Byłam jego motylkiem - Magda Rysa - ebook
NOWOŚĆ

Byłam jego motylkiem ebook

Rysa Magda

3,7

10 osób interesuje się tą książką

Opis

W świecie dużych pieniędzy i nielegalnych biznesów nie ma zbyt wiele miejsca na romantyzm.

 

Los Hani Malickiej został przesądzony w dniu jej osiemnastych urodzin. Porwana, zniewolona, poniżona zmieniła się w atrakcyjny towar.

 

 Uciekła z piekła, ale i tak ono się o nią upomniało. Odnalazł ją na wsi. Rozkochał w sobie młodą niedoświadczoną dziewczynę i wziął to, za co zapłacili inni. Była jego motylkiem.

 

Zakochana, ale pozostawiona sama sobie Hania starała ułożyć sobie życie, ale uczuć tak łatwo nie da się odrzucić, a zło wciąż krążyło nie pozwalając na dobre zakończenie.

 

Spotkania z motylkiem były dla Artura odskocznią od hulaszczego życia, ale jeden zły wybór podczas urodzinowej imprezy rozpoczął cały szereg niefortunnych zdarzeń, którego konsekwencje ponosił nie tylko on.

 

Hania po raz kolejny powolutku układała sobie życie, ale ono cały czas rzucało jej kłody pod nogi.

 

I kolejna błędna decyzja ukochanego zaważyła nad przyszłością obojga.

 

 

 

 Historia Motylka na przestrzeni sześciu lat pokazuje jak łatwo stracić coś dobrego, co mogło się zdarzyć, gdyby nie…

 

 

 

 „Byłam jego motylkiem” to pełen akcji i zwrotów romans sensacyjny.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 272

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,7 (19 ocen)
9
2
3
3
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
aga5043

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam
10
dramia

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna, pełna akcji historia.Czyta się szybko.Dla mnie super bo wreszcie mniej seksu a więcej się dzieje między bohaterami. Polecam
00
halyna_and_books
(edytowany)

Nie oderwiesz się od lektury

Hania organizuje swoje 18 urodziny w klubie. Po nich ma plan spędzić pierwszą upojną noc ze swoim ukochanym. Jednak coś idzie nie tak i dziewczyna budzi się w obskurnej piwnicy. Odtąd jej życie diametralnie się zmienia. Ile bólu jest w stanie znieść ta młodziutka dziewczyna? Od początku w książce wiele się dzieje. Jest brutalnie i mrocznie. Hania doznaje wielu upokorzeń, a także przemocy fizycznej i psychicznej. Dziewczyna stara się mieć otwarty umysł i walczy o siebie. Nie raz zaimponowała mi swoją odwagą i pomysłowością mimo młodego wieku. W książce poznajemy również Artura, który jest jej ratunkiem i wybawieniem, ale czy aby na pewno? Czy miłość do niego da dziewczynie szczęście, spokój i poczucie bezpieczeństwa? A może będzie jej zgubą? I tu Artur strasznie działał mi na nerwy. Egoistyczny, męski dupek. Miałam ochotę nim porządnie potrząsnąć, ma chłop szczęście że leżałam w szpitalu bez siły 😅 Mimo to potrafił podnieść mi ciśnienie. Autorka w książce zaserwowała nam mnóstwo ...
00
fakirek13

Dobrze spędzony czas

Ciekawa szybka akcja tylko główna bohaterka irytująca
00
aanufka

Z braku laku…

Dla mnie słaba..
00



1

Byłam jego motylkiem

Opowiem ci swoją historię

2

Książki Magdy Rysy wydane w wersji papierowej i ebook

 Miłość na stacji paliw – antologia autorska

 Diabelski Maks (wyd. Waspos)

 Diabelski Igor–syn Maksa (wyd. Waspos)

 Leśna kuracja (wyd. Waspos)

 Historia dwóch miłości (wyd. Waspos)

 Rysa na honorze (wyd. Rysa)

W przygotowaniu:

 Przystań na miłość – antologia

 Jeźdźcy nocy – Leo

 Diabelski Mateo – krew z krwi

3

Copyright © by Magda Rysa, 2024

Copyright © Wydawnictwo Rysa 2024

All right reserved.

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania w całości i we fragmentach bez zgodyAutora.

Zgoda na wykorzystanie zdjęcia okładki w socjal mediach.

Redakcja: Katarzyna Wyżyńska

Projekt okładki: Magda Rysa, Joanna Brave

Zdjęcie na okładce: Canva.pl

Grafiki wewnątrz: Pngtree.com

Współpraca redakcyjno – promocyjna: Joanna Brave

Wydanie I

e–ISBN 978–83–973581–1–9

Wydawca: Magdalena Szczepańska

Wydawnictwo Rysa

Czaplinek 2024

Książka jest fikcją literacką, a ponieważ zawiera sceny brutalne jest przeznaczona dla osób powyżej szesnastego kroku życia.

4

Rozdział 1

Hania

Zastanawiałam się kiedyś, co by było gdyby… Gdybym jednak zrobiła swoje urodziny w domu, to jak potoczyłoby się moje życie? Kim bym była? Chyba nigdy się nie dowiem, bo moje życie zostało określone tej jednej konkretnej nocy, podczas imprezy urodzinowej w klubie.

W dniu swoich osiemnastych urodzin zostałam porwana z klubu. W tym dniu moje życie zrobiło zakręt o dziewięćdziesiąt stopni. Miało być tak, jak sobie wymarzyłam. Studia, świetny chłopak i super praca. Po tym porwaniu wszystko się zmieniło. Nie miałam już na nic wpływu. Ktoś inny podjął za mnie decyzję. Moje życie potoczyło się całkowicie innym torem.

Jak wiele moich koleżanek, postanowiłam wyprawić osiemnastkę w znanym klubie.

Kiedyś robiło się takie imprezy w domu, ale to były czasy moich rodziców. Potem przyszły nowe, zmieniła się moda i teraz spotykamy się w klubach. Były cztery dziewczyny z chłopakami. Moje przyjaciółki, zawsze szalone, pełne życia, ja przy nich wypadałam dość blado, ale starałam się za bardzo nie odstawać. Tak naprawdę byłam cnotką, dziewicą, grzeczną dziewczynką, chyba ostatnią w tym gronie. Jednak tej nocy miałam oddać swoje dziewictwo swojemu chłopakowi Michałowi. Był starszy ode mnie o osiem lat. Duża różnica wieku, ale tak przystojny, że wszystkie koleżanki mi go zazdrościły. On, zawsze zadbany, ubrany w najlepsze ciuchy, obłędnie pachnący, szarmancki, potrafił się zakręcić koło dziewczyny, a ja oszalałam na jego punkcie. Zabawa była przednia. Wypiłam dwa drinki i chciałam się bawić dalej.

– Michał… – zamruczałam mu do ucha podczas kolejnej przerwy w tańcach. – Ja dla ciebie też mam prezent. Taki specjalny ode mnie. – Siedziałam mu na kolanach.

Wsunęłam palce w szopę jego ciemnych włosów.

Uniósł brwi, a ja znowu nachyliłam się do jego ucha.

– Chcę zrobić to dzisiaj, z tobą. – Uśmiechnął się i pogłaskał mnie po plecach.

Byłam szczęśliwa. Wiedziałam, że to będzie niezapomniany wieczór.

Tańczyłam, szalałam, dwa wypite drinki krążyły mi w krwiobiegu, ta noc miała należeć do mnie.

Michał na chwilę odszedł od stolika i podszedł do jakiegoś faceta. Zwracał na siebie uwagę swoim spokojem, takim zimnym, jakby wyobcowanym.

Stał niedaleko oparty o filar i jawnie mi się przyglądał. Już jakiś czas temu go zauważyłam.

On też był starszy ode mnie o kilka lat, może nawet od Michała? Więc jego uroda była już bardziej męska niż chłopięca.

5

Jedyne co zauważyłam, to że był wysoki, miał niezbyt długie ciemne włosy, ciemne brwi.

Spojrzałam teraz na niego z ciekawością, ale Iwona mnie zagadała. Kiedy spojrzałam znowu, już go nie było, a Michał wracał z nowymi drinkami. Krzyknął do towarzystwa, że to toast za moje zdrowie i wypił, ja też wypiłam parę łyków. Resztę już pamiętałam jak przez mgłę, chyba tańczyliśmy, potem wyprowadził mnie na dwór, bo zrobiło mi się niedobrze. Na dworze było dosyć ciepło i ciemno. Ta ciemność już mi została.

Gdy się ocknęłam, leżałam w jakimś pomieszczeniu bez okien. Powoli podniosłam głowę i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Przed sobą miałam otwarte drzwi malutkiej łazienki, tyle tylko widziałam ze swojego miejsca. Było brudno i śmierdziało stęchlizną. Ohyda.

Podniosłam głowę kompletnie nie wiedząc, gdzie jestem ani co się ze mną stało.

Zaczęłam się bać. Tyle się naoglądałam filmów o porwaniach. To nie było normalne.

W głowie mi huczało, w ustach pustynia. Na metalowym krześle stał butelka wody, ale bałam się ruszyć. Przymknęłam oczy. Próbowałam coś sobie przypomnieć. Imprezę, taniec, a potem ciemność.

Kto mnie porwał? Po chwili wzięłam głęboki oddech i wstałam, ależ mi się zakręciło w głowie.

Przecież nie mogę być pijana po dwóch drinkach, a może wypiłam więcej? Nie mogłam sobie przypomnieć. Zacisnęłam zęby i podniosłam się jeszcze raz. Ok, udało się. Próbowałam otworzyć te drugie drzwi, nadaremnie, były zamknięte na głucho. Wróciłam do tego czegoś, co chyba było łóżkiem. Położyłam się z powrotem, bo ciągle kręciło mi się w głowie.

Znowu zaczęłam analizować sytuację. Patrząc na brudną ścianę naprzeciw łóżka, dotarło do mnie co się stało.

O Boże! Porwano mnie! Nie wiedziałam tylko, dlaczego. Moi rodzice nie byli bogaci, ale za to bardzo zabiegani i raczej nieobecni. Jak tylko stałam się zaradną nastolatką, mama wróciła do swojego ukochanego zawodu i pracowała przy organizacji pokazów mody. Sesje fotograficzne, plenery, wybiegi dla modelek, to był jej żywioł. Tata jeździł swoim tirem po całej Europie i więcej go nie było, jak był. Wiedziałam, że nie był tylko zwykłym kierowcą, ale jego tajemnicy nikt nie znał. Ja się pojawiłam na tym świecie trochę przypadkiem, ale byłam kochana przez rodziców.

Jednak przez ich pracę, moje życie było samotne albo z opiekunką.

To, że poznałam Michała, uważałam za cud. To on ostatnio był całym moim światem.

Tej nocy miałam przeżyć swój pierwszy raz. A teraz? Co się stało? Jaki mógł być powód mojego porwania? Przeleżałam wiele godzin, nie wiem ile, nie miałam zegarka, okien tu nie było. Byłam głodna, zmarznięta i zmęczona. Przysypiałam chwilami z wycieńczenia, a potem płakałam, wyzywałam, krzyczałam i nic.

Sama nie wiem, jak długo tak leżałam, może to był następny dzień? W pewnej chwili do mojej celi przyszło trzech mężczyzn, wystraszyłam się, że będą chcieli mnie zgwałcić. Przecież to tak nie mogło się skończyć. Było prawie ciemno, żarówka pod sufitem dawała niewiele światła. Ten trzeci nawet do mnie nie podszedł, stanął przy drzwiach i obserwował, przystojny był i chyba to jego widziałam w klubie. Możliwe, że to był ten, z którym rozmawiał Michał.

Dwóch pozostałych podeszło do mnie. Siłą postawili mnie na nogach, niższy odwrócił mnie do siebie, byliśmy jednego wzrostu. Starałam się walczyć, ale łapska tego wielkiego, były jak imadła.

Nie miałam żadnych szans na wygranie, ale nie zamierzałam się poddawać.

Palcami chwycił mój podbródek i podniósł głowę.

– Posłuchaj mnie maleńka. Jesteś w naszych rękach i nic tego nie zmieni. Dzisiaj w nocy będzie wielka impreza, ale za kulisami, to ty będziesz główną aktorką i bohaterką.

Zdobędziesz zainteresowanie wielu mężczyzn. Teraz sobie pośpisz. Wieczorem wpadnie tu lekarz i cię zbada, a potem Zofia pomoże ci się przyszykować.

– Do czego. Co za lekarz? Jestem zdrowa.

6

– No właśnie. Sprawdzi, czy jesteś zdrowa i czy jesteś dziewicą.

Prawie udławiłam się powietrzem. Co ich obchodzi moje dziewictwo. Jakiś dom wariatów, czego ci ludzie ode mnie chcą?

– A co was to obchodzi? Ja chcę wrócić do domu.

– Skarbie, twoje dziewictwo jest tu najcenniejsze, to tak dla twojej informacji.

– Co? To niemożliwe.

– Czemu? Nie jesteś dziewicą? Oj to niedobrze. – Cmoknął z niezadowoleniem.

– Jestem, ale dlaczego, przecież ja… – Powoli dochodziła do mnie prawda. To, że nie spałam z żadnym chłopakiem to nie znaczy, że jestem jakaś opóźniona. Trafiłam do burdelu.

– Tak, skarbie? Mój szef zarobi na tobie trochę forsy, ja dostanę premię. Jesteś śliczna, zgrabna i w dodatku dziewicą, wszystko o czym może zamarzyć każdy, kto ma kasę. Ty odpoczywaj i zmów parę zdrowasiek, aby wygrał cię jakiś w miarę młody klient, a nie stary, łysy z wielkim brzuchem. Potem, jak już będziesz bardziej przechodzona, to i my skorzystamy.

Na to roześmiał się głośno i złośliwie, a mnie się zrobiło niedobrze.

Nie mogłam uwierzyć, że ten koszmar mnie spotkał. Czym zawiniłam? Tym, że byłam dziewicą?

Nie potrafiłam sobie poradzić z tym wszystkim, co się działo. I choć bardzo tego nie chciałam, łzy same poleciały. Nie panowałam już nad swoimi pogruchotanymi emocjami. Nigdy nie pomyślałabym, że w moim spokojnym, nudnym życiu, jedna decyzja, o zabawie w klubie, zmieni mój świat w koszmar.

Ten wielki drab pchnął mnie na łóżko, niczym jakąś kłodę. Nie zwracał uwagi, czy robi mi krzywdę czy nie. Przecież ja miałam dopiero osiemnaście lat, nie mogli mi zrobić czegoś takiego. Wyszli, a ja dalej płakałam nad swoim losem.

Po jakimś czasie drzwi znowu się otworzyły. Wszedł ten, którego nazywali Rudy, co miał mnie pilnować i jakiś drugi mężczyzna.

– To ona? Jakaś taka bezpłciowa, nie macie ładniejszych dziewczyn? Tyle tego łazi po ulicach, a wy przyprowadzacie jakieś szare myszy.

– Sprawdź, czy jest dziewicą i nie pieprz niepotrzebnie.

– Oooo? Cnotka? Kładź się smarkulo, zajrzymy do środeczka – warknął do mnie ten obcy mężczyzna.

– Nie.

– Jakie nie, gówniaro? Jestem lekarzem, sprawdzę tę twoją cipkę czy się nadaje na sprzedaż. Rudy do mnie!

Wezwany podszedł i jednym ruchem pchnął mnie na łóżko. Byłam zbyt przerażona, aby się buntować, zresztą tego Rudego naprawdę się bałam.

– Nie dotykajcie mnie! – Postanowiłam zawalczyć o siebie.

7

– Milcz, dziwko!

– Nie jestem dziwką! – krzyknęłam płacząc, próbowałam się wyswobodzić z uchwytu tego niby lekarza.

– Ale będziesz, wszystkie jesteście, tylko trzeba wam o tym przypomnieć. Każdy ma swoją cenę.

Zaczęłam się kręcić, kopać nogami. Rudy gwizdnął i do pomieszczenia wszedł drugi gościu. Obaj mnie przytrzymali. Moje ubrania zostały rozdarte. Krzyczałam, żeby tego nie robili, wzywałam policję, a oni tylko się śmiali.

Wtedy poczułam jego palce w sobie. Nie robił tego delikatnie, bolało. Bardzo bolało.

– Jest błonka! Zdrowa dupa. Można wystawiać na licytację. – Wyjął palce ze mnie i poklepał po wzgórku między nogami. – Będziesz dobrą dziwką. Nie martw się, zrobię ci zastrzyk antykoncepcyjny, a jak zaliczysz wpadkę wyskrobię bachora.

Po wszystkim wyszli jakby nigdy nic, a ja zostałam znowu sama, upodlona do granic.

Płacz aż zatykał, nie mogłam nabrać oddechu. Zwinęłam się w kulkę, między nogami strasznie piekło. Zachciało mi się dorosłej imprezy, przecież mogłam zostać w domu z rodzicami.

O Boże! Rodzice! Oni będą się martwić. Poduszka już miałam mokrą od łez, gdy zmęczona osunęłam się w niespokojny sen.

Kolejna pobudka też nie była miła.

Ciągle pilnował mnie ten wielki ochroniarz. Rudy. Wielki, kanciasty, z tatuażem czaszki na szyi i miał tłuste włosy, ohyda. Co jakiś czas przychodził i sprawdzał, czy jestem i czy żyję, a gdzie mogłam zwiać? I jak? Nienawidziłam go, na początku był jeszcze spokojny, ale potem robił się coraz bardziej śmielszy i brutalniejszy. Klepał mnie w tyłek, szczypał w pierś.

Po jakimś czasie przyszła kobieta, niska brunetka z natapirowanymi włosami.

Miała może około pięćdziesiątki. Zadbana i elegancka w szarych spodniach i granatowym sweterku, nie wiem czemu na to zwróciłam uwagę, zwłaszcza w mojej sytuacji. Obserwowałam ją spod przymkniętych powiek, zastanawiając się czy zechciałaby mi pomóc.

– Jestem Zofia.

– Pomóż mi uciec, proszę. – Nie wytrzymałam.

– Nie da się skarbie i nie, nie pomogę ci. Przygotuję cię do licytacji. Szef bardzo liczy na sporą kasę za ciebie, wtedy i ja dostanę premię.

– Jak możesz robić coś takiego? A jakby to była twoja córka?

– Źle trafiłaś, moja córka też tu pracuje. Zbiera na studia. Jak pójdziesz na pokoje, to ją poznasz.

Bardzo dobrze zarabia i chwali sobie pracę, stać ją na wiele drogich ciuchów.

– O mój Boże, trafiłam do piekła, czy co?

– Nie skarbie, do burdelu trafiłaś, ale takiego ekskluzywnego. Byle kto tu nie przyjeżdża.

Tu nie przychodzą durnie z ulicy. Tu bywają politycy, biznesmeni, sędziowie i każde inne wysokie stanowisko jakie sobie wymyślisz.

– W Polsce?

8

– Oczywiście, a ty myślisz, że tu nie ma burdeli? Naiwna. Leć pod prysznic.

– Nie chcę.

– Mam zawołać Rudego? On ci pomoże, pewnie chętnie sam by się z tobą wykąpał.

Zrezygnowana ruszyłam do łazienki. Za nic nie chciałam, żeby przyszedł tu ten wstrętny typ. Kiedy wyszłam z łazienki, na łóżku leżał komplet bielizny. Koronki były piękne w ostrym czerwonym kolorze. W normalnej sytuacji byłabym nimi zachwycona, teraz na ich widok chciało mi się rzygać.

– Ja tego nie założę! – Zaczęłam znowu płakać.

– Założysz, założysz. I nie rycz głupia, bo będziesz miała czerwone oczy jak królik, zaraz zawołam Rudego.

– Nie, proszę, nie wołaj.

Załamałam się, nie dałam rady dalej walczyć, chyba nikt mi tutaj nie pomoże.

Zrozumiałam, że zostałam sama. Kobieta podkręciła mi włosy i nałożyła delikatny makijaż.

Prawie na siłę założyła mi te pieprzone koronki. Do końca życia, będę miała alergię na czerwoną bieliznę.

Siedziałam na łóżku ubrana jak dziwka i patrzyłam tępo w podłogę.

Czym ja zgrzeszyłam, że los wystawił mnie na taką próbę. Przecież jestem normalną nastolatką ani wielką pięknością, ani jakąś wielce zdolną. Więc dlaczego ja? Miliony pytań kłębiło się w mojej głowie.

Wolałam ich słuchać, bo po wszystkim mogą się mścić. Zresztą, co będzie po tym wszystkim? Jakaś licytacja? Kompletnie sobie tego nie wyobrażam.

Do mojej celi wszedł Rudy. Natychmiast się spięłam obserwując go uważnie. Czułam, że wciąż chciałby mnie obmacywać. Pewnie jest zły, że sam nie może mnie przelecieć jako pierwszy.

– Wstawaj, idziemy i nie kombinuj, bo będziesz żałować i to bardzo.

Chwycił mnie za ramię i szarpnął w stronę drzwi. W czerwonych szpilkach ruszyłam ku swojej zagładzie. Szliśmy po schodach, czasami podpierałam się ściany, takich wysokich szpilek nigdy nie nosiłam. Widziałam zaraz obok schodów drzwi wejściowe, ale poszliśmy w drugą stronę. Długi korytarz z wieloma drzwiami, na końcu z podwójnymi. To przy nich stał ten przystojny mężczyzna z klubu i przyglądał mi się uważnie. Ciągle byłam popychana przez Rudego, ale na moment nasze spojrzenia się skrzyżowały. Miał piękne oczy, ale zimny wzrok. Wprowadzono mnie do ciemnego pokoju, w którym, na środku stał mały okrągły podest.

Całe pomieszczenie było ciemne, tylko podest był oświetlony. Rudy wepchnął mnie do środka.

Wiedziałam co robić, nie było sensu się stawiać. Usłyszałam nastrojową muzykę instrumentalną.

– Stań jakoś ładnie, zrób pozę modelki albo coś, bo wyglądasz jak łamaga. I nie kombinuj, pamiętaj, szef ma być zadowolony.

Zostałam sama. Stałam jak idiotka na tej scenie.. Nawet nie miałam zamiaru zmieniać postawy.

Muzyka została pogłośniona, ale nic i nikogo nie wiedziałam. Nagle podest się ruszył i powoli kręciłam się wokół własnej osi. Gdzieś z końca pokoju, gdzie było ciemno, słyszałam jakby męskie chrząknięcie. Zapewne zaczęła się aukcja. A ja stałam wystawiona jak mebel na sprzedaż. Byłam 9

równie przerażona co zniesmaczona, jak można coś takiego robić. No ok, są burdele i kobiety co oddają się za pieniądze, ale ja tego nie chciałam. To wszystko działo się wbrew mojej woli.

Potem nagle podest zatrzymał się, podszedł Rudy i znowu szarpiąc za rękę, zabrał mnie z powrotem do piwnicznej celi. Zdjęłam szybko tę ohydną, wyuzdaną bieliznę i założyłam zwykłą męską koszulkę. Dostałam ją od Zofii jako piżamę. Większa część moich osobistych rzeczy była podarta. To wszystko tak szybko się działo, a ja byłam zbyt przerażona, żeby analizować sytuację.

Położyłam się i odreagowałam płaczem. Nie potrafiłam sobie tego poukładać, zbyt wiele mnie dopadło emocji. Czułam się zbrukana, brudna. Nie chciałam wstawać, a chciałam wręcz umrzeć.

Nigdy nie byłam przebojową dziewczyną, ale jakimś strachajłem też nie.

Normalna dziewczyna, z liceum, ale teraz czułam się jak zagubiona mała dziewczynka.

Nie wiedziałam co robić, ani jak się zachować. Chciałabym wrócić do domu, do swojego pokoju i rodziców. W myślach mówiłam do mamy jak bardzo żałuję, że nie mogę wrócić. Mój pokój, wszystkie książki i seriale telewizyjne stały się teraz dla mnie symbolem spokoju i oazą bezpieczeństwa. Nie wiem co mnie czekało w przyszłości, ale cokolwiek to było, zapowiadało się na koszmar.

Gdy obudziłam się, wpadłam znowu w panikę, dopiero po chwili dotarło do mnie, gdzie jestem, że nic się nie zmieniło w mojej porąbanej sytuacji. I, że to nie był tylko zły sen. Rudy przyniósł mi kanapkę i butelkę wody. Wychodząc zatrzymał się przy drzwiach.

– No mała, szef jest zachwycony, zarobił na tobie całkiem nieźle. Jutro impreza w pałacu. Przyjedzie ten, co cię wygrał i zabierze to, za co zapłacił. Potem, może i ja się poczęstuję twoim ciałkiem, zasłużyłem w końcu, no nie? – Roześmiał się, a mnie zebrało na wymioty.

Leżałam na tym łóżku i przysypiałam pomiędzy atakami płaczu. Nie wiedziałam która godzina, w piwnicy nie było okna, betonowe, zagrzybione ściany śmierdziały stęchlizną.

Miałam zostać oddana temu, co wygrał licytację. Przyjdzie jakiś wstrętny typ i zabierze moją cnotę, a ten idiota mówi to tak spokojnie, o tym, że ktoś mnie zgwałci. Przecież nie oddam mu się po dobroci, będę walczyć do ostatniego tchu. W końcu zmęczona płaczem i użalaniem się nad losem zasnęłam.

Budziłam się i zasypiałam niespokojnym snem.

Do mojej celi w piwnicy dochodziły basy. Chyba w całym budynku słychać było dudniącą muzykę.

Nawet ten, który przynosił mi jedzenie był jakiś taki podekscytowany.

Leżałam w łóżku, nie miałam ochoty wstawać. Raz dostałam kanapkę taką, jakie sprzedaje się na stacjach benzynowych i butelkę wody. Potem znowu o mnie zapomniano. Może to dobrze?

Nagle w zamku przekręcił się klucz. To był tak głośny i nieprzyjemny dźwięk, że aż się wzdrygnęłam.

Czyżby to już?

– Hej mała, dzisiaj twój wielki dzień, dasz dupy temu szmaciarzowi od śrubek. A potem przeniesiesz się do pokoi na górze. I wreszcie będę miał z tobą święty spokój. Mam już dość niańczenia dziwki.

Jestem stworzony do wyższych celów.

Nie odezwałam się, tego szybko się nauczyłam, że lepiej z nim nie dyskutować.

Potrafił uderzyć tak abym nie miała siniaka, ale ból był straszny.

10

Rozdział 2

Hania

Byłam zdruzgotana tym wszystkim. Mój pierwszy raz, zamiast być romantyczny, jak z bajki, zostanie mi zabrany przez jakiegoś typa, który za to zapłacił.

Gdy usłyszałam zgrzyt klucza w zamku, moje serce mało nie wyrwało się z piesi. Strach jakiego jeszcze nie czułam w życiu. Do pomieszczenia weszła Zofia. Przypilnowała, abym porządnie się wykąpała umyła włosy. Założyłam następną nieprzyzwoicie piękną i seksowną bieliznę, tym razem białą. Gdyby to była normalna sytuacja to byłabym zachwycona. Jednak teraz te kawałki koronki, budziły we mnie tylko obrzydzenie. Na koniec zrobiła mi makijaż.

Na drzwiach łazienki, wisiała sukienka lub coś co miało ją przypominać, niewielki skrawek materiału w błyszczącym srebrnym kolorze. Miałam ją założyć tuż przed wyjściem.

Chciałam się buntować, walczyć o swoje prawa, ale oni zabrali mi całą moją odwagę.

Bałam się, naprawdę się bałam. Na razie założyłam na siebie męską podkoszulkę, którą miałam do spania.

– Zjedz obiad. Nie wiadomo, kiedy potem będziesz miała szansę zjeść i bądź silna dziewczyno, będzie dobrze. – Uśmiechnęła się łagodnie i pogłaskała mnie po uczesanych w łagodne fale włosach.

Mój znienawidzony opiekun, który zawsze przynosił jedzenie, tym razem był już nieco wstawiony.

– Masz mała obiad i kanapkę na kolację. Może się przydać. – Zarechotał obrzydliwie.

Kiedy postawił tacę z obiadem na stoliku, dostał telefon, rozmawiał szybko, chyba dzwonił jego szef. Wybiegł, trzasnął drzwiami, ale zapomniał przekręcić klucz. Nie usłyszałam charakterystycznego chrobotu. Niewiele się zastanawiając, chwyciłam kanapkę i ruszyłam do drzwi, na boso, ubrana tylko podkoszulek, niepewnie nacisnęłam klamkę. Drzwi się otworzyły, byłam pełna euforii, strachu i niedowierzania, że mam wolną drogę. Wyjrzałam na korytarz… pusto. Bardzo ostrożnie wspinałam się po schodach. Tuż obok były drzwi na zewnątrz. Zapamiętałam. Na korytarzu nikogo, głośna muzyka docierała aż tutaj.

Po prawej znajomy korytarz i schody na piętro do sal i pokoi dziewcząt, czyli do burdelu.

To tam przyjmowały klientów. Podobno ja tam też miałam za kilka dni wylądować, jak tylko oddam swoją cnotę.

11

Choć starałam się oddychać jak najciszej, miałam wrażenie, że bicie moje serca, jest głośniejsze od dudniącej muzyki. Strach i nadzieja dodawały mi sił. Podeszłam do drzwi wejściowych, nadal cisza i spokój. Nagle z tyłu usłyszałam głosy rozmowy, nie namyślając się długo, nacisnęłam klamkę i wypadłam z domu. Natychmiast schowałam się za żywopłotem z bukszpanu. Na szczęście krzaki były na tyle wysokie, że mnie ukryły.

– Nie ma sprawy jutro to załatwię, a ta mała z piwnicy to kiedy pójdzie na pokoje, szefie?

– Dzisiaj ma przyjechać ten gościu co ją wygrał. Ojciec mówił, że dwa dni odpoczynku i na pokoje.

Zresztą mnie to nie rusza, nie lubię tego burdelu w domu. Zrobiłem swoje i wystarczy. A jak ona się czuje? Śliczna dziewczyna, miała pecha, że trafiła na takiego śliskiego drania, jak ten jej chłopak.

Ojciec nieźle za nią zapłacił, ale z licytacji zgarnął o wiele więcej.

– Strasznie zamknięta, nic nie mówi, tylko patrzy tymi wielkimi oczami.

– Nic nie mówi?

– Nic, na początku pyskowała, ale urobiłem ją i teraz jest cicha i grzeczna.

– Dbaj o nią, dobra, idę dalej pić.

– Ok szefie. – Skończyli palić i weszli do środka. No, już wiedziałam, to oznaczało “urobiłem ją”.

Ręcznikiem mnie podduszał, śladu nie było, a ja ledwie oddech potem mogłam złapać i mówić długo nie mogłam, więc miał spokój. Ale jeszcze coś mnie uderzyło, co usłyszałam. Mój chłopak… mnie sprzedał? Michał? Moja największa miłość. Jaka ja byłam głupia. Teraz zrozumiałam moje ogłupienie, tabletkę mi dali, otumaniając narkotykiem. Mój strach zmienił się w nienawiść, w duchu wyzywałam go od padalców, plantów i innych skurwieli.

Już się nie bałam, byłam wściekła i zdeterminowana, aby stąd zniknąć. Kiedyś go dorwę, to zapłaci mi za to.

Mogłam ruszyć dalej. Powoli, między krzewami trafiłam do ogrodu z sadzawką.

Moje blade, gołe, nogi było wyraźnie widać w ciemności. Wzięłam ziemię namoczyłam w fontannie i posmarowałam nogi tym błotem, od razu było lepiej. Oglądanie filmów akcji z tatą, na coś się przydało. Niosła mnie adrenalina i myśl o wolności, o domu ciepłym i bezpiecznym.

Powolutku przesuwałam się od krzaka, do krzaka w stronę bramy. Na szczęście, noc była w miarę jasna i ciepła. W końcu trafiłam do bramy. W budce siedział młody chłopak i pochylał się nad komórką. Dzięki ci panie za gry w telefonach. Chłopak grał i nie patrzył, na czworaka przeszłam na drugą stronę i schowałam się w krzakach zaraz za murem.

I wtedy nadbiegł ten mój wielki, osobisty opiekun.

– Litwin, kurwa, jedna mi zwiała, nie widziałeś?

– Nie, nikogo nie było.

– Ok, dzwonię do Artura. Zajebie mnie. – Wybrał numer. – Szefie jest problem, ta mała z piwnicy zwiała. Tak szefie, będę szukał. Wiem o co chodzi, ani słowa nikomu, wiem.

No wiem, będzie dym.

Stał obok mojego krzaka.

– Jakby co, nikogo nie szukałem, polecenie pana Artura.

– Nie ma sprawy Rudy, powodzenia.

12

Rudy zniknął, mężczyzna w budce stanął na drodze i popatrzył w ciemność.

– Gdziekolwiek jesteś dziewczyno, życzę ci powodzenia – powiedział jakby do siebie i wrócił do grania.

Jego słowa dodały mi otuchy. Zmotywowały do dalszej walki o wolność. Powoli, między krzakami krzywiąc się z bólu, bo bose stopy raniły się o patyki, szłam dalej i dalej, w noc, brzegiem lasu. Po kilku godzinach zaczynało świtać. Poranny chłód był nieprzyjemny, ale ja dalej parłam. Kilka razy minęły mnie samochody, ale jak słyszałam silnik, wpadałam do rowu i kładłam się płasko na ziemi. To była chwila odpoczynku dla moich stóp.

Doszłam do jakiejś wsi. Obserwowałam chałupy siedząc pod lasem na wzgórzu.

Miałam idealny widok. Jeden domek z boku był niezamieszkany i chylił się ku upadkowi, w oknach nie było szyb i drzwi były wyrwane. Aż zapraszały, ale nie weszłam, tam będą szukać przede wszystkim. Byłam głodna i zmęczona, Kanapkę zjadłam już dużo wcześniej, urwałam liść szczawiu i zaczęłam ssać.

W końcu na polu, znalazłam trzy kostki słomy i przy nich się położyłam na gołej ziemi. Ziemia po nocy była zimna, ale ból stóp zniwelował inne bóle.

Sprasowana słoma dawała niewielką ochronę przed widokiem od strony drogi, ale pomyślałam, że nikt nie będzie mnie szukał na gołym polu. Obudziłam się po kilku godzinach, przykryta podartym kocem i bułką z serem obok. Nieco spanikowana rozejrzałam się, ale nikogo nie było w pobliżu.

Zjadłam i położyłam się znowu. Koc dawał mi złudne poczucie ciepła i bezpieczeństwa, nie wiem kto mi pomógł. Powinnam uciekać, ale moje stopy były koszmarnie pokaleczone. Pełen żołądek spowodował, że znowu odpłynęłam.

Kiedy znowu się obudziłam na jednej z kostek siedział starszy mężczyzna, pewnie właściciel tego pola. Jego pełna zmarszczek twarz miała ciepły i łagodny wyraz.

– Oj maleńka, wyglądasz okropnie, ale nie bój się, nie zrobię ci krzywdy. Pewnie zwiałaś z tego okropnego pałacu w lesie. Trzeba ci pomóc stąd zniknąć, żeby cię nie znaleźli.

Zaufasz mi?

Niepewnie pokiwałam głową na zgodę. Nie miałam innej opcji, moje stopy były w opłakanym stanie. Musiałam w końcu komuś zaufać. Podał mi dłoń, a ja wstałam zaciskając zęby z bólu.

Spojrzałam w dół, moje stopy były całe we krwi. Na szczęście, tuż obok stał stary wysłużony traktor.

Chociaż to było tylko kilka metrów, łzy mi z bólu leciały przy każdym kroku. Ten starszy pan dał mi jakieś klapki, ale rany się pootwierały i ból był przeogromny. W domu czekała na mnie jego żona.

Oboje byli starszymi ludźmi, gdzieś może około siedemdziesiątki.

Zamieszkałam w małym pokoiku u gospodarzy. Żona pana Karola, była niesamowicie ciepłą kobietą. Z wielką życzliwością zajęła się moimi poranionymi stopami. Ich własne dzieci mieszkały w Niemczech, więc byli szczęśliwi mogąc się mną opiekować. Nie miałam dokumentów i byłam poszukiwana przez tego typa. Do domu wrócić nie mogłam i choć tęskniłam za rodzicami, nie mogłam się do nich odezwać. To byłoby wręcz głupie i nierozważne.

Po miesiącu moje nogi się zagoiły całkowicie. Gospodarze stwierdzili, że może mi pomóc jakaś fundacja pomocy albo mogłam zostać tutaj, bo pod latarnią najciemniej.

Po zastanowieniu się, postanowiłam zostać. Byli już starsi i potrzebowali pomocy, więc będę mogła odpłacić im się za pomoc. Obcięłam włosy i przefarbowałam na kasztanowe.

13

Zostałam ich wnuczką. Siedziałam w domu i pomagałam babci Bożence.

Pracowałam w ogrodzie, robiłam zaprawy. Czułam się u nich jakbym była naprawdę ich wnuczką.

Minął już rok, zima była ciężka, ciemna, ponura i długa, ale wiosną z ochotą zabrałam się za ogród.

Martwiłam się o rodziców, pewnie mama odchodziła od zmysłów, a może stwierdziła, że świetnie gdzieś się bawię i pojechała organizować kolejny pokaz mody? Tata pewnie w drodze. Ciągle sobie tłumaczyłam, że przez całą młodość musiałam sobie dawać radę sama, to i teraz dam.

Wiedziałam, że rodzice mnie kochają, może to nie było głęboka miłość, pełna uniesień, jednak zawsze w jakiś stopniu dawali mi to odczuć. Tamci ludzie w pałacu, mieli moją torebkę, dokumenty, telefon. Tak było bezpieczniej. Ostatnio byłam już odważniejsza, czasami nawet chodziłam do sklepu.

Gdy kolejka była kilkuosobowa i stałam zbyt długo opanowywał mnie niepokój.

Był całkiem realny, parę kilometrów dalej stał pałac, mój największy koszmar.

Wybierając farbę do włosów w Rossmanie w pobliskim miasteczku, poczułam za sobą czyjąś obecność. Chciałam szybko wyjść ze sklepu, trzymałam pudełko farby w ręku, a moje serce drżało z niepokoju. Czułam, że coś jest źle.

– Znalazłem cię. – Usłyszałam szept, poczułam piękny, męski zapach. Z przerażeniem stwierdziłam, że w końcu przeszłość mnie dopadła.

– Dalej jesteś piękna i płochliwa jak motyl. Piękny motyl. Nie bój się, nie wrócisz tam, nie wydam cię. Ale odnajdę cię i będziesz moja.

Stałam jak sparaliżowana, wpatrywałam się w pudełko farby do włosów i nie wiedziałam co z sobą zrobić, czy uciekać, czy krzyczeć na pomoc. Obezwładniona strachem nie ruszyłam się o krok.

Młodszy szef Artur, czyli syn właściciela posesji i całego tego burdelu pochylił się znowu do mnie.

– Nie myśl o ucieczce z domu, bo dziadkowie ucierpią, żyj kochanie i czekaj na mnie.

Ten kolor bardzo ci pasuje, śliczny motylku. Nie zmieniaj go. – Potem mnie obrócił przodem do siebie. Byłam całkowicie bezwładna ze strachu.

– Spójrz na mnie. – Spłoszona podniosłam powoli wzrok. Serce waliło mi ze strachu, a w gardle miałam sucho jak na Saharze. Jego twarz była dalej przystojna, starannie ogolony, do tego krótkie ciemne włosy i groźne, zimne oczy. Wpatrywały się teraz we mnie łakomie.

Chwycił mnie za brodę palcami i podniósł twarz wyżej, aż spojrzałam mu prosto w oczy.

A on się schylił nieco i pocałował mnie w usta. Przymknęłam na tę chwilę oczy, a kiedy je otworzyłam, widziałam, jak się uśmiechał, zadowolony mrużąc oczy.

– Nie musisz się już bać, należysz do mnie i nikt cię nie skrzywdzi. Do następnego spotkania śliczny motylku.

Odwrócił się i odszedł cicho jak duch. Stałam dalej, nie mogąc zrobić żadnego ruchu, patrzyłam na jego plecy, gdy szedł do wyjścia. Tuż przy drzwiach odwrócił się jeszcze i puścił do mnie oko uśmiechając się jednym kącikiem ust. To nie był ciepły uśmiech.

Przez okno sklepu widziałam, jak wsiada do wielkiego, czarnego samochodu, za kierownicą siedział

innym mężczyzna i wpatrywał się we mnie z ciekawością.

14

Miałam ochotę uciekać, ale nie było sensu. Kupiłam tylko tę farbę, którą trzymałam w ręku, nie byłam w stanie zrobić dalszych zakupów. Całą drogę powrotną zastanawiałam się czy powiedzieć dziadkom, że on mnie znalazł. Jednak nie, nie powiem im. Nie chciałam ich martwić, co będzie to będzie. Powiedział, że nic mi nie grozi, więc może jakoś to się poukłada, ale jak pomyślałam o jego ojcu i tym wielkim wstrętnym typie co mnie pilnował, to mi się słabo robiło.

Młody szef, Artur. Pamiętam, jak spotkaliśmy go w klubie. Siedziałam wtedy na kolanach Michała.

Szczęśliwa i lekko pijana w dniu swoich osiemnastych urodzin. Artur do nas podszedł. Przyglądał mi się uważnie. Umawiał się na jakiś spotkanie z Michałem, a potem zadowolony odszedł. Tańczyłam chyba z dwa razy, a po kolejnym drinku odpłynęłam. Obudziłam się w piwnicy tego okropnego domu, a pierwszą osobą jaką zobaczyłam był ten wielki gbur, który uświadomił mi moje położenie. Rudy. Długo wtedy płakałam, ale to nic nie dało, zbuntowałam się z jedzeniem to mnie związali i podłączyli kroplówkę.

To było okropne. Dobrze, że udało mi się uciec przed tym jak…

– Haniu wejdź wreszcie do domu, stoisz na tym podwórku i stoisz, stało się coś? –

Mój przyszywany dziadek wyszedł na ganek.

– Nie dziadku, wszystko jest ok. W sklepie słyszałam, że pana Wrzeskiego zabrała policja, bo znowu pobił żonę.

– Co to się dzieje z tymi ludźmi, koniec świata.

Zebrałam się w sobie do kupy i poszłam do spiżarki. Na dnie torby znalazłam kartonik. Numer telefonu z literą A i dopisek: W razie problemów dzwoń.

W pierwszej chwili chciałam go wyrzucić, ale potem schowałam do kieszeni. Nigdy nic nie wiadomo.

Dni mijały spokojnie, przestałam w końcu oglądać się za sobą. Już półtora roku minęło, odkąd zniknęłam ze swoich urodzin w klubie. Czasami myślałam o tym, jak potoczyła się ta moja droga do dorosłości i czemu akurat na mnie to trafiło. Nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi.

Praca w domu i ogrodzie była bardzo zajmująca. I wtedy stała się tragedia. Dziadek miał zawał.

Zanim przyjechała karetka zmarł. To były straszne dni. Babcia Bożenka nie mogła dojść do siebie.

Albo chorowała, albo siedziała w ich sypialni zamknięta w swoim świecie.

Cała opieka nad domem spadła na mnie. Po pogrzebie, synowie chcieli mamę zabrać ze sobą, do Niemiec, ale stanowczo się nie zgodziła. Więc postanowiliśmy, że ja dalej będę się opiekować domem i babcią, ale będę dostawała za to pieniądze na konto, które mi założył jeden z jej synów, na swoje nazwisko, a ja dostałam kartę.

Trzy dni później, Artur pojawił się w naszych progach.

Drzwi były otwarte, jak to latem na wsi. Puknął w framugę raz i od razu wszedł. Babcia Bożenka mało zawału nie dostała.

– Porozmawiajmy motylku. – Kiwnął babci głową i podał mi rękę. – Nic jej nie zrobię pani Solarska, proszę się uspokoić.

Podałam mu swoją, a on mnie lekko przyciągnął do siebie i przy babci pocałował

w policzek uśmiechając się.

15

– Kawy bym się napił. – Usiadł przy stole nic sobie nie robiąc z przerażonej miny babci. Wszyscy znali właścicieli pałacu.

– Przykre, że mąż odszedł – zagadnął do niej.

Babcia Bożenka pokiwała głową, ale dalej nic nie mówiła. W totalnym szoku nastawiłam wodę na kawę.

– Sypaną czy rozpuszczalną?

– Nie macie ekspresu?

Odwróciłam się zdziwiona. Podchwycił mój wzrok, jak omiatałam nim kuchnię chyba z czasów wczesnego Gierka, a może jeszcze wcześniejszą.

– No tak, rozumiem – mruknął – zrób sypaną. Pani Solarska. To, że ona tu jest wiem od dawna. Mój ojciec niestety też się dowiedział, ktoś ją rozpoznał na pogrzebie pani męża. Ona jest moja i nikt nie ma prawa położyć na niej swoich łap, nawet mój ojciec. Ma wystarczająco dużo panienek w swoim pałacu. Dzisiaj z nim rozmawiałem i zna moje zdanie, jednak nie ufałbym mu do końca. Dlatego tu jestem, jeśli coś się stanie dzwońcie do mnie, Hania ma mój numer telefonu.

Postawiłam przed nim kawę. Dosypał sobie cukru i z przyjemnością siorbnął.

– Mocna. Chodźmy do ciebie porozmawiamy. – Wstał nagle. Znowu serce mi stanęło, bałam się zostać z nim sam na sam. Wziął znowu łyk kawy, a potem podszedł do mnie, położył mi rękę na biodrze.

– Gdzie twój pokój? – spytał tonem nie znoszącym sprzeciwu.

Nie miałam siły mu odpowiedzieć, więc pokiwałam głową w kierunku pokoju.

W moim małym pokoiku zamknął za sobą drzwi. Przyciągnął mnie do swojego torsu tak nagle, że musiałam położyć dłonie na jego piersi, aby zamortyzować gwałtowny ruch. On się jednak tym nie przejmował, a może właśnie to mu się podobało. Od razu połączył nasze usta.

To były sekundy, ale nie broniłam się. Sama nie wiem, dlaczego. Czy świadomie mu się poddałam?

Czemu nie walczyłam? Wpuściłam go do siebie. W głowie miałam chaos.

Był niecierpliwy. Miał miękkie i ciepłe wargi, ale jego język władczo badał.

Gdy skończył spojrzał mi w oczy.

– Nie wiem co będzie, ale nie oddam cię nikomu, należysz do mnie, rozumiesz motylku?

– Tak. – Ledwie udało mi się odpowiedzieć.

– Mam u siebie jednego chłopaka ze wsi, nudzi mu się strasznie w pałacu ojca.

Przygotuj mu pokój na strychu zamieszka tutaj i będzie was pilnował i pomagał

w gospodarstwie.

– Ale ja…

– To nie było pytanie o pozwolenie. Będę cię odwiedzał, a potem wezmę to, co do mnie należy.

– Czyli co?

– Twoje dziewictwo.

16

Aż się zapowietrzyłam.

– Oddychaj motylku, wiem, że jeszcze nie straciłaś tego, za co ten chłystek Walmierski zapłacił.

Oddałem mu już całą jego kasę, więc teraz należysz do mnie.

Wolałam już tego nie komentować, przecież i tak moje życie było w jego rękach.

Mógł mnie zabrać do pałacu, a tam? Nie chciałam nawet o tym myśleć. Potem jak poszedł sobie i zostałam sama, stwierdziłam, że w tym całym koszmarze nie jest tak źle. Mój pierwszy raz będzie z bardzo przystojnym mężczyzną. Wiedziałam, że jest starszy ode mnie.

Miał dwadzieścia sześć lat, wyglądał świetnie, bardzo szeroki w ramionach, ze swoimi krótkimi, ciemnymi włosami wyglądał obłędnie. Zawsze widziałam go w czarnych dżinsach i w białej lub niebieskiej bluzie, idealnie opinającej umięśniony tors. Kiedy było chłodniej zakładał czarną skórę i można było się w nim zakochać. Podobał mi się, mimo tej całej porąbanej sytuacji.