Jesteś spokojem - Paulina Młynarska - ebook

Jesteś spokojem ebook

Paulina Młynarska

4,5

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Co się dzieje, gdy pełna życiowej pasji, niezależna i buntownicza kobieta wkroczy niechcący na ścieżkę rozwoju duchowego? Kogo na niej spotka? Z jakimi demonami zatańczy? Czy zdoła je obłaskawić? Czy joga może pomóc uporać się z traumą i uleczyć dawne rany? A jeśli tak, to jak się żyje, mając nareszcie spokój? I co to właściwie jest ten cały duchowy rozwój?

Paulina Młynarska z bezwzględną szczerością opowiada o traumatycznych przeżyciach z dzieciństwa, swoich zmaganiach z zespołem stresu pourazowego i o tym, jak odzyskała radość życia dzięki regularnej praktyce jogi (nie mylić z wygibasami celebrytek na Instagramie!).

"Jesteś spokojem" to zastrzyk rzetelnej motywacji do pracy nad sobą dla każdego, kto naprawdę chce odzyskać spokój. Bez lukru i udawania, że da się w tej dziedzinie cokolwiek osiągnąć, unikając wysiłku i zmierzenia się z własną strefą mroku. A wszystko to z właściwym autorce poczuciem humoru, dystansem i przymrużeniem oka. Oraz z zaskakującą polityczną puentą, ponieważ w książkach Młynarskiej prywatne zawsze jest polityczne.

Paulina Młynarska (1970) - niezależna dziennikarka i producentka telewizyjna, pisarka, felietonistka, podróżniczka, kobieta biznesu. W przeszłości także aktorka filmowa i teatralna. Zaangażowana społecznie feministka i certyfikowana nauczycielka jogi. Sama o sobie mówi, że ma na koncie już sześć życiorysów, a przecież to dopiero początek. Żyje między Azją (Indie, Nepal, Bali), dokąd zabiera kobiety w podróże połączone z praktyką jogi, a Kretą, gdzie obecnie mieszka. Matka dorosłej córki. Jej profile w mediach społecznościowych śledzi 200 000 osób, a publikowane w internecie felietony doprowadzają do białej gorączki zarówno rządzących, jak i opozycję.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 199

Oceny
4,5 (100 ocen)
60
31
9
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Jacek_rakoczy

Nie oderwiesz się od lektury

ciekawa książka przemyślenia Pauliny często dopełniają mój obraz świata
20
amadea2017

Dobrze spędzony czas

Książka ma wiele zalet: wzrusza,skłania do przemyślenia kilku spraw, zwolnienia w codziennym kołowrotku, nienachalnie zachęca do praktykowania jogi. Paulino, jesteś wielka!
10
Akombakom

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo ważna dla mnie lektura, ogromna inspiracja. Napisana z polotem, fajnym językiem, bez zadęcia ( jak zwykle 😉). Polecam
10
Katastrofaemte

Nie oderwiesz się od lektury

10/10, ale ja jestem bezkrytyczna, bo uwielbiam autorkę…!
00
IwonaBiala

Nie oderwiesz się od lektury

:)
00

Popularność




 

 

Copyright © Paulina Młynarska-Moritz, 2019

 

Projekt okładki

Paweł Panczakiewicz

www.panczakiewicz.pl

 

Zdjęcie na okładce

© Tatiana Jachyra

 

Zdjęcia w książce

Tatiana Jachyra oraz prywatne archiwum autorki

 

Redaktor prowadzący

Michał Nalewski

 

Redakcja

Anna Płaskoń-Sokołowska

 

Korekta

Małgorzata Denys

 

ISBN 978-83-8169-816-0

 

Warszawa 2019

 

Wydawca

Prószyński Media Sp. z o.o.

02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28

www.proszynski.pl

 

Wszystkim dorosłym „dzieciom złym”

 

„Dla większości z nas walka o przetrwanie jest zbyt intensywna, zbyt bolesna, zbyt wyczerpująca, lecz wytrzymujemy, ponieważ obawiamy się poczuć ogromną potrzebę krzyknięcia: Już dłużej nie wytrzymam! Boimy się, że rozsadzi mam to umysł, kiedy w rzeczywistości ten krzyk może nas uratować”.

Alexander Lowen

„Co się tyczy piramid, to najbardziej niezwykły w nich jest fakt, że znalazło się tylu dostatecznie poniżonych ludzi, iż spędzili życie na budowaniu grobowca dla jakiegoś ambitnego cymbała, którego byłoby mądrzej i bardziej po ludzku utopić w Nilu, a ciało rzucić psom na pożarcie. Może mógłbym znaleźć dla nich i dla niego jakieś usprawiedliwienie, ale nie mam na to czasu”.

Henry David Thoreau

 

 

Od Autorki

Nie chodzi o to, jak wielki i okazały jest pałac, w którym żyjesz. Chodzi o to, że masz żyć jak królowa. Ani przez chwilę nie wątpić, że masz prawo do swojego życia i terytorium. Jeśli to konieczne, wypowiadać wojny w jego obronie, ale też zgłębiać i stosować sztukę dyplomacji. Stanowić własne prawo. Mianować i słuchać doradców, jednak ostatecznie zawsze podejmować decyzje we własnym sercu. Być wielkoduszną i sprawiedliwą, ale też nie spoufalać się z byle kim. Do swojego stołu i łóżka zapraszać tylko przedstawicieli i przedstawicielki arystokracji serc. Nieważne, jak okazałe są ich pałace. Ważne, jak żyją.

 

 

To może na początek kilka słów o sobie…1

Jestem Paulina. Dla przyjaciół Lola. Urodziłam się w 1970 roku w Warszawie, w artystycznym domu, pełnym poezji, muzyki i łez. Jestem feministką, dziennikarką, pisarką, producentką telewizyjną, autorką piosenek i wierszy, podróżniczką, kobietą biznesu i certyfikowaną nauczycielką jogi. Gdybym miała przedstawić swoje życie jako znak graficzny, byłaby to wirująca kolorowa spirala złożona z wielu wznoszących się ku górze nitek. Najmocniejsza z nich to praca twórcza.

Wiele lat temu potrzeba ekspresji artystycznej zaprowadziła mnie na plan filmowy, teatralne deski, a nawet na estradę. Grałam główne role u Andrzeja Wajdy i Adama Hanuszkiewicza, ale i drobne rólki w serialach i mało ważnych, albo zwyczajnie kiepskich, filmach i przedstawieniach – zarówno w Polsce, jak i we Francji, dokąd wyemigrowałam na własną rękę, gdy miałam szesnaście lat. Dziś kariera aktorska to dla mnie bardzo odległa przeszłość. Moja twórcza energia znajduje ujście w pisaniu książek, felietonów, wierszy i piosenek, które czasami (dla żartu albo z potrzeby serca) wykonuję z Julią Chmielnik w ramach projektu kabaretowego Chicas de San Escobar. Byłam reżyserką reklam telewizyjnych i radiowych oraz autorką kampanii reklamowych w agencjach ITI, Studio filmowe OTO oraz Euro RSCG Poland.

Druga nitka mojego życiowego DNA, bardzo mocno spleciona z tą pierwszą, to praca dziennikarska i publicystyczna. Pierwsze szlify w tym zawodzie zdobyłam w Inforadiu, które szybko przeistoczyło się w Radio TOK FM. To dla radia porzuciłam aktorstwo i w radiu nauczyłam się samodzielnie myśleć. Jestem kobietą samoukiem (nie mam pojęcia, jak miałoby wyglądać to słowo w rodzaju żeńskim). Byłam reporterką w RMF FM, Radiu ZET, Polskim Radiu, a także we francuskim radiu publicznym France Culture. Prowadziłam programy w Radiu PiN i Radiu Kolor. W ogóle radio było – i jest do dziś – moją wielką miłością, którą tylko z konieczności porzuciłam dla telewizji. Jako dziennikarka telewizyjna zaczynałam w programie Encore plus Libre na antenie France 2 we Francji, potem była Interwencja w Polsacie (jako prowadząca oraz reporterka), a po jakimś czasie dołączyłam do ekipy Miasta Kobiet w TVN Style. Ten poświęcony tematyce społecznej i prawom kobiet talk-show zapracował sobie na miano kultowego i utrzymał się na antenie przez jedenaście lat. Przez większość tego czasu byłam jego współredaktorką i miałam bezpośredni wpływ na wszystkie poruszane w nim tematy.

To jednak mi nie wystarczało. Dlatego dodatkowo zajęłam się produkcją i scenopisarstwem. Stworzyłam autorskie programy Kobieta Cafe i Męski punkt widzenia (Polsat) oraz Żądło (TVN Style). Pisałam konferansjerkę dla wielu popularnych prowadzących w różnych programach i stacjach telewizyjnych.

W latach 2017 i 2018 miałam przyjemność prowadzić i współredagować serię dokumentalną Polacy z wyboru na antenie Discovery Canal+. W internecie tworzę program Lustro, w którym znane osoby z ogromną szczerością opowiadają o tym, jak czują się w swoim ciele. Pracując w mediach elektronicznych, równolegle stale pisałam dla prasy. Przeprowadzałam wywiady dla „Marie Claire”, „Vivy”, „Twojego Stylu”, „Gali” i „Party”. Przez cztery lata prowadziłam i redagowałam popularną rubrykę Debaty w miesięczniku „Sens” i pisywałam dla wielu tytułów prasy kobiecej. Prowadziłam swój blog w „Na temat” i współpracowałam z miesięcznikiem polonijnym „Goniec Polski” ukazującym się w Wielkiej Brytanii. Obecnie piszę felietony dla Onetu.

Trzecia nitka w tej kolorowej przędzy to praca z ludźmi, czyli prowadzenie warsztatów #miejscemocy. Nie byłoby jednak warsztatów, gdybym wcześniej nie postawiła na rozwój osobisty i gruntowne uzdrowienie swojego życia. Za mną jedenaście lat psychoanalizy i pięć lat terapii indywidualnej oraz grupowej dla osób współuzależnionych. Z pracy nad sobą, z pokonania nawracającej depresji i uzdrowienia własnego życia wiele lat temu uczyniłam priorytet. A kiedy pojawiły się owoce tego wysiłku – w postaci poczucia spokoju, spełnienia i szczęścia, zdecydowałam, że czas zacząć się dzielić zdobytą wiedzą z innymi. Tak powstały moje autorskie warsztaty, w których w ciągu pięciu lat wzięło udział już około 400 kobiet.

Czwarta nić to podróże. Podróżowałam, odkąd pamiętam, i nieodmiennie zakochiwałam się w kolejnych poznawanych miejscach. Jestem nomadką. Nie potrafię nigdzie zagrzać miejsca – i wcale się już do tego nie zmuszam. Moje korzenie są ruchome, zwijam je do plecaka i rozkładam na kolejnych ziemiach, na których ląduję. Żywię się innością.

Samotne wędrówki po świecie dały mi wiedzę, radość i przyniosły prezent, jakiego się nie spodziewałam: jogę, pięknie lśniącą w tropikalnym słońcu nić życiową numer pięć! Nić, którą złapałam mocno i pewnie, ponieważ jest moją ścieżką w górę – ku zrozumieniu, łagodności, zdrowiu i miłości. Marzę o tym, by praktykować jogę do późnej starości, by kiedyś śpiewać swoje piosenki w greckiej tawernie, mieć częściej okazję tańczyć tango argentyńskie, które kocham, i zostawić po sobie dużo naprawdę śmiesznych historii. Miałam czterech mężów, trzy razy emigrowałam, napisałam dziesięć książek, urządziłam kilkanaście domów i wcale nie mam dość. Mieszkam na Krecie, w małym domku w górach. Na razie…

1 Cytat z filmu Rejs Marka Piwowskiego

 

Na macie i na kozetce. Zamiast wstępu

Pani Paulino! Proszę o polecenie miejsc odosobnienia, medytacji i aśram w Azji!”; „Proszę o polecenie szkoły jogi w Warszawie, Rzeszowie, Poznaniu”. Takie wiadomości znajduję w swojej skrzynce mailowej każdego dnia. To fakt, że odwiedziłam w życiu sporo miejsc medytacji i odosobnienia, a także kilka aśram i niezłych szkół jogi w różnych częściach świata. I właśnie dlatego… żadnego z tych miejsc nie polecam!

Chociaż gorąco zachęcam, by znaleźć czas i gotowość na praktykę duchową i jogę – lub inną formę aktywności fizycznej niebędącej czystym sportem, tylko formą medytacji w ruchu. W etycznie i profesjonalnie prowadzonych aśramach, szkołach jogi i ośrodkach medytacyjnych nawet bardzo poturbowani przez los ludzie zdrowieją. Zyskują narzędzia, by lepiej radzić sobie z życiem, być spokojniejszymi, przyjaźniej nastawionymi, bardziej współczującymi. Po prostu szczęśliwszymi. Wiem to z włas­nego doświadczenia. A jednak nie polecam.

Dlaczego?

Po prostu uważam, że ścieżka duchowa jest czymś, czego trzeba doświadczyć samodzielnie i momentami samotnie. Jest wyprawą w nieznane, pełną nagłych zwrotów akcji i gorzkich rozczarowań. Jest grą pomyłek i labiryntem pełnym krzywych luster. To, co w nich oglądamy, nie jest przepiękne. Ja mogę, co najwyżej, podzielić się adresami miejsc, które znam i które mi posłużyły. Czynię to dyskretnie na swojej stronie internetowej. Kto poszuka, ten znajdzie. Jednak nie mogę niczego rekomendować ani tym bardziej polecać.

W prośbach o polecenie właściwego miejsca lub mistrza/mistrzyni pobrzmiewa nutka pragnienia, abym to ja, jako osoba polecająca, wzięła na siebie ewentualne rozczarowanie, porażkę czy inne niekoniecznie miłe emocje, które mogą się pojawić u osoby pytającej.

Tymczasem w miejscach, gdzie pracuje się nad rozwojem duchowym, ZAWSZE pojawiają się trudne emocje. Łatwo je ukryć pod złością i frustracją, że niby standard za niski, cena za wysoka, instruktor beznadziejny, podłoga brudna, zajęcia nudne i tyłek boli od siedzenia godzinami na macie. A w ogóle jaka durna ta osoba, co mi to poleciła!

Widziałam w życiu dziesiątki awantur, jakie uczestniczki kursów jogi i odosobnienia urządzały prowadzącym i organizatorom, tylko dlatego że najłatwiej im było wyładować się w ten sposób. Bo właśnie się zrozumiało, co się koncertowo spaprało. Że się jest/było obiektem nadużyć. Że samemu się nadużywa kogoś/czegoś. Że w samym środku serca nosi się niezagojoną ranę, która uniemożliwia odczuwanie miłości. Że się jest w czarnej dupie itd. My, kobiety, z racji doświadczanej na wielu polach dyskryminacji, często nie widzimy dla siebie innej możliwości, niż skryć się w roli wiecznie pokrzywdzonej ofiary. Wyjście z niej wymaga radykalnej uczciwości wobec samej siebie, co jest cholernie trudne.

To nie hollywoodzki film z Julią Roberts, w którego ostatniej scenie aktorka rzuca się w objęcia kochającego, ciepłego facia, a potem żyją sobie długo i szczęśliwie na celuloidowej taśmie w metalowym pudelku. W realu początki praktyki jogi i medytacji bywają nużące, a efekty mało spektakularne. Leją się łzy, pojawia się zniechęcenie. Trzeba przetrwać i przyswoić wiele brutalnych lekcji pokory. Dlatego nie polecam.

Mimo tych trudności trzymam kciuki, żebyś wytrwała na swojej ścieżce rozwoju duchowego i dbania o stan ciała – jeśli się na nią zdecydujesz. Wiem, że warto. Chociaż gdybym miała wcześniej świadomość, jak będzie ciężko i ile razy będę musiała podać w wątpliwość wszystko, w co wierzę i co wydawało mi się, że wiem, chybabym wymiękła. Na szczęście nikt mi niczego nie obiecywał ani nie polecał. Księgę uwag i zażaleń noszę we włas­nym plecaku. Na okładce nieodmiennie widnieje moje nazwisko.

Dałam tej książce tytuł Jesteś spokojem, ponieważ w natłoku informacji, w hałasie, w całym tym przebodźcowaniu, jakie funduje nam współczesna rzeczywistość, trochę nie mamy wyjścia – musimy same, i sami, stać się dla siebie źródłem spokoju i wyciszenia. Przynajmniej jeżeli nie chcemy oszaleć z nadmiaru wrażeń. Ja niemal oszalałam!

Przez długie lata towarzyszyło mi dojmujące poczucie, że jeszcze trochę i to wszystko po prostu pieprznie. Dostanę wylewu albo zawału – i wreszcie będzie spokój. Już nie mam siły. Nie daję rady odbierać maili, parkować, wysyłać SMS-ów i zdążać po dziecko, jednocześnie czując, jak czas przelewa mi się przez palce, a ręce wciąż pełne roboty. Końca nie widać. Psychiczna zadyszka. Myślę, że jeżeli jesteś aktywną zawodowo i rodzinnie osobą, doskonale wiesz, o czym mówię. Jest też dobra wiadomość: możemy w sobie „zainstalować” urządzenie, które będzie emitowało ciszę i spokój do naszego wnętrza. Wewnętrzna mądrość – ta prawdziwa, nieustraszona, kryształowa, szczodra i odważna oraz mająca poczucie humoru (sic!) – przemawia głosem bardzo cichym, ledwie słyszalnym. W medytacji jednak można go usłyszeć.

Ludzie z różnych powodów zaczynają praktykować jogę. Dla wielu coś, co nazywają jogą, jest po prostu formą dość forsownego i spektakularnego fizycznego treningu. Innych motywuje dążenie do wejścia w posiadanie bardzo giętkiej sylwetki, którą można pokazywać w mediach społecznościowych. Większość trafia na matę z powodu bólu kręgosłupa i trzyma się ćwiczeń, które przynoszą upragnioną ulgę. Mało kto ma jednak czas i chęci, by zgłębiać odpowiedzi na pytanie, dlaczego to właściwie joga (pod warunkiem że zajęcia prowadzi kompetentna osoba) tak skutecznie uwalnia nasze ciało od napięć, stresu i zmęczenia, które uważamy za przyczyny naszego bólu.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI

PEŁNY SPIS TREŚCI:

Od Autorki

To może na początek kilka słów o sobie…

Na macie i na kozetce. Zamiast wstępu

Fiona i jogin w góralskich kapciach

Gdzie jest mistrzyni?

Ciało analogowe

Przepis na śavasanę

Demon tańczy dla mnie

Na koniec lekcja od żony jogina

Suplement