Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
25 osób interesuje się tą książką
Kontynuacja losów Lucy i Huntera z powieści Queen of Muerte.
Lucy przyjdzie się zmierzyć nie tylko z wrogiem, ale również z potężnym strachem o los ukochanego. To, czego bała się najbardziej, czyli miłość, zacznie bowiem grać w jej życiu główną rolę. Wciąż jednak musi pozostać silna i bezwzględna, by odzyskać Huntera.
Z pomocą przybędzie jej straszny, ale wierny Sznur, który pomimo swojego wyglądu i tego, czym zajmuje się na co dzień, w głębi duszy marzy o uczuciu i szczęśliwej rodzinie. Wydarzenia z przeszłości sprawią, że jego sympatia do Lucy okaże się nie do końca bezinteresowna.
Czy każde z nich odnajdzie właściwą drogę w życiu? Czy te zagubione, skrzywdzone lata temu dzieci mogą zmienić się w szczęśliwych ludzi?
Walka o tron ustąpi miejsca wojnie o miłość i spełnienie, a zemsta nadejdzie w najmniej oczekiwanym momencie.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 340
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tej autorki w Wydawnictwie WasPos
CYKL QUEEN OF MUERTE
Queen Of Muerte. Tom 1
Queen Of Revenge. Tom 2
POZOSTAŁE POZYCJE
Ciebie tu nie ma
Sky Is The Limit (duet z A.P. Mist)
Sparkle&Shadow (duet z A.P. Mist)
W PRZYGOTOWANIU
Nigdy, może, zawsze (luty 2025 r.)
Soul tatoo (kwiecień 2025 r.)
Zatańcz ze mną (czerwiec 2025 r.)
Paper birds (sierpień 2025 r.)
Nie zapomnij o mnie (październik 2025 r.)
Trzy kroki we mgle (listopad 2025 r.)
Wszystkie pozycje dostępne również w formie e-booka
Copyright © by Natalia Kulpińska, 2023Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2024All rights reserved
Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.
Redakcja: Kinga Szelest
Korekta: Aneta Krajewska
Projekt okładki: Adam Buzek
Zdjęcie na okładce: freepik
Ilustracje wewnątrz książki: pngtree.com
Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]
Wydanie I – elektroniczne
Wyrażamy zgodę na udostępnianie okładki książki w internecie
ISBN 978-83-8290-630-1
Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]
Spis treści
Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Epilog
Rozdział 1
Ava
Pieprzone koszmary senne powróciły wraz ze zniknięciem Huntera. Ciągła niepewność o jego życie spędza mi sen z powiek, a gdy tylko uda mi się zasnąć, dręczą mnie demony. Ta niekończąca się karuzela zła jedynie jeszcze bardziej nakręca moją chęć zemsty. O ile do niedawna byłam, być może, tylko zagubioną, wkurwioną na cały świat dziewczynką, o tyle teraz jestem pewną siebie, skoncentrowaną maksymalnie na jednym celu maszynką do zabijania. Tym celem jest Mason Graves i nie spocznę, dopóki nie dobiorę się do jego parszywego tyłka.
Ten człowiek jest cholernie wielkim wrzodem na dupie, który z każdym dniem uwiera coraz bardziej. Nie mogę uwierzyć, że kiedyś z nim współpracowałam, a nawet miałam niewątpliwą przyjemność spędzić kilka chwil na jego biurku, podczas gdy on bezczelnie buszował między moimi udami.
Nie jest godzien chodzić po tym świecie. I nie mam tu na myśli własnej krzywdy, ale krzywdę mojego ukochanego. Brat zgotował mu piekło na ziemi. Rodzina, krew z krwi. Tak się nie postępuje i sądzę, że jest świadomy, jak surowa kara go czeka. Dosłownie cała drżę na myśl o tym, że stanę z nim oko w oko, by raz na zawsze wymierzyć sprawiedliwość.
– Wytropiłem ich bezbłędnie. Nie schowali się zbyt mocno – mówi Sznur, wchodząc do swojego domu, w którym i ja aktualnie koczuję. Zastaje mnie gapiącą się w ścianę, analizującą własne myśli i przeżycia.
Oboje uznaliśmy, że to będzie najlepsze rozwiązanie w tej sytuacji. Byłoby nierozsądne z mojej strony, gdybym wynajmowała hotel, którego i tak musieliby pilnować jego ludzie. Wróg wie, że po niego idę, więc jest czujny i gotowy.
We dwójkę jesteśmy silniejsi, możemy więcej i prawdopodobnie nigdy nie będę w stanie mu się za to wszystko odwdzięczyć.
Nie doceniałam Sznura, a on wciąż rósł w siłę, budując swoje małe imperium. Gdybym się o tym dowiedziała podczas mojego panowania, nie miałby najmniejszych szans, by przetrwać. Teraz jestem mu cholernie wdzięczna za to, że mam takiego silnego sprzymierzeńca u boku. Nauczyło mnie to też tego, że nie trzeba walczyć w pojedynkę, a wsparcie sojusznika to nie ujma, tylko wyróżnienie.
Od porwania Huntera minęły tylko trzy dni. Trzy cholernie długie dni, z których każdy jest taki sam. Planujemy, zbieramy wojsko i obmyślamy zemstę najkrwawszą z możliwych. Każdy nasz ruch musi być przemyślany. Mason nas zna. Wie, w jaki sposób mniej więcej działamy. Musimy go zaskoczyć, zachowując zimną krew. Błędy w tej sytuacji będą niezwykle kosztowne.
– Niepokoi mnie właśnie ta łatwość, z którą do nich dotarłeś. Mason nie zadał sobie nawet minimalnego trudu, by lepiej się ukryć? Śmierdzi mi to – stwierdzam z niepokojem. – To do niego niepodobne.
– A moim zdaniem działa właśnie tak, jak robił to od zawsze. – Siada okrakiem na krześle, kładąc ręce i brodę na oparcie. Bije od niego niezwykły spokój, który nie wiedzieć czemu, udziela się po części również mnie.
– Co masz na myśli? – Skupiam na nim swój wzrok, który do tej pory błądził gdzieś za oknem.
– Mason to psychopata. Był nim od dzieciaka, o czym świadczyło choćby wpychanie mojej głowy w piach. On się karmi nieszczęściem innych. Uwielbia się znęcać nad słabszymi. Chce, byśmy łatwo do niego trafili, bo być może szykuje jakąś kolejną popieprzoną pułapkę.
– Chcesz mi powiedzieć, że to jedna wielka gra? Bawi się z nami w kotka i myszkę?
– Myślę, że tak właśnie jest – potwierdza z nieskrywaną dumą w głosie, że tak sprawnie rozszyfrował naszego rywala. – Jego nie satysfakcjonuje cudza śmierć. Upaja się tym, co jest przed nią. Im dłużej ofiara cierpi, tym lepiej. Zaznacza tak swoją wyższość. A teraz nie dość, że ma w garści Huntera, to jeszcze nas wodzi za nos. Ma zwyczajnie nierówno pod sufitem, więc i jego działania nie są zbyt logiczne.
– Coś w tym jest – zgadzam się z nim, po czym dodaję: – Myślisz, że jesteśmy już gotowi, by walczyć? Męczy mnie to siedzenie w miejscu. A najbardziej niewiedza, co dzieje się aktualnie z Hunterem.
– Raczej nie. Do tego jest potrzebne dobre rozeznanie terenu. Nie wiemy, w jakim stanie jest Russel, ani w którym pomieszczeniu go przetrzymują. Jeśli zawiedziemy na jakiejś płaszczyźnie, możemy się z nim pożegnać.
– Mason musi być wkurwiony, że spaliliśmy mu chatę i wyrżnęliśmy połowę jego żołnierzy. – Uśmiecham się szatańsko, przygryzając dolną wargę.
Nic mnie tak nie cieszy, jak krzywda tego durnia. Zrobiłabym to z chęcią raz jeszcze, tym razem patrząc mu się prosto w oczy.
– W to nie wątpię. Osłabiliśmy go znacznie, ale i daliśmy kolejny powód, by bardziej pragnął zemsty.
– Jeśli Hunter umrze, przysięgam, spalę całe Chicago. – Zaciskam dłonie w pięści, przywołując jednocześnie w głowie obraz mojego mężczyzny i chwile, w których było nam tak cholernie beztrosko. Tylko to mnie jeszcze trzyma w jednym kawałku, sprawiając, że nie oszalałam z wściekłości.
– Chciałbym kiedyś móc kochać i być kochanym, tak jak wy.
Zaskakuje mnie tymi słowami i na moment zapada między nami niezręczna cisza.
Dosłownie nie wiem, co powiedzieć.
Nasza miłość nie jest czymś godnym naśladowania. Przeszliśmy trudną, wyboistą i naszpikowaną śmiertelnymi pułapkami drogę. Od wrogów po kochanków. Nie licząc już tych małych dzieci, którymi kiedyś byliśmy, bo tamte czasy zatarły się dość znacznie w naszych umysłach.
– Myślałam, że jesteś wyzuty z wszelkich uczuć – odpowiadam w końcu z rozbawieniem, żeby nieco rozładować zagęszczającą się atmosferę.
Nie udaje mi się, a Sznur sprawia wrażenie urażonego tym, co powiedziałam.
– Każdy marzy o miłości – mówi z pełną powagą, a mnie robi się głupio.
To nowe dla mnie uczucie, bo jeszcze do niedawna miałabym gdzieś to, co on myśli i czuje. Teraz jest mi go żal.
– Ja nie marzyłam.
– Kogo chcesz oszukać?
– Lucy Davis nie potrafiła kochać.
– Ale Ava Rose już tak?
Przechyla głowę, wwiercając we mnie spojrzenie, którego już przestałam się obawiać. Spowszedniało mi, a białe, sztuczne oko nawet mi do niego pasuje.
– Fascynują mnie te twoje dwie natury i to, jak sprawnie nimi żonglujesz.
– Ava to ktoś zupełnie inny.
– Nieprawda. Od zawsze byłaś dobra, tylko na chwilę o tym zapomniałaś. Mściłaś się na całym świecie za krzywdy, które spotkały cię w domu. I ja cię rozumiem, bo robiłem tak samo. Dobre to nie było, ale nam sprawiało ulgę. Można powiedzieć, że była to swego rodzaju terapia.
– Ty miałeś normalnych rodziców, a nie jakąś patologię tak jak Hunter i ja – stwierdzam.
– Być może z zewnątrz wyglądali na normalnych. Mieliśmy pieniądze, czysty dom, nowe ubrania i pełną lodówkę, to prawda. Nie było jednak miłości, tylko wieczne awantury i pretensje. Ciągła pogoń za pieniądzem również z nich zrobiła potwory.
Zamyśla się, skupiając wzrok gdzieś w oddali. Mam wrażenie, że przeniósł się znów w czasie i siedzi właśnie na naszym podwórku, obserwując wszystko z ukrycia, jak to miał w zwyczaju.
– Gnębili mnie w szkole za to, że byłem gruby. Dokuczali, poniżali. Nie raz wracałem do domu z podbitym okiem, siniakami i licznymi zadrapaniami. Okradali mnie z kieszonkowego i jedzenia, twierdząc, że i tak mam tego za dużo. Jak wiesz, na naszym podwórku również nie zaznałem spokoju.
– Bydlaki! – kwituję.
Pamiętałam doskonale te wszystkie wyzwiska kierowane w stronę Adama, to, jak ukradkiem płakał w kącie. Byłam jednak za mała, by pojąć, co tak naprawdę się działo. Nie rozumiałam potęgi zła i tego, jakie niosło za sobą konsekwencje. Destrukcyjni koledzy i rodzice, którzy nie okazywali najmniejszego zainteresowania. Jak widać, pozornie dobre rodziny też często nawiedzają demony.
– Zniszczyli mnie, wpędzając w cholerne kompleksy i depresję – wyznaje.
Jestem zaszczycona, że tak mocno się przede mną otwiera. W naszym świecie to rzadkość. Tacy jak my nie opowiadają o słabościach, bo każdy gotów wykorzystać je przeciwko nam.
– Rodzice również nie pomagali, pogłębiając jedynie ten stan. Sam nie wiem, czy gorzej żyło się ze świadomością, że jest się nieakceptowanym przez kolegów, czy niekochanym przez rodziców.
Zamyślam się na moment nad tym, co właśnie powiedział. Dochodzę do wniosku, że większość traum w dorosłym życiu bierze się właśnie stąd, że nikt za dzieciaka nie dał nam odpowiedniej dawki miłości, bez której nie poradziliśmy sobie w drodze przez życie.
To tak, jakby iść na daleką wycieczkę i nie zabrać ze sobą wygodnych butów, prowiantu oraz opatrunków na otarte stopy.
– Uciekłeś? – pytam po chwili, gdy wyrywam się z odmętów własnego umysłu.
– Tak. Przeszedłem bardzo wyboistą drogę, o której wolę nie wspominać. Jestem, kim jestem, wyglądam, jak wyglądam…
– Żałujesz czegoś?
– Może cię to zaskoczy, ale nie. – Uśmiecha się pokazując piękne, białe zęby. – Może, gdyby to wszystko się nie wydarzyło, wciąż byłbym tamtym fajtłapą, który dawał sobą pomiatać. Teraz coś znaczę. Mam swoje małe królestwo. – Zapowietrza się, spoglądając na mnie niepewnie.
Czyżbym nawet po takim czasie wzbudzała w nim respekt?
– Nie bój się mnie. Ja już nie jestem tą samą osobą, co niedawno. Nie odbiorę ci tego. Zapracowałeś i otrzymasz odpowiednią nagrodę. Chcę mieć w tobie sprzymierzeńca, a nie wroga. Czasy mojego panowania minęły. Gdy wszystko się skończy, a Mason zginie w męczarniach, Chicago będzie twoje.
– Przecież to było wszystko, co kochałaś. Byłaś niepokonana. Nie kusi cię, żeby wrócić i odzyskać imperium?
– Nie byłam niepokonana, co zresztą widzisz na załączonym obrazku. – Rozchylam ręce, zataczając nimi krąg wokół siebie. – Grałam taką. Chciałam, żeby wszyscy myśleli, że jestem nieśmiertelna. Uważałam, że władza to jedyna słuszna rzecz. Byłam aktorem we własnym teatrze. Łatwo było stworzyć otoczkę potężnej władczyni, mając u boku posłusznych pajaców, którzy robili wszystko, co powiedziałam.
– Już tak nie uważasz?
– Nie. Od kiedy poznałam Huntera, który poruszył we mnie nieznane do tamtej pory emocje, wszystko się zmieniło. Dawne priorytety nagle przestały być ważne, a pragnienie władzy zamieniło się w pożądanie i potrzebę miłości. – Wzruszam ramionami, uśmiechając się przy tym. – Doszła do tego amnezja, która mocno poprzestawiała albo wręcz poukładała mi w głowie. Wszystko sprowadza się do prostej prawdy, że bez miłości nie ma niczego.
– Naprawdę musiałaś się mocno walnąć w ten swój piękny łeb, bo cię nie poznaję.
Rzucam w niego poduszką i odkrywam, że fajnie jest być zwykłą dziewczyną. A żarty z samej siebie również nie są niczym złym. Ten czas spędzony na Alasce sprawił, że nabrałam dystansu do pewnych spraw, tematów i ludzi. Czuję się jakby mniej skażona. W moich żyłach w końcu płynie zwykła, czerwona krew, a nie toksyczny jad.
Zwykli jeszcze zdążymy być, teraz musimy podjąć najważniejszą walkę w naszym życiu. Wciąż mamy do wykonania misję wymagającą od nas nadludzkich umiejętności i potęgi, którą kiedyś byliśmy.
– Potrzebuję kogoś, kto jak najszybciej poleci na Alaskę – oznajmiam nagle, czym zaskakuję Sznura.
– Po co? – Marszczy brwi i wstaje, by napić się wody stojącej na kuchennym blacie.
– Zac tam został.
– Kim jest Zac?
– Psem – oznajmiam jak gdyby nigdy nic.
– Czekaj, próbujesz mi powiedzieć, że chcesz tu sprowadzić psa?
– On tam został zupełnie sam. Jeśli wszystko potrwa dłużej, obawiam się, że umrze, a ja bardzo tego nie chcę. Pokochałam to stworzenie. On uratował mi życie, ja teraz uratuję jego. Poleciałabym tam sama, ale jestem potrzebna tutaj. Nie mogę pozwolić, żeby ominęła mnie rzeź na Masonie.
Hunter na pewno zostawił mu zapas karmy i otworzył drzwi do piwnicy, by mógł się tam załatwiać, ale ta sytuacja nie może trwać zbyt długo. Liczył, że przyjedzie do Chicago na chwilę i zaraz tam wróci. Chciał mnie znaleźć, przemówić do rozsądku i wyjechać ze mną lub bez. Minęło kilka dni. To już zbyt długo, by dalej czekać.
– Niech będzie. Wyślemy tam moich chłopaków.
– Jesteś pewien, że można im zaufać i go nie skrzywdzą? Zależy mi na tym zwierzaku. Hunterowi zresztą też.
– Lucy Davis zrobiła się sentymentalna. Kto by pomyślał. – Wybucha śmiechem, czym wywołuje we mnie falę złości. – Sądziłem, że dla ciebie empatia, to egzotyczne, nieznane słowo, a tu proszę…
– Jeszcze raz wypowiesz to imię i nazwisko, a przysięgam, powieszę cię za jaja. – Staję tuż przed nim, wbijając w niego wściekłe spojrzenie.
– Potrzebuję adresu, punktu na mapie, czegokolwiek, co naprowadzi chłopaków na tamtą chatę – mówi, kompletnie ignorując mój gniew. – Wysyłam ich pierwszym możliwym lotem.
– Za chwilę wszystko dostaniesz. Mają to załatwić delikatnie i szybko. Chcę mieć pewność, że zwierzę przyleci tu całe i zdrowe. Jeśli się dowiem, że złamali mu choćby jeden mały pazurek, pozabijam.
– Jednak nie stałaś się do końca taką ciepłą kluchą, jak myślałem.
Faluje mi przed twarzą swoim wężowym językiem, a ja bez ostrzeżenia uderzam go z pięści w brzuch i odchodzę na bok.
Mężczyzna stęka z bólu, śmiejąc się jednocześnie. Wiem, że mi nie odda. Raz, że kobiet nie bije, a dwa, że nie ma tak wielkich jaj, by sprawdzić, czy nie oddam ze zdwojoną siłą. Wciąż coś znaczę i to mnie cieszy.
– Nie pogrywaj sobie ze mną, Sznur. To, że cię lubię, nie oznacza, że daję ci prawo do naśmiewania się ze mnie. Kiedyś straciłbyś za to głowę.
– Dobrze, moja królowo zemsty. Usłyszeć takie słowa z twoich ust to niemalże jak wyznanie miłości.
– Queen of Revenge – mówię, ignorując dalsze słowa. – Podoba mi się.
Nie ma sekundy, bym nie myślała o moim ukochanym. Momenty, gdy rozmawiamy lub przekomarzamy się ze Sznurem, dają mi maleńką namiastkę normalności. Pozwalają oderwać myśli od zła, które nas otacza. Mam wyrzuty sumienia, że działamy tak wolno, ale jeden nasz fałszywy ruch, a wszyscy zginiemy.
Ufam przyjacielowi i wiem, że opieszałość wynika z jego dokładności i dbałości o najmniejsze szczegóły. Jego wywiad cały czas działa. Ludzie szpiegują wroga, a my sami zbieramy siły.
Skoro Graves do tej pory nie zabił swojego brata, to po prostu nie ma tego w planach. Używa go jako przynęty na mnie. To ja stanowię jego cel. Chce patrzeć, jak oboje cierpimy. Dopiero gdy dopadnie również mnie, zacznie realizować swój popieprzony plan, gnębiąc nas, aż wyzioniemy ducha. Piękny plan, doprawdy. Szkoda tylko, że się nie ziści, bo to ja dopadnę go pierwsza.
Nie sztuką jest tam wjechać i wystrzelać wszystko, co się rusza. Łatwiej było, gdy polowaliśmy jedynie na wroga. Teraz gdzieś tam w środku jest nasz człowiek, który ma wyjść z tego wszystkiego bez szwanku. To zdecydowanie utrudnia nam pracę, bo delikatność nie jest domeną ani moją, ani Sznura.
Zamykam się w swoim pokoju, by odpocząć. W takich chwilach powracają dobre wspomnienia, gdy żyliśmy sobie pozornie beztrosko w górskiej chatce. Ile ja bym dała, by tamte chwile wróciły.
W mojej głowie tli się niezbyt rozsądny plan, który jednak uparcie nie chce zniknąć. Ja wiem, że Graves bardziej niż swojego brata pragnie dorwać mnie. Hunter jest jedynie przynętą, bym wystawiła głowę z ukrycia. Tak jak mówił Sznur, on nie chce mnie zabić szybko, bo miał ku temu masę okazji. Chce mnie gnębić, osłabiać i patrzeć, jak powoli, ale w męczarniach umieram.
I wiem, że gdy mnie dorwie, nie pozwoli, bym uszła z życiem.
To obrzydliwe i nawet dawna ja nie poparłaby czegoś tak okrutnego.
Leżę na łóżku, gapiąc się w sufit. Dźwięk mojego telefonu przerywa narastającą kotłowaninę myśli i mimowolnie sprawia, że napływają mi do oczu łzy bezsilności. Graves wysłał mi SMS i film z Hunterem.
Mason Graves: Czas ucieka, miałaś stąd zniknąć. Jeśli tak się nie stało, jego stan się znacznie pogorszy.
Z mojego gardła wydobywa się głośny krzyk, który w moment zwabia Sznura.
Mężczyzna otwiera drzwi z takim impetem, że uderzają w ścianę i robią w niej dziurę.
– Co się stało? – Staje jak wryty, patrząc z zaskoczeniem na wypływającą ze mnie wściekłość.
– Jadę teraz po tego skurwiela! – warczę, rzucając się do wyjścia. – Rozniosę go wraz z całą pieprzoną świtą.
Chwyta mnie i mocno tuli do siebie, a następnie wyrywa mi z ręki telefon, by samemu przekonać się o podłości tego człowieka.
– Kurwa! Ten gość jest bardziej pojebany ode mnie.
Na przesłanym filmie Hunter zwisa bezwładnie podczepiony kajdanami do sufitu, a Mason okłada go jakimś batem. Nie widzę twarzy ukochanego, gdyż skrywa się za strąkami włosów oblepiających jego głowę. Do tego ta krew, która jest wszędzie. Niemalże czuję jej obrzydliwy, metaliczny zapach. Strach ściska mi żołądek, a cała jego zawartość pnie się ku górze. Patrzeć na to po raz drugi w ciągu tak krótkiej chwili to dla mnie za dużo.
Wyrywam się z objęć przyjaciela i biegnę prosto do łazienki. Ten widok mnie pokonał i złamał doszczętnie. Zwracam wszystko, co tylko mam w żołądku, po czym układam się na zimnej podłodze, wybuchając przeraźliwym płaczem.
W tej pozycji znajduje mnie Sznur, który staje nade mną. Nie patrzę, słyszę jedynie jego kroki w ciężkich, wojskowych butach, a po chwili chwyta mnie pod pachami, pomagając stanąć na nogi. Zwilżonym ręcznikiem wyciera usta i zanosi do pokoju.
Nic mnie nigdy nie poruszyło tak, jak krzywda mojego ukochanego. Hunter jest moim słabym punktem i jeśli będzie trzeba, oddam za niego życie.
– Nie działaj pochopnie – mówi, gładząc mnie po głowie, jakbym była małą dziewczynką.
Nie podoba mi się ta pieszczota.
– Nie dotykaj mnie! – warczę, podnosząc się do siadu. – Co ty właściwie wyprawiasz? Nie jestem kotkiem do głaskania.
– Przeraziłaś mnie swoją reakcją. Nie chciałem, byś była sama w tej łazience.
– Chcę zabić tego gnoja! Słyszysz? – pytam przez łzy, których również przestałam się wstydzić w gronie zaufanych osób.
– Ja też tego chcę, ale nie widzisz, że on to robi specjalnie? Prowokuje cię, żebyś popełniła błąd. Wie, że jesteś narwana i impulsywna.
– Oddam siebie za Huntera – oznajmiam, wyjawiając plan, który pierwszy przyszedł mi do głowy.
– Jesteś nienormalna?! – wybucha, wstając z miejsca. – Popieprzyło cię do reszty! Zabiją cię bez mrugnięcia okiem.
– Wiem.
– Wiesz, a mimo to chcesz wepchać się w łapy tego zwyrodnialca? Ava, zacznij działać racjonalnie. Nie pozwól, by miłość przesłoniła ci rozum! – krzyczy na mnie i wiem, że ma rację.
Serce podpowiada jednak inaczej.
– Czy ty się o mnie martwisz? – pytam skonsternowana, ponieważ w jego wypowiedzi i tonie głosu wyczułam strach wymieszany z troską.
– A to takie dziwne?
– Myślałam, że ktoś taki jak ty…
– Ktoś taki jak ja nie ma za grosz ludzkich uczuć? – przerywa mi. – Myślisz, że w tym ciele, które wyglądem przypomina potwora z horroru, nie kryje się nic dobrego? – oburza się, jeszcze bardziej podnosząc głos. – Otóż muszę cię rozczarować, bo ja tak samo, jak inni, potrafię kochać, tęsknić i troszczyć się. To, co widzisz – pokazuje na swoją twarz – to zbroja. Pieprzony kamuflaż, żeby nikomu nie przyszło do głowy się do mnie zbliżyć. Dużo łatwiej się żyje, gdy wzbudzasz realny wstręt i strach. Teraz przynajmniej mają prawdziwy powód, by mnie nie lubić.
– Tylko dlaczego ja? – dopytuję się, wwiercając w niego ciekawskie spojrzenie.
– Bo tylko ty kojarzysz mi się z dobrem. Ty i Hunter. Byliście jedynymi dzieciakami, które nie patrzyły na mnie przez pryzmat wyglądu i statusu społecznego. – Jego wypowiedź jest pełna bólu.
– Minęło tak wiele lat – wzdycham.
– Ja nie zapomniałem. Kiedy dowiedziałem się, że jesteś tą dziewczynką z podwórka, chroniłem cię, jak tylko mogłem – wyznaje, czym wprawia mnie w osłupienie.
– Chcesz powiedzieć, że byłeś moim cichym aniołem stróżem? Przez cały czas?
– Właśnie tak. – Uśmiecha się nieśmiało. – Choć aniołem bym siebie nie nazwał. Raczej koszmarem, ale to, że czuwałem, zgadza się w stu procentach.
– Po co?
– Bo za dzieciaka wmówiłem sobie, że mogłabyś być moją siostrą. Tak bardzo pragnąłem normalnej rodziny, że stworzyłem ją w mojej chorej głowie. Oboje jesteście dla mnie jak rodzeństwo. Gdy zaginęłaś, myślałem, że oszaleję. Kiedy jednak rozeszły się plotki, że jesteś z Hunterem, odetchnąłem z ulgą. Nikt inny nie obroniłby cię tak jak on. To zabawne, jak w pewnym momencie nasze ścieżki się na nowo skrzyżowały.
– Wiedziałeś, że dostał zlecenie, by mnie zabić?
– Nie, ale wiem, że by tego nie zrobił.
– Nie sądzisz, że to wszystko, co mówisz, jest trochę przerażające? – Wbijam w niego przestraszony wzrok. – Ja o tobie dosyć szybko zapomniałam, podczas gdy ty całe swoje życie uważałeś mnie za siostrę? To zakrawa na jakąś chorą obsesję.
– Nie jestem psychopatą.
Spoglądam na niego, krzywiąc usta i unosząc brew.
– No… dobra. Jestem, ale tylko dla wrogów. Nie odbieraj mi tego.
– Nie zamierzam.
Widzę, ile kosztuje go to wyznanie.
Nie wiem, jak to robi, ale uspokaja mnie, pozwalając, bym ochłonęła.
– Musimy jak najszybciej dopaść Gravesa.
– Zrobimy to. Sądząc po tym, co ci wysłał, nie przebiera w środkach. Hunter może tego nie przeżyć. Mamy naprawdę mało czasu, a to nie pomaga.
– Nawet tak nie mów! – warczę. – Cały świat może przestać dla mnie istnieć, ale ten jeden jedyny człowiek ma żyć.
– Myślisz, że ktoś kiedyś mógłby pokochać mnie tak, jak ty Huntera?
Znów pada dziwne pytanie. Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie Sznura jako człowieka. Tymczasem wypełnia go przepotężna tęsknota za miłością.
– Wierz mi, że jeśli mnie ktoś mógł pokochać, to ciebie tym bardziej się da.
– Nawet z tą mordą?
Nie wytrzymuję i wybucham śmiechem.
– Wiem doskonale, co teraz robisz. Próbujesz odciągnąć moje myśli od tego, co zobaczyłam na ekranie. I dobrze ci idzie.
Przyglądam mu się przez dłuższą chwilę i odkrywam, że przy bliższym poznaniu przestaje już szokować wyglądem. Ja zaczynam dostrzegać w nim fajnego chłopaka.
– Nawet z taką mordą – dodaję po chwili. – Jesteśmy przeciwnościami. Piękna kobieta z zepsutą duszą i przerażający mężczyzna z czystym sercem.
Nie mówię mu tego, ale planuję wymknąć się nocą i zacząć działać na własną rękę. Ten obrazek mi wystarczył, bym przestała czekać i zbierać siły. Nigdy nie będziemy dość gotowi na to, co nas czeka. Zło zawsze będzie silniejsze i potężniejsze.
Nie potrafię już żyć bez tego mojego wielkoluda. Brakuje mi jego docinków, silnych dłoni i miłości, którą we mnie rozpalił. Ten ogień zgaśnie tylko wtedy, gdy Hunter umrze. Nigdy więcej nie będę zdolna do takiej miłości.
Nie odpisałam nic Masonowi. Nie ma nawet takich słów, którymi mogłabym określić to, co teraz czuję. Zamierzam mu to pokazać, by przekonał się na własnej skórze. Nie ma jednak odpowiedniej kary dla kogoś takiego jak on. Już nawet nie pragnę oddawać mu tego, co on zgotował nam. Chcę go po prostu zabić. Raz na zawsze pozbyć się problemu, by móc żyć spokojnie.
Opornie, ale muszę przyznać to sama przed sobą, że spodobało mi się zwyczajne życie. Zanim to jednak nastąpi, trzeba wyrwać kilka chwastów.
Rozdział 2
Ava
Zatapiam się w mroku nocy, która w tym mieście śmierdzi strachem i śmiercią. Nienawidzę tego miejsca, miasta oraz tego, co ze mną zrobiło przez te wszystkie lata.
Nie raz rozmyślałam nad tym, co by się stało, gdybym po śmierci mamy trafiła do domu dziecka. Czy wówczas miałabym szansę na normalne życie? Może nie wpadłabym w cały ten syf?
Szybko jednak odganiam od siebie te myśli, bo będąc szanującą się panią prokurator, bibliotekarką czy choćby kasjerką w sklepie, żyjącą zwyczajnie jak większość społeczeństwa, miałabym nikłe szanse, by poznać Huntera. A to właśnie on stał się sensem mojego życia. Wierzę, że nikt inny nie byłby w stanie tego dokonać.
Wilgotna mgła oblepia mnie z każdej strony, osadzając się na moich włosach i czarnej kurtce. Zgniłe powietrze jedynie potęguje lęk, który towarzyszy mi od momentu, gdy opuściłam bezpieczny dom Sznura. Nie boję się o siebie, a o to, że mogę nie zdążyć. Rozumiem opieszałość i stworzenie konkretnego planu, ale na nic się to zda, gdy Hunter tego nie wytrzyma.
Potrafię przemknąć niezauważona, niczym cień. Ludzie Sznura nawet się nie spostrzegli i liczę, że tak samo będzie u Gravesa. Już zapomniałam, jak to jest się skradać i chować w mroku. Kiedyś robiłam tak często, by zniknąć przed niepożądanym spojrzeniem. Czasem chodziło jedynie o uniknięcie aresztowania, ale były momenty, że od tego zależało moje życie.
Podążam za wskazówkami, które przekazał mi Adam, docierając do ogromnej willi na obrzeżach miasta. Jeżdżę taksówkami, bo kradnąc auto z garażu, pobudziłabym wszystkich dookoła.
Posiadłość jest naprawdę imponująca. Świadczy o kompleksach właściciela, bo dla jednej osoby to naprawdę przerost formy nad treścią. Pieprzony król na włościach.
Podczas gdy mnie spalono chatę, prawie zamęczono na śmierć i porzucono w górach, ten skurwiel uwił sobie całkiem solidne gniazdko. Ten budynek to prawdziwa forteca i już wiem, że nie będzie łatwo ani do niego wejść, ani tym bardziej z niego wyjść.
Nie widzę strażników na zewnątrz, co może świadczyć o skrajnej głupocie gospodarza lub brakach w kadrze. Jedna i druga możliwość dają mi pewne pole do popisu.
Nie dostrzegam również kamer, co oczywiście wcale nie oznacza, że ich nie ma. Wróg jest silny i trzeba mieć na niego baczenie. Istnieje też prawdopodobieństwo, że nie trzymają tu Huntera, ale robią wszystko, byśmy tak uważali.
Tak wiele możliwości i rozwiązań, a tylko jedna próba.
Teren jest dobrze oświetlony. Ma jednak kilka ciemnych punktów, jak na przykład brama wjazdowa. Nie ma również budki dla stróżujących. Nie kręci się ani jeden pies.
Sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Czyżby mój wróg mnie nie doceniał? Czuję się urażona.
Mnie może mieć za nic, wszak wypadłam na długi czas z branży, ale Sznura powinien się bać. Chyba że tak jak ja nie ma pojęcia, jak ten skurwiel urósł w siłę.
Na tyłach budynku, na niewielkiej górce znajduje się gęsty las, w którym odnajduję schronienie, mogąc się przyjrzeć i poobserwować dom oraz okolicę. Wszystko wydaje się pogrążone w głębokim śnie. Ale to tylko pozory. Ktoś, kto się spodziewa ataku, nigdy nie zaśnie spokojnie.
Trzask łamanych gałązek w oddali przyprawia mnie o szybsze bicie serca. Jeśli to nie jakiś jeleń, to mam naprawdę mocno przechlapane. Nie włączę latarki, by nie zwrócić na siebie uwagi. Pozostaje mi czekać w bezruchu i zaatakować, gdy sytuacja zrobi się naprawdę niebezpieczna.
Hałas się nasila, a gdy odbezpieczam broń, którą trzymam przy pasku spodni, słyszę znajomy szept.
– Przysięgam, że cię kiedyś przywiążę do kaloryfera i nie powstrzymają mnie żadne groźby. – Mimo że Sznur mówi niskim tonem, w jego głosie wyraźnie słychać wściekłość.
Jak widać, ja również go nie doceniłam. Myślałam, że jestem sprytniejsza. Ten drań jednak jest zawsze co najmniej o krok przede mną.
– Co ty tu robisz? – dopytuję się, gdy lokuje się obok mnie w krzakach.
– Śledzę cię od samego początku, zastanawiając się, co ci strzeliło do głowy, by przychodzić tutaj samej. Z ciekawości pozwoliłem ci iść, żeby sprawdzić, dokąd mnie zaprowadzisz. Nie myliłem się.
– Chcę go zobaczyć.
– Kosztem własnego życia?
– Tak.
– Nie bądź głupia – karci mnie, za co kiedyś dostałby kulkę w łeb. Teraz jest mi zwyczajnie wszystko jedno. – Długie życie z Hunterem sprawi ci radość większą niż krótka sekunda, która przeminie bezpowrotnie wraz z tobą. Nie sądzisz?
– Nikt nie jest w stanie zapewnić mi tego długiego życia – prycham. – Jemu też nie! Widziałeś, co już z nim zrobili.
– Trzymają go w tamtej piwnicy. – Podaje mi lornetkę z noktowizorem. – Zobacz, nawet jest włączone światło. Wszystkie okna są dźwiękoszczelne.
– Widziałeś go? Widziałeś Huntera?
Każda wzmianka o ukochanym powoduje napływ euforii w moim ciele.
– Moi ludzie go namierzyli, gdy Graves przewoził go z jakiegoś innego miejsca. Nie chciałem ci zdradzać szczegółów, bobyś poszła sama go wydostać. Jak widać, mój plan był bezsensowny. – Śmieje się. – Jesteś niereformowalna. Jedna kobieta na całą zgraję dzikich mężczyzn? Przecież to starcie jest skazane na niepowodzenie.
Słychać potężny huk.
– Zobacz, coś tam się dzieje.
Zwracam jego uwagę na włączone światła w całym budynku i dziwny popłoch. Słychać krzyki i nawoływania. Wiercę się niespokojnie, jakbym szykowała się wraz z nimi do jakiejś akcji.
– Wiem, że się dzieje, bo sam wprowadziłem tę kontrolowaną panikę – mówi dumny, ale wciąż skupiony na wydarzeniach w oddali. – Obserwuj uważnie i wyciągaj wnioski z każdego najmniejszego ruchu.
– Coś ty wymyślił? – warczę, bo nie lubię zgadywanek.
– Zapłaciłem bezdomnemu, żeby narobił im rumoru przy głównej bramie. Jak zobaczył kupę kasy, nie pytał, po co ma to zrobić, tylko zwyczajnie poszedł. Jego zadanie było niezwykle proste. Dostał stare auto i miał nim sforsować bramę. I voilà!
– Zabiją go przecież.
Ledwo kończę wypowiadać to zdanie, a słychać strzał.
– Na wojnie muszą być ofiary.
Niemalże widzę w tym mroku, jak Sznur wzrusza ramionami.
– Zadanie wykonał perfekcyjne. Są szkody i łatwiejszy dostęp do dziedzińca.
– Oczywiście nie zapłaciłeś mu, tylko obiecałeś, że dostanie hajs po skończonej pracy.
– Jakbyś tam była.
– Jesteś nienormalny.
– Być może, ale zobacz, wiemy, że ochronę ma bardzo słabą.
– Może część z nich siedzi ukryta w budynku.
– Tak czy inaczej, nie ma ich zbyt wielu, co daje nam całkiem duże pole do popisu. – Wstaje, wyciągając do mnie rękę. – Chodźmy stąd. Daj mi kilka dni, a obiecuję ci, że Hunter będzie z nami.
– Nie mogę już dłużej siedzieć na tyłku i słuchać twoich zapewnień, że go dorwiemy – oburzam się, wyszarpując dłoń. – Nie mamy kilku dni, Sznur. Mój facet jest na skraju wytrzymałości.
– Jeśli teraz tam pójdziesz, nie będę w stanie ci pomóc. Nie mam przy sobie tylu ludzi ani sprzętu. Nie mam też żadnych praw, żeby cię powstrzymać. Mogę tylko spróbować przemówić ci do zdrowego rozsądku.
– Mój rozsądek nigdy nie był w najlepszej formie.
Odwracam się od niego, by odejść, ale zamiast tego słyszę ciche „przepraszam”, czuję silny cios i pochłania mnie ciemność.
Próbuję się przekręcić na łóżku, ale potworny ból rozrywa mi czaszkę. Ciężkie powieki zasłaniają obraz, a ja próbuję w minimalnym stopniu ogarnąć rzeczywistość.
Noc, las, budynek. Nic więcej. Gdzie ja byłam? Co się stało?
– Żyjesz?
To pytanie rozpływa się gdzieś poza mną. Jakby nie było skierowane bezpośrednio do mnie.
– Ava, kurwa!
Ktoś mówi do mnie. Ava to przecież ja.
Zmuszam się do otwarcia jednego oka. Znajduję się w jasnym pomieszczeniu, ktoś siedzi obok mnie. Ubrany na czarno.
Mijają kolejne sekundy, a może i godziny, sama nie wiem, ale ostatecznie udaje mi się otworzyć oczy. Przy moim łóżku siedzi Sznur z bardzo nietęgą miną.
– Żyjesz? – pyta ponownie.
Czuję się, jakby ktoś przywalił mi kijem bejsbolowym w łeb. Przelatuję wzrokiem po pokoju i suficie, jakbym na ścianach miała znaleźć odpowiedź na jego osobliwe pytanie.
– Co się stało?
– Kurwa, nie mów, że znowu straciłaś pamięć – jęczy i wstaje, podchodząc do okna.
Łapię się za tę swoją łysą głowę. Jest przejęty.
Grzebię namiętnie w pamięci, a gdy wszystkie wydarzenia sklejają się w jedną całość, nie bacząc na ból, zrywam się z łóżka i przyduszam głowę sznura do zimnej tafli szkła. Nie spodziewał się mnie, więc teraz nie za bardzo ma jak się ruszyć. Dominuję.
– Coś ty, kurwa, ze mną zrobił? – cedzę przez zęby. – Mów! Albo rozkwaszę ci głowę na tej cholernej szybie!
– Uratowałem ci życie – wydusza, a ja parskam śmiechem.
– Co ty pierdolisz? – Puszczam go, odsuwając się. Wiem, że może mi oddać.
– Chciałaś iść na pewną śmierć. Nie mogłem na to pozwolić. – Odwraca się, rozmasowując policzek.
– To jest moje życie i moja sprawa, co z nim zrobię. Jakim prawem się wtrącasz? Potrzebuję twojej pomocy, ale przestań robić ze mnie niedorajdę! – krzyczę tak głośno, że zwabiam jednego z ochroniarzy.
– Wyjdź! – rozkazuje mu natychmiast, zamykając za nim drzwi. – Beze mnie sobie nie poradzisz – zwraca się do mnie, wbijając gniewne spojrzenie w moje oczy.
– Z tobą też nie, bo nic nie robisz! – Krążę po pokoju, trzymając się za tył głowy. – Coś ty mi zrobił?
– Ogłuszyłem cię. – Wzrusza ramionami. Ręce chowa do kieszeni swoich czarnych spodni.
– Jesteś jednak zdrowo pierdolnięty! Powinnam cię za to unicestwić.
– Doceń to, że niosłem cię kawał drogi do auta. Do lekkich nie należysz.
Ciskam w niego wazonem, który akurat znajduje się blisko mojej ręki. Sznur robi sprytny unik, a szkło rozbryzguje się z hukiem o ścianę, robiąc w niej niewielką skazę.
– Koniec naszej współpracy – oznajmiam. – Od teraz działam sama. Nie dam się więcej zwodzić.
– Uspokój się! – podnosi na mnie głos, a ja staję jak wryta.
Jego twarz jest gniewna, a źrenica wypełnia całą tęczówkę. Nikt wcześniej, poza Hunterem, nie rozmawiał ze mną tym tonem. Na chwilę tracę rezon i dosłownie mnie zatyka. Adam jest pierwszą osobą, poza moim ukochanym, która sprawiła, że zwyczajnie czuję się malutka.
– Myślisz, że siedzę na tyłku i nic nie robię? To nie są pierdolone wakacje!
– Tak właśnie myślę. Może czekasz, aż Hunter się przekręci i wyzionie ducha? Nie znam cię, Sznur. Zjawiasz się w moim życiu tak nagle, niosąc pomoc niczym samarytanin. Po co ci to? Po cholerę ci czyjeś problemy? Chcesz mnie mieć tylko dla siebie? O to ci od początku chodziło?
– Bo mi na tobie zależy – mówi to już kilka tonów ciszej, a ja znów zamieram. – Nie tak jak mężczyźnie na kobiecie – dodaje. – Nie myśl sobie.
– A jak? – dopytuję się, bo tracę rachubę w tym wszystkim.
– Już ci mówiłem. Jesteś dla mnie jak siostra.
– Nigdy nią nie będę.
– To nie zmienia faktu, że mi zależy i nie pozwolę, byś bezsensownie umarła.
– Ja nie potrzebuję troski, ale równego sobie żołnierza, który bez wahania stanie przy mnie ramię w ramię, by odbić miłość mojego życia, więc albo faktycznie jesteś moim bratem i mi pomożesz, albo nasze drogi się w tym momencie rozchodzą – oznajmiam sucho, bo żadne rzewne gadki na mnie nie podziałają.
– Dostałem cynk, że Graves przewozi Huntera w inne miejsce. Mają niedługo wyruszyć. To nasza szansa na odbicie – mówi zrezygnowany i wściekły.
Nie jest mi go żal, bo nie błagałam go o pomoc. Sam się zaoferował, więc niech wypełni obietnicę do końca. Ja nie spocznę, dopóki nie uznam, że zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, by uwolnić Huntera.
– Skończmy więc z tym sentymentalnym gównem i bierzmy się do pracy.
– Znów to robisz.
– Co robię?
– Odpychasz kogoś, kto chce dla ciebie dobrze. Kto próbuje obdarzyć cię miłością i opieką.
– Sznur, ja już mam osobę, która mnie kocha. To i tak aż nadto jak dla mnie. Jeden to nadmiar, a dwoje to tłum. – Podchodzę do niego, by spojrzeć mu głęboko w oczy, a właściwie w jedno oko. – Nie mogłeś sobie wybrać lepszego materiału na siostrę?
– Rodziny się nie wybiera.
Szczerzy się do mnie jak głupi, a ja odkrywam, że bardzo lubię tego mężczyznę. Jest kolejną osobą, która łamie moje bariery i sprawia, że czuję sympatię.
– Jesteś naprawdę niemożliwy. No już dobrze, bracie – wyciągam do niego ramiona – chodź tu do mnie.
Obejmuje mnie czule, wzdychając ciężko, jakby właśnie spadł mu z serca ogromny ciężar. Kto by pomyślał, że pod tą skorupą groźnego, niebezpiecznego, a dla niektórych wręcz odrażającego człowieka czai się takie czyste dobro.
– My chyba naprawdę jesteśmy rodzeństwem, bo tylko brat byłby w stanie zdzielić mnie w łeb, a później tulić – żartuję, po czym odsuwam się od niego i dodaję: – Wystarczy. Mamy ważne rzeczy do zrobienia. Jeśli komuś powiesz, że potrafię być miła, zakopię cię żywcem pod ziemią.
Bez ostrzeżenia uderzam go mocno z pięści w brzuch, tak jak to zrobiłam wczoraj.
– To, żebyś nie myślał, że tak łatwo ci wybaczyłam.
Cofa się i stęka, trzymając się w pasie. Kręci głową z dezaprobatą, a gdy odzyskuje oddech, znów może mówić.
– Zmieniłaś się – stwierdza z powagą.
– Oczywiście, że się zmieniłam – zgadzam się z nim. – W przeciwnym wypadku leżałbyś już tu z połamanymi rękoma za to, co mi zrobiłeś, a na deser przestrzeliłabym ci co nieco. – Mrużę oczy, wwiercając w niego złowrogie spojrzenie. – Gdyby mój facet dowiedział się, co zrobiłeś, myślę, że nie tylko język miałbyś w dwóch kawałkach.
Spogląda na mnie rozbawiony, ale po chwili mina mu rzednie, gdy orientuje się, że to wcale nie był żart.
Patrzy z przestrachem na swoje krocze, krzywi się i debilnie uśmiecha.
– Nie powiesz mu, prawda?
– Nie wiem. – Robię słodka minkę, wydymam usta i spoglądam na zegarek. – O której zaczynamy? Nie mogę się doczekać, aż dorwę Gravesa w swoje ręce.
– Cały czas obserwujemy jego dom. Wszyscy są postawieni w stan najwyższej gotowości. Jeden telefon i ruszamy. – Spina się, przechodząc w tryb zabójcy.
To zabawne, że potrafimy rozmawiać, plotkować, śmiać się i przekomarzać, ale gdy tylko temat schodzi na coś ekstremalnie ważnego, wszystkie nasze zmysły kierujemy na tę jedną rzecz. Nie ma miejsca na błędy i rozkojarzenia.
Jeśli teraz spieprzymy, Hunter może umrzeć.
– Będziemy potrzebować lekarza – mówię, kiedy skupiamy się w salonie.
Oprócz nas jest jeszcze pięciu ludzi Sznura. Wielkich i potężnych. Reszta już czeka w gotowości na nasz sygnał.
– Nie ma jednak mowy, że położymy go do szpitala.
– Przywozimy go tutaj – odpowiada Sznur, a ja uśmiecham się do niego z wdzięcznością. – Mam już gotowe specjalne łóżko i prywatnego lekarza.
– Dziękuję. – Poruszam bezgłośnie ustami, ale wiem, że rozumie, co do niego mówię. – Posłuchajcie – zwracam się teraz do wszystkich obecnych – jeśli jakimś cudem uda wam się utrzymać Gravesa przy życiu, przekażcie go mnie.
– Nie starajcie się jednak na siłę zostawić go żywego. Naszym celem jest zabicie go i uratowanie Russella. To nasz główny cel – dodaje Sznur. – Choć nie ukrywam, że z chęcią pomógłbym ci wypatroszyć tego skurwiela.
Spogląda na mnie, a w oku błyska mu ten doskonale mi znany żar. Psychopaci mają w sobie coś takiego, że podnieca ich już sama myśl o czynieniu zła. Dlatego cieszę się, że jest po mojej stronie.
Nie zapomniałam, jak się strzela ani walczy. Jestem gotowa na wszystko, również na własną śmierć.
Wszystko w imię miłości.
Nasze pełne skupienie przerywa dzwoniący, jak dla mnie zbyt głośno i natarczywie, telefon. Sznur odbiera go bez słowa, chwilę słucha, po czym jak gdyby nigdy nic chowa urządzenie do kieszeni, strzela szyją, wyginając ją na boki, i uśmiecha się niczym rekin.
– Zaczynamy!
To jedno słowo sprawia, że w moim organizmie zaczynają szaleć emocje. Od strachu po cholerną ekscytację. Jest mi gorąco i mam ochotę skakać z radości. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, dziś zobaczę Huntera. Innej możliwości staram się nawet nie brać pod uwagę.
Pieprzyć to całe Chicago. Gdy tylko mój ukochany stanie na nogi, zabieram go do naszej chatki w górach. Mogę dziergać dla niego te cholerne skarpetki na szydełku, byleby wrócił do mnie w jednym kawałku.
Włosy związuję w kucyk. Wkładam obcisły kombinezon, a do butów z cholewkami do kolan wpycham dwa noże. Pistolety spoczywają grzecznie w kaburach przypiętych do paska, a mały karabinek zwisa na szelkach.
Czas zrobić rozpierdol, o którym przez najbliższy rok będą mówili we wszystkich możliwych wiadomościach.
Chcieli odszukać Lucy Davis? Oto jestem.
– Jeśli Graves jeszcze nie zdążył pożałować, że się urodził, to właśnie nadchodzi ten moment – mówię, oblizując usta. – Ilu mamy ludzi?
– Wystarczająco dużo, by zaskoczyć naszego przyjaciela – odpowiada z dumą Sznur.
– Myślisz, że się nas nie spodziewa?
– On się nas właśnie cholernie spodziewa, dlatego zaczyna robić głupie ruchy. – Spogląda na mnie, chwyta mnie za rękę i odciąga na bok, by móc szeptać mi do ucha. – Nie wiem, czy ściany mają uszy, ale ta cała eskapada to ściema. Hunter wciąż jest raczej w tym budynku. Niemniej kilku ludzi pojedzie za podstawionym autem, by dać im pewność, że chwyciliśmy przynętę.
Ostrożność przede wszystkim. Na własnej skórze się przekonałam, że nie można do końca ufać swoim ludziom. Zresztą do tej pory nie wiem, czy mogę wierzyć we wszystko Sznurowi. Bez niego jednak nie mam szans, więc jestem podwójnie czujna i gotowa na cios w plecy. Nie pierwszy w moim życiu. Pozostałe noże wciąż tkwią w miejscu, przypominając mi codziennie o osobach, które je wbiły.
Rozdział 3
Hunter
– Dlaczego to robisz? – pytam, gdy przydupasy mojego brata zdejmują mnie z łańcuchów uwieszonych do sufitu.
Czuję się jak ostatnie zero. Zostałem pokonany, a to wszystko dlatego, że chciałem zwyczajnie dogadać się z własnym bratem.