Józef Piłsudski - Henryk Cepnik - ebook

Józef Piłsudski ebook

Henryk Cepnik

0,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Odkryj fascynującą historię człowieka, który poświęcił życie odrodzeniu Polski. Poznaj drogę Józefa Piłsudskiego – od młodzieńczego buntu przeciwko carskiemu uciskowi, przez lata zesłania na Syberii, po heroiczną walkę o niepodległość. Odkryj tajniki pracy konspiracyjnej, poznaj niezłomną wolę i wizjonerskie plany, które doprowadziły do stworzenia Legionów, pierwszego polskiego wojska od pokoleń.

Ta książka to nie tylko biografia, ale hołd dla wizjonera, wodza i budowniczego, który na zawsze wpisał się w karty polskiej historii.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 345

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




I.O KULCIE WIELKICH LUDZI

ISTOTA I ZNACZENIE KULTU WIELKICH LUDZI WEDŁUG CARLYLE’A I EMERSONA – Z DZIEJÓW KULTU W POLSCE – KULT JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO JAKO BOHATERA WOLNOŚCI, WSKRZESICIELA I ODNOWICIELA NIEPODLEGŁEGO PAŃSTWA POLSKIEGO.

W jednym ze swych przemówień publicznych Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, Ignacy Mościcki, wypowiedział te pełne znaczenia i głębokie treścią słowa:

Przedmiotem kultu narodowego nie może być tylko samo cierpienie. W drodze swej instynkt twórczy narodu znajduje ujście w apoteozie czynu i wielkości. Bez czci dla wielkości nie ma potęgi Państwa.

A ta cześć dla wielkości to przede wszystkim kult wielkich ludzi. Historia ludzkości – powiada głośny myśliciel angielski Tomasz Carlyle w swym głębokim dziele On Heroes and Hero-Worship, będącym jakby ewangelią kultu wielkich ludzi – jest historią tego, czego człowiek dokonał w świecie, jest w istocie historią wielkich ludzi, którzy działali dla ludzkości. Oni byli wodzami narodów, twórcami i wzorami tego, co masa ludzka razem osiągnęła. Wszystko, co widzimy na świecie, jest zewnętrznym, materialnym rezultatem, praktycznym wykonaniem i ucieleśnieniem myśli, które narodziły się w mózgach wielkich ludzi, na ten świat posłanych. Cała historia świata i ludzkości to ich historia... I oto dlaczego kult wielkich ludzi, kult bohaterów, był i jest zawsze żywotną siłą życia ludzkiego. Na nim opiera się każdy naród, każde społeczeństwo.

W innej formie wyraził tę samą myśl wielki myśliciel amerykański Ralph Waldo Emerson w zbiorze znakomitych studiów, zatytułowanym Przedstawiciele ludzkości. Wiara w wielkich ludzi i kult dla nich – pisze on – jest objawem wrodzonym. Podziwianie ich czynów jest ideałem wieku młodego, rozkoszą umysłową wieku dojrzałego. Wielcy ludzie podnoszą nas i uszlachetniają duchowo przez uczucia i myśli, jakie w nas budzą. Ich sława zrasta się niejako z nami. Zdaje się po prostu, jakby sama natura istniała jedynie ze względu na wielkich ludzi, bohaterów, przez nich i dla nich. Życie dopiero dzięki nim otrzymuje swój cel właściwy, swą treść istotną. Wiara w nich uszlachetnia nas samych, czyni życie nasze piękniejszym i jaśniejszym.

I rzeczywiście – dzieje całej ludzkości i dzieje poszczególnych narodów potwierdzają na każdym kroku prawdziwość przytoczonych wyżej maksym. Postęp ludzkości i wszelkie przewroty dziejowe to zawsze rezultat działania, pracy i energii twórczej wielkich jednostek, wielkich ludzi. Oni tworzą punkty zwrotne w historii ludzkości i narodów; momenty przełomowe w tej historii są nierozdzielnie związane z ich imieniem i działalnością. Gdy wspominamy nazwiska takich ludzi, odżywa natychmiast w naszym umyśle obraz całej epoki, na której wycisnęli oni stygmat swego geniuszu, swej potężnej indywidualności. W każdej dziedzinie myśli twórczej i czynu twórczego wyłaniają się przed nami postacie genialnych jednostek, którym ludzkość cała lub ten czy inny naród zawdzięczają swój postęp i rozwój, od których rozpoczynają nowy, doskonalszy okres swego życia. Ich nazwiska i ich czyny to jakby słupy wytyczne w pochodzie ludzkości i narodów ku nowym światom myśli i pojęć, nowym formom bytu i rozwoju.

Kult dla takich ludzi wyjątkowych, takich ludzi genialnych, jest więc objawem zupełnie naturalnym i zrozumiałym. Są oni dla nas symbolem pewnych epok i dokonanych w życiu ludzkości wielkich przemian, są ucieleśnieniem jakiejś wielkiej idei, wielkiej myśli czy wielkiego czynu. Podziwiamy ich i czcimy jako tych, którzy posuwają naprzód wskazówki zegara dziejowego, wykuwają nowe drogi i nowe losy ludzkości i narodów. Są to nie tylko przedstawiciele, reprezentanci, wedle określenia Emersona, są to naprawdę bohaterowie w pojęciu Carlyle’a, bohaterowie ludzkości lub bohaterowie narodów, a kult dla nich jest tak dawny, jak dawna jest ludzkość, jak dawne są narody na świecie. Spotykamy się z nim już wśród ludów starożytnego Wschodu, istniał on na wielką skalę w starożytnej Helladzie i Rzymie, jest zjawiskiem powszechnym wśród wszystkich narodów świata.

W Polsce również istnieje kult dla wielkich ludzi, a kult dla bohaterów narodowych w najistotniejszym tego słowa znaczeniu przede wszystkim. Zrodził się on jednak w całym swym dostojeństwie i w całej pełni swej symboliki naprawdę dopiero po utracie niepodległości, gdy zaczęliśmy głębiej patrzeć w siebie i poza siebie, i w otaczających nas mrokach niewoli i ucisku krzepić ducha i serce wspomnieniami promiennych chwil i postaci z przeszłości. Wielcy królowie, hetmani, poeci, otoczeni w pamięci narodu nimbem chwały i sławy, stali się przedmiotem kultu narodowego i blaskiem związanych z nimi szlachetnych wspomnień rozjaśniali pokoleniom porozbiorowym ponurą rzeczywistość.

Kult ten, wzbogacony z biegiem lat nazwiskami bohaterów i męczenników walk niepodległościowych, przeszedł w spadku na nas, synów odrodzonej z niewoli Polski. A z tym kultem dla bohaterów dalekiej i bliskiej przeszłości rozwinął się kult dla tych, którym zawdzięczamy nasze wyzwolenie, naszą wolność i niepodległość. Zupełnie naturalny i zrozumiały jako hołd czci, wdzięczności i pamięci dla krwi ofiarnie przelanej i z jej posiewu zrodzonego dzieła Wyzwolenia, kult ten zogniskował się z natury rzeczy dokoła osoby Tego, który marzenia całych pokoleń o wolności przetopił w stal czynu zbrojnego i rzuciwszy sprawę Niepodległości Ojczyzny w odmęt światowej wichury wojennej, tej przez wieszczów polskich duchem proroczym przeczuwanej wojny ludów, wywalczył jej ostateczne zwycięstwo.

I zrozumiały jest dla każdego, kto duszę polską ma w swoim łonie, kult otaczający Józefa Piłsudskiego. Bo w tej potężnej, prawdziwie spiżowej postaci, niby w soczewce, skupiły się najszlachetniejsze pierwiastki narodu. Czcimy w nim tego, który od lat najmłodszych do ostatniego tchnienia walczył niezłomnie i niestrudzenie, nie oglądając się na trudy, przeszkody i niebezpieczeństwa, o ideał Wolnej, Niepodległej Polski i walce tej, zdawało się, beznadziejnej, ofiarował całego siebie, najlepsze lata swej młodości i dojrzałego wieku. Gdy olbrzymia większość narodu o wolnej Polsce myśleć przestała lub w jej wyzwolenie zwątpiła, on działał, pracował, walczył nieprzerwanie, w znojnym, krwawym, ani na jedną chwilę nieustającym trudzie, wierząc niezachwianie w triumf wielkiej sprawy. I nic go z drogi, którą sobie wytknął, nie zdołało wytrącić. Ani pięć lat zesłania na Sybir, ani późniejsze prześladowania zbirów moskiewskich, ani „Dziesiąty Pawilon”, ani wieczna tułaczka o chłodzie i głodzie, wśród czyhających zewsząd zasadzek i niebezpieczeństw, nie potrafiły ostudzić jego zapału i poświęcenia dla sprawy, której oddał się na usługi. W podziemnej, a bezimiennej pracy, w której musiał zapomnieć o sobie, osobistych sprawach i osobistym szczęściu, wykuwał z nieugiętą wolą i żelazną konsekwencją przyszłość ojczyzny. Z „romantyzmem celów” łączył „pozytywizm w wykonaniu”. Z wiarą, że tylko czyn orężny, w odpowiednim momencie rzucony na szalę, może wyzwolić ojczyznę z niewoli, przygotowywał do niego siebie i drugich, organizując niestrudzenie kadry przyszłej armii narodowej z robotników, inteligencji pracującej i rzeszy wieśniaczej. Zapalił ich swą wiarą, oni zaś oddali w jego ręce swe siły, swój zapał, swą bezgraniczną ofiarność, zespalając na śmierć i życie swój los z imieniem ukochanego Wodza. A on, gdy wybiła godzina czynu, rzucił w bój o Polskę te przygotowane przez siebie w twardej, mozolnej pracy pierwsze zastępy polskiego żołnierza, stanął na ich czele i powiódł je na pole chwały, aby w długich, krwawych walkach wyrąbać mieczem Polsce, wydartą jej gwałtem i przemocą, Niepodległość.

Spełnił się „sen o szpadzie”, ziściły się marzenia pokoleń: z krwi ofiarnej żołnierzy Józefa Piłsudskiego powstała wolna, niepodległa Polska. Powstała w chwili, gdy on, Twórca i Wódz Legionów, spożywał gorzki chleb niewoli w twierdzy magdeburskiej, wtrącony do niej przez Niemców za przeciwstawienie się ich planom przykucia odradzającej się do niepodległego życia Polski do rydwanu molocha militaryzmu niemieckiego. Godzina wyzwolenia Polski była jednak równocześnie godziną wyzwolenia Józefa Piłsudskiego z niewoli.

I stało się to, co było tylko logicznym wynikiem wypadków, które poprzedziły tę wielką chwilę dziejową w życiu Polski. Więzień magdeburski zostaje wolą całego narodu wyniesiony na stanowisko pierwszego Naczelnika Odrodzonego Państwa Polskiego. Zdrowy instynkt narodu oddał w ten sposób należny hołd Józefowi Piłsudskiemu za to, co uczynił dla Polski i jej niepodległości. I zaczął się pod jego ręką i kierunkiem mozolny trud wznoszenia zrębów odrodzonej państwowości polskiej w upartej walce z rozprzężeniem i z napierającymi ze wszystkich stron wrogami, trud uwieńczony wiekopomnym zwycięstwem nad Wisłą w pamiętnych dniach sierpniowych 1920 roku, które nie tylko uwolniło Polskę od najazdu hord bolszewickich, ale uratowało również Europę przed ich zalewem.

Zdziaławszy tyle dla Polski, Józef Piłsudski nie uznał swej roli za skończoną. Po wywalczeniu ojczyźnie niepodległości i wytyczeniu jej granic, wziął na swe barki strudzone nowy trud – utrwalenia podstaw bytu i rozwoju niepodległego Państwa Polskiego. Jego potężna indywidualność, unosząca się nad całym życiem zbiorowym Polski, wycisnęła na nim swe piętno, nadała mu bieg i kierunek. Jak przedtem jego dążeniem naczelnym było wyzwolić Polskę z kajdan niewoli i ucisku, tak po jej wyzwoleniu stało się jego dążeniem – utrwalić wśród narodu polskiego zrozumienie, że Polska wtedy będzie naprawdę silna i wielka, gdy wyzwoli się z tych wszystkich błędów, narowów i wad, które były dawniej źródłem jej upadku, gdy będzie w pełnym słowa znaczeniu zjednoczona w duchu i czynie. Do tego celu dążył on wytrwale i konsekwentnie do ostatniego tchu, nie zbaczając ani na krok z wytyczonej drogi. Za wielki cel mu przyświecał, aby mógł i chciał wdawać się w kompromisy i ustępstwa. Celem tym zaś było wielkie i silne Państwo Polskie, wielkie duchem swych obywateli, silne jednością myśli i działania wszystkich w imię wspólnego dobra.

Uświadomiwszy sobie tę olbrzymią i tak doniosłą w następstwach rolę Józefa Piłsudskiego w dziejach Polski, rozumiemy dopiero w całej pełni kult, jaki Go otaczał już za życia. Ignacy Daszyński powiedział trafnie: „Gdyby który z ludzi powszednich zdobył się na cząstkę zaledwie tych czynów historycznej miary, co Piłsudski, opiewano by go za życia jako bohatera narodowego”. Słowa te, pochodzące od jednego z wodzów ówczesnej opozycji, są najwymowniejszym świadectwem wielkości Józefa Piłsudskiego i ogromu jego zasług dla Polski. Są również najlepszym wyjaśnieniem, w czym tkwi i na czym się opiera kult Józefa Piłsudskiego, Twórcy i Budowniczego Państwa Polskiego.

To, co niegdyś powiedział o sobie Stefan Czarniecki, stosuje się w całej pełni do niego. I on bowiem wyrósł „nie z soli, ani z roli, ale z tego, co boli” – z krwawego trudu i z męki serdecznej w służbie Polski i jej niepodległości. Ideowy następca tych wszystkich, wielkich duchem i czynem, którzy – od Kościuszki po rok 1863 – w walce orężnej szukali wyzwolenia ojczyzny z kajdan niewoli, stał się wykonawcą ich testamentu, realizatorem podjętego przez nich i z pokolenia w pokolenie prowadzonego dzieła. „Dał Polsce wolność, granice, moc i szacunek” – jak lapidarnie a głęboko scharakteryzował rolę i znaczenie Zmarłego Wodza Narodu prezydent Ignacy Mościcki, składając w imieniu całej Polski na Wawelu hołd pośmiertny jego świetlanej pamięci i wiekopomnym zasługom.

Kto tyle zdziałał, kto takiego nieśmiertelnego dzieła dokonał, godzien jest zaprawdę takiej czci, takiego kultu w narodzie, jakie stały się udziałem Józefa Piłsudskiego. I ta cześć, ten kult trwać będą w sercach polskich po wieczne czasy, jako najdroższa relikwia, najcenniejszy klejnot w skarbcu naszych pamiątek narodowych.

II.SPADKOBIERCA WIELKIEJ IDEI

SYN ZIEMI KOŚCIUSZKI I MICKIEWICZA – Z HISTORII RODU – TRADYCJE I STOSUNKI RODZINNE – W DWORKU NAD MERĄ – WRAŻENIA LAT DZIECINNYCH – W ATMOSFERZE WSPOMNIEŃ KRWAWEGO ROKU.

Litwa... Ziemia szczytnych tradycji i drogich sercu polskiemu wspomnień. Ziemia – matka największych Polski poetów – wieszczów i nieskazitelnych, gorącego serca, a niezłomnego ducha patriotów, kolebka najwyższych wzlotów uczucia narodowego i myśli narodowej oraz wzniosłego, szczytów heroizmu sięgającego poświęcenia się dla sprawy narodowej. Ziemia Mickiewicza i Słowackiego, Kościuszki i Rejtana, opromieniona aureolą świętych w narodzie imion tych, co hetmanili nam duchem, orężem i przykładem w dążeniu do odzyskania utraconej niepodległości, i tych innych: Konarskich, Mackiewiczów, Sierakowskich, Trauguttów, którzy swą ofiarną, bohaterską służbę pod sztandarem Niepodległości śmiercią męczeńską przypieczętowali.

Z tej to ziemi, w takie tradycje i wspomnienia bogatej, pochodził Odrodziciel Niepodległego Państwa Polskiego, Józef Piłsudski, potomek starej rodziny szlacheckiej, której członkowie – wedle jego własnego określenia – „zarówno z tytułu starożytności pochodzenia, jak i dzięki obszarowi posiadanej ziemi, należeli do rzędu tych, co niegdyś nazywani byli bene nati et possessionati”.

Wywodził się mianowicie Józef Piłsudski z prastarego i chlubnie w kronikach historycznych zapisanego rodu Giniatowiczów, który znów, wedle tradycji rodzinnej, wywodził swoje pochodzenie od panującej na Litwie w czasach przedgedyminowych, na wpół legendarnej dynastii książęcej Dorsprunga. Jak zanotowano w Konstytucjach Litewskich w 1499 roku, jeden z Giniatowiczów, którzy pierwotnie zwali się także „Gieniatowiczami”, nadał synowi swemu, obok imienia chrzestnego Stanisława, imię starolitewskie „Piłsuda”, dając w ten sposób początek nazwie rodowej Piłsudskich. Dopiero jednak synowie Bartłomieja Giniatowicza, starosty upickiego, zaczynają już stale używać nazwiska Piłsudskich, niektórzy z dodatkiem „Rymsza”.

Od XVI wieku począwszy, Giniatowicze-Rymsze-Piłsudscy, którzy pieczętowali się herbem „Kościesza” z pewną odmianą – niektórzy heraldycy przypisują Piłsudskim bezpodstawnie herb „Komoniaka” – wymieniani są często w kronikach współczesnych przy różnych okazjach. Od dawna osiedli na Żmudzi i gęsto tam rozrodzeni – szczególnie w powiecie rosieńskim, gdzie istniała nawet miejscowość „Piłsudy” z licznymi rodzinami tego nazwiska – piastowali tam wśród szlachty liczne godności i urzędy, zdobywane czynnym udziałem w życiu publicznym oraz służbą orężną w obronie granic Rzeczypospolitej. Z biegiem czasu, przez koligacje małżeńskie i związki rodzinne z pierwszymi w Rzeczypospolitej rodami, jak Billewiczów, Komarowskich, Puzynów, Skarbków-Ważyńskich, Strutyńskich, Romerów, a także dzięki nadaniom królewskim za oddane krajowi usługi, stali się oni właścicielami znacznych włości, między innymi Billewicz w powiecie rosieńskim, Czahiszek w wileńskim, Zułowa w święciańskim. Jednym z wybitnych przedstawicieli rodu był Jan Kazimierz Giniatowicz-Rymsza-Piłsudski, zmarły w 1710 roku chorąży parnawski, porucznik buławy wielkiej za hetmana Paca i podczaszy grodzieński, pan licznych posiadłości na Żmudzi. Z jego potomków szczególnego splendoru dodali nazwisku rodowemu w dalszych generacjach: wnuk Franciszek i prawnuk Jan Chryzostom. Pierwszy z nich, który zmarł w 1791 roku, był piwniczym W. Ks. Litewskiego i posłem z Księstwa Żmudzkiego na Sejm Warszawski. Drugi, zmarły w 1837 roku, uczestniczył jako poseł w obradach Sejmu Czteroletniego oraz piastował w rodzinnych stronach liczne zaszczytne godności, wśród nich podkomorzego, a następnie marszałka szlachty powiatu telszewskiego. Obaj za położone zasługi byli odznaczeni Orderem św. Stanisława.

Byli więc Piłsudscy istotnie bene nati et possessionati. Oddani krajowi całą duszą, służąc mu ochotnie i gorliwie w każdej potrzebie, zarówno pracą i radą, jak orężem, wytworzyli piękną tradycję rodową, którą przekazali w spadku swym następcom.

Jednym z nich był ojciec Marszałka, Józef Wincenty Piotr Piłsudski, właściciel pięknego majątku Tenenie w powiecie rosieńskim. Był to człowiek wysoko wykształcony, umysł światły i o szerokim horyzoncie. Marzyła mu się kariera naukowa, lecz dla dobra majątku rodowego zrezygnował z niej i poświęcił się gospodarstwu na ojcowskiej ziemi. Jako ukończony agronom miał wszechstronne w tej dziedzinie wykształcenie i był z tego powodu bardzo ceniony wśród sfer ziemiańskich, które chętnie i skwapliwie korzystały z jego rad i wskazówek. Dowodem zaufania, z jakim się do niego odnoszono, był jego wybór na dyrektora Towarzystwa Rolniczego, które miało powstać z jego inicjatywy na Litwie, lecz z różnych przyczyn nie doszło do skutku. Poza agronomią interesował się żywo sprawami przemysłu i ujawnił na tym polu intensywną działalność. Według relacji syna, Bronisława, „chciał rozwinąć przemysł, założył pierwszą na Litwie fabrykę drożdży, fabrykę terpentyny, cegielnię...”. W ogóle był to człowiek nieprzeciętnej miary, pomysłowy, ruchliwy, czynny, przy tym gorącego serca obywatel, który mógłby zdziałać ogromnie wiele, gdyby znalazł potrzebne dla swych zamierzeń zrozumienie i poparcie. Niestety, zbywało mu na jednym i drugim, czego następstwem było to, że zabrnął w trudności finansowe, które odbiły się ujemnie na jego interesach majątkowych.

Ożeniony był pan Józef z Marią z Billewiczów, pochodzącą ze starego i zasłużonego na Żmudzi rodu, którego nazwisko uwiecznił Henryk Sienkiewicz, biorąc z niego postać bohaterki dla swego Potopu, Oleńkę Billewiczównę, ukochaną Kmicica. Była to osoba niepospolitego charakteru i umysłu, wyjątkowych cnót i zalet. „Typ matrony staroszlacheckiej, o dobrym sercu i podniosłych ideałach” – oto jak przedstawia ją w swych wspomnieniach cytowany już poprzednio Bronisław Piłsudski. „Dumna była tylko dla najeźdźców. Moskala, najwyższego nawet urzędnika, w domu nie przyjmowano”. Gorąca, całą duszą i sercem oddana ideałom narodowym, wychowywała dzieci w tym samym duchu.

W Teneniach zastał państwo Piłsudskich wybuch powstania 1863 roku. Fala gwałtów, okrucieństw i prześladowań, jaka spadła w tym tragicznym okresie na Litwę, nie ominęła i domu Piłsudskich. Matka, ojciec i siostry dostali się do więzienia, brat stryjeczny ojca został zabity. Sam Piłsudski, który był komisarzem Rządu Narodowego na Żmudzi i położył wielkie zasługi w organizowaniu powstania, tropiony przez Kozaków, musiał się ukrywać, a Moskale rozgłosili, że został w pościgu zamordowany, gdy tymczasem przez pomyłkę zamordowano kogoś innego. Ponieważ pozostawanie w Teneniach okazało się niemożliwe, groziła bowiem w każdej chwili śmierć lub niewola, państwo Piłsudscy w ostatnim już stadium powstania przenieśli się do innej miejscowości: Zułowa, położonego w powiecie święciańskim, niedaleko Wilna. Była to posiadłość ongiś Michałowskich, odziedziczona przez panią Piłsudską. Otoczona lasami i wzgórzami, wśród pól i łąk, przeciętych rzeczką Merą, liczyła ona około dziewięciu tysięcy dziesięcin ziemi i stanowiła dużej wartości majątek.

Tutaj to, w dniu 5 grudnia 1867 roku, ujrzał światło dzienne późniejszy Pierwszy Marszałek Odrodzonej Polski, Józef Klemens Piłsudski.

Lata dziecięce i pacholęce upływały mu w atmosferze szalejącego na Litwie srogiego terroru i ucisku. Był to mianowicie okres okrutnych rządów osławionego Murawjewa – Wieszatiela, okres, gdy Litwa po upadku powstania, jeszcze ociekająca krwią serdeczną swych najlepszych synów, była widownią gwałtów i bezwzględnej rusyfikacji. Jedynym środkiem rządzenia był terror i stosowano go z iście azjatyckim okrucieństwem. Litwa popowstaniowa zmieniła się w jeden wielki grób milczący. Żałoba panowała w sercach, duszach, umysłach. Jeszcze w dziesięć lat po powstaniu – jak pisze o tych czasach Józef Piłsudski w swym przepięknym wspomnieniu pt. Bibuła – „wrażenie wieszatielskich rządów Murawjewa było tak świeże, że ludzie drżeli na widok munduru czynowniczego, a twarze ich wyciągały się, gdy w powietrzu zabrzmiał dzwonek, zwiastujący przybycie któregoś z przedstawicieli władzy moskiewskiej”.

W takiej to atmosferze żył, wzrastał i wychowywał się przyszły Wskrzesiciel Niepodległej Polski, który po latach, już w wieku męskim, wspominając te czasy, w ten sposób scharakteryzował sam, w napisanej w 1903 roku dla lwowskiego „Promienia” autobiografii, okres swego dzieciństwa:

Jako posesjonat nie zaznałem długo żadnej troski o materialne rzeczy i otoczony byłem w dzieciństwie pewnym komfortem. A że rodzeństwo moje było liczne i rodzice względem nas byli bardzo łagodni i serdeczni, mógłbym nazwać swe dzieciństwo – sielskim, anielskim. Mógłbym – gdyby nie zgrzyt jeden, zgrzyt, który sępił czoło ojca, wyciskał łzę z oczu matki i głęboko się wrażał w mózgi dziecięce. Tym zgrzytem było świeże wspomnienie o klęsce narodowej 1863 roku.

Matka, nieprzejednana patriotka, nie starała się nawet ukrywać przed nami bólu i zawodów z powodu upadku powstania, owszem, wychowywała nas, robiąc właśnie nacisk na konieczność dalszej walki z wrogiem Ojczyzny. Od najwcześniejszego dzieciństwa zaznajamiano nas z utworami naszych wieszczów, ze szczególnym uwzględnieniem utworów zakazanych, uczono historii polskiej, kupowano książki wyłącznie polskie. Ten patriotyzm rewolucyjny nie miał określonego kierunku społecznego. Matka z naszych wieszczów najbardziej lubiła Krasińskiego, mnie zaś od dzieciństwa zachwycał zawsze Słowacki, który też był dla mnie pierwszym nauczycielem zasad demokratycznych. Były one naturalnie u dziecka bardzo niejasne i mgliste, lecz przy moim żywym i nieco przekornym charakterze utrwalały się przy każdym sporze, które niekiedy matka żartem prowadziła.

Poza książkami dotyczącymi Polski, czytałem dosyć dużo najróżnorodniejszych książek, wszystko, co mi się tylko nawinęło pod rękę. Najwyższe wrażenie sprawiały na mnie książki opisujące byt narodów klasycznych – Greków i Rzymian. Prawdopodobnie dlatego, że były przepełnione szczegółami walk o Ojczyznę i opisami bohaterskich czynów. Oprócz tego byłem rozkochany w Napoleonie i wszystko, co się tego bohatera tyczyło, przejmowało mnie wzruszeniem i rozpalało wyobraźnię. Wszystkie zaś marzenia moje koncentrowały się wówczas wokół powstania i walki orężnej z Moskalami, których z całej duszy nienawidziłem, uważając każdego z nich za łajdaka i złodzieja. To ostatnie zresztą było zupełnie usprawiedliwione. W owym czasie Rosja wylała na Litwę szumowiny swoje, najpodlejsze elementy, jakie posiadała, a opowiadania o łajdactwach i barbarzyństwie tej hordy Murawjewa były na ustach wszystkich.

Zaznaczyć jeszcze dla ścisłości muszę, że matka od najwcześniejszych lat starała się rozwinąć w nas samodzielność myśli i podniecała uczucie godności osobistej, które w moim umyśle formułowało się w sposób następujący: Tylko ten człowiek wart nazwy człowieka, który ma pewne przekonanie i potrafi je bez względu na skutki wyznawać czynem.

Uzupełnieniem powyższego wspomnienia jest to, co mówi o tych samych czasach Bronisław Piłsudski, starszy brat Marszałka, uczony, podróżnik i etnograf.

Ideały narodowe, oparte na utworach naszych wielkich poetów – opowiada on w swych wspomnieniach – były dla nas biblią swego rodzaju. Potajemnie trzymano je w domu i wieczorami schodzono się potajemnie, by słuchać czytania matki; szczególnie lubiła Krasińskiego. I teraz jeszcze tkwi mi w pamięci psalm: „Będzie Polska w imię Pana... “, jakim kończono zawsze nasze tajne domowe zebrania... Potem, gdy matka, chora, w ciągu kilku lat aż do śmierci nie opuszczała łóżka, kazała często nam, dzieciom, odczytywać sobie tych samych wieszczów i szukała w nich ukojenia swych bólów osobistych...

Wychowując się w takiej atmosferze, wzrastając pod takimi wpływami, młodziutki „Ziuk”, jak nazywano Józefa Piłsudskiego w rodzinnym kole, kształtował swą duszę, umysł i wolę dla przyszłych przeznaczeń. Jego młodość, od lat dziecięcych, była istotnie, wedle słów poety, ową „rzeźbiarką, co wykuwa żywot cały”. Pod wrażeniem i wpływem nieszczęść, o których słyszał z ust uwielbianej matki i swych najbliższych, o których zresztą mówiły mu rozsiane wokoło mogiły bohaterów i męczenników walki o niepodległość, oraz zbolałe twarze i żałobne szaty spotykanych ludzi – wyrobił się w nim, od kolebki nieledwie, ów szczytny i głęboki, a jednocześnie niezłomny patriotyzm, który sam Piłsudski w jednym ze swych artykułów w 1896 roku scharakteryzował w tych słowach: „W sercach szlachetnych nieszczęście i poniżenie kraju jest zawsze źródłem patriotyzmu. Nie jest to patriotyzm kastowy, patriotyzm, którego się tak często używa jako ładnego parawanika, skrywającego za sobą moralne i społeczne zera i minusy. Nie, patriotyzm ten wypływa «ani z soli, ani z roli, ale z tego, co boli» – z realnego cierpienia i nieszczęścia ludzi”. Razem też ze swym bratem, Bronisławem, już „w dzieciństwie marzył o tym, by wejść w siłę, wyrosnąć i stoczyć, wiekową tradycją przekazaną, walkę o wolność i szczęście ludu”.

Krwawy rok 1863, którego był pogrobowcem, i związane z nim wspomnienia i wrażenia wyżłobiły w duszy „Ziuka” trwały ślad, który pozostał już na całe życie. Do dziejów tego roku wraca potem Józef Piłsudski nieustannie uczuciem i myślą, poświęca mu rozległe a głębokie studia, stara się zgłębić do dna problem powstania 1863 roku i z jego doświadczeń, zarówno z triumfów, jak błędów i klęsk, wyciągnąć naukę, z której skorzysta następnie w przygotowywaniu czynu orężnego dla wywalczenia Polsce niepodległości. Zarys Historii Militarnej Powstania Styczniowego z 1912 roku, dalej studium 22.1.1863, wydane w 1914 roku, wreszcie Rok 1863, oto etapy tej drogi, po której rozwijała się myśl Józefa Piłsudskiego w dążeniu do zrealizowania testamentu tego tragicznego roku, w którego tradycjach wzrastała jego młodość, kształtowały się dusza i charakter, urabiały wola i energia czynu.