Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
„Jego orgazm później” proponuje kobietom niekiedy radykalne, lecz zawsze fachowe porady dotyczące najrozmaitszych spraw, od natury męskiego pożądania począwszy, aż po skuteczne techniki seksualne. Autor kieruje całą uwagę na kwestię męskiej seksualności, wyjaśnia najbardziej powszechne seksualne nawyki i udziela fachowych odpowiedzi na najczęściej zadawane przez kobiety pytania. Jako seksuolog-terapeuta przeprowadził liczne rozmowy z mężczyznami, nie tylko na temat najlepszego seksu, jakiego zaznali, ale również na temat najlepszego seksu, jakiego nie zaznali: przeżyć, o jakich zawsze marzyli i snuli o nich fantazje, ale obawiali się tym podzielić ze swymi partnerkami. Książka napisana w równie dowcipnym i intrygującym, jak „Jej orgazm najpierw” stylu, jest doskonałym przewodnikiem dla par, pozwalającym w pełni cieszyć się seksem i zyskać pewność, że partner przeżywa to samo.
Ian Kerner - doktor nauk medycznych, uchodzi za najbardziej porywającego i najmodniejszego seksuologa naszych czasów.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 248
Uwaga: Książka ta nie jest wskazana dla kobiet cierpiących na lęk wysokości.
Pozwolę sobie wyjaśnić: jeśli kiedykolwiek zdarzy ci się znaleźć na przeprawie przez Capilano River w kanadyjskim stanie North Vancouver, będziesz miała do wyboru dwa mosty. Pierwszy z nich zdecydowanie nie jest przeznaczony dla ludzi o słabych nerwach. Szeroki na zaledwie półtora metra, a długi na ponad sto trzydzieści metrów most Capilano Canyon Suspension zbudowany jest tylko z lin oraz desek i kołysze się groźnie na wietrze jakieś siedemdziesiąt pięć metrów nad spienionymi kaskadami rwącej wody – scena jakby żywcem wyjęta z filmu Hitchcocka Zawrót głowy. Jakiś wybór? Tak, jest – solidnej konstrukcji most przęsłowy, umieszczony trzy metry nad lustrem wody.
W 1974 roku dwaj znani psychologowie Arthur Aron i Donald Dutton wykorzystali te mosty w pewnym genialnym eksperymencie, który miał na celu zgłębienie tajemniczej natury pociągu seksualnego. Został on nieformalnie nazwany Studium rozkołysanego mostu, lecz ja wolałbym posłużyć się tu określeniem test „Jeśli ma taką ochotę”.
Dwuczęściowy eksperyment przebiegał mniej więcej tak – w pierwszym dniu, ilekroć jakiś samotny mężczyzna postanawiał przejść przez wiszący most, w samym środku przeprawy zaczepiała go piękna młoda kobieta. Przedstawiała się jako prowadzący badanie psycholog, po czym pytała, czy nie zechciałby wziąć udziału w krótkim sondażu.
W drugim dniu ta sama kobieta wykonywała identyczne czynności, zaczepiając mężczyzn na stabilnym moście.
Całkiem proste, prawda? W tym wszystkim kryła się jednak mała sztuczka. Kiedy każdy z mężczyzn wypełnił ankietę, kobieta wręczała mu swój numer telefonu i mówiła, że może do niej zadzwonić jeszcze tego wieczoru, by zapytać o wynik… jeśli ma taką ochotę.
O czym nie wiedzieli badani, prawdziwy eksperyment nie opierał się na odpowiedziach udzielonych przez mężczyzn w ankiecie, ale na tym, co następowało później. Aron i Dutton postanowili sprawdzić, który z mężczyzn zatelefonował do pięknej pani psycholog i, co ważniejsze, dlaczego to uczynił. Innymi słowy, przedmiotem ich studium nie było samo spotkanie na moście, ale sposób, w jaki to wydarzenie wpłynęło na dalszy bieg wypadków. Naukowcy chcieli zbadać fundamenty seksualnego pożądania, nie tylko od strony mechanizmu kierującego rozmową mężczyzny z atrakcyjną dziewczyną. Interesowało ich również to, jak pierwsze spotkanie przeobraziło się w długotrwałe pragnienie bliskiego kontaktu. Czy dreszczyk emocji towarzyszący przechodzeniu przez rozkołysany most, w przeciwieństwie do prozaicznego przeżycia, jakie daje solidna konstrukcja mostu stabilnego, wzmaga siłę romantycznego przyciągania?
Gdyby posłużyć się terminologią fachową – Aron i Dutton testowali koncepcję zwaną niewłaściwym przydziałem, znaną również jako teoria przeniesienia podniecenia.
Dawne emocje, wywołane przez jakąś sytuację – powiedzmy, przejście po chybotliwym moście – mogą wzmagać będący ich następstwem stan emocjonalny (w tym przypadku jest to wspomnienie spotkania z piękną panią „psycholog”). Albo też, ujmując to w prostsze słowa – czy adrenalina sprawia, że łatwiej ulegamy roztkliwieniu?
Jaka jest odpowiedź? Oczywiście, że tak.
Aron i Dutton odkryli, że mężczyźni zaczepieni na rozkołysanej kładce, w porównaniu z panami z solidnego mostu, nie tylko częściej dzwonili do pani psycholog w sprawie wyników ankiety, ale byli o wiele bardziej skłonni, by umówić się z nią na randkę!
Wrócę do tego eksperymentu nieco później, omawiając rolę, jaką podniecenie i oryginalność odgrywają w procesie pobudzania naszego naturalnego „seksualnego okablowania”. Naszkicuję wtedy również moje własne podejście do wspaniałego seksu przez pryzmat pomysłu z rozkołysanym mostem (bez obaw, nie chodzi mi o uprawianie go podczas skoków na bungee – chociaż prawdopodobnie nie byłoby to bolesne, łatwo tu o wypadek).
Opierając się na mym doświadczeniu w pracy z parami, jestem z całego serca przekonany, że pod warstwami ozdobnej pościeli, jaka okrywa nasze małżeńskie łoża, znajduje się taki rozkołysany most, oczekujący w pełnej gotowości na ryzykowne poczynania. Wszak większość z nas wiedzie swoje życie seksualne, przechodząc po trwałej, stabilnej konstrukcji, i często nie zdając sobie z tego sprawy. Jako wasz zaprzyjaźniony seksuolog i terapeuta z sąsiedztwa posłużę wam pomocą w wykonaniu owego ogromnego kroku ponad spienionymi kaskadami szalejącymi na dnie przepaści, kroku pozwalającego wkroczyć na rozkołysany most pożądania wiszący pod samym niebem.
Nim jednak zaczniemy poważnie roztrząsać temat, pozwolę sobie na odrobinę poezji opiewającej kobiety na rozkołysanym moście.
Oto Beatrycze Dantego, Daisy Gatsby’ego, to Ginewra, Julia, Helena i Eurydyka… Albo, patrząc na to z bardziej współczesnej perspektywy, kobieta na rozkołysanym moście jest Angeliną, byłą żoną Billy’ego Boba, są to Nicole i Katie, żony Toma, była i obecna, obie połączone w jedno, to Jessica, była żona Nicka (zanim jeszcze popadła w anoreksję i zaczęła kłamać na potęgę), to Jennifer, żona Brada – to znaczy, chyba Angelina…1 No dobra, po krótkim zastanowieniu dochodzę do wniosku, że lepiej jednak pozostać przy klasyce.
Łapiesz, o co chodzi? Kobieta na rozkołysanym moście to przędza, z której utkane są marzenia, to złoto, z którego wykuta jest miłość od pierwszego wejrzenia. Jest seksowna i podniecająca – to ucieleśnienie atrakcyjności i czysta esencja powabu.
Wierzcie w to albo i nie, ale największym atutem kobiety na rozkołysanym moście nie jest jej uroda ani jej ciało. To jej mózg. To jej wiedza na temat psychologii seksualnej oraz umiejętność jej zastosowania – to rozeznanie, na który z mostów należy wkroczyć w pierwszej kolejności.
Cel, jaki chcę osiągnąć na stronach tej książki, jest o wiele bardziej ambitny niż tylko dostarczenie wam zbioru atrakcyjnych porad i technik seksualnych. Chcę dać wam więcej niż sposób postępowania. Chcę dać wam wizję, sposób na to, jak myśleć i być.
Niezależnie od tego, jaki jest twój wygląd, twoje ciało i wiek, czy jesteś samotna, czy masz partnera, czy wybierasz się na swoją trzecią, czy trzytysięczną randkę, nie chcę niczego poza tym, by uczynić z Ciebie kobietę z rozkołysanego mostu.
Inspiracja do napisania Jego orgazm później pojawiła się w podroży, kiedy jeździłem po całym kraju, promując książkę Jej orgazm najpierw. Na każdym z etapów tej reklamowej wyprawy kobiety przychodziły do mnie z pytaniami i komentarzami.
Wiele z nich owładnęła bez reszty filozofia zawarta w Jej orgazm najpierw, jednak potrzebowały wskazówek co do tego, jak sprawić, by ich faceci przeczytali tę książkę bez urazy. Jest to temat, do którego powrócę później – jak obchodzić się z takim wszystkowiedzącym na temat seksu, który tak naprawdę nie wie nic. Inne dziękowały mi za swoje fantastyczne orgazmy i pytały o przewodnik, z którego mogłyby dowiedzieć się, jak nie pozostawać dłużną.
Prawdę mówiąc, byłem nieco zaskoczony tak ogromnym zapotrzebowaniem. Z pewnością nie brakuje poradników w tej dziedzinie! Chyba głównym powodem, dla którego napisałem Jego orgazm później, była nabrzmiała (tylko bez skojarzeń) kwestia dogodzenia mężczyźnie. Książka ta powstała jako środek służący do wyrównania poziomu seksualnej gry. Najwyraźniej jednak coś ciągle było nie tak. Kiedy zapytałem kobiety, czego oczekują od seksualnego poradnika na temat zadowalania mężczyzn, każda z nich powiedziała to samo – „przewodnika dla myślących kobiet – książki, która nie traktuje nas albo naszych partnerów jak głupków”.
Wciąż powtarzano mi, że seksualne poradniki często „ogłupiają” męską seksualność. Redukują sztukę uwodzenia mężczyzny do paru efekciarskich sztuczek. Pończochy, mechaniczne zabawki, specjalne techniki obciągania albo nowa pikantna pozycja były chyba wszystkim, co miało sprawić, że mężczyzna się ślinił i osiągał seksualne zadowolenie. Prawda jest jednak taka, że mężczyzna, podobnie jak kobieta, jest bardzo złożony, trudny do rozszyfrowania i często – niezrozumiały. W rzeczywistości nasze życie seksualne na pewno nie jest łatwe. To morze, pełne podtekstów, nieporozumień i wieloznaczności, niewypowiedzianych potrzeb i grzesznych pragnień.
Pewna kobieta, trochę powyżej trzydziestki, podsumowała to doskonale: „Nie ma nic dalszego od prawdy, jak przesąd, że faceci myślą za pomocą swoich fujar albo że posiadają dwie głowy. Mężczyzna ma tylko jedną głowę, a jeśli naprawdę chcesz zrozumieć jego penisa, musisz najpierw wniknąć w jego umysł”.
Trudno się z tym nie zgodzić. Całe szczęście, że mężczyźni uwielbiają rozmawiać (ze mną) o seksie. I nie mam tu wcale na myśli swojego gabinetu. Robią to wszędzie. Nie mogę przejść ulicą, żeby ktoś mnie natychmiast nie zaczepił. Doręczyciel przesyłek kurierskich, dozorca bloku, sąsiad z górnego piętra. Do licha! O tym, co kręci sprzedawcę ze stoiska ze słodyczami w pobliskim sklepie spożywczym, wiem więcej niż jego żona. Oczywiście w tym również tkwi problem.
Szczególnie jeden facet, Charlie, przyprawia mnie o uśmiech. Jest on przedstawicielem firmy farmaceutycznej i nasze biura sąsiadują ze sobą, więc czasem spotykamy się przy automacie do kawy. Charlie, bardzo podobny do George’a Clooneya, wiedzie życie seksualne, jakiego większość mężczyzn mogłaby mu tylko pozazdrościć. Za każdym razem, kiedy go widzę, przysuwa się bliziutko i mówi przyciszonym, ale entuzjastycznym tonem: „Doktorze, ostatniej nocy uprawiałem najwspanialszy seks w swoim życiu. Ona była niesamowita. Mogę panu opowiedzieć?”.
To moment, w którym z reguły mu przerywam i rozpoczynam wykręty. W końcu ja też mam swoje życie. Mam pacjentów, naglące terminy, a w domu żonę i syna – gdybym więc zawsze ulegał każdemu, kto mnie zagaduje, niczego bym nie dokonał.
Kiedy jednak podjąłem decyzję o napisaniu Jego orgazm później, dokładnie właśnie to robiłem – zatrzymywałem się i wysłuchiwałem każdego faceta, który chciał porozmawiać o seksie. Tak naprawdę – to sam ich wyszukiwałem. Podczas podróży promującej moją książkę w każdym mieście spotykałem najrozmaitszych mężczyzn. I zawsze, kiedy zasiadałem po raz pierwszy do rozmowy, zaczynałem od tego samego wprowadzenia: „Opowiedz mi o najwspanialszym seksie w twoim życiu”.
A facet sprawiał, że zamieniałem się w słuch. Nie tylko słuchałem opowieści o najlepszym seksie, jaki kiedykolwiek uprawiał, ale również, co ważniejsze, o najlepszym seksie, jakiego nigdy nie zaznał – doświadczeniach, jakie zawsze były przedmiotem jego pragnień i marzeń, którymi jednak bał się podzielić ze swoją partnerką w obawie, by jej nie urazić albo nie wyjść na dziwaka. Ponieważ tak wiele razy słyszałem pytanie „czy jestem normalny?”, teraz jestem przekonany, że kiedy dochodzi do zbliżenia seksualnego, jedyną normalną rzeczą jest to, że każdy jest inny.
Żeby naprawdę poznać mężczyznę, musisz praktycznie znaleźć się w jego skórze, w jego głowie, i poczuć, jak to jest mieć penisa oraz wszystkie fantazje, pragnienia, obawy i niepokoje, które się z tym wiążą. Potraktuj więc część pierwszą tej książki jako swój własny, osobisty Zakręcony piątek2 – znajdź się w ciele mężczyzny i zobacz, co tak naprawdę go kręci.
Uprawiać wspaniały seks. To wcale nie znaczy orientować się w technikach i wiedzieć, co działa. To znaczy wiedzieć, jak i dlaczego to działa. Począwszy od najnowszych odkryć na temat „chemii mózgu” związanej z pożądaniem aż po fizjologię zbliżenia i przegląd trzech różnych typów erekcji, jakie są udziałem mężczyzn, zabieram was w niesamowitą podróż w głąb męskiego ciała, mózgu i umysłu, w której nie pominiemy żadnego zakątka, wąwozu ani najdrobniejszej szczeliny.
Co się tyczy części drugiej, pamiętajcie o moim ostrzeżeniu, że nie jest to książka przeznaczona dla kobiet z lękiem wysokości. Zapewne wiecie, że nie miałem na myśli wysokości w dosłownym znaczeniu. Chodzi mi o latanie w takim sensie, w jakim pojmuje je Erica Jong3 – osiąganie nowych wyżyn przyjemności, intymności i erotycznej kreatywności. Bądźcie zatem gotowe na przejście po rozkołysanym moście oraz niezłe zamieszanie, ponieważ w tej części książki pojawią się wreszcie taktyki, techniki i porady.
Wyjaśniam jednak – Jego orgazm później nie jest encyklopedią pozycji spółkowania ani katalogiem technik i sztuczek. Nie mam na celu dawać wam przewodnika typu „wszystko w jednym” czy „posunięcie po posunięciu” (przepraszam, nie mogłem powstrzymać się przed użyciem tego słowa), ale raczej przejrzystą, konkretną i osiągalną wizję seksualnej przyjemności, w której po każdej z technik następuje działanie, a całość jest doskonalsza od sumy poszczególnych elementów. (I owszem, dla wszystkich tych kobiet, które mnie o to błagały, wizja zawiera w rzeczy samej szczegółowy opis doskonałego obciągania).
Opanowanie sztuki fellatio jest jednak zaledwie jednym z przystanków na drodze do satysfakcji. Seksualna przyjemność wykracza poza taktykę. Nasza seksualna tożsamość – oraz wyrażanie, zaspokajanie i rozwój owej tożsamości – ma fundamentalne znaczenie dla naszego ogólnego zdrowia oraz powodzenia intymnych związków. Jeżeli większość z nas żyje w świecie, gdzie najlepszy seks wszech czasów jest tym, czego nigdy nie zaznaliśmy, nic dziwnego, ze seksualne niezadowolenie stanowi jedną z głównych przyczyn rozwodów.
Tak naprawdę Jego orgazm później jest naturalnym rozwinięciem feministycznej filozofii zawartej w Jej orgazm najpierw. W książce tej zachęcałem mężczyzn, by wyzwolili się z „wyobcowania w obcowaniu” i uprawiali seks nie tylko penisem, ale całym swym jestestwem.
Choć męskie genitalia bez wątpienia znajdują się w epicentrum doświadczanej przez niego seksualnej rozkoszy, to mogą również stanowić przeszkodę na drodze do pełniejszego doznania. Penis – rozmiar, wytrzymałość, wydajność – często jest centralnym punktem męskiego niepokoju związanego z seksem. „Czy jestem dostatecznie duży, czy nie jestem zbyt duży, czy stanę na wysokości zadania, czy to wytrzymam, a co, jeżeli skończę zbyt wcześnie, a co, jeżeli to będzie trwało zbyt długo?”. I tak dalej, i tak dalej.
Seksuolodzy nazywają to „postawą widza” – ów proces, w którym ktoś obserwuje własne zaangażowanie w akt zbliżenia seksualnego, zamiast całkowicie zagłębić się w siebie. Ci, których najsilniej nęka ta skłonność, będą osądzać i oceniać swoje wyczyny nawet w trakcie ich dokonywania. Niektórzy terapeuci są przekonani, że zachowywanie postawy widza jest podstawową przyczyną wielu męskich seksualnych niedomagań. Antropolog Lionel Tiger w książce The Decline of Males pisze: „Intymność staje się sztuką osiągnięć”.
Nie twierdzę wcale, że typowy facet jest „widzem” i stanowi to dla niego jakąś formę niedomagania, po prostu zaobserwowałem, że większość mężczyzn cierpi na tym w różnym stopniu. Na tej samej zasadzie kobieta może nie doświadczyć orgazmu, przejmując się zbytnio tym, jak wygląda w czasie stosunku, czy jest dostatecznie wilgotna, wystarczająco szczupła, czy aby nie za wolno dochodzi, czy może nie jest zbyt głośna albo za cicha. Podobnie męska zdolność do osiągania seksualnej przyjemności jest osłabiona przez podświadome poczucie bycia obserwowanym, zwłaszcza kiedy obserwator przeobraża się w najsurowszego krytyka – siebie samego.
Prawdę mówiąc, związane z seksem niepokoje mężczyzn ciągle wzrastają. Ma to wiele wspólnego z rozpowszechnieniem pornografii, zwłaszcza kiedy dostęp do niej jest ułatwiony dzięki internetowi, i pojawia się ona w głównym nurcie kultury masowej. Kiedy na rynku ukazują się takie książki, jak How to Have a XXX Sex Life, albo Porn Star Secrets of Sex, jedną z najlepszych rzeczy, jakie możesz zrobić dla mężczyzny, to zapewnić go, że nie musi powtarzać tego, co widział na filmie, żeby cię zadowolić. Teraz, bardziej niż kiedykolwiek, kobiety powinny podjąć aktywną rolę w misji wyzwalania mężczyzn z ich własnych, uciążliwie wysokich, odrealnionych standardów. Dlaczego? Dlatego że obok pornografii przemysł farmaceutyczny podsuwa coraz to młodszym mężczyznom leki stymulujące erekcję, takie jak Viagra, Levitra i Cialis, i bombarduje ich treściami marketingowymi, które wzmacniają skoncentrowaną na penisie i opartą na spółkowaniu wizję seksu. Ta z kolei żeruje na lekach związanych z wydajnością i podtrzymuje w mężczyźnie postawę widza.
Jak zauważył autor zamieszczonego ostatnio w „New York Timesie” artykułu, „Wielu mężczyzn zażywa Viagrę, aby zmniejszyć presję doskonałej wydajności, jaka towarzyszy naszej przepełnionej seksualnością epoce”. Wkrótce prezerwatywę w portfelu optymistycznie usposobionego nastolatka zastąpi prezerwatywa ukryta w małej niebieskiej pigułce. Ilekroć wygłaszałem wykład na uczelni, zawsze zdumiewał mnie i przygnębiał las rąk, który pojawiał się po zadaniu pytania, ilu z zebranych mężczyzn regularnie zażywa Viagrę. I to nie dlatego, jak chełpliwie podkreślali, że tego potrzebują, ale po to, by zapewnić sobie lepszy wzwód. Bo czyż to nie jest to, czego pragną kobiety?!
Jednakże, jak poświadczy wiele kobiet, sam fakt, że mężczyzna ma erekcję, wcale jeszcze nie znaczy, że wie, co z nią zrobić. Wydaje się, że wraz z rozpowszechnieniem Viagry nadchodzą „ciężkie czasy” dla kobiecego orgazmu. Musisz odpowiednio ukierunkować partnera i pokazać mu, jak może wykorzystać w łóżku skupienie na własnym penisie.
Nawet jeżeli jest to książka o zadowalaniu mężczyzn, twoja przyjemność pozostaje fundamentalnym prawem i nieodłączną częścią seksu. Jego orgazm może nastąpić później, ale nie zapominaj, że ty powinnaś szczytować najpierw, a potem jeszcze raz (i jeszcze, i jeszcze raz). Wszak w tym celu los obdarzył cię łechtaczką – wykorzystaj ją wielokrotnie! Jak stwierdził wzięty pisarz i zoolog Desmond Morris w będącej hołdem dla kobiecego ciała książce Naga kobieta: „Każda kobieta posiada piękne ciało – piękne, ponieważ stanowi ono olśniewające zwieńczenie milionów lat ewolucji. Pełne jest ono zdumiewających form dostosowania oraz drobnych subtelności, które czynią zeń najbardziej znaczący organizm na tej planecie”4. Oszukiwanie natury nie jest tu dobrym rozwiązaniem. Prowadzi tylko do błędnego koła uraz, oskarżeń i złości, nie zaś do wspaniałego seksu. Twoja przyjemność jest niezbędna dla jego przyjemności.
To, co dajesz z siebie w łóżku, jest zaledwie tak dobre jak to, co otrzymujesz. W świetle tej zasady Jego orgazm później w równym stopniu dotyczy twojej radości seksu, jak i radości twojego partnera. Pamiętaj zawsze, że najseksowniejsza rzecz, jaką kobieta może zrobić dla mężczyzny (i dla siebie samej), to cieszyć się szczerze i w pełni.
Feministki w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych walczyły zawzięcie o przywrócenie kobietom prawa do zadowolenia z seksu. Uczyniło to z feminizmu synonim seksualnego wyzwolenia i równouprawnienia. Na szczęście wiele współczesnych kobiet wyrosło w duchu seksualnych przywilejów i nigdy nie poznały tematu z innej strony. Ich walka nie toczy się wcale o prawo do seksualności, ale raczej o to, jak z niej korzystać. Współczesna kobieta ma wolność wyboru, ale co z nią zrobi?
Tymczasem współczesny mężczyzna oczekuje odpowiedzi. W zetknięciu z niezależną, seksualnie wyzwoloną kobietą męskość znajduje się w stanie płynnym i łatwo ją zagarnąć. Z tego właśnie względu podwójne uderzenie pornografii i Viagry jest takie przekonywające – i niebezpieczne. Doktor Derek C. Polonsky, psychiatra kliniczny i seksuolog i terapeuta z Harvard Medical School, twierdzi: „Scenariusz, według którego postępuje wielu mężczyzn, jest znakomicie dopasowany do rozniecania niepokoju i poczucia odosobnienia. (…) Często opiera się on na oderwanych od rzeczywistości filmowych obrazach seksualności, w których następuje płynne przejście poprzez nasilające się stany seksualnego podniecenia i niemej, zziajanej namiętności. Zazwyczaj mężczyzna nadaje im tempo i cały czas dokładnie wie, co sprawi przyjemność jego partnerce”. Dobra wiadomość jest jednak taka, że obecnie, bardziej niż kiedykolwiek, scenariusze seksualne (sposoby uprawiania seksu) dojrzały do wprowadzenia w nich poprawek, i dlatego kobiety powinny wykorzystać okazję zmienienia swojej biernej postawy w czyn. Teraz wasza kolej, by wyjść na prowadzenie.
W pierwszym odcinku serialu Seks w wielkim mieście Carrie rozmyśla, czy w czasach, kiedy kobiety często cieszą się takimi samymi zarobkami, wpływami i sukcesami jak mężczyźni, mogą również tak samo jak oni czerpać przyjemność z seksu. O ile moja odruchowa odpowiedź będzie brzmiała „tak”, to po chwili zastanowienia stwierdzam, że dzisiejsza kobieta może więcej. Zamiast cieszyć się seksem podobnie jak mężczyzna, może ona nauczyć swego partnera cieszyć się seksem tak, jak cieszy się nim kobieta – sprawić, by był on bardziej zmysłowy oraz intymny, bardziej oparty na otwarciu i więzi, czy wreszcie, bardziej skupiony na przyjemności obydwojga, nie zaś na momencie wytrysku. Pytanie, które często zadaję moim pacjentkom, brzmi: „Czy seks jest przyjemny nawet wtedy, kiedy nie masz orgazmu?”. Prawie wszystkie odpowiadają, że tak, często podając intymność i przywiązanie jako główne powody, dla których pragną się kochać. Teraz mężczyźni również mogą się cieszyć i cieszą się bliskością. Dla nich jednak orgazm i seks to właściwie jedno i to samo. Ma to korzenie w biologii, która każe im szukać możliwości rozrzutu nasienia. Ogólnie rzecz biorąc, mężczyźni są ukierunkowani na osiągnięcie celu, podczas gdy kobiety czerpią radość z rozmaitych elementów całego przeżycia, nawet jeśli nie jest im dane „dojść” do końca. Pora pokazać mężczyznom, jak oddzielić zmysłowe doznanie seksualne od pojedynczego strzału w postaci orgazmu. Oto ścieżka prowadząca do prawdziwej przyjemności – nie pojedyncza technika, lecz podejście do seksualnego zadowolenia, które inspiruje mężczyzn ku osiąganiu nowych poziomów podniecenia, świadomości oraz intymności.
We wstępie mówiłem o poetyckim ideale – o kobiecie na rozkołysanym moście. W rzeczywistości jednak nasze życie seksualne wcale ideału nie przypomina. To dlatego trzymam na biurku oprawioną fotografię mostu nad Capilano River – nie tylko po to, by pokazywać ją pacjentom, lecz także po to, by przypominała mi, jako mężczyźnie i mężowi, że również powinienem mieć ochotę wkroczyć na ten most, bo tylko jeśli nań wejdę, spotkam na jego środku podniecającą kobietę. Cała rzecz w tym, by natrafić na siebie w połowie drogi, wyruszyć we wspólną podróż i dążyć ku nieustannemu rozwojowi.
Książkę tę możecie czytać w dowolny, najwygodniejszy dla siebie sposób. Jeśli jednak macie ochotę pominąć część pierwszą i od razu przejść do technik zawartych w części drugiej, najpierw poproszę was o zastanowienie się nad kilkoma prostymi pytaniami.
Jaka jest najlepsza zabawka seksualna, której nie można kupić?
Jakie są trzy typy erekcji, jakich doświadczają wszyscy mężczyźni?
Czy twój facet udaje? Dokładnie tak –
udaje
. Skąd masz taką pewność?
W jaki sposób prawidłowo zastosowany masaż miednicy może naprawdę pomóc w powiększeniu członka twego partnera?
Jeżeli, jak napisał poeta Ogden Nash, „Cukiereczki są pyszne, ale sznaps działa szybciej”, to jakie są naturalne stymulatory seksualne, oddziałujące na nasz mózg i jak je wyzwolić?
Jaka jest różnica pomiędzy orgazmem a ejakulacją i czy są one ze sobą nierozerwalnie połączone?
Czy znasz zasadnicze różnice pomiędzy orgazmem „lokalnym” a „globalnym” i czy wiesz, jak doprowadzić do tego drugiego?
Jeśli nie jesteś pewna odpowiedzi na którekolwiek z tych ważnych pytań, wtedy, zgodnie z duchem Jej orgazm najpierw, odłóż na potem swoje natychmiastowe zadowolenie i przeczytaj Jego orgazm później od początku do końca.
Gdy wróciłem do Nowego Jorku z podróży promującej moją książkę, niemalże zapomniałem o Charliem (tym kobieciarzu o aparycji George’a Clooneya). Kiedy więc wpadłem na niego przy automacie do kawy, jak na komendę wyrecytował: „Doktorze, ostatniej nocy uprawiałem najwspanialszy seks w swoim życiu. Ona była niesamowita. Mogę panu opowiedzieć?”. Ku zdumieniu Charliego przytaknąłem i zaprosiłem go do biura, by wysłuchać jego wynurzeń.
Nie posiadałem się ze zdziwienia, gdy pierwszą rzeczą, której dowiedziałem się o życiu seksualnym Charliego, było to, że wszystkie te panienki, za którymi nieustannie się uganiał, okazały się jedną kobietą. Od dziewięciu lat była jego żoną i matką dwojga dzieci, z trzecim w drodze.
Charlie nigdy nie przestał być zakochany w swojej żonie, a ich seks po dziś dzień wciąż jest fantastyczny.
Chcecie poznać jego tajemnicę?
Wyjawię ją wam.
Ale najpierw…
Drogi Ianie,
Czy bycie seksuologiem i terapeutą nie pozbawia cię części respektu i przyjemności związanych z seksem? Bądź co bądź seks to coś więcej niż tylko mechanika i pozycje (włożyć A do B i kręcić aż do skutku) – to wyraz miłości. A czy miłość nie jest w końcu tajemnicza i niepoznawalna?
Latitia, dwadzieścia osiem lat, menedżer w agencji reklamowej
Cóż za wspaniałe pytanie, które pomaga mi sformułować wstępne przemyślenia na temat męskiej seksualności! Im więcej dowiaduję się na temat natury miłości oraz wyrażania jej poprzez seksualną bliskość, tym więcej zyskuję dla niej respektu. Czasami myślę jednak, że używamy zdania „miłość jest tajemnicza”, aby uniknąć odpowiedzialności za ciężką pracę, jaką niesie ze sobą seksualna intymność. Żyjemy w kulturze, której edukacja seksualna jest niezmiernie potrzebna. Pomimo lubieżnej, a nawet niedojrzałej fascynacji „wyglądem” i „stylem” seksu, a być może w zgodzie z nią, pozostajemy żałośnie dziecinni w swym cielesnym trenowaniu przyjemności.
Powodem numer dwa rozwodów w Stanach Zjednoczonych, po konfliktach natury finansowej, jest niezadowolenie seksualne, a główna część tego problemu to brak porozumienia i niski poziom wiedzy. Kiedy dochodzi do rozmów o seksie z partnerem, przełamywanie lodów przypomina rozbijanie góry lodowej, a wszyscy wiemy, jaki los spotkał niegdyś „Titanica”.
Aby przybliżyć wam mą filozofię kliniczną, pozwolę sobie pokrótce wyjaśnić moje podejście do nowego pacjenta czy też pary. Terapia seksuologiczna, ogólnie rzecz biorąc, wykorzystuje model zwany POWKSIT5, w którym poszczególne litery oznaczają kolejno przyzwolenie, ograniczoną wiedzę, konkretne sugestie oraz intensywną terapię. Najpierw pacjent potrzebuje przyzwolenia, aby otwarcie i bezpiecznie skonfrontować swój problem z terapeutą. Po drugie, potrzebuje on dokładnych informacji – począwszy od okoliczności natury fizjologicznej aż po reakcje psychologiczne – aby uporać się z problemem. Następnie konieczne są konkretne sugestie, które pozwolą mu wrócić na drogę seksualnego zdrowia. W niektórych okolicznościach pacjent może potrzebować intensywnej terapii, zwykle jednak pierwsze trzy kroki wystarczają.
Dostosowałem ten model do mojej własnej wersji roboczej, którą nazwałem podejściem typu „Zobacz mnie, poczuj mnie, dotknij mnie, uzdrów mnie” (tak, dorastając, sporo słuchałem grupy The Who6). Aby porada miała szanse powodzenia, trzeba przede wszystkim zobaczyć pacjenta. Jest to ważne, jeśli wziąć pod uwagę, jak wielu ludzi żyje w cichej rozpaczy dotyczącej ich związków. Następnie należy wyczuć tę osobę. Jej niepokój emocjonalny powinien być skutecznie wyrażony i znany partnerowi. Trzecia, cielesna część przybiera formę seksualnych i zażyłych „zadań domowych”, które są omawiane na kolejnych sesjach. Wszystko to musi nastąpić jeszcze przed tym, zanim ktoś rozpocznie swój proces ozdrowienia. Odpowiadając zatem na pytanie mojej czytelniczki, stwierdzam, że miłość istotnie jest tajemnicza. W przeciwieństwie do seksualnej ignorancji, która stanowi wypadkową lenistwa, uprzedzeń i lęków. Im więcej dowiadujemy się o seksie, tym więcej możemy docenić, zrozumieć i zasmakować.
Hej, to, że rozbijamy górę lodową, nie oznacza, że musimy taranować ją statkiem!
Seks ma swój własny język. Znacie to stare powiedzenie: „Czasem najlepsza obrona jest doskonałym atakiem”? No cóż, nie do wszystkiego to pasuje. Jeżeli rozmawiamy o seksie, czasem najlepsza obrona tak naprawdę w ogóle nie jest obroną.
Wyobraźmy sobie coś takiego – facet budzi się w środku nocy i powoli przemierza ciemny pokój zastawiony meblami. Jedną rękę trzyma wyciągniętą przed siebie, szukając po omacku drzwi łazienki i wyłącznika światła. Jak myślicie, gdzie jest druga ręka?
Osłania jego genitalia.
To oczywiste, prawda? Mężczyźni troskliwie chronią swoje intymne części ciała. Bo niby czemu mieliby tego nie robić? Przecież nikt by nie chciał, aby klejnoty rodzinne uległy zniszczeniu.
Ale co by było, gdybym powiedział wam, że taka idea osłaniania się wykracza o wiele dalej poza prosty odruch i stanowi raczej klucz do zgłębienia wewnętrznych zakamarków i ciemnych zaułków męskiej seksualności?
Pozwolę sobie rozwinąć powyższy temat. Narządy płciowe mężczyzny znajdują się na zewnątrz. Od najmłodszych lat chłopcy odruchowo je osłaniają. Z upływem czasu jednak ta instynktowna potrzeba osłaniania wyraża się jako ciągłe uczucie skrytości, fizyczne napięcie, które ostatecznie ogarnia cały obszar miednicowy. Jeśli mi nie wierzysz, kiedy następnym razem będziesz na parkiecie, przypatrz się facetom tańczącym obok ciebie. Ich ręce i nogi wyglądają tak, jakby wszyscy oni wykonywali „taniec brakujących bioder”. Nic dziwnego, ze Elvisa okrzyknięto królem.
Na przestrzeni lat rozmawiałem z niezliczonymi terapeutami medycznymi, kręgarzami oraz instruktorami tańca i jogi. Wszyscy zauważali, że biodra dorosłego mężczyzny często znajdują się w stanie naprężenia. Każdy z tych specjalistów pracuje z mężczyznami, pomagając im „otworzyć się” – czasem pomagają im w opanowaniu bólu pleców, czasem ułatwiają powrót do zdrowia po urazach, w innych znów przypadkach pokazują, jak należy zatańczyć na własnym weselu, nie poruszając się przy tym jak potwór Frankensteina.
Będąc terapeutą seksuologiem, mam przede wszystkim na celu pomóc wam wyzwolić jego biodra, aby mógł doświadczać seksu w mniej zahamowany, a bardziej zmysłowy i podniecający sposób.
Owo poczucie naprężenia dotyczy jednak czegoś więcej niż tylko sfery fizycznej. Mężczyźni spowici są warstwami ochronnymi – natury fizycznej, emocjonalnej, psychologicznej – których główny splot znajduje się w okolicy bioder, ale ogarniają one całe ciało i umysł. Dlatego też absolutnie każdy mężczyzna jest rycerzem w lśniącej – albo i niezbyt lśniącej – zbroi.
Wiem, o czym teraz myślicie: Poczekaj chwilę. Osłona? No proszę! To ja jestem ta, która powinna skorzystać z jakiejś osłony – ilekroć on pochyla moją głowę, każe otworzyć mi się szeroko i mówić „Ach!”.
To jest właśnie dokładnie to, o czym mówię. Dla większości mężczyzn seks zaczyna się i kończy na penisie i rzadko kiedy wykracza poza niego. Począwszy od lęku przed brutalnym potraktowaniem jąder, poprzez wrażliwe okolice perineum (obszaru pomiędzy jądrami a odbytem, przepełnionego zakończeniami nerwowymi, który osłania męski punkt G), aż po nietykalne pośladki, męskie doświadczenia seksualne są kontrolowane, ograniczone i stanowią żywe wcielenie napięcia.
Niektóre z owych zabezpieczeń mają fizjologiczne i mimowolne uwarunkowania – jak „odruch mięśnia dźwigacza jądra”, wyzwalany poprzez dotknięcie wewnętrznej części uda mężczyzny (jądra dosłownie podnoszą się i chowają). Wiele z nich ma jednak zdecydowanie świadomą i psychologiczną naturę.
Droga przez męskie dojrzewanie jest w znacznym stopniu nauką samokontroli. Doktor medycyny R. Louis Schultz napisał w swej nowatorskiej książce Out in the Open: The Complete Male Pelvis:
Życie w społeczeństwie wymaga od nas wszystkich pewnego poziomu kontroli. Zbyt dużo kontroli może jednak sprawić, że zamienimy się w roboty. Kontrola oznacza, by zawsze być w porządku. Nie pozwalać, aby uczucia wywierały wpływ na twoje życie. Nie pozwalać, aby radość życia stała się celem. Nie wyrażać swoich uczuć. Być neutralnym, czyli nijakim. Kontrola oznacza nie być wrażliwym. Zmniejszać przyjemność z uprawiania seksu. Nie być świadomym ani wyczulonym na uczucia innych, jak również na swoje własne uczucia. Kontrola oznacza pozostawanie w ciągle wyrównanym stanie emocjonalnym.
Przytoczyłem ten fragment w całości, ponieważ jeżeli nawet przenikliwe spostrzeżenia doktora Schultza opierają się na jego doświadczeniu medyka i specjalisty od masażu, zbyt często słyszałem takie skargi kobiet na temat mężczyzn: „On nie ma kontaktu ze swoimi uczuciami”, „On nie potrafi się rozluźnić, trzyma wszystko w sobie”, „Uprawiamy seks, ale nie ma w tym miłości”, „Nie rozmawiamy o seksie, bo on wyłącza się minutę po tym, jak ja zaczynam rozmowę” i tak dalej.
Doktor Schultz kontynuuje temat kontroli oraz jej fizycznych form wyrażania: „Osiągnięcie takiej kontroli nie polega na tym, by poczuć i stać się odrętwiałym. Odnosi się to do całego ciała, a w szczególności dotyczy obszaru anogenitalnego. Osłanianie zaczyna się od naprężeń w kłopotliwej okolicy penisa i odbytu”.
W późniejszej części mych rozważań, kiedy mowa będzie o umyśle mężczyzny, rejon ten – obszar anogenitalny, czyli kompletna miednica, jak nazywa go doktor Schultz – często wywiera poważny wpływ na seksualne pragnienia i fantazje. Chociaż silnie strzeżona i czasem traktowana jak tabu, miednica jest w końcu rejonem, który sygnalizuje zaniechanie i kapitulację, to obszar rozluźnienia i rezygnacji, którym mężczyźni chcieliby się poddać, ale są na to zbyt bojaźliwi. Poza penisem istnieje przecież cały świat erotycznej przyjemności, który można odkryć i zbadać. Dopóki jednak on przypomina elastycznego chińskiego akrobatę, obszar ten pozostanie dziewiczym, cielesnym odpowiednikiem Zakazanego Miasta.
Spójrzmy zatem na kompletną miednicę i zastanówmy się, dlaczego – zarówno z fizycznych, jak i psychologicznych przyczyn – różne jej części są przedmiotem osłaniania.
Anatomia seksualna mężczyzny
Zaczynamy od najważniejszego – częścią, która zasługuje na największą uwagę, jest żołądź albo – główka. Ten miękki, mięsisty obszar, wypełniony wrażliwymi zakończeniami nerwowymi, powiększa się w trakcie narastania podniecenia. Począwszy od krawędzi korony aż do znajdującego się pod spodem wędzidełka (które wielu mężczyzn uważa za swój seksualny „gorący punkt”), żołądź jest bez wątpienia najbardziej wrażliwą fizycznie częścią ciała mężczyzny.
Żołądź, korona i wędzidełko
Podobnie jak główka łechtaczki u kobiety, żołądź jest niesamowicie wrażliwa na dotyk, zwłaszcza we wczesnych fazach podniecenia i po nastąpieniu orgazmu. Żołądź jest również obszarem, który mężczyźni silnie pobudzają podczas masturbacji, poprzestając czasem tylko na nim. Dla niektórych mężczyzn poszukiwanie przyjemności nigdy nie wykracza poza główkę penisa. Jak Sally Tisdale napisała w swej książce Talk Dirty to Me: An Intimate Philosophy of Sex: „Seksualność mężczyzny zdaje się różnić zasadniczo od mojej, ponieważ nie angażuje on nic poza główką i trzonkiem swego penisa, żadna inna część jego ciała nie jest niepokojona, dotykana, obnażana ani brudzona (…)”.
Żołądź jednak, wskutek swojej wielkiej wrażliwości, jest również obszarem chronionym, zarówno fizycznie, jak i psychologicznie. Kiedy dochodzi do fizycznej stymulacji żołędzi, skargi mężczyzn nie różnią się zbytnio od tych wypowiadanych przez kobiety, które często narzekają na facetów traktujących łechtaczkę z dzikim pośpiechem. Jak wyznała mi pewna kobieta: „Ilekroć on kładzie się na mnie, przypomina to gonitwę byków w Pampelunie – marzę wyłącznie o tym, żeby zejść mu z drogi!”. Ale nie tylko kobiety stają się ofiarami zbytniego pośpiechu. Oto zapiski prześladowanych penisów:
„Doiła mnie, jakbym był jakąś pieprzoną krową!”.
„Wgryzła się w mojego fiuta prawie tak, jakby to była laska pepperoni!”.
„Uważaj na zęby, uważaj na zęby!”.
Pewien policjant, który widział w życiu dużo obrażeń i ran, tak oto określił możliwości oralne swojej żony: „Mówię ci, po jej obciąganiu jestem bardziej poturbowany niż po obławie na handlarzy narkotyków. Na taką obławę mogę się przynajmniej odpowiednio ubrać. Potrzebuję chyba kamizelki kuloodpornej dla kutasa!”.
Inny rodzaj osłaniania, jaki ogniskuje się wokół żołędzi penisa, to strach przed przedwczesnym wtryskiem. Prawie każdy mężczyzna do pewnego stopnia zmaga się z tą przypadłością. Niezliczone raporty donoszą, że niepokój spowodowany zbyt wczesnym wytryskiem znacząco obniża radość mężczyzny z uprawiania seksu.
Znana z filmu Seks w wielkim mieście gwiazda Kim Cattrall napisała w swej książce Satysfakcja7: „Faceci z przedwczesnym wytryskiem są zmorą mojej egzystencji”. A mogę zapewnić was z męskiej perspektywy, że to nic przyjemnego być zmorą kobiecej egzystencji, zwłaszcza jeśli chodzi o wydajność seksualną albo Kim Cattrall. Chociaż jesteśmy zasypywani reklamami Viagry oraz konkurencyjnych specyfików, a impotencja zdaje się minionym problemem (przeszedłszy przyjazną medialnie matamorfozę w niedomaganie erekcji), to mężczyźni uskarżający się na przedwczesny wytrysk nadal cierpią w milczeniu. Za interesujące uważam to, że wiele kobiet zdaje się uważać przedwczesny wytrysk za komplement oraz oznakę wybuchowej namiętności, podczas gdy niedomaganie erekcji prawie zawsze postrzegane jest jako zniewaga wskazująca kobiecie jej brak atrakcyjności seksualnej.
Wszystko to prowadzi do tego, że wrażliwa żołądź staje się areną konfliktu. Nie ma nic przyjemniejszego niż jej pobudzanie, ale nazbyt często takie przyjemności okazują się niezwykle irytujące i przytłaczające. Doktor Alex Comfort napisał o fellatio w swej książce The New Joy of Sex: „Niektórzy mężczyźni nie są w stanie przyjąć nawet najmniejszego pocałunku genitalnego przed wytryskiem”.
Złe nawyki związane z masturbacją nie polepszają sytuacji. Skupiając się na główce podczas sprawiania sobie przyjemności, mężczyźni programują się na szybki wytrysk, co może doprowadzić do trwających całe życie porażek na tle seksualnym. Udzielałem porad mężczyźnie do tego stopnia przerażonemu własnym przedwczesnym wytryskiem, że w ogóle nie umawiał się z kobietami albo zrywał obiecujące związki, często nie wyjaśniając nawet dlaczego. Zamiast tego wciąż uprawiał masturbację, wspierając się całą kolekcją filmów porno.
Wystarczy jednak powiedzieć, że krótkowzroczne skupienie naszej kultury na spółkowaniu i ejakulującym penisie (najlepiej sprzedający się towar), z jego nadwrażliwą żołędzią w samym centrum, zainspirowało mężczyzn do poszukiwania sposobów na odizolowanie się od zbytniej przyjemności, aby opóźnić wytrysk. Chronicznie cierpiący na przedwczesny wytrysk znani są z nakładania podwójnych prezerwatyw, aplikowania sobie alkoholu albo środków uspokajających, przypominania sobie podczas stosunku wyników meczów, a nawet z rozmyślania o zmarłych, czyli – ze wszystkiego, co może zredukować przyjemność. Tak naprawdę jednak ich wysiłki są kompletnie chybione. Zamiast redukować przyjemność, mężczyźni powinni być raczej zachęcani do jej zwiększania i odpowiedniego dozowania – tak, aby rozszerzyć doznanie seksualne na obszary wykraczające poza żołądź penisa. Krótko mówiąc, aby zwolnić.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Autor ma na myśli znane pary małżeńskie amerykańskiego show-biznesu. Są to: aktorka Angelina Jolie, była żona scenarzysty, aktora, reżysera i piosenkarza B.B. Thorntona; aktorki Nicole Kidman i Katie Holmes – żony, była i obecna, aktora, reżysera i producenta filmowego Toma Cruise’a; piosenkarka i aktorka Jessica Simpson, była żona piosenkarza Nicka Lacheya, oraz aktorka Jennifer Anniston, była żona aktora Brada Pitta – przyp. tłum. [wróć]
Amerykańska komedia (reż. Mark Waters, 2003), w której za sprawą magicznego działania chińskich ciasteczek z wróżbą matka i córka zamieniają się ciałami – przyp. tłum. [wróć]
Amerykańska pisarka (ur. 1942), przedstawicielka nurtu feministycznego w literaturze, autorka słynnej powieści Strach przed lataniem (wyd. 1973), w której porusza tematy seksualnego tabu w zachowaniach pomiędzy kobietą a mężczyzną – przyp. tłum. [wróć]
Desmond Morris, Naga kobieta, tłum. Piotr Amsterdamski, Wydawnictwo Albatros, Warszawa 2006. [wróć]
W oryginale PL-I-SS-IT – permission, limited information, specific suggestions, intensive therapy – przyp. tłum. [wróć]
„Zobacz mnie, poczuj mnie” to tytuł i pierwsze słowa piosenki See me, feel me, nagranej przez brytyjski zespół The Who we wrześniu 1970 roku – przyp. tłum. [wróć]
Kim Cattrall, Mark Levinson, Satysfakcja. Sztuka kobiecego orgazmu, tłum. Pamela Haska, Wydawnictwo Remi, Warszawa 2006. [wróć]