Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
30 osób interesuje się tą książką
Uwolnij się od lęku i żyj pełnią życia.
W książce Nie bój się życia Katarzyna Miller pokazuje, że najważniejszy w życiu jest… brak lęku przed nim i tym wszystkim, co ono niesie. Opierając się na doświadczeniach swoich pacjentów, przyjaciół, a także swoich własnych autorka pomaga stawiać czoło najrozmaitszym lekom, które nas ogarniają. I zachęca, by żyć pełną piersią.
Z książki dowiesz się m.in. dlaczego ludzie tak naprawdę boją się szczęścia i jak ten lęk uniemożliwia jego osiągnięcie, jak nie bać się błędów, egoizmu, stawiania granic, a także tego „co ludzie pomyślą”.
Wielu rzeczy, których życie nam dostarcza, w ogóle nie chcemy, udajemy, że ich nie ma, uciekamy przed nimi, a przede wszystkim, boimy się. Starości i starzenia się, śmierci i umierania, choroby, ubóstwa, zdrady, osamotnienia, porażki… Będę w tej książce dzielić się z Wami swoją wiedzą o lękach. Ogromnie mi zależy na tym, żebyśmy je szanowali, ale nie ulegali im, liczyli się z nimi, umieli je nazwać i przeżyć, ale nie byli ich ofiarami. Można mieć miłość, pieniądze, zdrowie, rodzinę i zewnętrzne bezpieczeństwo, ale jeśli czujemy lęk – zje on radość i zadowolenie ze wszystkiego.
Katarzyna Miller
Katarzyna Miller
Najsłynniejsza polska psycholożka. Charyzmatyczna, odważna, dowcipna i pogodna, ale też szczera do bólu. Psychoterapeutka z kilkudziesięcioletnią praktyką terapeutyczną w zakresie terapii indywidualnej, małżeńskiej i grupowej. Ukończyła psychologię i filozofię na UW. Treningu psychologicznego i prowadzenia psychoterapii uczyła się w Ośrodku Synapsis od prof. dr. hab. Kazimierza Jankowskiego, a następnie od rzeszy nauczycieli polskich i zagranicznych (w tym Carla Rogersa). Wykładowczyni na licznych warsztatach rozwojowych dla kobiet. Felietonistka miesięcznika „Zwierciadło”. Autorka i współautorka wielu bestsellerowych poradników, m.in. Chcę być kochana tak, jak chcę, Nie bój się życia, Instrukcja obsługi faceta, Kup kochance męża kwiaty (Wydawnictwo Zwierciadło).
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 106
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Moim pierwszym wspomnieniem jest lęk. Mam jakieś dwa lata, siedzę na nocniku i przeżywam panikę samotności i pozostawienia. Nikogo przy mnie nie ma! Teraz wiem, że pewnie niania wyszła wtedy na chwilkę do sklepu, ale dla małego dziecka to wieczność. Na szczęście drugim świadomym wspomnieniem jest zachwyt nad pięknością zielonego trawnika z żółtymi mleczami. Długo moje życie oscylowało między lękiem a zachwytem.
Jako dzieci przeżywamy wszystko po raz pierwszy. Jako gatunek dostajemy w wyposażeniu lęk egzystencjalny; przed ogromem wszechświata, przed naszą w nim maleńkością i znikomością, brakiem odpowiedzi na pytanie o sens istnienia. A jeśli się jeszcze doda do tego przeróżne indywidualne historie życiowe, pełne niezrozumień, niedokochań, strat, katastrof i udręk – musimy uszanować i docenić nasze strategie przetrwania, które pozwoliły nam dotrzeć do dnia dzisiejszego. Brawo za naszą dzielność, upór, odwagę i inteligencję w wytwarzaniu wszelkich mechanizmów obronnych!
Ale też biada nam, bo się do tych mechanizmów tak przywiązaliśmy, tak się nimi automatycznie posługujemy, że nawet czasem nazywamy je, o zgrozo, swoją istotą! Jak wrócić do SIEBIE? Jak żyć, czerpać ze swej istoty, a nie z krzywych podpórek, które już się przeżyły i przeszkadzają, zamiast pomagać?
Ponieważ spotykały nas krzywdy, nauczyliśmy się im zaprzeczać, racjonalizować je, wypierać, tłumić lub odwrotnie – rościć sobie z ich powodu specjalne prawa, na zmianę usprawiedliwiać i potępiać siebie i innych.
Wielu rzeczy, których życie nam dostarcza, w ogóle nie chcemy, udajemy, że ich nie ma, uciekamy przed nimi, a przede wszystkim, boimy się. Starości i starzenia się, śmierci i umierania, choroby, ubóstwa, zdrady, osamotnienia, porażki, błędu, braku wygranych, krytyki, odrzucenia, bezradności...
Będę w tym miejscu dzielić się z Wami swoją wiedzą o tych lękach. Ogromnie mi zależy na tym, żebyśmy je szanowali, ale nie ulegali im, liczyli się z nimi, umieli je nazwać i przeżyć, ale nie byli ich ofiarami.
W świetnej książce A.A. Milne’a (tak, tego od Kubusia Puchatka) Dwoje ludzi mąż co prawda kocha swoją żonę, ale jej ciągle nie docenia. Aż do dnia, kiedy biorą udział w poważnej dyskusji z przyjaciółmi o tym, co jest najważniejsze w życiu. Ktoś mówi miłość, inny pieniądze, następni zdrowie, rodzina, bezpieczeństwo... Nagle odzywa się żona: „Najważniejsze to nie bać się!”. Wszyscy milkną z szacunkiem i przyznają jej rację.
Zapamiętałam. I tę prawdę, że z orzekaniem o cudzej mądrości lepiej się nie spieszyć, i tę, jak piekielnie ważne jest NIE BAĆ SIĘ. Można mieć miłość, pieniądze, zdrowie, rodzinę i zewnętrzne bezpieczeństwo, ale jeśli czujemy lęk – zje radość i zadowolenie ze wszystkiego.
Ale jest przecież także lęk zdrowy, konieczny do tego, by zachować życie. Ten, który nam nie pozwala włazić po nocy w ciemne, nieznane miejsca czy wsadzać palca w kontakt ani w ogień. Lęk mądry, bez którego bylibyśmy szaleńcami. I jest też ten lęk, do którego odwołuje się umowa społeczna i wychowanie dzieci – że zostaniemy sami, jeśli nie będziemy pasować. Władza, jaką on daje innym nad naszym życiem, jest często nadużywana i przez naszych opiekunów, i przez tych, którzy nami rządzą. Jednak nasza wrażliwość, potrzeba przynależności i bliskości z innymi pozwalają nam tworzyć społeczeństwa i wspólnoty, a także rodziny i partnerstwo. Bez tego lęku jest psychopatia.
NIE BAĆ SIĘ to znaczy móc przeżyć lęk i nie stać się jego ofiarą. Spotkałam cudowny tekst o lęku w Diunie Herberta. Pomaga mi zawsze. „Nie wolno się bać. Strach zabija duszę. To mała śmierć, a wielkie umieranie. Stawię mu czoła. Niechaj przejdzie po mnie i przeze mnie. A kiedy przejdzie, obrócę oko mojej jaźni na jego drogę. Którędy strach przeszedł, niczego już nie będzie. Tylko ja pozostanę”.
Ciekawe, że większość tych, którzy długo żyją, narzeka. Umierają niemowlęta, dzieci, młodzi ludzie, oni dostają ogromny dar, a marudzą: „Nie udała się Bogu starość!”. Odrzucają tę część życia z pretensją, że wiedzie ku końcowi i obfituje w choroby, utratę urody, wartości społecznej. Więc już „nie warto”.
ŻYĆ NIE WARTO?! To NAM się starość nie udaje. Kiedyś była szanowana i ceniona. Wszystko trzymali w ręku nestorzy. Mieli młodych za nic. Więc młodość bierze okrutny odwet. Za nic ma to, co długo trzeba zdobywać: doświadczenie, wiedzę, dojrzałość, mądrość, spokój. Chce szybkiego posiadania, ważności i upojenia. Ci z teraźniejszych młodych szykują sobie trudną starość. Bo dobra starość to efekt całego życia i skutek świadomego, dobrego myślenia o CAŁYM życiu.
Nie przygotowujemy się świadomie do seksu, związków, posiadania dzieci... Dlaczegóż by więc akurat do starości? Bo jest zwieńczeniem naszego życia.
Wiele osób widzi życie jako drogę w dół. Ja, tak jak Jung, widzę życie człowieka jako powolną wędrówkę ku górze lub w głąb. Wędrówkę ku czemuś. Każda faza życia jest niezbędna, by życie było pełnią ludzkiego losu. Starość jest jego ukoronowaniem. Zebraniem w bukiet doświadczenia, przenikliwości, osobowości, stosunku do świata i do siebie. Jest dotarciem do Jaźni jako do celu, spełnienia się w nas człowieczeństwa.
W filmie Czas, który pozostał François Ozona pojawia się postać będąca uosobieniem takiej postawy. Jest nią babka młodego człowieka, którego życie ma się skończyć z powodu choroby. Do babki właśnie udaje się wnuk, by ujawnić swój stan i otrzymać pociechę. Jeanne Moreau jest cudownie stara. Cudownie piękna. Jeszcze piękniejsza dla mnie niż przed laty, gdy była gładka i grała amantki. Jej wymowna twarz, pobrużdżona przez zmarszczki, jej spokojne, świetliste spojrzenie i wewnętrzna równowaga przynoszą ukojenie i bohaterowi filmu, i widzowi. Ona nie boi się rozmawiać o chorobie ani o śmierci. Ani swojej, ani wnuka. Nie musi dużo mówić, bo nie trzeba niczego tłumaczyć. Trzeba tylko umieć naprawdę być blisko i umieć to najprościej przekazać, by ofiarować ukojenie. I nie potrzeba fałszywego żalu, że babka przeżyje wnuka.
Kogo będzie grała np. Catherine Deneuve „naciągnięta” tak, że już nawet trudno jej się uśmiechać? Piękne kobiety, nadmiernie się utożsamiające ze swą urodą, cierpią szczególnie. Podobnie mężczyźni, dla których najważniejsza była moc fizyczna lub jej znaczenie. Cierpią, bo już wcześniej zaburzyli równowagę swego rozwoju, chcąc na zawsze pozostać na przemijającym etapie. A Cesária Évora z boskim spokojem wyśpiewuje całemu światu urodę życia, która nie mija właśnie dlatego, że się zmienia.
Przemijanie jest gwarancją tego, że zawsze jest ciekawie. Wyobraźcie sobie róże, które nie będą więdły, słoneczny dzień, który będzie trwał i trwał, nas, którzy będziemy wciąż tacy sami... Czas zamiera, wszystko staje w bezruchu. Brrr.
Powiecie: ale to ciało, które nas zawodzi, te jego zdrady... Nikt tego nie chce. Ja też nie. Spadłam kiedyś ze schodów. Jestem ciężką babą i sanitariusze, którzy mnie nieśli do karetki, nie mieli łatwo. Pomyślałam o nich, zamiast tylko o sobie, i powiedziałam im, że bardzo im współczuję, że mają taką ciężką pracę. Roześmiali się. Jeden z nich trzymał mnie przez całą drogę za rękę, a potem odwiedził w szpitalu parę razy. Po tym doświadczeniu jakoś mniej się boję sytuacji zależności od innych. Pielęgniarki sporo mogłyby powiedzieć, jaka jest różnica w opiekowaniu się osobą niezadowoloną, skupioną na własnym nieszczęściu, a taką po prostu wdzięczną.
Lubię się starzeć. Lubię coraz spokojniej dojrzewać w cieple akceptacji siebie, innych i świata. W zrozumieniu, po co jestem tutaj i teraz. W coraz gruntowniejszym rozróżnianiu ważnego od tego, co mniej ważne.
Jaka to ulga i radość: już nie czuję, że tam, gdzie mnie właśnie nie ma, dzieje się coś wspaniałego, co akurat mnie omija. Dobre jest tam, gdzie ja jestem. Zawsze wiedziałam, że druga połowa życia będzie lepsza. Tak właśnie jest. Od kilku lat zaczęłam układać piosenki i je śpiewać. Same przyszły. Ba! Odważyłam się i wydałam już dwie płyty. Wieczór cieplejszy niż ranek. Czego i Wam serdecznie życzę.