Krucjata 1935. Wojna, której nigdy nie było - Marek Świerczek - ebook

Krucjata 1935. Wojna, której nigdy nie było ebook

Marek Świerczek

5,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Autor opierając się na kompletnie nowych dokumentach udowadnia, że MSZ II Rzeczpospolitej było kierowane przez sowieckich agentów. Agentów tak cennych, że byli osobiście przedstawieni Stalinowi.

Marszałek Piłsudski chciał na kilka miesięcy przed śmiercią ocalić Rzeczpospolitą i pójść wspólnie z Hitlerem na wschód. Czy polsko-niemiecka wyprawa na Moskwę w połowie lat 30. mogła uchronić świat przed II wojną światową i zawłaszczeniem połowy kontynentu europejskiego przez komunizm? Czy błędy polityki Becka, który sprzeniewierzył się politycznemu testamentowi Piłsudskiego wynikały z bezprecedensowego sukcesu wywiadu sowieckiego?

Hitler chciał wojny z ZSRS, ale - w sojuszu z Wielką Brytanią i Rzeczpospolitą Polską. Ta wojna musiała wybuchnąć. Wydatki Niemiec na zbrojenia wzrastały w takim tempie, że zwycięski konflikt z Sowietami stał się jedynym sposobem na uniknięcie gospodarczej zapaści Rzeszy.

Dla Polski wybór Hitlera jako sojusznika był racjonalny, gdyż zarówno Polska, jak i Rzesza miały interesy gospodarczo-polityczne na wschodzie, które można było pogodzić.

W latach 30. XX w. hitlerowcy jeszcze nie skalali się zbrodniami wojennymi i holokaustem, nie było więc moralnych oporów przed współpracą. Za to stalinowski Związek Sowiecki był tworem nie do zaakceptowania dla całej cywilizacji zachodniej.

Dlaczego zatem nic z tych planów nie wyszło?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 629

Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Projekt okładki, stron tytułowych Fahrenheit 451 Redakcja i korekta Firma Korektorska UKKLW – Weronika Girys-Czagowiec, Małgorzata Kryska-Mosur

Korekta składu Honorata Kozon

Dyrektor projektów wydawniczych Maciej Marchewicz

ISBN 978-83-8079-642-3

© Copyright by Marek Świerczek © Copyright for Fronda PL Sp. z o.o., Warszawa 2021

 

 

WydawcaWydawnictwo Fronda Sp. z o.o.ul. Łopuszańska 3202-220 Warszawatel. 22 836 54 44, 877 37 35 faks 22 877 37 34e-mail: [email protected]

www.wydawnictwofronda.pl

www.facebook.com/FrondaWydawnictwo

www.twitter.com/Wyd_Fronda

 

KonwersjaEpubeum

PRZEDMOWA

Oś Berlin-Tokio-Warszawa

To był największy koszmar, który spędzał sen z powiek Józefowi Stalinowi. Powodował, że czerwony tyran w środku nocy budził się zlany potem w swojej daczy w podmoskiewskim Kuncewie. Mowa o wywołującej na Kremlu dreszcz przerażenia wizji wojny na dwa fronty. Wojny prowadzonej przez Związek Sowiecki przeciwko koalicji Rzeszy Niemieckiej, Rzeczypospolitej Polskiej i Cesarstwa Japonii.

Stalin – podobnie jak całe wojskowo-polityczne kierownictwo Sowdepii – w latach 30. żył w permanentnej psychozie takiego konfliktu. Zdawał sobie bowiem sprawę, że wzięta w kleszcze od zachodu i wschodu „ojczyzna światowego proletariatu” może się z hukiem zawalić. Szczególnie że Sowieci nie byli pewni własnych obywateli, których przytłaczająca większość nienawidziła bolszewizmu. A co za tym idzie – nie miała najmniejszej ochoty przelewać krwi za dręczącą ich władzę sowiecką.

W efekcie plany wojenne Armii Czerwonej z lat 30. opracowywane były z myślą o odparciu inwazji właśnie takiej koalicji. Pisał o tym wybitny znawca tematu, profesor Lennart Samuelson z Uniwersytetu w Sztokholmie. Szwedzki historyk w swojej książce Plans for Stalin’s war machine. Tukhachevskii and military-economic planning 1925–1941 podkreślał, że stratedzy Armii Czerwonej uważali, iż atak III Rzeszy będzie dla Sowietów najgroźniejszy, gdy Hitler „zmówi się z Polską”.

Pojawiały się nawet konkretne cyfry. Komandarm I rangi Ijeronim Uborewicz szacował, że do inwazji na Sowiety Niemcy wystawią 93 dywizje, a Polska do 60. Z kolei marszałek Michaił Tuchaczewski w 1936 roku wziął udział w grze wojennej Sztabu Generalnego Armii Czerwonej, w której Sowieci bili się właśnie z połączonymi siłami Polski i Niemiec.

Skąd wynikało sowieckie założenie, że Polska przyjmie niemiecką ofertę sojuszu i przystąpi do paktu antykominternowskiego? Należy tu wskazać wiele czynników. Po pierwsze – Stalin, który był wytrawnym politycznym graczem, zakładał, że w Warszawie również zasiadają ludzie rozumujący w kategoriach racji stanu. A więc w sposób chłodny, a nie emocjonalny.

On, gdyby był na miejscu polskiego ministra spraw zagranicznych, ofertę Hitlera oczywiście by przyjął. Sam zresztą zrobił to w sierpniu 1939 roku. Dzięki paktowi Ribbentrop-Mołotow sowieckiemu dyktatorowi udało się odwlec w czasie atak III Rzeszy, zdobyć cenne nabytki terytorialne w postaci połowy Polski, państw bałtyckich i części Rumunii, a przede wszystkim – skierować pierwszą agresję Hitlera na Polskę i Francję. Odsunąć ją od swojego kraju. Był to prawdziwy majstersztyk.

Stalin – jako człowiek myślący logicznie – zakładał więc, że polscy decydenci będą starali się zrealizować podobny scenariusz.

„– Z kim Polska się sprzymierzy w przyszłej wojnie między Niemcami, Włochami i Japonią z jednej strony a Rosją, Francją i Anglią z drugiej? – zapytał Stalin w 1936 roku Artura Artuzowa.

Artuzow bez wahania odparł:

– Polska zawsze będzie z Francją i Anglią.

– Jesteś osłem – stwierdził Stalin. – Jeżeli Polska nie sprzymierzy się z Niemcami przeciwko nam, zostanie zmiażdżona przez niemieckie dywizje zmechanizowane jadące na Związek Sowiecki. Nie przeżyje nawet jednego dnia. Z kolei jeżeli sprzymierzy się z Niemcami, będzie mogła poszerzyć swoje granice, jeżeli wszystko pójdzie dobrze. A jeżeli pójdzie źle – nadal będzie miała szanse na wynegocjowanie zawieszenia broni”.

Jak widać, Stalin był lepszym politykiem od Artuzowa. Ale Artur Artuzow – mózg operacji „Trust”, która w latach 20. rozłożyła na łopatki polski wywiad – lepiej niż Stalin znał Polaków.

Warto w tym miejscu dodać, że ludobójcza operacja polska NKWD z lat 1937–1938 była ściśle powiązana z sowieckimi planami wojennymi z koalicją Polski, Niemiec i Japonii. W jej ramach NKWD wymordowało nawet 200 tysięcy Polaków mieszkających w Związku Sowieckim. Po co? Bo Stalin chciał w ten sposób zniszczyć potencjalną piątą kolumnę.

Warto zajrzeć do wydanych drukiem przez IPN protokołów przesłuchań i aktów oskarżenia Polaków aresztowanych przez NKWD w trakcie Wielkiego Terroru. Niemal we wszystkich pojawiał się ten sam wątek: sowieccy oficerowie śledczy oskarżali swoje ofiary o udział w mitycznej Polskiej Organizacji Wojskowej, która – w momencie wybuchu wojny – miała przystąpić do działań sabotażowo-dywersyjnych mających utorować nacierającemu Wojsku Polskiemu drogę w głąb bolszewickiego terytorium.

Oczywiście były to same niedorzeczności. Pracownika Lasów Państwowych oskarżono o to, że prowadził wycinkę drzew w taki sposób, by przygotować drogę dla polskich czołgów. Kierownika kołchozów o to, że miał podpalić stodołę, by wskazać polskiej kawalerii kierunek natarcia. I tak dalej, i tym podobne. Tak jak wspomniałem, wszystkie te oskarżenia były zmyślone. Ale doskonale pokazują, czego bali się bolszewicy.

Jednocześnie z operacją polską – co z niezrozumiałych względów na ogół umyka polskim badaczom – komunistyczna bezpieka prowadziła okrutną, zakrojoną na szeroką skalę operację wymierzoną w mniejszość niemiecką. 42 tysiące obywateli ZSRS pochodzenia niemieckiego zostało w latach 30. rozstrzelanych pod fałszywymi zarzutami tajnej pracy na rzecz III Rzeszy.

Ponieważ w Związku Sowieckim nie było Japończyków, „chłopcy Jeżowa” zabrali się za obywateli pochodzenia koreańskiego. Prawie 200 tysięcy przedstawicieli tej społeczności zostało wysiedlonych z terenów granicznych do Kazachstanu. Kilkadziesiąt tysięcy z nich operacji tej – przeprowadzonej w sposób bestialski – nie przetrwało.

Koreańczycy znaleźli się na celowniku NKWD, ponieważ Korea znajdowała się wówczas pod rządami Cesarstwa Japonii. Zgodnie ze swoją chorą logiką bolszewicy uznali więc Koreańczyków za potencjalną piątą kolumnę cesarza Hirohito. Jak określono to w tajnych sowieckich dokumentach – społeczność ta stanowiła rzekomo „bazę dla japońskiej infiltracji szpiegowskiej na Dalekim Wschodzie”.

Tak, to nie przypadek, że ofiarą sowieckich czystek w latach 30. padli akurat Polacy, Niemcy i Koreańczycy. W ten sposób Stalin oczyszczał kraj z „niepewnych elementów” przed spodziewaną wojną z armiami Osi Berlin-Warszawa-Tokio. Osi, która – jak wiadomo – ostatecznie nie powstała. Polska odrzuciła bowiem ofertę Niemiec. I w efekcie nie został zniszczony Związek Sowiecki, ale Rzeczpospolita.

W ten sposób docieramy do książki, którą – Drogi Czytelniku – trzymasz właśnie w rękach. Krucjata 1935. Wojna, której nie było Marka Świeczka. Ta znakomicie napisana i oparta na nowatorskich źródłach praca zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Czuję się zaszczycony, że mogłem napisać do niej tę krótką przedmowę.

Marek Świerczek ujawnia sensacyjne fakty. Okazuje się, że przekonanie bolszewików o grożącej im polsko-niemiecko-japońskiej inwazji miało również oparcie w ściśle tajnych raportach wywiadowczych przesyłanych przez działającego w Warszawie superszpiega. Był to człowiek uplasowany bardzo wysoko w hierarchii polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Już w połowie lat 30. alarmował on swoich moskiewskich mocodawców, że Józef Piłsudski szykuje się do antysowieckiej krucjaty, w której udział miały wziąć m.in. Niemcy i Japonia. Czy tak było w rzeczywistości? Na to pytanie w swojej fachowej analizie stara się odpowiedzieć Marek Świerczek. Tu stawiam kropkę i urywam wątek. Nie chcę bowiem psuć Państwu lektury.

Kolejnym wielkim walorem Wojny, której nigdy nie było jest odwaga intelektualna autora. Nie obawia się on naszych romantycznych histeryków i zawodowych oburzaczy. A więc towarzystwa znajdującego się w stanie permanentnego wzmożenia, które rzuca się na wszystkich ludzi myślących samodzielnie, by przypiąć im łatkę „faszystów”, „anty-Polaków” i „miłośników Hitlera”.

Świerczek w rzeczowy sposób udowadnia, że Polskę i Niemcy łączyła w latach 30. wspólnota interesów. Było nią zniszczenie i rozczłonkowanie Związku Sowieckiego. Złowieszczego kolosa, który stanowił śmiertelne zagrożenie dla Polski, Niemiec i całej Europy. A już w szczególności Europy Środkowo-Wschodniej.

Ówczesne koncepcje wysuwane przez narodowych socjalistów do złudzenia przypominały koncepcję federacyjną Józefa Piłsudskiego. Główny spec NSDAP od Wschodu, Niemiec bałtycki Alfred Rosenberg, również chciał rozpruć czerwonego kolosa wzdłuż szwów narodowościowych. Podobnie jak Piłsudski za najważniejszy czynnik trwałego osłabienia Moskwy uważał oderwanie od niej Ukrainy.

To również sprawiało, że dla Stalina – i innych obserwatorów ówczesnej europejskiej sceny politycznej – sojusz Polski z Niemcami wydawał się logiczny. Dzięki niemu Rzeczpospolita zeszłaby z pierwszej linii strzału Hitlera, uregulowałaby jątrzący spór terytorialny z Niemcami i na długi czas wyeliminowałaby z gry jednego ze swoich dwóch potężnych rywali – Sowietów. A więc same plusy.

Wystarczyło spojrzeć na mapę, by zrozumieć, że Hitler, aby zrealizować swój główny cel wyłożony w Mein Kampf – czyli zniszczenie Związku Sowieckiego – miał dwa wyjścia: mógł iść na wschód przy współpracy z Polską albo po trupie Polski. Czyli niszcząc nasz kraj i opanowując jego terytorium, które z oczywistych względów musiało stać się bazą wypadową przeciwko Sowietom.

Aż do wiosny 1939 roku Hitler konsekwentnie opowiadał się za opcją numer 1, czyli antybolszewickim sojuszem z Rzeczpospolitą. Udział Polski w rozbiciu Czechosłowacji w 1938 roku utwierdził niemieckiego dyktatora w przekonaniu, że Polska odpowie „tak” na jego ofertę. Bo gdyby było inaczej i Polska chciałaby się znaleźć w obozie anglo-francuskim, przyłożenie ręki do likwidacji Czechosłowacji byłoby przecież czystym szaleństwem.

Dopiero nieoczekiwana wolta Józefa Becka, który na przełomie marca i kwietnia 1939 roku przyjął brytyjskie gwarancje i zawarł sojusz z Anglią, zmusiła Hitlera do zmiany planów. Czyli zawarcia taktycznego porozumienia ze Stalinem i zaatakowania w pierwszej kolejności Polski. Ma więc rację Marek Świerczek, gdy pisze, że decyzja Becka była samobójcza. Doprowadziła bowiem do zagłady państwa, straszliwych zniszczeń i cierpień obywateli Rzeczypospolitej.

„Interes narodowy wymagał – pisze Świerczek – przeciwdziałania zagrożeniu, przy czym Rzeczpospolita, usadowiona między dwoma wrogimi krajami, z których każdy był od niej silniejszy, musiała znaleźć sposób, by się zabezpieczyć przed agresją każdego z nich, a zwłaszcza przed perspektywą ich współpracy przeciwko Polsce. Odmieniana przez wszystkie przypadki zasada równych odległości do Moskwy i Berlina okazała się w 1939 r. skrajnie szkodliwa, doprowadzając do rozbioru II RP”.

Według Świerczka sytuację można było ratować do końca. Jeszcze po podpisaniu paktu Ribbentrop-Mołotow, a więc 23 sierpnia 1939 roku, Rzeczpospolita powinna „przyjąć żądania niemieckie i wejść do paktu antykominternowskiego, co oznaczało de facto dołączenie Wojska Polskiego do wymarzonej przez Hitlera krucjaty antysowieckiej”. Czy wówczas nie było już na to za późno – pozostaje kwestią otwartą. Bez wątpienia cena, jaką Polska musiałaby w sierpniu 1939 roku zapłacić za sojusz z Niemcami, byłaby wyższa niż jeszcze kilka miesięcy wcześniej.

Autor książki słusznie wskazuje, że błędem jest analizowanie wyborów politycznych lat 30. przez pryzmat późniejszych zbrodni III Rzeszy. Przed wojną Adolf Hitler był normalnym uczestnikiem gry międzynarodowej, z którym rozmawiały i zawierały układy wszystkie mocarstwa Europy. Wystarczy wspomnieć konferencję w Monachium. Argumenty w stylu „Polska nie mogła się sprzymierzyć z masowym mordercą!” należy więc uznać za ahistoryczne.

„Jak doszło do tego – pyta w zakończeniu swojej książki Marek Świerczek – że Polska, od 1933 r. prowadząca politykę zbliżenia i z dużym prawdopodobieństwem gotowa do bycia koalicjantem Niemiec w wojnie z ZSRS w latach 1934-1935, ostatecznie stała się pierwszą ofiarą zbrojnej agresji ze strony hitlerowskich Niemiec?”.

To jest bez wątpienia pytanie zasadnicze. Trudno nie zgodzić się z konkluzją, że olbrzymią rolę w obraniu przez Polskę kursu ku przepaści odegrała sowiecka prowokacja. Sowieci poprzez swoją – uplasowaną wysoko w polskim aparacie władzy – agenturę byli w stanie przekonać Becka, że porozumienie między narodowosocjalistycznymi Niemcami a komunistycznym Związkiem Sowieckim jest niemożliwe ze względu na różnice ideologiczne. Niestety Beck w to uwierzył.

Do tego należy dodać ślepą wiarę we francusko-brytyjskie gwarancje i megalomanię narodową, według której przedwojenna Polska była mocarstwem. Niedocenienie sił przeciwnika i przecenienie sił własnych. Cały splot fatalnych błędów i pomyłek.

Zakończenie tej historii jest paradoksalne. Stalinowi udało się uciec spod gilotyny. Do śmiertelnie niebezpiecznego dla Związku Sowieckiego sojuszu Niemiec, Polski i Japonii nie doszło. Mało tego, w 1939 roku wybuchła wojna między Polską a Niemcami. „Polska – pisze Świerczek – odrzucając kolejne propozycje Niemiec, de facto stoczyła samotny bój z Niemcami W OBRONIE Związku Sowieckiego”.

Na tym właśnie polega tragedia roku 1939. Decyzje podjęte przez kierownictwo państwowe II RP nie tylko doprowadziły do upadku młodego państwa polskiego, lecz także ocaliły od klęski Związek Sowiecki. Najbardziej ludobójczą i totalitarną dyktaturę w dziejach Europy. Dlatego właśnie swego czasu, w książce Pakt Ribbentrop-Beck napisałem, że bolszewicy powinni postawić na placu Czerwonym w Moskwie pomnik Józefa Becka.

Marek Świerczek podkreśla, że wojna niemiecko-polska leżała wyłącznie w interesie jednego państwa – Związku Sowieckiego. Nie tylko bowiem przekreślała możliwość zawarcia antysowieckiego sojuszu Warszawy i Berlina – dzięki niej Sowieci łatwym kosztem zajęli państwa bałtyckie i wschodnią część Polski, w ten sposób kapitalnie poprawiając swoją sytuację strategiczną przed nieuchronnym przyszłym starciem z Niemcami.

W 1941 roku odbicie tych terenów zajęło Wehrmachtowi wiele cennego czasu i kosztowało sporo sił, których zabrakło później, jesienią 1941 roku, gdy niemieckie armie podeszły pod Moskwę. Jak wiadomo, Niemcom nie udało się zająć sowieckiej stolicy. Wielka ofensywa ugrzęzła w jesiennych błotach. Wojna z bolszewikami, która miała być szybkim Blitzkriegiem, zamieniła się w długoletnią wojnę na wyczerpanie, której Niemcy nie mogli już wygrać.

Gdyby po swojej stronie mieli Polskę i Japonię – która wycofała się z planów ekspansji na kierunku sowieckim po podpisaniu paktu Ribbentrop-Mołotow – przebieg wydarzeń byłby zapewne inny.

„Z całą, największą odpowiedzialnością – mówił profesor Paweł Wieczorkiewicz – jako człowiek, który bada od kilkudziesięciu lat wojskowość sowiecką tej doby, twierdzę: Armia Czerwona w wojnie z koalicją niemiecko-polską (plus Rumuni itd.) nie miałaby żadnych szans ani w roku 1940, ani w 1941. Pod Moskwą w grudniu 1941 roku Niemcom zabrakło jednej, dwóch dywizji. Myśmy ich dawali do sześćdziesięciu… A więc gen. Stanisław Maczek na czele 1 Dywizji Pancernej zdobywcą sowieckiej stolicy”.

Książka Marka Świerczka to niezwykle ważny głos w dyskusji na temat polskiej polityki zagranicznej w latach 30. Każdy, kto w przyszłości będzie chciał w niej brać udział, musi przeczytać tę pozycję.

Z nazwiskiem autora spotkałem się dobrych parę lat temu, gdy w czasopismach naukowych przeczytałem serię jego artykułów o sowieckim wywiadzie. Potem Marek Świerczek opublikował znakomite książki Największa klęska polskiego wywiadu. Sowiecka akcja dezinformacyjna „Trust” 1921-1927 (2020) oraz Jak Sowieci przetrwali dzięki oszustwu. Sowiecka decepcja strategiczna (2021). Teraz przyszedł czas na Krucjatę 1935. Wojnę, której nigdy nie było. Nie mam wątpliwości, że to najlepsza książka autora. Jego dotychczasowe opus magnum.

Piotr Zychowicz

WSTĘP

Tematyka niniejszej pracy jest niezwykle trudna dla polskiego historyka, gdyż może prowadzić do próby polityzacji analiz w związku z działaniami informacyjnymi Federacji Rosyjskiej, której istotną częścią jest rosyjska polityka historyczna.

Propaganda historyczna Federacji Rosyjskiej w agresywny sposób lansuje bowiem tezę o „odpowiedzialności” Polski za wybuch II wojny światowej. „Wina” Rzeczypospolitej miała polegać na jej gotowości do współdziałania z Hitlerem w planach agresji przeciwko ZSRS, co miało w rezultacie doprowadzić do wybuchu paneuropejskiego, a w efekcie światowego konfliktu. Enuncjacje rosyjskich publicystów i historyków (a nawet samego prezydenta FR, który włączył się w dyskurs stricte historyczny1, określając się jako „historyk i geopolityk”2) po polskiej stronie napotykają na oburzenie i gniew połączone z niedowierzaniem. Trzeba przy tym dodać: niestety.

Polskie reakcje są bowiem pełne emocji, co nigdy nie sprzyja poprawnemu rozumowaniu. Sytuację pogarsza fakt, że strona rosyjska do tezy o „polskiej winie” dodaje oskarżenia o systemowy antysemityzm rzekomo faszyzującej Polski oraz tezy o polskiej megalomanii, każącej polskim politykom domagać się w latach 30. XX w. kolonii i traktowania zapóźnionej cywilizacyjnie RP jak mocarstwa3. Ta mieszanka argumentów stricte politycznych (współodpowiedzialność za wojnę), moralnych (zarzut antysemityzmu w nałożeniu na tragedię Holokaustu jest wyjątkowo bolesny i politycznie zapalny) oraz podwórkowego szyderstwa ma ewidentnie charakter prowokacyjny. Jak bowiem inaczej można zinterpretować taki melanż zarzutów mających na celu nie dialog, a złośliwą dyskredytację przeciwnika? Jak można w wyważony i racjonalny sposób odnieść się do kombinacji oskarżeń o całkowicie odmiennych konotacjach? Nieuchronnie musi to prowadzić do stoczenia się dialogu w rynsztok wzajemnego obwiniania się i powodować urazy. Bo przecież przy tak „wzbogaconej” wersji rosyjskiej można ze swobodą przerzucać się z jednej narracji na drugą, płynnie przechodząc od posądzania o bycie antysemickimi wspólnikami Hitlera i hieną Europy4 do drwin z Polski snującej fantasmagorie o koloniach, podboju ZSRS i wywiezieniu polskich Żydów na Madagaskar5.

Przy czym sytuację pogarsza niepojęta maniera polskich historyków i publicystów, którzy na zarzuty Rosjan często odpowiadają ahistoryczną i zwyczajnie nieprawdziwą tezą, że to pakt Ribbentrop-Mołotow (którego głównym celem miał być rozbiór Polski) był przyczyną wybuchu II wojny światowej oraz że sojusz zbrodniczych reżimów był oczywistym skutkiem ich amoralnego totalitaryzmu, zaś wojna niemiecko-sowiecka była tylko rezultatem nieporozumień dwóch bandytów kłócących się o podział łupów zdobytych na uczciwych sąsiadach. Ta koncepcja, choć świetnie wkomponowuje się w nuty naszej narodowej martyrologii, jest historycznie łatwa do podważenia. Wojna musiała wybuchnąć, gdyż Niemcy – wskutek nałożenia się na siebie obciążeń reparacyjnych po I wojnie światowej, nadprodukcji siły roboczej i światowej recesji – przeszły w ręce Hitlera, który w maniakalny sposób zmierzał do podboju ZSRS6. Wskutek czego wydatki Niemiec na zbrojenia wzrastały w takim tempie (1933 r. – 4% budżetu państwa, 1934 – 18%, 1936 – 39%, 1938 – 50%7), że wojna stała się jedynym sposobem na uniknięcie całkowitego gospodarczego załamania8. Kwestią niejasną było jedynie, czy agresja niemiecka zostanie skierowana zgodnie ze strategicznym programem Hitlera na ZSRS9, czy też – w ramach taktycznych wolt – czasowo zwróci się w innym kierunku, by przygotować sobie przedpole do strategicznego pochodu na Moskwę10. Polskie zacietrzewienie niepozwalające na dostrzeżenie geopolitycznych celów Hitlera i skupiające się na taktycznym (z punktu widzenia Niemiec) konflikcie polsko-niemieckim, który wiązany jest z domniemaną antypolskością Hitlera11, ułatwia rosyjskim propagandzistom co jakiś czas wyciągać kolejne historyczne trupy z archiwalnych szaf, by sprawnie manipulować polską opinią publiczną i (co gorsza) administracją państwową RP, która za każdym razem rzuca się do heroicznej obrony polskiego imienia, tracąc z oczu podstawową kwestię, czyli fakt, że robią dokładnie to, czego chce od nich rosyjska strona, bez śladowego choćby rozpoznania, czemu służą rosyjskie prowokacje12.

W tym sporze gubi się kilka głównych problemów:

Po pierwsze, choć teza o wywołaniu wojny przez podpisanie paktu między Hitlerem i Stalinem jest nieprawdziwa, to pozostaje faktem, że agresja niemiecka we wrześniu 1939 r. była klęską strategicznych planów Hitlera, który od przejęcia władzy w 1933 r. chciał wojny z ZSRS, w sojuszu z Wielką Brytanią i Rzeczpospolitą Polską13. Jakby tego było mało, Hitler w swoich planach zniszczenia bolszewickiego reżimu, do 1935 r.14 chciał współdziałać z Czechosłowacją15, a do 1936 r.16 z Francją17, której proponował de facto podział stref wpływów w Europie. Pomimo że geopolityczne projekty Hitlera teoretycznie pozwalały na zabezpieczenie strategicznych interesów Europy18 (kosztem ZSRS i Pribałtyki, czyli krajów bałtyckich) oraz uzyskanie poparcia silnych grup lobbujących na Zachodzie za takim rozwiązaniem, sześć lat od zainicjowania przez Hitlera pomysłu ogólnoeuropejskiej krucjaty przeciwko ZSRS (w celu uratowania paneuropejskiego pokoju oraz aby móc przeciwstawić się gospodarczemu naciskowi USA) rozpoczęła się wojna – wbrew strategicznym założeniom Hitlera – na Zachodzie, dając Sowietom dwa lata na przygotowanie się i zajęcie terytoriów niezbędnych im do przyszłej wojny z Niemcami. Wynika z tego, że w latach 1933–1939 Związek Sowiecki odniósł bodaj największe w dziejach zwycięstwo niemilitarne, przekierowując agresję Hitlera na Zachód. Należy przy tym koniecznie dodać, że Hitler konsekwentnie od 1922 r. chciał wojny z Sowietami, do 1939 r. nigdy nie rozpatrując nawet teoretycznie opcji konfliktu z Polską (o sojusz z którą zabiegał od 1931 r.19 do wiosny 1939 r.), ani z Francją, ani tym bardziej z Wielką Brytanią, która w jego wizjach geopolitycznych odgrywała rolę sojusznika strategicznego. Wojna z RP i Zachodem była wymuszona realizacją celów taktycznych, niezbędnych, by zaatakować ZSRS. A ostatecznie doprowadziła do likwidacji nazistowskiego reżimu oraz kompromitacji planów antysowieckiej, paneuropejskiej krucjaty, pozwalając Związkowi Sowieckiemu na opanowanie Europy Środkowej i stanie się potęgą światową – czyli do realizacji dokładnie tego scenariusza, przed którym chronić miała proponowana przez Hitlera krucjata. Brakuje miejsca na opis całości sowieckich działań, które umożliwiły im uniknięcie konfliktu z Niemcami, pomimo że odpowiadał on kluczowym interesom Zachodu. Jedynie dla ilustracji pozwolę sobie omówić pokrótce arcyciekawe hipotezy dwóch rosyjskich historyków próbujących wyjaśnić brak zmiany polityki RP po podpisaniu paktu Ribbentrop-Mołotow:

Jak wiadomo, rząd Polski w 1939 r. odrzucił ostatecznie żądania niemieckie, opierając się na dwóch pewnikach: gwarancjach ze strony Wielkiej Brytanii i sojuszniczej Francji20 oraz przekonaniu, że Związek Sowiecki zachowa „życzliwą neutralność” w razie wojny polsko-niemieckiej21. Te dwa założenia były warunkiem sine qua non polityki polskiej. Bez pomocy Zachodu wojna była z definicji przegrana, a wejście Sowietów do konfliktu po stronie niemieckiej musiało zablokować militarną pomoc Zachodu, w obawie przed odrodzeniem antyzachodniego sojuszu niemiecko-sowieckiego w duchu Rapallo, lecz tym razem o charakterze militarnym. To oznaczało, że podpisanie paktu Ribbentrop-Mołotow 23 sierpnia 1939 r. powinno było doprowadzić do natychmiastowej korekty dotychczasowej polityki polskiej, to jest do przyjęcia żądań niemieckich i wejście do paktu antykominternowskiego, czyli dołączenie Wojska Polskiego do wymarzonej przez Hitlera krucjaty antysowieckiej. Do takiej wolty politycznej nie potrzeba było nawet informacji o tajnym załączniku (która była znana Amerykanom oraz Brytyjczykom i Francuzom, którzy nie uprzedzili Polaków22), gdyż sam fakt podpisania traktatu przekreślał polski dogmat mówiący o tym, że różnice ideologiczne uniemożliwiają porozumienie między Rzeszą a Sowdepią. Zwłaszcza że powszechną praktyką dyplomatyczną dwudziestolecia było załączanie niejawnych aneksów do oficjalnych umów. A jednak rząd polski ani na jotę nie zmienił swojej polityki, która – w geopolitycznej sytuacji zmienionej przez traktat sowiecko-niemiecki – musiała doprowadzić do wojny i porzucenia Polski przez aliantów, którzy – bojąc się ducha Rapallo – nie mogli ryzykować konfliktu z dwiema największymi potęgami militarnymi ówczesnej Europy.

Mimo że doszło do zawarcia traktatu między reżimami, mającymi być rzekomo niezdolnymi do współpracy z powodów ideologicznych23, polityka polska nie uległa zmianie. Rząd RP opierał się bowiem na wspomnianych dogmatach, czyli gwarancjach zachodnich i założeniu, że ZSRS zachowa neutralność. Wynika z tego, że – prócz infantylnej wiary w zachodnich aliantów – dla polskich decydentów potwierdzona informacja o pełnej neutralności ZSRS w razie wojny RP z Niemcami miała znaczenie strategiczne. Jednak, by kierownictwo polskiego państwa zaakceptowało taką ocenę, nawet gdy pojawiły się oficjalne informacje o podpisaniu traktatu niemiecko-sowieckiego, musiała ona być sformułowana przez największe autorytety w zakresie polityki wschodniej, czyli w praktyce przez Oddział II SG WP oraz Wydział Wschodni MSZ. Sanacyjni decydenci – pomimo naocznego dowodu fałszywości założeń w postaci paktu Ribbentrop-Mołotow – wciąż wierzyli w zapewnienia wywiadu wojskowego i cywilnego24, przyjmując za pewnik niezrozumiałe w świetle historycznych faktów przeświadczenie, że Polacy lepiej niż Zachód orientują się w sprawach sowieckich.

W świetle wieloźródłowych informacji, pochodzących od historyków rosyjskich i polskich25, nie ma najmniejszej wątpliwości, że główny autor oceny pozycji ZSRS sformułowanej przez MSZ, Tadeusz Kobylański był sowieckim agentem26. Brakuje dokumentów potwierdzających agenturalność kierującego podówczas Oddziałem II SG WP płk. Józefa Englichta, jednakże – na podstawie jego działań w 1939 r. – rosyjski historyk Stanisław Morozow wysunął hipotezę roboczą o zwerbowaniu Englichta przez INO GUGB NKWD27 [wywiad zagraniczny – red.] jako jedyne racjonalne wytłumaczenie tej sytuacji. Z kolei Jurij Borisionok28 wysunął arcyciekawą i logicznie spójną hipotezę, zgodnie z którą autorami fałszywej oceny rzeczywistości dokonanej przez rząd polski w 1939 r. było dwóch wysokich urzędników MSZ, mianowicie wspomniany już Kobylański oraz dyrektor Biura Personalnego MSZ, Wiktor Tomir Drymmer29, który – zdaniem Borisionoka miał wykorzystać do tego swoją pozycję szarej eminencji przy ministrze Józefie Becku ślepo ufającym obu wyżej wymienionym podwładnym30. Borisionok w swoich analizach powołał się na nieznany do tej pory historiografii polskiej list oficera sowieckich służb, generała lejtnanta Amajaka Kobułowa, który, aresztowany i skazany na śmierć w śledztwie dotyczącym Berii, w liście z 7 stycznia 1954 r. do ministra obrony ZSRS, marszałka Nikołaja Bułganina, prosząc o wstawiennictwo w sprawie zmniejszenia najwyższego wymiaru kary, przypominał Bułganinowi spotkanie z 16 sierpnia 1939 r., kiedy to – na osobiste polecenie Stalina – Bułganin (kierujący podówczas Gosbankiem) przekazał Kobułowowi 500 tysięcy złotych polskich, które ten, po drodze na placówkę w Berlinie, zawiózł do Warszawy na „wykonanie pewnej nielegalnej operacji”:

Nikołaju Aleksandrowiczu! Miałem szczęście być u Was trzykrotnie: 1) w 1939 r., kiedy kierowaliście Gosbankiem, przy mnie telefonował do was J.W. Stalin i prosił, by wydać mi pół miliona złotych w celu realizacji pewnej nielegalnej operacji w Warszawie. Następnego dnia, po otrzymaniu od Was tej kwoty, wyjechałem do Warszawy i z honorem wypełniłem poruczone mi zadanie31.

Zdaniem Borisionoka te pół miliona złotych polskich mogły być zapłatą dla ww. urzędników MSZ, którzy mieli zadbać o to, by informacje o planowanym przez Stalina zawarciu traktatu z Niemcami32 nie wpłynęły na zmianę stanowiska rządu RP, który (gdyby pojął powagę sytuacji po traktacie sowiecko-niemieckim) mógł zaakceptować żądania niemieckie, by uniknąć zniszczenia państwa polskiego. Borisionok słusznie zauważa, że list Kobułowa musiał zawierać prawdę, gdyż człowiek skazany na śmierć, błagający o litość w imię swoich przeszłych zasług musiał odwoływać się do prawdziwych wydarzeń, o których wiedział adresat (jaki sens miałoby przypominanie Bułganinowi o wydanych przez niego 500 tysiącach złotych, gdyby był to wymysł?). Tak więc możemy za Borisionokiem przyjąć hipotezę, że za samobójczą decyzją o odrzuceniu żądań niemieckich mogła stać sowiecka agentura wpływu33, która za pomocą rzekomo niepodważalnych analiz politycznych ugruntowała stanowisko polskie, co spowodowało reakcję łańcuchową w postaci najazdu hitlerowskiego na RP i wypowiedzenia Niemcom wojny przez Francję i Anglię. Czyli – w rezultacie – przeniesienie wektora niemieckiej agresji z ZSRS na mocarstwa zachodnie. Jest to, jak już wspomniano wcześniej, na pewno jedynie drobny wycinek działalności Sowietów, która pozwoliła im na wplątanie Hitlera w wojnę z Polską i Zachodem (której Hitler nigdy nie chciał, hołubiąc strategiczny plan podboju ZSRS) i odwlekała nieuchronną wojnę z Niemcami34 o kluczowe dwa lata.

Warto dodać, że w tej historii ciekawostką jest wypłacenie gigantycznego wynagrodzenia dla hipotetycznych agentów w złotówkach, a nie w dolarach (czyli w walucie tradycyjnie używanej do rozliczeń przez wywiad). Stalin dzięki temu po pierwsze pozbył się złotówkowych zapasów Gosbanku bez ściągania uwagi obserwatorów zachodnich na nagłe pozbywanie się przez Sowietów polskiej waluty. Po drugie zaś w klasyczny dla inteligentnych psychopatów sposób zakpił ze zdrajców, oferując im wynagrodzenie za zdradę ojczyzny w walucie, która wskutek tejże zdrady już za miesiąc stała się bezwartościowa. Stalin mentalnie był bolszewikiem, ale przy tym – wielkoruskim nacjonalistą i nawet jeśli kupował usługi agenta lub agentów35, najwyraźniej nie chciał, by za przyłożenie ręki do zniszczenia własnego państwa byli sowicie wynagrodzeni.

Tak więc, choć za wybuch wojny był rzecz jasna odpowiedzialny Hitler, to jednak za przekierowanie jej na Zachód (co poskutkowało rozlaniem się konfliktu na cały świat) stał Związek Sowiecki. I ten fakt jest skutecznie ukrywany przez politykę historyczną Federacji Rosyjskiej, która nie może szczycić się tym niebywałym triumfem sowieckiej dyplomacji, służb specjalnych i propagandy bez niszczenia mitu wojny ojczyźnianej36.

Po drugie, cel propagandowo-polityczny (a właściwie cele), jaki chcą osiągnąć Rosjanie. Opisane wyżej próby dyskredytacji RP pozwalają bowiem kremlowskim strategom obsłużyć kilka naraz linii politycznych. Przede wszystkim należy sobie uświadomić, że wielka wojna ojczyźniana jest mitem założycielskim Federacji Rosyjskiej, która, powstając na gruzach ZSRS, nie mogła swoim etnicznie i kulturowo różnym obywatelom zaoferować spójnej tożsamości historycznej. Zaowocowało to schizofrenicznym rozszczepieniem duszy rosyjskiej na quasi-religijną apologetykę czasów carskich37 przy jednoczesnym głębokim sentymencie do dorobku sowieckiego. Nieprzypadkowy jest więc renesans zainteresowania Stalinem, będącym czymś na kształt zwornika samodzierżawia i sowieckiej ideologii.

Z tego punktu widzenia pokonanie Niemiec, kosztem dziesiątków milionów zabitych, oferuje „narodom Rosji” wspólny mianownik historyczny – dzieloną między „wszystkie narody sowieckiej ojczyzny” chwalebną przeszłość. Zaś wieloetniczna Armia Czerwona staje się alembikiem „prawdziwego człowieka rosyjskiego” (dawniej sowieckiego).

Starcie z nazistami nabiera w narracji rosyjskiej zabarwienia eschatologicznego. Jest bitwą dobra i zła, światła i ciemności. W tym manichejskim pojedynku gubi się polityczno-wojskowy cel zmagań38, a na jego miejsce stawia się zmitologizowaną wersję planu eksterminacji całych narodów i ras, której zapobiec miał żołnierz sowiecki39. Przy okazji ukrywając fakt, że celem strategicznym Hitlera w okresie całej jego działalności politycznej było zniszczenie ZSRS40, a wymierzone w Słowian i Żydów ludobójstwo było (choć brzmi to potwornie) jedynie logicznym skutkiem tego podstawowego paradygmatu hitlerowskich planów geopolitycznych. Połączenie wypaczonej narracji historycznej z moralną oceną o quasi-religijnym charakterze pozwala rosyjskim sternikom świadomości na pozycjonowanie Rosji w społecznej podświadomości jako elementu mistyczno-konfesyjnego, który swoją samoofiarą zapobiegł całopaleniu etnosów uznawanych przez nazistów za niegodne istnienia, a jednocześnie na skrywanie genezy tej zbrodni w postaci geopolitycznego celu Hitlera.

W ten sposób wojna 1941–1945 przestaje być zjawiskiem politycznym, przechodząc w sferę sacrum41. Tym samym nabiera ona wartości uniwersalistycznej, gdyż udział w starciu sił dobra i zła nie ma (wręcz nie może mieć) charakteru narodowego. Przecież w Armii Czerwonej służyły (co jest stale podkreślane) wszystkie narody ZSRS. Dzięki temu zabiegowi, postsowiecka eschatologia staje się nie tylko budulcem rosyjskiej tożsamości narodowej, lecz także elementem przyciągającym dla „bratnich narodów” z postsowieckiej zony, które ongiś uczestniczyły w zmaganiach dobra ( ZSRS) z siłami zła (faszyzmem, który celowo pozbawia się cech narodowych), ale teraz, wskutek intryg Zachodu, oddaliły się od dawnych towarzyszy broni. To pozwala także tworzyć dwubiegunowy czarno-biały obraz świata, wykorzystujący mitologię wypracowaną już w carskim panslawizmie: my (ludzie sowieccy walczący z demonicznym złem upostaciowanym w hitleryzmie) i oni (szeroko rozumiany Zachód tajnie wspierający faszyzm i układający się z Hitlerem, a nawet planujący dołączenie do pochodu legionów Waffen SS na wschód42).

W naturze ludzkiej leży zarówno dychotomia widzenia świata (zwłaszcza w odniesieniu do samego siebie i swojej w nim roli), jak i potrzeba postrzegania rzeczywistości w kategoriach starcia światła i ciemności. Wszystkie chyba religie i mitologie bazują na tym podstawowym dla zwierząt dziennych rozróżnieniu: dnia kojarzonego z bezpieczeństwem i nocy, w której budzą się drapieżniki. Równie ludzkie jest stanięcie po stronie światła. Rosyjscy twórcy mitologii państwowych świetnie o tym wiedzą i z tego powodu budują mit wojny ojczyźnianej w wersji quasi-religijnej.

Problem polega jednak na tym, że powyższy konstrukt jest rezultatem sprytnej manipulacji narracją historyczną (a więc i pamięcią społeczną) – i to jest drugi główny aspekt niedostrzegany przez Zachód. Wspomniana manipulacja nie polega bowiem na tym, że Rosjanie chcą przemilczenia faktu podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow wraz z jego tajnym aneksem. Wręcz przeciwnie, historycy rosyjscy mogą – dzięki fałszywej tezie o pakcie jako przyczynie wojny – z łatwością podważać całość zachodniej narracji, sprawnie wskazując na ahistoryczność i alogiczność tego zarzutu oraz jego logicznych konsekwencji. Mało tego – mogą ze spokojnym poczuciem wyższości i niepodważalną logiką udowadniać, że pakt sowiecko-niemiecki był dyplomatycznym majstersztykiem, wynikającym z politycznej konieczności43, który dał ZSRS prawie dwa lata na zebranie sił44, co ostatecznie pozwoliło na wielkie zwycięstwo nad Niemcami. W dodatku w koalicji z zachodnimi demokracjami, które – w zaskakujący sposób – zapomniały o bolszewickich zbrodniach i planach światowej rewolucji, by wspólnie pokonać Hitlera. Pełne oburzenia repliki zachodnich historyków, mówiące o immanentnej niemoralności paktu dwóch totalitaryzmów, który je rzekomo do siebie zbliżał, tylko pogarszają sprawę, przenosząc dyskusję z poziomu faktów na poziom moralnych ocen i emocji. Które są potem z lubością wyłapywane przez narrację rosyjską. Zapomina się przy tym stale o fakcie doskonale rozumianym przez Rosjan, że pakt Ribbentrop-Mołotow był tylko taktycznym wybiegiem dla obu stron gotujących się do ostatecznego starcia. Hitler, w sytuacji odrzucenia jego wezwań do antysowieckiej krucjaty z lat 1933–1937 i fiaska paktu antykominternowskiego (mającego być zalążkiem przyszłego militarnego sojuszu antysowieckiego), musiał najpierw zabezpieczyć sobie linie aprowizacyjne przez Polskę oraz bezpieczeństwo zachodnich granic, by móc zrealizować cel swojego życia, czyli zniszczenie bolszewizmu45. Sowieci to rozumieli i za pomocą wielorakich działań, wplątawszy Zachód w „wojnę imperialistyczną”, zamierzali wejść do niej jak najpóźniej, by ostatecznie zsowietyzować Europę.

Manipulacja rosyjska jest dużo subtelniejsza i trwa niezauważana właśnie dzięki absurdalności tezy o „sowiecko-faszystowskim spisku” jako przyczynie wojny. Narracja rosyjska bowiem dokonuje dwóch głównych zabiegów pozwalających na zafałszowanie rzeczywistości:

Nade wszystko, w niezrozumiały na gruncie logiki sposób, utożsamia zachodnie plany wojny z ZSRS (najpierw tworzone przez państwa ententy i wpływowe grupy lobbingowe wokół gen. Maxa Hoffmanna, a potem przejęte przez Hitlera) z wojną paneuropejską, a nawet światową.

Jest to historyczny nonsens. Owszem, na przełomie lat 20. i 30. XX w. miało miejsce przyspieszenie procesu demontażu systemu powersalskiego i to nie w drodze dyplomatycznej, a siłowej46. Był to skutek zarówno światowego kryzysu i wywołanych nim gwałtownych zbrojeń ZSRS, jak i dojścia do władzy w Europie ugrupowań faszystowsko-militarystycznych, dążących do siłowego rozwiązania konfliktów stworzonych przez traktat wersalski47. Konflikt interesów silnych graczy ówczesnej sceny politycznej musiał prędzej czy później doprowadzić do wybuchu. Jednakże w tamtej sytuacji likwidacja reżimu bolszewickiego była bodaj jedynym sposobem na uniknięcie wojny paneuropejskiej (w konsekwencji światowej) i uratowanie ładu powersalskiego (w wersji zmodyfikowanej), gdyż trwale kanalizowałaby niemiecką frustrację (wywołaną reparacjami, stratami terytorialnymi i nadprodukcją siły roboczej) oraz potrzeby rosnącej gospodarki, kierując je na ZSRS48. Zachodni planiści byli świadomi tego, że – wbrew majaczeniom Hitlera – podbój, a nade wszystko okupacja49 gigantycznego terytorium ZSRS – przerastały możliwości Niemiec50.

W gruncie rzeczy polityce zachodniej (głównie brytyjskiej) chodziło o to, by rękami nazistów pozbyć się bolszewików51 (jako elementu stale zagrażającemu ładowi europejskiemu i interesom Anglii w Azji Centralnej), a potem – w razie zakusów Niemiec na europejską hegemonię – powtórzyć manewr z I wojny światowej i wykrwawione wojną na wschodzie Niemcy zmusić do podpisania pokoju na zachodnich warunkach52. Tym sposobem ład powersalski zostałby poddany niezbędnym korektom53 bez monstrualnych zniszczeń, które przyniosła II wojna światowa. Rozbicie Rosji na państwa etniczne (traktowane jako optimum w planach Marszałka Józefa Piłsudskiego i Hitlera54), jak zakładano, przyniosłoby Europie ożywienie gospodarcze z racji możności swobodnej ekspansji zachodniego kapitału do nowo powstałych organizmów państwowych skazanych, przynajmniej w początkowym okresie, na uzależnienie od Zachodu w odbudowie gospodarek narodowych55. Postsowiecki rząd narodowy (być może w formie monarchii konstytucyjnej) odsuniętej maksymalnie na wschód Rosji, jako następca prawny rządów przedbolszewickich musiałby przejąć odpowiedzialność za długi carskie i oddać prawowitym właścicielom (głównie zachodnim) znacjonalizowane przez bolszewików kopalnie i fabryki. Byłoby to olbrzymim impulsem ekonomicznym dla nękanej kryzysem gospodarki europejskiej. Europa, dzięki niemieckim planom ekspansji na wschodzie, mogła – relatywnie niewielkim kosztem – uratować ład powersalski, rozwinąć gospodarkę i uniknąć krwawych paroksyzmów wojny światowej skutkującej zbrodniami przeciwko ludzkości.

Dzięki lokalizacji konfliktu zapewne nie doszłoby do gigantycznych zniszczeń i Holokaustu oraz do stworzenia bipolarnego, groźnego dla całej ludzkości, powojennego systemu światowego. Wojna z ZSRS, rozumiana jako lokalny konflikt na wschodzie Europy, pozwoliłaby uniknąć załamania całości ładu międzynarodowego wypracowanego po I wojnie światowej.

Po trzecie, narracja rosyjska dokonuje nieuprawnionego zabiegu demonizacji Adolfa Hitlera także w odniesieniu do lat poprzedzających wojnę, przenosząc wiedzę na temat jego zbrodni z lat 1939–1945 na lata wcześniejsze. Jest to podejście ahistoryczne (choć zapewne moralnie poprawne), gdyż powszechnie przyjmuje się periodyzację historii nazistowskiego państwa, której cezurami było przechodzenie do coraz brutalniejszych form realizowania strategicznych celów politycznych56. Oczywiście jest rzeczą absolutnie niedopuszczalną, by w jakikolwiek sposób relatywizować zbrodniczość nazistowskiego państwa i podważać winę Hitlera za wybuch wojny oraz ludobójstwo Żydów i Słowian. Jednakże do zbrodni popełnionych w czasie agresji na Polskę Hitler był postrzegany jako jeden z polityków europejskich starających się realizować cele polityczne w sposób względnie racjonalny (z punktu widzenia zarówno interesów Niemiec, jak i Europy Zachodniej – niezainteresowanych wojną paneuropejską)57. Co więcej, używał przy tym retoryki pokojowej, deklarując zarówno chęć utrzymania pokoju w Europie, jak i przyjęcie międzynarodowej legislacji maksymalnie humanizującej wojnę58. Zapewne ideologiczne szaleństwa czystości rasowej prędzej czy później doszłyby do głosu, zważywszy na pogłębiające się samoradykalizację i ewidentny obłęd Hitlera oraz wpływ antysemickiej propagandy państwowej wpędzającej w krwawą psychozę całą populację, co doprowadziło do quasi-industrialnej zbrodni Shoah. Jednakże powtórzmy: do wojny z Polską reżim nazistowski był uznawany za relatywnie normalnego gracza na scenie politycznej i negocjacje z Hitlerem nie budziły w nikim najmniejszego moralnego dyskomfortu, nawet jeśli państwowy antysemityzm Niemców kazał zachodnim politykom publicznie odżegnywać się od proniemieckich sympatii. Dodajmy, że większość biografów Hitlera, zgadzając się w kwestii, że łączył on w sobie myślenie w kategoriach geopolitycznej Realpolitik z paranoidalnymi teoriami spiskowymi osadzonymi w ugruntowanej ideologii, jednocześnie podkreśla, że element ideologiczny w światopoglądzie i sposobie rozumowania Hitlera zaczął dominować dopiero po 1937 r.59 Wcześniej radykalna ideologia była równoważona względnie trzeźwym geopolitycznym oglądem sytuacji. I w ten sposób był postrzegany przez ówczesnych polityków, w tym przez kierujących II RP, którzy – próbując znaleźć płaszczyzny porozumienia z Hitlerem – nie mogli w żaden sposób przewidzieć, że ten człowiek za kilka lat stanie się spiritus movens monstrualnych zbrodni przeciw człowieczeństwu.

Nawiasem mówiąc, choć pytanie, czy Hitler zdecydowałby się na masowe zbrodnie na Słowianach, Żydach i pozostałych nacjach, uwikłany w wojnę jedynie z ZSRS, jest nienaukowe, to jednak można przypuścić, że mając w perspektywie konieczność ułożenia się po wojnie z szeroko rozumianym Zachodem (a więc i z Polską, i Wielką Brytanią, mającymi być istotnymi komponentami nowego hitlerowskiego ładu geopolitycznego), mógłby musieć prowadzić Realpolitik uwzględniającą fakty, a nie dawać upust ideologicznemu szaleństwu.

Trzeba przy tym podkreślić fakt (notorycznie zapominany i w Polsce, i na Zachodzie), że planowaną i lansowaną przez wiele wpływowych grup w dwudziestoleciu międzywojennym interwencję wojskową w ZSRS60 trudno byłoby uznać za wojnę amoralną lub choćby sprzeczną z prawem międzynarodowym61. Bolszewicy nie mieli legitymacji społecznej, gdyż zagarnęli władzę w drodze wojskowego puczu62. Doprowadzili do monstrualnego kryzysu początku lat 20. XX w. oraz do masowego głodu (w latach 1920–1922 i 1932–1933) w kraju będącym do 1914 r. największym światowym producentem zboża63, który spowodował śmierć około 15 milionów ludzi64. W wojnie domowej wywołanej przez przewrót bolszewicki zginęło między 10 a 17 milionów ludzi, a minimum 2 miliony (elita i inteligencja) uciekły z kraju65. Podczas czerwonego terroru bolszewicy wymordowali około 1 200 000 ludzi66, a w czasie wielkiej czystki 3 800 00067 – co daje łącznie niewyobrażalną liczbę 30–37 milionów ofiar bolszewickiego reżimu. Przy czym Sowieci – terrorem, głodem i chroniczną biedą – skutecznie zakłócili dynamikę rozwoju rosyjskiej populacji sprzed rewolucji. Skutkiem tego była różnica między szacowaną na podstawie przedrewolucyjnego wzrostu a faktyczną liczbą ludności w latach 40. XX w. – wynosząca 160 milionów ludzi68.

Garstka fanatyków politycznych, zagarnąwszy władzę w ogromnym i błyskawicznie rozwijającym się kraju, pogruchotała cywilizacyjne szanse narodów zamieszkujących jego terytorium, zdziesiątkowała i zdemoralizowała za pomocą strachu populację oraz zniszczyła starą i oryginalną kulturę. Sowdepia trwała tylko dzięki aparatowi przemocy stosującemu metody niedopuszczalne w Europie (przynajmniej w stosunku do ludności własnej), terroryzując zarówno ludność wielkoruską, jak i narodowe mniejszości, anihilując ich historyczny dorobek, przy tym – za sprawą systemowej niewydolności – skutecznie blokując rozwój gospodarczy. Co gorsza, ta skrajnie brutalna i nieudolna gospodarczo dyktatura, tonąc w oparach ideologicznego szaleństwa, wciąż marzyła o sowietyzacji Europy albo i całego świata i – za pomocą Kominternu – realizowała całkiem realne działania propagandowo-wywrotowe w większości cywilizowanych państw.

Podsumowując powyższe: koncepcja siłowej likwidacji reżimu bolszewickiego69, postulowana w międzywojniu przez wiele wpływowych środowisk w Europie i ostatecznie przejęta przez Hitlera jako doktryna geopolityczna, z gospodarczego, prawnego, a nawet moralnego punktu widzenia była słuszna. Interwencja wojenna w ZSRS mogła przynieść odbudowę Rosji jako państwa burżuazyjnego i ponowny rozwój gospodarczo-kulturalny uciskanych przez Sowietów narodów. Obalenie zbrodniczych reżimów, nawet w drodze militarnych działań, zwykle nie budzi moralno-prawnych wątpliwości, czego dowodzi choćby mandat ONZ udzielony operacji wojskowej wymierzonej w Irak w 1990 r. Dlaczego zatem tworzone w dwudziestoleciu plany likwidacji nieludzkiego reżimu w ZSRS są przedstawiane przez historyków rosyjskich jako zbrodnia przeciw ludzkości, która musiała prowadzić do konfliktu światowego?

Dzięki wspomnianej ahistorycznej perspektywie, za pomocą krwawych obrazów niemieckich zbrodniczych szaleństw z lat 1939–1945, ukrywa się fakt, że realnie istniejące w polityce europejskiej (w tym polskiej) pomysły interwencji militarnej w ZSRS nijak się miały do hitlerowskiej wojny totalnej, której cele geopolityczno-wojskowe rozmyły się w ideologicznych nonsensach czystości rasowej i antysemityzmu z wyraźnym zabarwieniem psychozy społecznej. Ta kwestia zostanie omówiona w dalszej części pracy, na tym etapie należy poprzestać na konstatacji faktów: rosyjska narracja w sposób historycznie całkowicie nieuprawniony odnosi działania nazistów po 1939 r. do planów antysowieckiej krucjaty z lat 20. i 30. XX w.

Z tą kwestią wiąże się kolejna osobliwość manipulacji rosyjskiej historiografii. Przypisawszy wszelkim planom zbrojnego konfliktu z ZSRS walor „zbrodniczości” oraz „nieuchronności wojny światowej jako jego skutku”, podnosi się kwestię odpowiedzialności Polski za wybuch II wojny światowej, która przyniosła niewyobrażalne straty ludzkie i gospodarcze. Generalnie rzecz biorąc, paradygmat rosyjski odpowiada propagandzie sowieckiej i sprowadza się do następującej konstrukcji myślowej:

Polacy, odstręczeni od Zachodu paktem czterech70, grając na zbliżeniu z ZSRS, najpierw zmusili słabego jeszcze Hitlera do zawarcia paktu o nieagresji, który od samego początku miał charakter antysowiecki i zawierał niejawny aneks wojskowy. Następnie w latach 1934–1935 aktywnie planowali wojnę z ZSRS w koalicji z Niemcami i Japonią. Jednakże, gdy – dzięki dyplomatycznemu kunsztowi sowieckiego kierownictwa – te plany spełzły na niczym, kontynuowali romans z Hitlerem mający na celu realizację planu Piłsudskiego, czyli inkorporację Litwy i Ukrainy jako rekompensaty za oddane Niemcom „korytarz” i Gdańsk71. Gdy się jednak okazało, że Niemcy nie chcą widzieć w Polsce równoprawnego partnera, sterując w stronę przekształcenia RP w satelitę Niemiec72, odrzucili ich żądania, dając się infantylnie nabrać na od początku nierealne gwarancje Wielkiej Brytanii i Francji. Podkreśla się przy tym z mocą, że RP „samobójczo” odtrącała wszelkie oferty pomocy ze strony ZSRS, co – w świetle klęski wrześniowej – ma dowodzić kompletnego odrealnienia sanacyjnych rządów, a zwłaszcza „proniemieckiego alkoholika” Józefa Becka73.

Dzięki analizie tej narracji nietrudno dostrzec, że jest ona wariacją na wcześniej omówiony temat „zbrodniczości planów obalenia bolszewickiego reżimu”. II Rzeczpospolita słusznie widziała w ZSRS potencjalnego wroga, a polscy politycy i wojskowi byli świadomi nieuchronności nadciągającej wojny. Sztab Generalny WP już w 1925 r. wyznaczył przedział czasowy 1938–1940 jako moment rozpoczęcia przewidywanego konfliktu74. Interes narodowy wymagał przeciwdziałania zagrożeniu, przy czym Rzeczpospolita, usadowiona między dwoma wrogimi krajami, z których każdy był od niej ludnościowo i gospodarczo silniejszy, musiała znaleźć sposób, by się zabezpieczyć przed agresją każdego z nich, a zwłaszcza przed perspektywą ich współpracy przeciwko Polsce. Odmieniana przez wszystkie przypadki zasada „równych odległości” od Moskwy i Berlina okazała się w 1939 r. skrajnie szkodliwa75, doprowadzając do rozbioru II RP. Polityka zagraniczna Becka, będąca przyczyną takiego biegu wypadków, była wielokrotnie analizowana – w zależności od autorów i ich sympatii politycznych albo przypisuje się jej skrajną głupotę i mitomaństwo, albo heroizm i nieokiełznaną dumę narodową, której przejawem miało być przemówienie Becka z 5 maja 1939 r.76 Nikt jednak do tej pory nie przypisywał jej waloru racjonalności, mając w pamięci klęskę wrześniową. Paradoksalnie, zabiegi historiografii rosyjskiej, próbującej przypisać Polsce odpowiedzialność za wojnę, pozwalają na oddanie sprawiedliwości kierownictwu II RP, które (zgodnie z rosyjską narracją) najwyraźniej próbowało zrezygnować z samobójczej polityki równych odległości, wybierając (przynajmniej do śmierci Marszałka) Niemcy oferujące korzystniejszy sojusz77.

W latach 30. XX w. hitlerowcy jeszcze nie skalali się zbrodniami wojennymi i Holokaustem, nie było więc moralnych oporów przed wyborem ich na ewentualnego sojusznika. Wybór Hitlera jako sojusznika był racjonalny, gdyż zarówno Polska, jak i Rzesza miały interesy gospodarczo-polityczne na wschodzie, które można było pogodzić. Stalinowski Związek Sowiecki jako obiekt „niemiecko-polskiej agresji” był zaś tworem nie do zaakceptowania dla całej cywilizacji zachodniej, będąc przy tym stałym elementem zagrożenia światowego ładu. Z tego powodu mocarstwa zachodnie nigdy nie zarzuciły pomysłu siłowego obalenia bolszewików78. Dlaczego więc plany polsko-niemieckiej współpracy militarnej przeciwko ZSRS miałyby, jak twierdzą historycy rosyjscy, doprowadzić do wojny światowej? Kto miałby wspomóc Sowietów, w razie gdyby armie niemiecko-japońsko-polskie przy współpracy (lub w najgorszym razie przy cichej aprobacie) Wielkiej Brytanii i USA pomaszerowały na Moskwę? Apokaliptyczna wizja rosyjska, w której naprzeciwko siebie stałyby „obłąkany rasowo faszyzm i międzynarodowi obrońcy pokoju” nijak się ma do opisywanej przez samych badaczy rosyjskich ówczesnej sytuacji politycznej. Atak na ZSRS zrealizowany rękami Niemców oraz państw sąsiadujących z ZSRS mógł potencjalnie pozwolić na uniknięcie wojny paneuropejskiej, stać się potężnym impulsem ekonomicznym i utrzymać ład międzynarodowy, choćby dzięki temu, że agresja Niemiec z całą pewnością straciłaby impet w wyniku strat w wojnie ze zmodernizowaną Armią Czerwoną i w związku z koniecznością okupowania olbrzymich terytoriów na wschodzie. Wtedy Wielka Brytania mogłaby swobodnie zrealizować swój strategiczny cel, czyli wymusić nową, stabilniejszą wersję ładu powersalskiego gwarantującą Anglikom kontynentalną równowagę.

Jednakże, aby uniknąć pokus pisania historii alternatywnej, skupmy się na analizie informacji tworzących narrację rosyjską. Jedną z najciekawszych z nich jest w intrygujący sposób udokumentowany rzekomy plan polsko-niemieckiej agresji na ZSRS w latach 1934–1935.

Przyjrzyjmy się rosyjskiemu opisowi krucjaty rzekomo planowanej przez Piłsudskiego i Hitlera. Pozwala to bowiem na wysunięcie wielu hipotez roboczych dotyczących rzeczywistego przebiegu procesów politycznych oraz wpływu na nie działań służb specjalnych, których ostatecznym rezultatem był wybuch II wojny światowej. Ważne jest przy tym zawieszenie całej wiedzy na temat zbrodni hitlerowskich popełnionych w czasie II wojny światowej, by móc – sine ire et studio – ocenić politykę Piłsudskiego wobec Niemiec. Tylko bowiem skupienie się na analizie historycznej i geopolitycznej, z pominięciem późniejszych czasowo elementów moralnie nie do przyjęcia, może pozwolić na wyciągnięcie logicznych wniosków nieobarczonych wpływem mitotwórczej propagandy, która wmówiła światu, że II Rzeczpospolita, rozważając antysowiecki sojusz z Niemcami, wywołała II wojnę światową, pomimo że wszystkie fakty historyczne świadczą o tym, że było dokładnie na odwrót, że właśnie niezgoda Polski na współdziałanie z Hitlerem w wojnie z ZSRS doprowadziła do przeniesienia wektora konfliktu na Zachód, a więc do umiędzynarodowienia wojny, która w niemieckich planach miała być wymierzona przeciwko ZSRS.

Przypisy

1 W. Putin, Фактические уроки 75-й годовщины Второй мировой войны, https://www.ng.ru/politics/2020-06-19/100_putinarticle19062020.html?print=Y [dostęp: 22.03.2021].

2 F. Schmidt, Der historische Putin, „Frankfurter Allgemeine Zeitung” online, https://www.faz.net/aktuell/politik/ausland/russlands-praesident-der-historische-putin-17444746.html [dostęp: 22.07.2021].

3 Por.: D. Malariow, Пакт Молотова-Риббентропа? Эпизод №7 Польша. Путь к статусу великой державы с колониями. Памятник Гитлеру от поляков за решение „еврейского вопроса” Польши?, https://snob.ru/profile/22109/blog/162386 [dostęp: 21.05.2021].

4 Por.: Как Польша превратилась в «гиену Европы», https://vz.ru/politics/2019/9/17/998043.html [dostęp: 25.05.2021].

5 Nawiasem mówiąc, choć ten pomysł był rozpatrywany w RP zarówno w 1926 r., jak i w 1937 r., to sama idea przesiedlenia ludności semickiej na Madagaskar pojawiła się w Niemczech już z końcem XIX w., por.: J. Fiodorow, «Евреев на Мадагаскар!» Как Польша избавлялась от иудеев, https://topwar.ru/166537-evreev-na-madagaskar-kak-polsha-ot-iudeev-izbavljalas.html [dostęp: 26.05.2021].

6 Co zresztą otwarcie zapowiadał w programie wyłożonym w Mein Kampf (o czym dalej).

7 W. Benz, Geschichte des Dritten Reiches, München 2000, s. 101–102. Szerzej o związku polityki zagranicznej i planowania wojskowego Niemiec z sytuacją gospodarczą: A. Tooze, Cena zniszczenia. Wzrost i załamanie nazistowskiej gospodarki, Oświęcim 2021.

8 R.-D. Müller, Wspólny wróg. Hitlerowskie Niemcy i Polska przeciw Związkowi Radzieckiemu, Warszawa 2013, s. 113–114. Mówił o tym otwarcie sam Hitler, i to zarówno podczas konferencji w Hösbach 5.11.1937 r., jak i podczas spotkania z kierownictwem armii 23.05.1939 r. Poza tym wyjaśnił wtedy bardzo dobitnie, że w konflikcie z Polską bynajmniej nie chodzi o Gdańsk, lecz o zdobycie terytoriów w ZSRS. Por.: L. Waddington, HITLERS CRUSADE Bolshevism and the Myth of the International Jewish Conspiracy, London–New York 2007, s. 154–155.

9 Wbrew historiografii zachodniej takie strategiczne założenia widać wyraźnie w kolejnych inicjatywach politycznych głównie Wielkiej Brytanii, które jednocześnie zmierzały do zgody na niemieckie zbrojenia i do zachęt traktatowych do ekspansji na wschód (traktaty lokarneńskie, pakt czterech, układ morski z 18.06.1935 r. de facto sankcjonujący rozbudowę niemieckiej floty itd.). Szerzej: K. Rak, Polska – niespełniony sojusznik Hitlera, Warszawa 2020.

10 Żeby zrozumieć rzeczywiste przyczyny wybuchu wojny z RP i podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow, niezbędne jest rozróżnienie między celami taktycznymi a strategicznymi. Strategicznym celem Hitlera był podbój ZSRS, do którego niezbędna była współpraca z RP. W sytuacji gdy Polska wzbraniała się przed współpracą – musiał ją zniszczyć. Aby pokonać Polskę, musiał zabezpieczyć się przed Anglią. I temu właśnie celowi służył taktyczny i przejściowy pakt z ZSRS. Por.: L. Waddington, dz. cyt., s. 154–157, 214. Ciekawe jest przy tym to, że swoich celów Hitler nie ukrywał nawet 11.08.1939 r. Podczas spotkania z Wysokim Komisarzem Ligi Narodów, Carlem Burckhardtem, Hitler wykrzyknął: Wszystko, co robię, jest skierowane przeciwko Rosji. Jeżeli Zachód jest zbyt ślepy lub zbyt głupi, by to pojąć, to będę zmuszony dojść do porozumienia z Rosjanami, uderzyć na Zachód i – po zwycięstwie – uderzyć z całą siłą w ZSRS (tłum. M.Ś.). Cyt. za: L. Waddington, dz. cyt., s. 156–157.

11 Jest to skutkiem PRL-owskiej propagandowej historiografii, gdyż sanacyjni politycy i dziennikarze dostrzegali brak u Hitlera antypolskich resentymentów. Co ciekawe, nie da się w wypowiedziach Hitlera odnaleźć ani wrogości do Polaków, ani do Czechów (którzy padli ofiarą jego agresji przed Rzeczpospolitą). Hitler jako Austriak miał do obu nacji raczej pozytywny stosunek. Likwidacja CSR i RP była dla niego jedynie strategiczną koniecznością, a nie ekspresją rasowo-nacjonalistycznych resentymentów. Por.: L. Waddington, dz. cyt., s. 146. Trzeba przy tym jednak koniecznie dodać, że stosunek Hitlera do Polaków i Słowian ewoluował po 1939 r. (kiedy to w ramach postępującej radykalizacji wykazującej cechy obłędu, kwestie ideologiczne zaczęły dominować w myśleniu Hitlera nad względnie racjonalnym komponentem geopolitycznym).

12Nikt nie próbuje nawet ustalać, czy kolejne prowokacje rosyjskie nie służą tylko odwróceniu uwagi strony polskiej od działań o dużo istotniejszych konsekwencjach dla RP. Dopiero bowiem wyeliminowanie możliwości, że Rosjanie manipulują Polakami za pomocą oskarżeń historycznych, by mobilizować aparat państwowy RP na drugorzędnych problemach, uprawniałoby do działań instytucji państwowych w tym temacie.

13 Szerzej: L. Waddington, dz. cyt.; K. Rak, Polska – niespełniony sojusznik Hitlera, Warszawa 2020.

14 Tj. do podpisania przez Czechów wojskowego sojuszu z ZSRS.

15 L. Waddington, dz. cyt., s. 146.

16 Tj. do zwycięstwa wyborczego koalicji ugrupowań lewicowych.

17 L. Waddington, dz. cyt., s. 40, 45.

18 Będzie to omówione szczegółowo w dalszej części pracy.

19 Będzie to omówione szczegółowo w dalszej części pracy.

20 Choć ten pewnik, przy bliższym badaniu, i tak wydaje się przejawem myślenia życzeniowego ówczesnych decydentów. Rząd RP odrzucając ofertę Hitlera w styczniu i marcu 1939 r., nie dysponował bowiem żadnymi realnymi gwarancjami ze strony Wielkiej Brytanii, a sojusz z Francją był od lat realną fikcją. Dla obu mocarstw zachodnich RP była jedynie „sojusznikiem zastępczym”, a nie równorzędnym partnerem. Por.: M. Kornat, M. Wołos, Józef Beck. Biografia, Kraków 2020, s. 755. Sowieci byli w pełni świadomi iluzoryczności brytyjskich gwarancji. Dowodem zapis rozmowy sowieckiego ambasadora w Wielkiej Brytanii, Iwana Majskiego z Lordem Halifaxem z 6 kwietnia 1939 r.: Na moje pytanie, jak należy rozumieć zdanie użyte przez premiera w oświadczeniu na temat rokowań z Beckiem, a głoszące, że każda ze stron przyjdzie z pomocą drugiej w wypadku „bezpośredniego” lub „pośredniego” niebezpieczeństwa, grożącego jej niepodległości, Halifax wzruszył ramionami i odpowiedział: – Tak, jest to niewątpliwie sprawa, którą należy jasno sprecyzować, ale na ten temat będziemy jeszcze prowadzili z rządem polskim rokowania. Było rzeczą jasną, że gwarancje udzielone Polsce na razie pozostają jedynie świstkiem papieru. Przyszłe ich znaczenie było mgliste i zagadkowe. Za: I. Majski, Wspomnienia ambasadora radzieckiego, t. 2, Pokój czy wojna, Warszawa 1968, s. 570.

21 Te „pewniki”, które okazały się decepcją, prowadziły do poczucia „bezalternatywności” ówczesnej sytuacji RP. Z punktu widzenia „wiary” ówczesnych decydentów odrzucenie żądań niemieckich było decyzją optymalną. Jak pisze M. Kornat: Rząd polski wybrał więc rozwiązanie najlepsze z możliwych, chociaż niezmiernie kosztowne, okupione sześcioma milionami ofiar, ogromnymi zniszczeniami i cierpieniami (M. Kornat, Polska między Niemcami a Związkiem Sowieckim (1938–1939). Koncepcje polityczne ministra Józefa Becka i sytuacja międzynarodowa, [w:] Kryzys 1939 roku w interpretacjach polskich i rosyjskich historyków, red. S. Dębski i M. Narinski, Warszawa 2009, s. 356). Niemniej racjonalność wyboru była skutkiem decepcji rządu polskiego, który padł ofiarą wprowadzenia w błąd zarówno przez ZSRS, jak i mocarstwa zachodnie. Zatem „bezalternatywność” decyzji z 1939 r. była wyłącznie skutkiem fałszywej percepcji ówczesnej rzeczywistości politycznej.

22 Wynika to jednoznacznie ze wspomnień chargé d’affaires USA w Moskwie, Charlesa Bohlena, któremu informacje o przygotowywaniu i podpisaniu paktu Ribbentrop-Mołotow przekazywał II sekretarz ambasady niemieckiej, Hans von Herwarth. Informacje Bohlena, na polecenie sekretarza stanu USA, Cordella Hulla były przekazane ambasadorom Francji i Wielkiej Brytanii. Choć Eden, według wspomnień Bohlena w czasie konferencji w Poczdamie przeczył, by otrzymał ostrzeżenie o pakcie, który umożliwił Hitlerowi atak na Polskę – wydaje się oczywiste, że Francuzi i Anglicy nie przekazali Polakom tej informacji w obawie, że Rzeczpospolita przyjmie żądania niemieckie, de facto dokonując zmiany sojuszy i dołączając do paktu antykominternowskiego. Za: Ch. Bohlen, Witness to history. 1929–1969, New York 1973, s. 81–84. Fakt posiadania przez Brytyjczyków informacji od Herwartha potwierdzają także wspomnienia syna dyplomaty USA, Franklina C. Gowena, z których wynika, że Brytyjczycy otrzymali te informacje nie tylko z Departamentu Stanu USA, ale także bezpośrednio od Herwartha, który przekazał je Fitzroyowi Macleanowi – związanemu z brytyjskim wywiadem MI6 i znającemu osobiście W. Churchilla. Por.: Bohlen nie wiedział, że von Bittenfeld także przebywał blisko Fitzroya Macleana z ambasady brytyjskiej w Moskwie, który od dawna uważał von Bittenfelda, snobistycznego, ale wiarygodnego i zagorzałego monarchistę (tak jak jego szef, hrabia von der Schulenburg), za pewnego informatora. Maclean uważał, że von Bittenfeld jest zdecydowanie probrytyjski i że jako arystokrata jest również antykomunistą (mimo że von Bittenfeld o tym nie wiedział, Fitzroy Maclean od dawna obracał się w otoczeniu zarówno Winstona Churchilla, jak i w kręgach MI6). […] Dla Niemiec głównym celem przecieków von Bittenfelda, który dla Bohlena powinien być jasny, zwłaszcza po podpisaniu 23 sierpnia 1939 r. w Moskwie paktu między nazistowskimi Niemcami a Rosją Sowiecką przez ministra spraw zagranicznych von Ribbentropa, było odwiedzenie Wielkiej Brytanii od wypowiedzenia wojny Niemcom po napaści Hitlera na Polskę. […] Doniesienia, które osiągnęły punkt kulminacyjny wraz z podpisaniem paktu niemiecko-sowieckiego, zaszokowały sekretarza stanu Hulla, który naiwnie od razu przekazał je brytyjskiemu ambasadorowi w Waszyngtonie (tłum. M.Ś.). Cyt. za: W.E.W. Gowen, Background of Treason,http://web.archive.org/web/20100718111751/http://tbrnews.org/Archives/a101.htm [dostęp: 24.05.2021].

23 Tak głosiła oficjalna doktryna polityki polskiej.

24 Czyli w terminologii przedwojennej „służba dyplomatyczna”.

25 Por. W. Gogol, Бомба для Сталина. Внешняя разведка России в операциях стратегичесского масштаба, Moskwa 1993; A.A. Zdanowicz, Свой или чужой? – Свой!, [w:] Исторические чтения на Лубянке 1999 г., pod red. W.M. Komissarowa, Moskwa 2000; I. Swieczienowskaja, В постели с врагом, Moskwa 2005; A. Kołpakidi, D. Prochorow, Внешняя разведка России, Moskwa 2001; K. Diegtiariew, A. Kołpakidi, Внешняя разведка СССР, Moskwa 2009; P.P. Wieczorkiewicz, Uwagi o działalności agentury sowieckiej na odcinku polskim po roku 1921, [w:] Polski wywiad wojskowy 1918–1945, red. A. Pepłoński,. P. Kołakowski, Toruń 2006.

26 Z przerwą na okres wielkiej czystki, kiedy to w piśmie Jeżowa jest wymieniony jako podwójny agent POW, łącznikujący agenturę polską w sowieckich służbach (Специально для постоянной связи с Сосновским и Ольским в составе польского военного атташата в Москве находились командированные из Варшавы приближенные к Пилсудскому офицеры 2-го отдела ПГШ Ковальский и Кобылянский, встречи с которыми были легализованы путем проведения фиктивных вербовок их Ольским и Сосновским для ОГПУ). – cyt. za: Закрытое письмо о фашистско-повстанческой, шпионской, диверсионной, пораженческой и террористической деятельности польской разведки в СССР. 11 августа 1937 г., [w:] Лубянка. Сталин и Главное управление госбезопасности НКВД. Архив Сталина. Документы высших органов партийной и государственной власти. 1937–1938, Moskwa 2004, wersja online bez paginacji https://operacja-polska.pl/nkr/o-operacji-polskiej-nkw/dokumenty/966,00485-11-1937.html [dostęp: 22.10.2019]. Jednakże już w maju 1941 r. enkawudziści zapisali, że okazał się „uczciwym agentem” (Кобылянский работал честно с нашими органами – cyt. za: A.A. Papczinskij, M.A. Tumszis, Большая чистка. НКВД против ЧК, Moskwa 2009, wersja online bez paginacji: http://knigi-fb2epub.ru/book/15269_1937bolshaya-chistka-nkvd-protiv-chk.html [dostęp: 10.10.2018]. Pomimo wielości źródeł sowieckich, które w dodatku znajdują pełne potwierdzenie w obserwowanych zachowaniach Kobylańskiego, wciąż w polskiej historiografii pokutuje pogląd, że ta kwestia nie jest dowiedziona, a co za tym idzie, nie można jej uwzględniać w analizach dotyczących przyczyn wybuchu wojny polsko-niemieckiej. Por.: M. Kornat, Wacław Grzybowski. Ambasador w Moskwie 1936–1939. Biografia polityczna, Warszawa 2016, s. 81.

27S. Morozow, Как Пилсудский, гитлеровцы и самураи нападение на СССР готовили, „Свободная Мысль” 2017, nr 1, wersja online bez paginacji: http://svom.info/entry/708-kak-pilsudskij-gitlerovcy-i-samurai-napadenie-na-s/# [dostęp: 29.10.2019].

28J. Borisionok, Звонок товарища Сталина на полмиллиона „Родина” 2016, nr 9 (916), wersja online bez paginacji: https://rg.ru/2016/09/19/rodina-polsha.html [dostęp: 29.10.2019].

29 Co ciekawe, opinię o negatywnej roli W.T. Drymmera w kształtowaniu błędnej oceny zagrożenia na wschodzie sformułował tuż po klęsce wrześniowej eksponent Oddziału II SG WP, mjr R. Protassowicki, który utrzymywał, że Drymmer w sposób świadomy wysyłał do ZSRS dyplomatów niezdolnych do zdobywania jakichkolwiek informacji mogących obalić fałszywe założenia panujące w Warszawie. Za: Rozpoznanie zagrożenia Rzeczypospolitej ze strony ZSRR – relacja mjr. dypl. Rafała Protassowickiego, oprac. W. Włodarkiewicz, „Przegląd Historyczno-Wojskowy” 2001, nr 2 (187), s. 87.

30 J. Borisionok słusznie zauważa, że w cytowanym już zbiorze dokumentów pt. Секреты польской политики Kobylański i Drymmer występują jako adresaci (a więc na ich biurka trafiły dokumenty, które wysłano do INO, a ponadto, że Drymmer jako odpowiedzialny za personalia musiał wiedzieć o pokrewieństwie między Kobylańskim a polskim renegatem, wysokim oficerem sowieckich służb, Ignacym Dobrzyńskim (Sosnowskim).

31Николай Александрович! Я имел счастье быть у Вас три раза: 1) в 1939 году, когда Вы возглавляли Госбанк, при мне Вам звонил И.В. Сталин и попросил выдать мне 1/2 миллиона злотых для проведения одной нелегальной операции в Варшаве. На следующий день, получив у Вас эту сумму, я выехал в Варшаву и с честью выполнил данное мне задание (tłum. M.Ś.). Cyt. za: Политбюро и дело Берия. Сборник документов, red. O. Mozohin, Moskwa 2012, s. 728–729.

32 Pakt Ribbentrop-Mołotow został podpisany 24.08.1939 r., czyli w tydzień po wizycie Kobułowa w Warszawie.

33Ta kwestia wymaga dalszych badań. Na przykład oprócz wspomnianych wyżej analiz Oddziału II i MSZ, można wskazać kompletnie niezrozumiałe zachowanie wiceministra spraw wojskowych, gen. Aleksandra Litwinowicza, który w latach 1938–1939 przedstawiał naczelnym władzom RP analizy ilustrujące rzekomą słabość armii niemieckiej (por. Dziennik Szembeka. Dokument polityki sanacyjnej, przełożył i oprac. Z. Kałużyński, Warszawa 1954, zapisy z: 7.10.1938 i 27.05.1939 – s. 84 i 102). Co ciekawe, sanacyjny generał i wiceminister spraw wojskowych w 1946 r. wrócił do Polski, gdzie bez przeszkód ze strony władz pracował jako kierownik Biura Pełnomocnika Rządu ds. Odbudowy Portów. Por.: Warto pamiętać o Aleksandrze Litwinowiczu, https://24kurier.pl/aktualnosci/wiadomosci/warto-pamietac-o-aleksandrze-litwinowiczu/ [dostęp: 24.05.2021]. To rzecz jasna nie pozwala na formułowanie jakichkolwiek zarzutów, niemniej treści przekazywane przez niego decydentom były sprzeczne z informacjami znanymi nie tylko w kręgach wywiadowczych. Pytaniem otwartym pozostaje, dlaczego wprowadzał w błąd ośrodki decyzyjne II RP. Skutkiem tego typu informacji docierających do rządów sanacyjnych była odrealniona wiara w to, że Niemcy nie są gotowi do wojny, a zagrożenia sowieckiego nie ma, a nawet, że ZSRS w bliskiej perspektywie się rozpadnie. Por.: S. Cenckiewicz, Wstęp [w:] W. Studnicki, Polska za linią Curzona, Warszawa 2021, s. 53–54.

34 W 1943 r., gdy sytuacja strategiczna armii niemieckiej była coraz trudniejsza, von Ribbentrop zaproponował Hitlerowi, by zaoferować pokój Stalinowi. Odpowiedź Hitlera była jednoznaczna i zgodna z postulowaną przez niego od połowy lat 20. XX w. polityką: Wiesz, Ribbentrop, nawet gdybym się dogadał z Rosją dzisiaj, to jutro i tak bym ją zaatakował – zwyczajnie nic na to nie mogę poradzić. Cyt. za: L. Waddington, dz. cyt., s. 210 (tłum. M.Ś.).

35 Liczba mnoga nie jest pewna, gdyż zarzuty wobec W.T. Drymmera mają jedynie charakter hipotezy roboczej i nie można analizy Borisionoka traktować jako dowodu na jego zdradę.

36Narracja rosyjska w niepojęty sposób „zapomina”, że pakt Ribbentrop-Mołotow miał dla obu stron jedynie taktyczne znaczenie, będąc tylko wynikiem konieczności przygotowania się przed ostatecznym starciem. Hitler musiał zabezpieczyć się przed ZSRS w sytuacji wojny z RP (po to, by w przyszłości zaatakować ZSRS). A Stalin chciał wywołać wojnę na Zachodzie, by wykorzystać ją do osiągniecia strategicznych zysków dla ZSRS. Mówił o tym już w 1925 r.: […] jeżeli wojna się zacznie, to nam nie wypadnie siedzieć z założonymi rękami, nam wypadnie wystąpić, ale wystąpić jako ostatni. I my wystąpimy po to, żeby rzucić decydujący ciężar na szalę, ciężar, który mógłby przeważyć. Cyt. za: J. Stalin, Przemówienie na plenum KC RKP(b), Moskwa, 19 I 1925, [w:] J. Stalin, Dzieła, t. 7, Warszawa 1950, s. 24.

37 Co zaowocowało groteskowym uznaniem za cerkiewnego świętego ostatniego cara.

38Jak słusznie zauważa Cenckiewicz, powołując się na Gabisia (T. Gabiś, Demokratyczne wojny totalne, „Stańczyk”, 1994, nr 22, s. 56), era wielkich demokracji zakończyła epokę polityki prowadzonej przez elity realizujące mniej lub bardziej racjonalne polityki gabinetowe. Na jej miejsce przyszła quasi-polityka posługująca się ideologizacją, (re)sentymentalizacją i moralizacją polityki zagranicznej w celu mobilizowania elektoratów. To ułatwia Rosjanom ich gry mitami historyczno-politycznymi. Por. S. Cenckiewicz, Wstęp, dz. cyt., s. 64–65, 77.

39 Mit tego rodzaju ma wielką siłę przyciągania i jest powielany zarówno przez kulturę masową, jak i przez polityki historyczne różnych narodów, w tym szeroko rozumianego Zachodu, które równie chętnie przypisują sobie zbawienie ludzkości i ratunek przed najazdem mrocznych sił.

40L. Waddington, dz. cyt., całość pracy, zwł. s. 2–5. Szerzej: K. Hildebrand, The Foreign Policy of the Third Reich, London 1973; A. Hillgruber, Hitlers Strategie: Politik und Kriegführung, 1940–1941, Frankfurt am Main 1965; J. Thies, Architekt der Weltherrschaft: Die „Endziele” Hitlers, Düsseldorf 1980.

41 Czemu towarzyszy quasi-religijna oprawa pamięci zbiorowej w ZSRS i FR: wieczne ognie na mogiłach poległych, monumentalne pomniki przedstawiające żołnierzy stylizowanych na herosów, masowe pochody jednoczące społeczeństwo w akcie grupowej celebracji społecznej pamięci itd.

42 Co ciekawe, hasła antybolszewickie Hitlera znajdywały w Europie względnie szeroki oddźwięk i odpowiadały strategicznym interesom Zachodu, pomimo to Polska – zagrożona przez ZSRS – i mocarstwa zachodnie weszły do wojny, która w planach Hitlera miała być wymierzona wyłącznie przeciwko ZSRS (ta kwestia zostanie omówiona w dalszej części pracy).

43Dyplomacja sowiecka była od samego początku wyjątkowo profesjonalna i dysponowała rozległą siecią kontaktów międzynarodowych. Dzięki separowaniu się Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych (NKID) od działań Kominternu i służb specjalnych kierownictwo NKID było w stanie prowadzić (przynajmniej na tyle, na ile się dało w ówczesnych warunkach) Realpolitik, starając się chronić geopolityczne interesy ZSRS i zachowując przy tym jedynie rewolucyjne decorum. Por. M.J. Carley, Pragmatism and Ideology in Anglo-Soviet Relations during the 1920s, materiały z konferencji British International History Group w Glasgow, 10.09.2011, wersja online: https://www.academia.edu/9622520/_Pragmatism_and_Ideology_in_Anglo_Soviet_Relations_during_the_1920s_paper_given_at_the_annual_British_International_History_Group_Glasgow_September_2011. [dostęp: 26.04.2021], s. 1, 11–12.

44Jak udowadniają historycy rosyjscy, czas dany ZSRS przez jego dyplomatów i szpiegów nie został właściwie wykorzystany, czego dowodem są choćby monstrualne straty Armii Czerwonej w początkowej fazie niemieckiej inwazji. Por.: M.I. Mieltiuhow, Упущенный шанс Сталина. Советский Союз и борьба за Европу: 1939–1941, Moskwa 2000.

45L. Waddington, dz. cyt., s. 1–2, 56 i n.

46 Por.: M. Jarnecki, Irredenta ukraińska w relacjach polsko-czechosłowackich w latach 1918–1939, Kalisz 2009, s. 155.

47 Por.: O.W. Babienko, Польша в системе международных отношений 1919–1939 гг., Moskwa 2011, s. 46.

48Identycznie widział tę sytuację Karol Radek w raporcie Biura Informacji Międzynarodowej z kwietnia 1933 r. pt. Walka Niemiec o likwidację traktatu wersalskiego a stosunki niemiecko-sowieckie. Jego zdaniem rewizja ładu wersalskiego kosztem ZSRS była dominantą polityki Hitlera. Tej partyjnej ocenie wtórowała dyplomacja sowiecka: I sekretarz przedstawicielstwa ZSRS w Berlinie, Boris Winogradow 13.04.1933 r. przygotował raport pt. O polityce zagranicznej narodowych socjalistów, w którym również uznał, że postulowana przez Hitlera agresja przeciw ZSRS jest mandatem do zmiany ładu powersalsakiego, Za: K. Rak, Piłsudski między…, dz. cyt., s. 725–729.

49 Już w czasie obrad wersalskich, podczas których omawiano możliwości interwencji antysowieckiej, podnoszono nade wszystko aspekt gigantycznych kosztów kontrolowania zajętego terytorium rosyjskiego. Por. wypowiedź Lloyda George’a: The mere idea of crushing Bolshevism by a military force is pure madness. Even admitting it is done, who is to occupy Russia? Cyt. za: A.E. Kahn, M. Sayers, The Great Conspiracy against Russia, New York 1946, s. 61.

50Mowa jest o polityce zachodniej połowy lat 30. XX w. Czas pokazał, że te założenia były słuszne: Niemcy, nawet pochłonąwszy niemal cały potencjał europejskiego przemysłu, wciąż nie były w stanie pokonać ZSRS – tak więc hitlerowskie plany ekspansji sprzed Anschlussu i likwidacji Czechosłowacji musiałyby skończyć się ugrzęźnięciem Wehrmachtu w Rosji, który byłby zajęty pacyfikacją ogromnych okupowanych terenów. Tak się stało już końcem 1941 r., kiedy to okazało się, że logistyka armii niemieckich nie radziła sobie z problemem aprowizacji na olbrzymich terenach ZSRS, co ostatecznie doprowadziło do kolejnych klęsk i utraty inicjatywy strategicznej. Por.: L. Waddington, dz. cyt., s. 174.

51 Ta teza, choć odrzucana z oburzeniem przez Zachód, wynikała z niezwykle głębokiego rozpoznania przez INO brytyjskiego Foreign Office i MI6. Dzięki piątce z Cambridge (a także zapewne innym, niewykrytym do chwili obecnej agentom) Sowieci mieli jasny ogląd tajnej dyplomacji brytyjskiej. Za: Ch. Andrew, W. Mitrochin, Archiwum Mitrochina. KGB w Europie i na Zachodzie, Warszawa 2001, s. 166–167. Sowieci wiedzieli o tych pomysłach od samych nazistów – dla przykładu podczas spotkania Göringa z ambasadorem ZSRS w Berlinie Lwem Hińczukiem 2 maja 1933 r. Göring otwarcie poinformował połprieda, że Francja i Wielka Brytania sondowały kierownictwo Niemiec w kwestii możliwości udziału w krucjacie antysowieckiej, co jednak miało być odrzucone przez Hitlera (za: K. Rak, Piłsudski między…, dz. cyt., s. 734). Był to okres, gdy Hitler dopiero zaczynał przejmować kontrolę nad polityką zagraniczną z rąk dyplomatów linii Rapallo i nie miał siły, by otwarcie przyznać się do planów agresji wobec Sowietów, więc lepiej było przyznać się do faktów, o których Sowieci mogli już wiedzieć, dodając wygodną dla siebie interpretację.

52Z grubsza ta strategia docierała przynajmniej do części polskich dyplomatów, czego dowodem był np. raport J. Potockiego relacjonującego strategiczne poglądy W. Bullitta: Nie mniej niepokojący był raport hrabiego Jerzego Potockiego, ambasadora RP w Waszyngtonie z 28 listopada 1938 r.: Ambasador [William C.] Bullitt powiedział mi, że tylko wojna może powstrzymać ekspansję Niemiec w Europie. A gdy zapytałem go, jak wyobraża sobie przyszłą wojnę, odpowiedział, że Stany Zjednoczone, Francja i Wielka Brytania powinny przede wszystkim rozpocząć intensywne zbrojenia. Zdecydowane kroki należy podjąć, dopiero gdy sytuacja do tego dojrzeje. Zapytałem go, jak można sprowokować konflikt, skoro Niemcy najprawdopodobniej nigdy nie zdecydują się zaatakować Francji ani Wielkiej Brytanii. Nie widziałem punktów stycznych tego rozumowania. [...] Bullitt odpowiedział, że życzeniem państw demokratycznych jest, by Niemcy wdały się w końcu w konflikt na wschodzie (tłum. M.Ś.). Cyt. za: M. Sturdza, The Suicide of Europe, Belmont, Massachusetts 1968, s. 138. Także ambasador Łukasiewicz w marcu 1939 r. zdawał się rozumieć, że Zachód gra Polską, realizując jedynie własne cele. Por.: Dziecinne, naiwne i zarazem nielojalne ze strony Wielkiej Brytanii jest prosić kraj znajdujący się w sytuacji Polski o narażenie na szwank stosunków z tak potężnym sąsiadem jak Niemcy i pogrążenie świata w katastrofie wojennej, tylko po to, by zaspokoić wewnętrzną polityczną potrzebę pana Neville’a Chamberlaina (tłum. M.Ś.). Cyt. za: M. Sturdza, The Suicide of Europe, Belmont, Massachusetts 1968, s. 137–138.

53Politycy brytyjscy już podczas obrad w Wersalu byli świadomi tego, że francuskie dążenie do maksymalnego osłabienia Niemiec jest błędem, który prędzej czy później doprowadzi do wojny. Por. M. MacMillan, Paris 1919. Six Months that Changed the World, 1st US ed. – Random House, 2003, wersja online bez paginacji: https://www.google.com/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=&ved=2ahUKEwj6yYjaxoHsAhUilosKHZBIBrYQFjAAegQIARAB&url=http%3A%2F%2Fbnk.institutkurde.org%2Fimages%2Fpdf%2FEJNCB23UK7.pdf&usg=AOvVaw055MYkoF7_5sH1yVX0e7nJ