Dążąc do nieskończoności. Wzlot i upadek króla kryptowalut - Michael Lewis - ebook

Dążąc do nieskończoności. Wzlot i upadek króla kryptowalut ebook

Michael Lewis

0,0
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Historia spektakularnego upadku giełdy kryptowalut FTX i jej tajemniczego założyciela

Kiedy Michael Lewis poznał go po raz pierwszy, Sam Bankman-Fried był najmłodszym miliarderem na świecie i prawdziwym Gatsbym w świecie kryptowalut. Prezesi, celebryci, a nawet przywódcy niewielkich krajów rywalizowali o jego czas i pieniądze, po tym jak praktycznie z dnia na dzień trafił na listę „Forbesa”. Jednak po niesamowitym wzlocie nastąpił równie błyskawiczny upadek, w wyniku którego Bankman-Fried trafił do więzienia. Kim był ten rozczochrany facet w pogniecionej koszulce i szortach, który grał w gry wideo podczas wywiadów i spotkań na Zoomie? I co było przyczyną tak niespodziewanego upadku jego imperium?

Michael Lewis, autor bestsellerowych książek poświęconych największym tajemnicom amerykańskiego rynku finansowego, stara się odpowiedzieć na te pytania, opowiadając jedną z najciekawszych historii finansowych ostatnich lat. We właściwy mu porywający sposób przedstawia rozmaite zawiłości świata kryptowalut i ukazuje mistrzowski obraz wielkich ambicji, młodzieńczej arogancji i niszczycielskiej siły pieniądza.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 424

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Michael Lewis Dążąc do nieskończoności. Wzlot i upadek króla kryptowalut Tytuł oryginału Going Infinite: The Rise and Fall of a New Tycoon ISBN Copyright © 2023, 2024 by Michael Lewis Copyright © for the Polish translation by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., 2025 Copyright © for this edition by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., Poznań 2025All rights reserved Redakcja Dorota Jastrzębowska Korekta Joanna Fortuna Projekt typograficzny i łamanie Grzegorz Kalisiak | Pracownia Liternictwa i Grafiki Wydanie 1 Zysk i S-ka Wydawnictwo ul. Wielka 10, 61-774 Poznań tel. 61 853 27 51, 61 853 27 67 dział handlowy, tel./faks 61 855 06 [email protected] Wszelkie prawa zastrzeżone. Niniejszy plik jest objęty ochroną prawa autorskiego i zabezpieczony znakiem wodnym (watermark). Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku. Rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci bez zgody właściciela praw jest zabronione. Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w Zysk i S-ka Wydawnictwo.
PAMIĘCI DIXIE LEE LEWIS

PRZEDMOWA

Po raz pierwszy usłyszałem o Samie Bankmanie-Friedzie pod koniec 2021 roku od znajomego, który dziwnym trafem zwrócił się akurat do mnie, żebym pomógł mu się dowiedzieć, kim jest ten człowiek. Ów znajomy miał właśnie zawrzeć z Samem umowę, która związałaby ich losy wskutek wymiany udziałów w spółkach wartych setki milionów dolarów. Odczuwał niepokój. Uważał, że rozumie działanie FTX, giełdy kryptowalutowej, którą stworzył Sam, ale nie potrafił rozgryźć jej założyciela. Rozpytywał o niego i odkrył, że chociaż sam zdołał go poznać jedynie w niewielkim stopniu, to inni ludzie, nawet tacy, którzy zainwestowali miliony dolarów w firmę Sama, wiedzieli o nim jeszcze mniej. Znajomy uważał, że tę powszechną niewiedzę poniekąd tłumaczyły okoliczności, w jakich funkcjonował Sam. FTX istniała dopiero od dwóch i pół roku. Sam miał zaledwie dwadzieścia dziewięć lat, zachowywał się nieco dziwnie, a większą część trzech ostatnich lat spędził poza Stanami Zjednoczonymi. Być może to wyjaśniało, dlaczego nikt tak naprawdę go nie znał. Mój znajomy poprosił mnie, żebym spotkał się z Samem i rozeznał w sytuacji, a potem wszystko mu opowiedział.

Kilka tygodni później Sam stanął na ganku mojego domu w Berkeley w Kalifornii. Wysiadł z ubera w szortach cargo, T-shircie, złachanych białych skarpetkach i znoszonych trampkach New Balance. Jak się wkrótce dowiedziałem, było to w zasadzie jedyne ubranie, jakie posiadał. Poszliśmy na spacer — to był jedyny raz w ciągu najbliższych dwóch lat, kiedy widziałem go na przechadzce, mimo że zawsze był ubrany tak, jakby właśnie się na nią wybierał. Podczas spaceru zasypałem go pytaniami, ale po pewnym czasie skupiłem się głównie na słuchaniu. To, co mi opowiadał, brzmiało niewiarygodnie, ale muszę podkreślić, że wszystko okazało się prawdą, począwszy od wielkości kwot pieniędzy, przewijających się w jego życiu. Nie chodziło tylko o dziesiątki miliardów dolarów, które skumulował w okresie ostatnich dwóch lat, ale także o setki milionów, którymi zasypywali go czołowi inwestorzy venture capital1 z Doliny Krzemowej, którzy (jak mi później powiedział jeden z nich) uważali, że Sam ma realną szansę na zostanie pierwszym na świecie bilionerem. Przychody FTX rosły w oszałamiającym tempie: od dwudziestu milionów dolarów w 2019 roku, przez sto milionów dolarów w 2020 roku, do miliarda dolarów w 2021 roku. Podczas naszego spaceru zapytałem go, jaki kapitał musiałby zgromadzić, żeby sprzedać FTX i zająć się czymś innym niż zarabianie pieniędzy. Przemyślał to pytanie.

— Sto pięćdziesiąt miliardów dolarów — odparł w końcu, choć dodał, że zrobiłby dobry użytek nawet z „nieskończonego zasobu dolarów”.

Wszystko w nim było osobliwe, począwszy od motywów — a przynajmniej tego, co podawał jako swoje motywy. W trakcie tamtego spaceru nie wyznał tego wszystkiego wprost, może dlatego, że zdawał sobie sprawę, jak nieprawdopodobnie zabrzmiałoby to dla obcej osoby. Potrzebował nieskończonego zasobu dolarów, ponieważ planował zająć się największymi egzystencjalnymi zagrożeniami dla życia na Ziemi, takimi jak: wojna nuklearna, pandemie znacznie bardziej śmiercionośne niż COVID, sztuczna inteligencja, która mogłaby zwrócić się przeciwko ludzkości i zmieść nas z powierzchni ziemi, i tak dalej. Do listy problemów, które miał nadzieję rozwiązać, dodał jeszcze niedawny atak na amerykańską demokrację, który, jeśliby się powiódł, sprawiłby, że znacząco spadłaby szansa na uporanie się z wielkimi problemami. Sto pięćdziesiąt miliardów dolarów to była mniej więcej kwota, jakiej potrzebował, by zniwelować przynajmniej jeden z tych wielkich problemów.

Było też kilka mniejszych problemów, które Sam rozważał i które dałoby się rozwiązać dzięki jego pieniądzom. Na przykład na Bahamach. Kilka miesięcy przed tym, jak go poznałem, najwyraźniej w reakcji na zakaz obrotu kryptowalutami nałożony przez chiński rząd, Sam przeniósł całą swoją firmę z Hongkongu na Bahamy. Zaletą Bahamów, z punktu widzenia Sama, było to, że wprowadzono tam regulacje, nieistniejące w Stanach Zjednoczonych, a służące zalegalizowaniu giełdy kontraktów terminowych na kryptowaluty. Wadą natomiast był fakt, że COVID spustoszył tamtejszą gospodarkę. W kraju nie istniała infrastruktura mogąca wesprzeć funkcjonowanie globalnego imperium finansowego, które Sam miał nadzieję zbudować, a jednocześnie brakowało środków finansowych, by taką infrastrukturę stworzyć. W tamtym okresie próbował nakłonić około czterdziestu pracowników, spośród których wielu dorastało w Chinach lub sąsiednich krajach, do przeniesienia się na odległą o dziewięć tysięcy kilometrów wyspę, gdzie nie było nawet szkoły, do której byliby skłonni posłać swoje dzieci. Sam tłumaczył, że rozważa, czy po prostu samemu nie spłacić długu publicznego Bahamów, wynoszącego dziewięć miliardów dolarów, tak by państwo mogło wyremontować drogi, zbudować szkoły i tak dalej. Niedawno spotkał się z nowym premierem tego kraju, aby omówić ten pomysł i jeszcze kilka innych. Później dowiedziałem się od jednego z doradców premiera, że po wyborach parlamentarnych na Bahamach we wrześniu 2021 roku Sam był pierwszą osobą, z którą premier zechciał się spotkać.

Wszystko to brzmiałoby jeszcze bardziej niedorzecznie, gdyby Sam nie dokonał tego, czego dokonał — lub gdyby nie był tak niezwykły. Pieniądze nie zepsuły go w taki sposób, jak często przytrafia się to innym ludziom. Nie przechwalał się. Miał własne poglądy, ale nie oczekiwał, że słuchacz będzie je podzielał, a przy tym udawał, że mnie słucha, nawet jeśli mówiłem o czymś, co ewidentnie go nie interesowało. Nie wydawał się nawet zbytnio przejęty własną niezwykłą historią. Jego rodzice byli profesorami prawa na Uniwersytecie Stanforda, w zasadzie nie interesowali się pieniędzmi i byli zdumieni tym, co stało się z ich synem — to prawie wszystko, co zdołałem z niego wyciągnąć tamtego dnia i w ciągu kilku kolejnych miesięcy. Jednocześnie w sprawach, które nie dotyczyły go osobiście, był zupełnie nieskrępowany: wydawał się chętny do odpowiedzi na każde pytanie, jakie mogłem zadać na temat branży kryptowalut lub jego biznesu. Miał wygórowane ambicje, ale sam się nie wywyższał.

Zanim spacer dobiegł końca, kupił mnie całkowicie. Zadzwoniłem do znajomego i powiedziałem coś w stylu:

— Do dzieła! Wymień się udziałami z Samem Bankmanem-Friedem! Zrób, cokolwiek zechce!

Co mogło pójść nie tak? Dopiero później zdałem sobie sprawę z tego, że w żadnej mierze nie odpowiedziałem na zasadnicze pytanie znajomego: „Kim jest ten facet?”.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1 Venture capital (VC) — kapitał wysokiego ryzyka, inwestycje średnio- i długoterminowe w startupy i rozwijające się firmy niepubliczne, realizowane przez wyspecjalizowane podmioty (fundusze lub inwestorów venture capital). Wysokiemu ryzyku niepowodzenia odpowiada często wysoki zysk związany z oczekiwanym wzrostem wartości przedsiębiorstwa po upływie określonego czasu [przyp. tłum.].

AKT I

1. YUP

Ludzie, którzy podejmowali pracę u Sama Bankmana-Frieda, zazwyczaj trafiali na stanowiska, do których ewidentnie nie mieli kwalifikacji, a Natalie Tien nie była wyjątkiem. Wychowywała się na Tajwanie w rodzinie należącej do klasy średniej, a jej rodzice jedyną nadzieję dla niej upatrywali w znalezieniu bogatego męża. Była drobna, ugodowa i nie nadawała się na buntowniczkę. Kiedy się śmiała, odruchowo zakrywała usta dłonią. Była jednak zdeterminowana, by udowodnić rodzicom, że jej nie doceniali. Po studiach nie szukała więc męża, ale pracy. Jej własne ambicje budziły w niej taki niepokój, że przed każdą rozmową kwalifikacyjną spisywała i zapamiętywała dokładnie to, co chciała o sobie powiedzieć. Pierwszą prawdziwą pracę, o którą się starała, dostała w firmie zajmującej się szkoleniami z języka angielskiego i znudziła ją ona do łez. Potem jednak, w 2018 roku, w wieku dwudziestu ośmiu lat, odkryła kryptowaluty.

W poprzednim roku cena bitcoina w dolarach amerykańskich wzrosła prawie dwudziestokrotnie, z tysiąca do dziewiętnastu tysięcy dolarów, a dzienne obroty zwiększyły się o kolosalną kwotę, której nie dało się precyzyjnie określić. (Najlepsze pojęcie o niej może dać giełda kryptowalut Coinbase, na której wolumen obrotu w 2017 roku był trzydziestokrotnie większy niż w 2016 roku). W całej Azji co miesiąc pojawiały się nowe giełdy kryptowalut, aby obsługiwać rosnącą liczbę graczy. Wszystkie takie firmy miały forsy jak lodu i wiecznie niezaspokojony popyt na młode kobiety. „Wymagania: ładna, duże cycki, z doświadczeniem w wystąpieniach na żywo, urodzona w 2000 roku lub później, dobra w gadaniu o niczym” — tak mogłoby brzmieć typowe ogłoszenie o pracy dla osoby mającej zajmować się sprzedażą na najszybciej rozwijającej się nowej giełdzie. Do 2018 roku wiele młodych Azjatek starało się spełnić te wymagania. Natalie podeszła do sprawy inaczej. Spędziła miesiąc, czytając wszystko, co mogła znaleźć na temat kryptowalut i technologii blockchain.

— Wszyscy uznawali to za przekręt — stwierdziła. To ją niepokoiło. Kiedy już dostała się do tego środowiska, uderzyło ją, jak niewiele osób pracujących w kryptowalutach potrafiło wyjaśnić, czym jest bitcoin. Same firmy nie zawsze wiedziały, co robią i dlaczego. Zatrudniały mnóstwo ludzi, ponieważ mogły sobie na to pozwolić, a duża liczba zatrudnionych podkreślała ich znaczenie. Natalie wytrwała w branży dzięki ignorowaniu myśli, że marnuje swoje talenty, oraz poczuciu, że kryptowaluty mogą stać się czymś naprawdę wielkim. — Myślałam o tym jak o grze, w której nie mam nic do stracenia — wyznała.

W czerwcu 2020 roku pracowała już dla drugiej azjatyckiej giełdy kryptowalutowej, kiedy usłyszała o otwartej rekrutacji do FTX. Podobnie jak w przypadku innych giełd, zatrudniono ją w FTX natychmiast, po jednej rozmowie kwalifikacyjnej, i została czterdziestym dziewiątym pracownikiem firmy. FTX jednak różniła się od innych giełd — przede wszystkim dlatego, że człowiek, który nią kierował, Sam Bankman-Fried, był inny. Wszyscy mężczyźni, których Natalie Tien spotkała w branży kryptowalutowej, interesowali się głównie pieniędzmi i kobietami, Sam natomiast nie interesował się ani jednym, ani drugim — choć zajęło jej trochę czasu, zanim się zorientowała, co najbardziej go zajmuje. Tutaj wszystko jest pięć razy większe, spostrzegła. Pięć razy więcej pracy, pięć razy szybszy rozwój, pięć razy lepsze wynagrodzenie, pięć razy większa odpowiedzialność. Nikt nie przyszedł i nie powiedział, że trzeba pracować bez przerwy albo że nie ma miejsca na życie poza pracą, niemniej w FTX wszyscy, którzy próbowali pogodzić normalne życie z pracą, po prostu nie byli w stanie się w niej utrzymać. Natalie się utrzymała i w ciągu kilku miesięcy od przeprowadzki do biur FTX w Hongkongu otrzymała awans na szefową public relations. Pomijając fakt, że nie miała żadnego doświadczenia w tym zakresie, dość osobliwą okolicznością było również to, że FTX nie miała działu public relations.

— Kiedy dołączyłam do firmy, Sam nie wierzył w PR — wspominała Natalie. — Uważał, że to bzdury.

Początkowo Natalie próbowała przekonać Sama, że powinien porozmawiać z dziennikarzami, a jednocześnie próbowała przekonać dziennikarzy, że powinni porozmawiać z Samem.

— W lipcu 2020 roku Samem nie interesował się żaden dziennikarz — podkreśliła. — Ani jeden. Nikt.

Szaleństwo związane z kryptowalutami przypominało sytuację w Rotterdamie około 1637 roku, kiedy to pojedynczą cebulkę tulipana sprzedawano za mniej więcej trzykrotność ówczesnej ceny obrazu Rembrandta. Każdego dnia na FTX pojawiało się więcej kryptowalut. Natalie zaś uparcie naciskała na dziennikarzy i na Sama.

Rankiem 11 maja 2021 roku Sam Bankman-Fried po raz pierwszy wystąpił w telewizji. Siedział przy swoim obstawionym monitorami biurku i za pośrednictwem komputera rozmawiał z dwiema reporterkami Bloomberg TV. Na jego głowie na wszystkie strony sterczały gęste czarne loki. Ludzie, którzy próbowali opisać fryzurę Sama, zwykle się poddawali i określali ją mianem afro, ale to nie było afro. To był po prostu chaos i podobnie jak wszystko, co dotyczyło wyglądu Sama, przypominało to nie tyle efekt świadomej decyzji, ile raczej efekt decyzji o niepodejmowaniu decyzji. Miał na sobie to, co zawsze: pogniecioną koszulkę i szorty cargo. Jego gołe kolano podrygiwało w górę i w dół z prędkością około czterech uderzeń na sekundę, jednocześnie stale zerkał na boki, tylko sporadycznie napotykając wzrok rozmówczyń. Generalnie zachowywał się jak dzieciak, który udaje zainteresowanie, kiedy rodzice zaciągają go do salonu na spotkanie z przyjaciółmi. Nie przygotował się do tej rozmowy, ale pytania były tak łatwe, że nie miało to znaczenia. Crypto Wunderkind — „cudowne dziecko kryptowalut” — głosił pasek informacyjny wyświetlany przez sieć Bloomberg TV, podczas gdy liczby po lewej stronie ekranu pokazywały, że w ciągu ostatniego roku cena bitcoina wzrosła o ponad pięćset procent.

To pierwsze wystąpienie telewizyjne Natalie oglądała przy swoim biurku, ale później, podczas kolejnych wywiadów, zwykła towarzyszyć Samowi, stawała za jego plecami i mogła się przekonać, że poruszał tak szybko oczami, ponieważ grał w grę wideo. W telewizji na żywo! Często w trakcie wystąpień na żywo Sam nie tylko grał, ale także odpisywał na wiadomości, edytował dokumenty, tweetował. Prowadzący wywiad zadawał mu jakieś pytanie, a on stwierdzał: „Ach, ciekawe pytanie”, mimo że nigdy nie uważał żadnego z pytań za interesujące. Natalie wiedziała, że w ten sposób kupuje sobie czas, by zdążyć wyjść z jakiejś gry i wrócić do rozmowy. Natalie nie wiedziała, jak należy się zachowywać w telewizji na żywo, ale podejrzewała, że nie w taki sposób. Kiedy jednak oglądała już ten pierwszy telewizyjny występ Sama, przeczuwała, że to wszystko może nieźle zadziałać. Sam zachowywał się dziwacznie w telewizji, ale zachowywał się dziwacznie również w życiu. Ludzie, którzy go spotkali, często uważali go za najbardziej interesującą osobę, jaką kiedykolwiek poznali. Natalie postanowiła zatem zrezygnować ze szkolenia medialnego lub czegokolwiek, co mogłoby sprawić, że Sam wydawałby się mniej podobny do prawdziwego Sama.

Niedługo po tym pierwszym wywiadzie dla Bloomberg TV odezwał się magazyn „Forbes”. Kiedy w 2017 roku „Forbes” zaczął śledzić fortuny kryptowalutowe, nazwisko Sama nawet nie znalazło się na liście osób, których majątek dziennikarze zdecydowali się sprawdzić. Jednak w 2017 roku Sam nie umiałby jeszcze powiedzieć, czym jest bitcoin, a poza tym on sam był wart mniej więcej zero dolarów.

— Pojawił się znikąd — orzekł Steve Ehrlich, reporter „Forbesa”, wyznaczony do ustalenia wartości netto tego nikomu nieznanego dwudziestodziewięciolatka. — To mnie zszokowało. Nie chodziło tylko o to, że kupił bitcoiny i ich wartość wzrosła od zera do dwudziestu tysięcy.

Okazało się, że w ciągu trzech lat Sam Bankman-Fried zbudował biznes tak cenny, że wartość jego udziału w nim sprawiała, iż stał się nagle najbogatszą osobą poniżej trzydziestego roku życia na świecie.

— Kiedy po raz pierwszy spojrzałem na liczby, zacząłem zachodzić w głowę, czy to może być prawda, czy ten facet naprawdę jest wart dwadzieścia miliardów dolarów? — wspominał Chase Peterson-Withorn, który kierował zespołem śledczych „Forbesa”. — To było coś zupełnie bezprecedensowego. Nikt inny nie wzbogacił się szybciej oprócz Marka Zuckerberga, któremu zresztą Sam deptał po piętach.

Od tego pytania szybko przeszli do kolejnego: „Ile dokładnie powyżej dwudziestu miliardów dolarów mógł być wart ten facet?”. Oprócz giełdy kryptowalut FTX Sam posiadał również — i w pełni kontrolował — firmę zajmującą się kwantytatywnym handlem kryptowalutami o nazwie Alameda Research. Rok wcześniej, w 2020 roku, garstka pracowników tej firmy wygenerowała miliard dolarów zysków handlowych i w oszałamiającym tempie gromadziła udziały w innych przedsiębiorstwach oraz kryptowalutowe tokeny. Im uważniej przyglądało się tej firmie, tym mniej przypominała fundusz hedgingowy, a tym bardziej przywodziła na myśl smocze legowisko, wypełnione przypadkowymi skarbami. Analitycy „Forbesa” zawsze starali się upraszczać wycenę majątku: twoje aktywa były warte tylko tyle, ile inni ludzie byliby skłonni za nie zapłacić. Takie podejście sprawdziło się podczas bańki internetowej, kiedy wszyscy zgadzali się co do tego, że nawet jeśli serwis Pets.com wydawał się śmieszny, to mimo wszystko był wart czterysta milionów dolarów, ponieważ inwestorzy byli skłonni kupić go przy takiej wycenie. W przypadku nowych fortun kryptowalutowych ta metoda szacowania majątku przez „Forbesa” okazywała się niezbyt przydatna. Co na przykład należałoby począć z tokenami solana, które Sam posiadał jako właściciel Alameda Research? Mało kto miał pojęcie, czym jest solana — nowa kryptowaluta, mająca rywalizować z bitcoinem — a tym bardziej mało kto wiedział, jak ją wycenić. Z jednej strony, ówczesna cena rynkowa sugerowała, że zasoby tej kryptowaluty należące do Sama były warte może nawet dwanaście miliardów dolarów; z drugiej jednak Sam posiadał około dziesięciu procent wszystkich tokenów solana na świecie. Trudno było przewidzieć, ile ktokolwiek by za nią zapłacił, gdyby Sam próbował ją sprzedać. „Forbes” po prostu zignorował posiadane przez Sama tokeny solana wraz z większością pozostałej zawartości jego smoczego legowiska.

Kiedy Sam wałkował sprawę z dziennikarzami „Forbesa”, podobnie jak Natalie martwił się głównie tym, że magazyn opublikuje liczbę, która będzie wymagała od niego więcej wyjaśnień, niż chciałby składać. Starał się objaśniać ludziom z „Forbesa” to, co już wiedzieli lub wydawało im się, że wiedzą.

— Rozmawiałem z nimi z dwóch powodów — wyjaśnił. — Po pierwsze, to i tak musiało się tam znaleźć. Po drugie, dzięki temu bardziej nam zaufają.

Mimo wszystko martwił się, że jeśli wyjawi „Forbesowi” wszystko, reporterzy mogą rozpowiedzieć, że jest tak bogaty, jak sam sądził.

— Nie wysłałem im po prostu liczby: oto, ile jestem wart — powiedział. — To byłoby w złym tonie. Liczba była zbyt duża. Jeśli w „Forbesie” ukazałaby się informacja, że jestem wart sto miliardów dolarów, byłoby to dziwne i wszystko by się popieprzyło.

Nie wysłał im na przykład listy około stu firm, które nabył w ciągu ostatnich dwóch lat. Nawet jeśli jego historia zakrawała na fantastykę, musiał być wiarygodny.

Okazało się, że Sam nie miał się czym martwić. W listopadzie 2021 roku „Forbes” określił jego wartość netto na dwadzieścia dwa i pół miliarda dolarów, czyli zajął o jedno miejsce niżej niż Rupert Murdoch i o jedno wyżej niż Laurene Powell Jobs. Dwadzieścia dwa i pół miliarda dolarów to mniej więcej tyle, ile się otrzymywało przy prostym założeniu, jakie przyjmowały również wiodące na świecie firmy venture capital, że sama działalność FTX w zakresie handlu kryptowalutami była warta czterdzieści miliardów dolarów. Ponieważ Sam posiadał sześćdziesiąt procent FTX, sześćdziesiąt procent z czterdziestu miliardów dolarów daje dwadzieścia cztery miliardy dolarów. Mimo wszystko w okresie czterdziestu lat, w którym „Forbes” śledził majątki najbogatszych ludzi, był on wyjątkiem.

— Był najbogatszym samozatrudnionym nowicjuszem na liście „Forbesa” w historii — stwierdził Peterson-Withorn. — Moglibyśmy z łatwością uzasadnić znacznie wyższą kwotę. Staraliśmy się postępować zachowawczo. — Suma przypisana Samowi wyglądała tak wiarygodnie, że kierownictwo „Forbesa” wkrótce zwróciło się do niego z pytaniem, czy chciałby kupić także ich firmę.

Kiedy Sam zobaczył reakcję na listę miliarderów „Forbesa”, a następnie okładkę tego magazynu, wszelkie jego wątpliwości co do wartości public relations wyparowały. Praca Natalie stała się zarówno łatwiejsza, jak i bardziej skomplikowana. Łatwiejsza, ponieważ teraz dosłownie każdy chciał rozmawiać z Samem, a on był gotów rozmawiać z każdym — jeśli tylko mógł przy tym grać w grę wideo. Przeszedł gruntowną przemianę — od człowieka całkowicie skrytego do takiego, który zachowuje się jak medialna dziwka. Był tak samo szczęśliwy, mogąc rozmawiać przez godzinę w zupełnie nieskrępowany sposób z dziennikarzem „Westwego Crypto Daily”, jak i udzielając wywiadu reporterowi „New York Timesa”. Natalie sporządziła dla Sama listy z notatkami na temat około setki dziennikarzy, którzy mogli znaleźć się w jego polu widzenia, oraz z poradami, jak ma sobie z nimi radzić. Na przykład: „Ten człowiek jest dupkiem, więc bądź przy nim bardzo ostrożny”. Albo: „Nie uda ci się uniknąć spotkania z kimś z »Financial Times« , ale bądź bardzo nieufny wobec każdego z ich dziennikarzy, ponieważ »Financial Times« jest przeciwny kryptowalutom”.

Bycie szefową działu PR w dynamicznie rozwijającej się międzynarodowej korporacji nie było wcale takie trudne.

— Po prostu wykonujesz zadania i jednocześnie się uczysz — podkreśliła Natalie. Najtrudniejsza część jej pracy dotyczyła Sama. Był tak rozchwytywany, że Natalie przyjęła drugą rolę — osobistej asystentki, układającej mu harmonogram spotkań. To do niej zawsze miał dzwonić reporter „Financial Times”, jeśli chciał umówić się na spotkanie z Samem; nawet ojciec Sama musiał zadzwonić do Natalie, jeśli miał nadzieję spędzić piętnaście minut z synem. Pod koniec 2021 roku tylko Natalie wiedziała, gdzie prawdopodobnie w danym momencie przebywa Sam, dokąd ma się udać i jak go skłonić do zrobienia tego, co powinien. W rzeczywistości nie miała zbyt wiele wspólnego ze swoim szefem, ale aby wykonywać swoją pracę, musiała siedzieć w jego głowie.

— Trzeba się nauczyć z nim dogadywać — powiedziała. — Choć porozumiewanie się z nim jest nieco skomplikowane.

Po roku pracy Natalie jak nikt inny potrafiła przewidzieć, co Sam zrobi i dlaczego. Jednak nawet dla niej wciąż pozostawał zagadką. Przede wszystkim nigdy nie mogła mieć pewności, gdzie on przebywa.

— Nie można oczekiwać, że powie, gdzie i kiedy będzie — stwierdziła Natalie. — Nigdy tego nie robi. Trzeba wykazać się sprytem i bystrością, by się tego domyślić.

A mógł być wszędzie, o każdej porze. Zarezerwowała mu pokój na dwie noce w Four Seasons w Waszyngtonie, ale nawet jeśli się tam zameldował, w ogóle nie wszedł do środka. Miał problemy ze snem poważniejsze niż ktokolwiek, kogo znała. Zdarzało się jej zastać go przy biurku o drugiej nad ranem, rozmawiającego z jakimś dziennikarzem z drugiego końca świata, albo odnajdywała go błąkającego się po opustoszałej ulicy i tweetującego na potęgę. Mógł być gdziekolwiek, byle nie we własnym łóżku. Za to o drugiej po południu, kiedy miał wystąpić na żywo w telewizji, mógł spać w fotelu przy biurku.

 Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki