14,99 zł
Saskia jest księgową w dużej firmie hotelarskiej. Rzadko spędza czas poza domem, a najbardziej lubi kameralne spotkania w gronie najbliższych znajomych. Nie mogła jednak odmówić, kiedy przyjaciółka poprosiła ją, aby wieczorem udała się do wskazanej restauracji i wypróbowała wierność jej narzeczonego. Mężczyzna, którego zaczepiła, uznał ją za kobietę lekkich obyczajów i odszedł zdegustowany. Następnego dnia w pracy wezwano ją do dyrektora, aby poznała nowego właściciela firmy. Po wejściu do gabinetu zrozumiała, że poprzedniego wieczoru popełniła błąd, który może ją wiele kosztować…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 170
Tłumaczenie
– Czwarta czterdzieści pięć. – Saskia skrzywiła się.
Biegła do wyjścia biurowca, w którym pracowała. Już była spóźniona i nie miała czasu na rozmowy ze znajomymi, gdy dobiegł ją głos recepcjonistki.
– Wcześnie się wymykasz… szczęściara!
Andreas zmarszczył czoło, usłyszawszy te słowa. Czekał na windę, więc kobieta, która opuszczała biuro, nie widziała go. Ale on widział ją: długonogą brunetkę z kręconymi włosami mieniącymi się czerwono-złotym blaskiem wskazującym na ognisty temperament. Natychmiast odegnał te myśli. Komplikacje, jakie mogą wyniknąć ze związku mężczyzny z kobietą, to ostatnia rzecz, której teraz potrzebował, a poza tym…
Mars na jego czole pogłębił się. Od kiedy dziadek pozwolił się przekonać do przejścia na wcześniejszą emeryturę i zarządzanie siecią hoteli oddał w ręce wnuka, nie ustawał w wysiłkach, aby skłonić go, a nawet zmusić do małżeństwa z jedną z dalszych kuzynek. Takie małżeństwo, według dziadka, połączyłoby nie tylko dwie gałęzie rodziny, ale również ich majątek – przedsiębiorstwo żeglugowe odziedziczone przez kuzynkę i sieć hoteli Andreasa.
Na szczęście Andreas wiedział, że w głębi serca dziadek znacznie częściej kierował się uczuciami, niż chciałby się do tego przyznać. Bądź co bądź zgodził się, żeby jego córka, a matka Andreasa, wyszła za mąż za Anglika.
Nieco niezdarne próby swatania z kuzynką Atheną dostarczyłyby Andreasowi co najwyżej trochę rozrywki i powodu do śmiechu, gdyby nie jeden fakt – Athena bardziej niż jego dziadek dążyła do tego małżeństwa, bynajmniej nie ukrywając swoich intencji. Była wdową starszą od niego o siedem lat, z dwojgiem dzieci z małżeństwa z bogatym Grekiem, i Andreas podejrzewał, że to właśnie ona pierwsza wpadła na ten absurdalny pomysł i przekonała do niego dziadka.
Winda zatrzymała się na poziomie penthouse’u i Andreas wysiadł. Nie czas teraz na rozmyślania o sprawach osobistych. Te mogą zaczekać. Za niecałe dwa tygodnie miał lecieć na wyspę na Morzu Egejskim należącą do dziadka, gdzie rodzina spędzała razem wakacje. Do tego czasu musiał przygotować szczegółowy plan przekształcenia sieci hoteli brytyjskich, które ostatnio nabyli, na wzór tych, które już posiadali.
Choć Andreas został dyrektorem generalnym, dziadek wciąż odczuwał potrzebę kwestionowania jego decyzji biznesowych. Wątpił w powodzenie przedsięwzięcia, a przecież inwestycja musi okazać się trafiona – hotele były co prawda staroświeckie i w nie najlepszym stanie, ale miały doskonałą lokalizację.
Mimo że oficjalnie Andreas miał przyjść do biura zarządu dopiero następnego dnia, wolał zrobić to tego popołudnia. I wyglądało na to, że właśnie znalazł przynajmniej jeden sposób, w jaki można by zwiększyć rentowność firmy, stwierdził posępnie, skoro pracownicy mieli zwyczaj „wymykania się wcześniej”, podobnie jak to zrobiła ta młoda kobieta, którą przed chwilą zobaczył.
Wcześnie się wymknęła! Dobre sobie, skrzywiła się Saskia, próbując złapać taksówkę. Gdyby tylko! Tkwiła przy biurku od siódmej trzydzieści rano, jak każdego dnia przez ostatni miesiąc, i nawet nie miała czasu na lunch. Wszyscy zostali ostrzeżeni, że kierownictwo Demetrios Hotels, które wchłonęły ich niewielką sieć hoteli, było bezwzględne, jeśli chodzi o koszty. Następnego dnia rano mieli poznać nowego szefa i Saskia z pewnością nie cieszyła się na to spotkanie. Krążyły pogłoski na temat zwolnień, a wśród damskiej części personelu powtarzano plotki o tym, jak imponujące wrażenie robi Andreas Latimer.
– Starszy pan, dziadek dyrektora, lubi mieć wszystko na oku, ale jego wnuk jest jeszcze gorszy.
– Obaj wyznają politykę, że „gość zawsze ma rację, nawet jeśli się myli” i biada temu pracownikowi, który o tym zapomni. Między innymi dlatego ich hotele cieszą się taką popularnością… i przynoszą takie zyski.
Takie właśnie plotki doszły do uszu Saskii.
Taksówka tymczasem zatrzymała się przed włoską restauracją, w której była umówiona. Nerwowo sięgnęła do torebki po portfel, zapłaciła kierowcy i szybko wbiegła do środka.
– O, Saskia, jesteś! Myślałyśmy już, że nie uda ci się przyjść.
– Przepraszam. – Saskia zwróciła się do najlepszej przyjaciółki, zajmując miejsce przy stoliku dla trzech osób.
– W pracy panika – wyjaśniła. – Jutro przychodzi nowy szef. – Zrobiła wymowną minę, marszcząc kształtny nosek i mrużąc niebieskozielone oczy ocienione gęstymi rzęsami.
Przerwała, zauważywszy, że przyjaciółka jej nie słucha i na jej twarzy odbija się smutek i napięcie.
– Co się stało? – spytała natychmiast.
– Właśnie opowiadałam Lorraine, jaka jestem zdenerwowana – odrzekła Megan, wskazując ruchem głowy swoją kuzynkę Lorraine, starszą od nich obu kobietę o zblazowanym wyrazie twarzy.
– Zdenerwowana? – zdziwiła się Saskia, odrzucając w tył długie włosy i sięgając po bułkę. – Umieram z głodu!
– Z powodu Marka – wyjaśniła Megan lekko drżącym głosem.
– Marka? – powtórzyła Saskia, odkładając bułkę, by całą uwagę skoncentrować na przyjaciółce. – Wydawało mi się, że mieliście ogłosić wasze zaręczyny – powiedziała.
– Tak, to prawda… mieliśmy… mamy… W każdym razie Mark chce… – wyjąkała, ale przerwała, gdy włączyła się Lorraine.
– Megan myśli, że on kogoś ma – poinformowała Saskię i dodała: – Że ją zdradza.
Po nieudanym małżeństwie Lorraine miała skłonność do gardzenia płcią męską.
– Och, na pewno nie – zaprotestowała Saskia. – Sama mi mówiłaś, jak bardzo Mark cię kocha.
– Cóż, tak myślałam – przyznała Megan. – Zwłaszcza kiedy powiedział, że chce, żebyśmy się zaręczyli. Ale… wciąż otrzymuje te telefony! A kiedy ja odpowiadam, ten, kto dzwoni, odkłada słuchawkę. W tym tygodniu zdarzyło się to już trzy razy… A kiedy go zapytałam, kto dzwonił, mówił, że to pomyłka.
– Może faktycznie tak było – próbowała pocieszyć przyjaciółkę Saskia, ale Megan potrząsnęła głową.
– Nie, niemożliwe. Mark stara się być w pobliżu telefonu, a ostatniego wieczoru rozmawiał przez komórkę, gdy weszłam do pokoju i w chwili gdy mnie zobaczył, od razu ją odłożył.
– Nie spytałaś go, co się dzieje? – Saskia spojrzała na przyjaciółkę zatroskana.
– Ależ tak! Odparł, że coś sobie uroiłam… – poskarżyła się Megan.
– Typowy męski wybieg – stwierdziła Lorraine z ponurą satysfakcją. – Mój eks przekonywał mnie, że mam paranoję, a potem co zrobił? Zamieszkał ze swoją sekretarką, ot co!
– Chciałabym tylko, żeby Mark był ze mną szczery – powiedziała Megan, a do jej oczu napłynęły łzy. – Jeśli jest inna kobieta… ja… ja po prostu nie mogę uwierzyć, że on mi to robi… myślałam, że mnie kocha.
– Jestem pewna, że tak jest – próbowała ją pocieszyć Saskia.
Jeszcze nie poznała nowego partnera przyjaciółki, ale z opowiadań Megan wydawali się z Markiem doskonale dobraną parą.
– Cóż, jest tylko jeden sposób, żeby poznać prawdę – włączyła się Lorraine. – Czytałam artykuł na ten temat. Jest taka agencja… zgłaszają się do niej kobiety, które podejrzewają swoich partnerów o zdradę, a ona wysyła dziewczynę, żeby wypróbowała ich wierność. Tak właśnie powinnaś postąpić – stwierdziła.
– Och nie, to nie w moim stylu – żachnęła się Megan.
– Musisz – przekonywała Lorraine. – Tylko w ten sposób dowiesz się, czy możesz mu ufać. Żałuję, że nie wiedziałam o tym przed ślubem. Musisz tam pójść – powtórzyła. – Mark z trudem wiąże koniec z końcem od czasu, gdy założył własny biznes, a ty masz pieniądze odziedziczone po ciotecznej babce…
Saskia podupadła na duchu, słuchając tej wymiany zdań. Bardzo kochała Megan i martwiło ją, że przyjaciółka pozwala dominować nad sobą starszej i bardziej doświadczonej kuzynce. Nie miała nic przeciwko Lorraine, nawet ją lubiła, ale zauważyła, że próbuje narzucać swoją wolę i jest zdeterminowana, żeby wszystko szło pod jej dyktando. Saskia podejrzewała, że właśnie to przyczyniło się do rozpadu jej małżeństwa. Teraz jednak, choć bardzo współczuła przyjaciółce, była przede wszystkim głodna… bardzo głodna. Pożądliwym wzrokiem wpatrywała się w menu.
– Może to i rozsądny pomysł – zgodziła się w końcu Megan. – Ale wątpię, by w Hilford była taka agencja.
– A po co ci agencja? – zareplikowała Lorraine. – Potrzebna ci tylko bardzo atrakcyjna przyjaciółka, której Mark nie zna i która spróbuje go uwieść. Jeśli on ulegnie…
– Bardzo atrakcyjna przyjaciółka? – zamyśliła się Megan. – Masz na myśli kogoś takiego jak Saskia?
Dwie pary damskich oczu obserwowały Saskię, która właśnie ugryzła kawałek bułki.
– Żebyś wiedziała. Saskia nadaje się doskonale – zgodziła się Lorraine.
– Co? – Saskia omal się nie udławiła. – Chyba nie mówicie poważnie! O nie, mowy nie ma – zaprotestowała, zobaczywszy w oczach Megan nieme błaganie, a w oczach Lorraine determinację. – Meg, to szaleństwo, chyba sama to widzisz – perswadowała, odwołując się do rozsądku przyjaciółki. – Jak mogłabyś zrobić coś podobnego Markowi? Przecież go kochasz – dodała łagodnie.
– A jak może ryzykować małżeństwo, dopóki nie wie, czy może mu ufać? – włączyła się bezceremonialnie Lorraine. – No dobrze, a zatem ustalone – zakończyła stanowczo. – Teraz pozostaje tylko zdecydować, gdzie Saskia mogłaby przypadkowo natknąć się na Marka, i zrealizować nasz plan.
– Dziś Mark udaje się na męski wieczór – poinformowała Megan. – Mówił, że chcą się wybrać do tej nowej winiarni. Jeden z jego przyjaciół zna właściciela.
– Nie mogę tego zrobić – próbowała protestować Saskia. – To… to… niemoralne. Meg, przykro mi, ale… – Spojrzała przepraszająco na przyjaciółkę.
– Myślałam, że chcesz pomóc Megan, Saskio, i przyczynić się do jej szczęścia. Zwłaszcza po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiła – zauważyła złośliwie Lorraine.
Saskia tknięta poczuciem winy zagryzła dolną wargę ślicznymi białymi zębami. Lorraine miała rację. Ma wobec Megan dług wdzięczności. Przed sześcioma miesiącami, kiedy próbowali nie dopuścić do przejęcia hoteli przez Demetriosa, pracowała każdego wieczoru do późna, a nawet w weekendy. Babcia, która wychowywała ją od czasu rozpadu małżeństwa jej młodych rodziców, poważnie zachorowała i Megan, pielęgniarka z zawodu, poświęciła cały swój wolny czas i część urlopu na opiekowanie się starszą panią.
Saskia bała się nawet myśleć, jakie groźne następstwa mogłaby pociągnąć za sobą choroba babci, gdyby nie Megan. Miała świadomość, że zaciągnęła u przyjaciółki dług, którego nigdy nie zdoła spłacić. Saskia uwielbiała babcię, która dała jej miłość i bezpieczny dom w czasie, kiedy najbardziej tego potrzebowała. Matka miała siedemnaście lat, kiedy zaszła w ciążę, i była dla niej jakąś odległą postacią, a ojciec, syn ukochanej babci, mieszkał obecnie w Chinach ze swoją drugą żoną i nową rodziną.
– Wiem, że tego nie pochwalasz, Saskio – powiedziała Megan – ale muszę wiedzieć, czy Mark zasługuje na moje zaufanie. – W jej łagodnych oczach znowu pojawiły się łzy. – On tyle dla mnie znaczy… Jest miłością mojego życia. Ale… zanim mnie poznał, zanim się tutaj przeprowadził, miał tyle dziewcząt w Londynie… – Zawahała się. – Przysięgał, że nic dla niego nie znaczyły, że żadnej nie traktował poważnie i że kocha tylko mnie…
W głębi duszy Saskia musiała przyznać, że sama nie pomyślałaby nawet o związku z mężczyzną, któremu nie mogłaby ufać – i to ufać na tyle, by nie mieć potrzeby sprawdzania jego wierności. Jeśli chodzi o uczucia, była jednak troszkę ostrożniejsza niż Megan. Jej rodzice przecież myśleli, że się kochają, kiedy uciekli, żeby się pobrać, ale po upływie zaledwie dwóch lat rozstali się, obarczając jej babcię odpowiedzialnością za wychowanie córki.
Babcia!
Teraz, gdy patrzyła na zalaną łzami twarz Megan, wiedziała, że nie ma wyboru. Musi zrealizować plan Lorraine.
– Niech będzie – zgodziła się zrezygnowana. – Zrobię to.
Gdy Megan skończyła jej dziękować, dodała cierpkim tonem:
– Musisz mi opisać Marka, w przeciwnym razie nie zdołam go rozpoznać.
– Ależ tak, oczywiście. – Megan westchnęła ekstatycznie. – Z pewnością będzie tam najatrakcyjniejszym mężczyzną. Jest wspaniały, Saskio… niesamowicie przystojny, ma gęste ciemne włosy i najbardziej zmysłowe usta, jakie kiedykolwiek widziałam. Och, i będzie miał na sobie niebieską koszulę, pasującą do koloru oczu. Zawsze taką nosi. Ja mu ją kupiłam.
– O której ma się tam pojawić? – spytała przytomnie Saskia. – Samochód mam chwilowo w warsztacie, a dom babci jest kawałek drogi od miasta…
– Nie martw się. Zawiozę cię – zaproponowała Lorraine ku jej zaskoczeniu.
Kuzynka Megan nie cieszyła się opinią osoby szczególnie wspaniałomyślnej – w żadnej dziedzinie.
– Tak, a potem Lorraine po ciebie przyjedzie i odwiezie cię do domu, prawda, Lorraine? – spytała Megan z niezwykłą jak na siebie stanowczością. – W pobliżu winiarni nie ma postoju taksówek.
Tymczasem pojawił się kelner, aby już przyjąć zamówienie, ale Lorraine zdecydowanie potrząsnęła głową.
– Nie ma już czasu na jedzenie – stwierdziła apodyktycznie. – Saskia musi pojechać do domu i się przygotować. O której Mark jest umówiony w winiarni, Megan? – zwróciła się do kuzynki.
– Około wpół do dziewiątej, jak mi się zdaje.
– W porządku, a więc powinnaś tam być o dziewiątej – poinstruowała Saskię Lorraine. – Przyjadę po ciebie o wpół do ósmej.
Dwie godziny później Saskia właśnie schodziła na dół, gdy usłyszała dzwonek. Babcia wyjechała na kilka tygodni do siostry w Bath, więc była sama. Nerwowym ruchem wygładziła spódnicę czarnego kostiumu i otworzyła drzwi.
Na progu stała tylko Lorraine. Zgodziły się, że byłoby nierozsądne zabierać Megan, gdyż Mark mógłby ją zauważyć. Lorraine obrzuciła Saskię taksującym spojrzeniem i zmarszczyła brwi.
– Musisz włożyć na siebie coś innego – stwierdziła obcesowo. – W tym kostiumie wyglądasz zbyt oficjalnie i nieprzystępnie. Pamiętaj, że Mark ma myśleć, że łatwo cię poderwać. I powinnaś zmienić szminkę na czerwoną… i może silniej podkreślić oczy. Posłuchaj, jeśli mi nie wierzysz, przeczytaj to. – Lorraine podsunęła jej pod nos otwarty magazyn dla kobiet.
Saskia z ociąganiem przebiegła wzrokiem tekst. Na jej czole pojawiła się cienka zmarszczka, gdy czytała, jak daleko agencja jest gotowa się posunąć, przygotowując dziewczęta na spotkanie z ofiarą prowokacji.
– Nie zrobię żadnej z tych rzeczy – oświadczyła tonem nieznoszącym sprzeciwu. – A co do mego kostiumu…
Lorraine weszła do holu i zamknęła za sobą drzwi. Stanęła na wprost Saskii.
– Musisz, dla dobra Megan – powiedziała gwałtownie. – Nie widzisz, co się z nią dzieje, na jakie niebezpieczeństwo jest wystawiona? Głowę straciła dla tego faceta. Zna go zaledwie cztery miesiące i już mówi o przekazaniu mu całego majątku, który odziedziczyła… o poślubieniu go… o założeniu rodziny… Czy ty wiesz, ile jej zostawiła stryjeczna babka?
W milczeniu potrząsnęła głową. Wiedziała, jak zaskoczona i zszokowana była Megan, dowiedziawszy się, że jest jedyną spadkobierczynią, ale Saskia taktownie nie zapytała przyjaciółki, o jaką sumę chodzi.
Lorraine najwyraźniej nie miała podobnych skrupułów.
– Odziedziczyła prawie trzy miliony funtów – poinformowała Saskię, kiwając z ponurą satysfakcją głową na widok jej miny.
– Rozumiesz teraz, jak ważne jest, żebyśmy zrobiły wszystko, żeby ją chronić! Iks razy próbowałam ją ostrzec, że ten cudowny Mark może nie całkiem być taki, jakim się jej wydaje, ale nie słuchała. Teraz, dzięki Bogu, przyłapała go i poznała jego prawdziwe oblicze. Dla jej dobra, Saskio, musisz zrobić wszystko, co możesz, żeby dowieść, że nic nie jest wart. Wyobraź sobie, co by było, gdyby nie tylko złamał jej serce, ale jeszcze na dodatek ukradł wszystkie pieniądze. Zostałaby z niczym! Bez pieniędzy i godności!
Saskia mogła to sobie wyobrazić aż nazbyt dobrze. Jej babcia miała tylko skromną emeryturę i Saskia, chcąc się za wszystko odwdzięczyć, wspomagała finansowo babcię. Myśl o utraceniu niezależności i poczucia bezpieczeństwa, które dają własne pieniądze, napawała ją przerażeniem. Słowa Lorraine dały jej zatem nie tylko bodziec do działania, ale i chęć zrobienia wszystkiego, co w jej mocy, żeby chronić przyjaciółkę.
Megan, kochana ufna Megan, pomyślała. Mimo odziedziczonego spadku wciąż pracowała jako pielęgniarka i naprawdę zasługuje na mężczyznę, który będzie jej wart. A jeśli Mark okaże się nieszczery… Cóż, lepiej, żeby dowiedziała się o tym prędzej niż później.
– Może gdybyś zdjęła żakiet – zasugerowała Lorraine. – Na pewno masz jakiś seksowny letni top, który mogłabyś włożyć… albo nawet…
Zamilkła na widok miny Saskii.
– Letni tak – przyznała Saskia – seksowny… nie!
Zobaczywszy grymas na twarzy Lorraine, stłumiła westchnienie. Bezcelowe było tłumaczenie takiej kobiecie jak Lorraine, że takie atuty jak obfite krągłości Saskii mogą stanowić broń obosieczną. Mężczyźni według jej doświadczeń, nie potrzebują widoku kobiecego ciała w seksownym ubraniu, by zechcieli spojrzeć na nie po raz drugi ani by zapragnęli czegoś więcej!
– Musisz coś mieć – nalegała Lorraine. – Na przykład rozpinany sweterek…
– Sweterek? – zdziwiła się Saskia. – Tak, mam sweter.
Kupiła go kiedyś wiosną, kiedy w ramach oszczędności w pracy wyłączono ogrzewanie. Ale żeby rozpinać górne guziki!? Nigdy!
– Pomaluj usta czerwoną szminką – poleciła następnie Lorraine. – I wyraźniej podkreśl oczy. Musisz mu dać do zrozumienia, że ci się podoba… – Przerwała, gdy Saskia uniosła brwi. – To dla dobra Megan.
Wyszły z domu tuż przed dziewiątą. Saskia uległa Lorraine i poprawiła makijaż według jej wskazówek. Nie spojrzała nawet w lustro w holu. Czuła się jak nie w swojej skórze. Ta cała szminka! Mazista, lepka… – narzekała w myślach. Miała ochotę wyjąć chusteczkę i zetrzeć ją z warg. Sweterek postanowiła zapiąć, kiedy tylko przybędą na miejsce i znajdzie się poza zasięgiem wzroku Lorraine. To prawda, że nie było widać dużo więcej niż mały fragment kreseczki między piersiami, ale nawet to wydawało się jej aż nadto prowokujące i nie pozwoliłaby sobie na to w innych okolicznościach.
– Jesteśmy na miejscu – oznajmiła Lorraine, zatrzymując się przed winiarnią. – Przyjadę po ciebie o jedenastej, będziesz miała dostatecznie dużo czasu. Pamiętaj – dodała, gdy Saskia wysiadała z auta – robimy to dla Megan.
My?
Zanim jednak zdążyła cokolwiek powiedzieć, Lorraine odjechała.
Przechodzący obok mężczyzna zatrzymał się i rzucił jej pełne zachwytu spojrzenie. Saskia odruchowo cofnęła się i wyprostowawszy ramiona, skierowała się do wejścia do winiarni.
Lorraine dała jej długą listę instrukcji, z których większość budziła w niej zażenowanie i odruch niechęci. Co gorsza, zaczynała ją opuszczać odwaga. Nie ma mowy, żeby zdołała wejść do środka, przybrała nadąsaną minę i zaczęła odważny, otwarty flirt, jaki zaleciła jej kuzynka przyjaciółki. Ale jeśli tego nie zrobi, biedna Megan może skończyć ze złamanym sercem, w dodatku bez pieniędzy.
Odetchnęła głęboko i pchnęła drzwi do lokalu.
Tytuł oryginału: The Demetrios Virgin
Pierwsze wydanie: Harlequin Books, 2001
Redaktor serii: Dominik Osuch
Opracowanie redakcyjne: Dominik Osuch
Korekta: Lilianna Mieszczańska
© 2000 by Penny Jordan
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2016
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Gwiazdy Romansu są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN 978-83-276-2228-0
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.