Moja lewa joga - Paulina Młynarska - ebook + audiobook + książka

Moja lewa joga ebook

Paulina Młynarska

4,6

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Masz po cichu ochotę na spotkanie z jogą, ale jednocześnie towarzyszy Ci nieodparte wrażenie, że joga to karkołomne wygibasy na markowej macie w modnych ciuchach pośród wonnych kadzidełek? Do tego z zażenowaniem oglądasz kolejne celebrytki, które ogłaszają światu, że zmieniają swoje życie dla jogi? Odmieniane przez wszystkich słowo JOGA powoduje, że nie już wiesz, czym ta joga tak naprawdę jest? Jeśli tak, to ta książka jest właśnie dla Ciebie.

Paulina Młynarska bardzo szczerze opowiada o swojej drodze - dzięki regularnej praktyce jogi - od bólu, lęku i traumy do wolności, dobroci i łagodności. Od czego zacząć? Jak poznać jogicznych szarlatanów i oszustów? Jak krok po kroku iść ścieżką ku mądrości, nie traktując wszystkiego zbyt serio?

"Moja lewa joga" to osobista opowieść o jodze, która niesie zmianę. Ale i o przełomowym, pandemicznym czasie, w którym radzenie sobie ze zmianą okazuje się kluczowe. Bez udawania, że obędzie się bez popełniania błędów, walki o siebie i zmęczenia. I jak zawsze u Pauliny Młynarskiej - z humorem, ironią i nieco politycznie. Bo to jest jej… lewa joga. Dasz się zaprosić na matę?

Ja pokochałam jogę za jej otwartość. Za to, że jest spójnym systemem poznawania i doskonalenia siebie. Za to, że daje narzędzia, by radzić sobie z nieuniknionym w życiu cierpieniem, by rozpoznawać swoją wewnętrzną prawdę. Za to, że uczy, jak znajdować oparcie w sobie, jak nie rozmieniać swej wewnętrznej spójności i wolności na błyskotki, na które łase jest ludzkie ego. Jak to ego trzymać w ryzach i pogonić do pracy na rzecz tego, co w życiu wartościowe. I jak te wartościowe rzeczy rozpoznać oraz kultywować.
Paulina Młynarska

Paulina Młynarska (1970) - niezależna dziennikarka i pisarka, felietonistka, podróżniczka, businesswoman. Zaangażowana społecznie feministka i certyfikowana nauczycielka jogi. Sama o sobie mówi, że ma na koncie już sześć życiorysów, a przecież to dopiero początek. Mieszka na Krecie z dwoma psami, trzema kotami i całym mnóstwem opowieści. Matka dorosłej córki. Jej profile w mediach społecznościowych śledzi ponad dwieście tysięcy osób.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 252

Oceny
4,6 (766 ocen)
574
136
38
14
4
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Ninusiu

Całkiem niezła

To nie jest zła książka, tylko dla mnie za dużo o świecie/polityce za mało o jodze. Pani Młynarska na prawdę wie co pisze tylko jak mówię po prostu miałam inne oczekiwania.
30
gosiamazur2

Nie oderwiesz się od lektury

Najlepsza książka o "jodze". Polecam.
10
Marta_Baran

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna książka. Szczerze, bez ściany, słodzenia, za to dużo informacji na temat jogi.
10
magutek

Nie oderwiesz się od lektury

Wspaniała książka i wcale nie tylko dla początkujących „joginów”. Dla każdej kobiety, dla której ważne jest bycie bliżej siebie.
10
Ola13ola

Nie oderwiesz się od lektury

Rewelacja. Bardzo polecam.
10

Popularność




 

 

Copyright © Paulina Młynarska-Moritz, 2021

 

Projekt okładki

Dorota Janicka

 

Zdjęcie na okładce

archiwum autorki

 

Zdjęcia w książce pochodzą

z prywatnego archiwum autorki

 

Redaktor prowadzący

Michał Nalewski

 

Redakcja

Anna Płaskoń-Sokołowska

 

Korekta

Małgorzata Denys

 

ISBN 978-83-8234-847-7

 

Warszawa 2021

 

Wydawca

Prószyński Media Sp. z o.o.

02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28

www.proszynski.pl

 

Wszystkim tym, dla których mata do jogi

bywa tratwą ratunkową

 

Zajebie mnie ten rozwój osobisty.

Małgorzata Halber, Bohater1

1 Bohatera – skrzyżowanie ziemniaka z mrówkojadem – wymyśliła Małgorzata Halber.

 

 

Rzeka

I niech łączą się zbocza bezlitosnych wąwozów,

Bo cóż drąży kształt przyszłych przestrzeni,

Jak nie rzeka podziemna?

Groty w skałach wypłucze,

Żyły złote odkryje –

Bo źródło,

Bo źródło

Wciąż bije.

Jacek Kaczmarski, Źródło

 

W swej pierwotnej postaci rzeka, która w nas wpływa, nie jest zatruta; to my ją zatruwamy. Rzeka nie wysycha sama; to my blokujemy jej nurt. Jeśli chcemy przywrócić jej wolność, to musimy uwolnić wyobraźnię, pozwolić jej płynąć nieskrępowanym potokiem, przyjmować z niej wszystko, niczego nie cenzurować. Istotę twórczego życia tworzy boski paradoks. By tworzyć, trzeba czasem znieruchomieć jak kamień, usiąść na ośle i rzucać rubiny z ust. Wówczas rzeka zacznie płynąć, a my staniemy w jej strumieniu z rozpostartymi spódnicami, przyjmując wszystko, co na nas spływa. Zacznij. Tak się czyści zatrutą rzekę. Jeśli się boisz niepowodzenia, zacznij mimo to, a jeśli nie można inaczej, to ponieś klęskę, pozbieraj się i zacznij od nowa. Jeśli znów się nie uda, to co z tego? Zacznij jeszcze raz. To nie porażka powstrzymuje – to niechęć do zaczynania od początku powoduje stagnację. Co z tego, że się boisz? Jeśli się obawiasz, że coś wyskoczy i cię ugryzie, to niech się to wreszcie stanie. Niech twój strach wyjrzy z ciemności i cię ukąsi, żebyś miała to już za sobą i mogła się posuwać dalej. Przezwyciężysz to. Strach minie.

Clarissa Pinkola Estés, Biegnąca z wilkami

 

Chcesz pogadać o jodze? To przestańmy wreszcie zajmować się siłą mięśni i elastycznością ścięgien. Tym, czy umiesz i jak umiesz wykonać takie czy inne ćwiczenie fizyczne. Rzućmy w kąt markową matę, modne ciuchy, mandale, kadzidełka i puste gesty, wyświechtane słowa i mantry, których znaczenia nie rozumiesz. Zapomnijmy o tym!

Im bardziej popularna staje się joga na Zachodzie, tym mniej ma z jogą wspólnego. Każda szanująca się celebrytka na usługach narcystycznej kultury, w której żyjemy, uważa dziś za swój obowiązek fotografować się podczas „ćwiczenia jogi” albo w pozycji medytacyjnej, dokładając do tego jakiś wyświechtany cytat lub własne przemyślenia o dobrych wibracjach i powracającej karmie.

To bardzo smutne, ale joga, która w założeniu jest ścieżką do siebie, cudownym zestawem narzędzi służących do otwierania głów i serc, z roku na rok staje się jeszcze jedną maszynką do zarabiania pieniędzy, modą, fasadą – a często niestety także wylęgarnią niebezpiecznych, urągających nauce i zdrowemu rozsądkowi bzdur.

International Yoga Federation szacuje, że na świecie jogę praktykuje około trzystu milionów ludzi. To nie tylko ogromny rynek, który można bez końca zalewać nowymi produktami, ale i wielka grupa wpływu. Siadając na macie albo zapisując się do poświęconej jodze grupy dyskusyjnej w mediach społecznościowych, rzadko myślimy o tym, że stajemy się celem agresywnego marketingu. I nie mam tu na myśli tylko wciskania nam wszystkiego, co można przyozdobić jakimś hinduistycznym symbolem – od gaci po butelkę na wodę. Jogiczna społeczność w sieci to dziś także miejsce, w którym z ogromnym powodzeniem kwitną szalone teorie spiskowe i uprawiana jest agresywna polityka, czyniąca z naiwnych poszukiwaczek i poszukiwaczy „pozytywnych wibracji” bandę użytecznych idiotek i idiotów, niosących w świat treści zatrważająco podobne do tych, które znajdziemy w skrajnie prawicowych zakątkach internetu, tyle że inaczej opakowane.

Zanim wybuchła pandemia koronawirusa, sądziłam, że najgorszym, co mogło przytrafić się jodze, jest jej skomercjalizowanie i sprowadzenie do ćwiczeń fizycznych. Dziś już tak nie myślę. Sądzę, że jodze grozi kompromitacja związana z postępującym dyletantyzmem rzesz adeptów i adeptek kroczących pod jej sztandarami.

 

 

Ilość antynaukowych, antyszczepionkowych, rasistowskich, a zwłaszcza islamofobicznych głupot, powielana bezrefleksyjnie w internetowych grupach poświęconych jodze i rozwojowi duchowemu, poraża. Podobnie jak niekończące się nawoływania do nienoszenia maseczek. Jakże kruche musi być poczucie wewnętrznej wolności części „jogiń i joginów”, skoro czują się oni aż tak zniewoleni, tylko dlatego że przez jakiś czas muszą przeżywać tę – umówmy się, nie aż tak straszną – niedogodność. W dodatku po to, aby chronić życie swoje i innych. W porównaniu z tym fiksacja na punkcie ćwiczeń i pięknego ciała wydaje się czymś zupełnie niewinnym, może nawet fazą rozwojową, której nie sposób uniknąć!

Ja pokochałam jogę za jej otwartość. Za to, że jest spójnym systemem poznawania i doskonalenia siebie. Za to, że daje narzędzia, by radzić sobie z nieuniknionym w życiu cierpieniem, by rozpoznawać swoją wewnętrzną prawdę. Za to, że uczy, jak znajdować oparcie w sobie, jak nie rozmieniać swej wewnętrznej spójności i wolności na błyskotki, na które łase jest ludzkie ego. Jak to ego trzymać w ryzach i pogonić do pracy na rzecz tego, co w życiu wartościowe. I jak te wartościowe rzeczy rozpoznać oraz kultywować.

Ludzie, od których miałam zaszczyt się uczyć, właśnie tak postrzegali jogiczną pracę nad sobą. Dlatego jeśli chcesz ze mną pogadać o jodze, musisz wiedzieć, że to nie będzie rozmowa lekka, łatwa i przyjemna.

Usiądźmy nad twoją rzeką podziemną. Zejdźmy nad ciemne parujące rozlewiska. Patrzmy w nie, wsłuchajmy się. Stańmy na klifie, który niebezpiecznie podmywa niestrudzona wężowa fala. Może spadniemy? Sztachnijmy się rybim zapachem zagłębień twojej skóry, czekającej na kochający dotyk. Wejdźmy w cień i usiądźmy do plemiennej narady w kręgu z demonami. Patrzmy z nimi długo w ogień. Opłaczmy krzywdy. Poczujmy ból, żal, złość i pozwólmy im odejść. Oczyśćmy rany. Obmyjmy je, wyliżmy, natrzyjmy pajęczyną i popiołem, aż całkiem się wygoją. Napijmy się z rzeki, aż w pełni ugasimy pragnienie. Posiedźmy w kucki nad ogniem albo przy kamieniu. Wydychajmy długo czarny dym z naszych płuc, aż zostaną one oczyszczone. Sprawmy sobie czółno i opuśćmy je prosto w nurt. Wyrzućmy za burtę wychowanie, przekonania, ambicje, marzenia i tytuły. Niech odpłyną. Wiosłujmy tak długo, aż spuchną nam ramiona i dłonie. Jeśli będziemy wytrwali i nieustępliwi – przeprawimy się.

Chcesz pogadać o jodze? Nie o gimnastyce czy insta-mistyce – tylko o jodze jako ścieżce rozwoju i wolności? To musisz liczyć się z tym, że to nie będzie łatwa rozmowa. Usłyszysz i powiesz rzeczy, które ci się nie spodobają. Joga nie jest bowiem o tym, czy masz giętkie, sprawne ciało. Nie jest też o tym, czy masz uśmiech na twarzy i wyuczony przyjazny stosunek do świata. Joga nie jest kolejnym ładnym ubrankiem, w które wystroisz się na rewię do kościółka Ery Wodnika. Nie jest szmatką do polerowania twojego ego. Nie jest sposobem na relaks, zdrowym stylem życia ani metodą na zwalczenie cellulitu, niechęci do teściowej, nudy czy braku pomysłu na siebie.

 

Joga jest ustaniem poruszeń umysłu.

(Patandźali, Jogasutry)

Jest stanem, w którym żadne zewnętrzne praktyki, ćwiczenia, oddechy, medytacje nie są nam w ogóle potrzebne. Dlatego lepiej się do nich nie przywiązywać. To paradoks – niejedyny w praktyce jogi, ale fundamentalny. Praktyka ma nas uwolnić od… praktyki. Mówiąc kolokwialnie: ma nam pozwolić „wrzucić na luz”, żebyśmy mogli cieszyć się życiem takim, jakie jest. Joga ma nas wywikłać. Nie wkręcać w kolejną grę iluzji i zaprzeczeń.

Na różnych polach i każdy w swoim stylu, wszyscy jesteśmy trochę jak nałogowi palacze, którzy pozbywając się pewnego dnia papierosów ze swego życia, stają się strażnikami czystego powietrza i upierdliwymi aktywistami antynikotynowymi. Popadamy z jednego dramatu w drugi, nieustannie starając się nadążyć za małpką skaczącą w naszych głowach. Z gałęzi na gałąź, z przeszłości w przyszłość, ze zmartwienia w zmartwienie, z lęku w lęk, z planu w plan, z akcji w reakcję. Często bez ładu i składu, od emocji do emocji, kierując się nieuświadomionymi motywacjami.

Joga to stan, w którym możliwe jest osiągnięcie chwili wytchnienia od nieustannej aktywności naszego „małpiego” umysłu i złapania kontaktu z tym, co w nas spokojne, ciche i wolne od lęku.

Co to ma wspólnego z rzeką podziemną, od której zaczęłam ten rozdział? Tak nazywam nurt, który niesie nieuświadomione treści naszej psychiki. To właśnie nad brzegiem naszej wewnętrznej, podziemnej, nieuświadomionej rzeki, w jej głębinach rozgrywa się nasza tajemna historia. Trzeba się w nią zanurzyć, aby się dowiedzieć, co tak naprawdę jest grane.

Jeśli chcemy uspokoić umysł, żeby przestał szaleć i reagować na każdą pozbawioną znaczenia bzdurę, musimy się dowiedzieć, kim naprawdę jesteśmy. Poznać siebie, czyli zgłębić mity, legendy i prawa, które doprowadziły nas do szaleństwa. Opowie nam o nich ciało, wyszepcze oddech, wypromieniuje cisza.

„Ciało opowie”? Co to znowu za nawiedzone głupoty? – zapytasz pewnie. A przecież za każdym razem kiedy doświadczamy silnych emocji, zwłaszcza stresu, ciało reaguje i zapisuje te reakcje w tkankach. Pamięta. Niektóre z naszych ciężkich przeżyć są tak stare, że po prostu nie ma słów, by o nich opowiedzieć. Niekiedy są też tak bolesne, że nawet będąc w wieloletniej psychoterapii, trzymamy je poza nią. Tak właśnie było ze mną.

Swoją tajemną historię odtwarzałam mozolnie przez lata psychoanalizy i innych form pracy terapeutycznej. Dowiedziałam się o sobie rzeczy pięknych i strasznych. Odzyskując ogromną część zapomnianej opowieści o swoim życiu, nauczyłam się rozumieć, dlaczego czasem bez wyraźnego powodu wpadam w panikę albo reaguję złością i rozpaczą na pewien typ ludzkich zachowań. Dowiedziałam się, gdzie jest źródło potwornego zmęczenia, którego często doświadczam, i jakich sytuacji powinnam unikać.

To już było bardzo wiele: zajrzałam w nurt swojej podziemnej rzeki. A jednak dopiero kiedy w praktyce jogicznej zaangażowałam do pracy ciało i oddech, puścił lód, w którym przechowywałam największą zgrozę. Traumy, o których – mimo zaangażowania i talentu moich terapeutek i terapeutów – nie potrafiłam słowami opowiedzieć nawet samej sobie. Historię o przemocy i molestowaniu seksualnym, która była moim udziałem we wczesnym dzieciństwie, a potem w wieku dojrzewania. Historię zmowy, która miała strzec mojego zapomnienia. Historię zdrady i potwornego bólu.

Rozpuszczanie lodu pokrywającego moją wewnętrzną rzekę trwało lata i polegało na regularnym, codziennym ćwiczeniu w pełnym skupieniu na macie, na świadomym oddychaniu i… na czekaniu w ciszy na to, aż COŚ usłyszę. Pracując z własnym ciałem, poznając je dobrze i wzmacniając, stworzyłam silny, bezpieczny schron w sobie samej. Tam mogłam sobie wszystko bezpiecznie przypomnieć, odpłakać, ukoić. A kiedy już ustał mój wewnętrzny szloch, mogłam nareszcie usłyszeć ciszę i przyjąć do wiadomości, że to na nią przez cały ten czas „siedzenia w ciszy” czekałam.

W krótkich, a czasem nieco dłuższych chwilach, kiedy doświadczam prawdziwej wewnętrznej ciszy, kiedy przestają mieć na mnie wpływ dramaty, gry i zabawy nieustannie kreowane przez umysł, doświadczam poczucia, że JESTEM. Niepotrzebne mi do tego żadne zewnętrzne imię, nazwisko, przynależność do jakiejś grupy czy narodowości, praca, wygląd, więzi, posiadanie czegokolwiek. Nic nie musi mnie określać, nic nie musi się dziać albo nie dziać. Moja wewnętrzna rzeczywistość JEST. Nie potrzebuje żadnych narracji ani form, by się przejawiać. Jestem i już! Zrelaksowana i szczęśliwa z tym, co mam i czego mi brak. Spokojnie reagująca na zdarzenia życia – z nadziejami, ale bez oczekiwań. W dobrym humorze.

Czy to znaczy, że unoszę się stale metr nad ziemią, nie odczuwam lęku, złości albo zniechęcenia? Oczywiście, że nie. Odczuwam zimno, miewam kaca, kiedy przesadzę z winem do kolacji, i szlag mnie trafia, gdy patrzę na polityków. Praktyka jogi nie ma na celu uczynienia z człowieka natchnionego elfa, odklejonego od rzeczywistości. Żyjemy w ciałach wyposażonych w układ nerwowy, odczuwamy emocje. Jesteśmy zanurzeni w kulturze i proponowanych przez nią narracjach. Borykamy się z nią, czasem działamy automatycznie i głupio. Jednak będąc w praktyce jogi, stajemy się bardziej świadomi. Elastyczne staje się nie tylko nasze ciało, ale i psychika. Możemy nazwać, co czujemy, uznać, przeżyć i odpuścić. Potem zaś wrócić do CISZY i znowu, zawsze od nowa, odczuć włas­ne bezwarunkowe istnienie.

W tej książce znajdziesz podstawowe informacje i przemyślenia, które składają się na mój sposób wprowadzania słuchaczy i słuchaczek w praktykę jogi. Nie traktuj jej jednak, proszę, jako podręcznika ani (Bogini, broń!) wyroczni w żadnej z poruszanych tutaj kwestii. Joga to ogromne stare drzewo, którego korzenie wyrastają z Wed2 i które rozrasta się nieustannie od kilku tysięcy lat.

Każdy i każda z nas – nauczycieli i nauczycielek jogi, jeśli tylko trzyma się kanonu, czyli szanuje i wprowadza w życie to, czego uczą nas Jogasutry3, jest niczym listek czy też gałązka wypuszczana w jego gigantycznej koronie.

Choć wszyscy należymy do tego samego organizmu, pełnimy w nim jednak różne funkcje i przyjmujemy odmienne perspektywy. Fanatyzm, sekciarstwo i fundamentalizm nie mają nic wspólnego z prawdziwą jogą, choć niestety nader często występują pod jej przebraniem.

Najczęściej jednak powierzchownie i komercyjnie rozumiana „joga” jest po prostu kolejnym aroganckim przywłaszczeniem kulturowym4, czyli przyjęciem narzędzi, wizerunków i symboli, które należą do kultury innej niż nasza własna – często po to, by czerpać z tego zysk.

Czy zakładając kupiony pod wpływem „joginki” naszyjnik (malę modlitewną), złożony ze stu ośmiu koralików, wiesz przynajmniej, co on symbolizuje? Czy wie to owa „joginka”? Czy robiąc sobie tatuaż z symbolem ॐ5, jantrą6, mandalą7, wiesz, co tak naprawdę zapisujesz na swoim ciele i umyśle? Czy intonując mantrę8, rozumiesz jej treść i przypisane do niej działanie? Jeżeli odpowiedź brzmi „nie”, to znaczy, że bierzesz udział w teatrzyku opartym na idei przywłaszczenia kulturowego. Śmiem twierdzić, że jest to jeden z głównych grzechów zachodniej społeczności jogicznej.

Chciałabym, aby ten tekst, będący w dużej części zapisem treści części teoretycznej moich warsztatów Miejsce Mocy, stanowił po prostu punkt wyjścia do waszych własnych poszukiwań. Ale dlaczego „lewa joga”? – zapytasz. Ponieważ, jak wszystko na świecie, joga także ma swoje implikacje polityczne. Po pierwsze, dlatego że niesie przesłanie równości, wewnętrznej wolności i empatii. Po drugie, ponieważ od kilku dekad jest pożerana przez wielki biznes, wykrzywiana i używana jako narzędzie do czerpania ogromnych zysków w bardzo nieetyczny sposób. Tak, twoja ulubiona markowa mata, na której oddajesz się medytacjom nad dobrocią własnego serca, oraz legginsy do ćwiczeń z najnowszej kolekcji znanej projektantki, z których tak się cieszysz, z dużym prawdopodobieństwem zostały wyprodukowane w skrajnie nieetycznych warunkach. Być może nawet w „ukochanych Indiach”. Po trzecie zaś, skoro już jesteśmy przy Indiach, obecnie realizowana tam obsesyjnie prohinduistyczna polityka znajduje swoje odzwierciedlenie w tysiącach pozornie uduchowionych, a tak naprawdę skrajnie politycznych nauk rozmaitych popularnych na Zachodzie „guru”. Wystarczy bowiem, że ktoś odpowiednio wygląda i powołuje się na święte pisma, powtarzając co drugie zdanie oklepane komunały o „rozwoju duchowym”, by joginki i jogini z Zachodu rzucili się go udostępniać, kompletnie nieświadomi, że oto szerzą antyislamskie obsesje rozdzierające obecne Indie.

Książka Moja lewa joga to także próba zajrzenia pod podszewkę wszystkiego, czym bywa dziś praktyka jogi, a także związana z nią moda. Wywrócenie na lewą stronę tego ślicznego ubranka, w które tak chętnie się stroimy pod pretekstem praktykowania jogi, nie rozumiejąc, że tak naprawdę właśnie w ten sposób się od niej ­oddalamy.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI

PEŁNY SPIS TREŚCI:

Rzeka

Dobry i zły ból, czyli rzecz o nauczycielach

Cisza przed burzą

Co mnie tu będą straszyć?

Święty mąż i epicki powrót joginek

Bardzo niechciany powrót przed kamerę

Jogini, ale czasem wkurwini, czyli jogiczne jest polityczne

Gruzowisko

Osiem gałęzi, trzy sznury

Jama sadhana i nijama sadhana

Ahimsa - niekrzywdzenie

Satya - prawda

Asteya - niekradzenie

Brahmacharya - wstrzemięźliwość, nietrwonienie energii (bywa także interpretowana jako nietrwonienie energii w życiu seksualnym)

Aparigraha - nieposiadanie, nieprzywiązywanie się, wolność od posesywności

Śauca - czystość

Santosa - zadowolenie

Tapas - umiar

Svadhyaya - samopoznanie

Iśwarapranidhana - oddanie absolutowi

Asany

Pranayama

Pratyahara

Dharana

Dhyana

Samadhi

Guny

Co z tą karmą?

Odpuść, jak to łatwo powiedzieć!

Zamknij się, przemądrzała Lolu

Tworzenie, trwanie i rozpad, czyli trzech panów w jednym

Tratwa

Wiele boskich pań

Na pożegnanie - przestroga przed mrocznymi „boginiami” ery dziadocenu

Podziękowania

2 Wedy – święte księgi hinduizmu, najstarsza grupa religijnych tekstów sans­kryckich, które stanowiły całość ówczesnej wiedzy człowieka o świecie ludzi i bogów; antologia tekstów z różnych okresów o różnej tematyce, budowie i przeznaczeniu. Objętością Wedy sześciokrotnie przekraczają ­Biblię.

3Jogasutry – najstarszy traktat klasycznej jogi indyjskiej (jogadarśany) w formie 195 zwięzłych aforyzmów (sutr), obejmujący w czterech rozdziałach lub księgach (pāda) nauczanie jogicznych praktyk prowadzących do oświecenia. Według indyjskiej tradycji autorem Jogasutr jest starożytny indyjski mędrzec Ryszi Patandźali. Traktat ten jest wykorzystywany w nauczaniu większości odmian jogi.

4 Przywłaszczenie kulturowe to przyjęcie elementu lub elementów jednej kultury lub tożsamości przez członków innej kultury lub tożsamości. Może to być kontrowersyjne, gdy członkowie dominującej kultury wywodzą się z kultur mniejszości znajdujących się w niekorzystnej sytuacji. Zdaniem krytyków tej praktyki przywłaszczenie kulturowe różni się od akulturacji, asymilacji czy równej wymiany kulturowej tym, że jest to forma kolonializmu. Kiedy elementy kultury są kopiowane z kultury mniejszości przez członków kultury dominującej, a elementy te są używane poza ich pierwotnym kontekstem kulturowym – czasami nawet wbrew wyraźnie wyrażonym życzeniom członków kultury, z której pochodzą – jest to kulturowe zawłaszczenie. Przywłaszczenie kulturowe jest uważane za szkodliwe przez różne grupy i osoby, w tym rdzenną ludność pracującą na rzecz ochrony kultury, tych, którzy opowiadają się za zbiorowymi prawami własności intelektualnej kultur pochodzenia, mniejszości, oraz tych, którzy żyli lub żyją pod rządami kolonialnymi. Przywłaszczenie kulturowe może obejmować wykorzystywanie tradycji religijnych i kulturowych innej kultury, mody, symboli, języka i muzyki. Ci, którzy postrzegają to zawłaszczanie jako wyzysk, twierdzą, że elementy kulturowe są tracone lub zniekształcane, gdy są usuwane z ich pierwotnych kontekstów kulturowych, i że takie przejawy są lekceważące, a nawet stanowią formę profanacji. Elementy kulturowe, które mogą mieć głębokie znaczenie dla oryginalnej kultury, mogą zostać zredukowane do „egzotycznej” mody lub zabawek przez osoby z kultury dominującej. Zob. https://pl.qaz.wiki/wiki/Cultural_appropriation.

5 Om – najświętsza sylaba hinduizmu. Dźwięk omkara występujący w Wedach jest pierwotnym hymnem. Om to sylaba-nasienie, postrzegana jako dźwięk powstania wszechświata. Ta transcendentalna wibracja jest uważana za identyczną z osobą absolutnego Wisznu. Na niej opierają się wszystkie hymny wedyjskie.

6 Jantra – termin sanskrycki; w znaczeniu dosłownym oznacza instrument, maszynę bądź warsztat, w szczególności warsztat tkacki. Rytualny diagramami znak graficzny rozpowszechniony i w hinduizmie, i tantryzmie, służący do medytacji i spełniający funkcje inicjacyjne.

7 Mandala – motyw artystyczny występujący głównie w sztuce buddyzmu tantrycznego, gdzie jego tworzenie, a następnie niszczenie – jako droga transformacji praktykującego – jest uważane za rodzaj medytacji i ma duże znaczenie religijne.

8Mantra – w buddyzmie, hinduizmie i ezoteryce formuła, werset lub sylaba, która jest elementem praktyki duchowej.