Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Wybór zawiera różne prace autora "1984" i "Folwarku zwierzęcego", m.in. "Dzienniki wojenne" (obejmujące okres od 28 maja do 28 lipca 1940 roku i od 14 marca do 15 września 1942 roku), pogadanki radiowe oraz słuchowiska przygotowane i wygłaszane przez przed mikrofonami rozgłośni BBC, materiały instruktażowe dotyczące taktyki i techniki walk ulicznych oraz posługiwania się bronią, przeznaczone dla brytyjskiej obrony cywilnej (Home Guard), wreszcie zbiór korespondencji wojennych z Francji, Niemiec i Austrii. Liczne i wyczerpujące przypisy, jakimi redakcja wydania oryginalnego i tłumacz opatrzyli teksty, podnoszą wartość książki, zawierają bowiem ogromną ilość informacji o życiu politycznym i warunkach codziennego bytowania w Anglii podczas drugiej wojny światowej.
George Orwell (właść. Eric Arthur Blair) urodził się w 1903 roku na terenie Brytyjskich Indii. Był pisarzem oraz publicystą angielskim. Wyróżnikiem jego twórczości jest dowcip, inteligencja oraz wrażliwość na nierówności społeczne. W powieściach, takich jak "Rok 1894", czy "Folwark Zwierzęcy", doskonale znanych czytelnikom na całym świecie, krytykuje systemy totalitarne. Jego twórczość wywarła duży wpływ na współczesną kulturę i weszła do światowych kanonów literackich.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 442
W pierwszych trzech latach wojny Orwell prowadził dwa dzienniki, obejmujące okresy od 28 maja do 28 lipca 1940 roku oraz od 14 marca do 15 września 1942 roku. Pisał je ręcznie, podobnie jak dzienniki wcześniejsze, i zamierzał dać później do przepisania na maszynie. Pracę tę najprawdopodobniej rozpoczęła we wrześniu 1942 roku jego żona Eileen. Z tekstu zostały wtedy usunięte niektóre fragmenty, a opustki zaznaczono wielokropkami w liczbie od czterech do sześciu, co było stałą praktyką autora. Rękopis pierwszego dziennika nie zachował się.
W liście do Iana Angusa z 21 maja 1967 roku Inez Holden (1906–1974, brytyjska pisarka i dziennikarka) stwierdziła, że Orwell pragnął, aby dokonała redakcji jego Dziennika wojennego i opublikowała go wraz z tym, który sama prowadziła. W rzeczonym liście powtórzyła krótki fragment ze swojego dziennika, zawierający prośbę Orwella skierowaną do Eileen: „Widzisz, znajdują się tam fakty dotyczące treści publikacji prasowych, obliczenia, ile miejsca gazety przeznaczają na reklamy, a ile na relacje z gonitw derby itd., a Inez dołączy do tego babskie impresjonistyczne teksty ze swojego dziennika”. Wspólne przedsięwzięcie zakończyło się fiaskiem, ponieważ Inez Holden chciała zmieniać te fragmenty u Orwella, z których treścią się nie zgadzała, albo te, które uznała za niezgodne z własnymi odczuciami. Jej dzienniki ukazały się w 1943 roku pod tytułem It Was Different at the Time. Jak potem wspominała, Gollancz 1 nie chciał wydać dziennika Orwella powodowany obawą, że niektóre osoby mogą poczuć się urażone. Wyjątki opublikował „World Review” w czerwcu 1950 roku. Pani Holden dostarczyła komentarze i uwagi, które umożliwiły identyfikację pewnych osób i zdarzeń. […]
Tytuł oryginalny War-time Diary nadał dziennikom sam autor, który rozpoczął ich pisanie w przeddzień ewakuacji około 345 000 brytyjskich i sojuszniczych żołnierzy z plaż Dunkierki po kapitulacji Francji. Operację tę zakończono 4 czerwca 1940 roku.
28.5.40. Od dziś już na pewno nie będzie afiszy gazetowych2. Połowa czołowej strony wczesnego wydania „Star”3 poświęcona kapitulacji Belgii, druga połowa zawiera informacje, z których wynika, że Belgowie się trzymają i że jest z nimi król. Zapewne rezultat niedoboru papieru. Niemniej z ośmiu stronic tego wydania sześć poświęconych jest gonitwom konnym.
Od wielu dni nie nadchodzą żadne istotne wiadomości i niemal nie sposób wywnioskować, co się naprawdę dzieje. Oto cztery możliwe scenariusze wydarzeń: 1) Francuzi mieli w rzeczywistości przeprowadzić kontratak z kierunku południowego; 2) chcieli tego dokonać, ale niemieckie naloty uniemożliwiły im koncentrację sił; 3) dowództwo sił na północy uznało, że stawianie oporu jest możliwe, toteż zadecydowano, że lepiej powstrzymać się z kontratakiem do chwili, gdy niemieckie natarcie osłabnie, lub też: 4) że położenie na północy jest właściwie beznadziejne i znajdujące się tam jednostki mogą albo wywalczyć sobie drogę odwrotu na południe, albo skapitulować, albo ulec całkowitemu rozbiciu czy ewakuować się morzem, przypuszczalnie doznając przy tym bardzo ciężkich strat. Obecnie prawdopodobna wydaje się tylko czwarta możliwość. Francuskie komunikaty wojenne wspominają o ustabilizowaniu się frontu na linii Sommy i Aisne, zupełnie tak, jakby siły, które zostały odcięte na północy, w ogóle nie istniały. Choć brzmi to okrutnie, mam nadzieję, że BEF4 raczej pozwoli się rozsiekać, niż ulegnie nieprzyjacielowi.
Ludzie rozmawiają o wojnie więcej niż dotąd, ale tylko trochę więcej. Tak jak zwykle, i tak jak poprzednio, nie słyszy się żadnych komentarzy na ten temat w pubach itp. Ostatniego wieczora poszedłem z E.5 do pubu, żeby wysłuchać dziennika informacyjnego nadawanego o 21.00. Barmanka jednak włączyła radio dopiero na naszą prośbę i, jak mi się wydawało, żaden z klientów nie słuchał wiadomości.
29.5.40. Obecnie najważniejsze informacje człowiek musi dedukować na podstawie napomknień, półsłówek i aluzji. Główną sensacją wczorajszego wieczoru było to, że dziennik informacyjny o 21.00 poprzedzono pokrzepiającym wystąpieniem (całkiem niezłym) Duffa-Coopera6, po to, aby posłodzić gorzką pigułkę, a także istotne było to, że Churchill zapowiedział w swoim przemówieniu, iż przedstawi obraz sytuacji na początku przyszłego tygodnia i że Izba Gmin powinna się przygotować na „mroczne i tragiczne wiadomości”. Znaczy to zapewne, że mogą spróbować dokonać odwrotu, jednakże czy owe „mroczne wiadomości” mają oznaczać ogromne straty w ludziach, kapitulację części BEF, czy też coś innego – tego nie wie nikt. Słuchałem wiadomości w antrakcie może nieco przeintelektualizowanej sztuki w Torch Theatre. Obecni tam słuchali znacznie bardziej uważnie, niż gdyby się to działo w pubie.
E. mówi, że pracownicy w Wydziale Cenzury, gdzie jest zatrudniona, odkładają osobno wszystkie „czerwone” gazety, przy czym zaliczają „Tribune”7 do tej samej dokładnie kategorii, co „Daily Workera”8. Ostatnio, gdy wydano zakaz wysyłania za granicę tego ostatniego oraz „Action”9, jeden z kolegów zapytał ją: „Czy zna pani tę gazetę, «Daily Worker and Action»?”.
Najnowsze plotki: że Beaverbrook10, odkąd objął swoje stanowisko, doprowadził do wyprodukowania 2000 dodatkowych samolotów, likwidując „wąskie gardła” w fabrykach. Że naloty, być może na Londyn, mają się rozpocząć za dwa dni. Że Hitler zamierza użyć do inwazji na Anglię tysięcy szybkich łodzi motorowych, zdolnych przebyć bez szwanku zapory minowe. Że dotkliwie brakuje nam karabinów (to ostatnie słyszałem z kilku źródeł). Że morale zwykłych niemieckich piechociarzy jest żałośnie niskie. Że podczas operacji norweskiej Ministerstwo Wojny było tak źle poinformowane, że nie wiedziało nawet, iż noce w Norwegii są krótkie; uznało, że jednostki, które musiały w końcu wyokrętować się w pełnym słońcu, dokonają tego pod osłoną ciemności.
30.5.40. BEF wycofuje się w kierunku Dunkierki. Trudno wywnioskować nie tylko, ilu żołnierzy może się wydostać z okrążenia, lecz nawet, ilu ich tam jest. Ostatniego wieczoru radiowa wypowiedź jakiegoś pułkownika, który powrócił z Belgii; niestety, nie udało mi się jej wysłuchać, jednak z relacji E. wynika, że oficer ów wtrącił kilka uwag mających dać słuchaczom do zrozumienia, że nasze siły zostały wydane na pastwę przeciwnika, przez: a) Francuzów (bo nie przeprowadzili kontrataku) oraz b) przez nasze władze wojskowe, które niedostatecznie je wyposażyły. Nigdzie w prasie ani słowa o zarzutach przeciw Francuzom; dwa dni temu Duff-Cooper wyraźnie ostrzegał przed tym w swoim wieczornym wystąpieniu. […] Z dzisiejszej mapy sytuacyjnej wynika, że francuski kontyngent w Belgii poświęca się dla BEF, umożliwiając mu ewakuację.
Borkenau11 oświadczył, że Anglia jest zdecydowanie w pierwszej fazie rewolucji. Komentując tę wypowiedź, Connolly12 powiedział, że niedawno przypłynął z północnej Francji statek z uchodźcami; była tam też grupa zwykłych pasażerów. Uchodźcy to w większości dzieci w straszliwym stanie, gdyż podczas rejsu statek został ostrzelany z broni maszynowej itd., itd. Wśród pasażerów była lady ____13, która wcześniej próbowała wepchnąć się na czoło kolejki oczekujących na zaokrętowanie, a gdy zwrócono jej uwagę, prychnęła z oburzeniem: „Czy wiecie, kim ja jestem?”. „Nic mnie to nie obchodzi, ty pieprzona suko. Do kolejki!” – odpowiedział steward. Ciekawe, jeżeli prawdziwe.
Nadal żadnych oznak jakiegokolwiek zainteresowania wojną. A jednak sprawa wyborów uzupełniających, reakcje na wezwania do ludności itd. pokazują prawdziwe nastroje. Pozornie ludzie nie mogą pojąć tego, że grozi im niebezpieczeństwo, gdy uzasadnione są przypuszczenia, iż inwazja na Wyspy może nastąpić w ciągu kilku dni, o czym piszą wszystkie gazety. Ludzie zaczną to rozumieć dopiero wtedy, kiedy spadną bomby. Connolly twierdzi, że wybuchnie wówczas panika, z czym się jednak nie zgadzam.
31.5.40. Wieczorem w teatrze na sztuce Denisa Ogdena The Peaceful Inn. Beznadziejna ramota. Jednak, co ciekawe, choć rzecz dzieje się w roku 1940, utwór nie zawiera żadnych, pośrednich czy bezpośrednich, odniesień do wojny.
Osobliwe, jak niewielu mężczyzn – nawet obecnie – powołano do służby wojskowej. Na ulicy z reguły trudno dostrzec mundur. […] W wielu punktach strategicznych, na przykład obok posągu Karola I na Trafalgar Square, ustawiane są zapory z drutu kolczastego. […] Pogłoskę o braku karabinów słychać z tak wielu źródeł, że musi być prawdziwa.
1.6.40. Wieczorem na dworcach Waterloo i Victoria, żeby zobaczyć, czy nie uda się czegoś dowiedzieć o [Ericu]14. Oczywiście okazało się to zupełnie niemożliwe. Osobom repatriowanym zakazano rozmawiać z cywilami, w każdym razie są one jak najszybciej wywożone z dworców. Widziałem właściwie bardzo niewielu żołnierzy brytyjskich, to jest z BEF, ale znaczną liczbę uchodźców belgijskich i francuskich, kilku żołnierzy obu tych narodowości, kilkunastu marynarzy, w tym niektórych z marynarki wojennej. Uchodźcy wyglądali w większości na osoby przeciętne, w typie „sklepikarz–urzędnik”, i byli w całkiem dobrej formie; mieli ze sobą nieco rzeczy osobistych. Jakaś rodzina taszczyła wielką klatkę z papugą. Jedna z kobiet płakała albo była bliska płaczu, jednak większość została po prostu oszołomiona ciżbą ludzką i zupełnie obcym otoczeniem. Przy dworcu Victoria zebrał się wcale liczny tłum, który musieli odpychać policjanci, żeby umożliwić uchodźcom oraz innym ludziom wyjście na ulicę. Uchodźców witano ciszą, natomiast wszyscy marynarze, z różnych służb, wznosili entuzjastyczne okrzyki. Jakiś oficer marynarki wojennej w mundurze ze śladami długotrwałego pobytu w wodzie, mający na sobie fragmenty oporządzenia żołnierza piechoty, w hełmie, pobiegł do autobusu, uśmiechając się i salutując na wszystkie strony, podczas gdy kobiety krzyczały do niego i poklepywały go po ramionach.
Widziałem, jak przez dworzec maszeruje kompania piechoty morskiej, zmierzająca do pociągu w kierunku Chatham. Zdumiała mnie ich muskularna budowa ciała i wspaniała żołnierska postura, łoskot butów, znakomita postawa oficerów; to wszystko przypomniało mi rok 1914, kiedy to każdy żołnierz wydawał mi się olbrzymem.
Dzisiejsze poranne gazety piszą rozmaicie, że albo cztery piąte, albo trzy czwarte BEF zostały już ewakuowane. Na fotografiach, prawdopodobnie wyselekcjonowanych lub fałszywych, widać, że żołnierze są w dobrej formie, a ich sprzęt wygląda na raczej nietknięty.
2.6.40. Nie sposób określić, ilu żołnierzy z BEF zostało ewakuowanych na Wyspy, jednak z informacji podawanych przez rozmaite gazety wynika, że około 150 000 oraz że na terytorium Belgii przegrupowano na początku około 300 000. Ani słowa o tym, ilu było wraz z nimi Francuzów. Kilka gazet zdaje się sugerować, że Dunkierka będzie mimo wszystko utrzymana, nie zaś ewakuowana w całości. Wydaje się to jednak nierealne, chyba że wydzieli się znaczną liczbę samolotów do działań wyłącznie nad tym obszarem. Jeśli jednak naprawdę ewakuowano 150 000 ludzi, będzie prawdopodobnie możliwa dalsza ewakuacja jeszcze większych mas ludzkich. Przystąpienie Włoch do wojny przewidywane jest w każdym czasie po czwartym lipca; zapewne jako pretekst posłuży jakaś propozycja pokojowa. […] Panuje ogólne przekonanie, że nastąpi próba inwazji na Wyspy, być może będzie to jednak tylko niemiecka akcja dywersyjna, podczas gdy Berlin i Rzym podejmą działania, żeby dorżnąć Francję. […] Najwyraźniej wiele osób, w tym de Valera15, wierzy, że Irlandia zostanie zajęta. O takim scenariuszu wspomina się dopiero od kilku dni, choć był on oczywisty od samego początku.
Niedzielny tłum, jak zwykle przemieszczający się we wszystkich kierunkach, wózki dziecięce, członkowie klubów cyklistów na rowerach, grupy młodych mężczyzn sterczących na rogach ulic, a jednocześnie twarze tych ludzi wcale niewyrażające świadomości tego, że najprawdopodobniej za kilka tygodni nastąpi niemiecka inwazja; z ich rozmów, które słyszałem, też to nie wynika. A przecież stoi to jak byk we wszystkich niedzielnych wydaniach gazet. Reakcja na ponawiane wezwania do ewakuacji z Londynu dzieci też jest nikła. Najwyraźniej ludzie rozumują tak: „Naloty ostatnim razem nie nastąpiły, więc nie nastąpią także teraz”. Jednak gdy przyjdzie czas, wszyscy ci ludzie będą zachowywać się dzielnie, pod warunkiem że otrzymają instrukcje, jak postępować.
A oto ogólna analiza reklam w dzisiejszym wydaniu „Peo-ple”16. Gazeta ma 12 stron17, czyli 84 kolumny. Z tego około 26 i pół kolumny (ponad jedną czwartą objętości) przeznaczono na reklamy. Można tu wyróżnić następujące grupy:
Artykuły żywnościowe: 5 i 3/4 kolumny.
Leki patentowane: 9 i 1/3 kolumny.
Wyroby tytoniowe: 1 kolumna.
Gry liczbowe: 2 i 1/3 kolumny.
Odzież: 1 i 1/2 kolumny.
Różne: 6 i 3/4 kolumny.
Z dziewięciu reklam artykułów żywnościowych sześć dotyczy zbędnych produktów luksusowych. Z dwudziestu dziewięciu reklam leków dziewiętnaście dotyczy specyfików oszukańczych (środek na porost włosów itd.), mniej lub bardziej szkodliwych (Kruschen Salts, Bile Beans18 itd.), albo mających charakter szantażu („Żołądek twojego dziecka potrzebuje magnezji”). W wypadku kilku leków zastosowałem sądowy przywilej tłumaczenia wątpliwości na korzyść oskarżonego. Z czternastu reklam, należących do grupy „Różne”, cztery dotyczą mydła, jedna kosmetyków, jedna ośrodka wypoczynkowego, dwie zaś to anonse rządowe, w tym jeden o dużej powierzchni na temat powszechnych wkładów oszczędnościowych. Spośród wszystkich reklam tylko w trzech wykorzystano to, że trwa wojna.
3.6.40. Zdanie z listu lady Orford19 do redakcji „Daily Telegraph”, dotyczącego gospodarki wojennej: „Ponieważ większość londyńskich domów została opuszczona, nieczęsto podejmuje się gości. […] W każdym razie większość osób musi rozstać się ze swoimi kucharzami i mieszkać w hotelach”.
Nie, tych ludzi nic i nikt nie nauczy, że istnieje pozostałe 99 procent narodu.
6.6.40. Borkenau i ja uważaliśmy, że celem następnego niemieckiego ataku będzie Francja, nie Anglia, i jak dowodzą wydarzenia, mieliśmy rację. Borkenau twierdzi, że wydarzenia pod Dunkierką dobitnie i niezaprzeczalnie dowodzą, iż samoloty nie mogą zniszczyć okrętów wojennych, jeśli te współdziałają z własnym lotnictwem. Jak podano, w trakcie ewakuacji blisko 350 000 ludzi utracono 6 niszczycieli oraz 25 innych jednostek pływających. Liczba ewakuowanych jest zapewne prawdziwa i gdyby nawet podwoić straty w okrętach i statkach20, nie byłyby one aż tak dotkliwe, wziąwszy pod uwagę rozmiary operacji oraz to, że lotnictwo miało jak najkorzystniejsze warunki do działania.
Borkenau sądzi, że Hitler zamierza pobić Francję i zażąda, w ramach układu pokojowego, francuskich okrętów wojennych.
Wówczas inwazja na Wielką Brytanię siłami przerzuconymi drogą morską byłaby zapewne możliwa.
Wielka reklama na burcie autobusu: „Pierwsza pomoc podczas wojny. Daje zdrowie, siłę i hart ducha. Guma do żucia Wrigleya”.
7.6.40. Choć afisze gazetowe zostały wycofane21, bardzo często widuje się, jak ten i ów sprzedawca prasy wystawia je. Najwidoczniej stare afisze przeznaczane są do ponownego użytku, natomiast te z napisami w rodzaju „Naloty RAF-u na Niemcy” czy „Ogromne niemieckie straty” są zawsze na czasie.
8.6.40. Wśród straszliwych i okrutnych działań wojennych, w których, jak przypuszczam, giną codziennie tysiące ludzi, człowiekowi wydaje się, że nie napływają żadne nowe wiadomości. Wieczorne wydania gazet piszą o tym samym, co poranne, poranne podają to samo, co te z poprzedniego wieczoru, a radio powtarza to, co napisano w gazetach. Jeśli jednak chodzi o prawdziwość informacji, to zapewne jest więcej cenzury niż zwykłego kłamstwa. Borkenau uważa, że dzięki radiu otrzymujemy stosunkowo prawdziwy obraz wojny oraz że, jak dotychczas, jedynym grubym fałszem były niemieckie informacje dotyczące rzekomego zatopienia naszych okrętów. Te doniesienia były bezsprzecznie wyssane z palca. Ostatnio jedna z wieczornych gazet, która je odnotowała, zauważyła, że przez mniej więcej 10 dni Niemcy mieli zatopić 25 pancerników, czyli o 10 więcej niż według liczb przez nas posiadanych.
Ostatnio Stephen Spender tak mi powiedział: „Czy nie uważasz, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat za każdym razem udawało ci się przewidzieć bieg wypadków trafniej niż, powiedzmy, rządowi?”. Musiałem się z nim zgodzić. Częściowo wchodzi tutaj w rachubę to, że człowiek nie jest zaślepiony interesem klasowym itd.; przykładowo, każdy, kto nie był zainteresowany sprawą finansowo, mógł natychmiast dostrzec strategiczne zagrożenie wynikające dla Anglii z faktu pozwolenia Niemcom i Włochom na podporządkowanie sobie Hiszpanii, podczas gdy większość prawicowców, nawet zawodowych żołnierzy, nie mogła pojąć faktu tak oczywistego. Jeśli jednak ludzie tacy jak my lepiej rozumieją sytuację od tak zwanych ekspertów, to nie tyle mają zdolność przewidywania konkretnych wydarzeń, ile dar pojmowania tego, w jakim świecie żyjemy. W każdym razie ja sam od 1931 roku wiedziałem (Spender twierdzi, że wiedział to od roku 1929), że czeka nas nieuchronnie tragiczna przyszłość. Nie potrafiłem dokładnie przewidzieć, czym zaowocują wojny i rewolucje, nigdy mnie one jednak nie zaskoczyły. Poczynając od roku 1934, wiedziałem, że wojna brytyjsko-niemiecka jest nieunikniona, natomiast od roku 1936 miałem już całkowitą pewność, że wybuchnie. Czułem to trzewiami i paplanina pacyfistów z jednej strony oraz z drugiej ludzi z Frontu Ludowego z ich udawanym zaniepokojeniem, że Wielka Brytania prowadzi przygotowania do wojny z Rosją, nigdy mnie nie zmyliły. Podobnie nigdy nie zaskoczyły mnie takie okropności jak czystki sowieckie, ponieważ zawsze czułem, że coś takiego – nie, nie że dokładnie akurat to, tylko coś mniej więcej w tym stylu – należy do bolszewickiej doktryny władzy. Miałem takie uczucie, czytając ich literaturę.
[…] Któż by się spodziewał siedem lat temu, że Winston Churchill ma przed sobą jakąś przyszłość polityczną? A przed rokiem Cripps22 był czarną owcą Partii Pracy, która usunęła go ze swoich szeregów, nie chcąc nawet wysłuchać, co ma na swoją obronę. Skądinąd dla konserwatystów był on niebezpiecznym komuchem. Teraz jest ambasadorem w Moskwie, a prasa Beaverbrooka przodowała w wezwaniach do jego nominacji. Jeszcze nie można orzec, czy wybór był właściwy. Jeśli Rosjanie będą skłonni zostać naszymi sojusznikami, to zapewne tak, jeśli jednak nadal będą nam nieprzyjaźni, byłoby chyba lepiej wysłać tam kogoś, kto nie jest admiratorem rosyjskiego reżimu.
10.6.40. Słyszałem dopiero co, choć nie ma nic o tym w gazetach, że Włochy wypowiedziały nam wojnę… Siły alianckie wycofują się z Norwegii, co tłumaczy się tym, że można będzie użyć ich gdzie indziej, a po zajęciu Narwiku został on tak zniszczony, że Niemcy nie będą mieli z niego żadnego pożytku. Faktycznie jednak będą potrzebować go dopiero w zimie, ponadto i tak nie na wiele by im się on przydał, gdyby Norwegia przestała być neutralna, zatem nie należy sądzić, by alianci mieli w Norwegii aż tyle wojska, żeby robiło to jakąkolwiek różnicę. Prawdziwym powodem jest zapewne chęć uniknięcia utraty okrętów wojennych.
Tego popołudnia przypomniałem sobie ze wszystkimi szczegółami incydent z taksówkarzem, jaki miałem w Paryżu w roku 1936, i chciałem wspomnieć o nim na tych kartach. Jestem jednak pogrążony w tak głębokim smutku, że po prostu nie umiem o tym napisać. Wszystko dookoła się rozpada. Aż mnie odrzuca konieczność pisania recenzji książek itd. w obecnym czasie, a nawet odczuwam gniew i oburzenie, że wciąż się pozwala na takie marnowanie czasu. Sobotnia rozmowa w Ministerstwie Wojny może przynieść jakieś efekty pod warunkiem, że będę na tyle sprytny, aby zdołać oszukać komisję lekarską. Gdybym włożył mundur, to podobnie jak w Hiszpanii nie dbałbym o wydarzenia publiczne. Obecnie czuję się tak jak w roku 1936, kiedy faszyści zbliżali się do Madrytu, tyle tylko, że znacznie gorzej. Napiszę o tym taksówkarzu innym razem.
12.6.40. E. i ja poszliśmy ostatniego wieczoru do Soho, żeby zobaczyć, czy – jak doniosły gazety – zniszczono jakieś włoskie sklepy itd. Wydawało się, że prasa wyolbrzymiła fakty, a jednak widzieliśmy trzy sklepy, w których powybijano szyby wystawowe. Większość właścicieli pospiesznie nazwała swoje placówki „brytyjskimi”. Gennari’s, włoski sklep spożywczy, został cały oklejony drukowanymi plakatami z napisem: „Ta placówka jest wyłącznie brytyjska”. Spaghetti House, sklep specjalizujący się we włoskiej żywności, zmienił nazwę na British Food Shop23. Inny sklep zmienił szyld na Szwajcarski, nawet francuska restauracja przechrzciła się na „brytyjską”. Ciekawe, że wszystkie te plakaty z napisami musiano wydrukować wcześniej i przechowywać, gotowe do użycia.
[…] Choć ataki na bezbronnych włoskich sklepikarzy są obrzydliwe, to jednak samo zjawisko jest interesujące, ponieważ Anglicy, to znaczy ci z nich, którzy są pierwsi do rabowania sklepów, sami z siebie z reguły nie wykazują żadnego zainteresowania polityką zagraniczną. Nie przypominam sobie czegoś takiego podczas wojny abisyńskiej, no a wojna w Hiszpanii też nie poruszyła szerokich rzesz ludzi. Tak samo jeszcze kilka miesięcy temu nie było również wśród Anglików żadnych nastrojów antyniemieckich. Nikczemne, podłe i wygłoszone z zimną krwią – i akurat teraz – oświadczenie Mussoliniego o wypowiedzeniu wojny nie pozostawiło obojętnymi nawet tych, którzy nie czytają gazet.
13.6.40. Wczoraj na zbiorowej naradzie LDV24, która odbyła się w sali plenarnej komitetu stadionu Lord’s25 […] Po raz ostatni byłem na Lord’s na meczu Eton–Harrow w 1921 roku. Wtedy uważałem, że wejście do Pawilonu, jeśli się nie należało do MCC26, jest równoznaczne z sikaniem na ołtarzu, po latach zaś miałem niejasne uczucie, że postępek taki jest karalnym wykroczeniem.
Zauważyłem, że jeden z afiszy wzywających do wstępowania do Pionierów27, ten ze stopą depczącą swastykę i z napisem „Rozdepcz to”, został ściągnięty z rządowego plakatu rozpowszechnianego podczas hiszpańskiej wojny domowej; chodzi mi o pomysł. Oczywiście tutaj zostało to zwulgaryzowane i stało się śmieszne, jednak już sam wygląd plakatu dowodzi, że nasz rząd nabiera chęci, aby się uczyć.
Komunistyczny kandydat w wyborach uzupełniających w Bow28 otrzymał około 500 głosów. Jest to nowy rekord w dół, choć Czarne Koszule29 często dostawały jeszcze mniej (kiedyś nawet zaledwie 150). Intrygujące, ponieważ mandat z Bow należał do Lansbury’ego30, toteż można by się spodziewać, że mieszka tam wielu pacyfistów. Ogólnie jednak frekwencja była bardzo niska.
14.6.40. Niemcy są na pewno w Paryżu, jeden dzień wcześniej niż to zaplanowali. Można przyjąć za pewnik, że Hitler pojedzie do Wersalu. Mogliby chyba zaminować pałac i wysadzić w powietrze, gdy już się tam znajdzie? Hiszpanie okupują Tanger, najwidoczniej po to, żeby udostępnić go Włochom na bazę morską. Inwazja Maroka Hiszpańskiego z terytorium Maroka Francuskiego byłaby prawdopodobnie obecnie przedsięwzięciem nietrudnym do wykonania, a przeprowadzenie jej, ditto31 inne hiszpańskie kolonie, i osadzenie Negrina32 albo kogoś podobnego w charakterze szefa alternatywnego rządu byłoby potężnym ciosem wymierzonym we Franco. Jednak nawet obecnemu rządowi brytyjskiemu coś takiego przez myśl by nie przeszło. Tak, tak, człowiek już nawet nie potrafi sobie wyobrazić, że rządy alianckie mogłyby wykazać się inicjatywą.
Zawsze, ilekroć jestem na stacji metra, aż mdli mnie na widok reklam, tych patrzących głupio twarzy i jaskrawych, bijących po oczach kolorów33; trwa zaciekła walka o to, by skłonić ludzi do marnowania pracy i surowców na konsumpcję niepotrzebnych artykułów luksusowych oraz szkodliwych dla zdrowia specyfików. Ile śmiecia wywieje u nas ta wojna, jeśli tylko wytrzymamy przez lato. Wojna jest po prostu odwróceniem życia cywilizowanego, jej hasło to: „Zło będzie moim dobrem”; jednak we współczesnym życiu tak wiele dobrego jest właściwie złem, że można wątpić, czy w ostatecznym rozrachunku wojna istotnie czyni szkody.
15.6.40. Dziś przyszło mi na myśl, że upadek Paryża oznacza też koniec Albatross Library, jak przypuszczam, nawet na pewno34. Jeśli tak, no to jestem 30 funtów do tyłu. Wprost nie do wiary, że w dzisiejszych czasach ludzie przywiązują jeszcze wagę do takich spraw jak umowy długoterminowe, papiery wartościowe, polisy ubezpieczeniowe itd. Rozsądniej byłoby obecnie pożyczać gotówkę, skąd tylko można, i kupować przedmioty trwałego użytku. Bardzo niedawno E. dowiadywała się o warunki zakupu na raty maszyny do szycia; powiedziano jej, że podpisali już wstępne umowy na dwa i pół roku.
P.W.35 mówi, że Unity Mitford36, oprócz tego, że próbowała w Niemczech się zabić, jest w ciąży. Słysząc to, pewien człowieczek o pomarszczonej twarzy, którego nazwisko uleciało mi z pamięci, wykrzyknął: „Führer nie zrobiłby czegoś takiego!”.
16.6.40. Poranne gazety dają dość niedwuznacznie do zrozumienia, że USA, przynajmniej do najbliższych wyborów prezydenckich, pozostaną bezczynne, to jest nie wypowiedzą wojny Niemcom, co w gruncie rzeczy jest w tej chwili sprawą najwyższej wagi. Dopóki USA nie zaangażują się w wojnę, dopóty nie będzie odpowiedniej kontroli nad biznesem czy też nad siłą roboczą w celu przyspieszenia produkcji broni i amunicji. W czasie poprzedniej wojny działo się tak nawet wtedy, gdy Ameryka włączyła się do działań.
Nawet teraz nie sposób przewidzieć, jak należałoby postępować w wypadku niemieckiej inwazji na Wyspy. Ja sam nie zrobię jednego, mianowicie nie wyniosę się stąd, a jeśli już, to nie dalej niż do Irlandii, pod warunkiem, że będzie to możliwe. Jeśli ocalimy flotę wojenną i jeśli, a wszystko na to wskazuje, wojna będzie prowadzona z Ameryki i z naszych dominiów, należy za wszelką cenę pozostać przy życiu, bodaj nawet w obozie koncentracyjnym. Jeśli Stany Zjednoczone także ugną się przed agresją, to trudno, pozostanie tylko umierać z bronią w ręku, ale najważniejsze to umrzeć, walcząc, i mieć satysfakcję, że przed śmiercią zabiło się wroga.
Rozmawiając wczoraj z M.37, jednym z członków mojej sekcji LDV, żydowskiego pochodzenia, zauważyłem, że jeśli obecny kryzys się skończy, w Partii Konserwatywnej nastąpi bunt przeciw Churchillowi; pojawią się też próby dalszego przymusowego obniżenia płac itd. Odparł, że w takim razie wybuchnie rewolucja, „przynajmniej mam taką nadzieję”. M. jest przedsiębiorcą i, jak przypuszczam, powodzi mu się całkiem nieźle.
17.6.40. Francuzi skapitulowali. Było to do przewidzenia od chwili nadania komunikatu radiowego ostatniej nocy i faktycznie powinno być do przewidzenia, odkąd nie zdołali obronić Paryża, jedynego miejsca, w jakim mogliby jeszcze zatrzymać niemieckie czołgi. Ze strategicznego punktu widzenia wszystko zależy teraz od francuskiej floty wojennej, o której jak dotychczas nie ma żadnych informacji. […] Dziś wszędzie duże emocje i rozgorączkowanie po kapitulacji Francji, wciąż słychać rozmowy. Najczęściej powtarza się: „My, dzięki Bogu, mamy flotę”. Szkocki szeregowiec z odznaczeniami za ostatnią wojnę, mocno pod gazem, wygłaszał w wagonie metra patriotyczne przemówienie; pasażerowie słuchali go raczej z sympatią. Ogromny popyt na wieczorne wydania gazet, tak że zdołałem kupić egzemplarz dopiero za czwartym podejściem.
Obecnie, ilekroć piszę recenzję, siadam od razu do maszyny. Wcześniej, a dokładnie sześć miesięcy temu, nie stosowałem tej praktyki i byłem przekonany, że nie potrafiłbym tak pracować. Dosłownie wszystko, co wyszło spod mojego pióra, przepisywałem ręcznie co najmniej dwukrotnie, każdą zaś z moich książek – trzykrotnie; pojedyncze fragmenty nawet pięć lub dziesięć razy. Nie, wcale nie pisze mi się teraz łatwiej, tylko po prostu machnąłem ręką; grunt, żeby to, co napiszę, zostało przyjęte i przyniosło mi trochę grosza. To obniżenie poziomu jest bezpośrednim skutkiem wojny.
Duży tłum w Canada House38, dokąd poszedłem, żeby się dowiedzieć o pewne sprawy, ponieważ G.39 rozważa wysłanie dziecka do Kanady. Wyjąwszy matki, każdy pomiędzy szesnastym a sześćdziesiątym rokiem życia został objęty zakazem wyjazdu, najwyraźniej władze obawiają się fali uchodźców.
20.6.40. Poszedłem do redakcji [„New Statesman”40], żeby się dowiedzieć, jaki mają stosunek do kwestii obrony cywilnej. C.41, który faktycznie jest tam teraz grubą rybą, był raczej przeciwny hasłu „uzbroić naród”; jak powiedział, możliwe zagrożenia przewyższają ewentualne korzyści. Jeśli niemieckie siły inwazyjne napotkają uzbrojonych cywilów, mogą dopuszczać się okrucieństw, to zaś spowoduje, że ludzie zostaną do cna zastraszeni i wszyscy będą chcieli się poddać. Dorzucił, że niebezpiecznie jest liczyć na to, że zwykli obywatele wykażą odwagę, opowiedział o zamieszkach w Glasgow, podczas których przez miasto przejechał czołg, a wtedy wszyscy ich uczestnicy wzięli nogi za pas jak ostatni tchórze. Jednak stało się tak dlatego, że w rozruchach wewnętrznych biorą udział ludzie świadomi tego, że łatwo można ich namierzyć i wsadzić do paki. […] C. powiedział, że Churchill, choć do pewnego stopnia nawet dobry człowiek, nie jest zdolny do uczynienia niezbędnego kroku i przekształcenia obecnej wojny w wojnę rewolucyjną, dlatego też chroni Chamberlaina i spółkę oraz nie chce wezwać całego narodu do walki. Oczywiście, nie wydaje mi się, żeby Churchill postrzegał sytuację w takich barwach, jak my, ale nie sądzę, iżby wzdragał się przed każdym posunięciem (na przykład wyrównanie dochodów ludności, przyznanie niepodległości Indiom), które uzna za niezbędne do wygrania tej wojny. Rzecz jasna, jest możliwe, że dzisiejsze tajne posiedzenie może dać efekt w postaci wysadzenia Chamberlaina z siodła raz na zawsze. Zapytałem, jakie są na to szanse, i usłyszałem, że żadne. Pamiętam jednak, że w dniu, kiedy rozpoczęła się ewakuacja Namsos42, zapytałem Bevana i Straussa43, którzy wyszli właśnie z sali posiedzeń Izby Gmin, jakie są szanse na to, żeby pozbyć się Chamberlaina; wtedy także usłyszałem, że żadne. A jednak po tygodniu, czy coś koło tego, powołano nowy rząd44.
Przeświadczenie o zdradzie w najwyższym dowództwie jest obecnie szeroko rozpowszechnione, co wystarczy, żeby stało się groźne. […] Osobiście uważam, że jeśli mamy do czynienia ze świadomą zdradą, to tylko wśród profaszystowskiej części arystokracji i być może w dowództwie sił lądowych. Oczywiście nieświadomy sabotaż i głupota, które wpędziły nas w obecne położenie, to już zupełnie inna para kaloszy. R.H. 45 powiada, że ewakuowani spod Dunkierki szeregowi żołnierze, z którymi rozmawiał, jak jeden mąż narzekali na postępowanie swoich oficerów, twierdząc, że tamci uciekali samochodami i pozostawiali ich na pastwę losu itd., itd. No, ale takie rzeczy zawsze się słyszy po klęsce i mogą one, ale nie muszą, być prawdziwe. Można by to zweryfikować, analizując listę ofiar, gdy (i jeśli) zostanie opublikowana w całości. Nie jest jednak źle, kiedy mówi się głośno o podobnych sprawach, pod warunkiem wszakże, że nie wywołuje to nagłej paniki, albowiem trzeba za wszelką cenę nadać temu wszystkiemu, co się dzieje, nowy wymiar klasowy. W armii nowego typu kadrę oficerską muszą tworzyć w większości ludzie z klasy średniej; tak było na przykład w milicjach hiszpańskich, pozostaje jednak kwestia „odblimpowania”46. To samo dotyczy LDV. W razie pilnej konieczności „odblimpujemy” te siły, jeśli będzie na to czas, a czas jest dziś czynnikiem najważniejszym.
Wczoraj przyszła mi do głowy pewna myśl: jak to jest, że w Anglii, która posiada jedną z najmniej licznych armii lądowych na świecie, jest tylu pułkowników w stanie spoczynku?
Zauważyłem, że wszyscy „lewicowi” intelektualiści, których spotykam, mówią, że jeżeli wkroczą tu Niemcy, zadadzą sobie trud rozstrzelania osób takich, jak my i będą mieli przygotowane obszerne wykazy jednostek niepożądanych. C.47 twierdzi, że trwają zabiegi, żeby doprowadzić do zniszczenia naszych policyjnych teczek (niewątpliwie każdy z nas ją posiada) w Scotland Yardzie. Dobre sobie! Przecież policja przejdzie na stronę Niemców, gdy tylko się okaże, że zwyciężyli. Cóż, jeśli wytrzymamy jeszcze kilka miesięcy, za rok czerwona milicja będzie kwaterować w „Ritzu”, lecz nie będę zbytnio zdziwiony, gdy się okaże, że na jej czele stoi Chamberlain albo Lloyd George.
Stale myślę o mojej wyspie na Hebrydach48, której chyba nigdy nie będę miał ani nawet nie zobaczę. Compton Mackenzie powiada, że nawet obecnie większość z tych wysp jest niezamieszkana (jest ich 500, z czego w normalnych czasach zamieszkanych jest 10 procent); większość z nich posiada źródła wody i nieco ziemi uprawnej, bo są tam kozy. Według R. H. pewna kobieta, która wydzierżawiła jedną z wysp, chcąc uciec przed nalotami, została pierwszą ofiarą ataku lotniczego w tej wojnie, bo nasz samolot zrzucił tam omyłkowo bombę. Niezłe, jeżeli prawdziwe.
Pierwszy poważniejszy w skutkach nalot bombowy na Wielką Brytanię przedostatniej nocy. Czternaście ofiar śmiertelnych, podobno strąconych siedem niemieckich maszyn. W gazetach zdjęcia trzech wraków, możliwe więc, że to prawda.
21.6.40. Żadnych istotnych wiadomości. We wczorajszej gazecie przeczytałem, że Chiappe49 został wybrany na przewodniczącego Rady Miejskiej Paryża, zapewne pod niemiecką presją. To tyle, jeśli chodzi o przeświadczenie, że Hitler jest przyjacielem klasy robotniczej, wrogiem plutokracji itd.
Wczoraj pierwsze ćwiczenia naszego plutonu LDV. To naprawdę wspaniali ludzie, tylko trzech lub czterech (ogółem jest ich około sześćdziesięciu) nie służyło nigdy w wojsku. Kilku oficerów, którzy przyszli, jak myślę, po to, żeby z nas szydzić, było pod dużym wrażeniem.
22.6.40. Jak dotąd żadnych istotnych wiadomości dotyczących warunków kapitulacji Francji. Podobno są one aż „tak skomplikowane”, że trzeba by poświęcić im bardzo wiele miejsca. Jak sądzę, można się domyślić, co się naprawdę dzieje: oto Niemcy z jednej strony, a Pétain50 i spółka z drugiej; pozostali próbują wypracować jakąś formułę, która skłoni do kapitulacji francuskich dowódców w koloniach oraz francuską marynarkę wojenną. Realnie bowiem Hitler nie ma żadnego bezpośredniego wpływu na ich postępowanie – tylko poprzez rząd francuski. […] Uważam, że chyba wszyscy zbytnio się pospieszyliśmy, uznając za pewnik to, że niebawem nastąpi inwazja na Wyspy; rzeczywiście, tak powszechnie tego oczekiwano, że nasuwał się niemal oczywisty wniosek, iż Niemcy nas nie zaatakują. […] Na miejscu Hitlera wkroczyłbym teraz do Hiszpanii, zajął Gibraltar, a potem zagarnął Afrykę Północną i Egipt. Gdyby Wielka Brytania rozporządzała płynną siłą w wysokości, powiedzmy, ćwierć miliona żołnierzy, byłoby najrozsądniej przerzucić te oddziały do Maroka Francuskiego, a potem nieoczekiwanie zająć Maroko Hiszpańskie i podnieść tam flagę republiki. Z pozostałymi koloniami hiszpańskimi można by się rozprawić szybko i bez problemów. Niestety, na to wszystko nie ma żadnych szans.
Podobno komuniści powracają na pozycje antynazistowskie. Rano znalazłem ulotkę, w której potępiono „zdradę” Francji przez Pétaina i spółkę, choć jeszcze tydzień lub dwa temu owi autorzy ulotki byli niemal otwarcie proniemieccy.
24.6.40. Niemieckie warunki kapitulacji niemal takie, jakich oczekiwano. […] Interesujące w tym wszystkim jest to, w jak ogromnej mierze ulega erozji tradycyjny system wartości oparty na lojalności i honorze. To nie kto inny, tylko Pétain, żeby było śmieszniej, ukuł powiedzenie: ils ne passeront pas („nie przejdą”), które tak długo pełniło funkcję sloganu antyfaszystowskiego. Dwadzieścia lat temu każdy Francuz, który podpisałby kapitulację na takich warunkach jak obecnie, musiałby być albo skrajnym lewicowcem, albo skrajnym pacyfistą, a i to byłyby jeszcze wątpliwości co do jego właściwego oblicza politycznego. Teraz ci, którzy zmieniają strony podczas wojny, uchodzą za zawodowych patriotów. W oczach Pétaina, Lavala51, Flandina52 i spółki cała ta wojna musiała wydawać się bratobójczą walką, podczas gdy rzeczywisty wróg tylko czyha, żeby uderzyć. […] Jest więc praktycznie pewne, że wysoko postawione i wpływowe osobistości w Anglii przygotowują się do podobnej zdrady, a chociaż na przykład _____ jest w _____, nie ma pewności, że nie osiągną oni celu nawet bez inwazji na Anglię. Jedno tylko cieszy w tym całym młynie, to mianowicie, że do głów tych na dole zaczyna docierać, że Hitler to żaden obrońca ubogich. Ci, którzy chcą wchodzić z nim w układy, to bankierzy, generałowie, biskupi, królowie, wielcy przemysłowcy itd., itd. […] Hitler stoi na czele potężnego kontrnatarcia klasy kapitalistycznej, która przybiera kształt wielkiej korporacji, tracąc w trakcie tego procesu niektóre swoje przywileje, lecz zachowując władzę nad światem pracy. Gdy nadchodzi potrzeba przeciwstawienia się takiemu uderzeniu, wtedy każdy, kto należy do klasy kapitalistów, musi postępować jak zdrajca lub jak półzdrajca i raczej przyjmie nawet najbardziej poniżające warunki, niż stanie do prawdziwej walki. […] Gdziekolwiek spojrzeć, czy to na szersze aspekty strategiczne sprawy, czy to na bodaj najdrobniejsze szczegóły dotyczące lokalnej samoobrony, widać, że każda rzeczywista walka oznacza rewolucję. Churchill na pewno tego nie dostrzega ani nie zaakceptuje, dlatego będzie musiał odejść. To jednak, czy zdąży odejść we właściwym czasie, żeby uchronić Wielką Brytanię przed podbojem, zależy od tego, jak szybko naród w całej masie udzieli poparcia najbardziej zasadniczym sprawom. Obawiam się, że ludzie ruszą się dopiero wtedy, gdy będzie już za późno.
Ze strategicznego punktu widzenia wszystko zależy od tego, czy wytrzymamy do zimy. […] Do tego czasu Hitler, którego potężne armie okupacyjne stacjonują w całej Europie, w którego ojczyźnie niemal na pewno odczuwalne są niedobory żywności, a ludność podbitych krajów trudno zmusić do pracy na rzecz najeźdźców – znajdzie się z pewnością w trudnym położeniu. Ciekawe, czy zrehabilituje rozwiązaną francuską partię komunistyczną i spróbuje użyć jej przeciwko robotnikom w północnej Francji, tak jak wykorzystał Pétaina przeciw klasie „blimpów”. Jeśli inwazja nastąpi, lecz zakończy się fiaskiem, to pięknie; będziemy mieli wtedy zdecydowanie lewicowy rząd oraz świadomy ruch przeciwko klasie rządzącej. Myślę jednak, że ludzie popełniają błąd, wyobrażając sobie, że Rosja stanie się nam życzliwa, jeśli będziemy mieli rząd rewolucyjny. Po Hiszpanii coś mi się wydaje, że Rosja, to jest Stalin, musi być wroga wobec każdego kraju, w którym trwa autentyczna rewolucja. Takie kraje stałyby na przeciwstawnych pozycjach. Rewolucja rozpoczyna się bardzo szerokim rozpowszechnieniem haseł wolności, równości itd. Potem wyrasta oligarchia, która jest równie zainteresowana utrzymaniem swoich przywilejów, jak każda inna klasa rządząca. Stosunek takiej oligarchii do rewolucji trwających gdzie indziej jest z natury rzeczy wrogi, albowiem te ostatnie rozbudzają na nowo idee wolności i równości. Dzisiejsza „News-Chronicle” pisze, że w Armii Czerwonej przywrócono zwyczaj oddawania honorów wyższym szarżom. W armii rewolucyjnej rozpoczęto by od zniesienia obowiązku oddawania honorów; ów drobny szczegół jest bardzo symptomatyczny. Nie chcę jednak przez to powiedzieć, że salutowanie oraz podobne praktyki są być może w ogóle niepotrzebne.
LDV otrzymało rozkaz, żeby wszystkie rewolwery zdać policji, ponieważ potrzebuje ich wojsko. Trwanie przy tak nieużytecznej broni jak rewolwery, podczas gdy Niemcy mają pistolety maszynowe, to typowe dla naszych sił zbrojnych, myślę jednak, że prawdziwym powodem jest chęć niedopuszczenia, by broń dostała się w „nieodpowiednie” ręce.
Zarówno E., jak i G.53 nalegają, żebym wyjechał do Kanady, gdyby miało dojść do najgorszego, bo powinienem pozostać przy życiu i zajmować się propagandą. Wyjadę, jeśli otrzymam jakąś funkcję, na przykład, gdyby rząd został przeniesiony do Kanady, ja zaś otrzymałbym jakieś zajęcie, jednak nie jako uchodźca ani ekspatriowany dziennikarz, piszący z bezpiecznej odległości. Zbyt wielu się już namnożyło takich „antyfaszystów” na wygnaniu. Lepiej umrzeć, jeśli to konieczne, bo nawet propagandowo taką śmiercią można osiągnąć więcej, niż gdy się opuści ojczyznę i żyje, jako osoba mniej lub bardziej niechciana, z łaski innych. Nie to, żebym chciał umierać; mam tyle powodów, dla których powinienem żyć pomimo słabego zdrowia i bezdzietności.
Dziś rano kolejna oficjalna ulotka, dotycząca pomocy, jakiej należy udzielać ofiarom nalotów bombowych. Ulotki mają coraz lepszy ton i pisane są coraz lepszym językiem, zwłaszcza te podpisane przez Duffa-Coopera, które faktycznie trafiają w dziesiątkę, jeśli chodzi o poziom umysłowy każdego Anglika zarabiającego od pięciu funtów tygodniowo wzwyż. Tak naprawdę nie ma w nich za grosz plebejskiej retoryki, nie ma w nich niczego, co poruszyłoby uboższą część klasy robotniczej czy też nawet zostałoby ponad wszelką wątpliwość zrozumiane. Większość osób wykształconych po prostu nie pojmuje, jak niewielkie wrażenie na przeciętnych ludziach robią abstrakcje słowne. Gdy Acland rozpowszechniał swój niemądry Manifest Przeciętnych Ludzi (wyszedł on spod jego pióra, a na dole został podpisany przez „przeciętnych ludzi”, których osobiście wybrał), powiedział mi, że sprawdzenie pierwszej wersji tekstu powierzył Mass Observation54, której pracownicy „wypróbowali” ją na robotnikach; przekonał się wtedy, że powstały wokół niego niesamowite nieporozumienia. Pierwszą oznaką, że coś się w Anglii naprawdę dzieje i zmienia, będzie zniknięcie z programu radiowego tego straszliwie afektowanego sposobu mówienia. Bywając w pubach, zauważyłem, że robotnicy dopiero wtedy zaczynają uważnie słuchać wiadomości, gdy są one przekazywane, bodaj w niewielkim stopniu, plebejskim, popularnym językiem. Z kolei E. twierdzi i, jak sądzę, ma trochę racji, że osoby niewykształcone często porusza podniosły język, którego wprawdzie nie rozumieją, wyczuwają jednak, że mówi się coś ważnego i doniosłego. Na przykład na pani A.55 wielkie wrażenie robią przemówienia Churchilla, choć właściwie nie rozumie, o co w nich dokładnie chodzi.
25.6.40. Ostatniej nocy ostrzeżenie o nalocie około 1.00. Dla Londynu był to fałszywy alarm, ale niewątpliwie bomby gdzieś jednak spadły. Wstaliśmy z łóżek i ubraliśmy się, ale nie zeszliśmy do schronu. To samo zrobili wszyscy, to znaczy wstali z łóżek, a potem po prostu stali i rozmawiali, co wydaje się wielką głupotą. Jednak gdy zawyją syreny, wydaje się naturalną rzeczą, że trzeba wstać z łóżka, potem zaś, gdy nie słychać odgłosów kanonady ani żadnego innego alarmu, ludzie wstydzą się schodzić do schronów.
W jednej z wczorajszych gazet przeczytałem, że w Ameryce wydawane są maski gazowe, choć trzeba za nie zapłacić. Maski byłyby zapewne bezużyteczne dla naszej ludności cywilnej i niemal na pewno dotyczy to również USA. Ich wydawanie jest po prostu symbolem narodowej solidarności, pierwszym krokiem ku przywdzianiu munduru. […] Wkrótce po wybuchu wojny kwestia noszenia lub nienoszenia maski gazowej zyskała społeczne oraz polityczne implikacje. Przez kilka pierwszych dni takie osoby jak ja, które ich nie nosiły, zwracały powszechną uwagę; przyjmowano za pewnik, że ci, którzy masek nie mają, to „lewicowcy”. Potem zwyczaj noszenia maski jakoś zanikł i przyjęło się sądzić, że osoba z maską to przesadny asekurant, typ drobnego właściciela nieruchomości z przedmieść. Gdy zaczęły nadchodzić złe wiadomości, zwyczaj ów powrócił i obecnie maski nosi chyba 20 procent londyńczyków. Nadal jednak człowiek z maską, lecz ubrany w odzież cywilną, jest obiektem spojrzeń. Dopóki nie nastąpią wielkie naloty, a ludzie nie przekonają się, że Niemcy faktycznie nie używają gazów bojowych, noszenie maski gazowej będzie zapewne dobrym wskaźnikiem tego, w jakiej mierze wojna ma wpływ na ludzi.
Tego popołudnia poszedłem do biura werbunkowego, żeby wpisać się na listę ochotników w Batalionach Służby Terytorialnej. Kazali mi przyjść jeszcze raz w piątek na badanie lekarskie, ponieważ jednak służba ta jest dla mężczyzn od trzydziestu do pięćdziesięciu lat, przypuszczam, że wymagania są niskie. Osobnik, który przyjmował ode mnie dane itd., był kretynem, jakich wielu, weteranem z medalami z poprzedniej wojny; ledwo potrafił pisać. Wielkie litery czasami stawiał odwrotnie.
27.6.40. Podobno przedostatniej nocy podczas alarmu bombowego wielu londyńczyków wyrwał ze snu sygnał „alarm odwołany”; ludzie ci uznali, że jest to ostrzeżenie, zeszli do schronów, w których pozostali aż do rana, czekając na sygnał „alarm odwołany”. A wszystko to po dziesięciu miesiącach wojny i po Bóg jedyny wie ilu wyjaśnieniach dotyczących procedury postępowania podczas alarmów.
To, że nasz rząd nie musi obecnie prowadzić kampanii rekrutacyjnej, paraliżuje propagandę. […] Osobliwym zjawiskiem jest brak jakichkolwiek plakatów propagandowych o ogólnym przesłaniu dotyczących walki z faszyzmem itd. Gdyby tak ktoś mógł pokazać w MOI56 plakaty wykorzystywane w hiszpańskiej wojnie domowej, bodaj nawet i frankistowskie. Jak jednak ci ludzie mają porwać naród do walki przeciwko faszyzmowi, skoro sami są subiektywnie profaszystami i podlizywali się Mussoliniemu mniej więcej aż do chwili, gdy Włochy przystąpiły do wojny? Butler57, odpowiadając na pytania o hiszpańską okupację Tangeru, powiedział, że Rząd JK Mości „przyjął zapewnienie” rządu hiszpańskiego, iż wojska jego kraju zajęły Tanger tylko po to by ochronić jego neutralność, a nastąpiło to po demonstracjach falangistów w Madrycie dla uczczenia „podboju” Tangeru. […] W dzisiejszej prasie porannej „zaprzeczenie”, jakoby Hoare58 w Madrycie sondował możliwość podpisania porozumienia o rozejmie. Innymi słowy, tak było. Jedyne pytanie: czy zdołamy pozbyć się tych ludzi w ciągu kilku najbliższych tygodni, zanim będzie za późno?
Podświadoma skłonność brytyjskiej klasy rządzącej do zdrady w obecnej wojnie, która jest faktycznie wojną klasową, jest faktem aż nazbyt oczywistym, żeby o nim wspominać. Trudno jednak rozstrzygnąć, ile jest zdrady rozmyślnej. […] L.M.59, który zna wszystkich tych ludzi, a przynajmniej spotykał się z nimi, twierdzi, że poza indywidualnymi wyjątkami, na przykład Churchillem, cała brytyjska arystokracja jest zepsuta do szpiku kości i że obce jej są nawet najbardziej podstawowe zasady patriotyzmu; dba ona tylko o jedno, mianowicie, jak zachować poziom życia. Dodał, że koszmarem dla nich była od zawsze możliwość upadku Mussoliniego. Jak dotychczas przewidywania L.M. dotyczące wojny, które wygłosił w dniu jej rozpoczęcia, sprawdziły się co do joty. Powiedział wtedy, że nic nie będzie się działo przez całą zimę. Włochy będą przez nas traktowane z wielką estymą, ale pewnego dnia wystąpią nieoczekiwanie przeciwko nam, oraz że celem Niemiec jest zainstalowanie w naszym kraju przemocą rządu marionetkowego, za którego pośrednictwem Hitler będzie nami rządził, a ogół narodu nie będzie rozumiał, co się naprawdę dzieje. […] L.M. pomylił się tylko w jednym punkcie: podobnie jak ja uznał, że Rosja będzie kontynuować współpracę z Niemcami, a na to teraz nie wygląda. Skądinąd Rosjanie najprawdopodobniej nie spodziewali się tak szybkiego i nagłego upadku Francji. Pétain i spółka, z nadzieją na sukces, próbują teraz wystawić w ten sam sposób do wiatru Rosję, tak jak Rosja wcześniej Anglię. Ciekawe, że po podpisaniu paktu rosyjsko-niemieckiego60 panowało niemal powszechne przekonanie, iż układ ów przyniósł zdecydowanie więcej korzyści Rosji i że Stalin w jakiś sposób „zatrzymał” Hitlera, choć wystarczyło jedno spojrzenie na mapę, żeby się przekonać, że to nieprawda. […] W zachodniej Europie komunizm oraz lewicowy ekstremizm w ogóle są obecnie niemal powszechnie jakąś formą masturbacji. Ci, którzy faktycznie nie mają wpływu na przebieg wydarzeń, pocieszają się udawaniem, że w pewnym stopniu wpływ ów posiadają. Z punktu widzenia komunistów wszelkie sprawy nie mają żadnego znaczenia, dopóki nie przekonają oni siebie samych, że Rosja jest górą. Wydaje się wątpliwe, żeby Rosjanie osiągnęli dzięki temu układowi coś więcej aniżeli tylko chwilę wytchnienia, choć dokonali tego znacznie lepiej niż my w Monachium. Być może Anglia i ZSRR zostaną ostatecznie zmuszone koniecznością do zawarcia sojuszu; będzie to interesujący przykład sytuacji, w której realne interesy biorą górę nad najbardziej nawet zaciekłą ideologiczną nienawiścią.
„New Leader”61 pisze o „zdradzie” Pétaina i spółki i o „walce robotników” z Hitlerem. Zapewne poparliby opór „robotników” w wypadku inwazji niemieckiej na Wyspy. Zgoda, ale czym musieliby walczyć ci robotnicy? Naturalnie bronią. Tymczasem ILP wzywa jednocześnie do sabotażu w fabrykach zbrojeniowych. Ludzie ci żyją całkowicie w świecie onanistycznych fantazji; świecie, któremu ostateczny kształt nadaje to, że nic, co powiedzą albo uczynią, nie ma żadnego wpływu na nic, nawet nie zależy od tego wyprodukowanie albo niewyprodukowanie pojedynczego pocisku.
28.6.40. Jestem straszliwie przygnębiony rozwojem wydarzeń. Rano na komisji medycznej; zostałem odrzucony, otrzymując kategorię C, a – przynajmniej na razie – mężczyzn z taką kategorią nie biorą do żadnego rodzaju broni. […] Przerażający jest ten brak wyobraźni systemu, który w ogóle nie jest w stanie spożytkować umiejętności faceta, który, choć odstaje trochę od przeciętnej pod względem przydatności zdrowotnej, to przecież nie jest inwalidą. Wojsko potrzebuje ogromnej ilości pracy o charakterze urzędniczym, którą w większości wykonują ludzie o znakomitym zdrowiu, lecz półanalfabeci. […] Można by jednak wybaczyć rządowi to, że nie powołuje do służby inteligencji, która jako całość jest niepewna politycznie, gdyby próbował zmobilizować ogół narodu i kierować ludzi, wykonujących zawody służące zaspokajaniu wykwintnych potrzeb, do prawdziwie produkcyjnej pracy. Wystarczy spojrzeć na jakąkolwiek ulicę, żeby się przekonać, że nic takiego nie ma miejsca.
Dziś Rosjanie weszli do Besarabii. Praktycznie nie wzbudziło to u nas żadnego zainteresowania, a kilka nielicznych komentarzy, jakie słyszałem, miało charakter lekko aprobujący, a co najmniej nie było w nich potępienia. Porównaj wielki i powszechny gniew po inwazji na Finlandię. Nie sądzę, żeby ta różnica była wywołana przeświadczeniem, że Finlandia i Rumunia to dwie odmienne perspektywy. Przyczyną są zapewne nasze własne straszliwe kłopoty oraz opinia, że posunięcie to może postawić w trudnym położeniu Hitlera – co, moim zdaniem, musi nastąpić – pomimo że je sankcjonował.
29.6.40. Rząd brytyjski uznał de Gaulle’a62, faktycznie jednak dość dwuznacznie, bo nie było żadnego oświadczenia, że nie uznaje rządu Pétaina.
Jedno budzi nadzieję; to mianowicie, że prasa jest po naszej stronie i utrzymuje niezależność. […] Jest w tym jednak ukryty szkopuł: „wolność” prasy oznacza tak naprawdę, że zależy ona od zakamuflowanych interesów oraz w znacznej mierze (chodzi o reklamy) od branży artykułów luksusowych. Gazety, które mogłyby otwarcie przeciwstawić się jawnej zdradzie, nie mogą zbyt stanowczo domagać się ukrócenia luksusów w sytuacji, gdy żyją z reklam czekolady i jedwabnych pończoch.
30.6.40. Po południu w Regent’s Park63 parada LDV w sile całej „strefy”, to jest dwunastu plutonów, liczących teoretycznie około sześćdziesięciu ludzi każdy (faktycznie obecnie jest ich nieco mniej). Przeważają weterani i, ogólnie rzecz biorąc, jeśli uwzględnić fakt, że ćwiczący w cywilnej odzieży zawsze wyglądają okropnie, była to wcale niezła gromadka. Być może 25 procent to robotnicy. Jeśli w okolicach Regent’s Park tworzą oni taką proporcję, gdzie indziej musi być ona znacznie wyższa. Jeszcze nie wiem, czy w bardzo ubogich dzielnicach, gdzie wszystkimi jednostkami LVD musieliby kierować robotnicy, występuje tendencja do niepowoływania tych sił. Obecnie cała działalność organizacyjna odbywa się w sposób niesystematyczny i bałaganiarski, z czego może wynikać wiele rozmaitych scenariuszy. Już teraz ludzie tworzą spontanicznie lokalne oddziały samoobrony, a granaty ręczne są prawdopodobnie produkowane domowym sposobem. Grube ryby są na pewno przerażone tym, co się dzieje. […] Generał, który odbierał naszą defiladę, był, jak to zwykle bywa, starym skretyniałym pierdzielem, faktycznie zniedołężniałym ramolem; jego przemówienie należało do najnudniejszych i najbardziej bezbarwnych, jakie kiedykolwiek słyszałem. Mimo to ludzie byli chętni do entuzjazmu. Gromkie wiwaty na wieść, że wreszcie dostarczono karabiny.
Wczoraj informacja o śmierci Balbo64 na plakatach, które widziałem, gdy szedłem ulicą wraz z C.65 i państwem M.66 C. i ja bardzo się ubawiliśmy, gdy on opowiedział, jak Balbo i jego kumple zabrali na pokład samolotu jednego z przywódców Senussich67, a potem podczas lotu wyrzucili go na ziemię; nawet M. (choć dwustuprocentowi pacyfiści) chyba nie byli przesadnie zdegustowani. E. również bardzo zadowolona. Później, wieczorem (spałem tej nocy w Crooms Hill68), znaleźliśmy w zlewie mysz, która się tam ześliznęła i nie potrafiła wspiąć się po ściankach i uciec.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. Victor Gollancz (1893–1967), brytyjski wydawca i działacz lewicowy, twórca popularnego The Left Book Club (Klub Książki Lewicowej), zwolennik socjalistów, a potem Partii Pracy, publikował wczesne książki Orwella, choć po drugiej wojnie światowej odmówił – z przyczyn politycznych i światopoglądowych – wydania Folwarku zwierzęcego i Roku 1984 (przyp. tłum.). [wróć]
2. Plakaty dużych rozmiarów z wybitymi wielką czcionką tytułami, dostarczane wraz z nakładami gazet do punktów ich sprzedaży (przyp. tłum.). [wróć]
3. W Londynie ukazywały się wówczas trzy wieczorne gazety: „Star”, „Evening News” i „Evening Standard”, do dziś przetrwała tylko ta ostatnia (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
4. British Expeditionary Force, Brytyjski Korpus Ekspedycyjny we Francji (przyp. tłum.). [wróć]
5. 5 Eileen [O’Shaughnessy] (1906–1945), pierwsza żona Orwella (przyp. tłum.). [wróć]
6. 6 Alfred Duff-Cooper (1890–1954), od 1952 wicehrabia Norwich, polityk konserwatywny, dyplomata, pisarz. Po ustąpieniu ze stanowiska pierwszego lorda admiralicji, co nastąpiło za przyczyną jego nieporozumień z Chamberlainem w kwestii konferencji monachijskiej, stał się duchowym przywódcą patriotycznej prawicy. W maju 1940 roku Churchill mianował go ministrem informacji (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
7. Tygodnik socjalistyczny (wydawany potem przez Raymonda Postgate’a), z którym długo współpracował Orwell, pisząc recenzje i artykuły (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
8. Dziennik brytyjskiej Partii Komunistycznej (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
9. Periodyk The British Union of Fascists (faszystowskiego ugrupowania Blackshirts Oswalda Mosleya – przyp. tłum.). [wróć]
10. W maju Max Aitken, pierwszy baron Beaverbrook (1879–1964), kanadyjski właściciel gazet, został mianowany przez Churchilla ministrem ds. produkcji lotniczej. Na tym stanowisku wykazał skuteczność, choć jego działania wzbudzały kontrowersje. Potem został ministrem ds. produkcji wojennej. W 1918 r. był ministrem informacji (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
11. Franz Borkenau (1900–1957), austriacki socjolog, pisarz i publicysta polityczny, urodzony w Wiedniu; w latach 1921–1929 należał do Niemieckiej Partii Komunistycznej. Jego Zur Soziologie des Faschismus opublikowano w Tybindze w 1933 r., kiedy on sam wyemigrował po objęciu władzy w Niemczech przez nazistów. […] Zmarł w Zurychu (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
12. Cyril Connolly (1903–1974), brytyjski pisarz, dziennikarz i krytyk literacki, długoletni przyjaciel Orwella, w latach 1940–1950 wydawca periodyku literackiego „Horizon”, także kierownik działu literackiego pisma „The Observer”; po 1945 r. główny recenzent książek dla „Sunday Timsa” (przyp. tłum.). [wróć]
13. Osoba niezidentyfikowana (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
14. Pod tym imieniem znano Lawrence’a Fredericka O’Shaughnessy’ego, ukochanego brata Eileen. W oryginale Orwell nie podaje jego imienia, wstawia tylko cztery krótkie kreski. Lawrence był wybitnym chirurgiem klatki piersiowej i serca, czterokrotnym stypendystą naukowym, studiował medycynę w Durham i w Berlinie. W latach 1933–1935 piastował stanowisko tzw. Hunterian Professor (od nazwiska Williama Huntera [1718–1783], słynnego szkockiego lekarza, anatoma i chirurga, założyciela londyńskiej akademii The Hunterian School of Medicine, także wybitnego kolekcjonera dzieł sztuki – przyp. tłum.) w The Royal College of Surgeons. […] W roku 1938 otrzymał nagrodę wraz z zaszczytnym wyróżnieniem za rozprawę z dziedziny chirurgii klatki piersiowej. […] W chwili wybuchu wojny rozpoczął służbę w The Royal Army Medicine Corps (Korpusie Medycznym Brytyjskich Sił Lądowych); zginął na plaży Dunkierki, opatrując rannych. Miał wtedy 36 lat i stopień majora. Jego żona Gwen także była lekarką. Śmierć ukochanego brata była dla Eileen dotkliwym ciosem. […] (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
15. Éamon de Valera (1882–1975), irlandzki przywódca polityczny; wtedy premier Wolnego Państwa Irlandii. W 1959 r. został wybrany na prezydenta Irlandii (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
16. Popularna gazeta niedzielna (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
17. 1 lipca objętość ta została zmniejszona do 6 stron (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
18. Kruschen Salts, patentowany lek dostępny w wolnej sprzedaży aptecznej, mieszanka soli magnezu, sodu i potasu z dodatkiem kwasu cytrynowego, nadal popularny w Wielkiej Brytanii. Usuwa z organizmu toksyny i reguluje pracę układu pokarmowego. Zażywany także przez osoby dotknięte podagrą, reumatyzmem i zapaleniem kostno-stawowym. Bile Beans, wynaleziony w 1899 r. w Australii lek patentowany, rodzaj ziołowego panaceum, mieszanina środków przeczyszczających, ziół pobudzających wydzielanie żółci i substancji wiatropędnych. Miał postać pigułek i zachwalano go jako środek na „zdrowie wewnętrzne” (inner helth). Miał jakoby leczyć większość schorzeń, od malarii przez niestrawność, żółtaczkę, aż po nieświeży oddech i nadkwasotę żołądkową. Sprzedawany w Wielkiej Brytanii jeszcze w latach osiemdziesiątych XX w. (przyp. tłum.). [wróć]
19. Margot Asquith (1864–1945), wdowa po Herbercie Henrym Asquicie, earlu Oksfordu i Asquith, premierze w latach 1906–1916 (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
20. Podane przez autora liczby istotnie odpowiadały rzeczywistym. Pomimo iż utracono większość uzbrojenia i sprzętu, spod Dunkierki zdołano ewakuować 198 000 żołnierzy brytyjskich oraz 140 000 żołnierzy w większości francuskich i belgijskich. Spośród 41 jednostek pływających, które uczestniczyły w operacji, 6 zatopiono, a 19 zniszczono. Z portów Normandii i Bretanii zostało ewakuowanych na Wyspy ok. 220 000 żołnierzy służby czynnej (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
21. Słowo „wycofane” (w oryg. suppressed) sugeruje działanie cenzury; zakazano ich wtedy z uwagi na konieczność oszczędnego gospodarowania surowcami oraz ograniczenia importowe; przeznaczony do przywozu papier mogły zastąpić w ładowniach statków inne materiały (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
22. Sir Stafford Cripps (1889–1952), brytyjski polityk laburzystowski, prawnik, podczas pierwszej wojny światowej służył we Francji. Przywódca lewicowego skrzydła w Labour Party, w 1939 r. został przejściowo z niej usunięty za wzywanie do utworzenia wspólnego frontu z komunistami. Rok później mianowany ambasadorem brytyjskim w ZSRR; w 1942 r., po powrocie do ojczyzny, został lordem skarbnikiem pieczęci, następnie był ministrem lotnictwa, a w 1945 r., po dojściu do władzy Labour Party, został mianowany przez premiera Attlego ministrem skarbu. Należał do współtwórców zawiązania przez państwa zachodnie wojennego przymierza z ZSRR. Popierał nacjonalizację kluczowych gałęzi gospodarki. W 1946 r. jego misja w Indiach (gdzie miał negocjować warunki przyznania niepodległości temu krajowi) zakończyła się niepowodzeniem; właśnie wtedy zarysował się przyszły podział tej kolonii brytyjskiej na Indie i Pakistan. W 1947 r. został ministrem ds. gospodarczych, potem ponownie ministrem skarbu. Kontynuował politykę racjonowania żywności i artykułów przemysłowych oraz sprawowania przez państwo ścisłej kontroli nad gospodarką. Umożliwiło to stłumienie inflacji przy utrzymaniu pełnego zatrudnienia oraz realizację programów rządowych należących do wprowadzanego systemu welfare stale. W 1949 r. zdewaluował o 30 procent funta brytyjskiego. Od 1950 r. z przyczyn zdrowotnych w stanie spoczynku (przyp. tłum.). [wróć]
23. Brytyjski sklep spożywczy (przyp. tłum.). [wróć]
24. Local Defence Volunteers (Ochotnicy Lokalnej Obrony Cywilnej), potem Home Guard (Obrona Terytorialna). Orwell wstąpił 12 czerwca do jednostki, która nosiła nazwę Kompania C, 5 Londyński Batalion Okręgowy (C Company, 5th County of London Battalion); niebawem awansował do stopnia sierżanta i miał pod swoimi rozkazami 10 podwładnych. Traktował swoje obowiązki bardzo poważnie (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
25. Chodzi o Lord’s Cricket Ground, słynny teren do gry w krykieta w dzielnicy St. John’s Wood w Londynie; jest to również siedziba brytyjskiego i walijskiego związku krykietowego, a także Międzynarodowej Rady Krykieta (International Cricket Council). Odbywają się tam najważniejsze mecze krykieta – brytyjskie i międzynarodowe (przyp. tłum.). [wróć]
26. Marylebone Cricket Club, instytucja nadzorująca wtedy brytyjskie i międzynarodowe rozgrywki krykieta (przyp. red. wyd. ang.). MCC jest też właścicielem Lord’s (przyp. tłum.). [wróć]
27. Korpus Pionierów (The Pioneer Corps) był organizacją podobną do cywilnej służby pomocniczej, odpowiednikiem Construction Battalions w Marynarce Wojennej Stanów Zjednoczonych. Służyły w nim m.in. osoby uznawane przez władze brytyjskie za tzw. element niepewny politycznie; często byli to żydowscy uchodźcy z Niemiec i z innych krajów Europy. W późniejszym okresie wojny wielu „pionierom” powierzano zajęcia w dziedzinach wymagających bezwzględnej lojalności wobec państwa; ich inteligencja oraz bogata niejednokrotnie wiedza specjalistyczna były tam znacznie lepiej wykorzystywane (przyp. tłum.). [wróć]
28. Robotniczy okręg wyborczy w dzielnicy Londynu East End (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
29. Blackshirts, członkowie The British Union of Facsists, partii sir Oswalda Mosleya (przyp. tłum.). [wróć]
30. George Lansbury (1859–1940), zagorzały pacyfista (przyp. red. wyd. ang.). Brytyjski polityk i działacz związkowy, członek Liberal Party, potem socjaldemokrata, zwolennik i wyznawca tzw. socjalizmu chrześcijańskiego. Należał też do Independent Labour Party, a potem do laburzystów. Współzałożyciel dziennika „Daily Herald”, podczas pierwszej wojny światowej pacyfista. W 1928 r. wybrany na stanowisko przewodniczącego Labour Party, zajmował też urząd w laburzystowskim rządzie Ramsaya MacDonalda; ustąpił w 1931 r., potem przewodził opozycji laburzystów w Izbie Gmin. Nienawidził faszyzmu, lecz jako pacyfista sprzeciwiał się zwalczaniu go przemocą. W przededniu drugiej wojny światowej prowadził rozmowy z przywódcami wielu państw europejskich, m.in. z Hitlerem, usiłując zapobiec rozpoczęciu działań zbrojnych. Po niepowodzeniu swojej misji zmarł rozczarowany i zgorzkniały (przyp. tłum.). [wróć]
31.Ditto (łac.) – tak samo. [wróć]
32. Juan Negrin Lopez (1887–1956), profesor fizjologii, polityk hiszpański, od 1936 r. minister finansów w rządzie Francisa Largo Cabalerro. W maju 1937 r. mianowany premierem; po klęsce republiki od 1939 r. na emigracji, gdzie organizował pomoc dla uchodźców republikańskich (przyp. tłum.). [wróć]
33. Zob. opublikowaną cztery lata wcześniej powieść Orwella Wiwat aspidistra!, w której dał on wyraz swojej niechęci do podobnych banerów reklamowych (advertizing posters), z idiotycznie się uśmiechającymi, wiel-gachnymi twarzami o barwie różowej szynki (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
34. Niemiecka oficyna wydawnicza, która zaproponowała Orwellowi wydanie powieści Brak tchu w serii książek beletrystycznych w języku angielskim, rozprowadzanych potem w Europie, głównie jednak w Niemczech. Ciekawe, że Orwell wyraził zgodę na usunięcie z utworu fragmentów o wydźwięku niekorzystnym dla Hitlera (przyp. tłum.). Orwell podpisał z tą oficyną umowę dokładnie na trzy dni przed wypowiedzeniem wojny Niemcom przez Wielką Brytanię. Książka nie ukazała się drukiem (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
35. Victor William (Peter) Watson (1908–1956), zamożny młodzieniec, który po wielu podróżach postanowił ok. roku 1939 poświęcić się sztuce; wraz z przyjacielem Cyrilem Connollym założył pismo „Horizon”, które faktycznie finansował i dla którego dostarczał materiały do działu „Sztuka”. W 1948 r. został jednym z założycieli Institute of Cotemporary Arts (Instytut Sztuk Współczesnych). Był wielbicielem pisarstwa Orwella. […] (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
36. Unity Valkyrie Mitford (1914–1948), czwarta córka lorda Rodesdale, poczynając od roku 1934, w którym poznała Hitlera, była jego zwolenniczką i fanatyczną wielbicielką. W styczniu 1940 r. została odesłana z Niemiec do ojczyzny z raną głowy po nieudanej próbie samobójstwa. Żyła potem w odosobnieniu (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
37. Być może chodzi o Michaela, właściciela niewielkiej fabryczki odzieżowej, wspomnianej w zapisce pod datą 3.9.40 (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
38. Duży gmach usytuowany przy Trafalgar Square w Londynie. Wówczas znajdowało się tam Biuro Wysokiego Komisarza Kanady w Zjednoczonym Królestwie, obecnie pozostały tylko niektóre jego wydziały. Jest czymś w rodzaju centrum kulturalnego Kanady, organizowane są tam kanadyjskie imprezy kulturalne, wernisaże, wystawy, koncerty, odczyty, konferencje itd. Działa w nim też znakomicie wyposażona biblioteka oraz kanadyjski ośrodek informacyjny (przyp. tłum.). [wróć]
39. Gwen O’Shaughnessy, bratowa Eileen. Na początku wojny istniał rządowy plan ewakuowania dzieci do Kanady i Stanów Zjednoczonych. Laurence, syn Gwen (w czerwcu 1940 r. miał rok i siedem miesięcy), został ewakuowany do Kanady na pokładzie jednego z ostatnich statków wyznaczonych do tego celu, nim podobna jednostka, „City of Benares”, została zatopiona na Atlantyku (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
40. Najprawdopodobniej chodzi o ten dziennik, choć u Orwella widnieje w tym miejscu pięć krótkich kresek (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
41. Prawdopodobnie chodzi o Richarda Crossmana (1907–1974), uczonego, intelektualistę, dziennikarza i lewicowego polityka. W latach 1938–1955 był on zastępcą redaktora naczelnego dziennika „The New Statesman”; w latach 1970–1972 redaktorem naczelnym. W latach 1945–1970 był też posłem z ramienia Labour Party; w latach 1964–1966 sprawował urząd ministra ds. budownictwa i samorządów; w latach 1964–1966 był ministrem zdrowia i opieki społecznej (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
42. W dniach 16–17 kwietnia 1940 r. brytyjska 146 Brygada Piechoty wylądowała w norweskim Namsos (ok. 300 mil na północ od Oslo). Wycofano ją 2 i 3 maja. Ostatnie oddziały alianckie opuściły Norwegię 9 czerwca (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
43. Aneurin Bevan (1897–1970), Walijczyk z pochodzenia, brytyjski polityk lewicowy, aktywista związkowy, syn górnika. Jeden z przywódców walijskich górników podczas słynnego strajku powszechnego w Wielkiej Brytanii rozpoczętego 3 maja 1926 r., członek komitetu redakcyjnego dziennika socjalistycznego „Tribune”. Zwalczał gabinet Chamberlaina; podczas drugiej wojny światowej jeden z liderów lewicy w Izbie Gmin, przeciwnik gabinetu koalicyjnego, sprzeciwiał się m.in., cenzurowaniu prasy i radia oraz wprowadzeniu przepisów prawnych pozwalających władzom na aresztowanie obywateli bez sądu. Zwolennik znacjonalizowania brytyjskiego górnictwa oraz, podczas wojny, otwarcia w Europie drugiego frontu. W 1945 r., po zwycięstwie wyborczym laburzystów, mianowany ministrem zdrowia. Na tym stanowisku był współtwórcą National Health Service, powszechnego, znakomicie działającego, państwowego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Od 1951 r. minister pracy, współtworzył sprawny, bardzo efektywny i istniejący bodaj w szczątkowej formie po dziś dzień system welfare State, czyli państwa dobrobytu, obejmujący swoją opieką przede wszystkim pracowników najemnych. W późniejszych latach przeciwnik nadmiernych wydatków na zbrojenia, zwłaszcza atomowe. Lider lewego skrzydła Labour Party w Izbie Gmin. W roku 1959 wybrany na wiceprzewodniczącego partii. Zmarł na chorobę nowotworową (przyp. tłum.). W 1949 r. Orwell powiedział jednemu z przyjaciół, co następuje: „Gdybym tylko mógł zostać szarą eminencją Nye’a, wkrótce postawilibyśmy kraj na nogi”. G.R. Strauss (1901––1979), otrzymał dożywotnią godność para Anglii, był posłem laburzystowskim, należał do kierownictwa pisma „Tribune” (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
44. Rząd Neville’a Chamberlaina upadł 10 maja 1940 r., po czym powstał nowy gabinet, sformowany przez Winstona Churchilla. Ów wspaniałomyślnie włączył doń Chamberlaina (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
45. Rayner Heppenstall (1911–1981), brytyjski prozaik, poeta, krytyk literacki, dziennikarz, tłumacz, producent programów radiowych w BBC. Przyjaciel Orwella, z którym wspólnie mieszkali podczas pierwszego pobytu w Londynie. Jeden z najbardziej poczytnych pisarzy brytyjskich w latach trzydziestych XX w., obecnie całkowicie zapomniany. U schyłku życia prawicowy reakcjonista (przyp. tłum.). [wróć]
46. Jest to czasownik utworzony od nazwiska płk. Blimpa. Był on uosobieniem brytyjskiego ultraszowinizmu. Twórcą tej postaci był karykaturzysta David Low, Nowozelandczyk szkocko-irlandzkiego pochodzenia, antyfaszysta i antyprawicowiec, który w 1919 r. rozpoczął pracę w Londynie i zamieszczał rysunki satyryczne w dziennikach „Evening News” i „Manchester Guardian”. Postać odzianego tylko w ręcznik na biodrach pułkownika (zasadniczym miejscem jego stacjonowania była łaźnia turecka) stanowiła (najczęściej, choć nie zawsze) motyw małego rysunku obocznego, będącego jakby komentarzem do głównej karykatury politycznej; wygłaszała rozmaite bzdury i niedorzeczności z pozycji skrajnie prawicowych, często bliskich orientacjom Hitler–Mussolini–Franco. Pojawiła się najprawdopodobniej na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych XX w. Blimp uosabiał brytyjski establishment niższego szczebla z lat trzydziestych XX w., widziany w krzywym zwierciadle. Poprzez tę postać Low krytykował i wyszydzał moralność brytyjskiej wyższej klasy, jej izolacjonizm, snobizm, zadufanie i przeświadczenie o wyższości Anglików nad innymi narodami. Karykatury Blimpa pojawiały się mniej więcej do początku lat pięćdziesiątych (wcześniej Low kilkakrotnie zapowiadał, że nie będzie go rysować, ale nie dotrzymywał słowa). Nazwisko płk. Blimpa jest akronimem amerykańskiej nazwy type B of limp dirigible – miękki sterowiec typu B. Był to niewielki sterowiec używany m.in. podczas pierwszej wojny światowej do patrolowania wybrzeży morskich. Prawdopodobnie ta „antyniemiecka” rola zainspirowała Lowa do przejęcia tego skrótu jako nazwiska (przyp. tłum.). [wróć]
47. Możliwe, że chodzi tu o Richarda Crossmana albo Cyrila Connolly’ego. Inez Holden sugerowała jednak, że być może Orwell miał na myśli Christophera Hollisa albo swojego tajemniczego znajomego Cartera, którego przyjaciele pisarza nigdy nie widzieli (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
48. Jest to pierwsza wzmianka Orwella o jego śnie, w którym mieszka na Hebrydach, a który ziścił się w 1945 r., kiedy to pisarz wynajął dom z kawałkiem gruntu na wyspie Jura. Por. wizję „Złotej krainy” Winstona Smitha w Roku 1984 (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
49. Jean Chiappe (1878–1940), Korsykanin, szef paryskiej policji w latach 1927–1934, był sympatykiem faszystów i wsławił się niezwykle okrutnymi prześladowaniami lewicy. Elliot Paul, odnosząc się do zdymisjonowania go 2 lutego 1934 r., napisał, że był on jednym z przywódców Cagoulardów Pétaina, kapturowego bractwa, konspirującego w celu wprowadzenia dyktatury faszystowskiej (A Narrow Street, 1942) (przyp. red. wyd. ang.). Elliot Paul (1891–1958) był amerykańskim pisarzem („autobiografem”) i dziennikarzem. Podczas pierwszej wojny światowej służył w Amerykańskim Korpusie Ekspedycyjnym w Europie; potem pracował w Europie jako korespondent Associated Press oraz dziennikarz paryskich wydań amerykańskich gazet. Wraz z Eugenem Jolasem założył wpływowe pismo „Transition” (1927–1938) (przyp. tłum.). [wróć]
50. Henri Philippe Pétain (1856–1951),w 1916 r. bronił z powodzeniem Verdun, dzięki czemu uznano go w ojczyźnie za bohatera narodowego; w 1918 r. mianowany marszałkiem. W 1940 r. został premierem; za jego kadencji nastąpiła kapitulacja Francji oraz podział jej terytorium przez Niemców, do końca wojny był szefem marionetkowego rządu w Vichy. Po wojnie skazany na karę śmierci za kolaborację z nazistami; prezydent de Gaulle zmienił ów wyrok na karę dożywotniego więzienia (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
51. Pierre Laval (1883–1945), pełnił we Francji urzędy ministra robót publicznych, sprawiedliwości, pracy, kolonii oraz spraw zagranicznych; był także premierem (w latach 1931–1932 i 1935–1936). W roku 1920 wystąpił z partii socjalistycznej, a potem stopniowo zmieniał poglądy na radykalnie prawicowe. 7 stycznia 1935 r. jako minister spraw zagranicznych podpisał porozumienie z Mussolinim, wspierające włoskie roszczenia terytorialne wobec Abisynii w zamian za poparcie Rzymu przeciwko niemieckiej interwencji w Austrii. Włochy zaatakowały Abisynię 3 października 1935 r., natomiast 18 grudnia tego roku sir Samuel Hoare (1880–1959), brytyjski minister spraw zagranicznych, został zmuszony do ustąpienia ze stanowiska po ujawnieniu, że podpisał z Lavalem układ mający na celu ugłaskanie Mussoliniego. Po kapitulacji Francji nazwisko Lavala stało się symbolem zdradzieckiej kolaboracji. On sam nawet dostarczał Niemcom francuską siłę roboczą. Sądzony w 1945 r. i skazany na śmierć, po nieudanej próbie samobójczej został stracony (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
52. Pierre-Étienne Flandin (1889–1958), zajmował rozmaite stanowiska w rządach francuskich. W latach 1934–1935 premier; potem (1940) minister spraw zagranicznych w rządzie Pétaina, próbował przeciwstawiać się niemieckim żądaniom, jednak został zastąpiony na tym stanowisku przez Lavala. Po wojnie otrzymał zakaz uczestniczenia w życiu publicznym (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
53. Eileen Blair i jej bratowa, Gwen O’Shaughnessy (przyp. red. wyd. ang). [wróć]
54. Mass Observation Movement, brytyjska instytucja rządowo-prywatna powołana w 1937 r. Zajmowała się badaniem opinii społecznej za pośrednictwem zatrudnianych „obserwatorów-amatorów”. Osoby te często przesiadywały w pubach (udając zwykłych klientów), podróżowały autobusami i metrem, bywały na uroczystościach publicznych, imprezach rozrywkowych itd. W pierwszym raporcie May the Twelfth (1937) organizacja przedstawiła reakcje społeczne na koronację króla Jerzego VI (przyp. tłum.). [wróć]
55. Prawdopodobnie p. Anderson, kobieta, która sprzątała u państwa Blair („George Orwell” był pseudonimem Erica Blaira – przyp. tłum.), gdy wcześniej mieszkali w Wallington. Choć Orwell, kiedy pisał Dzienniki wojenne, mieszkał w Londynie już od pięciu lub sześciu tygodni, nadal odwiedzał Wallington. W The Stores (nazwa starego dworku, w którym Orwell wraz z żoną prowadzili wiejski sklep spożywczy – przyp. tłum.) bywał aż do roku 1947 (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
56. Ministerstwo Informacji, któremu podlegała propaganda wojenna. Jego biura mieściły się w gmachu senatu Uniwersytetu Londyńskiego, najwyższym budynku wzniesionym w Londynie w okresie międzywojennym. Być może był to pierwowzór Ministerstwa Prawdy w powieści Rok 1984 (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
57. R.A. Butler (1902–1984), w latach 1938–1941 podsekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, potem minister skarbu oraz minister spraw zagranicznych w rządzie konserwatystów w latach 1951–1964 (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
58. Sir Samuel Hoare był wtedy ambasadorem Wielkiej Brytanii w Hiszpanii (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
59. L.H. Myers (1881–1944), powieściopisarz i bliski przyjaciel Orwella (przyp. red. wyd. ang.). Myers był komunistą; w 1938 r. sfinansował anonimowo wypoczynek Orwella w Marakeszu, dokąd ten wyjechał wraz z Eileen ze względu na konieczność podratowania zdrowia w ciepłym i suchym klimacie (Orwell cierpiał wtedy na zadawnioną chorobę dróg oddechowych, a wcześniejszy pobyt w Hiszpanii, gdzie walczył w wojnie domowej, osłabił poważnie jego kondycję fizyczną). Gdy Orwell dowiedział się, komu zawdzięcza darowiznę, zapowiedział, że traktuje ją jako pożyczkę, którą zwróci, gdy będzie dysponował gotówką. Nastąpiło to dopiero po wydaniu Folwarku zwierzęcego. Myers zmarł w 1944 r., toteż pisarz spłacił dług jego rodzinie (przyp. tłum.). [wróć]
60. Czyli układu Ribbentrop–Mołotow (przyp. tłum.). [wróć]
61. Tygodnik wydawany przez Independent Labour Party, do której to partii Orwell wstąpił w czerwcu 1938 r., po powrocie z Hiszpanii, gdzie walczył w szeregach kontyngentu wystawionego przez to ugrupowanie. Wystąpił z ILP po wybuchu wojny (przyp. red. wyd. ang.). [wróć]
62.