Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 117
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł: Głosy na wietrze
Copyright © by Tomasz Czarny, 2023
Wszelkie prawa zastrzeżone.
All rights reserved.
Redakcja i korekta: Kamila Recław
Projekt okładki: Wendy Saber Core, SaberCore23Art
Skład i łamanie: Krzysztof Biliński
Wydanie I
Wydawca: Kości, Łódź 2023
https://koscipublishing.pl/
ISBN 978-83-967093-5-6
Pamięci mojej ukochanej Babci
Myślę, że to mogłoby Ci sięspodobać…
Podziękowania: Magda i Staś, Marcin, Rodzice, Patryk Bogusz, Marcin Piotrowski, Wojtek Gunia, Kamila Recław, Edward Lee, John Everson,Ash Ericmore.
Tasak równomiernie opadał na mięso. Dam, dam, dam. Kobieta spieszyła się, bo chciała, aby gulasz był gotowy do czasu powrotu jej męża. Ostrze spadało rytmicznie na wieprzowinę, krojąc ją na równe, niezbyt małe kawałki.
Dam, dam, dam – dało się słyszeć w kuchni.
Tamara Zalewska umiała gotować, co do tego nie było wątpliwości. Od kiedy tylko pamiętała, rozpieszczała podniebienie męża jego ulubionymi potrawami, a gulasz był jedną z nich.
Dam, dam, dam – roznosiło się monotonnie w pomieszczeniu.
Już miała sięgać po paprykę, gdy nagle coś wpadło jej do głowy.
A gdyby przygotować mu taką specjalną wersję gulaszu? Taki, którego nigdy jeszcze nie jadł? To jest dopieropomysł!
Dam, dam, dam.
Przez chwilę jakby się wahała, by w końcu położyć lewą rękę na desce i spuścić na nią ostrze z wręcz niewyobrażalnym impetem i siłą. Kość nie chciała dać za wygraną, a ona myślała, że zemdleje, ale w końcu dała radę. Ostatkiem sił wrzuciła odciętą dłoń do garnka, a następnie poderżnęła sobie gardło jednym, zdecydowanym ruchem. Gęsta i ciemna krew wnet zalała kuchnię – ciekło jak z zarzynanej świni.
Na pewno będzie mu smakować, pomyślała, po czym padła martwa na ziemię.
Funkcjonariusz Damian Brzozowski zastanawiał się, co zje dziś na śniadanie. Otworzył lodówkę, ziewnął i popatrzył na jej zawartość: jajka, boczek, żółty ser, trochę owoców i napojów gazowanych.
Nagle coś zaczęło piszczeć obok jego nóg. Popatrzył w dół i zobaczył dwumiesięcznego szczeniaka, który ocierał się zimnym nosem o jego kostkę.
– Gremlin, widzę, że z ciebie też ranny ptaszek, chłopie – powiedział i wziął pieska na ręce. Już miał sięgać do lodówki po jajka, ale w głowie zaświtał mu inny pomysł. Popatrzył na blender stojący na kuchennym blacie, którego używał do mieszania odżywek kulturystycznych i robienia pożywnych koktajli z owoców i mleka.
– Wiesz co? Wpadłem na coś lepszego – otworzył pokrywkę i wsadził szczeniaka do środka. Ledwo się zmieścił, pomyślał. Popatrzył w oczy zdezorientowanego zwierzęcia i wcisnął włącznik urządzenia. Zdawało mu się, mimo głośnej pracy blendera, że usłyszał kilka panicznych pisków Gremlina. Ostrza radziły sobie całkiem nieźle z ciałkiem pieska. Damian rozdrabniał w blenderze nawet lód do drinków. To, co było kiedyś ich psem, zmieniło się teraz w krwawą, obrzydliwą masę.
Otworzył pokrywkę i skosztował łyk napoju.
– Całkiem dobre. Samo białko, doktorku.
Poszedł do swojego pokoju i z górnej części szafy wyciągnął służbową broń, którą od razu odbezpieczył.
– Gdzie są moje śpiochy? – krzyknął radośnie i skierował swe kroki do sypialni.
Karolina spała z wtuloną w nią Basią. Widząc to, rozmarzył się na chwilę. Podszedł bliżej, wycelował i strzelił najpierw w głowę żony, by za chwilę oddać strzał w twarz córki. Mózg, krew i kości wylądowały na białej ścianie za łóżkiem. Powieka nawet mu nie drgnęła.
Przyłożył sobie pistolet do skroni i pociągnął za spust.
Dagmara pomyślała, że żywopłot rozrósł się wprost niemiłosiernie. Gdyby systematycznie go przycinała, wtedy poszłoby jak z płatka, a tak musiała się teraz nieźle nagimnastykować. Zastanawiała się, dlaczego robi to za Andrzeja. To on powinien zajmować się utrzymaniem ogrodu w ryzach. Miała ważniejsze rzeczy na głowie, takie jak manicure i spotkanie z koleżankami przy lampce prosecco.
Wielkie ostrza nożyc cięły gałązki i liście bez najmniejszego problemu – musiały być bardzo ostre.
Co za cholerny leń, psioczyła na męża Dagmara. Nie myślała tak naprawdę, bo w gruncie rzeczy zdawała sobie sprawę, jak bardzo Andrzej był ostatnio przepracowany. Nie miał nawet siły zaspokajać jej wieczorami, co stanowiło oznakę tego, że było bardzo źle. Jej mąż nie lubił odmawiać sobie jej cipki nawet, gdy był chory.
Postanowiła wejść na chwilę do domu i sprawdzić, co robi jej małżonek.
Andrzej leżał na kanapie z ręką w spodniach i czytał gazetę. Nie zwrócił na nią uwagi, gdy weszła, radosna jak skowronek. Typowy facet.
– Wiesz, pomyślałam, że zrobię ci niespodziankę – powiedziała, stając przed nim.
– Mhmmm… – zamruczał, nawet na nią nie patrząc.
– Wyjmij go ze spodni, to zrobię ci laskę. Mam na to ochotę.
– Co? – Andrzej odłożył gazetę i popatrzył na Dagmarę podejrzliwie.
– To co słyszałeś, kochanie. Nie muszę chyba powtarzać.
– Ciekawe czego chcesz za tego loda. Już się boję. Nigdy taka nie byłaś – powiedział.
– Długo mam jeszcze czekać? – Klęknęła przed nim.
– Ależ skąd, królowo! – Mężczyzna stanął przed wersalką, odpiął guzik w spodniach i opuścił je do kostek. Zsunął też bokserki. Ujęła jego penisa i delikatnie pieściła go najpierw dłonią, a później językiem. Była nakręcona jak nigdy. Ciągnęła druta jak jakaś ulicznica. Andrzej odchylił głowę do tyłu i zamknął oczy. Czuł, że świat zaczyna i kończy się w jego lędźwiach.
– Ja pierdolę…
Nie przerywając fellatio, Dagmara sięgnęła po ogrodnicze nożyce. Wyciągnęła członka z ust i jednym żwawym ruchem obcięła go przy samej mosznie. Andrzej zawył z bólu, padł do tyłu na kanapę i złapał się dłońmi za krocze. Krew chlusnęła momentalnie, zalewając jego podbrzusze.
– Coś ty, kurwa, zrobiła? Odcięłaś mi fiuta…. Odcięłaś mi fiuta, kurwa! – Nieudolnie próbował rękami zatamować krwawienie, ale bez rezultatu. Jego twarz zrobiła się biała i czuł, jak zamyka się nad nim ciemność.
Dagmara chwyciła nożyce i dokończyła dzieła, odcinając mu również jądra, praktycznie całą mosznę. Później wbiła nożyce w jego brzuch, by na końcu ugodzić go w gardło. Wersalka stała się jednym wielkim festiwalem krwi i brutalności. Rozebrała się do naga i rozsmarowała krew męża na swoim ciele. Wyglądała, jakby właśnie wyszła z krwawej kąpieli. Umorusana, usiadła obok nieprzytomnego i wykrwawiającego się Andrzeja, rozwarła nogi i zrobiła sobie dobrze. Nigdy nie czuła się lepiej.
Wychodząc z pokoju, spojrzała czule na odcięty narząd leżący na podłodze i posłała mu całusa.