Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Najlepsza powieść kryminalna 2022 roku według „The New York Times” oraz „Los Angeles Times”!
Śmieć milionera Charlesa Parsonsa wydaje się zwykłym samobójstwem. W jego rezydencji nie ma śladów włamania ani walki. Wkrótce jednak pojawiają się nowe poszlaki, a technicy komputerowi odkrywają nagranie głosowe, które obciąża adopcyjną córkę Parsonsa – Ann, która przyznaje się do winy!
Erin McCabe nie jest zainteresowana prowadzeniem sprawy. Jednak nie potrafi zignorować elementów układanki, które do siebie nie pasują i ostatecznie podejmuje się sprawy, próbując przekonać Ann by wycofała swoje wcześniejsze zeznani. Ale ta najwyraźniej wie o wiele więcej. Kogo chroni, i dlaczego?
Na jaw wychodzi przerażająca prawda o Parsonsie i jego byłych współpracownikach…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 480
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Mojej mamie
Rozdział 1
4 kwietnia 2008 roku
– Witaj, nieznajoma – rzucił Duane Swisher, stojąc w drzwiach jej biura. – Jak się masz?
Erin McCabe podniosła wzrok, odgarnęła z twarzy długie włosy w kolorze miedzi i posłała mu uśmiech. Prowadziła z Duane’em kancelarię prawniczą McCabe & Swisher od pięciu lat. Specjalizowali się w sprawach karnych.
– Och, wspaniale. Jeden kryzys goni drugi – odparła, wskazując na stos rozrzuconych na biurku papierów, leżących wśród pustych kubków z Dunkin’ Donuts.
– Czy sędzia Fowler zarządził, że w piątki można się przed nim stawiać bez garniaka? – zapytał żartobliwie.
Erin parsknęła śmiechem. Duane odniósł się do faktu, że miała na sobie dżinsy i koszulkę Dixie Chicks.
– Nie. Dziś nie ma rozprawy. Wydaje wyroki co drugi piątek, dzięki czemu mogę przychodzić do biura w zwykłych spodniach i patrzeć, jak się z tego cieszysz. – Sięgnęła po akt sprzeciwu wobec wniosku o oddalenie aktu oskarżenia, który złożyła w jednej z prowadzonych spraw. – Próbuję też nadrobić zaległości, przeglądając stos badziewia, który powiększa się za każdym razem, gdy jestem w sądzie.
Duane odsunął krzesło stojące przed biurkiem i usiadł. Wyciągnął przed siebie nogi, długie jak przystało na faceta mierzącego prawie metr dziewięćdziesiąt. W przeciwieństwie do Erin, miał na sobie grafitowoszary garnitur i jasnoróżową koszulę, które podkreślały, że pomimo trzydziestu siedmiu lat na karku wciąż jest w świetnej formie. Ważył tylko nieco więcej niż w czasach, gdy grał dla Brown, drużyny należącej do Ivy League. Swish, nazywany tak zarówno ze względu na brzmienie nazwiska, jak i na fakt, że piłki rzucane przez niego z odległości trzypunktowej cięły powietrze z imponującym świstem, był nie tylko partnerem biznesowym Erin, ale także jej najlepszym przyjacielem. Tworzyli ciekawą parę. Chociaż McCabe była tylko sześć miesięcy młodsza, Swish ze swoją wyrzeźbioną sylwetką, ciemnobrązową skórą i starannie przystrzyżoną kozią bródką robił na ludziach znacznie większe wrażenie. Piegowata i szczupła Erin przypominała raczej typową dziewczynę z sąsiedztwa. Często brano ją za osobę młodszą i mniej doświadczoną. Nie bała się wykorzystywać tego faktu, aby zyskiwać przewagę na sali sądowej.
– Jakieś postępy w sprawie?
– Przypomnij mi, proszę: dlaczego zgodziliśmy się ją poprowadzić?
Duane zachichotał.
– Dostaliśmy sporą zaliczkę.
– Ach, no tak. – Potrząsnęła głową i zrobiła wdech. – Swish, ci faceci mogliby być pierwowzorami bohaterów Gangu, który nie umiał strzelać. Rozkręcili biznes hazardowy w Kostaryce, zainstalowali specjalistyczne oprogramowanie szyfrujące, aby chronić stronę internetową... a następnie rozmawiali o tym przez telefon tak, jakby planowali obiad.
– Jaka jest linia obrony?
– Trzej decyzyjni kolesie utrzymują, że według swojej wiedzy nie robili niczego nielegalnego – powiedziała, za pomocą gestów dając mu do zrozumienia, że nie wierzy w zasadność tej argumentacji. – Nasz klient, Justin Mackey, twierdzi, że jako twórca oprogramowania szyfrującego nie miał pojęcia, do czego klienci mogą go użyć.
Swish wzruszył ramionami.
– Brzmi całkiem wiarygodnie.
– On też tak uważa, ale osobiście jestem nieco bardziej sceptyczna. Niestety, chociaż zaklina się, że nie wiedział, do czego mają służyć efekty jego pracy, za dużo gadał przez telefon. Nagrano kilka dość obciążających rozmów między nim a jednym z liderów grupy. Poza tym jest zapalonym hazardzistą. Trudno będzie przekonać sąd, że nie wiedział, do czego klienci wykorzystują jego oprogramowanie. A jak na kogoś, kto rzekomo ogarniał całe to szyfrowanie, żeby utrzymać biznes w tajemnicy, miał stosunkowo niewielkie obiekcje, żeby gadać o tym przez telefon.
– Jest jakaś szansa na ugodę? – zapytał Swish.
– Stan przedstawił nam kilka przyzwoitych, ale nie najwspanialszych ofert – odparła. – Mam wrażenie, że ci faceci kogoś chronią.
– Nawet nasz klient?
– Tak. Najwyraźniej wie więcej, niż nam ujawnił. To powiedziawszy, nie jestem pewna, czy zdaje sobie sprawę, kogo ukrywa.
Pokręciła głową, dając wyraz frustracji. Lubiła Justina. Był młody, miał dwadzieścia osiem lat, mieszkał z matką i wydawał się w porządku. Podczas przygotowań do procesu udało jej się go trochę poznać. Uważała, że po prostu przesadził; prawdopodobnie nie tylko dlatego, że często obstawiał, ale także ze względu na fakt, że, jak podpowiadały nagrania z podsłuchów, często przegrywał.
– Jak długo to jeszcze potrwa? – zapytał Duane.
– Spodziewam się, że stan będzie chciał zakończyć sprawę na początku przyszłego tygodnia. To ostatnia prosta.
– Jakich argumentów obronnych zamierzasz użyć?
Skrzywiła się.
– Żadnych. Nie pozwolę mu zeznawać. Spłonąłby w krzyżowym ogniu pytań ze względu na nagrania.
– Przykro mi. Czy mogę ci jakoś pomóc?
– Nie wydaje mi się. Jeśli jest się z czego cieszyć, to chyba tylko z tego, że wyrok wyda Fowler. Zakładając, że Mackey zostanie skazany, jestem prawie pewna, że sędzia nie odwoła kaucji przed wydaniem wyroku, a ponieważ jest to pierwsze wykroczenie Justina, mam nadzieję, że nie dostanie więcej niż osiemnaście miesięcy.
– Będę tu, gdybyś czegoś potrzebowała – odparł.
– Dzięki. Co u ciebie?
– Sędzia Anita Reynolds rozpatrzyła wniosek o unieważnienie sprawy Creswell w hrabstwie Ocean.
Erin posłała mu uśmiech. Sędzia Reynolds przez pewien czas zajmowała się aktem oskarżenia wobec Sharise Barnes. Dzięki tej klientce Erin stała się sławna, a może raczej niesławna, przynajmniej w większej części stanu New Jersey. Bronienie czarnej transpłciowej kobiety, której postawiono zarzut zamordowania syna kandydata na gubernatora, nie mogło nie wywołać rozgłosu, zwłaszcza że Erin sama przeszła korektę płci, o czym media wspominały na każdym kroku.
– Lubię Reynolds. Szkoda, że nie zajmowała się dłużej sprawą Sharise – powiedziała Erin. – Jak poszło z wnioskiem?
– Wstrzymała się od decyzji, ale myślę, że go zaakceptuje. Ma ku temu wszelkie powody. Weszli do domu tego faceta bez nakazu, po tym, jak odmówił ich wpuszczenia, a potem twierdzili, że zrobili to, bo widzieli akcesoria związane z narkotykami. W jego sypialni położonej na drugim piętrze.
Zaśmiała się.
– Racja. Masz duże szanse na pomyślny obrót rzeczy.
Wpatrywał się w nią przez kilka sekund.
– W środę wieczorem graliśmy z Markiem mecz. Pytał, jak się masz.
Erin wzdrygnęła się, gdy usłyszała imię Marka. Spotykali się przez ponad rok. Niedawno z nim zerwała, a rany, które to po sobie pozostawiło, wciąż się nie zagoiły. Był pierwszym mężczyzną, w którym kiedykolwiek się zakochała. Jakimś cudem, po kilku nieudanych próbach, udało mu się w pełni zaakceptować fakt, że jest transpłciową kobietą i pokochać ją za to, kim jest. Wcześniej zakładała, że nigdy nie doświadczy tego ani z mężczyzną, ani z kobietą. Wiedziała, że Swish widuje Marka co tydzień, ponieważ grali w tej samej drużynie w męskiej lidze koszykówki. Próbując uniknąć tego, dokąd zmierzała ta rozmowa, posłała Duane’owi swoje najlepsze spojrzenie typu „proszę, odpuść sobie”, ale z jego miny wywnioskowała, że albo nie udało jej się wyrazić swojej intencji, albo zamierzał ją zignorować.
– Pozdrów go ode mnie – odezwała się w końcu.
– Daj spokój – rzucił. – Wiem, że to nie moja sprawa, ale Mark to dorosły facet. Potrafi za siebie decydować. Gdyby role się odwróciły, byłabyś wściekła jak diabli, że wybrał za ciebie.
Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko. Nawet teraz, miesiąc po zerwaniu, dobrze pamiętała, jak patrzył na nią tamtego dnia. Wyglądał tak jak sama Erin wiele lat wcześniej, kiedy jej żona oświadczyła, że muszą się rozstać. Na twarzy Marka malowała się mieszanka bólu i niedowierzania. Erin otworzyła oczy.
– Masz rację – odparła. – To nie twój interes.
Swish przekrzywił głowę na bok, a jego źrenice się rozszerzyły. Przyglądał się jej przez chwilę, po czym wstał z krzesła, nie spuszczając z niej wzroku.
– Rozumiem – powiedział szorstko i wyszedł.
Cholera. Wstała zza biurka i podeszła do okna. Jej biuro znajdowało się na obrzeżach dzielnicy biznesowej Cranford, na drugim piętrze wieży wiktoriańskiego domu, który dwadzieścia lat temu przekształcono w biurowiec. Kochała Swisha jak brata. Nie było w tym nic dziwnego, biorąc pod uwagę, ile razem przeszli. Zanim założyli firmę, Duane pracował w FBI i prawdopodobnie nadal by tak było, gdyby nie został zmuszony do rezygnacji. Potrzebowali kozła ofiarnego w sprawie wycieku tajnych materiałów związanych z nielegalną inwigilacją muzułmańskich Amerykanów po jedenastym września. Po odejściu z biura mógł robić wiele rzeczy, ale ku zaskoczeniu Erin przyjął złożoną przez nią propozycję współpracy i tak narodziła się firma McCabe & Swisher. Oczywiście w tamtym czasie Erin nadal przedstawiała się światu jako Ian McCabe. Zaledwie rok po założeniu firmy ujawniła się jako transpłciowa kobieta, a związane z tym przeżycia prawie ją zniszczyły. Niektóre straty okazały się trudniejsze niż inne. Najgorsze było rozstanie z żoną, Lauren, oraz zerwanie kontaktów z tatą, Patrickiem, i bratem Seanem. Wsparcia nie odmówili jej jedynie mama, Swish i jego żona Corrine. Bez nich nie dałaby rady.
Pomimo że była ze Swishem w bardzo bliskiej relacji, czuła się okropnie, rozmawiając z nim o Marku. Chciała skupić się na prowadzonej sprawie i znaleźć sposób na to, aby na jej klienta spojrzano inaczej niż na pozostałych oskarżonych. Musiała przekonać ławę przysięgłych, że Justin nie był odpowiedzialny za zamorskie operacje finansowe, które prokuratura skrupulatnie przedstawiła w ciągu ostatnich trzech tygodni. Na własnym życiu zamierzała się skoncentrować dopiero po zakończeniu procesu. Wzięła kawę z biurka i ruszyła w stronę gabinetu Swisha. Zajmował pomieszczenie, które było kiedyś sypialnią, i utrzymywał w nim nieskazitelny porządek – w przeciwieństwie do Erin, w której biurze panował wieczny chaos. Na szklanym biurku Duane’a nigdy nie leżał ani jeden zbłąkany spinacz do papieru.
– Masz chwilę? – zapytała, stojąc w drzwiach. Podniósł oczy i skinął głową. Zrobiła kilka niepewnych kroków w jego kierunku i się zatrzymała.
– Swish, przepraszam. Naprawdę – zaczęła, przygryzając dolną wargę. – Wiem, że starasz się być dobrym przyjacielem zarówno dla Marka, jak i dla mnie, ale to nie jest właściwa pora. Wiesz, jak się zachowuję, kiedy jestem w trakcie rozprawy. Nie potrafię się skupić na niczym innym. Rozmowa o Marku sprawia, że bardzo cierpię.
Po jego minie poznała, że chciał coś dodać, ale ich przyjaźń była na tyle głęboka, że się powstrzymał.
– Masz rację. Skoncentruj się na tym, co musisz zrobić. Wrócimy do tematu, gdy skończysz sprawę.
– Dzięki – odpowiedziała, starając się uśmiechnąć. – Doceniam to.
Rozdział 2
Aaron Tinsley przeglądał komputer swojego klienta. Tęsknił za hakowaniem, którym zajmował się, gdy miał piętnaście lat. Chociaż perspektywa spędzenia pięciu lat w więzieniu za włamanie się do poczty elektronicznej NRA była przekonującą zachętą do pójścia na łatwiznę, nadal trudno mu było pogodzić się z faktem, że w wieku dwudziestu dwóch lat jest białym kapeluszem – zajmował się bezpieczeństwem IT. Chociaż jego szef był przyzwoitym facetem, który sam był hakerem, i regularnie mu płacił, przez większość czasu Aaron wykonywał nudne zadania.
Mimo to zdarzało się, że natrafiał na coś, co dostarczało mu takiego samego dreszczyku emocji jak hakowanie. Nadszedł jego szczęśliwy dzień.
Jeszcze wczoraj przed osiemnastą nie miał pojęcia, gdzie leży Westfield w stanie New Jersey. Szef zadzwonił do niego z, jak to określił, „zadaniem specjalnym”. Facet o imieniu Charles Parsons miał problemy z komputerem. Aaron pomyślał, że chodzi o naprawdę wyjątkową sprawę, skoro są gotowi zapłacić mu podwójną stawkę za pracę w niedzielę. Nie miał pojęcia, ile wart jest dom Parsonsa, ale z pewnością nigdy nie przebywał w większym. Domowe biuro, w którym wykonywał zlecenie, zajmowało prawdopodobnie większą powierzchnię niż całe jednopokojowe mieszkanie Aarona w Queens.
Przeszukiwanie ukrytych plików na laptopie klienta sprawiało mu przyjemność; przypominało polowanie. Przeglądał rejestr komputera, próbując znaleźć program, który, jak podejrzewał, był ukryty w kodzie. Ktokolwiek go tam umieścił, był prawdziwym zawodowcem, co budziło w nim odrobinę zazdrości.
– Muszę skorzystać z komputera. Czy już kończysz? – zapytał Charles Parsons, zaskakując pracującego informatyka.
Aaron był tak pochłonięty poszukiwaniami, że zdziwił się, widząc klienta stojącego na środku pokoju. Parsons był opalony, pomimo że dopiero zaczął się kwiecień, wyglądał na metr osiemdziesiąt wzrostu i miał szerokie ramiona. Trudno było odgadnąć jego wiek, ale pozbawiona zmarszczek twarz kontrastująca z burzą falujących siwych włosów sprawiała wrażenie, że chirurgia plastyczna nie jest mu obca. Widząc zirytowane spojrzenie Parsonsa, Aaron zdał sobie sprawę, że nadal uśmiecha się z podziwu dla sprytu hakera.
– Z czego się tak cieszysz? – warknął klient.
Aaron musiał się wysilić, aby przybrać poważny wyraz twarzy.
– Przepraszam. Możemy porozmawiać w innym pokoju?
– O czym ty, kurwa, bredzisz? – wyrzucił z siebie Parsons.
Aaron wyłączył laptop, zamknął go, wziął Parsonsa za rękę i wyprowadził go z biura.
– Proszę, przejdźmy do kuchni.
– Co się, do cholery, dzieje? – zapytał Parsons, wyrywając rękę z uścisku Aarona, gdy wychodzili z pokoju. – Chciałem, żebyś sprawdził, czy nie mam wirusa, a ty zachowujesz się tak, jakby mój komputer miał dżumę.
Aaron usiadł na stołku przed marmurową wyspą w ogromnej, dobrze wyposażonej kuchni Parsonsa.
– Właściwie to niezła analogia – przyznał, kiwając głową. – Tak, ma pan wirusa, który prawdopodobnie pochodzi z jakiejś strony z pornografią. Łatwo to naprawić. Niestety ma pan także dużo poważniejszy problem. Od jak dawna korzysta pan z oprogramowania szyfrującego?
– Co to ma do rzeczy? – zapytał Parsons, mrużąc oczy i patrząc podejrzliwie na Aarona.
– Jeszcze nie wiem, ale może ono mieć wbudowany rootkit. Co oznacza, że pana laptop i prawdopodobnie wszystkie inne używane przez pana komputery, na których działa to samo oprogramowanie, są zainfekowane w ten sam sposób.
– Co to, kurwa, jest rootkit?
Aaron poruszył głową na boki.
– Na potrzeby laika można stwierdzić, że jest to program pozwalający osobie, która go zainstalowała, monitorować wszystko, co ktoś robi na komputerze.
– Czekaj, czy chcesz powiedzieć, że ktoś może zobaczyć, jakie strony odwiedziłem? – zapytał Parsons, przechylając głowę na bok i pocierając palcem wskazującym usta. Nagle spuścił z tonu.
– Tak, ale... – Aaron się zawahał. – Cóż, jest znacznie gorzej. Osoba monitorująca takie oprogramowanie może śledzić każde naciśnięcie klawisza. Więc jeśli wejdzie pan na stronę internetową, która wymaga logowania się, haker może pozyskać pana hasło i zablokować panu dostęp. Myślę, że przejęli też pana mikrofon i kamerę, żeby pana podglądać i podsłuchiwać. Dlatego chciałem porozmawiać tutaj.
Spojrzenie Parsonsa wyrażało niedowierzanie.
– Podglądać mnie? Z mojego komputera? Chyba nie mówisz poważnie?
– Niestety mówię.
– Co to ma wspólnego z moim oprogramowaniem szyfrującym?
– O ile wiem, rootkit został zainstalowany właśnie w nim. Więc jeśli ma pan to samo oprogramowanie na swoim komputerze stacjonarnym lub innym, rootkit prawdopodobnie znajduje się też na nich.
Puste spojrzenie Parsonsa świadczyło o tym, że nie do końca zrozumiał wypowiedź specjalisty.
– Proszę posłuchać – powiedział Aaron bardzo powoli – jeśli jest tak jak myślę, ktoś, kto zainstalował to oprogramowanie, śledził każdy pana ruch. Każdy e-mail, transakcję, pobranie. Wszystko.
– Ale wszystko jest zaszyfrowane. Do tego właśnie służy oprogramowanie szyfrujące. Więc tylko ludzie z... – Urwał w pół zdania. Na jego twarzy pojawiła się panika, kiedy zdał sobie sprawę, że to właśnie to oprogramowanie zostało zhakowane. – Ktokolwiek to jest, widzi wszystko?
– Tak, najprawdopodobniej – powtórzył Aaron.
– Nie, to niemożliwe... – odparł Parsons. Jego twarz nagle poszarzała.
– Kiedy zainstalował pan oprogramowanie? – zapytał Aaron, zadowolony, że zwiększająca się desperacja Parsonsa pozwala mu przejąć stery. Kto wie, pomyślał. Może jeśli dobrze to rozegram i rozwiążę problem, facet zapłaci mi coś ekstra pod stołem.
– Nie wiem, chyba jakieś półtora roku temu.
– Skąd pan je wziął? Nie da się czegoś takiego kupić w Staples.
– Polecili mi je znajomi.
Kiedy Parsons zobaczył sceptyczne spojrzenie Aarona, przyjął postawę obronną.
– Ufam tym facetom. Robimy razem interesy, a biznes, który prowadzą, wymaga zachowania tajemnicy, tak jak mój. Twierdzili, że to oprogramowanie z najwyższej półki.
– Czy od tamtego czasu zmieniło się coś jeszcze?
– Mniej więcej rok temu kupiłem nowego laptopa.
– To wszystko? – zapytał Aaron.
– Jest jeszcze jedna rzecz. Jakieś sześć miesięcy temu facet, który zaprojektował i zainstalował oprogramowanie, dołożył do niego aktualizację. Twierdził, że musi załatać jakiś potencjalny problem z bezpieczeństwem.
– Bingo – powiedział Aaron, a ostatni element układanki w końcu znalazł się na swoim miejscu. – Wygląda na to, że podczas instalowania aktualizacji facet dodał coś jeszcze. To dobre oprogramowanie szyfrujące, ale jest jeszcze lepszym rootkitem.
– Trzeba to natychmiast naprawić – wyrzucił z siebie Parsons, coraz bardziej zły. – Potrzebuję dostępu do moich danych. Jeśli ktoś obserwuje mnie od sześciu miesięcy, muszę zabezpieczyć pewne informacje, zanim ktoś je wykradnie.
Aaron nie miał ochoty dodatkowo stresować Parsonsa, mówiąc mu, że prawdopodobnie jest już za późno. Haker miał dostęp do jego danych przez sześć miesięcy. Poza tym zainteresowani albo już wiedzieli, że Aaron przeglądał rejestr komputera i prawdopodobnie odkrył rootkit, albo szybko zdadzą sobie z tego sprawę. Nie wspominając, że jedynym sposobem na odzyskanie zaszyfrowanych informacji było użycie zainfekowanego oprogramowania. Kiedy Aaron rozważał dostępne opcje, z uznaniem myślał o tym, jak pięknie ten tajemniczy twórca wydymał swojego klienta.
– Musi pan wiedzieć, że – zaczął ostrożnie Aaron – oprogramowanie szyfrujące składa się z dwóch elementów: jeden szyfruje wszystkie wysyłane i odbierane e-maile, a drugi wszelkie przechowywane dane, więc może je odczytać tylko ten, kto ma to samo oprogramowanie.
Parsons pokiwał głową.
– Problem polega na tym – powiedział powoli Aaron – że prawdopodobnie zaszyfrował pan i pobrał wiele danych, których nie chce pan nikomu ujawniać. – Nie czekał na odpowiedź Parsonsa; odczytał ją z jego twarzy. – Zakładając, że tak jest, nie uda się panu uzyskać dostępu do informacji bez ich odszyfrowania, co wymaga użycia programu. Musimy więc odłączyć komputer od Internetu, żeby osoba, która zainstalowała rootkit, straciła do niego dostęp. Następnie odszyfrujemy wszystkie pana dane. Będzie pan też musiał kupić nowego laptopa.
Parsons potakiwał niczym lalka z głową na sprężynie.
– To niemożliwe! Co za skurwiel! – wyrzucił z siebie, po czym zaczął chwytać rzeczy i rzucać nimi o ściany wyłożone niebieskimi płytkami. Zaczął od owoców leżących w ceramicznej misie stojącej na wyspie kuchennej, potem rozbił samą misę, a następnie inne przedmioty, które wpadały mu w ręce – szklanki, kubek do kawy. W końcu przestał. Oddychał staccato. Objął głowę rękami. Trzymał ją tak, jakby próbował powstrzymać eksplozję. Spojrzał na Aarona wzrokiem osaczonego dzikiego zwierzęcia.
– Potrzebuję tych danych. Muszę się upewnić... Pobrałem wiele ważnych informacji finansowych. Nie mogę pozwolić, żeby wpadły w niepowołane ręce.
Aaron podrapał się po czole.
– Gdzie znajdują się teraz te dane?
– Trzymam je na czterech zewnętrznych dyskach twardych.
Aaron zrobił głęboki wdech.
– Jak już powiedziałem, najłatwiej będzie przejść do trybu offline, podłączyć dyski twarde, otworzyć i odszyfrować znajdujące się na nich dane, przenieść je w postaci niezaszyfrowanej na nowy komputer lub dysk twardy, a następnie zapisać przy użyciu nowego oprogramowania szyfrującego.
– Czy mogę to zrobić sam?
– Jak dobrze radzi pan sobie z komputerem?
Parsons potrząsnął głową z niesmakiem.
– Możesz mi pokazać, jak to zrobić? Jest tam wiele wrażliwych danych. Mam nadzieję, że dzięki instruktażowi sam sobie z tym poradzę.
– Jasne. Proszę jednak pamiętać, że człowiek, który zainstalował rootkit, cały czas ma dostęp do pana danych. Liczy się każda minuta.
Parsons mruknął pod nosem.
– Być może istnieje inne rozwiązanie. Mam pewien pomysł. Zadzwonię do ciebie później. Tymczasem kup mi laptopa i zrób, co możesz, żeby zdobyć nowe oprogramowanie do szyfrowania. Dzięki temu będziesz mógł pokazać mi wszystko, gdy tylko będę cię potrzebować.
Aaron wyszedł frontowymi drzwiami i skierował się do swojego samochodu. Cieszył się, że ma to już za sobą. Wszelkie rojenia o próbie uszczęśliwienia Parsonsa i zarobieniu kilku dodatkowych dolarów pod stołem wyparowały, gdy patrzył, jak wybucha gniewem. Nie chciał mieć z nim do czynienia więcej, niż musiał. Zrób swoje i wracaj do domu. Nie był pewien, co Parsons miał na myśli, kiedy powiedział, że może istnieć inne rozwiązanie, ale wyraz twarzy mężczyzny sprawiał, że nie miał ochoty się dowiadywać.
Parsons wszedł do sypialni i wyjął cztery dyski twarde. Popatrzył na nie, świadomy, że ktoś mógł przejąć wszystko, co się na nich znajduje. Kto, do kurwy nędzy, chciałby mu coś takiego zrobić? Nie ufał swoim partnerom, ale trudno było mu sobie wyobrazić, że chcieliby go zhakować. Za bardzo się go bali. Próbował sobie przypomnieć nazwisko faceta, który zainstalował oprogramowanie, i tego, który go polecił. Potrzebował odpowiedzi na już. Podniósł słuchawkę i wybrał jej numer. Z nich wszystkich to ona zawsze była wobec niego lojalna.
– Cass, to ja. Mam... mamy poważny problem. Właśnie był u mnie informatyk. Stwierdził, że nasze oprogramowanie szyfrujące ma w sobie jakiegoś pieprzonego rootworma czy coś w tym rodzaju.
– Co to, do diabła, jest? – zapytała.
Parsons zawahał się, rozważając, co chce jej przekazać, by uniknąć podania zbyt wielu informacji.
– Pozwala komuś obserwować, co robię na komputerze.
– Charles, mówisz poważnie? To może nas zniszczyć.
– Posłuchaj... Nie potrzebuję, żebyś mówiła mi, jak bardzo jesteśmy w dupie. Musisz tylko znaleźć faceta, który to zainstalował. Pamiętasz, jak nazywał się ten gówniarz? McKay czy coś?
– Mackey – sprostowała.
– Tak, właśnie. Justin Mackey. Powiedz Maxowi i Carlowi, żeby go znaleźli i przetransportowali do magazynu w Elizabeth. Musimy z nim trochę pogawędzić.
Rozdział 3
Naprawdę nie potrzeba mi tego w poniedziałkowy poranek, pomyślała Erin, stojąc przed wejściem do prawie pustej knajpy. New Jersey nosi miano światowej stolicy restauracji, więc nie było problemu ze znalezieniem otwartego lokalu nawet o godzinie tak nieludzkiej jak czwarta trzydzieści nad ranem. Zobaczyła Justina w odległym kącie. Powoli podeszła i usiadła naprzeciw niego.
Mackey zadzwonił w panice czterdzieści pięć minut wcześniej. Twierdził, że natychmiast musi z nią porozmawiać. Chociaż nie należał do najbystrzejszych, nie był panikarzem. Erin zdołała więc jakoś zwlec się z łóżka, ochlapać twarz wodą, narzucić na siebie ubranie i udać się do Lido Diner.
Zamówiła kawę. Była zbyt zmęczona, żeby okazywać złość. Mackey wyglądał okropnie. Jego przekrwione i opuchnięte oczy wskazywały, że spał jeszcze mniej niż ona. Miał na sobie poplamioną koszulkę i dżinsy, które wyglądały, jakby leżały wcześniej na podłodze.
– Przepraszam – powiedział, zanim zdążyła o cokolwiek zapytać. – Nie przeszkadzałbym ci o tej porze, gdyby to nie było ważne – dodał, przeczesując dłońmi rozczochrane włosy. – Musiałem cię zobaczyć, żeby dać ci znać, że muszę zniknąć na jakiś czas.
– Zniknąć na jakiś czas? Justin, o czym ty mówisz?
– Nie przyjdę dziś do sądu. Najprawdopodobniej nie wezmę udziału w żadnej rozprawie. Muszę wyjechać z miasta.
Erin nie była pewna, czy to przez kawę, czy też przez słowa wypowiedziane przez jej klienta, ale nagle całkowicie się rozbudziła.
– Zdajesz sobie sprawę, że wyszedłeś za kaucją, prawda? Jeśli nie stawisz się na rozprawie, sędzia odwoła twoje zwolnienie i będziesz miał na koncie kolejne przestępstwo: uniknięcie stawienia się w sądzie. Wiem, że proces nie idzie po twojej myśli, ale nawet jeśli zostaniesz skazany, sędzia Fowler prawdopodobnie nie da ci więcej niż dwa lub trzy lata. A ponieważ to twoje pierwsze wykroczenie, istnieje możliwość, że spędzisz za kratami mniej niż rok, zanim dostaniesz zwolnienie warunkowe. Ale jeśli uciekniesz, naprawdę wkurzysz prokuratora i sędziego. Nie wiadomo, jaki wyrok dostaniesz, jak cię złapią.
– Nie rozumiesz, Erin. To nie ma nic wspólnego z tą sprawą – powiedział, nerwowo rozglądając się po restauracji. – Nie napisałem tego oprogramowania, pomimo że mnie o to oskarżają. Zrobił to facet o imieniu Luke, którego nigdy nie spotkałem. Zatrudnił mnie, a ja po prostu robiłem, co mi kazał.
Erin dała mu znak, żeby ściszył głos. Był bardzo podekscytowany, a w pustej restauracji brzmiał tak, jakby używał megafonu.
– Zrobił to Luke, nie ja. To nie moja wina.
– Uspokój się! Zwolnij trochę. Nic z tego nie rozumiem. Kim jest Luke? Co to wszystko ma wspólnego z twoją sprawą lub potrzebą ulotnienia się na jakiś czas?
– Przepraszam. Jestem podenerwowany.
Kiedy upijał łyk kawy, Erin zauważyła, że trzęsie mu się ręka.
– Około półtora roku temu pracowałem jako programista w start-upie. Obstawiałem też dużo zakładów i często przegrywałem. Byłem mnóstwo winien mojemu bukmacherowi, jakieś dwadzieścia pięć tysięcy, kiedy nagle zaproponował mi układ. Chciał przenieść swoją działalność za granicę i potrzebował oprogramowania szyfrującego. Nie wystarczyły mu programy dostępne komercyjnie; chciał czegoś wyjątkowego. Powiedział mi, że jeśli zaprojektuję lub znajdę odpowiedni software i go zainstaluję, umorzy mój dług. I tak poznałem Luke’a. Szukał kogoś, kto zajmie się instalacją oprogramowania szyfrującego, które stworzył. Podał mi nazwiska i dane kontaktowe około tuzina swoich klientów w Nowym Jorku i New Jersey, a potem płacił mi dwieście dolarów za każdą wykonaną usługę. Nie obchodziło mnie, ile na tym zarobię, chciałem po prostu uzyskać dostęp do oprogramowania, aby móc spłacić dług u bukmachera.
Justin przerwał i pokręcił głową.
– Mniej więcej rok temu, kiedy wniesiono akt oskarżenia, Luke dowiedział się, że użyłem oprogramowania bez jego zgody. Wysłał mi SMS-a i był bardzo wkurzony. Powiedział, że jeśli jeszcze raz to zrobię, poda mnie do sądu. Przeprosiłem go i obiecałem, że to był pierwszy i ostatni raz. Jakieś sześć miesięcy temu ponownie się ze mną skontaktował i zaproponował, że możemy wyrównać rachunki, jeśli udam się do tych samych osób i zainstaluję aktualizację, którą przygotował. Zgodziłem się. Nawet mi za to zapłacił.
Być może było po prostu zbyt wcześnie, ale Erin nie nadążała za tą opowieścią.
– Rozumiem, ale to, co robi Luke, brzmi całkowicie legalnie. Dlaczego musisz zniknąć?
Podniósł wzrok znad kawy i przygryzł wargę.
– Około północy dostałem od niego SMS-a. Napisał, że jedna z osób, którym zainstalowałem oprogramowanie, odkryła sekretną funkcję. Luke martwił się, że wina spadnie na mnie. Powiedział, że będą mnie szukać, i zasugerował, że ponieważ niektóre zaangażowane w to osoby mogą być niebezpieczne, powinienem się ukryć na jakiś czas, dopóki nie uda mu się tego wyprostować. Dodał, że może to zająć kilka miesięcy, ale ostatecznie wszystko będzie w porządku.
– Czy wiesz, jaką ukrytą funkcję miał na myśli?
Justin złożył dłonie na karku. Wyglądał, jakby był bliski łez.
– Nie jestem pewny. Ale domyślam się, że w aktualizacji, którą kazał mi zainstalować, znajdował się wirus lub coś w tym rodzaju. Instalacja czegoś takiego zajmuje zazwyczaj kilka minut, ale pobranie i zainstalowanie tamtych treści zajęło tyle samo czasu, co w przypadku oryginalnego oprogramowania.
– Justinie, to jakieś szaleństwo. Po prostu zadzwońmy do Luke’a i dowiedzmy się, o co chodzi.
– Nie mogę. Nie mam do niego żadnego kontaktu.
– Przed chwilą stwierdziłeś, że dostałeś od niego SMS-a.
– Pisał z nieznanego numeru; zawsze tak robił. Używał telefonów prepaid, a potem je wyrzucał. Ale umieszczał w wiadomościach wystarczająco dużo informacji, żebym wiedział, że to on.
– Jak ci płacił?
– PayPalem.
– Wiesz, gdzie teraz jest?
– Nie mam pojęcia. Gdybym miał zgadywać, powiedziałbym, że gdzieś na Zachodnim Wybrzeżu, bo jest programistą i zawsze pisze do mnie o dziwnych porach.
Podsunął jej po stole telefon z wyświetlonymi wiadomościami od Luke’a. Przejrzała je, starając się poukładać wszystko w głowie. Jest na to za wcześnie, pomyślała.
– W porządku. Mówiłeś, że zainstalowałeś oprogramowanie i aktualizacje tylko na mniej więcej dwunastu komputerach. Pójdźmy z tym do prokuratury. Jeśli w aktualizacji rzeczywiście był jakiś wirus, pozwólmy im zbadać, co łączy Luke’a z tymi ludźmi. Nawet jeśli teraz się wymigasz, policja i tak cię znajdzie, a potem będzie tylko gorzej. Jeśli zgłosimy to do prokuratury, a osoby te okażą się naprawdę niebezpieczne, zostaniesz objęty ochroną.
Wciągnął powietrze, jakby rozważał różne opcje.
– Nie. Niektórzy z tych ludzi mają duże pieniądze i są kurewsko przerażający. Przepraszam za to określenie – wyjąkał, najwyraźniej zawstydzony, że użył przy niej słowa na k. – Nie chcę z nimi zadzierać. Zamierzam zrobić to, co sugeruje Luke. Ukryję się na jakiś czas. Mam nadzieję, że wyciągnie mnie z tych tarapatów.
– Justinie, proszę, przemyśl to. Jeśli uciekniesz, narazisz się na dłuższą odsiadkę. A jeśli ci ludzie są naprawdę niebezpieczni, lepiej dogadać się z prokuraturą i uzyskać ochronę. Luke wpędził cię w te tarapaty, ale to nie oznacza, że będzie potrafił cię z nich wyciągnąć. Pozwól mi sobie pomóc.
Posłał jej smutny uśmiech.
– Dzięki. Naprawdę doceniam wszystko, co dla mnie zrobiłaś w tej sprawie. Prawda jest taka, że chciałem przyjąć pierwszą ugodę, ale faceci na górze mi nie pozwolili. Więc utknąłem. Wiem, że nie dałem ci wystarczająco dużo informacji, żebyś mogła mnie bronić. Przepraszam.
Mówiąc to, rzucił na stół dwadzieścia dolarów jako zapłatę za dwie filiżanki kawy i wyszedł z restauracji, nie oglądając się za siebie.
Erin siedziała przy stole, wpatrując się w zawartość kubka. W pewnej chwili podeszła do niej kelnerka, trzymając w ręku dzbanek.
– Może dolewkę?
Erin spojrzała w górę i skinęła głową.
– Nie przejmuj się nim, kochanie. Znajdziesz sobie lepszego – skomentowała kelnerka, puszczając oko.
Erin, zbyt zmęczona, by cokolwiek wyjaśniać, odparła po prostu: „Dzięki”. Spojrzała na zegarek: piąta rano. Za wcześnie, by dzwonić do Duane’a. Zakładając, że Justin nie pojawi się w sądzie, co odpowie sędziemu, gdy ten zapyta o powód jego nieobecności? Nie mogła kłamać podczas rozprawy, ale przynajmniej część informacji, które przekazał jej klient, była objęta tajemnicą adwokacką. Do tego Justin naprawdę wierzył, że jego życie jest w niebezpieczeństwie. Ale czy ona jest w stanie coś na to zaradzić? Nie mogła wejść na posterunek policji i przekazać im pomocnych wskazówek. – Jakim samochodem jeździ? – Nie wiem. – Dokąd się wybierał? – Nie wiem. – Kogo się bał? – Nie wiem. – Co złego zrobił? – Nie mogę powiedzieć, bo jest moim klientem. Tak, z pewnością poszłoby wspaniale.
Dopiła kawę, włożyła kurtkę i wyszła na zewnątrz w rześki kwietniowy poranek. Słońce miało wzejść dopiero za godzinę, ale fiolety i róże już zdominowały niebo. Choć wyglądało pięknie, byłoby jeszcze lepiej, gdyby mogła je zobaczyć w trakcie biegu wzdłuż wybrzeża Oceanu Atlantyckiego. Mieli z Duane’em bardzo udany rok. Erin wykorzystała swoje przychody na zakup dwupokojowego mieszkania z widokiem na ocean w Bradley Beach. Wprowadziła się tam w styczniu i z zadowoleniem stwierdziła, że niewielu ludzi pojawia się w tamtej okolicy w środku zimy. Nie mogła się doczekać zakończenia procesu i powrotu do tego miejsca.
Na razie jednak, ponieważ każdego ranka musiała stawiać się w Newark na rozprawie, pomieszkiwała w Cranford.
Była zaledwie milę od swojego budynku, kiedy zauważyła ciemnego sedana. O ile umysł nie płatał jej figli, widziała ten sam samochód, kiedy wychodziła z restauracji. Jej mieszkanie znajdowało się przy Riverside Drive, jednokierunkowej ulicy biegnącej wzdłuż rzeki Rahway. O tej porze łatwo było zauważyć, czy ktoś ją śledzi. Trudniej było wymyślić, co zrobić, jeśli naprawdę tak było.
Sięgnęła do torebki po blackberry i zastanowiła się, co powinna zrobić. Komenda Główna Policji w Cranford znajdowała się trzy przecznice od jej mieszkania. Zawsze mogła wykręcić 911 i udać się tam.
Zerknęła w lusterko wsteczne. Sedan znajdował się dwie i pół przecznicy dalej. Skręciła w lewo w Riverside, a potem, żeby jechać nadal tą samą drogą, musiała szybko skręcić w prawo. Przyspieszyła, mając nadzieję, że dzięki gwałtownym skrętom śledzący ją straci na chwilę jej samochód z oczu. Skręciła w prawo w Central Avenue. Kiedy to zrobiła, ponownie spojrzała w lusterko i zobaczyła, że sedan jedzie wzdłuż Riverside, mijając Central.
Odetchnęła z ulgą, że ich zgubiła, ale teraz nie miała już wątpliwości, że jest śledzona.
Skręciła w prawo z powrotem w Springfield, a potem jeszcze raz w prawo, żeby wrócić na Riverside. W ten sposób zamknęła kwadratowe koło, po którym się poruszała. Teraz musiała zdecydować, dokąd się udać. Jeśli ktoś ją śledził, wiedział, gdzie mieszka, i mógł czekać w pobliżu. Na szczęście wiedziała, jak dojechać na parking przy swoim budynku od drugiej strony i nie wracać przy tym na Riverside.
Poruszała się bocznymi uliczkami, cały czas skupiona na wypatrywaniu ciemnego sedana. Przez chwilę myślała o udaniu się na policję, ale co miałaby im powiedzieć? Podobnie jak w przypadku sprawy Justina, nie potrafiłaby podać szczegółów. Nie znała marki ani modelu auta, numerów rejestracyjnych, niczego. Zaparkowała samochód z tyłu budynku. Wysiadła i przygotowała kluczyki oraz telefon, tak żeby były pod ręką. Szybko rozejrzała się dookoła, żeby upewnić się, że nikt na nią nie czeka, i pobiegła ku tylnemu wejściu.
Kiedy skierowała się ku schodom, aby dostać się do swojego mieszkania na trzecim piętrze, przypomniała sobie o spotkaniu, które miało kiedyś miejsce w podobnych okolicznościach. Tamtym razem napastnik był gotów ją zabić, a ona ledwo przeżyła. Tym razem, choć nie miała pojęcia, dlaczego ktokolwiek miałby ją śledzić, postanowiła nie ryzykować.
Szła powoli po schodach, nasłuchując odgłosów, które wskazywałyby, że ktoś czai się na klatce schodowej. Kiedy dotarła na drugie piętro, otworzyła drzwi na tyle, by móc wyjrzeć na korytarz. Kiedy upewniła się, że jest pusty, przeszła w kierunku drugich schodów. Tak jak wcześniej, ostrożnie przedostała się na trzecie piętro i uchyliła drzwi, by spojrzeć na korytarz – nic.
Szybko podeszła do drzwi swojego mieszkania, otworzyła je i pchnęła, trzymając telefon w dłoni, na wypadek gdyby musiała zadzwonić pod 911. Weszła do salonu i sprawdziła, czy wszystko jest w porządku. Kiedy upewniła się, że nikt nie złożył jej wizyty, skierowała się do okna sypialni, które wychodziło na Riverside Drive.
W zasięgu wzroku nie było sedana.
Dwukrotnie sprawdziła zamki w drzwiach, a potem opadła na kanapę. Adrenalina powoli opuszczała jej organizm. Kiedy tętno wróciło do normy, spojrzała na telefon, który wciąż mocno ściskała w dłoni, i wybrała numer Duane’a. Odebrał po trzecim sygnale.
– Hej, wszystko w porządku?
– Niezupełnie – odparła.
Godzinę później Swish nalewał sobie kawy do filiżanki w kuchni Erin. Zaparkował pod biurem i przeszedł dwie przecznice do jej mieszkania, wypatrując ciemnego sedana. Prawie nigdy nie nosił przy sobie broni – jako czarny mężczyzna bał się, że zostanie zastrzelony, zanim zdąży wyjaśnić gliniarzowi, że był kiedyś agentem FBI i ma prawo nosić przy sobie pistolet – ale tego dnia zabrał ją ze sobą.
– Naprawdę niepokoi mnie, że ktoś cię śledził – powiedział.
– Zniknęli, gdy tylko straciłam ich z oczu. Kto wie, może sobie to wszystko wymyśliłam.
– Żadne z nas w to nie wierzy – odparł.
Słyszał, jak porusza się po swojej sypialni i ubiera przed wyjściem do sądu. Uznał jej milczenie za wskazówkę, że powinien zmienić temat rozmowy.
– Prokurator z pewnością będzie na ciebie naciskał, jeśli Justin się nie pojawi. Niestawienie się w sądzie podczas przebywania na zwolnieniu za kaucją to przestępstwo. Więc jeśli sędzia zapyta, nie możesz odpowiedzieć, że nic na ten temat nie wiesz. A jeśli stwierdzisz, że nie udzielisz mu informacji objętych tajemnicą adwokacką, prawdopodobnie usłyszysz, że nie możesz się na to powołać, ponieważ twój klient zamierza popełnić kolejne przestępstwo.
– Prawda jest taka, że w tym momencie naprawdę nie wiem, gdzie jest – zawołała Erin z sypialni. – Poza tym, jeśli się nie pojawi, przestępstwo zostanie już popełnione i będę mogła powołać się na tajemnicę adwokacką.
– Po prostu bądź przygotowana na najgorsze – odparł.
Weszła do kuchni, ubrana w granatowy garnitur i białą jedwabną bluzkę.
– Tak zrobię.
– Będziesz miała coś przeciwko, jeśli zadzwonię do Bena i zapytam go o zdanie?
Ben Silver był jednym z najlepszych prawników zajmujących się sprawami karnymi w stanie i reprezentował Duane’a, gdy Departament Sprawiedliwości prowadził w jego sprawie dochodzenie.
– W porządku. Przeczucie mi podpowiada, że nie mogę nic powiedzieć, ale chciałabym usłyszeć zdanie Bena. – Przetarła oczy, a potem położyła dłoń na ramieniu Swisha. – Dziękuję, że zawsze jesteś przy mnie.
– Od tego są przyjaciele. – Uśmiechnął się, mając nadzieję, że doda jej to otuchy.
– Wiem, ale ostatnio zachowywałam się naprawdę okropnie.
– Nic się nie stało.
To było kłamstwo, ale z wyrazu jej twarzy wywnioskował, że i tak to doceniła.