Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Książka Kateryny Dysy jest nowatorskim badaniem procesów o czary w dawnych województwach ukraińskich Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Naukowczyni proponuje nowe konteksty dla źródeł od dawna będących przedmiotem namysłu - w tym pracy ukraińskiego archeologa i etnografa Wołodymyra Antonowycza pt „Czary. Dokumenty – procesy” . Dociera także do dokumentów, których nikt przed nią nie badał, przede wszystkim do „Księgi Czarnej Krzemienieckiej 1747–1777”. Łącznie analizuje 198 przypadków procesów o czary, głównie z wieku XVII i XVIII. W książce zajmuje się także dyskursem naukowym wokół tematu czarów, nawiązując do współczesnych debat. Przekonująco dowodzi też, że na ziemiach ukraińskich procesy o czary nabierały rozpędu przede wszystkim wtedy, gdy przedstawiciele władzy czuli się zagrożeni i chcieli skorzystać z sądu jako sposobu na uciszenie niepokornych.
Kateryna Dysa (ur. 1977 r. w Moskwie) – historyczka, adiunktka w Katedrze Historii Narodowego Uniwersytetu „Akademia Kijowsko-Mohylańska”, dyrektorka funkcjonującego na tym uniwersytecie Centrum Studiów Polskich i Europejskich im. Jerzego Giedroycia. Była stypendystką Uniwersytetu Harvarda, Uniwersytetu Stanforda oraz Institut d’études avancées w Paryżu, a także profesorką wizytującą na Uniwersytecie w Bazylei. Obecnie prowadzi badania na Wydziale Historii w All Souls College na Uniwersytecie Oksfordzkim, w ramach stypendium Akademii Brytyjskiej. Jest autorką książki „Ukrainian Witchcraft Trials: Volhynia, Podolia and Ruthenia, 17th–18th Centuries” (Budapeszt, Nowy Jork, 2020) i autorką licznych artykułów na temat historii czarów, seksualności i medycyny we wczesnonowożytnej Ukrainie. Obecnie pracuje nad projektem dotyczącym budowy wizerunku Kijowa w literaturze podróżniczej od XVIII do początku XX wieku.
Wydawcy: Wydawnictwo Warsztatów Kultury oraz Instytut Badań Literackich
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 331
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Okładka
Strona przedtytułowa
Strona przytytułowa
Strona tytułowa
Stopka redakcyjna
Do polskich czytelniczek i czytelników
Wstęp
Rozdział I . Jak odbywały się procesy o czary?
Podstawy prawne
Dowód koronny: tortury i rola kata
W królestwie plotek: rola codziennych kontaktów i reputacji
Kto brał udział w procesach o czary?
Rozdział II . Wyobrażenia elit cerkiewnych na temat diabła, demonów i czarownic
Przedstawienia diabła i jego wojowników
Pierwiastek demoniczny w utworach ukraińskich autorów prawosławnych
Cechy charakterystyczne opętania i egzorcyzmów
Pakt z diabłem
Demonizacja sąsiadów, oponentów i wrogów
* * *
Rozdział III . Za kurtyną oskarżeń albo anatomia procesów o czary
Spokojne sąsiedztwo
Rodzina i czary
Czary w spadku
Oskarżenia w rodzinie
Wsparcie rodziny
Konkurencja i czary
Niebezpieczna bliskość: stosunki między panem i sługą
Zaczarowanie pana: procesy o rzucanie czarów na osoby o wyższym statusie społecznym
Przykłady lojalności wobec pana w sprawach o czary
Subtelne sprawy miłosne
Czary i medycyna: umiejętność odbierania i przywracania zdrowia
Czarowanie bydła i psucie urodzaju
Czarownicy i magia powszednia
Osoby praktykujące magię lokalnie
Magia codzienna
Rozdział IV . Dzieciobójstwo i czary w Szczurowczykach
Dzieciobójstwo w Szczurowczykach. Jewka Stanorycha
Czarownica. Oryszka Liczmanicha
Nocne loty i spotkania czarownic. Motria Onyszczycha Tkaczycha, Nastia Dzierycka, Handzia Hurkowska, Elżbieta Zawadzka
Wyroki
* * *
Zamiast wniosków: rehabilitacja magiczności we współczesnym świecie
Bibliografia
Archiwalia
Źródła drukowane
Opracowania
Indeks osób
Przypisy
Omawiane w tej książce ukraińskie procesy o czary działy się w Rzeczypospolitej, podobnie było na innych ziemiach Polski i Litwy, które polscy czytelnicy i czytelniczki mogą już znać z licznych prac moich polskich (i nie tylko) koleżanek i kolegów. Teraz, dzięki znakomitej pracy tłumaczek Anny Łazar i Katarzyny Kotyńskiej oraz zespołu redakcyjnego serii Lupa Obscura IBLPAN: prof. Moniki Rudaś-Grodzkiej, prof. Katarzyny Nadany-Sokołowskiej, prof. Joanny Partyki, dr Katarzyny Stańczak-Wiślicz, prof. Tomasza Wiślicza i innych osób będzie można zapoznać się także ze specyfiką sądów na terenie ukraińskich województw Rzeczypospolitej. Cieszę się, że polskie tłumaczenie książki o ukraińskich procesach ukaże się w tych mrocznych czasach rosyjskiej agresji na moją ojczyznę, w czasie, gdy każdy wyraz solidarności i pomocy ze strony polskich obywateli, obywatelek i polskiego rządu jest cenniejszy niż kiedykolwiek, i gdy poziom tego wsparcia jest bezprecedensowo wysoki. Jestem przekonana, że zainteresowanie książką i jej polskim tłumaczeniem będzie kolejnym przejawem tej solidarności.
Kateryna Martynowska, mieszkanka małego miasteczka Lipowiec na Podolu, znajdującego się wówczas na terenie Imperium Rosyjskiego, została oskarżona o czary. Obiektem jej rzekomej napaści miał być miejscowy ksiądz Fedir Błoński. W sądzie opowiedział taką oto historię: Pewnego razu, goszcząc u ojca Maksyma, zobaczył przejeżdżającą obok Katerynę Martynowską. Kobieta, chwyciwszy leżące na wozie słomki oraz liście kapusty, cisnęła nimi w ojca Fedira, co on uznał za próbę rzucenia uroku. Sąd przyjął skargę Błońskiego i rozpoczął śledztwo, które trwało z przerwami blisko dwa lata. W tym czasie kilkakrotnie przesłuchiwano strony i pozostałych uczestników tego wydarzenia. Wreszcie, z pomocą świadków, udało się Martynowskiej przekonać sędziów o swojej niewinności. Oskarżenia ojca Fedira uznano za oszczerstwo i sąd nakazał, aby więcej nie niepokoić poważanej instytucji „swoimi nonsensami”1. Z jednej strony decyzja ta ukazuje sędziów jako ludzi trzeźwo myślących i racjonalnych, z drugiej zaś warto zauważyć, że postanowienie zostało wydane w 1829 roku. A więc upłynęło ponad pół wieku od ogłoszenia w Imperium Rosyjskim dekretu zabraniającego procesów o czary. Wątpliwe zatem wydaje się nazywanie „racjonalistami” sędziów, którzy rozpatrywali wspomniane oskarżenie wystosowane przez zabobonnego księdza. Jest to ostatnia udokumentowana sprawa w tej kwestii (postępowania o samosądy ciągnęły się aż do początku wieku XX), jednak uważny czytelnik i czytelniczka będą mieli szansę przekonać się, że osobliwy splot zabobonów i sceptycyzmu jest dla ukraińskich ziem charakterystyczny.
Ta książka opowiada o wierzeniach i oskarżeniach, które stały się bazą ukraińskich procesów o czary w XVII i XVIII wieku. Oskarżone kobiety i ci, którzy wnosili przeciwko nim skargi do sądów, zajmują tu centralne miejsce. Zwracam jednak również uwagę na leżące u podstaw oskarżeń o czary pojęcia prawa i porządku, idee kary i zadośćuczynienia, grzechu i zbrodni, poczucie wsparcia i konfliktu we wspólnocie sąsiedzkiej i w rodzinie.
Historycy i historyczki wyobrażali sobie dawne czarownice na wiele sposobów: opisywano je jako uciśnione buntowniczki, tajemnicze sybille, strażniczki i kapłanki pradawnego kultu płodności, narkomanki, heretyczki, niewinne ofiary złych władz, rozhisteryzowane kobiety, kozły ofiarne, uzdrowicielki, akuszerki, stare dewiantki, włóczęgi, wreszcie po prostu zwykłe osoby, jedne z nas. To nie jest kompletna lista przypisywanych im ról. Historiografia procesów o czary przeszła długą drogę od drugiej połowy XX wieku, „od Trevora-Ropera do Lyndal Roper”, jak zażartował Wolfgang Behringer. Nie zamierzam jednak omawiać ewolucji zachodniej historiografii procesów o czary. Zainteresowani czytelnicy i czytelniczki mogą sięgnąć po istniejące szczegółowe opracowania (których liczba wynosi już kilka tysięcy)2.
Prace, które najbardziej wpłynęły na moje myślenie o czarach i procesach o czary, powstały w latach 90. XX i na początku XXI wieku, kiedy temat ten przyciągał największą uwagę naukowców. Są to między innymi badania Robina Briggsa, Wolfganga Behringera, Marion Gibson i Lyndal Roper pozostające w nurcie historii społecznej i kulturowej, antropologii historycznej i psychohistorii3. W całej książce odwołuję się do publikacji tych autorów oraz do prac innych badaczek i badaczy.
Na pewno warto skupić się na historii badań nad czarami w Ukrainie, ale zanim przejdę do tego tematu, chciałabym krótko omówić historiografię procesów o czary dwóch sąsiednich krajów Polski i Rosji. Jest to ważny kontekst, ponieważ przez długi czas losy Ukrainy były ściśle związane z Rzeczpospolitą Obojga Narodów i Imperium Rosyjskim. Historiografia procesów o czary w tych dwóch krajach ma długie dzieje. Na początku XX wieku Nikolaj Nowombergski opublikował materiały dotyczące siedemnastowiecznych rosyjskich procesów o czary4. Zachodni czytelnicy i czytelniczki po raz pierwszy dowiedzieli się o opisywanych wydarzeniach z artykułu Russella Zguty opartego w ogromnej mierze na materiałach Nowombergskiego5. W ostatnich kilkudziesięciu latach więcej badaczy zajęło się tym problemem. Valerie Kivelson w swoim najnowszym studium, poświęconym siedemnastowiecznym moskiewskim procesom o czary, porusza wiele tematów, począwszy od wykorzystania magii do błahych celów, przez niekonwencjonalny układ płci w tych oskarżeniach, aż po relacje władzy w procesach czarownic6.
William Ryan włącza materiały folklorystyczne do swojego encyklopedycznego opracowania na temat magii i czarów w Rosji. Rezultat nie jest jednak szczególnie udany, ponieważ badania i materiały folklorystyczne wzięte były z różnych okresów i dlatego nie mogły służyć sobie wzajemnie za potwierdzenie i uzupełnienie7. Niektórzy historycy rozszerzyli zakres czasowy do XVIII wieku, jak np. rosyjscy uczeni Aleksandr Lawrow i Elena Smilianskaja, którzy skupiają się na kilku aspektach osiemnastowiecznych procesów czarownic8. Christine Worobec przeprowadziła rzetelne badania samosądów nad czarownicami w dziewiętnastowiecznych rosyjskich i ukraińskich wsiach, a także na temat późniejszych przypadków demonicznego opętania9.
Przez długi czas czołowym badaczem polskich procesów czarownic był Bohdan Baranowski10. Dla zachodnich historyków głównym źródłem informacji o opisywanych przez tego autora procedurach było francuskojęzyczne streszczenie jego książki Procesy czarownic w Polsce w XVII i XVIII wieku. Główny problem studium Baranowskiego polega na bardzo dowolnym traktowaniu statystyk. Powołując się na to, iż podczas II wojny światowej wiele dokumentów zginęło, autor wprowadził do swoich rachunków „informacje” o procesach, które nigdy się nie odbyły. W ten sposób naliczył ponad 20 tysięcy straconych czarownic. W ostatnim czasie pojawiły się nowe badania na temat polskich procesów o czary. Co istotne, nie koncentrują się one tylko na wątkach prześladowań. Wśród tych publikacji mamy monografię Małgorzaty Pilaszek oraz studia Leszka Zygnera i Joanny Adamczyk11. Ponadto w języku angielskim ukazały się dwie znakomite monografie poświęcone polskim procesom o czary: jedna autorstwa Michaela Ostlinga, a druga Wandy Wyporskiej12.
W niektórych ogólnych opracowaniach podjęto próbę uwzględnienia materiałów z procesów ukraińskich, jednak – co dość zaskakujące – wnioski są często sprzeczne. Na przykład, jeśli ziemie ukraińskie są badane z perspektywy Imperium Rosyjskiego, autorzy mają tendencję do zakładania, że skoro Ukraina znajdowała się w sferze wpływów polskich, a więc Zachodu, ukraińskie wierzenia i procesy o czary miały wiele cech wspólnych z ich zachodnimi odpowiednikami13. To założenie jest częściowo prawdziwe, ponieważ ukraińskie sądy stosowały te same prawa i korzystały z tych samych kodeksów prawnych co polskie. Z polskiej zaś perspektywy wydaje się, że ziemie ukraińskie znajdowały się pod silnym wpływem Kościoła prawosławnego i dlatego prześladowania przybierały łagodniejszy charakter14. Jest to również częściowo słuszne, choć cerkiewne wpływy nie były czynnikiem decydującym. Baranowski twierdzi, że ukraińskie procesy o czary niewiele różniły się od polskich15. Większość tych tez nie jest jednak poparta pogłębionymi badaniami.
Studia nad czarami w Ukrainie mają dość długą historię własną. Większość prac na ten temat powstała jeszcze pod koniec XIX i na początku XX wieku. Czołowe są badania Wołodymyra Antonowycza Kołdowstwo. Dokumenty-procesy-isliedowanije (1877)16. Jest to publikacja materiałów procesowych zebranych przez autora i opatrzona jego wstępem. Genialnemu historykowi i założycielowi pierwszej ukraińskiej szkoły historiograficznej udało się odnaleźć blisko siedemdziesiąt przypadków czarów w księgach sądowych dwunastu miast, co samo w sobie było nie lada osiągnięciem, zważywszy, że sprawy te znajdowały się wśród setek innych dotyczących majątku, długów, pomówień, drobnych kradzieży, cudzołóstwa i temu podobnych. Antonowycz napisał wprowadzenie do tych materiałów, opierając się na współczesnych mu zachodnich badaniach procesów o czary, podkreślających dramatyzm polowań na czarownice. Uważał, że ukraińskie procesy o czary różniły się od zachodnich oraz że ukraińskie wierzenia związane z czarami miały bardziej panteistyczny charakter i nie zawierały aspektu demonologii17. Moje badania potwierdzają ustalenia Antonowycza. Ukraińskie prześladowania za czary były rzeczywiście mniej brutalne niż zachodnie, a tylko kilka przypadków zakończyło się egzekucją. Jednak te wierzenia w żaden sposób nie były „bardziej panteistyczne” niż wierzenia zachodnie, ponieważ tak samo łączyły się z codziennymi problemami i nieszczęściami oraz z demonologią (w przypadku Ukrainy związek ten był znacznie słabszy niż np. w Niemczech, ale w przybliżeniu podobny do tego w Anglii. Niemniej jednak wszystkie późniejsze prace badawcze, w tym moje, ogromnie dużo zawdzięczają Antonowyczowi jako pionierowi ukraińskich badań nad czarami, który zebrał kolekcję materiałów dotyczących tego tematu.
Analizy Antonowycza wzbudziły znaczne zainteresowanie naukowe ukraińskimi wierzeniami związanymi z czarami i procesami o czary zarówno u etnografów, jak i u historyków. Wiele materiałów opublikowano w czasopiśmie „Kijewskaja Starina” (pierwsze wydanie w 1882 roku), które było kluczowym periodykiem dla badań nad historią i tradycjami Ukrainy. Na łamach „Kijewskiej Stariny” publikowano materiały etnograficzne dotyczące czarów, m.in. ludowe podania i legendy o czarownicach i ich postępkach, autorstwa takich uczonych, jak Aleksandr Kistiakowski i Wasyl Miloradowicz, a także opracowania historii ukraińskich procesów o czary autorstwa Nikołaja Ohloblina i Petra Jefimenki18. Niektórzy z autorów, jak np. Jefimenko, próbowali porównać wierzenia z podań ludowych z tymi, które znalazły odzwierciedlenie w materiałach procesowych opublikowanych przez Antonowycza. Pojawiły się też inne publikacje materiałów etnograficznych o czarach, na przykład Wołodymyra Hnatiuka, Petra Iwanowa, Antina Onyszczuka19.
W okresie radzieckim rozwój studiów nad czarami był nieznaczny. Od lat 20. XX wieku można było pisać jedynie o wierzeniach jako przesądach dawnego reżimu20. W Związku Radzieckim czary i magia, podobnie jak seks, oficjalnie nie istniały, a przynajmniej nie należały do tematów, które można było studiować czy zgłębiać na poziomie akademickim. Od pierwszych dekad po upadku Związku Radzieckiego ukraińskie praktyki magiczne na nowo wzbudziły zainteresowanie naukowe, początkowo wśród etnografek i etnografów oraz antropolożek i antropologów21. Ponadto materiały z ukraińskich procesów o czary są obecnie włączane do badań z zakresu historii prawa22. Jednak dogłębna analiza dokumentów procesowych jeszcze nie powstała23. Historia ukraińskich rozpraw o czary pozostaje luką w kontekście szerszej historii Europy. Historycy poprzednich pokoleń nie zajmowali się szczegółowymi badaniami na ten temat, ponieważ przyjęto tezy Antonowycza, że nie było prześladowań na dużą skalę. Ponadto brak zainteresowania naukowców odzwierciedlał ogólny brak rozwoju historii społecznej i kulturowej w Ukrainie. Obecnie jednak wraz z coraz szerszym włączaniem się do europejskich badań historycznych i zgodnie z nową tendencją we współczesnej historiografii procesów o czary, polegającą na rozpatrywaniu rozpraw sądowych nie tylko przez pryzmat prześladowań, pojawia się możliwość podejścia do ukraińskiej historii czarów ze świeżej perspektywy. Briggs w swoim artykule Many Reasons Why: Witchcraft and the Problem of Multiple Explanation sugeruje, że aby lepiej zrozumieć procesy o czary, należy rozróżnić postępowania ze względu na ich skalę24. Nie można po prostu zastosować tych samych metod wobec masowych prześladowań i pojedynczych przypadków. Uważam, że to właśnie był główny problem poprzednich pokoleń historyków, którzy próbowali porównywać pojedyncze ukraińskie procesy o czary za pomocą narzędzi badawczych, służących do opisu prześladowań na wielką skalę. Często pomijali oni fakt, że zachodnioeuropejskie rozprawy miały nie tylko powszechny charakter, ale że istniało również wiele indywidualnych przypadków. I to właśnie te pojedyncze zdarzenia mogą być wykorzystane jako właściwa jednostka porównawcza do badań nad przypadkami ukraińskimi.
Analiza ukraińskich procesów czarownic to ambitne przedsięwzięcie, niedające się w całości ująć w pojedynczej pracy. Dlatego konieczne jest wskazanie praktycznych, czasowych i geograficznych ograniczeń niniejszych badań. Przede wszystkim chodzi o zachowane dokumenty. Druga połowa XVII wieku stanowi początek badanego okresu, dopiero bowiem od tego momentu można znaleźć wystarczającą liczbę źródeł do przeprowadzenia analizy, natomiast koniec to schyłek wieku XVIII.
Należy wskazać też ramy geograficzne. Chociaż termin ukraiński jest używany w tekście dość często, muszę podkreślić, że jest to umowne określenie, które ma niewiele wspólnego z rzeczywistością okresu wczesnonowożytnego. W XVII i XVIII wieku tereny dzisiejszej Ukrainy były podzielone między kilka państw – Rzeczpospolitą Obojga Narodów, Hospodarstwo Mołdawskie, Węgry, Imperium Osmańskie i Moskwę (późniejsze Imperium Rosyjskie). Skupię się na tych terytoriach, które należały do Rzeczypospolitej Obojga Narodów i w większości były wieloetniczne i wielowyznaniowe. Miasta funkcjonowały tam na tzw. prawie magdeburskim (omówionym szczegółowo w pierwszym rozdziale). Hetmanat, czyli kozackie tereny na lewym brzegu Dniepru, do drugiej połowy XVII wieku stanowiły część Rzeczypospolitej Obojga Narodów, a następnie weszły w skład Moskwy. Były w większości prawosławne i aż do XVIII wieku zachowały pewną autonomię prawną, choć w ciągu tego stulecia stopniowo podporządkowywały się rosyjskiemu prawu carskiemu. Skupiam się przede wszystkim na trzech województwach Rzeczypospolitej Obojga Narodów: podolskim, ruskim i wołyńskim. Wybrałam je ze względu na stosunkowo dużą liczbę zachowanych tam dokumentów. Jednak dla porównania odwołuję się również do spraw z Hetmanatu.
Istnieje kilka problemów metodologicznych, z którymi nieuchronnie przychodzi się zmierzyć, gdy zajmujemy się historią procesów o czary. Pierwszy to terminologia. W połowie XX wieku historycy przyjęli pochodzący z antropologii podział na czary i magię, zgodnie z którym czary przedstawiano jako coś, co można odziedziczyć, podczas gdy magii można się nauczyć25. Niektórzy badacze uznali ten podział za przydatny i zastosowali go przy klasyfikacji typów przestępstw magicznych. Na przykład Gustav Henningsen w swoich badaniach nad czarami w Kraju Basków twierdzi, że antropologiczny podział praktyk magicznych na czary i magię znajduje odzwierciedlenie w hiszpańskich terminach hechicería (magia) i brujería (czary)26. We wczesnonowożytnych źródłach brakuje jednak dowodów na to, że ówcześni ludzie w tak ostry sposób pojmowali różnicę między magią a czarami. Przykładowo francuscy historycy używają tylko słowa sorcier na określenie wielu praktyk magicznych. W ukraińskich aktach procesowych używa się polskiego terminu czary na określenie wszystkich rodzajów działań magicznych. Jeśli przeanalizujemy opisane w źródłach praktyki magiczne z uwzględnieniem antropologicznych terminów, staje się jasne, że w niektórych przypadkach czary wskazywałyby na magię, a w innych na czary. Jest dość oczywiste, że ani oskarżani i świadkowie, ani sędziowie nie rozróżniali czarów i magii.
Powinnam powiedzieć kilka słów o specyfice moich źródeł. W trakcie badań udało mi się znaleźć 198 przypadków dotyczących czarów, wszystkie objęłam analizą (szczegóły w rozdziale pierwszym). Choć korzystam z różnych dokumentów, takich jak źródła wizualne, kazania i traktaty, sięgam głównie do akt procesowych. Każdy sąd miejski w Rzeczypospolitej Obojga Narodów prowadził swoje rejestry, księgi akt. W większych miastach różne rodzaje dokumentacji urzędowej znajdowały się w różnych typach rejestrów, natomiast w mniejszych miastach większość dokumentów gromadzono w tzw. księgach miejskich, które zawierały różnego rodzaju papiery: testamenty obok akt procesowych, a inwentarze obok skarg. Istniał specjalny rodzaj rejestru zwany „księgą czarną” (acta nigra) lub księgą kryminalną, do której wpisywano sprawy karne, a wśród nich te o czary. Ksiąg czarnych zachowało się bardzo niewiele, ponieważ magistraty nie przechowywały ich przez długi czas. W przeciwieństwie do rejestrów dotyczących ziemi i majątku informacje o sprawach karnych nie były cenne, a gdy w archiwach magistratu brakowało miejsca do przechowywania, niszczono je jako pierwsze. To o tyle niefortunne, że w księgach czarnych notowano zeznania w sposób bardziej skrupulatny i szczegółowy.
Akta procesów i skarg na czary, które znalazły się w księgach magistratów, w większości przypadków były raczej krótkie, niepełne i pozbawione szczegółów, ponieważ sąd często rozpatrywał kilka różnych spraw w ciągu jednego dnia, a jeśli któraś nie została zakończona (np. oskarżyciel nie miał wystarczającej liczby świadków), zapis (jak i sprawa) mógł zostać przerwany. Chcę podkreślić, że wiele protokołów z procesów o czary ma w księgach nagłe zakończenia. Często frustrowało mnie, że nie mogłam się dowiedzieć, jakie były dalsze losy osoby oskarżonej.
Większość zapisów powstała w języku polskim z pewnymi wstawkami terminów prawnych po łacinie, a niektóre są po łacinie w całości. Należy pamiętać, że w wielokulturowych miastach część osób mówiła po rusku (staroukraińsku), co powodowało, że skrybowie musieli tłumaczyć wypowiedzi. Wiemy o tym, ponieważ czasami skryba zapisywał ruskie określenie, gdy nie mógł znaleźć polskiego odpowiednika.
Jak należy postępować ze źródłem, jakim są akta procesów o czary? Osoba badająca polowania na czarownice staje przed problemem opisu swoich źródeł. Narracja dociera do nas wielokrotnie już przefiltrowana; jest ona w istocie pracą zbiorową: osoby składającej zeznania, skryby robiącego notatki, a często także zadającego pytania przedstawiciela sądu. Marion Gibson sformułowała pięć głównych problemów związanych z aktami angielskich procesów o czary. Większość ma zastosowanie również w przypadku ukraińskim:
Po pierwsze, raport jest w trzeciej osobie, więc słowa czarownicy zostały zreferowane przez urzędnika. Po drugie, nie można zrekonstruować pytań, które doprowadziły do danego oświadczenia. Po trzecie, nie wiadomo też, ile pytań mogło doprowadzić do powstania danej wypowiedzi. Po czwarte, jakie dokładnie były to słowa i ton? Wreszcie, ponieważ raporty mogły być spisane do dwóch dni po przesłuchaniu, czy te „odpowiedzi” nie są czasem uspójnionym podsumowaniem?27.
Urzędnik odgrywał ważną rolę w formułowaniu zapisów procesu do postaci, w jakiej do nas dotarły. Niedoświadczony badacz może zapomnieć o jego roli w narracji, jednak w zapisie istnieje wiele wskazówek tej obecności, przede wszystkim użycie terminów prawnych i idiomów wplecionych w mowę bezpośrednią osób występujących w sądzie. Niektóre są łatwe do zauważenia w tekście, zwłaszcza łacińskie frazy, ale wiele z nich może przejść niezauważonych, ukrytych za pozornie uproszczonym językiem potocznym, przez co mogą zostać wzięte za autentyczną część narracji. Marion Gibson określa rolę urzędników w następujący sposób:
Nie tworzą nowych materiałów, ale kodyfikując to, co się wydarzyło, mogą dokonać znaczących zmian: jeśli urzędnik nie jest autorem – a może nim być – to prawdopodobnie najbliższym terminem określającym rolę urzędnika jest adaptacja. Urzędnicy rejestrują materiał w sposób, który sprawia, że nadaje się do publicznego użytku w sądzie, a tym samym tworzy kolejną warstwę interpretacji pomiędzy nami a oryginalną wypowiedzią28.
W pracy z materiałami dotyczącymi procesów o czary trzeba znaleźć pośrednią drogę między zaufaniem do każdego słowa zeznania a sceptycznym i krytycznym podejściem do pełnych fantazji opowieści. Należy pogodzić się z tym, że nie sposób odtworzyć pełnego obrazu wydarzeń. Opowieści te nie są produktem rzeczywistości, lecz wynikiem ludzkich lęków, fantazji, niepokojów i podejrzeń. Jeśli historie o zaczarowaniu dzieci i zwierząt wydają się naiwne i niewiarygodne dla współczesnego czytelnika, nie oznacza to, że tak samo były odbierane przez ówczesnych. Jak słusznie ujmuje to Lyndal Roper, „opowieść była prawdziwa w kontekście tamtej kultury. Dla historyka ważna jest jej wierność, a nie trafność”29.
Uważam, że sensowne studium procesów o czary może powstać ze splotu różnych metod, w tym analizy statystycznej, tekstowej oraz zastosowania do źródeł metod ilościowych i jakościowych. Jak zaznaczono wcześniej, badania nad procesami o czary stosujące jednostronne podejście są mało przekonujące. William Monter zauważa, że:
Badacze i badaczki socjologii czarów bez gruntownego zapoznania się z teologicznymi, medycznymi, prawnymi i filozoficznymi poglądami wczesnonowożytnych Europejczyków, nie są w stanie zrozumieć tych źródeł; opisując je tylko z perspektywy wybranej dziedziny, mogą utracić wiele z rzeczywistego dramatyzmu czarostwa w Europie30.
Budując złożony obraz procesów o czary, skupiam się na trzech wymiarach tematu, które znajdują odzwierciedlenie w strukturze mojej książki. Rozdział pierwszy – Jak odbywały się procesy o czary – koncentruje się na najbardziej oczywistym poziomie, czyli na samych posiedzeniach. Omawiam prawo i specyfikę procedur prawnych, badam rolę przepisów dotyczących przestępstwa czarów, rolę tortur sądowych i plotek. Porównuję spisane regulacje z rzeczywistymi praktykami sądowniczymi, przedstawiając ogólną analizę spraw przeze mnie wybranych. Biorę również pod uwagę podział społeczny, religijny i płciowy uczestników. Celem pierwszej części jest zatem zobrazowanie bardzo szerokiej panoramy ukraińskich procesów i porównanie ich z niektórymi przypadkami europejskimi.
W rozdziale drugim – Wyobrażenia elit cerkiewnych na temat diabła, demonów i czarownic – koncentruję się na religijnym światopoglądzie stojącym za procesami o czary. Powodem wyboru demonologii prawosławnej – choć w przypadku ziem ukraińskich nie mniej ważna była demonologia katolicka – jest fakt, że ta druga, a zwłaszcza jej polska wersja, została już dobrze zbadana, natomiast demonologia prawosławna, szczególnie w interpretacji ukraińskich kaznodziejów i teologów, była mocno zaniedbana. W tym rozdziale badam role przypisywane diabłu i jego sługom, koncentrując się na tematach ściśle związanych z demonologią, takich jak pogląd na opętanie przez demona i stosunek do paktu z diabłem
Rozdział trzeci – Za kurtyną oskarżeń albo anatomia procesów o czary – uważam za kluczową część. Badam w niej istotę i źródła konfliktów, które prowadziły do oskarżeń o czary, środowiska najbardziej żyzne dla powstawania takich sporów oraz wątki owych kłótni, które kończyły się podejrzeniami lub oskarżeniami. W tej części skupiam się również na ludziach zaangażowanych w rzeczywiste praktyki magiczne, badając, kim byli, na czym opierała się ich reputacja i jak wyglądały ich zabiegi.
Ostatni rozdział, zatytułowany – Dzieciobójstwo i czary w Szczurowczykach – to studium przypadku, który miał miejsce w 1753 roku we wsi pod Krzemieńcem. Jest to okazja do porównania oficjalnych postaw wobec dwóch „kobiecych przestępstw”, czarów i dzieciobójstwa, a także przetestowania pojęcia „czarowskich fantazji”31.
Choć może się wydawać, że w pierwszej połowie książki podążam za pozytywistycznymi historykami XIX wieku, koncentrując się na zakresie prześladowań, moja publikacja różni się od istniejących prac na temat ukraińskich procesów o czary tym, że prześladowania, a nawet procesy per se nie są centralnym jej punktem. Stanowią natomiast podstawę do omówienia „anatomii oskarżeń o czary”, zakulisowych opowieści o codziennych lękach i uczuciach ludzi, którzy zostali wciągnięci w taki konflikt. Te kuluarowe historie sprawiają, że ukraińskie sprawy o czary są dość podobne do europejskich, ponieważ ludzie z Podola czy Wołynia, tak jak ludzie z hrabstwa Kent czy Lotaryngii, byli skłonni podejrzewać działanie czarów, kiedy dzieci chorowały lub umierały albo kiedy krowy przestawały dawać mleko. Jednocześnie pozwalają nam one dostrzec niuanse. Na przykład, w przeciwieństwie do wielu mieszkańców Europy Zachodniej ludzie z Wołynia, Podola czy Rusi mogli łatwo zwrócić się do sądu, aby oczyścić swoją reputację, jeśli oczerniano ich jako parających się czarami. Aby zrozumieć te podobieństwa i różnice, przyglądam się bliżej konfliktom w rodzinach, ekonomii, medycynie itd. oraz podejrzeniom i oskarżeniom o czary.
Podsumowując, celem tej książki jest zbadanie, co działo się podczas ukraińskich procesów o czary. A także – po wyjściu poza salę rozpraw – przyjrzenie się różnym aspektom sytuacji poprzedzających oskarżenia i postępowania prawne.
Rozdział I
Analizę procesów o czary należy zacząć od poziomu najbardziej oczywistego, czyli od samej rozprawy. Zanim zaczniemy zaglądać za kulisy i obserwować złożone czynniki, które doprowadzały do oskarżenia, powinniśmy dokładnie zapoznać się z tym, co działo się na scenie, czyli w sądzie. W tym rozdziale przedstawiam ustawy przeciwko czarom oraz konkretne procedury prawne zalecane przez podręczniki prawa używane w ukraińskich sądach miejskich. Następnie analizuję rzeczywiste praktyki procesowe, aby sprawdzić, czy wcielano zalecenia. Czy i w jakim stopniu ukraińskie przepisy były podobne do zachodnioeuropejskich a w jakim różniły się. Następnie przechodzę do procedur towarzyszących procesom o czary, tu przyglądam się najbardziej z nimi związanej praktyce: torturom.
Żadne studium regionalnych procesów czarownic nie pomija dyskusji o stosowaniu tortur; moje nie będzie tu wyjątkiem. Badam, czy prawo narzucało tortury i czy rzeczywiście były wykorzystywane jako element dochodzenia w sprawach o czary. Analizuję również lokalne plotki jako sposób rozpowszechniania informacji o przestępstwie. Najpierw obecne w codziennych rozmowach, następnie przywoływane przez świadków w sądzie. Uważam je za istotny element „konstruujący” procesy o czary. Przyglądam się także głównym aktorom uczestniczącym w rozprawach, czyli temu, kim byli oskarżyciele i podsądni. Jaką liczbę w aktach oskarżenia stanowiły kobiety, a ilu było mężczyzn? Z jakich warstw społecznych pochodziły osoby uczestniczące w procesach? Nakreśli to kontekst do dalszego zgłębiania tematu.
Podstawy prawne
W Europie czary zostały uznane za przestępstwo w późnym średniowieczu, a we wczesnej nowożytności większość europejskich kodeksów prawnych zawierała już określone przepisy dotyczące tych praktyk. Zawsze stanowiły one problem, gdyż były trudne do ujęcia w racjonalne ramy, zwłaszcza gdy rozwinięto koncepcję demonicznej wiedźmy32 – pozostającej w pakcie z diabłem i uczestniczącej w sabatach. Do zbrodni mogło dochodzić bez ofiar i świadków – konszachty z diabłem to wystarczający powód, aby skazać oskarżoną osobę na śmierć. Na przykład na wielu niemieckich ziemiach istniały przepisy, w których pakt z diabłem traktowano jako najważniejszy punkt oskarżenia przeciwko czarownicom33. Skoro nie istnieli świadkowie zawarcia takiego paktu, trudno im było udowodnić winę. Dlatego właśnie w poszczególnych krajach europejskich dozwolono na stosowanie tortur, chodziło wszak o uzyskanie zeznań od samych oskarżonych o czary34. Z materiałów sądowych wynika jednak, że procesów na podstawie zarzutu o pakt z diabłem czy o udział w sabatach nie było aż tak dużo. Większość inicjowano na podstawie oskarżeń o maleficium, czyli wyrządzenie zwykłej szkody, a zatem z udziałem i ofiar, i świadków. Najlepszą ilustrację dają procesy czarownic w Anglii. Pakt z diabłem i uczestnictwo w sabatach miały tu charakter marginalny, a mimo to prześladowania były bardzo częste. Większość europejskich kodeksów karnych przewidywała karę śmierci za czarowstwo, nie oznacza to jednak, że wszystkie oskarżenia tego typu kończyły się egzekucją. Wiele czynników sprawiało, że charakter procesów czarownic w poszczególnych krajach, albo nawet w granicach jednego państwa, różnił się, chociaż podstawa prawna mogła być mniej więcej podobna.
Zanim przejdziemy do przepisów na temat czarów, warto przyjrzeć się systemowi prawnemu we wczesnonowożytnych miastach podolskich, wołyńskich i ruskich, gros badanych przeze mnie spraw o czary toczyło się bowiem przed sądami miejskimi. Większości tych miast nadano prawo magdeburskie, co oznaczało, że były one niezależne i mogły tworzyć samorząd bez ingerencji administracji królewskiej. Istniały dwa organy samorządu miejskiego: rada i ława. W skład rady wchodzili wybierani rajcy, którzy pełnili funkcje administracyjne, a nadzorowali ich burmistrzowie. Rada stanowiła wyższy organ administracyjny i czuwała nad pracą ławy. Z kolei ława była organem złożonym z sędziów, którzy działali na zasadzie ławy przysięgłych, zwanych ławnikami, wybierani zaś byli spośród mieszkańców. Ławie przewodniczył wójt posiadający szeroki zakres uprawnień, jednak bez prawa do samodzielnego wydawania wyroków, co należało do prerogatyw ławników. Większość spraw karnych, w tym sprawy o czary, należała do kompetencji sądów miejskich, czyli ław. Sprawy chłopskie rozpatrywane były przez sądy kopne, czyli lokalne sądy wiejskie. Czasami chłopi podlegali też jurysdykcji pobliskich miast.
Sądy miejskie w trzech województwach posługiwały się w swojej pracy różnymi kompilacjami prawnymi. Najczęściej odwoływały się do komentarzy i wyjaśnień prawa niemieckiego, takich jak Saskie Zwierciadło czy kodeks karoliński. To pierwsze, czyli Speculum Saxonum (Sachsenspiegel) było średniowiecznym niemieckim kodeksem prawnym, którego kompilatorem był Eike von Repkow, drugie zaś Constitutio Criminalis Carolina zwane w skrócie Carolina to pierwszy kodeks kryminalny uchwalony przez Sejm Rzeszy w Ratyzbonie, ogłoszony przez cesarza rzymskiego Karola V w 1532 roku. Jednak w większości spraw rozpatrywanych przez sądy miejskie korzystano z opartych na Zwierciadle Saskim i Carolinie podręczników, autorstwa prawnika Bartłomieja Groickiego. Jego książki były łatwą do posługiwania się syntezą obu tych zbiorów. Stanowiły podstawową i najbardziej popularną bazę prawną dla sądów miejskich przez nieomal trzy stulecia, od drugiej połowy wieku XVI aż po XVIII wiek.
Znajdowało się tam kilka artykułów na temat czarownic i czarów. Jeden z rozdziałów jego księgi Ten postępek wybran jest z praw cesarskich, nosi tytuł Dowód przeciw czarownikom i w całości poświęcony jest rzeczonemu przestępstwu. Czytamy w nim, co następuje:
Dowód przeciw czarownikom i tym wszytkim, którzy się z czarnoksięstwy a z gusły obchodzą. ARTICULXIIII.
Gdy się pokaże, iżeby kto takowych rzeczy innego chciał uczyć albo że komu tym groził, a temu któremu grożono, żeby się stąd co złego przydało, albo też żeby w tym podejźrzanym się być pokazał, słowy, obyczajmi, postawą i inszymi sprawami, które się w takowych ludziech najdują, a których takowi ludzie używają, ażeby się tym już osławił – takowemu każdemu słusznie ma być o to wina dana i za takimi znaki może być i na mękę skazan, ponieważ takowe wszytki umiejętności, które są naprzeciwko Panu Bogu, iteż ludziem chrześcijańskim nie przystoi, żeby się z nimi obchodzić mieli, mają być prawem zapowiedziane i srogo karane35.
Rekomendacje te stanowią wyciąg z kodeksu karolińskiego. Czarowstwo jest tu scharakteryzowane jako przestępstwo niemiłe Bogu i karane prawem świeckim. Na podstawie tego artykułu osoba mogła zwrócić się do sądu z oskarżeniem przeciwko czarownicy, jeśli został na tego poszkodowanego rzucony urok i przez to przydarzyło się mu coś złego (faktycznie wiele oskarżeń o czary wysuwali ludzie, którzy uważali, że czarownica rzuciła na nich urok). Wskazano tam również, że można podawać do sądu za czary ludzi zachowujących się podejrzanie albo których niezrozumiałe działania sprawiały wrażenie rytualnej magii – wiele spraw sądowych zawiera takie właśnie oskarżenia.
Po oznaczeniu przestępstwa czarownictwa Groicki przytacza wiele pytań, które należało postawić czarownicy podczas przesłuchania:
Gdy się na męce przyzna ku czarnoksięstwu albo czarownictwu. ARTICULXXII.
Ma być pytan też według przyczyn i przyległości albo cirkumstancyji wyżej wymienionych, a ktemu jakich instrumentów, jakim obyczajem i którego czasu albo też słów używał, co czynił; a jeśliże powie, że gdzie czary jakie zakopał albo ukrył rzeczy takowe, których więc do tego używają, ma scrutinium być uczyniono i pilnie szukano, jeśliże według sprawy jego będą mogły być nalezione. A jeśliby nalezione były, ma być pytan ten czarodziejnik, jakimi słowy albo jako się z tym obchodził. Item, ma być pytan, od kogo się takowych rzeczy nauczył, jakim obyczajem ku tej umiejętności przyszedł, jako wiele razów i przeciw komu tego używał albo jaką szkodę kiedykolwiek komu tym uczynił36.
Trzeba tutaj zauważyć, że w ukraińskich sądach miejskich właściwie nie przestrzegano tych zaleceń. Jedynie w kilku sprawach odnotowano wypadki, kiedy oskarżonych o czarowstwo szczegółowo przesłuchiwano i przeszukiwano pod kątem ukrytych magicznych przedmiotów.
Jeśli wina osoby podejrzanej o czary została dowiedziona, należało ogłosić odpowiedni wyrok. Groicki rekomendował sędziom, aby korzystali z przepisu zapożyczonego z Saskiego Zwierciadła: „Odſzczepieniec Wiáry Krzeſćiáńſkiey ma być ſpalon. Tąż śmierćią ma zginąć Czárownik/ y kthoby komu iad adał”37.
Wydaje się, że w Ukrainie tę karę stosowano rzadko. Na 198 zbadanych przeze mnie spraw jedynie trzynaście zakończyło się egzekucjami. To bardzo mała liczba w porównaniu z innymi ziemiami Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Małgorzata Pilaszek szacowała, że na ziemiach etnicznie polskich 30% takich spraw kończyło się karą śmierci. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę, że w każdej sprawie o czary mogła być oskarżona więcej niż jedna osoba, to odsetek ten jest jeszcze wyższy. Można domniemać, że 42% oskarżonych spłonęło na stosie38. Wśród innych surowych kar wobec osób oskarżonych o czary znajdujemy chłostę, rzadziej wygnanie. Częściej osoby, którym udowodniono winę, musiały zapłacić grzywnę na rzecz sądu lub Kościoła. Praktyka pokazuje jednak, że przepisy i komentarze do nich wykorzystywano w sądach (jeśli w ogóle się do nich odnoszono) jako wskazówki otwarte na niekiedy bardzo dowolne interpretacje. Nie zachowało się zbyt wiele spraw, w których sędziowie uzasadniają wyroki, powołując się na przepisy prawa, dlatego warto się tu zatrzymać i rozważyć kilka przykładów, co pozwoli zrozumieć, jak w praktyce działały przepisy o czarach.
Na przykład, w 1730 roku sąd miejski w Krzemieńcu na podstawie prawa saskiego wydał wyrok na chłopkę Motrunę Perystą, oskarżoną o rzucenie czarów na swojego pana. W wyroku powiedziano: „co my sąd majdeburyi Krzemienieckiej zważywszy, według opiniej Saxsonu Majdebruskiego i inkwizycyej poprzysiężonej, przeto, za tę winą i grożenie na wielmożnych ich mościów swoich panów dobrodziejów, skazujemy gardłem karać, to jest mieczem sciąć przez mistrza swego publicznego, Marcina Krzyżańskiego, dnia jedynastego tegoż miesiąca”39. Sędziowie, chociaż powoływali się na prawo saskie, interpretowali je dość swobodnie, łatwo zamieniając szczegółowo opisany sposób zadania śmierci przez spalenie (kara przeznaczona dla czarownic) na bardziej humanitarną śmierć od miecza.
Najwięcej drobiazgowych odwołań do norm prawnych odnajdujemy w tak zwanych księgach czarnych, zawierających zapiski spraw karnych, z reguły dotyczących przestępstw. W 1748 roku sąd w Krzemieńcu ogłosił wyrok w sprawie dwóch mężczyzn: Wincentego Rużańskiego i Wajseka Węgrzyńca, oskarżonych o rzucenie czarów na swoich panów. Sędziowie uznali, że Wincenty Rużański jako inicjator przestępstwa ma być ukarany surowiej:
[…] miałby jako czarownik żywą ogniem w smole palony, tylko że sąd to kare onego daruje. Jednak stosując się do prawa pospolitego admentem artykułów nakazuję tym dekretem ażeby dnia dzisiejszego o godzinie dziewiątej przez Exekutora Justiciam […] mieczem był ścięty40.
Drugiego oskarżonego, Wajseka Węgrzyńca, ze względu na młody wiek skazano na rózgi. Został jednak uprzedzony, że jeśli jeszcze raz zwróci się do czarów, a jego wina zostanie dowiedziona, jako czarownik zostanie bezwzględnie spalony żywcem41.
Krzemieniecki sąd wydał podobny werdykt w sprawie z roku 1753, kiedy to kilka chłopek z wiosek pod Krzemieńcem aresztowano pod zarzutem czarów. Z braku dowodów nie dowiedziono im winy – tylko jedna z nich, ponieważ kilkakrotnie zmieniała zeznania, została skazana na chłostę. Kobiety jednak ostrzeżono:
sąd zapobiegając wszelkim czarom y czarodzieystwom nakazuje tym dekretem jeżeliby w jakowy czas tak w lat kilka jako y kilkadziesiąt tak na oskarżone Elżbi[e]tę Zawadską, Motrę Onyszczychę y Handzię Hurkowską jako też na Oryszkę Liczmanichę lub na potomków ich, jakowe czary y czaro-dzieystwa pokazały się, tedy maią być według Prawa y artykułów Maydeburskich żywcem w ogniu spalone42.
Wyroki tego typu zapadały dosyć często. Z jednej strony sędziowie mogli okazywać litość i łaskę, z drugiej zaś demonstrować surowość, sprawiedliwość oraz obeznanie z przepisami, grożąc oskarżonym przewidzianymi w prawie magdeburskim karami za czary.
Warto zwrócić uwagę, iż odwołania do przepisów prawa są dosyć abstrakcyjne, w większości bowiem wypadków sędziowie nie powoływali się na konkretny paragraf w danym rozdziale, ale na nieokreślone „artykuły prawa magdeburskiego”, „prawo magdeburskie”, którego „artykuły są w Porządku, tak i ogólnie w Saksonie”. Na podległym rosyjskiemu caratowi sąsiednim terytorium Hetmanatu także znajdujemy podobne odniesienia do norm prawnych. Sądy hetmańskie zachowały tradycję prawną Rzeczypospolitej Obojga Narodów również po włączeniu ich do imperium, posługując się Statutem Wielkiego Księstwa Litewskiego. Można tam zaobserwować podobnie beztroski stosunek do cytowania przepisów prawa. Na przykład artykuł przeciwko czarom ze Statutu Wielkiego Księstwa Litewskiego został wymieniony w wyroku w sprawie, która odbyła się w sądzie grodzkim w Łochwicy w lipcu 1675 roku. Sędziowie ogłosili wyrok, powołując się na rozdział 14 artykułu 38 Statutu Wielkiego Księstwa Litewskiego, gdzie jakoby była mowa o karaniu za czary. W Statucie Litewskim faktycznie jest artykuł o czarownicach, ale po pierwsze – jest to zupełnie inny artykuł w innym rozdziale, a po drugie – nawet ten artykuł o czarach pojawił się w Trzecim Statucie Litewskim (1588 rok), którym sądy Hetmanatu w ogóle nie powinny się kierować43.
Sędziowie powoływali się na przepisy dotyczące czarów tylko w nielicznych przypadkach. Nie jest to dowód na ogólny brak wykształcenia czy też nieznajomość tychże przepisów, w razie potrzeby mogli przecież swoją wiedzę zademonstrować. A jednak w większości wypadków ogłaszali nieuzasadnione wyroki, kierując się intuicją lub zwracając się do powszechnej w ukraińskich sądach miejskich tradycji, wedle której za praktykowanie czarów nakładano grzywnę albo stosowano karę cielesną. Specyfika ukraińskich sądów polegała też na tym, że sędziowie niechętnie prowadzili dochodzenia w sprawach o czary. Z reguły umarzali takie postępowania z braku dowodów na potwierdzenie oskarżenia. Jeśli porówna się procesy o czary z aktami innego typu procesów, można zauważyć, że sceptycyzm sędziów wobec słabo uzasadnionych oskarżeń nie ograniczał się do dziedziny związanej z magią. Równie niechętnie badali także inne sprawy, jeśli dowody wydawały się nieprzekonujące. W sądach tego regionu zapadały na ogół łagodne wyroki; jedynie w przypadku dzieciobójstwa sędziowie wykazywali się szczególną surowością, co omawiam w ostatnim rozdziale tej książki.
Od wieku XVI nie brakowało sceptyków krytykujących procesy o czary. Najwcześniejsze próby oficjalnego zakazu prześladowania podejmowano jeszcze w wieku XVII. W Europie Środkowej i Wschodniej przepisy zakazujące sądów nad czarownicami pojawiły się dopiero w drugiej połowie wieku XVIII. Sytuację ukraińskich procesów o czary określało ustawodawstwo Rzeczypospolitej i Imperium Rosyjskiego. Sejm Rzeczypospolitej wydał ustawę o zakazie prześladowania za czary w 1776 roku, która obowiązywała w województwach podolskim, wołyńskim i ruskim. Po wcieleniu do Carstwa Rosyjskiego w 1654 roku Hetmanat zachował częściową autonomię w kwestiach prawnych. Na tamtejszych terytoriach nadal posługiwano się polsko-litewskimi przepisami, ale w wieku XVIII stopniowo przyjmowano już prawo rosyjskie, lokalne sądy również dążyły do zakończenia rozpraw nad czarownicami. Za panowania carycy Anny Iwanowny w 1731 roku czarowstwo zostało zakwalifikowane jako rodzaj oszustwa, ale serię edyktów zakazujących procesów czarownic ogłoszono dopiero w 1770 roku, za panowania Katarzyny II44. Nie znaczy to, że procesy natychmiast znikły z codzienności. Podobnie jak w większości krajów europejskich, ukraińskie sądy zajmowały się takimi przypadkami również po wydaniu oficjalnego zakazu45. Z czasem przekształciły się w sprawy przeciwko samosądom nad czarownicami, dzięki czemu wiemy, że ludzie nadal w nie wierzyli i nadal je prześladowali. Również w połowie wieku XIX znane są przypadki zwracania się do sądu z oskarżeniami przeciwko podejrzanym kobietom46. W drugiej połowie wieku XIX procesy o czary ostatecznie znikły z sądowej wokandy i od tego czasu czarowstwo trafiło do strefy zainteresowań ukraińskiej etnografii. Pomimo surowych przepisów prawnych, dotyczących postępowania z czarownicami, ukraińskie sądy miejskie rzadko odwoływały się w orzecznictwie do tych rozporządzeń. Przepisy przeciwko czarom były podobne do funkcjonujących w większości krajów Europy Zachodniej. Jednak niezwykle niski wskaźnik egzekucji pokazuje, że istniała poważna rozbieżność między prawem a rzeczywistą praktyką.
Dowód koronny: tortury i rola kata
W obiegowych przekonaniach, jak i w naukowej literaturze przedmiotu procesy czarownic ewokują straszliwe sceny tortur. Materiały z Ukrainy dowodzą jednak czegoś przeciwnego – tam obraz kobiety parającej się czarami nie łączył się z opisem fizycznych katuszy. Jedynie w siedmiu z przebadanych przeze mnie 198 ukraińskich procesach zastosowano tortury.
Choć były znane wcześniej, tortury w procesach sądowych po raz pierwszy są wzmiankowane w prawie rzymskim, skąd ta praktyka przeszła do późniejszych europejskich kodeksów kryminalnych. W procesach sądowych zaczęły odgrywać istotną rolę dopiero w wieku XV47. Stosowano je w wyjątkowych przypadkach, kiedy sędziowie dochodzili do wniosku, że po prostu zabrakło innego sposobu na pozyskanie zeznań. Zgadzali się na tortury jedynie wtedy, gdy istniało wystarczająco dużo dowodów winy oskarżonego, na przykład potwierdziło ją dwoje świadków albo kiedy po drugim przesłuchaniu oskarżony odmawiał zeznań. Jednak nawet wtedy osoby podejrzanej nie poddawano natychmiast torturom. Były trzy główne etapy. Na początku kat po prostu pokazywał narzędzia zadawania bólu. Na niektórych robiło to tak potężne wrażenie, że oskarżona osoba od razu zgadzała się zeznawać. Jeśli nadal się upierała, przechodzono do kolejnego kroku. Człowiek musiał się rozebrać, a nagość niejednokrotnie skłaniała do mówienia. Dopiero wtedy zaczynały się prawdziwe tortury. Najczęściej wykorzystywano zaciski do palców i różnej konstrukcji dyby. Siła użycia tych strasznych instrumentów miała być proporcjonalna do miary zbrodni. Tylko w kilku europejskich miastach do powszechnej praktyki weszły najbardziej przerażające narzędzia i metody tortur. Mimo wszystko trafiali się ludzie, którzy byli w stanie znieść katusze. W takich wypadkach uznawano, że człowiek jest niewinny i należało go wypuścić. Każdy zaś, kto na mękach uznał swoją winę, zgodnie z prawem musiał jeszcze raz dobrowolnie i bez przymusu (o ile oczywiście takie warunki uznać za dobrowolne) powtórzyć swoje zeznania następnego dnia48. Przedstawiciele lokalnych władz doskonale zdawali sobie sprawę, że tortury są niebezpiecznym instrumentem, który trzeba stosować ostrożnie i z wieloma zastrzeżeniami. Mimo sposobów na kontrolowanie tego procesu znane są liczne wypadki nadużyć, kiedy to na przesłuchaniu wykorzystywano niesankcjonowane tortury, przekraczano dopuszczalną liczbę technik i tak dalej. Było oczywiste, że zeznania wydobyte na mękach składano pod wpływem bólu, dlatego też tortury zawsze miały swoich krytyków49.
W ukraińskich sądach miejskich tortury były równie ważnym elementem procedury sądowej, jak w innych środkowo-wschodnioeuropejskich krajach. Rekomendacje co do ich zastosowania znajdowały się, między innymi, w książkach Bartłomieja Groickiego, który poświęcił temu tematowi sporo miejsca. Dokładnie analizował celowość, wyraźnie akcentując, iż bez przekonujących dowodów winy nie można oddawać człowieka na męki. Dzielił się też własnymi wątpliwościami. Uważał, że w ogóle mało prawdopodobne jest, iż wydobycie jakiegokolwiek zeznania mogłoby być aż tak istotne, by stanowić usprawiedliwienie dla tortur. Odpowiedzialność w pełni spoczywała na sędziach – ich mądrości, sumieniach i doświadczeniu. Specjalnie dla nich w księgach przytoczono dużą liczbę przypadków wskazujących, jak argumentacja za bezsprzecznością winy może zależeć od okoliczności aresztowania i zeznań świadków50. Same zaś zeznania naocznych świadków są niewystarczające, żeby posłać oskarżonego na tortury, dlatego należało brać pod uwagę jedynie świadectwa, które znalazły niezbite potwierdzenie w faktach. Groicki podał też odpowiednie przykłady51. Uczulał sędziów, iż oznaki winy, takie jak sprzeczne zeznania, kłamstwa, jąkanie się i przestrach, należy traktować z ostrożnością. Mogą przecież mieć wiele różnych przyczyn, zaś w razie pomyłki sędziom będzie się długo zarzucać, że oddali na męki niewinnego człowieka52. Za niepodważalny dowód winy Groicki uważał próbę ucieczki53.
Zwracał również uwagę na problem wiarygodności informacji uzyskanych podczas tortur. Przychylał się do zdania, że zeznania na mękach nie są wystarczającym dowodem pozwalającym skazać człowieka na śmierć, wszakże wiele zależy od fizycznego stanu osoby torturowanej czy od jej progu bólu. Niektórym łatwiej przychodzi znoszenie cierpienia, inni zaś gotowi są mówić cokolwiek, żeby tylko je przerwać. Dlatego właśnie Groicki uważał, że stracono bardzo wiele niewinnych ludzi54. By zapobiec niesprawiedliwości, sędziom rekomendowano praktykę zapożyczoną z prawa niemieckiego: osoba torturowana powinna dobrowolnie powtórzyć wypowiedziane na mękach zeznania następnego dnia. Pisarz notował wszystko, co powiedziano na przesłuchaniu, a następnie głośno odczytywano tekst oskarżonemu, który miał potwierdzić swoje słowa. Dopiero wówczas można było ogłosić wyrok śmierci55.
Następnie Groicki zastanawiał się nad problemami związanymi z procedurą torturowania podsądnych. Wyszczególnił najbardziej okrutne praktyki, których nie pochwalał, uważając je za wytwór chorobliwej fantazji sędziów i złaknionych krwi katów. Wśród takich działań wymienił wlewanie do gardła wody, octu albo oleju, podpalanie siarki w dołach pachowych, morzenie głodem, wykorzystywanie jadowitych owadów itd.56 Podkreślił, że podczas tortur nie należy nadmiernie uszkadzać ciała, przeciwnie – trzeba dokładać starań, aby nie łamać kości, nie pozostawiać widocznych śladów ani nie doprowadzać do kalectwa57. Wszystkie te porady odzwierciedlają praktyki stosowane w zachodniej Europie, chociaż Groicki dodał sporą dozę własnych wątpliwości i zastrzeżeń. W innej książce wymienił przestępstwa, za które osoba podejrzana powinna trafić na tortury, jeśli odmawia dobrowolnych zeznań. Wśród nich podał również czary58. Przed rozpoczęciem tortur polecał ogolenie ciała oskarżonego. Procedura ta również została zapożyczona z niemieckiej praktyki sądowej. Autor tłumaczył jej zasadność tym, że gdzieś na ciele pod włosami mogły zostać ukryte czary, które dawały człowiekowi odporność na ból59. Jedna sprawa może być ilustracją jego słów o wykorzystaniu magicznych środków w celu zapobieżenia katordze podczas tortur. W 1724 roku Wasyla Hucuła skazano na męki. Stosowano dyby i ogień, ale on nie czuł bólu. Ogłoszono wówczas, że czary pomogły mu przetrwać katusze60.
Wszystko to jedynie zalecenia i teoria. Pytanie brzmi, jak stosowano tortury w ukraińskich sądach. Po pierwsze, warto pamiętać, że zarówno w Europie Zachodniej, jak i w Ukrainie nie wszędzie z nich korzystano. Powód był bardzo prozaiczny. Utrzymywanie kata, szczególnie zaś doświadczonego i zdolnego, było dla miasta dosyć kosztowne. Dodajmy, że w czasach największej brutalizacji sądownictwa całą Bawarię obsługiwało zaledwie pięciu katów61. Jeden z popularnych w XVII wieku na terenach Rzeczypospolitej „poradników” wskazywał możliwość zaoszczędzenia na kacie poprzez wydawanie bezkrwawych wyroków62. W ruskich województwach Rzeczypospolitej własnym katem mogło pochwalić się niewiele miejscowości. Spośród czternastu miast i miasteczek analizowanych w tej książce kata utrzymywały jedynie trzy: Lwów, Kamieniec i Krzemieniec. Nawet takie stosunkowo duże jak Kijów nie miały własnego oprawcy aż do końca XVIII wieku63. I jeśli gdzieniegdzie pojawiała się potrzeba zastosowania tortur, wynajmowano kata z miasta, w którym on akurat był. Nic dziwnego, że w materiałach sądowych z rzadka trafiamy na wzmianki o torturach i niemal wszystkie one dotyczą dokładnie tych trzech miast, które mogły pozwolić sobie na taki luksus jak własny kat.
Będąc postacią marginalną dla procesów sądowych we wczesnonowożytnej i nowożytnej Ukrainie, kat nie był obiektem wielu odrębnych analiz64. Zachowały się jednak dość szczegółowe opisy życia i pracy lwowskich katów65