Podróż po miłość - Jordan, Penny - ebook

Podróż po miłość ebook

Jordan, Penny

3,9
14,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Felicia Gordon nie miała szczęśliwego dzieciństwa. Po śmierci rodziców była wychowywana przez despotycznego, nieczułego krewnego. Marzy o miłości i prawdziwej rodzinie. Na kursie fotografii poznaje Faisala, młodego bogatego Kuwejtczyka, który obdarza ją zainteresowaniem i uczuciem. Kiedy Faisal się oświadcza, Felicia czuje, że jej marzenia wreszcie się spełniły. Tymczasem na ślub musi wyrazić zgodę wuj Faisala, Raszid, który czeka w Kuwejcie, aby ją poznać. Felicia postanawia wyjechać sama i przekonać go do ślubu…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 192

Oceny
3,9 (71 ocen)
26
21
15
7
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Penny Jordan

Podróż po miłość

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Była to znana i wytworna restauracja. Felicia musiała udawać, że nie zauważa pogardliwego spojrzenia, jakim kelner obrzucił jej wytarty płaszcz, gdy przyglądała się zasiadającym przy stołach gościom.

Nastrój szybko się jej poprawił, kiedy ujrzała Faisala. Widząc, z kim miała się spotkać, kelner poprowadził ją z usłużną gorliwością, która wydała się jej zabawna. Wszystko za sprawą potęgi pieniądza i władzy, pomyślała.

Tymczasem Faisal podniósł się od stołu i wdzięczny uśmiech złagodził jego przystojne rysy.

– Wybacz mi, proszę, spóźnienie – przeprosiła, siadając. – Musiałam zostać w biurze.

– W biurze? Chyba już ci mówiłem, żebyś rzuciła tę marną posadę. – Faisal parsknął z arogancją, od której Felicię przeszedł dreszcz.

Felicia była atrakcyjną dziewczyną, miała kasztanowe włosy i smutne zielone oczy, które wyrażały chęć zachowania dystansu. Nie zwracała uwagi na zainteresowanie, jakie wzbudziła wśród niektórych gości. Chociaż gustowny prążkowany sweter i dopasowana tweedowa spódnica odróżniały ją od reszty dam w futrach i jedwabiach, jej naturalny urok przyciągał męskie spojrzenia.

W przeciwieństwie do niej Faisal nie przeoczył wrażenia, jakie wywarła w sali, i częstował pozostałych mężczyzn kwaśnym, zazdrosnym spojrzeniem. Felicia jednak pozostawała niewzruszona.

Znała młodego Kuwejtczyka zaledwie sześć tygodni. Poznali się na kursie fotografii i szybko polubili. Po krótkim czasie spędzali ze sobą niemal każdą wolną chwilę – między innymi dlatego, że Faisal stał się zaborczy.

Nastawał, żeby widywali się niemal codziennie na lunchu i spędzali ze sobą prawie każdą noc. Nie sposób było utrzymać w biurze ich związku w tajemnicy. Koleżanki z pracy z początku pokpiwały z niej sobie, ale kiedy romans rozwinął się, zmieniły ton. Felicia musiała wysłuchiwać ostrzeżeń o tym, jak kończą białe dziewczyny, kiedy biorą na poważnie obietnice bogatych mężczyzn z Bliskiego Wschodu. Felicia puszczała je mimo uszu. Była przekonana, że Faisal zbyt ją szanował, żeby pozwolić sobie na to, co sugerowały. Mimo to zaskoczył ją, kiedy wspomniał o małżeństwie. Pochlebiało jej to.

Opowiedział jej sporo o swojej rodzinie, a ona odwzajemniła mu się historią tragicznej śmierci jej rodziców, kiedy była jeszcze dziewczynką. Dorastała z ciotką Ellen i wujem George’em w granitowym domu na wrzosowiskach Lancashire.

Nie miała szczęśliwego dzieciństwa. Wuj George był surowym opiekunem, a jego nieodmienny chłód odebrał jej dużo pewności siebie. Odnosiła wrażenie, że brak ciepłych uczuć u wuja to jej osobista, życiowa porażka. W efekcie zimnego wychowania, wystawiona na żarliwe uczucie i podziw Faisala, Felicia rozkwitła jak tropikalny kwiat w oranżerii.

Urzekły ją też opowieści o jego dzieciństwie. Ona najlepiej rozumiała, jakie miał szczęście, dorastając przy kochającej matce i siostrach. Felicia najbardziej na świecie chciałaby mieć taką właśnie, szczęśliwą rodzinę.

Musiała przyznać, że Faisal zawrócił jej w głowie bez pamięci. Zaprotestowała, kiedy wspomniał o małżeństwie, bo przecież nie znali się wystarczająco długo. On jednak przekonywał ją, że zostali dla siebie stworzeni. Otoczona jego miłością i opieką nie umiała, nie chciała temu zaprzeczyć.

Nie wspomniała jednak o jego propozycji koleżankom z pracy. One myślały, że była dla niego tylko chwilową rozrywką na czas pobytu w Londynie, a żonę znajdzie dopiero po powrocie do domu. Felicia wiedziała, że się mylą.

Nie była kochanką Faisala. Z początku miał jej za złe, że nie chce spędzać z nim nocy, tak samo jak spędzała dni, ale wkrótce zaczął ją z tego powodu cenić. Tymczasem nie odmawiała mu z pruderii czy cynicznej kalkulacji, by w ten sposób przymusić go do trwałego związku. Felicia po prostu bała się intymności. Wuj George nie pozwalał jej na randki ani nawet niewinne spotkania z kolegami. W efekcie Felicia nie miała żadnych erotycznych doświadczeń, a z czasem nawet nabyła niechęci do bliskości fizycznej.

Kiedy Faisal pocałował ją po raz pierwszy, był delikatny i niezwykle czuły. Im bardziej jej jednak pożądał, ona stawała się coraz bardziej nerwowa. Nie pomagały przekonywania, że ją kochał i wkrótce się pobiorą, ani obawy, że ją porzuci i poszuka sobie chętniejszej dziewczyny. Nie umiała tego zmienić.

Nie wierzyła, żeby było w niej coś niezwykłego i ktoś nareszcie ją pokochał. Mnóstwo dziewczyn miało gładką, kremową cerę i złote włosy oraz zgrabną figurę – Felicia niczym się nie wyróżniała.

Faisal przekonywał ją, że jest zbyt skromna. Mawiał, że miała oczy zielone jak oaza po deszczu, a włosy koloru piasku skąpanego w blasku zachodzącego słońca. Opowiadał, że porusza się z gracją sokoła w locie i podobała mu się jej mleczna skóra i miękkie usta.

Głuchy na jej protesty kupił jej pierścionek ze szmaragdem pod kolor oczu. Felicia wolała nawet nie myśleć, ile był wart.

Przed dziesięcioma dniami Faisal napisał o swoich zamiarach do rodziny w Kuwejcie. Felicia dużo się już dowiedziała o jego matce i dwóch siostrach oraz o ich życiu. Przede wszystkim jednak Faisal opowiadał o swoim wuju, który po śmierci ojca został głową rodziny. Chociaż nigdy nie powiedział tego wprost, Felicia wyczuwała, że jest wrogo do niego nastawiony. Domyślała się, że wuj nie zawsze pochwalał zachowanie siostrzeńca.

Faisal właśnie od strony wuja był spokrewniony z rodem panującym w Kuwejcie i jego rodzina wiele mu zawdzięczała; wuj zaopiekował się nimi i zadbał o wykształcenie.

Ród Faisala zamieszkiwał niegdyś pustynię. W jego żyłach płynęła krew dumnych wojowników, którzy w dawnych czasach prowadzili okrutne wojny. Jeszcze jego pradziad brał udział w walkach plemiennych. W zaufaniu Faisal wyznał, że jego prababka była Angielką, którą bystrooki watażka wypatrzył na pustyni, czym zapewne ocalił jej życie. Była córką podróżnika i w zamian za ratunek wódz pojął ją za żonę.

Felicii ta opowieść wydała się nieprawdopodobnie romantyczna. Miała nadzieję dowiedzieć się więcej o małżeństwie jego pradziadków również dlatego, że świadomość, że w jego żyłach płynie angielska krew, czyniła go bliższym.

Obecnie plemię Faisala nie przemierzało już pustyni. Dziadek ze strony matki założył bank handlowy w czasie, kiedy odkryto ropę w Kuwejcie. Bank miał już oddziały w Nowym Jorku i Londynie i zarządzał tak rozległym i złożonym finansowym imperium, że Felicia dostawała zawrotów głowy, ilekroć Faisal usiłował jej przedstawić zarys prowadzonych przez rodzinę interesów. Wyjaśnił jej jednak, powstrzymując irytację, że całe przedsiębiorstwo podlega wujowi, który jest posiadaczem kontrolnego pakietu akcji i może sobie pozwolić na traktowanie podwładnego siostrzeńca niczym figurki na szachownicy.

Felicia doskonale rozumiała jego wzburzenie. I ona ucierpiała przez autorytarne zachowania nieczułego opiekuna. Jednak niektóre z jego animozji wydawały się jej przesadzone. Faisal był już niezwykle zamożny, a pomysł wuja, aby poznał od podstaw rodzinny biznes, uważała za słuszny. Nic innego nie przygotowałoby go lepiej, aby w przyszłości przejął obowiązki szefa.

Tego dnia jednak Faisal narzekał na wuja bardziej niż zwykle. Niejasne podejrzenie kazało Felicii zapytać, czy nie otrzymał przypadkiem nowych wiadomości z Kuwejtu.

Jego ciemne oczy rozbłysły złością. Naraz Felicia uprzytomniła sobie, że ma przed sobą bardzo młodego, wciąż nieco niedojrzałego mężczyznę. W końcu był zaledwie o rok starszy od niej.

– Wuj uważa, że powinniśmy się wstrzymać z ogłoszeniem zaręczyn – przyznał niechętnie po chwili. – Jak zwykle nie liczy się ze mną i moimi uczuciami. Korzysta z każdej okazji, aby mnie pognębić.

– Rzeczywiście znamy się dość krótko – próbowała łagodzić Felicia. – Nawet jeszcze mnie nie przedstawiłeś rodzinie. Nic dziwnego, że się niepokoją.

Ze zdumieniem przyglądała się przemianie, jaka w nim momentalnie zaszła. Złość zastąpiło zaskoczenie.

– Co ja takiego powiedziałam?

– Jakbym słyszał wuja Rashida. Skoro tak, odłożymy zaręczyny i przechytrzymy go. Według niego wschód i zachód nie mogą współistnieć w harmonii. Sugerował nawet, że powinnaś wybrać się do Kuwejtu i na własne oczy zobaczyć, jak żyjemy. Myśli, że odmówisz, bo ma cię za jedną z tych Europejek, które zlatują się do nas jak sępy do mięsa. Ale my nauczymy go rozumu. Proszę, pojedź ze mną i pokaż mu, jak bardzo się co do ciebie myli. A po ślubie nic już nas nie zatrzyma w Kuwejcie.

Zaskoczył Felicię tą propozycją. Nie spodziewała się też takiej reakcji ze strony jego rodziny. Stawało się jasne, że wuj nie życzył sobie, żeby Faisal ją poślubił. Ale dlaczego? Czy nie była równie dobra, jak kobiety z Kuwejtu?

Na tę myśl ogarnął ją gniew. Skoro jedynym sposobem, żeby udowodnić jej czyste intencje, była wizyta w Kuwejcie, nie miała co się nawet zastanawiać.

– Kiedy jedziemy? – zapytała z naciskiem. Ze zdziwieniem spostrzegła, że Faisal się rumieni.

– Ja nie mogę jechać, Felicio – mruknął pod nosem. – Wuj Rashid przenosi mnie za tydzień do Nowego Jorku…

Felicia nie mogła w to uwierzyć.

– Jak to za tydzień?

– Jest bardzo zdeterminowany, żeby nas rozdzielić – odparł z goryczą. – Dobrze wie, że nie mogę sprzeciwić się jego decyzji. Chociaż jest moim wujem, na razie mam tylko prawa zwykłego pracownika. Swoje udziały otrzymam dopiero w dniu dwudziestych piątych urodzin, czyli za trzy długie lata.

– Mogę pojechać do Nowego Jorku razem z tobą – wtrąciła szybko Felicia, szukając sposobu na obejście nakazu wuja. – Znalazłabym pracę…

Faisal ze smutkiem pokręcił głową.

– To nie jest takie proste, ukochana. Potrzebowałabyś wizy, którą wcale niełatwo uzyskać. Oczywiście, zawsze możesz mi towarzyszyć, ale wtedy Rashid wytknie mi, że jesteś na moim utrzymaniu. Matka i siostry nie mogłyby cię zaakceptować. Nie… – Zawiesił głos ponuro. – Najlepiej będzie, jeśli mimo to pojedziesz i osobiście przekonasz do siebie Rashida.

Zajrzał jej głęboko w oczy z takim oddaniem, że złość ulotniła się z serca Felicii.

– Obiecaj, że pojedziesz… Pomyśl o naszej przyszłości! Matka przyjmie cię z honorami i… Rashid w końcu będzie musiał przyznać się do błędu.

Mimo że perspektywa wydała się jej pociągająca, Felicia nie była całkiem przekonana. Kuwejt to odległa cywilizacja i zupełnie jej obca kultura. Postanowiła jednak pojechać i pokazać wujowi Faisala, że angielskie dziewczyny mogą być równie wartościowe, co Kuwejtki, i że zasługuje na miłość jego siostrzeńca.

Zaraz jednak pomyślała, że znów będzie musiała skonfrontować się z kimś, kto przypominał jej wuja George’a. Z tą różnicą, że teraz nie zamierzała się poddać i pochylić głowy. Będzie walczyć o swoje szczęście.

Przez resztę posiłku Felicia była rozkojarzona. Po głowie krążyły jej setki pytań. Nie wierzyła, że wuj naprawdę pozwoli jej poznać ich kulturę i przyzwyczaić się do nowego życia. Pragnął jedynie udowodnić, że nie nadaje się na żonę zamożnego Kuwejtczyka.

– Rashid nie spodziewa się, że przyjmiesz zaproszenie – rzekł z niemałą dozą satysfakcji.

Zaproszenie? Prędzej był to rozkaz! Felicia czuła, jakby miała się stawić na inspekcję. Dla dobra ukochanego zniesie to upokorzenie i z godnością przyjmie ocenę jego wuja, jakakolwiek by ona była

– Wróć ze mną do apartamentu – prosił ją Faisal, kiedy skończyli posiłek. – Mam ci wiele do opowiedzenia o mojej rodzinie i naszych zwyczajach.

Zazwyczaj Felicia unikała przebywania z nim sam na sam. Tym razem jednak miała do niego zbyt wiele pytań i już w taksówce go nimi zadręczała.

– Czy powinnam zasłaniać twarz? – zaciekawiła się.

Faisal pokręcił głową.

– Oczywiście, że nie. To dawne obyczaje. Obecnie dziewczęta są dobrze wykształcone i wywalczyły sobie równouprawnienie. Pokochasz Kuwejt tak samo jak ja. Chociaż pokochałem też Londyn…

Felicia dostrzegła narastający żar w jego spojrzeniu i ucieszyła się, że właśnie dojechali na miejsce. Faisal miał apartament w ekskluzywnym bloku w Mayfair; na jego nowoczesny wystrój składały się białe ściany i dywany, chesterfieldy obite ciemną skórą i stoliki kawowe z dymionego szkła. Felicia podziwiała mieszkanie, ale było on dla niej zbyt wykwintne i bezosobowe w swojej surowej elegancji.

Służący przywitał ich w progu i zaproponował Felicii kawę, której odmówiła. Faisal włączył muzykę z wieży, ustawionej w rogu wielkiego salonu. Nastrojowe dźwięki muzyki „The Carpenters” wypełniły pomieszczenie. Faisal pilotem przygasił światła; ciężkie jasnobeżowe zasłony opuściły się, zasłaniając w oknach widok na najładniejsze dzielnice Londynu.

Kiedy wziął ją w ramiona, Felicia zesztywniała. Nie mogła pojąć, dlaczego nie może się zrelaksować. Wiedziała, że Faisal nie chce jej zrobić nic złego. Zamierzała przecież za niego wyjść, więc dlaczego nie umiała poddać się pasji, o której jej koleżanki rozmawiały całkiem otwarcie?

– Co się dzieje? – zapytał Faisal, bezwiednie powtarzając jej własne myśli. – Drżysz pod moim dotykiem jak gołąbek w szponach sokoła. Kiedy się rozstaniemy, będę tęsknił do chwili, kiedy zdejmę złoty naszyjnik ze ślubnego kaftana i rozepnę sto jeden guzików, aby odsłonić tysiąc i jeden cudów twojego ciała. Nie obawiaj się…

Popatrzył na nią z uczuciem.

– Jesteś czysta jak mlecznobiałe synogarlice, które moja matka karmi na dziedzińcu. Mój wuj wkrótce sam się o tym przekona.

Jego słowa sprawiły Felicii wiele przyjemności, ale i tak czuła się niepewnie. Faisal był przekonany, że po ślubie chętnie podda się jego pasji – a co, jeśli się mylił? Jeśli Felicia nie umiała przeżywać takich uniesień? Chociaż jej serce rwało się do miłości, ciało wypełniał złowrogi lęk. Pożądał jej tym bardziej, że nigdy nie miała innego kochanka. A gdyby było inaczej? Może kochał ją tylko za jej czystość?

Odrzuciła tę myśl. Wystarczyło, że jego wuj miał co do niej wątpliwości, nie musiała dodawać już nic od siebie. To, że dziewictwo było dla Faisala takie ważne, wynikało z jego wychowania i kultury. Udało się jej jednak obrócić to na swoją niekorzyść.

– Nie przeszkadza mi to, że mogę utrzymać tylko jedną z czterech żon, na jakie zezwala mi Allah – dodał Faisal, niepokojąc ją jeszcze bardziej. – Trzymając cię w ramionach, nie będę potrzebował żadnej innej.

Felicia postanowiła, że do tej myśli będzie wracała podczas czekającej ją próby, zamiast rozpamiętywać erotyczne niepowodzenia, które musiały wynikać tylko z jej braku doświadczenia. Wspomnienie o czterech żonach dozwolonych w religii muzułmańskiej nie dodało jej mimo wszystko otuchy. W jednoznaczny i wstrząsający sposób uzmysłowiło Felicii, jak wiele różni ich kultury. U niego mężczyzna miał prawo do czterech żon pod warunkiem, że był w stanie je wszystkie utrzymać. Kultura arabska stawiała w centrum mężczyznę, choć wszystkie Arabki, które Felicia poznała, były pogodne, otwarte i czarujące. Mężczyźni chronili je przed wszystkimi niedogodnościami życia. Ta moneta miała też jednak drugą stronę: Felicia słyszała, że złamanie praw zapisanych w Koranie wiązało się z surowymi karami. Była nieśmiała i nie miała wielkich oczekiwań, ale nie wyobrażała sobie życia w cieniu męża.

Naraz czekające ją zadanie wydało się jej niezwykle ponure. Gdyby tylko Faisal mógł razem z nią pojechać do Kuwejtu i ułatwić jej choć pierwsze dni, kiedy znajdzie się wśród jego rodziny jako ktoś całkiem obcy. Jego wuj miał rację, sugerując tę wizytę. Chociaż Faisal był relatywnie zamożny, większa część jego spadku pozostawała poza jego zasięgiem, aż skończy dwadzieścia pięć lat. Do tego czasu był niemal całkowicie zależny od wuja – a myśl, że poszuka sobie niezależnego źródła utrzymania, była mrzonką.

Felicia została zmuszona do samotnej podróży do obcego kraju i zabiegania o łaskawość mężczyzny, który rozmyślnie będzie chciał ukazać ją w złym świetle.

– Jesteś przekonany, że twoja matka mnie polubi? – zapytała niepewnie.

– Pokocha cię, jak ja ciebie pokochałem – obiecał. – Nie wyobrażaj sobie nic strasznego. Po dwóch miesiącach w Nowym Jorku będziemy znowu razem i wtedy zaplanujemy wesele. Może to i dobrze, że będziesz miała okazję poznać moją rodzinę. Pod ich opieką żaden mężczyzna nie ośmieli się spojrzeć na ciebie z pożądaniem. Jesteś tylko moja, Felicio!

Ostatnie zdanie powiedział z arogancją, nie dostrzegając wątpliwości, jakie zdradzało jej nieśmiałe spojrzenie.

Odwiózł ją do domu swoim samochodem, który trzymał w garażu pod budynkiem. Był to luksusowy mercedes z kremową skórzaną tapicerką, wyposażony we wszystkie możliwe udogodnienia – od wykwintnego barku po doskonały system stereo.

Dla Felicii styl jazdy Faisala był zbyt agresywny, a kiedy poprosiła go, żeby zwolnił, obrzucił ją takim spojrzeniem, że wolała się więcej nie odzywać.

– Będziesz gościem w naszej rodzinie, więc oczywiście pokryjemy wszystkie twoje wydatki – obiecał, parkując przed dość skromnym blokiem mieszkalnym Felicii.

Zaprotestowała. Nie chciała, żeby rodzina Faisala uznała, że zależy jej na pieniądzach Faisala. Nie szukała sponsora. Mogłaby chociaż sama zapłacić za swoje bilety, żeby nie dać wujowi absolutnie żadnego powodu do insynuacji.

– On się o niczym nie dowie – zapewnił. – Poza tym będziesz potrzebowała nowych ubrań, bardziej odpowiadających naszemu klimatowi.

Felicię ogarnęło podejrzenie, że Faisal wstydzi się jej skromnej garderoby. Wiedziała, że wśród jego ludu odzienie stanowiło ważny element autoprezentacji. Niechętnie zgodziła się więc, żeby pokrył koszt zakupienia jej biletu.

Kolejne dni mijały prędko. Felicia widywała się z Faisalem codziennie. Chciała jak najlepiej poznać kraj, do którego się wybierała, więc wieczorami często aż głowa jej huczała od nowych wiadomości.

Podziwiała rząd w Kuwejcie, dzięki którego niestrudzonej pracy udało się w tak krótkim czasie tak wiele osiągnąć. Nawet pomimo ogromnych pokładów ropy, wydźwignięcie całego kraju z niemal średniowiecznej gospodarki w dwudziesty wiek było niezwykłym dokonaniem.

Faisal był oczywiście dumny z rozwoju swojej ojczyzny, tym bardziej że jego rodzina brała w tej przemianie aktywny udział. Szczerze opowiedział jej o formie demokratycznych rządów, w której głową państwa zostawał jeden z potomków szejka Mubaraka al-Sabaha, który rządził krajem na przełomie wieków i po dziś dzień mówiono o nim po prostu Al-Kebir, czyli Wielki.

Chociaż Faisal z rozmysłem umniejszał ten fakt, Felicia czuła się onieśmielona pokrewieństwem jego rodu z tym panującym w Kuwejcie. Rozumiała już, dlaczego wuj sprzeciwiał się ich małżeństwu.

Fascynował ją oczywiście ten odmienny świat, tak egzotyczny i bogaty, ale kiedy mówiła Faisalowi o tym, że przytłacza ją ogrom dzielących ich różnic, on się tylko śmiał i zapewniał, że rodzina ją pokocha.

– Nawet Rashid będzie oczarowany twoją urodą. Przypominasz jego babkę – dodał, przyglądając się jej uważnie. – Będzie zaskoczony twoją skromnością i niewinnością.

Felicia mogła tylko mieć nadzieję, że się nie mylił. Nakłoniła go, żeby opowiedział jej więcej o swoich korzeniach.

Opisał jej nowoczesny port, który zajął miejsce dawnych ceglanych zabudowań. W tym nowym mieście jego rodzina prowadziła wielkie interesy – ich bank pomógł sfinansować budowę luksusowego hotelu i zachował w nim pakiet kontrolny. Posiadał też wiele innych budynków, biurowców i apartamentowców. Felicia zaczynała pojmować, jaka przepaść ich dzieli.

W Kuwejcie powstał jeden z najlepszych systemów opieki socjalnej na świecie. Faisal nie krył dumy z doskonałego szkolnictwa, szpitali, o jakich najlepsi specjaliści w innych krajach mogli tylko pomarzyć, i tanich mieszkaniach dla najbiedniejszych. Felicia była oczywiście pod wrażeniem, ale Faisal wzruszył tylko ramionami.

– Wiele można osiągnąć dzięki pieniądzom – podsumował. – Jednak według wuja Rashida rozległej pustyni nigdy nie uda nam się poskromić. Osobiście wolę Londyn czy Nowy Jork i pewnie tam właśnie zamieszkamy.

Felicia nie rozumiała, dlaczego była tym trochę rozczarowana.

Zauważyła, że Faisal robi, co może, aby nabrała przekonania, że ludzie innej wiary są w Kuwejcie dobrze traktowani. Nie będzie nawet musiała zmienić wyznania, aby wyjść za niego za mąż.

– Przynajmniej tego wuj nie będzie mógł wykorzystać przeciwko tobie – dodał. – Bo chociaż wszyscy jesteśmy muzułmanami, dziad Rashida pokochał Angielkę, wszyscy jej potomkowie są więc poniekąd związani z chrześcijanami.

Niezależnie od wyznania, Felicia nie tęskniła do spotkania z Rashidem, a już szczególnie bez wsparcia Faisala. Nadchodząca konfrontacja była jak czarna chmura na horyzoncie, ale Felicia unikała tego tematu, aby nie zmącić radości ostatnich dni spędzonych z ukochanym.

Postanowiła zrobić wszystko, żeby wuj ją zaakceptował, ale nie była gotowa na uniżoną postawę, jaką wobec głowy rodu zachowywały zwykle muzułmanki. Nie zamierzała wyrzec się niezależności.

Zarezerwowawszy bilet, Felicia wzięła w pracy urlop i zajęła się kompletowaniem odpowiedniej garderoby. Na szczęście letnie kolekcje były już w sprzedaży, więc bez trudu dobrała pół tuzina bawełnianych sukienek i pastelowych kompletów.

Zawahała się przy kostiumach plażowych, ale że Faisal zachwalał urodę plaż wyspy Failaka i okolicznych wybrzeży, nabyła szorty, bikini oraz chustę w jabłkowej zieleni. Zachęcona przez sprzedawczynię, kupiła jeszcze jeden niebieskozielony komplet bikini pod kolor oczu i prosty czarny jednoczęściowy kostium do pływania, który podkreślał kształt jej długich nóg i pełnych piersi.

Nowej garderoby dopełniała bladozielona jedwabna wieczorowa sukienka. Chociaż Felicia ledwie mogła sobie na nią pozwolić, nie mogła się oprzeć. Gorset podtrzymywały ramiączka wysadzane dżetami, a smukła, powłóczysta jedwabna spódnica uwodzicielsko opływała jej szczupłe nogi.

Po skończonych zakupach Felicia pozwoliła sobie na luksus przejażdżki taksówką do domu. Dziś po raz ostatni Faisal zabierał ją na obiad i tego wieczoru chciała wyglądać oszałamiająco.

Kiedy rozkładała na łóżku nowe nabytki, jej wzrok padł na szkatułkę z biżuterią. Znajdował się w niej szmaragd, który dostała od Faisala. Zeszłego wieczoru pokłócili się, bo nie chciała go włożyć, dopóki zaręczyny nie zyskają aprobaty jego rodziny. Faisal śmiał się z niej, że zrobiła się staromodna, ale wytknęła mu, że paradowanie z takim klejnotem na palcu zwróciłoby uwagę jego wuja. Podejrzewała, że Rashid był z racji wieku tradycjonalistą, a choć nie zamierzała udawać wobec niego uniżoności, nie chciała też go urazić.

Mimo to niełatwo było jej pogodzić się z oczywistą pogardą, jaką czuł do niej wuj Faisala, choć jej jeszcze nie poznał. Być może właśnie gorycz skłoniła ją do tego, żeby włożyć sukienkę, której nigdy na sobie nie miała, choć nabyła ją już jakiś czas temu. Wydawała się jej nazbyt elegancka, wręcz ekstrawagancka.

Kupiła ją za namową koleżanki i potem żałowała, choć kolor Felicii odpowiadał, czerń dobrze podkreślała jej kremową cerę. Dekolt i ołówkowa spódnica z długim rozporkiem za wiele jednak odkrywały i sprawiały, że nie czuła się całkiem swobodnie. Właśnie takiej sukienki spodziewałby się wuj Faisala po wyrachowanej uwodzicielce, pomyślała ponuro.

Zastanawiała się właśnie, czy nie powinna się może przebrać, kiedy doszło ją pukanie do drzwi.

Faisal zmierzył ją w drzwiach od stóp do głów gorącym spojrzeniem. Felicia dziękowała Bogu, że sukienka miała w zestawie żakiet z długimi rękawami, chociaż na tle jego matowej czerni jej kasztanowe włosy lśniły pełniejszym blaskiem, a oczy kusiły głębią jadeitowej zieleni.

Faisal też był ubrany bardzo elegancko w śliwkowy garnitur, który przy jego oliwkowej cerze nie sprawiał przesadnie ekstrawaganckiego wrażenia.

– Wolałbym kolację w moim apartamencie. Nie musiałbym dzielić się twoją urodą z innymi – mruknął Faisal, biorąc ją za ręce.

Zesztywniała, kiedy ją pocałował, ale złożyła to na karb zdenerwowania nieuniknionym rozstaniem. Mimo to poczuła ulgę, kiedy ją puścił i pomógł włożyć płaszcz ze sztucznego futra.

– Dlaczego nie pozwolisz sobie kupić prawdziwego? – narzekał, prowadząc ją do samochodu. – Nie rozumiem twojego uporu. Jako moja żona będziesz zmuszona przyjąć ode mnie wszystkie prezenty.

– Wtedy kupisz mi tyle futer, ile tylko zapragniesz – odparła Felicia swobodnie, chociaż wolałaby okazać mu więcej czułości i oddania. Surowe wychowanie kazało jej jednak hamować wszelkie czułości.

Faisal nie narzekał. Felicia wiedziała, że dałby jej gwiazdkę z nieba, gdyby go tylko poprosiła. Nie chciała jednak przyjmować od niego drogich prezentów przed ślubem. Z rozmów koleżanek wiedziała, co Arabowie myślą o Brytyjkach gotowych oddać się bez wahania za futro albo brylantową bransoletkę. Ciekawe, czy one wiedziały, jak bardzo są pogardzane?

Musiała przyznać, że wuj Faisala miał podstawy, żeby nie akceptować jej jako narzeczonej siostrzeńca, ale przecież Faisal miał prawo podejmować samodzielnie życiowe decyzje. Nie był już dzieckiem. Gniew wobec lekceważenia ze strony wuja Rashida rozgorzał w niej na nowo. Oczy jej błyszczały i zaróżowiły się policzki.

Faisal zarezerwował stolik w jednym z nowych klubów w Mayfair. Znajdowała się w nim bawialnia, w której tłoczyły się obwieszone biżuterią damy i ich bogaci towarzysze. Po krótkim poczęstunku Faisal zaprowadził Felicię na nastrojowo oświetlony parkiet i wziął ją w ramiona do taktu rzewnej ballady.

Na parkiecie też było tłoczno, a w powietrzu dym z cygar mieszał się z damskimi perfumami. Felicia zostawiła żakiet przy stoliku i wolałaby, żeby Faisal nie trzymał jej tak mocno ani tak blisko siebie, ale kiedy próbowała się oswobodzić, on wzmacniał tylko uścisk. Patrzył na nią z pasją, która tłumaczyła jego niedelikatność.

Podczas tańca poczuła na sobie spojrzenie obcego Araba, który odszedł od stołów do gry i przyglądał się tańczącym. Chciała nawet zapytać Faisala, czy to ktoś znajomy, kiedy on zaklął i odsunął się od niej. Też dostrzegł tego mężczyznę.

– Co się stało? – zapytała, kiedy schodzili z parkietu. – Znasz go? Próbował zwrócić na siebie uwagę.

– To znajomy wuja – odparł Faisal szorstko. – Na pewno opowie mu, że nas widział.

– To coś złego? – zdziwiła się Felicia. Nie rozumiała poruszenia Faisala.

– Ten mężczyzna nie cieszy się dobrą reputacją – wyjaśnił. – Wolałbym uniknąć konieczności przedstawiania mu ciebie, ale jeśli tego nie zrobię, Rashid pomyśli, że to ciebie się wstydziłem. Uzna też, że nie powinienem cię przyprowadzać w takie miejsce.

– To niedorzeczne! – rzuciła Felicia, ale zamilkła, gdyż z tłumu naprzeciwko wyłonił się nieznajomy.

– Na Proroka! Faisal al-Najar! – zawołał z emfazą, ale Felicia widziała, że ocenia ją wzrokiem. Zarumieniła się, kiedy bezwstydnie obrzucił spojrzeniem jej ciało.

Faisal był wściekły. Pomimo wysiłków Araba, by nawiązać rozmowę, nieubłaganie utrzymywał, że właśnie wychodzili i nie mogą czekać.

Felicia była rozbawiona uporczywością, z jaką nie zwracał na nią uwagi, ale kiedy nie przestawał nagabywać Faisala, wesołość ustąpiła miejsca rozdrażnieniu. Chcąc nie chcąc, dowiedziała się, że natarczywy nieznajomy zauważył ich podczas gry oraz że stracił przy stole kilka tysięcy funtów. Nawet nie uprzedzona przez Faisala Felicia nie poczułaby do niego sympatii. Był od Faisala niższy, krępy i o bardziej orientalnych rysach. Przemykał niekiedy po niej małymi wąskimi oczkami, po czym spoglądał porozumiewawczo na rozwścieczonego Faisala.

– Podobno wybierasz się do Nowego Jorku? – zawołał na odchodnym. – Mnóstwo tam chętnych damulek, przyjacielu. – Zerknął paskudnie na Faisala i dreszcz obrzydzenia przebiegł Felicii po plecach. Najwyraźniej życzyłby sobie, żeby Faisal nazwał ją swoją kochanką, ten jednak uciął jego insynuacje.

– Nie interesują mnie inne kobiety – odparł. – Czy wuj ci nie wspominał, że wkrótce się żenię?

Kiedy wracali do domu, Felicia spytała Faisala, czy nie powinien przemilczeć kwestii małżeństwa, którego wuj jeszcze nie pobłogosławił, ale Faisal milczał tylko ponuro.

– Na Allaha, jak on śmiał tak na ciebie patrzeć?! – warknął nagle, zajeżdżając pod jej dom. Zaciskał pięści na kierownicy, a Felicia mimowolnie zastanowiła się, czy gdyby była Arabką, w ogóle mogłoby dojść do podobnej konfrontacji. – To nasz ostatni wspólny wieczór, a on go nam popsuł!

Z wściekłym grymasem na przystojnej twarzy przypominał małego chłopca, któremu ktoś zabrania zjeść cukierka.

– Będą jeszcze inne wieczory – próbowała go pocieszyć. – A jutro pojadę z tobą na Heathrow. Pewnie podróżujesz pierwszą klasą?

– A są inne? – zapytał wyniośle, czym przypomniał Felicii o tym, jak bardzo się od siebie różnili.

Zatrzymał samochód i wziął ją w ramiona, całując z uczuciem i pasją, którą zazwyczaj starał się kontrolować. Tak gwałtowne emocje niepokoiły Felicię. Próbowała nie dać mu odczuć wahania, ale wychwycił je mimo to i odsunął się, mrucząc słowa przeprosin.

– Zapominam, jak niewinna jesteś. Wkrótce jednak pojmę cię za żonę i nauczę, jak możesz mi odpowiadać, mój biały gołąbku. Wkrótce wuj będzie musiał się ugiąć.

Wydawał się całkowicie pewny siebie, Felicia nie podzielała jednak jego przekonania. Była pełna wahania. Nie wierzyła, że wuj ją zaakceptuje, a jednak musiała znaleźć sposób, żeby przekonać go, że nie ustępuje żadnej muzułmance.

W jej spojrzeniu pokazała się duma. Wiedziała, że się nie podda. Sprosta zadaniu i pokaże wujowi Faisala, do czego są zdolne Brytyjki!

Tytuł oryginału: Falcon’s Prey

Pierwsze wydanie: Harlequin Books, 1981

Redaktor serii: Dominik Osuch

Korekta: Lilianna Mieszczańska

© 1981 by Penny Jordan

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 1992, 2018

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części dzieła

w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gwiazdy Romansu są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN 978-83-276-3730-7

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.