Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Kolejna książka naszej popularnej autorki, Agnieszki Drummer, tym razem we współpracy z Małgorzatą Grabowską z Centrum Języków Obcych Akademii Leona Koźmińskiego.
Każdy, kto uczy się języka obcego robi błędy. To po prostu nieuniknione. Błędy robimy głównie dlatego, że to właśnie jest język „obcy”, nowy dla naszego mózgu, „zaprogramowanego” na nasz główny język – ojczysty. Struktury językowe, którymi się posługujemy, dotyczą języka polskiego i kropka. Jako Polacy – uczący się niemieckiego – nic na to nie poradzimy.
Wszyscy obcokrajowcy uczący się niemieckiego robią różne błędy. Niektóre są wprawdzie te same albo podobne, ale inne zupełnie specyficzne, charakterystyczne dla swojego danego WYJŚCIOWEGO, ojczystego języka.
W tej książce pokażemy Wam błędy typowe dla Polaków, które nasi uczniowie robią dzień w dzień. Aby zapamiętać nowe słowo lub jakąś regułę gramatyczną, trzeba ją usłyszeć i użyć jej praktycznie kilka do kilkunastu razy (a niektórzy nawet kilkadziesiąt razy, każdy ma swoje indywidualne tempo i przyswajalność nowych informacji). Zanim sobie coś utrwalimy raz a dobrze – robimy więc błędy.
Ale czy naprawdę wszystkie błędy musimy zrobić samemu?
Można to trochę ograniczyć, jeśli przyjrzymy się krytycznie i analitycznie właśnie typowym błędom popełnianym przez innych.
Krótko mówiąc: ucz się na błędach – ale nie (tylko) swoich własnych!
Początkujących zapraszamy do poważnej nauki, zaawansowanych do wesołej lektury chwilami wręcz jak humor zeszytów szkolnych.
Ale absolutnie nie śmiejemy się z Was, drodzy uczniowie! Śmiejemy i cieszymy się razem z Wami, że Wy już więcej takich błędów nie zrobicie!
Jak mówią niemieckie przysłowia: „Aus Fehlern wird man klug” („człowiek uczy się na błędach“) i „Eines anderen Fehler sind ein guter Lehrer” („błędy innych są dobrym nauczycielem“).
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 366
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Redakcja
Anna Żółcińska
Projekt okładki
Radosław Krawczyk
Zdjęcie na okładce
T. Pisiński
Koncepcja graficzna
Wladzimier Michnievič
Skład
STUDIO MAGENTA, Nadzieja Michnievič
© Copyright 2015 by Poltext sp. z o.o.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentów niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci zabronione. Wykonywanie kopii metodą elektroniczną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym, magnetycznym, optycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji. Niniejsza publikacja została elektronicznie zabezpieczona przed nieautoryzowanym kopiowaniem, dystrybucją i użytkowaniem. Usuwanie, omijanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.
Warszawa 2015
Poltext sp. z o.o.
02-230 Warszawa, ul. Jutrzenki 118
tel.: 22 632-64-20
e-mail: [email protected]
internet: www.poltext.pl
ISBN 978-83-7561-564-7 (format e-pub)
ISBN 978-83-7561-568-5 (format mobi)
ISBN 978-83-7561-572-2 (format pdf)
Opracowanie wersji elektronicznej:
Karolina Kaiser
Podróż licząca tysiące mil zaczyna się od pojedynczego kroku.
– Konfucjusz –
Każdy, kto uczy się języka obcego, robi błędy. To po prostu nieuniknione. Błędy robimy głównie dlatego, że to właśnie jest język „obcy”, nowy dla naszego mózgu, „zaprogramowanego” na nasz główny język – ojczysty. Struktury językowe, którymi się posługujemy, dotyczą języka polskiego, i kropka.
Wszyscy uczący się niemieckiego robią różne błędy. Niektóre są takie same albo podobne dla wszystkich, niezależne od kraju pochodzenia ucznia, ale inne zupełnie specyficzne, charakterystyczne dla danego WYJŚCIOWEGO, ojczystego języka.
W tej książce pokażemy wam błędy typowe dla Polaków, jakie nasi uczniowie robią dzień w dzień. Aby zapamiętać nowe słowo lub jakąś regułę gramatyczną, trzeba ją usłyszeć i użyć jej praktycznie kilka do kilkunastu razy (a niektórzy nawet kilkadziesiąt razy, każdy ma swoje indywidualne tempo i przyswajalność nowych informacji). Zanim sobie coś utrwalimy raz na zawsze – robimy więc błędy.
Ale czy naprawdę musimy wszystkie błędy zrobić sami? Można to trochę ograniczyć, jeśli przyjrzymy się krytycznie i analitycznie właśnie typowym błędom popełnianym przez innych. Krótko mówiąc: ucz się na błędach – ale nie (tylko) na swoich własnych!
Zdarza się oczywiście, że jako nauczycielki nie wiemy, dlaczego uczeń zrobił akurat taki błąd w niemieckim. Ale w większości przypadków jednak WIEMY, dlaczego tak się stało. Dochodzenie źródeł błędów stało się przy okazji pisania tej książki naszą ulubioną rozrywką intelektualną.
Nasza książka składa się z dwóch głównych części.
Część I to przegląd typowych „kardynalnych błędów” związanych z nauką jako taką, z jakimi spotykamy się w codziennej pracy z uczniami. A także rady, jak ich unikać.
W szkole uczymy się języka obowiązkowo kilka lat. Czy po zakończeniu szkoły umiemy go więc? Niestety najczęściej nie. Dlaczego?
Wszystko wskazuje na to, że coś robimy źle… Albo że nie wiemy, jak uczyć się LEPIEJ, czyli SKUTECZNIEJ.
Nauczyciel najczęściej mówi nam: „naucz się” tego czy owego, a nie mówi niestety, JAK KONKRETNIE się tego nauczyć. I stąd może właśnie nasze problemy. Zgromadziłyśmy tu więc sprawdzone, skuteczne rady jak się uczyć, z których same korzystamy i które od lat przekazujemy naszym uczniom.
Czy uczenia się można się nauczyć? Zdecydowanie TAK!
I ta nauka się wyjątkowo opłaca, bo otwiera przed nami ogromne możliwości, dzięki którym możemy całkowicie odmienić nasze życie.
Część IIto konkretne BŁĘDY w niemieckim.
Najbardziej typowe błędy polskich uczniów posegregowałyśmy na kilkadziesiąt logicznych grup i podgrup.
Nie musisz – chociaż oczywiście możesz – czytać tej książki od A do Z. Możesz otworzyć ją na dowolnej stronie dotyczącej konkretnie twojego problemu. Możesz też zapytać swojego nauczyciela, co jego/jej zdaniem jest twoim głównym problemem w niemieckim, i od razu przejść do tego działu.
Testto zbiór podchwytliwych pytań, rodzaj sprawdzianu ze znajomości niemieckiego. Przy układaniu testu korzystałyśmy z typowych pomyłek popełnianych przez naszych uczniów.
Nie przejmuj się, jeśli nie wszystko potrafisz rozwiązać na sto procent, bo niektóre pytania są podstępne.
Mamy nadzieję, że dochodzenie, DLACZEGO ta, a nie inna odpowiedź jest poprawna, obudzi w was ducha detektywistycznego i będzie punktem wyjściowym do ciekawych rozmów z waszymi nauczycielami. Dalsze testy i ćwiczenia znajdziesz na naszym portalu www.ISJADplus.pl.
Początkujących zapraszamy do poważnej nauki, zaawansowanych do wesołej lektury, chwilami wręcza`la humor z zeszytów szkolnych.
Ale absolutnie nie śmiejemy sięz was, drodzy uczniowie! Śmiejemy i cieszymy sięrazem z wami, że wy już więcej takich błędów nie zrobicie!
Jak mówią niemieckie przysłowia: „Aus Fehlern wird man klug” („Człowiek uczy się na błędach”) i „Eines anderen Fehler sind ein guter Lehrer” („Błędy innych są dobrym nauczycielem”).
Wszystkim naszym studentom, uczniom i słuchaczom serdecznie dziękujemy za mimowolną pomoc w powstaniu niniejszego zbioru!
Owocnej nauki i przyjemnej zabawy życzą
Małgorzata Grabowska Agnieszka Drummer
PS
Niektóre fragmenty treści tej książki ukazywały się w podobnej wersji na blogu http://agnieszkadrummer.wordpress.com/.
Niektóre informacje były i będą również omawiane na webinarach szkoły językowej www.ISJAD.pl.
Bardzo ważna uwaga!
Nasze tłumaczenia BŁĘDNYCH zdań niemieckich na polski bardzo często nie są wiernymi tłumaczeniami! Służą wyłącznie do tego, aby pokazać wam (po polsku, a więc dla każdego zrozumiale), jak NIEMIEC, słysząc taki błąd, mniej więcej go odbiera.
Które części książki okazały się dla ciebie najbardziej przydatne? O jakich innych błędach warto by napisać w kolejnym wydaniu? Podziel się z nami swoimi wrażeniami na temat tej książki na stronie www.agnieszka-drummer.com (link: http://agnieszka-drummer.com/moje-ksiazki/niemiecki-na-cudzych-bledach-nauczysz-sie-najlepiej/ankieta-nbnn/).
Bardzo często mamy do czynienia z uczniami, którzy uczą się niemieckiego już wiele LAT, a mimo to go nie umieją. Jak to możliwe?
Najwyraźniej już w tej kwestii robimy nagminnie różne błędy. Zanim więc zajmiemy się błędami dotyczącymi konkretnie języka niemieckiego, pomówmy najpierw o ZASADNICZYCH błędach, które stoją na drodze do osiągnięcia sukcesu w nauce języka obcego.
Większości uczniów chodzi w nauce niemieckiego o cztery rzeczy. Chcą:
umieć rozumieć teksty po niemiecku (to okazuje się najprostsze)umieć pisać zrozumiałe teksty/komunikaty po niemieckuumieć rozumieć słowo mówioneumieć mówić tak, aby Niemcy nas rozumieli (to okazuje się najtrudniejsze)Aby to wszystko osiągnąć, drodzy uczniowie, trzeba to po prostu ROBIĆ. Czy możecie sobie wyobrazić, że ktoś nauczy się grać na pianinie, studiując nuty i pracowicie zapisując je na pięciolinii? Nie! Musi usiąść do pianina i zacząć ćwiczyć. Czy ktoś nauczy się jeździć samochodem tylko teoretycznie? Nie, musi siąść za kierownicę i ćwiczyć, jak to jest naprawdę w ruchu drogowym.
Dokładnie tak samo jest z nauką niemieckiego (i jakiegokolwiek innego języka obcego też, rzecz jasna).
Jeśli więc którejś z powyżej wymienionych umiejętności nie opanowaliście – mimo być może nawet długiej nauki – w takim stopniu, w jakim byście chcieli, to może coś robicie źle?
Spójrzmy, co najczęściej robione jest nie tak, jak powinno.
To w ogóle NAJGORSZE, co wam się może przytrafić. Motywacja to wiatr w żagle naszej nauki. Bez tego wiatru stoimy w miejscu, w najlepszym razie kręcimy się w kółko. Spora część z nas, mimo że w zasadzie uczy się języka, ląduje niestety wcześniej czy później w następującym błędnym kole:
Naukowcy dzielą motywację na zewnętrzną i wewnętrzną.
Motywacja zewnętrzna to taka, która „z zewnątrz” zmusza nas do czegoś. Na przykład uczymy się, bo inaczej z klasówki za tydzień dostaniemy jedynkę. Nie mamy wcale ochoty się uczyć, żadnej motywacji wewnętrznej, ale się uczymy, bo „nie mamy wyboru”. Też tak można.
Drugą stroną medalu jest motywacja wewnętrzna, która powoduje, że z własnej woli chcemy coś zrobić. Motywacja wewnętrzna jest nieporównanie efektywniejsza niż zewnętrzna, to chyba oczywiste.
Podkreślamy, że również dzięki motywacji zewnętrznej jesteśmy się w stanie nauczyć. Ale w tym wypadku nauka nie sprawia nam przyjemności i to, czego się nauczyliśmy, z reguły potem bardzo szybko zapominamy, po prostu nam na tym nie zależy. Taka nauka może być wyjątkowo mozolna i frustrująca.
Jaki masz stosunek do języka obcego, którego się uczysz? Uczysz się nieporównanie skuteczniej (znaczy: szybciej!, znaczy: lepiej!, znaczy: chętniej!), jeśli uczynisz ten język jednym ze swoich hobby. Właściwie dlaczego nie? Być może nauka jest twoim obowiązkiem, bo np. uczysz się języka w szkole. Ale co stoi na przeszkodzie temu, żeby ten język stał się również twoją pasją? „Hobby” to taka cudowna rzecz, którą można rozpocząć (i także w razie czego zakończyć!) w dowolnym momencie, w dowolnym wieku, w dowolnych warunkach. Po prostu podejmujesz decyzję typu: „Język niemiecki? Czemu nie? Może jest naprawdę ciekawy. Może dzięki niemu będę mieć lepsze szanse. Może znajdę lepszą pracę. Będę więcej zarabiać. Poznam ciekawych ludzi, może też za granicą. Dowiem się ciekawych nowych rzeczy. Inni będą mnie podziwiać i mi zazdrościć”.
Jeśli dany język obcy już jest twoją pasją – tym lepiej. To tym bardziej podejdź do tego hobby w zorganizowany sposób.
Określaj cele realistyczne dla siebie. Spójrz na swoją naukę języka obcego tak, jakbyś patrzył/-a na naukę kogoś innego. Co byś mu/jej doradził/-a na „zdrowy chłopski rozum”?
Wiesz, że większość ludzi tylko udaje, że się uczy? Włącza się w naukę na początku lekcji, wyłącza się na jej końcu. Jeśli ma akurat zadane jakieś zadania domowe, to ewentualnie włącza się na chwilę między jedną lekcją a następną – i koniec. Takich lekcji w tygodniu ma się powiedzmy dwie, może trzy, a może nawet tylko jedną. Zupełnie nas nie dziwi, że po kilku latach takiej nauki człowiek np. „uczył się 4 lata” (przynajmniej tak twierdzi), a faktycznie nic nie umie. Musiałby być absolutnym niedoścignionym geniuszem, żeby się w taki sposób czegoś naprawdę nauczyć. Zawsze trochę ironicznie pytamy naszych uczniów, czy rzeczywiście się uczyli, czy tylko mieli ten język w planie zajęć.
Nie spiesz się za bardzo, nauka języka to długa podróż, pełna przygód, nowych, ciekawych odkryć, nowych horyzontów. Ale będą też okresy frustracji i wrażenia, że nic ci do głowy nie wchodzi i że drepczesz w miejscu bez widocznego lub odczuwalnego postępu. Nie staraj się na siłę skrócić drogi, to na ogół nie pomaga. Ciesz się tym, co osiągasz w twoim własnym tempie.
CHCEMY się nauczyć języka obcego, prawda?
Dlatego powinno nam bardzo zależeć na tym, aby mieć motywację wewnętrzną. To nie jest (niestety) tak, że jeśli „raz” mamy motywację, to ona już z nami zawsze będzie. Każdy ma okresy, w których jego motywacja słabnie albo wręcz zanika. W takich momentach bardzo wielu ludzi po prostu przestaje się uczyć, bo właśnie „braknie im wiatru w żaglach”. Ten wiatr może oczywiście wrócić, ale może też nie wrócić. A nawet jeśli wróci, to ponowny „rozruch” do nauki może być trudny. Mamy już przez ten przestój gorsze doświadczenie z nauką, tracimy wiarę w swoje możliwości. A szkoda.
Będąc idealistkami, radziłybyśmy wszystkim uczyć się w miarę rówomiernie i przede wszystkim jak najsystematyczniej. Ale jesteśmy doświadczonymi realistkami, bo nauczamy języków od bardzo dawna i naprawdę wiemy i rozumiemy, że motywacji nie można sobie po prostu „włączyć”, bo akurat by się przydała. Dlatego radzimy te słabsze okresy, gdy nasze dążenie do przodu słabnie, po prostu zaakceptować i nie robić z tego „tragedii” prowadzącej wręcz do całkowitego zaprzestania nauki.
Największym powodem do chwały nie jest to, że nigdy nie upadamy, ale to, że potrafimy się po upadku podnieść.
– Konfucjusz –
Motywacja to według niektórych badaczy iloczyn (czyli wynik mnożenia) kilku określonych czynników.
Szansa opanowania języka. To przede wszystkim po prostu wiara w siebie i swoje możliwości. Czy dam sobie radę?
Atrakcyjność nauki. Fajny kurs, świetny podręcznik? Kurs za granicą w doborowym międzynarodowym towarzystwie? A może fatalny nauczyciel, którego nie znosimy i/lub zajęcia wieczorem, gdy jesteśmy już zmęczeni?
Przydatność w życiu. Języka uczymy się przecież po coś, w jakimś celu. Te cele mogą być bardzo, bardzo różnorodne. Nasza jak dotychczas najstarsza uczennica, Niemka, która uczyła się kiedyś języka polskiego na kursie, miała 87 lat. Uczyła się, „bo to taki ciekawy język”. Jej celem było poznanie ciekawego języka sąsiadów.
To równanie wygląda więc tak:
Oczywiście nauka języka (albo czegokolwiek innego) to nie matematyka, dlatego nie możemy ufać temu równaniu na 100%. Ale spróbujmy mu zaufać na 99%. W mnożeniu jest tak, że jeśli jeden z czynników wynosi ZERO, to cały wynik mnożenia, czyli iloczyn, też jest równy zeru.
Jak to wygląda konkretnie w twoim przypadku? Wierzysz w swoje szanse opanowania języka? Uczysz się w atrakcyjny sposób? Do czego jest ci w ogóle potrzebny obcy język? O tym wszystkim również napiszemy w kolejnych rozdziałach.
Jeśli nie masz własnej motywacji (bo np. uczysz się w szkole i w gruncie rzeczy wcale nie chcesz nauczyć się języka, tylko „musisz”) albo jeśli twoja własna motywacja nie jest wystarczająca, to spróbuj dać się zarazić motywacją innych.
Gwarantujemy wam, że języka obcego może się nauczyć każdy. Nie twierdzimy, że każdy będzie w nim absolutnym mistrzem, ale pewien stopień biegłości jest osiągalny naprawdę dla każdego. Jeśli chodzi o atrakcyjność nauki, to mamy na to niestety ograniczony wpływ (chyba że uczycie się akurat z nami lub w naszej szkole językowej www.ISJAD.pl).
Natomiast być może uda nam się tu w tej książce wpłynąć nieco na składnik „przydatność w życiu”. A przynajmniej spróbujemy.
Dlaczego warto (na)uczyć się języka obcego? (Na)ucz się i:
Chwal się w swoim otoczeniu i miej wrażenie, że jesteś lepszy od innych. Bo jesteś. Tobie się udało, nie każdemu się udaje.
Buduj w sobie wiarę we własne możliwości. Ucząc się języka obcego, jesteś w stanie przełamać strach, lenistwo, prokrastynację (czyli odwlekanie).
Poznaj nowych ludzi – uczących się języka, jak również obcokrajowców już znających dany język.
Według badań naukowców z Uniwersytetu w Chicago ludzie posługujący się językiem obcym, podejmując decyzje, łatwiej przezwyciężają problem obaw o stratę (ang. loss aversion). Czyli łatwiej podejmują śmiałe i korzystne dla siebie decyzje i dokonują lepszych wyborów. To może wręcz wpływać na twoje – korzystniejsze – decyzje finansowe. Kto by pomyślał…
Na Uniwersytecie w Toronto wykazano, że osoby dwujęzyczne lepiej wypadają w testach niż ci, którzy posługują się tylko jednym językiem. Osiągają lepsze wyniki w matematyce, czytaniu i w zakresie słownictwa.
Na Uniwersytecie w Londynie z kolei odkryto, że nauka obcego języka zmienia substancję szarą mózgu. To substancja przetwarzająca informacje. Jest zmieniana w ten sam sposób, w jaki zmieniają się wytrenowane mięśnie. Krótko mówiąc – mózg można trenować.
Podróżuj LEPIEJ. Poznawaj za granicą ludzi mówiących językiem, którego się uczysz. Nie musisz mówić doskonale w danym języku, już TROCHĘ znajomości języka będzie dawało niespodziewane efekty. Ludzie będą się do ciebie uśmiechać, będziesz się czuł bardziej zaakceptowany przez tubylców, może nawet otworzą się przed tobą różne ciekawe niespodziewane okazje. Podróżowanie i szeroko pojęta turystyka to nie tylko robienie fajnych fotek do Facebooka czy Instagramu, ale też poznawanie innego świata, innych ludzi. A mało co tak otwiera drzwi jak przynajmniej częściowa znajomość ich języka.
Zwiększ swoje szanse na lepiej płatną pracę. Żyjemy w erze totalnej globalizacji i nie tylko częściej wyjeżdżamy do pracy do innych krajów, ale także krajowe i międzynarodowe firmy w Polsce poszukują pracowników ze znajomością języków obcych.
Studiuj lub pracuj za granicą.
Bądź bardziej otwarty na świat. Dzięki znajomości języka obcego.
Odkrywaj nową kulturę: muzykę, kino, teatr, literaturę, poezję, kuchnię. Język i kultura danego kraju to w pewnym sensie dwie strony tego samego medalu.
Wszystkie te powody dotyczą oczywiście także innych języków obcych, ale akurat niemiecki ma ich jeszcze kilka dodatkowo:
Niemcy są naszym bezpośrednim sąsiadem.
Niemcy są potęgą ekonomiczną.
Niemcy utrzymują z Polską coraz ściślejsze kontakty wszelkiego typu.
Język niemiecki jest wyjątkowo logicznie zbudowany, nauka niemieckiego to trochę jak rozwiązywanie łamigłówki, np. sudoku. Z czasem wszystko zaczyna do wszystkiego pasować i układać się w spójną, precyzyjną, logiczną całość.
Dawniej ludzie uczyli się dla samych siebie, dziś robią to na pokaz.
– Konfucjusz –
Czy wiecie, że w USA jest wydawanych najwięcej książek na świecie? Pewnie wiecie, bo to w zgodzie z potocznymi wyobrażeniami.
A czy wiecie, że krajem na kolejnym, drugim miejscu są Niemcy?
W Stanach Zjednoczonych wydawane jest rocznie ok. 300 000 nowych książek, w Niemczech ok. 100 000. Różnica wynika m.in. z wielkości kraju, jasne.
USA – ok. 311 000 000 mieszkańców
Niemcy – ok. 83 000 000 mieszkańców
Na język polski jest tłumaczony bardzo niewielki procent książek amerykańskich (i brytyjskich też, rzecz jasna), a jeszcze znacznie mniejszy procent książek niemieckich, francuskich czy hiszpańskich. Rynek księgarski, podobnie jak np. filmowy czy muzyczny, jest bardzo zamerykanizowany.
Dlaczego może to być dla ciebie ważne? Dlatego, że po niemiecku ukazują się tysiące naprawdę wybitnie interesujących książek na każdy temat, ale mają one prawie zerową szansę dotarcia do polskiego czytelnika, bo nie będą przetłumaczone na polski.
Kolejna sprawa to dziesiątki doskonałych niemieckich gazet, tygodników i miesięczników, pism na każdy temat na bardzo wysokim poziomie dziennikarskim i informacyjnym. Oczywiście dotyczy to także gazet, pism itd. z innych krajów.
Ale powiedzmy, że nie interesują cię aż tak bardzo ani książki, ani czasopisma. Spójrzmy więc na internet. Oto statystyka liczby haseł w wikipedii (dane z końca 2014 roku[1]):
4 655 926 po angielsku
1 948 871 po szwedzku
1 798 579 po holendersku
1 779 967 po niemiecku
1 564 576 po francusku
…
…
…
1 077 489 po polsku
Najwięcej stron internetowych jest oczywiście po angielsku, ale i niemiecki jest w czołówce, daleko przed językiem polskim.
Nie twierdzimy oczywiście, że angielski nie jest ważny, bo choćby po powyższych zestawieniach widać, że JEST bardzo ważny, wręcz najważniejszy. Ale dlaczego nie otworzyć sobie – dzięki drugiemu językowi obcemu (tu: niemieckiemu) – drogi i możliwości korzystania ze wszystkich zasobów na przykład TUŻ ZA NASZĄ GRANICĄ? Tam, gdzie w najwyżej parę godzin można dojechać zwykłym pociągiem? Albo bez problemu samochodem (nie jadąc dwóch dni przez całą Europę, jak np. do Wielkiej Brytanii)?
Oczywiście większość obcokrajowców, praktycznie wszyscy Niemcy, Francuzi, Hiszpanie itd. uczą się w szkołach angielskiego. Polacy zresztą też. Ale powiedzcie szczerze, kto po nauce angielskiego w szkole faktycznie potrafi się w tym języku dobrze porozumieć, przeczytać mądrą książkę, zaprzyjaźnić się z kimś po angielsku? Podobnie jest w Niemczech, Francji czy Hiszpanii. Nauka nauką, a Niemcy i tak wolą mówić po niemiecku, a Francuzi po francusku, to jasne. Nam też wygodniej po polsku.
Tak się składa, że polski jest dla obcokrajowców niezwykle trudnym językiem. Tylko dosłownie garstka obcokrajowców się go uczy, owszem, w ciągu ostatnich lat ta tendencja trochę wzrosła, ale nie liczcie na to, że się z jakimś obcokrajowcem na serio porozumiecie po polsku. Czasem porozumiecie się po angielsku, fakt. Ale też nie zawsze, nie na każdy temat, i jeśli poważnie myślicie o jakichkolwiek bliższych, ciekawszych kontaktach z obcokrajowcami, to droga ku nim wiedzie przez naukę danego języka obcego.
Na szczęście w dzisiejszych nowoczesnych czasach wystarczy kilka kliknięć i już możemy się zanurzyć w dowolnym języku obcym, w wielu darmowych zasobach internetu i korzystać z nich ile tylko chcemy. A więc – czemu nie? Opłaca się. Naprawdę warto.
Świadomie pracować nad swoją motywacją. Wyobrażać sobie, jak znajomość niemieckiego zmieni nasze życie na lepsze. Dostaniemy dobry stopień, zdamy egzamin, dostaniemy upragnioną pracę, poznamy fajnych ludzi, wyjedziemy za granicę…
Najskuteczniej człowiek uczy się na własnych błędach. Ale niestety krytyka ma czasem zgubny wpływ na motywację do nauki. Prawie nikt nie przyjmuje chętnie krytyki, krytyka sama w sobie jest czymś nieprzyjemnym. Każda poprawka w procesie nauki języka obcego to „krytyka”, że zrobiliśmy jakiś błąd.
Można by tu powiedzieć: „No to nie będę nic robić, to nikt mnie nie będzie krytykował”. I rzeczywiście, sporo ludzi przestaje się uczyć języków, bo nie spełnia ustanowionych samemu sobie norm doskonałości. Są po prostu zmęczeni ciągłą krytyką swoich prób posługiwania się językiem obcym i chcą jej w końcu uniknąć.
Albo ci, którzy ukończyli szkołę, w której uczyli się języka obcego. Często nie wracają do niego już nigdy, bo mają złe skojarzenia z poprawianiem ich, niemożnością bycia doskonałym, z ciągłą krytyką, błędami, odrabianiem zadań domowych. A szkoda, zainwestowało się często wiele lat w naukę języka, a potem szybko się wszystko zapomina i ma z tego dokładnie zero. Jakie marnotrawstwo sił i czasu!
Jesteśmy zdania, że większość ludzi powinna zmienić swoje nastawienie do swoich własnych błędów w języku obcym. A wiadomo, że nie robiąc błędów, żadnego języka się nie nauczymy.
Wygląda na to, że każdemu „pisana jest” jakaś dosyć konkretnie określona liczba błędów, które musi zrobić pisemnie i ustnie w jakimś języku obcym, zanim się go porządnie nauczy. U niektórych jest to więcej, u niektórych mniej. Zależy też od innych czynników: od języka, którego się uczymy, od tego, jak regularnie się go uczymy i kto nas go uczy, itp., itd. Ale generalnie swoją ilość błędów musisz zrobić i już!
Im szybciej je zrobimy, tym szybciej będziemy je mieć za sobą! Trzeba do nich podejść otwarcie i wykorzystać je do własnych postępów. Tak po prostu jest, że jeśli powiesz „Ich habe gegangen”, a ktoś poprawi cię na „Ich bin gegangen”, to jednemu wystarczy jedna taka poprawka, innemu dziesięć, ale za jedenastym razem powie już poprawnie. Unikanie mówienia lub pisania tylko w obawie przed błędami i krytyką jest najgorszym błędem w ogóle.
Niektórzy nasi uczniowie mówią „przepraszam”, gdy popełniają błąd i ja ten błąd poprawiam. Za co nas przepraszają? Za co w ogóle przepraszają?
Jeśli coś wiesz, przyznaj, że wiesz. Gdy zaś czegoś nie wiesz, przyznaj, że nie wiesz. Oto prawdziwa wiedza.
– Konfucjusz –
… spowodowane odczuwanym brakiem postępu, czyli tzw. faza plateau.
„Plateau” to francuskie określenie równiny, platformy, płaskowyżu lub tacy. W terminologii związanej z nauką języków obcych oznacza się tak okresy pozornego (lub faktycznego) zastoju, kiedy wydaje nam się, że mimo że się uczymy, nie robimy żadnych postępów.
Tej fazy raczej nie można ominąć, ale można ją/je sobie uświadomić i starać się zminimalizować związaną z nimi frustrację.
Gdy zaczynamy się uczyć języka obcego, to na samym początku robimy bardzo szybkie postępy – z zera znajomości podnosimy się do „troszkę”. To wprawdzie niewiele, ale bardzo dużo w porównaniu z zerem. Wydaje nam się, że bardzo szybko się bardzo dużo uczymy. Jesteśmy w pewien sposób podekscytowani nową sprawą, wszystko wydaje się w miarę proste, cieszymy się z każdego nowego słówka i zdania. Powiedzmy, że zaczynamy się uczyć od zera, znamy dosłownie jedno słówko. A w ciągu kwadransa nauczyliśmy się 10 nowych słówek, więc nasza znajomość tego języka wzrosła już ponad dziesięciokrotnie! No i generalnie łatwiej jest zauważyć wzrost od 0 do 10 niż np. od 120 do 130, prawda?
Po pewnym czasie większość uczniów obserwuje u siebie zastój. Brak dalszych postępów. Człowiek wprawdzie uczy się pilnie dalej, ale ma wrażenie, że to do niczego nie prowadzi, że znajomość języka obcego wcale nie staje się lepsza.
Możemy też mieć takie odczucie, że przez ciągłe dodawanie wiedzy jednocześnie jakaś wcześniej zapamiętana jej część zostaje wymazana, jak gdyby nasz mózg, nasza pamięć miały ograniczoną pojemność (i jeśli czegoś dodajemy, to coś inne musi zostać wykasowane).
Prawie każdy ma niestety także fazy przestoju i związanej z nim frustracji. Wydaje nam się wtedy, że nic z tego nie będzie, że się nie nadajemy itp. Fazy plateau dopadają uczniów na różnym poziomie zaawansowania, z różną częstotliwością, siłą i długością trwania. Jeśli jesteś akurat w fazie plateau, to wcale nie znaczy, że brak ci zdolności, i nie musi oznaczać, że coś robisz źle.
REAKCJA na ten problem jest różna:
Jedni wątpią w swoje zdolności często niestety aż do tego stopnia, że w ogóle przestają się dalej uczyć (na zasadzie „nie nadaję się”, „to dla mnie za trudne” itp.). Niestety, gdy nie widać sukcesów w nauce, motywacja do niej gwałtownie spada.
Inni gnębią się pytaniami typu „czy coś robię źle?”, „czy stosuję nieskuteczne metody?”, „czy uczę się za mało?”. Do tej grupy można pewnie zaliczyć większość czytelników tej książki.
Jeszcze inni – niestety – pozostają w tej fazie na długi czas (niektórzy wręcz na zawsze), bo wydaje im się, że osiągnęli pewien poziom, pułap, ponad który już się nie wzniosą (na zasadzie „no dobra, to mi właściwie wystarczy, nie będę się dalej męczyć”).
Pozostali zdają sobie sprawę z faktu istnienia fazy plateau i starają się przetrwać ją bez większych (a zwłaszcza trwałych) szkód. Czyli co najmniej ze zrozumieniem, a w optymalnym wypadku wręcz z humorem.
Nauka języka obcego prawie nigdy (niestety) nie przebiega tak:
Zamiast tego najczęściej przebiega jakoś tak:
Ten drugi wykres to tylko przykład, jeden z tysięcy możliwych. Chodzi jednak o to, żeby pokazać wam, że to nie tylko wy macie takie „gorsze” okresy w nauce, bo to coś całkowicie normalnego.
Spójrzcie np. na 10, 30, 60 i 80%. To właśnie typowe fazy plateau, kiedy czas mija, a nam się wydaje, że nie posuwamy się z nauką języka ani trochę do przodu. Ba, czasem nawet jakbyśmy się cofali, bo coś zapomnimy, a niczego nowego się akurat nie nauczymy!
No i w ogóle: kto właściwie zna język obcy na 100%? Native speakerzy? Nawet oni nie! To 100% jest bardzo umowne, oznacza taki stan, w którym się „wszystko” rozumie i „wszystko” potrafi powiedzieć.
Człowiek potyka się o kretowiska, nie o góry.
– Konfucjusz –
… gdy akurat jesteś w fazie plateau? Jak ją przetrwać?
Nie obwiniaj się – prawie wszyscy mają takie fazy, to nie twoja wina.
Zaakceptuj fakt, że nauka języka obcego to długi proces i składa się z różnych faz, również z faz pozornego przestoju.
Zajrzyj do dotychczas przerobionych materiałów i uświadom sobie, jak dużo już się do tej pory nauczyłeś.
Zainteresuj się różnymi innymi metodami nauki, których może jeszcze nie wypróbowałeś.
Baw się nauką zamiast się nią zadręczać.
Podchodź do języka i uczenia się go z sympatią, nie z wrogością i rozczarowaniem.
Postaraj się sobie jakoś świadomie umilić, uprzyjemnić naukę.
Potraktuj tę fazę jako wyznacznik swojej autentycznej motywacji. Jeśli ją masz, to jest duża szansa, że dasz sobie radę z fazą plateau, a jeśli masz problem z motywacją, to może warto przy tej okazji popracować właśnie nad motywacją?
Bądź cierpliwy, każda faza ma swój początek, ale także i koniec.
Dlaczego zdecydowanie większa część Polaków nie zna świetnie przynajmniej jednego języka obcego? Choćby tak popularnego angielskiego?
W internecie na przykład istnieje zdumiewająco dużo stron do nauki języków obcych (choćby nasz portal www.isjadPLUS.pl), więc każdy zainteresowany uczeniem się jakiegoś języka, a zwłaszcza tych dwóch najpopularniejszych – angielskiego i niemieckiego – bez trudu może dosłownie utonąć w morzu materiałów na absolutnie wszystkie tematy. Nie mówiąc już o książkach w księgarni. Każda obiecuje nam „niemiecki w 4 tygodnie”, „niemiecki jest prosty”, „kurs niemieckiego” itp. Tylko sięgnąć ręką i mieć.
Miliony ludzi w Polsce uczą się angielskiego i niemieckiego. Materiałów do tego mają w dzisiejszym nowoczesnym, otwartym świecie aż za dużo. A więc, teoretycznie, skoro jest tyle wspaniałych pomocy do nauki, to praktycznie każdy powinien bez trudu posługiwać się językami obcymi, prawda?
To dlaczego tak NIE JEST? Dlaczego? Najważniejsze powody to naszym zdaniem:
częsty brak autentycznej motywacji, czyli tzw. zmuszanie do nauki w szkole;
niesystematyczność uczniów, sporadyczne zrywy (o ile w ogóle) do nauki języka, brak kontynuacji;
„niestrawność” materiałów (czy to w internecie, czy w książkach) dla przeciętnego, „normalnego” człowieka;
poleganie na tym, że samo uczestnictwo w jakimś kursie „olśni” nas praktyczną znajomością języka obcego;
często w ogóle błędne podejście do nauczania w internecie, a także w podręcznikach.
Zwłaszcza ten ostatni punkt leży nam szczególnie na sercu jako nauczycielkom i autorkom podręczników.
Komu sił nie starcza, ten ginie w połowie drogi.
– Konfucjusz –
„Albo masz wyniki, albo masz wymówki!”, jak mawia popularne powiedzenie. Fascynujące jest, jak często i kreatywnie szukamy wymówek, dlaczego nie możemy się uczyć akurat teraz.
Każdy powinien sobie naprawdę postawić jedno zasadnicze pytanie: czy naprawdę chcę się nauczyć języka obcego? Niektórzy nawet do tego nie podchodzą, wyszukując wymówki typu „ogólnego”.
Znamy od was (a także od siebie samych, a jakże, nobody’s perfect!) całą masę wymówek, najpopularniejsze to:
Nie mam czasu.
Nie mam zdolności do nauki języka.
Jestem za stara / za stary.
Jednak wyobraźmy sobie sytuację – oczywiście czysto teoretyczną – takiego rodzaju. Masz fajną pracę, którą naprawdę lubisz. Twój szef komunikuje ci któregoś dnia, że wasza firma:
rozpoczyna/rozpocznie intensywne kontakty z Niemcami
została wykupiona przez Niemców / Niemcy przystąpili do spółki
(niepotrzebne skreślić)
a jeśli:
nauczysz się w rok niemieckiego, to dostaniesz 300% podwyżki
nie nauczysz się, to zostaniesz zwolniona/-y, bo muszą przyjąć na twoje miejsce kogoś z dobrą znajomością niemieckiego
(niepotrzebne skreślić)
Powiedział(a)byś wtedy: „nie mam czasu”, „nie mam zdolności językowych”, „jestem za stara / za stary”?
Nie!
A więc tak naprawdę trzeba tylko bardzo chcieć. Jedyne co (być może) stoi między tobą a językiem obcym to pewnie zbyt mała motywacja. Wiemy, że ta historia jest bardzo (bardzo!) uproszczona, ale czyż nie mamy choć trochę racji?
„Nie mam czasu na naukę!” – to jedna z najczęściej spotykanych wymówek.
Ludzie są w dzisiejszych czasach coraz bardziej zajęci, to fakt, ale spójrzmy krytycznie na rozkład twojego zwykłego dnia.
Ile czasu zajmuje ci droga do szkoły/pracy (i z powrotem!)?
Ile czasu zajmuje ci czekanie (np. w kolejkach) – przy kasie, u dentysty albo gdziekolwiek indziej? Ba, nawet odczekiwanie natrętnych reklam w telewizji!
Ile czasu zajmują ci rutynowe czynności, na tyle rutynowe, że wykonujesz je praktycznie automatycznie (kąpiel, jogging, prasowanie, spacer z psem itp.)?
Ile czasu TRACISZ w internecie na GŁUPOTY?
Może nawet o czymś jeszcze nie pomyślałyśmy albo jest coś, co dotyczy specyficznie ciebie, a mniej innych. Wyobraź sobie, że cały ten czas lub choćby jego część przeznaczyłabyś/przeznaczyłbyś na systematyczną, efektywną naukę. Trudno ci to sobie wyobrazić? Nie, chyba nie? Trzeba tylko mądrze pomyśleć, CO konkretnie najlepiej wtedy robić.
Na przykład jeżdżenie samochodem albo autobusem doskonale nadaje się na słuchanie czegoś (i np. powtarzanie w myśli). Jeśli jesteś gdzieś sam/sama, tzn. nikt cię nie słucha i nie będziesz wzbudzać zdziwienia otoczenia, mówiąc do siebie, np. na spacerze lub we własnym samochodzie, to mów do siebie na głos w obcym języku! Przy innych okazjach, np. w kolejkach, przydają się dwujęzyczne karteczki (fiszki), których zestaw powinnaś/powinieneś zawsze mieć ze sobą.
Tak naprawdę jesteśmy przekonane, że wyniki nauki zależą głównie właśnie od motywacji. Jeśli masz wystarczająco silną motywację – np. zbliżający się egzamin – to czas znajdziesz, nawet jeśli ci się wydaje, że wcale go nie masz. Jeśli masz zbyt słabą motywację, to efekty nauki będą gorsze, nawet jeśli dysponujesz wystarczającą ilością czasu.
Jesteśmy zdania, że każdy jest w stanie nauczyć się języka obcego zupełnie nieźle. Niektórzy twierdzą uparcie, że nie mają zdolności.
Jasne, obiektywnie rzecz biorąc są tacy, którzy „chwytają” język obcy szybciej, i tacy, którzy potrzebują więcej czasu, ale tłumaczenie się brakiem zdolności językowych jest wygodną wymówką, bo nie można nikomu na siłę udowodnić przeciwieństwa braku zdolności.
W nauce języka obcego absolutnie kluczowe są:
cierpliwość
wytrwałość
regularność
To absolutnie LWIA część nauki, nie ma co liczyć na jakieś swoje szczególne „zdolności” lub obawiać się ich braku.
Przeprowadzono wiele badań nad wybitnymi, przeciętnymi i amatorskimi muzykami, sportowcami, szachistami, a nawet przestępcami. Prawidłowość jest zawsze identyczna: im więcej się ćwiczy, tym lepszym się w tym czymś jest. Okazuje się, że nie ma „urodzonych” artystów i profesjonalistów. Aby osiągnąć światowej skali perfekcję w czymś, potrzeba ok. 10 lat ćwiczeń (i to dużej ilości ćwiczeń, w sumie ok. 10 tysięcy godzin).
Nie powinno nam jednak wcale chodzić o bycie absolutnie perfekcyjnym, bo takie podejście bardziej hamuje, niż pomaga.
Czasami ucząc kogoś, dziwimy się ludzkiej naiwności. Był na przykład uczeń, który uczył się tylko pół godziny raz w tygodniu. Jasne, wiemy, że miał mało czasu, ale między naszymi lekcjami nie robił dosłownie nic. Zero. Zachęcałyśmy go, żeby nauczył się ze spotkania na spotkanie tego lub owego, no ale przecież nie można nikogo do niczego zmusić. I w ogóle, nie możemy mu „postawić złej oceny”, bo „klient nasz pan”, ostatecznie płaci za zajęcia, więc to jego sprawa, że nie korzysta z naszych rad. Ciekawe jesteśmy, jak on sobie to wyobrażał, tzn. że za ile dziesięcioleci nauczy się niemieckiego w stopniu komunikatywnym… (bo zaczęliśmy zupełnie od zera)?
Naprawdę niekoniecznie trzeba się uczyć całymi godzinami codziennie, bo większość ludzi ma na głowie nie tylko naukę niemieckiego. Ale „codziennie” brzmi dobrze. Nawet parę minut, kwadrans… To daje zupełnie inne rezulataty niż np. tylko raz w tygodniu… przekonajcie się sami!
Trzy są sposoby zdobywania mądrości. Pierwszy to refleksja – to najbardziej szlachetny, następnie naśladowanie – jest on najłatwiejszy, a trzeci to doświadczenie – najbardziej gorzki ze wszystkich.
– Konfucjusz –
Wielu ludziom trudno się zmobilizować, zabrać do nauki. Robią to najczęściej wtedy, gdy po prostu muszą, „bo jutro klasówka”, „bo za tydzień egzamin”, „bo na jutro muszę odrobić pracę domową”. Często staramy się użyć jakichś pozornych argumentów, przemawiających PRZECIWKO nauce TERAZ.
Na przykład:
Nie teraz, zacznę po obiedzie/kolacji.
Zacznę od jutra.
Zacznę w weekend, mam wtedy więcej czasu.
Zacznę w wakacje.
Zacznę po wakacjach.
Zacznę od stycznia.
Zacznę od przyszłego roku szkolnego.
Zacznę, gdy kupię sobie podręcznik.
Zacznę, gdy się zapiszę na kurs.
Zacznę …………… (tu wstaw własną wersję)
Najczęściej kolejny człon zdania (nawet w naszym wewnętrzym niemym dialogu z sobą samym) zaczyna się od „bo…”:
bo teraz nie mam czasu
bo teraz jestem zmęczony/zmęczona
bo jutro będę miał/miała więcej czasu
bo teraz (muszę) ………… (wstaw dowolną własną wersję)
itd., itp.
Czyli ogólnie na zasadzie „jutro, czyli nigdy”. Fachowo takie odwlekanie czegoś nazywa się z łaciny prokrastynacją, określaną także czasami jako „syndrom studenta”.
Jako główne powody prokrastynacji psychologowie podają zwykle obawę przed zbyt dużą trudnością danego zadania i związany z tym strach przed porażką. Oczywiście w grę mogą wchodzić także inne lęki, np. przed bezradnością czy izolacją. Albo po prostu zwykłe lenistwo.
Jeśli więc notorycznie odwlekasz naukę, to jak się do niej w końcu JEDNAK zabrać?
Nie bądź perfekcjonistą! Nie wszystko musi być zawsze na 100%. Lepiej zrobić trochę lub niedoskonale, niż nie robić nic. Naprawdę.
Dziel materiał na MAŁE porcje do nauki, do których znacznie łatwiej jest się zabrać.
Planuj dokładnie, co kiedy zrobisz (ale nie za dużo naraz!).
Najpierw napisz na kartce, co masz zrobić (plan), a następnie dokładnie wyobraź sobie, jak robisz poszczególne punkty planu. Zwróć uwagę na pojedyncze kroki realizacji planu.
Myśl o uczuciu, jakie będziesz miał/miała, gdy wykonasz aktualny plan.
Planuj także nagrody dla siebie za wykonanie planu.
Ucz się z kimś w grupie, to motywuje do dotrzymywania innym kroku w nauce.
Staraj się „najgorsze” dla ciebie (to sprawa indywidualna) załatwić/wykonać na samym początku.
Prowadź kalendarz swojej nauki.
Miej przed oczyma wyobraźni swój cel nauki.
Najwyraźniej istnieją bardzo różne odcienie i znaczenia słowa „chcę”. Bardzo często „chcę” oznacza tak naprawdę: „chciałabym/chciałbym, jeśli by to się odbyło błyskawicznie i bez żadnego nakładu pracy ani pieniędzy z mojej strony. Oczywiście też bez żadnego wysiłku”. Jasne. My też byśmy tak chciały.
Wśród naszych uczniów bywają ogromnie zajęte osoby. Na przykład pani doktor, lat ok. 40, w jednym z polskich miast. Przed południem pracuje w szpitalu, po południu w prywatnym gabinecie. Ma męża i dwoje dzieci, z którymi lubi aktywnie spędzać wolny czas, często jeździ na wycieczki i uprawia sport. Wydawałoby się, że zupełnie nie ma czasu na naukę dwóch języków obcych. A jednak. Szlifuje angielski, bo to się zawsze przydaje, i nauczyła się w ciągu ostatnich 2–3 lat od zera niemieckiego (i to naprawdę dobrze!), bo zdarza się jej wyjeżdżać na konferencje naukowe do krajów niemieckojęzycznych i chce tam sobie dawać radę bez tłumacza. Poza tym co roku wyjeżdża z rodziną na narty do Austrii. Chylimy głowę, serio.
Z drugiej strony istnieją też inni uczniowie… Ci inni prześcigają się dosłownie w wynajdywaniu usprawiedliwień, dlaczego nie mogą / nie mogli się uczyć. Najczęstsze usprawiedliwienia to:
„Przepraszam, ale…”
połączenie internetowe nie działa / nie działało
jestem/byłam/byłem chora/chory
dziecko/mąż/żona/rodzic… chora/chory
nie miałam/miałem czasu
mam za dużo pracy
mam/miałam/miałem egzaminy
wyjeżdżam na urlop
zacznę od… (jutra/poniedziałku/przyszłego tygodnia/przyszłego miesiąca itp.)
komputer jest/był zepsuty lub jakaś część komputera jest/była zepsuta
musiałam/musiałem wyjechać
zacznę się uczyć, gdy znajdę pracę za granicą
problemy rodzinne
Oczywiście ROZUMIEMY, że to wszystko MOŻE być prawdą i że MOŻE odciągać od nauki!
Jednak za każdym razem, gdy coś takiego czytamy lub słyszymy, myślimy sobie: „biedna/biedny XY, fakt”. Swojego nauczyciela oczywiście nie ma za co przepraszać. To „przepraszanie” zostało nam chyba jeszcze z czasów szkolnych, kiedy musieliśmy PRZEPRASZAĆ i się usprawiedliwiać, jeśli czegoś nie odrobiliśmy. Teraz jesteśmy dorośli i nikt nikogo nie zmusza do nauki. Nie stawiamy (oczywiście poza lektoratem na uczelni) także złych stopni. Nie zostawiamy na drugi rok w tej samej klasie. Nie oblewamy nikogo na egzaminie. W ogóle nasza cierpliwość (prawie) nie zna granic.
Wiecie, drodzy uczniowie (nie tylko NASI uczniowie! ;)), uczycie się – lub nie uczycie – wyłącznie dla siebie, nie dla nauczyciela! I zasada jest naprawdę idealnie prosta. Albo się uczycie i potem umiecie, albo się NIE uczycie i potem NIE umiecie. Oszukiwanie samego siebie (na zasadzie „chcę się uczyć, ALE…”) do niczego nie prowadzi. Owszem, najwyżej do wyrzutów sumienia, że miało się coś w planach, a się tego nie zrealizowało.
A więc – powtarzamy pytanie – CZY NAPRAWDĘ CHCESZ SIĘ NAUCZYĆ JĘZYKA OBCEGO???
Jeśli tak, to się po prostu UCZ, a nie szukaj wymówek!
Sukces składa się tylko z kilku liter:
Po polsku:
R Ó B!
Po angielsku:
D O!
Po niemiecku:
T U!
Najważniejsza rada brzmi więc: „rób coś!”, cokolwiek jest lepsze niż nic. Jeśli nie robisz nic, to i nic nie będziesz z tego mieć.
Wybierz sobie zawód, który lubisz, a nigdy nie będziesz zmęczony.
– Konfucjusz –
Większość tych, którzy „kiedyś” uczyli się języka i nie „douczyli się” do zadowalającego poziomu, ma wyrzuty sumienia. Kilka lat temu jedna z autorek szukała tzw. królików doświadczalnych do nowego projektu nauki niemieckiego. Dorosłych ludzi NIE znających akurat niemieckiego.
Zgłosiło się kilkaset osób. I ci ludzie wyjątkowo często pisali o sobie tak:
Nie lubiłem nauczycielki, dlatego wtedy się nie uczyłem.
Na lekcjach starałam się jak najmniej uczyć.
Zawsze nienawidziłem niemieckiego, a teraz potrzebny jest mi w pracy.
Byłem wtedy zatwardziałym antygermanistą.
W szkole nigdy nie uczyłem się systematycznie.
Nieznajomość niemieckiego jest dla mnie zawodowym samobójstwem.
Nigdy nie sądziłam, że wyjadę do Niemiec, i teraz mam ogromny problem.
itp.
Jeśli ty przypadkiem teraz uczysz się niemieckiego lub jakiegokolwiek innego języka obcego i go „nie lubisz”, „nie potrzebujesz”, „olewasz” itd., to pomyśl o tym, jak inaczej może wyglądać twoje życie za kilka lub kilkanaście lat.
Znajomość języków obcych to ZAWSZE korzyść. Nawet jeśli język faktycznie NIE przydałby ci się w życiu (co jest mało prawdopodobne, bo jego znajomość po prostu otwiera przed nami nowe szanse, tak zawodowe, jak i prywatne), to rozwija myślenie, opóźnia starzenie się mózgu. I daje ogromną satysfakcję!
Nie ma znaczenia, jak wolno idziesz, dopóki nie przestaniesz.
– Konfucjusz –
Większości rzeczy musimy się w życiu NAuczyć, tylko niektóre, bardzo niewiele, są całkiem wrodzone i będzie je potrafił wykonywać każdy, nawet BEZ uczenia się ich. Ile razy upadłeś, ucząc się chodzić? Pewnie nie pamiętasz? A przy nauce jazdy na łyżwach? Oczywiście, niektórych rzeczy stosunkowo łatwo jest się nauczyć, innych trudniej.
Im bardziej coś jest schematyczne, tym łatwiej jest to opanować (np. jazdę na rowerze, zmywanie naczyń, prasowanie itp.). Im więcej jednak wiadomości i możliwości ich kombinowania ze sobą, tym trudniej (np. skończyć trudne studia medyczne).
Nie twierdzimy, że nauka języka obcego jest bardziej złożona i skomplikowana niż studiowanie medycyny, ale jest to czynność zdecydowanie bardziej absorbująca nasz mózg niż prasowanie.
Na domiar złego mamy prawie zawsze do czynienia z tzw. paradoksem opóźnienia. Polega on na tym, że umie się więcej, niż jest się w stanie aktywnie zastosować (np. znamy zasady gramatyki, ale podczas mówienia mamy za mało czasu, żeby wszystko poprawnie ułożyć) – potrzebna jest pewna RUTYNA, mocniejsze ślady w mózgu, fachowo mówiąc.
Większość z nas zna to paraliżujące uczucie: musimy nagle powiedzieć coś w obcym języku i się BOIMY. Sporo ludzi uczy się języka obcego dopiero po wylądowaniu w obcym kraju (np. w celu szukania pracy albo jako rodzina/znajomi kogoś, kto już wyjechał za granicę). Weźmy tu na przykład tysiące PAŃ mieszkających w Niemczech.
Schemat jest na ogół podobny:
polska lub/i polskojęzyczna rodzina
dziecko lub dzieci (na ogół dwoje)
mąż pracuje, jakoś sobie z niemieckim radzi
żona zajmuje się dziećmi i domem i zna niemiecki zbyt słabo, żeby móc pracować
zakupy w sklepach samoobsługowych, unikanie niekoniecznych konwersacji z kimkolwiek
polska telewizja, internet po polsku, prasa/książki/filmy po polsku
polscy znajomi, sąsiedzi
dzieci uczą się niemieckiego w szkole i z biegiem lat przestaje im się rozwijać i rozbudowywać słownictwo polskie, zaczynają odpowiadać rodzicom po niemiecku
w niektórych przypadkach kurs dla początkujących, po którym dalej nie umie się mówić
Taki stan może trwać latami, ba, dziesięcioleciami. I to wbrew pozorom właśnie mimo mieszkania na stałe w Niemczech. Patrząc na to z boku, aż trudno to sobie wyobrazić. Z drugiej strony jeśli ktoś (kobieta) jest w takiej sytuacji, to zmiana takiego stanu rzeczy wymaga od niej niesłychanej energii i samozaparcia. No bo w sumie daje sobie radę na co dzień. A nauczenie się niemieckiego na takim poziomie, aby móc np. pracować, wydaje się nieosiągalne.
Analogiczne sytuacje zdarzają się oczywiście także w Wielkiej Brytanii, Irlandii i wielu innych krajach, do których trafiają Polacy na krótszą lub dłuższą emigrację. Mieszkanie w obcym kraju bez znajomości języka tego kraju jest jak oglądanie filmu bez dźwięku. Też jest możliwe. Ale znacznie mniej ciekawe.
A nauczenie się języka naprawdę JEST osiągalne! Trzeba w to zupełnie serio zainwestować czas, głównie czas, aby uczyć się systematycznie i cierpliwie. Z dnia na dzień nie da rady. Regułą jest, że ludzie przeceniają, ile są w stanie nauczyć się SZYBKO, „na wczoraj”, a nie doceniają, jak dużo mogą nauczyć się „na spokojnie”, cierpliwie i systematycznie.
Często zgłaszają się do nas uczniowie/uczennice, którzy – gdy zaczynamy zajęcia – WSTYDZĄ się mówić. No ale jak NIE mówiąc, nauczyć się mówić? I w ogóle – czego się wstydzić? Z całą pewnością nie istnieje nikt, ani jedna osoba na całym świecie, która nauczyła się języka obcego, NIE robiąc błędów. Każdy na swojej drodze do opanowania języka obcego jakąś własną porcję błędów musi zaliczyć, jeden większą, inny mniejszą…
[1] Akutalne dane znajdziecie tu: http://meta.wikimedia.org/wiki/List_of_Wikipedias.
Koniec wersji demonstracyjnej.