Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Książka przedstawia genezę, przebieg i skutki poszczególnych konfliktów zbrojnych (bitew) na tle historii politycznej trzech odłamów Słowian – wschodnich, południowych i zachodnich – na przestrzeni ponad 6 stuleci, od VI do XII wieku, w oparciu o materiały źródłowe (głównie pisane, pomocniczo archeologiczne) oraz opracowania uznanych historyków.
- Etno- i topogeneza Słowian już po ich rozproszeniu się i podziale na odłamy: wschodni (Antowie), południowy (Sklawinowie) i północno-zachodni (w tym Wenedowie, plemiona polskie).
- Wojny staczane przez Słowian południowych i częściowo wschodnich, począwszy od VI wieku (czas najazdów Hunów i Gotów).
- Ekspansja polityczna i osadnicza Słowian, okraszona licznymi konfliktami zbrojnymi.
- Boje Słowian zachodnich z Frankami, Sasami i wikingami z Danii oraz pomiędzy sobą.
- Wojny plemion wschodniosłowiańskich przeciwko Cesarstwu Bizantyjskiemu, Chazarom, Bułgarom Nadwołżańskim i koczowniczym ludom azjatyckim. W tym samym czasie państwo Wielkomorawskie prowadzi liczne wojny z Frankami.
- Piastowie i początek budowy państwa polskiego.
- Bitwy z udziałem Polski, Rusi Kijowskiej i Słowian Połabskich, w tym upadek Rugii, Kopanika, walki Polski z kolejnymi władcami Niemiec (zmagania o Połabie, bitwy pod Cedynią, Krosnem i w kraju Dziadoszan, obrona Głogowa i Niemczy, obrona przed agresją cesarza Fryderyka Barbarossy), a także z Czechami i Rusią Kijowską.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 417
Typografia okładki i stron tytułowych Radosław Krawczyk
Ilustracja na okładce Marek Szyszko
Redaktor prowadzący Joanna Proczka
Redakcja merytoryczna Jacek Biernacki
Redaktor techniczny Elżbieta Bryś
Korekta Grażyna Ćwietkow-Góralna, Joanna Kłos
Copyright © by Bellona Sp. z o.o., Warszawa 2018Copyright © by Robert F. Barkowski, Warszawa 2018
Zapraszamy na stronę Wydawnictwa:www.bellona.pl
Dołącz do nas na Facebooku:www.facebook.com/Wydawnictwo.Bellona
Księgarnia internetowawww.swiatksiazki.pl
Wydawca Bellona Sp. z o.o. ul. J. Bema 87 01-233 Warszawa
ISBN 978-83-11-15538-1
Zastanawiając się pewnego razu nad tematem kolejnej książki, zacząłem szukać inspiracji w zgromadzonych przeze mnie materiałach źródłowych, opracowaniach tematycznych i tysiącach rozpoczętych lub dokończonych szkiców, esejów, opisów i notatek. Zainspirowały mnie one do napisania publikacji popularnonaukowej przedstawiającej chronologicznie opisy różnych bitew stoczonych z udziałem Słowian, od pierwszej uchwytnej źródłowo bitwy do końca XII wieku. Propozycja przedstawiona wydawnictwu spotkała się z pozytywnym oddźwiękiem, przystąpiłem więc do pisania. Tytuł roboczy tej pracy brzmiał Wielkie bitwy Słowian.
W trakcie pisania okazało się, że z tą wielkością różnie bywa, w zależności od punktu widzenia uczestnika i obserwatora konkretnej bitwy z jednej, a współczesnego historyka z drugiej strony. Zrodziło się wiele pytań i dylematów. Czy bitwa zasługuje na miano wielkiej ze względu na liczbę walczących albo poległych, jej skutki i znaczenie? I tak, i nie. Powodowany tymi wątpliwościami, postanowiłem zrezygnować z przymiotnika „wielkie”, a potem zacząłem gromadzić informacje o wszystkich opisanych w źródłach bitwach z udziałem Słowian, stoczonych do końca IX wieku na obszarze całej Europy. Począwszy od wieku X, geografia opisanych bitew zawęża się stopniowo do obszarów Europy Środkowej, ze szczególnym naciskiem na historię Słowian połabskich i Polski. Oczywiście nie zabrakło również bitew stoczonych na terenie Rusi Kijowskiej czy Bułgarii, tych ciekawszych lub też takich, do których znalazłem materiały źródłowe.
Druga sprawa to kwestia udziału Słowian w bitwach, który to udział można różnie interpretować. Dlatego w pracy znalazły się zarówno opisy bitew stoczonych pomiędzy Słowianami, jak i takich, w których odegrali oni rolę drugoplanową, walcząc pod obcymi sztandarami.
Z kilku przyczyn opis bitew kończy się na XII wieku. Kolejne dziesięciolecia XII wieku są symptomatyczne dla upadku niektórych słowiańskich państw lub organizacji politycznych, szczególnie na Połabiu. Po zdobyciu Brenny w 1157 roku przez margrabiego Albrechta Niedźwiedzia, dzielnie bronionej przez księcia Jaksę z Kopanika, kończy się samodzielność polityczna Księstwa Stodorańskiego (potocznie Stodoranii od nazwy krainy). W 1164 roku Obodryci staczają ostatnią bitwę z Niemcami w obronie swej niepodległości. Była to, co prawda, bitwa nierozstrzygnięta, ale zamyka ona okres politycznej samodzielności księstwa Obodrytów, przemianowanego teraz na księstwo Meklemburgii, stanowiące integralną część systemu wasalnego Cesarstwa Niemieckiego. W 1168 roku upadła ostatecznie po mężnej obronie przed najazdem Duńczyków Arkona, centrum życia religijnego wyspy Rugii. Tym samym Ranowie utracili niepodległość. Trzy wymienione daty – 1157, 1164 i 1168 rok – zamykają okres niepodległego bytu Słowian połabskich. Po tym następuje już tylko germanizacja i pełna asymilacja plemion słowiańskich Połabia, które zostały włączone do struktur państwa niemieckiego. Drugim fenomenem XII wieku są efekty rozbicia dzielnicowego w poszczególnych państwach słowiańskich. Za każdym razem prowadziło to do rozdrobnienia potencjału politycznego i militarnego danego państwa jako całości. W niektórych krajach proces ten rozpoczął się wcześniej. W Czechach zapoczątkowany został śmiercią księcia Brzetysława 10 stycznia 1055 roku. W testamencie Brzetysław podzielił państwo pomiędzy pięciu synów, mając nadzieję, że uchroni w ten sposób kraj przed walkami o władzę między synami i zachowa jego jedność. Na Rusi Kijowskiej dokonał tego samego książę Jarosław Mądry, kierujący się tymi samymi intencjami co Brzetysław. Z tych samych powodów zrobił to też w Polsce Bolesław III Krzywousty, zmarły 28 października 1138 roku. W swym testamencie Krzywousty podzielił państwo na dzielnice rządzone przez juniorów, nad którymi nominalną pieczę sprawował najstarszy syn, zarządzający dzielnicą senioralną. Wszystkie te zabiegi Brzetysława, Jarosława Mądrego i Bolesława Krzywoustego okazały się ułudne i przyniosły wręcz odwrotny efekt, a mianowicie zażarte, wyniszczające walki pomiędzy skłóconymi braćmi, w których wyniku dane państwo jako całość traciło na międzynarodowym znaczeniu i stawało się łatwym obiektem ekspansji groźnych sąsiadów. Niezrozumiałe jest tylko, że wymienieni władcy słowiańscy nie potrafili wyciągnąć wniosków i nauk zaobserwowanych u sąsiada – Niemców. Tam już pierwszy niemiecki król Henryk I Ptasznik (władał w latach 919–936) zerwał z praktykami odchodzącej w niebyt historyczny dynastii Karolingów i postanowił w 929 roku, że państwo – tron, koronę i jedyną niepodzielną władzę nad królestwem – odziedziczy tylko i wyłącznie jeden z wybranych przez niego synów, niekoniecznie najstarszy. Okazał się nim średni syn – Otto I, nazwany później Wielkim. Władca ten obwołany został cesarzem w 962 roku. Pozostali bracia Ottona musieli się pogodzić z losem i liczyć na to, że uzyskają od niego uposażenie. Niektórzy, jak Henryk czy Thankmar, wystąpili zbrojnie i zostali pokonani, natomiast Bruno poświęcił się karierze duchownej i okazał się wiernym i cennym doradcą oraz pomocnikiem Ottona. Ta zasada, niedzielenia państwa i władzy, przeszła na następne pokolenia niemieckich władców i okazała się, jak pokazała historia, jedynie słuszną w tamtych czasach. Oczywiście kolejni władcy niemieccy musieli często walczyć ze zbuntowanymi członkami rodziny, ale za każdym razem jakoś sobie z tym radzili, a co najważniejsze, królestwo niemieckie stanowiło nierozerwalną całość.
W XIII wieku na arenie europejskiej nastąpiły wielkie zmiany, które odcisnęły swoje piętno na historii poszczególnych państw słowiańskich. Wystarczy tu choćby wspomnieć najazdy Mongołów, w których wyniku Ruś Kijowska została zmieciona z powierzchni ziemi i przestała istnieć jako twór polityczny. Dla historii Polski brzemienne okazało się sprowadzenie Krzyżaków. Ale to już tematy na inną książkę i dla innego autora.
Przy wielu opisach starałem się ukazać tło historyczne i nakreślić z grubsza mechanizmy polityczne danego konfliktu. Mam nadzieję, że niniejsza książka przyczyni się do popularyzacji dziejów Słowian i wzbudzi zainteresowanie Czytelników tymi dawnymi i często już zapomnianymi dniami chwały i upadków.
Vetralla, sierpień 2016 – czerwiec 2018
Robert F. Barkowski
Niniejszy zarys historyczny obejmuje okres od starożytności do końca XII wieku. Od około 1300 roku przed naszą erą rozległe terytorium rozciągające się pomiędzy dorzeczem Odry, Wisły i Dniepru, ograniczone od północy wybrzeżem Bałtyku i dochodzące na południu do przedgórza Karpat, zamieszkiwały plemiona protosłowiańskie i protobałtyjskie, zaliczane ogólnie do wspólnoty słowiańsko-bałtyckiej (lub bałtosłowiańskiej). Na wspomnianym obszarze mieściły się zatem praojczyzny (nie jedna, a więcej), zwane też kolebkami Słowiańszczyzny. I jak w tej sytuacji nie zacząć od największej i jednocześnie najstarszej bitwy epoki brązu stoczonej w środkowej Europie pomiędzy 1300–1250 rokiem przed naszą erą? Do tego epickiego starcia[1] doszło w dolinie rzeki Tollense (pol. Dołęża), czyli nieco na zachód od Odry. Obecnie są to tereny Meklemburgii. Na podstawie dotychczasowych wyników analizy DNA i zawartości izotopów strontu, węgla i azotu w zębach ofiar znalezionych na pobojowisku ustalono, że najeźdźcy nadeszli z południa Europy, natomiast wojowników broniących przejścia przez rzekę powiązać można ze współczesnymi mieszkańcami Skandynawii i Polski[2]. Bitwa, w której starło się łącznie około 4 tys. wojowników[3], wyprzedziła czasowo o 100 lat słynną wojnę trojańską. Tyle że wyczyny bohaterów spod Troi uwiecznił Homer w Iliadzie, natomiast bitwę nad rzeką Tollense rekonstruuje się mozolnie tylko i wyłącznie na podstawie prac archeologicznych i badań takich nauk, jak paleontologia, geofizyka czy genetyka. Mozolnie ustala się coraz więcej szczegółów walki, unaoczniających, że w starciu brały udział oddziały łuczników, piechoty i konnicy. Ostatnio np. ustalono, jak zginął wojownik konny, którego szczątki znaleziono w pobliżu szkieletu konia. Otóż piechurzy przeciwników tak długo próbowali dźgać go włóczniami, aż w końcu długie ostrze z brązu przebiło mu na wskroś kolano, co niechybnie doprowadziło do upadku z konia. Rana była zadana wyraźnie na skos od dołu. Istnieje też już kilka interpretacji przebiegu bitwy. Najogólniej mówiąc, są one mocno do siebie zbliżone. W pierwszym etapie bitwy strona atakująca usiłowała sforsować rzekę Tollense, chcąc się przebić na wschodni brzeg przez drewniany most i wpław przez płycizny wokół mostu. Rozgorzała zażarta walka wręcz na niewielkim odcinku, w której łucznicy z obu stron słali masy strzał w tłumy wojowników kłębiących się wokół mostu i na nim. Atak został odparty z ciężkimi stratami po obu stronach i walka zaczęła się przenosić się stopniowo w dół rzeki. Atakujący podejmowali kolejne próby sforsowania rzeki, tym razem wpław, w trakcie których wspierani byli przez własne oddziały łuczników. Łucznicy strony broniącej nie pozostawali dłużni, skutkiem czego trup słał się gęsto. Miejscami zdesperowani napastnicy próbowali się przedostać na płycizny i mielizny rzeczne, lecz powstrzymywali ich obrońcy. Ta kotłowanina trwała parę dni. Wielu wojowników jednej ze stron próbowało się wycofać na lepszą pozycję i padło od strzał wystrzelonych od tyłu. W ostatnim etapie bitwy jedna ze stron (prawdopodobnie najeźdźcy) skupiła wszystkie siły na niewielkim podwyższeniu terenu i próbowała odeprzeć zaciekłe ataki strony przeciwnej. Ponieważ straty ludzkie ocenia się tu na co najmniej 50%, być może najeźdźcy ulegli niemal całkowitej zagładzie. I w ten sposób ziemia odsłoniła nam kolejną tajemnicę epoki brązu, rzucającą nowe światło na prehistorię tego regionu środkowej Europy. Wysuwane wnioski zmuszają do zrewidowania dotychczasowych ustaleń, które przez długie lata traktowano jako pewnik. Okazuje się, że na wspomnianym obszarze istnieć musiały struktury społeczne i polityczne zdolne do wystawienia i pokierowania tysiącami zawodowych wojowników[4]. Wiedząc, że na tym terenie mieszało się osadnictwo Protosłowian i Protogermanów, wysunąć można domysł, że jakaś koalicja germańsko-słowiańska starała się odeprzeć najazd z południa, prowadzony przez ugrupowania iliryjsko-celtyckie. Zagadką pozostaje również powód bitwy. Pod Troją poszło oficjalnie o piękną Helenę. A cóż skłoniło wielkie jak na te czasy i miejsce siły militarne z południa Europy (lub co najmniej z rejonu Alp) do wyprawy na północ? Jakie zdobycze materialne czy korzyści polityczne miały stać się udziałem najeźdźców? Warto śledzić dalej postępy badań prowadzonych na polu bitwy nad Tollense. Dodam tylko, że po niecałych 2 tys. lat, najpóźniej od około V wieku naszej ery, tereny, na których rozegrała się tajemnicza bitwa, zasiedlą plemiona słowiańskie: Tolężanie i Redarowie, w swoim czasie jedne z najwaleczniejszych i najkonsekwentniej trwających przy pogaństwie plemion Połabia. Być może w niedalekiej przyszłości ktoś z szacownych koleżanek i kolegów po piórze, piszących książki do znakomitej serii „Historyczne bitwy” wydawnictwa Bellona, pokusi się o napisanie monografii na temat bitwy nad Tollense?
Wracając do omawianego okresu, praojczyzny Słowian przetrwały w swojej pierwotnej postaci do mniej więcej 500 roku przed naszą erą. Potem następuje okres „wspólnoty słowiańskiej w ścisłym tego słowa znaczeniu”[5], trwający moim zdaniem do pierwszych wieków naszej ery, w przybliżeniu do III–IV wieku. W czasie trwania tejże wspólnoty Słowianie zostali zauważeni przez pisarzy starożytnych, historyków, geografów i podróżników. Te pierwsze wzmianki charakteryzują się ubogim i skąpym materiałem informacyjnym, co wynikało z wielu utrudnień i uwarunkowań redukujących kontakty starożytnych Greków i Rzymian ze Słowianami. Nie należy się temu dziwić, wszak ogromną przestrzeń wielu setek kilometrów dzielących praojczyzny Słowian nad Odrą, Wisłą i środkowym Dnieprem od Grecji wypełniały dorzecza wielkich rzek, takich jak Dunaj, góry na Bałkanach i równiny w Panonii, zamieszkane wtedy jeszcze przez ludy niesłowiańskie. Natomiast od Italii oddzielały Słowian Alpy, Dunaj i tereny zamieszkane przez plemiona germańskie czy celtyckie. Dlatego najlepszy dostęp do ziem słowiańskich w starożytności, bo najbliższy, otworzył się Grekom w VII wieku przed naszą erą po założeniu przez nich na północnych wybrzeżach Morza Czarnego silnie rozwiniętych osad handlowych. Od Słowian oddzielały ich wówczas tylko nieprzebrane przestrzenie stepów ukraińskich. Na szczęście jednak zamieszkujący je Scytowie utrzymywali na ogół przyjazne stosunki z Grekami, co z kolei ułatwiało zapuszczanie się greckich kupców, podróżujących przez scytyjskie ziemie, dalej na północ, drogą wzdłuż Dniepru, Bohu i Dniestru. Docierali oni daleko poza tereny scytyjskie, przechodząc przez siedliska Słowian i docierając aż do Bałtyku. Herodot z Halikarnasu (około 480 roku – około 425 roku przed naszą erą) wymienia w czwartej księdze swego dziewięciotomowego dzieła Historiae mnóstwo ludów sąsiadujących ze Scytami od północy, w których nauka, a przynajmniej część historyków, dopatruje się plemion prasłowiańskich. Herodot używa takich nazw, jak Neurowie, Budynowie czy Scyci-oracze (w odróżnieniu od Scytów właściwych, będących koczownikami)[6]. Te prasłowiańskie plemiona umieścił Herodot na zachód od górnego Dniepru (nazwa rzeki w oryginale: Borystenes). O Budynach pisze: „Kraj ich cały porosły jest rozmaitymi lasami. W najgęstszym zaś lesie jest jezioro wielkie i rozległe i moczary, i trzciny naokoło; tam łowi się wydry i bobry, i inne zwierzęta o czworograniastym pysku, których futrem obszywa się kożuchy...” . Kraj Budynów zdaniem wielu znakomitych historyków to Polesie[7]. Nieco wcześniej w przytoczonym fragmencie Herodot nadmienia, że Budynowie są plemieniem wielkim i licznym, z wyglądu zewnętrznego niebieskoocy i rudzi. Potężne i imponujące miasto-twierdza na ich terytorium zbudowane jest całe z drewna, o masywnej i wysokiej palisadzie długiej z każdej strony na trzydzieści stadiów (miara długości) – czyli mniej więcej ponad pięć kilometrów, w zależności od zróżnicowanej długości stadionu w starożytnej Grecji. Opisując wojny króla perskiego Dariusza I (521–485 przed naszą erą) z ludami zamieszkującymi tereny nad Morzem Czarnym, w tym wyprawę na Scytię w 512 roku przed naszą erą, przekazał Herodot ciekawe informacje dotyczące uwikłania wspomnianych plemion słowiańskich w persko-scytyjski konflikt. Otóż w obliczu inwazji wielkiej armii perskiej królowie Scytów rozesłali gońców do władców sąsiednich plemion. W odpowiedzi na narady zjechali również królowie Neurów i Budynów. Scytowie wyłuszczyli zebranym problem perskiego zagrożenia, w którego obliczu wszystkie niescytyjskie plemiona muszą się zjednoczyć militarnie ze Scytami, gdyż najazd zagraża im wszystkim. Budynowie zgodzili się na współpracę, natomiast Neurowie odmówili, argumentując, że nie prowokowali Persów do podejmowania kroków wojennych i dlatego nie czują się zagrożeni ich najazdem. Taktyką Scytów było podzielenie sił zbrojnych na trzy armie (w jednej z nich dowodzonej przez króla Taksakisa znajdowały się oddziały Budynów) i niewdawanie się w walną bitwę z Persami. Siły te miały powoli wciągać przeciwnika w głąb scytyjskich ziem, a następnie na obszary zamieszkane przez pozostałe plemiona. Po drodze niszczono wszelkie zapasy żywności i źródła wody, zostawiając Persom „spaloną ziemię”. Tymczasem Persowie deptali Scytom i ich sojusznikom wytrwale po piętach, znajdując się nierzadko w odległości dnia marszu. Tak dotarli do kraju Budynów, gdzie spalili doszczętnie opuszczoną przez ludność wspomnianą już wielką drewnianą twierdzęmiasto. Mimo pośpiechu Persowie nadal nie potrafili doścignąć Scytów wraz z sojusznikami i zmusić ich do stoczenia walnej bitwy. Gonitwa trwała nadal. Tym sposobem uciekający i goniący przetoczyli się przez ziemie plemion niescytyjskich, w tym i Neurów, wzbudzając wśród nich popłoch i siejąc zniszczenie. Ostatecznie po dalszych bezskutecznych perypetiach związanych z pościgiem Dariusz zarządził odwrót.
Bitwa Słowian ze Scytami w VI/V wieku przed naszą erą na stepach nadczarnomorskich. Obraz olejny, Wiktor Michajłowicz Wasniecow, pod koniec 1870 roku, Państwowe Muzeum Rosyjskie w Petersburgu
Te nikłe kontakty starożytnych Greków z ludami na północ od Morza Czarnego, w tym plemionami słowiańskimi, urwały się w II wieku przed naszą erą po upadku państwa Scytów i nadejściu znad Morza Kaspijskiego irańskich koczowników zwanych Sarmatami. Następną kulturą śródziemnomorską, która zbliżyła się do ziem i plemion słowiańskich z początkiem naszej ery, było imperium rzymskie. Po podboju Galii aż po Ren i Germanii po górną Łabę nastąpiło przyłączenie do imperium ziem naddunajskich na całej długości rzeki. Tym samym świat starożytny przybliżył się do siedzib słowiańskich. Penetracja rzymska odbywała się na dwa sposoby: przy pomocy legionów lub kupców. Rzymianie w poszukiwaniu produktów wszelkiego rodzaju, od artykułów spożywczych poprzez wyroby rzemiosła i rękodzieła artystycznego aż po cenne surowce, niewolników i towary luksusowe, skłonni byli wysyłać we wszystkie kierunki świata ekspedycje militarno-odkrywcze, które przecierały nowe szlaki handlowe lub zapuszczały się w rejony znane dotąd tylko obrotnym kupcom. W 5 roku naszej ery rzymska ekspedycja militarno-badawcza, żeglując wzdłuż wybrzeży Morza Północnego, dotarła do południowo-zachodnich obszarów Bałtyku. Tam, gdzie nie dotarły rzymskie legiony, uwikłane w walki z germańskimi plemionami, potrafiły przedostać się liczne wyprawy kupieckie. W ten sposób Rzymianie docierali do wybrzeży Bałtyku nad Zatoką Gdańską, podobnie jak przedtem robili to Grecy. Jak łatwo się domyślić, głównym obiektem pożądania greckich, a następnie rzymskich kupców był bursztyn, na który istniał ogromny popyt na śródziemnomorskich rynkach zbytu. Nazywano go złotem Północy. Dlatego nie dziwi, że wybrzeże południowego Bałtyku już w starożytności znalazło się w orbicie rzymskich zainteresowań. Zaowocowało to stworzeniem bursztynowych szlaków handlowych prowadzących aż do Zatoki Wenedyjskiej (Gdańskiej) u ujścia Wisły. Jeden szlak wiódł lądem od Rzymu przez Akwileję, Windobonę i Karnutum, a następnie przez przełęcze sudeckie lub Bramę Morawską dalej na północ, drugi zaś prowadził wzdłuż wybrzeży Morza Północnego. Oba te szlaki łączyły się w punkcie docelowym nad Bałtykiem. Jakby na potwierdzenie tych faktów akurat w czasie, gdy kończyłem pisanie niniejszej książki (kwiecień 2018), archeolodzy odkryli na Kujawach materialne pozostałości pobytu tam rzymskiego oddziału legionowego – w tym resztki uzbrojenia i innych akcesoriów. Jest to jedna z wielu wskazówek potwierdzających pielęgnację kontaktów Rzymian z ziemiami słowiańskimi i zamieszkującymi je różnymi plemionami lub związkami plemion. Prące do boju legiony rzymskie zbliżały się coraz bardziej do ziem słowiańskich. Na początku II wieku cesarz Trajan podbił Dację (obecną Rumunię), natomiast pod koniec tego samego wieku cesarz Marek Aureliusz rozprawił się ostatecznie z germańskimi Markomanami i Kwadami zamieszkującymi wówczas ziemie dzisiejszych zachodnich Czech. Po tych zwycięstwach Marek Aureliusz planował założenie dwóch nowych prowincji: Markomanii i Sarmacji. W ramach przygotowań do tych planów legiony rzymskie okupowały obszar dzisiejszej Słowacji i kontrolowały przełęcze w łańcuchu Karpat. Wskutek tych ożywionych działań militarnych oraz kontaktów handlowych obecność Słowian znalazła echo w literaturze pisarzy antycznych. Dzięki informacjom dostarczanym przez kupców oraz wyprawom militarno-odkrywczym ówcześni pisarze odnotowali obecność słowiańskiego ludu Wenedów nad dolną Wisłą, żyjącego nad Bałtykiem według współczesnej nauki już od V–VI wieku przed naszą erą. Jednym słowem, świat antyczny odkrył główną kolebkę Słowiańszczyzny rozciągającą się pomiędzy Odrą a Wisłą. Dwóch pisarzy rzymskich, Pomponiusz Mela (w dziele Chorographia z 43 roku) i Pliniusz Starszy (w Naturalis historia napisanej przed 77 rokiem), powtarzając wiadomość zaczerpniętą z zachowanego jedynie w nikłych fragmentach dzieła wcześniejszego autora rzymskiego Korneliusza Neposa Exempla, napisanego przed 44 rokiem przed naszą erą (rokiem zabójstwa Juliusza Cezara w słynne idy marcowe), wspomina o zdarzeniu, do którego doszło w latach 62–59 przed naszą erą. Wtedy to kilku słowiańskich Wenedów podróżujących przez Bałtyk porwanych zostało przez burzę. Wylądowali oni na brzegach Germanii (Morze Północne), po czym podarowani zostali przez jakiegoś władcę germańskiego plemienia Suebów prokonsulowi Galii Kwintusowi Metellusowi Celerowi[8]. Jest to pierwsza informacja źródłowa potwierdzająca zarówno istnienie słowiańskiego ludu Wenedów, jak i starożytne umiejscowienie plemion słowiańskich w ich odrzańsko-wiślańsko-bałtyckiej praojczyźnie. Informacja ta jest trudna do przełknięcia dla wyznawców teorii allochtonicznych, szukających kolebki Słowian gdzieś na bagnach Prypeci lub zgoła każących im przybyć do Europy dopiero w VI wieku w mrowiu innych ludów wyłaniających się z azjatyckich otchłani.
W przedstawionym okresie – od I do końca II wieku naszej ery – zauważalny jest wzrost wiadomości o Słowianach w dziełach wybitnych pisarzy. Wspomniany powyżej Pliniusz Starszy napomyka najpierw o wymienionych już przez Herodota Neurach i Budynach: „[siedzą] Neurowie, [tam] gdzie [bierze początek] Borystenes [czyli Dniepr] oraz Budynowie”[9], a następnie, opisując obiekty geograficzne i ziemie wokół Bałtyku, pisze o Wiśle i Wenedach: „Niektórzy twierdzą, że ziemie te aż do rzeki Wistula [Wisła] zamieszkane są przez Sarmatów, Wenedów […], że zatoka nazywa się Cylipenus [najwyraźniej Zatoka Pomorska], a przy wejściu do niej jest wyspa Latris [Wolin]”[10]. Natomiast Tacyt (Cornelius Tacitus) w opublikowanym w 98 roku dziele geograficzno-etnograficznym O pochodzeniu i położeniu Germanii (zwanym krótko Germania) w ostatnim rozdziale pisze o Wenedach[11] mieszkających nad Wisłą. Z kolei grecki matematyk, geograf i astronom Ptolemeusz (Klaudios Ptolemaíos), żyjący w II wieku naszej ery w Aleksandrii (leżącej w Egipcie, wówczas rzymskiej prowincji), powtarza wielokrotnie informacje o Zatoce Wenedyjskiej (Gdańskiej), a przy tym o licznym ludzie Wenedów nad Bałtykiem. Należy przy tym dodać, że dla Ptolemeusza istniała Germania, następnie Sarmacja europejska, a po niej Sarmacja azjatycka – uczony ten koncentrował się na geografii, odsuwając w cień pochodzenie ludów zamieszkujących Sarmację europejską, która stanowi tutaj wyłącznie sztuczne pojęcie geograficzne. Podobnie czynił Tacyt, uważając, że wszystko, co leży na wschód od Renu aż po Wisłę i na północ od Dunaju, to Germania, nie zważając przy tym na różnice etniczne. Sarmacja europejska Ptolemeusza rozciągała się od Wisły do Dniepru, lecz „wysunięcie Wisły jako rzeki pogranicznej ma tylko znaczenie orientacyjne, gdyż w rzeczywistości Słowianie sięgali prawie do samej Odry”[12]. Oto wybrane fragmenty z jego dzieła Zarys geografii: „Sarmacja europejska ograniczona jest od północy Oceanem Sarmackim [Morze Bałtyckie] wzdłuż Zatoki Wenedyjskiej [Zatoka Gdańska] oraz częścią ziemi nieznanej [obszary północno-wschodniej Europy] wzdłuż następującej linii: poza ujściem rzeki Wistula [rzeka Wisła]”[13]. Opisując zamieszkujące Sarmację europejską ludy, Ptolemeusz stwierdza: „Zamieszkują Sarmację ogromne ludy: Wenedowie wzdłuż całej Zatoki Wenedyjskiej”[14]. I dodaje: „Z mniejszych zaś ludów siedzą w Sarmacji Gytonowie [Goci, o których obszerniej poniżej] koło rzeki Wistula [Wisła], poniżej Wenedów [...] następnie Sulonowie […] Sabokowie”[15]. Opis kończy informacją: „Natomiast wybrzeże oceanu ciągnące się poza Zatoką Wenedyjską zajmują Weltowie”[16]. Niektórzy naukowcy identyfikują Weltów z późniejszymi Wieletami, znanym od VII wieku słowiańskim związkiem plemiennym na Połabiu, aczkolwiek są to wyłącznie niesprawdzone dotychczas hipotezy[17].
Wraz z nadchodzącym wiekiem III kończą się jednak pierwsze wzmianki o Słowianach. Spowodowane to zostało głównie gwałtownym przerwaniem kontaktów wszelakiego rodzaju pomiędzy Rzymianami a plemionami słowiańskimi, czego przyczyną było nasilenie gigantycznych wędrówek ludów barbarzyńskich, w tym rozmaitych szczepów germańskich. Ludy germańskie, ośmielone między innymi wstrząsami targającymi imperium rzymskim, a w konsekwencji likwidacją garnizonów na linii Dunaju i Renu oraz wycofaniem się z tych terenów legionów, ruszyły śmiało na południe i południowy wschód Europy. Niektóre szczepy germańskie opuszczały gwałtownie zajmowane od dłuższego czasu siedziby nad środową i górną Łabą. Inne, jak Goci czy Gepidzi, porzucały, począwszy od 175 roku, zajęte na krótko enklawy u ujścia Wisły, gdzie plemiona te otoczone żywiołem słowiańskim nie mogły się na dobre zadomowić. Plemiona te bardzo szybko przemieszczały się na południowy wschód Europy, idąc wzdłuż Wisły oraz Bugu i nie pozostawiając po sobie znaczniejszych śladów. Może gnały ich słowiańskie siły zbrojne, może toczono jakieś bitwy? Obecność wojowniczo nastawionych oddziałów germańskich na pograniczu dacko-rzymskim datuje się już około 218 roku. Ich żądne szybkich łupów hordy próbujące atakować linie rzymskie natrafiały jednak ku swojemu niezadowoleniu na opór militarny jeszcze sprawnych legionów. Początkowo zatem niełatwo im było się przebić do południowych stref, nęcących bogactwami, dlatego na pierwszy ogień poszły tereny nadczarnomorskie zamieszkane przez plemiona sarmackie. Ludy tamtejsze wiodły podobny do szczepów germańskich na wpół koczowniczy tryb życia, zajmując się pasterstwem i napadami na sąsiadów. Pierwsza informacja o pojawieniu się Gotów nad Morzem Czarnym pochodzi z 238 roku. Początkowo znajdowali się jeszcze w mniejszości, ale gdy później poczęły do nich dołączać kolejne germańskie plemiona, takie jak Gepidzi (269 rok), Burgundowie, Herulowie (267 rok), Wandale czy Tajfalowie, wybuchły konflikty z miejscową ludnością scyto-sarmacką. Tymczasem Słowianie nie omieszkali wykorzystać migracji Germanów i ruszyli w ślad za nimi, zajmując opuszczone przez nich siedziby.
Plemiona germańskie poczynały sobie coraz śmielej nad Morzem Czarnym, hulając od ukraińskich stepów aż po rzymskie limesy nad Dunajem. W 248 roku toczyły z Rzymianami walki na linii Dunaju, a w latach 249–251 na Bałkanach. W kolejnych latach pod ich kontrolę dostały się greckie kolonie w ujściach Dunaju i Dniestru. Niektóre plemiona sarmackie i dackie przyłączyły się do tej ekspansji. W 268 roku źródła rzymskie rozróżniają już dwa odłamy Gotów: Wizygotów i mieszkających na wschód od nich (czyli na wschód od Dniestru) Ostrogotów. Przesunięcia migracyjne na tak dużych połaciach Europy nie pozostały bez wpływu na plemiona słowiańskie, które wtedy po raz pierwszy poczęły wychodzić ze swych kolebek. Należy zatem przyjąć, że już w III–IV wieku, czyli wcześniej, niż się na ogół przyjmuje, plemiona zachodniosłowiańskie wkraczały na obszary pomiędzy Odrą i Łabą. Podobne mechanizmy spowodowały pierwsze nieśmiałe próby przekraczania Karpat w kierunku Dunaju, a już na pewno liczne rzesze Słowian ruszyły znad Prypeci i górnego Dniepru w kierunku południowo-zachodnim, gdzie szaleli Goci wraz ze swymi pobratymcami. Niektóre plemiona ruszyły, być może, razem z Gotami na podbój nowych ziem. Co prawda największa fala migracji plemion słowiańskich nastąpi dopiero w dwa wieki później, ale to już wtedy właśnie ze słowiańskich praojczyzn poczęły wychodzić pierwsze rzesze skorych do kolonizacji ochotników. Ostatecznie Słowianie zajęli ogromne przestrzenie Europy: od rzeki Wołgi na wschodzie po obszary położone na zachód od rzeki Łaby, na południu zaś plemiona słowiańskie przekroczyły Alpy, a potem dotarły do Morza Śródziemnego i zajęły Bałkany oraz połowę Grecji.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
1 Pobojowisko odkryto w 1996 roku.
2 A. Curry, Slaughter at the bridge: Uncovering a colossal Bronze Age battle [w:] „Science”, 24.03.106.
3 Liczba szacunkowa ustalona na podstawie dotychczas przebadanego wycinka pobojowiska, co oznacza, że łączna liczba wojska po obu stronach przekraczała być może znacznie 4 tys. wojowników.
4 Świadczy o tym identyfikacja ran: u prawie 30% poległych wojowników, mężczyzn pomiędzy 20. a 30. rokiem życia, stwierdzono rany zaleczone, czyli powstałe na skutek wcześniejszych walk – rzecz charakterystyczna dla każdego wojownika parającego się wojaczką zawodowo, bez względu na epokę.
5 G. Labuda, Fragmenty dziejów Słowiańszczyzny zachodniej, t. 1, s. 35.
6 Budynowie, Neurowie, Scytowie-oracze: Herodoti Historiae [w:] Greckie i łacińskie źródła do najstarszych dziejów Słowian, część I (do VIII wieku), ks. IV, rozdz. 17, s. 14; rozdz. 52, s. 16; rozdz. 53, s. 17; rozdz. 54, s. 18; rozdz. 100, s. 19; rozdz. 102, s. 19; rozdz. 105–109, s. 20–21; rozdz. 119–128, s. 21–23; rozdz. 125, s. 24.
7 Herodoti Historiae [w:] Greckie i łacińskie źródła do najstarszych dziejów Słowian, część I (do VIII wieku), ks. IV, rozdz. 109, s. 21. Na Polesie wskazują zarówno M. Plezia w przytoczonej pracy, jak i G. Labuda w dziele Słowiańszczyzna pierwotna. Wybór tekstów, s. 17.
8 Pomponii Melae:De chorographia libri tres, III 5, 45; C. Plinii Secundi Naturalis historiae libri XXXVII, lib. II, c. 170.
9 C. Plinii Secundi Naturalis historiae libri XXXVII, lib. IV, c. 88.
10 Ibidem, c. 96.
11 Cornelius Tacitus, Sämtliche erhaltene Werke, rozdz. 46, s. 90.
12 G. Labuda, Fragmenty dziejów Słowiańszczyzny zachodniej, t. 1, s. 76.
13 Claudii Ptolemaei Geographia, lib. III, c. 5, rozdz. 1.
14 Ibidem, rozdz. 7.
15 Ibidem, rozdz. 8.
16 Ibidem, rozdz. 10.
17 G. Labuda, Słowiańszczyzna pierwotna. Wybór tekstów, s. 27 przypis nr 77; L. Leciejewicz, Słowianie zachodni. Z dziejów tworzenia się średniowiecznej Europy, s. 25.