Historia z wiedźmami. Procesy o czary w ukraińskich województwach Rzeczpospolitej XVII i XVIII - Dysa Kateryna - ebook + książka
NOWOŚĆ

Historia z wiedźmami. Procesy o czary w ukraińskich województwach Rzeczpospolitej XVII i XVIII ebook

Dysa Kateryna

4,0

Opis

Książka Kateryny Dysy jest nowatorskim badaniem procesów o czary w dawnych województwach ukraińskich Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Naukowczyni proponuje nowe konteksty dla źródeł od dawna będących przedmiotem namysłu - w tym pracy ukraińskiego archeologa i etnografa Wołodymyra Antonowycza pt „Czary. Dokumenty – procesy” . Dociera także do dokumentów, których nikt przed nią nie badał, przede wszystkim do „Księgi Czarnej Krzemienieckiej 1747–1777”. Łącznie analizuje 198 przypadków procesów o czary, głównie z wieku XVII i XVIII. W książce zajmuje się także dyskursem naukowym wokół tematu czarów, nawiązując do współczesnych debat. Przekonująco dowodzi też, że na ziemiach ukraińskich procesy o czary nabierały rozpędu przede wszystkim wtedy, gdy przedstawiciele władzy czuli się zagrożeni i chcieli skorzystać z sądu jako sposobu na uciszenie niepokornych.

Kateryna Dysa (ur. 1977 r. w Moskwie) – historyczka, adiunktka w Katedrze Historii Narodowego Uniwersytetu „Akademia Kijowsko-Mohylańska”, dyrektorka funkcjonującego na tym uniwersytecie Centrum Studiów Polskich i Europejskich im. Jerzego Giedroycia. Była stypendystką Uniwersytetu Harvarda, Uniwersytetu Stanforda oraz Institut d’études avancées w Paryżu, a także profesorką wizytującą na Uniwersytecie w Bazylei. Obecnie prowadzi badania na Wydziale Historii w All Souls College na Uniwersytecie Oksfordzkim, w ramach stypendium Akademii Brytyjskiej. Jest autorką książki „Ukrainian Witchcraft Trials: Volhynia, Podolia and Ruthenia, 17th–18th Centuries” (Budapeszt, Nowy Jork, 2020) i autorką licznych artykułów na temat historii czarów, seksualności i medycyny we wczesnonowożytnej Ukrainie. Obecnie pracuje nad projektem dotyczącym budowy wizerunku Kijowa w literaturze podróżniczej od XVIII do początku XX wieku.

 

Wydawcy: Wydawnictwo Warsztatów Kultury oraz Instytut Badań Literackich

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 331

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
MichalHerman

Dobrze spędzony czas

Ciekawe opisanie tematu, chociaż sporo powtórzeń w treści.
00

Popularność




Spis tre­ści

Okładka

Strona przedtytułowa

Strona przytytułowa

Strona tytułowa

Stopka redakcyjna

Do pol­skich czy­tel­ni­czek i czy­tel­ni­ków

Wstęp

Roz­dział I . Jak od­by­wały się pro­cesy o czary?

Pod­stawy prawne

Do­wód ko­ronny: tor­tury i rola kata

W kró­le­stwie plo­tek: rola co­dzien­nych kon­tak­tów i re­pu­ta­cji

Kto brał udział w pro­ce­sach o czary?

Roz­dział II . Wy­obra­że­nia elit cer­kiew­nych na te­mat dia­bła, de­mo­nów i cza­row­nic

Przed­sta­wie­nia dia­bła i jego wo­jow­ni­ków

Pier­wia­stek de­mo­niczny w utwo­rach ukra­iń­skich au­to­rów pra­wo­sław­nych

Ce­chy cha­rak­te­ry­styczne opę­ta­nia i eg­zor­cy­zmów

Pakt z dia­błem

De­mo­ni­za­cja są­sia­dów, opo­nen­tów i wro­gów

* * *

Roz­dział III . Za kur­tyną oskar­żeń albo ana­to­mia pro­ce­sów o czary

Spo­kojne są­siedz­two

Ro­dzina i czary

Czary w spadku

Oskar­że­nia w ro­dzi­nie

Wspar­cie ro­dziny

Kon­ku­ren­cja i czary

Nie­bez­pieczna bli­skość: sto­sunki mię­dzy pa­nem i sługą

Za­cza­ro­wa­nie pana: pro­cesy o rzu­ca­nie cza­rów na osoby o wyż­szym sta­tu­sie spo­łecz­nym

Przy­kłady lo­jal­no­ści wo­bec pana w spra­wach o czary

Sub­telne sprawy mi­ło­sne

Czary i me­dy­cyna: umie­jęt­ność od­bie­ra­nia i przy­wra­ca­nia zdro­wia

Cza­ro­wa­nie by­dła i psu­cie uro­dzaju

Cza­row­nicy i ma­gia po­wsze­dnia

Osoby prak­ty­ku­jące ma­gię lo­kal­nie

Ma­gia co­dzienna

Roz­dział IV . Dzie­cio­bój­stwo i czary w Szczu­row­czy­kach

Dzie­cio­bój­stwo w Szczu­row­czy­kach. Jewka Sta­no­ry­cha

Cza­row­nica. Oryszka Licz­ma­ni­cha

Nocne loty i spo­tka­nia cza­row­nic. Mo­tria Onysz­czy­cha Tka­czy­cha, Na­stia Dzie­rycka, Han­dzia Hur­kow­ska, Elż­bieta Za­wadzka

Wy­roki

* * *

Za­miast wnio­sków: re­ha­bi­li­ta­cja ma­gicz­no­ści we współ­cze­snym świe­cie

Bi­blio­gra­fia

Ar­chi­wa­lia

Źró­dła dru­ko­wane

Opra­co­wa­nia

In­deks osób

Przy­pisy

Do pol­skich czy­tel­ni­czek i czy­tel­ni­ków

Oma­wiane w tej książce ukra­iń­skie pro­cesy o czary działy się w Rze­czy­po­spo­li­tej, po­dob­nie było na in­nych zie­miach Pol­ski i Li­twy, które pol­scy czy­tel­nicy i czy­tel­niczki mogą już znać z licz­nych prac mo­ich pol­skich (i nie tylko) ko­le­ża­nek i ko­le­gów. Te­raz, dzięki zna­ko­mi­tej pracy tłu­ma­czek Anny Ła­zar i Ka­ta­rzyny Ko­tyń­skiej oraz ze­społu re­dak­cyj­nego se­rii Lupa Ob­scura IBLPAN: prof. Mo­niki Ru­daś­-Grodz­kiej, prof. Ka­ta­rzyny Nadany­-So­ko­łow­skiej, prof. Jo­anny Par­tyki, dr Ka­ta­rzyny Stań­czak­-Wi­ślicz, prof. To­ma­sza Wi­śli­cza i in­nych osób bę­dzie można za­po­znać się także ze spe­cy­fiką są­dów na te­re­nie ukra­iń­skich wo­je­wództw Rze­czy­po­spo­li­tej. Cie­szę się, że pol­skie tłu­ma­cze­nie książki o ukra­iń­skich pro­ce­sach ukaże się w tych mrocz­nych cza­sach ro­syj­skiej agre­sji na moją oj­czy­znę, w cza­sie, gdy każdy wy­raz so­li­dar­no­ści i po­mocy ze strony pol­skich oby­wa­teli, oby­wa­te­lek i pol­skiego rządu jest cen­niej­szy niż kie­dy­kol­wiek, i gdy po­ziom tego wspar­cia jest bez­pre­ce­den­sowo wy­soki. Je­stem prze­ko­nana, że za­in­te­re­so­wa­nie książką i jej pol­skim tłu­ma­cze­niem bę­dzie ko­lej­nym prze­ja­wem tej so­li­dar­no­ści.

Wstęp

Ka­te­ryna Mar­ty­now­ska, miesz­kanka ma­łego mia­steczka Li­po­wiec na Po­dolu, znaj­du­ją­cego się wów­czas na te­re­nie Im­pe­rium Ro­syj­skiego, zo­stała oskar­żona o czary. Obiek­tem jej rze­ko­mej na­pa­ści miał być miej­scowy ksiądz Fe­dir Błoń­ski. W są­dzie opo­wie­dział taką oto hi­sto­rię: Pew­nego razu, gosz­cząc u ojca Mak­syma, zo­ba­czył prze­jeż­dża­jącą obok Ka­te­rynę Mar­ty­now­ską. Ko­bieta, chwy­ciw­szy le­żące na wo­zie słomki oraz li­ście ka­pu­sty, ci­snęła nimi w ojca Fe­dira, co on uznał za próbę rzu­ce­nia uroku. Sąd przy­jął skargę Błoń­skiego i roz­po­czął śledz­two, które trwało z prze­rwami bli­sko dwa lata. W tym cza­sie kil­ka­krot­nie prze­słu­chi­wano strony i po­zo­sta­łych uczest­ni­ków tego wy­da­rze­nia. Wresz­cie, z po­mocą świad­ków, udało się Mar­ty­now­skiej prze­ko­nać sę­dziów o swo­jej nie­win­no­ści. Oskar­że­nia ojca Fe­dira uznano za oszczer­stwo i sąd na­ka­zał, aby wię­cej nie nie­po­koić po­wa­ża­nej in­sty­tu­cji „swo­imi non­sen­sami”1. Z jed­nej strony de­cy­zja ta uka­zuje sę­dziów jako lu­dzi trzeźwo my­ślą­cych i ra­cjo­nal­nych, z dru­giej zaś warto za­uwa­żyć, że po­sta­no­wie­nie zo­stało wy­dane w 1829 roku. A więc upły­nęło po­nad pół wieku od ogło­sze­nia w Im­pe­rium Ro­syj­skim de­kretu za­bra­nia­ją­cego pro­ce­sów o czary. Wąt­pliwe za­tem wy­daje się na­zy­wa­nie „ra­cjo­na­li­stami” sę­dziów, któ­rzy roz­pa­try­wali wspo­mniane oskar­że­nie wy­sto­so­wane przez za­bo­bon­nego księ­dza. Jest to ostat­nia udo­ku­men­to­wana sprawa w tej kwe­stii (po­stę­po­wa­nia o sa­mo­sądy cią­gnęły się aż do po­czątku wieku XX), jed­nak uważny czy­tel­nik i czy­tel­niczka będą mieli szansę prze­ko­nać się, że oso­bliwy splot za­bo­bo­nów i scep­ty­cy­zmu jest dla ukra­iń­skich ziem cha­rak­te­ry­styczny.

Ta książka opo­wiada o wie­rze­niach i oskar­że­niach, które stały się bazą ukra­iń­skich pro­ce­sów o czary w XVII i XVIII wieku. Oskar­żone ko­biety i ci, któ­rzy wno­sili prze­ciwko nim skargi do są­dów, zaj­mują tu cen­tralne miej­sce. Zwra­cam jed­nak rów­nież uwagę na le­żące u pod­staw oskar­żeń o czary po­ję­cia prawa i po­rządku, idee kary i za­dość­uczy­nie­nia, grze­chu i zbrodni, po­czu­cie wspar­cia i kon­fliktu we wspól­no­cie są­siedz­kiej i w ro­dzi­nie.

Hi­sto­rycy i hi­sto­ryczki wy­obra­żali so­bie dawne cza­row­nice na wiele spo­so­bów: opi­sy­wano je jako uci­śnione bun­tow­niczki, ta­jem­ni­cze sy­bille, straż­niczki i ka­płanki pra­daw­nego kultu płod­no­ści, nar­ko­manki, he­re­tyczki, nie­winne ofiary złych władz, roz­hi­ste­ry­zo­wane ko­biety, ko­zły ofiarne, uzdro­wi­cielki, aku­szerki, stare de­wiantki, włó­częgi, wresz­cie po pro­stu zwy­kłe osoby, jedne z nas. To nie jest kom­pletna li­sta przy­pi­sy­wa­nych im ról. Hi­sto­rio­gra­fia pro­ce­sów o czary prze­szła długą drogę od dru­giej po­łowy XX wieku, „od Tre­vora­-Ro­pera do Lyn­dal Ro­per”, jak za­żar­to­wał Wol­fgang Beh­rin­ger. Nie za­mie­rzam jed­nak oma­wiać ewo­lu­cji za­chod­niej hi­sto­rio­gra­fii pro­ce­sów o czary. Za­in­te­re­so­wani czy­tel­nicy i czy­tel­niczki mogą się­gnąć po ist­nie­jące szcze­gó­łowe opra­co­wa­nia (któ­rych liczba wy­nosi już kilka ty­sięcy)2.

Prace, które naj­bar­dziej wpły­nęły na moje my­śle­nie o cza­rach i pro­ce­sach o czary, po­wstały w la­tach 90. XX i na po­czątku XXI wieku, kiedy te­mat ten przy­cią­gał naj­więk­szą uwagę na­ukow­ców. Są to mię­dzy in­nymi ba­da­nia Ro­bina Brig­gsa, Wol­fganga Beh­rin­gera, Ma­rion Gib­son i Lyn­dal Ro­per po­zo­sta­jące w nur­cie hi­sto­rii spo­łecz­nej i kul­tu­ro­wej, an­tro­po­lo­gii hi­sto­rycz­nej i psy­cho­hi­sto­rii3. W ca­łej książce od­wo­łuję się do pu­bli­ka­cji tych au­to­rów oraz do prac in­nych ba­da­czek i ba­da­czy.

Na pewno warto sku­pić się na hi­sto­rii ba­dań nad cza­rami w Ukra­inie, ale za­nim przejdę do tego te­matu, chcia­ła­bym krótko omó­wić hi­sto­rio­gra­fię pro­ce­sów o czary dwóch są­sied­nich kra­jów Pol­ski i Ro­sji. Jest to ważny kon­tekst, po­nie­waż przez długi czas losy Ukra­iny były ści­śle zwią­zane z Rzecz­po­spo­litą Obojga Na­ro­dów i Im­pe­rium Ro­syj­skim. Hi­sto­rio­gra­fia pro­ce­sów o czary w tych dwóch kra­jach ma dłu­gie dzieje. Na po­czątku XX wieku Ni­ko­laj No­wom­berg­ski opu­bli­ko­wał ma­te­riały do­ty­czące sie­dem­na­sto­wiecz­nych ro­syj­skich pro­ce­sów o czary4. Za­chodni czy­tel­nicy i czy­tel­niczki po raz pierw­szy do­wie­dzieli się o opi­sy­wa­nych wy­da­rze­niach z ar­ty­kułu Rus­sella Zguty opar­tego w ogrom­nej mie­rze na ma­te­ria­łach No­wom­berg­skiego5. W ostat­nich kil­ku­dzie­się­ciu la­tach wię­cej ba­da­czy za­jęło się tym pro­ble­mem. Va­le­rie Ki­vel­son w swoim naj­now­szym stu­dium, po­świę­co­nym sie­dem­na­sto­wiecz­nym mo­skiew­skim pro­ce­som o czary, po­ru­sza wiele te­ma­tów, po­cząw­szy od wy­ko­rzy­sta­nia ma­gii do bła­hych ce­lów, przez nie­kon­wen­cjo­nalny układ płci w tych oskar­że­niach, aż po re­la­cje wła­dzy w pro­ce­sach cza­row­nic6.

Wil­liam Ryan włą­cza ma­te­riały folk­lo­ry­styczne do swo­jego en­cy­klo­pe­dycz­nego opra­co­wa­nia na te­mat ma­gii i cza­rów w Ro­sji. Re­zul­tat nie jest jed­nak szcze­gól­nie udany, po­nie­waż ba­da­nia i ma­te­riały folk­lo­ry­styczne wzięte były z róż­nych okre­sów i dla­tego nie mo­gły słu­żyć so­bie wza­jem­nie za po­twier­dze­nie i uzu­peł­nie­nie7. Nie­któ­rzy hi­sto­rycy roz­sze­rzyli za­kres cza­sowy do XVIII wieku, jak np. ro­syj­scy uczeni Alek­sandr Law­row i Elena Smi­lian­skaja, któ­rzy sku­piają się na kilku aspek­tach osiem­na­sto­wiecz­nych pro­ce­sów cza­row­nic8. Chri­stine Wo­ro­bec prze­pro­wa­dziła rze­telne ba­da­nia sa­mo­są­dów nad cza­row­ni­cami w dzie­więt­na­sto­wiecz­nych ro­syj­skich i ukra­iń­skich wsiach, a także na te­mat póź­niej­szych przy­pad­ków de­mo­nicz­nego opę­ta­nia9.

Przez długi czas czo­ło­wym ba­da­czem pol­skich pro­ce­sów cza­row­nic był Boh­dan Ba­ra­now­ski10. Dla za­chod­nich hi­sto­ry­ków głów­nym źró­dłem in­for­ma­cji o opi­sy­wa­nych przez tego au­tora pro­ce­du­rach było fran­cu­sko­ję­zyczne stresz­cze­nie jego książki Pro­cesy cza­row­nic w Pol­sce w XVII i XVIII wieku. Główny pro­blem stu­dium Ba­ra­now­skiego po­lega na bar­dzo do­wol­nym trak­to­wa­niu sta­ty­styk. Po­wo­łu­jąc się na to, iż pod­czas II wojny świa­to­wej wiele do­ku­men­tów zgi­nęło, au­tor wpro­wa­dził do swo­ich ra­chun­ków „in­for­ma­cje” o pro­ce­sach, które ni­gdy się nie od­były. W ten spo­sób na­li­czył po­nad 20 ty­sięcy stra­co­nych cza­row­nic. W ostat­nim cza­sie po­ja­wiły się nowe ba­da­nia na te­mat pol­skich pro­ce­sów o czary. Co istotne, nie kon­cen­trują się one tylko na wąt­kach prze­śla­do­wań. Wśród tych pu­bli­ka­cji mamy mo­no­gra­fię Mał­go­rzaty Pi­la­szek oraz stu­dia Leszka Zy­gnera i Jo­anny Adam­czyk11. Po­nadto w ję­zyku an­giel­skim uka­zały się dwie zna­ko­mite mo­no­gra­fie po­świę­cone pol­skim pro­ce­som o czary: jedna au­tor­stwa Mi­cha­ela Ostlinga, a druga Wandy Wy­por­skiej12.

W nie­któ­rych ogól­nych opra­co­wa­niach pod­jęto próbę uwzględ­nie­nia ma­te­ria­łów z pro­ce­sów ukra­iń­skich, jed­nak – co dość za­ska­ku­jące – wnio­ski są czę­sto sprzeczne. Na przy­kład, je­śli zie­mie ukra­iń­skie są ba­dane z per­spek­tywy Im­pe­rium Ro­syj­skiego, au­to­rzy mają ten­den­cję do za­kła­da­nia, że skoro Ukra­ina znaj­do­wała się w sfe­rze wpły­wów pol­skich, a więc Za­chodu, ukra­iń­skie wie­rze­nia i pro­cesy o czary miały wiele cech wspól­nych z ich za­chod­nimi od­po­wied­ni­kami13. To za­ło­że­nie jest czę­ściowo praw­dziwe, po­nie­waż ukra­iń­skie sądy sto­so­wały te same prawa i ko­rzy­stały z tych sa­mych ko­dek­sów praw­nych co pol­skie. Z pol­skiej zaś per­spek­tywy wy­daje się, że zie­mie ukra­iń­skie znaj­do­wały się pod sil­nym wpły­wem Ko­ścioła pra­wo­sław­nego i dla­tego prze­śla­do­wa­nia przy­bie­rały ła­god­niej­szy cha­rak­ter14. Jest to rów­nież czę­ściowo słuszne, choć cer­kiewne wpływy nie były czyn­ni­kiem de­cy­du­ją­cym. Ba­ra­now­ski twier­dzi, że ukra­iń­skie pro­cesy o czary nie­wiele róż­niły się od pol­skich15. Więk­szość tych tez nie jest jed­nak po­parta po­głę­bio­nymi ba­da­niami.

Stu­dia nad cza­rami w Ukra­inie mają dość długą hi­sto­rię wła­sną. Więk­szość prac na ten te­mat po­wstała jesz­cze pod ko­niec XIX i na po­czątku XX wieku. Czo­łowe są ba­da­nia Wo­ło­dy­myra An­to­no­wy­cza Koł­dow­stwo. Do­ku­menty­-pro­cesy­-is­lie­do­wa­nije (1877)16. Jest to pu­bli­ka­cja ma­te­ria­łów pro­ce­so­wych ze­bra­nych przez au­tora i opa­trzona jego wstę­pem. Ge­nial­nemu hi­sto­ry­kowi i za­ło­ży­cie­lowi pierw­szej ukra­iń­skiej szkoły hi­sto­rio­gra­ficz­nej udało się od­na­leźć bli­sko sie­dem­dzie­siąt przy­pad­ków cza­rów w księ­gach są­do­wych dwu­na­stu miast, co samo w so­bie było nie lada osią­gnię­ciem, zwa­żyw­szy, że sprawy te znaj­do­wały się wśród se­tek in­nych do­ty­czą­cych ma­jątku, dłu­gów, po­mó­wień, drob­nych kra­dzieży, cu­dzo­łó­stwa i temu po­dob­nych. An­to­no­wycz na­pi­sał wpro­wa­dze­nie do tych ma­te­ria­łów, opie­ra­jąc się na współczesnych mu za­chod­nich ba­da­niach pro­ce­sów o czary, pod­kre­śla­ją­cych dra­ma­tyzm po­lo­wań na cza­row­nice. Uwa­żał, że ukra­iń­skie pro­cesy o czary róż­niły się od za­chod­nich oraz że ukra­iń­skie wie­rze­nia zwią­zane z cza­rami miały bar­dziej pan­te­istyczny cha­rak­ter i nie za­wie­rały aspektu de­mo­no­lo­gii17. Moje ba­da­nia po­twier­dzają usta­le­nia An­to­no­wy­cza. Ukra­iń­skie prze­śla­do­wa­nia za czary były rze­czy­wi­ście mniej bru­talne niż za­chod­nie, a tylko kilka przy­pad­ków za­koń­czyło się eg­ze­ku­cją. Jed­nak te wie­rze­nia w ża­den spo­sób nie były „bar­dziej pan­te­istyczne” niż wie­rze­nia za­chod­nie, po­nie­waż tak samo łą­czyły się z co­dzien­nymi pro­ble­mami i nie­szczę­ściami oraz z de­mo­no­lo­gią (w przy­padku Ukra­iny zwią­zek ten był znacz­nie słab­szy niż np. w Niem­czech, ale w przy­bli­że­niu po­dobny do tego w An­glii. Nie­mniej jed­nak wszyst­kie póź­niej­sze prace ba­daw­cze, w tym moje, ogrom­nie dużo za­wdzię­czają An­to­no­wy­czowi jako pio­nie­rowi ukra­iń­skich ba­dań nad cza­rami, który ze­brał ko­lek­cję ma­te­ria­łów do­ty­czą­cych tego te­matu.

Ana­lizy An­to­no­wy­cza wzbu­dziły znaczne za­in­te­re­so­wa­nie na­ukowe ukra­iń­skimi wie­rze­niami zwią­za­nymi z cza­rami i pro­ce­sami o czary za­równo u et­no­gra­fów, jak i u hi­sto­ry­ków. Wiele ma­te­ria­łów opu­bli­ko­wano w cza­so­pi­śmie „Ki­jew­skaja Sta­rina” (pierw­sze wy­da­nie w 1882 roku), które było klu­czo­wym pe­rio­dy­kiem dla ba­dań nad hi­sto­rią i tra­dy­cjami Ukra­iny. Na ła­mach „Ki­jew­skiej Sta­riny” pu­bli­ko­wano ma­te­riały et­no­gra­ficzne do­ty­czące cza­rów, m.in. lu­dowe po­da­nia i le­gendy o cza­row­ni­cach i ich po­stęp­kach, au­tor­stwa ta­kich uczo­nych, jak Alek­sandr Ki­stia­kow­ski i Wa­syl Mi­lo­ra­do­wicz, a także opra­co­wa­nia hi­sto­rii ukra­iń­skich pro­ce­sów o czary au­tor­stwa Ni­ko­łaja Ohlo­blina i Pe­tra Je­fi­menki18. Nie­któ­rzy z au­to­rów, jak np. Je­fi­menko, pró­bo­wali po­rów­nać wie­rze­nia z po­dań lu­do­wych z tymi, które zna­la­zły od­zwier­cie­dle­nie w ma­te­ria­łach pro­ce­so­wych opu­bli­ko­wa­nych przez An­to­no­wy­cza. Po­ja­wiły się też inne pu­bli­ka­cje ma­te­ria­łów et­no­gra­ficz­nych o cza­rach, na przy­kład Wo­ło­dy­myra Hna­tiuka, Pe­tra Iwa­nowa, An­tina Onysz­czuka19.

W okre­sie ra­dziec­kim roz­wój stu­diów nad cza­rami był nie­znaczny. Od lat 20. XX wieku można było pi­sać je­dy­nie o wie­rze­niach jako prze­są­dach daw­nego re­żimu20. W Związku Ra­dziec­kim czary i ma­gia, po­dob­nie jak seks, ofi­cjal­nie nie ist­niały, a przy­naj­mniej nie na­le­żały do te­ma­tów, które można było stu­dio­wać czy zgłę­biać na po­zio­mie aka­de­mic­kim. Od pierw­szych de­kad po upadku Związku Ra­dziec­kiego ukra­iń­skie prak­tyki ma­giczne na nowo wzbu­dziły za­in­te­re­so­wa­nie na­ukowe, po­cząt­kowo wśród et­no­gra­fek i et­no­gra­fów oraz an­tro­po­lo­żek i an­tro­po­lo­gów21. Po­nadto ma­te­riały z ukra­iń­skich pro­ce­sów o czary są obec­nie włą­czane do ba­dań z za­kresu hi­sto­rii prawa22. Jed­nak do­głębna ana­liza do­ku­men­tów pro­ce­so­wych jesz­cze nie po­wstała23. Hi­sto­ria ukra­iń­skich roz­praw o czary po­zo­staje luką w kon­tek­ście szer­szej hi­sto­rii Eu­ropy. Hi­sto­rycy po­przed­nich po­ko­leń nie zaj­mo­wali się szcze­gó­ło­wymi ba­da­niami na ten te­mat, po­nie­waż przy­jęto tezy An­to­no­wy­cza, że nie było prze­śla­do­wań na dużą skalę. Po­nadto brak za­in­te­re­so­wa­nia na­ukow­ców od­zwier­cie­dlał ogólny brak roz­woju hi­sto­rii spo­łecz­nej i kul­tu­ro­wej w Ukra­inie. Obec­nie jed­nak wraz z co­raz szer­szym włą­cza­niem się do eu­ro­pej­skich ba­dań hi­sto­rycz­nych i zgod­nie z nową ten­den­cją we współ­cze­snej hi­sto­rio­gra­fii pro­ce­sów o czary, po­le­ga­jącą na roz­pa­try­wa­niu roz­praw są­do­wych nie tylko przez pry­zmat prze­śla­do­wań, po­ja­wia się moż­li­wość po­dej­ścia do ukra­iń­skiej hi­sto­rii cza­rów ze świe­żej per­spek­tywy. Briggs w swoim ar­ty­kule Many Re­asons Why: Witch­craft and the Pro­blem of Mul­ti­ple Expla­na­tion su­ge­ruje, że aby le­piej zro­zu­mieć pro­cesy o czary, na­leży roz­róż­nić po­stę­po­wa­nia ze względu na ich skalę24. Nie można po pro­stu za­sto­so­wać tych sa­mych me­tod wo­bec ma­so­wych prze­śla­do­wań i po­je­dyn­czych przy­pad­ków. Uwa­żam, że to wła­śnie był główny pro­blem po­przed­nich po­ko­leń hi­sto­ry­ków, któ­rzy pró­bo­wali po­rów­ny­wać po­je­dyn­cze ukra­iń­skie pro­cesy o czary za po­mocą na­rzę­dzi ba­daw­czych, słu­żą­cych do opisu prze­śla­do­wań na wielką skalę. Czę­sto po­mi­jali oni fakt, że za­chod­nio­eu­ro­pej­skie roz­prawy miały nie tylko po­wszechny cha­rak­ter, ale że ist­niało rów­nież wiele in­dy­wi­du­al­nych przy­pad­ków. I to wła­śnie te po­je­dyn­cze zda­rze­nia mogą być wy­ko­rzy­stane jako wła­ściwa jed­nostka po­rów­naw­cza do ba­dań nad przy­pad­kami ukra­iń­skimi.

Ana­liza ukra­iń­skich pro­ce­sów cza­row­nic to am­bitne przed­się­wzię­cie, nie­da­jące się w ca­ło­ści ująć w po­je­dyn­czej pracy. Dla­tego ko­nieczne jest wska­za­nie prak­tycz­nych, cza­so­wych i geo­gra­ficz­nych ogra­ni­czeń ni­niej­szych ba­dań. Przede wszyst­kim cho­dzi o za­cho­wane do­ku­menty. Druga po­łowa XVII wieku sta­nowi po­czą­tek ba­da­nego okresu, do­piero bo­wiem od tego mo­mentu można zna­leźć wy­star­cza­jącą liczbę źró­deł do prze­pro­wa­dze­nia ana­lizy, na­to­miast ko­niec to schy­łek wieku XVIII.

Na­leży wska­zać też ramy geo­gra­ficzne. Cho­ciaż ter­min ukra­iń­ski jest uży­wany w tek­ście dość czę­sto, mu­szę pod­kre­ślić, że jest to umowne okre­śle­nie, które ma nie­wiele wspól­nego z rze­czy­wi­sto­ścią okresu wcze­sno­no­wo­żyt­nego. W XVII i XVIII wieku te­reny dzi­siej­szej Ukra­iny były po­dzie­lone mię­dzy kilka państw – Rzecz­po­spo­litą Obojga Na­ro­dów, Ho­spo­dar­stwo Moł­daw­skie, Wę­gry, Im­pe­rium Osmań­skie i Mo­skwę (póź­niej­sze Im­pe­rium Ro­syj­skie). Sku­pię się na tych te­ry­to­riach, które na­le­żały do Rze­czy­po­spo­li­tej Obojga Na­ro­dów i w więk­szo­ści były wie­lo­et­niczne i wie­lo­wy­zna­niowe. Mia­sta funk­cjo­no­wały tam na tzw. pra­wie mag­de­bur­skim (omó­wio­nym szcze­gó­łowo w pierw­szym roz­dziale). Het­ma­nat, czyli ko­zac­kie te­reny na le­wym brzegu Dnie­pru, do dru­giej po­łowy XVII wieku sta­no­wiły część Rze­czy­po­spo­li­tej Obojga Na­ro­dów, a na­stęp­nie we­szły w skład Mo­skwy. Były w więk­szo­ści pra­wo­sławne i aż do XVIII wieku za­cho­wały pewną au­to­no­mię prawną, choć w ciągu tego stu­le­cia stop­niowo pod­po­rząd­ko­wy­wały się ro­syj­skiemu prawu car­skiemu. Sku­piam się przede wszyst­kim na trzech wo­je­wódz­twach Rze­czy­po­spo­li­tej Obojga Na­ro­dów: po­dol­skim, ru­skim i wo­łyń­skim. Wy­bra­łam je ze względu na sto­sun­kowo dużą liczbę za­cho­wa­nych tam do­ku­men­tów. Jed­nak dla po­rów­na­nia od­wo­łuję się rów­nież do spraw z Het­ma­natu.

Ist­nieje kilka pro­ble­mów me­to­do­lo­gicz­nych, z któ­rymi nie­uchron­nie przy­cho­dzi się zmie­rzyć, gdy zaj­mu­jemy się hi­sto­rią pro­ce­sów o czary. Pierw­szy to ter­mi­no­lo­gia. W po­ło­wie XX wieku hi­sto­rycy przy­jęli po­cho­dzący z an­tro­po­lo­gii po­dział na czary i ma­gię, zgod­nie z któ­rym czary przed­sta­wiano jako coś, co można odzie­dzi­czyć, pod­czas gdy ma­gii można się na­uczyć25. Nie­któ­rzy ba­da­cze uznali ten po­dział za przy­datny i za­sto­so­wali go przy kla­sy­fi­ka­cji ty­pów prze­stępstw ma­gicz­nych. Na przy­kład Gu­stav Hen­ning­sen w swo­ich ba­da­niach nad cza­rami w Kraju Ba­sków twier­dzi, że an­tro­po­lo­giczny po­dział prak­tyk ma­gicz­nych na czary i ma­gię znaj­duje od­zwier­cie­dle­nie w hisz­pań­skich ter­mi­nach he­chi­ce­ría (ma­gia) i bru­je­ría (czary)26. We wcze­sno­no­wo­żyt­nych źró­dłach bra­kuje jed­nak do­wo­dów na to, że ów­cze­śni lu­dzie w tak ostry spo­sób poj­mo­wali róż­nicę mię­dzy ma­gią a cza­rami. Przy­kła­dowo fran­cu­scy hi­sto­rycy uży­wają tylko słowa sor­cier na okre­śle­nie wielu prak­tyk ma­gicz­nych. W ukra­iń­skich ak­tach pro­ce­so­wych używa się pol­skiego ter­minu czary na okre­śle­nie wszyst­kich ro­dza­jów dzia­łań ma­gicz­nych. Je­śli prze­ana­li­zu­jemy opi­sane w źró­dłach prak­tyki ma­giczne z uwzględ­nie­niem an­tro­po­lo­gicz­nych ter­mi­nów, staje się ja­sne, że w nie­któ­rych przy­pad­kach czary wska­zy­wa­łyby na ma­gię, a w in­nych na czary. Jest dość oczy­wi­ste, że ani oskar­żani i świad­ko­wie, ani sę­dzio­wie nie roz­róż­niali cza­rów i ma­gii.

Po­win­nam po­wie­dzieć kilka słów o spe­cy­fice mo­ich źró­deł. W trak­cie ba­dań udało mi się zna­leźć 198 przy­pad­ków do­ty­czą­cych cza­rów, wszyst­kie ob­ję­łam ana­lizą (szcze­góły w roz­dziale pierw­szym). Choć ko­rzy­stam z róż­nych do­ku­men­tów, ta­kich jak źró­dła wi­zu­alne, ka­za­nia i trak­taty, się­gam głów­nie do akt pro­ce­so­wych. Każdy sąd miej­ski w Rze­czy­po­spo­li­tej Obojga Na­ro­dów pro­wa­dził swoje re­je­stry, księgi akt. W więk­szych mia­stach różne ro­dzaje do­ku­men­ta­cji urzę­do­wej znaj­do­wały się w róż­nych ty­pach re­je­strów, na­to­miast w mniej­szych mia­stach więk­szość do­ku­men­tów gro­ma­dzono w tzw. księ­gach miej­skich, które za­wie­rały róż­nego ro­dzaju pa­piery: te­sta­menty obok akt pro­ce­so­wych, a in­wen­ta­rze obok skarg. Ist­niał spe­cjalny ro­dzaj re­je­stru zwany „księgą czarną” (acta ni­gra) lub księgą kry­mi­nalną, do któ­rej wpi­sy­wano sprawy karne, a wśród nich te o czary. Ksiąg czar­nych za­cho­wało się bar­dzo nie­wiele, po­nie­waż ma­gi­straty nie prze­cho­wy­wały ich przez długi czas. W prze­ci­wień­stwie do re­je­strów do­ty­czą­cych ziemi i ma­jątku in­for­ma­cje o spra­wach kar­nych nie były cenne, a gdy w ar­chi­wach ma­gi­stratu bra­ko­wało miej­sca do prze­cho­wy­wa­nia, nisz­czono je jako pierw­sze. To o tyle nie­for­tunne, że w księ­gach czar­nych no­to­wano ze­zna­nia w spo­sób bar­dziej skru­pu­latny i szcze­gó­łowy.

Akta pro­ce­sów i skarg na czary, które zna­la­zły się w księ­gach ma­gi­stra­tów, w więk­szo­ści przy­pad­ków były ra­czej krót­kie, nie­pełne i po­zba­wione szcze­gó­łów, po­nie­waż sąd czę­sto roz­pa­try­wał kilka róż­nych spraw w ciągu jed­nego dnia, a je­śli któ­raś nie zo­stała za­koń­czona (np. oskar­ży­ciel nie miał wy­star­cza­ją­cej liczby świad­ków), za­pis (jak i sprawa) mógł zo­stać prze­rwany. Chcę pod­kre­ślić, że wiele pro­to­ko­łów z pro­ce­sów o czary ma w księ­gach na­głe za­koń­cze­nia. Czę­sto fru­stro­wało mnie, że nie mo­głam się do­wie­dzieć, ja­kie były dal­sze losy osoby oskar­żo­nej.

Więk­szość za­pi­sów po­wstała w ję­zyku pol­skim z pew­nymi wstaw­kami ter­mi­nów praw­nych po ła­ci­nie, a nie­które są po ła­ci­nie w ca­ło­ści. Na­leży pa­mię­tać, że w wie­lo­kul­tu­ro­wych mia­stach część osób mó­wiła po ru­sku (sta­ro­ukra­iń­sku), co po­wo­do­wało, że skry­bo­wie mu­sieli tłu­ma­czyć wy­po­wie­dzi. Wiemy o tym, po­nie­waż cza­sami skryba za­pi­sy­wał ru­skie okre­śle­nie, gdy nie mógł zna­leźć pol­skiego od­po­wied­nika.

Jak na­leży po­stę­po­wać ze źró­dłem, ja­kim są akta pro­ce­sów o czary? Osoba ba­da­jąca po­lo­wa­nia na cza­row­nice staje przed pro­ble­mem opisu swo­ich źró­deł. Nar­ra­cja do­ciera do nas wie­lo­krot­nie już prze­fil­tro­wana; jest ona w isto­cie pracą zbio­rową: osoby skła­da­ją­cej ze­zna­nia, skryby ro­bią­cego no­tatki, a czę­sto także za­da­ją­cego py­ta­nia przed­sta­wi­ciela sądu. Ma­rion Gib­son sfor­mu­ło­wała pięć głów­nych pro­ble­mów zwią­za­nych z ak­tami an­giel­skich pro­ce­sów o czary. Więk­szość ma za­sto­so­wa­nie rów­nież w przy­padku ukra­iń­skim:

Po pierw­sze, ra­port jest w trze­ciej oso­bie, więc słowa cza­row­nicy zo­stały zre­fe­ro­wane przez urzęd­nika. Po dru­gie, nie można zre­kon­stru­ować py­tań, które do­pro­wa­dziły do da­nego oświad­cze­nia. Po trze­cie, nie wia­domo też, ile py­tań mo­gło do­pro­wa­dzić do po­wsta­nia da­nej wy­po­wie­dzi. Po czwarte, ja­kie do­kład­nie były to słowa i ton? Wresz­cie, po­nie­waż ra­porty mo­gły być spi­sane do dwóch dni po prze­słu­cha­niu, czy te „od­po­wie­dzi” nie są cza­sem uspój­nio­nym pod­su­mo­wa­niem?27.

Urzęd­nik od­gry­wał ważną rolę w for­mu­ło­wa­niu za­pi­sów pro­cesu do po­staci, w ja­kiej do nas do­tarły. Nie­do­świad­czony ba­dacz może za­po­mnieć o jego roli w nar­ra­cji, jed­nak w za­pi­sie ist­nieje wiele wska­zó­wek tej obec­no­ści, przede wszyst­kim uży­cie ter­mi­nów praw­nych i idio­mów wple­cio­nych w mowę bez­po­śred­nią osób wy­stę­pu­ją­cych w są­dzie. Nie­które są ła­twe do za­uwa­że­nia w tek­ście, zwłasz­cza ła­ciń­skie frazy, ale wiele z nich może przejść nie­zau­wa­żo­nych, ukry­tych za po­zor­nie uprosz­czo­nym ję­zy­kiem po­tocz­nym, przez co mogą zo­stać wzięte za au­ten­tyczną część nar­ra­cji. Ma­rion Gib­son okre­śla rolę urzęd­ni­ków w na­stę­pu­jący spo­sób:

Nie two­rzą no­wych ma­te­ria­łów, ale ko­dy­fi­ku­jąc to, co się wy­da­rzyło, mogą do­ko­nać zna­czą­cych zmian: je­śli urzęd­nik nie jest au­to­rem – a może nim być – to praw­do­po­dob­nie naj­bliż­szym ter­mi­nem okre­śla­ją­cym rolę urzęd­nika jest ad­ap­ta­cja. Urzęd­nicy re­je­strują ma­te­riał w spo­sób, który spra­wia, że na­daje się do pu­blicz­nego użytku w są­dzie, a tym sa­mym two­rzy ko­lejną war­stwę in­ter­pre­ta­cji po­mię­dzy nami a ory­gi­nalną wy­po­wie­dzią28.

W pracy z ma­te­ria­łami do­ty­czą­cymi pro­ce­sów o czary trzeba zna­leźć po­śred­nią drogę mię­dzy za­ufa­niem do każ­dego słowa ze­zna­nia a scep­tycz­nym i kry­tycz­nym po­dej­ściem do peł­nych fan­ta­zji opo­wie­ści. Na­leży po­go­dzić się z tym, że nie spo­sób od­two­rzyć peł­nego ob­razu wy­da­rzeń. Opo­wie­ści te nie są pro­duk­tem rze­czy­wi­sto­ści, lecz wy­ni­kiem ludz­kich lę­ków, fan­ta­zji, nie­po­ko­jów i po­dej­rzeń. Je­śli hi­sto­rie o za­cza­ro­wa­niu dzieci i zwie­rząt wy­dają się na­iwne i nie­wia­ry­godne dla współ­cze­snego czy­tel­nika, nie ozna­cza to, że tak samo były od­bie­rane przez ów­cze­snych. Jak słusz­nie uj­muje to Lyn­dal Ro­per, „opo­wieść była praw­dziwa w kon­tek­ście tam­tej kul­tury. Dla hi­sto­ryka ważna jest jej wier­ność, a nie traf­ność”29.

Uwa­żam, że sen­sowne stu­dium pro­ce­sów o czary może po­wstać ze splotu róż­nych me­tod, w tym ana­lizy sta­ty­stycz­nej, tek­sto­wej oraz za­sto­so­wa­nia do źró­deł me­tod ilo­ścio­wych i ja­ko­ścio­wych. Jak za­zna­czono wcze­śniej, ba­da­nia nad pro­ce­sami o czary sto­su­jące jed­no­stronne po­dej­ście są mało prze­ko­nu­jące. Wil­liam Mon­ter za­uważa, że:

Ba­da­cze i ba­daczki so­cjo­lo­gii cza­rów bez grun­tow­nego za­po­zna­nia się z teo­lo­gicz­nymi, me­dycz­nymi, praw­nymi i fi­lo­zo­ficz­nymi po­glą­dami wcze­sno­no­wo­żyt­nych Eu­ro­pej­czy­ków, nie są w sta­nie zro­zu­mieć tych źró­deł; opi­su­jąc je tylko z per­spek­tywy wy­bra­nej dzie­dziny, mogą utra­cić wiele z rze­czy­wi­stego dra­ma­ty­zmu cza­ro­stwa w Eu­ro­pie30.

Bu­du­jąc zło­żony ob­raz pro­ce­sów o czary, sku­piam się na trzech wy­mia­rach te­matu, które znaj­dują od­zwier­cie­dle­nie w struk­tu­rze mo­jej książki. Roz­dział pierw­szy – Jak od­by­wały się pro­cesy o czary – kon­cen­truje się na naj­bar­dziej oczy­wi­stym po­zio­mie, czyli na sa­mych po­sie­dze­niach. Oma­wiam prawo i spe­cy­fikę pro­ce­dur praw­nych, ba­dam rolę prze­pi­sów do­ty­czą­cych prze­stęp­stwa cza­rów, rolę tor­tur są­do­wych i plo­tek. Po­rów­nuję spi­sane re­gu­la­cje z rze­czy­wi­stymi prak­ty­kami są­dow­ni­czymi, przed­sta­wia­jąc ogólną ana­lizę spraw przeze mnie wy­bra­nych. Biorę rów­nież pod uwagę po­dział spo­łeczny, re­li­gijny i płciowy uczest­ni­ków. Ce­lem pierw­szej czę­ści jest za­tem zo­bra­zo­wa­nie bar­dzo sze­ro­kiej pa­no­ramy ukra­iń­skich pro­ce­sów i po­rów­na­nie ich z nie­któ­rymi przy­pad­kami eu­ro­pej­skimi.

W roz­dziale dru­gim – Wy­obra­że­nia elit cer­kiew­nych na te­mat dia­bła, de­mo­nów i cza­row­nic – kon­cen­truję się na re­li­gij­nym świa­to­po­glą­dzie sto­ją­cym za pro­ce­sami o czary. Po­wo­dem wy­boru de­mo­no­lo­gii pra­wo­sław­nej – choć w przy­padku ziem ukra­iń­skich nie mniej ważna była de­mo­no­lo­gia ka­to­licka – jest fakt, że ta druga, a zwłasz­cza jej pol­ska wer­sja, zo­stała już do­brze zba­dana, na­to­miast de­mo­no­lo­gia pra­wo­sławna, szcze­gól­nie w in­ter­pre­ta­cji ukra­iń­skich ka­zno­dzie­jów i teo­lo­gów, była mocno za­nie­dbana. W tym roz­dziale ba­dam role przy­pi­sy­wane dia­błu i jego słu­gom, kon­cen­tru­jąc się na te­ma­tach ści­śle zwią­za­nych z de­mo­no­lo­gią, ta­kich jak po­gląd na opę­ta­nie przez de­mona i sto­su­nek do paktu z dia­błem

Roz­dział trzeci – Za kur­tyną oskar­żeń albo ana­to­mia pro­ce­sów o czary – uwa­żam za klu­czową część. Ba­dam w niej istotę i źró­dła kon­flik­tów, które pro­wa­dziły do oskar­żeń o czary, śro­do­wi­ska naj­bar­dziej ży­zne dla po­wsta­wa­nia ta­kich spo­rów oraz wątki owych kłótni, które koń­czyły się po­dej­rze­niami lub oskar­że­niami. W tej czę­ści sku­piam się rów­nież na lu­dziach za­an­ga­żo­wa­nych w rze­czy­wi­ste prak­tyki ma­giczne, ba­da­jąc, kim byli, na czym opie­rała się ich re­pu­ta­cja i jak wy­glą­dały ich za­biegi.

Ostatni roz­dział, za­ty­tu­ło­wany – Dzie­cio­bój­stwo i czary w Szczu­row­czy­kach – to stu­dium przy­padku, który miał miej­sce w 1753 roku we wsi pod Krze­mień­cem. Jest to oka­zja do po­rów­na­nia ofi­cjal­nych po­staw wo­bec dwóch „ko­bie­cych prze­stępstw”, cza­rów i dzie­cio­bój­stwa, a także prze­te­sto­wa­nia po­ję­cia „cza­row­skich fan­ta­zji”31.

Choć może się wy­da­wać, że w pierw­szej po­ło­wie książki po­dą­żam za po­zy­ty­wi­stycz­nymi hi­sto­ry­kami XIX wieku, kon­cen­tru­jąc się na za­kre­sie prze­śla­do­wań, moja pu­bli­ka­cja różni się od ist­nie­ją­cych prac na te­mat ukra­iń­skich pro­ce­sów o czary tym, że prze­śla­do­wa­nia, a na­wet pro­cesy per se nie są cen­tral­nym jej punk­tem. Sta­no­wią na­to­miast pod­stawę do omó­wie­nia „ana­to­mii oskar­żeń o czary”, za­ku­li­so­wych opo­wie­ści o co­dzien­nych lę­kach i uczu­ciach lu­dzi, któ­rzy zo­stali wcią­gnięci w taki kon­flikt. Te ku­lu­arowe hi­sto­rie spra­wiają, że ukra­iń­skie sprawy o czary są dość po­dobne do eu­ro­pej­skich, po­nie­waż lu­dzie z Po­dola czy Wo­ły­nia, tak jak lu­dzie z hrab­stwa Kent czy Lo­ta­ryn­gii, byli skłonni po­dej­rze­wać dzia­ła­nie cza­rów, kiedy dzieci cho­ro­wały lub umie­rały albo kiedy krowy prze­sta­wały da­wać mleko. Jed­no­cze­śnie po­zwa­lają nam one do­strzec niu­anse. Na przy­kład, w prze­ci­wień­stwie do wielu miesz­kań­ców Eu­ropy Za­chod­niej lu­dzie z Wo­ły­nia, Po­dola czy Rusi mo­gli ła­two zwró­cić się do sądu, aby oczy­ścić swoją re­pu­ta­cję, je­śli oczer­niano ich jako pa­ra­ją­cych się cza­rami. Aby zro­zu­mieć te po­do­bień­stwa i róż­nice, przy­glą­dam się bli­żej kon­flik­tom w ro­dzi­nach, eko­no­mii, me­dy­cy­nie itd. oraz po­dej­rze­niom i oskar­że­niom o czary.

Pod­su­mo­wu­jąc, ce­lem tej książki jest zba­da­nie, co działo się pod­czas ukra­iń­skich pro­ce­sów o czary. A także – po wyj­ściu poza salę roz­praw – przyj­rze­nie się róż­nym aspek­tom sy­tu­acji po­prze­dza­ją­cych oskar­że­nia i po­stę­po­wa­nia prawne.

Roz­dział I

Jak od­by­wały się pro­cesy o czary?

Ana­lizę pro­ce­sów o czary na­leży za­cząć od po­ziomu naj­bar­dziej oczy­wi­stego, czyli od sa­mej roz­prawy. Za­nim za­czniemy za­glą­dać za ku­lisy i ob­ser­wo­wać zło­żone czyn­niki, które do­pro­wa­dzały do oskar­że­nia, po­win­ni­śmy do­kład­nie za­po­znać się z tym, co działo się na sce­nie, czyli w są­dzie. W tym roz­dziale przed­sta­wiam ustawy prze­ciwko cza­rom oraz kon­kretne pro­ce­dury prawne za­le­cane przez pod­ręcz­niki prawa uży­wane w ukra­iń­skich są­dach miej­skich. Na­stęp­nie ana­li­zuję rze­czy­wi­ste prak­tyki pro­ce­sowe, aby spraw­dzić, czy wcie­lano za­le­ce­nia. Czy i w ja­kim stop­niu ukra­iń­skie prze­pisy były po­dobne do za­chod­nio­eu­ro­pej­skich a w ja­kim róż­niły się. Na­stęp­nie prze­cho­dzę do pro­ce­dur to­wa­rzy­szą­cych pro­ce­som o czary, tu przy­glą­dam się naj­bar­dziej z nimi zwią­za­nej prak­tyce: tor­tu­rom.

Żadne stu­dium re­gio­nal­nych pro­ce­sów cza­row­nic nie po­mija dys­ku­sji o sto­so­wa­niu tor­tur; moje nie bę­dzie tu wy­jąt­kiem. Ba­dam, czy prawo na­rzu­cało tor­tury i czy rze­czy­wi­ście były wy­ko­rzy­sty­wane jako ele­ment do­cho­dze­nia w spra­wach o czary. Ana­li­zuję rów­nież lo­kalne plotki jako spo­sób roz­po­wszech­nia­nia in­for­ma­cji o prze­stęp­stwie. Naj­pierw obecne w co­dzien­nych roz­mo­wach, na­stęp­nie przy­wo­ły­wane przez świad­ków w są­dzie. Uwa­żam je za istotny ele­ment „kon­stru­ujący” pro­cesy o czary. Przy­glą­dam się także głów­nym ak­to­rom uczest­ni­czą­cym w roz­pra­wach, czyli temu, kim byli oskar­ży­ciele i pod­sądni. Jaką liczbę w ak­tach oskar­że­nia sta­no­wiły ko­biety, a ilu było męż­czyzn? Z ja­kich warstw spo­łecz­nych po­cho­dziły osoby uczest­ni­czące w pro­ce­sach? Na­kre­śli to kon­tekst do dal­szego zgłę­bia­nia te­matu.

Pod­stawy prawne

W Eu­ro­pie czary zo­stały uznane za prze­stęp­stwo w póź­nym śre­dnio­wie­czu, a we wcze­snej no­wo­żyt­no­ści więk­szość eu­ro­pej­skich ko­dek­sów praw­nych za­wie­rała już okre­ślone prze­pisy do­ty­czące tych prak­tyk. Za­wsze sta­no­wiły one pro­blem, gdyż były trudne do uję­cia w ra­cjo­nalne ramy, zwłasz­cza gdy roz­wi­nięto kon­cep­cję de­mo­nicz­nej wiedźmy32 – po­zo­sta­ją­cej w pak­cie z dia­błem i uczest­ni­czą­cej w sa­ba­tach. Do zbrodni mo­gło do­cho­dzić bez ofiar i świad­ków – kon­szachty z dia­błem to wy­star­cza­jący po­wód, aby ska­zać oskar­żoną osobę na śmierć. Na przy­kład na wielu nie­miec­kich zie­miach ist­niały prze­pisy, w któ­rych pakt z dia­błem trak­to­wano jako naj­waż­niej­szy punkt oskar­że­nia prze­ciwko cza­row­ni­com33. Skoro nie ist­nieli świad­ko­wie za­war­cia ta­kiego paktu, trudno im było udo­wod­nić winę. Dla­tego wła­śnie w po­szcze­gól­nych kra­jach eu­ro­pej­skich do­zwo­lono na sto­so­wa­nie tor­tur, cho­dziło wszak o uzy­ska­nie ze­znań od sa­mych oskar­żo­nych o czary34. Z ma­te­ria­łów są­do­wych wy­nika jed­nak, że pro­ce­sów na pod­sta­wie za­rzutu o pakt z dia­błem czy o udział w sa­ba­tach nie było aż tak dużo. Więk­szość ini­cjo­wano na pod­sta­wie oskar­żeń o ma­le­fi­cium, czyli wy­rzą­dze­nie zwy­kłej szkody, a za­tem z udzia­łem i ofiar, i świad­ków. Naj­lep­szą ilu­stra­cję dają pro­cesy cza­row­nic w An­glii. Pakt z dia­błem i uczest­nic­two w sa­ba­tach miały tu cha­rak­ter mar­gi­nalny, a mimo to prze­śla­do­wa­nia były bar­dzo czę­ste. Więk­szość eu­ro­pej­skich ko­dek­sów kar­nych prze­wi­dy­wała karę śmierci za cza­row­stwo, nie ozna­cza to jed­nak, że wszyst­kie oskar­że­nia tego typu koń­czyły się eg­ze­ku­cją. Wiele czyn­ni­ków spra­wiało, że cha­rak­ter pro­ce­sów cza­row­nic w po­szcze­gól­nych kra­jach, albo na­wet w gra­ni­cach jed­nego pań­stwa, róż­nił się, cho­ciaż pod­stawa prawna mo­gła być mniej wię­cej po­dobna.

Za­nim przej­dziemy do prze­pi­sów na te­mat cza­rów, warto przyj­rzeć się sys­te­mowi praw­nemu we wcze­sno­no­wo­żyt­nych mia­stach po­dol­skich, wo­łyń­skich i ru­skich, gros ba­da­nych przeze mnie spraw o czary to­czyło się bo­wiem przed są­dami miej­skimi. Więk­szo­ści tych miast nadano prawo mag­de­bur­skie, co ozna­czało, że były one nie­za­leżne i mo­gły two­rzyć sa­mo­rząd bez in­ge­ren­cji ad­mi­ni­stra­cji kró­lew­skiej. Ist­niały dwa or­gany sa­mo­rządu miej­skiego: rada i ława. W skład rady wcho­dzili wy­bie­rani rajcy, któ­rzy peł­nili funk­cje ad­mi­ni­stra­cyjne, a nad­zo­ro­wali ich bur­mi­strzo­wie. Rada sta­no­wiła wyż­szy or­gan ad­mi­ni­stra­cyjny i czu­wała nad pracą ławy. Z ko­lei ława była or­ga­nem zło­żo­nym z sę­dziów, któ­rzy dzia­łali na za­sa­dzie ławy przy­się­głych, zwa­nych ław­ni­kami, wy­bie­rani zaś byli spo­śród miesz­kań­ców. Ła­wie prze­wod­ni­czył wójt po­sia­da­jący sze­roki za­kres upraw­nień, jed­nak bez prawa do sa­mo­dziel­nego wy­da­wa­nia wy­ro­ków, co na­le­żało do pre­ro­ga­tyw ław­ni­ków. Więk­szość spraw kar­nych, w tym sprawy o czary, na­le­żała do kom­pe­ten­cji są­dów miej­skich, czyli ław. Sprawy chłop­skie roz­pa­try­wane były przez sądy kopne, czyli lo­kalne sądy wiej­skie. Cza­sami chłopi pod­le­gali też ju­rys­dyk­cji po­bli­skich miast.

Sądy miej­skie w trzech wo­je­wódz­twach po­słu­gi­wały się w swo­jej pracy róż­nymi kom­pi­la­cjami praw­nymi. Naj­czę­ściej od­wo­ły­wały się do ko­men­ta­rzy i wy­ja­śnień prawa nie­miec­kiego, ta­kich jak Sa­skie Zwier­cia­dło czy ko­deks ka­ro­liń­ski. To pierw­sze, czyli Spe­cu­lum Sa­xo­num (Sach­sen­spie­gel) było śre­dnio­wiecz­nym nie­miec­kim ko­dek­sem praw­nym, któ­rego kom­pi­la­to­rem był Eike von Rep­kow, dru­gie zaś Con­sti­tu­tio Cri­mi­na­lis Ca­ro­lina zwane w skró­cie Ca­ro­lina to pierw­szy ko­deks kry­mi­nalny uchwa­lony przez Sejm Rze­szy w Ra­ty­zbo­nie, ogło­szony przez ce­sa­rza rzym­skiego Ka­rola V w 1532 roku. Jed­nak w więk­szo­ści spraw roz­pa­try­wa­nych przez sądy miej­skie ko­rzy­stano z opar­tych na Zwier­cia­dle Sa­skim i Ca­ro­li­nie pod­ręcz­ni­ków, au­tor­stwa praw­nika Bar­tło­mieja Gro­ic­kiego. Jego książki były ła­twą do po­słu­gi­wa­nia się syn­tezą obu tych zbio­rów. Sta­no­wiły pod­sta­wową i naj­bar­dziej po­pu­larną bazę prawną dla są­dów miej­skich przez nie­omal trzy stu­le­cia, od dru­giej po­łowy wieku XVI aż po XVIII wiek.

Znaj­do­wało się tam kilka ar­ty­ku­łów na te­mat cza­row­nic i cza­rów. Je­den z roz­dzia­łów jego księgi Ten po­stę­pek wy­bran jest z praw ce­sar­skich, nosi ty­tuł Do­wód prze­ciw cza­row­ni­kom i w ca­ło­ści po­świę­cony jest rze­czo­nemu prze­stęp­stwu. Czy­tamy w nim, co na­stę­puje:

Do­wód prze­ciw cza­row­ni­kom i tym wszyt­kim, któ­rzy się z czar­no­księ­stwy a z gu­sły ob­cho­dzą. AR­TI­CULXIIII.

Gdy się po­każe, iżeby kto ta­ko­wych rze­czy in­nego chciał uczyć albo że komu tym gro­ził, a temu któ­remu gro­żono, żeby się stąd co złego przy­dało, albo też żeby w tym po­dej­źrza­nym się być po­ka­zał, słowy, oby­czajmi, po­stawą i in­szymi spra­wami, które się w ta­ko­wych lu­dziech naj­dują, a któ­rych ta­kowi lu­dzie uży­wają, ażeby się tym już osła­wił – ta­ko­wemu każ­demu słusz­nie ma być o to wina dana i za ta­kimi znaki może być i na mękę ska­zan, po­nie­waż ta­kowe wszytki umie­jęt­no­ści, które są na­prze­ciwko Panu Bogu, iteż lu­dziem chrze­ści­jań­skim nie przy­stoi, żeby się z nimi ob­cho­dzić mieli, mają być pra­wem za­po­wie­dziane i srogo ka­rane35.

Re­ko­men­da­cje te sta­no­wią wy­ciąg z ko­deksu ka­ro­liń­skiego. Cza­row­stwo jest tu scha­rak­te­ry­zo­wane jako prze­stęp­stwo nie­miłe Bogu i ka­rane pra­wem świec­kim. Na pod­sta­wie tego ar­ty­kułu osoba mo­gła zwró­cić się do sądu z oskar­że­niem prze­ciwko cza­row­nicy, je­śli zo­stał na tego po­szko­do­wa­nego rzu­cony urok i przez to przy­da­rzyło się mu coś złego (fak­tycz­nie wiele oskar­żeń o czary wy­su­wali lu­dzie, któ­rzy uwa­żali, że cza­row­nica rzu­ciła na nich urok). Wska­zano tam rów­nież, że można po­da­wać do sądu za czary lu­dzi za­cho­wu­ją­cych się po­dej­rza­nie albo któ­rych nie­zro­zu­miałe dzia­ła­nia spra­wiały wra­że­nie ry­tu­al­nej ma­gii – wiele spraw są­do­wych za­wiera ta­kie wła­śnie oskar­że­nia.

Po ozna­cze­niu prze­stęp­stwa cza­row­nic­twa Gro­icki przy­ta­cza wiele py­tań, które na­le­żało po­sta­wić cza­row­nicy pod­czas prze­słu­cha­nia:

Gdy się na męce przy­zna ku czar­no­księ­stwu albo cza­row­nic­twu. AR­TI­CULXXII.

Ma być py­tan też we­dług przy­czyn i przy­le­gło­ści albo cir­kum­stan­cyji wy­żej wy­mie­nio­nych, a ktemu ja­kich in­stru­men­tów, ja­kim oby­cza­jem i któ­rego czasu albo też słów uży­wał, co czy­nił; a je­śliże po­wie, że gdzie czary ja­kie za­ko­pał albo ukrył rze­czy ta­kowe, któ­rych więc do tego uży­wają, ma scru­ti­nium być uczy­niono i pil­nie szu­kano, je­śliże we­dług sprawy jego będą mo­gły być na­le­zione. A je­śliby na­le­zione były, ma być py­tan ten cza­ro­dziej­nik, ja­kimi słowy albo jako się z tym ob­cho­dził. Item, ma być py­tan, od kogo się ta­ko­wych rze­czy na­uczył, ja­kim oby­cza­jem ku tej umie­jęt­no­ści przy­szedł, jako wiele ra­zów i prze­ciw komu tego uży­wał albo jaką szkodę kie­dy­kol­wiek komu tym uczy­nił36.

Trzeba tu­taj za­uwa­żyć, że w ukra­iń­skich są­dach miej­skich wła­ści­wie nie prze­strze­gano tych za­le­ceń. Je­dy­nie w kilku spra­wach od­no­to­wano wy­padki, kiedy oskar­żo­nych o cza­row­stwo szcze­gó­łowo prze­słu­chi­wano i prze­szu­ki­wano pod ką­tem ukry­tych ma­gicz­nych przed­mio­tów.

Je­śli wina osoby po­dej­rza­nej o czary zo­stała do­wie­dziona, na­le­żało ogło­sić od­po­wiedni wy­rok. Gro­icki re­ko­men­do­wał sę­dziom, aby ko­rzy­stali z prze­pisu za­po­ży­czo­nego z Sa­skiego Zwier­cia­dła: „Odſz­cze­pie­niec Wi­áry Krze­ſći­áńſkiey ma być ſpa­lon. Tąż śmier­ćią ma zgi­nąć Czárow­nik/ y kthoby komu iad adał”37.

Wy­daje się, że w Ukra­inie tę karę sto­so­wano rzadko. Na 198 zba­da­nych przeze mnie spraw je­dy­nie trzy­na­ście za­koń­czyło się eg­ze­ku­cjami. To bar­dzo mała liczba w po­rów­na­niu z in­nymi zie­miami Rze­czy­po­spo­li­tej Obojga Na­ro­dów. Mał­go­rzata Pi­la­szek sza­co­wała, że na zie­miach et­nicz­nie pol­skich 30% ta­kich spraw koń­czyło się karą śmierci. Je­śli jed­nak weź­miemy pod uwagę, że w każ­dej spra­wie o czary mo­gła być oskar­żona wię­cej niż jedna osoba, to od­se­tek ten jest jesz­cze wyż­szy. Można do­mnie­mać, że 42% oskar­żo­nych spło­nęło na sto­sie38. Wśród in­nych su­ro­wych kar wo­bec osób oskar­żo­nych o czary znaj­du­jemy chło­stę, rza­dziej wy­gna­nie. Czę­ściej osoby, któ­rym udo­wod­niono winę, mu­siały za­pła­cić grzywnę na rzecz sądu lub Ko­ścioła. Prak­tyka po­ka­zuje jed­nak, że prze­pisy i ko­men­ta­rze do nich wy­ko­rzy­sty­wano w są­dach (je­śli w ogóle się do nich od­no­szono) jako wska­zówki otwarte na nie­kiedy bar­dzo do­wolne in­ter­pre­ta­cje. Nie za­cho­wało się zbyt wiele spraw, w któ­rych sę­dzio­wie uza­sad­niają wy­roki, po­wo­łu­jąc się na prze­pisy prawa, dla­tego warto się tu za­trzy­mać i roz­wa­żyć kilka przy­kła­dów, co po­zwoli zro­zu­mieć, jak w prak­tyce dzia­łały prze­pisy o cza­rach.

Na przy­kład, w 1730 roku sąd miej­ski w Krze­mieńcu na pod­sta­wie prawa sa­skiego wy­dał wy­rok na chłopkę Mo­trunę Pe­ry­stą, oskar­żoną o rzu­ce­nie cza­rów na swo­jego pana. W wy­roku po­wie­dziano: „co my sąd maj­de­bu­ryi Krze­mie­niec­kiej zwa­żyw­szy, we­dług opi­niej Sa­xsonu Maj­de­bru­skiego i in­kwi­zy­cyej po­przy­się­żo­nej, przeto, za tę winą i gro­że­nie na wiel­moż­nych ich mo­ściów swo­ich pa­nów do­bro­dzie­jów, ska­zu­jemy gar­dłem ka­rać, to jest mie­czem sciąć przez mi­strza swego pu­blicz­nego, Mar­cina Krzy­żań­skiego, dnia je­dy­na­stego te­goż mie­siąca”39. Sę­dzio­wie, cho­ciaż po­wo­ły­wali się na prawo sa­skie, in­ter­pre­to­wali je dość swo­bod­nie, ła­two za­mie­nia­jąc szcze­gó­łowo opi­sany spo­sób za­da­nia śmierci przez spa­le­nie (kara prze­zna­czona dla cza­row­nic) na bar­dziej hu­ma­ni­tarną śmierć od mie­cza.

Naj­wię­cej dro­bia­zgo­wych od­wo­łań do norm praw­nych od­naj­du­jemy w tak zwa­nych księ­gach czar­nych, za­wie­ra­ją­cych za­pi­ski spraw kar­nych, z re­guły do­ty­czą­cych prze­stępstw. W 1748 roku sąd w Krze­mieńcu ogło­sił wy­rok w spra­wie dwóch męż­czyzn: Win­cen­tego Ru­żań­skiego i Waj­seka Wę­grzyńca, oskar­żo­nych o rzu­ce­nie cza­rów na swo­ich pa­nów. Sę­dzio­wie uznali, że Win­centy Ru­żań­ski jako ini­cja­tor prze­stęp­stwa ma być uka­rany su­ro­wiej:

[…] miałby jako cza­row­nik żywą ogniem w smole pa­lony, tylko że sąd to kare onego da­ruje. Jed­nak sto­su­jąc się do prawa po­spo­li­tego ad­men­tem ar­ty­ku­łów na­ka­zuję tym de­kre­tem ażeby dnia dzi­siej­szego o go­dzi­nie dzie­wią­tej przez Exe­ku­tora Ju­sti­ciam […] mie­czem był ścięty40.

Dru­giego oskar­żo­nego, Waj­seka Wę­grzyńca, ze względu na młody wiek ska­zano na ró­zgi. Zo­stał jed­nak uprze­dzony, że je­śli jesz­cze raz zwróci się do cza­rów, a jego wina zo­sta­nie do­wie­dziona, jako cza­row­nik zo­sta­nie bez­względ­nie spa­lony żyw­cem41.

Krze­mie­niecki sąd wy­dał po­dobny wer­dykt w spra­wie z roku 1753, kiedy to kilka chło­pek z wio­sek pod Krze­mień­cem aresz­to­wano pod za­rzu­tem cza­rów. Z braku do­wo­dów nie do­wie­dziono im winy – tylko jedna z nich, po­nie­waż kil­ka­krot­nie zmie­niała ze­zna­nia, zo­stała ska­zana na chło­stę. Ko­biety jed­nak ostrze­żono:

sąd za­po­bie­ga­jąc wszel­kim cza­rom y cza­ro­dziey­stwom na­ka­zuje tym de­kre­tem je­że­liby w ja­kowy czas tak w lat kilka jako y kil­ka­dzie­siąt tak na oskar­żone Elżbi[e]tę Za­wad­ską, Mo­trę Onysz­czy­chę y Han­dzię Hur­kow­ską jako też na Oryszkę Licz­ma­ni­chę lub na po­tom­ków ich, ja­kowe czary y czaro­-dziey­stwa po­ka­zały się, tedy maią być we­dług Prawa y ar­ty­ku­łów May­de­bur­skich żyw­cem w ogniu spa­lone42.

Wy­roki tego typu za­pa­dały do­syć czę­sto. Z jed­nej strony sę­dzio­wie mo­gli oka­zy­wać li­tość i ła­skę, z dru­giej zaś de­mon­stro­wać su­ro­wość, spra­wie­dli­wość oraz obe­zna­nie z prze­pi­sami, gro­żąc oskar­żo­nym prze­wi­dzia­nymi w pra­wie mag­de­bur­skim ka­rami za czary.

Warto zwró­cić uwagę, iż od­wo­ła­nia do prze­pi­sów prawa są do­syć abs­trak­cyjne, w więk­szo­ści bo­wiem wy­pad­ków sę­dzio­wie nie po­wo­ły­wali się na kon­kretny pa­ra­graf w da­nym roz­dziale, ale na nie­okre­ślone „ar­ty­kuły prawa mag­de­bur­skiego”, „prawo mag­de­bur­skie”, któ­rego „ar­ty­kuły są w Po­rządku, tak i ogól­nie w Sak­so­nie”. Na pod­le­głym ro­syj­skiemu ca­ra­towi są­sied­nim te­ry­to­rium Het­ma­natu także znaj­du­jemy po­dobne od­nie­sie­nia do norm praw­nych. Sądy het­mań­skie za­cho­wały tra­dy­cję prawną Rze­czy­po­spo­li­tej Obojga Na­ro­dów rów­nież po włą­cze­niu ich do im­pe­rium, po­słu­gu­jąc się Sta­tu­tem Wiel­kiego Księ­stwa Li­tew­skiego. Można tam za­ob­ser­wo­wać po­dob­nie bez­tro­ski sto­su­nek do cy­to­wa­nia prze­pi­sów prawa. Na przy­kład ar­ty­kuł prze­ciwko cza­rom ze Sta­tutu Wiel­kiego Księ­stwa Li­tew­skiego zo­stał wy­mie­niony w wy­roku w spra­wie, która od­była się w są­dzie grodz­kim w Ło­chwicy w lipcu 1675 roku. Sę­dzio­wie ogło­sili wy­rok, po­wo­łu­jąc się na roz­dział 14 ar­ty­kułu 38 Sta­tutu Wiel­kiego Księ­stwa Li­tew­skiego, gdzie ja­koby była mowa o ka­ra­niu za czary. W Sta­tu­cie Li­tew­skim fak­tycz­nie jest ar­ty­kuł o cza­row­ni­cach, ale po pierw­sze – jest to zu­peł­nie inny ar­ty­kuł w in­nym roz­dziale, a po dru­gie – na­wet ten ar­ty­kuł o cza­rach po­ja­wił się w Trze­cim Sta­tu­cie Li­tew­skim (1588 rok), któ­rym sądy Het­ma­natu w ogóle nie po­winny się kie­ro­wać43.

Sę­dzio­wie po­wo­ły­wali się na prze­pisy do­ty­czące cza­rów tylko w nie­licz­nych przy­pad­kach. Nie jest to do­wód na ogólny brak wy­kształ­ce­nia czy też nie­zna­jo­mość tychże prze­pi­sów, w ra­zie po­trzeby mo­gli prze­cież swoją wie­dzę za­de­mon­stro­wać. A jed­nak w więk­szo­ści wy­pad­ków ogła­szali nie­uza­sad­nione wy­roki, kie­ru­jąc się in­tu­icją lub zwra­ca­jąc się do po­wszech­nej w ukra­iń­skich są­dach miej­skich tra­dy­cji, we­dle któ­rej za prak­ty­ko­wa­nie cza­rów na­kła­dano grzywnę albo sto­so­wano karę cie­le­sną. Spe­cy­fika ukra­iń­skich są­dów po­le­gała też na tym, że sę­dzio­wie nie­chęt­nie pro­wa­dzili do­cho­dze­nia w spra­wach o czary. Z re­guły uma­rzali ta­kie po­stę­po­wa­nia z braku do­wo­dów na po­twier­dze­nie oskar­że­nia. Je­śli po­równa się pro­cesy o czary z ak­tami in­nego typu pro­ce­sów, można za­uwa­żyć, że scep­ty­cyzm sę­dziów wo­bec słabo uza­sad­nio­nych oskar­żeń nie ogra­ni­czał się do dzie­dziny zwią­za­nej z ma­gią. Rów­nie nie­chęt­nie ba­dali także inne sprawy, je­śli do­wody wy­da­wały się nie­prze­ko­nu­jące. W są­dach tego re­gionu za­pa­dały na ogół ła­godne wy­roki; je­dy­nie w przy­padku dzie­cio­bój­stwa sę­dzio­wie wy­ka­zy­wali się szcze­gólną su­ro­wo­ścią, co oma­wiam w ostat­nim roz­dziale tej książki.

Od wieku XVI nie bra­ko­wało scep­ty­ków kry­ty­ku­ją­cych pro­cesy o czary. Naj­wcze­śniej­sze próby ofi­cjal­nego za­kazu prze­śla­do­wa­nia po­dej­mo­wano jesz­cze w wieku XVII. W Eu­ro­pie Środ­ko­wej i Wschod­niej prze­pisy za­ka­zu­jące są­dów nad cza­row­ni­cami po­ja­wiły się do­piero w dru­giej po­ło­wie wieku XVIII. Sy­tu­ację ukra­iń­skich pro­ce­sów o czary okre­ślało usta­wo­daw­stwo Rze­czy­po­spo­li­tej i Im­pe­rium Ro­syj­skiego. Sejm Rze­czy­po­spo­li­tej wy­dał ustawę o za­ka­zie prze­śla­do­wa­nia za czary w 1776 roku, która obo­wią­zy­wała w wo­je­wódz­twach po­dol­skim, wo­łyń­skim i ru­skim. Po wcie­le­niu do Car­stwa Ro­syj­skiego w 1654 roku Het­ma­nat za­cho­wał czę­ściową au­to­no­mię w kwe­stiach praw­nych. Na tam­tej­szych te­ry­to­riach na­dal po­słu­gi­wano się pol­sko­-li­tew­skimi prze­pi­sami, ale w wieku XVIII stop­niowo przyj­mo­wano już prawo ro­syj­skie, lo­kalne sądy rów­nież dą­żyły do za­koń­cze­nia roz­praw nad cza­row­ni­cami. Za pa­no­wa­nia ca­rycy Anny Iwa­nowny w 1731 roku cza­row­stwo zo­stało za­kwa­li­fi­ko­wane jako ro­dzaj oszu­stwa, ale se­rię edyk­tów za­ka­zu­ją­cych pro­ce­sów cza­row­nic ogło­szono do­piero w 1770 roku, za pa­no­wa­nia Ka­ta­rzyny II44. Nie zna­czy to, że pro­cesy na­tych­miast zni­kły z co­dzien­no­ści. Po­dob­nie jak w więk­szo­ści kra­jów eu­ro­pej­skich, ukra­iń­skie sądy zaj­mo­wały się ta­kimi przy­pad­kami rów­nież po wy­da­niu ofi­cjal­nego za­kazu45. Z cza­sem prze­kształ­ciły się w sprawy prze­ciwko sa­mo­są­dom nad cza­row­ni­cami, dzięki czemu wiemy, że lu­dzie na­dal w nie wie­rzyli i na­dal je prze­śla­do­wali. Rów­nież w po­ło­wie wieku XIX znane są przy­padki zwra­ca­nia się do sądu z oskar­że­niami prze­ciwko po­dej­rza­nym ko­bie­tom46. W dru­giej po­ło­wie wieku XIX pro­cesy o czary osta­tecz­nie zni­kły z są­do­wej wo­kandy i od tego czasu cza­row­stwo tra­fiło do strefy za­in­te­re­so­wań ukra­iń­skiej et­no­gra­fii. Po­mimo su­ro­wych prze­pi­sów praw­nych, do­ty­czą­cych po­stę­po­wa­nia z cza­row­ni­cami, ukra­iń­skie sądy miej­skie rzadko od­wo­ły­wały się w orzecz­nic­twie do tych roz­po­rzą­dzeń. Prze­pisy prze­ciwko cza­rom były po­dobne do funk­cjo­nu­ją­cych w więk­szo­ści kra­jów Eu­ropy Za­chod­niej. Jed­nak nie­zwy­kle ni­ski wskaź­nik eg­ze­ku­cji po­ka­zuje, że ist­niała po­ważna roz­bież­ność mię­dzy pra­wem a rze­czy­wi­stą prak­tyką.

Do­wód ko­ronny: tor­tury i rola kata

W obie­go­wych prze­ko­na­niach, jak i w na­uko­wej li­te­ra­tu­rze przed­miotu pro­cesy cza­row­nic ewo­kują strasz­liwe sceny tor­tur. Ma­te­riały z Ukra­iny do­wo­dzą jed­nak cze­goś prze­ciw­nego – tam ob­raz ko­biety pa­ra­ją­cej się cza­rami nie łą­czył się z opi­sem fi­zycz­nych ka­tu­szy. Je­dy­nie w sied­miu z prze­ba­da­nych przeze mnie 198 ukra­iń­skich pro­ce­sach za­sto­so­wano tor­tury.

Choć były znane wcze­śniej, tor­tury w pro­ce­sach są­do­wych po raz pierw­szy są wzmian­ko­wane w pra­wie rzym­skim, skąd ta prak­tyka prze­szła do póź­niej­szych eu­ro­pej­skich ko­dek­sów kry­mi­nal­nych. W pro­ce­sach są­do­wych za­częły od­gry­wać istotną rolę do­piero w wieku XV47. Sto­so­wano je w wy­jąt­ko­wych przy­pad­kach, kiedy sę­dzio­wie do­cho­dzili do wnio­sku, że po pro­stu za­bra­kło in­nego spo­sobu na po­zy­ska­nie ze­znań. Zga­dzali się na tor­tury je­dy­nie wtedy, gdy ist­niało wy­star­cza­jąco dużo do­wo­dów winy oskar­żo­nego, na przy­kład po­twier­dziło ją dwoje świad­ków albo kiedy po dru­gim prze­słu­cha­niu oskar­żony od­ma­wiał ze­znań. Jed­nak na­wet wtedy osoby po­dej­rza­nej nie pod­da­wano na­tych­miast tor­tu­rom. Były trzy główne etapy. Na po­czątku kat po pro­stu po­ka­zy­wał na­rzę­dzia za­da­wa­nia bólu. Na nie­któ­rych ro­biło to tak po­tężne wra­że­nie, że oskar­żona osoba od razu zga­dzała się ze­zna­wać. Je­śli na­dal się upie­rała, prze­cho­dzono do ko­lej­nego kroku. Czło­wiek mu­siał się ro­ze­brać, a na­gość nie­jed­no­krot­nie skła­niała do mó­wie­nia. Do­piero wtedy za­czy­nały się praw­dziwe tor­tury. Naj­czę­ściej wy­ko­rzy­sty­wano za­ci­ski do pal­ców i róż­nej kon­struk­cji dyby. Siła uży­cia tych strasz­nych in­stru­men­tów miała być pro­por­cjo­nalna do miary zbrodni. Tylko w kilku eu­ro­pej­skich mia­stach do po­wszech­nej prak­tyki we­szły naj­bar­dziej prze­ra­ża­jące na­rzę­dzia i me­tody tor­tur. Mimo wszystko tra­fiali się lu­dzie, któ­rzy byli w sta­nie znieść ka­tu­sze. W ta­kich wy­pad­kach uzna­wano, że czło­wiek jest nie­winny i na­le­żało go wy­pu­ścić. Każdy zaś, kto na mę­kach uznał swoją winę, zgod­nie z pra­wem mu­siał jesz­cze raz do­bro­wol­nie i bez przy­musu (o ile oczy­wi­ście ta­kie wa­runki uznać za do­bro­wolne) po­wtó­rzyć swoje ze­zna­nia na­stęp­nego dnia48. Przed­sta­wi­ciele lo­kal­nych władz do­sko­nale zda­wali so­bie sprawę, że tor­tury są nie­bez­piecz­nym in­stru­men­tem, który trzeba sto­so­wać ostroż­nie i z wie­loma za­strze­że­niami. Mimo spo­so­bów na kon­tro­lo­wa­nie tego pro­cesu znane są liczne wy­padki nad­użyć, kiedy to na prze­słu­cha­niu wy­ko­rzy­sty­wano nie­sank­cjo­no­wane tor­tury, prze­kra­czano do­pusz­czalną liczbę tech­nik i tak da­lej. Było oczy­wi­ste, że ze­zna­nia wy­do­byte na mę­kach skła­dano pod wpły­wem bólu, dla­tego też tor­tury za­wsze miały swo­ich kry­ty­ków49.

W ukra­iń­skich są­dach miej­skich tor­tury były rów­nie waż­nym ele­men­tem pro­ce­dury są­do­wej, jak w in­nych środ­kowo­-wschod­nio­eu­ro­pej­skich kra­jach. Re­ko­men­da­cje co do ich za­sto­so­wa­nia znaj­do­wały się, mię­dzy in­nymi, w książ­kach Bar­tło­mieja Gro­ic­kiego, który po­świę­cił temu te­ma­towi sporo miej­sca. Do­kład­nie ana­li­zo­wał ce­lo­wość, wy­raź­nie ak­cen­tu­jąc, iż bez prze­ko­nu­ją­cych do­wo­dów winy nie można od­da­wać czło­wieka na męki. Dzie­lił się też wła­snymi wąt­pli­wo­ściami. Uwa­żał, że w ogóle mało praw­do­po­dobne jest, iż wy­do­by­cie ja­kie­go­kol­wiek ze­zna­nia mo­głoby być aż tak istotne, by sta­no­wić uspra­wie­dli­wie­nie dla tor­tur. Od­po­wie­dzial­ność w pełni spo­czy­wała na sę­dziach – ich mą­dro­ści, su­mie­niach i do­świad­cze­niu. Spe­cjal­nie dla nich w księ­gach przy­to­czono dużą liczbę przy­pad­ków wska­zu­ją­cych, jak ar­gu­men­ta­cja za bez­sprzecz­no­ścią winy może za­le­żeć od oko­licz­no­ści aresz­to­wa­nia i ze­znań świad­ków50. Same zaś ze­zna­nia na­ocz­nych świad­ków są nie­wy­star­cza­jące, żeby po­słać oskar­żo­nego na tor­tury, dla­tego na­le­żało brać pod uwagę je­dy­nie świa­dec­twa, które zna­la­zły nie­zbite po­twier­dze­nie w fak­tach. Gro­icki po­dał też od­po­wied­nie przy­kłady51. Uczu­lał sę­dziów, iż oznaki winy, ta­kie jak sprzeczne ze­zna­nia, kłam­stwa, ją­ka­nie się i prze­strach, na­leży trak­to­wać z ostroż­no­ścią. Mogą prze­cież mieć wiele róż­nych przy­czyn, zaś w ra­zie po­myłki sę­dziom bę­dzie się długo za­rzu­cać, że od­dali na męki nie­win­nego czło­wieka52. Za nie­pod­wa­żalny do­wód winy Gro­icki uwa­żał próbę ucieczki53.

Zwra­cał rów­nież uwagę na pro­blem wia­ry­god­no­ści in­for­ma­cji uzy­ska­nych pod­czas tor­tur. Przy­chy­lał się do zda­nia, że ze­zna­nia na mę­kach nie są wy­star­cza­ją­cym do­wo­dem po­zwa­la­ją­cym ska­zać czło­wieka na śmierć, wszakże wiele za­leży od fi­zycz­nego stanu osoby tor­tu­ro­wa­nej czy od jej progu bólu. Nie­któ­rym ła­twiej przy­cho­dzi zno­sze­nie cier­pie­nia, inni zaś go­towi są mó­wić co­kol­wiek, żeby tylko je prze­rwać. Dla­tego wła­śnie Gro­icki uwa­żał, że stra­cono bar­dzo wiele nie­win­nych lu­dzi54. By za­po­biec nie­spra­wie­dli­wo­ści, sę­dziom re­ko­men­do­wano prak­tykę za­po­ży­czoną z prawa nie­miec­kiego: osoba tor­tu­ro­wana po­winna do­bro­wol­nie po­wtó­rzyć wy­po­wie­dziane na mę­kach ze­zna­nia na­stęp­nego dnia. Pi­sarz no­to­wał wszystko, co po­wie­dziano na prze­słu­cha­niu, a na­stęp­nie gło­śno od­czy­ty­wano tekst oskar­żo­nemu, który miał po­twier­dzić swoje słowa. Do­piero wów­czas można było ogło­sić wy­rok śmierci55.

Na­stęp­nie Gro­icki za­sta­na­wiał się nad pro­ble­mami zwią­za­nymi z pro­ce­durą tor­tu­ro­wa­nia pod­sąd­nych. Wy­szcze­gól­nił naj­bar­dziej okrutne prak­tyki, któ­rych nie po­chwa­lał, uwa­ża­jąc je za wy­twór cho­ro­bli­wej fan­ta­zji sę­dziów i złak­nio­nych krwi ka­tów. Wśród ta­kich dzia­łań wy­mie­nił wle­wa­nie do gar­dła wody, octu albo oleju, pod­pa­la­nie siarki w do­łach pa­cho­wych, mo­rze­nie gło­dem, wy­ko­rzy­sty­wa­nie ja­do­wi­tych owa­dów itd.56 Pod­kre­ślił, że pod­czas tor­tur nie na­leży nad­mier­nie uszka­dzać ciała, prze­ciw­nie – trzeba do­kła­dać sta­rań, aby nie ła­mać ko­ści, nie po­zo­sta­wiać wi­docz­nych śla­dów ani nie do­pro­wa­dzać do ka­lec­twa57. Wszyst­kie te po­rady od­zwier­cie­dlają prak­tyki sto­so­wane w za­chod­niej Eu­ro­pie, cho­ciaż Gro­icki do­dał sporą dozę wła­snych wąt­pli­wo­ści i za­strze­żeń. W in­nej książce wy­mie­nił prze­stęp­stwa, za które osoba po­dej­rzana po­winna tra­fić na tor­tury, je­śli od­ma­wia do­bro­wol­nych ze­znań. Wśród nich po­dał rów­nież czary58. Przed roz­po­czę­ciem tor­tur po­le­cał ogo­le­nie ciała oskar­żo­nego. Pro­ce­dura ta rów­nież zo­stała za­po­ży­czona z nie­miec­kiej prak­tyki są­do­wej. Au­tor tłu­ma­czył jej za­sad­ność tym, że gdzieś na ciele pod wło­sami mo­gły zo­stać ukryte czary, które da­wały czło­wie­kowi od­por­ność na ból59. Jedna sprawa może być ilu­stra­cją jego słów o wy­ko­rzy­sta­niu ma­gicz­nych środ­ków w celu za­po­bie­że­nia ka­tor­dze pod­czas tor­tur. W 1724 roku Wa­syla Hu­cuła ska­zano na męki. Sto­so­wano dyby i ogień, ale on nie czuł bólu. Ogło­szono wów­czas, że czary po­mo­gły mu prze­trwać ka­tu­sze60.

Wszystko to je­dy­nie za­le­ce­nia i teo­ria. Py­ta­nie brzmi, jak sto­so­wano tor­tury w ukra­iń­skich są­dach. Po pierw­sze, warto pa­mię­tać, że za­równo w Eu­ro­pie Za­chod­niej, jak i w Ukra­inie nie wszę­dzie z nich ko­rzy­stano. Po­wód był bar­dzo pro­za­iczny. Utrzy­my­wa­nie kata, szcze­gól­nie zaś do­świad­czo­nego i zdol­nego, było dla mia­sta do­syć kosz­towne. Do­dajmy, że w cza­sach naj­więk­szej bru­ta­li­za­cji są­dow­nic­twa całą Ba­wa­rię ob­słu­gi­wało za­le­d­wie pię­ciu ka­tów61. Je­den z po­pu­lar­nych w XVII wieku na te­re­nach Rze­czy­po­spo­li­tej „po­rad­ni­ków” wska­zy­wał moż­li­wość za­osz­czę­dze­nia na ka­cie po­przez wy­da­wa­nie bez­kr­wa­wych wy­ro­ków62. W ru­skich wo­je­wódz­twach Rze­czy­po­spo­li­tej wła­snym ka­tem mo­gło po­chwa­lić się nie­wiele miej­sco­wo­ści. Spo­śród czter­na­stu miast i mia­ste­czek ana­li­zo­wa­nych w tej książce kata utrzy­my­wały je­dy­nie trzy: Lwów, Ka­mie­niec i Krze­mie­niec. Na­wet ta­kie sto­sun­kowo duże jak Ki­jów nie miały wła­snego oprawcy aż do końca XVIII wieku63. I je­śli gdzie­nie­gdzie po­ja­wiała się po­trzeba za­sto­so­wa­nia tor­tur, wy­naj­mo­wano kata z mia­sta, w któ­rym on aku­rat był. Nic dziw­nego, że w ma­te­ria­łach są­do­wych z rzadka tra­fiamy na wzmianki o tor­tu­rach i nie­mal wszyst­kie one do­ty­czą do­kład­nie tych trzech miast, które mo­gły po­zwo­lić so­bie na taki luk­sus jak wła­sny kat.

Bę­dąc po­sta­cią mar­gi­nalną dla pro­ce­sów są­do­wych we wcze­sno­no­wo­żyt­nej i no­wo­żyt­nej Ukra­inie, kat nie był obiek­tem wielu od­ręb­nych ana­liz64. Za­cho­wały się jed­nak dość szcze­gó­łowe opisy ży­cia i pracy lwow­skich ka­tów65