Trędowate kobiety czyszczą ryż - Paweł Smoleński - ebook + książka

Trędowate kobiety czyszczą ryż ebook

Paweł Smoleński

0,0
35,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Z przedmową Marii Fredro-Smoleńskiej i posłowiem dr hab. Agnieszki Polak

Trąd w Indiach to ciągle wyrok, społecznie bywa gorszy niż śmierć. Chorzy zostają wykluczeni, ich dzieci nie mogą chodzić do szkoły, krewni tracą pracę. W 1969 roku polski pallotyn kupił w Indiach kilkanaście akrów ziemi z myślą o niesieniu pomocy. Nazwał to miejsce Jeevodaya – Świt Życia. Wieści o osadzie szybko się rozeszły, przybywali do niej potrzebujący. Ojciec Wiśniewski opisywał ich losy w swoim dzienniku.

Chorzy funkcjonowali tu według rytmu wyznaczanego przez kościelne dzwony i pracę. Trędowate kobiety czyściły ryż: wysypywały go na słomiane palety i podrzucały tak długo, aż gubił plewy. Takie życie przynosiło im spokój. Zmieniło się to wraz z przybyciem następców ojca Wiśniewskiego.

W swojej ostatniej książce Paweł Smoleński z reporterską wnikliwością pokazuje złożoność historii ośrodka Jeevodaya. Nie podsuwa interpretacji, nie pozwala czytelnikowi na komfort łatwego oburzenia. Zostawia nas raczej z pytaniem: czym jest prawdziwa pomoc i jaka jest jej cena?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 152

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



W serii ukazały się ostatnio:

Jacek Hołub Beze mnie jesteś nikim. Przemoc w polskich domach (wyd. 2)

Anna Bikont Nigdy nie byłaś Żydówką. Sześć opowieści o dziewczynkach w ukryciu

Jelena Kostiuczenko Przyszło nam tu żyć. Reportaże z Rosji (wyd. 3)

Barbara Demick Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwyczajne losy mieszkańców Korei Północnej (wyd. 3)

Bartosz Żurawiecki Ojczyzna moralnie czysta. Początki HIV w Polsce

Kate Brown Czarnobyl. Instrukcje przetrwania (wyd. 2)

Amos Oz Na ziemi Izraela (wyd. 2)

Marta Wroniszewska Tu jest teraz twój dom. Adopcja w Polsce (wyd. 2)

Sam Knight Biuro przeczuć. Historia psychiatry, który chciał przewidzieć przyszłość

Katarzyna Kobylarczyk Pył z landrynek. Hiszpańskie fiesty (wyd. 2)

Paweł Smoleński Izrael już nie frunie (wyd. 6)

Piotr Lipiński Bierut. Kiedy partia była bogiem (wyd. 2)

Derek Scally Najlepsi katolicy pod słońcem. Pożegnanie Irlandczyków z Kościołem

Kalina Błażejowska Bezduszni. Zapomniana zagłada chorych (wyd. 2)

Murong Xuecun Śmiertelnie ciche miasto. Historie z Wuhanu

Bradley Hope Pokonać Kimów. Tajna misja przeciwko reżimowi

John Treherne Zbrodnia w raju. W poszukiwaniu utopii na Galapagos

Maciej Wasielewski Jutro przypłynie królowa (wyd. 3)

Bartosz Panek Zboże rosło jak las. Pamięć o pegeerach

Jacek Hołub Wszystko mam bardziej. Życie w spektrum autyzmu

Marcelina Szumer-Brysz Wróżąc z fusów. Reportaże z Turcji (wyd. 3 rozszerzone)

Wojciech Górecki Wieczne państwo. Opowieść o Kazachstanie

Mateusz Marczewski Pasażerowie. Ayahuasca i duchy Amazonii

Aleksandra Łojek Belfast. 99 ścian pokoju (wyd. 3)

Katarzyna Bednarczykówna Masz się łasić. Mobbing w Polsce

Anna Maziuk Niedźwiedź szuka domu

Anna Malinowska Sosnowiec. Nic śląskiego

Anna Sawińska Przesłonięty uśmiech. O kobietach w Korei Południowej (wyd. 2 zmienione)

Adam Zadworny Heweliusz. Tajemnica katastrofy na Bałtyku

Zbigniew Rokita Królowie strzelców. Piłka w cieniu imperium (wyd. 2 rozszerzone)

Thomas Orchowski Wyspa trzech ojczyzn. Reportaż z podzielonego Cypru (wyd. 2)

Maciej Czarnecki Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym (wyd. 3)

Maciej Czarnecki Dla dobra dziecka. Szwedzki socjal i polscy rodzice

Bartosz Józefiak Wszyscy tak jeżdżą (wyd. 2)

Aleksandra Boćkowska Gdynia. Pierwsza w Polsce

Anna Malinowska Od Katowic idzie słońce (wyd. 2)

Anna Bikont Nie koniec, nie początek. Powojenne wybory polskich Żydów

John McPhee Plac Zgody. Wieczyście neutralna Szwajcaria

Marta Grzywacz Radość Soboty. Archiwum życia i śmierci

Ilona Wiśniewska Białe. Zimna wyspa Spitsbergen (wyd. 5)

W serii ukaże się m. in.:

Marta Wroniszewska Matka bez wyboru. O kobietach, które opuściły swoje dzieci

Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.

Projekt okładki Agnieszka Pasierska

Projekt typograficzny i redakcja techniczna Robert Oleś

Fotografie na okładce i wewnątrz tomu © Adam Rostkowski

Copyright © by Maria Fredro-Smoleńska,

Jagoda Smoleńska­-Kurowska, Jan Smoleński, 2025

Copyright © for Wstęp by Maria Fredro-Smoleńska, 2025

Copyright © for Trąd– choroba wykluczenia by dr Agnieszka Polak, 2025

Opieka redakcyjna Przemysław Pełka

Redakcja Filip Fierek

Konsultacja indologiczna Maria Puri

Konsultacja merytoryczna dr Agnieszka Polak, Uniwersytet Medyczny w Lublinie

Korekta Agata Górzyńska-Kielak / d2d.pl, Sabina Szczerbuk / d2d.pl

Skład Robert Oleś

Konwersja i produkcja e-booka: d2d.pl

ISBN 978-83-8396-119-4

Maria Fredro-SmoleńskaWstęp

O trądzie pisze już Biblia hebrajska. Nazywano nim każdy liszaj na skórze, opryszczkę, łuszczycę, alergiczną wysypkę, ale też grzyba na ścianach domostw, czarne zawilgocenia murów, pleśń niszczącą ubrania i sprzęty. Wolą Stwórcy było, aby kapłan pełnił funkcję diagnostyka określającego, czy dana choroba jest trądem. Jeśli stwierdził niepokojącą infekcję, obowiązkowo musiał poddać zarażonego siedmiodniowej kwarantannie poza społecznością zdrowych. Po tygodniu odbywały się kolejne oględziny chorego. Jeśli objawy ustąpiły, powracał do osady. W przeciwnym razie Biblia skazywała go na los wyrzutka: „[…] trędowaty, dotknięty tą plagą, będzie miał rozerwane szaty, włosy nieuczesane, brodę zasłoniętą i będzie wołać: Nieczysty, nieczysty!Przez cały czas trwania tej choroby będzie nieczysty. Będzie mieszkał w odosobnieniu. Jego mieszkanie będzie poza obozem” (Kpł 13,45–46). Wiemy zatem, że chorych traktowano nie tylko jako zagrożenie epidemiczne, ale również jako nieczystych w sensie religijnym. Tak czy inaczej, dołączali do społeczności wzgardzonych i niedotykalnych. Lecz jeśli choroba się cofnęła, wystarczył rytuał oczyszczenia i złożenie nakazanych przez Boga ofiar, by człowiek powrócił w pełni praw między zdrowych.

W obecnych czasach nadal to często kapłan albo inna osoba o odpowiednim statusie, czyli mająca władzę, decyduje, kto jest trędowaty, kogo należy wyrzucić poza granice parafii, osiedla, wsi, miasta czy kraju, kogo zamknąć w getcie, ośrodku, w leprozorium, kto ma wzbudzać odrazę tłumu. Mianem trędowatych w Polsce określano od zawsze „obcych”, „innych” – ocalałych Żydów powracających do swoich rodzinnych miejscowości, Ukraińców i Łemków wysiedlanych w ramach akcji Wisła, chorych na AIDS, Romów, imigrantów innego wyznania niż chrześcijaństwo i innego koloru skóry niż biały, uciekających przed wojną i szukających lepszego miejsca do życia, kobiety walczące o prawo do aborcji oraz osoby trans­seksualne i homoseksualne. Losy tych właśnie osób opisywał w reportażach ­Paweł, słuchał uważnie i cierpliwie ich historii i nagłaśniał je na łamach „Gazety Wyborczej” oraz w swoich książkach. Podobnie było w Izraelu, który ukochał sobie bardziej niż wszystkie inne kraje i gdzie bardziej od mieszkańców Tel Awiwu interesowali go Beduini z pustyni Negew – pełnoprawni obywatele tego kraju, a jednak wykluczeni, bezprawnie pozbawieni ziemi; wolał rozmawiać z Palestyńczykami mieszkającymi na okupowanych terytoriach niż z osadnikami prowadzącymi ekologiczne winnice i gaje oliwne na zabranych Palestyńczykom polach; jeździł do Strefy Gazy.

Jesienią 2018 roku na zaproszenie jednej z organizacji humanitarnych poleciałam do Libanu, by zebrać materiał o koczujących tam syryjskich uchodźcach wojennych. Dokumentację fotograficzną robił Adam Rostkowski. Tak się poznaliśmy. Po powrocie powiedziałam Pawłowi: „W Libanie spotkałam człowieka, który poza tym, że jest fotoreporterem, od dwudziestu lat pracuje dla ośrodka trędowatych w Indiach. Napiszmy wspólnie książkę o trądzie, przecież ty najlepiej wiesz, jak pisać o wykluczonych, ty umiesz z nimi rozmawiać, a tu masz społeczność, która nie jest w przenośni trędowata, ale podobnie jak w średniowieczu pozostaje niedotykalna, bo cierpi na tę chorobę. Dziś, w XXI wieku, kiedy od dawna są na nią skuteczne leki”. Tak się zrodził pomysł. Zaczęło się od ośrodka Jeevodaya i – jak się okazało – na ośrodku Jeevodaya książka się skończyła.

Plan był inny. Rozpisaliśmy pomysł na rozdziały. Spotykaliśmy się z lekarzami i lekarkami specjalizującymi się w trądzie, rozmawialiśmy z Heleną Pyz, prowadzącą ośrodek Jeevodaya, polecieliśmy na Kretę do Plaki, skąd pływaliśmy na Spinalongę, gdzie do 1957 roku znajdowało się największe greckie leprozorium, nagraliśmy długie godziny opowieści Maurice’a Borna, szwajcarskiego etnologa, który całe życie poświęcił badaniu losów trędowatych na tej maleńkiej wyspie, a także przepytaliśmy profesor Marianne Karamanou, dermatolożkę zajmującą się historią trądu, pracującą na uniwersytecie w Iraklionie; w Izraelu chodziliśmy śladami Baldwina IV, trędowatego króla; planowaliśmy wyjazd do Bergen w Norwegii, gdzie w drugiej połowie XIX wieku znajdowały się trzy leprozoria i gdzie Gerhard Armauer Hansen odkrył prątek trądu; przygotowywaliśmy się do podróży do Rumunii, do leprozorium Tichileşti w okręgu Tulcza, funkcjonującego od 1928 roku. Jeszcze w 2021 roku rumuńskie Ministerstwo Zdrowia chwaliło się na Facebooku najstarszą żyjącą rezydentką tego miejsca: „Tanti Hima kończy dziewięćdziesiąt trzy lata w czerwcu. Została przywieziona do Tichileşti siedemdziesiąt pięć lat temu i już została. Dla niej i dla ośmiu innych pacjentów Tichileşti to nie szpital, lecz dom, a personel medyczny to rodzina”.

Do Indii Paweł pojechał sam. W leprozorium Jeevodaya spędził parę tygodni. Jego przewodnikiem był wspomniany Adam Rostkowski. Nasze plany na dużą książkę najpierw pokrzyżowała pandemia; wyjazdy przekładaliśmy na później, zmienialiśmy termin oddania tekstu wydawnictwu. Do Rumunii mieliśmy jechać latem 2023 roku. Pod koniec lutego Paweł usłyszał diagnozę. Dwa miesiące później, 2 maja, zmarł. A do końca powtarzał, gdy denerwowałam się, że się spóźniamy z oddaniem książki: „Nie martw się, Maryjko, będzie wspaniała, skończymy ją. Jeszcze trochę cierpliwości”. Nie skończyliśmy.

Po wielu rozmowach szefowa Wydawnictwa Czarne, Monika Sznajderman, zdecydowała, że wyda tylko reportaż indyjski, który był kompletny, skończony, należało jedynie dopisać króciutki epilog. Napisany został przez Pawła, bez mojego udziału, dlatego tylko jego nazwisko widnieje na okładce. Cieszę się, że wystarczyło materiału, żeby powstała z niego niewielka, ale jednak książka. Ostatnia książka Pawła. Ważna książka.

Stoję w domu przed półką wypełnioną reportażami Pawła. Gdybym miała odpowiedzieć jednym zdaniem, dlaczego jego książki są ważne, zacytowałabym znane zdanie francuskiej filozofki Simone Weil: „Uwaga jest najrzadszą i najczystszą formą hojności”. Paweł umiejętność skupienia uwagi na drugim człowieku, słuchania i bycia świadkiem albo wyrobił w sobie wraz z doświadczeniem, albo się z tym talentem urodził. Hojnie obdarowywał swoich rozmówców i rozmówczynie uwagą. Lubiłam mu towarzyszyć w pracy, dziś postrzegam to jako przywilej, bo wiele się od niego nauczyłam. Miałam taką okazję w Izraelu, gdy zbierał materiały do książki Wiejeszarkijja o Beduinach z pustyni Negew. Paweł wyciągał niewielki notatnik – nigdy magnetofon, nagrywał tylko polityków i osoby publiczne nawykłe do udzielania wywiadów – długopis zawsze miał zatknięty skuwką za kołnierzyk T-shirtu czy kieszeń koszuli, i spokojnym głosem intonował rozmowę. Czasem wystarczyło jedno zdanie. Nawet nie wiem, czy można je nazwać pytaniem. Działało jak klucz otwierający po drugiej stronie potok słów i myśli, żalów i radości, historii. Nie przerywał, słuchał i notował. Osoba mówiąca czuła się wysłuchana, zauważona, ważna. Podobnie było, gdy jeździliśmy po Warmii i Mazurach, by rozmawiać z przymusowymi przesiedleńcami z akcji Wisła i ich potomkami do reportażu Syrop z piołunu; niektórzy nawet nie wiedzieli, kiedy z polskiego przechodzili na ukraiński, mówili i mówili. A Paweł notował. Gdy zapadała cisza, zdarzało się, że o coś dopytał, żeby mieć pewność, że dobrze zrozumiał. W czasie tych spotkań – przy herbacie, kawie, cieście albo bimbrze czy wódce – nigdy nie mówił o sobie, nie wygłaszał własnych opinii. Nawet gdy jeździliśmy po osiedlach żydowskich na Zachodnim Brzegu i spotykaliśmy się z osadnikami do książki Wnuki Jozuego, Paweł potrafił powstrzymać złość i niezgodę, słuchał i próbował wejść w buty tamtych ludzi.

Wyobrażam sobie, że podobnie musiały wyglądać rozmowy z matkami i lekarzami w Somalii, gdy pisał moją ukochaną z jego książek, Królowe Mogadiszu – chyba najbardziej osobistą, bo między wierszami nie ukrywał smutku i załamania wywołanych tamtejszą beznadzieją. Reportaż o leprozorium Jeevodaya też tak powstawał. Są zdjęcia Pawła, który siedzi na murku i zapisuje drobnym maczkiem swoje spostrzeżenia.

Dziękuję Monice Sznajderman za wsparcie i wydanie książki Trędowate kobiety czyszczą ryż. Dziękuję Filipowi Fierkowi i Przemysławowi Pełce, którzy czuwali nad redakcją reportażu – za ich cierpliwość i wyrozumiałość, gdy nie godziłam się na proponowane zmiany. Dziękuję Adamowi Rostkowskiemu za udostępnienie zdjęć, piękną okładkę i merytoryczną pomoc w pracy nad tekstem.

Galiny, 1 marca 2025 roku

Paweł Smoleński pośród mieszkańców Jeevodai

Trędowate kobiety czyszczą ryż

1

Czarna marmurowa tablica stoi z boku prostokątnego placyku, jakby ktoś o niej zapomniał lub specjalnie ją porzucił. Można znaleźć tu cień pod kilkoma drzewami, gdzie parkują kanarkowe szkolne autobusy, a rodziny odwiedzające dzieci z internatu w każdą pierwszą niedzielę miesiąca rozkładają na ziemi talerze z ryżem polanym dalem, sosem z żółtej soczewicy o konsystencji zawiesistej zupy. Dla wielu – usłyszę – to posiłek, który musi wystarczyć na cały dzień, tydzień w tydzień taki sam, bo pierożki samosa, duszone liście szpinaku, ziemniaki, pomidory, fasola albo cukinia są jednak za drogie. Zresztą – wykosztowali się już dość, żeby tu dojechać.

Na marmurowej tablicy wyryto cytat ze świętego Wincentego Pallottiego, założyciela zakonu pallotynów. Pallotti zajmował się edukacją i pedagogiką, co upodobali sobie również jego indyjscy (i nie tylko) następcy. „Jeżeli szkoły są właściwie zakładane i dobrze zarządzane, przyczyniają się do jeszcze większej chwały Boga oraz zbawienia dusz ludzkich – uważał świątobliwy Włoch – a także kształtują rodziny i pokolenia, które kochają pokój i będą przez Pana błogosławione”.

Tablica ma upamiętniać powstanie pierwszej szkoły w niewielkiej osadzie Jeevodaya[1] pod Rajpurem w indyjskim stanie Ćhattisgarh (Chhattisgarh)[2]. Szkoła jest znana w okolicy, bo trzyma przyzwoity poziom nauczania i prawie nic nie kosztuje, mimo że karmi, ubiera i daje dach nad głową kilku setkom dzieci. Podobnie sławna jest sama Jeevodaya.

Tablicę pokazał mi Adam R. Pracuje dla Jeevodai od szesnastu lat. Poza tym jest świetnym fotoreporte­rem. Był tu wcześniej co najmniej kilkanaście razy i przez wiele miesięcy, więc czuje się w tym miejscu jak w domu i zna prawie wszystkich. A potem natknęliśmy się na Sitę, wysoką, szczuplutką, młodą kobietę we wzorzystej pendżabce. Opiekuje się starszymi dziewczętami w szkolnym internacie. Mieszka w osadzie od niemowlęctwa, podrzucona przez matkę; ktoś ją znalazł leżącą przy drodze, wygłodzoną, gorączkującą, o krok od śmierci. Jest – jak wielu mieszkańców Jeevodai – wierzącą, praktykującą katoliczką. Codziennie uczestniczy w porannej mszy i przyjmuje komunię, a pod wieczór bierze udział w zbiorowej modlitwie.

– Idziesz na różaniec – bardziej stwierdził, niż zapytał, Adam R.

Pod figurą Matki Boskiej, która każdej nocy rozświetla czerwonymi lampkami pobliskie ścieżki, plac zabaw i przychodnię, już zbierali się ludzie, nieliczni, choć przecież powinno ich być tutaj kilka tuzinów. Wieczorny różaniec to w końcu rutyna i niezmienny obyczaj.

– Nie – odrzekła.

I już wiedzieliśmy, że w Jeevodai dzieje się coś osobliwego. Czerwony blask zrobionego z żarówek naszyjnika Panienki sprawił, że plac wokół figury pokrył się długimi cieniami wiernych monotonnie odmawiających modlitwę.

2

W 1969 roku polski pallotyn Adam Wiśniewski kupił za uciułane pieniądze kilkanaście akrów nieurodzajnej, czerwonej ziemi, zamieniającej się podczas monsunowych ulew w błotniste, grząskie klepisko. Miejsce, w którym jeszcze nie było nic, nazwał Jeevodaya – Świt Życia. Do najbliższego miasteczka Abhanpur, które wówczas było ciut większą wsią, miał kilka kilometrów ubitym traktem wśród pólek i jałowego stepu. Do Rajpuru – kilkadziesiąt, czyli na dobrą sprawę dzień uciążliwej podróży. Lecz nie przyjechał tu po wygody, ale z misją, którą poprzysiągł wypełnić przed Bogiem, a potem przed ludźmi.

Lata wcześniej ojciec Adam był kapelanem Armii Krajowej. Przeszedł powstanie warszawskie, a to, co zobaczył, to, czego doświadczył w mokotowskich kanałach, to jego. Po wojnie studiował medycynę, we Francji zrobił specjalizację z chorób tropikalnych. Próbował swoich sił w Afryce. W końcu rzuciło go w indyjski interior.

Ksiądz Wiśniewski uznał, że będzie służyć ludziom z ostatniego kręgu piekła. Na pustej, czerwonej ziemi ustawił trzy namioty – noclegownię, przychodnię i kaplicę. Po okolicznych miastach, wsiach i koloniach zbierał chorych na trąd, dosłownie z ulicy. Dla trędowatych nie było w ówczesnych Indiach zmiłowania, a i dzisiaj jest go niewiele więcej.

Reszta tekstu dostępna w regularnej sprzedaży.

Przypisy

[1] Według zasad polskiej transkrypcji poprawny zapis nazwy osady to „Dźiwodaja”. Jednak z uwagi na międzynarodowy charakter ośrodka zdecydowano się zachować angielską wersję pisowni, która zdążyła się już powszechnie utrwalić. (Wszystkie przypisy pochodzą od redakcji).

[2] Przy wybranych nazwach własnych w nawiasach podano angielski wariant pisowni.

WYDAWNICTWO CZARNE sp. z o.o.

czarne.com.pl

Wydawnictwo Czarne

@wydawnictwoczarne

Sekretariat i dział sprzedaży:

ul. Dukielska 83C, 38-300 Gorlice

Redakcja: Wołowiec 11, 38-307 Sękowa

Dział promocji:

al. Jana Pawła II 45A lok. 56

01-008 Warszawa

Opracowanie publikacji: d2d.pl

ul. Sienkiewicza 9/14, 30-033 Kraków

tel. +48 12 432 08 50, e­-mail: [email protected]

Wołowiec 2025

Wydanie I