Skutek śmiertelny. Tom 2. Komisarz Oczko - Tomasz Wandzel - ebook + audiobook

Skutek śmiertelny. Tom 2. Komisarz Oczko ebook i audiobook

Wandzel Tomasz

4,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Pewnego dnia Paweł Kowalski, wracając z zakupów, zostaje potrącony przez samochód i ginie na miejscu wypadku. Kiedy jego żona zaczyna załatwiać formalności pogrzebowe, okazuje się, że Kowalski posługiwał się tożsamością mężczyzny, który zmarł piętnaście lat wcześniej. Sprawa trafia w ręce policji, a komisarz Oczko musi wyjaśnić, kim tak naprawdę był człowiek potrącony przez samochód i co łączyło go z prawdziwym Pawłem Kowalskim?

 

To cykl opowieści kryminalno-sensacyjnych, których akcja rozgrywa się na Pomorzu. Polecamy kolejne części o śledztwach komisarza Oczko, jak również cykl o komisarzu Andrzeju Papaju i cykl o detektywce Róży Wielopolskiej.

Tomasz Wandzel – Autor, który ma na swoim koncie powieści sensacyjne, kryminalne, obyczajowe oraz historyczne. Polecamy również kolejne części o śledztwach komisarza Oczko, również cykl o komisarzu Andrzeju Papaju i cykl o detektywce Róży Wielopolskiej.
Autor jest wielokrotnym stypendystą różnych instytucji, wspierających rozwój kultury m.in. Marszałka Województwa Pomorskiego oraz Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Mieszka w Prabutach, które często pojawiają się w jego twórczości. Zawodowo pracuje jako copywriter.

 

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 85

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 1 godz. 56 min

Lektor: Kosior FilipFilip Kosior
Oceny
4,3 (265 ocen)
141
85
29
8
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
akoczela

Dobrze spędzony czas

Całkiem przyjemnie czytadło
10
katerina2

Nie oderwiesz się od lektury

fajna, słucham dalej.
10
emerytka1950

Nie oderwiesz się od lektury

podobała mi się
10
monikawisla

Dobrze spędzony czas

Trochę za szybko sprawa zostaje wyjaśniona. I tak banalnie się kończy.
00
Moniacie

Dobrze spędzony czas

Jest oki
00

Popularność




Tomasz Wandzel

Skutek śmiertelny

Tom 2 Komisarz Oczko

LIND & CO

LIND & CO

@lindcopl

e-mail: [email protected]

Tytuł oryginału:

Skutek śmiertelny

Tom 2 Komisarz Oczko

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Książka ani jej część nie może być przedrukowywana ani w żaden inny sposób reprodukowana lub odczytywana w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody Wydawnictwa Lind&Co Polska sp. z o o.

Wydanie I, 2023

Projekt okładki: Daniel Rusiłowicz

Grafika na okładce: robert_em © Unsplash

Copyright © dla tej edycji: 

Wydawnictw0 Lind&Co Polska sp. z o o, Gdańsk, 2023

ISBN 978-83-67718-15-8

Opracowanie ebooka Katarzyna RekWaterbear Graphics

Dzień pierwszy

Paweł Kowalski siedział przy kuchennym stole i w skupieniu kończył sporządzanie listy zakupów. Okrągły zegar wiszący na ścianie miarowym tykaniem odliczał kolejne sekundy. W tle cicho grało radio, za oknem hałasowała śmieciarka, która jak w każdy czwartkowy poranek przyjechała po przepełnione kontenery, a za ścianą sąsiad wrzeszczał na nastoletniego syna, wyzywając go od nieuków, idiotów i leni. Do wszystkich tych odgłosów Paweł zdążył się już przyzwyczaić, a nawet uważał je za tak naturalne i typowe dla gdańskiego osiedla, jak brzęczenie pszczół w pasiece. Jednak gdy wybiegał myślami w przyszłość, widział siebie mieszkającego z żoną w małym domku na odludziu, z dala od gwaru miasta, wścibskich spojrzeń przechodniów i upierdliwych sąsiadów. Właśnie tak wyobrażał sobie swoją starość. Starość, o której w ostatnim czasie rozmyślał coraz częściej, choć ledwie przekroczył czterdziestkę. Może jego rozważania były skutkiem odwiedzin u teściów, którzy korzystając z życia na emeryturze, mieszkali w przytulnym domu jednorodzinnym na obrzeżach Gdyni, gdzie zawsze panowały cisza i spokój.

Kowalski jeszcze raz przebiegł wzrokiem po bladoniebieskiej fiszce, na której widniało kilkanaście pozycji. Każda z nich dokładnie przemyślana i odpowiadająca potrzebom. Ilekroć wychodził do sklepu, zawsze miał przy sobie małą kwadratową karteczkę. Dzięki niej sprawnie lawirował między regałami pełnymi wyjątkowych okazji, omijając wszelkiej maści promocje, które najczęściej wcale nimi nie były. Z politowaniem obserwował tłumy klientów, bezmyślnie wrzucających do koszyków, wszystko, co przyciągnęło ich wzrok, a przez mózg zostało uznane jako niezbędne do zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych. Właśnie tym sposobem w koszykach lądowały towary, które gdyby dłużej się nad nimi zastanowić, nigdy nie zostałyby kupione. Tyle że znaczna część kupujących, wchodząc do sklepu, przestawiała logiczne myślenie w tryb samolotowy. W jego zakupowej filozofii nie było miejsca na spontaniczność. Przez czterdzieści dwa lata życia nie kupił niczego pod wpływem emocji. Może dlatego, że był odporny na wszelkie, nawet najbardziej wyrafinowane i nowatorskie triki reklamowe. Odwiedzając świątynię konsumpcjonizmu, jak o marketach i galeriach handlowych wyrażała się jego szwagierka, stosował zasadę dwa razy P, czyli potrzebne i przemyślane.

Gdy w końcu uznał, że lista zakupów jest kompletna, schował karteczkę do portfela, wstał od stołu i podszedł do ekspresu, aby zrobić sobie pierwszą tego dnia kawę. Dosypywał właśnie nową porcję ziaren do zasobnika, gdy zabrzęczał leżący na blacie smartfon. Paweł spokojnie dokończył pracę i dopiero wtedy podniósł telefon. „Może wybralibyśmy się jutro na Hel?” – przeczytał wiadomość od żony. Po chwili zastanowienia uznał propozycję za ciekawy pomysł. Ostatni raz wyskoczyli poza Gdańsk na początku czerwca, a teraz zbliżała się połowa września. Wtedy chcieli uniknąć tłumów w hotelu, dlatego pojechali przed rozpoczęciem sezonu. Rzeczywiście wszędzie było luźno i tylko deszcz, który przez cztery dni pobytu lał niemal bez przerwy, nie pasował do romantycznego wypadu nad morze.

„A sprawdziłaś pogodę?” – odpisał, dodając na końcu wiadomości buźkę z mrugającym oczkiem.

„Zapowiada się cudowny weekend, pełen słońca, ciepłego piasku, szumiącego morza i babiego lata wiszącego na drzewach” – przyszła błyskawiczna odpowiedź. Poetyckość wiadomości wywołała delikatny uśmiech na twarzy Pawła.

„Ja jestem na tak, więc możesz rezerwować pobyt do niedzieli” – odpisał po chwili. Aura jak na wrzesień była wyjątkowo łaskawa i nawet noce wciąż jeszcze bywały ciepłe. Taka pogoda wprost zachęcała do oderwania się od wielkomiejskiego zgiełku. Oboje uwielbiali wypady na Półwysep Helski, z którym łączyło ich mnóstwo wspomnień. To właśnie tam się poznali. Tam też spędzili swój miodowy tydzień.

„Super, zaraz czegoś poszukam” – zapewniła Beata. Paweł podstawił pod ekspres kubek i czekając, aż ten napełni się kawą, wyjął z portfela niebieską karteczkę, aby lekko zmodyfikować listę zakupów. Wykreślił z niej warzywa i owoce, uznając, że przez weekend mogą się popsuć. Zwiększył natomiast ilość pieczywa, zamierzając przechować je w zamrażarce. W ten sposób w niedziele na kolację będą mieli świeże bułki. Pół godziny później ubrał trampki, narzucił lekką skórzaną kurtkę, na ramiona wsunął plecak i wyszedł z mieszkania. Po chwili był już na parterze i właśnie zamierzał zejść do piwnicy, gdy ktoś otworzył drzwi wejściowe. Kowalski spojrzał przez ramię i dostrzegł emerytowaną pielęgniarkę, mieszkającą na trzecim piętrze.

– Dzień dobry pani Bożenko – przywitał się, posyłając kobiecie serdeczny uśmiech. Widząc, że właśnie wróciła ze sklepu, wyciągnął ręce po wózeczek, w którym seniorka przywiozła swoje sprawunki.

– Pomogę, bo widzę, że dzisiaj większe zakupy – zaproponował i nie czekając na odpowiedź sąsiadki, złapał wypełnioną do granic możliwości torbę na kółkach i ruszył po schodach.

– Bardzo dziękuję. Pan to zawsze znajdzie się w odpowiednim miejscu i we właściwym czasie – zażartowała, posyłając Pawłowi wdzięczny uśmiech.

– Żaden kłopot. Mam tylko nadzieję, że jak będę w pani wieku, to też ktoś mi pomoże.

– No nie wiem, bo empatia wymiera w naszym społeczeństwie – smutno stwierdziła starsza pani, a Kowalski w duchu musiał przyznać jej rację. Stawiając wózek pod drzwiami na trzecim piętrze, odetchnął z ulgą.

– W sobotę przyjeżdża córka z wnukami – wyjaśniła emerytka, szukając w torebce kluczy do mieszkania.

– A to teraz rozumiem, skąd takie zapasy – roześmiał się cicho i życząc pani Bożence dobrego dnia, zbiegł do piwnicy. Idąc do swojej komórki lokatorskiej, znajdującej się na końcu korytarza, nasłuchiwał, czy w mijanych składzikach ktoś jest. Wrzesień był miesiącem robienia przetworów, dlatego mieszkańcy, szczególnie ci, którzy mieli własne ogródki działkowe, często schodzili do piwnicy po słoiki lub znosili gotowe dżemy, konfitury, soki i kompoty. On z żoną nie musieli bawić się w przerabianie darów natury. Co tydzień otrzymywali nowy zapas przetworów ze spiżarni teściowej, a Paweł musiał przyznać, że jej dżem brzoskwiniowy nie miał sobie równych.

Upewniwszy się, że jest w piwnicy sam, wszedł do swojej komórki i podszedł do ustawionego w rogu pomieszczenia masywnego metalowego regału, sięgającego od podłogi po sufit. Ze środkowej półki zdjął karton wypełniony różnymi kablami, zasilaczami, ładowarkami i starymi smartfonami. Pogrzebał w nim przez chwilę, aż w końcu wybrał jeden ze starszych modeli Samsunga. Telefon, choć kilkuletni, miał dotykowy ekran, ale co najważniejsze nie posiadał blokady karty SIM. Dzięki temu obsługiwał wszystkie sieci komórkowe, również zagraniczne. Numer, którego Paweł używał raz na kilka miesięcy, pochodził od czeskiego operatora, co gwarantowało jego pełną anonimowość. Póki w Polsce nie wprowadzono obowiązku rejestracji kart prepaid, używał krajowych numerów, ale teraz wiązało się to ze zbyt dużym ryzykiem, a on nie mógł sobie na nie pozwolić.

Po wyjściu z piwnicy natychmiast poszedł na najbliższy przystanek, gdzie wsiadł w pierwszy autobus, który nadjechał. Wysiadł po piętnastu minutach i dopiero wtedy wyjął z portfela kartę SIM, włożył do telefonu i uruchomił aparat. Pierwsze SMS–y pochodziły od operatora i informowały, że obecnie numer zalogował się do polskiego nadajnika, a to wiąże się z opłatami roamingowymi. Kowalski skasował wiadomości i idąc wolno wzdłuż ulicy, czekał na nadejście kolejnych SMS–ów. Jednak minuty mijały, a żadna wiadomość nie nadchodziła. Było to nie tylko dziwne, ale również niepokojące, a przede wszystkim oznaczało kłopoty. Do tej pory system, jaki wymyślił przed kilkunastoma laty, działał niezawodnie. Sytuacja, gdy nie otrzymał żadnej wiadomości, zdarzyła się po raz pierwszy. To oznaczało, że w najbliższym czasie będzie musiał wyjechać na południe. Wiedział, że najlepiej, gdyby zrobił to jak najszybciej, ale obiecał żonie romantyczny weekend i nie mógł się teraz wycofać.

Pojadę w następnym tygodniu – postanowił, wyłączając telefon. Kartę SIM schował do portfela, aparat dyskretnie wyrzucił do mijanego kosza na śmieci i szybkim krokiem ruszył w stronę centrum handlowego, w którym planował zrobienie zakupów. Złe przeczucia, które towarzyszyły mu od kilku minut, postanowił zagłuszyć myślami o nadchodzącym weekendzie. W wyobraźni widział już, jak o wschodzie słońca spacerują z Beatą po pustej plaży, zbierając bursztyny, które morze wyrzuciło w nocy na brzeg.

Kiedy wszedł do centrum handlowego, wiszący nad wejściem zegar wskazywał kilka minut po dziesiątej. Kupujących nie było zbyt wielu, co bardzo Pawła ucieszyło. Nienawidził tłumów kłębiących się między regałami, a później przeciskających do kasy. Nie potrafił zrozumieć, jak można tratować się, aby kupić jakiś sprzęt w cenie obniżonej o siedemdziesiąt procent, a takie filmiki co jakiś czas widywał w internecie.

Gdy wchodził do marketu spożywczego, żona przesłała mu link do pensjonatu, w którym teraz zarezerwowała nocleg. Paweł odesłał jej kilka serduszek i buziaków, a następnie ruszył na poszukiwanie produktów z listy. Idąc alejką z alkoholami, sięgnął po ulubione wino Beaty, którego co prawda nie było na liście, ale wiedział, że kupując je, sprawi żonie przyjemność, a w markecie kosztowało ono mniej, niż w jakimś sklepie na Helu. Kwadrans później opuszczał już galerię żegnany przesłodzoną reklamą płynącą z głośników, która zachęcała do skorzystania z jesiennej oferty na sprzęt RTV i AGD.

Przechodził właśnie przez uliczkę prowadzącą na parking centrum handlowego, gdy jego telefon ponownie zabrzęczał, oznaczając kolejną wiadomość, prawdopodobnie od żony. Na uliczce zazwyczaj panował spory ruch, ale w ten czwartkowy poranek nie dostrzegł żadnego samochodu. Jednak po chwili, gdy znalazł się na środku ulicy, usłyszał szybko narastający ryk silnika. Odruchowo odwrócił głowę w stronę, z której dochodził odgłos. Kilkadziesiąt metrów przed sobą zobaczył potężną czarną terenówkę, jadącą prosto na niego. Wiedział, że powinien zrobić krok, a najlepiej dwa lub trzy kroki w tył albo przód, aby znaleźć się na bezpiecznym chodniku. Podpowiadał mu to instynkt przetrwania, mieszkający w każdej ludzkiej i zwierzęcej istocie. Jednak nogi odmawiały wykonania rozkazu, płynącego z mózgu. Bunt mięśni, mogący kosztować Pawła utratę życia, wynikał z faktu, że jego umysł zaprzątała zupełnie inna myśl. Wpatrując się w siedzącego za kierownicą terenówki mężczyznę, Kowalski próbował zrozumieć, jakim sposobem człowiek, który od kilkunastu lat jest martwy, teraz cały i zdrowy siedzi za kierownicą czarnej terenowej toyoty. Nie zastanawiał się nad tym, dlaczego dawny kompan chce go zabić. Ta kwestia była oczywista i jasna jak wrześniowe słońce. On na miejscu faceta z toyoty uczyniłby to samo. Bardzo dawno temu wielu ludzi życzyło mu śmierci. Dlatego chcąc pozostać przy życiu, musiał uciec i ukryć się tak, by nikt nigdy go nie znalazł. Swoje zniknięcie zaplanował z najdrobniejszymi szczegółami. Zatarł za sobą wszystkie ślady, zerwał wszelkie kontakty, łącznie z osobami, którym wtedy bezgranicznie ufał i uważał za najlepszych przyjaciół. Doskonale wiedział, że gdy w grę wchodzą ciemne interesy i duże pieniądze, najwierniejsi przyjaciele mogą skierować lufę w twoją głowę i bez mrugnięcia okiem pociągnąć za spust.

Terenówka pędziła coraz szybciej, a Kowalski mógł już dostrzec uśmiech zadowolenia na twarzy kierowcy. Ułamek sekundy później zrozumiał, jak wielki popełnił błąd i jak bardzo się pomylił. To nie uśmiech, ale grymas przerażenia wykrzywiał twarz kierującego toyotą, a on sam tylko przypominał człowieka z przeszłości. Jednak na jakąkolwiek reakcję Paweł nie miał już szans. Zdążył jedynie unieść stopę, gdy stało się to, czego nie sposób było uniknąć. Siła uderzenia okazała się tak mocna, że oderwała jego ciało od asfaltu, a następnie cisnęła je na oddalony o kilka metrów chodnik. Spadając na beton, zauważył, jak terenówka skręca, zjeżdża z ulicy i wbija się w rosnące na poboczu drzewo. Ostatnią rzeczą, którą zarejestrowały jego zmysły, był potężny huk, zmieniający toyotę w oślepiającą kulę ognia, a później pochłonęła go ciemność i cisza.

Dzień drugi

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Polecamy również

Tomasz Wandzel

Chłopiec z Kresów – historia prawdziwa

Hycel

Dom w chmurach

Blanka L – Sława, pieniądze i seks

Kłamstwa i sekrety – historia Róży Wittelsbach

Chwila prawdy – niewiarygodna historia Krystyny Górskiej

Chłopiec, który przeżył Auschwitz – historia prawdziwa

Grzeczna dziewczynka

Żółty długopis

Córka zakonnika

Zwłoki przy molo.

Cykl Komisarz Andrzej Papaj

Dotrzeć do prawdy

, tom 1

Uciec od prawdy

, tom 2.

Cykl Róża Wielopolska

Czyste zło

, tom 1

Święte zło

, tom 2.

Cykl Sopockie tango

Sopockie tango

, tom 1

Ostatnie tango w Sopocie

, tom 2.

Cykl Komisarz Oczko

Pierwsza sprawa

, odcinek 1

Skutek śmiertelny

, odcinek 2

Przerwać milczenie

, odcinek 3

Córka milionera

, odcinek 4

Czerwone Święta

, odcinek 5