Światła Londynu - Abby Green - ebook

Światła Londynu ebook

Abby Green

3,8
9,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Pochodząca z arystokratycznej włoskiej rodziny Siena DePiero ze strachu przed ojcem oskarżyła Andreasa Ksenakisa o napaść, choć w rzeczywistości oboje ulegli pożądaniu. Andreas stracił pracę w hotelu jej ojca i wyjechał. Po kilku latach wraca jako milioner, właściciel sieci hoteli na całym świecie. Odnajduje Sienę w Londynie. Wpada na pomysł, jak odegrać się za dawną zniewagę…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 137

Oceny
3,8 (32 oceny)
10
8
13
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Abby Green

Światła Londynu

Tłumaczenie

PROLOG

Siena DePiero ścisnęła mocno dłoń swojej starszej siostry, kiedy wyszły z palazzo. Chociaż miała już dwanaście lat, a Serena czternaście, nadal instynktownie szukały wsparcia u siebie nawzajem. Tego dnia ich ojciec czuł się nie najlepiej i targały nim wyjątkowo silne emocje. Szofer czekał na nich przy otwartych drzwiach samochodu, a czujni ochroniarze jak zwykle czaili się w pobliżu.

Ledwie kilka metrów dzieliło ich od auta, gdy niespodziewanie młody ciemnowłosy mężczyzna, który jakby wyrósł spod ziemi, zablokował im drogę. Młodzieniec nerwowo gestykulował i nazywał ojca Sieny „papa”. Dziewczynki natychmiast otoczyli ochroniarze, oddzielając je od całej sceny.

Zaciekawiona Siena wyciągnęła szyję, żeby wyjrzeć zza potężnie zbudowanego mężczyzny zasłaniającego jej widok. Podobieństwo między jej ojcem a młodym nieznajomym było uderzające. Nagle rozległ się głuchy odgłos i młody człowiek upadł na ziemię z twarzą zalaną krwią. Ich ojciec go uderzył.

Siena jeszcze mocniej ścisnęła dłoń Sereny, zszokowana tym brutalnym pokazem siły. Tymczasem ojciec spojrzał na nie i machnął, dając do zrozumienia, żeby za nim podążyły. Ponieważ przejście było wąskie, nie mogły minąć leżącego na ziemi chłopaka, zrobiły więc duże kroki nad jego nogami. Siena była zbyt przerażona, żeby spojrzeć mu w twarz.

Już w samochodzie, po tym, jak ojciec wydał polecenia swoim pracownikom, usłyszała krzyk młodzieńca.

– Mam na imię Rocco! Jestem twoim synem, draniu!

Odruchowo obejrzała się za siebie i zobaczyła, jak ochroniarze odciągają szamoczącego się chłopaka gdzieś na bok. Poczuła mdłości. Serena siedziała jak skamieniała i patrzyła przed siebie. Mimo to ani na moment nie przestała ściskać dłoni siostry.

Ojciec chwycił ją za ucho i w bolesny sposób zmusił, by odwróciła głowę. Siena nie otworzyła jednak ust. Wiedziała, że jej krzyk tylko pogorszyłby sytuację.

– Co ty wyprawiasz?

– Nic takiego, ojcze.

Jego twarz wykrzywiała wściekłość.

– Nie zapominaj, co grozi za nieposłuszeństwo.

Serena ściskała ją tak mocno, że Siena omal się nie rozpłakała.

– Tak, ojcze.

Po krótkiej napiętej chwili ojciec w końcu ją puścił, po czym stracił zainteresowanie córkami. Siena dobrze wiedziała, co by się stało, gdyby doprowadziła ojca do ostateczności. Musiałaby patrzeć, jak każe jej siostrę. Zawsze tak robił, ponieważ uważał, że to zabawne.

Przez całą podróż dziewczynki trzymały się mocno za ręce.

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Andreas Ksenakis zirytował się, gdy gwałtowny dreszcz ekscytacji przeszył jego ciało. Nie zamierzał przyznać, nawet sam przed sobą, jak ważny był dla niego ten moment. Nie miał jednak wyjścia. Oto patrzył na kobietę, która oskarżyła go o gwałt wyłącznie dlatego, że nie chciała stracić w oczach ojca. To przez nią został ciężko pobity, stracił pracę i musiał przenieść się na drugi koniec świata.

Mimo wszystko prezentowała się niezwykle wytwornie. Właściwie była bardziej olśniewająca niż pięć lat temu, kiedy poznał ją jeszcze jako nastolatkę. Jej jasne włosy, upięte w kok na czubku głowy, wydawały się niemal białe w intensywnym świetle żyrandoli. Zachowywała się równie wyniośle jak wtedy na sali balowej w Paryżu, gdzie ujrzał ją po raz pierwszy.

Szlachetne rysy młodej kobiety zdradzały wysokie pochodzenie, które zawdzięczała zarówno włoskim przodkom, jak i angielskiej matce spokrewnionej z rodziną królewską. Miała bardzo jasną cerę, delikatną jak płatki róż. Na wspomnienie jej dotyku Andreas poczuł znajome ciepło w lędźwiach. Zacisnął jednak pięści, przywołując całą złość, jaką mógł z siebie wykrzesać.

W tej samej chwili ona odwróciła się w jego stronę, więc wyraźnie ujrzał te duże, niebieskie oczy okolone długimi, ciemnymi rzęsami. Bez względu na to, jak bardzo pragnął pocałować jej pełne, różowe wargi, pamiętał o powściągliwości. Musiał zapanować nad pożądaniem, żeby zrealizować swój plan.

Wiedział, że jedynym sposobem na zaspokojenie swoich żądz było zaciągnięcie jej do sypialni. Odzyska spokój dopiero wtedy, gdy skończy to, co zaczęli tamtego dnia, kiedy zrujnowała jego życie. Zabawiła się jego kosztem, ponieważ była znudzona i ciekawa tego, co nieznane. Ponieważ ona mogła wszystko, a on był nikim.

Obecnie sytuacja wyglądała zdecydowanie inaczej. Właściwie można było powiedzieć, że zamienili się rolami. Podczas gdy on zaszedł bardzo daleko i zdobył wiele, Siena DePiero znalazła się na samym dnie. Właściwie miała teraz niższy status społeczny niż on kiedykolwiek wcześniej. Była całkiem bezbronna i słaba.

Niestety nadal potrafiła wywrzeć na niego silny wpływ. Nie dość, że bardzo go pociągała, to jeszcze był o nią zazdrosny, kiedy inni mężczyźni zgromadzeni w sali wodzili za nią wzrokiem. A przecież nie mógł sobie na to pozwolić. Wytłumaczył sobie, że te wszystkie emocje pojawiają się tylko dlatego, że tak bardzo zależy mu na zemście.

Nieco spokojniejszy kolejny raz odszukał ją wzrokiem i postanowił zaczekać, aż podejdzie do niego wystarczająco blisko.

Siena DePiero próbowała przecisnąć się przez tłum tak, żeby nie nadepnąć nikomu na stopę, gdy przejście zablokował jej mężczyzna o szerokiej, umięśnionej klatce piersiowej. Uniosła głowę, omiatając wzrokiem czarny garnitur i biały krawat. Już miała otworzyć usta, żeby się odezwać, kiedy nagle zaparło jej dech.

Stała naprzeciwko ostatniego człowieka na świecie, którego miała ochotę teraz widzieć. Jak na złość Andreas Ksenakis prezentował się doskonale. Był bardziej męski, niż zapamiętała, i tak samo przystojny jak zawsze, a do tego patrzył na nią z taką nienawiścią, że omal nie zaczęła płakać.

– Proszę, proszę – odezwał się, jakby od niechcenia. – Kto by przypuszczał, że spotkamy się w takich okolicznościach.

Siena czuła na sobie jego palący wzrok, gdy uważnie przyglądał się jej strojowi kelnerki składającemu się z białej koszuli, czarnych spodni i krawata w tym samym kolorze. Znalazła się pod jego urokiem dokładnie tak samo jak pięć lat temu i w żaden sposób nie mogła temu zaradzić. Jak zahipnotyzowana przyglądała się jego twarzy: niesamowicie niebieskim oczom, wysokim kościom policzkowym, silnie zarysowanej kwadratowej szczęce i wydatnym, niezwykle seksownym ustom.

Mimo wpływu, jaki na nią wywierał, spróbowała zapanować nad emocjami, po czym zwróciła się do niego:

– Pan Ksenakis. Jak miło znowu pana widzieć.

Mężczyzna wybuchł śmiechem.

– Nawet teraz brzmisz, jakbyś witała mnie na jednym ze swoich przyjęć, chociaż serwujesz drinki ludziom, których dawniej na nie zapraszałaś.

Siena wzdrygnęła się nieznacznie. Miała do czynienia ze znacznie silniejszym i zdecydowanie bardziej bezwzględnym mężczyzną niż ten, którego poznała w Paryżu. W zaskakująco krótkim czasie Ksenakis wspiął się na szczyt i został jednym z najbardziej wpływowych hotelarzy na świecie. W mediach rozpływano się nad nim z zachwytu.

– Schlebia mi, że mnie pamiętasz. W końcu spotkaliśmy się tylko raz, chociaż w dość… wyjątkowych okolicznościach.

Wiedziała, że z niej drwił.

– Oczywiście, że pamiętam – rzuciła pospiesznie, unikając jego wzroku. Ze zdenerwowania zaczęły jej się trząść ręce, a razem z nimi także taca z licznymi kieliszkami.

Ksenakis wziął od niej tacę, zanim zdążyła zaprotestować, po czym odstawił ją na najbliższy stolik. Wtedy sprężystym krokiem podszedł do nich jej szef, który posłał jej groźne spojrzenie, po czym uśmiechnął się służalczo do Andreasa.

– Panie Ksenakis, czy wszystko w porządku? Czy mój personel zaniedbał swoje obowiązki…

– Nie – przerwał mu ostro przystojny biznesmen. – Nic się nie stało. Po prostu rozmawiam z panią…

Siena nie chciała, żeby wymówił to znienawidzone nazwisko, więc czym prędzej wtrąciła się do rozmowy.

– Panie Ksenakis, jeśli pan pozwoli, wrócę teraz do pracy. – Chwyciwszy tacę, czym prędzej oddaliła się na nogach jak z waty.

Andreas powiódł za nią wzrokiem, wściekły na niskiego, pulchnego faceta za to, że miał czelność im przerwać. Ten jednak nie zamierzał zostawić go w spokoju.

– Najmocniej przepraszam, panie Ksenakis. Panna Mancini jest nowa…

Andreas machnął ręką.

– Nic się nie stało. – Spojrzał swojemu rozmówcy prosto w oczy. – Powiedział pan, że ma na nazwisko Mancini?

– Zgadza się. – Mężczyzna uśmiechnął się porozumiewawczo, po czym dodał ściszonym głosem: – Jej wygląd działa na naszą korzyść. Moim zdaniem mogłaby pracować jako modelka. Nie mam zielonego pojęcia, dlaczego przyjęła pracę kelnerki. Ale ja nie narzekam. Działa na klientów jak lep na muchy. Ciągle ktoś próbuje zdobyć ode mnie jej numer telefonu.

– Mam nadzieję, że nikt go od pana nie otrzymał – powiedział Andreas stanowczo.

Mężczyzna poczerwieniał na twarzy.

– Oczywiście, że nie, panie Ksenakis. Za kogo mnie pan uważa? Zapewniam, że prowadzę tę działalność…

– Proszę sobie darować – przerwał mu Andreas. – Sam się upewnię, kiedy wezmę pańską firmę pod lupę.

Po tych słowach zrobił w tył zwrot i ruszył w kierunku, w którym udała się Siena. Skoro już ją znalazł, nie zamierzał pozwolić jej zniknąć.

Kilka godzin później Siena przemierzała ulice Mayfair skąpane w blasku księżyca. Nadal nie mogła uwierzyć, że spotkała Andreasa Ksenakisa właśnie tutaj, w Londynie, dokąd uciekła przed przeszłością w poszukiwaniu spokoju.

Doskonale pamiętała tamto wydarzenie sprzed pięciu lat, które trudno było nazwać romansem ze szczęśliwym zakończeniem. Bez trudu potrafiła przywołać z pamięci twarz Andreasa wykrzywioną złością, gdy przyciągając sukienkę do nagich piersi, wydusiła drżącym głosem: „Masz rację, ojcze, on mnie zaatakował. Nie mogłam nic zrobić…”. Próbował zaprzeczać. Nazwał ją oszustką. I miał rację. Tak bardzo go wtedy pragnęła.

Ale myśl o straszliwej karze, którą wymierzyłby jej ojciec, gdyby wyznała prawdę, popchnęła ją do kłamstwa. Chociaż czuła do siebie wstręt i uważała, że zachowuje się jak najgorszy tchórz, oskarżyła niewinnego człowieka.

Zadrżała na wspomnienie tamtego dnia. Oddałaby wiele, by móc o nim zapomnieć. Wiedziała jednak, że to niemożliwe. I to nie tylko z powodu tego, co zrobiła. Zanim ojciec przyłapał ich w niedwuznacznej sytuacji, Siena rozpływała się pod dotykiem Andreasa. Działał na nią jak magnes. Traciła przy nim zdrowy rozsądek. Pragnęła jego pieszczot bardziej, niż to wydawało jej się możliwe.

Może właśnie dlatego, kiedy czytała artykuły o jego kolejnych sukcesach, czuła ulgę, a nawet zadowolenie. Cieszyła się, że mu się wiodło, ponieważ im wyższy zdobywał szczyt, tym cichsze stawały się jej wyrzuty sumienia. Z tą myślą stanęła pod wiatą przystanku, gdy nagle przy krawężniku zatrzymał się srebrny sportowy samochód. Jej serce zabiło mocniej, jeszcze zanim ujrzała, kto siedzi za kierownicą.

Szyba zjechała w dół i Siena zobaczyła przystojną twarz Andreasa Ksenakisa. Instynktownie cofnęła się o krok. Zrozumiała, że spotkanie w hotelu nie było przypadkowe. Najwyraźniej zamierzał wykorzystać kiepskie położenie, w którym się znalazła, i odegrać się na niej.

Zanim zdążyła obmyślić plan ucieczki, wysiadł z samochodu, podszedł do niej i chwycił ją pod ramię.

– Zapraszam. – Uśmiechnął się swobodnie, jakby odbieranie kobiet z przystanków autobusowych było dla niego czymś całkiem normalnym. – Pozwól, że cię podwiozę.

Chociaż Siena marzła w cienkiej dżinsowej kurtce, nie zamierzała skorzystać z jego propozycji.

– Dziękuję, ale nie skorzystam. Za chwilę mam autobus.

Andreas potrząsnął głową, a jego oczy błysnęły groźnie. Chociaż spróbowała wyswobodzić się z jego uścisku, nie puścił jej ręki.

– Chodźmy, signorina DePiero. Nadjeżdża autobus, więc musimy ruszać.

Siena zerknęła na zbliżający się dwupiętrowy pojazd, po czym usłyszała głośny dźwięk klaksonu. Kierowca patrzył na nich z niezadowoleniem, podobnie jak ludzie czekający na przystanku.

– Nie testuj mnie, Sieno – wycedził przez zęby Andreas. – Nie zamierzam odpuścić.

Gdy kierowca autobusu zatrąbił ponownie, Siena podjęła decyzję i pozwoliła się zaprowadzić do samochodu. Andreas pomógł jej wsiąść, po czym zajął miejsce obok niej.

– Zapnij pasy – poinstruował ją oschle. – A może spodziewasz się, że zrobię to za ciebie?

– Nie bądź śmieszny – rzuciła gorzko, zapinając.

Andreas sprawnie włączył się do ruchu i prawie natychmiast utknęli w korku. Minęło wiele czasu, odkąd Siena po raz ostatni podróżowała w tak luksusowych warunkach. Jednak zamiast rozkoszować się wygodą skórzanego fotela, zacisnęła pięści, próbując zebrać myśli.

– Wypuść mnie, proszę. Sama trafię do domu – odezwała się stanowczo.

– Szukałem cię przez pół roku, więc teraz nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.

Te słowa tylko potwierdziły jej najgorsze obawy. A zatem miała rację. Nie spotkali się przypadkiem.

– Szukałeś mnie? – zapytała znacznie ciszej.

Skinął głową.

– Odkąd usłyszałem w wiadomościach o zniknięciu twojego ojca i upadku waszego rodzinnego imperium.

Siena objęła się mocno. Rzeczywiście sześć miesięcy temu ojciec przepadł bez wieści i zostawił ją oraz Serenę w poważnych tarapatach finansowych.

– Chyba zgodzisz się, że mamy niedokończone sprawy – kontynuował bez zająknięcia, kiedy ona próbowała zrozumieć, co nim kierowało.

Sienę ogarnęła panika. Nie była gotowa stawić czoło przeszłości.

– Chyba jednak się nie zgodzę. Będzie lepiej dla wszystkich, jeśli mnie teraz wypuścisz.

Andreas zignorował jej słowa, o czym świadczyło jego kolejne pytanie.

– Gdzie mieszkasz? Jeśli nie podasz mi adresu, przez całą noc będziemy jeździć w kółko po Londynie.

Siena zacisnęła mocno zęby, obserwując, jak jego długie palce obejmują kierownicę. Zaczynała odnosić wrażenie, że ma do czynienia z człowiekiem równie bezwzględnym jak jej ojciec – jeśli nie bardziej. Przerażona pomysłem krążenia po ulicach miasta przez całą noc ostatecznie uległa i podała adres.

– To chyba nie było takie trudne, prawda?

Przez kilka minut jechali w milczeniu, pogrążeni w napiętej atmosferze. W końcu Andreas postanowił przerwać katusze.

– Od kiedy używasz nazwiska Mancini?

Spojrzała na niego.

– Rozumiem, że przepytałeś mojego szefa… – mruknęła z irytacją.

– To nieistotne. Odpowiedz.

Siena westchnęła przeciągle.

– To panieńskie nazwisko mojej babki. Przyjęłam je, bo zależało mi na anonimowości.

– To zrozumiałe – powiedział beznamiętnym głosem.

– Daj spokój – warknęła. – W ogóle nie powinieneś był mnie szukać.

– Jestem tylko zatroskanym przyjacielem, który bardzo chciał się przekonać, jak sobie radzisz.

Siena prychnęła pogardliwie.

– Przyjaciel? A to dobre. Nie przypominam sobie, żebyś kiedykolwiek zasłużył sobie na to miano. – Prędzej nazwałaby go wrogiem niż choćby dobrym znajomym.

– W sumie masz rację. Gdyby łączyła nas przyjaźń, nigdy nie oskarżyłabyś mnie o gwałt, żeby zachować twarz przed swoim ojcem.

Siena pobladła.

– Przekręcasz moje słowa.

Andreas zacisnął mocno zęby.

– Powiedziałaś, że cię napadłem, podczas gdy ledwie minutę wcześniej błagałaś…

– Przestań! – krzyknęła zrozpaczona.

W jej wspomnieniach odżył Andreas Ksenakis przyciskający ją do szezlongu. Pragnęła poczuć jego ręce w każdym zakamarku swojego ciała. I gdy wsunął dłoń pomiędzy jej rozpalone uda, nie wytrzymała i powiedziała mu dokładnie, na co miała ochotę.

– Dlaczego? Nie możesz znieść prawdy? Myślałem, że zostałaś ulepiona z twardszej gliny, jak na członka rodziny DePiero przystało. Tamtej nocy jednak pokazałaś, jaka jesteś naprawdę.

Siena ponownie utkwiła spojrzenie w przyciemnionej szybie. Nie miała żadnego usprawiedliwienia na swoje zachowanie tamtego wieczoru. W końcu to ona błagała Andreasa, żeby się z nią kochał. Ona pierwsza go pocałowała.

Kiedy samochód zahamował na czerwonym świetle, poczuła pokusę, żeby uciec. Chwyciła klamkę przy drzwiach, ale w tej samej chwili Andreas ścisnął mocno jej ramię. Natychmiast jej ciało przeszył elektryzujący dreszcz podniecenia. Odepchnęła jego rękę, a on ponownie skupił się na prowadzeniu. Ten krótki kontakt fizyczny wystarczył jednak, by jej uzmysłowić, jak silnie działał na nią ten arogancki mężczyzna.

Wkrótce zatrzymali się przed luksusowym apartamentowcem w jednej z eleganckich dzielnic. Andreas szybko wysiadł z auta, otworzył drzwi od strony pasażera i podał Sienie rękę, żeby pomóc jej wysiąść. Ale ona nie ruszyła się z miejsca.

– Ja tu nie mieszkam – wydukała, zapadając się głębiej w fotel.

– Ale ja tak. Uznałem, że skoro i tak jesteśmy w okolicy, to możemy wpaść do mnie na kawę i powspominać dawne czasy.

Siena spojrzała na niego lodowatym wzrokiem.

– Nigdzie z tobą nie idę. Odwieź mnie do domu.

– Najpierw nie mogłem cię namówić, żebyś wsiadła do samochodu, a teraz nie chcesz z niego wysiąść – powiedział rozbawionym głosem. – No ale, jak to mówią, kobieta zmienną jest…

Zanim zdążyła się zorientować w sytuacji, Andreas sięgnął w dół i odpiął jej pas. Gdy jego twarz znalazła się tak blisko, zadrżała. Pachniał dokładnie tak, jak zapamiętała: cudownie, zmysłowo, odurzająco.

– Panie Ksenakis? – zawołał nagle ktoś zmierzający w ich stronę. – Odstawić auto?

– Tak, proszę, Tom – odparł Andreas, nie odrywając oczu od swojej towarzyszki. – Nie parkuj nigdzie daleko. Panna DePiero nie zagości u nas długo.

– Oczywiście.

Ponieważ mężczyzna imieniem Tom stał teraz tuż obok nich, to Siena nie zamierzała robić sceny. Ostatecznie nowe życie nie sprawiło, że zapomniała o zasadach savoir-vivre’u, które wpajano jej od dzieciństwa.

– Dobrze, niech będzie szybka kawa.

Niechętnie chwyciła jego dłoń, po czym oboje ruszyli w kierunku drzwi, które otworzył dla nich konsjerż.

Dopiero w windzie Siena spróbowała wyrwać rękę z mocnego uścisku Andreasa – na próżno. Zamiast ją puścić, Andreas uniósł jej dłoń i przyjrzał się jej uważnie. Delikatnie rozprostował przykurczone palce i powiódł wzrokiem po zaczerwienieniach i otarciach świadczących o tym, jak ciężko ostatnio pracowała. Dawniej, gdy opływała w dostatki, zawsze miała wypielęgnowane dłonie, ale od pewnego czasu były w opłakanym stanie. Co gorsze, wróciła do nieeleganckiego nawyku z dzieciństwa, a mianowicie ponownie zaczęła obgryzać paznokcie. Nie mogła dłużej znieść jego dotyku, więc szarpnęła mocniej i tym razem zdołała się wyswobodzić.

– Nie rób tego więcej.

– Nie sądziłem, że kelnerki tak niszczą sobie ręce – powiedział szorstko.

– To nie jest moja jedyna praca – odparła Siena grobowym głosem. – Zatrudniłam się jako sprzątaczka w hotelu na dzienną zmianę. Nie potrzebuję twojej litości.

– Nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby ci współczuć. Dobrze wiem, jaka jesteś. Pirania ma więcej wrażliwości niż ty.

Siena nie rozumiała, dlaczego jego słowa sprawiły jej tak dotkliwy ból. Tak czy inaczej, poczuła ulgę, gdy stracił zainteresowanie nią w momencie, w którym winda się zatrzymała. Wysiedli na ostatnim piętrze i ruszyli do jedynych drzwi widocznych w głębi korytarza. Najwyraźniej penthouse Andreasa zajmował całe piętro.

Za drzwiami jej oczom ukazał się ogromny salon urządzony z gustem i wyczuciem. Powściągliwa elegancja mebli stanowiła tło dla antyków, kosztownych dzieł sztuki oprawionych w złote ramy i przepięknie zdobionych dywanów. Chociaż przywykła do luksusu, Siena szeroko otworzyła oczy z podziwu.

Czym prędzej przywołała się jednak do porządku i niepewnie zerknęła na Andreasa, który stał z rękami w kieszeniach i obserwował ją uważnie.

– Naprawdę mnie zadziwiasz – powiedział z przekąsem. – Z tą twarzą niewiniątka i tymi wystudiowanymi gestami sprawiasz wrażenie niezwykle delikatnej i wrażliwej osóbki. Jesteś doskonałą aktorką.

Siena nie mogła pogodzić się z tym, co o niej myślał, ale wiedziała, że zasłużyła sobie na tak surowy osąd. Nie zamierzała także wyprowadzać go z błędu. Zamiast tego rozłożyła ręce i delikatnie wzruszyła ramionami.

– Cóż mogę dodać? Rozgryzł mnie pan, panie Ksenakis.

Mężczyzna podszedł do barku, wziął dwie szklanki i nalał do nich alkohol.

– Wiem, że obiecałem kawę, ale to porto jest wyśmienite. Musisz go spróbować. Poza tym mów mi po imieniu. Podczas naszego pierwszego spotkania nie miałaś z tym najmniejszego problemu. Zatem nie pan Ksenakis tylko Andreas. Zgoda?

Siena przyjęła szklankę szczęśliwa, że może choć przez moment zająć czymś drżące dłonie, a wtedy on wskazał zestaw wypoczynkowy składający się z dwóch foteli i kanapy, a także niskiego stolika kawowego.

– Usiądź, proszę. Czuj się jak u siebie.

Na sztywnych nogach podeszła do fotela i usiadła na brzegu, podczas gdy Andreas rozsiadł się wygodnie na kanapie i wyciągnął nogi, tak że znalazły się niebezpiecznie blisko jej stóp. Jego uśmiech wprawił ją tylko w jeszcze większe zdenerwowanie. Nie wiedziała, czego powinna się po nim spodziewać.

– Nie musisz się tak odsuwać – mruknął przeciągle. – A może nadal sądzisz, że możesz się czymś ode mnie zarazić?

Tytuł oryginału: Forgiven but not Forgotten?

Pierwsze wydanie: Mills & Boon Limited, 2013

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

Korekta: Łucja Dubrawska-Anczarska

© 2013 by Abby Green

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2015, 2016

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-2255-6

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.