Zaufaj swojemu sercu - Ilona Gołębiewska - ebook + książka

Zaufaj swojemu sercu ebook

Ilona Gołębiewska

4,5

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Próba rozprawienia się z przeszłością, zdobycie szansy na nowe życie,  a do tego miłość, która przychodzi niezauważenie…

Życiowe ścieżki niejednokrotnie prowadzą nas tam, dokąd najmniej spodziewamy się dotrzeć. Marta Kamińska wie o tym najlepiej. Mieszka w Warszawie u sióstr zakonnych. Trafiła do nich przed czterema laty wskutek tragicznych wydarzeń. Pracuje z dziećmi, wiedzie spokojne życie, czuje się tu bezpiecznie.

Nieoczekiwanie dostaje zaskakującą propozycję pracy i wyjeżdża na Mazury do urokliwego miasteczka Budlewice. Ta zmiana okazuje się pasmem wyzwań. Ciągłe starcia z pracodawczynią Otylią Bardo, poznanie historii tajemniczego ogrodu, dziwna relacja z Wiktorem i próba podarowania szczęścia małej dziewczynce – z tym musi zmierzyć się Marta. Do tego przypadkowo wpada na trop pewnej tajemnicy, która odmieni historię jej rodziny. Sama również coś skrywa i zrobi wszystko, by ukryć ten sekret przed całym światem. Ktoś jednak będzie bardziej przebiegły niż ona…

Czy plotka potrafi zniszczyć czyjeś życie? Czy można uciec przed przeznaczeniem? Czy mimo ryzyka powinno się walczyć o siebie?

Niezwykle prawdziwa, przejmująca i pełna emocji historia o tym, że zawsze jest dobry moment na rozprawienie się z przeszłością i rozpoczęcie nowego życia. To, co było, można nazwać doświadczeniem, lekcją, sprawdzianem. O szczęście warto starać się każdego dnia i to od nas zależy, kiedy tak naprawdę po nie sięgniemy.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 309

Oceny
4,5 (72 oceny)
44
22
6
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Kazia1234

Dobrze spędzony czas

polecam
00
Patrycja_Szlachta1

Nie oderwiesz się od lektury

Urocza, pełna emocji książka
00
opryszek2020

Nie oderwiesz się od lektury

Dobra lektura dla tych, którym się wydaje, że już nic dobrego nie jest im dane w życiu przeżyć. Ale los i życie pisze czasem bardzo zaskakujące scenariusze. Polecam warto przeczytać tę książkę.
00
Tak123mam

Nie oderwiesz się od lektury

cudowna i nic więcej
00
coolturka

Dobrze spędzony czas

Na kartach najnowszej powieści Ilony Gołębiewskiej "Zaufaj swojemu sercu" doświadczymy bolesnej mocy krzywdzącej plotki, która potrafi zniszczyć czyjeś życie i utwierdzimy się w przekonaniu, że nie można uciec przed przeznaczeniem.  Marta mieszka i pracuje w Warszawie u sióstr zakonnych, gdzie trafiła wskutek tragicznych wydarzeń w jej życiu. Nieoczekiwanie dostaje zaskakującą propozycję pracy i wyjeżdża na Mazury do urokliwego miasteczka Budlewice. Ta zmiana okaże się przełomowa. Szefowa, która ma diabła pod spódnicą, tajemniczy ogród, mała dziewczynka i skryty mężczyzna — to zaledwie kropla w morzu tego, co przygotował dla niej los. Wielowątkowa tematyka i galeria autentycznych postaci jest tym, co w powieściach autorki cenię najbardziej. Rozgrywająca się na terenie malowniczych Mazur akcja, jest niczym balsam dla znużonej zimą duszy.  Próba rozprawienia się z przeszłością, szansa na nowe życie, a do tego miłość, która przychodzi niezauważenie. Ta przejmująca, pełna współczesnych ...
00

Popularność




Projekt okładki: Daniel Rusiłowicz

Redaktor prowadzący: Małgorzata Burakiewicz

Redakcja: Katarzyna Szajowska

Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz

Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski

Korekta: Beata Kozieł, Aleksandra Zok-Smoła/Lingventa

Zdjęcia wykorzystane na okładce:

© fot. Shelley Richmond/Arcangel Images

© Andrzej Puchta/Shutterstock

© by Ilona Gołębiewska

© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2023

ISBN 978-83-287-2576-8

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

Wydanie I

Warszawa 2023

–fragment–

Moim Przyjaciołom, którzy są blisko zawsze wtedy, gdy tego najbardziej potrzebuję

Na tym świecie nie ma nic równie trudnego do zdobycia i równie łatwego do stracenia jak zaufanie

HARUKI MURAKAMI

PROLOG

Każdy z nas ma do opowiedzenia własną historię

Pożar pochłaniał kolejne drzewa w zastraszającym tempie. Ogniste jęzory sięgały coraz wyżej i wyżej, unosząc się niebezpiecznie nad potężnym ogrodem. Ich siła była tak wielka, że nie oparły się im nawet stuletnie dęby, które pękały z potwornym hukiem. Żar płomieni niszczył wszystko na swojej drodze. Tumany czarnego jak smoła dymu rozchodziły się po okolicy i sprawiały wrażenie, że zbliża się apokalipsa. Ich widok wywoływał paraliżujący strach i zatrważającą pewność, że lada chwila stanie się coś, co na zawsze odmieni losy wielu ludzi. Nie było już odwrotu. Trzask ognia zagłuszył spokój słonecznego dnia, który w jednej chwili stał się świadkiem wielkiej tragedii. Ogród opanowały siły diabelskiego żywiołu. Piekło na ziemi. Prawdziwy koniec świata.

Pośrodku pochłoniętego przez drapieżny ogień ogrodu stała piękna kobieta w zwiewnej białej sukni. Na jej twarzy rysowały się paniczny strach i ból. Chciała uciec z tego piekła, ale ogniste jęzory otaczały ją coraz ciaśniej. Serce jej podpowiadało, że za chwilę zabraknie jej sił, by walczyć o przetrwanie. Próbowała odnaleźć jakiekolwiek wyjście, ale ze wszystkich stron szybko zbliżał się ogień. Przed oczami stanęło jej całe życie, które przecież tak niedawno udało się odbudować na skrawkach miłości. Próbowała krzyczeć, ale gryzący dym nie pozwolił jej na wypowiedzenie ani jednego słowa. Dusiła się. Z każdą sekundą malały jej szanse na ucieczkę z miejsca, które przypominało piekło. Jej oczy, pełne ostatnich porywów nadziei, spoglądały w kierunku bramy wejściowej.

Stał przed nią rosły mężczyzna, który za wszelką cenę chciał przedrzeć się przez płomienie. Odważnie wskoczył w tuman ognia i dymu, by po chwili się wycofać. I tak jeszcze wiele razy próbował dotrzeć coraz głębiej do ogrodu. Słyszał głos kobiety, ale nie mógł jej odnaleźć. Więc próbował jeszcze raz, z coraz większą odwagą w sercu. Nie mógł pozwolić, by szalejący żywioł odebrał mu tak brutalnie największe szczęście jego życia. Liczyła się tylko ona. To dla niej przeklinał ogień i rzucał się wprost w jego objęcia. Walczył. Jego mocno poparzona twarz przynosiła ogromny ból, a skóra na całym ciele przypominała rozgrzane węgle. Czuł całym sobą, że zaczyna przegrywać. Chciał za wszelką cenę uratować ukochaną kobietę, ale dzielił ich coraz większy mur ognia. To była ostatnia szansa. Z rozpędem wbiegł przez rozgrzaną do granic możliwości mosiężną bramę, by zniknąć za murem ognia. Nie było go widać. Nie było słychać jego głosu ani głosu kobiety, której spieszył na ratunek. Tylko płomienie ognia tańczyły jak szalone.

Marta obudziła się z przerażającym krzykiem. Czuła, jak jej ciało oblewa zimny pot, a dreszcze przeszywają je jak ostre sztylety. Rozejrzała się wokół siebie, rozpoznała kontury i odetchnęła z wyraźną ulgą. To był tylko koszmarny sen. Uspokoiła się. Była u siebie. To jej łóżko i jej skromny pokoik. Znała dokładnie jego zakamarki. Oddech nieco jej się uspokoił. Przetarła dłońmi zmęczone oczy. Jeszcze raz w duchu podziękowała, że to był tylko kolejny koszmar. Wstała ostrożnie z łóżka i założyła szlafrok. Podeszła do okna, z którego o tej porze roku wiał potworny ziąb, a na szybach mróz wymalował piękne witraże. Spojrzała przez nie na zaśnieżony dziedziniec zakonu. Nieco się zdziwiła, że w środku ciemnej i mroźnej nocy idą tamtędy dwie zakonnice. Pomyślała, że pewnie coś musiało je zaniepokoić i postanowiły to sprawdzić. Przecież też mają swoje problemy.

Wróciła do jeszcze ciepłego łóżka. Była pewna, że tej nocy już nie zaśnie. Tylko dlaczego miała znowu ten koszmar? Ogród, pożar… kobieta. Miała wrażenie, że ta kobieta wołała nie tylko stojącego przed bramą mężczyznę, ale też właśnie ją, Martę. Jakby chciała jej coś powiedzieć, coś wyznać. Nie rozumiała tego snu, tym bardziej że śnił jej się od ponad roku. Przynajmniej raz w miesiącu. Dlaczego ten koszmar wybrał akurat ją? Owszem, w jej życiu było wiele tragedii, ale na pewno nie było w nim pożaru. Nigdy nie poznała ludzi, którym ogień niósł widmo śmierci. Nigdy ich nie spotkała. Ale byli jej tak dziwnie bliscy. Uznała, że to nie dzieje się naprawdę, i zrzuciła winę na swoją wyobraźnię. Przykryła sobie głowę kołdrą, by chociaż tak odgrodzić się od złych niespodzianek zimowej nocy. Chciała spokoju. Jej życie wyczerpało limit tragedii. Nawet ona, Marta, ma wreszcie prawo do szczęścia.

W pokoju panowała ciemność. Przez grube zasłony z czarnej tkaniny nie mógł się przedrzeć najmniejszy promień słońca. Czerń. Kolor żałoby i rozpaczy. To było największe dziwactwo pani Bardo. W jej domu nie mogło być słońca, bo słońce to radość i nadzieja. A tych uczuć jej serce już nie pamiętało. W ich miejsce zadomowiły się żal, ból i zwątpienie we wszystko, co nosiło znamiona dobra.

Siedziała w swoim potężnym fotelu, który lata temu sprowadziła z Włoch. Popijała zimną herbatę i przeklinała w myślach zły los. To był jej rytuał. Siedzenie i rozmyślanie nad tym, że życie jest jednym wielkim nieszczęściem i nie powinno trwać zbyt długo. Nazywała je wieczną żałobą i parszywym zbiegiem przypadków. Czekała na własną śmierć i była zawiedziona, że ta nie upomina się o zgorzkniałą kobietę. To było największą ironią losu.

Blask księżyca był jedynym świadkiem nocnych spacerów. I jedynym przyjacielem, który słuchał i nie oceniał. Widoczne w świetle nocy blizny na twarzy mężczyzny wydawały się nieco łagodniejsze. Płynące po nich łzy jeszcze bardziej podkreślały tragedię, jaka stała za oszpeconą twarzą. Ale nie to było teraz ważne. Mężczyzna już dawno znajdował się myślami w innym miejscu. Wyobrażał so­bie wspaniały ogród, otoczony przez potężne drzewa, które dawały cień pięknym krzewom i kwiatom. Na środku ogrodu tańczyła kobieta w białej sukni o urodzie tak niezwykłej niczym wszystkie kwiaty jej królestwa. Obok niej niezdarnie poruszała się mała dziewczynka o włosach jasnych jak mleko. Próbowała naśladować kobietę. Jej dziecięcy śmiech napełniał ogród najpiękniejszą melodią. Był to widok niezwykły. Definicja szczęścia. Wspomnienie najlepszych chwil w życiu.

– Dlaczego ona? Przecież to ja miałem ponieść karę… – wyszeptał gorzko mężczyzna i zasłonił twarz dłońmi, na których widniały szerokie blizny. Znak po tamtym tragicznym wydarzeniu, od którego minęło już kilka lat, ale on miał wrażenie, jakby to było wczoraj.

Co noc zadawał sobie najważniejsze pytania. Dlaczego ona? Dlaczego za wszystkie wyrządzone w życiu zło przyszło mu zapłacić tak wysoką cenę? I dlaczego tragedia dotknęła jego ukochaną? Przecież to on był winny wszystkiemu. Nie ona. Ale los chciał inaczej… To właśnie jej odejście miało być dla niego największą karą. I jest. Teraz już nic nie ma sensu. Tylko Lusia. Tylko ona się liczy. Niech będzie jeszcze w życiu szczęśliwa. Tylko jak? Bo on jej nie potrafi dać szczęścia. Kto sam nie czuje szczęścia, ten nie podzieli się nim z innymi.

Dziewczynka miała niespokojny sen. Ściskała w dłoniach pluszowego misia. Jedyną namiastkę szczęścia w tym wielkim i pustym domu. Jej maleńkie ciało na potężnym łóżku przypominało puch na wietrze. Tak też się czuła. Jak widmo. Nikt jej nie zauważał, nie rozmawiał z nią. Jakby jej nie było. Wiele razy wyobrażała sobie, jak w nocy wychodzi z domu i idzie przed siebie. Czy ktoś by zauważył jej nieobecność? Pewnie nie. Przecież była widmem. Tylko że ona tak bardzo chciała być kochana. Jak kiedyś. Gdy żyła mama.

Ten dom był dla niej czymś na kształt więzienia. Nie lubiła ciemnych kolorów ścian, ciężkich zasłon, które skutecznie blokowały promienie słońca, i drażniącego zapachu zabytkowych mebli po renowacji. Jakby całe jego wnętrze krzyczało, że nigdy więcej nie można będzie usłyszeć tu śmiechu, radosnych rozmów i odgłosów codziennych zajęć rodziny, która jeszcze kilka lat temu wiodła tu szczęśliwe życie. Teraz panowały tu jedynie przerażająca cisza i jeszcze większy smutek.

ROZDZIAŁ I

W zaciszu spokojnego domu – o pracy w nietypowych warunkach, przyjaźni ludzi z trudną przeszłością, codziennych problemach i dziecięcej tęsknocie

Miała wrażenie, że słyszy pianie koguta, co było niemożliwe, ponieważ znajdowała się w budynku stojącym niemalże w samym sercu stolicy. Nakryła się kołdrą prawie po czubek głowy, bo czuła, że jest jej zimno. Pod tym schronieniem była bezpieczna. Ten nawyk został jej jeszcze z dzieciństwa. Kiedy było jej smutno lub źle, wtedy przykrywała sobie głowę.

Teraz była dorosłą kobietą. Miała trzydzieści pięć lat i porządny bagaż życiowych doświadczeń, których mało kto mógłby jej pozazdrościć. Ta myśl sprawiła, że chciała znowu zapaść w sen. Najlepiej taki zimowy, jak niedźwiedź. W zamian usłyszała dźwięk budzika. Wysunęła rękę i wyłączyła go. Musiała wstawać. Odkryła się i zwinnie usiadła na skraju łóżka. Sięgnęła szybko po szlafrok. Było jej naprawdę zimno. Liczyła na to, że pomoże jej gorący prysznic. Udała się do łazienki, po drodze rozejrzała się po swoim pokoju.

Był niewielki, miał może dwanaście metrów. Utrzymany w dość surowej aranżacji. Poza łóżkiem były w nim jeszcze biurko, krzesło, niewielki regał na książki i stara narożna szafa, której drzwiczki się poluzowały i skrzypiały jak podłoga w jakimś bardzo starym domu. Do pokoju przynależała niewielka łazienka.

Wzięła szybki prysznic i przebrała się w codzienne ubrania. Czekał ją naprawdę ciężki dzień. Rozejrzała się ostatni raz po pokoju, zabrała ze sobą telefon i otworzyła drzwi. Za nimi ktoś stał. Aż podskoczyła z przestrachu.

– Masz coś do ukrycia, że tak się boisz? – zapytał z szelmowskim uśmiechem Bogdan, który na co dzień odpowiadał w zakonie za sprawy techniczne. Miał prawie pięćdziesiąt lat, żonę, czwórkę dzieci i wieczny problem z tym, by ze wszystkim zdążyć na czas.

– Zwariowałeś? Chcesz, żeby mi serce stanęło?

– Oj tam, zaraz oskarżasz mnie o najgorsze… – przyznał ze skruszoną miną i przez ramię zajrzał do jej pokoju.

– Szukasz kogoś? – zapytała.

– Tak się tylko rozglądam, czy aby na pewno w twojej komnacie nic nie szwankuje. Słyszałaś w nocy te krzyki?

– Nie. A co się stało?

– W pokoju siostry Barbary poszła rura przy grzejniku. No i woda zaczęła się lać po ścianach. Musiałem interweniować. I to szybko.

– Ty nasz superbohaterze. Bez ciebie byśmy poginęły – przyznała Marta i zrobiła przy tym śmieszną minę.

– Ty się śmiej, bo gdybym nie zareagował w porę, teraz byśmy tu mieli prawie potop. No ale jakoś dało się to ogarnąć. A poza tym to sprawę mam.

– Jaką?

– Poradzić się chciałem.

– O co chodzi? Mów jaśniej, bo jeszcze nie umiem czytać w myślach.

– No bo w kwietniu mamy z żoną rocznicę ślubu. Sama wiesz, jakie są kobiety…

– Niby jakie?

– Chcą romantyzmu i całej tej otoczki. A ja słaby w tym jestem. No ale żonę kocham ponad życie i chcę jej zrobić niespodziankę. Coś ekstra, bo to okrągła rocznica. I tak sobie pomyślałem, że może ty coś wymyślisz.

– Dobra, postaram się jakoś ci pomóc. Chociaż nie jest tajemnicą, że kobiety uwielbiają kwiaty, biżuterię i romantyczne kolacje.

– No wiem, ale ja bym chciał zrobić dla żony coś takiego naprawdę ekstra.

– Ekstra… Może lot balonem nad Warszawą?

– Lot balonem? – Zrobił wielkie oczy. – Tylko nie to…

– Dlaczego?

– Mam lęk wysokości. Okropny lęk. Nie przeżyję tego.

– To może lekcje tanga dla dwojga?

– Oj nie, tylko nie taniec. Taki ze mnie tancerz jak z mechanika primabalerina.

– Może nie będzie tak źle. Tu chodzi o bliskość, dobrą zabawę.

– Nie, wolałbym się nie kompromitować przed żoną. Wiesz, chcę jej zaimponować. Żeby wiedziała, że mimo upływu lat wciąż jestem tym samym nieco szalonym i pełnym energii Bogusiem, w którym się zakochała. – Wyszczerzył śnieżnobiałe zęby. Doprawdy mógłby wziąć udział w reklamie pasty do zębów.

– No tak, zapomniałam, że każdy facet ma coś z jaskiniowca i zawsze chce być doceniony przez partnerkę. Dobra, pomyślę nad tym, co da się zrobić. Daj mi czas do jutra.

– Dziękuję, nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.

– Ale nie ma nic za darmo. Wieczorem naprawisz mi tablicę w świetlicy.

– Jasne, zaraz wpisuję ją na listę swoich priorytetów.

– Dzięki. Uciekam już, bo zaraz śniadanie, a potem zajęcia z dzieciakami.

– Pozdrów je ode mnie. Miłego dnia, słońce.

koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

ul. Sienna 73

00-833 Warszawa

tel. +4822 6211775

e-mail: [email protected]

Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl

Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz