Miłość i inne kłopoty - Ilona Gołębiewska - ebook

Miłość i inne kłopoty ebook

Ilona Gołębiewska

5,0
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Miłość, która nie miała prawa się zdarzyć.
Przejmująca pustka, gra na uczuciach.
Skomplikowane relacje ludzi, którzy boją się zaufać.

Alicja Kordas skończyła Akademię Sztuk Pięknych, mieszka w Warszawie, pracuje jako projektantka dla firmy Safiro. Krawiectwo jest jej pasją. W domowym zaciszu rozwija pracownię, a po godzinach prowadzi social media pod nazwą „Moda po dawnemu”, gdzie pokazuje swoje projekty inspirowane modą międzywojenną. Pojawienie się nowego szefa, zgłoszenie do branżowego konkursu, szukanie miejsca na własną pracownię i próba poradzenia sobie z osaczającą matką – to wszystko będzie dla Alicji dużym wyzwaniem.

Czy pod wpływem presji zrezygnuje ze swoich marzeń? Czy znajdzie miłość? Czy będzie umiała zawalczyć o siebie?

Adam Kordas jest jej starszym bratem. Pracuje jako programista w prestiżowej firmie. Pozorny sukces nie przekłada się na jego szczęście. Czuje się wypalony zawodowo, ma zbyt wiele zleceń, wchodzi w konflikt z ważnym klientem. Prywatnie też mu się nie układa, przeżywa trudne rozstanie. Nieoczekiwanie poznaje Maurycego Sojkę, który prowadzi hospicjum. Ta przyjaźń zmienia wszystko. Tak samo jak groźny wypadek, którego Adam jest świadkiem. Ratuje z niego Annę Bednar. Dziewczyna intryguje go od pierwszej chwili…

Czy Adam odzyska wiarę w drugiego człowieka? Czy miłość może być lekarstwem na poczucie pustki? Czy istnieje przepis na szczęście?

Odwaga jest przeciwieństwem lęku. daje siłę do pokonania trudności i życia w zgodzie ze sobą…

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 295

Rok wydania: 2025

Oceny
5,0 (4 oceny)
4
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Fantastyczna_romamtyczka

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo przyjemna, lekka i słodka książka ❤️ polecam 💚
00
Barbarka75

Nie oderwiesz się od lektury

Książka od której nie można się oderwać.Polecam
00
Panalpinka

Nie oderwiesz się od lektury

Ilonka jak nikt potrafi pisać o życiu. Są to ciepłe i pełne nadziei powieści. Nie inaczej było tutaj. To książka komfortowa, przy której czytelnik odpoczywa
00



Projekt okładki: Piotr Wszędyrówny

Redaktor prowadzący: Małgorzata Burakiewicz

Redakcja: Katarzyna Szajowska

Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz

Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski

Korekta: Jędrzej Szulga, Beata Kozieł-Kulesza

© by Ilona Gołębiewska

© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2025

ISBN 978-83-287-3237-7

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

Wydanie I

Warszawa 2025

–fragment–

Powieść dedykuję moim Przyjaciołom.

A także moim Czytelniczkom i Czytelnikom

w podziękowaniu za osiem wspólnych lat tej literackiej podróży.

Największe szczęście życia to przekonanie, że jesteśmy kochani.

VICTOR HUGO

Prolog

Z modą jest jak z życiem – zmienia się z dnia na dzień

Moi Drodzy, dzień dobry. Nie mogę odpisać każdemu z Was osobno, stąd wrzucam tego posta. Dziękuję za ogrom Waszych wiadomości. Czytam je po kolei, a moje serce przepełnia wdzięczność. Wasze zainteresowanie szytymi przeze mnie ubraniami przeszło moje oczekiwania. Dzięki Wam mam zapewnioną pracę chyba do kolejnej wiosny :-) „Moda po dawnemu” powstała z mojej ogromnej pasji do projektowania i szycia. Myślę, że nie ma innej dziedziny życia, która by tak oddawała charakter człowieka.

Jak wiecie, biorę udział w konkursie Wykrojeni i przyznaję, że mam lekką tremę. To mój debiut, więc wsparcie i dobre słowo są mi potrzebne. Na stronie organizatora znajdziecie link, gdzie można dalej oddawać głosy na moją kreację. W jej uszycie włożyłam mnóstwo serca i pracy. Mam nadzieję, że i Wam się spodoba. Przygotowałam też pewną niespodziankę i powiem o niej za kilka dni. Śledźcie moje wpisy. Jutro o siedemnastej opublikuję film, w którym opowiem, jak powstawała pewna przecudowna spódnica. Zapraszam do oglądania.

Wasza Alicja

Wpis na blogu „Moda po dawnemu – Alicja Kordas”

Rozdział I

Nie zawsze wszystko się układa – o kłótni pośrodku nocy, poradach przyjaciela, wizycie u zapracowanej siostry i średnio dobrych wiadomościach

Nocna odsłona miasta dawała zwodnicze wrażenie spokoju. Mrok lekko rozjaśniały uliczne lampy. Niebo było bezchmurne, z milionem gwiazd. Pełnia księżyca rzucała światło na piętrzące się budynki, mosty, rzekę. Miasto na lewym brzegu Wisły przypominało wielką makietę. Od strony ulic dochodziły odgłosy przejeżdżających samochodów, chociaż o tej porze było ich mniej niż za dnia. W powietrzu unosił się dziwny zapach, połączenie zgnilizny i spalin. W oddali słychać było jakieś wystrzały i kłótnie.

Miejsce przypominało scenerię z filmu grozy. W dzień wyglądało zupełnie inaczej. Tak samo jak cały park Skaryszewski, który warszawiacy tak chętnie odwiedzali. Zaraz za głównym wejściem kłóciła się młoda para. On stał z założonymi rękoma i co jakiś czas tylko potakiwał. Za to ona mocno gestykulowała, wyrzucając z siebie potok słów. Nie zważali na to, czy ktoś ich słyszy, czy nie. Wyglądali na mocno zagubionych. A do tego złych.

– Wiesz, że mnie ośmieszyłeś? Zdajesz sobie z tego sprawę? – dopytywała dziewczyna z wyraźnym niezadowoleniem. W oczach miała łzy.

– Tak, zawiodłem cię, ale do ośmieszenia to chyba jeszcze daleko. – Chłopak miał już serdecznie dosyć jej ciągłych oskarżeń. – Kinga, serio będziemy tutaj stać i kłócić się o jakiś pseudopokaz mody?

– Wiesz dobrze, że to było dla mnie ważne. Obiecałeś, że pojawisz się tam dla mnie. I co? Wyszłam na idiotkę, a do tego nie miałam żadnego towarzystwa. – Kinga nie zamierzała mu odpuścić.

– Nie sądzę. Z tego, co pamiętam, umawiałaś się też z Werką i Moniką.

– To nie to samo. Jesteś moim facetem czy nie?

– Boże… co za durne pytania.

– Adam, naprawdę się ogarnij. Nie widzisz, że robisz ze mnie idiotkę?

– Nie mam takich zamiarów. Dobra, dałem plamę. Już ci tłumaczyłem, że zaraz po pracy dostałem telefon z hospicjum. Sytuacja była naprawdę cholernie trudna. Chciałem działać, zapomniałem o tym twoim pokazie mody. I tyle. – Adam po raz kolejny starał się wytłumaczyć skrupulatnie powód swojej nieobecności.

– Może chociaż raz byś mnie postawił na pierwszym miejscu? Ciągle tylko słyszę o twojej pracy, hospicjum, projektach. Ile można?

– Ty znowu swoje. Wiesz dobrze, że nie mam czasu na takie życie, jakiego ty chcesz.

– Nie proszę o wiele. Daj mi swój czas, pojedź ze mną na wakacje, zabaw się co jakiś czas. Żyj jak facet w twoim wieku. Czasami zachowujesz się jak emeryt.

– Taki już jestem, a tobie to nie odpowiada.

– Nie, po prostu czuję się oszukana. Zawiodłam się. Kolejny raz.

– Przepraszam. Bardzo cię przepraszam. Wiem, że jest ci przykro.

– Bardziej, niż sądzisz. Dobra, mam już dosyć. Wracam do domu, a ty przemyśl sobie to wszystko, bo ja tak dłużej nie dam rady.

– Odprowadzę cię do domu.

– Nie trzeba. Jakoś przeszła mi ochota na dalszą rozmowę. To mnie wykańcza.

Kinga nawet się z nim nie pożegnała. Zdenerwowana szybkim krokiem ruszyła w stronę bramy. Adam nie zamierzał jej gonić. Wiedział, że to nic nie da. Znał ją na tyle dobrze, by mieć niemal pewność, że pogniewa się na niego ze trzy dni, a potem jej przejdzie. Mimo to czuł się z tym naprawdę źle. Kinga miała rację. Zawiódł ją. Niestety po raz kolejny. I miał już tego serdecznie dosyć.

Chwilę posiedział na ławce, wziął kilka głębszych oddechów. Potem wyszedł z parku i wsiadł do tramwaju jadącego do centrum. Miał ochotę po drodze zadzwonić do siostry, Alicji, ale szybko zrezygnował ze swojego pomysłu. Wolał ją po prostu odwiedzić. Zanim jednak pojechał na Mokotów, poszedł do niewielkiego pubu Charon na ulicy Hożej, który należał do jego dobrego kolegi z czasów studiów. Był tam zawsze mile widzianym gościem.

Wiedział też, gdzie szukać Krystiana. Na zapleczu miał swoje królestwo. Stamtąd nie tylko zarządzał pubem, ale też często tam nocował. Był z tych ludzi, którzy mają konkretne cele i zrobią niemal wszystko, by je osiągnąć. Nikt nie mógł odmówić mu pracowitości. Tak samo jak powodzenia u kobiet, które z upodobaniem wykorzystywał.

– Cześć. Interes się kręci? – zapytał Adam niby od niechcenia i zajął miejsce na lekko wysłużonej sofie, którą Krystian dostał w spadku po swoim stryju, gdy robił remont.

– Połowa miesiąca mocno na plusie. Lepiej, niż planowałem. – Krystian uniósł głowę znad papierów i sięgnął po kufel z wodą i cytryną. Wolał to od procentów. Za to nie odmawiał sobie tłustego jedzenia. – Co tam słychać w terenie? Jakieś nowe wieści?

– Stara bieda.

– Dziwnie wyglądasz. Albo cię w robocie gonią, albo pokłóciłeś się z Kingą.

– To drugie. Zapomniałem, że obiecałem pójść z nią na pokaz mody.

– Grubo. Chyba ci nie wybaczy. Ale jak to zapomniałeś?

– Zadzwonili z hospicjum. Była ważna sprawa do załatwienia. Potem padł mi telefon. Kinga się dobijała, ale bez skutku. No a ja zupełnie zapomniałem o tym wyjściu.

– Wiesz, co o tym myślę. Ja bym już dawno darował sobie tę znajomość. Nie znam chyba drugiej pary, która by się tak kłóciła. Na co ci to? – Krystian był do bólu bezpośredni.

– Chyba mam moralniaka, bo to ja jej zawróciłem w głowie i w sumie naobiecywałem za dużo.

– Zdarza się najlepszym. Pogadaj z nią szczerze i podejmijcie decyzję.

– Najpierw musi jej minąć złość.

– Poczekaj ze trzy dni. Kobiety już tak mają. To co, zostajesz na drinka?

– Dzięki, ale innym razem. Jadę do Alicji.

– Alicja… kochana młodsza siostra, która zawsze pocieszy.

– Można na nią liczyć.

– I która dała mi kosza. Na tyle kobiet w Warszawie akurat ona musiała mnie pogonić.

– Masz pecha. Ale tak naprawdę nie pasujecie do siebie.

– Pozdrów ją ode mnie i ucałuj. Niech wie, że o niej myślę.

– Wolę nie psuć jej humoru. – Adam nie oszczędzał kumpla.

– Widać, że łączą was geny.

W metrze były pustki, co go trochę zdziwiło. Nawet nie zajął miejsca. Za to wyjął telefon i pograł na jednej aplikacji. Wysiadł na stacji Racławicka i stamtąd pieszo ruszył na ulicę Odyńca, gdzie w jednej z kamienic mieszkała jego siostra Alicja. Odwiedzał ją regularnie, szczególnie wtedy, gdy chciał się jej poradzić albo liczył na jakiś poczęstunek, bo jego siostra umiała naprawdę dobrze gotować.

Tym razem chciał po prostu spędzić z nią czas. No i przy okazji napomknąć o Kindze i usłyszeć, co Alicja ma do powiedzenia na temat ich skomplikowanej relacji. Chociaż i tak spodziewał się, że siostra nie da mu wprost żadnej rady. Zawsze była wyważona. Bardzo to w niej cenił, jak i wiele innych zalet. Doceniał również ich braterską przyjaźń, bo jeszcze jakiś czas temu wcale nie byli ze sobą tak blisko z powodu skomplikowanych spraw rodzinnych. Na szczęście ostatni rok przyniósł poprawę i obydwoje bardzo się z tego cieszyli.

Postanowili przymknąć oko na kilka spraw z przeszłości, które nie dawały im spokoju i sprawiały, że na nowo odżywały jakieś żale, pretensje i nieporozumienia. Byli już na tyle dorośli, że umieli rozeznać, co jest warte uwagi, a co nie. Chcieli też nadrobić stracony czas. I po prostu lubili przebywać w swoim towarzystwie.

Wszedł do klatki i schodami na drugie piętro. Nacisnął dzwonek u drzwi. Usłyszał hałas, a chwilę potem zobaczył uśmiechniętą twarz siostry. Miała mocno potargane włosy. Ubrana była w spodnie, bluzę i fartuch krawiecki. Makijaż jej się lekko rozmazał, przez co wyglądała jeszcze bardziej uroczo.

– Czesałaś się dzisiaj? – Adam nie mógł się powstrzymać.

– Tylko rano. Wchodzisz czy idziesz dalej? – Alicja śmiesznie zmarszczyła czoło.

– Skorzystam z gościny. Liczę na to, że zostało ci jeszcze coś z obiadu. – Wszedł do środka i pociągnął nosem z nadzieją, że wyczuje coś smacznego.

– Dzisiaj tylko pomidorówka. Jestem zajęta szyciem.

Alicja przeszła do części, która była połączeniem małego salonu z kuchnią. Całe mieszkanie miało około trzydziestu pięciu metrów. Dodatkowo udało się ścianką działową i zasłonami wydzielić miejsce do spania. W salonie stała kanapa, i to właśnie na niej spali goście Alicji, których miała naprawdę sporo. Co rusz ktoś do niej przyjeżdżał i nocował, szczególnie ci spoza Warszawy, którzy chcieli oszczędzić na noclegu w hotelu. Rozumiała ich.

– Proszę, wyszła naprawdę dobra. – Postawiła na stoliku talerz z zupą. Podała też dwie grzanki i herbatę. Sama również zamierzała zjeść. Tak się zajęła szyciem, że zupełnie nie odczuwała upływającego czasu. Zbliżała się dwudziesta pierwsza.

– Dzięki, ratujesz mnie. Niby jadłem coś w pracy, ale to było chyba o czternastej.

– Co robiłeś potem?

– Mieliśmy dwa zebrania, podrzuciłem coś do hospicjum, no i spotkałem się z Kingą.

– Po twojej minie widzę, że nie było to miłe.

– No nie. Zawaliłem sprawę. Obiecałem pójść z nią na pokaz mody i zupełnie o tym zapomniałem.

– Zapomniałeś? Jak to?

– No bo zadzwonili wczoraj z hospicjum w pilnej sprawie i pojechałem tam. Padł mi telefon, a przy tym całym szaleństwie zapomniałem o Kindze.

– Jest bardzo zła?

– Wściekła. A ja czuję się jak łajdak. Potem pojechałem na chwilę do Krystiana, no i na sam koniec wylądowałem u ciebie.

– Intensywny dzień. A co Krystian powiedział w sprawie Kingi?

– Dziwi się, że nadal się ze sobą męczymy. – Adam był szczery jak zawsze.

– A co ty o tym sądzisz? – Alicja próbowała wybadać brata. Już domyślała się, z czym do niej przyszedł. Chciał porady i siostrzanego wsparcia.

– Lubię ją, może to nawet coś więcej, ale nie ogarniam jej świata. Marzy o wyjściach, zabawie, byciu na pokazach mody i takich innych. To zupełnie nie moja bajka. Dobija mnie to, że ciągle nie spełniam jej oczekiwań i ma do mnie pretensje.

– Od początku była taka?

– W jakimś stopniu na pewno, ale myślałem, że jakoś pogodzimy te nasze charaktery.

– Co z tym zrobisz?

– Nie wiem. Co byś mi doradziła?

– Obawiam się, że nie jestem dobrym doradcą jako singielka ze sporym stażem.

– No ale jak to widzisz jako kobieta?

– Myślę, że czas wszystko pokaże. Tylko jest jeden warunek. Bądź sobą. Wiem, że na samym początku chciałeś jej zaimponować i być może starałeś się bardziej czy obiecywałeś więcej, ale to nie jest dobra droga. Nie ma co okłamywać siebie i drugiej osoby. Prawdziwy charakter i tak szybko daje o sobie znać. Jasno mów Kindze, że ten cały świat show-biznesu jest nie dla ciebie i że to się nie zmieni. Jeśli się nie dogadacie, to jest tylko jedno wyjście.

– Obawiam się, że i tak to zmierza w tę stronę.

– Jeżeli relacja nie daje wam niczego poza wzajemnymi pretensjami, to po co ją chcecie dalej ciągnąć? To bez sensu. Wiem, co mówię, sama byłam w takiej.

– No, pamiętam tego Rafała. Drań jakich mało. – Adam aż się wzburzył.

– Niech tam sobie żyje po swojemu, byle z dala ode mnie.

– Dobra, koniec gadania o związkach. Jak ci idzie szycie?

– Tak sobie. Wymyśliłam jedną spódnicę, męczę się nad nią już trzeci dzień, ale coś kiepsko mi idzie. Mam słaby materiał. Muszę zainwestować w coś lepszego.

– Jakby co, to mogę ci pożyczyć kasy.

– Przestań, przecież wiesz, że nie o to tu chodzi. Jestem za bardzo uparta. Wymyślam ciągle nowe projekty, zamiast skupić się na jednym. Wkurzam się na samą siebie.

– Skup się na tym, co jest dla ciebie najważniejsze. Nie ma co się rozdrabniać.

– Od jutra muszę wdrożyć konkretny plan działania. Zostaniesz na noc?

– Dzięki, ale wrócę do siebie. Rano muszę sporo wcześniej być w pracy. Dyrektor zarządził jakieś spotkanie. Paweł też pisał, że zmywarka dziwnie chodzi.

– Nasz kochany Pawełek. – Alicja lekko się zaśmiała.

– Nadal nie jesteś zainteresowana jego kandydaturą? On ciągle o ciebie pyta.

– Wybacz, nie jestem masochistką. Nie wytrzymałabym z takim nudziarzem.

– Obiecuję, że mu tego nie przekażę. – Adam spojrzał na nią wymownie.

Zerknęła na zegarek. Było po dwudziestej drugiej. W sumie to powinna już iść spać, by kolejnego dnia nie wyglądać w pracy jak zombie, ale jej zawziętość wygrała. Usiadła przy maszynie do szycia i jeszcze raz przyjrzała się ostatniemu ściegowi. Nie wyszedł dobrze. Materiał się lekko pomarszczył. Postanowiła odpruć to, co przyszyła.

W głowie miała pomysł na spódnicę midi wykończoną u dołu haftem. Nie, nie takim wykonanym ręcznie. Na taki jeszcze nie było jej stać. Kupiła całkiem ładny na taśmie. Mocno polecała go właścicielka jej ulubionej pasmanterii. Mimo to coś poszło nie tak. Haft nie chciał się ładnie układać na materiale spódnicy. Po prostu do niej nie pasował.

Wstała od maszyny i rozejrzała się po kawalerce, którą zajmowała od kilku lat. Nie należała do niej. Była własnością jej matki, która kupiła ją zaraz po tym, jak Alicja na studiach wyprowadziła się od niej i postanowiła żyć na swoich zasadach. Matka chciała jej ten start nieco ułatwić, dlatego pojawił się pomysł zakupu mieszkania. Z początku Alicja bardzo się nim cieszyła. Potem już mniej. Raz, że wciąż nie była na swoim, a dwa, że matka zawsze mogła zacząć za mocno wtrącać się do jej życia, co w przeszłości zdarzało jej się dość często. Teraz ten temat miały oficjalnie ogarnięty. A mniej oficjalnie to matka co jakiś czas próbowała na siłę uszczęśliwiać Alicję.

Nie rozumiała też jej pasji krawieckiej. Uznawała to za stratę czasu, zwyczajny kaprys i zajęcie dla tych, co nie mierzą w życiu zbyt wysoko. Nie przysporzyła sobie tym miłości córki. Na szczęście Alicja mocno stąpała po ziemi i wiedziała, czego dokładnie chce.

Rozejrzała się po saloniku, który przypominał małe pole bitwy. Tuż przy oknie stał dość duży stół, będący zarazem jej pracownią krawiecką. To właśnie na nim stały maszyna do szycia i lampy dające odpowiednie światło. Po prawej stronie ustawiła skrzynki, w których trzymała nici, wykroje, nożyczki i inne potrzebne rzeczy. Porządek nie był najmocniejszą stroną Alicji, więc w mieszkaniu panował zazwyczaj spory nieład, do którego wszyscy jej goście zdążyli się przyzwyczaić.

Już miała zabrać się dalej za szycie, gdy nagle rozległ się dzwonek jej telefonu. Spojrzała na wyświetlacz, chociaż była pewna, kto dzwoni. Nie pomyliła się.

– Cześć, słońce, co tam? – rzuciła wesoło do słuchawki, ciesząc się, że Zośka znalazła czas, by zdać raport, jak jej poszło spotkanie z facetem poznanym na portalu randkowym.

– Nie wiem, od czego zacząć. – W głosie Zośki było słychać, że nie jest za bardzo zadowolona. Nigdy nie umiała ukrywać emocji.

– Był taki jak na zdjęciach? – Alicja chciała z niej wyciągnąć coś więcej.

– Powiedzmy. Na pewno nie ma metra dziewięćdziesięciu, za to z dziesięć kilo więcej, niż można by się było spodziewać. No ale w sumie wygląda nieźle.

– Czyli zapowiada się całkiem w porządku.

– Gorzej z charakterem.

– Cham? Prostak? Zboczeniec?

– Nie, ale wygląda na to, że to niezły nudziarz. Jest prawnikiem, pracuje w kancelarii, od pół roku robi aplikację radcowską, podobno nieźle zarabia. Ma na imię Mateusz.

– To już spory sukces, bo ten ostatni to nawet roboty nie miał.

– Ogólnie ogarnięty facet. Tyle że za dużo gadał o tym swoim prawie, klientach, jakie to prowadzi sprawy, jaka to trudna robota. Ciągle tylko on i jego praca. Gdzieś tam między słowami zapytał, czym się zajmuję, a kiedy powiedziałam, że pracuję dla marki modowej, to się tak jakoś dziwnie skrzywił. O nic więcej nie zapytał.

– Kiepsko. Czyli szanowny pan kochający najbardziej siebie. Tak to na dziś wygląda. Kto zapłacił za wszystko?

– On, w końcu zapraszał. A co gorsza, zaprosił mnie na kolejną randkę. – Zośka zdawała się przechodzić katusze na samą myśl, że pisane im będzie kolejne spotkanie.

– Pójdziesz?

– Powiedziałam, że się zdzwonimy. Najwyżej go spławię.

– Przemyśl sprawę. Może warto mu dać drugą szansę. Czasami jest tak, że ludzie są bardzo zestresowani na pierwszym spotkaniu i mówią wiele dziwnych rzeczy.

– Zobaczę. Ewentualnie mogę się wybrać z nim na spacer po Starówce. A ty co robisz? Dalej szyjesz czy już się poddałaś?

– Przeszłam przez wszystkie fazy kryzysu – przyznała z rozbawieniem Alicja. – Ale się nie poddam. Wiem, że mam za słaby materiał. Doszyję to, co mam, a jutro zamówię w necie materiał dobrej jakości. Na razie niech to będzie taki prototyp.

– I słusznie, nie ma co się spinać. Jutro będziesz w pracy o dziesiątej?

– Mam nadzieję, że nie zaśpię. Możesz przedzwonić o siódmej i sprawdzić, czy wstałam. W nagrodę przywiozę ci kawę.

– Dobrze, kawy nigdy nie odmówię. Czyli nie idziesz jeszcze spać?

– Nie zanosi się. Mam sporo do nadrobienia. Był u mnie Adam. Posiedział z godzinę, pogadaliśmy, zjadł zupę. Przy okazji przyznał, że nie dogadują się z Kingą.

– Wcale mu się nie dziwię. Wystarczy, że raz ją widziałam. Nie robi dobrego wrażenia przy pierwszym spotkaniu. Jak dla mnie jest wyrachowana.

– Chyba Adam już też to widzi. Nie chcę się wtrącać ani doradzać. Wiesz, jak jest. Niech sam się zdecyduje, czy brnie w to dalej, czy jednak nie.

– Wydaje mi się, że ona dorwała go z myślą o waszej matce. Na takiej zasadzie, że skoro to syn znanej Laury Kordas, to będzie okazja się przy nim ustawić.

– No to źle trafiła, bo Adam jest przeciwieństwem naszej matki i to ostatnia osoba, której w głowie sława, pokazywanie się na ściankach i gwiazdorzenie.

– Dlatego Kinga zaraz go zostawi, a on będzie ci się wypłakiwał w rękaw.

– Wątpię. Widać, że on już skreślił tę relację, tylko jeszcze nie potrafi tego głośno przyznać. Nigdy mu tego nie powiem, ale liczę na to, że mądrze wybierze.

– Amen. Może jutro wybierzemy się po pracy na miasto? Oderwiesz się od tego szycia. Obawiam się, że jeszcze trochę i całkiem zdziczejesz. – Zośka zawsze mówiła wprost to, co myśli.

– W sumie możemy. Dawno nie byłam na bulwarach wiślanych. Co ty na to?

– Może być. Jest tam teraz fajna knajpka. Znajomy ją bardzo polecał. I nie zdzierają mocno z kasy. Podobno to jakiś projekt społeczny. Płacisz, ile chcesz.

– Ciekawe. Warto sprawdzić. Dobra, teraz biorę się za szycie, a ty tam sobie śpij.

– Dobranoc, pracusiu.

koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

ul. Sienna 73

00-833 Warszawa

tel. +4822 6211775

e-mail: [email protected]

Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl

Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz