Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Klub motocyklowy Road Devils złożyło trzech przyjaciół. Nie byli jednak grzecznymi i łagodnymi motocyklistami.
Prezydent klubu Piotr, znany jako Kosa już od dawna obserwował krążącą wokół niego młodszą siostrę kolegi, Beatkę. Czekał, chciał aby trochę dorosła, ale potem wszystko się posypało.
Beata kochała Piotra pierwszą młodzieńczą miłością. Jednak los okrutnie wszystko pokręcił. Było ich trzech. Przez złe podszepty, alkohol, prochy i wstrętną Gośkę zniszczono w dziewczynie marzenia i dobry start w życie.
Beata przeżyła koszmar. Jednak odbiło się to na wszystkich. Piotr, Robert i Tomasz także się zmienili. Powstała głęboka rysa na honorze, która nawet z biegiem lat nie chciała zblednąć.
A przecież potem Piotr chciał naprawić zło wyrządzone młodej dziewczynie, więc czemu los wszystko pokręcił? Komu się to w końcu udało?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 336
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
RYSA NA
Nie pozwoliła, aby ten koszmar zniszczył jej życie.
Wydawnictwo Rysa
Beata
Moje życie uczuciowe to jedna wielka porażka. Kilka chwil z dzieciństwa zaburzyło zdrowy rozsądek i nie potrafiłam tego ogarnąć przez wiele lat, a może to taki efekt motyla?
Kiedyś miałam normalną rodzinę, klasyczne dwa plus dwa i cudowne dzieciństwo, ale potem nagle zostaliśmy z bratem sami. Zła pogoda, czas i miejsce, to drzewo stojące przy drodze.
Rodzice nie przeżyli wypadku w zimowy wieczór gdy wracali od znajomych. Miałam wtedy szesnaście lat. Na szczęście Bartek był dorosły, więc ominął mnie koszmar izby i domu dziecka. On jednak nie mógł się już uczyć, musiał iść do pracy i zarabiać na naszą małą, dwuosobową rodzinę. Renta po rodzicach nie była aż tak duża i nie wystarczała na opłaty i życie.
Mieszkaliśmy na osiedlu z wielkiej płyty w miejscowości pod Warszawą, a właściwie już prawie wchłoniętą przez stolicę. Powolutku dochodziłam do siebie, moje koleżanki, zresztą cała klasa w liceum wspierała mnie i tak dotrwałam do matury.
Jednak to, co zmieniło moje życie, to nie śmierć rodziców, ale zdarzenie z dzieciństwa. Coś bardziej prozaicznego. Miałam wtedy może z osiem lat.
Po szkole bawiłam się na podwórku z moją najlepszą koleżanką w takim naszym tajnym kąciku za śmietnikiem. Bawiłyśmy się w dom. Lalki były naszymi dzidziusiami. Strasznie się pokłóciłyśmy, która będzie pierwsza wozić swoją lalkę wózkiem, bo miałyśmy tylko jeden. No i ta wstrętna Elizka chwyciła moje dziecko i rzuciła daleko i wysoko ponad krzaki.
Wrzasnęłam strasznie i ruszyłam ratować swoją ulubioną lalkę. Widziałam jak leciała, wysoko i daleko aż za krzak śnieguliczki, pobiegłam tam szybko.
Wtedy pojawił się on. Wysoki, chudy z długimi włosami aż za ucho, starszy o kilka lat i to on złapał moją plastikową córeczkę Melanię.
Podbiegłam do niego trochę zawstydzona. Trzymał moją ukochaną lalkę brutalnie za nogę głową w dół.
– Oddaj mi lalkę – odezwałam się cicho, chciałam odzyskać Melanię za wszelką cenę, ale chyba jeszcze bardziej chciałam go poznać.
– Twoja?
– Tak, moja.
– A jak nie oddam?
– To będzie mi przykro. – Zrobiłam smutną minę na samą myśl o stracie, to było po prostu straszne. Najnowsza lalka z żółtymi, niby blond włosami miała śliczną sukienkę uszytą przez mamę.
– To masz, tylko nie rycz. Nie lubię ryczących dziewuch. Właśnie ją uratowałem.
Rzucił zabawką w moją stronę. Sama nie wiem, jak udało mi się ją złapać w locie. Byłam przerażona, ale i zachwycona tym chłopakiem.
– Nooo. – Przytaknęłam. – To będziesz teraz moim rycerzem?
– Zapomnij! – Rzucił wściekłe spojrzenie z góry, bo był wyższy ode mnie o prawie głowę.
– Będziesz i już! – Tupnęłam nogą, odwróciłam się i uciekłam.
Tak, to właśnie wtedy się zakochałam w tym chudym Piotrku, mieszkającym trzy klatki dalej.
I ten mały fragment mojego dzieciństwa zaważył na całym moim życiu. Gdyby ktoś mi to wtedy powiedział, to chyba bym się roześmiała, ale taka była prawda.
Teraz, nosząc na całkiem zgrabnych barkach swoje dziewiętnaście lat, dalej byłam w nim zakochana, ale ta miłość była już inna. To taka pierwsza miłość głęboko osadzona w sercu, naszpikowana fantazjami, czasami czysto fizycznymi.
Nieraz marzyłam obserwując go z daleka, że jest moim rycerzem na swoim mechanicznym koniu. Wymyślałam wiele razy, w jaki sposób mogłabym z nim przeżyć swój pierwszy raz.
Pierwszy pocałunek skradł mi Jasiek, kolega z klasy, który wodził za mną zakochanymi oczami. W pierwszej klasie liceum odprowadzał mnie po szkolnej dyskotece i gdy się potknęłam objął mnie i pocałował, no trudno, niech mu będzie, to było nawet miłe uczucie.
Przez te wszystkie lata wysmukliłam, zniknęły pućki na policzkach, włosy urosły prawie do tyłka i nawet wyprostowały się, zresztą prostownica wszystkiemu podoła.
Można było powiedzieć, że byłam nawet ładna, ale nie piękna i to był mój ciągły kompleks.
Chciałam być piękna, aby Piotrek zauważył mnie, jak dziewczynę, a nie młodszą siostrę kumpla.
Piotr też się zmienił. W chwili, gdy miałam dziewiętnaście lat i maturę, on miał już dwadzieścia jeden.
Z chudego wyrostka wyrósł na wielkiego, przystojnego draba, zakochanego w swoim motocyklu, łamiącego damskie serca. Mówiono, że to on mając dziewiętnaście lat utworzył z przyjaciółmi za osiedlem bloków w starym opuszczonym domu klub motocyklowy. Policja miała to w nosie, a właściciel bał się pojawiać.
Teraz Piotr był prezesem klubu Diabły szos. Na czarnych kamizelkach wszyscy mieli czerwony napis Road Devils MC. Nade wszystko kochał motocykle, piwo i piękne dziewczyny, a one kochały jego. Zmieniał panienki w trybie iście kosmicznym, nie było żadnej na dłużej, choć podobno Karolina z drugiej klatki marzyła o zostaniu jego dziewczyną, wszystkim to opowiadała. Ja też bym chciała, ale ja mogłam tylko na niego patrzeć i marzyć.
Mój brat, Bartek też kochał jednoślady, zaczęło się od kolarzówki, potem ciężko pracował, brał wszystkie fuchy i w końcu kupił sobie motocykl nie obciążając domowego budżetu.
Bartek zastępował mi rodziców i był całą moją rodziną. Strata rodziców to straszny koszmar dla dzieci bez względu na wiek. Miałam jednak szczęście, że mój brat okazał się wartościowym człowiekiem, dobrym, i uczciwym. Kochałam go jak szalona. Miał jedną wadę, a miała ona na imię Małgorzata i była młodszą siostrą Piotra. Wysoka szatynka o bujnych kształtach, ale to była jej jedyna zaleta. Nie cierpiałam tej dziewczyny, tak jak ona mnie. Była wredna, złośliwa i ciągle wykorzystywała mojego Bartka. Jednak on był zakochany i totalnie ślepy.
– Co tutaj robisz?
Właśnie przyjechał na osiedle swoim motorem. Siadłam na ławce, obok leżała torba z zakupami, a ja wystawiłam twarz do słońca. Okulary przeciwsłoneczne pozwalały bez ograniczeń obserwować Piotrka. Stał niedaleko na parkingu oparty o swój czarny motocykl i rozmawiał z kolegą. Dowiedziałam się, że ma na imię Tomek i był jego najlepszym przyjacielem.
– Opalam się, nie widać? – odpowiedziałam po chwili.
– Tu na ławce, w środku osiedla i to akurat naprzeciw tych dwóch?
– Odczep się, to nie moja wina, że tu zaparkowali.
– Beata, poszukaj sobie normalnego chłopaka.
– Normalnego? A Piotrek to jest jakiś nienormalny? – Wzruszyłam ramionami i sięgnęłam po siatki, przechodząc koło tych dwóch, udawałam, że patrzę w inną stronę.
– Cześć, Beatko. – Usłyszałam jego wesoły głos.
– Beatka? Ładne imię – odezwał się drugi głos, pewnie to ten kolega.
– Cześć. – Szybko odpowiedziałam i uciekłam do bramy.
Nie byłam w jego typie, więc rzadko zwracał na mnie uwagę. Cierpiało na tym moje spragnione miłości serce, ale co ja mogłam zrobić?
Miesiąc później zniknął. Wyprowadził się. Z tego, co słyszałam zamieszkał w tym starym domu, który zaanektował na swój klub Road Devils czyli Diabły szos. Przecież nie kupił tego, to jak to zrobił? Nie wiem.
Wtedy to nie było ważne, bardziej interesowało mnie to, że ciągle woził ze sobą jakieś dziewczyny, najczęściej długonogie blondynki.
Też byłam ciemną blondynką z długimi włosami, ale nie miałam długich nóg, chociaż Bartek mówił, że jestem ładna i zgrabna.
Miłość, miłością, a życie biegło dalej. Ostatnio Kacper z mojej klasy zaproponował mi wyjście do kina. Ciągle zastanawiałam się nad tym czy chcę z nim coś zaczynać. To byłoby odświeżające, ale uważałam, że nie potrafiłabym pokochać Kacpra.
– Hej, mała! – Właśnie wracałam ze szkoły, zatopiona we własnych myślach.
Bartek siedział pod blokiem na swoim motocyklu, obok niego na swojej czarnej maszynie Piotrek. Z bijącym sercem podeszłam bliżej.
– Pamiętasz moją siostrzyczkę? – Zwrócił się do mojej największej miłości.
– Cześć braciszku. – Uśmiechnęłam się do Bartka. – Cześć Piotrek. Na pewno nie pamięta.
Roześmiał się ponuro, cały był ponury, ubrany na czarno, na czarnym motorze, ale był też przy tym diabelnie przystojny. – Pamiętam, małą szczerbatą siuśmajtkę, Beatkę.
– No wiesz? – Obruszyłam się, obróciłam i odeszłam. Zrobiło mi się bardzo przykro, jak mógł mi coś takiego powiedzieć, to było po prostu chamskie. Może i przystojny, ale kultury w nim za grosz.
– Ej, ogarnij się. To moja siostra! – Słyszałam za plecami głos mojego brata. Reszty już nie usłyszałam. Było mi przykro.
Bartek wrócił do domu dopiero wieczorem, usiadł koło mnie na kanapie.
– Maleńka, nie gniewaj się na tego idiotę, dostał opierdziel i obiecał, że już nigdy nie będzie tak mówił.
Pokiwałam głową, ale nie skomentowałam, no, bo co miałam powiedzieć? Że się cieszę?
Cokolwiek bym powiedziała wyszłoby głupio.
– Idź do kuchni. – Zmieniłam temat. – Weź sobie kolację.
– A ty?
– Ja już zjadłam w samotności, bo przecież jestem taką szczerbatą siuśmajtką, że nikt normalny się mną nie zainteresuje.
– Oj siostra panikujesz, to fakt, rzucił głupim tekstem, ale generalnie nie jest zły, a ty jesteś śliczną dziewczyną.
– Uhm. – Zainteresowałam się filmem, udając że nie dostrzegam bacznego spojrzenia Bartka.
W moim życiu niewiele się zmieniło. Nadeszły upragnione przez wszystkich wakacje. W
ostatnich latach zrobiła się moda na parady motocyklowe. Widziałam chyba ze dwa razy, jak Piotr prowadził jadąc na czele. Jechał wyprostowany, ale do jego pleców przyklejona była piękna blondyna z długimi nogami. Też bym, tak chciała wtulić się w jego szerokie bary.
Ech…
Lubię parady motocyklowe. Widać wtedy moc naszych maszyn, jak jedzie taki sznur motocykli i nic tylko dźwięk silników. Zebrałem cały swój klub, wszyscy w jednakowych kamizelkach prezentowali się tak, jak sobie to kiedyś wymarzyłem.
Dojechaliśmy na plac i jako pierwszy zaparkowałem. Lipiec był w tym roku bardzo ciepły, więc pod kamizelką mieliśmy wszyscy czarne podkoszulki z logo naszego klubu.
Zdjąłem kask i rękawice podniosłem oczy. Naprzeciw mnie stała siostra Bartka. Może faktycznie trochę po chamsku się wtedy odezwałem, ale nie chciałem się z nią męczyć, wystarczyły mi panienki spoza osiedla. Teraz wyglądała apetycznie, ale jeszcze nie to, nie ten czas. Zaliczę ją kiedyś, gdy nabierze kobiecego ciałka. Może za rok?
Siedziałem jeszcze na maszynie, Sylwia, mój nowy nabytek jeździła mi dłońmi pod koszulką, co było bardzo przyjemne. Przesunąłem dłoń i pogłaskałem ją po nagim udzie, bo krótkie szorty kończyły się bardzo wysoko. Zmrużyłem oczy z zadowoleniem, ale wtedy złapałem wzrok tej małej. Co prawda już dorosła, zrobiła się nawet kształtna, ale wciąż była siostrą kumpla. I wciąż za młoda. Nie wiem jak długo będę potrafił się opierać jej wdziękom.
Widziałem jej pełen zazdrości wzrok, zacisnęła usta i zniknęła w tłumie.
Natychmiast przerwałem macanki Sylwi , już przestały być takie podniecające.
– Idź Sylwia pod tamten zielony namiot, to nasz, dostaniesz tam piwo. Ja muszę coś załatwić.
Chciałem być przez chwilę sam, ciągły kontakt z babami nie jest dobry, mężczyzna potrzebuje też czasu dla siebie, a ja musiałem pomyśleć.
Zrobił się z niego piękny mężczyzna. Jak wiking, taki groźny i nieujarzmiony. Nieco przydługie włosy lekko zachodziły na kamizelkę, a niedbały, krótki zarost tylko dodawał mu seksapilu.
Ta młodzieńcza miłość wciąż siedziała we mnie. Oddech przyspieszał za każdym razem gdy go widziałam, niestety nie miałam z kim porozmawiać, bo po maturze, rozjechały się moje wszystkie koleżanki, najbliższa przyjaciółka ze szkoły wyprowadziła się z rodzicami do Londynu. Dobrze, że została Eliza z sąsiedniej klatki. W takich właśnie chwilach brakowało mi mamy.
Od tragicznej śmierci rodziców to Bartek mną się opiekował. To była jedyna rodzina, z nikim innym nie utrzymywaliśmy kontaktów. On jednak kompletnie nie nadawał się do rozmów o miłości, sam zakochany w tej idiotce Gośce, nie rozumiał delikatności mojego problemu.
Dałam radę i nie posypałam się po śmierci rodziców, ale były ciężkie momenty, zdałam jednak maturę i dostałam się na studia. Właśnie wróciłam do domu po skończeniu pierwszego roku. Fuksem udało mi się złapać wolne miejsce w akademiku, niby, jako mieszkanka z obrzeży Warszawy nie powinnam się złapać, ale napłakałam ile się dało w rektoracie na ciężki los sieroty i dostałam miejsce. Mieliśmy małe trzypokojowe mieszkanie na starym osiedlu. Ja wolałam mieszkać daleko od tego miejsca, gdzie mogłabym spotkać Piotra.
Jego oziębłość wobec mnie była bolesna. Próbowałam sobie tłumaczyć, że nic z tego nie będzie, ale gdy przyszły wakacje i wróciłam do domu wszystko odżyło, wystarczyło teraz jedno spojrzenie na jego sylwetkę na motocyklu, gdy podjechał pod nasz blok. Tatuaże na rękach sięgające barków dodawały mu męskości i tajemniczości. Pewnie na plecach też coś miał. Musiałam przyznać, że strasznie mnie kręciły.
Byłam już na placu festynu, gdy parada motocyklowa prowadzona przez Piotra i jego dwóch przyjaciół wjechała na plac. Było na co popatrzeć, ale ja widziałam tylko jego.
Teraz stałam pośrodku placu zauroczona wielkim facetem na motocyklu i chłonęłam jego widok. Piękne maszyny, a przy nich wspaniali motocykliści. Mieli w sobie coś takiego tajemniczego, może odrobinę niebezpieczeństwa, że aż ciarki przechodziły. Mężczyźni ubrani najczęściej na czarno, niedbale, ale wszyscy mieli kamizelki ze znakiem diabła. To ich znak i nazwa – Diabły szos. Co niektórzy zaczęli zwracać na mnie uwagę rzucając głupie i ordynarne teksty.
Widząc, że ten jeden, najważniejszy nie zwraca na mnie uwagi wróciłam do domu. Nie miałam ochoty na nic. Świat nie miał sensu.
Moje koleżanki na studiach miały już dawno za sobą swój pierwszy raz, a ja? Ja ciągle czekałam na niego, bo wymarzyłam sobie, że to właśnie Piotr będzie moim pierwszym.
W sierpniu, jak co roku poproszono mnie, żebym zorganizował kolejną paradę motocykli na festynie osiedlowym. Dla mnie żaden problem, a wręcz to lubię. Info poszło i pojechaliśmy.
Ten warkot jest nie do podrobienia. To muzyka dla naszych serc.
Jazda w szyku, ma swoją wymowę, jesteśmy silni, zwarci, jesteśmy braćmi i nie boimy się nikogo ani niczego.
Potem stylowe parkowanie rzędem i przechadzanie się w ciuchach motocyklowych. Idealna pora na podryw. Dla nas, braci motocyklowej to normalka, ale dla zwykłych zjadaczy chleba to wręcz egzotyka.
Wypatrzyłem ją na placu od razu. Siostra Bartka. Zmieniała się, już teraz wyładniała, dojrzała. Od dawna ją obserwuję. Mała, śliczna Beatka. Kiedyś chciała, bym był jej rycerzem, aż się uśmiechnęłam do tych wspomnień. Coś za bardzo ma wielkie oczy jak mnie widzi, czyżby się bujała we mnie? Kiedyś to wykorzystam, ale nie teraz, ciągle za młoda. Ale to ciałko? Nie powinna zakładać tak opiętych spodni, ma śliczną apetycznie okrągłą dupcię. Każdy pośladek woła o klapsy i chętnie bym ją przełożył przez kolano.
– Hej lalka, chcesz się przejechać? – Krzyknął któryś w jej stronę. Za mną chyba, jako trzeci stał Zenek, był starszy ode mnie o dwa lata, ale do pięt mi nie dorastał. Nie miał za grosz intuicji, ale zawsze wielkie wymagania. Spojrzała w jego stronę, a potem na sekundę oparła wzrok na mnie.
– Dzięki, ale nie jestem zainteresowana. – Szybko odeszła i skryła się pod budką z jakimiś babskimi pierdołami. Oparłem się niedbale o moją piękną czarną Irminę i zapaliłem papierosa, obserwując ją kątem oka.
– Poczekaj mała, za rok będziesz moja. – Powiedziałem do niej w myślach i już wiedziałem, co z nią będę robić w moim łóżku. Specjalnie dla niej kupię nowy materac, taki dwa na dwa.
Będzie idealny do zabawy w gonitwę za króliczkiem.
Odkąd zacząłem bawić się w pośrednictwo i handel koką i amfą, miałem stały dostęp do kasy. Byłem sam sobie panem, zresztą okolicy też.
Podjechał do mnie Tomy i Robin, moi dwaj zastępcy i najlepsi przyjaciele. Znaliśmy się jeszcze z podstawówki. Robert najspokojniejszy i najrozsądniejszy z naszej trójki mieszkał
niedaleko, na osiedlu domków jednorodzinnych, a Tomy, czyli Tomek Bielecki, przeniesiony został do naszej budy ze względu na wykazywanie zbyt dużej brutalności w dawnym miejscu nauczania. Narwany typ. Ja lubiłem władzę, ale nie wyskakiwałem z pięściami do każdego debila, jak Tomek. Robiłem to na zimno i bez emocji. Idealnie się uzupełnialiśmy.
W tym roku zostawię w spokoju Beatkę, a zabawię się z Kamilką, śliczną cycatą brunetką.
Ta też na mnie leci. Ech te kobiety. Można je brać całymi garściami.
Nie udało się w tym roku, ale widziałam jego wzrok, chyba wreszcie mnie zauważył. W
przyszłe wakacje spróbuję znowu.
Zaraz po festynie spakowana ruszyłam nad morze, do Władysławowa. Resztę wakacji spędziłam tam pracując jako kelnerka. To była straszna mordęga, ale nieźle zarobiłam.
Przynajmniej nie będę ciągnęła kasy od Bartka, wystarczy, że ta flądra Gośka ciągle chce kasę na zakupy. Co on w niej widzi? Jak można być takim ogłupiałym z miłości?
W październiku rozpoczęłam drugi rok na wydziale Administracja. Przeprowadziłam się do akademika, bo było bliżej. Trochę mnie to kosztowało zachodu i kombinowania w sekretariacie rektora, ale udało się. Chciałam też, aby Bartek miał trochę wolności. Dojazdy mnie wykańczały, wiec jak tylko się zwolniło miejsce to pod koniec października znowu wypłakałam w rektoracie miejsce i natychmiast się wyprowadziłam z domu.
Poczułam się wreszcie odpowiedzialna za samą siebie i taka bardzo dorosła. Potem były wykłady, wykłady i trochę imprez. Wróciłam do domu na święta. Bartek przyznał się, że coś nie gra między nim a dziewczyną. Musiałam dobrze udawać, że nie jestem zadowolona.
Święta spędziliśmy we dwoje, Sylwka niestety sama. Bartek miał imprezę w klubie i nie chciał mnie ze sobą zabrać, więc nakłamałam, że idę do starej kumpeli. Odwaliłam się i wyszłam z domu, poczekałam, aż on odjedzie i wróciłam z powrotem. O dwunastej, wypiłam wino musujące i złożyłam sobie obietnicę: „W tym roku Piotrek będzie mój”. Okazało się, że sama wypiłam całą butelkę i totalnie pijana zasnęłam w dużym pokoju na kanapie.
Dwa dni później widziałam Piotra przed blokiem, był jeszcze bardziej przystojny i mroczny.
Siedział na motocyklu i patrzył wprost na mnie. Jakby zatrzymał się czas.
Po kolejnych dwóch dniach Bartek pokłócił się z Piotrem. Nie wiem, o co poszło, ale brat był
wściekły. Może poszło o tę Gośkę? Odszedł od Diabłów szos, czyli klubu Piotrka i zapisał
się do jakiegoś innego.
– Nie należę już do klubu Piotrka – powiedział przy obiedzie. – On jest pojebany, jego siostra również i nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Dobrze by było, gdybyś też ogarnęła swoje uczucia i skierowała na kogoś normalniejszego.
– W jakim sensie? – Udawałam idiotkę, czyli doskonale wiedział, że byłam zakochana w Piotrze. O cholera.
– W każdym, Beata. Ja wiem, że zawsze wzdychałaś do Piotrka. Teraz Kosa to męska dziwka, rucha wszystko, co ma dziurę, zero honoru i szacunku dla kobiet, a jego siostrunia nie lepsza.
Pierwszy raz wypowiadał się tak negatywnie o swoim koledze i dziewczynie, chyba już byłej.
I z tego byłam bardzo zadowolona.
Na razie odpuściłam. Czas najwyższy, żeby zająć się nauką. Sesja zimowa przeszła bez bólu. Minęły trzy miesiące względnego spokoju, uczyłam się i nie spotkałam nigdzie Piotra.
Wielkanoc, jak każde święta spędziliśmy we dwoje, wieczorem wybrałam się z Elizą na imprezę do klubu niedaleko naszego osiedla, ale niezbyt miło to wspominam. Mnóstwo ludzi, wściekle głośna muza, morze alkoholu i całe Himalaje nieposkromionego testosteronu. O
drugiej byłam już w domu.
Wróciłam na uczelnię pełna sił, nowych marzeń i fantazji. I od razu wpadłam w kołowrót nauki, zaraz miały się zacząć zaliczenia na koniec roku.
– Betka, na obiad przyjdzie dzisiaj Gosia. – Bartek wpadł do domu po pracy. Był bardzo ożywiony. Akurat przyjechałam do niego na weekend i wcale nie uśmiechało mi się spotkanie z tą wariatką.
– Kto? – Udawałam, że nie słyszę.
– No Gosia, moja dziewczyna.
– Przecież z nią zerwałeś. – Nic nie rozumiałam, znowu mu odwaliło?
– E tam, to było tylko nieporozumienie.
– Dobrze, ugotuję coś, ale będziecie sami, bo ja się umówiłam z Elizką.
– Szkoda, chciałem aby było rodzinnie.
– Bartuś, z Gosią? Rodzinnie? Nie żartuj. Te słowa nawet do siebie nie pasują.
***
Stałam przy wejściu do pobliskiej galerii i obserwowałam przystojniaka na czarnym motorze.
– Dalej się w nim bujasz? – Moja stara przyjaciółka, Eliza stała za plecami. Właśnie zaczynałyśmy polowanie na wyprzedaże.
– Może trochę? – Nie chciałam przyznać, że bardzo. Nic mi nie mijało, a może nawet uczucie się nasilało.
I znowu miałam głowę pełną niespełnionych fantazji. Na roku przyczepił się taki jeden Sebastian. Sympatyczny, ale przy nim nic mi nie drgało, ani serce, ani oddech, ani fantazje.
Po prostu dobry kumpel, byłam stracona dla innych chłopaków.
Któregoś wieczoru, pod koniec kwietnia, siedząc w akademiku odebrałam telefon od Bartka.
– Betka, siostrzyczko, ratuj, bo nie wytrzymam. – Jego zachrypnięty głos, pełen bólu poderwał mnie natychmiast.
– Co jest ?
– Gośka mnie zdradziła, z Wojtkiem, proszę przyjedź.
Spojrzałam na zegarek.
– Dam radę, ale trochę to potrwa. Będę w ciągu dwóch, max trzech godzin.
– Ja ją kochałem a ona…
– Bartuś proszę poczekaj na mnie, dobrze? Wszystko mi opowiesz. Poczekasz na mnie prawda? Idź do sypialni, połóż się na łóżku i czekaj na mnie, nic nie rób.
Byłam przerażona jego głosem, załamanym i totalnie zniechęconym.
W tempie zakładałam buty, kurtkę, wrzuciłam parę rzeczy do plecaczka i biegiem ruszyłam na autobus, potem metro i znowu autobus. Najgorsze było to czekanie na przystankach. Co się tam stało do cholery, co ta idiotka wymyśliła, przecież Wojtek to jego najlepszy przyjaciel.
– Bartek, jestem! – Wpadłam do domu spocona i wykończona biegiem.
Mój brat siedział przy stole i pił, sam. Dopadłam go i przytuliłam.
– Beatko, moja siostrzyczko, kocham cię. – Był już nieźle pijany. – Nie dam rady.
– Mów co się stało, wyrzuć to z siebie.
Opowiedział: ten mój zakochany brat dopiero teraz zobaczył, jaka naprawdę jest Gośka.
Przyłapał ją w łóżku z najlepszym przyjacielem z pracy, Wojtkiem. Pojechał do niego, bo ten nie odbierał telefonu i wystraszył się. Byli umówieni na piwo a przyjaciel się nie odzywał.
Chciał sprawdzić czy wszystko w porządku i przyłapał ich w łóżku. Całkiem przypadkiem drzwi w mieszkaniu Wojtka otworzyła Gośka w negliżu otulona męskim szlafrokiem. Bartek wpadł jak po ogień, Wojtek dopiero wstawał z łóżka i zakładał szybko bokserki. Od razu dostał po ryju, a Gośka… no nie, mój brat nie bije kobiet. Ale powiedział jej dosadnie co myśli. Kłótnia była głośna i definitywnie zakończyła ich związek.
Trudno opisać ten okres. Całymi dniami siedział w domu. Do pracy się ogarniał, ale potem?
Koszmar. Jego smutek był dołujący również dla mnie. W weekendy pił, na umór.
Przyjeżdżałam, co tydzień do domu i pilnowałam brata, aby nie przegiął. Kilka razy zaliczył
zgon alkoholowy. To nie było miłe, patrzeć, jak rodzony brat spada na dno przez nieszczęśliwą miłość. Jednak cierpliwie siedziałam w domu, czyściłam zarzygane pościele, łóżko, gotowałam rosołki i barszczyki. Sprzątałam, gotowałam, teraz role się odwróciły to ja dbałam o mojego starszego brata. Byłam wykończona, jeździłam na wykłady i wracałem do domu, aby o piątej rano kolejnego dnia znowu wyjść na autobus.
– Elizka, ja zwariuję, niech będą już te święta – skarżyłam się przyjaciółce.
– Dasz radę, jesteś silna.
Bartek spadał na dno w trybie iście kosmicznym. Musiałam działać. Na ten czas wróciłam do domu i znowu dojeżdżałam na wykłady. Jeszcze do południa się pilnował w pracy, ale wieczorami pił, siedział w fotelu patrząc bezmyślnie w telewizor. To był koszmar. Pił, a w nocy, gdy zasypiał niespokojnym pijackim snem budził się i krzyczał. Weekend majowy przesiedziany w domu, piękna pogoda za oknem nie cieszyła. Martwiłam się o brata.
Po ukończeniu drugiego roku i zaliczeniu wszystkich egzaminów w pierwszym terminie, choć do tej pory nie wiem jak mi się to udało wróciłam do domu na wakacje. Bartek zaczynał
powoli dochodzić do siebie, już nie pił tyle. Zaczął się ogarniać i bardziej przykładać do pracy.
Ja jednak nie zrezygnowałam ze swoich planów. Piotr miał być mój, choćby na jedną noc.
Chciałam poczuć jak to jest z nim, z niegrzecznym motocyklistą, moją fantazją.
W tym roku byłam gotowa. Bardzo króciutka spódniczka, krótki top, odsłaniający brzuch. Od dawna przygotowywałam ten strój. Wyglądałam trochę wyzywająco, ale cóż, na sweter z golfem faceta nie złapię. Ta sama impreza co w zeszłym roku.
Weszłam na plac, w pobliże miejsca gdzie powinni parkować i zaraz usłyszałam ten warkot wielu silników.
Od razu go wypatrzyłam, nic się nie zmienił, no może jeszcze bardziej zrobił się mroczny.
Ręce pokryte tatuażami i coś musiał mieć na piersi, jakiś wzór wychodził aż za koszulkę. Był
absolutnym ciachem. Był tak apetyczny, że aż czułam pulsowanie między nogami, a motyle fruwały jak głupie.
Zaparkował i zdjął kask. Włosy miał nieco dłuższe, w tym roku był sam i od razu znalazł
mnie wzrokiem. Powolnym ruchem zdjął rękawice, wpatrując się we mnie uśmiechnął się.
Byłam gotowa zemdleć na środku placu.
Ci cholerni koledzy, odciągnęli jego uwagę. Stał w towarzystwie dwóch równie strasznych facetów. W pewnej chwili znów odwrócił się w moją stronę, a nasze oczy się spotkały.
Już byłam pewna, w tym roku mnie zauważył i będzie mój.
Trochę się pozmieniało, a raczej wszystko się zmieniło. Musiałem mocno zweryfikować plany, ale sens pozostał ten sam. Nie podchodziłem, ale obserwowałem ją prawie cały dzień na festynie. Widziałem prowokacyjny ubiór i te oczy wpatrzone we mnie. Już niedługo mała…
Dwa dni później zobaczyłem jak wchodziła do marketu, ja właśnie wychodziłem. Sytuacja idealna, to był ten czas.
– Beata, poczekaj. – Zwróciłem się bezpośrednio do niej, zatrzymała się. – Widziałem cię, wyrosłaś na piękną kobietę, że trudno nie zauważyć. Nie chciałabyś się spotkać? Jakieś piwko, lody? Może przejażdżka? Jeździłaś już kiedyś motocyklem?
– Nie. – Zdołała wyszeptać na wdechu. – Ale chciałabym.
– To jutro? W południe?
– Dobrze,
– Ubierz się cieplej i spotykamy się tutaj na parkingu, ok? – Zdołała się uśmiechnąć.
Podobała mi się, jej naturalność była odświeżająca. Dziewczyny w klubie były za chętne nie tylko dla mnie. Zacisnąłem wargi, a po chwili wyciągnąłem papierosa.- To nie skończy się dobrze, ona jest zbyt naiwna. Jednak nie mam zamiaru stracić takiej okazji.
Już wiem co to oznacza, że nagle serce ruszyło w pełnym biegu, łomotało w piersi, jak tylko odszedł, musiałam przystanąć. A potem ruszyłam jak na skrzydłach do domu, wreszcie spełni się mój sen, moje największe marzenie. Umówiłam się na randkę z Piotrem, swoją największą dziecięco – młodzieńczą miłością.
Następnego dnia ubrałam się odpowiednio, makijaż delikatny i ruszyłam na parking. Już czekał. Bałam się, to normalne, ale gdy usiadłam tuż za nim i objęłam w pasie silne męskie ciało, byłam prawie w niebie.
Przejażdżka była świetna, zakochałam się w jeździe motocyklem. Pojechaliśmy do miasta pięćdziesiąt kilometrów dalej, tam nad jeziorem było sporo małych knajpek. Mały poczęstunek, potem krótki spacer.
– Beatko, i jak przejażdżka? Bałaś się?
– Nie, przy tobie wcale.
– Wyrosłaś na piękną kobietę, a mówiłem już, no nie? Nie jesteś już tą …
– Szczerbatą siuśmajtką?
– Pamiętasz? Przepraszam, głupio wyrwałem się z tym tekstem.
Przyciągnął mnie do siebie, ludzie kochani jaki on wielki, objął mnie, a ja utonęłam w jego ramionach. I wtedy, wtedy mnie pocałował. Tak delikatnie musnął ustami, a ja już byłam w niebie.
Wróciliśmy do domu dopiero wieczorem, nie odwiózł mnie pod sam dom. Tłumaczył, że musi coś jeszcze załatwić, ale wiedziałam, że chodzi o Bartka. No ok.
W domu niestety był ciąg dalszy pogromu... Lubiłam Wojtka, tego wielkiego niedźwiedzia, ale to, że ją poderwał spaliło go w moich oczach na zawsze. Nie rozumiem, jak mógł
uprawiać seks z dziewczyną przyjaciela. Ona to zawsze była sukowata, ale on?
Spotkał mnie przy sklepie. Chyba czekał, aż wyjdę.
– Beata, możemy porozmawiać?
– O czym? O tym, co zrobiłeś? Fajnie się czujesz?
– Poczekaj to nie tak, ona mi namotała w głowie.
– O jak wygodnie, a ty co ubezwłasnowolniony? Nie wiedziałeś, że to dziewczyna przyjaciela? Wojtek, stało się, zrobiłeś straszne świństwo.
– Wiem i jest mi cholernie głupio.
– I co z tego, że wiesz? Brat mi spada na dno, bo nie może tego ogarnąć? Czy zdajesz sobie sprawę co zrobiłeś swojemu przyjacielowi? Zostaw mnie i jego też, zapomnij, że istniejemy.
– Chciałbym go przeprosić.
– Nawet się nie waż. Nie podchodź, nie dzwoń, nie patrz w jego stronę i moją też. Dla nas nie istniejesz, jesteś złym człowiekiem.
– Przepraszam.
– Spierdalaj! – O tak, tym ostatnim słowem sobie ulżyłam. Nasz kochany język polski, a raczej jego uliczna odmiana potrafi wyrazić nasze emocje w dobitny sposób.
Wróciłam do domu już spokojniejsza, a tu znowu drama.
– Nie dam rady, Bea. Wczoraj ją widziałem w mieście i wszystko wróciło. Co mam zrobić, żeby to tak nie bolało?
Wyciągnął z kieszeni małe pudełeczko, doskonale wiedziałam, co było w środku.
– Miałem jej się oświadczyć, a teraz? Co ja z tym zrobię?
– Zostaw, albo daj mi, ja schowam.
Zabrałam mu ten pierścionek, z portfela wyjęłam rachunek. Na drugi dzień sama poszłam oddać do jubilera. Nie wiedziałam jak mam mu pomóc, aż wpadłam na pomysł.
– Bartek, przestań pić, masz jeszcze tydzień urlopu, spakuj plecak i rusz w trasę. Motocykl cię uleczy. Wróć za siedem dni odrodzony. Masz ode mnie takie zadanie do wykonania.
– Beatko siostrzyczko moja, wiesz, że cię kocham.
Padł na poduszkę i zasnął, czyli ten pomysł też był do kitu. Nie widząc żadnego światełka w tunelu poszłam również spać. Następnego dnia mogłam pospać, w końcu są wakacje.
Poranek przywitał mnie stukaniem w kuchni. Tak bardzo nie chciało mi się wstawać. Jakby ten kawałek pościeli mógł mnie ochronić przed szarością i codziennością. Jednak te stukania coraz bardziej mnie intrygowały. Wyskoczyłam z łóżka i ruszyłam do kuchni.
W progu stanęłam totalnie zdziwiona. Bartek w świeżych ciuchach, ogolony szalał przy kuchence smażąc jajecznicę.
– Kim jesteś i gdzie jest mój brat?
– Ale śmieszne. A tak w ogóle to dzień dobry siostrzyczko, zaraz się ogarniesz. Już jestem spakowany, zjemy śniadanie i ruszam. Mam wynotowane dwa adresy. Wiesz, ten pomysł z motocyklem to dotarł do mnie gdzieś nad ranem.
– Długą drogę przebył. – Uśmiechnęłam się szczęśliwa. – Myślałam, że u ciebie niewiele zwojów pod kopułą.
Wreszcie mogłam się uśmiechać, bo zobaczyłam światełko w tunelu. Byłam z niego dumna.
Siedem dni w trasie, dzwonił dwa razy dziennie i opowiadał gdzie jest i co zwiedził. Nie był
już taki ponury i smutny, wiedziałam, że droga dla niego była najlepszym lekarstwem.
Od kilku dni chodzę wkurwiony, pojawiła się w klubie zapłakana Gośka opowiadając, że Bartek ją zdradził, że przespał się z jakąś lafiryndą i teraz moja siostra cierpi. I na koniec ją rzucił. Nie mogłem tego tak zostawić.
Niestety gnój wyjechał, dowiedziałem się, że wziął urlop i pojechał w Polskę. No proszę jak kurwa, wygodnie, a moja mała siostrzyczka cierpi i ryczy całe dnie.
Nie ma go, to chuj, została Beatka, ona za wszystko odpowie. Gosia spojrzał na mnie swoim słodkim wzrokiem, nigdy nie potrafiłem jej wtedy odmówić.
– Masz rację, Piotruś, wiesz co, mam nawet świetny pomysł.
Nie wiem czy ta przejażdżka była randką, ale dla mnie była i to najcudowniejszą. Po tygodniu zadzwonił i zaprosił na ognisko. Bartek był w trasie, więc mogłam iść bez problemu.
Ubrałam się w stylu mangi. Krótka plisowana ciemnoczerwona spódniczka w kratkę. Czarna bluzeczka wiązana na supeł w tali miała dość spory dekolt ale obszyty białym kołnierzykiem.
Grzecznie i grzesznie. To tego wzięłam cienką kurtkę w stylu bomberki.
To moja pierwsza impreza tego typu. Wielki zlot motocyklistów. I ja dostałam zaproszenie, byłam niesamowicie podekscytowana. Bartkowi nic nie powiedziałam. Wracał z wyprawy dopiero za dwa dni. Starannie obmyśliłam zestaw ciuchów, aby zaszokować preza, czyli Piotrka. Niezbyt wyzywająco ale seksownie.
W klubie chyba już od dawna pili, większość z nich była już nieźle pijana.
Siedziałam koło prezydenta klubu, wszyscy chcieli mnie poznać, a jemu gratulowali ślicznej dziewczyny. Byłam dumna i szczęśliwa. Wypiłam jedno piwo. Impreza rozkręciła się szybko, zaraz po zachodzie słońca DJ puścił swoją listę i wiele osób tańczyło, zwłaszcza dziewczyny. Ja poszłam tylko raz, ale jak zobaczyłam inne dziewczyny krążące wokół niego, od razu wróciłam. Wolałam siedzieć koło Piotra i popijać piwo.
– Hej, jak się bawisz, skarbie? – Mężczyzna objął mnie ramieniem i zamruczał niskim głosem wprost do ucha i serca.
– Świetnie. – Uśmiechnęłam się do niego słodko a on pochylił się i pocałował. On. Mnie.
Pocałował! Sama nie wiem czy byłam pijana od alkoholu wypitego czy od tego pocałunku.
– Jak było mała?
– Pięknie, cudownie. – Chyba odbiło mi się piwem, ale i tak byłam szczęśliwa.
– Hej ludzie! Spadamy do sali! – Ktoś krzyknął, bo nagle pojawiły się pierwsze krople deszczu. Zamieszanie było tylko przez chwilę. Ognisko zgaszone, sprzęt przeniesiony i wszyscy rozlokowali się w dużej sali klubowej.
Ja wylądowałam na kolanach Piotra i wcale nie narzekałam, wręcz przeciwnie. Wreszcie miałam go dla siebie.
– To jeszcze po jednym piwku, czy wolisz wódkę, może soczek?
– Piwko może być – odpowiedziałam, czułam już działanie alkoholu, to był taki przyjemny rausz. Podał mi butelkę. Nie wypiłam nawet połowy, więcej już nie mogłam, zaczęło mi się kręcić w głowie.
– Muszę do ubikacji…
– Zaprowadzę.
Jednak tam nie dotarłam, weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia. Siedzieliśmy u niego w jakimś pokoju, biuro to było, albo gabinet, była taka stara kanapa i wielkie stare biurko. I dobrze, bo na krześle to bym się chyba nie utrzymała. To ostatnie piwo porządnie uderzyło mi do głowy.
Już prawie nie kontaktowała. Była na granicy przytomności. Taki zresztą był plan, ale maleńka się zaprawiła, no cóż trochę jej pomogłem. GHB zawsze działa, nawet przy połowie dawki.
Byliśmy sami. Zanim zrealizowałem resztę planu wykorzystałem, to że byłem z nią sam.
Podniosłem jej lekkie ciało położyłem na biurku, odgarnąłem włosy z twarzy. Leżała ledwie przytomna i bezbronna. Podobała mi się taka, mimo że udawałem niedostępnego to jednak zawsze ją obserwowałem. Od dawna, a może od tamtego czasu gdy byliśmy dziećmi?
Zapamiętałem dziewczynkę z lalką, która chciała, bym był jej rycerzem. Od zawsze miałem do niej jakąś słabość. Teraz wszystko się zepsuło a ja ją zranię i to bardzo.
Teraz zaraz przywołałem siebie do porządku, żadnego rozczulania. Kurwa, w żadnym wypadku. Zrobię to co zaplanowałem.
Westchnąłem, patrząc na jej ciało. Zrobiło mi się ciasno w spodniach.
Całkiem ładna dziewczyna, musiałem to przyznać, i gdyby sytuacja była inna...
Przejechałem dłonią po twarzy, jęczała cicho, a ja byłem już napalony i twardy jak stal.
Zdjąłem jej majtki, szarpnąłem bluzkę, aby dostać się do smakowitych piersi. Przez chwilę pieściłem te dwa śliczne mięciutkie wzgórki z twardymi kamyczkami na szczytach. Kręciła się lekko na tym blacie, może jej było przyjemnie, a miało nie być. Miała cierpieć.
Ustawiłem się między jej nogami i jednym pchnięciem wszedłem w nią na ostro, bez żadnej gry wstępnej. Krzyknęła podnosząc lekko głowę i rękę, jakby chciała mnie odepchnąć, ale nie miała na nic siły. Ręka opadła bezwolna. Nie byłem delikatny. Jęczała, potem zaczęła płakać, ale uległa i się poddawała. Ulżyłem sobie, byłem na kresce, koka dodawała mi animuszu, do tego alkohol i plan do wykonania. Ona była celem, albo i środkiem. Nieważne.
Byłem pojebany i zawsze lubiłem ostry seks i tak potraktowałem dziewczynę. Potem przyszło spełnienie, naprawdę orgazm miałem zajebisty. Długo mną wstrząsało. Prochy wciąż krążyły po moim ciele. Byłem bogiem.
Gdy już było po wszystkim stanąłem nad nią. Dalej leżała na moim biurku. Już od dawna podobała mi się, choć trochę wkurwiająca swoim nachalnym zakochaniem. Od dzisiaj to już nie miało znaczenia, musiała cierpieć.
Przejechałem jeszcze dłonią po jej słodkiej twarzy, a potem szybko wyszedłem. Musiałem się umyć, bo na kutasie miałem jej krew. Cholera!
Na korytarzu czekali pijani Robert i Tomek. Dwaj moi zastępcy weszli po mnie i też swoje zrobili. Ja stałem na zewnątrz i paliłem papierosa. Czekałem, aż skończą.
– Ja pierdolę, ale to był sztos. Stary, dzięki. – Robert odezwał się waląc mnie w plecy, zaraz po wyjściu z biura. Drugi, szczerząc zęby po drodze jeszcze zapinał rozporek. Dzisiaj miał
na sobie te dziwne skórzane spodnie nabijane ćwiekami. Był tak narąbany, że nie potrafił
stać w bezruchu, ciągle nim kołysało. – Stary druhu. Zawsze do dyspo… Ech. Jestem wykończony – wymamrotał. Żeby nie Robert, toby chyba padł. Przyjaciel wziął go pod pachę i zabrał na główną salę.
Wszedłem do środka, na widok jej poobcieranych do krwi ud zmarszczyłem nos. Nie wyglądało to ładnie. Będzie rano bolało. Wsunąłem ręce pod ramiona i kolana, cicho jęknęła.
Ledwie kojarzyła. Była leciutka jak piórko i dosłownie leciała mi przez ręce. Przeniosłem ją na kanapę i przykryłem kocem. Poprawiłem włosy opadające na twarz. Niech śpi do rana, potem będzie drugi etap.
Wyszedłem i szybko dogoniłem przyjaciół kierujących się na dużą salę. Muza waliła jak głupia. Ostre dźwięki i głębokie basy rocka powodowały, że serce uderzało w rytm muzyki.
Kilka osób grało w bilard, dwie pary tańczyły przy szafie grającej stylizowanej na starą. To był mój klub, to do mnie należał ten świat.
– Aleśmy poszaleli. – Zadowolony z siebie Tomek, zwany po prostu Tomy podrapał się po rozporku, łapiąc drugą ręką za kolejną butelkę piwa. – Może nad ranem powtóreczka? Żeby nie zapomniała.
– Już jest prawie nad ranem. Nie stary, wystarczy jej, to normalna dziewczyna i to, co przeżyła wystarczy. Rano czeka ją spacer wstydu. Będzie czad, zobaczysz. Zresztą po tym piwie i tak padniesz, jak znam życie. – Nie miałem ochoty więcej zajmować się tą laską.
Zrobiłem, co chciała moja zwariowana siostrzyczka i sprawa jest zamknięta, reszta rano.
Siadłem zadowolony na wolnej kanapie, powoli robiło się puściej. Parki zaczęły znikać w pokojach, ci co mieli w mieście rodziny zostali odwiezieni do centrum.
Przyjaciel trącił mnie butelką w udo. W głowie też już mi się nieźle kręciło, alkohol plus prochy to nie jest dobra mieszanka.
– Ty, patrz, ta mała Kamilka znowu do ciebie mruga, masz szczęście, zaliczysz podwójnie. –
Uśmiechnąłem się do dziewczyny. Od dawna już tu przychodziła i bardzo chętnie udzielała mi swojej słodkiej cipeczki. Podszedłem do niej, po drodze łapiąc butelkę piwa, a zaraz potem ją zagarniając ramieniem.
– Co maleńka, gotowa na szaloną noc?
– Jak zawsze, misiu. – Ścisnąłem mocno jej biodro, aż pisnęła z bólu.
– Jeszcze raz powiesz do mnie misiu i będziesz miała dożywotni zakaz wjazdu na teren klubu – wysyczałem. Zgłupiała myśląc, że pozwolę, aby do mnie mówić misiu.
– Oj dobrze, już nie będę.
Warknąłem zadowolony. Niech zna swoje miejsce.
Po godzinie dalszego picia i jednej dobrej rozgrywce w cymbergaja byłem już na tyle rozgrzany, że jednym zamachem pociągnąłem za sobą Kamilkę i ruszyliśmy do mojej sypialni. Dobra była w te klocki i jak zawsze potrafiła mnie zadowolić.
Rano obudziłem się z ręką na jej piersi, a panienka jeszcze słodko spała. Usiadłem na brzegu łóżka. Była dopiero ósma, klepnąłem nagą dziewczynę w tyłek. Łeb mi tak napieprzał
jakby tam AC/DC grało koncert. Musiałem zaraz wziąć coś na kaca, może łyknę klina.
– Zrywaj się, laska. Koniec tego dobrego, czas stąd znikać. Masz dosłownie pięć minut, jak wyjdę spod prysznica ma cię tu nie być.
Nie obchodziło mnie, co sobie pomyśli, a na pewno nie chciałem, aby myślała o jakimś związku.
Obudził mnie ból głowy, i nie tylko głowy, całe ciało mnie paliło. Próbowałam dojść, gdzie jestem i co ja tu robię. Jeden ruch i cały dół ciała rozpalił się ogniem. Cicho krzyknęłam z bólu.
Olbrzymie logo klubu motocyklowego wiszące na ścianie przypomniało mi wszystko.
– Co on mi zrobił? – wyszeptałam. Spojrzałam w dół pod koc, teraz już wiedziałam czemu tak piekło i bolało. Natychmiast pojawiły się łzy, aż zatykało w piersiach. Dlaczego mi to zrobił?
Przez chwilę siedziałam tylko płacząc i starając się wszystko sobie poukładać. Co ja miałam teraz zrobić? Płacz tu nic nie pomoże. Zacisnęłam zęby i przesunęłam swoje ciało do siadu, poczułam się strasznie. Cały tyłek mnie rwał. Spojrzałam znowu w dół. Króciutka spódniczka była podarta, bluzeczka też, a majtki leżały pod biurkiem, zmięta kurtka przy drzwiach. Uda poranione jakby ktoś ostrymi grabiami je potraktował, a potem jeszcze poprawił papierem ściernym. Łzy bezdźwięcznie same mi leciały, rozmazując ostrość widzenia, a przecież musiałam stąd wyjść. Jezu, jak się stąd wydostać?
Zachciało mi się zabawy, zachciało mi się bikera, no to mam. Świat się zatrzymał i pozwolił
mi upaść na samo dno. Czym zasłużyłam?
Zawsze starałam się być dobrym człowiekiem, nie narażać się losowi. W końcu miałam swój mały plan życiowy do wykonania. Marzyłam, aby mężczyzna, w którym zakochałam się w dzieciństwie wreszcie zakochał się we mnie. Wszystko robiłam, aby mnie zauważył. Teraz?
Siedziałam w jakimś jego biurze, zgwałcona, poraniona i zaryczana, nie wiedząc, co z sobą
zrobić. I po co mi to było? Bartek miał rację. Jezu, co ja mu powiem? Zamknęłam na moment oczy. Muszę iść, muszę się stąd wydostać. Dam radę.
Powoli, żeby nie zaburzyć równowagi i nie zwymiotować, dźwignęłam się do pionu. Czułam, że zostałam zgwałcona. Kobieta to wie. I cały czas nasuwające się pytanie. Czemu on mi to zrobił?
Powoli przypominałam sobie co się stało. Po co ja tu przyjechałam? Po co wzdychałam do człowieka bez honoru. Wbiłam zęby w zaciśniętą pięść, aby nie krzyczeć z własnej głupoty.
Ja go kochałam, a on mnie zgwałcił. Mój pierwszy raz, miał być cudowny, taki bajkowy… To niesprawiedliwe.
W takim stanie, w jakim byłam, myślenie było męczące i niespójne. Cokolwiek się stało musiałam stąd wyjść. Powoli się podniosłam z kanapy i trzymając ściany ruszyłam w kierunku drzwi. Po drodze podniosłam majtki i kurtkę, ale schylanie się też bolało.
Dopiero po dłuższej chwili uspokoiłam nerwy, łzy jednak dalej leciały, ale już po cichu.
Wszystko mnie piekło i bolało między nogami. Całe uda rozpalone, czerwone pręgi. Krwawe ślady zarysowanej do krwi skóry. Czym on mi to zrobił?
Zasłoniłam się bluzką, wepchnęłam rozszarpany materiał za pasek spódniczki i starałam się wyprostować. Ból głowy, ból poobcieranych ud skutecznie mnie dekoncentrował. Ciągły ból, zawirowania w oczach. Koszmar.
Powoli ruszyłam do drzwi. Jak ja dotrę do domu? Zastanawiałam się. Może zadzwonię do Bartka? Przecież nie wiem, gdzie on jest, wraca dopiero za dwa dni. Nie, w żadnym wypadku nie przyznam się bratu, co tu przeżyłam, nigdy nikomu nie powiem. Przecież on by tu rozpętał kolejną wojnę światową. Skupiłam się na krokach.