SpełniONy. Czego pragną mężczyźni - Michał Lew-Starowicz, Beata Biały - ebook

SpełniONy. Czego pragną mężczyźni ebook

Michał Lew-Starowicz, Beata Biały

0,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Odkryj, czego pragną mężczyźni.

Ona uważa, że mężczyzna to nie jest prosty organizm z kilkoma funkcjami i instrukcją obsługi na pół strony. To mit, że kobieta pragnie miłości, a mężczyzna tylko seksu. Beata Biały, dziennikarka i pisarka, bierze w obronę mężczyzn, udowadniając, że ich potrzeby i pragnienia są dużo bardziej skomplikowane.

On, profesor Michał Lew-Starowicz, seksuolog z ogromnym doświadczeniem, wie, co tak naprawdę kryje się w męskich głowach.

W książce SpełniONA. Czego pragną kobiety rozwikłali zagadki kobiecej psychiki. Teraz zaglądają w głąb psychiki mężczyzn.

Czy mężczyźni naprawdę myślą tylko o jednym? Czy są tak prostolinijni, jak się powszechnie uważa? Absolutnie nie! Ta książka to pełna humoru i refleksji podróż po świecie męskich pragnień i marzeń. Poznaj historie, które niejedną kobietę zaskoczą i pomogą zrozumieć, że mężczyźni pragną znacznie więcej niż tylko prostych rozwiązań.

SpełniONy to obowiązkowa lektura dla wszystkich, którzy chcą spojrzeć na mężczyzn z nowej perspektywy i dowiedzieć się, jak funkcjonuje ich świat.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 362

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tych auto­rów pole­camy rów­nież:

Speł­niONA. Czego pra­gną kobiety

ZAMIAST WSTĘPU

Kiedy koń­czy­li­śmy pierw­szą część naszej książki – Speł­niONA. Czego pra­gną kobiety, która stała się opa­słym tomem peł­nym prze­ni­kli­wych reflek­sji, głę­bo­kich roz­mów i zaska­ku­ją­cych odkryć, nie mogłam prze­wi­dzieć, że zro­dzi to lawinę pytań. Przy każ­dej oka­zji sły­sza­łam: „I o czym teraz piszesz?”. Z uśmie­chem odpo­wia­da­łam: „O tym, czego pra­gną męż­czyźni”. Reak­cje były prze­wi­dy­walne. Śmiech, mru­gnię­cia okiem i żar­to­bliwe uwagi: „To się zmie­ści na jed­nej stro­nie!”. Nie­któ­rzy uwa­żali nawet, że w jed­nym sło­wie, nie powiem jakim – może­cie wybie­rać.

Ale czy rze­czy­wi­ście? Przy­znam, że sama byłam cie­kawa, czy temat okaże się tak pro­sty do zgłę­bie­nia. Inspi­ra­cją do napi­sa­nia tej książki była obser­wa­cja, że roz­mowy o męskich pra­gnie­niach czę­sto ogra­ni­czają się do powierz­chow­nych stwier­dzeń i ste­reo­ty­pów. Jed­nym z naj­częst­szych ste­reo­ty­pów jest ten, że męż­czyźni mają nie­wy­szu­kane pra­gnie­nia i że ich emo­cjo­nalny świat ogra­ni­cza się do dwóch sta­nów: „jest dobrze” i „jest źle”. Nic bar­dziej myl­nego! Od dawna czu­łam, że męż­czyźni są bar­dziej skom­pli­ko­wani, niż się powszech­nie uważa, i że ich emo­cje się­gają znacz­nie głę­biej. Że podob­nie jak kobiety są zło­żo­nymi isto­tami, peł­nymi marzeń, obaw i pra­gnień. Zasko­cze­niem było dla mnie, jak wie­lo­wy­mia­rowe są te pra­gnie­nia. Bada­nia i nasze roz­mowy z prof. Micha­łem Lwem-Sta­ro­wi­czem poka­zały, że męż­czyźni odczu­wają pełne spek­trum emo­cji: radość, smu­tek, strach, złość, nie­po­kój, eks­cy­ta­cję, dumę i wiele innych. Speł­niONy jest efek­tem mojej nie­usta­ją­cej cie­ka­wo­ści i drą­że­nia męskiej duszy. Może dla­tego na prze­kór żar­tom i ste­reo­ty­pom stał się cał­kiem obszerną książką. Kto by pomy­ślał, że w męż­czy­znach jest tak wiele do odkry­cia!

Pozwól­cie, że podzielę się pewną aneg­dotą, która dosko­nale oddaje ducha naszych poszu­ki­wań. Pew­nego dnia, pod­czas jed­nego z wielu spo­tkań z pro­fe­so­rem, posta­no­wi­łam zapy­tać go o naj­cie­kaw­szy przy­pa­dek, z jakim się spo­tkał w swo­jej prak­tyce. Pro­fe­sor uśmiech­nął się tajem­ni­czo i opo­wie­dział histo­rię męż­czy­zny, który przy­szedł do jego gabi­netu, aby zro­zu­mieć, dla­czego czuje się nie­speł­niony, mimo że osią­gnął wszyst­kie swoje cele zawo­dowe. „Wie pan, pro­fe­so­rze – zaczął pacjent – mam wszystko, o czym marzy­łem – suk­ces, pie­nią­dze, pre­stiż. A jed­nak czuję, że coś mi umyka. Cze­goś mi bra­kuje, ale nie wiem czego”. Pro­fe­sor, ze swoim cha­rak­te­ry­stycz­nym spo­ko­jem i prze­ni­kli­wo­ścią, odpo­wie­dział: „A czy kie­dy­kol­wiek zasta­na­wiał się pan, czego naprawdę pra­gnie? Nie czego powi­nien chcieć, ale co spra­wi­łoby, że w głębi duszy poczułby się pan speł­niony?”. Te pyta­nia stały się punk­tem wyj­ścia do fascy­nu­ją­cej roz­mowy, która odkryła pra­gnienia głę­boko ukryte pod war­stwami spo­łecz­nych ocze­ki­wań i oso­bi­stych ambi­cji. Takich histo­rii jest wiele i każda z nich uka­zuje, jak zło­żone są ludz­kie pra­gnienia.

W poszu­ki­wa­niu odpo­wie­dzi na te pyta­nia wraz z prof. Micha­łem Lwem-Sta­ro­wi­czem zagłę­bi­li­śmy się w róż­no­rodne aspekty męskiej psy­chiki. Opie­ra­jąc się na licz­nych bada­niach psy­cho­lo­gicz­nych, nauko­wym dorobku pro­fe­sora oraz jego doświad­cze­niu z gabi­netu leka­rza i psy­cho­te­ra­peuty, stwo­rzy­li­śmy kom­plek­sowy obraz tego, czego pra­gną męż­czyźni.

Beata Biały

Nie tylko kom­plek­sowy, ale i zróż­ni­co­wany. Każde spo­tka­nie i roz­mowa z Beatą Biały były dla mnie podróżą-nie­spo­dzianką, bo nie dowia­dy­wa­łem się wcze­śniej, o czym będziemy danego dnia roz­ma­wiać (uzna­jąc, że taka spon­ta­niczna forma jest oka­zją do bar­dziej natu­ral­nej wymiany myśli i reflek­sji), jed­nego za to byłem pewien – nie stwo­rzymy w naszej książce wize­runku uni­wer­sal­nego męż­czy­zny. Podob­nie było w przy­padku pracy nad Speł­nioną. Czego pra­gną kobiety, o czym prze­ko­nały się zapewne osoby, które już się­gnęły po tam­ten tom. Urok kobiet, męż­czyzn, wszyst­kich ludzi, kryje się w ich róż­no­rod­no­ści i nie­po­wta­rzal­no­ści. Nie ozna­cza to jed­nak, że nie ma żad­nych ele­men­tów wspól­nych. Mówimy zatem z jed­nej strony na temat róż­nic mię­dzy płciami, czyn­ni­ków kształ­tu­ją­cych męską psy­chikę i sek­su­al­ność, z dru­giej strony o war­to­ściach i potrze­bach uni­wer­sal­nych dla więk­szo­ści ludzi nie­za­leż­nie od płci, aż wresz­cie docie­ramy do histo­rii kon­kret­nych osób, z ich zło­żo­no­ścią i indy­wi­du­al­no­ścią wyła­nia­jącą się ponad ste­reo­ty­pem płci, bio­lo­gii i spu­ści­zny ewo­lu­cyj­nej. Współ­cze­sna nauka kwe­stio­nuje dycho­to­miczny podział płci, odsła­nia­jąc per­spek­tywę zróż­nicowania, zmien­no­ści i nie­bi­nar­no­ści. W niniej­szej książce, mówiąc o męż­czyź­nie, myślimy przede wszyst­kim o oso­bie z chro­mo­so­mami płcio­wymi X i Y, iden­ty­fi­ku­ją­cej się z płcią męską, jed­no­cze­śnie two­rzą­cej swój nie­po­wta­rzalny wzo­rzec męsko­ści. Podo­bień­stwom i róż­nicom męskich toż­sa­mo­ści i pra­gnień towa­rzy­szą zróż­nicowany kra­jo­braz spo­łeczno-kul­tu­rowy i roz­ma­ite modele rela­cji. Co innego może ozna­czać „bycie męż­czyzną” i „part­ne­rem w związku” dla prze­cięt­nego miesz­kańca Nowego Jorku, War­szawy, Tasz­kentu czy Nairobi. Kra­jo­braz róż­nych wzor­ców męsko­ści możemy także pozna­wać lokal­nie, prze­mie­rza­jąc Pol­skę od Szcze­cina do Rze­szowa. W Speł­niO­Nym nie cho­dziło nam jed­nak o opi­sy­wa­nie syl­we­tek męż­czyzn z róż­nych stron świata i czę­ści kraju, lecz raczej o uchwy­ce­nie, w jaki spo­sób czyn­niki bio­lo­giczne, psy­cho­lo­giczne, spo­łeczne i kul­tu­rowe oddzia­łują ze sobą, kształ­tu­jąc męż­czyznę – jego ciało, oso­bo­wość, spo­sób myśle­nia i prze­ży­wa­nia, dąże­nia, two­rzone rela­cje. Sta­ram się dzie­lić z Czy­tel­ni­kami i Czy­tel­nicz­kami wie­dzą i spo­strze­że­niami bada­cza i kli­ni­cy­sty, siłą rze­czy eks­plo­ru­jąc przede wszyst­kim świat męskiej psy­chiki i sek­su­al­no­ści. Beata Biały otwiera kie­ru­nek poszu­ki­wań swo­imi pyta­niami: drą­żąc w sub­telny, ale i nie­ustę­pliwy spo­sób poszcze­gólne tematy, kie­ruje mnie ku zagad­nie­niom inte­re­su­ją­cym żąd­nego wie­dzy Czy­tel­nika i zawraca nie­raz z odmę­tów nauko­wych roz­wa­żań, które powi­nie­nem zosta­wić raczej jako przed­miot dal­szych badań, a ich wyni­kami podzie­lić się z Wami w przy­szło­ści…

Obok prze­czy­ta­nej lite­ra­tury, wie­dzy uzy­ska­nej od zawo­do­wych men­to­rów i wynie­sio­nej z wła­snych badań moimi naj­waż­niej­szymi nauczy­cie­lami są pacjenci, z któ­rymi pra­cuję na co dzień. Ich histo­rie wzbo­ga­cają nasze roz­mowy, zostały jed­no­cze­śnie opi­sane w taki spo­sób, żeby unie­moż­li­wić roz­po­zna­nie jakiej­kol­wiek osoby, która podzie­liła się swo­imi oso­bi­stymi prze­ży­ciami za drzwiami gabi­netu. Mam nadzieję, że połą­cze­nie cie­ka­wych pytań na ważne tematy, wie­dzy aka­de­mic­kiej i kli­nicz­nych doświad­czeń oraz odro­biny dystansu i humoru towa­rzy­szą­cych naszym roz­mo­wom pozwoli Wam dobrze spę­dzić czas z lek­turą Speł­niO­Nego i sta­nie się oka­zją dla wła­snych prze­my­śleń i poszu­ki­wań.

Michał Lew-Sta­ro­wicz

Przy­toczmy tu słowa zna­nego psy­cho­loga Abra­hama Maslowa: What a man can be, he must be – wyra­żają one ludz­kie dąże­nie do reali­za­cji swo­jego peł­nego poten­cjału. Maslow umie­ścił samo­re­ali­za­cję na szczy­cie hie­rar­chii potrzeb. Ozna­cza to, że męż­czyźni, podob­nie jak kobiety, mają głę­bo­kie pra­gnie­nia i dąże­nia, które wykra­czają poza pod­sta­wowe potrzeby życiowe i mate­rialne. Chcą speł­niać swoje marze­nia, reali­zo­wać pasje i aspi­ra­cje. Ta myśl stała się dla nas klu­czem do zro­zu­mie­nia męskich pra­gnień. Męż­czyźni, podob­nie jak kobiety, dążą do samoreali­za­cji, poszu­kują sensu i speł­nie­nia w życiu. To dąże­nie nie jest u nich ani prost­sze, ani bar­dziej skom­pli­ko­wane – jest po pro­stu inne.

Zapra­szamy Was do lek­tury tej książki z otwar­tym umy­słem i ser­cem. Znaj­dzie­cie tu reflek­sje pełne humoru, ale też głę­bo­kiej ana­lizy. Odkry­je­cie, czego naprawdę pra­gną męż­czyźni, i mamy nadzieję, że tak jak my będzie­cie zasko­czeni bogac­twem tych pra­gnień.

Czy rze­czy­wi­ście zmie­ści­łoby się to na jed­nej stro­nie? Zde­cy­do­wa­nie nie. Teraz, gdy trzy­ma­cie w rękach ten tom, macie oka­zję prze­ko­nać się, że męskie pra­gnie­nia zasłu­gują na o wiele wię­cej miej­sca. Ta książka jest dowo­dem na to, że zro­zu­mie­nie męskiej duszy wymaga czasu, cier­pli­wo­ści i otwar­to­ści na nie­ocze­ki­wane odkry­cia.

Zatem, dro­dzy Czy­tel­nicy, zabie­ramy Was w podróż po świe­cie męskich pra­gnień. Może oka­zać się ona rów­nie fascy­nu­jąca, jak pełna nie­spo­dzia­nek.

Niech Speł­niONY będzie dla Was nie tylko źró­dłem wie­dzy, ale także impul­sem do głęb­szego zro­zu­mie­nia sie­bie i innych. Bo speł­nie­nie, jak się oka­zuje, to nie wyłącz­nie osią­gnię­cie celów, ale także odkry­cie i pie­lę­gno­wa­nie pra­gnień, które spra­wiają, że życie staje się peł­niej­sze i bar­dziej satys­fak­cjo­nu­jące.

Auto­rzy

1.

Czego pragną mężczyźni,

czyli gra o tron

Car­rie: Czego pra­gną męż­czyźni? Miranda: Kobiety z dużymi cyc­kami. Car­rie: Zawsze tak myśla­łaś? Miranda: Prze­cież to pro­ste. Car­rie: Myślę, że męż­czyźni pra­gną cze­goś wię­cej niż tylko dużych piersi.

To scenka z serialu Seks w wiel­kim mie­ście. Wiesz, czego „wię­cej” pra­gną męż­czyźni? Jako kobieta chcia­ła­bym to wie­dzieć. Nie żeby od razu speł­niać wasze pra­gnie­nia, ale lubię wie­dzieć. Bo jesz­cze bar­dziej podoba mi się dia­log z Gry o tron, w któ­rym Daene­rys pyta: „Czego chcą męż­czyźni?”, na co Mis­san­dei mówi: „Nie znam odpo­wie­dzi na to pyta­nie, wasza wyso­kość”. A na to Daene­rys: „Ja też nie”.

Męż­czyźni, podob­nie jak kobiety, w sek­sie chcą się czuć atrak­cyjni i obco­wać z atrak­cyjną dla sie­bie osobą, mieć potwier­dze­nie swo­jej war­to­ści i odczu­wać przy­jem­ność. Tylko różne drogi mogą do tego pro­wa­dzić. To, czy męż­czy­zna lubi duże czy mniej­sze piersi, szer­sze bio­dra czy węż­sze, w dużej mie­rze jest kwe­stią gustu. Więk­szość upodo­bań mie­ści się w pew­nym kano­nie urody, który dla więk­szo­ści jest naj­bar­dziej atrak­cyjny. Te uśred­nione war­to­ści, czyli zbli­żone do zna­nego wzoru 90-60-90, podo­bają się więk­szo­ści męż­czyzn. Z ewo­lu­cyj­nego punktu widze­nia cechy o skraj­nym nasi­le­niu zwy­kle są eli­mi­no­wane, a przez więk­szość postrze­gane są jako mniej atrak­cyjne. Mnó­stwo męż­czyzn na kobiety ze szcze­gól­nie dużymi pier­siami reaguje bar­dziej roz­ba­wie­niem niż fascy­na­cją, a kobie­tom takie piersi prze­szka­dzają w codzien­nych aktyw­no­ściach. Chi­rur­dzy nato­miast wyko­nują także ope­ra­cje zmniej­szenia biu­stu. Tu z pew­no­ścią nie ma zasady „im więk­sze, tym lep­sze”, przy­naj­mniej nie dla więk­szo­ści.

Mówi się, że kobiety pra­gną miło­ści, a męż­czyźni seksu. To kolejny ste­reo­typ?

W więk­szo­ści kul­tur akt sek­su­alny ma dla męż­czy­zny istotne zna­cze­nie pod róż­nymi wzglę­dami – oprócz samej przy­jem­no­ści „zdo­by­cie” kobiety czy posia­da­nie w swo­jej bio­gra­fii doświad­czeń seksu z wie­loma part­ner­kami zwięk­sza jego samo­ocenę i poczu­cie atrak­cyj­no­ści. Zupeł­nie ina­czej kul­tura obcho­dzi się z kobietą, która miała wielu part­ne­rów sek­su­alnych. I cho­ciaż dla niej może to być pozy­tywne doświad­cze­nie, w bar­dziej kon­ser­wa­tyw­nych spo­łecz­no­ściach będzie trak­to­wana jako kobieta lek­kich oby­cza­jów. O męż­czyź­nie w tym kon­tek­ście rzadko się mówi, że źle się pro­wa­dzi, bar­dziej widzi się go jako doświad­czo­nego kochanka. Ten podwójny stan­dard okre­śla­jący sek­su­al­ność męż­czy­zny i kobiety na­dal domi­nuje w więk­szo­ści śro­do­wisk, jest roz­po­wszech­niony także w Pol­sce. I to tłu­ma­czy zja­wi­sko, że męż­czyźni pra­gną seksu bar­dziej niż kobiety, przy­naj­mniej otwar­cie. Wspiera ich nie tylko bio­lo­gia, ale i tra­dy­cja. Łatwiej im przy­cho­dzi oddzie­la­nie seksu jako aktu fizycz­nego od sfery rela­cyj­nej, uczu­cio­wej. Nie­któ­rzy wręcz mają pro­blem z tym, że zaczy­nają dzie­lić kobiety na takie, które są w ich postrze­ga­niu ide­alne do łóżka, i takie, które są ide­al­nymi kan­dy­dat­kami na żonę. To kla­syczna reali­za­cja sce­na­riu­sza podwój­nego stan­dardu, nazy­wana także zespo­łem Madonny i ladacz­nicy, o któ­rym roz­ma­wia­li­śmy w naszej poprzed­niej książce Speł­niONA. Czego pra­gną kobiety.

Chcesz powie­dzieć, że męż­czy­zna może kochać swoją żonę, ale zupeł­nie jej nie pożą­dać?

Sek­su­al­nie tak. Jedna z typo­lo­gii rela­cji dzieli związki na: zwią­zek z namięt­no­ścią, zwią­zek z przy­jaź­nią, zwią­zek kon­trak­towy i tak dalej. Namięt­ność, czyli silne pożą­da­nie i przy­cią­ga­nie sek­su­alne, doty­czy tylko nie­któ­rych dłu­go­trwa­łych, sta­bil­nych rela­cji. W duchu podwój­nego stan­dardu kobieta, która jest ide­alną part­nerką, powinna być skromna, mało ema­no­wać ero­ty­zmem.

Czyli nici z seksu na pierw­szej randce, jeśli myślisz o związku poważ­nie?

Podwójny stan­dard jest nie­stety otwartą furtką do pro­ble­mów sek­su­al­nych prze­ży­wa­nych w wielu związ­kach, choć czę­sto part­ne­rzy zupeł­nie nie zdają sobie sprawy z tego mecha­ni­zmu. Zaczy­nają się nato­miast zasta­na­wiać, dla­czego pożą­da­nie tak szybko wypa­ro­wało. Bo na początku, kiedy jesz­cze nie myśleli o rela­cji tak poważ­nie, seks przy­cho­dził bez trud­no­ści. Wszystko zaczęło się zmie­niać, gdy obsa­dzili drugą połowę w roli żony.

Przy­cho­dzą cza­sem do two­jego gabi­netu męż­czyźni, któ­rzy skarżą się, że to part­nerki chcą tylko seksu i seksu, a oni wole­liby się przy­tu­lić? Bra­kuje im czu­ło­ści, miło­ści, czyli tego, czego zwy­kle pra­gną kobiety?

To może się także zda­rzyć w omó­wio­nym przed chwilą sche­ma­cie. Nie­jedna „Madonna” cierpi wła­śnie z tego powodu, że męż­czy­zna unika seksu, a on przy­pro­wa­dzony przez nią do gabi­netu mówi, że ona tylko o jed­nym. A kobieta nie chce bez prze­rwy seksu, tylko chcia­łaby wresz­cie poczuć się pożą­dana. Wyjdźmy już jed­nak z podwój­nych stan­dar­dów i przyj­rzyjmy się innemu sce­na­riu­szowi: on i ona są dla sie­bie atrak­cyjni sek­su­al­nie, tylko róż­nią się tem­pe­ra­men­tem i nie mają prze­pra­co­wa­nego podziału ról w związku. Nie­dawno przy­szła do mnie taka para. Już od progu było widać, że to ona domi­nuje w związku. W sypialni jed­nak wiele się nie zdziała bez poro­zu­mie­nia. Ona miała więk­szy tem­pe­ra­ment i na każ­dym kroku dawała mu to odczuć. Męż­czy­zna skar­żył się też, że w róż­nych sytu­acjach żona trak­tuje go w spo­sób poni­ża­jący i upo­ka­rza­jący, a jed­no­cze­śnie agre­syw­nie domaga się seksu. Chciał widzieć w niej wię­cej deli­kat­no­ści i czu­ło­ści. Jego ostat­nim bastio­nem buntu był pogłę­bia­jący się zanik zain­te­re­so­wa­nia sek­sem. Mówiąc sym­bo­licz­nie: żona kastro­wała go swoim zacho­wa­niem, a on nie sta­wiał oporu tam, gdzie odby­wała się prze­moc, tylko wyniósł się men­tal­nie z ich sypialni. Pro­blemy sek­su­alne czę­sto bywają sygna­łem nie­uświa­do­mio­nych lub nie­zwer­ba­li­zo­wa­nych pro­ble­mów w innych sfe­rach związku.

Cie­kawa jestem, co im dora­dzi­łeś. Bo rze­czy­wi­ście czę­sto mówimy, że męż­czy­zna chce tylko seksu, a w ogóle nie bie­rzemy pod uwagę tego, że może mieć też inne potrzeby.

Tylko trud­niej mu przy­cho­dzi mówie­nie o tym. Tu kła­nia się wie­lo­letni pro­ces ucze­nia spo­łecz­nego – męż­czy­zna jest twardy, szorstki, chło­paki nie pła­czą, takie zacho­wa­nia przy­stoją tylko nie­wia­stom. To mity krzyw­dzące obie strony. W rze­czy­wi­sto­ści czę­sto przy­cho­dzą do mnie męż­czyźni, któ­rzy po trau­ma­tycz­nym roz­sta­niu z part­nerką mają trud­no­ści z wej­ściem w nową rela­cję, zaufa­niem, czują się pora­nieni. Niektó­rzy zawie­sili w ogóle życie sek­su­alne, inni zaczęli wcho­dzić w rela­cje bez zaan­ga­żo­wa­nia emo­cjo­nal­nego na zasa­dzie mecha­ni­zmu obron­nego. Jak się oka­zuje, trau­ma­tyczne doświad­cze­nia w związ­kach ranią męż­czyzn rów­nie sil­nie jak kobiety, choć oni czę­sto ina­czej to oka­zują, mniej otwar­cie mówią na ten temat.

A jak czę­sto męż­czyźni myślą o sek­sie? Zło­śliwi mówią, że nie­ustan­nie, i podają zdu­mie­wa­jące sta­ty­styki. Czy rze­czy­wi­ście jest tu jakaś róż­nica mię­dzy męż­czy­znami i kobie­tami?

W lite­ra­tu­rze nauko­wej i popularnonauko­wej więk­szość auto­rów zga­dza się co do tego, że męż­czyźni czę­ściej mają myśli i sko­ja­rze­nia sek­su­alne, czę­ściej oka­zują pożą­da­nie. Głów­nym odpo­wie­dzial­nym za taki stan rze­czy czyni się testo­ste­ron wpły­wa­jący na róż­ni­co­wa­nie płciowe mózgu i wraż­li­wość na bodźce ero­tyczne. Bada­nia na ten temat obar­czone są jed­nak wie­loma nie­do­sko­na­ło­ściami i do końca nie wiemy, w jakim stop­niu do obser­wo­wa­nych róż­nic dokłada się wycho­wa­nie. Nie chcę przy­nu­dzać na temat meto­do­lo­gii badań ani spe­ku­lo­wać, dla­tego poprze­stańmy na tym, że czas pokaże, na ile w zmie­nia­ją­cym się spo­łe­czeń­stwie testo­ste­ron na­dal będzie roz­da­wał tyle kart, ile miał wcze­śniej w gar­ści. Bio­lo­gia jest potężną siłą, ale nie jedyną. Na razie wiemy, że w mózgu prze­cięt­nego, doj­rza­łego bio­lo­gicz­nie męż­czy­zny pra­gnie­nia sek­su­alne poja­wiają się czę­ściej niż w mózgu doj­rza­łej kobiety. Gdyby tylko męż­czyźni potra­fili barw­niej na ten temat opo­wia­dać, może mie­liby więk­szy wpływ na swoje part­nerki… Bio­lo­gia z kolei wypo­sa­żyła kobiety w znacz­nie lep­sze kom­pe­ten­cje komu­ni­ka­cyjne i to one w ciągu całego dnia uży­wają dużo wię­cej słów niż męż­czyźni w kon­tak­tach z oto­cze­niem.

Rozu­miem, że nasze gadul­stwo nie doty­czy tylko seksu (śmiech). Ale mam w związku z tym pyta­nie: czy to częst­sze myśle­nie męż­czyzn o sek­sie doty­czy jed­nej kobiety czy w ogóle seksu?

Seksu w ogóle. Męż­czyźni mają po pro­stu wię­cej sko­ja­rzeń z sek­sem w róż­nych sytu­acjach, więk­szej licz­bie bodź­ców nadają zna­cze­nie sek­su­alne. To męż­czyźni czę­ściej obra­cają głowę za atrak­cyjną w ich odczu­ciu osobą czy nawet czę­ścią jej ciała, wywo­łu­jąc dys­kom­fort lub obu­rze­nie swo­jej part­nerki.

Bo to jest po pro­stu nie­grzeczne! Albo sie­dzą i godzi­nami oglą­dają por­nosy.

Z por­no­gra­fią to bym nie prze­sa­dzał, bo w ostat­nich latach te pro­por­cje się zmie­niły – coraz wię­cej kobiet jest wśród odbior­ców por­no­gra­fii. Nato­miast masz rację, jeśli męż­czy­zna na randce nie­ustan­nie odwraca głowę za innymi kobie­tami, nie jest to ele­ganc­kie. Męż­czyź­nie, któ­rego uko­chana wodzi­łaby wzro­kiem za innymi panami, też nie byłoby miło. Jed­nak, o ile mamy wpływ na zacho­wa­nie i możemy, a nawet kul­tu­ral­nie powin­ni­śmy powstrzy­mać się od nad­we­rę­ża­nia karku pod­czas randki, o tyle mamy nie­wielki wpływ na to, że naszą uwagę mniej lub bar­dziej przy­ku­wają bodźce ero­tyczne. Męż­czy­zna, który jest na nie mało wraż­liwy, zwy­kle ma w ogóle mniej­szy tem­pe­ra­ment sek­su­alny.

Czyli jeśli on wpa­truje się tylko we mnie, to wcale nie zna­czy, że jest tak bar­dzo we mnie zako­chany, tylko że raczej nie mam co liczyć na szał ciał?

To, że jest wpa­trzony w cie­bie, to aku­rat dobrze. Ale jeżeli ani razu nie uda ci się go przy­ła­pać, gdzieś mimo­cho­dem, na tym, że zwraca uwagę na kobiety…

To żaru nie będzie?

Może tak być. Ta wraż­li­wość na bodźce ero­tyczne jest natu­ralna i zróż­ni­co­wana osob­ni­czo. To, że męski mózg pod­le­wany testo­ste­ro­nem jest wraż­liwy na sygnały wzro­kowe koja­rzone z sek­sem, wcale nie umniej­sza war­to­ści związku. Nie­po­trzeb­nie wiele kobiet odbiera to, że męż­czyźni patrzą na inne kobiety w kate­go­riach ich atrak­cyj­no­ści sek­su­al­nej, jako zamach na wła­sne poczu­cie atrak­cyj­no­ści czy war­to­ści.

Chcesz powie­dzieć, że powin­nam się cie­szyć, bo ogląda się za innymi kobie­tami?

Pogra­tu­lo­wać, jeżeli ma dobry gust. I zapy­tać, co kon­kret­nie podoba mu się w tej kobie­cie, za którą się obej­rzał. Dobrze wycho­wany part­ner będzie pew­nie zakło­po­tany, ale też zoba­czy, że nie bra­kuje ci poczu­cia wła­snej war­to­ści i humoru. Jeżeli jed­nak oglą­da­nie się za innymi kobie­tami zda­rza mu się zbyt czę­sto, to albo nie jest tobą wystar­cza­jąco zain­te­re­so­wany, albo po pro­stu bra­kuje mu taktu. W obu przy­pad­kach otrzy­mu­jesz sygnał ostrze­gaw­czy, czy na pewno warto kon­ty­nu­ować tę zna­jo­mość.

Zna­la­złam bada­nie, z któ­rego wynika, że męż­czy­zna myśli o sek­sie co trzy sekundy, ale zdrowy roz­są­dek pod­po­wiada, że to raczej nie­moż­liwe. Chyba że on jest bez­ro­botny i bez­re­flek­syjny.

Myśle­nie o sek­sie „co trzy sekundy” to raczej pro­blem męż­czy­zny hiper­sek­su­al­nego, któ­remu rze­czy­wi­ście trudno się sku­pić na czym­kol­wiek, bo przez więk­szość czasu zaab­sor­bo­wany jest myśle­niem o sek­sie. Pomi­ja­jąc jed­nak takie skraj­no­ści, krót­kie myśli czy sek­su­alne sko­ja­rze­nia, odno­to­wa­nie cze­goś, co jest ero­tyczne, atrak­cyjne – to może być czę­ste, jed­nak taka myśl nie musi być też prze­trzy­my­wana długo w gło­wie. Nie­ko­niecz­nie idzie za tym snu­cie fan­ta­zji czy całego sce­na­riu­sza.

I nie­ko­niecz­nie musi do cze­goś dojść? Męż­czy­znom bar­dziej zależy na myśle­niu niż na orga­zmie?

Sta­ty­stycz­nie czę­ściej myślą o sek­sie, niż mają go w rze­czy­wi­sto­ści razem z orga­zmem. To bar­dziej goto­wość mózgu do reago­wa­nia na bodźce ero­tyczne i ich prze­twa­rza­nia. Kiedy myśli spo­tkają się ze sprzy­ja­ją­cymi oko­licz­no­ściami, może z tego być coś wię­cej. A orgazm będzie nagrodą. Zgo­dzisz się?

Nie mam zamiaru odbie­rać męż­czyź­nie orga­zmu! Pew­nie nawet zanie­po­ko­iła­bym się, gdyby go nie miał. Od razu pomy­śla­ła­bym, że coś ze mną jest nie tak.

Kobiety zwy­kle myślą, że to z nimi coś jest nie tak, jeżeli ich part­ner nie ma orga­zmu…

A sądzisz, że on pomy­ślałby, że to z nim jest coś nie tak? I gdzie leży prawda?

Męż­czyźni mają ten­den­cję do nad­mier­nie zada­nio­wego myśle­nia o sek­sie. Ocze­kują od sie­bie spraw­no­ści sek­su­al­nej, na którą w pierw­szej kolej­no­ści składa się erek­cja, a w dru­giej orgazm – swój i part­nerki albo part­nera. Nie bez powodu popu­lar­ność sto­so­wa­nia leków popra­wia­ją­cych erek­cję wśród męż­czyzn mają­cych co naj­wy­żej spo­ra­dyczne trud­no­ści z jej osią­gnię­ciem lub utrzy­ma­niem jest dość duża. Męż­czyźni już po pierw­szym nie­po­wo­dze­niu potra­fią dość obse­syj­nie poszu­ki­wać spo­sobu na to, żeby tego wię­cej nie doświad­czyć. Nie ma tutaj per­spek­tywy „cza­sem się może nie udać”. Ze zdro­wot­nego punktu widze­nia to oczy­wi­ście dobrze, żeby męż­czyzna dbał o erek­cję, bo jej zabu­rze­nia mogą wska­zy­wać np. na cho­robę układu krą­że­nia. Jed­nak nie­za­leż­nie od tego, czy źró­dło pro­blemu leży bar­dziej w ciele czy gło­wie, więk­szość męż­czyzn przede wszyst­kim dąży do usu­nię­cia „niespraw­no­ści”, niż zasta­na­wia się nad jej przy­czy­nami.

Dla­czego to penis jest w cen­trum uwagi? To jedyne ero­genne miej­sce męż­czy­zny? Podobno w Japo­nii są panie, które świad­czą usługi sek­su­alne pole­ga­jące wyłącz­nie na masażu uszu.

Pamię­tasz fran­cu­ski film Nie­ty­kalni, oparty zresztą na praw­dzi­wej histo­rii? Phi­lippe, bogaty ary­sto­krata, jest po wypadku, w wyniku któ­rego ma uszko­dzony rdzeń krę­gowy. Tam też kobieta maso­wała mu płatki uszne i w ten spo­sób spa­ra­li­żo­wany męż­czy­zna odczu­wał sek­su­alną przy­jem­ność. Jak widać, nie tylko kobiety, ale i męż­czyźni mogą mieć różne drogi do sek­su­al­nego speł­nie­nia.

Jakie jesz­cze strefy ero­genne ma męż­czy­zna? Co może spra­wiać mu roz­kosz?

Stref ero­gen­nych może być tyle, ile jest miejsc w i na ciele, tylko musi być odpo­wied­nie powią­za­nie z mózgiem i prze­ży­ciami. Skraj­nym przy­kła­dem jest fety­szyzm. Tu naj­sil­niej­szym bodź­cem sek­su­al­nym dla męż­czy­zny mogą być na przy­kład buty na wyso­kim obca­sie czy lateks – kon­takt ciała z latek­sem lub doty­ka­nie szpi­lek będzie dużo sil­niej­szym doświad­cze­niem sek­su­al­nym niż seks oralny i bez­po­śred­nia sty­mu­la­cja penisa.

Do tego stop­nia, że nawet kobieta nie jest mu potrzebna? Wystar­czy lateks?!

Part­nerki na dłuż­szą metę czują się w takich sytu­acjach fak­tycz­nie pomi­jane, jakby były tylko dodat­kiem.

I rze­czy­wi­ście kobieta jest tylko dodat­kiem?

W przy­padku fety­szy­zmu w pew­nym sen­sie – tak. Nie ozna­cza to, że męż­czy­zna nie kocha swo­jej part­nerki, ale w sek­sie jego uwaga jest zogni­sko­wana na fety­szu. Wpraw­dzie ele­ment fety­szy­styczny nie ist­nieje bez obec­no­ści part­nerki, ale to na nim sku­pia się głów­nie uwaga męż­czy­zny. Fety­szyzm w takim wyda­niu to jest jed­nak dość skrajna sytu­acja, bo więk­szość męż­czyzn, któ­rym podo­bają się kobiety w szpil­kach lub sek­sow­nej bie­liź­nie, nie sku­pia się wyłącz­nie na ele­mentach gar­de­roby, tylko na kobie­cie, i nie potrze­buje jej prze­bra­nia za każ­dym razem, żeby uzy­skać goto­wość do zbli­że­nia.

Mówi się, że u męż­czy­zny naj­pierw jest popęd, a póź­niej musi zna­leźć się kobieta, która go zaspo­koi. A u kobiety odwrot­nie – naj­pierw musi się poja­wić atrak­cyjny męż­czy­zna, który uru­chomi popęd czy potrzebę sek­su­alną. Kobiety nie mają popędu – nie odczu­wają ape­tytu na jaki­kol­wiek seks, tylko od razu pożą­da­nie – ochotę na seks z kon­kret­nym part­ne­rem. Z czego to wynika?

W dużej mie­rze jest to prawdą o tyle, że męż­czyźni mają bar­dziej sta­bilny poziom odczu­wa­nych potrzeb sek­su­al­nych w cza­sie, czyli na przy­kład w dłuż­szych związ­kach mogą odczu­wać bar­dziej regu­larną potrzebę, spon­ta­niczne pożą­da­nie, a u kobiet czę­sto obser­wuje się dużo więk­szą kon­tek­stu­al­ność pożą­da­nia sek­su­al­nego. Nie­raz kobiety mówią zanie­po­ko­jone, że one już tak czę­sto nie mają spon­ta­nicznej potrzeby seksu, a part­ner ma. Nie świad­czy to o zabu­rze­niu, tylko o róż­ni­cach w regu­la­cji reak­cji sek­su­al­nych. Pożą­da­nie, które uru­cha­mia się w odpo­wie­dzi na okre­ślony kon­tekst, atrak­cyjną, sty­mu­lu­jącą ero­tycz­nie sytu­ację, na przy­kład intymną atmos­ferę, roz­mowę albo piesz­czoty, jest rów­nie dobrym pożą­da­niem. Jeżeli budzę się rano i nie myślę o tym, że mam ochotę na seks, to nie zna­czy, że jestem pozba­wiony pożą­da­nia. Dla­tego z per­spek­tywy związku warto jest dbać o chwile, kiedy czu­jemy się bli­sko ze sobą, podo­bamy się sobie, dbamy o sie­bie – to też wzbu­dza pożą­da­nie.

Ostat­nio natra­fi­łam w sieci na roz­mowę z sek­su­olo­giem i psy­cho­lo­giem na temat tego, jakich kobiet poszu­kują męż­czyźni. I usły­sza­łam, że roz­glą­da­jący się za sta­łym związ­kiem i przy­szłą mał­żonką zwra­cają uwagę na kobiety skromne, ubrane w paste­lowe barwy, w „wygod­nych” butach. Typ opie­kuń­czej mamy, którą darzy się miło­ścią, ale nie cho­dzi się z nią do łóżka. Ci nato­miast, któ­rzy chcie­liby zasza­leć i zamiast wesel­nej orkie­stry szu­kać muzycz­nych kawał­ków odpo­wied­nich na one night stand, wybiorą kobiety innego typu. Takie, które pod­kre­ślają swoje atuty, są wyzwo­lone i budzą pożą­da­nie. Typ roz­pust­nicy, wyma­rzo­nej kochanki, która kom­plet­nie „nie nadaje się do związku”. Jakich kobiet pra­gną męż­czyźni?

To jest wła­śnie ten smutny sce­na­riusz, wyni­ka­jący z postaw repre­syj­nych wzglę­dem seksu. Nasz gadzi mózg nie prze­sta­nie pożą­dać seksu tylko dla­tego, że jeste­śmy uczeni, że to taka nie­przy­zwo­ita sprawa, jeżeli nie służy pro­kre­acji i nie odbywa się mię­dzy mał­żon­kami. Wręcz prze­ciw­nie, zaka­zany owoc jest jesz­cze bar­dziej kuszący. Dla­tego wła­śnie dłu­go­trwały pro­ces ucze­nia, że to, co sek­su­al­nie atrak­cyjne, pocią­ga­jące, sta­nowi zagro­że­nie dla jed­no­ści, sta­bil­no­ści związku, dobrego „pro­wa­dze­nia się” kobiety, zamiast ucze­nia pozy­tyw­nego podej­ścia do seksu, pro­wa­dzi do mał­żeń­skich pro­ble­mów. Skrajne postawy w każdą stronę sygna­li­zują kło­poty. Nie­trudno jed­nak zro­zu­mieć, że więk­szość męż­czyzn będzie dość ostroż­nie pod­cho­dzić do per­spek­tywy poślu­bie­nia kobiety, która nie tylko przy­ciąga wzrok innych męż­czyzn, ale też z nimi w ich obec­no­ści swo­bod­nie flir­tuje. W ten spo­sób męż­czyzna otrzy­muje pro­sty sygnał, że kobieta jest chętna i dostępna dla innych. To tak jak z tą randką, na któ­rej on – zamiast sku­pić się na tobie – wciąż ogląda się za innymi i pusz­cza oko do kel­nerki.

Jakich cech szu­kają w kobie­tach męż­czyźni?

Z ewo­lu­cyj­nego punktu widze­nia – liczy się zarówno atrak­cyj­ność ero­tyczna, jak i opie­kuń­czość, która wska­zuje na kom­pe­ten­cje do zaj­mo­wa­nia się potom­stwem. Nie cho­dzi o to, że kobieta ma być „mamu­sią”, która będzie pie­lę­gno­wać męż­czy­znę. Cho­dzi o to, że ma być przede wszyst­kim dobrą matką, że będzie się anga­żo­wać w opiekę nad wspól­nymi dziećmi. A jeżeli nie będzie uwo­dzi­ciel­sko się uśmie­chała do każ­dego innego spo­tka­nego na ulicy, to męż­czy­zna będzie dużo bar­dziej spo­kojny o to, że dziecko, które wycho­wuje, jest rze­czy­wi­ście jego…

Por­tal Sym­pa­tia.pl prze­pro­wa­dził ogól­no­pol­skie bada­nia na gru­pie bli­sko 3 tysięcy sin­gli inter­nau­tów doty­czące mię­dzy innymi ocze­ki­wań kobiet i męż­czyzn wobec poten­cjal­nych part­ne­rów i part­ne­rek. Przyj­rzyjmy się więc jesz­cze raz temu, jakich cech u kobiet szu­kają męż­czyźni…

Zaczyna się dobrze.

Z bada­nia wynika, że ide­alną part­nerką jest według męż­czyzn kobieta kocha­jąca (48 pro­cent), wierna (45 pro­cent) i inte­li­gentna (44 pro­cent).

Cały czas dobrze.

Męż­czyźni wysoko cenią rów­nież tra­dy­cyj­nie przy­pi­sy­wane kobie­co­ści cechy, takie jak: opie­kuń­czość, tro­skli­wość, wraż­li­wość.

A coś było o atrak­cyj­no­ści?

Wła­śnie, nie było! I tak brzmi moje pyta­nie: dla­czego?

Może dla­tego, że por­tal ukie­run­ko­wany jest na poszu­ki­wa­nie dłu­go­ter­mi­no­wych rela­cji, a auto­rzy bada­nia nie eks­plo­ro­wali atrak­cyj­no­ści ero­tycz­nej? Może gdyby inny son­daż prze­pro­wa­dzić w apli­ka­cji, w któ­rej ludzie uma­wiają się na randki sek­su­alne, byłyby inne dane? W bada­niach ankie­to­wych wyniki zależą w dużej mie­rze od tego, w jaki spo­sób for­mu­ło­wane są pyta­nia i jakie aspekty uwzględ­niają bada­cze, jakich uży­wają okre­śleń, jak zesta­wione są pyta­nia itd. Przy­kła­dowo, mówisz o cechach pożą­da­nej „part­nerki” – jak zmie­ni­łyby się odpo­wie­dzi, gdyby użyć okre­śle­nia „kochanki”? Styl komu­ni­ka­cji mię­dzy ludźmi też zmie­nia się w zależ­no­ści od miej­sca i inten­cji. Inne roz­mowy możemy usły­szeć w prze­rwie kon­certu w fil­har­mo­nii niż na dys­ko­tece albo sta­dio­nie pił­kar­skim. Podob­nie – ina­czej wygląda pod­ry­wa­nie na forum matry­mo­nial­nym niż w apli­ka­cji, gdzie odwie­dza­jący nasta­wiają się na szybki seks bez zobo­wią­zań. Męż­czy­zna poszu­ku­jący życio­wej part­nerki w Inter­ne­cie nie roz­pocz­nie raczej roz­mowy od pytań o to, czy ona lubi cho­dzić na wyso­kich obca­sach i jakie ma fan­ta­zje ero­tyczne, nawet jeśli ma to dla niego zna­cze­nie. Zacho­wa­nie i auto­pre­zen­ta­cja zmie­niają się w róż­nych kon­tek­stach, to trzeba uwzględ­nić, także kiedy czy­tamy raport z badań, w któ­rych ludzie pre­zen­to­wali swoje postawy i prze­ko­na­nia.

Zasta­na­wiam się, czy męskie pre­fe­ren­cje są takie same przez całe życie, czy zmie­niają się wraz z wie­kiem, eta­pem w życiu, sta­tu­sem spo­łecz­nym lub mate­rial­nym. W serialu Jak pozna­łem waszą matkę jest taka scenka: Ted: „Chcę, żebyś poznała kogoś wyjąt­ko­wego. Nazywa się Vic­to­ria, jest inte­li­gentna, zabawna, piękna i jest dla mnie ide­alna”. Robin: „Jeśli jest ide­alna, to dla­czego zerwa­łeś z nią?”. Ted: „Bo wtedy nie byłem gotowy na ide­alne. Ale teraz jestem gotowy”.

Nie róż­ni­co­wał­bym tego ze względu na płeć. Korzy­sta­jący z popu­lar­nej apli­ka­cji rand­ko­wej zarówno męż­czyźni, jak i kobiety czę­sto cho­dzą do łóżka z tymi, któ­rych nie uwa­żają za god­nych uwagi w kon­tek­ście sta­bil­nej rela­cji. Nawet wręcz odrzu­cają tych, o któ­rych wie­dzą, że z nimi można by stwo­rzyć rela­cję.

W napi­sa­nej wraz z Joanną Dro­sio-Cza­pliń­ską książce Cza­sem święta, cza­sem ladacz­nica Jacek Masłow­ski twier­dzi, że seks na pierw­szej randce ini­cjo­wany przez kobietę wyklu­cza w oczach męż­czy­zny zwią­zek. Uwa­żasz, że z kobietą, która zdo­bywa, dobry jest seks, ale życie – złe?

Pyta­nie o seks na pierw­szej randce to już kla­syka. Warto czy nie warto? Jakby to była kal­ku­la­cja. Jeżeli pierw­sza randka jest jed­no­cze­śnie pierw­szym zapo­zna­niem dwojga ludzi, ozna­cza to pój­ście do łóżka prak­tycz­nie z nie­zna­jo­mym. Pierw­sza randka może być też poprze­dzona krót­szą lub dłuż­szą zna­jo­mo­ścią. Jeżeli są dla sie­bie sek­su­al­nie atrak­cyjni, wąt­pli­wo­ści ozna­czają, że mózg gadzi wal­czy z mózgiem cywi­li­zo­wa­nym, natura z wycho­wa­niem. Wiele zależy też od samego podej­ścia do seksu, a także tego, na jakim eta­pie życia i wcze­śniej­szych doświad­czeń spo­ty­kają się ze sobą te dwie osoby. Nie ma jed­nego prze­pisu, na któ­rej randce pozwo­lić sobie na seks. Na pewno istotne jest wewnętrzne poczu­cie, że się tego chce, i zapew­nie­nie sobie bez­pie­czeń­stwa – mam na myśli zarówno świa­do­mość więk­szego ryzyka infek­cji w przy­padku przy­god­nych kon­tak­tów sek­su­al­nych, jak i zaufa­nia do osoby, z którą wcho­dzi się w taką rela­cję. No i oczy­wi­ście wza­jem­nych ocze­ki­wań. Nie­raz sły­szę od moich pacjen­tów, któ­rzy szu­kają rela­cji na por­ta­lach inter­ne­to­wych, że są roz­cza­ro­wani. Bo widzą, że pozna­wane osoby są bar­dziej nasta­wione na jed­no­ra­zowy seks niż na dłu­go­ter­mi­nową rela­cję. I skarżą się także męż­czyźni!

Bo oni szu­kają na Tin­de­rze miło­ści na całe życie, a kobiety przy­gody na jedną noc?!

Nie tylko męż­czyźni, ale i wiele kobiet zakła­da­ją­cych pro­fil w tego rodzaju apli­ka­cjach ocze­kuje wła­śnie szyb­kiego seksu. W prze­strzeni inter­ne­to­wej funk­cjo­nują różne ser­wisy i por­tale, od takich, na któ­rych reje­strują się zwy­kle osoby poszu­ku­jące łatwo dostęp­nego seksu, aż po takie, na któ­rych osoby szu­kają part­nera na resztę życia. Dla­tego ważne jest, żeby zain­te­re­so­wana osoba wie­działa, w jakim śro­do­wi­sku się znaj­duje. I nie liczyła na to, że od razu pozna przy­szłą żonę lub męża. W świe­cie rze­czy­wi­stym zwy­kle mamy oka­zję tro­chę lepiej poznać osobę, z którą umó­wimy się na randkę. Zna­jo­mość inter­ne­towa czę­sto zaczyna się od randki albo randka jest pierw­szą oka­zją, żeby zoba­czyć i usły­szeć drugą osobę. Wielu pacjen­tów i pacjen­tek mówi mi, że byli na kil­ku­dzie­się­ciu róż­nych spo­tka­niach, zanim w ten spo­sób zna­leźli osobę, z którą mogli stwo­rzyć dłuż­szą rela­cję.

Masłow­ski twier­dzi też, że „Doj­rzała, eko­no­micz­nie zaradna kobieta równa się samot­ność. Nie zadziała na męż­czyzn, któ­rymi będzie zain­te­re­so­wana”1. Czy kobieta, która wie, kim jest i czego chce, w oczach męż­czyzn nie jest kobieca?

Ma więk­sze szanse powo­dze­nia, jeżeli trafi na męż­czy­znę, który rów­nież ma sta­bilne poczu­cie wła­snej war­to­ści. Patrząc z bar­dziej histo­rycz­nej per­spek­tywy, kiedy to kobiety rzadko pra­co­wały zawo­dowo i były w pełni zależne eko­no­micz­nie od męż­czyzn, męż­czyznom było dużo łatwiej czuć się pew­nie – wtedy dużo od niech zale­żało. To raczej kobieta miała ogra­ni­czone moż­li­wo­ści. I choć czasy się zasad­ni­czo zmie­niły, męż­czyźni czę­sto reagują poczu­ciem zagro­że­nia na kobiecą nie­za­leż­ność. Zasta­na­wiają się też, czym mogą zaim­po­no­wać, co może spra­wić, że będą wystar­cza­jąco potrzebni, żeby kobieta pozo­stała z nimi w rela­cji, pozo­stała im wierna.

Wier­ność kobiety jest dla męż­czy­zny naj­waż­niej­sza? Bo kolejny raz prze­wija się w naszej roz­mo­wie.

Jest bar­dzo wysoko w hie­rar­chii war­to­ści i to w dużej mie­rze znaj­duje uza­sad­nie­nie bio­lo­giczne. O ile kobieta w stu pro­cen­tach jest pewna, że rodzi swoje dziecko, o tyle męż­czy­zna już tej pew­no­ści, że to jego dziecko, nie ma. Nie jest stan­dar­dem wyko­ny­wa­nie badań gene­tycz­nych. Taka pro­po­zy­cja byłaby trak­to­wana jak zakwe­stio­no­wa­nie na dzień dobry poczu­cia wza­jem­nego zaufa­nia. Potrzeba bycia pew­nym wier­no­ści part­nerki ma korze­nie ewo­lu­cyjne.

Męż­czyźni bar­dziej prze­ży­wają zdradę niż kobiety?

Rów­nie sil­nie, ale nieco ina­czej. Uwa­run­ko­wa­nia bio­lo­giczne powo­dują, że męż­czyźni szcze­gól­nie prze­ży­wają zdradę fizyczną, kon­takt sek­su­alny part­nerki z innym męż­czy­zną. Kobiety tra­dy­cyj­nie oba­wiały się odej­ścia męż­czy­zny do innej kobiety, pozo­sta­wie­nia z opieką nad dziećmi, szcze­gól­nie kiedy żyły w zależ­no­ści eko­no­micz­nej od part­nera. Rów­no­upraw­nie­nie płci sporo zmie­niło. Daw­niej, będąc bar­dziej zależna od męż­czy­zny, kobieta zazwy­czaj po pro­stu musiała tole­ro­wać jego zdrady, bo roz­sta­nie ozna­czało utratę poczu­cia bez­pie­czeń­stwa. W sytu­acji, gdy kobieta jest w pełni samo­wy­star­czalna i nie­za­leżna, męż­czy­zna ma mniej argu­men­tów, żeby ją zatrzy­mać.

Robi­łam wywiad z… kie­dyś mówiło się na te dziew­czyny pro­sty­tutki, dziś sek­swor­kerki… Jedna z nich powie­działa, że sys­te­ma­tycz­nie przy­cho­dzi do niej męż­czy­zna, ale nie po seks, tylko żeby z nią poroz­ma­wiać. Płaci dużo pie­nię­dzy, żeby przy­tu­lić się, wypić her­batę, opo­wie­dzieć jej o pracy. O wszyst­kim jej opo­wiada. Mówi, że żona nie chce o tym słu­chać.

Zatem ten męż­czy­zna chce sobie kupić to, czego mu naj­bar­dziej bra­kuje. Wiele osób ma trud­no­ści z budo­wa­niem bli­sko­ści i czu­ło­ścią w rela­cjach…

Zacze­kaj, cze­goś tu nie rozu­miem: z żoną nie potrafi zbu­do­wać rela­cji, a z sek­swor­kerką tak?

Czu­łość za pie­nią­dze jest swego rodzaju zamien­ni­kiem, tak jak dla nie­któ­rych seks jest suro­ga­tem bli­sko­ści. Na pewno nie uzu­peł­nia całego braku, daje namiastkę tego, czego pra­gnie osoba kupu­jąca czu­łość lub zastę­pu­jąca bli­skość aktem sek­su­al­nym. Pod­trzy­ma­nie bli­sko­ści w związku wymaga też zdol­no­ści zawie­ra­nia kom­pro­mi­sów, roz­wią­zy­wa­nia pro­ble­mów. Może być tak, że zamiast zmie­nić sytu­ację domową, męż­czy­zna szuka uko­je­nia na zewnątrz.

Czyli w domu zgrywa macho, który nie ma żad­nych sła­bo­ści i czu­ło­ści nie potrze­buje?

Jest wiele moż­li­wo­ści. Albo nie udaje mu się uzy­skać tego od part­nerki, może dla­tego, że sam nie uwzględ­nia jej potrzeb? Może też nie oka­zuje takich potrzeb, nie potrafi poka­zać, że coś czuje.

Bo to będzie oka­za­nie sła­bo­ści? I stra­ciłby wize­ru­nek sil­nego męż­czy­zny w jej oczach?

Tro­chę tak. On chce, żeby ona widziała w nim sil­nego męż­czy­znę, który zapew­nia poczu­cie bez­pie­czeń­stwa – jakby brak uczuć miał zapew­niać bez­pie­czeń­stwo! Znany jest mecha­nizm roz­kle­ja­nia się męż­czyzn pod wpły­wem alko­holu, kiedy kora czo­łowa prze­staje kon­tro­lo­wać ich zacho­wa­nia. Nie­któ­rzy po alko­holu mogą być odha­mo­wani sek­su­al­nie albo agre­sywni. Są jed­nak tacy, któ­rzy dopiero wtedy zaczy­nają wyra­żać wprost swoje uczu­cia.

Teraz rozu­miem, dla­czego moja bab­cia zawsze mówiła, że męż­czy­znę trzeba spraw­dzić w trzech sytu­acjach: upić go, prze­je­chać się z nim autem i wyje­chać na waka­cje.

Trudno odmó­wić temu mądro­ści życio­wej. Bo każda z tych sytu­acji coś poka­zuje, coś powie o kan­dy­da­cie. Kiedy spę­dza się razem wię­cej czasu, trudno jest nie­ustan­nie uda­wać. Wycho­dzą różne nawyki, zacho­wa­nia czy ten­den­cje, któ­rych możemy nie zoba­czyć w ciągu dwu­go­dzin­nego spo­tka­nia w kawiarni. Pro­wa­dze­nie samo­chodu czę­sto jest też odzwier­cie­dle­niem cha­rak­teru i tem­pe­ra­mentu, a także dobrych manier.

Bo jak zrobi awan­turę kie­rowcy, który rusza na świa­tłach za wolno, jest to znak, że ma pro­blemy z agre­sją?

Jazda na auto­stra­dzie trzy­dzie­ści kilo­me­trów poni­żej dozwo­lo­nej pręd­ko­ści też może wska­zy­wać na cechy tem­pe­ra­mentu…

A może współ­cze­śni męż­czyźni tak naprawdę potrze­bują kobiety-robota, jak z filmu Ona w reży­se­rii Spike’a Jonze, która zaj­muje się odczy­ty­wa­niem ich potrzeb. Gotuje, sprząta, doce­nia, zaspo­kaja sek­su­al­nie. Możesz wyłą­czyć i masz spo­kój.

To też nie jest ideał. Zwią­zek z osobą pozba­wioną wła­snych potrzeb i cha­rak­teru nie jest zbyt fascy­nu­jący. Dawa­nie cze­goś part­nerce albo part­ne­rowi spra­wia, że męż­czy­zna czuje się potrzebny i war­to­ściowy. Nie­wąt­pli­wie jed­nak potrzeba akcep­ta­cji jest uni­wer­salna, wystę­puje zarówno u męż­czyzn, jak i kobiet – każdy chciałby czuć się doce­niany i akcep­to­wany taki, jaki jest, zamiast uda­wać kogoś innego, two­rzyć swój wize­ru­nek na potrzeby bycia akcep­to­wanym przez oto­cze­nie.

Są trzy ele­menty miło­ści: namięt­ność, intym­ność i zaan­ga­żo­wa­nie. Z któ­rym męż­czyźni mają naj­więk­szy kło­pot?

Namięt­ność zwy­kle przy­cho­dzi w spo­sób auto­ma­tyczny – jest albo nie ma. Więc nie za bar­dzo pod­lega dys­ku­sjom, bo to jest ten ele­ment, na który mamy sto­sun­kowo naj­mniej­szy wpływ. Jest nam natu­ral­nie dany w rela­cji albo nie. Intym­ność posił­kuje się zdol­no­ścią do oka­zy­wa­nia bli­sko­ści i uczuć, co zależy od oso­bo­wo­ści, wycho­wa­nia i naszych wła­snych doświad­czeń w tym zakre­sie od czasu dzie­ciń­stwa, od rela­cji z rodzi­cami. Z oka­zy­wa­niem uczuć, jak już wspo­mnie­li­śmy, męż­czyźni mie­wają trud­no­ści. W więk­szo­ści kul­tur to kobie­tom pozwala się na oka­zy­wa­nie uczuć w więk­szym stop­niu niż męż­czy­znom. I trzeci aspekt to jest odpo­wie­dzial­ność…

A nie zaan­ga­żo­wa­nie?

Zaan­ga­żo­wa­nie kore­spon­duje z odpo­wie­dzial­no­ścią. I zwy­kle wymaga pew­nej doj­rza­ło­ści emo­cjo­nal­nej. Z zaan­ga­żo­wa­niem naj­więk­szy pro­blem będą mieli męż­czyźni o cechach niskiej doj­rza­ło­ści emo­cjo­nal­nej czy psy­cho­sek­su­al­nej, któ­rzy boją się wziąć odpo­wie­dzial­ność za drugą osobę, za zwią­zek, rodzinę, któ­rzy nie mają poczu­cia bez­pie­czeń­stwa przy podej­mo­wa­niu decy­zji lub boją się odrzu­ce­nia. Nie chcą przyj­mo­wać odpo­wie­dzial­no­ści albo nie czują się gotowi, żeby się zade­kla­ro­wać jed­nej oso­bie. Zdol­ność do zaan­ga­żo­wa­nia się jest tym aspek­tem, który z cza­sem może ule­gać wzmoc­nie­niu, wiąże się także z mniej­szą kon­cen­tra­cją na wła­snych potrze­bach i dostrze­ga­niem potrzeb dru­giej strony.

Na to, jakie two­rzymy związki, wpły­wają zarówno nasze indy­wi­du­alne cechy, takie jak tem­pe­ra­ment, oso­bo­wość, zdol­ność do budo­wa­nia więzi i doj­rza­łość, oraz cechy part­nera, jak i dopa­so­wa­nie w aspek­tach sek­su­al­nych, cha­rak­te­ro­lo­gicz­nych czy wyzna­wa­nych war­to­ści. To cał­kiem sporo czyn­ni­ków. Nie trzeba tłu­ma­czyć, że dla związku naj­le­piej, kiedy namięt­ność spo­tka się z intym­no­ścią i zaan­ga­żo­wa­niem.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

https://fil­mo­te­ra­pia.pl/o-dobrej-i-zlej-ule­glo­sci/(dostęp 22.07. 2024). [wróć]

Text copy­ri­ght © by Michał Lew-Sta­ro­wicz, Beata Biały, 2023

All rights rese­rved

Copy­ri­ght © for the Polish e-book edi­tion by REBIS Publi­shing House Ltd., Poznań 2023

Infor­ma­cja o zabez­pie­cze­niach

W celu ochrony autor­skich praw mająt­ko­wych przed praw­nie nie­do­zwo­lo­nym utrwa­la­niem, zwie­lo­krot­nia­niem i roz­po­wszech­nia­niem każdy egzem­plarz książki został cyfrowo zabez­pie­czony. Usu­wa­nie lub zmiana zabez­pie­czeń sta­nowi naru­sze­nie prawa.

Redak­tor: Kata­rzyna Raź­niew­ska

Redak­tor pro­wa­dzący: Mag­da­lena Cho­rę­bała

Opra­co­wa­nie gra­ficzne serii i pro­jekt okładki: Kata­rzyna Bor­kow­ska [email protected]

Wyda­nie I e-book (opra­co­wane na pod­sta­wie wyda­nia książ­ko­wego: Speł­niONy. Czego pra­gną męż­czyźni, wyd. I, Poznań 2024)

ISBN ISBN 978-83-8338-910-3

Dom Wydaw­ni­czy REBIS Sp. z o.o.

ul. Żmi­grodzka 41/49, 60-171 Poznań

tel. 61 867 81 40, 61 867 47 08

e-mail: [email protected]

www.rebis.com.pl

Kon­wer­sję do wer­sji elek­tro­nicz­nej wyko­nano w sys­te­mie Zecer