Sekret - Sylwia Borowska - ebook + książka

Sekret ebook

Sylwia Borowska

4,5

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

W pewnym momencie zaczynają się domyślać. Składają historię rodziny ze skrawków – czasem tylko jednego zdania albo fotografii. Zamieniają się w detektywów, badaczy, archiwistów. Odkrywają w końcu: „A więc jestem Żydem..?”

 

Sekret Sylwii Borowskiej to zbiór rozmów z ludźmi, którzy w różnych momentach życia odkryli swoje żydowskie pochodzenie. Dla każdego z nich było to mocnym przeżyciem. Czasem wyzwalającym, czasem wręcz przeciwnie. Bohaterowie książki przyznają, że często budują swoją tożsamość od nowa. Dla takich jak oni działał Żydowski Telefon Zaufania. Utworzono też specjalne grupy terapeutyczne, które uczyły, jak żyć w świecie bez sekretów. I jak uporać się z traumą po Holokauście, którą można dziedziczyć do trzeciego pokolenia. Większość z nich żyje wśród nas: artysta, reżyser, przedsiębiorca, pastor protestancki, urzędniczka, copywriterka, profesor nauk ścisłych. Mijamy ich na ulicy, nie wiedząc, że czują się często tak, jakby nosili na rękawie niewidzialną żółtą gwiazdę.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 228

Oceny
4,5 (58 ocen)
31
24
3
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Anna-M-1

Dobrze spędzony czas

Wartościowa lektura, daje dużo do myślenia.
00

Popularność



Kolekcje



Re­dak­cja: Mał­go­rza­ta Do­mo­sław­ska
Ko­rek­ta: Zu­zan­na Wie­rus
Pro­jekt gra­ficz­ny okład­ki: Piotr Ma­jew­ski
Pro­jekt ma­kie­ty: Iza­be­la Kruź­lak
Skład: Ja­ro­sław Hess
Re­dak­tor pro­jek­tu: Agniesz­ka Fi­las
Re­dak­tor pro­wa­dzą­ca: Na­ta­lia Ostap­ko­wicz
Kie­row­nik re­dak­cji: Agniesz­ka Gó­rec­ka
© Co­py­ri­ght by Syl­wia Bo­row­ska © Co­py­ri­ght for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Pas­cal
Wszel­kie pra­wa za­strze­żo­ne. Żad­na część tej książ­ki nie może być po­wie­la­na lub prze­ka­zy­wa­na w ja­kiej­kol­wiek for­mie bez pi­sem­nej zgo­dy wy­daw­cy, z wy­jąt­kiem re­cen­zen­tów, któ­rzy mogą przy­to­czyć krót­kie frag­men­ty tek­stu.
Biel­sko-Bia­ła 2020
Wy­daw­nic­two Pas­cal sp. z o.o. ul. Za­po­ra 25 43-382 Biel­sko-Bia­ła tel. 338282828, fax 338282829pas­cal@pas­cal.pl, www.pas­cal.pl
ISBN 978-83-8103-634-4
Kon­wer­sja: eLi­te­ra s.c.

Dla Han­ny

Od Au­tor­ki

Se­kre­ty mają wszy­scy – do­ro­śli i dzie­ci. Dziew­czyn­ki z mo­je­go po­dwór­ka ko­pa­ły w zie­mi doł­ki, do któ­rych wrzu­ca­ły list­ki i płat­ki kwia­tów. Przy­kry­wa­ły je ka­wał­ka­mi szkła i za­sy­py­wa­ły zie­mią. Na­zy­wa­ły to se­kre­ta­mi. Po pew­nym cza­sie trze­ba było te se­kre­ty od­kryć. Pa­mię­tam, jak szu­ka­łam swo­je­go, sie­dząc w kuc­ki i grze­biąc w zie­mi. Jest! Zna­la­złam! Co za ra­dość! I wiel­kie roz­cza­ro­wa­nie, je­śli nie uda­ło mi się od­kryć. Gdy do­ro­słam, mia­łam już inne se­kre­ty. Od­kry­wa­łam też cu­dze, a je­den nie­zwy­kły po­nad rok temu.

W trak­cie pra­cy nad swo­ją pierw­szą książ­ką Mój mąż Żyd, umó­wi­łam się na wy­wiad z Zoją, Po­lką, któ­ra wy­szła za Izra­el­czy­ka. Chcia­łam, aby opo­wie­dzia­ła mi, dla­cze­go wy­bra­ła ta­kie­go wła­śnie męża. A może on ją? Z na­szej roz­mo­wy wy­ni­kło, że nie był to przy­pa­dek. Ta mi­łość mia­ła zwią­zek z po­cho­dze­niem Zoji. „Kie­dy mia­łam 15 lat, mama zdra­dzi­ła mi se­kret” – tu­taj Zoja za­wie­si­ła głos. „Jaki se­kret?” – za­in­try­go­wa­ła mnie. „Że je­stem Ży­dów­ką” – od­po­wie­dzia­ła. „Chwi­lecz­kę, ale dla­cze­go to był se­kret?” – zdzi­wi­łam się. Zoja po­pa­trzy­ła wte­dy na mnie tak, jak­bym spa­dła z księ­ży­ca. I za­czę­ła po ko­lei roz­wi­jać po­ję­cia: woj­na, Ho­lo­kaust, an­ty­se­mi­tyzm, trau­ma. Lęk, lęk, lęk. Za­czę­ło mi się w gło­wie roz­ja­śniać. Po­czu­łam się, jak­bym mia­ła 10 lat i grze­ba­ła w zie­mi, szu­ka­jąc ka­wa­łecz­ka szkieł­ka, a pod nim płat­ków róży. Ślub Zoji pod chu­pą zszedł już na dru­gi plan, bo ten se­kret nie da­wał mi spo­ko­ju. Grze­ba­łam więc da­lej, za­da­jąc mnó­stwo py­tań. Gdy usły­sza­łam, że w la­tach 90. dzia­łał te­le­fon za­ufa­nia dla Ży­dów oraz że utwo­rzo­no dla nich spe­cjal­ne gru­py te­ra­peu­tycz­ne, po­czu­łam, że mam już pod pal­ca­mi swo­je szkieł­ko. Od­kry­łam se­kret – te­mat na książ­kę!

Ta­kich hi­sto­rii jak Zoji jest dużo wię­cej. Dzię­ki niej do­tar­łam do lu­dzi, któ­rzy w róż­nych mo­men­tach ży­cia – w dzie­ciń­stwie, przed ślu­bem, na­wet przed eme­ry­tu­rą – od­kry­li se­kret ży­dow­skie­go po­cho­dze­nia. Chcia­łam wie­dzieć, dla­cze­go ich ro­dzi­ce to ukry­wa­li. Co z od­kry­cia tego se­kre­tu wy­ni­kło? Co zna­czy­ło od te­raz być Ży­dem, je­śli do tej pory było się Po­la­kiem? Czy mu­sie­li do­ko­nać wy­bo­ru jed­nej z tych toż­sa­mo­ści? Czy mu­sie­li zbu­do­wać się na nowo?

Nie wszyst­ko da się w ży­ciu zmie­rzyć, zwa­żyć, a wie­lu rze­czy nie da się po pro­stu zro­zu­mieć. Lu­dzie mają prze­czu­cia, coś im się śni, do­świad­cza­ją dziw­nych zbie­gów oko­licz­no­ści, za­uwa­ża­ją ja­kieś zna­ki. Po­tem uda­je się to zło­żyć w ca­łość: a więc je­stem Ży­dem...? Wie­lu po­czu­ło w so­bie ja­kiś we­wnętrz­ny głos, któ­ry pchał ich w tę stro­nę. Mi­cha­el Schu­drich, na­czel­ny ra­bin Pol­ski, w książ­ce Nie ma rze­czy nie­moż­li­wych w roz­mo­wie z Ire­ną Wisz­niew­ską mówi, że 25 lat wcze­śniej usły­szał od pew­ne­go cha­sydz­kie­go ra­bi­na taką oto teo­rię: „Je­śli ktoś czu­je, że ma ży­dow­skie ko­rze­nie, to być może się nie myli. Być może za­czy­na ich szu­kać, po­nie­waż du­sze jego zmar­łych przod­ków mo­dlą się za jego po­wrót do ju­da­izmu”. Jest słyn­na le­gen­da cha­sydz­ka o Dy­bu­ku. W mi­sty­cy­zmie i folk­lo­rze ży­dow­skim ozna­cza ona zja­wi­sko za­wład­nię­cia cia­łem ży­we­go czło­wie­ka przez du­cha zmar­łej oso­by. W ilu lu­dziach Dy­buk sie­dzi?

Daję sło­wo, że by­łam świad­kiem pew­nej roz­mo­wy na uli­cy, przed wej­ściem na te­ren gmi­ny ży­dow­skiej i Sy­na­go­gi No­ży­ków w War­sza­wie. Przy bud­ce ochro­ny na Twar­dej 6 zwró­ci­łam uwa­gę na wy­so­kie­go męż­czy­znę w gar­ni­tu­rze, któ­ry ner­wo­wo cho­dził w tę i z po­wro­tem. Gło­śno roz­ma­wiał przez te­le­fon. Gdy zbli­ży­łam się usły­sza­łam, jak mówi zde­ner­wo­wa­ny: „Więc po­wiedz swo­jej cór­ce, żeby prze­sta­ła pleść ja­kieś bzdu­ry o tym, że jest Ży­dów­ką! Co ona so­bie w gło­wie roi? By­łem przed chwi­lą w gmi­nie i roz­ma­wia­łem na ten te­mat. Nie ma żad­nych do­wo­dów...”. Mu­sia­łam wejść do środ­ka i nie usły­sza­łam dal­sze­go cią­gu roz­mo­wy.

Do­wo­dy? No wła­śnie. Od­kryw­cy se­kre­tu szu­ka­ją ich la­ta­mi. Chwy­ta­ją się jed­ne­go zda­nia. Przy­po­mi­na­ją so­bie ja­kieś sce­ny z prze­szło­ści, sło­wa mat­ki lub bab­ki: „Nie ru­szaj tego garn­ka, bo jest do mle­ka!” albo „Ka­nap­ka z se­rem i wę­dli­ną? To nie­zdro­we! Zjedz z sa­mym se­rem albo samą wę­dli­ną”. Nie zda­wa­li so­bie spra­wy z tego, że może cho­dzić o ko­szer­ność. Czę­sto znaj­du­ją przy­pad­kiem jed­no zdję­cie, ja­kiś list bądź do­ku­ment. Grze­bią, ko­pią, wę­szą do skut­ku, jak naj­lep­si de­tek­ty­wi. Z tej książ­ki do­wie­cie się, jak mrów­czą pra­cę mu­szą wy­ko­nać, aby po­skła­dać w ca­łość swo­jej ro­dzi­ny. Mimo to w drze­wach ge­ne­alo­gicz­nych mają wciąż mnó­stwo pu­stych plam. Do­sko­na­le ro­zu­miem ich fru­stra­cję, bo choć nic mi nie wia­do­mo o tym, że­bym była Ży­dów­ką, to i moje drze­wo jest nie­peł­ne. Sła­bo trzy­ma się ko­rze­nia­mi w zie­mi. W mo­jej ro­dzi­nie też jest se­kret. Nie znam praw­dzi­wej hi­sto­rii mo­je­go dziad­ka Paw­ła, na­wet daty jego uro­dze­nia, choć pa­mię­tam, jak ba­wił się ze mną w dzie­ciń­stwie. Nie wiem z ja­kich po­wo­dów mu­siał opu­ścić Ba­ra­no­wi­cze na Bia­ło­ru­si i ukry­wać się w cza­sie woj­ny w Ra­do­miu. Wciąż za­gad­ką jest dla mnie jego bły­sko­tli­wa ka­rie­ra w apa­ra­cie wła­dzy pań­stwo­wej po 1945 roku. Na do­da­tek jego żona, czy­li moja bab­cia, mia­ła wy­bit­nie nie­sło­wiań­ską uro­dę, co bu­dzi­ło u pew­nych osób po­dej­rze­nia. Bab­cia i dzia­dek nie żyją od wie­lu lat. Za­czął i we mnie Dy­buk sie­dzieć. Gdy wio­sną po­szłam na ko­la­cję sza­ba­so­wą do ży­dow­skie­go klu­bu Bej­tej­nu w War­sza­wie, chcia­łam być uczci­wa: „Nie je­stem Ży­dów­ką”. W od­po­wie­dzi usły­sza­łam dziw­ny po­mruk i zda­nie jed­nej z pań: „Ha! Nie bądź taka pew­na! Wszy­scy, jak tu­taj sie­dzi­my, też kie­dyś my­śle­li­śmy, że nie je­ste­śmy”. Po ko­la­cji, przy ko­szer­nym de­se­rze, dwie oso­by opo­wie­dzia­ły mi kró­ciut­ko hi­sto­rię od­kry­cia swo­ich se­kre­tów. Do jed­nych to przy­szło znie­nac­ka. Inni już od ja­kie­goś cza­su czu­li coś pod­świa­do­mie i chcie­li roz­wią­zać ro­dzin­ną za­gad­kę.

Kil­ku bo­ha­te­rów tej książ­ki przy­zna­je, że byli ja­cyś nie­kom­plet­ni, nie mo­gli so­bie zna­leźć miej­sca w ży­ciu, do­pó­ki nie od­kry­li se­kre­tu. Po od­kry­ciu zro­bi­ło się znacz­nie lżej. Każ­dy z nas prze­cież chce wie­dzieć, kim jest. Moi roz­mów­cy dużo zy­ska­li, ale też coś stra­ci­li. Nie­któ­rzy byli zmu­sze­ni zmie­nić śro­do­wi­sko, pra­cę, a na­wet part­ne­ra. Roz­ma­wia­my czę­sto o an­ty­se­mi­ty­zmie. O tym, że Po­la­cy bu­du­ją i umac­nia­ją swo­ją toż­sa­mość na wro­go­ści wo­bec ob­cych i in­nych. Dzi­siaj LGBT, wczo­raj uchodź­cy, a Żyd? Żyd jest fi­gu­rą wiecz­ną. Ży­dzi żyją wśród nas: pa­stor pro­te­stanc­ki, ar­ty­sta, re­ży­ser, przed­się­bior­ca, urzęd­nicz­ka, co­pyw­ri­ter­ka, pro­fe­sor nauk ści­słych. Mi­ja­my ich na uli­cy, nie zda­jąc so­bie spra­wy z tego, że czu­ją się tak, jak­by wciąż no­si­li na rę­ka­wie żół­tą gwiaz­dę. Boją się od­rzu­ce­nia. Jak ty czy ja.

Syl­wia Bo­row­ska

War­sza­wa, paź­dzier­nik 2019 r. 

Halo? Kto mówi?

– Tu­taj Ży­dow­ski Te­le­fon Za­ufa­nia.

– Czy mo­że­my po­roz­ma­wiać?

– Tak, śmia­ło. Słu­cham Pana.

– Nie wiem wła­ści­wie, od cze­go za­cząć.

– Od cze­go Panu naj­ła­twiej?

– Ukry­wa­łem się w cza­sie... Po woj­nie za­czą­łem nowe ży­cie. Jed­nak z każ­dym ro­kiem co­raz bar­dziej mnie to mę­czy. Nie wiem, co ro­bić...

– Aha, ro­zu­miem. Co chciał­by Pan zro­bić?

– Po­wie­dzieć o tym żo­nie.

– Co Pana po­wstrzy­mu­je?

– Nie wiem, jak żona na to za­re­agu­je.

– A jaka może być jej pierw­sza re­ak­cja? Co może nie­do­bre­go się zda­rzyć?

– Po­czu­je się oszu­ka­na. Bę­dzie zła. Odej­dzie.

Ży­dow­ski Te­le­fon Za­ufa­nia po­wstał w 1997 roku. Ile było w su­mie tych roz­mów? Nie pa­mię­tam. Tyle lat już mi­nę­ło. Mia­łem gdzieś ze­szyt z no­tat­ka­mi, ale nie wiem, czy go te­raz znaj­dę. Wte­dy nie zda­wa­łem so­bie spra­wy, że pew­ne rze­czy na­le­ży do­ku­men­to­wać. Taka roz­mo­wa mo­gła trwać kil­ka­na­ście mi­nut, cza­sem na­wet go­dzi­nę albo i dłu­żej. Lu­dzie chcie­li opo­wie­dzieć hi­sto­rię sprzed lat ze szcze­gó­ła­mi. Nie­któ­rzy dzwo­ni­li, żeby na ko­goś do­nieść. Słu­cha­łem tego cier­pli­wie. Ni­g­dy do ni­cze­go nie prze­ko­ny­wa­łem. Naj­wię­cej dzwo­nią­cych do nas osób po­trze­bo­wa­ło ano­ni­mo­we­go przy­ja­cie­la po dru­giej stro­nie dru­tu. Czy­li te­le­fon za­ufa­nia dla Ży­dów speł­nił swo­ją funk­cję.

Frag­ment z roz­mo­wy ze Sta­ni­sła­wem Kra­jew­skim, ini­cja­to­rem Ży­dow­skie­go Te­le­fo­nu Za­ufa­nia. Ciąg dal­szy roz­mo­wy na stro­nie 114.

Za­pra­sza­my do za­ku­pu peł­nej wer­sji książ­ki