Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Przeszłość jest niczym cień. Czasami widać go wyraźnie, a niekiedy podąża za nami niezauważenie. Ewa Kuszewska wie o tym najlepiej. Na co dzień mieszka w Warszawie, odnosi sukcesy w życiu zawodowym i prywatnym. Ma stanowisko dyrektora w agencji konsultingowej, jest w trakcie przygotowań do ślubu z miłością swojego życia – Markiem, otaczają ją sami przyjaciele. Czuje się bardzo szczęśliwa.
Ewa swoje życie dzieli na "przed” i "po” liczone od momentu pewnych tragicznych wydarzeń, które rozegrały się w jej rodzinnej miejscowości Zalesie. Skrywana latami tajemnica nie daje jednak o sobie zapomnieć i domaga się ujawnienia w najmniej oczekiwanym dla kobiety momencie. Jeden niespodziewany telefon odmieni jej życie. Rodzinna tragedia, utracona miłość, zdrada przyjaciół – to wszystko wróci ze zdwojoną siłą.
Bo nie tak łatwo uciec przed własnym cieniem…
A tym bardziej przed powierzonymi komuś tajemnicami.
Mocna, bogata w zwroty akcji i niezwykle prawdziwa powieść o tym, że konsekwencje naszych czynów odczuwamy nie tylko my, ale także nasi najbliżsi. A każdy dług, prędzej czy później, należy spłacić. Jedno jest jednak pewne – nieważne skąd pochodzimy, istotne jest to, dokąd zmierzamy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 368
Projekt okładki: Pola Rusiłowicz
Redaktor prowadzący: Małgorzata Burakiewicz
Redakcja: Katarzyna Szajowska
Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz
Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Aleksandra Zok-Smoła, Barbara Milanowska/Lingventa
Zdjęcia wykorzystane na okładce:
© Marko Geber/DigitalVision/Getty Images
© Adobe Stock/ Jürgen Fälchle
© Unsplash/Sigmund
© by Ilona Gołębiewska
© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2022
ISBN 978-83-287-2151-7
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2022
– fragment –
Debiutowałam powieścią Powrót do starego domu 29 marca 2017 roku.
Wtedy nie przypuszczałam, że życie napisze mi tak piękną historię.
W tym roku obchodzę pięciolecie mojej pracy pisarskiej.
Powieść Twoja tajemnica dedykuję
Moim Drogim Czytelniczkom i Czytelnikom
w podziękowaniu za znakomite towarzystwo,
nieustające wsparcie i spotkania na literackim szlaku.
Mam Wam do opowiedzenia jeszcze mnóstwo historii!
Bo miłość jest jak drzewo: sama z siebie rośnie,
głęboko zapuszcza korzenie w całą istotę człowieka
i nieraz, na ruinie serca, dalej się zieleni.
VICTOR HUGO
Musisz coś wiedzieć.
Ta tajemnica jest moim cieniem od dawna.
Minęło tyle lat, a ona wciąż mnie prześladuje.
Przychodzą dni, kiedy mam ochotę powiedzieć o tym komukolwiek. Wtedy byłoby mi lżej.
Czasami jednak jedynym mądrym wyjściem albo koniecznością jest milczenie.
Nie umiem zapomnieć.
A Ty masz prawo wreszcie się o wszystkim dowiedzieć.
Gdy życie mile zaskakuje – o biznesie pod znakiem sukcesu, nudnym bankiecie, podróży pełnej niespodzianek i romantycznym wieczorze
Popołudnie zapowiadało się pogodnie, choć był dopiero koniec lutego. Po niebie snuły się leniwie pierzaste chmury. Przez duże okna do hotelowego pokoju wpadały mocne promienie słońca. Czuć było nadchodzącą wiosnę. Ta myśl nastrajała optymistycznie leżącą w łóżku piękną kobietę. Miała na sobie satynową koszulkę i szlafrok. Ułożyła się wygodnie na poduszce i rozmawiała przez telefon, co jakiś czas głośno się śmiejąc. Mogła podziwiać swoje miny w wiszącym po prawej stronie lustrze. Tego dnia była w wyjątkowo dobrym humorze z powodu sukcesów na polu zawodowym.
– To ja ci na poważnie opowiadam o swoich biznesowych podbojach, a ty jesteś jak Romeo – zaśmiała się wesoło Ewa, kręcąc w palcach pukiel jasnych włosów.
– Ewuniu, przecież wiesz, że się cieszę. Ale jeszcze bardziej za tobą tęsknię. A przy okazji wyobrażam sobie jakieś dziwne rzeczy. Taka moja mała słabość.
– Jakie?
– Bo ja wiem… że jakiś groźny mężczyzna cię podrywa albo chce uprowadzić.
– Nic się nie martw, takich pożeram w całości.
– Chyba jednak wolę, jak ich przeganiasz – przyznał niby żartem Marek. Ewa i tak dobrze wiedziała, że jej narzeczony w głębi duszy jest zazdrosny o to, że sam siedzi grzecznie w pracy w Warszawie, a ona podbija Sopot.
– Nie masz się czym martwić, tu są naprawdę sami nudziarze. Mówią tylko o pieniądzach i o tym, jak potrafią je zarabiać. Nudy okropne. Ale dzięki temu można sprawnie załatwiać z nimi interesy. A przecież na tym mnie, tobie i całej naszej firmie najbardziej zależy.
– Nie bez powodu zarząd wysłał tam ciebie – stwierdził z dumą Marek, doceniając to, że jego narzeczona jest nie tylko piękną kobietą, ale ma też smykałkę do biznesu.
– Zapominasz o prezesie. Ale szczerze powiedziawszy, on to akurat tylko siedział i potakiwał.
– Po prostu weszłaś na spotkanie, odpaliłaś prezentację, powiedziałaś, co trzeba, a oni bez żadnego marudzenia zgodzili się na podpisanie kontraktu.
– No można powiedzieć, że tak to właśnie wyglądało – zaśmiała się Ewa, przeczesując ręką długie włosy. Czuła, jak uchodzi z niej zmęczenie po ważnym spotkaniu.
– Wiadomo, ty zawsze rządzisz. Kocham cię. I strasznie tęsknię.
– Uwierz mi, że wcale nie jestem zachwycona tym wyjazdem. Też bardzo tęsknię.
– Wracaj jak najszybciej.
– Gdyby nie ten bankiet, byłabym już w połowie trasy do Warszawy. Przepraszam, ale muszę na nim zostać. Wilczyński się uparł. No i ludzie z SaccoSTAL nas zaskoczyli, bo wcześniej nie było mowy o żadnym wieczornym bankiecie.
– Widocznie nie byli wcale tacy pewni, że uda im się podpisać kontrakt.
– Na to wychodzi.
– O której się zaczyna?
– Kwadrans po osiemnastej.
– Jest szesnasta, czas się szykować.
– Najpierw wezmę długą kąpiel, a potem wskoczę w kieckę, upnę włosy i gotowe.
– Tym razem sprawdziła się twoja złota zasada – wtrącił wesoło Marek.
– Jaka?
– Kobieta na każdy wyjazd powinna zabrać ze sobą szpilki i chociaż jedną kieckę, bo nie wiadomo, co się po drodze wydarzy, a zawsze powinna wyglądać jak milion dolarów.
– Miło, że pamiętasz moje zasady – roześmiała się. – Ale widzisz, jak zawsze mam rację. Kiecka jest i się przyda.
– Jak zawsze.
– Postaram się ładnie uśmiechać, zabawiać rozmową ważniaków z SaccoSTAL i zapewniać, że nasza firma zawsze jest gotowa do współpracy.
– Wilczyński wycałuje cię za to po rękach.
– Wolałabym, żeby ta przyjemność jednak mnie ominęła. Wystarczy, że w tym miesiącu na konto wpłynie mi procent od sumy, na którą podpisaliśmy kontrakt.
– No, wystarczy na dużo sukienek. Mam powiększać garderobę czy od razu zamawiać projekt olbrzymiego domu? – zapytał Marek, lekko się z nią drocząc.
– Szukaj domu z trzeba garderobami.
– Jak sobie pani życzy. Kocham cię, wiesz?
– Wiem, tygrysie. Też za tobą tęsknię. Ale wracam już jutro i jestem cała twoja.
– Obiecujesz?
– Słowo Ewuni. Liczę na dobrą kolację i…
– I?
– Że będziemy bardzo niegrzeczni.
– Akurat to masz bardziej pewne niż ten podpisany kontrakt – przyznał zadziornie Marek i leniwie zamruczał. Ewa zaczęła się śmiać.
– Kocham cię i tęsknię, dobrze wiesz. A teraz uciekam się stroić.
– W porządku, tylko pamiętaj, że twój narzeczony jest strasznie zazdrosny.
– I to też w nim kocham.
– Baw się dobrze, ciężko na to zapracowałaś. A ja wracam grzecznie do papierów. No i po siedemnastej mam spotkanie z prawnikiem z firmy PlazaNO.
– Za dużo pracujesz.
– Tylko po to, by mieć jutro dla ciebie wolny cały wieczór. Przecież mamy być bardzo niegrzeczni. Już nie pamiętasz?
– Pamiętam i nie mogę się doczekać.
Rozłączyli się. Trzydziestoczteroletnia Ewa Kuszewska jeszcze przez dziesięć minut leżała w łóżku. Kochała Marka Nowickiego z wzajemnością. Naprawdę nie znosili takich rozstań. A im dłuższy był staż ich związku, tym bardziej nie lubili wyjeżdżać osobno. Znali się od pięciu lat, parą byli cztery lata, a od roku tworzyli udane narzeczeństwo. To wszystko sprawiało, że Ewa czuła się najszczęśliwszą kobietą na świecie. Marek był spełnieniem jej marzeń o mężczyźnie życia. Przystojny, wykształcony, zadbany. Dziesięć lat starszy, co jeszcze bardziej dodawało mu uroku. Poznali się w firmie ALVANO – e-commerce & found, jednej z największych w Polsce firm konsultingowych zajmujących się doradztwem i obsługą finansowo-prawną nowatorskich projektów. Szczególnie tych, które stawiały na nowe technologie, branżę informatyczną i start-upy mogące przynieść wielomilionowe zyski. Od lat firma biła rankingi popularności, dzięki czemu z ALVANO chcieli pracować najlepsi.
Marek był już wtedy członkiem zarządu, a Ewa zaczęła pracę w dziale finansów. Od razu wpadli sobie w oko, ale ich relacja była początkowo wyłącznie koleżeńska. Dzięki temu mogli się dobrze poznać w różnych sytuacjach, zaufać sobie i powoli stworzyć udany związek.
Z tą myślą Ewa poszła do łazienki i napuściła wody do wanny aż po brzegi. Chciała się zrelaksować przed wieczornym wyjściem. Wiedziała, że czekają ją co najmniej trzy godziny nikomu niepotrzebnych rozmów, wymuszonych uśmiechów i zalotów co niektórych panów, którzy po kilku drinkach potrafili być wyjątkowo nachalni. Miała jednak nadzieję, że towarzystwo Wilczyńskiego pozwoli jej się wyluzować i jakoś przetrwać ten cały bankiet.
Po długiej kąpieli wyjęła z pokrowca swój żelazny zestaw, czyli małą czarną i szpilki na wysokim obcasie. Ubrała się i zrobiła delikatny makijaż. Długie, falowane włosy w jasnym odcieniu blond zebrała nad karkiem i spięła kilkoma wsuwkami, tworząc prosty koczek. Zawsze uważała, że w takim wydaniu prezentuje się młodo i niezobowiązująco. Spojrzała w lustro i musiała przyznać, że wygląda znakomicie. Na koniec spryskała się ulubionymi perfumami o zapachu zielonej herbaty. Dostała je od Marka na ostatnie imieniny. Znowu poczuła żal, że nie ma go z nią tutaj. Wzięła do ręki telefon i zrobiła sobie zdjęcie. Wysłała je do ukochanego z podpisem, że tęskni i wyczekuje jutra. Odpisał szybko, że życzy jej udanego wieczoru i ma nadzieję, że nikt nie będzie jej podrywał.
Wnętrze znajdującej się na ostatnim piętrze hotelowego wieżowca restauracji robiło dobre wrażenie. Wystrój utrzymano w jasnej, stonowanej kolorystyce. Przeważały wrzosy, beże i szarości. Na ścianach wisiało dużo luster w srebrnych ramach, a okrągłe stoliki zdobiły liczne lampy i świece. Wszędzie unosił się zapach jedzenia, ale też i lawendy, która stała w dużych koszach w różnych zakątkach przestrzennej sali.
Przy wejściu Ewa wzięła ze sobą kieliszek szampana. Częstowano nim gości, których było naprawdę sporo – na pierwszy rzut oka około trzydziestu osób. Od razu dostrzegła prezesa Wilczyńskiego, który zabawiał rozmową Antoniego Deptułę, dyrektora generalnego spółki SaccoSTAL. Tuż za nim stał jej prezes, Andrzej Olczyński. On za to bardziej niż rozmową zainteresowany był młodą kobietą, która za wszelką cenę chciała go rozbawić.
Ewa zeszła po niewielkich schodkach i udała się w stronę rozmawiających. Prezes Wilczyński na jej widok jakby się rozpromienił. Domyślała się, o co chodzi. Może i był świetnym specjalistą od finansów oraz inwestowania na giełdzie, za to słabo wypadał wszędzie tam, gdzie trzeba było rozmawiać na luzie. Dlatego po krótkim przedstawieniu Ewy tym, którzy jej jeszcze nie znali, zaczął rozprawiać o jej zaletach.
– Odkąd Ewa jest dyrektorem finansowym w ALVANO, to obroty firmy, można rzec śmiało, zostały podwojone – oznajmił Wilczyński z taką miną, jakby właśnie ogłosił laureata tegorocznej Nagrody Nobla. Ewa za to starała się być obiektywna.
– Pan prezes przesadza. Sukces firmy to wypadkowa działań całego zespołu i mądrych decyzji zarządu – odpowiedziała dyplomatycznie. Miała wrażenie, że bierze udział w jakimś przedstawieniu, w którym z góry przydzielono wszystkim określone role.
– Skromna jak zwykle – skwitował Wilczyński i silił się na szczery uśmiech.
– Zawsze powtarzam, że sercem firmy jest ten, kto zarządza finansami – dodał Deptuła i delikatnie poklepał Ewę po ramieniu na znak, że jest jej bardzo przychylny. – A pani dała się nam dzisiaj poznać jako osoba nie tylko bardzo kompetentna, ale i z wyjątkowym talentem do przekonywania. Przyznam szczerze, że nie byliśmy pewni, czy dojdzie do podpisania naszego kontraktu.
– To ciekawe – przyznała Ewa, niby zaskoczona. – A można wiedzieć już po podjęciu decyzji, jakie argumenty za nią przemawiały?
– Przede wszystkim zajmujemy się produkcją wyrobów ze stali. Nasi kontrahenci współpracują z nami od lat. Nowych zyskujemy wyłącznie z polecenia i za pomocą sprawdzonych metod, jak targi tematyczne, branżowe zjazdy. Brakuje nam innowacyjnych sposobów nawiązywania nowych relacji biznesowych.
– Rozumiem, że w tej sytuacji rynek usług informatycznych może wydawać się czymś nowym i niekoniecznie potrzebnym w państwa branży, ale proszę mi wierzyć, że właśnie do niego należy przyszłość. Prognozy są bezlitosne. Jeśli nie ma kogoś w sieci, to tak jakby wcale nie prowadził biznesu – wyjaśniła Ewa z taką pewnością siebie, że przekonałaby chyba nawet największego niedowiarka. Wilczyński tylko jej potakiwał.
– Tym bardziej cieszę się na naszą współpracę. Ruszamy z początkiem lipca.
– Pani Ewo – zwrócił się do niej prezes Olczyński. – Zależy nam na tym, by od strony finansów to pani osobiście nadzorowała cały projekt.
– W tym przypadku zajmę się kompleksową obsługą. Dla naszej firmy ten projekt jest priorytetem, wymaga zatem szczególnego zarządzania – zapewniła gorąco Ewa.
Rozmowa trwała jeszcze długo. Ewa w końcu chciała odpocząć. Oddaliła się od towarzystwa i ruszyła w kierunku szwedzkich stołów, gdzie akurat nie było zbyt tłoczno. Rozejrzała się. Jej wzrok padł na łososia podanego na lekko podpiekanym chrupkim cieście. Sięgnęła po talerz i nałożyła sobie jedną porcję. Dobrała sałatkę ze szpinakiem i suszonymi pomidorami.
Nagle ktoś za nią stanął. Poczuła się niezręcznie. Pospiesznie odwróciła się w stronę intruza. Było to wysoki, bardzo przystojny mężczyzna, którego wcześniej nigdzie nie widziała. Ani na bankiecie, ani tym bardziej na porannym spotkaniu biznesowym. Miał nieco dłuższe, ciemne włosy, które zaczesał za ucho, ciemny zarost, duże niebieskie oczy i śniadą cerę.
– Taka piękna kobieta spędza samotnie wieczór? – zapytał nonszalancko. Jego akcent pozwalał podejrzewać, że nie wychował się w Polsce.
– Raczej jest sama, a nie samotna. I to też nie do końca prawda – odpowiedziała Ewa, nie bardzo rozumiejąc, jakie zamiary ma tajemniczy mężczyzna. – Znamy się?
– Nie, ale to się zaraz zmieni. Hubert Rejner – przedstawił się i wyczekiwał jej reakcji. Odstawiła talerz na stół i podała mu dłoń na powitanie.
– Ewa Kuszewska, miło mi cię poznać – zapewniła, a on z entuzjazmem uścisnął jej dłoń. – Pracujesz w SaccoSTAL?
– Nie, skąd ten pomysł?
– Bo jesteś na firmowym bankiecie.
– Jestem, ale w innym celu.
– Jakim?
– Szukam pięknej kobiety, która zechce spędzić ze mną wieczór – powiedział wprost, a Ewa miała przeczucie, że ta rozmowa zmierza w bardzo dziwnym kierunku.
– To ciekawe.
– Prawda? Ty jesteś sama, ja jestem sam. Szkoda, żeby się zmarnowała taka okazja. Jaki numer ma twój pokój?
– Właściwy.
– Dobra, nie zgrywaj się. Darujmy sobie wstępne udawanie, że nie wiemy, o co chodzi.
– A o co chodzi?
– Ty, ja, łóżko, mile spędzony czas. Co ty na to?
– Mam ochotę…
– No widzisz. U mnie czy u ciebie? Mieszkam na drugim piętrze, pokój dwieście pięć, zaraz przy windzie.
– Mam ochotę, ale na to – powiedziała stanowczo Ewa, wzięła swój talerz z jedzeniem i odwróciwszy go, przyłożyła do śnieżnobiałej koszuli natręta. Aż odskoczył.
– Zwariowałaś?! – krzyknął na widok plam na ubraniu.
– Może, ale nie tak jak ty. Szukaj sobie innej naiwnej. Żegnam – rzuciła na odchodne Ewa i udała się w stronę Wilczyńskiego, który stał samotnie pod oknem i palił cygaro.
Niemal wszyscy goście podążyli za nią wzrokiem, zapewne domyślając się, co mogło stać za jej dość osobliwym zachowaniem. Czuła, jak rumienią się jej policzki.
– Co to za masakra? Nachalny amant czy nudny facet od finansów? – zapytał wesoło Wilczyński, mając niezły ubaw z tego, co przed chwilą widział.
– To pierwsze. Liczył na szybki numerek.
– No proszę. Nie wiedział, że aż tak źle trafił.
– Nie śmiej się, bo ten gnój naprawdę mnie wkurzył.
– Wiem, widziałem. Palant, jakich mało. No ale nie ma co się przejmować.
– Zostaję tu jeszcze z godzinę, a potem uciekam do siebie. Wracam jutro z rana. Mam do nadrobienia papierkową robotę i muszę ustawić dwa spotkania. A ty jakie masz plany?
– Wracam dopiero jutro późnym wieczorem. Umówiłem się z prezesem Olczyńskim na partyjkę brydża. Nalegał. Wiesz, jak jest.
– No tak, w biznesie trzeba dbać o dobre relacje.
– Amen. To święta zasada w naszej branży.
Do końca bankietu Ewa przetrwała już bez żadnych przykrych niespodzianek. Nawet dobrze się bawiła. Do pokoju wróciła późno bardzo zmęczona. Wzięła szybki prysznic i wskoczyła do łóżka. Gdy już prawie zasnęła, nagle ktoś zapukał do drzwi. Najpierw cicho, potem coraz głośniej. Nie odezwała się, chcąc, by intruz jak najszybciej sobie poszedł. Miała już dosyć nachalnych amantów i poszukiwaczy przygód. Marzyła jej się spokojna noc.
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz