Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jeden dzień, jedno spotkanie, jedna decyzja… Tyle wystarczy, by odmienić swój los lub stracić coś bezpowrotnie. Majka i Michał są tego przykładem.
Ona uwielbia brawurę i prowadzi szalone życie. Jej znakiem rozpoznawczym są ryzykowne decyzje, szemrane znajomości i wybitny talent do pakowania się w kłopoty. Zrobi, zanim pomyśli. Nigdy niczego nie żałuje. Płaci wysoką cenę za swoje błędy.
On, mimo młodego wieku, ma w życiorysie kilka poważnych rys i dramatycznych zdarzeń. Wie, czym jest odpowiedzialność za drugą osobę i ciężka praca. Każdego dnia podejmuję próbę rozliczenia się z przeszłością, która nie daje o sobie zapomnieć.
Majka i Michał. Są jak dwa żywioły, dwa zupełnie inne światy.
Ale już podczas pierwszego spotkania wiedzą, że ta znajomość odmieni ich życie. Poznają się w najgorszym dla siebie momencie. Są poranieni, zagubieni, z bagażem złych doświadczeń i problemów. Ukojenia szukają z niezobowiązującej relacji.
Jednak nie tak łatwo uciec przed rodzącym się uczuciem…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 386
Projekt okładki: Pola i Daniel Rusiłowiczowie
Redaktor prowadzący: Małgorzata Burakiewicz
Redakcja: Ita Turowicz
Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz
Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Lingventa
© by Ilona Gołębiewska
© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2021
ISBN 978-83-287-1762-6
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2021
fragment
Wszystkim tym, którzy czują się samotni
I pewnej młodej kobiecie,
która stała się inspiracją do napisania tej powieści
Dla całego świata jesteś tylko jednym z wielu,
lecz jest ktoś, dla kogo jesteś całym światem
ANTOINE DE SAINT-EXUPÉRY
Każdego dnia spotykamy różnych ludzi.
Jedni pojawiają się na chwilę, inni na kilka lat, niektórzy zostają na całe życie.
Mogą stać się dla nas lekcją, doświadczeniem lub szansą na upragnione szczęście.
Kim ty będziesz dla mnie? Kiedy się pojawisz?
Tęsknię za tobą, chociaż jeszcze cię nie znam.
Czekam na ten wyjątkowy moment, kiedy staniesz przede mną, spojrzysz mi w oczy, lekko się uśmiechniesz.
Moje serce zabije szybciej, a w głowie pojawi się myśl, że to właśnie ty.
Wtedy wszystko znajdzie się na swoim miejscu.
Gdzie mam cię szukać?
Proszę, daj mi chociaż maleńki znak.
Czarny kabriolet przeciął mało ruchliwe o tej porze nocy skrzyżowanie na obrzeżach miasta i skierował się do centrum. Za kierownicą siedziała młoda, piękna kobieta. Jej długie jasnoblond włosy powiewały na wietrze. Przewiązała je jedwabną chustką, dobraną idealnie do letniej sukienki w kolorze czerwonego wina. Co jakiś czas puszczała kierownicę i żywiołowo unosiła ręce, wykrzykując coś, co mocno rozbawiało jej towarzyszy. Na fotelu pasażera siedział młody mężczyzna. W pewnej chwili ściągnął z siebie koszulkę i zaczął nią wymachiwać na różne strony. Towarzyszyła im siedząca z tyłu kobieta o wyglądzie nastolatki, lekko wystraszona całą sytuacją. Mimo to starała się wyluzować.
Zegar na desce rozdzielczej kabrioletu wskazywał kilka minut po czwartej nad ranem. Cała trójka kwadrans wcześniej opuściła popularny nocny klub i postanowiła poszaleć na warszawskich ulicach, które były niemalże puste. Nocą stolica była idealnym miejscem dla poszukujących wrażeń i dobrej zabawy. Ciemność rozświetlały mocne uliczne lampy i billboardy z reklamami, obecnymi na prawie każdym budynku. Mimo to całość tworzyła wyjątkowy klimat, który można było szybko polubić. Tak właśnie myśleli podróżujący czarnym kabrioletem, który zatrzymał się na czerwonym świetle.
– Jest prędkość, jest impreza! – krzyknęła blondynka, energicznie potrząsając głową, aż jej wymykające się spod chustki jasne kosmyki podskakiwały na wietrze.
– Majka! Jeździsz jak pirat drogowy! Zaraz nam wlepią mandat! – wrzasnęła kobieta z tyłu, rozglądając się nerwowo, czy gdzieś w pobliżu nie ma patrolu policji.
– Olga, weź wyluzuj. Tylko Majka z nas wszystkich jest trzeźwa i wie, co robi – zapewnił ją, odwracając się do tyłu, mężczyzna.
– I to w tobie, Seba, kocham najbardziej. Zawsze przyznajesz mi rację – roześmiała się Majka, zerkając w przednie lusterko, żeby zobaczyć przerażoną minę Olgi.
– Czasami przyznaję, ale i tak ja tu rządzę, mała – odparł poważnie Sebastian, po czym głośno się roześmiał.
Majka chwyciła go mocno za grzywę ciemnych włosów i lekko ją potargała. W zamian chciał ją połaskotać, ale pogroziła mu palcem.
– Nie rzucaj się, bo zaraz cię zostawię na najbliższym skrzyżowaniu.
– Już zapomniałaś, kto ci dzisiaj uratował tyłek przed tym nawalonym gościem w typie ruskiego gangstera?
– Sama bym sobie poradziła, a ty jak zawsze musiałeś się wtrącić.
– Dobra, luz. Wracamy na chatę? – zapytał Sebastian.
– Chyba sobie żartujesz… Noc taka młoda, a ja mam w domu zbijać bąki? Mowy nie ma! Trzymajcie się, czeka nas niezła jazda – zapowiedziała Majka, mocniej ściskając kierownicę. Uwielbiała szybką jazdę. Czekała tylko, aż światło zmieni się na zielone.
Na sąsiednim pasie stanął sportowy samochód, którym kierował jakiś przystojniak. Uśmiechnął się i puścił do niej oko. Potem ostentacyjnie oblizał usta. W odpowiedzi pięknie się uśmiechnęła i pokazała mu środkowy palec. Wyglądał na mocno zaskoczonego. Gdy tylko światło zmieniło się na zielone, Majka nacisnęła pedał gazu, ruszając z impetem i zostawiając z lekka oszołomionego gościa daleko w tyle. Seba tylko pokręcił głową, a ona kilka razy zatrąbiła na znak, że zawsze, ale to zawsze stawia na swoim.
Przez kolejne pół godziny szaleli po ulicach Warszawy. Majka złamała chyba ze sto przepisów drogowych i za nic miała uwagi Olgi, że mogłaby się chociaż trochę opanować. Musiała wyrzucić z siebie złe emocje, które targały nią od kilku dni. Przez Błażeja, jej chłopaka. Ostatnio wyjątkowo działał jej na nerwy i wyprowadzał ją z równowagi. A tego bardzo nie lubiła.
Ostatecznie pojechali na dziką plażę nad Wisłą, w okolicach Lasku Bielańskiego. Tam mieli swoją miejscówkę na ogniska. Zwykle przyjeżdżali późnym wieczorem, przez całą noc jedli, pili i bawili się do upadłego, by nad ranem wrócić potulnie do siebie. Teraz plan był podobny, chociaż jak zwykle Olga miała sporo argumentów przeciw, była zmęczona po szaleństwach w klubie. Naciskała coraz mocniej na powrót do domu.
– Nie marudź, noc jeszcze młoda. I my jesteśmy młode. Trzeba korzystać z życia, póki jest okazja. – Majka nie miała co do tego żadnych wątpliwości.
– Masz browara, poprawi ci humor – odezwał się Seba, podając Oldze puszkę z piwem. Wzięła ją niechętnie, ale otworzyła i pociągnęła dwa łyki.
– Widzisz, ja nie mogę pić i nie marudzę. Ktoś wam musi wozić tyłki po Wawie. Ale to już ostatni raz. Moje kabrio następnym razem zostaje w garażu – ostrzegła ich Majka. Wcale nie żartowała.
– No nie wiem. Gdyby nie to twoje kabrio, tobyś nie wyrwała dzisiaj przystojnego barmana – zachichotała wreszcie Olga. – Pewnie chciał, żebyś dała mu się przejechać.
– Taaa jasne… to zasługa mojego uroku osobistego, a nie czterech kółek. Poza tym wcale go nie wyrywałam. Sam się przyczepił. No, właściwie to mu się nie dziwię. Dawno w tym klubie nie było tak zarąbistej laski jak ja.
– Zapomniałaś dodać, że jeszcze szalenie skromnej – nabijał się z niej Seba.
– Skromność to moje drugie imię. No i bardzo lubię, jak ktoś mnie adoruje. A że od kilku miesięcy mam niezłą posuchę na polu facetów, to i trochę pobajerowałam z tym barmanem. Coś mi się od życia należy, tak czy nie?
– Dlatego wszędzie za tobą chodzimy, żebyś była grzeczna i nie zrobiła nic głupiego – zażartowała Olga, pokazując jej język.
Majka za to rzuciła w nią grudką piasku.
– Miałaś mnie wspierać, a nie wypominać jakieś platoniczne miłostki – oburzyła się na słowa przyjaciółki. Olga jedynie pokręciła głową.
– Masz rację. Jak ci Błażej zwiał na koniec świata i się nie odzywa, to ty możesz tak dla sportu podrywać facetów. – Seba zawsze miał dla innych sto dobrych rad.
– No… tylko że jak wróci, to cię porządnie rozliczy z tych wszystkich grzeszków. A wtedy już nie będzie tak miło. – Olga wiedziała, jak to się skończy.
– Może sam ma na sumieniu jeszcze większe – skwitowała gorzko Majka.
– Dobra, nie ma co dramatyzować, drogie panie. A ty, Majka, zbierasz teraz ten swój zgrabny tyłek i pomagasz mi rozpalić ognisko.
– Tak jest, kapitanie.
Trochę starań, kilka leżących nieopodal gałęzi i po kwadransie już paliło się ognisko. Usiedli wokół niego, gapiąc się na strzelające w górę ogniste języki. Zrobiło się błogo i ciepło. Przez kilka minut trwali w milczeniu, jakby każde z nich rozmyślało nad czymś własnym, poważnym. Noc była ciemna, niebo pełne migoczących gwiazd, z oddali dobiegały odgłosy budzących się ptaków. Potem Majka zrobiła coś, co Sebastiana i Olgę wprawiło w osłupienie.
– Kto się dołączy? – zapytała, ściągając przez głowę letnią sukienkę. Została w samej bieliźnie. Miała mocno rozwichrzone włosy. I figurę godną pozazdroszczenia.
– Chcesz wejść do wody? Teraz? – Olga nawet sobie tego nie wyobrażała.
– Raz się żyje! A ty nie bądź taka świętoszka, bo do zakonu pójdziesz. Seba, ty też się cykasz? Nie daj się prosić! – krzyknęła i pobiegła w stronę brzegu rzeki.
Po kilku sekundach była już wodzie. Wyjątkowo zimnej jak na połowę czerwca. Wcale jej to nie przeszkadzało. Zamknęła oczy, odchyliła głowę do tyłu i wzięła kilka głębokich oddechów. Czuła się naprawdę szczęśliwa. I wolna od codziennych kłopotów. Wymachiwała rękoma i rozpryskiwała wodę. A zaraz potem zaczęła głośno śpiewać jakąś piosenkę zasłyszaną na imprezie w klubie.
Seba rzeczywiście nie dał się długo prosić. Ściągnął dżinsy, wziął rozbieg i rzucił się do wody. Po chwili był przy Majce. Objął ją w pasie i zaczęli tańczyć, coraz głośniej śpiewając.
– No, to teraz będą kompromitujące fotki i nagrania – zaśmiała się Olga, wyjmując z torebki telefon i wymierzając nim w przyjaciół.
– Tylko żeby były takie bardzo niegrzeczne. Może jakiś tabloid się nimi zainteresuje i w kolejnym wydaniu trafimy na okładkę. – Majka miała coraz śmielsze wizje.
– Ale nie za darmola, no sorry. Musieliby nam dać tak z dziesięć koła za takie fotki. Jak kraść, to miliony, jak zarabiać, to też niezłe sumki.
– Seba, na jakim ty świecie żyjesz? Ty się ciesz, że taki tabloid nie chciałby od ciebie kasy za opublikowanie fotek. Tak kombinują celebryci. Zwołują fotografów, robią zdjęcia, a potem biegają po gazetach, czyby ktoś ich gdzieś nie wrzucił – wytłumaczyła mu Majka.
– Dobra, nie gadajcie tyle. Tańczycie, rozbieracie się, coś więcej? – zapytała Olga.
Majka nie miała wątpliwości. Postawiła na „coś więcej”. Przytuliła się do Sebastiana i zaczęła wdzięczyć się do aparatu. Nie było w tym niczego dziwnego. Ona, Olga i Sebastian znali się na wylot, wiedzieli o sobie wszystko i razem przeszli już w życiu naprawdę wiele. Ich przyjaźń przetrwała sporo prób, nawet tych najcięższych, i po tym wszystkim mogli śmiało powiedzieć, że zawsze i wszędzie mogą na siebie liczyć. Uwielbiali spędzać razem czas, nie mieli przed sobą tajemnic i potrafili się nieźle zabawić. W ich paczce Olga była zawsze głosem rozsądku, za to Majka i Sebastian nie stronili od zrobienia czegoś naprawdę głupiego.
Przez kolejne dziesięć minut wygłupiali się w wodzie. Wreszcie porządnie zmarzli. Wyskoczyli na brzeg. Zaczęli tańczyć i śpiewać jakąś przaśną piosenkę disco polo. Olga dalej ich nagrywała i robiła zdjęcia, zachęcając do jeszcze większych wygłupów. A im nie trzeba było dwa razy powtarzać.
Wreszcie zabrakło im tchu. Ochłonęli, jednogłośnie uznając, że czas wracać do domu. Sebastian podał Majce swoją koszulkę, żeby mogła się wytrzeć i włożyć sukienkę. Potem sam wciągnął wilgotną koszulkę na siebie. Wyglądał w niej jak model z okładki jakiegoś pisma dla pań. Majka zerknęła na niego kątem oka, przyznając w myślach, że im jest starszy, tym bardziej przystojny. Widziała też, jak Olga wodzi za nim wzrokiem. Od dawna było wiadomo, że tych dwoje ma się ku sobie, tylko nie chcą się do tego przyznać. Majkę właściwie bawiło to ich szczeniackie zachowanie.
– Można powiedzieć, że wyszły zdjęcia w sam raz do rozwodu, żaden sąd by nie podważył ich wiarygodności – oświadczyła Olga, przeglądając w aparacie kolejne klatki.
– Co z tego? Seba jest jak brat, to się nie liczy. Nawet Błażeja by nie ruszyły. Boziu… jeszcze chwila i nikogo nie ruszą. Jestem jak ten zakazany owoc. Wszyscy tylko patrzą.
– No, nie tylko. Dzisiaj ze trzech chciało się do ciebie dobrać i musiałem za tobą łazić jak osobisty ochroniarz. Jednemu chciałem nawet strzelić w pysk – obruszył się Sebastian.
– Mój ty bohaterze. Następnym razem to ja będę przeganiała od ciebie te wszystkie napalone laski. Muszę dbać o twoją reputację – zaśmiała się Majka. – To co? Gasimy ognisko? Spadamy do ciebie? – zapytała, mając na myśli dom, w którym mieszkała Olga.
– I pójdziemy grzecznie spać? – dociekała przyjaciółka.
– Nie, jeszcze porządnie się zabawimy. Mnie też się coś należy od życia. A dzisiaj nie tknęłam żadnych procentów. Pakujcie tyłki do kabrio. Ciocia Majka pokaże wam, co znaczy szybka jazda bez trzymanki. Tylko bez narzekania.
Wsiedli do auta. Majka ruszyła z impetem, podkręcając radio na cały regulator. Akurat leciała stara rockowa piosenka, która opowiadała o losach paczki przyjaciół.
Byli tacy sami jak oni. Młodzi, wolni, niezależni.
Żyli na pełnych obrotach, nie martwiąc się, co będzie za chwilę.
Każdy dzień był dla nich jak autostrada, po której mknęli z zawrotną prędkością.
Czasami za którymś z zakrętów czekało ich coś niespodziewanego…
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz