Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
JAK SIĘ KOCHAĆ? Nie wszystkie odpowiedzi na to pytanie znajdziesz w podręczniku Michaliny Wisłockiej. Dziś reguły relacji damsko-męskich stały się niezrozumiałe, a status związków najlepiej określa informacja z Facebooka: to skomplikowane. Michał Lew-Starowicz, seksuolog w drugim pokoleniu, mierzy się z nowymi zjawiskami seksualnymi i obyczajowymi, które wywołują w nas niepewność i niepokój. Czy w Internecie można znaleźć miłość? Czy pornografia deprawuje czy edukuje? Czy kobiety naprawdę potrzebują mężczyzn? Czy w korporacji warto szukać partnera? Czy akceptujemy poligamię? Czy singiel może mieć udane życie erotyczne? Ta książka to doskonały przewodnik po świecie nowoczesnych związków, gdzie to, co wirtualne, łączy się z realnym, pożądanie z lękiem przed bliskością, a ekscytacja z erotycznym niespełnieniem. DO POCZYTANIA PRZED PÓJŚCIEM DO ŁÓŻKA! Wszystko, co warto wiedzieć o sztuce kochania w dobie Internetu! Hanna Wolska, „Cosmopolitan” Dzisiaj myślimy „seks” i od razu widzimy filmy porno, gadżety, strony w Internecie, gdzie nietrudno umówić się na randkę z erotycznym podtekstem. Wydaje się to takie proste. A przecież – jak przypomina Michał Lew-Starowicz – seks to przede wszystkim intymność i bliskość. Małgorzata Ohme, Onet Książka dla każdego, kto chce być „seksualnie na czasie” i zadaje sobie pytania na temat zmian kulturowych w zakresie seksualności zarówno z racji zawodowych, jak i osobistych. Michał Lew-Starowicz w bezpośredni, wyważony i fachowy sposób wprowadza nas w trudne i kontrowersyjne zagadnienia. Polecam! Alicja Długołęcka, Seksuolog |
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 258
Tytuł: Kochanie czy klikanie. Terapia dla zagubionych kobiet i mężczyzn
Autor: Michał Lew-Starowicz
Rozmawia: Izabela Marczak
Redakcja: Ewa Biernacka
Korekta: Katarzyna Zioła-Zemczak
Projekt graficzny okładki: Fajne Chłopaki
Zdjęcie autora: Tamara Pieńko
Projekt makiety: Jarosław Jabłoński
Skład: Robert Kupisz
Redaktor prowadząca: Katarzyna Kocur
Redaktor projektu: Agnieszka Filas
Redaktor naczelna: Agnieszka Hetnał
© Copyright by Michał Lew-Starowicz
© Copyright for the this edition Wydawnictwo Pascal
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej książki nie może być powielana lub przekazywana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy, za wyjątkiem recenzentów, którzy mogą przytoczyć krótkie fragmenty tekstu.
Bielsko-Biała 2018
Wydawnictwo Pascal sp. z o.o.
ul. Zapora 25
43-382 Bielsko-Biała
tel. 338282828, fax 338282829
pascal@pascal.pl
www.pascal.pl
ISBN 978-83-8103-249-0
Przygotowanie eBooka: Jarosław Jabłoński
Dziękuję moim pacjentom, od których ciągle uczę się na temat różnorodności i złożoności ludzkiej seksualności.
Żyjemy w kulturze, w której seks jest wszędzie. Pod poduszką czeka schowana viagra, w szafce nocnej wibrator, na półce poradnik, jak zostać łóżkowym herosem, za oknem zaś noc kusi klubami uciech. Nie ma dnia, by w mediach nie ukazały się jakieś pieprzne newsy, nie ma sekundy wolnej w sieci od widza porno.
Rozrasta się rynek erotycznych gadżetów, leków na potencję, filmów służących wywołaniu podniecenia. Dzięki Internetowi i nowym technologiom dostęp do treści o tematyce seksualnej jest dziś łatwiejszy niż do chleba czy wody, a rozwój nauki odkrywa przed nami coraz więcej prawd o seksualności człowieka.
Taki stan rzeczy nie mógł nie odbić się na naszym życiu, poglądach, aktywności seksualnej. Wydaje się, że staliśmy się mniej purytańscy, mniej wstydliwi, bardziej otwarci na inność i różnorodność ludzkiej natury. Skoro świat daje nam tyle możliwości, chętnie z nich korzystamy, by czynić nasze życie ciekawszym, przyjemniejszym, wartościowszym. Jednocześnie część z nas w tej wielości i dostępności dóbr wszelakich zaczyna się gubić. Skoro całe spektrum przyjemnych seksualnych doznań może nam zapewnić cyberseks, po co zabiegać o seks w tzw. realu? Tym bardziej że w świecie wirtualnym bywa bezpieczniej, bardziej anonimowo i bardziej wyuzdanie. Tu bohaterowie nie wymawiają się od zbliżeń bólami głowy, nie cierpią na problemy z erekcją, nie muszą się przejmować przekraczaniem cudzych granic. Cyberprzestrzeń wciąga i ekscytuje. Inna sprawa, że również coraz bardziej izoluje.
Relacje międzyludzkie w rzeczywistości muszą obecnie konkurować z tymi zawieranymi w świecie wirtualnym. Z jednej strony nowe technologie ułatwiają nam kontakty z ludźmi, z drugiej je spłycają. Dziś łatwiej możemy zaspokajać nasze seksualne pragnienia, ale też trudniej przychodzi nam budowanie trwałych głębokich więzi. Dzięki dostępowi do informacji powinniśmy stawać się mądrzejsi, tymczasem w głowach mamy mętlik. Jak bowiem z tego informacyjnego chaosu wyłowić to, co naprawdę wartościowe? Zamiast większej liczby odpowiedzi, mamy coraz więcej pytań.
Czy skoro lubię seks grupowy, to znaczy, że jestem nienormalny? Czy pornografia to wcielone zło? Czy dziewictwo w wieku 20 lat to przesada? Czy bycie seniorem równa się byciu seksualnym emerytem? Czy jak mi się stale nie chce, to znaczy, że staję się oziębła? Jak mogę zaspokoić kobietę, gdy mój członek jest taki mały? Czy on faktycznie jest mały? Czy dam radę sprostać wygórowanym potrzebom mojej partnerki? Czy bez biustu w rozmiarze D ktoś mnie zechce? Jak powiedzieć dziewczynie, że ma się w łóżku ochotę na odrobinę perwersji? Czy jak się przyznam, że lubię „pieprzoty”, wyjdę na dziwkę? Czy bycie singlem skazuje na celibat? Po co wchodzić w stałe związki, gdy można poszaleć bez zobowiązań? Czy wstyd świadczy o zacofaniu, a potrzeba intymności w seksie o braku otwartości? Kiedy po rozstaniu przychodzi właściwy czas na seks? Z viagrą czy bez? Gdzie leżą granice seksualnej otwartości? Kiedy warto udać się do seksuologa, a kiedy skorzystać z oferty sex-coacha?
Tysiące pytań i tysiące nierzadko sprzecznych odpowiedzi podsuwanych przez globalną sieć. Jak się w tym wszystkim połapać?
W tej książce z pomocą przychodzi seksuolog nowej generacji, syn ikony polskiej seksuologii prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza i niekwestionowany jego następca dr hab. Michał Lew-Starowicz.
Otwarty umysł z naukowym dorobkiem. Lekarz i psychoterapeuta, a jednocześnie szczęśliwy mąż i ojciec, mężczyzna i naukowiec zafascynowany niezwykłością ludzkiej seksualności oraz różnorodnością człowieka.
W 10 kolejnych rozdziałach odpowiada na pytania dotyczące problemów seksualnych człowieka XXI wieku. Hołdując holistycznemu podejściu w leczeniu swoich pacjentów, przekracza ściśle specjalistyczne medyczne rozważania, udowadniając tym samym, że współczesna seksuologia łączy wiele dziedzin: biologię, medycynę, psychologię, socjologię, kognitywistykę, nauki o ewolucji i inne, na człowieka zaś oddziałuje tak wiele rozmaitych czynników, że nie można się obejść bez indywidualnego podejścia i pochylenia się nad innością każdej jednostki. Nie powinno się wyrokować o normach i anomaliach, trendach czy dewiacjach, o tym, co dobre, a co złe – w sposób arbitralny, bez uwzględnienia kryteriów naukowych, prawnych i etycznych – uważa ambasador polskiej seksuologii.
Zresztą, jak mówi: „Seksuolog nie jest od oceniania, lecz od pomagania”.
Osobiście mam nadzieję, że ta książka choć niektórym z was pomoże odnaleźć się w tym współczesnym (dez)informacyjnym gąszczu danych dotyczących seksu i jego obecności w życiu człowieka.
Izabela Marczak
O co chodzi z tą atrakcyjnością seksu? Dlaczego dla wielu ludzi seks jest tak kuszący?
Psychologowie Cindy Meston i David Buss, naukowcy znani z badań nad ludzką seksualnością, w jednej ze swoich książek wymienili 237 powodów, dla których ludzie uprawiają seks. Oprócz prokreacji, to m.in. pogłębienie bliskości emocjonalnej, przyjemność zmysłowa, podkreślanie ról w związku, zwiększenie poczucia własnej atrakcyjności, a także poprawa nastroju, zdrowia czy nawet odporności organizmu. Są też powody, które można nazwać negatywnymi.
Niektórzy używają seksu do manipulacji partnerem, wyrażania wrogości wobec niego itp. To wszystko wskazuje jednak, że seks może zaspokajać wiele rozmaitych ludzkich potrzeb.
A dla seksuologa seks jest interesujący, ponieważ…?
Jest niezmiernie szerokim obszarem badawczym, dotyka tego, co najbardziej ludzkie, co ma wpływ na radość życia, co skłania do działania, buduje relacje, ale też bywa źródłem problemów. Bez cienia patosu mogę powiedzieć, że leczenie problemów seksualnych, edukacja seksualna i obrona praw seksualnych człowieka mogą przyczynić się do poprawy świata, w którym żyjemy.
Jak rozpoznać, kiedy trzeba odwiedzić seksuologa, a kiedy udać się raczej do psychiatry, psychologa lub ginekologa?
Faktycznie z powodu istniejącego w naszym kraju bałaganu pojęciowego, prawnego, pacjenci mają problem z dotarciem do właściwego specjalisty. W Polsce wiele osób mieni się seksuologami, nie mając ku temu odpowiednich kwalifikacji. Seksuologiem jest lekarz bądź psycholog, psychoterapeuta posiadający odpowiednie przeszkolenie. W przypadku lekarza uprawnienia daje mu odrębna specjalizacja, szkolenie zakończone egzaminem państwowym. W przypadku psychologa lub psychoterapeuty poświadczeniem kwalifikacji jest Certyfikat Seksuologa Klinicznego Polskiego Towarzystwa Seksuologicznego. Różne kursy i studia podyplomowe także dają rozmaite kompetencje, jednak do pracy z pacjentem, oprócz wiedzy teoretycznej, niezbędna jest umiejętność pracy klinicznej i poddawanie swoich działań superwizji.
Skąd pacjent ma wiedzieć, kto jakie szkolenie ukończył, skoro nawet nie wie, do jakiego specjalisty się udać?
Jeśli ktoś przypuszcza, że jego problemy mogą mieć związek z zaburzeniami natury medycznej, jeżeli czuje, że odkąd zaczął podupadać na zdrowiu lub rozpoczął przyjmowanie leków, jego zdrowie seksualne również się pogorszyło, powinien szukać pomocy seksuologa, który jest również lekarzem. Z kolei osoba ogólnie zdrowa, ale doświadczająca trudności z ułożeniem sobie życia seksualnego, może w pierwszej kolejności zwrócić się do psychologa czy psychoterapeuty bez wykształcenia stricte medycznego, ale z kompetencjami w zakresie seksuologii. Jednocześnie pomiędzy tymi dwoma skrajnymi przykładami, o jakich mówimy, istnieje szereg sytuacji, w których trudno określić, czy mamy do czynienia z problemem medycznym czy psychologicznym.
Pocieszające jest jednak to, że zarówno psycholodzy-seksuolodzy, jak i lekarze seksuolodzy szkoleni są w zakresie obu tych obszarów. Potrafią więc na tyle rozpoznać naturę problemu, aby właściwie zaplanować leczenie lub skierować pacjenta do odpowiedniego specjalisty.
Czy dzisiaj chętniej kierujemy swoje kroki do specjalisty, czy raczej szukamy pomocy w Internecie?
W ostatnich dekadach XX wieku stało się modne mieć swojego psychoterapeutę. Jednak ludzie nadal wstydzą się przyznać, że chodzą do seksuologa. Co pocieszające, rośnie liczba osób traktujących seksuologów pragmatycznie – po prostu jak fachowców, którzy mogą im pomóc rozwiązać problem. Bywa, że pacjenci docierają do nich okrężną drogą. Najpierw szukają pomocy u lekarza pierwszego kontaktu, potem wydaje im się, że właściwsze byłoby odwiedzić urologa, i w końcu ten dopiero odsyła ich do seksuologa. Podobnie okrężna droga wiedzie do psychiatry. Niektóre osoby bardzo bronią się przed myślą, że mogą potrzebować tego typu pomocy, więc oscylują po lekarzach, po psychologach i lata świetlne mijają, zanim trafią do właściwego specjalisty.
Trudno nie pogubić się w tym rozgardiaszu, zwłaszcza że na rynku pojawiły się osoby mieniące się sex-coachami, sexual bodyworkerami, trenerami rozwoju seksualnego itd.
Tak, to może wywoływać zamieszanie, zwłaszcza że weryfikacja kwalifikacji tych osób bywa trudna. W Polsce uprawiania wymienionych przez Panią profesji nie regulują odpowiednie przepisy, które ograniczałyby dostęp do praktyki zawodowej osobom bez odpowiednich kompetencji. Zarazem zakres oferowanych usług świadczonych przez ogłaszających się jako sex-coachowie czy sexual bodyworkers jest niezdefiniowany. W Stanach Zjednoczonych, gdzie te kwestie są lepiej uregulowane, w kompetencjach sex-coacha leży pewnego rodzaju poradnictwo albo praca nad rozwojem potencjału seksualnego klientów, uczenie ludzi pracy z ciałem itp. Fachowcy ci podejmują szereg działań w celu poprawy dobrostanu seksualnego ludzi. W Polsce pod podobnie nazywaną działalnością może ogłaszać się zarówno ktoś wykwalifikowany i gotowy do udzielania wsparcia swoim klientom, jak i ktoś wykorzystujący ludzkie problemy wyłącznie dla celów zarobkowych. Z kolei niewłaściwe i wątpliwe etycznie praktyki mogą pogłębiać zaburzenia seksualne oraz problemy w relacjach. Dlatego rynek świadczenia usług terapeutycznych w Polsce z pewnością powinien zostać objęty lepszym nadzorem specjalistycznym.
Jak zatem można oddzielić ziarno od plew i ustrzec się przed szarlatanami w tej branży?
Wiele zależy od świadomości pacjentów i ich wiedzy na temat tego, kim jest seksuolog i spełnienie jakich kryteriów pozwala mu wykonywać ten zawód. Skądinąd każdy pacjent ma prawo do pozyskania informacji o kwalifikacjach osoby oferującej mu usługi. Sytuacje budzące wątpliwości, a w szczególności rażące zaniedbania lub przekroczenie kompetencji można zgłaszać do biura Rzecznika Praw Pacjenta.
Mówi Pan o większej świadomości pacjentów, ale wielu z nich nie zna konotacji terminu „seksuologia”, nie wie, czym współcześnie się ona zajmuje.
Seksuologia stała się obecnie dziedziną interdyscyplinarną i łączy w sobie wiele obszarów zainteresowań. O ile dawniej terapia zaburzeń seksualnych bazowała głównie na znajomości mechanizmów psychologicznych, o tyle dziś coraz większy w niej udział mają nauki medyczne. W praktyce pacjenci na ogół wymagają diagnozy zarówno medycznej, jak i psychologicznej i na tej podstawie zaplanowanego leczenia. Zmiany obyczajowości przyniosły ewolucję pojmowania zachowań i problemów seksualnych, a to faktycznie odmieniło oblicze seksuologii jako takiej.
Co konkretnie się zmieniło?
Chociażby to, że w ciągu ostatnich kilku dekad znacząco zmniejszyło się traktowanie różnych ludzkich zachowań seksualnych jako dewiacji czy zaburzeń. Jeszcze do lat siedemdziesiątych XX wieku np. homoseksualizm uważano za zaburzenie seksualne. Jednak rozwój wiedzy medycznej oraz wpływ ruchów społecznych stających w opozycji do stygmatyzacji osób nieheteroseksualnych sprawiły, że Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne i Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) w końcu wykreśliły homoseksualizm z listy zaburzeń.
Obecnie podobnie zmienia się chyba również postrzeganie transpłciowości, rozumianej jako niezgodność między przypisaną danej osobie płcią a doświadczanym i wyrażanym przez nią poczuciem przynależności do tejże płci?
Transpłciowość sama w sobie w klasyfikacji amerykańskiej nie jest już traktowana jako zaburzenie. Dopiero cierpienie przeżywane w kontekście rozdźwięku między płcią fizyczną i metrykalną a psychiczną można uznać za stan chorobowy i kwalifikować do leczenia. Najczęściej dokonuje się tego przez proces zmiany płci, a konkretnie dopasowania płci fizycznej i prawnej do poczucia przynależności płciowej danej osoby oraz poprzez jej życiowe zaadaptowanie do pełnienia ról zgodnych z odczuwaną przez nie płcią. Różnica z jednej strony symboliczna – nie zmienia kryteriów pozwalających na stwierdzenie transseksualności, z drugiej strony jednak pokazuje zasadniczą zmianę podejścia. Różnorodność doświadczania swojej płci i odnajdowanie się w tym wielowymiarowym (psychicznym, mentalnym, społecznym, prawnym) spektrum między kobiecością a męskością nie są postrzegane jako prawidłowe lub zaburzone, lecz są akceptowane jako wyraz zmienności osobniczej. Istotę zaburzenia stanowi tu doświadczanie cierpienia i braku możliwości samorealizacji w życiu – i w tym właśnie mają pomóc specjaliści. Oczywiście podejście to nie jest wolne od kontrowersji, niemniej dobrze pokazuje, że współcześnie w seksuologii mniejszy nacisk kładzie się na ocenianie w kategoriach zdrowy–chory lub normalny–nienormalny, a bardziej na pomaganie.
Które odkrycia naukowe najsilniej wpłynęły na zmianę podejścia do ludzkiej seksualności?
Z pewnością rozwój neuroscience. Przez ostatnich 10–20 lat badania nad funkcjonowaniem ośrodkowego układu nerwowego wyraźnie przyspieszyły. Dzięki rozwojowi nowoczesnych technik neuroobrazowania coraz lepiej umiemy powiązać różne objawy, emocje, czynności z procesami zachodzącymi w mózgu. To mózg bowiem jest centrum sterującym naszą seksualnością. Dziś widzimy, że nieustannie zachodzą w nim interakcje między starszymi ewolucyjnie obszarami mózgu, tymi nastawionymi na podążanie za popędem, a młodszą i bardziej wysublimowaną korą mózgową. Rozumiemy, że wynikiem tego wszystkiego jest albo dziki seks, albo subtelne zaloty, albo też seksualna wstrzemięźliwość. Dzięki postępowi w badaniach nad obrazowaniem funkcji mózgu, wiemy na przykład, że intensywne, przyjemne doznania przeżywane w seksie, a kulminujące w orgazmie wymagają rezygnacji na chwilę ze sprawowanej przez korę przedczołową kontroli. Mówiąc żargonem neurofizjologa wpatrującego się w skany czynnościowego badania mózgu (na skutek pobudzenia), „zaświecić się” muszą obszary podkorowe związane z ośrodkowym układem nagrody, słowem, by przeżyć orgazm, trzeba stracić na chwilę ogładę i dopuścić do głosu gadzią część mózgu. Osoby cechujące się nadmierną samokontrolą często mają trudność z doświadczaniem intensywnej przyjemności płynącej z seksu. Przysłowiowy kieliszek wina doradzany nadmiernie zestresowanym seksualnym debiutantom ma właśnie na celu osłabienie na chwilę aktywności tej kontrolującej struktury mózgu. Dzięki wiedzy o mechanizmach zachodzących w naszych głowach potrafimy zrozumieć, dlaczego w stanie silnego zauroczenia czy zakochania stajemy się niejako zaślepieni, dlaczego w ogniu pożądania nie dostrzegamy mankamentów partnerki lub partnera, które później stają się często powodem narzekań czy nawet rozstania. Natura ma swoją mądrość i dziś lepiej ją rozumiemy. Na przykład to, że wspominana wcześniej chwilowa niepoczytalność zasadniczo ułatwia nam podejmowanie decyzji o łączeniu się w pary.
Czyli znane ludowe porzekadło „widziały gały, co brały”, niekoniecznie odzwierciedla rzeczywistość?
Niekoniecznie, bo może i „gały” patrzyły, ale ponieważ „kora przedczołowa spała”, to obrazu w jego całej krasie dostrzec nie mogły. Romantyczne, prawda?
Wyjątkowo. Mickiewicz, Goethe, Byron w grobach się przewracają. Ale z tego, co Pan mówi, potem – „gdy klapki z oczu opadną”, czyli gdy kora przedczołowa się obudzi – następuje korekta i obraz nam się wyostrza?
Do głosu dochodzą znów wyższe ośrodki mózgowe, ale jeśli w owym czasie „zaślepienia” doszło do rozwinięcia przywiązania, to nawet gdy „postrzeganie nam się wyostrzy”, nie jesteśmy tak małostkowi, żeby czepiać się drobiazgów. U ukochanej osoby drobne niedoskonałości możemy nawet uznać za urocze. W naszych mózgach bowiem uruchamiają się mechanizmy i wydzielają substancje odpowiedzialne za procesy więziotwórcze. W miejscu wcześniejszego pożądania i zauroczenia powstaje przestrzeń do tworzenia bliskości, zaangażowania. Różne ośrodki w naszych mózgach zaczynają ze sobą bardziej równorzędnie współpracować, wzajemnie się regulować. Tym niemniej, kiedy już się do kogoś przywiążemy, ogień pożądania w naszym mózgu zaczyna przygasać.
I co wtedy?
Małżeństwa zgłaszające się do mnie z problemami często wspominają: „na początku byliśmy jak króliki, nic nam nie przeszkadzało” (czytaj: gadzi mózg rządził), „teraz po latach bycia razem potrzeba wyjątkowej atmosfery, a i tak wystarczy, że za oknem ktoś kichnie i cały czar pryska…” (czytaj: trudno wyłączyć kontrolę sprawowaną przez korę przedczołową). Rodzicom zmęczonym dniem pracy i pilnowaniem swoich pociech dość ciężko wykrzesać energię na zbudowanie odpowiedniego nastroju, stąd wiele par przeżywa kryzys w życiu seksualnym. Dlatego w budowaniu związku ważne staje się przyjęcie pewnej strategii – np. bardziej świadome zarządzanie zasobami i podtrzymywanie więzi erotycznej.
Jak rozumiem, współczesna seksuologia pomaga ludziom zrozumieć to, co się z nimi dzieje, i odnaleźć się wśród tych dziwnych mechanizmów, jakimi rządzą się nasze ciała, ale czy również wiedza o mózgu, jaką już zdobyliśmy, uczyniła nas bardziej tolerancyjnymi np. na ludzką różnorodność?
Tolerancja, a idąc dalej, akceptacja tej różnorodności jest związana z relacjami społecznymi i wypływa zarówno z wiedzy na temat uwarunkowań seksualności, jak i z zasad etyki. Seksuologia coraz bardziej korzysta z twardych danych medycznych, a subiektywne teorie i przekonania tracą na znaczeniu. Rzetelna wiedza sprzyja obiektywizacji poglądów, ale jeśli chodzi o kwestię tolerancji, to jest z tym różnie. Mimo twardych danych naukowych, w wielu krajach nadal ostro potępia się homoseksualizm, okalecza kobiety, wycinając im łechtaczki, demonizuje masturbację. Niestety normy kulturowe nie zmieniają się tak szybko jak koncepcje naukowe w obliczu nowo odkrytych faktów.
Czyli w seksuologii jest jeszcze wiele znaków zapytania?
Właściwie każde kolejne odkrycie budzi nowe pytania – na tym polega piękno nauki. Mózg pozostaje dla nas zagadką, chociaż wciąż coraz lepiej go poznajemy. Coraz więcej wiemy o jego plastyczności i o zachodzących w nim zmianach. Do niedawna sądzono na przykład, że praktycznie nie poddaje się on regeneracji, a dziś możemy już wiele powiedzieć o zdolności do regeneracji komórek nerwowych i tworzenia się między nimi nowych połączeń. Co więcej, wiemy również, że nie tylko leki, lecz i interwencje psychoterapeutyczne powodują zmiany aktywności różnych ośrodków w mózgu oraz uwalnianie substancji chemicznych pośredniczących w ich wzajemnej komunikacji (neuroprzekaźnictwo). To inspiruje tworzenie bardziej zintegrowanego modelu leczenia – nie leki dla ciała, a psychoterapia dla ducha, lecz obie metody łącznie jako komplementarne i wpływające na mechanizmy związane z funkcjonowaniem mózgu, przeżywanymi stanami emocjonalnymi i umiejętnością radzenia sobie z nimi.
Czym w związku z tym pojęcie seksu również uległo jakimś modyfikacjom?
Tradycyjnie „sex” oznacza – płeć, zaś pod pojęciem „seksu” ludzie rozumieją różne rzeczy: atrakcyjność seksualną, podejmowanie kontaktów seksualnych, tożsamość seksualną. Ale seks w znaczeniu sztuki kochania zasadniczo nie uległ jakimś wielkim przeobrażeniom na przestrzeni wieków czy nawet tysiącleci. Oglądając wizerunki (malarskie czy rzeźbiarskie) ars amandi sprzed tysiącleci w kulturze Indii, Chin czy Japonii możemy zobaczyć, jak już wówczas była ona bogata i różnorodna. Jeśli zaś chodzi o ewolucję zachowań seksualnych, to najbardziej widoczne dotyczą relacji partnerskich, udziału technologii w realizacji potrzeb seksualnych i możliwości podtrzymywania zdrowia seksualnego.
Pornografia, gadżety, viagra, poradniki seksualne…
Pornografia i gadżety też były już dawno temu, to, co się zmienia, to technologie i dostępność. Viagra to symbol rozwoju seksuologii medycznej i postępu farmakologicznego w zakresie metod leczenia problemów seksualnych. A to, że powstaje więcej poradników? Bardzo dobrze, bo nawet jeżeli często oferują wiedzę dość powierzchowną, to w pewien sposób otwierają ludzi na zagadnienie seksualności i stwarzają okazję do rozmów, refleksji. To zdecydowanie lepsze niż brak książek na ten temat.
Ale przecież poradniki też mogą być pisane przez osoby niekompetentne, np. przez wspominanych już tu przez nas samozwańczych sex-coachów…
Nie stygmatyzujmy tak mocno sex-coachów, jakby żaden z nich nie miał nic do powiedzenia. Poradnictwem i edukacją seksualną powinny zajmować się przede wszystkim osoby z odpowiednim wykształceniem i rzetelną wiedzą. Takie, które tę wiedzę potrafią przekazać przystępnie i bez zniekształceń ideologicznych. Niektórzy sex-coachowie robią to świetnie,
Tyle że poszukujący informacji ludzie często gubią się w powodzi podobnych publikacji.
W przypadku rynku księgarskiego selekcja książek przez wydawnictwa jest i tak o niebo lepsza niż materiałów w Internecie. Proces umieszczenia tekstu w sieci jest zdecydowanie łatwiejszy, a z jego selekcjonowaniem różnie bywa. W sieci pod szyldem wiedzy nierzadko pojawia się szereg materiałów o znaczeniu wyłącznie czysto marketingowym. Tak więc, jeśli np. mężczyzna poszukuje informacji na temat, dajmy na to, problemu małego członka, to szansa, że od razu trafi na rzetelne dane, jest znikoma. Pewne jest raczej, że otrzyma on wiele wiadomości dotyczących metod i specyfików służących powiększaniu członka. Może też oczywiście liczyć na wskazówki, jak szybko i dyskretnie nabyć odpowiednie produkty lub usługi w danym temacie. Przemysł i czarny rynek związany z seksem jest dziś potężny i stosuje wszystkie chwyty, by dotrzeć z ofertą do klienta. O jego bezwzględności miałem okazję przekonać się osobiście, gdy wykorzystano nazwisko Lew-Starowicz do nielegalnej promocji i sprzedaży w sieci leków na potencję.
Wydawać by się mogło, że postęp powinien ułatwiać nam życie, a nie je komplikować, tymczasem w obszarze seksu wyraźnie sprawy nie ułatwia…
Każdy kij ma dwa końce, wszystko zależy od tego, w jaki sposób korzystamy z owego postępu.
A nasze współczesne podejście do seksu w Polsce można uznać za postępowe? I czy postępowe oznacza zdrowe?
Zdrowe rozumiałbym jako takie, w którym udaje się zachowanie właściwych proporcji. Cieszenie się seksem i praktykowanie go w miarę potrzeb, a także rozmawianie z partnerem o seksie, o swoich potrzebach na tym polu. W takim rozumieniu zdrowe łączyłoby się z „postępowe”. Z drugiej strony jednak, jeśli w ramach „postępu” dopuścimy do sytuacji, gdy coraz więcej o seksie mówimy, a coraz mniej go uprawiamy, to już zdrowym do końca nie można by tego nazwać. Mam tu na myśli pewnego rodzaju otwartość w postawie, sposobie mówienia czy wyglądzie, która sprawia wrażenie ekshibicjonizmu, a tak naprawdę jest przejawem dość ubogiego życia seksualnego, wynikającego z kompleksów, zahamowań czy np. problemów zdrowotnych. Owszem, jak najbardziej bądźmy postępowi, bądźmy otwarci, ale nie popadajmy w skrajności.
To znaczy?
Można chodzić po domu nago, ale nie trzeba obnażać się z całą swoją fizjologią czy opowiadać wszem i wobec o swoich doświadczeniach seksualnych. Dzieciom trzeba także pozwolić na intymność, gdy o to proszą, np. w łazience, bo to uczy szacunku wobec ciała i sprzyja nauce ochrony swoich granic.
Dobrze jest, jeśli w związku dwoje osób uwodzi się nawzajem wyglądem, zapachem czy spojrzeniem. Nie oszukujmy się jednak, że małżonkowie, którzy są ze sobą od lat, zawsze wyglądają dla siebie pociągająco i odświętnie. Ważne jest, żeby widzieć siebie w różnych odsłonach, ale nie przekraczać granic dobrego smaku. Unikać całkowitego zespolenia z partnerem, ale też nie forsować dystansu. Wracając jeszcze do uwodzenia: coraz częściej mówi się o nim jako o zestawie cech czy zachowań, które gwarantują powodzenie u płci przeciwnej. Takie podejście jest zadaniowe, sztuczne i plastikowe. Flirt (jako część sztuki uwodzenia i utrzymania przy sobie partnera) powinien być czymś naturalnym, swobodnym i spontanicznym.
Odkąd seks stał się tematem poruszanym publicznie, przestał być sprawą prywatną.
Bzdura. Seks należy do sfery naszej prywatności! Ma związek z najbardziej osobistymi i uwewnętrznianymi przez nas elementami osobowości. Naszą seksualność wynosimy z domu, a potem rozwijamy ją przez poszczególne doświadczenia i kształtowany stosunek do siebie samych. Seksualność nie jest więc oderwanym bytem. Lubię powtarzać, że seks jest taki, jacy my jesteśmy. Jest częścią nas, ewoluującą razem z nami, ale i razem z nami podupadającą, w zależności od tego, jak potoczy się nasze życie.
A my wyewoluowaliśmy już na tyle, by obalić pewne mity, stereotypy na temat naszej seksualności?
Rzecz w tym, że w niektórych stereotypach jest trochę prawdy. Na przykład w tym, że mężczyźni nie lubią rozmawiać o emocjach. Owszem, raczej nie lubią, choć oczywiście nie wszyscy, bo czasem sam widzę, że do mojego gabinetu przychodzi para, gdzie cały ciężar konwersacji przejmuje on i potrafi opowiadać dużo i bardzo emocjonalnie. Czy to jednak oznaka, że „wyewoluowaliśmy” już do obalenia podobnych mitów? Chyba nie do końca. Wciąż przecież uważa się, że „mężczyźni zawsze myślą o jednym”, że „prawdziwy mężczyzna zawsze może”, że „im większy członek, tym większa seksualna satysfakcja” itp.
Stereotypy w służbie fizycznej wydolności…
I biedni ci mężczyźni, którzy biorą je sobie do serca, ale też biedne ich partnerki, które w tej sytuacji stają się niejako poligonem doświadczalnym tak „zmitologizowanej” męskości. Są też inne upraszczające rzeczywistość przekonania, np. „partner, który raz zdradził, na pewno zrobi to ponownie”, „mężczyzn interesuje tylko seks, a kobiety są bardziej emocjonalne”.
Dlaczego więc mimo postępu, rozumianego tu jako dostęp do wiedzy, tak trudno o zmiany świadomości społecznej, postaw, interpretacji…?
Stereotypy, jako pewne gotowe skrypty, zwalniają nas z myślenia, refleksji, ułatwiają ocenianie, podejmowanie decyzji i jak wspomniałem niektóre z nich noszą w sobie ziarnko prawdy. Ale jednocześnie zakłamują rzeczywistość, etykietują, odbierają perspektywę, są oceniające i nierzadko raniące dla osoby, która pada ich ofiarą. Na szczęście wiele mitów i stereotypów, zwłaszcza tych, dotyczących ludzkich możliwości, sprawności, życie samo weryfikuje. Postęp w tej materii, widziałbym więc w życiu coraz bardziej świadomym i uczciwszym wobec samych siebie.
Na przykład…
…jeśli jakiś mężczyzna zapewnia: „Nigdy nie zdradzę żony”, jaką może mieć pewność tej obietnicy, skoro nigdy nie miał pokusy czy okazji do zdrady? O wiele bardziej realna od „nigdy czegoś nie zrobię” nie byłaby deklaracja: „chciałbym i będę się starał, żeby do tego nigdy nie doszło”? Walka ze stereotypami jest swego rodzaju walką z iluzjami. Uczciwość wobec siebie natomiast wymaga pewnej pokory i otwartości na nowe, inne, ale i nieustawania w pracy nad sobą. Mimo wszystko bez tego jakikolwiek postęp wydaje się niemożliwy.
Gdy jednak zaczniemy być w stosunku do siebie uczciwi, okazać się może, że stare wzorce już się nam wyczerpały, a nowych jeszcze nie ma. Czy takiej sytuacji nie doświadczamy już dzisiaj, również w sprawach związanych z ludzką seksualnością?
Dziś w znacznie większym stopniu niż dawniej jesteśmy społeczeństwem mozaikowym. Wnioski na temat seksualności wyciągamy często na podstawie kontaktów z pracy albo z trzema setkami znajomych na Facebooku. Takie relacje często są powierzchowne, oparte na autoprezentacji, „poprawne politycznie” albo nacechowane środowiskowo. Moi pacjenci często mówią, że ich koledzy z pracy kompletnie nic prawdziwego o nich nie wiedzą. Ktoś jest postrzegany jako casanova, w rzeczywistości prowadzi bardzo ubogie życie seksualne, a tymczasem życie intymne największej w biurze „szarej myszki” kwitnie w najlepsze. Pozory. Jeśli mówimy o budowaniu nowych wzorców, trzeba zrozumieć, że nie da się zrobić tego właściwie w oparciu o pozory. Na etapie kształcenia seksuologów bardzo na ten fakt uwrażliwiamy, wielokrotnie podkreślając, by „nie czynili założeń względem seksualności pacjenta w oparciu o pozorne wartości”, np. na podstawie wyglądu czy zachowania. To duży błąd, skutkujący zazwyczaj spaleniem kontaktu z pacjentem. Myślenie: „jeżeli jest religijny, to na pewno nie ma kontaktów nieheteroseksualnych albo z kilkoma osobami naraz”, albo: „jeżeli jest dobrze wykształcony i zajmuje stanowisko zaufania publicznego to na pewno się nie narkotyzuje”, to założenia, które od progu, zniekształcają relację.
Próbując wyrobić sobie pogląd na temat współczesnego obrazu seksuologii i ludzi, którzy nią się zajmują, przypomniałam sobie nagle karykaturalnie przedstawioną postać seksuologa z jakiegoś polskiego filmu. Tam jego rola sprowadza się do ćwiczenia par w przybieraniu przez nie właściwych pozycji seksualnych. Czy praca seksuologa XXI wieku wymaga również i takich zabiegów?
W związku z różnymi potrzebami pacjentów seksuolog musi być przygotowany na wiele rozmaitych sytuacji i znać wiele sposobów udzielania pomocy. Są pacjenci czy pary wymagające bardziej dosłownego instruktażu, innym wystarczy odesłanie ich do odpowiedniej literatury czy po prostu bardziej szczegółowe omówienie z nimi pewnych kwestii. Czasami taki instruktaż może uzupełniać po prostu deficyty w edukacji czy inspirować do poszukiwań, ale seksuolog nie wskazuje pacjentowi najlepszych sposobów współżycia czy osiągania satysfakcji seksualnej. Do tego pacjent powinien dojść sam, zgodnie ze swoimi preferencjami. Seksuolog może jedynie nakreślić ścieżkę, która ułatwi danej osobie odkrycie odpowiedniej dla niej i przez nią preferowanej metody czerpania przyjemności z seksu.
I widzi Pan, tu dochodzimy do clou zmiany. Dziś seks ma być przede wszystkim przyjemnością. Ma to jednak taki mankament, że pożądamy dziś przyjemności za bardzo i szybko przeradzają się one w pewien rodzaj obsesji… Ale być może kolejne rozdziały dadzą nam jaśniejszy i bardziej autentyczny ogląd na temat tej sfery naszego życia.
Seksuologia wczoraj
„Przez całe stulecia kształcenie lekarzy oparte było na zasadzie aseksualnej socjalizacji, co prowadziło do deficytów wiedzy o biologicznym funkcjonowaniu człowieka, hołdowania fałszywym poglądom i prezentowania emocjonalnych przesądów w odniesieniu do seksualności. Lekarze zajmowali stanowisko wobec seksualności zgodne z obowiązującym standardem, ograniczające zainteresowanie medycyny wyłącznie do funkcji rozrodczej, natomiast wraz z teologami, prawnikami i filozofami byli współodpowiedzialni za konstruowanie represyjnej ideologii seksualnej.
W walce z przejawami seksualności stosowano cały asortyment medycyny «uzasadniając» naukowo zasadność postępowania. Jeszcze w 1885 roku prezes British Medical Society dr Baker Brown zalecał wycinanie łechtaczki kobietom, jako zabieg profilaktyczny zapobiegający pojawieniu się zaburzeń umysłowych, epilepsji i homoseksualizmu, zaś na początku XX wieku większość lekarzy uważała, że nadmiar stosunków płciowych pociąga szkodliwe dla organizmu następstwa na skutek utraty nasienia, a masturbacja jest główną przyczyną wyniszczenia cielesnego, chorób nerwowych i psychicznych. Jednym z obowiązujących poglądów było przekonanie, iż «histeria jest wywołana przez chorobę macicy i niezaspokojone tęsknoty seksualne».
W 1911 roku ginekolog Luici Bossi nadal zalecał operację totalnego usunięcia wewnętrznych narządów płciowych jako metodę leczenia histerii (…).
Pomimo trudności i problemów wiążących się z próbami podejmowania badań nad seksualnością, pod koniec wieku XIX w wielu różnych dyscyplinach naukowych rozpoczęto badania wpływu seksualności na życie człowieka i chociaż dysponowano jeszcze dość skromną metodologią, nagromadzono wiele faktów, które stały się podstawą rozwoju zarówno współczesnej seksuologii, jak również medycyny życia seksualnego”.
Lek. med. A. Depko, Medycyna seksualna wczoraj, „Przegląd Seksuologiczny” 2005, nr 1.
.
.
.
…(fragment)…
Całość dostępna w wersji pełnej
Karta tytułowa
Karta redakcyjna
Wstęp
Wprowadzenie, czyli po co nam seks
Internet – seks wyklikany
Pornografia – epatowanie sekswizją
Wstyd w czasach ekshibicjonizmu
Seks w czasach korporacji
Od dziewictwa do prostytucji
Poligamia kontrolowana
Kobiece – męskie. To skomplikowane
Seks singli
Seks osób starszych
Miłość na rynku wtórnym
Bibliografia