Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Kiedy w dramatycznych i niejasnych okolicznościach ginie ojciec Geraldine, jej życie zmienia się na zawsze. Przez wiele lat szukała oparcia w kuzynie Charlesie. Przystojny i cyniczny Charles bez skrupułów manipulował zakochaną w nim, nieatrakcyjną nastolatką. Teraz też ją zawodzi. Przyłapany na zdradzie, przyznaje, że udawał miłość, by zdobyć jej majątek. Geraldine przypuszcza, że miał też coś wspólnego ze śmiercią jej ojca. Od tej pory podporządkowuje swoje życie jednemu celowi. Jest gotowa na wszystko, byle tylko Charles cierpiał równie mocno, jak ona. Opuszcza rodzinną posiadłość i wyjeżdża do Szwajcarii. W luksusowej klinice przechodzi prawdziwą metamorfozę. Znika dawna Geraldine - pojawia się Silver, tajemnicza i pewna siebie piękność. Jednak by zwabić w pułapkę i zniszczyć Charlesa, potrzebuje sprzymierzeńca.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 547
Tłumaczenie:
W wagoniku kolejki linowej było dwóch pasażerów. Ostrzeżenie o zagrożeniu lawinowym, wydane przez Szwajcarski Federalny Instytut Lawin, skłoniło większość narciarzy do trzymania się przetartych nartostrad.
Idąc ulicami Gstaad, Silver podsłuchała rozmowę kilku przewodników alpejskich. Skarżyli się na utratę dochodów z powodu zagrożenia lawinowego.
Kilka lat temu następca tronu brytyjskiego omal nie zginął, jeżdżąc na nartach z dala od turystycznych szlaków. Od tamtej pory władze szwajcarskie surowo traktowały przewodników, którzy prowadzili turystów w góry w trudnych i niebezpiecznych warunkach atmosferycznych.
Silver nie potrzebowała przewodnika. Widocznie drugi pasażer kolejki także mógł się bez niego obyć. Silver rozpoznała mężczyznę. Widywała jego zdjęcia w gazetach. Był swego czasu znanym kierowcą wyścigowym. Pewnie w dalszym ciągu nie mógł obyć się bez emocji związanych z wielkimi prędkościami, zwłaszcza gdy towarzyszyło temu ryzyko śmierci.
Silver czuła na sobie spojrzenie mężczyzny. Wiedziała, że jego zainteresowanie zawdzięcza swemu wyglądowi. Była wysoka i szczupła. Obcisły, wiśniowy kombinezon zjazdowy uwydatniał jej zgrabne piersi. Wąska talia płynnie przechodziła w pełne, kobiece biodra. Narciarskie spodnie podkreślały długie nogi. Miała ciało mogące należeć do sportsmenki, ale emanujące kobiecością.
Ściśle przylegający do głowy kaptur podkreślał jej uroczy profil i doskonałość rysów.
Patrząc na Silver, Guido Bartoli zastanawiał się, jak by to było, gdyby mógł kochać się z nią tutaj, wysoko w górach, gdzie powietrze jest krystalicznie czyste, a śnieg osuwa się pod własnym ciężarem. Guido lubił kobiety głośno krzyczące z rozkoszy. Gdyby kochał się tutaj z tą dziewczyną, jej okrzyki mogłyby spowodować lawinę. Życie, miłość i śmierć – to odwieczna triada. Guido przez chwilę oddawał się marzeniom przyjemnym, a zarazem cynicznym.
Śmierć w chwili ekstazy, z powodu gniewu natury urażonej naruszeniem dziewiczej ciszy gór Taki koniec pasowałby do jego życia. Ale co z dziewczyną? Guido spojrzał na nią ponownie.
Głęboko w oczach Silver dojrzał płonący ogień, żar młodości. Nie, ta kobieta nie dojrzała jeszcze do śmierci.
Guido miał czterdzieści dwa lata. Był bogaty, przystojny i wiele kobiet ceniło jego towarzystwo zarówno w łóżku, jak i poza nim. Patrząc na pasażerkę kolejki, odczuwał znajome podniecenie.
Silver zdawała sobie sprawę ze spojrzeń mężczyzny, ale niczym nie zdradziła, że w ogóle dostrzega jego obecność. Guido w pełni doceniał takie zachowanie. Było dowodem prawdziwej klasy. Zastanawiał się, kim jest ta dziewczyna, z którą przyszło mu jechać kolejką. Nigdy jej jeszcze nie spotkał, mimo że znał dobrze większość towarzystwa z Gstaad.
Ciekawiła go. Szóstym zmysłem czuł w niej jakąś tajemnicę. To było intrygujące.
Odezwał się do niej cichym głosem, tak aby nie wzbudzić gniewu gór. Najpierw po angielsku, ponieważ – sądząc po jasnej karnacji dziewczyny – podejrzewał, iż w jej żyłach płynie celtycka krew. Żadnej odpowiedzi. Jedyną reakcją na kilka francuskich i włoskich słów było chłodne, tajemnicze spojrzenie. Poczuł lekką irytację. Wyraz zielonych oczu nieznajomej przypomniał mu oczy młodego sokoła, którego kiedyś oswoił. W oczach tych było widać wyzwanie i groźbę pod adresem całego świata.
Kolejka dotarła do pośredniej stacji. Wysiadając, Guido musiał ominąć nieznajomą. Silver cofnęła się i przeprosiła go za blokowanie przejścia.
Po rosyjsku.
Ze zdumienia aż przystanął. Rosjanka! Do licha, kim może być ta kobieta?
Stał przez chwilę nieruchomo, nie mogąc oderwać od niej spojrzenia. Wagonik kolejki ruszył w górę. Silver pozwoliła sobie na lekki uśmiech. Zastanawiała się, czy kiedyś pozna osobiście Guida Bartolego. Wiedziała, iż jest włoskim hrabią, że zawarł ślub kościelny wedle wszystkich reguł i że cieszy się opinią hojnego kochanka, na co może sobie z łatwością pozwolić. Silver nie interesowała się jego pieniędzmi. Przez jakiś czas zastanawiała się, czy nie posłużyć się Guidem do sprawdzenia własnych umiejętności uwodzenia, ale zrezygnowała z tego pomysłu. Mimo to ich przypadkowe spotkanie potraktowała jako pomyślny omen.
Przeciągnęła się powoli, z przyjemnością wciągając do płuc zimne, ostre górskie powietrze. Podniecała ją groźba lawin i zbliżająca się zamieć. Z satysfakcją myślała o własnej sile i sprawności. Dzięki długotrwałym ćwiczeniom ciało Silver było doskonale wygimnastykowane.
Zakładając gogle, musnęła palcami policzki. Zmarszczyła brwi. Pod wpływem euforii nie powinna podejmować żadnych nierozważnych kroków. Wykalkulowane ryzyko – to zupełnie inna sprawa. Często specjalnie podejmowała ryzykowne działania po to, aby sprawdzić postępy w przygotowaniach. Czekało ją niełatwe zadanie, co do tego nie miała żadnych złudzeń. Zsunęła gogle z czoła i wbiła spojrzenie w horyzont. Jej zielonoszare oczy często zmieniały odcień, co nierzadko wprowadzało ludzi w błąd.
Z nieba zaczął sypać śnieg. Szczyty gór zniknęły za chmurami.
To nie ma znaczenia. Silver zmusiła się, żeby nie myśleć o niebezpieczeństwie. Wagonik zakołysał się i stanął na górnej stacji. W takich warunkach nikt oprócz niej nie ryzykowałby zjazdu po nieprzetartej trasie. Podejmując ryzyko, Silver nie kierowała się jednak czystym kaprysem. Przyjechała tu w ściśle określonym celu. To miał być ostatni test przed przystąpieniem do działania.
Najpierw zjazd, a potem… a potem będzie musiała pokonać barierę. Ostateczną.
Silver poczuła lekkie drżenie. Odrzuciła do tyłu głowę i spojrzała w niebo. Wyraz niecierpliwego oczekiwania zniekształcił piękne rysy jej twarzy. W oczach pojawiły się lodowate błyski. Na myśl o działaniu ogarnęło ją niemal ekstatyczne podniecenie.
Uśmiechnęła się do siebie na myśl o irytacji, którą dostrzegła w oczach Guida Bartolego, gdy wreszcie pojął, że ona nie zamierza reagować na jego próby flirtu. Dla żartu odezwała się do niego po rosyjsku. Miała talent do języków. Potrafiła równie płynnie wysławiać się po angielsku, francusku, włosku i w jeszcze paru innych językach. Odziedziczyła te zdolności po ojcu, który…
Nie, to nie pora na rozmyślania o tym, co było. Nie dzisiaj. Od dwóch lat Silver codziennie myślała o przeszłości, ale teraz musiała się od niej oderwać.
Guido Bartoli nie mylił się przynajmniej co do jednego. W żyłach Silver rzeczywiście płynęła celtycka krew. Po przodkach odziedziczyła również majątek tak wielki, że nawet członkowie rady powierniczej nie wiedzieli dokładnie, ile milionów funtów należało do niej.
Silver odziedziczyła nie tylko majątek, lecz także tytuł i nazwisko o tysiącletniej historii. Jej przodkowie byli celtyckimi książętami już w czasach, kiedy znanym w historii światem antycznym rządzili faraonowie, o wiele wcześniej, zanim Rzymianie odkryli mgliste brzegi Albionu. Nazwisko tych przodków pojawia się na każdej stronie podręczników historii. Dzięki nieomylnej intuicji w rozmaitych konfliktach stawiali zawsze na przyszłego zwycięzcę, co pozwoliło im do swego oryginalnego, irlandzkiego rodowodu dodać liczne angielskie tytuły. Wraz z tytułami gromadzili również majątki.
Silver, ostatnia z rodu, nie miała rodzeństwa. Ojciec wychował ją tak, jak wychowałby syna, którego niestety los mu odmówił.
Stała na szczycie, skupiona i skoncentrowana. Gdzieś daleko, w dolinie, kryła się wioska. Silver odnosiła jednak wrażenie, że patrzy w otwierającą się przed nią wieczność… Co przeznaczył jej los? Życie czy śmierć? Tylko od losu zależało, w którą stronę przechylą się szale wagi. Silver sądziła, że Istota Najwyższa, jeśli istnieje, ma dostęp do jej duszy i zna jej plany. Ojciec wpoił Silver zasady fair play. Według nich teraz musiała dać Bogu szansę interwencji. Jeśli nic się nie zdarzy, będzie to niechybnym sygnałem, że powinna przystąpić do działania.
Powoli ugięła kolana, poczekała chwilę, aż padający śnieg zgęstnieje, po czym wbiła kijki w podłoże, zaśmiała się głośno i rzuciła w dół. Pędziła, a wokół szalał mroźny wiatr.
Jeśli właściwie oceniła własne umiejętności, jeśli jej zręczność dorówna pewności siebie, to powinna przeżyć. Jeśli nie, umrze, a ciało wyląduje gdzieś na kamieniach.
To ma być końcowy sprawdzian, ale nie ostatnia przeszkoda do pokonania. Silver znała siebie na tyle dobrze, aby zrozumieć, dlaczego zdecydowała się na ten zjazd. Przed pokonaniem ostatniej bariery, dzielącej ją od podjęcia działania i zrealizowania ostatecznego celu, potrzebowała odpowiedniego przygotowania psychicznego.
Błyskawicznie mijała ośnieżone drzewa. W szalejącej zamieci ledwo widziała ich zarysy.
Dzisiaj poznała narkotyczne działanie absolutnej pewności siebie. Nie miała wątpliwości, że temu odczuciu podda się jeszcze niejeden raz.
W odróżnieniu od willi wynajętej przez Silver, ten domek był niewielki i bardzo sensownie zaprojektowany. Willa stanowiła teraz dla Silver luksusową kryjówkę. Pewien arabski szejk zgodził się wynająć ją na czas nieokreślony. Dla Silver główną zaletę willi stanowiło to, że jest odizolowana od reszty świata. Ostentacyjny luksus i przesadny wystrój wnętrza irytowały ją nieodmiennie. Wyglądało na to, że w drewnianym górskim domu ktoś postanowił odtworzyć wnętrze namiotu bogatego szejka nomadów. Powstała sprzeczność mogła porazić nawet niewidomego.
Za to domek, przed którym znalazła się teraz Silver, świetnie pasował do otoczenia. Surowa, prostokątna bryła, balkon na piętrze i wielkie okno z widokiem na góry.
Domek znajdował się nieopodal miejsca, w którym kończyła się nartostrada, którą zjeżdżała. Między innymi dlatego wybrała właśnie tę trasę. Za domkiem krył się garaż; oczyszczony ze śniegu podjazd pozwalał wyjechać wprost na wąską drogę do Gstaad.
Z komina unosił się dym. Mimo to jednak Silver bez wahania otworzyła drzwi skradzionym kluczem i weszła do środka. Hol, aczkolwiek pozbawiony wszelkich ozdób, sprawiał przytulne wrażenie, w odróżnieniu od ogromnego, wyłożonego marmurem holu, który znajdował się w wynajętej przez nią willi.
Tutaj na podłodze leżał chodnik utkany ze starych szmat. Na wyheblowanych, pociągniętych pastą i wyfroterowanych deskach nietrudno było się poślizgnąć, ale stanąwszy na chodniku, Silver przekonała się, że ktoś przymocował go do podłogi.
Weszła do salonu. Tu także podłogę pokrywały chodniki. Każdy z nich miał odmienną fakturę, tak że nawet idąc po omacku, można było uniknąć błądzenia. Jedna ścieżka prowadziła do stojącej przed piecem kanapy, druga do niewielkiej kuchni, trzecia zaś do schodów wiodących do sypialni na piętrze.
Mimo kuszącego ciepła bijącego z pieca, Silver nie zatrzymała się w salonie. Zdecydowanym krokiem podeszła do schodów.
Na piętrze znajdowały się dwie sypialnie, połączone z własnymi łazienkami. Specjalny korytarz umożliwiał przejście do garażu i sauny.
Rozkład pomieszczeń w domku Silver znała świetnie jeszcze przed przyjazdem. Bez trudu wyciągnęła z Annie wszystkie niezbędne informacje. Annie była niezwykle dumna z Jake’a i ze wszystkiego, czego dokonał. Gotowa była opowiadać o nim każdemu, kto tylko chciał słuchać.
Przez chwilę Silver zastanawiała się, czy w trakcie swych wizyt u Jake’a Annie dzieli z nim łóżko, czy też śpi sama. Nigdy nie zrobiła nawet najmniejszej aluzji, że jest jego kochanką. Silver wiedziała, że Annie wciąż kocha swego zmarłego męża. A jednak…
Zatrzymała się na podeście. Ciekawe, jak to jest, gdy kobieta kocha się z niewidomym mężczyzną. Czy świadomość, że kochanek musi poznać ciało kobiety tylko za pomocą dotyku, smaku i węchu sprawia, iż związek staje się jeszcze bardziej podniecający? Czy też, odwrotnie, świadomość, że jego oczy nie widzą nic oprócz stałych ciemności, paraliżuje zmysłowość?
Silver weszła na piętro. Po drodze zastanawiała się, czy od chwili, kiedy utracił wzrok, Jake miał wiele kobiet. Odepchnęła od siebie te myśli. Weszła do łazienki, rozebrała się i wzięła prysznic. Stała pod strugami gorącej wody tak długo, aż jej skóra zaczerwieniła się i zaczęła parować.
Zakręciła wodę i owinięta białym, puszystym ręcznikiem kąpielowym, weszła do sypialni Jake’a. Z uznaniem spojrzała na proste, surowe meble, idealnie pasujące do tego domu. Na ścianach wisiały dwa starannie dobrane obrazy. Pościel, z czystej bawełny, była tak świeża, jakby dopiero co odebrano ją z pralni.
Jak na człowieka bez pracy i niemającego własnego majątku, Jake żył dostatnio, mimo że dom ten nie był jego własnością, gdyż należał do jednego z bogatych pacjentów Annie.
Silver nie dała się zwieść pozornej prostocie wnętrza. Starannie dobrane kolory ścian i obić, użycie wyłącznie naturalnych materiałów, nawet taki drobiazg, jak kosztowne mydło w łazience, spostrzegawczemu obserwatorowi mówiły wyraźnie o zamożności mieszkańców.
Dom ten nie zdradzał jednak prawdziwego gustu Jake’a. Nie należał przecież do niego. Ciekawe, jak wyglądałby jego własny dom. Dom człowieka, który spędził całe życie w środowisku handlarzy narkotyków. Jake przebywał tutaj tylko na rekonwalescencji, aby odzyskać siły utracone wskutek wybuchu bomby, która pozbawiła go wzroku.
Silver zdjęła zegarek. Otrzymała go w prezencie od ojca na ostatnie urodziny, wraz ze wszystkimi dokumentami dotyczącymi rozlicznych, dyskretnie zorganizowanych funduszów powierniczych, które dla niej ustanowił. Dostała wtedy również tytuł własności zamku w Irlandii, należącego do jej rodziny, zanim jeszcze Wilhelm Zdobywca wyruszył na podbój Anglii.
Kochała ojca. Niestety, zginął na polowaniu. Było wręcz nieprawdopodobne, aby taki wypadek zdarzył się niezwykle wprawnemu myśliwemu. Wszyscy podziwiali zawsze umiejętności myśliwskie i jeździeckie ojca.
Nie był to zresztą żaden wypadek. Ojciec Silver był tak bogaty, potężny i wpływowy, że wielu ludzi wolało, aby nikt nie wnikał w okoliczności jego śmierci. Tylko ona sama znała prawdę. Ona i może jeszcze… W gazetach pojawiły się spokojne nekrologi. Zmarł Lord Rothwell, Lord Wesford, James, William, Geraint itd., itd. Wymieniono wszystkie jego nazwiska i tytuły, które zdradzały, z kim związana była rodzina w ciągu wielu wieków historii Anglii. Imię James nosił ze względu na Stuartów, William zaś było związane z dynastią hanowerską, imię Geraint wiązało się natomiast z należącymi do rodziny tytułami francuskimi.
Silver wciąż odczuwała brak ojca. Odziedziczył on majątek wart tylko kilka milionów funtów, ale dzięki swej inteligencji i przedsiębiorczości potrafił przekształcić go w wielomiliardową fortunę. Wiedział o wszystkich ważniejszych odkryciach naukowych i wynalazkach technicznych, i starał się je wykorzystać. Działał dyskretnie. Nigdy nie zależało mu na sławie i popularności.
Był również znanym myśliwym i sportowcem. Na pogrzebie jeden z jego przyjaciół mówił, że ojciec Silver wiedział, po co żyje. Szkoda, że tak tragicznie zginął! W trakcie pogrzebu była zupełnie zagubiona. Nie wiedziała, co z sobą robić, jak się zachować. Miała wtedy kilkanaście kilogramów nadwagi. Czuła pogardliwe spojrzenia i słyszała uszczypliwe uwagi, jak taki wyjątkowy mężczyzna jak James mógł spłodzić taką niewydarzoną córkę.
Należało to już jednak do przeszłości. Silver nie miała czasu, aby rozwodzić się nad tym, co było. Musiała myśleć o przyszłości. Aby sprostać temu, co zamierzyła, musiała teraz… Usłyszała nagle warkot samochodu. Zastygła w bezruchu. To na pewno Jake. Zawsze kończył zabiegi w szpitalu o trzeciej i wracał do domu taksówką. Dochodziła już czwarta.
Silver była ciekawa, ile czasu minie, zanim Jake odkryje jej obecność. Na pewno niezbyt długo. Specjalnie użyła perfum o intensywnym zapachu. Czy Jake go rozpozna? Właściwie nie używała zazwyczaj tych perfum w ciągu dnia. Jeśli dobrze pamiętała, wieczorem spotkali się dotychczas tylko raz, wtedy kiedy go poznała. Były to urodziny Annie i Silver zamówiła na wieczór stolik w najelegantszej restauracji Gstaad. Annie z zakłopotaniem wyjaśniła, iż już jest umówiona na kolację z Jakiem.
Teraz Silver uśmiechnęła się, przypominając sobie, jak patrzył na nią Jake gdy spotkali się wieczorem… Jakie to zdumiewające, że nie mógł nic widzieć. Nauczył się patrzeć ślepymi oczami wprost na rozmówców, zupełnie tak, jakby rzeczywiście mógł ich zobaczyć.
Jake nie poprosił Silver, by się do nich dołączyła. Wykrzywił wargi w ironicznym uśmiechu i spojrzał na nią tak, że nie mogła mieć żadnych wątpliwości, co o niej pomyślał. Bogata, rozpuszczona dziewczyna. Płytka, bezwartościowa. Drapieżna. Silver z rozbawieniem powtarzała te określenia. Jake nic takiego oczywiście nie powiedział, ale ona świetnie wyczuwała jego lekceważenie i pogardę. Właśnie z tego powodu spośród wszystkich mężczyzn wybrała jego. Fakt, iż był niewidomy, dodawał pikanterii całej sytuacji.
Jaka szkoda, że Jake tyle o niej wiedział! Silver była zła, gdy przekonała się, że Annie wszystko mu o niej mówi. Być może tak było lepiej. To oszczędzi konieczności długich i zawiłych wyjaśnień, których nie uniknęłaby niezależnie od tego, na kogo padłby jej wybór.
Silver usłyszała warkot odjeżdżającego samochodu i trzaśnięcie drzwi. Chociaż nie zamknęła drzwi sypialni, wciąż jeszcze nie słyszała kroków Jake’a. Już wcześniej zwróciła uwagę na tę jego osobliwość: poruszał się niemal bezszelestnie, co natychmiast kojarzyło się jej z groźnym skradaniem. Annie powiedziała raz przyjaciółce, że Jake nauczył się tego w wojsku.
Annie nigdy nie wyjaśniła Silver, dlaczego Jake wystąpił z wojska i podjął pracę w specjalnej agencji rządowej do walki z narkotykami. Funkcjonariusze tej agencji pracują w pojedynkę i w sekrecie, a raporty składają bezpośrednio przełożonemu. To, czym kierował się Jake, odchodząc z wojska, dla niej właściwie nie miało żadnego znaczenia.
– Co ty tu robisz, Silver?
Ucieszyła się, że Jake nie może dojrzeć, iż jej oczy wyraźnie się rozszerzyły. Nie słyszała jego kroków, nawet gdy wchodził po schodach. Gdy nagle pojawił się w drzwiach, poczuła, jak tężeją jej mięśnie.
Zmusiła się do rozluźnienia całego ciała i wykrzywiła wargi w leniwym, ironicznym uśmiechu, który ćwiczyła od dawna. Wiedziała, że ten grymas wpłynie na ton jej głosu.
– Czemu nie wejdziesz do środka i sam nie sprawdzisz?
Nie skomentowała faktu, że Jake rozpoznał ją bez najmniejszego trudu. W ten sposób potwierdził, że dokonała trafnego wyboru.
Patrzyła, jak unosi brwi. To dziwne, że po wszystkim, co przeżył, jego włosy nadal zachowały kruczoczarną barwę, bez najmniejszych śladów siwizny, podczas gdy jej…
– Nie jestem w nastroju do takich zabaw. Powiedz, po co tu przyjechałaś, i ruszaj w drogę.
W głosie Jake’a nie było nawet śladu uprzejmości. To szorstkie stwierdzenie jasno wyrażało jego opinię o nieproszonym gościu. Tym lepiej.
– Chcę, żebyś został moim kochankiem – odrzekła Silver z taką samą bezpośredniością i spokojem. Od ponad tygodnia ćwiczyła to oświadczenie. Setki razy rozważała odpowiedzi na wszystkie możliwe pytania. Dzięki temu teraz w pełni panowała nad sobą. – Dokładniej mówiąc – ciągnęła chłodno – chcę, abyś mnie nauczył kochać się z mężczyzną. Chcę, żeby nikt nie mógł mi się oprzeć. Absolutnie nikt.
Uśmiechając się, opanowała nierówny oddech, który mógł zdradzić jej napięcie. Annie wiele o niej wiedziała, ale o jednej ważnej sprawie nie miała najmniejszego pojęcia.
– Widzisz, Jake – mówiła dalej Silver, wykorzystując jego zaskoczenie – potrzebuję tej wiedzy, i to bardzo.
– Co, do diabła, ma oznaczać ta gra? – spytał z gniewem. Silver od razu zrozumiała, że udało się jej przebić pancerz jego pewności siebie. Nigdy przedtem nie słyszała, aby klął, co zresztą było dość dziwne, jeśli zważyć jego styl życia.
– To żadna gra – zapewniła spokojnie. – Annie wiele ci o mnie opowiadała, nieprawdaż? Z pewnością wyjaśniła, dlaczego tu jestem i jakie mam zamiary.
Wyraz twarzy Jake’a potwierdził jej przypuszczenia. Ciągnęła więc dalej:
– Niestety, muszę pokonać poważną przeszkodę w realizacji moich planów. Jako dziewica, nie mam… doświadczenia koniecznego do ich spełnienia.
– Dziewica?
Spojrzała na niego z zimnym uśmiechem.
– Jesteś zaskoczony? Przecież to nic dziwnego. Jak stwierdził mój były narzeczony, kobieta tak brzydka, jak ja, nie może przyciągać kochanków. Oczywiście – dodała uprzejmie – ty nie możesz mnie zobaczyć, ale rozumiem, że mimo to mogę ci się wydać fizycznie tak odpychająca, iż nie zechcesz zostać moim kochankiem. Może jednak mógłbyś sobie wyobrazić, że jestem kimś innym?
– Mój Boże – powiedział. – Jaką kobietą ty właściwie jesteś?
– Taką, która zazwyczaj dostaje wszystko, czego chce, i hojnie za to płaci – odpowiedziała spokojnym głosem.
– Płaci?
Silver znała go już kilka miesięcy, ale teraz po raz pierwszy zdarzyło się jej zobaczyć, jak Jake wykonuje niezgrabny ruch. Zrobił krok do przodu, tak jakby chciał ją chwycić i ukarać, ale wcześniej specjalnie postawiła w przejściu krzesło. Jake wpadł na nie i zaklął pod nosem. Ojciec Silver uznałby taki manewr za niedopuszczalny. Ona zaś udawała przed samą sobą, że wszystko jest w porządku. Nie mogła sobie pozwolić na żadną słabość. Nie teraz. Nigdy więcej.
– Proszę, zastanów się nad tym, co powiedziałam – odrzekła spokojnie. – To chyba oczywiste, że powinnam zapłacić za lekcje, których mi udzielisz, zupełnie tak samo, jak płacę za wszystkie inne rzeczy.
– Tak jak zapłaciłaś za nową twarz, prawda? – zadrwił grubiańsko, ale Silver nawet nie mrugnęła okiem. Kiedyś była wrażliwa i delikatna. Każdy mógł łatwo ją zranić, ale te czasy już minęły.
– Przynajmniej mam rzeczywisty powód, żeby tu siedzieć – odparła z sarkazmem. Nie mogła powstrzymać się od tej małej złośliwości, należała mu się nauczka. Strzała trafiła w cel. Jake zesztywniał, a jego wygląd zdradzał niepewność. Opanował się błyskawicznie.
– Wybrałaś niewłaściwego mężczyznę, Silver – odrzekł krótko. – Nie potrzebuję twoich pieniędzy. Teraz idź do diabła, i to szybko, zanim sam cię wyrzucę.
W oczach Silver pojawiły się triumfalne błyski.
– Nie mówisz prawdy, Jake – powiedziała spokojnie. Nie pozwoliła mu wtrącić ani słowa. – Widzisz, mogłabym dalej słuchać twych kłamstw, ale nie chcę tracić czasu. Przypadek sprawił, że stałam przed drzwiami salonu Annie, gdy ty zwierzałeś się, jak bardzo potrzebujesz teraz pieniędzy.
Niestety, Silver nie wiedziała, na co Jake potrzebuje pieniędzy. Annie najwyraźniej wiedziała o nim wiele więcej, niż była skłonna opowiedzieć. Sądząc po ich rozmowie, Silver nie miała wątpliwości, że byli starymi przyjaciółmi – właśnie przyjaciółmi, nie kochankami. Jake’a otaczała dziwna, tajemnicza atmosfera. Silver była przekonana, że jego pobyt w klinice nie ma nic wspólnego z rehabilitacją po operacji, o czym zapewniała ją Annie wtedy, kiedy Silver miała dostatecznie wiele własnych problemów, by nie martwić się sprawami innych ludzi.
Zagubiona w myślach, dopiero po kilku sekundach zdała sobie sprawę z groźby, która emanowała z twarzy Jake’a. Poczuła się tak, jakby ktoś oblał ją zimną wodą. Pokierował nią instynkt obronny.
– Nic mnie nie obchodzi, po co ci te pieniądze i co zamierzasz z nimi zrobić. To twoja sprawa, ale nie marnuj naszego czasu na opowieści, że forsy nie potrzebujesz – powiedziała, pozornie nie zwracając uwagi na jego gniew.
Po kilku sekundach z twarzy Jake’a zniknęła wściekłość. Silver rozluźniła się nieco.
– Czy nikt ci jeszcze nie mówił, że podsłuchiwanie może być niebezpieczne? – spytał Jake.
– Jestem gotowa zapłacić ci milion funtów – oświadczyła, nie zwracając uwagi na jego pytanie. – No i…
Przerwał jej w środku zdania.
– Jeśli chcesz pozbyć się dziewictwa, to możesz tego dokonać za darmo. Po prostu daj się poderwać w jakimś barze.
– Nie o to chodzi – odparła bez wahania. – Gdybyś słuchał, co do ciebie mówię, nie musiałabym teraz powtarzać. Moje dziewictwo nie ma żadnego znaczenia. Wspomniałam o tym wyłącznie dlatego, by przekonać cię, iż rzeczywiście potrzebuję twojej pomocy. Oczekuję od ciebie nie rozkoszy, Jake, lecz nauki. Chcę szybko dowiedzieć się, co podnieca mężczyznę do tego stopnia, żeby zapomniał o zdrowym rozsądku. Muszę wiedzieć, co sprawia, że mężczyzna zapomina o wszystkim poza pragnieniem posiadania jednej, szczególnej kobiety.
– Idź do sklepu i kup sobie podręcznik seksu – zakpił. – Z pewnością zapłacisz mniej niż milion funtów.
Drwił, ale Silver dostrzegła, jak zaciska nerwowo szczęki. Już czuła smak zwycięstwa. Jake jeszcze o tym nie wiedział, ale Silver nie miała wątpliwości, że wygrała.
W żaden sposób nie ujawniła tego uczucia. Byłby to błąd. Jake był niewidomy, ale jego pozostałe zmysły jeszcze przed wypadkiem osiągnęły niespotykaną sprawność. Żyjąc stale w atmosferze zagrożenia, musiał zachowywać czujność. Po wypadku wyczulił jeszcze bardziej swoje pozostałe zmysły. Według Annie, pod względem siły woli Jake przewyższał wszystkich znanych jej ludzi. Nic więc dziwnego, że i teraz był znacznie bardziej spostrzegawczy niż przeciętny człowiek.
– Daję ci dwadzieścia cztery godziny na przemyślenie mojej propozycji – stwierdziła chłodno. – Później oferta traci ważność.
Mówiła spokojnym i chłodnym tonem – nauczyła się tego od ojca, który kierował jednym z największych prywatnych imperiów finansowych świata. W głosie Silver nie było ani śladu zmysłowości. Po raz pierwszy w życiu korzystała z wrodzonej inteligencji, aby stworzyć w czyimś umyśle nieprawdziwy obraz swojej osoby. Miała nadzieję, że ten fałszywy obraz z czasem zacznie odpowiadać prawdzie. Przekonała się już, jak skuteczne może być przekazywanie sprzecznych sygnałów. I tym razem uciekła się do tego sposobu, łącząc lodowaty ton głosu z kuszącymi ruchami ciała. Wstała z łóżka i podeszła do Jake’a.
Zachowywała się jak arcykapłanka antycznej religii, pewna własnej siły. Wiedziała, że w arsenale środków jedną z najpotężniejszych broni stanowi jej ciało. Nie przejmowała się własną nagością. Długie włosy swobodnie spływały na plecy, a od rozgrzanej, nagiej skóry biło ciepło.
Oczywiście, nie miała zamiaru dotykać Jake’a, to byłby błąd godny nowicjuszki. Po prostu podeszła do niego tak blisko, żeby zdał sobie sprawę z jej nagości, by poczuł zapach kobiecego ciała…
Według Annie, Jake był człowiekiem surowym, nieskorym do uciech tego świata. Silver bez trudu wyciągnęła od niej różne informacje na jego temat.
Wystarczył niewinny komentarz, iż jest rzeczą dziwną, że trzydziestoparoletni mężczyzna żyje bez żadnej stałej przyjaciółki. Annie natychmiast pośpieszyła z licznymi wyjaśnieniami, przy okazji informując Silver, iż kiedyś Jake był żonaty, ale jego żona zmarła.
Silver świetnie wyczuwała, iż Annie wahała się między pragnieniem zachowania dyskrecji a chęcią opowiedzenia jej o Jake’u. Oczywiście, Silver chciała poznać okoliczności śmierci żony Jake’a, ale wolała nie naciskać zbyt mocno lekarki.
Gdyby chciała, mogłaby bez trudu zebrać wszelkie potrzebne informacje bez pomocy Annie. W Szwajcarii nie brakowało dyskretnych ludzi, którzy niegdyś zajmowali się sprawami ojca, a teraz pilnowali jej finansów. Silver nie musiała jednak znać przeszłości Jake’a Fittona, nie interesowała się również jego przyszłością. Po prostu potrzebowała go teraz. Gdy odegra swoją rolę, straci dla niej wszelkie znaczenie.
Jake pozwolił przejść dziewczynie tuż obok siebie, pozornie nie zwracając uwagi na jej obecność. Wydawało się, że patrzy w okno.
Silver poszła do łazienki po ubranie. Otwierając drzwi, zastanawiała się, co zrobi, jeśli wbrew oczekiwaniom Jake weźmie ją jednak w ramiona.
Gdyby to zrobił, musiałaby przyznać, że popełniła błąd. A na to nie miała najmniejszej ochoty.
Wcale nie potrzebowała mężczyzny, który jej pożądał, tak samo jak nie musiała znać historii Jake’a. Wystarczyło się przekonać, że Jake idealnie spełnia wymagania i że jej nie lubi. To wykluczało niebezpieczeństwo komplikacji uczuciowych.
Tak, Jake był idealnym kandydatem na nauczyciela. Zimny, gniewny, rozgoryczony mężczyzna, w którego lodowatych, niewidzących oczach Silver bez trudu dostrzegała pogardę i niechęć. Rozumiała te odczucia, ale potrzebowała Jake’a. Miała zamiar zmusić go do współpracy.
Silver czekała na odpowiedź w wynajętej willi. Nie mając nic do roboty, postanowiła skorzystać z jednego z pomysłów naftowego szejka – z jacuzzi zainstalowanego w specjalnie wybudowanym pomieszczeniu na wysokich podporach.
Jedną trzecią ściany okrągłego pomieszczenia zajmowało okno ze specjalnego szkła, które kąpiącym się pozwalało podziwiać widoki, podczas gdy z zewnątrz nikt nie mógł ich dostrzec.
Wokół ścian stały niskie sofy, nakryte drogocennymi kapami i zarzucone jedwabnymi poduszkami. Samo jacuzzi mogło zapewne pomieścić całą drużynę rugby. Rozkoszując się gorącą kąpielą, Silver zastanawiała się, jakiego typu kobiety bywały tutaj z arabskim szejkiem.
Czy rzeczywiście sprawiało im to przyjemność? Właściciel willi przekroczył już pięćdziesiąt parę lat. Był tęgi, miał obwisłe policzki i chciwe, małe oczy. Na palcach nosił liczne pierścienie z klejnotami, a z jego brody unosił się zapach mocnych pachnideł.
Silver wynajęła willę przez pośrednika, któremu kazała, aby opisał ją właścicielowi jako wdowę w średnim wieku. Nie miała ochoty na nieoczekiwane wizyty szejka. Słyszała plotki, iż coś takiego zdarzyło się już pewnej damie z wyższych sfer, która przybyła tutaj z pięknym, dziewiętnastoletnim chłopcem o homoseksualnych skłonnościach.
Dama wzdrygała się na wspomnienie wizyty szejka, ale chłopiec miał pewne wątpliwości.
– Och, przyznaj się – powiedział kiedyś w towarzystwie. – Z pewnością czułaś pokusę. Powiadają, że to nadzwyczaj szczodry kochanek. Podobno ofiarowuje kobietom nieoszlifowane brylanty, których wielkość jest miarą jego uznania. – Rzekłszy to, chłopak spojrzał wymownie na pierścionek z brylantem, który jego patronka nosiła na środkowym palcu.
Wszyscy się roześmieli.
– Mój drogi – oschle odpowiedziała owa pani – to fałszywy kamień. Pamiętaj również, że ci, którzy nie przypadli szejkowi do gustu, za karę muszą bawić jego goryli.
Silver nie obawiała się nieoczekiwanej wizyty. Przeciągnęła się leniwie w gorącej wodzie i wyszła na brzeg. Minęły już dwadzieścia dwie godziny od rozmowy z Jakiem. Jeszcze się nie odezwał.
Wytarła się, stojąc przed ogromnym oknem. Rozkoszowała się wysoką temperaturą panującą w pomieszczeniu. Całą tylną ścianę pokrywały tropikalne rośliny, dzięki czemu panowała tutaj podniecająca erotycznie atmosfera orientalnego luksusu. Tym bardziej uderzający był kontrast z surowym chłodem przyrody za szybą.
Przed ubraniem się Silver natarła całe ciało balsamem. Pachniał tak samo, jak jej kosztowne perfumy. Dzięki temu skóra stała się miękka jak aksamit i nabrała połysku drogocennego jedwabiu.
Jake miał jeszcze dwie godziny do namysłu. Jeśli nie zadzwoni, pora będzie pakować walizki.
Rozległ się dzwonek. Silver upuściła jedwabne majteczki, które miała właśnie włożyć, i podeszła do telefonu. Usiłowała opanować ogarniające ją podniecenie.
– Silver?
To nie Jake. Ledwie zmusiła się do ukrycia rozczarowania.
– Cześć, Annie. Jak się masz?
– Znakomicie. Czy możesz przyjść na kolację w piątek? To żadna uroczystość, po prostu kilkoro moich przyjaciół przyjechało do Gstaad. Będzie też Jake.
– Czy wie, że mnie zapraszasz? – spytała Silver, zastanawiając się, czy przypadkiem w ten sposób Jake nie spróbował przesunąć ustanowionego przez nią terminu, dając jednocześnie do zrozumienia, iż zaakceptuje ofertę.
– On jeszcze nie wie, że zamierzam go zaprosić – odpowiedziała Annie.
– Piątek? Obawiam się, że nie będę mogła przyjść. Pewnie mnie już tu nie będzie.
Przez chwilę w słuchawce panowała cisza.
– Zamierzasz jednak zrealizować swoje plany? Rozumiem twoje powody, ale czy to jest rozsądne? Czy nie byłoby lepiej pozostawić sprawy ich naturalnemu biegowi i zapomnieć o przeszłości?
– Nie – odparła beznamiętnie Silver. Rozmawiały o tym już wiele razy. W chwili słabości Silver wyznała Annie, jak ważne jest dla niej osiągnięcie zamierzonego celu, niemożliwego, a zapewne również niebezpiecznego. Z pewnością tak myślała Annie, chociaż Silver nie wtajemniczyła jej we wszystkie szczegóły. O pewnych sprawach nie mogła z nikim rozmawiać, ponieważ sama nie była w stanie pogodzić się z nimi.
Nie potrafiła w pełni przyjąć do wiadomości faktu, iż człowiek, którego kochała, nie tylko ją zdradził, lecz także maczał palce w śmierci ojca i był handlarzem narkotyków.
Nie, o tym nie mogła z nikim rozmawiać. Charles przechwalał się przed nią, że jest poza zasięgiem prawa, że jego potężni przyjaciele zawsze zapewnią mu ochronę. Silver postanowiła pokazać, że nie jest tak niezwyciężony, jak mu się wydaje, że może okazać się równie bezbronny, jak niegdyś jej ukochany ojciec. Postanowiła go pokonać i zniszczyć.
– Silver, zastanów się – nalegała Annie. – Jeśli nawet ci się powiedzie, to co dalej?
– Reszta mnie nie obchodzi – odpowiedziała szczerze Silver.
W gabinecie Annie zawsze panował bałagan. Siedziała teraz przy biurku i patrzyła na wiszący na ścianie kalendarz. Na zdjęciu było widać rajską wyspę na Oceanie Indyjskim, jasnożółte plaże, szmaragdowe morze i kołyszące się palmy. W głębi duszy Annie nigdy nie myślała z entuzjazmem o operacji Silver. Zrezygnowała z lukratywnej chirurgii plastycznej właśnie dlatego, że jej purytańskie zasady stały w sprzeczności z celem takich zabiegów. Silver potrzebowała jednak pomocy i Annie nie potrafiła się oprzeć jej rozpaczy i determinacji. Dobrze zdawała sobie sprawę ze skali cierpień i potrzeb dziewczyny.
Oczywiście, pieniądze też miały znaczenie. Pięć milionów funtów na wsparcie jej kliniki w Szwajcarii to duża suma. Klinika Annie spełniała bardzo szczególną funkcję. Wspomagano w niej ofiary ludzkiej gwałtowności i przemocy, operowano zniszczone twarze i pokaleczone ciała, usuwano skutki okrucieństwa. Temu zadaniu Annie poświęciła wszystkie swoje umiejętności.
Jednak i ona nie zdołała uratować Toma.
Wspomnienie męża wciąż wywoływało ból w sercu młodej lekarki. Cierpienie przesłaniało jej wszystko, sprawiało, że zapominała o szpitalu i bieżących sprawach. Pamiętała tylko o życiu, które dzieliła z mężem.
Oczywiście, oddawanie się wspomnieniom prowadziło donikąd. Tom już nigdy nie pojawi się w ich mieszkaniu, nie porwie jej w ramiona i nie zaniesie do łóżka. Annie zadrżała, myśląc o tym, jak się kochali. Wiedziała, że zgodziła się dać Silver nową twarz również ze względu na wspomnienie o własnej miłości.
– Bądź ostrożna – powiedziała spokojnie. – Bądź bardzo ostrożna.
Silver z uśmiechem odłożyła słuchawkę. Nie potrzebowała żadnych ostrzeżeń. W pełni zdawała sobie sprawę z ogromnych trudności, jakie będzie musiała pokonać na drodze do celu, ale nie miała wątpliwości, że dopnie swego. Jeśli będzie to konieczne, obejdzie się bez pomocy Jake’a Fittona. W końcu są przecież na świecie jeszcze inni mężczyźni.
Niestety, inni nie będą tak doskonali, jak Jake, pomyślała z goryczą dwanaście godzin później, stojąc na peronie i czekając na lokalny pociąg do Innsbrucku. Jak zwykle, podróżowała z minimalnym bagażem. Przyjechała tu z jedną walizką i wyjeżdżała również z jedną.
W Paryżu zamierzała sprawić sobie nową garderobę, nabyć suknie stosowne dla pięknej kobiety, którą została z własnej woli. Oczywiście, jak dotychczas to Annie należy przypisać całą zasługę, pomyślała ponuro. Prawda, wyglądała teraz na piękną kobietę, ale do niej należało dostosowanie własnej psychiki do nowej powierzchowności. Miała na to dość determinacji i inteligencji. Tylko czas mógł pokazać, czy starczy jej również zręczności.
Miała już ciało pięknej kobiety. W Paryżu ubierze je w stosowne ubrania, takie jakie będą konieczne, aby uwieść Charlesa. Silver świetnie wiedziała, w jakich gustował kobietach. Lubił, żeby kobieta stanowiła dla niego wyzwanie, żeby początkowo nawet miała nad nim przewagę. To budziło w nim pożądanie. Dopiero po pewnym czasie pozwalał, by na jaw wyszły prawdziwe cechy jego charakteru: okrucieństwo, chęć upokarzania i zadawania bólu kochankom.
Od śmierci ojca Silver sporo dowiedziała się o prawdziwym życiu Charlesa, o tym, co kryje się pod maską jego zewnętrznej urody. Na pierwszy rzut oka wszyscy dostrzegali tylko wspaniale zbudowane ciało i cudowną twarz.
Tak, Paryż to dobre miejsce, aby nabyć odpowiednie stroje. Tam będzie mogła wybierać spośród kreacji Yves St. Laurenta, Armaniego, Chanel i Valentino. Ci projektanci wiedzą, jak subtelnie i bez ostentacji podkreślić atrakcyjność kobiety.
Potem trzeba będzie pojechać do Londynu i zacząć nowe życie. Tam już wszystko czekało na jej przybycie. Wynajęty elegancki apartament każdym szczegółem sugerował, iż mieszka w nim przedstawicielka rodziny, w której pieniądze pojawiły się wiele pokoleń temu. Odpowiednie listy rekomendacyjne pozwolą Silver dostać się do wąskiego i zamkniętego grona ludzi, wśród których obracał się Charles.
Silver zaplanowała wszystko, pamiętała nawet o najdrobniejszych szczegółach.
Zmarszczyła brwi na myśl o jedynym problemie, którego jeszcze nie rozwiązała. Będzie musiała znaleźć kogoś, kto zastąpi Jake’a Fittona, kto nauczy ją zachowań koniecznych do realizacji całego planu.
Do diabła z Jakiem. Wiedziała z góry, że nie będzie łatwo go przekonać, chociaż nie miała żadnych logicznych powodów, aby tak sądzić. Po prostu instynktownie to wyczuwała. No, ale przecież sam przyznał, że potrzebuje pieniędzy. Może za bardzo liczyła na to, że problemy finansowe zmuszą go do przyjęcia jej oferty.
Taki błąd na samym początku zaniepokoił ją bardziej, niż była gotowa przyznać. Najwyraźniej źle oceniła fakty, pozwoliła, aby kierowały nią emocje, a nie chłodna ocena sytuacji. Ojciec na pewno uśmiałby się z takiej pomyłki. Nauczył ją tylu rzeczy: grać w szachy i w pokera, prowadzić interesy i szacować ludzi. Silver sądziła, że dobrze zapamiętała te lekcje. Ufała, że nikt nie może nauczyć jej czegoś nowego o ludzkiej chciwości i słabości. Teraz musiała zrewidować to przekonanie i znaleźć inną drogę do celu, który przed sobą postawiła.
Nadjechał pociąg. Wsiadła, nie oglądając się za siebie. Swobodnym krokiem szła wzdłuż wagonu. Czuła na sobie spojrzenia pasażerów, ale nie zwracała uwagi na ich zainteresowanie.
Usiadła i wyjęła z torby gazety. Udawała, iż nie widzi wysiłków siedzącego naprzeciw mężczyzny, który chciał nawiązać z nią rozmowę.
W Paryżu z pewnością znajdzie się ktoś odpowiedni. Silver przekonywała siebie, że zupełnie niepotrzebnie tak się przejęła odmową Jake’a. To w końcu zupełnie drugorzędna sprawa. A jednak męczyło ją to. Oczywiście nie dlatego, że Jake odrzucił ją jako kobietę. Do tego zdążyła się już w życiu przyzwyczaić.
Nie dawał jej spokoju fakt, iż popełniła błąd. Niewłaściwie oceniła sytuację i pomyliła się w przewidywaniach. Nie mogła pozwolić sobie na takie pomyłki w ocenach. Zdawała sobie sprawę, że wybrała Jake’a Fittona nie tylko dlatego, iż świetnie nadawał się do tej roli, lecz także ze względu na to, że zdobycie go stanowiło wyzwanie. Z powodu próżności poniosła porażkę. Nie mogła sobie wybaczyć, iż wystawiła na niebezpieczeństwo cały plan tylko dlatego, że chciała zmusić Jake’a, by po prostu uznał jej wyższość.
Nieskrywana pogarda, z jaką odnosił się do Silver ten mężczyzna, bardzo ją denerwowała. To również słabość, na którą nie mogła sobie pozwolić. Gdy już zrealizuje zamierzenia, wielu ludzi będzie żywić do niej uczucia o wiele silniejsze niż pogarda.
Zamknęła oczy i wyciągnęła się wygodnie w fotelu. Nie miała wyjścia. Musiała przyznać, że postąpiła głupio.
Pociąg dojeżdżał już do Innsbrucku.
Silver postanowiła spędzić tę noc w hotelu. Następnego dnia miała odlecieć do Paryża. Na jej widok bagażowy poderwał się z miejsca, ale czekało go rozczarowanie: Silver nie miała dużego bagażu.
Następnego dnia rano, gdy wyszła z hotelu, musiała zmrużyć oczy, by ochronić je przed ostrym słońcem. Rozejrzała się w poszukiwaniu taksówki. Nagle zatrzymał się przy niej samochód i ktoś otworzył tylne drzwi. W środku siedział Jake.
– Dwa miliony – powiedział spokojnie.
W pierwszej chwili chciała powiedzieć mu, że już za późno, ale ugryzła się w język. Nie pora na dziecinne rozgrywki.
– Wysoko się cenisz, Jake – powiedziała zimno. – Mam nadzieję, że jesteś tego wart.
Nie czekając na zaproszenie, wsiadła do samochodu. Gdy zapinała pasy, Jake wydał polecenie kierowcy.
Od razu zorientowała się, że jadą do niego. Dwa miliony funtów! No cóż, mogła sobie na to pozwolić, i to bez trudności. Przymknęła powieki, starając się uspokoić. Aż do tej chwili nie chciała przyznać, iż było dla niej tak ważne, żeby właśnie ten mężczyzna uzupełnił jej edukację.
Po drodze do Gstaad zachowywał całkowite milczenie. Silver wiedziała, że ona również nie powinna się odzywać.
Gdy miała osiem lat, ojciec zdał sobie sprawę, że nie będzie miał innych dzieci. Od tej chwili z ogromną energią wziął się za wychowanie córki, nie szczędząc sił, aby uczynić z niej godną spadkobierczynię rodowej fortuny i nazwiska. Silver przypomniała sobie liczne podróże z ojcem. Jeździli zazwyczaj bentleyem, ponieważ ojciec nie lubił nadmiernie ostentacyjnego rolls-royce’a. Siedząc obok na tylnym siedzeniu, słuchała jego wywodów i odpowiadała na liczne pytania. Teraz było jej trudno zaakceptować milczenie Jake’a.
Zastanawiała się, czy zawsze jest tak powściągliwy w słowach, czy też po prostu usiłuje wyprowadzić ją z równowagi. Jeśli pominąć rozmowę w jego domku, nigdy nie byli z sobą sam na sam, zawsze spotykali się w towarzystwie Annie.
Podczas tych spotkań Jake i Annie rozmawiali jak para starych przyjaciół. Gdy Jake przypominał sobie o obecności Silver, zapadała zazwyczaj napięta cisza i Annie musiała ratować sytuację.
Szybko pokonywali górskie serpentyny. Dojeżdżając do Gstaad, musieli zatrzymać się na chwilę, aby przepuścić wracających narciarzy. Wśród nich Silver dostrzegła Guida Bartolego. Jeszcze mogła zmienić decyzję.
Samochód ponownie ruszył.
– Wahasz się? – spytał spokojnie siedzący obok niej mężczyzna.
Od pierwszego spotkania z Jakiem wiedziała, że jest on przeciwnikiem niebezpiecznym i bezlitosnym, ale fakt, iż tak łatwo odczytał jej myśli, był niepokojący. Takie wyczucie świadczyło zazwyczaj o zaangażowaniu uczuciowym, w tej sytuacji nie wchodziło to jednak w grę.
– Dwa miliony funtów to sporo pieniędzy – powiedziała z chłodną uprzejmością.
Wyjrzała przez okno. Zastanawiała się, dlaczego nie jest w stanie swobodnie przyglądać się Jake’owi. Przecież on i tak nie mógł tego zauważyć.
Dlaczego nie chciała naruszać jego prywatności?
Z Jake’a promieniowała niezłomna wola i siła. Życie sprawiło, że stał się twardy jak stal. Silver mogła się tego domyślać, widząc, jak reagował na swe kalectwo, jak zaakceptował je i nauczył się z nim żyć, jak nie pozwolił, żeby brak wzroku rzeczywiście uczynił z niego kalekę.
Dojechali do domku. Silver otworzyła drzwi samochodu. Wysiadła, nie czekając na Jake’a, który udzielał kierowcy jakichś instrukcji. Po chwili dołączył do niej. Nie miał żadnych kłopotów ze znalezieniem drogi.
– Nawiasem mówiąc, po twojej wizycie kazałem zmienić zamki – powiedział, otwierając drzwi.
Silver weszła do środka. Z pieca biło przyjemne ciepło, a z kuchni dochodził zapach gotowanego posiłku.
– Sądzę, że będzie najlepiej, jeśli wprowadzisz się tutaj na czas twoich… studiów. Na górze jest sypialnia, drugie drzwi po lewej stronie. Nie masz własnej łazienki, tylko kabinę z prysznicem. Jestem pewien, że żadne z nas nie chce niepotrzebnie przeciągać twojego pobytu tutaj, będzie więc najlepiej, jeśli zaczniemy od razu. Wspomniałaś, że twoim celem jest uwiedzenie kogoś. Zakładam, że poza sprawami seksualnymi nie potrzebujesz dodatkowych instrukcji na temat wykonania tego zadania.
Jake przerwał na chwilę. Mówił jak profesor, uprzejmie pouczający studentkę.
– To słuszne założenie – odpowiedziała, potakując głową.
– Wydajesz się bardzo pewna siebie, ale kobieta naprawdę przekonana o swej wartości nie użyłaby takich perfum, jakimi skropiłaś się przed naszą poprzednią rozmową. Stanowczo zbyt mocne, zbyt agresywne. Chyba że wiesz, iż twoja ofiara ma do nich szczególną słabość.
Silver otworzyła usta ze zdumienia. Jake niemal bezbłędnie domyślił się, dlaczego użyła tych perfum. Człowiek, który je dla niej przygotował, również zdecydowanie odradzał taki zapach.
– Tuberozy naprawdę nie pasują do pani urody – zapewniał klientkę, ale Silver zignorowała jego rady i nalegała na mieszankę o silnym, ciężkim aromacie.
– Jestem pewien, że nie powinienem ci tego mówić i wybacz, jeśli razi cię moja bezpośredniość, ale muszę ci przypomnieć, że celem naszych zajęć nie jest uwiedzenie mnie. Wobec tego wolałbym, abyś zrezygnowała z tych pachnideł.
Dopiero po kilku sekundach słowa te dotarły do Silver. Miała ochotę ostro odpowiedzieć, ale zdołała się opanować.
– Są bardzo kosztowne. Uwzględniwszy wysokość twojego honorarium, rzeczywiście powinnam bardziej oszczędzać – odparła spokojnie.
Jake nawet się nie uśmiechnął. Silver miała wrażenie, że ocenia ją chłodnym spojrzeniem. Zniosła to tylko dlatego, że wiedziała, iż Jake nie może jej widzieć.
– Następna sprawa to ubranie. Masz być uwodzicielką. Nie wątpię więc, iż zamierzasz się odpowiednio wystroić. Znowu muszę cię przestrzec przed wszelką przesadą. Osobiście nie widzę nic szczególnie podniecającego w kobiecie, która ubiera się tak, że nikt nie ma wątpliwości, iż chce podkreślić swoje walory seksualne. Odkrycie natomiast, iż kobieta ubrana w dżinsy i bluzę nosi pod spodem jedwabną bieliznę, może zrobić wrażenie.
Silver miała ochotę odpowiedzieć, że ma alergię na jedwab, ale opanowała ten dziecinny odruch.
– Pójdę na górę rozpakować rzeczy – odrzekła krótko.
Jake wzruszył ramionami. Wydawał się nieco zniecierpliwiony.
– To jeszcze nie wszystko. Po pierwsze, myślę, że powinno być dla ciebie ważne, że jestem całkowicie zdrów, przynajmniej jeśli chodzi o choroby przekazywane drogą płciową. Po drugie, zakładam, że podjęłaś stosowne środki, aby całkowicie wykluczyć możliwość zajścia w ciążę.
– Owszem, zrobiłam to – odrzekła zimno.
– Dobrze. Teraz, ponieważ jestem głodny, możemy od razu przystąpić do zajęć. Rozpakujesz się później. Spróbuj sobie wyobrazić, że zaprosiłaś swą przyszłą ofiarę na obiad. Chcesz, aby w trakcie wizyty zainteresował się tobą i pragniesz dać mu do zrozumienia, że jesteś przystępna. Jak to zrobisz?
Silver poczuła, jak jej serce zabiło nieco szybciej. Tego właśnie pragnęła. Nie mogła jednak od razu odegrać swojej roli. Usiłowała nie myśleć o Jake’u jako o mężczyźnie i wczuć się w opisaną przez niego sytuację.
– Mam dwa pytania – powiedziała stłumionym głosem, zamykając oczy i próbując się skoncentrować. Po chwili spojrzała na Jake’a. Miała wrażenie, że ją obserwuje. – Po pierwsze, jak długo się znamy? Po drugie, czy coś nas łączy? Na przykład, czy razem pracujemy?
– Dotychczas spotkaliśmy się dwa razy – odparł natychmiast Jake. – Pierwszy raz, gdy wspólna znajoma zaprosiła nas oboje na kolację. Drugi raz na przyjęciu koktajlowym, gdzie dowiedziałaś się, że moja kochanka wyjechała na dwa tygodnie do rodziców. Dzisiejsze spotkanie wynikło z jej prośby, abyś, że tak powiem, miała na mnie oko.
Silver obrzuciła go niechętnym spojrzeniem.
– Czy coś ci się nie podoba? – spytał spokojnie Jake. – Może nie odpowiada ci charakter postaci, którą masz odegrać?
W milczeniu trawiła usłyszane słowa. Najwyraźniej Annie wiele mu o niej opowiadała. Zbyt dużo.
– Nie. Nic mnie to nie obchodzi – odrzekła. – Po prostu chciałam wiedzieć, dlaczego przyjąłeś zaproszenie.
Silver nie chciała pozwolić, aby Jake odgadł, jak bardzo była wzburzona. Miał wprawę w wykorzystywaniu ludzkich słabości. Może usiłował ją tylko sprowokować, aby ocenić reakcję?
Uśmiechnął się nieco złośliwie. Silver zacisnęła zęby.
– Och, to wiem ja, a ty możesz się tylko domyślać – powiedział cicho. – Przecież na tym polega cała gra, na wykryciu motywów i słabości przeciwnika. Masz pięć minut na przygotowania i zaczynamy. Pukam do drzwi, ty mnie wpuszczasz.
Silver zacisnęła powieki. Starała się zapomnieć o otoczeniu, w jakim się znalazła, i o obecności Jake’a. O ile z pierwszym zadaniem nie miała trudności, o tyle drugie wydawało się niemal niemożliwe do wykonania. W miejsce twardych rysów Jake’a usiłowała wyobrazić sobie twarz młodszą i delikatniejszą.
– Jake! Udało ci się przyjść! Cudownie – powiedziała cicho, zastanawiając się, czy on dosłyszy w jej głosie ślad powątpiewania w jego przybycie. – Wejdź, rozgość się. Kolacja będzie za chwilę gotowa. Niestety, nie przygotowałam niczego specjalnego.
Cicho zachichotała. Słyszała kiedyś, jak robiła to jej znajoma, w której wykonaniu taki śmiech wywoływał duże wrażenie. Silver miała dobry słuch i talent parodysty, z łatwością potrafiła naśladować sposób mówienia, intonację i dobór słów.
– Musiałam posiedzieć w galerii dłużej niż zwykle i nie miałam czasu na zakupy. Zdobyłam coś do jedzenia w sklepiku na dole. No, ale ostrzegałam cię, że ze mnie kiepska kucharka, prawda?
Uśmiechnęła się do niego obiecująco. Miała nadzieję, że ten uśmiech znalazł odbicie w jej głosie, w przeciwnym razie Jake nie mógłby go dostrzec.
– Gdzie mam powiesić płaszcz?
To pytanie zaskoczyło ją zupełnie. Gość udawał niepewność i dezorientację. Rozglądał się dookoła, szukając wieszaka.
– Tutaj. Pozwól, sama powieszę.
Silver zdała sobie sprawę, że reaguje zbyt wolno. Z niechęcią podeszła do Jake’a i sięgnęła po jego kurtkę.
– Na dworze straszny mróz, prawda? – starała się improwizować. – Wejdź, w salonie pali się w kominku. Szybko się rozgrzejesz.
Silver wciąż jeszcze nie powiesiła kurtki. Jake nagle przerwał grę.
– Nieźle, ale musisz jeszcze sporo popracować. Kominek to niezły pomysł, ale nie wykorzystałaś okazji, którą ci stworzyłem, pytając, co mam zrobić z płaszczem. Sugestia, że mogę liczyć na coś więcej niż obiad, była zbyt jawna, ktoś mógłby uznać ją nawet za natrętną. Powtórzymy tę scenę, odwracając role. Dobrze, że przynajmniej nie udawałaś, iż przybyłem za wcześnie i nie zdążyłaś dokończyć toalety – dodał oschle. – To już coś. Teraz słuchaj…
Jake mówił tak, jakby teraz on był kobietą. Uśmiechnął się do Silver.
– Po pierwsze, zanim twoja ofiara pojawi się u ciebie w domu, musisz zgromadzić wszystkie dostępne informacje: co lubi, czego nie znosi, jakie ma słabości. Powiedzmy, że tym razem masz do czynienia ze zdobywającym popularność reżyserem telewizyjnym, specjalizującym się w filmach dokumentalnych, zwłaszcza politycznych. Znasz pewnego polityka, którego ten człowiek bardzo chciałby poznać. Otwierasz drzwi. Gość jest niepewny, nie wie, czego może się spodziewać po tym spotkaniu. Zwrócił już uwagę na twoje aluzje, nie uciął wstępu do flirtu. Teraz ma wątpliwości, boi się, czy ten wieczór nie stworzy mu niepotrzebnych problemów. Trzeba go zaskoczyć, sprawić, żeby się rozluźnił. Zrób żałosną minę i powiedz, że musisz pójść na kolację z paroma starymi znajomymi, ale że on również jest zaproszony. Oddycha z ulgą. Idziecie razem na spotkanie, o którym wiesz, że zrobi na nim wrażenie. Twój znajomy polityk czeka na was. Przedstawiasz mu swą ofiarę i udajesz, że nie zauważyłaś efektu. W odpowiednim momencie, na przykład gdy polityk idzie do toalety, zapewniasz reżysera, że wspaniale pomógł ci bawić nudnego znajomego kuzyna twego stryja. Jeśli wszystko dobrze przygotowałaś, to może nawet polityk zasugeruje mu coś interesującego i zaproponuje współpracę. W tym momencie twoja ofiara jest już bezbronna. Mężczyzna nie pamięta wątpliwości, czy rzeczywiście chciał iść z tobą na kolację. Gdy tylko skończycie jeść, musisz zacząć zdradzać pewną nerwowość. Patrzysz kilka razy na zegarek. W delikatny sposób dajesz do zrozumienia, że nie jest przedmiotem twojej wyłącznej uwagi. To powinno podziałać na niego jak kubeł zimnej wody. Z wahaniem oznajmiasz, że musisz już wracać do domu. Z pewnością zechce cię odprowadzić i po drodze zapyta, co się stało. Z lekką niechęcią przyznajesz, że to sprawa pewnego mężczyzny. Czekasz na telefon. On zapewne pomyśli, że całkowicie opacznie zrozumiał sytuację, i poczuje się odtrącony i zlekceważony. Kiedy w tym momencie zaprosisz go na drinka, z pewnością chętnie przyjmie zaproszenie i zechce ci udzielić przyjacielskich rad…
– Och, daj spokój – przerwała Silver. – Nawet pięcioletnie dziecko nie dałoby się nabrać na taki numer. To zbyt przejrzyste.
– Nigdy nie lekceważ skuteczności prostych i znanych metod. Są najlepsze.
– To śmieszne – odparła ostro. – Nie przyszłam tutaj, aby bawić się w teatrzyk. Chciałam, żebyś nauczył mnie techniki seksualnej. To wszystko.
– Jeśli zależy ci tylko na tym, proszę bardzo. Twoja sprawa.
Jake wzruszył ramionami. Reakcja Silver nie zrobiła na nim żadnego wrażenia. Silver była natomiast wzburzona. Poczerwieniała. Czy Jake uważa, że jest tak głupia, że nie potrafi zwabić ofiary do starannie zamaskowanej pułapki? Często widziała, jak robili to inni.
– Jestem głodna – powiedziała agresywnym tonem. – Czy dasz mi coś jeść? Czy mam też płacić za wyżywienie?
Na chwilę zapadła cisza. Silver czuła, jak Jake ocenia jej zachowanie, i nie mogła sobie wybaczyć, że straciła kontrolę nad nerwami. Z namysłem i zimną krwią wyszukiwał jej słabe punkty i, jak dotychczas, szło mu to bardzo dobrze.
– Noclegi i posiłki są wliczone do rachunku – odparł bez cienia zmieszania.
Podczas obiadu oboje milczeli. Silver nie odzywała się, ponieważ wciąż jeszcze była wściekła na Jake’a i na siebie. Podejrzewała również, że on zachowuje milczenie specjalnie po to, żeby wyprowadzić ją z równowagi.
Po obiedzie załadował naczynia do zmywarki i zrobił w kuchni idealny porządek. Silver przyglądała mu się, lecz pomocy nie zaoferowała.
Oboje nic nie pili. Również teraz Jake nie zaproponował nawet kawy ani herbaty. Zdecydowanym krokiem przeszedł do salonu. Silver poszła za nim.
– Dobrze, bierzmy się do roboty. Zakładamy zatem, że przebrnęłaś przez wstępną fazę. Twoja ofiara jest już w takim stanie, że skłonna jest myśleć o pójściu z tobą do łóżka.
Silver usiadła na jednym z foteli przed kominkiem. Teraz Jake podszedł do niej i spojrzał na nią surowo.
– Myślę, że będzie lepiej, jeśli pokażę ci, co możesz i co powinnaś w tym momencie zrobić.
Usiadł na kanapie.
– Chodź, siadaj tutaj – nakazał. Silver zajęła miejsce obok niego. – Nie, nie tutaj. Na podłodze.
Spojrzała na niego podejrzliwie, ale Jake mówił zupełnie poważnie. Zachowywał się jak nauczyciel, udzielający indywidualnych lekcji opóźnionemu uczniowi.
Niezgrabnie uklękła u jego stóp.
– W haremach Wschodu uczy się konkubinę, aby unosiła się powoli z klęczek, przesuwając się wzdłuż ciała pana niczym wąż i pieszcząc go dłońmi i ustami.
Silver cieszyła się, że Jake nie może dojrzeć wypieków na jej twarzy. Na przemian czerwieniła się i bladła. Po chwili jakoś się opanowała.
– Nie sugeruję, że powinnaś robić to samo, w każdym razie nie na wczesnym etapie waszej znajomości. Warto jednak o tym pamiętać. Teraz usiądź przede mną, opierając się plecami o moje nogi.
Silver posłusznie wypełniła polecenie. Siedziała sztywno, jakby połknęła kij.
– Teraz, gdy się do ciebie odezwę, nie odwracaj głowy, lecz odchyl ją do tyłu. Dzięki temu, gdybym nie był niewidomy, mógłbym podziwiać kuszącą linię twej szyi oraz piersi. Co więcej, mógłbym do nich z łatwością sięgnąć ręką, o tak…
Silver nie była przygotowana na szybkie, niemal lekarskie dotknięcie jego ręki. Drgnęła, ale zmusiła się do zachowania spokoju.
– Gdybym chciał – ciągnął Jake – mógłbym pochylić się i pocałować cię w usta albo, co bardziej prawdopodobne, uniósłbym cię, o tak…
Chwycił Silver pod pachy i obrócił do siebie. Chociaż niemal dorównywała mu wzrostem, z łatwością poradził sobie z jej ciężarem. Przez chwilę dotykała twarzą jego twardego uda. Jake podciągnął ją wyżej.
– W tym momencie, gdybym był podniecony erotycznie, musiałabyś zdać sobie z tego sprawę. Gdybym nie był… No cóż, wówczas miałabyś kilka możliwości i wybór najlepszej zależałby od tego, ile masz czasu i jak bardzo już się do siebie zbliżyliście. Jeśli to dopiero początek, mogłabyś się spodziewać, że chcę cię pocałować, o tak…
Jake uniósł ją i przyciągnął do siebie. Teraz całym ciałem dotykała jego ciała. Jedną ręką przycisnął Silver do siebie, drugą podtrzymał jej głowę. Poczuła na wargach dotknięcie zimnych ust.
Przez chwilę zastanawiała się, czy Jake zamyka oczy w trakcie pocałunku. W końcu przecież stale żyje w ciemnościach.
Sama instynktownie zacisnęła powieki, nie tyle po to, aby skoncentrować się na pocałunku, ale raczej dlatego, żeby nie widzieć jego twarzy. I tak nie miało to znaczenia. Dotknięcie chłodnych warg Jake’a nie miało w sobie nic podniecającego ani prowokującego.
W rzeczywistości nie zamknął oczu, lecz tylko opuścił częściowo powieki. Spod rzęs błyskały ciemne źrenice. Silver spoczywała nieruchomo w jego objęciach. Nie chciała przypominać sobie, co odczuwała, gdy całował ją Charles. Wtedy szalała z radości z powodu jego miłości i gorąco pragnęła odpowiadać na jego pieszczoty, sprawić, żeby i on odczuwał przyjemność.
– Nie uważasz.
Ostra uwaga Jake’a przywróciła Silver do rzeczywistości. Napięła się z instynktownej odrazy. Nie mogła się opanować.
– Podobno masz się tutaj uczyć, jak pobudzić pożądanie, a nie oddawać żałosnym wspomnieniom – zadrwił bezlitośnie Jake.
Silver z trudem opanowała złość. Bez trudu odczytywał jej myśli.
– Teraz słuchaj i postaraj się zapamiętać. Masz już przewagę, bo doprowadziłaś do zbliżenia. Teraz musisz w pełni to wykorzystać. Wstępny, próbny pocałunek trzeba zamienić w jawną, erotyczną zachętę.
Nic nie odpowiedziała. Jake pozwolił sobie na ciężkie westchnienie.
– Gdzieś ty była, gdy Stwórca obdzielał kobiety intuicją?
Silver mogłaby mu odpowiedzieć, że nikt nigdy nie zachęcał jej, by rozwijała kobiecą stronę swej osobowości. Że ojciec wychowywał ją tak, jakby była chłopcem. Że brzydka dziewczyna – bo taką opinię o sobie Silver zawsze słyszała – nie ma wielu okazji, aby rozwijać swoje kobiece instynkty. Zamiast powiedzieć to wszystko, mocniej zacisnęła wargi.
– Gdybym miała instynkt, nie musiałabym płacić za naukę, to chyba jasne.
Jake wciąż trzymał ją w ramionach, ale nie było w tym ani krztyny intymności. Po prostu stykali się ciałami. Przyciskał ją do twardego, mocno umięśnionego torsu. Bolały ją piersi. Spróbowała cofnąć się, ale spoczywająca na jej plecach ciężka ręka Jake’a nie pozwalała na ten manewr.
– Puść mnie – jęknęła. – Nie mogę oddychać.
Zamiast tego Jake gwałtownie wciągnął powietrze do płuc. Silver skrzywiła się, czując wzrastający nacisk.
– Ty też to czujesz, prawda? – spytał.
– Tak.
– Na początek i to dobre. Tym razem, gdy będę cię całował, masz przycisnąć ciało do mojego i rytmicznie nim poruszać. Tutaj – wskazał, pewnym ruchem przesuwając dłoń z jej włosów w dół do talii i następnie do wypukłości piersi. – I tutaj – drugą dłonią przeciągnął po jej biodrze. – Postaraj się o zachowanie rytmu. Mam nadzieję, że nie muszę ci tłumaczyć, o jaki rytm chodzi – dodał.
Silver zaczerwieniła się z wściekłości. Na szczęście nie mógł tego widzieć. Miała ochotę wyrwać się z jego objęć i krzyknąć, że znajdzie sobie innego nauczyciela. Jednak wrodzona zawziętość, której wiele w swym życiu zawdzięczała, i tym razem pozwoliła opanować ten odruch. Silver zacisnęła zęby. W tej grze chodziło o coś więcej niż tylko dumę.
– Jeśli to jeszcze do ciebie nie dotarło, chciałbym wyjaśnić, że celem tego ćwiczenia jest przekształcenie mojego lekkiego pocałunku w coś o wiele bardziej… No, zobaczmy, co uda ci się zdziałać. Zaczynamy?
Silver szczerze go nienawidziła. Nie znosiła chłodnego, pogardliwego sposobu mówienia, dotknięcia jego dłoni. Jake w najmniejszym stopniu nie próbował ukryć niechęci i pogardy. Silver potrzebowała jednak jego pomocy i dlatego musiała zapomnieć o swych odczuciach. Po chwili dłonie Jake’a znowu dotykały jej ciała, a jego chłodne wargi zetknęły się z jej ustami. Zupełnie odruchowo cała zesztywniała. W myślach ostro skarciła się za tę reakcję. Ogromnym wysiłkiem woli nakazała posłuszeństwo swemu ciału i przytuliła się do Jake’a. Usiłowała wyobrazić sobie, że jest z nią Charles i że wszystko dzieje się naprawdę.
Nie myślała, że będzie to takie trudne. Obojętność Jake’a sprawiała, że Silver poruszała się jeszcze bardziej niezgrabnie. Ze złością pomyślała, że równie dobrze można by zmiękczać żelazo. Jeszcze zanim oderwała się od Jake’a, wiedziała, że nie wypadła najlepiej.
Gdy otworzyła oczy, ze zdumieniem poczuła na sobie jego wzrok. Zupełnie tak, jakby rzeczywiście mógł ją widzieć. Jej serce zabiło mocno.
– Czy to wszystko jest rzeczywiście konieczne? – spytała z goryczą.
– Wydawało mi się, że byłaś o tym absolutnie przekonana. Poczekaj, pokażę ci, jak to powinnaś zrobić. Skup się trochę – nakazał Jake. Wziął ją w ramiona, po czym zmusił do położenia się na kanapie. Przycisnął swym ciężarem. – Tak to powinno wyglądać – szepnął surowo, mówiąc prosto w jej usta.
Tym razem wargi Jake’a były równie chłodne jak poprzednio, ale poruszał nimi delikatnie i rytmicznie, powtarzając powolny rytm bioder, którymi dociskał ją coraz mocniej do sofy. Ocierał się torsem o jej piersi, a dłonie zanurzył we włosach. Rytm jego ruchów narastał powoli, stopniowo i Silver musiała mu się poddać. Dłońmi trzymał jej głowę, tak że nie mogła uniknąć pocałunku. Czuła gwałtowne pulsowanie tętna. Piersi nabrzmiały i stwardniały, w brzuchu poczuła dziwną słabość. Rytm wciąż narastał, aż wreszcie Jake raptownie przerwał.
– To właśnie miałem na myśli, gdy mówiłem, żebyś się nieco ruszyła – powiedział spokojnym tonem. – Jeśli mężczyzna zaczyna odczuwać pożądanie, musisz je podsycić. Teraz twoja kolej.
Wyprostował się gwałtownie. Silver patrzyła na niego bez słowa. Była zbyt wzburzona, aby się poruszyć. Nie mogła zaprzeczyć, że Jake bez trudu uzyskał zamierzony skutek. Drżąc, zastanawiała się, dlaczego w całym ciele czuje taką słabość.
Spojrzała na niego. Siedział zupełnie rozluźniony, spokojny. Silver uświadomiła sobie, że w żaden sposób nie zdoła zrobić z nim tego, co on zrobił przed chwilą.
Jake bez trudu czytał w jej myślach.
– Nie myśl o mnie. Po prostu spróbuj wyobrazić sobie, że jestem kimś innym, na przykład tym najważniejszym mężczyzną, dla którego robisz to wszystko – powiedział nieco łagodniejszym tonem.
Wytarła o spodnie spocone dłonie. Nigdy przedtem nie bała się tak bardzo jak teraz, nawet gdy Annie tłumaczyła jej, jak niebezpieczna jest zamierzona przez nią operacja. Niebezpieczna i bolesna. Nie miała najmniejszej ochoty dotknąć Jake’a. Nie miała ochoty doświadczyć jego pogardy, gdy okaże się, że w żadnej mierze nie potrafi mu dorównać. Czy to tylko kwestia doświadczenia i praktyki, czy też specjalnego talentu? Czy trzeba się z tym urodzić? Jeśli tak, to nici z jej planów. Na to Silver nie mogła się zgodzić.
Westchnęła i wstała z kanapy.
– Tym razem zaczniemy tak, jak ci pokazywałem. Usiądź na podłodze.
Silver posłusznie usiadła u jego stóp. Zacisnęła powieki i próbowała wyobrazić sobie, że znajduje się nie w górskim domku, lecz w bibliotece w Rothwell, że jest z nią nie Jake, lecz Charles. Oddychała powoli i głęboko, starając się rozluźnić. Usiłowała przypomnieć sobie zapach skóry i drewna, które wypełniały bibliotekę. Wyobrażała sobie ciepło kominka i świece płonące na biurku oraz dotyk rąk Charlesa, gdy brał ją w ramiona.
W tym momencie pomyślała, że jej ciało jest niczym woda i delikatnie opływa ciało mężczyzny. Dotknęła dłońmi piersi Jake’a i poczuła, jak stężały jego mięśnie. Wargami musnęła zimne usta i na chwilę straciła koncentrację. Odruchowo zacisnęła palce na jego ramionach, wbijając w nie paznokcie.
Tym razem, zamiast nieśmiało przyjmować pocałunek, robiła to, czego nauczył ją Jake. Była silną, uwodzicielską kobietą, a on jej ofiarą. Szepcząc czule, wsunęła palce w jego włosy. Zatrzymała. Instynktownie wiedziała, że włosy Charlesa z pewnością są zupełnie inne, miękkie i jedwabiste. Znowu zabrakło jej pewności siebie, a obraz Charlesa, który miała przed oczami, rozpadł się i zmienił w wizerunek Jake’a. Opamiętała się jakoś. Napomniała się gniewnie, że to nie Jake, lecz Charles. Charles. Pomyślała, że ma teraz szansę ująć swój los i pokierować nim zgodnie z zamiarami. Ma szansę zemsty, ale w tym celu musi uwieść Charlesa i sprawić, aby zapomniał o innych kobietach.
Wężowymi ruchami ocierała się o ciało Jake’a. Jej ruchy obiecywały rozkosz. Usiłowała naśladować rytm, który jej pokazał. Rozluźniła mięśnie ust i delikatnie pocałowała zaciśnięte wargi Jake’a. Na próżno jednak czekała na jakąś zachętę z jego strony.
Wreszcie chwycił ją za ramiona i odsunął od siebie. Silver patrzyła na Jake’a w milczeniu, czekając na werdykt. Tym razem jej ciało nie zareagowało tak jak wtedy, kiedy ją całował. Na szczęście. Nie miała najmniejszej ochoty na takie komplikacje. Wolała również zapomnieć, że mimo wszystkich swych uczuć do Charlesa nigdy nie przeżyła niczego takiego w jego obecności.
– Powoli zaczynasz rozumieć, o co w tym wszystkim chodzi – powiedział Jake.
Zaczynasz rozumieć… Silver patrzyła na niego głęboko rozczarowana. Czego właściwie oczekiwałaś? Wylewnych pochwał? – zakpiła z siebie w myśli.
– Rozumiem. Jak myślisz, ile czasu potrzeba, abym zdołała cię usatysfakcjonować? – spytała swobodnie, opanowując rozdrażnienie.
– Któż to może wiedzieć? Ale zanim się tego nie nauczysz, nie możemy przejść do następnego etapu.
Silver chciała zaprotestować, ale głos uwiązł jej w gardle.
– Czego ty właściwie chcesz? Mówiłaś mi, że pragniesz opanować mężczyznę do tego stopnia, aby na twoje polecenie był gotów popełnić morderstwo. Sądząc po tym, co dzisiaj zademonstrowałaś, nie jesteś nawet dobrą dziewczyną do łóżka. Mężczyzna zapomni o tobie, zanim zdąży ostygnąć pościel – zapewnił ją brutalnie.
Jego słowa raniły dumę Silver niczym smagnięcia batem. Niestety, miał rację.
– Dobrze, jeszcze raz – dodał po chwili. – Pamiętaj, że uwodzicielka wcale nie musi kochać swojej ofiary. Kocha siebie samą i własną władzę. Właśnie dlatego lubi robić to, co robi. Lubi, gdy jej ofiara płonie z pożądania…
Godzinę później Silver czuła, jak w gardle palą ją powstrzymywane siłą łzy, a z jej godności pozostały już tylko strzępy. Z największym wysiłkiem opanowywała nerwy. Siłą oderwała się od Jake’a.
– Nie musisz nic mówić. Wiem, mam spróbować znowu. Powiedz mi coś, Jake. Co właściwie muszę zrobić, żeby zasłużyć na dobrą ocenę?
Jake nie chciał wypuścić jej z objęć. Silver wolała uniknąć szarpaniny. Przypomniała sobie, że przecież nic go z nią nie łączy. Jak ostatnia idiotka pozwala, aby niechęć do niego opóźniała naukę. Zresztą, w końcu to ona sama wybrała go na nauczyciela.
– Sądziłem, że to powinno być oczywiste – odpowiedział Jake. W jego głosie pojawiła się irytacja. Silver wiedziała z góry, że trudno po Jake’u spodziewać się cierpliwości. Miała rację. – Zdasz, jeśli zdołasz mnie podniecić. Rozumiesz?
Podniecić? Silver zadrżała i gwałtownym ruchem zdjęła ręce z jego ramion.
– Przypominam ci, że mówimy tutaj wyłącznie o fizycznych reakcjach – powiedział oschle Jake, poprawnie interpretując jej zachowanie. – O fizycznych reakcjach na celową prowokację. To nie jest łatwe, ale też nie niemożliwe. Nie lubię cię i z pewnością wcale nie pragnę – zapewnił ją szczerze. – Jednak dopóki nie zdołasz mnie podniecić, dopóty nie ma sensu, abyśmy przechodzili do następnego etapu.
Jake obrzucił Silver uważnym spojrzeniem. Wstrzymała na chwilę oddech. Dopiero po sekundzie przypomniała sobie, że jest niewidomy.
– Spróbujmy jeszcze raz. Pamiętaj, że im szybciej zrobisz to dobrze, tym szybciej będziemy mogli iść dalej i tym szybciej się rozstaniemy.
Ta zachęta powinna odnieść zamierzony skutek, ale tak się nie stało. Było wręcz przeciwnie. Tym razem Silver w żaden sposób nie mogła zapomnieć o obecności Jake’a i zastąpić go obrazem Charlesa. Na próżno zaciskała powieki i przypominała sobie jego wygląd. Szło jej jeszcze gorzej niż przedtem.
Po trzech nieudanych próbach Silver, całkowicie sfrustrowana, miała ochotę zrezygnować i pojechać do domu. Nawet nie próbowała ukrywać swych uczuć.
– To wszystko na nic. Nigdy mi się nie uda…
Oczekiwała, że Jake potwierdzi jej opinię, ale on zachowywał milczenie. Dopiero po chwili przypomniała sobie, że gdyby teraz zrezygnowała, Jake straciłby dwa miliony. Najwyraźniej, mimo pogardy i irytacji, świetnie o tym pamiętał.
– Zróbmy przerwę – powiedział spokojnie. – Musisz o tym myśleć jako o triumfie umysłu nad ciałem. Nie chodzi wyłącznie o fizyczną zręczność. Musisz być pewna sukcesu. Musisz wiedzieć, że potrafisz mnie pobudzić. Że potrafisz zrobić, co tylko zechcesz. Techniczna sprawność umożliwia wykorzystanie siły ducha. Pewnie dlatego niektóre kobiety rodzą się już jako uwodzicielki. Nikt ich nie uczy sztuki uwodzenia.
Silver była bliska furii. Tyle zniosła, tyle wycierpiała, a teraz nie mogła poradzić sobie z ostatnią przeszkodą. A przecież wydawało się to takie proste!
– Jestem zmęczona – powiedziała zirytowanym tonem. – Idę spać.
Przez chwilę czekała, sądząc, że usłyszy jakąś cyniczną lub złośliwą uwagę. Wstała i poszła na górę, sztywno i powoli.
Płaciła Jacke’owi za miesiąc nauki i wspólnych zajęć. Dlaczego teraz miała wrażenie, że te trzydzieści dni będzie surową karą za wszystkie grzechy jej życia?