Haaland. Norweski terminator - Yvette Żółtowska-Darska, Jacek Sarzało - ebook

Haaland. Norweski terminator ebook

Yvette Żółtowska-Darska, Jacek Sarzało

4,6

Opis

STRZELECKI GENIUSZ? CZŁOWIEK-CZOŁG? TERMINATOR?
TEŻ, ALE PRZEDE WSZYSTKIM FAJNY, RÓWNY GOŚĆ

Norwegia – kraj reniferów, śniegu i sportów zimowych. Czy z takiego miejsca może pochodzić piłkarz, który o miano najlepszego napastnika na świecie rywalizuje dziś tylko z Robertem Lewandowskim i Kylianem Mbappé? Mało prawdopodobne, ale – kiedy chodzi o Erlinga Brauta Haalanda – to tak.

HAALAND to opowieść o piłkarzu, który wymyka się wszelkim znanym nam standardom. Jak to się stało, że ten sympatyczny olbrzym z kitką stał się maszyną do strzelania goli i postrachem wszystkich obrońców? Skąd jego potężna postura i wyjątkowy dryg do zdobywania bramek? Z jakiego powodu po raz pierwszy został gwiazdą YouTube’a? Co zawdzięcza RB Salzburg, Borussii Dortmund, Manchesterowi City i najlepszemu trenerowi na świecie – Pepowi Guardioli? A także dlaczego jego tata padł ofiarą najbrutalniejszego faulu w historii Premier League i jakie były tego konsekwencje dla kilkuletniego Erlinga?

Odkryj wyjątkową historię chłopaka, który spod pochmurnego norweskiego nieba wyruszył na szczyty futbolowego świata. Odbądź podróż wiodącą przez Norwegię, Austrię, Niemcy oraz Anglię i dowiedz się, na czym polega fenomen niesamowitego napastnika Manchesteru City.

Bo choć brzmi nieprawdopodobnie, to wszystko
WYDARZYŁO SIĘ NAPRAWDĘ.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 101

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (10 ocen)
7
2
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AnetaGP13

Dobrze spędzony czas

Mbapppppppppeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee the besssssssdsssst
00
Kacper_10

Nie oderwiesz się od lektury

ciekawa
00
Ani16

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam bardzo gorąco! Ciekawa książka o świetnym piłkarzu z wybitnymi osiągnięciami.
00
Julia_mistrz

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo fajna.
00

Popularność




Co za noc!Potrzebujesz hat tricka?Zadzwoń po mnie.

Erling Haaland

WSTĘP

Był gorący wrzesień 2016 roku, kiedy sympatyczny niebieskooki blondyn z Norwegii wznosił w Polsce swoje pierwsze reprezentacyjne trofeum w karierze – Puchar Syrenki. Po angielsku, bo w tym języku komunikowano się na turnieju, trofeum nosiło nazwę Syrenka Cup (wymawiaj: Syrenka Kap) i było nagrodą dla najlepszej z 8 europejskich reprezentacji narodowych U-17 biorących udział w corocznej edycji uznanego polskiego turnieju o tej samej nazwie.

Czy tamtego lata ktokolwiek przewidziałby, jak nieprawdopodobną karierę zrobi ów uśmiechnięty od ucha do ucha Norweg, wtedy dopiero 16-letni i wcale nie taki wyrośnięty, jak można by sądzić dzisiaj po jego wzroście?

Czy spodziewalibyście się wtedy, że ten młodszy o rok od reszty zespołu dzieciak, który w przerwach między treningami a meczami turnieju nagrywał z kumplami raperskie klipy, będzie dziś postrachem wszystkich obrońców globu?

Wreszcie, czy widząc, jak z pucharem Syrenki w ręku raduje się w szatni nieistniejącego już klubu Dolcan w podwarszawskich Ząbkach, dałoby się przewidzieć, że już w 2023 roku będzie wyceniany na… 180 milionów euro, a jego jedynym konkurentem do miana młodej gwiazdy futbolu okaże się Francuz Kylian Mbappé?

Dziś wiemy, że tak właśnie wykuwała się kariera naszego bohatera, a widoczna na ilustracji szatnia polskiego klubu była świadkiem narodzin autentycznego piłkarskiego giganta – dosłownie i w przenośni.

Ten potężny, liczący sobie dziś 1,95 metra wzrostu blondyn z kitką absolutnym przebojem wdarł się właśnie na piłkarski szczyt i wygląda, że zostanie tam na dłużej.

Najwyższy czas poznać jego historię.

Oto ona.

Opowieść o Erlingu Haalandzie.

ROZDZIAŁ 1ALF-INGE HAALAND, czyli niedaleko pada jabłko od jabłoni

Nazwisko: Haaland.

Ostatni klub: Manchester City.

Gole w Premier League: 18.

Brzmi znajomo, prawda?

Ilu z Was postawiłoby, że chodzi o Erlinga?

Pewnie niejeden.

Tymczasem „posiadaczem” tych liczb jest 51-letni dziś Alf-Inge Haaland, czyli tata naszego bohatera.

Nim zaczniemy właściwą opowieść o Erlingu, poświęcimy kilka słów jego tacie. Bo po pierwsze – zasługuje na to. Po drugie – to wcale nieczęsty przypadek, że ojciec i syn są tak dobrymi piłkarzami. A po trzecie – jeśli jakimś cudem już się to zdarzy, to do rzadkości należy, by obaj byli zawodnikami tego samego klubu, a tym bardziej dwóch.

Urodzony w 1972 roku Alfie – bo taki boiskowy przydomek miał Alf-Inge – od razu zapowiadał się na niezłego piłkarza. Profesjonalną karierę rozpoczął w wieku niespełna 18 lat w 2-ligowym klubie Bryne FK z małego miasteczka o tej samej nazwie, położonego na południowo-zachodnim koniuszku Norwegii nad Morzem Północnym.

Bryne (wymawiaj: Bruune) naprawdę nie jest wielkie. Liczy sobie 12 tysięcy mieszkańców, a mimo to zalicza się do jednego z… 50 największych miast Norwegii. O wiele większe za to, bo już 130-tysięczne, jest Stavanger – malownicze portowe miasto, w którym urodził się Alf-Inge. Od Bryne dzieli je niespełna 35 kilometrów, co jak na rozłożystą Norwegię jest dystansem właściwie żadnym.

W Bryne tata Erlinga rozegrał 4 sezony. Wszystkie w 2. lidze, choć warto wiedzieć, że w tym czasie ten niewielki, ale waleczny klub aż 3-krotnie kwalifikował się do baraży o awans do Eliteserien, czyli norweskiej ekstraklasy. Niestety, ekipie Alfiego nigdy nie udało się uzyskać promocji na najwyższy szczebel norweskiego futbolu.

Na jakiej pozycji grał? Najczęściej pełnił funkcję defensywnego pomocnika, tak zwanej klasycznej szóstki. Do jego zadań należało przede wszystkim przerywanie akcji – powstrzymanie rywala lub przecięcie podania, odebranie piłki, zagranie do przodu, do napastników lub do ofensywnego pomocnika. A że był chłopem na schwał – 1,86 metra wzrostu, ponad 85 kilogramów wagi, do tego niezła szybkość i technika – nadawał się do tej roli wyśmienicie.

W Bryne FK Alfa-Inge spisywał się tak dobrze, że wyłowił go stamtąd znany angielski klub Nottingham Forest (wymawiaj: Notingam Forest), który w tym czasie występował na zapleczu Premier League, czyli w 2. lidze angielskiej, zwanej wtedy Division One (dziś Championship, wymawiaj: Diwiszyn Łan, Czempionszip). Za norweskiego piłkarza Anglicy zapłacili Bryne 400 tysięcy euro i w styczniu 1994 roku Haaland senior rozegrał swój pierwszy mecz na Wyspach Brytyjskich. Raptem miesiąc wcześniej skończył 21 lat, co świadczy tylko o tym, że musiał być naprawdę niezły.

Alf-Inge zamieszkał w wygodnym domu w jednej z najpiękniejszych części Nottingham razem ze swoją partnerką, byłą znakomitą norweską siedmioboistką, Gry Maritą Braut*. Dodajmy tu od razu, że rodzina pani Marity również była mocno usportowiona, a jej wujek, Gabriel Høyland, był wręcz żywą legendą piłkarską klubu Bryne FK, tego samego, w którym debiutował nasz Alf-Inge. Para spodziewała się właśnie pierwszego dziecka – chłopca, który otrzyma imię Astor.

W Nottingham Forest Alf-Inge spędził 3,5 sezonu, a lata te okazały się dla klubu mocno huśtawkowe. No bo jak inaczej nazwać to, że w sezonie 1994/1995 (a więc kilka miesięcy po dołączeniu Alfiego) zespół awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej, czyli Premier League (wymawiaj: Premier Lig), raz zagrał w ćwierćfinale Pucharu UEFA (dzisiejsza Liga Europy), po czym z hukiem spadł do Division One?

Dodajmy jeszcze, że po awansie do Premier League Nottingham Forrest wywalczył w niej od razu… 3. miejsce. Na pewno zdajecie sobie sprawę, że w zaledwie jeden sezon wedrzeć się do ścisłej elity, która od lat bije się o angielskie trofea, to rzeczywiście gigantyczny sukces. I to właśnie w nagrodę za tak wysoką lokatę klub wystartował w Pucharze UEFA, gdzie w ćwierćfinale uległ dopiero Bayernowi Monachium. Alf-Inge rozegrał zaś tym samym swoje pierwsze mecze w tych najwyższych rozgrywkach europejskich.

No dobrze, ale co zrobił tata Haaland, kiedy po tak udanym okresie Nottingham z powrotem znalazło się w Championship? Ano spakował walizki i przeniósł się 100 kilometrów na północ, do innego średniaka Premier League – Leeds United (wymawiaj: Lids Junajtyd).

Kwota transferu?

2,4 miliona euro.

Ładna zwyżka wartości wobec 400 tysięcy euro zapłaconych przez Leeds małemu Bryne, prawda?

Grę w Leeds Alf-Inge rozpoczął w sezonie 1997/1998. Z nim w składzie klub zajął w Premier League kolejno: 5, 4 i 3. miejsce. Dzięki temu trzy razy z rzędu awansował do Pucharu UEFA, a Alf-Inge dołożył sobie do dorobku 9 meczów w tych rozgrywkach.

Ale to jeszcze nic, bo to właśnie w Leeds wydarzyło się coś, bez czego nie czytalibyście tej opowieści.

Dokładnie 21 lipca 2000 roku Gry Marita Braut i Alf-Inge Haaland powitali na świecie swojego trzeciego potomka. Do 5-letniego już Astora oraz 2,5-letniej Gabrielle dołączył teraz urodzony w szpitalu w Leeds malutki Erling Braut Haaland.

Tu ciekawostka. Wyobraźcie sobie, że jeden z autorów tej książki dokładnie tego dnia był w Leeds. Oczywiście nie z powodu przyjścia na świat kolejnego dziecka w rodzinie Haalandów, ale turystycznie – zwiedzić słynny stadion Elland Road, gdzie siedzibę ma właśnie Leeds United. Niemniej fakt jest faktem – życiowe ścieżki współautora tej książki i jej bohatera przez chwilę się skrzyżowały, mamy więc pełne prawo o Erlingu pisać.

Kończąc jednak z żartami, napiszmy, że w Leeds United Alf-Inge grał w sumie 3 lata, po czym w sezonie 2000/2001 (czyli tuż po narodzinach malutkiego Erlinga) po raz kolejny zmienił klub. Tym razem 28-letniego wtedy Alfiego kupił świeżo upieczony beniaminek Premier League – Manchester City (wymawiaj: Menczester Siti)**. Zapłacił za niego 3,75 miliona euro i był to kolejny wzrost kwoty transferowej, co dobrze świadczy o solidności taty naszego bohatera.

Pewnie nie uwierzycie, ale dzisiejszy futbolowy gigant, Manchester City, był wtedy mało liczącym się w Anglii klubem. Może i miał niezłą historię, ale wpadł w kryzys, który omal go nie wykończył. Dość napisać, że jeszcze 2 lata przed przybyciem Alfiego do Manchesteru The Citizens (po polsku: Obywatele, bo taki jest przydomek Man City) błąkali się po… 3-ligowych czeluściach angielskiej piłki.

Niestety, potem też nie było lepiej. Ze „starym” Haalandem w składzie City w sezonie 2001/2002, zaledwie po roku gry w Premier League, spadło do Championship. W kolejnym zaś sezonie, 2002/2003, tata naszego bohatera ogłosił…

Zakończenie kariery.

Nie miał wtedy nawet 30 lat.

Co się stało? – spytacie od razu.

No cóż, to temat na niezły piłkarski horror.

I na całkiem osobny rozdział.

* Siedmiobój (inaczej: heptatlon) to dyscyplina lekkoatletyczna składająca się z 7 konkurencji. Na otwartym stadionie rozgrywana jest wyłącznie przez kobiety (mężczyźni uprawiają wtedy dziesięciobój), w hali – przez mężczyzn (kobiety uprawiają wtedy pięciobój). Konkurencje siedmioboju kobiet są następujące: bieg na 100 metrów przez płotki, skok wzwyż, pchnięcie kulą, bieg na 200 metrów, skok w dal, rzut oszczepem oraz bieg na 800 metrów.

** W futbolu słowem „beniaminek” określa się klub, który dopiero co awansował na wyższy poziom rozgrywek.

ROZDZIAŁ 2ZEMSTA PO LATACH, czyli oczy bolą od patrzenia

Byście zrozumieli dramatyzm wydarzeń, które stały się udziałem rodziny Haalandów, najpierw musimy opowiedzieć Wam o irlandzkim zawodniku, który nazywa się Roy Keane (wymawiaj: Roj Kin). Przez 12 lat grał on w Manchesterze United, w którym – podobnie zresztą jak i w reprezentacji Irlandii – przez długi czas pełnił funkcję kapitana. Ale prócz tego, że był prawdziwym przywódcą i niezastąpionym rozgrywającym, przez futbolowych fachowców był też zaliczany do dwójki największych… brutali w dziejach Premier League***.

Otóż wyobraźcie sobie, że we wrześniu 1997 roku w meczu Leeds – Manchester United na 10 minut przed końcem Alf-Inge Haaland starł się z Royem Keane’em. Obaj zawodnicy upadli. Haaland senior podniósł się pierwszy, Roy Keane tymczasem zwijał się z bólu. Cierpiał niewyobrażalnie, gdyż zerwał więzadła krzyżowe w kolanie (jak się później okaże, kontuzja wykluczy go z gry do końca sezonu). Przekonany, że rywal symuluje kontuzję, Alfie pochylił się nad przeciwnikiem i zwyzywał go, zarzucając rywalowi, że symuluje kontuzję. Dla takiego twardziela jak Roy nie mogło być większej obelgi. Mógł znieść największy ból, ale oskarżeń, że udaje – nigdy. Takiej potwarzy nie wybaczał. A ponieważ był również mściwy, zapamiętał sobie Alfiego Haalanda i poprzysiągł mu zemstę.

Minęło 3,5 roku. W kwietniu 2001 roku ligowy mecz rozgrywały ze sobą oba Manchestery – United i City. Spotkanie odbywało się na stadionie United, słynnym Old Trafford, a naprzeciwko siebie stanęli ponownie Alf-Inge Haaland i Roy Keane.

Domyślacie się już, co się stało?

Coś, co do dziś mrozi serca każdego fana futbolu, który ogląda tę scenę w internecie.

Była 86. minuta, wynik 1:1, kiedy Keane trochę za daleko wypuścił piłkę. Jak zwykle dobrze ustawiony Alf-Inge dobiegł do niej pierwszy. Zdążył ją jeszcze wybić, kiedy Roy Keane z całą mocą wjechał wyprostowaną nogą w prawe kolano taty Erlinga, dosłownie je demolując. Alfie wywinął w powietrzu kozła, po czym ciężko upadł na ziemię i zaczął wić się z bólu.

Zawodnicy, całe Old Trafford i miliony widzów przed telewizorami – wszyscy aż zastygli na widok tego barbarzyńskiego faulu. Sędzia bez namysłu pokazał kapitanowi United czerwoną kartkę. Ten, doskonale wiedząc, co zrobił, miał już nawet zdjętą opaskę kapitańską. Nie mogło być inaczej, bo też był to faul z gatunku tych, które zasługują na dożywotnią dyskwalifikację winowajcy.

Myślicie, że chodziło mu o piłkę?

Absolutnie nie.

Piłka leciała sobie dokładnie w przeciwnym kierunku, co noga kapitana United. Gołym okiem było widać, że Roya Keane’a interesowało wyłącznie zrobienie krzywdy Alfiemu. W dodatku kiedy ten wciąż leżał na murawie w otoczeniu kolegów i sanitariuszy, schodzący z boiska Keane zatrzymał się przy nim i wykrzyczał swojej ofierze, co o niej myśli. „Są w moim życiu rzeczy, których żałuję, ale tego nie. Czekałem na to wystarczająco długo” – napisał rok później Irlandczyk w autobiografii. Jak widać, nie miał żadnych wyrzutów sumienia.

Zaraz po meczu Football Association (wymawiaj: Futbol Asosjejszyn), czyli Angielski Związek Piłki Nożnej, zawiesił Keane’a na 3 mecze i ukarał go śmieszną grzywną w wysokości 5800 euro. Rok później, w 2002 roku, kiedy ukazała się jego autobiografia, angielskie władze piłkarskie wróciły do tematu. Irlandczyk został zawieszony na 5 meczów i ukarany kolejną grzywną. Tym razem wynosiła ona 175 tysięcy euro. I na tym koniec konsekwencji dla kapitana United.

Tymczasem twardziel Alf-Inge mimo bólu dokończył tamten mecz. Wziął nawet udział w dwóch kolejnych, z których jeden był jego ostatnim spotkaniem w reprezentacji narodowej Norwegii. Niestety doznana kontuzja nie dała o sobie zapomnieć.

W kolejnym sezonie, 2001/2002, po kilku operacjach i wielu miesiącach przerwy, rozegrał w barwach The Citizens tylko 4 mecze. W każdym z nich przebywał na boisku zaledwie kilka minut, zawsze kosztem silnego bólu. W ten sposób „przebiedował” w City jeszcze jeden sezon, 2002/2003, ale ponieważ kolano wciąż mu dokuczało, powiedział pas.

W sierpniu 2003 roku 31-letni Alf-Inge Haaland porozumiał się z władzami City i za obopólną zgodą rozwiązał – na 2 lata przed terminem! – obowiązujący go do lipca 2005 roku kontrakt. Zaraz potem ogłosił zakończenie zawodowej kariery piłkarskiej. Smutne, prawda?

Dwa lata później, w 2005 roku, rodzina Brautów Haalandów wróciła do Norwegii. Zamieszkała na powrót w Bryne, Alfie rozpoczął pracę jako agent nieruchomości. I choć zdarzyło mu się jeszcze rozegrać kilka meczów w 3-ligowej norweskiej drużynie Rosseland BK, piłka nożna zeszła u niego zdecydowanie na drugi plan.

Tak oto 5-letni zaledwie Erling Braut Haaland zamieszkał wreszcie w kraju przodków. My zaś możemy rozpocząć naszą właściwą opowieść.

*** Tym drugim był Walijczyk Vinnie Jones (wymawiaj: Wini Dżons), który w latach 90. ubiegłego wieku w barwach Wimbledonu (nazywanego wtedy zresztą „szalonym gangiem”) na boiskach dosłownie przechodził po ciałach rywali. Keane’a i Jonesa różniło właściwie tylko jedno – ten pierwszy dodatkowo umiał grać w piłkę.

O Autorach

YVETTE ŻÓŁTOWSKA-DARSKA– autorka bestsellerowych biografii sportowców dla młodzieży oraz książki Oni są super! 40 historii o ludziach, którzy znaleźli pomysł na siebie. Jej piłkarskie biografie wydano w 10 krajach, a w Polsce sprzedano ich już blisko pół miliona egzemplarzy. Pierwsza książka, Messi. Mały chłopiec, który stał się wielkim piłkarzem, została Najlepszą Dziecięcą Książką Roku 2014 w konkursie „Przecinek i Kropka” Empiku i była nominowana do nagrody Polskiej Sekcji IBBY. Uaktualniona i poszerzona o nowe rozdziały jest dziś częścią serii Wydarzyło się naprawdę. Razem z dwoma kolejnymi, Ibrą i Lewym, znajduje się też na Złotej Liście Fundacji „ABCXXI Cała Polska Czyta Dzieciom”. Warszawianka od urodzenia. Absolwentka polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Mama 18-letniego syna. To on zainspirował ją do pisania książek o piłkarzach. Nim została pisarką, była wieloletnią szefową kanału TVN Style oraz dyrektorem reklamy polskiej edycji „ELLE”. Ma dwa mopsy: Czopka i Dudżona.

JACEK SARZAŁO – łodzianin od urodzenia. Były dziennikarz. Ponad 20 lat przepracował w dziale sportowym „Gazety Wyborczej”. Autor książki Mój Boniek. Absolwent Uniwersytetu Łódzkiego i Uniwersytetu Warszawskiego. Od 11 lat współpracuje z Yvette Żółtowską-Darską, której pomagał przy tworzeniu książek o najlepszych piłkarzach świata, najpierw jako konsultant, później współautor. Tata dorosłej córki. Ma wyżła węgierskiego o imieniu Śliwka.

Haaland. Norweski terminator

Copyright © Yvette Żółtowska-Darska 2023

Copyright © Jacek Sarzało 2023

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN 2023

Koncepcja graficzna całości i wybór zdjęć – Yvette Żółtowska-Darska

Projekt okładki – Paweł Szczepanik / BookOne.pl

Projekt stron fotograficznych – Piotr Dziurian

Ilustracje – Anna Wizgird-Todorov

Zdjęcia na okładce – Getty Images

Redakcja – Grzegorz Krzymianowski

Korekta – Agnieszka Zygmunt-Bisek

Skład i łamanie – Natalia Patorska

Zdjęcia – Getty Images, Shutterstock

All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

Drogi Czytelniku,

niniejsza książka jest owocem pracy m.in. autora, zespołu redakcyjnego i grafików.

Prosimy, abyś uszanował ich zaangażowanie, wysiłek i czas. Nie udostępniaj jej innym, również w postaci e-booka, a cytując fragmenty, nie zmieniaj ich treści. Podawaj źródło ich pochodzenia oraz, w wypadku książek obcych, także nazwisko tłumacza.

Dziękujemy!

Ekipa Wydawnictwa SQN

Wydanie I, Kraków 2023

ISBN mobi: 9788383300764

ISBN epub: 9788383300771

Wydawnictwo SQN pragnie podziękować wszystkim, którzy wnieśli swój czas, energię i zaangażowanie w przygotowanie niniejszej książki:

Produkcja: Kamil Misiek, Joanna Pelc, Joanna Mika, Grzegorz Krzymianowski, Natalia Patorska, Katarzyna Kotynia

Design i grafika: Paweł Szczepanik, Marcin Karaś, Julia Siuda

Promocja: Piotr Stokłosa, Łukasz Szreniawa, Aleksandra Parzyszek, Paulina Gawęda, Piotr Jankowski, Barbara Chęcińska, Małgorzata Folwarska, Marta Ziębińska

Sprzedaż: Tomasz Nowiński, Patrycja Talaga

E-commerce: Tomasz Wójcik, Szymon Hagno, Marta Tabiś, Marcin Mendelski, Jan Maślanka, Anna Rasiewicz

Administracja: Klaudia Sater, Monika Kuzko, Małgorzata Pokrywka

Finanse: Karolina Żak

Zarząd: Przemysław Romański, Łukasz Kuśnierz, Michał Rędziak

www.wsqn.pl

www.sqnstore.pl

www.labotiga.pl