Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 154
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem.
J 8, 7
Podobno najlepsze książki piszą ludzie cierpiący i wrażliwi, dodaję do tego moje poczucie humoru, podróże i hulaszczy tryb życia. Wygląda na to, że mam duże szanse na bestseller.
– Jaka jest twoja najbardziej szalona historia? – zapytał Joga.
– Nie wiem – odpowiedziałam bez zastanowienia.
Szaleństwo historii zależy od tego, komu ją przedstawiasz. Niektórzy zamknęliby mnie u czubków, inni nie dadzą wiary, a pozostali będą się ze mną identyfikować.
Śmierć taty i brata, trudne związki, w które nie mogłam się wpasować, studia, własna agencja social media, praca dla dużych polskich marek, podróże i przeprowadzka na Bali. Wszystkie pozytywne i negatywne zdarzenia nazywam moją drogą, lekcjami i przeznaczeniem.
Pracowałam dla kilku firm. Osiem godzin w biurze, cztery godziny w domu i nie zawsze wolne weekendy. Bycie specjalistą ds. social media umożliwiało mi pracę zdalną. Wyjeżdżałam około pięciu, może sześciu razy w roku na krótkie tripy, ale wciąż mi to nie wystarczało. W marcu 2018 roku po raz kolejny rozpadło się moje życie osobiste. Często powtarzam ludziom, że to bardzo naiwne być czegoś pewnym. Podświadomość przygotowywała mnie na taką ewentualność. Trzy godziny po rozstaniu zarezerwowałam bilet. W biurze oznajmiłam, że już mnie tam więcej nie zobaczą. Spakowałam niezbędne rzeczy. Tydzień później zamieszkałam na Filipinach. Przez długi czas moi znajomi żartowali, że na temat tego rozstania będą krążyć legendy. Będą czy nie będą – w ten sposób w wieku dwudziestu dziewięciu lat rozpoczęłam moje prawdziwe życie.
W grudniu 2018 roku przeprowadziłam się do Indonezji. To moja baza wypadowa, dom, moje miejsce na ziemi.
Największą różnicą między życiem na Bali a w Polsce jest fakt, że tu nie dotarł jeszcze ten pęd. To dlatego tak wielu ludzi z całego świata uciekło na rajską wyspę, gdzie nikt nie sądzi, że urodził się tylko po to, aby zarabiać pieniądze i gdzie wreszcie, mając święty spokój, można cieszyć się życiem i wśród najlepszych rozwijać swoje pasje. Przed wybuchem pandemii nie mogłam uwierzyć we własne szczęście. Nie zdawałam sobie sprawy, że cokolwiek jest mi w stanie je odebrać.
Poznawanie ludzi przez Tindera kojarzy mi się głównie z dobrą zabawą i seksem. Zakochać mogę się w osobie, której pierwsze spojrzenie przyciągnie mój urok, a nie korzystne zdjęcie wyświetlone na telefonie. Miłość daje mi większe poczucie sensu. W moim aktualnym ekspackim życiu partner na początku jest bardzo blisko, a następnie na tyle daleko, że mogę go sobie wyobrażać w romantyczny sposób. Przestaje mieć wady. Istny ideał, który nie zepsuje wszystkiego swoją obecnością.
Tinder to świetne rozwiązanie na samotną podróż. Z katalogu przystojniaków wybierasz tego, który pokaże ci przynajmniej część atrakcji zwiedzanego miejsca. Zaraz po przeprowadzce na Bali miałam dużo szczęścia. Drugiego dnia czarnym motocyklem podjechał po mnie model i pilot ze Stanów. Tak, model i pilot. Poza oczywistymi atutami zaimponował mi również poczuciem humoru, otwartością i pokazał mi – moje do dziś ulubione – ciekawe miejsca. Aktualnie mieszka w Hongkongu ze swoją świeżo zaślubioną żoną i wydają się bardzo szczęśliwi.
Od dłuższego czasu do poznawania ludzi na Bali nie potrzebowałam dodatkowych środków, wystarczyło się gdzieś pokazać. Tak mi się wydawało, bo COVID delikatnie zweryfikował moją opinię. Aplikację założyłam po największej kłótni z Hiszpanem, z którym weszłam w kilkumiesięczną i skomplikowaną relację.
– Zostań moją żoną. Zaopiekuję się tobą – powiedział zaraz po seksie.
– Ty nawet sobą nie potrafisz się zaopiekować – roześmiałam się.
– Mój kolega widział cię z fuckboyem surferem.
– To nic poważnego.
– Czy patrzy w lustro, kiedy uprawiacie seks? – To pytanie pozostawiłam bez odpowiedzi. – Ja też umawiam się z dziewczynami.
– Wiem, nie przeszkadza mi to.
Hiszpan przewrócił ciemnymi oczami i zaczął ze szczegółami opowiadać o swoich nowych znajomościach.
On:
Cześć, zanim zaproszę cię na kawę, chciałbym ci powiedzieć, że jestem w otwartym związku, żeby uniknąć ewentualnych rozczarowań.
Ja:
Twoja dziewczyna jest na wyspie?
On:
Tak, może przy dłuższej relacji mogłaby do nas dołączyć?
Wyłączyłam Tindera. Jestem hetero i nic na świecie tego nie zmieni. Lokalizacja dziewczyny była dość ważna. Mogła przebywać właśnie w Kanadzie. Rozumiem długodystansowe relacje. Często spotykam osoby, które w takich żyją, czasami sama w takich bywam, ale bez określonej terminologii, z nadzieją, że nasze drogi ponownie się splotą.
Na Bali trudno nazwać związki związkami. Może to seks relacje osób, które czują się ze sobą dobrze, gdzie zwykle otwartych jest większość furtek. Pary żyjące ze sobą na tradycyjnych zasadach mogłabym policzyć na palcach. To pozbawiona złudzeń społeczność. Wybudzona ze snu zwanego normalnym życiem. Pragnąca czegoś więcej, głównie intensywnych wrażeń.
Fundamentem Canggu i Seminyak są traumy, rozczarowania, uzależnienia, psychodeliki, czasami zaburzenia psychiczne oraz dużo piękna, pieniędzy lub talentu. Zwizualizować można to tylko w jeden sposób: serial Californication z odrobiną Las Vegas Parano, Kac Vegas i filmu Ruscy w tropikach, który należałoby nakręcić. Ubud to Jedz, módl się, kochaj w zestawieniu z Spirytual people i orgie, który czeka na swojego producenta. Wyspa pozwala Ci na nieskrępowaną realizację najskrytszych marzeń. Dla mnie za pierwszym razem była to irracjonalna, szalona i poniekąd romantyczna miłość do surfera z Kalifornii. Byłam wtedy świeżo po rozstaniu, nowa w świecie podróżników, naczytałam i naoglądałam się głupot.
Z czasem wybiłam sobie z głowy miłość, która współgra z moim nowym stylem życia i kończy się monogamicznym związkiem. To jak gonienie za skarbem Eldorado. Twoim największym życiowym przywilejem staje się wolność i niezależność.
Uczucia do osób, które na krótko pojawiały się w moim życiu, dawały mi szczęście i w żaden sposób mnie nie ograniczały. Ludzie przyjeżdżali i wyjeżdżali. Rozstania były raczej romantyczne, pozbawione złudzeń i pretensji.
– Cześć! Mogę się na chwilę przysiąść? – zapytałam dziewczynę siedzącą samotnie przy stoliku. Dopiero wróciłam na Bali. Nie byłam świadoma zmian, jakie zaszły na wyspie.
– Jasne. Mam na imię Sarah. Skąd jesteś?
– Kasia. Jestem z Polski.
– Ooo super. – Sarah wyciągnęła telefon i nagrała nim krótki filmik. – Dasz mi swój Instagram? – zapytała.
– Pewnie, staram się znaleźć jakiegoś fajnego kolesia. Wzięłam grzyby, pewnie niedługo zaczną wchodzić i potrzebuję mężczyzny, którego zabiorę do domu – powiedziałam, na co Australijka wytrzeszczyła oczy.
– OK, otagowałam cię. – Zręcznie uniknęła komentarza.
– Hm, co myślisz o tamtym? – Wskazałam na wysokiego bruneta stojącego przy barze z grupką kolegów.
– Fajny. – Sarah przytaknęła, ale wciąż nie była pewna, czy mówię poważnie.
– Dobra, to lecę. Miło było cię poznać. – Przytuliłam ją na pożegnanie i odeszłam.
Skierowałam się od razu w stronę baru.
– Cześć, w torebce mam worek grzybów. Jedziemy do mnie? – zapytałam.
– Yyyyyyy – odparł przystojniak.
Świetnie, jakiś zaburzony – pomyślałam.
– To jak? Ja już trochę wzięłam. Czekam na decyzję.
– Pracuję jutro, ale OK. Pojadę z tobą.
– Super! – odparłam, nie widząc w swoim zachowaniu nic dziwnego.
Takie Bali pamiętałam – wolne od wszelkich zahamowań. Szybko zrozumiałam, że po kilku miesiącach pandemii sytuacja odmieniła się radykalnie. Relacje damsko-męskie nawet na Bali, a może szczególnie tutaj, stały się bardziej skomplikowane. Ludzie, z którymi się umawiasz, nigdzie się nie wybierają. Często mają awersję do związków i monogamii. To zaburza wizję czegoś ulotnego, czym chcesz się nacieszyć. Ja na samym początku zaczynam myśleć o późniejszych konsekwencjach. Właśnie z tym kojarzą mi się związki. Z konsekwencjami. Inaczej jest z osobami, które tutaj utknęły. Pojawiło się nawet określenie w tutejszym słowniku: „corona people”. To podróżnicy kilku tripów, którzy utknęli na wyspie tuż przed pandemią i natychmiast postanowili pozakładać grupy i połączyć się w pary.
Na Bali, a szczególnie w Canggu, funkcjonuje znacznie więcej takich określeń. Jednym z nich jest „Canggu Fuckboy”, odnoszące się do młodych i przystojnych surferów. Liczba dziewczyn, z którymi sypiali w normalnych czasach, przekracza osiągnięcia Barneya z How I Met Your Mother. Niedawno ze Stanów wrócił mój znajomy, który stwierdził, że jest to obraźliwe i uprzedmiotawia mężczyzn. Całość nakreślił na swoim instastories, gdzie podał kilka przykładów ze swoich rozmów.
„Nie szukam teraz niczego poważnego. Byłam w związku przez 6 dni” – Brzmiała jedna z wiadomości. Prawdą jest, że to kobiety od zawsze miały na wyspie większy wybór. W wielu krajach bywa odwrotnie. Najlepszym przykładem jest Polska, gdzie dziesięć modelek przypada na jednego Andrzeja.
– Cześć, Kasia.
– Maria. Miło mi poznać. To mój chłopak, John.
– Długo już tu jesteś? – zapytałam śliczną Hiszpankę.
Jej cera wydawała się wręcz idealna. Nie nałożyła tuszu ani podkładu. Loki związała w kucyk, a srebrny kolczyk delikatnie pobłyskiwał na zgrabnym nosie. Uśmiechała się tak szeroko i szczerze, że automatycznie chciałam zostać jej przyjaciółką. Oczarowała mnie swoim naturalnym wdziękiem. Ja też go mam. Emanuję nim w trakcie tańca. Chodzi przede wszystkim o energię i uśmiech. Osoby wokół chcą wziąć to od ciebie. Zdarzało mi się pójść w publiczne miejsca ze skwaszoną miną. Moja atrakcyjność z 10 spadała do 5. Mogłabym wyrwać jakiegoś desperata, który chciałby znosić mój zjebany nastrój. Tak, lata randkowania pokazały mi, że poza atrakcyjnością fizyczną, równie ważna, a nawet ważniejsza jest atrakcyjność mentalna. W świecie pełnym fałszu i obłudy niezwykle istotna jest dobra i szczera energia.
– Przyleciałam zaraz przed coroną i tak już zostałam. Po miesiącu poznałam jego i też tak zostało. Ja mieszkam w Uluwatu, on w Canggu i widujemy się raz w tygodniu. – Roześmiała się ponownie.
– Jesteście bardzo ładną parą.
– Mamy swoje problemy, ale każdy ma własną przestrzeń.
– Tak, to jest chyba najważniejsze.
– Może dlatego ciągle jesteśmy razem. A ty masz chłopaka?
– Umawiam się – stwierdziłam.
– Ze wszystkimi?
– No nie ze wszystkimi. Prawie – roześmiałam się. Było to poniekąd prawdą.
– Używasz Tindera? Nie wstydź się! Wszyscy tutaj używają. To całkowicie normalne. – Przeszyła mnie wzrokiem w oczekiwaniu na wylewną odpowiedź. Dopiero się poznałyśmy, ale w naszej rozmowie nie było niczego dziwnego. Ludzie przywykli tu do otwartości.
– Umawiam się w tym momencie z trzema. Chyba. Tindera nie używam, ale zdarzało mi się – odparłam i wróciłam pamięcią do wczorajszej sytuacji. Po moim ciele przebiegł chłodny dreszcz mieszanych uczuć. Pulsował we mnie gniew i niepokój. Wiązało się to z surferem z Teksasu, którego historię opowiem w jednym z rozdziałów.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Bali Tinder. Wolność i relacje
ISBN: 978-83-8313-024-8
© Kasia Pieluszka i Wydawnictwo Novae Res 2022
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt
jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu
wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.
Redakcja: Marta Grochowska
Korekta: Agnieszka Łoza
Okładka: Izabela Surdykowska-Jurek
Zdjęcie: Anna Pielucha
Wydawnictwo Novae Res należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Zaczytani sp. z o.o. sp. k.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://wydawnictwo-amare.pl
Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek