9,99 zł
Aziz al Bakir, aby przejąć po ojcu władzę w kraju, musi dopełnić warunków testamentu i się ożenić. Ma jednak rywala – jego przyrodni brat uważa, że to on powinien objąć najwyższe stanowisko i porywa narzeczoną Aziza, by nie doszło do ślubu. Jednak Aziz nie daje za wygraną. Prosi Olivię Ellis, znajomą z Paryża, by udawała jego narzeczoną…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 145
Tłumaczenie
‒ Olivio, jesteś mi potrzebna.
Olivia Ellis starała się opanować uczucia wywołane słowami szejka Aziza al Bakira. Nic niezwykłego, że jej potrzebował, skoro zmieniała pościel, czyściła srebra i utrzymywała jego paryski dom na Ile de la Cité w stałej gotowości.
Po co jednak wezwał ją do królewskiego pałacu w Kadar?
Niecałe osiem godzin wcześniej osoba z otoczenia Aziza wprowadziła ją na pokład królewskiego samolotu zmierzającego do Siyadu, stolicy Kadaru, gdzie Aziz niedawno wstąpił na tron.
Z Paryża wyjeżdżała niechętnie, bo bardzo jej odpowiadało spokojne życie, jakie tu wiodła: poranna kawa z konsjerżką w pobliskiej kafejce, popołudniowe przycinanie róż w ogrodzie. Spokojne bytowanie, pozbawione pasji czy namiętności, za to jej własne. Czuła się na tyle dobrze, by nie chcieć nic zmieniać.
‒ Czego wasza wysokość ode mnie oczekuje? – zapytała.
Długi lot do Kadaru spędziła, wymyślając niezliczone powody, dla których nie powinna była opuszczać Paryża. Przede wszystkim tamtejsze uporządkowane życie dawało jej poczucie bezpieczeństwa.
‒ Zważywszy na okoliczności, powinnaś zacząć mówić mi po imieniu. – Aziz uśmiechnął się czarująco, ale Olivia pozostała niewzruszona.
Nie pierwszy raz zauważała emanujący z niego wdzięk i słuchała pochlebnych słów, wcześniej kierowanych do kobiet odwiedzających paryski apartament. Jakże często zbierała porzuconą na schodach bieliznę i parzyła kawę kobietom, które wymykały się z sypialni przed śniadaniem, z potarganymi włosami i wargami obrzmiałymi od pocałunków.
Była przekonana, że jest odporna na uwodzicielski urok swojego gospodarza. Tabloidy nadały mu przydomek Playboya Dżentelmena i chyba rzeczywiście odznaczał się pewną charyzmą. Wyraźniejszą chyba teraz, kiedy otaczały ich pokryte freskami ściany i kosztowne wyposażenie przepysznego pałacu.
‒ Dobrze. W czym ci mogę pomóc?
Mówiła takim tonem, jakby chodziło o wymianę dachówki czy też listę zaproszonych gości, choć to sam na sam z szejkiem w nowym otoczeniu budziło w niej niepewność.
Aziz był niewątpliwie atrakcyjnym mężczyzną, choć chyba nie w jej typie. Atramentowoczarne włosy spadające w uroczym nieładzie na czoło, srebrzystoszare oczy, zaskakująco pełne wargi, często uwodzicielsko uśmiechnięte. Ciało doskonale smukłe, ale mocne, bez grama zbędnego tłuszczu.
Milczał, podpierając brodę na dłoniach, a Olivia czekała.
‒ Pracujesz dla mnie już sześć lat – powiedział w końcu.
‒ Owszem.
‒ Od początku byłem z twojej pracy bardzo zadowolony.
Przerażona, że chce ją zwolnić, czekała na ciąg dalszy. Czego też mógł od niej tak bardzo potrzebować tutaj, w Kadarze? Nie znosiła niespodzianek. Przez sześć lat budowała sobie bezpieczny, mały świat, i teraz nagle zawisła nad nią groźba jego utraty.
‒ W Paryżu wykonywałaś świetną pracę, utrzymując porządek w moim domu – powiedział. – Tutaj mam dla ciebie zupełnie inne zadanie, nie potrwa to jednak długo i wierzę, że znakomicie sobie poradzisz.
Nie domyślała się, o czym mówi, ale skoro chodziło o niedługi czas, mogła mieć nadzieję, że szybko się z tym uwinie.
‒ Wciąż nie rozumiem, dlaczego mnie tu wezwałeś.
‒ Wszystko swoim czasie.
W odpowiedzi tylko się uśmiechnął i podszedł do orzechowego biurka. Wcisnął jakiś guzik i po zaledwie sekundach zapukano do drzwi. Do pokoju wszedł ten sam mężczyzna, który ją tu wcześniej przyprowadził.
‒ Wasza wysokość?
‒ Jak myślisz, Malik? Da radę?
Mężczyzna uważnie przyjrzał się Olivii.
‒ Włosy…
‒ Z tym sobie poradzimy.
‒ Oczy?
‒ Nieistotne.
Malik pokiwał głową.
‒ Wzrost pasuje.
‒ Owszem.
‒ Dyskrecja?
Mężczyźni spotkali się wzrokiem.
‒ Absolutna – zapewnił Aziz.
‒ W takim razie jest szansa.
‒ To coś więcej niż szansa. To konieczność. Za godzinę mam konferencję prasową.
Malik pokręcił głową.
‒ Godzina to za mało.
‒ Musi wystarczyć. Nie mogę ryzykować dalszej destabilizacji.
Jego twarz przybrała twardy wyraz, zmieniając go w kogoś zupełnie innego niż znany jej, roześmiany, pogodny i beztroski playboy.
‒ W tym momencie wystarczy iskra, by wywołać pożar.
‒ To prawda, wasza wysokość. Przygotuję co trzeba.
‒ Dziękuję ci.
‒ Możesz mi wyjaśnić, o co chodzi? – spytała Olivia.
‒ Przepraszam cię za tę rozmowę. Rozumiem, że mogła być dla ciebie nieprzyjemna.
Rzeczywiście, nie podobał jej się sposób, w jaki o niej rozmawiali. Zupełnie jakby była przedmiotem.
‒ Uspokój się – poprosił, unosząc w górę obie dłonie. – Nasza dalsza rozmowa nie miałaby sensu, gdyby Malik cię nie zaaprobował.
‒ Zaaprobował?
‒ Uznał za odpowiednią.
‒ Odpowiednią? Do czego?
Westchnął ciężko.
‒ Rozumiem – rzekł, wzdychając – że nie znasz warunków postawionych w testamencie mojego ojca?
‒ Oczywiście, że nie. Przecież wiesz, że nie mam dostępu do takich informacji.
‒ Zawsze może się zdarzyć jakiś wyciek. No i sporo spekulowano na ten temat.
‒ Z zasady nie słucham plotek.
Nie miała o niczym pojęcia, zresztą nie czytywała plotkarskich magazynów ani tabloidów.
‒ Ale wiesz, że jestem zaręczony z królową Eleną z Tallii?
‒ Wiem.
Zaręczyny pary ogłoszono publicznie w poprzednim tygodniu, ślub miał się odbyć za kilka dni w Kadarze.
‒ Mogła cię zaskoczyć szybkość tych zaręczyn – zauważył i czekał na jej reakcję.
Olivia wzruszyła ramionami. Jej pracodawca był przede wszystkim playboyem. Świadczyła o tym choćby liczba kobiet sprowadzanych do paryskiego domu. Standardowym prezentem pożegnalnym była brylantowa bransoletka i bukiet lilii.
‒ Przypuszczam, że skoro masz zostać szejkiem, będziesz chciał się ożenić – powiedziała.
W odpowiedzi parsknął urywanym śmiechem i przez chwilę milczał, jakby ważąc następne słowa.
‒ Mój ojciec nigdy nie akceptował moich wyborów – powiedział w końcu. – Mnie zresztą też nie. Sformułował testament tak, żeby zatrzymać mnie w Kadarze i skrępować dawną tradycją. – Wyruszył ramionami. – Może chciał mnie ukarać? To też bardzo prawdopodobne. – Mówił lekkim tonem, ale w jego oczach dostrzegła chłód i chyba ból.
Zaciekawiła się przelotnie, ale zaraz nakazała sobie obojętność. Nie potrzebowała znać szczegółów jego relacji z ojcem czy kimkolwiek innym. Nie była ciekawa, jakie skrywał uczucia, jeżeli w ogóle jakieś.
‒ Jakie to warunki? – spytała beznamiętnie.
‒ Żeby zostać szejkiem, muszę się ożenić w ciągu sześciu tygodni od jego śmierci. – Cyniczny grymas i twardy wyraz oczu nadały mu zgorzkniały wygląd.
‒ Miesiąc już minął.
‒ Właściwie pięć tygodni i cztery dni. A mój ślub z królową Eleną powinien się odbyć pojutrze.
‒ W takim razie ożenisz się dokładnie w wymaganym czasie.
‒ Niestety jest pewien problem. – Jego głos był niebezpiecznie jedwabisty. – I to poważny, bo Elena znikła.
‒ Znikła?
‒ Dwa dni temu została porwana przez buntownika.
‒ Nie miałam pojęcia, że takie rzeczy wciąż się zdarzają w cywilizowanym świecie.
‒ Zdziwiłabyś się, do czego może dojść, gdy w grę wchodzi władza. Jakie tajemnice ludzie skrywają i jakie kłamstwa opowiadają.
Odwrócił się od niej i przez moment miała wrażenie, że on też coś przed nią ukrywa. Może prawdziwego siebie?
Przez sześć lat wydawał się dokładnie tym, kim był na pierwszy rzut oka: czarującym, beztroskim playboyem. Teraz jednak zaczęła się domyślać jakiegoś mrocznego sekretu.
Znała to z własnego doświadczenia.
‒ Wiesz, gdzie przetrzymują królową Elenę? – spytała.
‒ Prawdopodobnie gdzieś na pustyni.
‒ Szukasz jej?
‒ Robię, co mogę. Ale nie byłem w Kadarze od pięciu lat, a wcześniej starałem się spędzać tu jak najmniej czasu. Ludzie mnie nie znają. W takiej sytuacji trudno oczekiwać od nich lojalności. Przynajmniej dopóki sobie na nią nie zasłużę.
‒ Chcesz powiedzieć… ‒ zaczęła, ale przerwał jej niemal od razu.
‒ Niełatwo będzie znaleźć królową Elenę na pustyni. Jej porywacz ma wsparcie Beduinów, którzy ukryją ich oboje. Dopóki jej nie znajdę lub nie dojdę z nim do porozumienia, muszę się postarać o rozwiązanie alternatywne.
Milczała, porażona nagłym przypuszczeniem. Czyżby chciał ją w to zaangażować?
‒ Nikt nie wie, że Elena została porwana. Gdyby wiedziano, sytuacja stałaby się jeszcze bardziej niestabilna.
‒ Niestabilna? Pod jakim względem?
‒ Niektóre pustynne plemiona wspierają buntowników. Na przykład Khalila.
Mówił pozornie bez emocji, ale wyczuwała coś kipiącego pod powierzchnią. Kim mógł być Khalil?
‒ Co to za Khalil? Przecież to ty jesteś legalnym dziedzicem.
‒ Doceniam twoje zaufanie, niestety jednak to wszystko jest dużo bardziej skomplikowane.
Znów przybrał lekki ton, ale nie dała się oszukać.
‒ Jak bardzo? I co ja mam z tym wszystkim wspólnego?
‒ Nie mogę przyznać publicznie, że porwano mi narzeczoną – powiedział, nie odrywając od niej wzroku. – Potrzebuję więc kogoś, kto ją zastąpi.
Miała wrażenie, że lodowata dłoń ścisnęła ją za gardło. Na chwilę zabrakło jej tchu. Otworzyła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
‒ Kogoś, kogo przedstawię jako moją narzeczoną – wyjaśnił dobitniej.
‒ Ale…
‒ I właśnie to jest zadanie dla ciebie – kontynuował, nie pozwalając jej dojść do słowa.
W jego oczach lśniły iskry rozbawienia. Wpatrywała się w niego, obezwładniona niedowierzaniem.
‒ Chcę, żebyś została moją narzeczoną.
Tytuł oryginału: Commanded by the Sheikh
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2014
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
Korekta: Hanna Lachowska
© 2014 by Kate Hewitt
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2016
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Books S.A.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osob rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN 978-83-276-2290-7
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.