyszą pretensje, uraza, gniew, cierpienie fizyczne i emocjonalne, obniżenie poczucia własnej wartości i zrujnowane życie. Karygodne zachowania są metodą utrwalania i utrzymywania przewagi przez jedną osobę.
Istnieją różnego rodzaju związki przemocowe, a maltretowanie nie ogranicza się w nich do stosowania siły fizycznej. W rzeczywistości nie ma zresztą „czystych” form przemocy. Choć można wyróżnić i opisać wykorzystywanie (i zaniedbywanie) fizyczne, seksualne, emocjonalne i duchowe, w naszym przekonaniu maltretowane kobiety doświadczają ich kombinacji. Tak na przykład wszelka przemoc fizyczna pociąga za sobą również emocjonalną. Siniaki po zadanych razach mogą się zagoić, ale – tak jak w przypadku Cathy – pozostawione bez odpowiedzi pytanie „Dlaczego?” będzie niezabliźnioną raną.
W historiach życia maltretowanych kobiet ujawnia się wiele typów przemocy. U wielu różnych osób wystąpiły następujące sytuacje:
bicie pasem, rzucanie na podłogę;
wykręcanie rąk, przewracanie, gryzienie;
pchanie, popychanie, uderzanie;
ciągnięcie za włosy, uderzanie dłonią, przyduszanie;
bicie pięścią, kopanie, obezwładnianie;
grożenie bronią.
Jak jednak już wspomnieliśmy, stosowanie siły fizycznej jest tylko jedną z form przemocy wobec kobiet, najbardziej widoczną dla osób trzecich ze względu na pozostawiane wyraźne ślady. Do mniej ewidentnych form przemocy zalicza się:
zastraszanie,
izolowanie,
uzależnienie od alkoholu lub narkotyków,
deprywację ekonomiczną,
manipulowanie emocjonalne,
groźby,
wykorzystywanie seksualne,
granie dziećmi,
korzystanie z uprzywilejowanej pozycji mężczyzny,
odrzucenie.
Podobnie jak znane są rodzaje przemocy stosowanej wobec kobiet, wiadomo także o typowych reakcjach emocjonalnych na te zdarzenia. Oto niektóre z uczuć doznawanych przez maltretowane kobiety:
bezsilność,
uraza,
poczucie winy,
wstyd,
izolacja,
nieufność,
depresja,
bezradność,
złość,
poniżenie,
zażenowanie,
upokorzenie,
strach.
Czy jakieś pozycje z tych list odnoszą się do ciebie? Czy podejrzewasz, że możesz być wykorzystywana w związku, czy raczej uważasz, że twoja relacja jest „po prostu nietypowa”? Maltretowana kobieta często nie przyjmuje do wiadomości, że podlega przemocy; wydaje jej się, że sytuacje, których doświadcza, nie mają z przemocą nic wspólnego. Wynajduje wytłumaczenia dla postępowania partnera oraz własnych decyzji. Przemocy nie daje się jednak zracjonalizować ani wyprzeć, sprawiając tym samym, że znika. Może być ukryta; może być znoszona w milczącym cierpieniu, ale nie da się jej usunąć za pomocą wyparcia. Są też kobiety, które zdają sobie sprawę, że podlegają przemocy, ale nie udaje im się powstrzymać tego procederu. W obu przypadkach konieczna jest pomoc.
O tym, co zrobić w związku z doznawaną przemocą, możesz zdecydować dopiero od momentu, kiedy uświadomisz sobie, że jest ona obecna w twoim życiu. Wyzwaniem jest samo powstrzymanie przemocy. Kolejną częścią procesu zmiany na lepsze jest zidentyfikowanie wpływu, jaki agresja wywierała na ciebie i dzieci. Nie da się zwalczyć czy pokonać czegoś, czego istnienie się neguje. Do powstrzymania przemocy niezbędne jest przełamanie wyparcia. Sposobem na wyjście z wyparcia jest zaś rozpoznanie i wskazanie typów doświadczanej przemocy.
Jeżeli podejrzewasz, że jesteś w związku o charakterze przemocowym, i chcesz zweryfikować swoje przypuszczenia, odpowiedz sobie na następujące pytania:
Czy zdarzało się, że partner mnie uderzył?
Czy tracę wiarę w swój związek?
Czy partner wymusza na mnie seks wbrew mojej woli?
Czy chcę, żeby mniej pił?
Czy czuję się inna od reszty ludzi?
Czy moja relacja jest niezdrowa?
Czy czuję się bezsilna i znękana?
Czy po moich dzieciach widać problemy w domu?
Czy mam poczucie, że jest ze mną coś nie tak?
Czy trudno jest mi zadbać o siebie, mimo że dbam o innych?
Czy trudno jest mi ufać ludziom?
Czy czuję się samotna i wyizolowana?
Czy często kłócimy się o picie?
Czy czuję się traktowana przedmiotowo?
Czy obawiam się o bezpieczeństwo swoich dzieci?
Czy jestem zadowolona z relacji z członkami rodziny?
Czy boję się odmawiać prośbom partnera?
Im więcej razy odpowiedziałaś „tak”, tym więcej przemocy jest w twoim związku. Pojawiają się wtedy kolejne pytania, na przykład: „Jak to na mnie wpłynęło?”, „Co powinnam wiedzieć o przemocy?”, „Co to jest alkoholizm i jak wpływa na mnie i całą rodzinę?”, „Gdzie mogę uzyskać pomoc?”.
Od chwili gdy przestajemy marzyć, zaczynamy umierać.
Emma Goldman
Nie sprawia mi trudności nawiązanie kontaktu z dziesięcioma tysiącami ludzi. Co innego z jednym.
Joan Baez
Ludzie się zmieniają, a zapominają o tym powiadomić.
Lillian Hellman
Życiowe wyzwania, zamiast cię paraliżować, powinny ci pomagać w odkrywaniu, kim jesteś.
Bernice Johnson Reagan
Żadna kobieta nie może uważać się za wolną, jeśli nie dysponuje swobodnie własnym ciałem i nie ma nad nim kontroli.
Margaret Sanger
Rozdział 2
Kobiety w krzyżowym ogniu
Trudno walczy się z wrogiem, który zdobył sprzymierzeńców w twojej głowie.
Sally Kempton
Kobiety będące w związkach ze sprawcami przemocy domowej znajdują się niejako w krzyżowym ogniu. Cierpią nie tylko z powodu doznawanej przemocy, lecz również nieodpowiedniego traktowania. Jednocześnie ciążą na nich liczne obowiązki osobiste i rodzinne. Maltretowaniu niemal zawsze towarzyszą zachowania kontrolujące, a często też nadmierne spożycie alkoholu. Jednocześnie jeżeli kobieta ma dzieci, musi się nimi opiekować i zapewniać im bezpieczeństwo. Ponadto wiele kobiet pracuje zawodowo. Wszystko to sprawia, że czują się wręcz rozrywane. Z jednej strony są bombardowane agresywnymi, kontrolującymi zachowaniami mężów i często również nadużywaniem przez nich alkoholu, z drugiej muszą wypełniać swoje obowiązki i podejmować próby ochrony samych siebie.
Pod wpływem tych napięć kobiecie często wydaje się, że odchodzi od zmysłów, i zaczyna myśleć i działać w sposób, który utrudnia jej uzyskanie pomocy. Znajdując się nieustannie w tym krzyżowym ogniu, zmuszona sprostać nadzwyczajnym wymogom sytuacji, chorobliwie utożsamia się z negatywnymi zdarzeniami wokół siebie. Na tym etapie jest zwykle przytłoczona rzeczywistością i wyczerpana emocjonalnie. W miejsce jasnego myślenia pojawiają się emocjonalny zamęt, niskie poczucie własnej wartości i negatywny obraz samej siebie. Nic dziwnego, że zaczynają też wtedy występować zachowania autosabotujące.
Kobiety dzielące życie z narkomanem lub alkoholikiem świetnie znają skutki tego krzyżowego ognia. Stan ten często określa się mianem współuzależnienia. Jednak zjawisko współuzależnienia nie ogranicza się wyłącznie do rodzin nałogowych. Może się stosować także do rodzin przemocowych oraz dowolnego związku kontrolującego.
Robert Subby, autorytet w dziedzinie współuzależnienia, w książce Lost in the Shuffle definiuje je jako „stan emocjonalny, psychiczny i behawioralny, który rozwija się wskutek przedłużającej się ekspozycji jednostki na pewien zestaw opresyjnych reguł oraz długotrwałego ich stosowania – reguł, które uniemożliwiają otwartą ekspresję uczuć, a także bezpośrednią rozmowę o problemach osobistych i interpersonalnych”. Opresyjne reguły i warunki życia to zjawiska występujące w kontekście agresji domowej oraz nadużywania alkoholu. Wspólnym mianownikiem obu tych form przemocy jest to, że powodują współuzależnienie u osób związanych ze sprawcą przemocy czy nałogowcem. Nie oznacza to, że naszym zdaniem kobiety doświadczające przemocy same są przyczyną swego maltretowania. Współuzależnienie rozwija się w rezultacie narażenia na akty przemocy; nie powstaje, dopóki one się nie pojawią.
Wszyscy ludzie mogą w pewnych momentach wykazywać zachowania typowe dla współuzależnienia, lecz nie czyni to z nich osób współuzależnionych. O współuzależnieniu decyduje stopień, w jakim cechy te występują u danego człowieka. Poniżej podajemy charakterystyczne dla współuzależnienia wypowiedzi kobiet będących w związku ze sprawcą przemocy domowej:
„Nie jest tak źle”. „Mam wrażenie, że wszystko zmierza ku dobremu”. „To dlatego, że mam tyle na głowie”. „Ja robię swoje. Jego picie/postępowanie to jego sprawa”. „Nigdy się nie złoszczę”. „Nie jestem typem osoby, która idzie na terapię”. „Wiem, że powinnam porozmawiać z nim o tym, ale to go zdenerwuje”. „Tak naprawdę nie jest złym człowiekiem; nie chciał mnie uderzyć”.
Ze wszystkich tych wypowiedzi przebija najważniejszy składnik współuzależnienia: język wyparcia. Jeśli ktoś ma być „dobrym” współuzależnionym, musi trwać w wyparciu.
Niemniej samo wyparcie nie kwalifikuje go jeszcze jako współuzależnionego. Jak wiele z następujących stwierdzeń stosuje się do ciebie?
„Mam nadmiernie (niedostatecznie) rozwinięte poczucie odpowiedzialności. Łatwo zaprzątają mnie sprawy innych, nawet jeśli oznacza to pomijanie własnych uzasadnionych potrzeb”.
„Wyciszam swoje uczucia związane z dzieciństwem i straciłam zdolność odczuwania i wyrażania emocji, bo to zbyt bolesne”.
„Jestem wyalienowana fizycznie i emocjonalnie. Obawiam się ludzi i czuję lęk przed osobami, które są dla mnie autorytetem”.
„Uzależniłam się od aprobaty lub ekscytacji i przy okazji straciłam swoją tożsamość”.
„Boję się złości ludzi i osobistej krytyki”.
„Jestem ofiarą”.
„Surowo się oceniam i mam niskie poczucie własnej wartości”.
„Jestem bardzo zależna i przeraźliwie boję się porzucenia. Będę się trzymać partnera, byle tylko uchronić się przed osamotnieniem”.
„Mam wyrzuty sumienia, kiedy upominam się o siebie”.
„Mylę miłość ze współczuciem i zwykle kocham tych ludzi, którym mogę nieść pomoc”.
„Albo uzależniam się od używek (lub kompulsywnie niedojadam czy się przejadam), albo jestem w związku z kompulsywną osobą, taką jak pracoholik, nałogowiec lub sprawca przemocy domowej”.
„Zawsze ograniczam się do reagowania na życie, zamiast aktywnie je kształtować”.
Nierozpoznanie własnych zachowań współuzależnieniowych może uniemożliwiać ci sięgnięcie po pomoc. Trzeba to jeszcze raz podkreślić: nie uważamy, że przyczyna przemocy, której doświadczasz, jest w tobie. Ofiary nie powodują kierowanej przeciw sobie przemocy. Żony nie powodują alkoholizmu u swoich mężów. Nikt nie zasługuje na to, by stosować wobec niego przemoc. Jednakże możesz wykazywać pewne cechy współuzależnienia, które nie tylko więżą cię w dysfunkcyjnych relacjach, lecz również hamują cię przed znalezieniem pomocy potrzebnej tobie i dzieciom. Wiele kobiet dostrzegło u siebie schematy, według których działają w swoich związkach. Czy poniższe wypowiedzi budzą w tobie skojarzenia z tym, co odczuwasz w swoim obecnym związku albo co odczuwałaś w przeszłości?
„Sama zaznałam bardzo mało troski i staram się zaspokoić tę palącą potrzebę pośrednio – przez opiekowanie się innymi, szczególnie mężczyznami, którzy wydają się zagubieni”.
„Choć bardzo tego pragnęłam, nie potrafiłam sprawić, by moi rodzice stali się serdeczni, kochający i troskliwi, dlatego automatycznie reaguję na znajomy typ emocjonalnie nieprzystępnych mężczyzn i staram się przemieniać ich mocą mojej miłości”.
„Ze strachu przed porzuceniem zrobię co się da, żeby tylko uratować związek”.
„Uważam, że nie ma rzeczy zbyt pracochłonnej, czasochłonnej czy kosztownej, jeśli tylko ma «służyć» mężczyźnie, z którym jestem związana”.
„Jestem przyzwyczajona do braku miłości w swoich relacjach i gotowa czekać, mieć nadzieję i starać się jeszcze bardziej”.
„Jestem skłonna brać na siebie znacznie więcej niż 50 procent obowiązków, winy, wstydu i odpowiedzialności w relacjach”.
„Moje poczucie własnej wartości jest na krytycznie niskim poziomie. W głębi ducha uważam, że nie zasługuję na szczęście i jestem gorsza od innych ludzi”.
„Czuję rozpaczliwą potrzebę kontrolowania swoich relacji, zwykle z powodu braku bezpieczeństwa w dzieciństwie, a sprawowanie kontroli nad ludźmi i sytuacjami maskuję «uczynnością»”.
„Mam dużo jaśniejszy obraz tego, jak według mnie powinny wyglądać modelowe związki, niż jak naprawdę wyglądają”.
„Jestem uzależniona od związków i bolesnych emocji”.
„Pociągają mnie ludzie z problemami, które wymagają rozwiązania, albo wchodzę w nieuporządkowane, niepewne, bolesne emocjonalnie relacje, ignorując własną odpowiedzialność za siebie”.
„Mogę mieć skłonność do epizodów depresyjnych, którym staram się zapobiegać za pomocą emocjonalnego pobudzenia płynącego z niestabilnych relacji”.
Trudno jest mi identyfikować się z osobami tworzącymi zdrowe związki czy «miłymi» ludźmi i przebywać w ich otoczeniu”.
Każde „tak” potwierdza, że współuzależnienie polega u ciebie na nadmiernym utożsamianiu się z drugą osobą, a zbyt słabym skupieniu na własnych potrzebach, i ogólnie na niedorozwoju własnych potrzeb. Tak jakbyś codziennie budziła się z pytaniem: „Kim w zasadzie dzisiaj jestem?”.
Blisko spokrewnione ze współuzależnieniem jest pozostawanie w związku z nadmiernie kontrolującym partnerem. Jak wynika z naszych obserwacji, kobiety znajdujące się w trudnych relacjach najczęściej wykazują wyraźną tendencję do wiązania się z bardzo kontrolującymi mężczyznami. Kontrola może przybierać różne postaci. Poniżej przedstawiamy listę pytań, które pozwalają zidentyfikować przesadnie kontrolującego partnera.
Czy kiedy w waszym związku pojawiają się trudności, to twój partner obwinia o nie ciebie?
Czy partnerowi zdarza się wypić za dużo i czy staje się wtedy agresywny fizycznie lub słownie?
Czy podejrzewa, że łączy cię coś z innymi ludźmi?
Czy zwykle się spóźnia albo nie dotrzymuje terminów waszych spotkań lub randek?
Czy zabrania ci udziału w zajęciach poza domem albo krytykuje cię w związku z nimi?
Czy zawstydza cię na oczach innych?
Czy złości się, kiedy się z nim nie zgadzasz?
Czy bezpodstawnie oskarża cię o flirtowanie?
Czy kiedykolwiek cię śledził, żeby dowiedzieć się, co robisz?
Czy krytykuje twój wyląd albo sposób ubierania się?
Czy nalega, żeby zawsze samemu prowadzić samochód?
Czy kiedykolwiek cię uderzył?
Czy mówi lub robi rzeczy, jakich nigdy byś się nie spodziewała po życiowym partnerze?
Czy przestaje się odzywać lub staje się oziębły, kiedy przegrywa kłótnię albo nie stawia na swoim?
Czy mówi ci, że potrzebuje dla siebie „przestrzeni”, „swobody”?
Czy popychał cię, wykręcał ci rękę albo w inny sposób starał się wymusić na tobie posłuszeństwo z użyciem siły?
Czy zabrania ci posiadania własnego konta w banku i wydziela ci pieniądze na regulowanie rachunków?
Czy stara się stłumić za pomocą seksu twoje wątpliwości co do związku?
Czy zwykle nie wykazuje zainteresowania tym, jak minął ci dzień?
Czy daje ci dodatkowe pieniądze albo kupuje prezenty, kiedy byłaś „grzeczna”?
Czy wyzywa cię od najgorszych albo oskarża o szukanie dziury w całym, kiedy chcesz omówić problemy w waszej relacji?
Czy często zwraca się do ciebie jakimś upokarzającym lub poniżającym przezwiskiem?
Czy zwykle nie uprzedza cię, kiedy ma się spóźnić?
Czy zawsze chce mieć cię przy sobie, kiedy jest w domu?
Czy był kiedykolwiek aresztowany?
Czy złości go lub krępuje, gdy znajdujesz się w centrum uwagi?
Czy bagatelizuje twoje osiągnięcia?
Czy trywializuje lub wyśmiewa twoje uczucia?
Czy często mówisz, że twój partner jest zbyt krytyczny?
Czy czasem flirtuje z kimś na twoich oczach?
Czy postępuje w sposób, który ma sprawić, żebyś się nad nim ulitowała?
Czy czasem ci grozi?
Czy doszukuje się wad u bliskich ci ludzi?
Jeżeli odpowiedziałaś „tak” dwadzieścia lub więcej razy, masz bardzo kontrolującego partnera. Jeżeli odpowiedziałaś „tak” co najmniej dwanaście razy, twój partner jest dość kontrolujący. Jeżeli odpowiedziałaś „tak” pięć lub więcej razy, twój partner jest w pewnym stopniu kontrolujący.
Jesteśmy w tym wszystkie razem – same.
Lili Tomlin
Mam prawo do swojego gniewu i nie życzę sobie, żeby ktokolwiek mi mówił, że nie powinnam go czuć, że to nieładnie i że musi być ze mną coś nie tak, skoro go czuję.
Maxine Waters
Kobieta niewyzwolona i kobieta współuzależniona to ta sama osoba (…) czerpie całą swą tożsamość z zewnątrz.
Anne Wilson Schaef
Nikt nie może sprawić, że poczujesz się gorsza, bez twojej zgody.
Eleanor Roosevelt
Niewidzialność nie jest naturalnym stanem żadnego człowieka.
Mitsuye Yamada
Rozdział 3
Pije mało, bije dużo
Kobiety są przejęte strachem w świecie, w którym prawie połowa populacji ma wygląd drapieżców i w którym żaden czynnik – wiek, ubiór, kolor skóry – nie odróżnia mężczyzny gotowego skrzywdzić kobietę od takiego, który nigdy tego nie zrobi.
Marilyn French
Żadna kobieta nie ma ochoty przyznać, że jej ukochany partner ma problem z alkoholem. Często słyszymy, jak żony mówią: „Nie jest z nim jeszcze tak źle”, „W każdej chwili może przestać”, „Pije tylko piwo” albo „Nie pije więcej niż inni”. Niekiedy maltretowane kobiety reagują defensywnie, rzucając na przykład: „Skąd takie pytanie?”, „Alkohol nie ma tu nic do rzeczy” lub „To mi nie przeszkadza”. Wszystkie te reakcje łączy jeden czynnik: wyparcie.
Łatwiej zaprzestać negowania problemu alkoholowego małżonka, jeśli się wie, jakie skutki ma picie dla osoby uzależnionej oraz jak wiele problemów wywołuje u jej najbliższych. Sprawa jest całkowicie klarowna. Picie i współuzależnienie wchodzą ze sobą w interakcję, stając się podłożem zachowań przemocowych. Jeżeli jednak trwasz w wyparciu, przepracowanie tych spraw może być bardzo trudne.
Na drugim krańcu spektrum znajdują się kobiety, które do tego stopnia akceptują nadużywanie alkoholu przez męża, że niemalże usprawiedliwiają jego agresywne zachowania piciem. Z ich ust padają takie stwierdzenia, jak: „Wszystko byłoby dobrze, gdyby tylko nie pił”, „Robi się agresywny tylko po alkoholu” albo „Kiedy jest trzeźwy, to najmilszy człowiek na świecie”. Wypowiedzi te można traktować jako wyparcie jeszcze w innym sensie – wyparcie tego, że partner jest sprawcą przemocy i ponosi odpowiedzialność za swoje czyny.
Ilekroć słyszymy takie stwierdzenia, wiemy, że kobieta jest podwójnie zagrożona i cierpi dwa razy tyle co inne. Cóż to za „umiarkowane picie”, skoro powoduje agresywne zachowania? Jeżeli spożycie alkoholu wywołuje problemy, to samo też jest problemem.
Kiedy alkohol staje się elementem związku, wzorce przemocy okazują się jeszcze bardziej złożone i dezorientujące – wcale nie prostsze, jak można by sądzić. Powszechnie pokutujące przekonanie, że mężczyzna znęca się nad kobietą dlatego, że jest pijany, to tylko jeden ze scenariuszy zgłaszanych przez poszkodowane. Poniższe przykłady pokazują niektóre ze schematów, jakie mogą się ukształtować, gdy przemoc występuje wraz z piciem.
W tym przypadku sprawca może maltretować żonę w celu odsunięcia w czasie ciągu alkoholowego albo pić, aby uciec przed popadnięciem w agresję. Myśl, że jedno z tych zachowań jest w stanie powstrzymać drugie, jest jednak złudna. Związki przemocowe są przepełnione napięciem, które może osiągać w domu tak wielkie natężenie, że tyka jak bomba zegarowa.
Bez względu na to, który motyw dominuje, narastające napięcie zwykle prowadzi albo do picia, albo do maltretowania. Najczęściej zresztą występuje jedno i drugie. Coraz bardziej podminowany agresor zaczyna pić, aby opanować stres. Jednak nie tylko nie jest w stanie zapanować nad alkoholem, lecz w miarę jego spożycia staje się coraz bardziej agresywny. W odwrotnym cyklu napięcie prowadzi do przemocy, która wywołuje dodatkowy lęk, to zaś prowadzi do picia.
Człowiek, który stosuje ten schemat, jest przekonany, że jedno z tych zachowań może zapobiec pojawieniu się drugiego, w rzeczywistości jednak zaledwie je poprzedza: po spożyciu alkoholu pojawiają się zachowania przemocowe lub po przemocy – picie. Skoro zaś zachowania te nieuchronnie następują po sobie, kobieta musi znosić jedno po drugim.
To, że sprawca znajdował się pod wpływem alkoholu i nie był świadomy, co robi, jest dla niego wygodną wymówką. Społeczeństwo toleruje wiele nieakceptowalnych czynów, jeśli zostają popełnione „w stanie upojenia”. Ludzie giną w wypadkach drogowych powodowanych przez pijanych kierowców, którzy dostają potem wyrok od dwóch do pięciu lat, bo twierdzą, że będąc „pod wpływem alkoholu”, nie panowali nad sytuacją. Burdy w barach postrzega się jako „rozładowanie emocji” facetów będących „po kilku głębszych”.
Ogólnie społeczeństwo, a już w szczególności kobieta doświadczająca przemocy, dużo łatwiej tłumaczy sobie wystąpienie agresywnych zachowań, gdy sprawca działa pod wpływem alkoholu. Jest to wymówka, która przyczynia się do utrwalania przemocy domowej. Tymczasem nie istnieje akceptowalne usprawiedliwienie przemocy. W każdej relacji oboje partnerzy powinni wnosić do niej i czerpać z niej miłość, akceptację, bezpieczeństwo, poczucie trwałości, zrozumienie. Obecność problemu alkoholowego męża nie zwalnia go z powinności małżeńskich, a jeśli ty jesteś niepijącą żoną takiego człowieka, nie powinnaś go usprawiedliwiać.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Angielski term abusive, który w polskim żargonie bywa tłumaczony jako „abuzywny”, jest oddawany w tym przekładzie słowem „przemocowy” (przyp. tłum.). [wróć]