Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
„Jestem dzieckiem Boga. Jego cząstka, pierwiastek jest we mnie i jest moim początkiem. Jestem sprawcą, bo on tak chce. On chce, bym był szczęśliwy. Mam wpływ na to, co myślę. Moje myśli kształtują moją rzeczywistość.”
Powyższy fragment Przywyknąć do dobrego autorstwa Radosława Chałubińskiego niemal doskonale oddaje nowe spojrzenie na świat i na życie, które proponuje nam Autor w swoim poradniku. Podejście to ma nam pomóc w przeanalizowaniu swoich nawyków, dostrzeżeniu wewnętrznych ograniczeń i odkryciu swojego prawdziwego ja, bowiem w końcu, jak pisze Chałubiński:
„Jesteś wystarczająco dobry. Jesteś dokładnie taki, jak o sobie myślisz i inni też są tacy, jak o sobie myślą. Pozwól sobie i innym być sobą. Masz wybór, jak o sobie myślisz.”
Masz też wybór czy przeczytać tę książkę, czy też nie… Niewątpliwie jednak zapoznanie się z jej treścią może wzbogacić nasze spojrzenie na świat.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 129
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Opieka redakcyjna
Agnieszka Gortat
Redaktor prowadzący
Agnieszka Wójtowicz-Zając
Korekta
Agata Czaplarska, Monika Bronowicz-Hossain
Opracowanie graficzne i skład
Marzena Jeziak
Przygotowanie okładki
Aleksandra Sobieraj
Ilustracje
Sebastian Litner
© Copyright by Radosław Chałubiński 2022© Copyright by Borgis 2022
Wszelkie prawa zastrzeżone
Wydanie I
Warszawa 2022
ISBN 978-83-67036-66-5
Wydawca
Borgis Sp. z o.o.ul. Ekologiczna 8 lok. 10302-798 [email protected]/borgis.wydawnictwowww.instagram.com/wydawnictwoborgis
Druk: Sowa Sp. z o.o.
Spis treści
Wprowadzenie 7
Model – koncepcja – założenia 11
Przebudzenie 17
Boski pierwiastek 25
Zwierciadło 33
Poczucie winy 39
Strach 43
Etykiety 51
Wdzięczność 57
Wizualizacja 63
Moc słów 71
Potęga ciszy – siła oddechu 77
Koordynacja zamiaru 85
Świadome doświadczanie 91
Intencje 97
Pieniądze 101
Miłość, seks i prokreacja 109
Modelowanie rzeczywistości – część jeszcze bardziej praktyczna 115
Pomyśl od nowa 119
Najpierw Być, potem Mieć 121
Pogadaj ze sobą 125
Każda siła powoduje przeciwsiłę (nie szarp się) 129
Walka wiąże cię mocno z tym, z czym walczysz 135
Seks jest ważny 139
Reflektor twojej świadomości 145
Ten gorszy introwertyzm 151
Akceptacja 155
Celem jest droga 161
Epilog 167
Podziękowania 171
Wprowadzenie
Ta książka powstała wskutek wielu przemyśleń i poszukiwań tego, co sprawia, że życie staje się świętem, że każdy dzień jest okazją do radości i celebrowania siebie oraz tego, za co można bez końca dziękować. Oczywiście nie odkrywam tutaj nic nowego. Wszystko, co znajdziecie w tej książce, istnieje od zawsze i było już przez wielu opisane. Niestety, nie wiedzieć dlaczego mało kto potrafi przyjąć tę wiedzę i żyć w zgodzie z tym, co uznał za prawdziwe. Dlaczego tak się dzieje?
Myślę, że dla wielu z nas głównym tego powodem jest problem z przyzwyczajeniem się do widzenia tego, co dobre. Nie umiemy wypracować w sobie odpowiednich nawyków, które pozwolą nam cieszyć się tym codziennie, w sposób ciągły, w każdej chwili. Wszystko, co dobre traktujemy jako wyjątek w tym, co nas spotyka. I tu rodzi się kolejna bariera: traktujemy rzeczywistość jako coś, „co nas spotyka”. Przyjęło się myśleć, że rzeczywistość się nam przydarza, że nie mamy dużego wpływu na tak zwany los. Skoro tak, to pozostaje liczyć, że przydarzy nam się coś dobrego i wtedy będziemy się tym cieszyć. Stąd potem trudno się dziwić, że coś dobrego nam się tylko przydarza. Tak to postrzegamy i to staje się naszą rzeczywistością. Neurobiolodzy odkrywają coraz więcej informacji na temat ciała migdałowatego, które wcześniej było uważane za system alarmowy ostrzegający nas przed zagrożeniem. Odpowiada ono w dużym stopniu za nasze uczucia strachu, lęku i zagrożenia. Ostatnio prowadzone badania pokazują, że ciało migdałowate reaguje również na pozytywy, ale w takim stopniu, w jaki nasz umysł nastawiony jest na ich rejestrowanie i świadomie się na nich skupiamy. Oznacza to, że możemy nauczyć ciało migdałowate „dostrzegania” w większym stopniu pozytywnych aspektów naszego życia.
A co jeśli wam powiem, że możemy kształtować naszą rzeczywistość? A co jeśli mamy wpływ na to, jaka ona jest i czy jest dla nas łaskawa, czy też pełna trudności i przeszkód? Co jeśli możemy osiągnąć wszystko, co sobie wymyślimy bez ciężkiej i mozolnej pracy, w sposób lekki, z ogromną radością i w zgodzie z nami?
„Mrzonki” – ktoś powie, i będzie miał rację, dla niego to będzie nieosiągalne.
„Cudownie” – powie ktoś inny i też będzie miał rację, to może być jego droga.
Sami decydujemy, który z tych wariantów wybierzemy. Skoro oba są prawdziwe, to od nas zależy, jak będziemy postrzegać i kreować rzeczywistość. Nie namawiam, żeby ślepo wierzyć, ale żeby spróbować dokonać wyboru i przekonać się osobiście. Skoro namawiam do wyboru, to też chciałbym w tej książce przybliżyć wam te warianty, aby wasz wybór był bardziej świadomy.
Zacznę od modelu, który ułatwi zrozumienie mechanizmu działania świata. Model zaczerpnąłem z książek Davida Hawkinsa na temat poziomów świadomości oraz Vadima Zelanda o transerfingu. Zainteresowanych odsyłam bezpośrednio do książek. Ja natomiast skupię się na głównych założeniach tego modelu i praktycznym zastosowaniu tego, co ma wpływ na postrzeganie i kreowanie rzeczywistości. Sam model nie musi być w pełni wyjaśniony. Mało tego, nie musi być prawdziwy i pełny – to tylko model. Ważne jest raczej to, co wynika z jego przyjęcia i czy to ma przełożenie na nasze lepsze życie.
Model – koncepcja – założenia
Podstawowym założeniem w opracowaniach Davida Hawkinsa i Vadima Zelanda jest to, że nasza świadomość nie jest zespolona na stałe z naszym ciałem. Każdy z nas jest zdolny do odrębnego istnienia, myślenia i postrzegania otaczającej nas rzeczywistości. Ta zdolność określana jest jako „świadomość”. Skoro tak, to co dzieje się z naszą świadomością po śmierci fizycznej? Hawkins twierdzi, że staje się ona częścią ogólnej świadomości (mądrości) wszechświata. Mało tego, każdy z nas ma dostęp do tej mądrości i czasem z niej czerpie. Jak? Hawkins pisze o podświadomości, która może być postrzegana również jako intuicja, niewyjaśniona wiedza. Według Zelanda to właśnie dusza, która wie to, czego umysł nie jest w stanie dostrzec, ma dostęp do Mądrości Wszechświata. Można by tu przytaczać wiele przykładów na takie założenie. Jeśli ktoś ma wątpliwości, to niech się zastanowi nad takimi kwestiami, jak: skąd wiemy, że musimy oddychać, skąd serce wie, że ma bić czy też jak to się dzieje, że poruszamy nogami w taki sposób, żeby iść lub biec? Jest też wiele sytuacji, kiedy posługujemy się tak zwaną intuicją. Oczywiście można starać się to wszystko wyjaśnić naukowo, ale zawsze pozostaną pytania bez odpowiedzi, jeśli nie dojdziemy do kwestii źródła tych wszystkich zjawisk.
Mało tego, dotyczy to również zwierząt, roślin, a nawet przedmiotów. O ile w świecie zwierząt i roślin znajdziemy przykłady, które będziemy w stanie rozumieć, odnośnie do posiadania świadomości przez rzeczy, nasz umysł może zacząć się buntować. Ale mniejsza o to. Nie jest to w tej chwili istotne dla wyjaśnienia modelu. Najważniejsze jest to, że gdzieś we wszechświecie istniej zbiór mądrości, który jest dostępny dla wszystkich.
Kolejnym założeniem jest to, że każda nasza myśl zachowuje się jak energia. Czyli ma swój potencjał, znak dodatni lub ujemny, i może być emitowana i odbierana. Może być też gromadzona. Cokolwiek pomyślimy, zostaje w formie energii gdzieś zgromadzone lub odebrane. Nasuwa się zatem wniosek, że naszymi myślami wywołujemy pewną energię, która dokądś jest wysyłana i coś dalej się z nią dzieje. A jeśli ta energia ma moc sprawczą? Oznaczałoby to możliwość kreowania myślami naszej rzeczywistości. Inaczej mówiąc, każdy z nas ma moc sprawczą – jest sprawcą. Jeśli uda nam się wypracować odpowiednie nawyki myślowe, możemy stać się sprawcami naszej rzeczywistości. Czy to nie brzmi jak magia? Trochę tak, ale jak się nad tym zastanowić, to już sama zmiana nawyków myśleniowych zmienia nasze postrzeganie subiektywnej rzeczywistości, a to ogromna zmiana jakości naszego życia.
David Hawkins twierdzi, że obiektywizm nie istnieje. Wszyscy odbieramy świat subiektywnie, poprzez pryzmat naszego poziomu świadomości. Inaczej widzi świat człowiek owładnięty strachem, żalem, poczuciem winy czy dumą, a inaczej człowiek odważny, pełen akceptacji, radości czy bezwarunkowej miłości.
Jeśli przyjąć nasz świat jako zwierciadło, które odbija obraz naszych myśli i w ten sposób kształtuje naszą rzeczywistość, to jakie odbicie chcielibyście w nim zobaczyć? Lustro świata odbije wszystko, co chcemy. Czy możemy wpłynąć na to odbicie? Analogicznie jak w każdym lustrze nie potrafimy zmienić samego odbicia bez zmiany tego, co ma się odbić. Niestety to właśnie próbujemy robić. Usiłujemy za wszelką cenę zmieniać nasz wizerunek, to jak postrzegają nas inni. Ubieramy się w zewnętrzne maski i opakowania, żeby tylko wyglądać na szczęśliwych i spełnionych. Lub przeciwnie, widzimy odbicie swoich ponurych myśli i jeszcze bardziej pogrążamy się w otchłani pesymizmu, depresji, nienawiści i beznadziei.
Czy tego właśnie chcemy? Na pewno nie, ale taki obraz odbija się w naszym zwierciadle. Co można z tym zrobić? Zmienić to, co ma się odbić.
Ważne, żeby nauczyć się chcieć tego, co dla nas najlepsze. Ktoś powie, że to nic trudnego, przecież każdy chce dla siebie wszystkiego, co najlepsze. Czy na pewno? Zastanów się, jak sam siebie postrzegasz, jakie masz myśli o sobie i o otaczającym cię świecie. Przeanalizuj swój dzień powszedni. Co ci sprzyja, a co przeszkadza? Czy spotykają cię jakieś sytuacje, które cię dołują? Czy są osoby, które ci sprzyjają albo przeciwnie, które ci rzucają kłody pod nogi? Czy zmagasz się ze swoim poczuciem wartości? Czy jesteś zmuszany do robienia czegoś, co ci nie odpowiada?
Myślę, że wielu z nas boryka się w swoim życiu z takimi myślami. Odbieramy życie jako trud, czasem walkę i wieczną pogoń za czymś, co sprawi, że będziemy mieli poczucie szczęścia choć na chwilę. A co jeśli chcę, aby moje życie było świętem? Chcę każdego dnia budzić się i celebrować każdą chwilę. Nie chcę szczęścia na chwilę, tylko na stałe. Czy to w ogóle możliwe?
Wierzę, że istnieje sposób, by to osiągnąć, ale to wymaga właśnie totalnej zmiany postrzegania świata. Chciałbym dalej wraz z wami przejść tę zmianę i nauczyć się tworzyć właściwe odbicie w lustrze świata. Brzmi to jak wezwanie do jakiejś metafizycznej i duchowej przemiany, ale nie to jest sednem tego wezwania. Być może będzie to efekt uboczny, ale przede wszystkim chciałbym zachęcić was do wypracowania sobie innych nawyków myślowych poprzez poszerzenie swojej perspektywy i poziomu świadomości. Myślimy w sposób narzucony nam przez większość, społeczeństwo, religie, ideologie, kody moralne itp. To wszystko było w nas kodowane przez lata, ale czy jest nam niezbędne? Przypomnijcie sobie swoje dzieciństwo. Czy mieliście marzenia? Czy byliście sprawcami swojej rzeczywistości? Większość z was pewnie potwierdzi ten fakt. Dlaczego zatraciliśmy tę sprawczość? Głównie dlatego, że narzucono nam inne postrzeganie świata. Zaprogramowano nas w sposób, który miał nas ochronić przed zagrożeniami, ale też dopasować do tego, co według większości jest właściwe – zgodne z kodami, które wpojono wcześniej naszym przodkom. I tak powoli zatraciliśmy to, co ważne – umiejętność kształtowania naszej rzeczywistości poprzez nasze myśli, a nie myśli ogółu. Utraciliśmy naszą indywidualność, a raczej świadomość indywidualności. Zapomnieliśmy o tym, że nasze istnienie jest czymś wyjątkowym i że świat jest pełen wszystkiego, co dobre i mamy do tego pełne prawo, a wręcz obowiązek, żeby czerpać z niego pełnymi garściami.
Jesteście gotowi na zmianę? Proponuję więc zacząć od przebudzenia.
Przebudzenie
Czy miewacie czasem sny, w których macie pełną świadomość, że to sen? Śnicie, ale wiecie o tym, że to sen. W takich sytuacjach najczęściej sen toczy się tak, jak tego chcecie. Wpadnie wam do głowy pomysł, żeby latać, to lecicie, i to wbrew wszelkim prawom natury. Bez skrzydeł, bez silników – just like that. Sen przebiega pod pełną kontrolą. Warunek jest tylko jeden – budzicie się we śnie, który dalej trwa. W ten sposób kształtuje się senna rzeczywistość. Lustro odbija niemal natychmiast to, co myślimy. Dzieje się dokładnie to, co chcemy. Co się dzieje, jeśli nie przebudzisz się we śnie? Sen dzieje się w sposób zupełnie nieprzewidywalny. Jesteś jego uczestnikiem, ale według scenariusza, który nie jest twój. Czy coś ci to przypomina?
Anthony de Mello w swojej książce „Przebudzenie” pisze o trzech krokach przebudzenia:
uświadomienie sobie i przyznanie, że śpimy i wcale nie chcemy się przebudzić,
nauczenie się słuchać i kwestionować wszystko, co usłyszymy,
zostanie swoim obserwatorem.
Postaram się rozwinąć te myśli de Mello, aby przybliżyć kwestię przebudzenia, które zresztą pojawia się w wielu różnych opracowaniach dotyczących rozwoju duchowości, czyli tej sfery naszego życia, która jest tak ważna i tak mało doceniana.
Co to znaczy, że śpimy i nie chcemy się przebudzić?
Według de Mello i nie tylko (piszą o tym niemal wszyscy autorzy książek o rozwoju duchowym) wszystko, co nas otacza, jest dokładnie takie, jakie powinno być. Niestety większość ludzi nie potrafi tego pojąć, bo są pogrążeni we śnie. Szukamy szczęścia, warunkując je bogactwem, sukcesem, związkami, posiadaniem, pożądaniem itp. Mówimy sobie: „Będę szczęśliwy, gdy osiągnę mój cel”. Jak już go osiągamy, stwierdzamy, że do szczęścia potrzebny nam kolejny cel, i tak bez końca. Nasze życie przebiega w sposób zaprogramowany przez schematy wdrukowane w nasze mózgi przez lata nauki, wychowanie, religie, wierzenia czy ideologie, które przyjęliśmy od innych. Najtragiczniejsze jest to, że tak nam jest z tym wygodnie, że wcale nie chcemy przebudzenia. Lubicie wstawać z łóżka? Rzadko – lepiej pospać dłużej w ciepłej pościeli i nie budzić się, bo to proces często bolesny. Podobnie jest w życiu. Wszystko co nam towarzyszy w naszej egzystencji, jest pełne programów, kodów, które nas hipnotyzują i nadają kierunek naszym działaniom i decyzjom. Tak jest wygodnie. Wystarczy żyć i bezmyślnie powielać ciągle te same schematy. Nie wymaga to od nas dodatkowego wysiłku. Dochodzi do tego jeszcze lęk przed zmianą, przed utratą status quo naszego dotychczasowego śnienia.
Chcesz wiedzieć, czy śpisz? De Mello proponuje krótki test. Pomyśl o kimś, kogo kochasz, z kim jesteś blisko, i powiedz w myślach: „Bardziej pragnę być szczęśliwy, niż mieć Ciebie. Gdybym miał możliwość wyboru, wybrałbym szczęście”. Poczułeś się egoistą? Mamy wdrukowane myślenie: „Jak mogę być takim egoistą?”. Ale kto tu jest egoistą? Wyobraź sobie teraz tę osobę, która mówi: „Jak możesz być takim egoistą, że wybierasz szczęście zamiast mnie?”. Co byś odpowiedział? „Jak możesz wymagać ode mnie, bym wyżej cenił Ciebie od szczęścia?”.
W tym teście nie chodzi o to, by teraz nagle rozstawać się z kimkolwiek czy poświęcać cokolwiek. Chodzi o to, żeby zauważyć, jakie kody nam zainstalowano i jak bardzo się tego trzymamy.
Nauczyć się słuchać i kwestionować wszystko, co usłyszysz
Drugim krokiem jest słuchanie i zrozumienie oraz gotowość do kwestionowania wszystkiego, w co wierzysz, całego twojego systemu przekonań, religii, poglądów politycznych, społecznych, wszelakich. Zastanów się, czy potrafisz słuchać. Po co słuchasz? Czy chcesz tylko potwierdzić swoje przekonania, czy też odkryć coś nowego? Dobre słuchanie jest oduczeniem się prawie wszystkiego, czego nas nauczono. Budda mówił: „Mnichom i uczonym nie wolno akceptować moich poglądów – z szacunku. Muszą je analizować, tak jak złotnik bada jakość kruszcu. Trąc, skrobiąc, pocierając i topiąc”.
Zadawajcie sobie trudne pytania. Dociekajcie własnej prawdy. Kwestionujcie wszelkie ideologie. Nie po to, by poczuć się lepiej i dowartościować, ale po to, by odnaleźć swoją prawdę. To co piszę w tej książce, też musi być kwestionowane. Sam najpierw sprawdzam wszystko, co uznam za warte sprawdzenia. Tak jak pisałem już wcześniej, zawartość tej książki pochodzi od innych. Ja tylko weryfikuję to, co uważałem za warte uwagi.
Samoobserwacja
Ostatni krok jest dość powszechny dla niemal każdego procesu rozwoju duchowego. Niestety nie jest tak prosty, jakby się wydawało. Polega on na obserwowaniu siebie i otoczenia z dystansu, bez oceniania i bez angażowania swoich emocji. Możemy, a nawet powinniśmy obserwować i nazywać emocje, ale nie wolno nam się angażować, obwiniać, oceniać czy porównywać. Można to porównać do teatru, w którym aktor wchodzi na widownię i obserwuje sztukę, w której gra. Pytanie: po co nam taka postawa? Myślę, że najważniejszym powodem jest zrozumienie siebie, sytuacji poprzez złapanie odpowiedniej perspektywy. Daje to nam też szerszy ogląd całej rzeczywistości, a raczej iluzji, jaką sami sobie zbudowaliśmy w naszych umysłach. Jak tylko odsuniemy od siebie nasz punkt obserwacji, będziemy w stanie dostrzec, że na przykład nie jesteśmy przygnębieni, tylko odczuwamy przygnębienie, nie jesteśmy w depresji, tylko doświadczamy depresji, nie jesteśmy wystraszeni, tylko doświadczamy lęku. Nasz umysł wmanewrował nas w takie myślenie – jestem swoją depresją, lękiem czy też swoją radością, wzruszeniem. Nie, nie jesteśmy tymi emocjami, tylko ich doświadczamy. Jeśli tak, to wiemy, że one nie zostaną z nami na zawsze. Nie musimy się z nimi identyfikować. Możemy je przeżyć, doświadczyć i wypuścić. Kolejną ważną umiejętnością w samoobserwacji jest nieocenianie. Podobnie jak nie możemy identyfikować się ze swoimi emocjami, bo one przeminą, tak też nie powinniśmy się oceniać i przypinać sobie etykiet. Żadna etykieta nie jest z nami związana na stałe ani nie określi nas w pełni. Żeby lepiej siebie poznać, odrzućmy etykiety, oceny czy porównania. To tylko zaciemnia nasz obraz i wykrzywia nasze postrzeganie świata. Obserwujmy siebie i rzeczywistość bez filtrów, etykiet czy ocen. Tylko tak zobaczymy to, co istotne i tylko tak przerwiemy sen, w którym tkwimy.
Przebudzenie – czy to trudne? Nie martw się tym. Skoro to czytasz, to już znak, że szukasz i się budzisz. Warto się zacząć przyzwyczajać do innego obrazu rzeczywistości – twojego własnego, świadomego i pozbawionego wpływu starych nawyków! I co najważniejsze – nie staraj się walczyć z twoimi nawykami. Wystarczy, że je zauważysz, zaobserwujesz.
Nawyki do uświadomienia: Śpię i nie chcę się obudzić i żyć według własnych reguł. Żyję według schematów, kodów i narzuconych norm. Moja rzeczywistość mnie spotyka. Nie mam prawa do kreowania swojej rzeczywistości!
Boski pierwiastek
Skoro temat przebudzenia mamy już za sobą, czas się zabrać za kolejne nawyki. Twój proboszcz nie będzie zadowolony. Według Biblii w każdym z nas istnieje cząstka Boga. Jesteśmy Jego dziećmi. Myślę, że Bogu zależy na tym, by Jego dzieci były szczęśliwe. Dlatego jedyne, czego Bóg może od nas wymagać, to abyśmy byli szczęśliwi, choć słowo „wymagać” jest tu nieadekwatne. Bardziej pasuje stwierdzenie, że Bóg ma zamiar lub raczej jest naszym zamiarem, by być szczęśliwym, by każdy z nas kształtował swoją rzeczywistość. Tylko w takiej sytuacji nasze istnienie miałoby dla mnie sens. Niemal wszystkie religie wielokrotnie odwołują się do miłości Boga, wręcz utożsamiając Go właśnie z bezwarunkową miłością. Czy możecie sobie wyobrazić, że miłość może stawiać warunki? „Będę Cię kochał, jeśli…” – to brzmi absurdalnie. Czy wszechmocny Bóg potrzebuje czegokolwiek od nas? Czy pragnie naszego uwielbienia? Czy tak nieograniczony w swoich możliwościach Bóg potrzebuje naszej służby? To wszystko, czym nakarmiły nas religie, stwarza ogromną zależność, która wypacza istotę Boga i miłości. To nie Bóg potrzebuje naszego uwielbienia, służby, oddania, modlitwy, kościołów i rytuałów. To ludzie potrzebują mieć jakieś oparcie i szukają tego na zewnątrz zamiast w sobie, gdzie właśnie ten Bóg zostawił swoją cząstkę po to, byśmy tam znaleźli wszystko, co jest nam potrzebne do szczęścia. Ta boska cząstka, boski pierwiastek jest istotą stworzenia, istotą istnienia. To jest boski zamiar, który powinien stać się naszym zamiarem kreowania naszej rzeczywistości. Gdzie więc znajdę swoje szczęście? Gdzie mogę odnaleźć swoją miłość? Tylko i wyłącznie wewnątrz siebie. Ktoś powie – nic nowego. Wiele razy o tym czytaliśmy w mądrych książkach. Zgadzam się – brzmi banalnie. Tyle że pomimo swojej banalności i powszechności mało kto potrafi odnaleźć w sobie ten boski pierwiastek, boski zamiar, który będzie siłą sprawczą, który zapoczątkuje nasze świadome życie, który nauczy nas być sprawcami, a nie śpiącymi aktorami cudzych scenariuszy. Jak więc go szukać? Wcale nie trzeba, bo on tam jest od zawsze i na zawsze. Wystarczy nauczyć się go widzieć i zacząć korzystać z boskiego zamiaru. Taką naukę można potraktować jak kształtowanie odpowiednich nawyków. Każdy nawyk można wypracować i to w stosunkowo krótkim czasie. Badania mówią, że do zmiany nawyku potrzeba około 25 dni. W tym przypadku mówimy o nawyku w myśleniu, którego zmiana daje natychmiastowe rezultaty, co znacząco pomaga w jego utrwaleniu. Świadomość boskiego pierwiastka we mnie odwróciła kompletnie perspektywę. Zobaczyłem, jak bardzo moje myślenie o sobie było uzależnione od świata zewnętrznego, od schematów i kodów wtłaczanych przez lata indoktrynacji, nauczania, narzucania systemów moralnych. Większość mojego życia spędziłem, dążąc do wzorców świata zewnętrznego. Odgrywałem role, które wydawały się przybliżać mnie do szczęścia. Żyłem w świecie gonitwy za ideałem. Przeżywałem mnóstwo rozczarowań i upadków. Nigdy nie osiągnąłem nic trwałego, co mógłbym nazwać szczęściem. Nie potrafiłem siebie zaakceptować, bo nie umiałem sprostać błędnej wizji ideału. Moją wartość budowałem na milionach porównań, oceniając wszystkich i wszystko, co z kolei nie pozwalało mi zaakceptować i szanować tych, których uważałem za gorszych. Tych, których oceniałem lepiej, też nie mogłem pokochać, bo w ogóle byłem pozbawiony tej możliwości przez brak miłości do siebie. Sytuacja patowa. Znacie to?
Dlatego zmieniając moją perspektywę, otworzyły się kanały uwalniające z wielkim potencjałem przepływy energii, akceptacji, uwolnień, a przede wszystkim miłości, co bardzo pomaga w utrwaleniu nowych nawyków myślenia. Teraz wiem, że jestem sprawcą, że mam możliwość kreowania mojej rzeczywistości i moje szczęście zależy tylko i wyłącznie ode mnie.
To co jedni nazywają duszą, inni podświadomością, ma łączność z pełną mocy Mądrością Wszechświata, która jest sprawcą wszystkiego. Wystarczy znaleźć sposób, żeby nasz umysł dotarł do podświadomości i przekazał jej nasz plan na rzeczywistość. Niestety nasz umysł nawykowo jest przyzwyczajony do złego myślenia, a każda myśl zapisuje się w podświadomości i jest materializowana przez naszą podświadomość. Jesteśmy naszymi myślami, jesteśmy tacy, jak myślimy, że jesteśmy, a otaczający nas świat jest dokładnie taki, jak myślimy, że jest. To co możemy świadomie zrobić, to zmienić nasze myśli.
Zachęcam wszystkich do małego eksperymentu. Wielu ludzi, szczególnie w Polsce, ma nawyk narzekania. Nawet jeśli sami nie jesteśmy skłonni do narzekań, to łatwo dajemy się wciągać w schemat utyskiwania na wszystko, począwszy od pogody, rządów, skończywszy na wyżywaniu się na „parszywym losie”. Media społecznościowe są tego najdobitniejszym przykładem. Jestem skłonny zaryzykować tezę, choć nie natknąłem się na stosowne badania, że około 90% wszystkich aktywności na Facebooku opiera się na wyśmiewaniu, straszeniu, przerażaniu, obrażaniu i hejcie. Może dlatego memy z kotkami i pieskami, stojąc w tak wielkim kontraście do tych treści, cieszą się wysoką oglądalnością. W końcu kiedyś trzeba złapać trochę balansu. Wracając do eksperymentu – polecam spróbować nie narzekać przez jeden tydzień. Świadomie wyłączyć się z tego nurtu. Jeśli to konieczne, odciąć się od mediów (nie tylko społecznościowych), unikać sytuacji, w których możemy być narażeni na odbiór narzekania innych osób. Gwarantuję, że tydzień wystarczy, żeby zaobserwować zmiany w otaczającej nas rzeczywistości. Zmieni się też wyraźnie komfort naszego życia. Oczyści się nasz umysł i dopuścimy do siebie o wiele więcej pozytywnych myśli. Jestem przekonany, że wielu z tych, którzy odważą się poddać temu eksperymentowi, pójdzie o krok dalej, rezygnując na kolejny tydzień z narzekania. Być może co poniektórzy odważą się na postanowienie o całkowitej rezygnacji z narzekania, a to już bardzo blisko do tego, żeby wprowadzić inny, zdrowy nawyk – pozytywnego myślenia. Być może dla wielu okaże się to zbyt trudne, ale nie ma potrzeby się przez to obwiniać. Ten eksperyment można zaczynać wielokrotnie. Zawsze jest dobry czas, żeby przestać narzekać.
W tym eksperymencie znacząco pomaga bieżąca koordynacja myśli. Polega ona na potraktowaniu wszelkich zdarzeń, negatywnych myśli czy tak zwanych nieszczęść, które mogą nam się przytrafić, przekornie – jako czegoś, co jest dla nas korzystne. Wiem, że nie będzie to łatwe, choć mam nadzieję, że nic strasznego nie spotka tych, którzy odważą się poddać temu eksperymentowi. Niemniej każda rzecz, zdarzenie, choroba czy emocja są w naszym życiu po coś i każde z nich może nam się przysłużyć. Może to być lekcja, punkt zwrotny, wskazówka czy też sposób na poznanie samego siebie lub jeszcze coś innego. Nawet jeśli nie znajdujemy wytłumaczenia od razu, warto przekornie uznać, że jest to dla nas dobre. Z czasem pewnie zrozumiemy znaczenie tego, co nas spotkało.
W stanie oczyszczonego umysłu o wiele łatwiej będzie nam wpływać na naszą podświadomość, dotrzeć do naszego boskiego pierwiastka i stać się stwórcą naszej rzeczywistości.
Afirmacja: Jestem dzieckiem Boga. Jego cząstka, pierwiastek, jest we mnie i jest moim początkiem. Jestem sprawcą, bo On tak chce. On chce, bym był szczęśliwy. Mam wpływ na to, co myślę. Moje myśli kształtują moją rzeczywistość. Nie narzekam świadomie.
Zwierciadło