Ebook i audiobook dostępne w abonamencie bez dopłat od 22.07.2025
Oferta wyłącznie dla osób z aktywnym abonamentem Legimi. Uzyskujesz dostęp do książki na czas opłacania subskrypcji.
29,98 zł
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 29,98 zł
Dopóki śmierć nas nie rozłączy. Twoja. Nie moja.
Minęło jedenaście lat, odkąd wysoko postawiona prawniczka, Sarah Morgan, broniła swojego męża, Adama, przed zarzutem zamordowania swojej kochanki. Sarah już dawno ruszyła naprzód ze swoim życiem, zakładając rodzinę z nowym mężem, Bobem Millerem, i robiąc karierę. Jej życie znów jest dokładnie takie, jakiego zawsze pragnęła... a może jednak nie?
Po odkryciu, że Bob zaangażował się w jednorazową przygodę, Sarah bez wahania składa wniosek rozwodowy. W trakcie ich nieprzyjaznej separacji odkryte zostają jednak nowe dowody DNA w sprawie przeciwko Adamowi, zmuszające policję do wznowienia śledztwa i stawiające Sarah z powrotem w centrum uwagi. Teraz wszyscy chcą się dowiedzieć, co tak naprawdę się wydarzyło, a najbardziej zależy na tym byłemu zastępcy szeryfa, Hudsonowi, który z determinacją dąży do odkrycia prawdy.
Kiedy kobieta, z którą spał Bob, zostaje zgłoszona jako zaginiona, oboje z Sarah zaczynają walczyć nieczysto, rozpoczynając gra o wysoką stawkę. Trzymająca w napięciu i pełna charakterystycznych dla Jenevy Rose zwrotów akcji książka sprawi, że czytelnicy będą się zastanawiać: czy Bob i Sarah są w stanie doprowadzić do idealnego rozwodu? A może przyjmą taktykę „dopóki śmierć nas nie rozłączy”?
POLECANKI:
Jeneva napisała inteligentny, trzymający w napięciu thriller, który chwyta za gardło i nie puszcza aż do ostatnich stron. Dzięki mistrzowskim zwrotom akcji i niezapomnianym postaciom po raz kolejny udowadnia, dlaczego jest to lektura obowiązkowa!
– T. J. Newman, autorka bestsellerów nr 1 na całym świecie, „Falling” i „Drowning”.
Trzymający w napięciu thriller, który nie pozwala się oderwać od lektury już od pierwszej strony.
– Karin Slaughter, autorka bestsellerów „New York Timesa” i nr 1 na świecie
Szybkie tempo i fałszywe tropy sprawią, że czytelnicy stale mają ochotę zgadywać, co będzie dalej.
– Publishers Weekly
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 327
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Dla mojej gromadki gąsek.
Obyście latały wysoko i pozostawały głupiutkie.
CZY ON JĄ ZABIŁ?
TRANSKRYPCJA DOKUMENTU
FRAGMENT WIADOMOŚCI KANAŁU 5
Biuro szeryfa hrabstwa Prince William prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa miejscowej kobiety. W związku z odkryciem ciała Kelly Summers, która została brutalnie zaatakowana nożem, dziś nad ranem do rezydencji nad jeziorem Manassas wezwano policję. Źródła podają, że autor powieści Adam Morgan, który jest właścicielem domu, został zatrzymany w celu przesłuchania. W związku z prowadzonym dochodzeniem biuro szeryfa hrabstwa Prince William odmówiło dalszych komentarzy w sprawie.
PRZESŁUCHUJĄCY
Piętnastego października upłynie osiem lat od zamordowania Kelly Summers i jej nienarodzonego dziecka. Jej ciało odnaleziono rankiem następnego dnia w pańskim domu nad jeziorem, a dokładniej rzecz ujmując, w głównej sypialni. Adamie, czy może nam pan powiedzieć, co się wydarzyło w tym dniu, w którym zginęła Kelly?
ADAM MORGAN
Nie. Mogę powiedzieć, co się wydarzyło, zanim została zamordowana i co wydarzyło się później, ale nie wiem absolutnie nic na temat okoliczności jej śmierci.
PRZESŁUCHUJĄCY
W takim razie proszę powiedzieć, co wydarzyło się wcześniej.
ADAM MORGAN
Kelly wróciła do domu po pracy i zajmowaliśmy się tym, co zwykle. Wypiliśmy kilka drinków, uprawialiśmy seks… kilkakrotnie.
PRZESŁUCHUJĄCY
A co wydarzyło się potem?
ADAM MORGAN
Obudziłem się w środku nocy. Na zewnątrz było ciemno. Kelly wciąż spała, tak mi się przynajmniej wydawało. Czekał mnie powrót do Waszyngtonu i nie chciałem jej budzić, więc przygotowałem się do wyjścia, nie zapalając światła, a potem wyruszyłem w drogę.
PRZESŁUCHUJĄCY
Ale wcześniej zostawił pan list dla Kelly, zgadza się?
ADAM MORGAN
Tak, to prawda. Położyłem go na kuchennym blacie. Nie wiedziałem, że już nigdy go nie przeczyta.
PRZESŁUCHUJĄCY
Co było w liście, który pan napisał?
ADAM MORGAN
To już bez znaczenia… ona nie żyje.
PRZESŁUCHUJĄCY
Kiedy się pan o tym dowiedział?
ADAM MORGAN
Następnego dnia. Funkcjonariusze policji metropolitalnej w Waszyngtonie i biura szeryfa hrabstwa Prince William zjawili się w moim domu w stolicy, ale nawet wtedy się o tym nie dowiedziałem. Poznałem prawdę dopiero po tym, jak przewieźli mnie na posterunek.
PRZESŁUCHUJĄCY
Kim była dla pana Kelly Summers?
ADAM MORGAN
Mówiąc najprościej… moją kochanką.
PRZESŁUCHUJĄCY
Pojawiły się podejrzenia, że skoro potrafi pan skłamać w jednej sprawie – na przykład swojego romansu – to będzie pan w stanie skłamać również w innej.
ADAM MORGAN
To bezpodstawny zarzut. Wiele ludzi zdradza, niewiele morduje.
PRZESŁUCHUJĄCY
Jest pan jednym z tych niewielu?
ADAM MORGAN
Już mówiłem, że nie.
PRZESŁUCHUJĄCY
Ława przysięgłych uznała to za niewiarygodne, że był pan w stanie spokojnie spać obok Kelly, która została dźgnięta nożem trzydzieści siedem razy. Ławnicy stwierdzili również, że to praktycznie nieprawdopodobne, żeby nie zauważył pan jej zakrwawionego ciała, kiedy wychodził w środku nocy. Co ma pan do powiedzenia w tej sprawie?
ADAM MORGAN
Czy pacjent przechodzący operację w szpitalu zauważa, że ma otwarty brzuch? Nie, nie zauważa, bo jest pod narkozą. Kelly i ja byliśmy tej nocy pod wpływem narkotyków. Nie wiem, kto za to odpowiada, ale zostaliśmy odurzeni. I jak już mówiłem, kiedy się obudziłem, było ciemno, że oko wykol. Niczego nie widziałem.
PRZESŁUCHUJĄCY
Raport toksykologiczny wykazał, że Kelly miała w organizmie ślady GHB, ale pańskie wyniki były bez zarzutu.
ADAM MORGAN
Jestem tego świadom.
PRZESŁUCHUJĄCY
Jak pan to zatem wyjaśni?
ADAM MORGAN
To biuro szeryfa powinno odpowiedzieć na to pytanie, bo przed skierowaniem mnie na badanie odczekali sobie, aż zniknie możliwość wykrycia takich substancji we krwi.
PRZESŁUCHUJĄCY
Twierdzi pan, że takie postępowanie było celowe?
ADAM MORGAN
Niewykluczone. Może było to po prostu zaniedbanie ze strony policji.
PRZESŁUCHUJĄCY
Wierzy pan zatem, że został wrobiony?
ADAM MORGAN
Tak.
PRZESŁUCHUJĄCY
Przez kogo?
ADAM MORGAN
Jest kilka możliwości. Na przykład przez Scotta, męża Kelly. Może to być również osoba, do której należał trzecie nieznane DNA znalezione wewnątrz Kelly. Do tego dochodzi Bob Miller, brat jej pierwszego męża. Każdy z nich mógł to zrobić.
PRZESŁUCHUJĄCY
Ale nie pan?
ADAM MORGAN
Nie, nie ja.
PRZESŁUCHUJĄCY
Czy może nam pan powiedzieć, o czym myślał w momencie odczytywania werdyktu?
ADAM MORGAN
Wiedziałem, że moje życie się skończyło i… nie mogłem w to uwierzyć. Często piszą w prasie o ludziach, którzy zostali niesłusznie skazani. Ale człowiek nigdy się nie spodziewa, że zostanie jednym z nich. Nie zamordowałem Kelly Summers i będę do samego końca walczył o ujawnienie prawdy.
PRZESŁUCHUJĄCY
Osoby działające w Innocence Project[1] już odmówiły wstawienia się za panem. Jak pan myśli, dlaczego?
ADAM MORGAN
Nie wiem. Pewnie ich trzeba zapytać.
PRZESŁUCHUJĄCY
No dobrze, Adamie, jak wygląda pański plan B?
ADAM MORGAN
Nie mam planu B. Zamierzam po prostu walczyć, składać apelacje i żyć z nadzieją, że pewnego dnia mój wyrok zostanie unieważniony.
PRZESŁUCHUJĄCY
Wciąż ma pan na to nadzieję?
ADAM MORGAN
Owszem. Tego nikt mi nie odbierze.
PRZESŁUCHUJĄCY
Sensację wzbudziło poparcie ze strony pańskiej byłej żony Sarah Morgan. Ona też wciąż ma nadzieję?
ADAM MORGAN
Sarah jest moją żoną, nie byłą żoną.
PRZESŁUCHUJĄCY
Mój błąd. Tak, pańska żona, Sarah. Od siedmiu lat czeka pan w celi na wykonanie wyroku śmierci, a jednak się z panem nie rozwiodła. Dlaczego?
ADAM MORGAN
Bo Sarah mnie kocha i wie, że jestem niewinny.
[1] Organizacjaprawniczaw StanachZjednoczonych,któradziałanarzeczoczyszczaniaz zarzutówosóbskazanychwyrokiemsąduzaprzestępstwa,którychniepopełniły(przyp.tłum.).
1
SARAH MORGAN
Kiedy wyszłam za Boba, wiedziałam od samego początku, że pewnego dnia się z nim rozwiodę, bo faceci są jak prawnicy. Nie można im ufać. Dobrze o tym wiem, bo jestem prawniczką… podobnie jak on. Mój mąż siedzi naprzeciw mnie przy stole konferencyjnym dla dwudziestu osób, ale dziś w pomieszczeniu jest nas tylko czworo: ja, Bob i nasi prawnicy. Staram się nie patrzeć na mężczyznę, z którym spędziłam ostatnie dwanaście lat. Czuję jednak na sobie spojrzenie jego ciemnych oczu, więc unoszę wzrok tylko po to, żeby on go odwrócił. Dwa górne guziki jego wykrochmalonej, białej koszuli są rozpięte, a krawat zwisa luźno z szyi. Pomimo chłodu panującego w pomieszczeniu na jego czole dostrzegam drobne kropelki potu.
– Mój klient jest zainteresowany ugodą. – Brad podciąga rękaw marynarki, pokazując swojego złotego roleksa. Wygląda to tak, jakby próbował powiedzieć: „zobaczcie, jakim jestem świetnym prawnikiem”. Ma zaczesane do tyłu blond włosy i gładko ogoloną twarz, przez co stanowi całkowite przeciwieństwo mojego męża, który ma ciemne, dłuższe włosy i kilkudniowy zarost. Brad jest adwokatem Boba, jego wieloletnim przyjacielem i wyjątkową gnidą. Wie doskonale, jak postępować, by osiągać założone cele, ale to nic szczególnego, bo ja również wiem.
– To absolutnie nie wchodzi w grę – odpowiada chłodno Jess. Unosi wyżej głowę i prostuje się na krześle. Jess jest moją adwokatką i robi wszystko zgodnie z przepisami. To prawdziwa yin dla mojego yang.
– Sarah, to była jednorazowa sytuacja. – Bob zaciska zęby i pociera czoło, jakby próbował się wybudzić z nocnego koszmaru. Ale to jest obecnie nasze życie, nasza rzeczywistość, a to przez niego tutaj siedzimy. – Przysięgam. Jeden raz.
Czy nie właśnie to mówi każdy facet? Jednorazowa przygoda. Wypadek, błąd w ocenie sytuacji, coś całkowicie nieplanowanego, co już nigdy więcej się nie powtórzy. Coś, co nie miało żadnego znaczenia. Ona nie miała żadnego znaczenia. Tak, wszyscy tak mówią, ale tylko gdy zostaną przyłapani. Nie żałują tego, co zrobili. Żałują, że nie byli wystarczająco ostrożni. A Bob w ogóle się od nich nie różni. Jest taki sam jak wszyscy.
Brad rzuca mu porozumiewawcze spojrzenie i kręci lekko głową, sygnalizując, żeby nic więcej nie mówił. Widzę, że trudno wcielić się Bobowi w rolę klienta, a nie prawnika, ale ustępuje – wypuszcza powietrze z płuc, osuwa się nieco na krześle i zakłada ręce na piersi.
– Chciałbym powtórzyć, że mój klient przyjmuje pełną odpowiedzialność za swój poważny błąd w ocenie i zgodził się wziąć udział w sześciu sesjach doradczych, aby doprowadzić do ugody – informuje Brad, splatając dłonie na wysokości twarzy. Promienie słońca wpadają spomiędzy częściowo otwartych żaluzji i trafiają w roleksa, który rzuca kalejdoskopową tęczę na ścianę.
– Pański klient powinien wziąć udział w takich sesjach, zanim okazał się niewierny. – Jess wydyma wargi i powoli przesuwa kartkę po blacie. – Oto żądania pani Morgan.
Bob uwalnia ręce i pochyla się do przodu. Zabiera kartkę, zanim udaje się to zrobić jego prawnikowi. Mruży oczy i marszczy czoło, czytając pobieżnie treść. Widać wyraźnie, że nie podoba mu się to, co widzi, ale taki właśnie był nasz cel.
– Nie ma mowy – odpowiada i rzuca kartką. Brad łapie ją w powietrzu, kładzie na stole i wygładza dłonią.
– Uważamy, że to uczciwa oferta – oświadcza Jess.
Brad unosi wzrok i patrzy jej prosto w oczy.
– Mój klient nie zrezygnuje z opieki nad córką. Nie zrzeknie się również swojego miejsca w zarządzie Morgan Foundation ani udziałów w organizacji charytatywnej.
– Nie zamierzam nas skreślić… kropka – mówi łagodnym tonem Bob. Wyciąga w moją stronę rękę, mając nadzieję, że ja zrobię to samo. Zabieram dłonie ze stołu i kładę je na kolanach. – Sarah, proszę…
Gryzę się w język, żeby mu nie odpowiedzieć, bo wiem dobrze, że milczenie zaboli go bardziej niż jakakolwiek cięta riposta. A zamierzam skrzywdzić go tak samo, jak on skrzywdził mnie.
– Moja klientka nie jest zainteresowana żadną ugodą – wyjaśnia Jess.
Brad pochyla się w stronę Boba i szepcze mu coś do ucha. Mój mąż pąsowieje z każdym usłyszanym słowem, a mięśnie szczęki uwydatniają się na policzkach, kiedy jeszcze mocniej zaciska zęby.
Brad kończy swój cichy wywód, odchrząkuje i prostuje się na krześle.
– Skoro nie jesteśmy w stanie dokonać jakichkolwiek postępów, proponuję przeniesienie tego spotkania na późniejszy termin.
– Celem tych spotkań nie jest naprawa tego małżeństwa. Tak się nie stanie, Brad. Jedynym oczekiwanym postępem byłoby porozumienie w sprawie podziału majątku i przekazania prawa do opieki nad Summer. Chciałabym powtórzyć, że pani Morgan oczekiwała czystego, sprawnego i prywatnego rozwodu. Nie chcemy wywlekać go poza prywatne spotkania ani walczyć w sądzie, ale zrobimy to, jeśli zostaniemy do tego zmuszone – mówi Jess i zaciska na koniec usta w cienką linię.
Po tych słowach wstaję z krzesła, wygładzam spódniczkę i zapinam blezer.
– Rozumiem – odpowiada Brad, po czym zaczyna pakować aktówkę, ostentacyjny i krzykliwy produkt firmy Hermès. – Mój asystent skontaktuje się w celu ustalenia kolejnego terminu.
Bob wstaje i patrzy mi w oczy. Jest ode mnie o głowę wyższy, barczysty i wysportowany. Włosy w kolorze pieprzu z solą bardzo do niego pasują, to samo tyczy się zmarszczek na czole. Wydaje się mądry i dystyngowany, choć w ogóle tak się nie zachowuje.
– Zadzwonię do ciebie później, Sarah – mówi Jess, kiedy ruszam w stronę drzwi.
Zatrzymuję się i kiwam głową w reakcji na jej słowa.
– Sarah, zaczekaj – woła za mną Bob.
Idę dalej, ignorując go całkowicie, ale jego dłoń na moim ramieniu sprawia, że staję jak wryta. Serce kołacze mi o żebra.
– Proszę – dodaje.
Wzdycham ciężko i odwracam się do mojego męża. Ledwie widzę go stojącego przede mną, bo traktuję go już jako część mojej przeszłości. On nie zdaje sobie jeszcze z tego sprawy, a ja nie wiem, jak mu to uzmysłowić.
– Słucham.
Mój głos pozbawiony jest wszelkich emocji, bo wszystko, co czułam do męża, zniknęło w chwili, kiedy dowiedziałam się o jego niewierności.
– Nie rób tego, proszę – mówi zdławionym szeptem.
Rozpaczliwie szuka kontaktu wzrokowego, jakby wierzył, że w ten sposób znów nas połączy. Na tym świecie nie ma już jednak dla nas miejsca, bo nie mogę być żoną kogoś, komu nie ufam. Dla mnie zaufanie jest jak szkło. Kiedy pęknie, nie da się go ponownie skleić, a jeśli będzie się próbowało, skończy się to pokaleczonymi palcami. Nadaje się więc już tylko do wyrzucenia.
– Masz szczęście, że najgorszą rzeczą, którą ci robię, jest wzięcie z tobą rozwodu – odpowiadam łagodnie, niemal kojąco.
– Czy to pogróżka? – pyta, a na jego twarzy maluje się niedowierzanie.
– Wiesz, że nie jestem mściwa, Bob.
Ściąga brwi i zaczyna prężyć pierś, rzucając mi wyzwanie, ale dość już widziałam. Kręcę głową, obracam się na pięcie i idę w stronę windy. Woła mnie jeszcze kilkakrotnie, coraz ciszej w miarę zwiększającej się odległości. A może po prostu traci już wiarę.
Świetnie. Mam nadzieję, że to właśnie to.
Bob naprawdę testuje moją cierpliwość. Zależało mi jedynie na szybkim i pozbawionym rozgłosu rozwodzie. Takim jak jego romans. Ale nie, on musi walczyć ze mną na każdym kroku, bo wciąż wierzy, że zdołamy to przepracować. To kompletna bzdura i z pewnością w głębi duszy o tym wie. Próbowałam zachowywać się kulturalnie ze względu na naszą córkę, która wciąż żyje w błogiej nieświadomości i nie ma pojęcia, co się zbliża. Czekam z przekazaniem jej prawdy, aż dojdziemy do porozumienia i emocje opadną, żebym mogła skupić się już tylko na niej. Chyba tylko mi zależy na uczuciach i dobrobycie naszej córki.
Naciskam przycisk przywoływania windy i czekam. Wciąż czuję za plecami obecność Boba, ale się nie odwracam. Naprawdę wolałabym, żeby sprawy potoczyły się inaczej. Bo miały się tak potoczyć. Rodzicielstwo ma z założenia czynić cię lepszym człowiekiem, a przynajmniej kazać ci myśleć, że takowym jesteś. Macierzyństwo zmieniło mnie zgodnie z przypuszczeniami, ale bycie ojcem najwyraźniej w ogóle nie wpłynęło na Boba. Oszukał nie tylko mnie, lecz całą naszą rodzinę. Na dodatek udawał, że jest przyzwoity, a taki być nie potrafi.
Kabina zatrzymuje się z brzękiem dzwonka. Wchodzę do środka, naciskam przycisk z napisem „lobby” i unoszę podbródek, zerkając na Boba. Stoi na końcu korytarza, nie spuszczając ze mnie wzroku, jakbyśmy szykowali się do walki bokserskiej. Na jego twarzy panuje żal i smutek, ale dostrzegam coś jeszcze – coś, co widziałam już wcześniej. Tylko nie potrafię tego określić. Nie odrywamy od siebie spojrzeń, dopóki nie przecinają ich zasuwające się drzwi.
Winda rusza w dół, zwiększając dzielący nas dystans. Byliśmy ze sobą dłużej niż dekadę, ale pobraliśmy się nieco ponad rok temu. Bob ma szczęście, że nie jestem już tą samą kobietą, którą byłam przy Adamie, moim pierwszym mężu. Gdybym miała z Adamem dzieci, może wciąż bylibyśmy razem. Ale jak już powiedziałam, macierzyństwo mnie zmieniło, choć powiadają, że ludzie się nie zmieniają. Nieprawda. W głębi jesteśmy tym, kim jesteśmy, ale to wcale nie oznacza, że jakaś część nas nie może z czasem zmięknąć lub stwardnieć.
2
KTOŚ
W pokoju jest tak ciemno, że nie widać tu nawet cieni. To była moja pierwsza myśl po tym, jak moje ciało nagle drgnęło, a powieki się uniosły. Mrugam kilkakrotnie z nadzieją, że wzrok przyzwyczai się do tych warunków i zobaczę coś znajomego, ale przy braku źródła światła jest to niemożliwe. Przysuwam dłoń do twarzy i zatrzymuję tuż przed nosem. Jest ledwie widoczna, przyjmuje tylko ulotny kształt, który mój mózg po prostu rozpoznaje. Powietrze jest duszne i wilgotne, a na dodatek cuchnie tu pleśnią i mokrymi skarpetkami. Przechodzę do pozycji siedzącej i układam dłonie po bokach. Czuję, jak pod ich naciskiem uginają się lekko sprężyny materaca.
Głowa mi pulsuje i zalewa mnie fala zawrotów. Jest mi niedobrze i czuję, że niewiele mi brakuje, żeby zwymiotować. Pocieram palcami skronie, pragnąc, by powróciły jakiekolwiek wspomnienia. Nic takiego się nie dzieje. Odeszły, mam nadzieję, że chwilowo, a nie na zawsze. Co wydarzyło się wczoraj? Czy to wina zbyt dużej ilości alkoholu? A może znów LSD lub E?
– Halo? – wołam w pustkę,, podnosząc się niezgrabnie z materaca.
Moje stopy opuszczają cienki materiał i łączą się z zimną, twardą powierzchnią. Robię ostrożny krok naprzód i wtedy to słyszę – odgłos metalu trącego o beton. Próbuję pójść głębiej w mrok, ale gwałtownie cofam stopę. Czuję ostry ból w kostce, kiedy wrzyna się w nią metalowa obręcz.
– Co jest, kurwa? – Sięgam i macam w poszukiwaniu zimnych kajdan. Świadomość, że obejma trzyma moją kostkę i unieruchamia mnie, sprawia, że zalewa mnie fala paniki. Puls mi przyspiesza, a oddech staje się szybki i urywany. Drżę, choć leje się ze mnie pot. – Nie, nie, nie… POMOCY! Czy ktoś mnie słyszy? Proszę! – Łzy napływają mi do oczu i krzyczę tak długo, że zdzieram sobie gardło i tracę całe powietrze z płuc.
Padam na materac, chwytam za łańcuch i ciągnę z całych sił, zdzierając sobie przy okazji skórę z dłoni.
– Dalej, sukinsynu, puszczaj! – wołam, mając nadzieję, że znajdę jakieś słabe ogniwo albo zdołam go odczepić od tego, do czego go przymocowano.
Pełznę przed siebie, podążając za łańcuchem do źródła – grubego, metalowego słupka osadzonego głęboko w betonowej podłodze. Wstaję i przesuwam po nim dłońmi w górę. To musi być jakiś wspornik biegnący do samego sufitu, bo nie udaje mi się wymacać zakończenia słupka. Wracam do łańcucha i zaczynam go badać uważniej. Mam jedynie około dwóch metrów luzu wokół przypięcia niczym satelita unieruchomiony na orbicie.
Wyciągam ręce przed siebie i zaczynam sprawdzać otoczenie. Natrafiam na ścianę i opieram o nią dłoń. Przesuwam ją wzdłuż, aż łańcuch przymocowany do mojej kostki gwałtownie się napręża.
– Cholera! – warczę, kiedy moja goleń uderza o coś twardego. Pochylam się i po chwili dotykam palcami gładkiej, okrągłej obręczy. To wiadro, tanie i plastikowe, rodem ze sklepu z narzędziami. Kontynuuję poszukiwania. Moje ręce docierają do szorstkiej, ziarnistej powierzchni. To chyba drewno. Coś kłuje mnie w dłoń i natychmiast ją cofam. Krzywiąc się z bólu, przysuwam ją do ust i wysysam krew, która pozostawia mi na języku metaliczny posmak.
Wracam na materac, przyciągam kolana do piersi i płaczę, kołysząc się do przodu i do tyłu. Moja dłoń natrafia na koc. Nie, to chyba śpiwór. Chwytam go i wsuwam się w niego, chroniąc się przed czarnym piekłem, w którym przyszło mi się ocknąć.
Ciąg dalszy w wersji pełnej
Tytuł oryginału: The Perfect Divorce
Copyright © 2025 by Jeneva Rose
Published in 2025 by Blackstone Publishing
Copyright for the Polish edition © 2021 by Grupa Wydawnicza FILIA
Wszelkie prawa zastrzeżone
Żaden z fragmentów tej książki nie może być publikowany w jakiejkolwiek formie bez wcześniejszej pisemnej zgody Wydawcy. Dotyczy to także fotokopii i mikrofilmów oraz rozpowszechniania za pośrednictwem nośników elektronicznych.
Wydanie I, Poznań 2025
Projekt okładki: Mariusz Banachowicz
Redakcja, korekta, skład i łamanie: Editio
PR & marketing: Sławomir Wierzbicki
Konwersja publikacji do wersji elektronicznej:
„DARKHART”
Dariusz Nowacki
eISBN: 978-83-8402-287-0
Grupa Wydawnicza Filia sp. z o.o.
ul. Kleeberga 2
61-615 Poznań
wydawnictwofilia.pl
Seria: FILIA Mroczna strona
mrocznastrona.pl