FAŁSZYWE OSKARŻENIA - poradnik dla mężczyzn - Wojciech Malicki - ebook

FAŁSZYWE OSKARŻENIA - poradnik dla mężczyzn ebook

Wojciech Malicki

0,0

Opis

Mężczyzno, Tato,

myślisz, że ciebie to nie dotyczy? Że wrobiony przestępstwo przemocy domowej lub molestowanie dziecka może być każdy, ale nie ty? Tak samo myślał każdy facet, który skończył tak:

 

- w najlepszej opcji: ze zszarganą opinią, przypiętą łatką przemocowca posiadacza Niebieskiej Karty, któremu sąsiedzi przestają się odkłaniać,

 

- w gorszej: z nakazem opuszczenia własnego mieszkania lub wyrokiem więzienia w zawieszeniu za psychiczne i fizyczne znęcanie się nad swoją “eks”,

 

- w najgorszej: za kratami zakładu karnego, jako więźniowie najniższej kategorii, bo skazani za molestowanie własnych dzieci.

 

Dlatego, sięgnij po jedyny na rynku poradnik, który bez lukrowania rzeczywistości – prostym, zrozumiałym językiem – w ciągu zaledwie jednej-dwóch godzin, odpowie ci na najważniejsze pytania:

 

- Jak kobiety przygotowują się do rozstań

 

- Jak zdobywają dowody na rzekomą przemoc domową i inne przestępstwa “rozstaniowe” (prowokowanie kłótni, potajemne nagrywanie, podsłuchiwanie, szpiegowanie, hakowanie komputerów i telefonów, wynajmowanie tzw. “testerek wierności” itd)

 

-  Jak obronić się przed wyżej wymienioną rozwodową inwigilacją?

 

- Co to jest Niebieska Karta, jak przebiega ta procedura?

 

Kim jestem? I dlaczego możesz mi zaufać?

 

- Przez 20 lat pracy jako dziennikarz sądowy i śledczy od podszewki poznałem ponurą rzeczywistość polskich sądów. Sam też za swoje publikacje śledcze byłem sądzony, wszystkie procesy o rzekome zniesławienie wygrałem!

 

 - Z wykształcenia jestem prawnikiem, ale nie nosiłem i nie założę togi, dlatego mogłem napisać szczerą prawdę. Bez obawy, że koledzy po fachu, np. adwokaci lub sędziowie, postawią mnie przed sądem dyscyplinarnym albo przestaną odpowiadać na moje „dzień dobry”.

 

 - Sam przeszedłem przez trudny rozwód, i wiem, że gdybym wówczas mógł zdobyć wiedzę z tej książki, nie popełniłbym wielu błędów i oszczędziłbym sobie mnóstwo nerwów, czasu, zdrowia i pieniędzy.

 

Wojciech Malicki, autor

 

 

Opinie o książce

 

- To lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy nie chcą marnotrawić najlepszych lat życia na bezsensownej walce, która pustoszy ciało, psychikę i portfel. Świetna książka!

 

Paweł Żmuda-Trzebiatowski, prawnik-notariusz

 

- Wojtek z chirurgiczną precyzją przedstawia czytelnikowi, punkt po punkcie, na co trzeba zwracać uwagę , co jest istotne, i jakie priorytety obrać. To poradnik doskonałej jakości, dlatego z całych sił zachęcam do lektury.

 

Michał Jasiewicz, szef gdańskiej Fundacji "Kocham Cię Tato"

 

– Uważam się za starego wyjadacza sądowego, ale po lekturze książki myślę, że będzie bardzo przydatna właściwie dla wszystkich mężczyzn mierzących się z rozwodem. Nawet bardzo doświadczonych.

 

Marcin Tłustochowicz, przedsiębiorca

 

- Brawo za zrozumiały język treść wolną od "mądrzenia się". Doskonale się czyta!

 

Iwona Trzeciak, radca prawny

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 140

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Szanowny czytelniku,

zapewniam cię, że jako autor dołożyłem wszelkich starań, aby informacje zawarte w książce były kompletne, rzetelne i aktualne (stan prawny: 01.01.2024 r.). Nie biorę jednak żadnej odpowiedzialności za ich wykorzystanie, ani za ewentualne szkody wynikłe z wykorzystania informacji i porad zawartych w tej publikacji.

Wojciech Malicki

Recenzenci

Ryszard Łepski, Katarzyna Wiśniewska

Redakcja

Piotr Morlewski

Korekta

Agata Rybka

Projekt graficzny okładki, redakcja techniczna i łamanie

Joanna Ardelli

Copyright © by Wojciech Malicki 2024

Copyright © by Wydawnictwo Daję Słowo 2024

Wszystkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie metodą elektroniczną lub inną powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.

ISBN 978-83-963223-9-5

rozwod.eu

Szanowny czytelniku,

zdecydowana większość mężczyzn uważa, że fałszywe oskarżenia mogą dotyczyć prawie każdego, ale na pewno nie... ich samych. I wielu z nas, gdy przyjdzie im rozstać się ze swoją partnerką, kończy tak:

– w najlepszej opcji: ze zszarganą opinią, przypiętą łatką przemocowca posiadacza Niebieskiej Karty, któremu sąsiedzi przestają się odkłaniać,

– w gorszej: z nakazem opuszczenia własnego mieszkania lub wyrokiem więzienia w zawieszeniu za psychiczne i fizyczne znęcanie się nad swoją „eks”,

– w najgorszej: za kratami zakładu karnego, jako więźniowie najniższej kategorii, bo skazani za molestowanie własnych dzieci.

Jeśli czytasz te słowa, to znaczy, że już zdajesz sobie sprawę albo już za kilkadziesiąt stron lektury uświadomisz sobie, że wrabianie w przestępstwa na potrzeby rozstania formalnego (rozwodu) lub nieformalnego, jest polską normą.

I co najważniejsze – każda z trzech wyżej wymienionych opcji, może spotkać absolutnie każdego. Ciebie także, bo fakt, że jesteś porządnym, uczciwym człowiekiem i nie zrobiłeś nikomu krzywdy, nie ma żadnego znaczenia. Powód? W prokuraturach czy komendach policji prawda często ma trzeciorzędne znaczenie, i nikogo nie obchodzi twoje życie, ani to, że samo postawienie zarzutów popełnienia przestępstwa i trwające kilka lat postępowanie, może ci je doszczętnie zrujnować.

Nie lepiej jest w bezdusznych fabrykach wyroków, jakimi są nasze sądy gdzie:

– najważniejsze są statystyki, a nie człowiek

– świadkowie nagminnie kłamią,

– tzw. „dowody”, można spreparować, zmanipulować, zafałszować lub „tylko” dowolnie interpretować fakty.

Jeżeli przeczytasz ten poradnik, to już zaliczysz się do garstki mężczyzn świadomych zagrożenia, jakim są fałszywe oskarżenia, dzięki czemu unikniesz destrukcyjnego efektu zaskoczenia. Jeśli zaś weźmiesz sobie do serca porady w nim zawarte, to masz olbrzymią szansę na uniknięcie wrobienia w popełnienie przestępstwa, albo przynajmniej na skuteczną obronę przed przykrymi tego konsekwencjami.

A to oznacza, że uratujesz nie tylko swoją reputację, ale także ocalisz swój czas, nerwy, zdrowie, relacje, pieniądze, a nawet wolność i życie. Dlatego, to może być jedna z najważniejszych, a nawet najważniejsza, książka w twoim życiu. A nawet jeśli te porady nie przydadzą ci się w praktyce, to i tak wygrałeś, bo uzbroiłeś się w cenną wiedzę i znajdziesz się w sytuacji, o której nasi dziadkowie mówili w mądrym przysłowiu – „Lepiej zawczasu krakać, niż później płakać”.

Z uszanowaniem,

Wojciech Malicki

PS Jak zapewne wiesz, ten ebook, jest częścią książki „Rozwód – Poradnik dla Mężczyzn” do lektury którego gorąco cię zachęcam. Jeżeli po lekturze poradnika uznasz, że warto mu było poświęcić swój cenny czas, poleć ją innym mężczyznom, a być może wspólnie uratujemy komuś życie. Jeżeli uważasz, że coś należy w niej zmienić, poprawić, uzupełnić lub po prostu chcesz się podzielić swoją opinią, napisz do mnie: [email protected]

Spis treści

Rozstanie na podsłuchu, czyli jak nie paść ofiarą inwigilacji

Budowanie legendy ofiary,czyli jak radzić sobie z manipulacjami

Niebieska Karta, czyli wszystko o tej procedurze i sposób, jak ją zneutralizować

Oskarżenia, oskarżenia, czyli jak skutecznie obronić się przed fałszywymi zarzutami o przemoc domową

Wrabianie w molestowanie dziecka, czyli sposoby obrony przed atakiem atomowym

Eksmisja, czyli jak nie stać się bezdomnym

Rozstanie na podsłuchu, czyli jak nie paść ofiarą inwigilacji

Jeśli twój rozwód lub nieformalne rozstanie zapowiadają się na skomplikowane, to zapewne jesteś (lub wkrótce będziesz) nagrywany, podsłuchiwany, szpiegowany na wiele sposobów. Twoja „była” będzie zbierać dowody, po to, żeby cię nimi zmiażdżyć przed sądem. Często takie praktyki są stosowane przez małżonkę na długo przed tym, zanim doszło do totalnego kryzysu. Przyjmij zatem do wiadomości, że nagrywanie, podsłuchy, włamania na skrzynki mailowe, śledzenie, obserwacja, a coraz częściej także wynajmowanie hakerów i detektywów wyposażonych w cuda techniki, m.in. drony, stały się już rozwodową normą. Świat poszedł w tej materii błyskawicznie do przodu. Dla wielu z nas zupełnie niepostrzeżenie, bo jeszcze dwadzieścia lat temu nowoczesne szpiegowanie znaliśmy wyłącznie z zachodnich sensacyjnych filmów. Bo co mogli zdziałać skonfliktowani małżonkowie jeszcze w latach 90. ubiegłego stulecia, np. by zdobyć dowody zdrady czy posiąść tajną wiedzę o ruchach i planach przeciwnika? Popytali znajomych, sąsiadów, otwierali listy nad parą z czajnika, nadstawiali ucha próbując podsłuchiwać, gdy mąż czy żona rozmawiali przez telefon stacjonarny. O ile go mieli w domu, co przecież w tamtych czasach nie było oczywiste. W wyjątkowej desperacji mogli próbować śledzić małżonka z aparatem fotograficznym, jak w kultowej komedii Stanisława Barei „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”. Szanse na zdobycie w ten sposób dowodów lub informacji były mizerne. Za to okazja, żeby się solidnie wygłupić i stać pośmiewiskiem wśród znajomych i sąsiadów, całkiem spora. Porównując trudny rozwód z tamtych czasów, do obecnego, to jakby zestawić bijatykę na kije i maczugi prymitywnych ludów z wojną cybernetyczną supernowoczesnych armii.

• Dlaczego nagrywają?

Zacznę od tego, co małżonkowie robią najczęściej, bo to najłatwiejsze, czyli od nagrywania. Napisałem: małżonkowie, bo nagrywają żony i mężowie, ale kobiety zazwyczaj znacznie wcześniej robią użytek z dyktafonów, telefonów i tzw. pluskiew do podsłuchiwania. Powód? Są bardziej praktyczne i przewidujące od mężczyzn, dlatego na chłodno, racjonalnie przygotowują się do rozwodu lub przezornie zabezpieczają się na taką ewentualność. Efekt? Zanim padną ostateczne słowa o zakończeniu związku lub inne konkretne ustalenia, twoja małżonka może już mieć bogate archiwum materiałów. I nie zawaha się ich użyć przed sądem w trakcie potyczek o dzieci, alimenty, podział majątku. Najbardziej zapobiegliwe panie rejestrują rozmowy i inwigilują małżonka, nawet wtedy, gdy ich związek tylko przeżywa kryzys i żadne poważne deklaracje o rozstaniu jeszcze nie padły. Poznaj historię Andrzeja (39 lat, elektronik).

Historia prawdziwa

– Szczęka mi opadła do kolan, kiedy moja żona pokazała w sądzie kilkadziesiąt minut nagrań. Okazało się, że mnie nagrywała już trzy lata przed rozwodem. Doskonale wszystko zaplanowała. Niby mówiła, że chce się dogadać, a tak naprawdę tylko grała na zwłokę. Miało być bez orzekania o winie i bez wojny, a nagrywała nawet w czasie pokojowych negocjacji w trakcie procesu, kiedy przy kawie daliśmy sobie słowo, że nie zrobimy piekła i na zawsze zostaniemy dobrymi kumplami. W końcu mamy dwójkę nastoletnich dzieci. Dopiero przy podziale majątku pokazała prawdziwe oblicze.

• Na forach roi się od rad

Powodów rozwodowej inwigilacji może być wiele, ale zwykle najważniejszy jest taki: kobiety nagrywają, by zbudować legendę ofiary przemocy domowej: psychicznej i fizycznej. Nagrania w takim przypadku stają się kapitalnym dowodem, który przekona każdy sąd o winie małżonka, czyli de facto rozstrzygnie losy procesu rozwodowego, a często także towarzyszących mu batalii o alimenty, eksmisję ze wspólnego mieszkania czy kontaktów z dziećmi. Mogą mieć nawet wpływ na sprawę o podział majątku, choć formalnie nie powinny mieć. Ale sędzia to nie komputer, odczuwa emocje, jak każdy z nas, dlatego bardziej lub mniej świadomie będzie sympatyzował z biedną matką, a nie z awanturnikiem i tyranem. Na forach rozwodowych dla pań aż roi się od porad w stylu: „Zawsze miej pod ręką dyktafon”, „Docinki to też przemoc psychiczna”, „Nagrywaj wszystko, nie pożałujesz”.

Bardzo ważne zastrzeżenie

Mam na myśli wyłącznie sytuacje, gdy kobiety wrabiają mężczyzn w rzekomą przemoc domową na potrzeby spraw okołorozwodowych. Zwyrodnialcy, którzy znęcają się nad swoimi partnerkami niech gniją w więzieniach. Najsłynniejszy taki przypadek z ostatnich lat dotyczy byłego radnego PiS z Bydgoszczy, Rafała P., który swojej żonie Karolinie zgotował piekło, bijąc ją, wyzywając, upokarzając, zmuszając do współżycia.1 Ujawnione przez kobietę wstrząsające nagrania pozwoliły jej uwolnić się z koszmaru, a domowego kata postawić przed sądem. Prawdziwych zwyrodnialców trzeba nagrywać, stawiać przed sądem i chronić przed nimi kobiety i dzieci!

Chcąc przedstawić sądowi nagrania, nie mogą one być jedynie zapisem wspólnych sprzeczek, kłótni, awantur, w których oboje małżonkowie nie szczędzą sobie złośliwości albo bluzgów. Z nagrań musi jednoznacznie wynikać czytelny podział ról:

on – potwór, sprawca przemocy domowej,ona – bezbronna, upokorzona ofiara przemocy domowej.

Czyli: im więcej zarejestrowanych jego bluzgów, krzyków, gróźb i jej płaczu, szlochu i odgłosów świadczących o rękoczynach – tym dowody będą mocniejsze.

Wielu z was pomyśli sobie teraz tak: po co ja to czytam? Przecież te rady nie są dla mnie, bo nie jestem agresywny, nie wyzywam, nie grożę, ani nie biję. To strata czasu, ja przecież w żadnym wypadku nie dam się wciągnąć w karczemną awanturę z bluzgami, szarpaniami itp. Jestem człowiekiem zrównoważonym, kulturalnym, po prostu normalnym, a nie przemocowcem, prostakiem i damskim bokserem. Zmartwię cię, większość rozwodzących się mężczyzn myśli o sobie dokładnie w taki sam sposób, a potem… umiejętnie prowokowani niczym pacynki zachowują się dokładnie tak, jak chcą tego ich partnerki.

• Zamiast czekać, wolę działać

Sprytne kobiety nie nagrywają wszystkiego, jak leci w nadziei, że ich partnerowi prędzej czy później coś strzeli do głowy i się pogrąży albo przynajmniej skompromituje. Tylko zamiast czekać na okazję i marnować baterie w dyktafonie, same prowokują awantury. Eskalują konflikt krok po kroku, na zasadzie kropli drążącej skałę. Aż facet będzie miał nerwy na wierzchu. Wtedy byle obelga, złośliwość, drobne świństewko rozwścieczy go do białej gorączki. Jeśli straci panowanie nad sobą, będzie co nagrywać. Kobieta nie puści w sądzie nagrania z początku sprzeczki, kiedy słychać, że prowokuje faceta. Sąd usłyszy dopiero ciąg dalszy, kiedy rozwścieczony, sprowokowany mężczyzna nie przebiera w słowach. Dlatego nie zakładaj z góry, że ty jesteś inny i w żadnej sytuacji nie dasz się sprowokować. Nie możesz tego wiedzieć, dopóki sam tego nie przeżyjesz. Jak w starym, mądrym powiedzeniu, że tyle o sobie wiemy, na ile zostaniemy sprawdzeni. Inna stara prawda mówi, że nawet najłagodniejszy pies ugryzie, jeśli się go odpowiednio długo i skutecznie drażni. Z mężczyznami jest podobnie, o czym przekonał się Rafał, (45 lat, marketingowiec).

Historia prawdziwa

Moje małżeństwo po jedenastu latach przechodziło zły okres, ale słowo „rozwód” jeszcze ani raz nie padło. Kłóciliśmy się coraz częściej i głośniej. Do głowy mi nie przyszło, że te awantury mogły być przez małżonkę prowokowanie, reżyserowane i nagrywane. W najczarniejszych snach nie podejrzewałem, że gram w jej koszmarnym teatrzyku rolę, którą mi napisała. Przekonałem się o tym dzięki przypadkowo spotkanemu koledze z dawnej klasy. Po paru piwach zebrało mu się na szczerość i opowiedział mi o swoim świeżo przeżytym trudnym rozwodzie, także o nagrywaniu go przez żonę jeszcze na długo przed złożeniem pozwu.

– A może mnie też nagrywa? – przemknęło mi przez głowę.

Następnego dnia, z kartką i długopisem w dłoni na chłodno przeanalizowałem nasze ostatnie małżeńskie wydarzenia. Szybko odkryłem, że kłótnie zwykle zaczynają się w podobny sposób i mają ten sam finał – płacz matki i płacz dzieci. Uświadomiłem sobie, że do ulubionych zagrań mojej małżonki należały takie sytuacje: po ciężkim dniu pracy siadam wieczorem przed telewizorem, a ona akurat wtedy zaczyna sprzątać. Dokładnie pomiędzy mną a telewizorem. Albo w niedzielę o siódmej rano, kiedy mam wreszcie okazję porządnie się wyspać, ona włącza odkurzacz, który błyskawicznie wyrywa mnie ze snu. Raz, drugi, piąty odpuszczałem, ale za kolejnym zacząłem się złościć, potem krzyczeć. Na kolejnym poziomie mojej irytacji wyłączałem odkurzacz, na co ona zaczynała płakać i zbolałym głosem krzyczeć coś w stylu: zostaw mnie, przestań mnie szarpać, dlaczego mnie odepchnąłeś, chociaż nic takiego nie robiłem. Nasze kilkuletnie dzieci słysząc te krzyki przybiegały i natychmiast płakały przekonane, że skoro mama szlocha i krzyczy, to znaczy, że robię jej krzywdę. Trzeci sposób na wyprowadzenie mnie z równowagi polegał na tym, że gdy poprosiłem ją o coś, ona odpowiadała bluzgiem, najczęściej: spierd… i wyzwiskami. Zorientowałem się, że nie robiła tego przy dzieciach, a wzywała je krzykiem i płaczem, dopiero wtedy, gdy jej odpowiadałem pięknym za nadobne. Oczywiście, dzieci reagowały tak, jak w poprzednich przypadkach. Nabrałem przekonania, że to wszystko nie może być dziełem przypadku, tylko zaplanowanymi przygotowaniami do rozwodu. Oczywiście udawałem, że o niczym nie wiem. Zacząłem uważnie obserwować zachowanie małżonki, mając oczy dookoła głowy. Już trzy dni później na szafie w moim pokoju odkryłem włączony dyktafon, bo nagrywała nie tylko nasze kłótnie, ale także mnie samego, co mówię do telefonu itd. W urządzeniu odkryłem kilkanaście nagrań. Pół roku później dostałem pozew, w którym małżonka żądała orzeczenia rozwodu z mojej winy, alimentów na dzieci i na… siebie. Do pozwu dołączyła dwadzieścia siedem nagrań. Dowiedziałem się, że nagrywała mnie od ponad roku telefonem komórkowym, dyktafonem, a nawet pendrivem wyposażonym w funkcję rejestrowania dźwięków.

Oczywiście nagrania, które przekazała sądowi, były już odpowiednio zmontowane, to znaczy nie zaczynały się z początkiem kłótni, tylko w momencie, kiedy ja krzyczałem i bluzgałem, a ona i dzieci szlochały. To była manipulacja wysokiej próby, długo nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem.

Tylko dzięki temu, że się zorientowałem w porę i sam zacząłem nagrywać sztuczki i prowokacje małżonki, udało mi się przekonać sąd, że moja żona nie jest ofiarą przemocy domowej, tylko wyrachowaną prowokatorką i manipulatorką. Wszystko dzięki temu przypadkowemu spotkaniu z dawnym kumplem z klasy. Gdyby nie on, przegrałbym z kretesem proces i pewnie płacił jej (a nie tylko na dzieci) alimenty do końca życia.

Pozew i inne pisma procesowe

Pozew, pozwany, powód – te nazwy będą się pojawiać często w tej książce, dlatego już na wstępie wyjaśniam ci ich znaczenie.

Pozew – jest to pismo procesowe, które inicjuje proces sądowy w sprawach cywilnych, czyli także w sprawach okołorozwodowych i rodzinnych. Osoba, która składa pozew, czyli ta, która czegoś żąda od drugiej osoby to tzw. powód. A adresat owego żądania to pozwany. Są różne rodzaje pism procesowych, m. in. wniosek o przeprowadzenie dowodu, apelacja, zażalenie – o czym przeczytasz wielokrotnie w tej książce. Łączy je ważna cecha, są kierowane do sądu i muszą spełniać ściśle określone wymogi formalne, tzn. zawierać:

– nazwę sądu, do którego jest kierowany pozew, np. Sąd Okręgowy w Poznaniu,

– imiona i nazwiska stron, czyli powoda i pozwanego i ich przedstawicieli ustawowych, np. w przypadku małoletnich dzieci i pełnomocników, czyli adwokatów lub radców prawnych,

– w nagłówku powinna znaleźć się informacja, jakiego rodzaju jest owe pismo, np. pozew albo apelacja,

– żądania wraz z uzasadnieniem, czyli dowody, które mają potwierdzać ich słuszność,

– wykaz załączników, czyli innych dokumentów dołączonych do pisma procesowego,

– podpis pozwanego lub jego pełnomocnika (adwokata).

Dodatkowo w przypadku pierwszego pisma procesowego, np. pozwu o rozwód, powód musi podać swój PESEL oraz adres pozwanego, aby sąd wiedział, gdzie mu wysyłać korespondencję procesową.

Uwaga ważne: w przypadku niedopełnienia wymogów formalnych pisma procesowego, sąd wezwie do jego uzupełnienia, co oznacza stratę cennego czasu. A jeśli autor pozwu nie poprawi pisma w określonym czasie, sąd mu je zwróci i nie odniesie ono żadnych skutków.

• Jak zdobyć haka rozwodowego

Nagrywanie rozmów, kłótni czy prowokowanych awantur zwykle jest tylko początkiem, po którym następuje regularne szpiegowanie małżonka. Zaczyna się od przeglądania połączeń, wiadomości, zdjęć, filmików w komórce, historii oglądanych stron internetowych. Wojna wciąga i szybko zmienia się w regularną inwigilację, czyli podsłuchiwanie i rejestrowanie rozmów, odzyskiwanie przy pomocy specjalnych programów skasowanych danych w komórce (szczególnie sms-ów i zdjęć), włamywanie się do komputera, kontrolowanie poczty elektronicznej i komunikatorów internetowych, instalowanie oprogramowania szpiegowskiego. Coraz bardziej popularne staje się wynajmowanie prywatnych detektywów, którymi często są byli policjanci dysponujący umiejętnościami i supernowoczesnym sprzętem do wszechstronnej inwigilacji. Cel rozwodowego szpiegowania jest dokładnie taki sam, jak w przypadku dużej polityki, walki wywiadów czy codziennej pracy służb specjalnych:

zdobycie kompromitujących informacji, tzw. haków na przeciwnika,poznanie jego kolejnych ruchów, planów, strategii.

Zacznę od podsłuchiwania. Urządzenia do niego służące, tzw. pluskwy są dziś powszechnie dostępne, miniaturowe, i choć bardzo zaawansowane technicznie, kosztują niewiele. Dlatego podsłuchiwanie małżonka stało się dziecinnie proste i piekielnie niebezpieczne. A jak już wiesz, to właśnie nagrania bardzo często przesądzają o wyniku batalii sądowej.

– Zdarza się, że mąż podczas rozmowy z przyjacielem przyzna się do skrywanego romansu lub jednorazowego skoku w bok. A to ujawni jakiś szwindelek z pracy, grzech z młodości lub skrzętnie skrywaną rodzinną tajemnicę. A to w żołnierskich słowach powie, co myśli o teściowej, szefie i wspólnym znajomym albo co gorsza… o sędzi prowadzącej sprawę rozwodową. Dla nagrywającego cenne mogą okazać się nawet pozornie niewiele znaczące soczyste bluzgi albo ordynarne dowcipy wypowiedziane przez małżonka. Z praktyki adwokackiej wiem, że możliwości jest mnóstwo, ale jedno jest pewne: nie ma mocnych na długotrwałą inwigilację – opowiadał mi znajomy adwokat z Rzeszowa.

I tę prawdę weź sobie głęboko do serca. Każdy podsłuchiwany będzie upolowany. Prędzej czy później urządzenia zarejestrują coś, co może, i z pewnością będzie, użyte przeciwko niemu. Z oczywistej przyczyny – jesteśmy tylko ludźmi, a nie aniołami o nieskalanych sumieniach, które używają wyłącznie czystej polszczyzny i o wszystkich wypowiadają się w samych ciepłych słowach.

Człowiek, który przechodzi przez piekło trudnego rozwodu z pewnością nie ma anielskiej cierpliwości i w nerwach nie przebiera w słowach. W jego przypadku kwestią otwartą pozostaje jedynie, jak mocno mogą mu zaszkodzić nagrania, ile straci albo jak wiele będzie musiał poświęcić, żeby nie dopuścić do ich ujawnienia.

Dlaczego pluskwa to… pluskwa?

Jeśli zastawiasz się, dlaczego miniaturowe urządzenia szpiegowskie nazywane są pluskwami, to dowiedz się paru faktów o insektach, które towarzyszą ludziom od wieków. Pluskwy są bardzo żywotne i sprytne. Potrafią przeżyć nawet kilka miesięcy bez pożywienia, a gnieżdżą się w trudno dostępnych miejscach, żerują w nocy, wchodzą ludziom do łóżek i piją im krew. Są niewidoczne, dlatego zanim człowiek zorientuje się skąd te swędzące, paskudne ukąszenia na ciele, zazwyczaj mija sporo czasu. Insekty zdążą się rozplenić na tyle, że ich skuteczne usunięcie staje się niezwykle trudne i bardzo kosztowne. Wymaga bowiem nie tylko uciążliwej chemicznej dezynsekcji, ale także wyrzucenia na śmietnik nowych mebli, łóżek, materacy, dywanów, a nawet zrywania podłóg. Jak widzisz, jest bardzo dużo podobieństw pomiędzy urządzeniami szpiegowskimi, a krwiożerczymi insektami.

Nagrywanie i podsłuchiwanie stało się polskim sportem narodowym. Przykład poszedł z samej góry, czyli od rządzących naszym krajem. Dyktafony i nagrania nieraz w wielkim stopniu decydowały o zwycięstwie wyborczym, nastrojach społecznych czy losach pojedynczych polityków. Oto kilka przykładów:

– nagranie przez Adama Michnika, redaktora naczelnego Gazety Wyborczej, propozycji korupcyjnej złożonej mu przez producenta filmowego Lwa Rywina. Dało to początek wielkiej aferze politycznej, doprowadziło do śledztwa i posłania kilku prominentnych osób za kraty, a lewica (dawny Sojusz Lewicy Demokratycznej), wówczas potężna siła polityczna, do dziś, mimo fuzji i zmian wizerunkowych, nie odzyskała dawnego znaczenia;