Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Warszawa, lata 30. XX wieku. Tajemnicze zniknięcia osób, brutalne morderstwa, zamachy bombowe, przebiegli zbrodniarze – wszystko, z czym Bernard Żbik musi się mierzyć w codziennej pracy w Urzędzie Śledczym. Tym razem genialny detektyw oraz jego nieodłączny asystent Adam Billewski zmierzą się z serią spraw, w których muszą wykorzystać swój spryt i wieloletnie doświadczenie, a czasem liczyć jedynie na szczęśliwy przypadek. Osławione zdolności Żbika zostaną wielokrotnie wystawione na ciężką próbę, szczególnie, gdy będzie on musiał rozwiązać zagadkę tajemniczego ducha czy zapobiec rewolucji w Afryce. To dziewiąta cześć o losach inspektora Żbika. Polecamy również kolejne tomy w serii: Alibi, Opera śmierci, Człowiek z Kimberley, Dom tajemnic w Wilanowie, Grobowiec Ozyrysa, Skok w otchłań, Puama E oraz As Pik.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 110
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Adam Nasielski
KORALOWY SZTYLET I INNE OPOWIADANIA
Czy pan wierzy w duchy?
Przez otwarte okno bił do pokoju prąd rozgrzanego powietrza. Bo też żar i upał dosięgły zenitu i o normalnej pracy w takiej temperaturze nie można było nawet marzyć. Dosłownie – gorąco zabijało wszelką myśl.
Aspirant Adam Billewski siedział przy biurku oficera dyżurnego w gmachu Komendy Głównej w Warszawie i bezmyślnie oglądał trzymany w ręku papieros. Już trzy, a może piętnaście minut temu postanowił go zapalić, lecz ręka jego znieruchomiała w połowie „drogi" do pudełka zapałek leżącego obok kałamarza. Patrzył tedy na swój papieros i chciał myśleć – ale nie mógł. Oparł głowę na szklanej tafli pokrywającej biurko. Jeszcze chwila, a zdrzemnie się. Kto w takim dniu może pamiętać o subordynacji i urzędowej sprawności? Kto w takie gorąco może w ogóle o czymś pamiętać? Jeszcze godzina, dwie, a człowiek roztopi się jak woskowa świeca nad płomieniem i zostanie z niego tylko… knot.
– Panie aspirancie!
„Zdaje się, że ktoś mnie woła" – pomyślał trafnie i podniósł głowę ciężko, jakby ważyła co najmniej pud. Spojrzał w zmęczone oczy przodownika dyżurnego i siłą powstrzymał się od ziewnięcia.
– Tak…
– Jakaś pani do pana aspiranta…
– W takie gorąco! Chyba wariatka. Proszę powiedzieć, że szpital świętego Rocha jest naprzeciwko, o dwa domy za pomnikiem Kopernika, obok Uniwersytetu. A tu jest Centrala Służby Śledczej i my nie wiemy, jaka jest pierwsza pomoc przy udarze słonecznym.
Przodownik dyżurny uśmiechnął się. Znał przecież nie od dziś aspiranta.
– Ale… ta pani przyszła z zameldowaniem.
– Na taki upał! Co można zameldować w takiej temperaturze!?
– Czy mogę ją wpuścić?
– Trudno, wnieście ją… to jest, chciałem powiedzieć, poproście. Stara?
Odpowiedzią była sama nowo przybyła. Młoda, przystojna i wcale nie wyglądała na porażoną udarem słonecznym. Przeciwnie, uśmiechała się sympatycznie. Wesoły aspirant spróbował przyoblec twarz w maskę urzędowej powagi.
– Słucham panią…
– Czy nie poprosi pan przedtem, abym usiadła?
– Dla mnie… proszę. To jest… może pani spocznie. Tylko nie na biurku. Jeszcze się wyleje atrament.
Roześmiała się cicho i to go wreszcie otrzeźwiło. Nie wolno żartować – trzeba zachować powagę. Tak głoszą przepisy. Ale czy prawodawca mógł przewidzieć taką temperaturę?
– Więc… Pani chciała złożyć zameldowanie.
– Tak.
– Zatem… nóżki na… Pardon! O jakie przestępstwo chodzi?
– O żadne!
Teraz już się zdenerwował. Co to – kpiny w urzędowym miejscu?
– Tu jest Komenda Policji Państwowej, proszę pani.
– Wiem o tym.
– A ja rozmawiam z panią w tej chwili tylko w charakterze urzędowym. Jestem aspirant Adam Billewski.
– Bardzo mi przyjemnie. Nazywam się Ewa Tarnowska.
Nie wiedział, co na to odpowiedzieć. Wziął do ręki jeden z formularzy protokołów i zapisał w odpowiedniej rubryce: imię i nazwisko – Tarnowska Ewa. Chciał dopisać: ładna, lecz nie znalazł takiej rubryki. Chyba pod: znaki szczególne.
– Ile pani ma lat?
– Ależ… panie Adamie.
– Nie jestem dla pani żaden Adam. Zrozumiano? Aspirant Billewski. Ja pytam, pani odpowiada i gotowe. I proszę mi się tu nie uśmiechać tak pociągająco. Słyszane rzeczy! Przychodzi pani do Komendy Policji, żeby złożyć zameldowanie o „żadnym przestępstwie", nazywa mnie „panem Adamem" i mówi „bardzo mi przyjemnie".
Urwał i znów spoważniał:
– Pani wiek?
– Dwadzieścia dwa lata.
– Imiona rodziców?
Wypełnił tak cały blankiet, obserwując indagowaną. Wreszcie skończył i wstał:
– A teraz musimy w końcu przystąpić do sedna rzeczy. Żarty też mają swoje granice. Zatem: Po co pani tu przyszła?
– Aby prosić panów o pomoc w ważnej sprawie.
– Panów? Ja jestem tylko jeden.
– Miałam na myśli policję śledczą. Poza tym winnam pana przeprosić za uprzednie kpiny. Pozwoliłam sobie na nie tylko dlatego, że słyszałam przez uchylone drzwi pańską rozmowę z przodownikiem dyżurnym i chciałam panu dać nauczkę, aby nie nazywać nieznanej osoby wariatką.
– To tak… ha!
Nie umiał powstrzymać śmiechu – bo bardzo lubił się śmiać. Ku jego zdziwieniu panna Ewa została poważna i przeczekała, aż on się „uspokoił". Potem zapytała nagle:
– Czy pan wierzy w duchy?
– Cooo!?
Aż go „zatkało". Więc jednak wariatka! Autentyczna, okrąglutka, absolutna wariatka. Albo udar słoneczny. A wygląda tak niewinnie. Jak to pozory mogą złudzić. Mój Boże. Taka ładna, miła, młoda – a już… Chyba, że…
– Czy pani znów żartuje?
– Nie. Mówię zupełnie poważnie. Widzę, że pan znów uważa mnie za nienormalną, mimo to proszę o chwilę cierpliwości i o odpowiedź na moje uprzednie pytanie: Czy pan wierzy w duchy?
– Nie.
Ewa spojrzała mu prosto w oczy i rzekła również stanowczo:
– Ja też nie. Dzięki Bogu.
Rozumiał coraz mniej. Był już skłonny uwierzyć, że to on sam dostał udaru słonecznego i że to wszystko jest jedynie senną marą, halucynacją, Bóg wie czym… Wyciągnął rękę i odważnie dotknął ramienia widma. Nie – to jednak jest żywa kobieta…
– Czemu mnie pan łapie za rękę? Czy to należy do urzędowych czynności?
– Nie – uśmiechnął się. – Ale nic nie rozumiem i chciałem przekonać się, czy pani nie jest zjawą.
– Teraz ja powinnam spojrzeć na pana, jak na obłąkańca i zapytać: Więc pan jednak wierzy w zjawy, aspirancie policji śledczej?
– A to mnie pani zjadła z kościami. Brawo!
– Musimy jednak być poważni – umyślnie naśladowała jego poprzedni ton. – Chcę złożyć zameldowanie, po to tu przyszłam. A więc ja nie wierzę w duchy, policja nie wierzy w duchy, a jednak moje zameldowanie musi brzmieć: W moim domu grasuje duch i proszę władze o wzięcie mnie w obronę.
Patrzył na nią długo i poważnie tym razem. Nie przypuszczał, aby kpiła. Ale on nie mógł przecież zanotować w protokole zameldowania słowa: duch. Ono nie jest przewidziane w procedurze.
– Proszę o bardziej szczegółowe dane.
– Niestety, nie mogę nimi służyć. Musi ktoś z panów pojechać ze mną na miejsce, inaczej mi przecież nie uwierzycie. Powiecie znów, że zwariowałam, że dostałam udaru słonecznego. I ja czasem obawiam się o całość moich zmysłów i władz duchowych. Nie wierzę w duchy, ani w tym podobne banialuki, ale tam rozgrywa się coś dla mnie niezrozumiałego. Przez trzy dni namyślałam się, zanim zdecydowałam się przybyć tu z tym absurdalnym doniesieniem.
– Gdzie pani mieszka?
– Przecież już pan aspirant zanotował.
A to złośliwa osóbka. Odszukał odnośną rubrykę w protokole: Inżynierska 7.
– Idziemy tam teraz.
– Nic z tego, panie aspirancie. Duch grasuje tylko w nocy i ktoś z panów musi spędzić noc w mojej willi, aby uwierzyć, że moje zameldowanie nie jest absurdalne.
Namyślał się tylko przez chwilę. Wreszcie skinął głową:
– Dobrze. Będę u pani dziś wieczorem. Ale jeżeli ta cała historia okaże się zwykłą bujdą, aresztuję panią za wprowadzenie policji w błąd. My nie jesteśmy od kpin.
Spoglądał w jej uśmiechniętą, diabelnie piękną twarz i siłą zdobył się na zachowanie surowej powagi. Wyciągnęła zgrabną dłoń.
– A więc do wieczora.
Musnął ustami jej palce i przez długą chwilę siedział nad protokołem, który wypełnił tylko połowicznie. Dwadzieścia dwa lata, studentka medycyny. Zdecydowanym ruchem wyjął pióro, zamoczył je i dopisał w rubryce „Znaki szczególne": szalenie piękna. Potem złożył arkusz protokołu we czworo i schował go do kieszeni. Nacisnął guzik na tabliczce i oznajmił przodownikowi dyżurnemu:
– Dziś będę na służbie tylko do siódmej. Proszę zawiadomić następcę, aby był łaskaw przybyć o godzinę wcześniej na dyżur oficerski. Będę zajęty wieczorem.
– W jakiej sprawie? – wyrwało się przodownikowi. Lecz ku jego zdumieniu aspirant nie zwrócił uwagi na uśmiech podwładnego i odpowiedział niespodziewanie poważnie:
– W sprawie ducha… Hę, myślicie pewno, że wasz aspirant coś za bardzo odczuwa skutki upału?
– Nie śmiem, panie aspirancie.
– Sądzę, że nas tu okrutnie nabijają w butelkę. Ale wtedy panna Ewa będzie się miała z pyszna.
Podał rękę przodownikowi:
– Każcie mi przynieść flaszkę kwasu owocowego. Która to już dzisiaj z kolei? Dostanę rozedmy żołądka, jak nic. Lecz mam nadzieję, że przyjdziecie na mój pogrzeb i uronicie ze dwie łzy. O, rany, jak tu gorąco!
Głos w prózni
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Adam Nasielski
Adam Nasielski, (1 lipca 1911, Warszawa – 23 stycznia 2009, Melbourne) – polski pisarz, prawnik i kryminolog, autor ponad 40 powieści kryminalnych.
Adam Nasielski ukończył studia prawnicze i seminarium doktorów kryminologii na Uniwersytecie Józefa Piłsudskiego (Uniwersytet Warszawski). Początkowo pracował jako recenzent operowy. W 1931 opublikował pierwszą powieść kryminalną – Strzał, którą rozpoczął błyskotliwą karierę pisarza powieści. Do 1939 napisał ponad 40 powieści kryminalnych, dzięki czemu stał się jednym z najbardziej płodnych polskich pisarzy tego gatunku przed wojną. Stworzył postać Bernarda Żbika, inspektora urzędu śledczego w Warszawie. Żbik wystąpił w ośmiu powieściach serii Wielkie gry Bernarda Żbika. Z powodu licznych inspiracji i nawiązań do Edgara Wallace’a Adam Nasielski był nazywany „Polskim Wallace’m”. Większość powieści Nasielski napisał we własnej willi w Zaleszczykach nad Dniestrem. Jego książki były tłumaczone na języki: angielski, czeski, francuski, holenderski i niemiecki.
Do Australii przybył w 1949. Pracował jako urzędnik w państwowym przedsiębiorstwie budującym tamy. Publikował sporadycznie minipowieści w „Wiadomościach Polskich” oraz reportaże, polemiki i listy w paryskiej „Kulturze”. Po przejściu na emeryturę rozstał się z powieścią kryminalną.
W PRL nie wydawano książek Adama Nasielskiego. Dopiero w 1991 wznowiono tytuł Awantura w Chicago. Książki Nasielskiego są wznawiane sukcesywnie dopiero od 2013 w serii Kryminały przedwojennej Warszawy. Wiele z niewznowionych dotychczas tytułów uchodzi za rarytasy wśród kolekcjonerów i osiąga bardzo wysokie ceny na rynku wtórnym.
KLASYKI POLSKIE KRYMINAŁY
Kryminały przedwojennej Warszawy
Marek Romański
, Mord na Placu Trzech Krzyży. Tom 1
Stanisław Antoni Wotowski
, Demon wyścigów. Powieść sensacyjna zza kulis życia Warszawy. Tom 2
Stanisław Antoni Wotowski
, Tajemniczy wróg przy Alejach Ujazdowskich. Tom 3
Stanisław Antoni Wotowski
, Upiorny dom w Pobereżu. Tom 4
Marek Romański
, W walce z Arsène Lupin. Tom 5
Marek Romański
, Mister X. Tom 6
Marek Romański
, Miss o szkarłatnym spojrzeniu. Tom 7
Marek Romański
, Szpieg z Falklandów. Tom 8
Marek Romański
, Tajemnica kanału La Manche. Tom 9
Marek Romański
, Pająk. Tom 10
Marek Romański
, Znak zapytania. Tom 11
Marek Romański,
Prokurator Garda. Tom 12
Marek Romański,
Złote sidła, pierwsza część. Tom 13
Marek Romański,
Defraudant, druga część. Tom 13
Marek Romański
, Małżeństwo Neili Forster. Tom 14
Marek Romański,
Serca szpiegów, pierwsza część. Tom 15
Marek Romański
, Salwa o świcie, druga część. Tom 15
Marek Romański
, Zycie i śmierć Axela Branda. Tom 16
Kazimierz Laskowski,
Agent policyjny. Papiery po Hektorze Blau. Tom 17
Walery Przyborowski
, Czerwona skrzynia. Tom 18
Walery Przyborowski
, Widmo na kanonii (pierwsza i druga część). Tom 19
Antoni Hram
, Upiór podziemi. Tom 20
Inspektor Bernard Żbik
Adam Nasielski
Alibi. Tom 1
Opera śmierci. Tom 2
Człowiek z Kimberley. Tom 3
Dom tajemnic w Wilanowie. Tom 4
Grobowiec Ozyrysa. Tom 5
Skok w otchłań. Tom 6
Puama E. Tom 7
As Pik. Tom 8
Koralowy sztylet i inne opowiadania. Tom 9
Najciekawsze kryminały PRL
Tadeusz Starostecki
, Plan Wilka. Tom 1
Zuzanna Śliwa
, Bardzo niecierpliwy morderca. Tom 2
Janusz Faber
, Ślady prowadzą w noc. Tom 3
Kazimierz Kłoś
, Listy przyniosły śmierć. Tom 4
Janusz Roy
, Czarny koń zabija nocą. Tom 5
Zuzanna Śliwa
, Teodozja i cień zabójcy. Tom 6
Jerzy Żukowski
, Martwy punkt. Tom 7
Jerzy Marian Mech
, Szyfr zbrodni. Tom 8
G.R Tarnawa
, Zakręt samobójców. Tom 9
I. Cuculescu (pseud.)/Iwona Szynik
, Trucizna działa. Tom 10
Klasyka angielskiego kryminału
Edgar Wallace
Tajemnica szpilki. Tom 1
Czerwony Krąg. Tom 2
Bractwo Wielkiej Żaby. Tom 3
Szajka Zgrozy. Tom 4
Kwadratowy szmaragd. Tom 5
Numer Szósty. Tom 6
Spłacony dług. Tom 7
Łowca głów. Tom 8
Detektyw Asbjørn Krag
Sven Elvestad
Człowiek z niebieskim szalem. Tom 1
Czarna Gwiazda. Tom 2
Tajemnica torpedy. Tom 3
Pokój zmarłego. Tom 4
NOWE POLSKIE KRYMINAŁY
Kryminały Warszawskie
Wojciech Kulawski
Lista sześciu. Tom 1.
Między udręką miłości a rozkoszą nienawiści. Tom 2.
Zamknięci. Tom 3
Poza granicą szaleństwa. Tom 4
Komisarz Ireneusz Waróg
Stefan Górawski
Sekret włoskiego orzecha. Tom 1
W cieniu włoskiego orzecha. Tom 2
Kapitan Jan Jedyna
Igor Frender
Człowiek Jatka - Mroczna twarz dwulicowa. Tom 1
Mordercza proteza. Tom 2
Tim Mayer
Wojciech Kulawski
Syryjska legenda. Tom 1
Meksykańska hekatomba. Tom 2
www.lindco.se
e-mail: [email protected]
lindcopl (facebook & instagram)
Tytuł oryginału:
Adam Nasielski
Koralowy sztylet i inne opowiadania
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Książka ani jej część nie może być przedrukowywana ani w żaden inny sposób reprodukowana lub odczytywana w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody Lind&Co.
Wydanie I powojenne, 2017. Oparto na wydaniu z 1938 r.
Wspołpraca: Wydawnictwo CM, Warszawa
Projekt okładki: Studio Karandasz
Zdjęcia na okładce: : dreamerve / AdobeStock, alekleks / AdobeStock
Copyright © dla tej edycji: Wydawnictwo Lind & Co, Stockholm, 2021
ISBN 978-91-8019-179-1
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek