TrumPolacy. Kto w Polsce czeka na drugą amerykańską rewolucję - Robert Kowalczyk,Adam Sokołowski - ebook + audiobook
NOWOŚĆ

TrumPolacy. Kto w Polsce czeka na drugą amerykańską rewolucję ebook i audiobook

Robert Kowalczyk, Adam Sokołowski

3,6

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

61 osób interesuje się tą książką

Opis

Postać Donalda Trumpa przywołuje po stronie lewicowo-liberalnego mainstreamu szereg negatywnych skojarzeń. Mówi się, że Trump jest seksistą, który molestuje kobiety, rasistą i ksenofobem, a przynajmniej gra takimi kartami w celach politycznych, więc właściwie na jedno wychodzi. Trump jest również narcyzem, opętanym obsesją na punkcie swojego wizerunku oraz lojalności. 

Co więcej Trump to patologiczny kłamca, który w dyscyplinie mijania się z prawdą bije wszelkie rekordy. Zespół fact-checkingowy „Washington Post” tylko do końca kadencji Trumpa w styczniu 2021 roku naliczył ponad 30 tysięcy (tak, tysięcy!) jego kłamstw. 

Mimo to w Polsce funkcjonuje wiele środowisk, które albo patrzą na to zupełnie inaczej, albo to ignorują, albo też świadomie popierają w imię realizacji swoich geopolitycznych idei, toczenia wojny z globalnym lewactwem czy choćby w celu przekucia popularności Donalda Trumpa na kapitał polityczny na polskim podwórku.

Dlaczego tak wielu ludzi w Polsce – polityków, pracowników mediów i NGO-sów – opowiada się po stronie człowieka, który jest tak dla Polski tak niebezpieczny. Co nimi kieruje? Czy nie dostrzegają zagrożenia? A może je bagatelizują? Czy są gotowi zaryzykować w imię… no właśnie, czego?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 469

Rok wydania: 2025

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 10 godz. 15 min

Rok wydania: 2025

Lektor: Wojciech Chorąży

Oceny
3,6 (5 ocen)
2
1
0
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
bulib

Nie oderwiesz się od lektury

dobrze udokumentowana
00
Alba123

Dobrze spędzony czas

warto posłuchać
00



Ty­tuł: Trum­Po­lacy. Kto w Pol­sce czeka na drugą ame­ry­kań­ską re­wo­lu­cję

Co­py­ri­ght © Ro­bert Ko­wal­czyk, 2025

Co­py­ri­ght © Adam So­ko­łow­ski, 2025

This edi­tion: © Word Au­dio Pu­bli­shing In­ter­na­tio­nal/Gyl­den­dal A/S, Co­pen­ha­gen 2025

Pro­jekt gra­ficzny okładki: Anna Sło­torsz

Re­dak­cja: Alek­san­dra Pie­trzyń­ska

Ko­rekta: Ju­styna Ku­kian

ISBN 978-91-8076-395-0

Kon­wer­sja i pro­duk­cja e-bo­oka: www.mo­ni­ka­imar­cin.com

Wszel­kie po­do­bień­stwo do osób i zda­rzeń jest przy­pad­kowe.

Word Au­dio Pu­bli­shing In­ter­na­tio­nal/Gyl­den­dal A/S

Kla­re­bo­derne 3 | DK-1115 Co­pen­ha­gen K

www.gyl­den­dal.dk

www.wor­dau­dio.se

WSTĘP

Po­stać Do­nalda Trumpa przy­wo­łuje po stro­nie le­wi­cowo-li­be­ral­nego ma­in­stre­amu sze­reg jed­no­znacz­nie ne­ga­tyw­nych sko­ja­rzeń na płasz­czyź­nie oby­cza­jo­wej i w kwe­stii praw czło­wieka. Mówi się, że Trump jest sek­si­stą, który mo­le­stuje ko­biety i wy­po­wiada się o nich w spo­sób uwła­cza­jący ich god­no­ści. Trump to także ra­si­sta i kse­no­fob, a przy­naj­mniej gra ta­kimi kar­tami w ce­lach po­li­tycz­nych, więc wła­ści­wie na jedno wy­cho­dzi. Trump jest wresz­cie nar­cy­zem, opę­ta­nym ob­se­sją na punk­cie swo­jego wi­ze­runku oraz lo­jal­no­ści.

Wszystko to ra­zem wzięte daje nam dość za­sobny ar­se­nał ar­gu­men­tów, na­zwijmy to: praw­no­czło­wie­czych, prze­ma­wia­ją­cych prze­ciwko Trum­powi. W końcu – na­le­ża­łoby po­wie­dzieć – tak ważne sta­no­wi­sko po­winno być ob­sa­dzane przez lu­dzi mo­ral­nych, zdol­nych do rze­czy wiel­kich, mę­żów stanu, a nie zio­ną­cych nie­na­wi­ścią nar­cy­zów. To prawda. Nie­stety, po dru­gim wy­bor­czym zwy­cię­stwie Trumpa wiele wska­zuje na to, że wspo­mniane ar­gu­menty nie prze­ko­nają już ni­kogo, kogo nie prze­ko­nały do tej pory. Co wię­cej, są­dzimy, że za­rzuty te tak bar­dzo spo­wsze­dniały, że dziś zna­czą mniej niż w 2016 roku. Elek­to­rat Trumpa, nie­kiedy przy­po­mi­na­jący sektę, jest na nie cał­ko­wi­cie od­porny. Ba!, uważa je wręcz za po­twier­dze­nie, że wła­śnie ich kan­dy­dat jest naj­lep­szy.

Poza tym Trump to pa­to­lo­giczny kłamca, który w dys­cy­pli­nie mi­ja­nia się z prawdą bije wszel­kie re­kordy. Ze­spół fact-chec­kin­gowy „Wa­shing­ton Post” tylko do końca pierw­szej ka­den­cji Trumpa w stycz­niu 2021 roku na­li­czył po­nad 30 ty­sięcy (tak, ty­sięcy!) jego kłamstw 1. Z ko­lei we­dług licz­nika Po­li­ti­Fact aż 89% wy­po­wie­dzi Trumpa to pół­prawdy lub kłam­stwa, a pra­wie co piątą na­le­ża­łoby za­li­czyć do ka­te­go­rii „nie tylko fał­szywa, ale i ab­sur­dalna”2,3. Za­tem, można by ar­gu­men­to­wać, czy roz­sąd­nie by­łoby po­wie­rzyć tak ważny urząd ko­muś, kto tak no­to­rycz­nie kła­mie?

A na­wet je­śli nie kła­mie, to wy­ga­duje bzdury, bo po pro­stu jest igno­ran­tem, który dys­po­nuje bar­dzo ogra­ni­czoną wie­dzą o świe­cie. Jak zresztą mia­łoby być ina­czej, skoro we­dle ba­da­nia sta­ty­stycz­nego Trump ma za­sób słow­nic­twa na po­zio­mie ucznia czwar­tej lub pią­tej klasy szkoły pod­sta­wo­wej i w po­rów­na­niu z in­nymi pre­zy­den­tami od pra­wie stu lat wy­pada naj­go­rzej4 . O nie­na­chal­nych zdol­no­ściach in­te­lek­tu­al­nych Trumpa może świad­czyć także nie­mal do­wolne jego prze­mó­wie­nie, w któ­rym w ciągu mi­nuty po­trafi kil­ku­krot­nie zmie­nić te­mat, ani razu nie koń­cząc my­śli.

Ar­gu­menty tego ro­dzaju można mno­żyć. Pro­blem po­lega jed­nak na tym, że one chyba nie­spe­cjal­nie ko­go­kol­wiek już ob­cho­dzą. W stycz­niu 2017 roku Trump i jego lu­dzie pu­blicz­nie kła­mali na te­mat liczby osób uczest­ni­czą­cych w in­au­gu­ra­cji jego pre­zy­den­tury. Gdy im to wy­tknięto, do­rad­czyni po­li­tyka Kel­ly­anne Con­way wy­ja­śniła, że sztab po­daje „al­ter­na­tywne fakty”5 . Spo­tkało się to wtedy z ogól­nym roz­ba­wie­niem. Dziś, osiem lat póź­niej, mo­żemy spo­koj­nie stwier­dzić, że Trump nie tylko po­wszech­nie używa al­ter­na­tyw­nych fak­tów jako broni, ale że wręcz stwo­rzył z nich rów­no­le­głą rze­czy­wi­stość, w któ­rej nie ist­nieje coś ta­kiego jak prawda obiek­tywna. Bo choćby pi­sano, że biała ściana jest biała, to do­póki pi­sze tak „New York Ti­mes”, do­póty Trump bę­dzie ogła­szał, że to tylko li­be­ralna agenda, a ściana może mieć do­wolny ko­lor, za­leż­nie od tego, co uzna od­biorca.

Na­suwa się więc na­tu­ral­nie wnio­sek, że ktoś taki nie po­wi­nien kie­ro­wać naj­po­tęż­niej­szym pań­stwem na świe­cie. Sama myśl, że kon­trolę nad ame­ry­kań­ską go­spo­darką, po­li­tyką i ar­mią (w tym nad po­ten­cja­łem nu­kle­ar­nym) może spra­wo­wać czło­wiek, który od­rzuca rze­czy­wi­stość i ce­lowo wpro­wa­dza spo­łe­czeń­stwo w stan in­for­ma­cyj­nego za­gu­bie­nia i emo­cjo­nal­nego ro­ze­dr­ga­nia, jest dla wielu prze­ra­ża­jąca. Nie­stety, w 2025 roku można je­dy­nie stwier­dzić, że – tak jak ar­gu­menty emo­cjo­nalne – na wy­bor­cach Trumpa nie robi to już żad­nego wra­że­nia. I naj­wi­docz­niej nie unie­moż­li­wia mu re­elek­cji.

O in­te­lek­tu­al­nych zdol­no­ściach Do­nalda Trumpa, jego za­so­bie słow­nic­twa, a także o ce­chach cha­rak­teru, ta­kich jak nar­cyzm, ob­se­sja na punk­cie lo­jal­no­ści, ra­sizm czy ho­mo­fo­bia, na­pi­sano już bar­dzo wiele. I nie wy­daje nam się, by dziś dało się na ten te­mat co­kol­wiek do­dać.

Ist­nieje jed­nak jesz­cze jedna płasz­czy­zna, na któ­rej Trump jawi się jako fun­da­men­talne za­gro­że­nie dla na­szej czę­ści świata. Cho­dzi o jego po­glądy do­ty­czące de­mo­kra­cji, funk­cjo­no­wa­nia NATO i Unii Eu­ro­pej­skiej, istoty so­ju­szu USA z in­nymi pań­stwami za­chod­nimi (i nie tylko), po­li­tyki wo­bec Ro­sji i Chin, a także po­ten­cjal­nego od­da­nia Eu­ropy Wschod­niej w ro­syj­ską strefę wpły­wów. Uwa­żamy, że to wła­śnie jest praw­dziwe za­gro­że­nie, które wiąże się z re­elek­cją Trumpa. Za­gro­że­nie to w znacz­nie więk­szym stop­niu niż Ame­ry­ka­nów do­ty­czy nas, Po­la­ków. A sze­rzej: wszyst­kich miesz­kań­ców Eu­ropy Środ­ko­wej i Wschod­niej.

I choć to nie my wy­bra­li­śmy 47. ame­ry­kań­skiego pre­zy­denta, to jako oby­wa­tele pań­stwa uza­leż­nio­nego od ame­ry­kań­skiego pa­ra­sola mi­li­tar­nego mamy prawo być świa­domi za­gro­że­nia, które sta­nowi dla nas Do­nald Trump. A także zra­dy­ka­li­zo­wana i strum­pi­zo­wana Par­tia Re­pu­bli­kań­ska.

Re­pu­bli­ka­nie w krót­kim cza­sie prze­kształ­cili się z tra­dy­cyj­nego ugru­po­wa­nia kon­ser­wa­tyw­nego w alt-pra­wi­cową par­tię wchła­nia­jącą wszel­kie an­ty­de­mo­kra­tyczne teo­rie spi­skowe i pa­ra­noje, ro­man­su­jącą z fa­szy­stow­skimi bo­jów­kami i na­wo­łu­jącą do oba­le­nia ustroju. Par­tyjny es­ta­bli­sh­ment w ciągu le­d­wie kilku lat przy­jął Trumpa i jego lu­dzi do swo­jego grona, po czym się do nich upodob­nił. I to do tego stop­nia, że dziś trudno wska­zać li­czą­cych się po­li­ty­ków Grand Old Party, któ­rzy na­wo­ły­wa­liby do de­eska­la­cji, uspo­ko­je­nia na­stro­jów i po­wrotu do nor­mal­nego sporu po­li­tycz­nego, to­czo­nego w ra­mach de­mo­kra­tycz­nego po­rządku. Dla­tego – choć już sa­mego Trumpa mamy za groź­nego – są­dzimy, że praw­dziwe nie­bez­pie­czeń­stwo czai się w po­pie­ra­ją­cym go ugru­po­wa­niu. Z Trum­pem czy bez, re­pu­bli­ka­nie i tak są już strum­po­wieni. A to dla Pol­ski bar­dzo zła wia­do­mość.

Mimo to w Pol­sce funk­cjo­nuje wiele śro­do­wisk, które pa­trzą na to zu­peł­nie ina­czej, albo to igno­rują, albo też świa­do­mie po­pie­rają w imię re­ali­za­cji swo­ich geo­po­li­tycz­nych idei, to­cze­nia wojny z glo­bal­nym le­wac­twem czy choćby w celu prze­ku­cia po­pu­lar­no­ści Do­nalda Trumpa na ka­pi­tał po­li­tyczny na pol­skim po­dwórku. W efek­cie sym­pa­ty­zują z tym po­li­ty­kiem, współ­pra­cują z jego ludźmi, an­ga­żują się w jego kam­pa­nię wy­bor­czą. Po­nie­waż my z ko­lei uwa­żamy te za­cho­wa­nia za głę­boko nie­ra­cjo­nalne, sprzeczne z pol­ską ra­cją stanu, nie­kiedy nie­mal sa­mo­bój­cze, po­sta­no­wi­li­śmy się przyj­rzeć wła­śnie tym śro­do­wi­skom.

W pierw­szej czę­ści książki wy­ja­śnimy do­kład­niej, dla­czego na­szym zda­niem Trump i pod­po­rząd­ko­wana mu Par­tia Re­pu­bli­kań­ska to za­gro­że­nie dla Pol­ski. Przy­bli­żymy jego po­glądy na te­mat NATO, sto­sun­ków mię­dzy­na­ro­do­wych i de­mo­kra­cji jako ta­kiej. Przy­po­mnimy trwa­jącą kil­ka­dzie­siąt lat re­la­cję z Ro­sja­nami, a także liczne nitki, które za po­śred­nic­twem pra­cu­ją­cych dla niego lu­dzi łą­czą Trumpa z Krem­lem. Bę­dziemy po­le­mi­zo­wali z ar­gu­men­tem, że Trump już raz rzą­dził i nic złego się nie stało. Abs­tra­hu­jąc od tego, że po­wyż­sze zda­nie jest w naj­lep­szym ra­zie kon­tro­wer­syjne, wska­żemy, że sy­tu­acja w 2024 i 2025 roku dia­me­tral­nie się różni od tej z 2016. Tym ra­zem bo­wiem Trump ma za­ple­cze, które do­sko­nale wie, czego chce. A chce ra­dy­kal­nej trans­for­ma­cji ame­ry­kań­skiego ustroju. I mówi to bar­dzo otwar­cie. Wresz­cie: przy­po­mnimy, że Trump przy­naj­mniej od 2018 roku otwar­cie flir­tuje z eks­tre­mi­stycz­nym ru­chem QA­non, co osta­tecz­nie do­pro­wa­dziło do za­kwe­stio­no­wa­nia wy­niku wy­bo­rów w 2020 roku i bez­pre­ce­den­so­wej próby do­ko­na­nia za­ma­chu stanu w stycz­niu 2021. Pod­kre­ślimy także, że Par­tia Re­pu­bli­kań­ska nie tylko nie sko­rzy­stała z oka­zji, by go za to uka­rać, ale wręcz ak­tyw­nie go bro­niła, na ko­niec zaś prze­jęła jego re­to­rykę w tym te­ma­cie.

W czę­ści dru­giej przed­sta­wimy pol­skie śro­do­wi­ska po­pie­ra­jące Do­nalda Trumpa. A trzeba przy­znać, że jest to liczna grupa. Obej­muje za­równo osoby two­rzące nie­for­malne ka­nały ko­mu­ni­ka­cji po­mię­dzy jego ludźmi a człon­kami apa­ratu par­tyj­nego Prawa i Spra­wie­dli­wo­ści, jak i in­te­gry­stów re­li­gij­nych z Ordo Iu­ris. Think tanki i me­dia za­cho­dzące PiS z pra­wej flanki oraz przy­naj­mniej jed­nego przed­sta­wi­ciela pol­skiego alt-le­ftu. Sze­roką kon­ser­wa­tywną mię­dzy­na­ro­dówkę fir­mo­waną twa­rzą wę­gier­skiego dyk­ta­tora Vik­tora Or­bána oraz nie­znane sze­rzej pol­sko-ame­ry­kań­skie śro­do­wi­ska sku­pione wo­kół pew­nej pro­win­cjo­nal­nej pry­wat­nej uczelni z Wa­szyng­tonu. Wiele z tych grup jest – w róż­nym stop­niu – zwią­zana z PiS-em, par­tią re­pre­zen­tu­jącą mniej wię­cej jedną trze­cią z nas. W ko­lej­nych roz­dzia­łach wy­ka­żemy, że ugru­po­wa­nie Ja­ro­sława Ka­czyń­skiego także cierpi na „uką­sze­nie trum­pi­stow­skie”, choć cho­roba szczę­śli­wie nie ob­jęła jesz­cze ca­łej par­tii.

W ostat­niej czę­ści książki po­sta­ramy się od­po­wie­dzieć na py­ta­nie: dla­czego? Dla­czego tak wielu lu­dzi w Pol­sce – po­li­ty­ków, pra­cow­ni­ków me­diów i NGO-sów – opo­wiada się po stro­nie czło­wieka, który jest dla Pol­ski tak nie­bez­pieczny. Co nimi kie­ruje? Czy nie do­strze­gają za­gro­że­nia? A może je ba­ga­te­li­zują? Czy są go­towi za­ry­zy­ko­wać w imię… no wła­śnie, czego?

Nie mie­li­śmy wpływu na wy­nik wy­bor­czy Trumpa. Ale mo­żemy pró­bo­wać zro­zu­mieć me­cha­ni­zmy kie­ru­jące Po­la­kami, któ­rzy tak jed­no­znacz­nie po­pie­rają tego po­li­tyka. Po­znać ich mo­ty­wa­cje. I wska­zać wią­żące się z tym kon­se­kwen­cje.

Spró­bu­jemy opi­sać Trum­Po­la­ków.

CZĘŚĆ I. PRAW­DZIWE ZA­GRO­ŻE­NIE

NATO i Ukra­ina

W kwiet­niu 2024 roku ame­ry­kań­ski Kon­gres wresz­cie za­twier­dził ko­lejny pa­kiet po­mocy dla wal­czą­cej z Pu­ti­nem Ukra­iny, w wy­so­ko­ści pra­wie 61 mi­liar­dów do­la­rów1. Choć za­chod­nia opi­nia pu­bliczna ode­tchnęła z ulgą, w isto­cie była to po­nura sprawa. Co­raz bar­dziej strum­pi­zo­wani re­pu­bli­ka­nie świa­do­mie blo­ko­wali pa­kiet po­mo­cowy przez kilka mie­sięcy.

Sam Trump dał sy­gnał do blo­kady pod ko­niec lipca 2023 roku. W trak­cie wiecu w Pen­syl­wa­nii oznaj­mił, że Stany Zjed­no­czone po­winny wstrzy­mać wszelką po­moc Ukra­inie, do­póki ame­ry­kań­skie służby „nie do­star­czą ostat­niego skrawka do­wodu na ko­rup­cyjne biz­nesy prze­stęp­czej ro­dziny Bi­de­nów”2. Cho­dziło o aferę ko­rup­cyjną w ukra­iń­skiej fir­mie Bu­ri­sma, w którą miał być za­mie­szany syn pre­zy­denta Bi­dena, Hun­ter.

Trump nie po raz pierw­szy po­łą­czył po­moc Ukra­inie z rze­ko­mymi ma­chloj­kami Bi­de­nów. La­tem 2019 roku, w trak­cie roz­mowy te­le­fo­nicz­nej z nowo wy­bra­nym pre­zy­den­tem Wo­ło­dy­my­rem Ze­łen­skim, Trump za­żą­dał bru­dów na Hun­tera, w za­mian ofe­ru­jąc za­ak­cep­to­wany już przez Kon­gres pa­kiet po­mocy mi­li­tar­nej w wy­so­ko­ści 400 mi­lio­nów do­la­rów. Z jed­nej strony Trump za­kwe­stio­no­wał stra­te­giczną po­moc woj­skową dla Ukra­iny w imię we­wnętrz­nych ame­ry­kań­skich roz­gry­wek, z dru­giej – za­ini­cjo­wał in­ge­ren­cję ob­cego pań­stwa w ame­ry­kań­ski pro­ces wy­bor­czy. Co gor­sza, Trump pod­lał to wszystko so­sem licz­nych teo­rii spi­sko­wych. Wśród nich zna­la­zła się i taka, we­dle któ­rej to Ukra­ińcy stali za wy­cie­kiem mejli de­mo­kra­tów w trak­cie kam­pa­nii 2016 roku, a cała opo­wieść o udziale Ro­sji była tylko ustawką3. Tym sa­mym Trump po­now­nie od­rzu­cił jed­no­znaczne usta­le­nia ame­ry­kań­skich służb4. I po­wie­lił ro­syj­ską pro­pa­gandę.

Cztery lata póź­niej, choć do­wo­dów na ko­rup­cję mło­dego Bi­dena cią­gle bra­ko­wało5 (do­piero w 2024 roku zo­stał uznany win­nym, ale zu­peł­nie in­nych za­rzu­tów – nie­le­gal­nego po­sia­da­nia broni6), a Ukra­ina zma­gała się nie tyle z ogra­ni­czoną wojną w Don­ba­sie, a peł­no­ska­lową in­wa­zją, Trump po­now­nie za­żą­dał wstrzy­ma­nia po­mocy mi­li­tar­nej, i tym ra­zem uza­sad­nia­jąc to tą samą hi­sto­rią z Hun­te­rem. Warto do­dać, że w mię­dzy­cza­sie klu­czowy świa­dek ob­cią­ża­jący Hun­tera zo­stał oskar­żony przez De­par­ta­ment Spra­wie­dli­wo­ści o skła­da­nie FBI fał­szy­wych ze­znań7. No i tym ra­zem cho­dziło o 61 mi­liar­dów do­la­rów, a nie 400 mi­lio­nów.

Trum­pi­ści na różne spo­soby blo­ko­wali pa­kiet po­mo­cowy. Opóź­niali pro­ce­do­wa­nie pro­jektu w Se­na­cie8, 9, żą­dali też sprzę­że­nia go z ustawą do­ty­czącą bez­pie­czeń­stwa na gra­nicy z Mek­sy­kiem. Gdy po czte­rech mie­sią­cach usta­leń za­warto tzw. Se­nate Bor­der Deal, Trump na­gle we­zwał re­pu­bli­ka­nów do jego… od­rzu­ce­nia10, 11. Kiedy zaś pro­jekt w końcu tra­fił do Izby Re­pre­zen­tan­tów, zo­stał na­tych­miast za­blo­ko­wany przez świeżo mia­no­wa­nego spi­kera Mike’a John­sona, wier­nego apa­rat­czyka trum­pi­stów12. John­son jed­nak, jako nowy spi­ker, za­czął być przez ame­ry­kań­skie agen­cje wy­wia­dow­cze in­for­mo­wany na bie­żąco o za­gro­że­niach, ja­kie wiążą się z ta­kim kro­kiem. Pod wpły­wem do­star­cza­nych mu ana­liz za­czął ro­zu­mieć, że po­moc Ukra­inie nie tylko jest mo­ral­nym im­pe­ra­ty­wem, ale też leży w ame­ry­kań­skim in­te­re­sie. W końcu wzno­wił więc pro­ce­do­wa­nie pa­kietu, a ten zo­stał prze­gło­so­wany. Stało się to w kwiet­niu 2024 roku. Pa­kiet blo­ko­wano od grud­nia. Po­dob­nie jak wcze­śniej w Se­na­cie, część re­pu­bli­ka­nów „zdra­dziła” Trumpa.

Wprost na­zwała to tak re­pu­bli­kań­ska kon­gres­menka Mar­jo­rie Tay­lor Gre­ene i za­żą­dała re­zy­gna­cji John­sona13. Już po tym, jak pa­kiet wszedł w ży­cie, Gre­ene za­pro­po­no­wała po­prawkę do ustawy o wy­dat­kach obron­nych, w któ­rej otwar­cie do­ma­gała się, by do Ukra­iny nie tra­fiły żadne środki. Ustawa szczę­śli­wie zo­stała sta­now­czo od­rzu­cona przez Izbę, nie zmie­nia to jed­nak faktu, że to re­pu­bli­ka­nie ak­tyw­nie wstrzy­my­wali po­moc na­szym są­sia­dom14. Warto wspo­mnieć, że Gre­ene nie jest byle po­li­tyczką z trze­ciego sze­regu. W rze­czy­wi­sto­ści wy­wo­dzi się z eks­tre­mi­stycz­nego ru­chu spi­sko­wego QA­non, któ­rego zresztą użyła jako tram­po­liny do ka­riery po­li­tycz­nej. Dziś re­pre­zen­tuje we­wnątrz par­tii ra­dy­kalne skrzy­dło trum­pi­stow­skie. I bywa uwa­żana za po­ten­cjalną na­stęp­czy­nię Trumpa. Tłu­ma­cząc na wa­runki pol­skie: to tak, jakby Ju­styna So­cha była po­ważną kan­dy­datką do prze­ję­cia schedy po Ja­ro­sła­wie Ka­czyń­skim.

Obecny pa­kiet w końcu zo­stał przy­jęty. Broń za­częła pły­nąć nad Dniepr do­bre sześć mie­sięcy póź­niej, niż po­winna. W efek­cie na po­czątku 2024 roku Ukra­iń­com za­częło dra­ma­tycz­nie bra­ko­wać amu­ni­cji. Stra­cili ini­cja­tywę. Pół­roczne opóź­nie­nie tak du­żego pa­kietu z pew­no­ścią przy­czy­niło się do ty­sięcy nie­po­trzeb­nych śmierci, tak ukra­iń­skich żoł­nie­rzy, jak i cy­wi­lów. Z ko­lei jego osta­teczne uru­cho­mie­nie po­zwo­liło Ukra­iń­com przed­się­wziąć za­ska­ku­jącą ofen­sywę w ro­syj­skim ob­wo­dzie kur­skim w sierp­niu 2024 roku. Można do­mnie­my­wać, że gdyby sprzęt tra­fił na miej­sce wcze­śniej, ofen­sywa mia­łaby jesz­cze więk­szą skalę.

Po­stawa Trumpa i jego lu­dzi wo­bec tego pa­kietu każe przy­pusz­czać, że po jego dru­giej wy­gra­nej Stany Zjed­no­czone ko­lej­nego tak du­żego pa­kietu po pro­stu nie przy­znają. Do­wiemy się o tym w marcu 2025 roku. Na ra­zie nie ma po­wo­dów do opty­mi­zmu.

Je­śli cho­dzi o Ukra­inę w ogóle, Trump pod­kre­śla, że za­koń­czy kon­flikt w 24 go­dziny, co dość po­wszech­nie od­biera się jako za­po­wiedź od­cię­cia Ki­jowa od do­staw ame­ry­kań­skiej broni i nie­zwy­kle cen­nej ame­ry­kań­skiej po­mocy wy­wia­dow­czej, szcze­gól­nie zwiadu sa­te­li­tar­nego. W sierp­niu 2024 roku Trump do­pre­cy­zo­wał, że jego plan po­lega na zmu­sze­niu Ro­sji do po­koju ame­ry­kań­skimi cłami na­kła­da­nymi na ro­syj­skie pro­dukty15. Nie­stety, nie wy­ja­śnił, dla­czego Ro­sja mia­łaby się ugiąć pod cię­ża­rem ceł na eks­port wart w 2023 roku bli­sko 5 mi­liar­dów do­la­rów rocz­nie i nie­całe 30 mi­liar­dów w przed­wo­jen­nym roku 2021, skoro od trzech lat nie ugina się pod cię­ża­rem war­tych setki mi­liar­dów sank­cji i ogrom­nych strat w lu­dziach i sprzę­cie16.

Nie­któ­rzy, jak na przy­kład Mi­chael Kim­mage na ła­mach „Wall Street Jo­ur­nal”17, twier­dzą, że nie­prze­wi­dy­wal­ność Trumpa może rów­nie do­brze ozna­czać zwie­lo­krot­nie­nie do­staw dla Ukra­iny. Sce­na­riusz ten w świe­tle ra­dy­kal­nego oporu prze­ciwko wspie­ra­niu Ki­jowa, na­ra­sta­ją­cego za­równo w Par­tii Re­pu­bli­kań­skiej, jak i w re­pu­bli­kań­skim elek­to­ra­cie, oce­niamy jako mało praw­do­po­dobny18. Nie wy­daje nam się, by Trump był w sta­nie wy­tłu­ma­czyć swoim wy­bor­com, dla­czego po trzech la­tach re­to­ryki izo­la­cjo­ni­stycz­nej i po­wta­rza­nia obiet­nic za­koń­cze­nia wojny w ciągu doby na­gle wy­syła nad Dniepr sprzęt wart ko­lejne dzie­siątki mi­liar­dów do­la­rów.

Apo­lo­geci Trumpa w tym miej­scu wy­su­wają zwy­kle ar­gu­ment, że pro­po­no­wany przez niego Pax Trum­pica ma tylko po­wstrzy­mać rzeź po­chła­nia­jącą ty­siące lu­dzi ty­go­dniowo. Słusz­nie kry­ty­kują też ad­mi­ni­stra­cję Bi­dena za na­kła­da­nie na Ki­jów ogra­ni­czeń w uży­wa­niu za­chod­niej broni. Nie ro­ścimy so­bie mo­ral­nego prawa do de­cy­do­wa­nia o ży­ciu ukra­iń­skich żoł­nie­rzy i cy­wi­lów. Prze­rwa­nie wojny w tym mo­men­cie może rze­czy­wi­ście ura­to­wać dzie­siątki ty­sięcy lu­dzi tu i te­raz, ale ska­zać nas na setki ty­sięcy stra­co­nych póź­niej. Poza przy­ję­ciem Ukra­iny do NATO żadne obiet­nice ani bi­la­te­ralne umowy nie da­dzą gwa­ran­cji, że za kilka lat Pu­tin nie po­nowi ataku. A na ak­ce­sję Ukra­iny do So­ju­szu się nie za­nosi, także ze względu na sta­no­wi­sko re­pu­bli­ka­nów.

Ani po­kle­pu­jący się po ple­cach za „za­ła­twie­nie po­koju” Ame­ry­ka­nie, ani od­ma­wia­jący po­waż­nych zbro­jeń Eu­ro­pej­czycy mogą nie mieć moż­li­wo­ści po­wstrzy­ma­nia ko­lej­nych agre­sji. A te wcale nie mu­szą być skie­ro­wane prze­ciwko pań­stwom So­ju­szu czy Ukra­inie. Pu­tin może wszak zbroj­nie po­sze­rzać swoją „strefę bez­pie­czeń­stwa” w in­nych miej­scach, jak Moł­da­wia, Gru­zja, Ar­me­nia czy Ka­zach­stan. Może też, ma­jąc w ręku setki ty­sięcy zde­mo­bi­li­zo­wa­nych żoł­nie­rzy, skie­ro­wać ich na Bia­ło­ruś w celu osta­tecz­nej „in­te­gra­cji” tego kraju z Ro­sją, jesz­cze moc­niej mie­szać na Bli­skim Wscho­dzie czy ra­dy­kal­nie zwięk­szyć swoją, i tak już nie­bez­pieczną, obec­ność w Afryce. Może także przed­się­wziąć agre­sję na pań­stwa NATO, sta­ran­nie uni­ka­jąc prze­kro­cze­nia progu wojny, bo w ta­kim dzia­ła­niu ma przy­naj­mniej de­kadę do­świad­cze­nia. Wszyst­kie te sce­na­riu­sze są póki co hi­po­te­tyczne, bo Ro­sja an­ga­żuje w kon­flikt z Ukra­iną prak­tycz­nie cały swój po­ten­cjał mi­li­tarny. Nie­mniej na­leży mieć z tyłu głowy, że za­koń­cze­nie „go­rą­cego” kon­fliktu w Ukra­inie nie za­koń­czy agre­syw­nej ro­syj­skiej po­li­tyki w ogóle.

Wresz­cie, okro­jona z oku­po­wa­nych obec­nie te­ry­to­riów Ukra­ina (praw­do­po­dob­nie nie­moż­li­wych do od­zy­ska­nia Krymu czy „re­pu­blik don­ba­skich” na­wet nie li­czymy) nie musi się sta­wać obiek­tem ko­lej­nej peł­no­ska­lo­wej in­wa­zji, by być w ta­kim sce­na­riu­szu pań­stwem nie­sta­bil­nym. Skło­nić Ro­sję do pod­pi­sa­nia po­koju to jedno, zmu­sić ją do jego re­spek­to­wa­nia to coś zgoła in­nego, czego uczy hi­sto­ria lat 2015–2022. Dziś mało kto już pa­mięta, że Ro­sja była także sy­gna­ta­riuszką Me­mo­ran­dum bu­da­pesz­teń­skiego z 1994 roku, w któ­rym zo­bo­wią­zała się do re­spek­to­wa­nia in­te­gral­no­ści te­ry­to­rial­nej Ukra­iny19. A póź­niej po­ro­zu­mień z Miń­ska, w myśl któ­rych miała za­prze­stać dzia­łań zbroj­nych w Don­ba­sie20.

Nie trzeba wiel­kiej fan­ta­zji, by wy­obra­zić so­bie sce­na­riusz, w któ­rym nowa gra­nica jest cały czas kon­te­sto­wana i na­ru­szana, a to­wa­rzy­szą temu ope­ra­cje dez­in­for­ma­cyjne, pro­wo­ka­cje czy ataki sił spe­cjal­nych. Wszystko to pod­trzy­muje stan cha­osu (głów­nego to­waru eks­por­to­wego Ro­sji) i ge­ne­ruje nie­sta­bil­ność, ob­ja­wia­jącą się choćby na­pły­wem ko­lej­nych fal uchodź­ców, w tym także tych ucie­ka­ją­cych przed ter­ro­rem, który pa­nuje na te­re­nach anek­to­wa­nych przez Ro­sję. Po­dobny sce­na­riusz może się zre­ali­zo­wać rów­nież w przy­padku ro­syj­skiej agre­sji na inne pań­stwa. W końcu nie jest ta­jem­nicą, że to in­ter­wen­cja woj­skowa Ro­sji w Sy­rii, z do­ko­naną ro­syj­skimi rę­kami rze­zią w Aleppo, przy­naj­mniej po czę­ści przy­czy­niła się do kry­zysu mi­gra­cyj­nego w la­tach 2015–2016.

Jest i jesz­cze inny sce­na­riusz. Po­ko­nana Ukra­ina pada w nim ofiarą nie­mi­li­tar­nej agre­sji po­li­tycz­nej. Za­pra­wiona w ta­kich dzia­ła­niach Ro­sja wy­ko­rzy­stuje sła­bość wy­nisz­czo­nego wojną pań­stwa i nie­koń­czący się po­li­tyczny chaos (który sama stwo­rzyła), by wpro­wa­dzić na ki­jow­skie urzędy uza­leż­nio­nych od sie­bie lu­dzi. Prze­cież do­kład­nie tak wy­glą­dał po­wrót do wła­dzy pro­ro­syj­skiego pre­zy­denta Wik­tora Ja­nu­ko­wy­cza w 2010 roku. Do­kład­nie to pla­no­wano dwa­na­ście lat póź­niej, tyle że z do­dat­ko­wym uży­ciem czoł­gów i ra­kiet.

Dru­gim ar­gu­men­tem, pod­no­szo­nym przez nie­któ­rych zwo­len­ni­ków mgli­ście zde­fi­nio­wa­nego Pax Trum­pica, jest prze­ko­na­nie – po­śred­nio wy­jęte z ro­syj­skiej pro­pa­gandy – że wojna jest w ja­kiś spo­sób winą Ame­ry­ka­nów, NATO, Unii Eu­ro­pej­skiej czy sa­mej Ukra­iny. Wszyst­kich, tylko nie Ro­sji. Ro­sja we­dług tej opo­wie­ści za­ata­ko­wała Ukra­inę je­dy­nie w od­po­wie­dzi, bro­niąc swo­ich nie­na­ru­szal­nych in­te­re­sów i zmie­nia­ją­cej się geo­gra­ficz­nie „strefy bez­pie­czeń­stwa”. Dla­czego? Cóż, we­dle tej teo­rii Ro­sja taka po pro­stu jest. Ot, nie­które pań­stwa sza­nują mię­dzy­na­ro­dowo uznane gra­nice, Ro­sja jed­nak ma aku­rat to do sie­bie, że nie musi tego ro­bić. Jedni gra­nice otwie­rają, Ro­sja prze­kra­cza je czoł­gami. Jedni chro­nią prawa mniej­szo­ści, Ro­sja od­ma­wia prawa do toż­sa­mo­ści na­ro­do­wej 45 mi­lio­nom Ukra­iń­ców. Je­śli się uzna tę lo­gikę, to „po­ko­jowe” po­my­sły Trumpa mogą się ja­wić jako cał­kiem ra­cjo­nalne. Skoro Ro­sja i tak taka jest, le­piej prze­rwać wojnę jak naj­szyb­ciej. Dać jej to, czego chce. Za­dzi­wia­jąco rzadko za­daje się przy tym py­ta­nie: „Czego Ro­sja wła­ści­wie chce?”. Albo: „Skąd mamy pew­ność, że chce tylko Ukra­iny?”. A także: „Dla­czego wszy­scy mają się do­sto­so­wy­wać do wi­dzi­mi­się Pu­tina, ale od Pu­tina nie ocze­kuje się do­sto­so­wa­nia się do praw czło­wieka i uzna­nych mię­dzy­na­ro­dowo gra­nic państw?”. Treść ro­syj­skich żą­dań z grud­nia 2021 roku wska­zuje, że ape­tyt Kremla jest dużo więk­szy. I obej­muje także Pol­skę21.

Klu­czowe wy­daje się być za­ło­że­nie, że Pu­tin jest ra­cjo­nal­nym przy­wódcą, po­zba­wio­nym emo­cjo­nal­nych unie­sień twar­dzie­lem, który na chłodno re­ali­zuje swoje cele. Za­ło­że­nie co­kol­wiek wąt­pliwe w świe­tle choćby jego pseu­do­hi­sto­rycz­nych ela­bo­ra­tów o świę­tej jed­no­ści na­rodu ro­syj­sko-ukra­iń­skiego22. A także w zu­peł­nym ode­rwa­niu od ta­kich dro­bia­zgów jak prawo mię­dzy­na­ro­dowe, in­te­gral­ność te­ry­to­rialna państw, kon­wen­cje wo­jenne czy prawo na­ro­dów do sa­mo­sta­no­wie­nia albo wręcz ist­nie­nia. Wąt­pli­wym także w świe­tle tego, czy Ukra­ińcy sami nie ze­chcie­liby zde­cy­do­wać o in­te­gra­cji z NATO, co chyba w ogóle nie ob­cho­dzi wy­znaw­ców „ra­cjo­nal­nego po­koju”, któ­rzy za to z wielką tro­ską i zro­zu­mie­niem od­no­szą się do żą­dań do­ty­czą­cych nie­na­ru­szal­no­ści ro­syj­skiej strefy wpły­wów. Idąc ich to­kiem ro­zu­mo­wa­nia, Pol­ska i oko­liczne pań­stwa rów­nież nie po­winny były wcho­dzić do NATO. W końcu my też przez de­kady znaj­do­wa­li­śmy się w ro­syj­skiej „stre­fie wpły­wów”.

Gdyby czarny sce­na­riusz od­cię­cia wspar­cia dla Ukra­iny się zi­ścił, Trump de facto po­ka­załby Pu­ti­nowi, że ten może si­łowo prze­su­wać gra­nice „ru­skiego miru” w Eu­ro­pie we­dle wła­snego uzna­nia, musi tylko wziąć za­chod­nich li­de­rów na zmę­cze­nie. Do po­dob­nych wnio­sków, na przy­kład w kwe­stii Taj­wanu, mo­gliby wtedy dojść Chiń­czycy, bę­dący ja­koby głów­nym zmar­twie­niem Trumpa. To nie­zwy­kle nie­bez­pieczna wia­do­mość dla Pol­ski i in­nych kra­jów re­gionu. W skraj­nym przy­padku, to zna­czy upadku pań­stwa ukra­iń­skiego i za­ję­cia znacz­nej czę­ści jego te­ry­to­rium przez Ro­sję, Pol­ska mu­sia­łaby się zma­gać z ko­lej­nymi fa­lami uchodź­ców i dzia­ła­niami hy­bry­do­wymi na gra­nicy z Bia­ło­ru­sią, a do tego prze­zna­czać nad­pro­gra­mowe setki mi­liar­dów zło­tych na zbro­je­nia. Bio­rąc pod uwagę, ja­kie emo­cje wy­wo­łała ze­szło­roczna za­po­wiedź Do­nalda Tu­ska wy­da­nia le­d­wie 10 mi­liar­dów (i to na prze­strzeni kilku lat!) na szkie­le­towy sys­tem obrony w pół­nocno-wschod­niej Pol­sce, można so­bie tylko wy­obra­zić po­li­tyczne kon­se­kwen­cje wie­lo­krot­nie więk­szych wy­dat­ków w przy­szło­ści. A by­łyby one ko­nieczne.

Chcie­li­by­śmy w tym miej­scu zwró­cić rów­nież uwagę na głę­boką sprzecz­ność w ro­zu­mo­wa­niu zwo­len­ni­ków Trum­po­wego „ra­cjo­nal­nego pa­cy­fi­zmu”. Z jed­nej strony stra­szą oni bo­wiem wid­mem eska­la­cji. Po­wie­lają ra­dziec­kie jesz­cze mity o rze­komo nie­wy­czer­pa­nych za­so­bach sprzę­to­wych i ludz­kich, któ­rych Ro­sja w końcu użyje, je­śli tylko się ją zde­ner­wuje. Wo­bec tego, uwa­żają zwo­len­nicy, na­leży na­tych­miast prze­rwać do­stawy sprzętu dla Ukra­iny, by nie do­pro­wa­dzić do bru­tal­niej­szej od­po­wie­dzi Kremla, z opcją nu­kle­arną włącz­nie. Przez pra­wie trzy lata kon­fliktu w Ukra­inie te rze­komo nie­prze­kra­czalne czer­wone li­nie, któ­rymi stra­szył Kreml, były sys­te­ma­tycz­nie prze­kra­czane – wy­mieńmy je chro­no­lo­gicz­nie: do­stawy sprzętu, do­stawy cięż­kiego sprzętu, do­stawy ra­kiet typu HI­MARS, do­stawy za­chod­nich wo­zów bo­jo­wych, do­stawy F-16, uży­cie za­chod­niego sprzętu w ob­wo­dzie kur­skim – za żad­nym ra­zem nie wy­wo­łu­jąc eska­la­cji ze strony Ro­sji. Nie­któ­rych jed­nak nie znie­chęca to przed snu­ciem fan­ta­stycz­nych wi­zji wy­bu­chu III wojny świa­to­wej, w któ­rej cu­dow­nie ozdro­wiała ro­syj­ska ar­mia bez pro­blemu anek­tuje Pol­skę czy pań­stwa bał­tyc­kie, to­cząc z Ame­ry­ka­nami równe star­cie nu­kle­arne. Co cie­kawe, w tych opo­wie­ściach za­dzi­wia­jąco czę­sto po­wta­rza się mo­tyw za­chod­niej zdrady, po­wtórki 1939 roku, a także po­pu­larna w krę­gach pro­ro­syj­skich teza o Pol­sce jako „zde­rzaku geo­stra­te­gicz­nym An­glo­sa­sów”23.

Z dru­giej strony ci sami pu­bli­cy­ści kry­ty­kują, po­nie­kąd słusz­nie, ad­mi­ni­stra­cję Bi­dena za nie­wy­star­cza­jące wspie­ra­nie Ukra­iny, twier­dząc, że Trump by do tego nie do­pu­ścił i od po­czątku od­po­wied­nio za­opa­trzył Ki­jów w broń. Ale prze­cież do­star­cza­nie broni ma gro­zić eska­la­cją, przed którą sami prze­strze­gają.

Do­dat­kowy pa­ra­doks po­lega na tym, że za­chodni li­de­rzy na­prawdę nie do­star­czyli Ukra­inie tyle sprzętu, ile mo­gli, bo rze­czy­wi­ście bali się eska­la­cji i nie­kon­tro­lo­wa­nego roz­padu ośmie­szo­nej po­rażką Ro­sji. W przy­padku ad­mi­ni­stra­cji Bi­dena na­to­miast dużą rolę grała także po­stawa re­pre­zen­tu­ją­cych mniej wię­cej po­łowę Ame­ry­ka­nów i po­sia­da­ją­cych więk­szość w Izbie Re­pre­zen­tan­tów (od je­sieni 2022) re­pu­bli­ka­nów. Prze­łóżmy to na wa­runki pol­skie. Mo­żemy so­bie wy­obra­zić, że wio­sną 2022 roku rząd Prawa i Spra­wie­dli­wo­ści miałby znacz­nie więk­szy pro­blem z prze­ka­za­niem Ukra­inie czoł­gów, gdyby w opo­zy­cyj­nej wtedy Ko­ali­cji Oby­wa­tel­skiej była silna frak­cja an­ty­ukra­iń­ska, a Do­nald Tusk opo­wia­dałby za­po­ży­czone z ro­syj­skiej pro­pa­gandy an­ty­ukra­iń­skie bzdury na te­mat wojny. W re­aliach son­da­żo­wego re­misu i zbli­ża­ją­cych się wy­bo­rów Ka­czyń­ski mógłby zre­zy­gno­wać z po­mocy, by nie stra­cić po­par­cia swo­jego elek­to­ratu. Wy­gląda więc na to, że de­cy­zje Bi­dena przy­naj­mniej po czę­ści spo­wo­do­wane były pre­sją ze strony trum­pi­stów, któ­rzy na­stęp­nie za­częli go kry­ty­ko­wać za to, że je pod­jął. Re­pu­bli­ka­nie za­rzu­cali ad­mi­ni­stra­cji Bi­dena „wy­krwa­wia­nie” Ukra­iny w imię re­ali­za­cji cy­nicz­nego ame­ry­kań­skiego in­te­resu. Jed­no­cze­śnie po­stu­lują upra­wia­nie po­li­tyki za­gra­nicz­nej zo­rien­to­wa­nej wła­śnie na cy­nicz­nie poj­mo­wany ame­ry­kań­ski in­te­res

Warto też pa­mię­tać, że Trum­powi i jego lu­dziom czę­sto zda­rza się mó­wić o Ukra­inie w spo­sób spójny z ro­syj­ską pro­pa­gandą. Wio­sną 2014 roku pod­czas kon­fe­ren­cji ame­ry­kań­skich kon­ser­wa­ty­stów CPAC Trump wy­ra­ził po­dziw dla sprytu, ja­kim Pu­tin wy­ka­zał się przy oka­zji anek­sji Krymu, a także prze­wi­dy­wał, że cała Ukra­ina „wkrótce upad­nie”24. Dwa lata póź­niej kwe­stio­no­wał kry­tykę anek­sji pół­wy­spu, ar­gu­men­tu­jąc, że „z tego, co sły­szał, miesz­kańcy Krymu wolą być w Ro­sji”25. Pod­wa­żał też ro­syj­ską od­po­wie­dzial­ność za ze­strze­le­nie ma­le­zyj­skiego sa­mo­lotu nad Don­ba­sem. I to rok po in­cy­den­cie, gdy nikt nie miał co do niej wąt­pli­wo­ści26. Je­śli zaś wie­rzyć jego by­łej do­rad­czyni Fio­nie Hill, Trump, bę­dąc już pre­zy­den­tem, uwa­żał, że Ukra­ina jest czę­ścią Ro­sji, i nie mógł się na­dzi­wić, że to nie­pod­le­głe pań­stwo27. Po­gląd ten jest z pew­no­ścią bli­ski sercu Pu­tina, który od dawna po­wta­rza, że Ukra­iny nie ma i być nie może.

W trak­cie kam­pa­nii w 2024 roku Trump sta­ran­nie uni­kał od­po­wie­dzi na py­ta­nie, kto we­dług niego po­wi­nien wy­grać wojnę28. Nie stro­nił za to od ostrej kry­tyki Ukra­iny. Pod­czas wrze­śnio­wego wiecu w In­dia­nie na­zwał Ze­łen­skiego „naj­lep­szym han­dlow­cem na świe­cie” i do­dał: „za każ­dym ra­zem, gdy przy­jeż­dża do na­szego kraju, wraca z 60 mi­liar­dami”29. Dwa ty­go­dnie przed wy­bo­rami udzie­lił z ko­lei wy­wiadu, w któ­rym stwier­dził, że Ze­łen­ski „nie po­wi­nien był po­zwo­lić na roz­po­czę­cie tej wojny”30. Na­to­miast ty­dzień po wy­bo­rach Elon Musk, już wy­ty­po­wany na członka przy­szłej pre­zy­denc­kiej ad­mi­ni­stra­cji, udo­stęp­nił film, na któ­rym znany z „ro­zu­mie­nia Ro­sji” eko­no­mi­sta Jef­frey Sachs opo­wiada, że Stany Zjed­no­czone i NATO spro­wo­ko­wały wojnę – jest to teza zbieżna z ro­syj­ską pro­pa­gandą w nie­mal stu pro­cen­tach. „In­te­re­su­jące”, sko­men­to­wał to Musk w twe­ecie, który do­tarł do pra­wie 50 mi­lio­nów od­bior­ców31.

Po dru­gim zwy­cię­stwie wy­bor­czym Trumpa an­ty­ukra­iń­skie tre­ści na­dal pły­nęły z jego oto­cze­nia. Syn Trumpa, Do­nald Ju­nior, w pew­nym mo­men­cie za­mie­ścił w sieci fil­mik, w któ­rym na­zwał ame­ry­kań­ską po­moc „za­sił­kiem”32. Wspo­mniany już Elon Musk wy­śmie­wał Wo­ło­dy­myra Ze­łen­skiego, który w jed­nym z wy­wia­dów po­wie­dział, że Ame­ry­ka­nie nie mogą zmu­sić Ukra­iny do ne­go­cja­cji33. W in­nym twe­ecie stwier­dził, że nie­długo skoń­czy się bez­sen­sowne za­bi­ja­nie oraz że mi­nął czas „czer­pią­cych zy­ski pod­że­ga­czy wo­jen­nych”34. O tym, że Musk bę­dzie miał istotny wpływ na ame­ry­kań­ską po­li­tykę za­gra­niczną, może świad­czyć choćby to, że w trak­cie swo­jej pierw­szej roz­mowy te­le­fo­nicz­nej z Ze­łen­skim Trump prze­ka­zał mi­liar­de­rowi słu­chawkę35. Musk to­wa­rzy­szył także Trum­powi w trak­cie roz­mów z Ze­łen­skim i in­nymi li­de­rami w Pa­ryżu na po­czątku grud­nia 2024 roku36.

W 2024 roku do pe­le­tonu do­łą­czył także J.D. Vance, któ­rego Trump na­ma­ścił na swo­jego wi­ce­pre­zy­denta. Vance już w lu­tym 2022 roku oznaj­mił: „Szcze­rze mó­wiąc, nie ob­cho­dzi mnie, co się sta­nie z Ukra­iną”37. Rok póź­niej w wy­wia­dzie dla by­łego do­radcy Trumpa (uwa­ża­nego czę­sto za twórcę stra­te­gii ru­chu MAGA) Steve’a Ban­nona po­wie­dział z ko­lei: „Je­ste­śmy w plecy o, lekko li­cząc, pół bi­liona do­la­rów przez kon­flikt w Ukra­inie… Czemu? Żeby któ­ryś z mi­ni­strów Ze­łen­skiego ku­pił so­bie więk­szy jacht?”38 – co jest nar­ra­cją wy­my­śloną przez ro­syj­ski apa­rat dez­in­for­ma­cyjny, do­brze re­zo­nu­jącą wśród ra­dy­kal­nych re­pu­bli­ka­nów. Póź­niej, pod­czas prze­mó­wie­nia w He­ri­tage Fo­un­da­tion, Vance stwier­dził, że Ukra­ina ma „naj­bar­dziej sko­rum­po­wany rząd i przy­wódz­two w Eu­ro­pie, a być może na świe­cie”39 – co nie jest prawdą, choć Ukra­ina w ran­kin­gach ko­rup­cji rze­czy­wi­ście wy­pada źle (104 miej­sce na 180 państw). Gdy Pen­ta­gon na­pi­sał w ra­por­cie, że po­my­lił się w ilo­ści sprzętu o war­to­ści mi­liarda do­la­rów, Vance opi­sał to w se­nac­kiej no­tatce tak, jakby to Ukra­ińcy ce­lowo tę broń ukryli, a w do­my­śle: roz­kra­dli. Twier­dził też, że pa­kiety po­mo­cowe ude­rzają w ame­ry­kań­ską go­spo­darkę, choć więk­szość pie­nię­dzy tra­fia wła­śnie do niej, bo nad Dniepr wy­sy­łany jest ich ekwi­wa­lent w sprzę­cie40, 41. Warto pa­mię­tać, że w ra­zie kło­po­tów zdro­wot­nych lub śmierci 78-let­niego Trumpa, to Vance zo­sta­nie na­stęp­nym pre­zy­den­tem USA.

We wrze­śniu 2024 roku Vance po­wie­dział w wy­wia­dzie, że „kon­flikt trwa, bo za­ra­biają na nim ame­ry­kań­skie firmy zbro­je­niowe i in­sty­tu­cje fi­nan­sowe”, wpi­su­jąc się w nar­ra­cje zdej­mu­jące od­po­wie­dzial­ność z Ro­sji. Stwier­dził, że Trump po­sa­dzi przy stole Ro­sjan, Ukra­iń­ców i Eu­ro­pej­czy­ków i na­każe im „zro­zu­mieć, na czym po­lega po­ro­zu­mie­nie po­ko­jowe”, tak jakby wszyst­kie trzy strony były rów­nie od­po­wie­dzialne za trwa­nie kon­fliktu. Wresz­cie na­szki­co­wał „plan po­ko­jowy”, który za­kłada usta­le­nie no­wej gra­nicy wzdłuż obec­nie ist­nie­ją­cej li­nii frontu i za­gwa­ran­to­wa­nie Ro­sji, że „Ukra­ina nie do­łą­czy do NATO ani żad­nego so­ju­szu tego typu”. Ukra­ina za­tem mia­łaby być neu­tral­nym pań­stwem bu­fo­ro­wym, które ni­gdy nie mo­głoby wejść w ża­den so­jusz obronny, choćby chcieli tego wszy­scy jej oby­wa­tele. Czyli nie­mal do­kład­nie ta­kim pań­stwem, ja­kim ją wi­dzi Ro­sja42.

Vance nie okre­ślił, kto miałby pil­no­wać utwo­rzo­nej wzdłuż no­wej gra­nicy „strefy zde­mi­li­ta­ry­zo­wa­nej” ani ja­kie wła­ści­wie te­ry­to­ria by ona obej­mo­wała (de facto na li­nii frontu leży na przy­kład ob­wo­dowy Cher­soń). Nie wy­ja­śnił też, w jaki spo­sób ten plan po­ko­jowy unie­moż­li­wiłby ko­lejną ro­syj­ską agre­sję. Ro­sja prze­cież pró­bo­wała ode­rwać od Ukra­iny Krym już w la­tach 90.43, 44. Przez lata kon­se­kwent­nie pod­bu­rzała lud­ność pół­wy­spu prze­ciwko Ki­jo­wowi45. Na­stęp­nie zła­mała wła­sne gwa­ran­cje in­te­gral­no­ści dla Ukra­iny, za­pi­sane w Me­mo­ran­dum bu­da­pesz­teń­skim, ata­ku­jąc ją w 2014 roku. Przez ko­lejne lata no­to­rycz­nie ła­mała po­ro­zu­mie­nia miń­skie, prze­pro­wa­dza­jąc prze­ciwko Ukra­inie po­tężne cy­be­ra­taki. Wresz­cie w 2022 roku roz­po­częła się naj­bru­tal­niej­sza od 1945 roku wojna na kon­ty­nen­cie eu­ro­pej­skim. Do­świad­cze­nia po­nad 30 lat ro­syj­skiej agre­syw­nej po­li­tyki wo­bec Ukra­iny każą przy­pusz­czać, że pro­po­no­wany przez Vance’a i Trumpa „po­kój” byłby bar­dzo chwiejny. Ro­sja w każ­dej chwili mo­głaby stwier­dzić, że Ukra­ina na­ru­szyła swój neu­tralny sta­tus. Do­kład­nie tak Pu­tin tłu­ma­czy dziś swoje dzia­ła­nia z 2014 i 2022 roku.

Choć wy­po­wiedź Vance’a była nie­kon­kretna i nie­po­ko­jąco zbieżna z żą­da­niami Kremla, przez długi czas po­zo­sta­wała je­dy­nym szki­cem po­koju, jaki wy­szedł z oto­cze­nia Trumpa. W grud­niu 2024 roku Trump mia­no­wał swoim spe­cjal­nym wy­słan­ni­kiem do sprawy Ukra­iny i Ro­sji eme­ry­to­wa­nego ge­ne­rała Ke­itha Kel­logga. Kel­log jest współ­au­to­rem ra­portu, w któ­rym stwier­dzono, że Stany Zjed­no­czone po­winny zbroić Ukra­inę, tylko je­śli ta usią­dzie do stołu ne­go­cja­cyj­nego z Pu­ti­nem46. No­mi­na­cja Kel­logga daje pewną na­dzieję, że ustęp­stwa na rzecz Ro­sji nie będą zbyt da­le­kie. Py­ta­nie tylko, jaką bę­dzie miał spraw­czość. I jaki cel na­rzuci mu Trump.

O to, ja­kiego po­koju może chcieć Do­nald Trump, za­py­ta­li­śmy Mag­da­lenę Gór­nicką-Par­tykę, eks­pertkę od wi­ze­runku po­li­tycz­nego i ame­ry­kań­skich wy­bo­rów, a także au­torkę pod­ka­stu Stan Wy­bor­czy.

– Do­nald Trump nie chce być pre­zy­den­tem prze­gra­nej sprawy, a po­nie­waż jego zda­niem Ukra­ina nie ma szans na mi­li­tarne zwy­cię­stwo nad Ro­sją, nie bę­dzie po­świę­cał dla niej pie­nię­dzy ame­ry­kań­skich po­dat­ni­ków. Jak każda in­we­sty­cja, i ta musi przy­nieść ko­rzy­ści, na do­da­tek w krót­kim cza­sie. Dla­tego w kon­tek­ście Ukra­iny Trump po­prze tylko ta­kie roz­wią­za­nie, które bę­dzie można ogło­sić w USA zwy­cię­stwem – Ame­ry­ka­nom nie zrobi róż­nicy, ile te­ry­to­rium odda Ukra­ina, czy ogra­ni­czy się jej wej­ście do NATO ani jak nie­sta­bil­nym pań­stwem się sta­nie. By­leby po­dat­nicy nie mu­sieli pła­cić „naj­lep­szemu han­dlow­cowi na świe­cie”. Jego po­li­tyka za­gra­niczna wy­daje się od­wró­ce­niem tra­dy­cyj­nej po­li­tyki za­gra­nicz­nej re­pu­bli­ka­nów – bo nie ma w niej ide­owo­ści in­nej niż „Ame­rica First”. Nie ma ha­seł o wol­no­ści, de­mo­kra­cji, rów­no­ści – to wszystko ha­sła z pro­gramu kam­pa­nii Ka­mali Har­ris, a prze­cież rów­nie do­brze mo­głyby się zna­leźć w pro­gra­mie po­li­tyki za­gra­nicz­nej Bu­sha lub Re­agana.

Wszystko to wy­gląda bar­dzo nie­bez­piecz­nie. Ale wojna nam nie grozi, mó­wią nie­któ­rzy, prze­cież Pol­ska i kraje bał­tyc­kie są człon­kami NATO. W żad­nym wy­padku nie kwe­stio­nu­jemy go­to­wo­ści So­ju­szu do obrony swo­ich człon­ków. Zwra­camy na­to­miast uwagę, że po­glądy Trumpa na samo NATO można w naj­lep­szym ra­zie okre­ślić mia­nem „nie­pew­nych”. Trump miał wie­lo­krot­nie mó­wić swoim lu­dziom, że nie wi­dzi sensu ist­nie­nia So­ju­szu i że chciałby go opu­ścić47. Czę­sto kwe­stio­no­wał ame­ry­kań­ską po­moc dla człon­ków, któ­rzy „nie płacą wy­star­cza­jąco dużo”, co na­wet mimo ro­sną­cych wy­dat­ków na zbro­je­nia na­dal ozna­cza przy­naj­mniej kilka państw człon­kow­skich48, 49, 50. Ten ar­gu­ment jest czę­sto przed­sta­wiany jako do­wód na zdrowy roz­są­dek Trumpa, który chce po pro­stu uczci­wej za­płaty za ame­ry­kań­ską ochronę. W rze­czy­wi­sto­ści jed­nak to do­wód na jego nie­zro­zu­mie­nie, czym jest NATO. Trak­tat za­ło­ży­ciel­ski So­ju­szu nic nie mówi o tym, jaki od­se­tek PKB na­leży prze­zna­czać na zbro­je­nia. Od ta­kich wy­dat­ków nie jest też uza­leż­niony ar­ty­kuł 5, le­żący u pod­staw ca­łej or­ga­ni­za­cji.

Pań­stwa człon­kow­skie do­bro­wol­nie zo­bo­wią­zały się prze­zna­czać 2% PKB na wła­sną obron­ność, nie na płatną pro­tek­cję ze strony USA. I choć nie­wy­wią­zy­wa­nie się z tego obo­wiązku uzna­jemy za głu­pie i nie­bez­pieczne, w ża­den spo­sób nie pod­waża to istoty So­ju­szu jako ta­kiego. Trump jed­nak ce­lowo bu­duje w swo­ich wy­bor­cach prze­ko­na­nie, że wy­datki zbro­je­niowe państw NATO płyną bez­po­śred­nio do ame­ry­kań­skiego bu­dżetu i że nie­wy­peł­nie­nie zo­bo­wią­za­nia o 2% PKB na obron­ność jest okra­da­niem ich kraju. To, czy kła­mie świa­do­mie, ma zna­cze­nie mar­gi­nalne, bo jego elek­to­rat i tak wła­śnie w taki spo­sób to in­ter­pre­tuje.

Re­to­ryka ta nie znik­nęła po wy­gra­nej re­elek­cji. W gru­dnio­wym wy­wia­dzie dla NBC Trump po­wie­dział, że „ab­so­lut­nie roz­waży wyj­ście z NATO”, je­śli eu­ro­pej­skie pań­stwa nie będą „pła­cić swo­ich ra­chun­ków”51. A żeby jesz­cze skom­pli­ko­wać sprawę, w sierp­niu 2024 roku, gdy więk­szość państw NATO speł­niała już zo­bo­wią­za­nie 2%, Trump na­zwał to „zło­dziej­stwem stu­le­cia” i za­żą­dał 3%. Z ko­lei w paź­dzier­ni­ko­wym wy­wia­dzie z Mi­cha­łem Ra­cho­niem z PiS-owskiej sta­cji TV Re­pu­blika pod­niósł stawkę do 4%52, a w grud­niu 2024 roku „Fi­nan­cial Ti­mes” do­niósł, że Trump żąda już 5%53. Żą­da­nie po­wtó­rzył w stycz­niu 2025 roku, do­dat­kowo kie­ru­jąc mgli­ste groźby uży­cia siły w celu prze­ję­cia… Gren­lan­dii i Ka­nału Pa­nam­skiego54. Prze­cież z tak nie­sta­bil­nym czło­wie­kiem nie da się opra­co­wać żad­nego planu. Ar­gu­ment, ja­koby była to tylko re­to­ryka pi­sana pod ak­tu­alne wy­bory, nie znaj­duje uza­sad­nie­nia w fak­tach. Trump bo­wiem po­stu­lo­wał to samo już w 1987 roku55, o czym in­for­mu­jemy szcze­gó­łowo w roz­dziale dru­gim.

Można pró­bo­wać ar­gu­men­to­wać, że to tylko stra­te­gia ne­go­cja­cyjna ma­jąca zmu­sić eu­ro­pej­skie pań­stwa do wzię­cia więk­szej od­po­wie­dzial­no­ści za swoje bez­pie­czeń­stwo. O ile zga­dzamy się, że w świe­tle ro­syj­skiej agre­sji na Ukra­inę, Eu­ropa po­winna tak wła­śnie zro­bić, o tyle uwa­żamy, że nie da się tego zre­ali­zo­wać w trak­cie dru­giej ka­den­cji Trumpa. Może za­tem dojść do sy­tu­acji, w któ­rej Ame­ry­ka­nie obe­tną po­moc woj­skową dla Ukra­iny i ra­dy­kal­nie ogra­ni­czą swoją obec­ność mi­li­tarną na Sta­rym Kon­ty­nen­cie, a Eu­ro­pej­czycy nie zdążą jej jesz­cze za­stą­pić swoją. W efek­cie, Eu­ropa zo­sta­nie pra­wie bez­bronna.

Trump może i nie wy­pro­wa­dzi Sta­nów Zjed­no­czo­nych z NATO (o tym, dla­czego tylko „może”, da­lej), choć jako pre­zy­dent miał wie­lo­krot­nie zgła­szać taką chęć swoim do­rad­com56. Sprawę utrudni mu fakt, że w grud­niu 2023 roku kon­gres­meni obu par­tii prze­gło­so­wali ustawę, która mu tego za­bra­nia, co zresztą do­bit­nie po­ka­zuje, że na­wet re­pu­bli­ka­nie są świa­domi ta­kiego ry­zyka57. Mimo to Stany Zjed­no­czone pod rzą­dami Trumpa nie mu­szą wy­cho­dzić z So­ju­szu, by go spa­ra­li­żo­wać. Mnożą się naj­roz­ma­it­sze py­ta­nia. Jak Trump zin­ter­pre­tuje ar­ty­kuł 5. trak­tatu NATO? Co bę­dzie ro­zu­miał przez „dzia­ła­nia, ja­kie [Strona] uzna za ko­nieczne, łącz­nie z uży­ciem siły zbroj­nej, w celu przy­wró­ce­nia i utrzy­ma­nia bez­pie­czeń­stwa ob­szaru pół­noc­no­atlan­tyc­kiego”58? Czy za­an­ga­żuje się w obronę so­jusz­ni­ków w przy­padku dzia­łań Mo­skwy nie­ma­ją­cych jesz­cze cha­rak­teru wiel­ko­ska­lo­wej wojny? Czy nie wy­cofa lub nie ogra­ni­czy ame­ry­kań­skich sił na wschod­niej flance, czyli także w Pol­sce? Czy nie ogra­ni­czy wspar­cia kontr­wy­wia­dow­czego? Ostat­nie py­ta­nie może się wy­da­wać błahe, na­leży jed­nak pa­mię­tać, że to wła­śnie dzięki ame­ry­kań­skim służ­bom Eu­ro­pej­czycy z wy­prze­dze­niem wie­dzieli o pla­no­wa­nej in­wa­zji Pu­tina na Ukra­inę. Tym­cza­sem, we­dług „Po­li­tico”, z oto­cze­nia Trumpa wy­sy­łane są jed­no­znaczne sy­gnały, że ta­kie za­wę­że­nie współ­pracy jest pla­no­wane59. Po­dob­nie zresztą jak po­mysł ogra­ni­cze­nia ame­ry­kań­skiej obec­no­ści w Eu­ro­pie tylko do sił po­wietrz­nych60.

Warto w tym miej­scu wspo­mnieć, że no­mi­natką na sta­no­wi­sko dy­rek­tora Na­tio­nal In­tel­li­gence, in­sty­tu­cji zwierzch­niej wo­bec wszyst­kich ame­ry­kań­skich agen­cji wy­wia­dow­czych, jest Tulsi Gab­bard. Gab­bard nie ma żad­nego do­świad­cze­nia w pracy wy­wia­dow­czej ani ad­mi­ni­stra­cyj­nej. Jest za to znana ze sła­bo­ści do ro­syj­skiej pro­pa­gandy. Dwa dni po in­wa­zji na Ukra­inę Gab­bard stwier­dziła w wy­wia­dzie dla Fox News, że Bi­den mógł w pro­sty spo­sób za­po­biec kry­zy­sowi – wy­star­czyło za­gwa­ran­to­wać, że Ukra­ina nie wej­dzie do NATO61. Opty­mi­zmem nie na­pawa też no­mi­na­cja Pete’a Heg­se­tha na Se­kre­ta­rza Obrony, czyli zwierzch­nika ogrom­nych ame­ry­kań­skich sił zbroj­nych. Heg­seth, po­dob­nie jak Gab­bard po­zba­wiony ja­kich­kol­wiek kom­pe­ten­cji ko­niecz­nych do pia­sto­wa­nia ta­kiego sta­no­wi­ska, nad­ra­bia re­li­gij­nym ze­lo­ty­zmem. A także ra­dy­kal­nymi po­glą­dami, któ­rych na­brał po, jak sam to na­zywa, „kon­wer­sji na Trumpa”. Zda­niem Heg­se­tha NATO „nie jest so­ju­szem, tylko po­ro­zu­mie­niem obron­nym dla Eu­ropy, opła­ca­nym i gwa­ran­to­wa­nym przez Stany Zjed­no­czone”. Po­li­tyk uważa po­nadto, że „Eu­ropa sama po­zwo­liła się na­paść” oraz że obrona na­szego kon­ty­nentu „nie jest na­szym [ame­ry­kań­skim] pro­ble­mem”. Poza tym głosi, że wro­gie Sta­nom Zjed­no­czo­nym jest na­wet ONZ62. Jakby tego było mało, sze­fem FBI ma zo­stać Kash Pa­tel, który uważa, że ame­ry­kań­skie pie­nią­dze dla Ukra­iny zni­kają w ta­jem­ni­czych oko­licz­no­ściach63. Warto do­dać, że Pa­tel jest tak lo­jalny wo­bec Trumpa, że opu­bli­ko­wał na­wet że­nu­jąco po­chleb­cze ksią­żeczki dla dzieci, w któ­rych cza­ro­dziej Kash po­maga kró­lowi Do­nal­dowi w jego zma­ga­niach z nie­cnymi dzia­ła­niami Hil­lary Qu­een­ton i Comma-la-la-li64. To z pew­no­ścią gwa­ran­tuje obiek­tywną i zo­rien­to­waną na in­te­res pań­stwa pracę Biura.

Sprawa jest tym po­waż­niej­sza, że – abs­tra­hu­jąc od po­glą­dów Trumpa na samo NATO czy Ro­sję – Trump od dawna kul­ty­wuje w sto­sun­kach mię­dzy­na­ro­do­wych nie­zwy­kle krót­ko­wzroczne po­dej­ście biz­ne­sowe. Re­la­cje z pań­stwami mają wy­glą­dać jak bi­la­te­ralne de­ale z Wall Street. Ja ci dam to, ty mi to i bę­dziemy ro­bić to, do­póki ktoś nie za­pro­po­nuje mi lep­szych wa­run­ków. Ta­kie po­dej­ście stoi nie­mal z de­fi­ni­cji w sprzecz­no­ści z ideą ist­nie­nia po­nadna­ro­do­wych so­ju­szy i or­ga­ni­zmów gwa­ran­tu­ją­cych ład i po­rzą­dek. A także z dłu­go­fa­lo­wym, stra­te­gicz­nym ro­zu­mo­wa­niem w ka­te­go­riach bez­pie­czeń­stwa. To bar­dzo zła wia­do­mość dla mniej­szych i słab­szych so­jusz­ni­ków Ame­ryki, ro­dzi bo­wiem po­dej­rze­nie, że Trump biz­nes­men po pro­stu do­gra za­wsze nad ich gło­wami deal z in­nym mo­car­stwem. Oczy­wi­ście ich kosz­tem. Nie trzeba do­da­wać, o ja­kie mo­car­stwo w kon­tek­ście Eu­ropy Środ­ko­wej i Wschod­niej może cho­dzić.

Pa­ra­dok­sal­nie, to wła­śnie zwo­len­nicy ta­kiej „zdro­wo­roz­sąd­ko­wej po­li­tyki” czę­sto otwar­cie kry­ty­kują Niemcy za bu­dowę ga­zo­cią­gów Nord Stream, nie­jako po­nad gło­wami in­nych państw re­gionu. A czymże była ta in­we­sty­cja, je­śli nie wła­śnie bi­la­te­ral­nym, biz­ne­so­wym de­alem z naj­lep­szym kon­tra­hen­tem w oko­licy, za­war­tym bez oglą­da­nia się na słab­szych? Za­ło­że­nie, że w świe­cie we­dług Trumpa to wła­śnie Pol­ska – a nie Niemcy, Ro­sja czy same USA – jest jed­nym z du­żych gra­czy, jest dość kar­ko­łomne.

To­wa­rzysz Trump

W po­przed­nim roz­dziale wska­za­li­śmy, że Trum­powi czę­sto zda­rza się po­wie­lać krem­low­ską pro­pa­gandę do­ty­czącą ro­syj­skiej agre­sji na Ukra­inę. Taki wła­śnie jest cel ro­syj­skiej wojny in­for­ma­cyj­nej – in­fe­ko­wa­nie swoim prze­ka­zem za­chod­nich li­de­rów opi­nii, w tym po­li­ty­ków. W tym kon­tek­ście można by po pro­stu trak­to­wać zbieżne z ro­syj­skimi nar­ra­cjami wy­po­wie­dzi Trumpa jako ko­lejne małe zwy­cię­stwa apa­ratu pro­pa­gan­do­wego Kremla. Wzmoc­nione do­dat­kowo nie­na­chal­nym in­te­lek­tem pre­zy­denta, jego za­awan­so­wa­nym nar­cy­zmem i „zdro­wo­roz­sąd­ko­wym” prze­ko­na­niem o swo­jej omni­po­ten­cji.

Pro­blem za­czyna się ro­bić po­waż­niej­szy, je­śli się spoj­rzy na re­la­cje Trumpa i ota­cza­ją­cych go lu­dzi z Ro­sja­nami. Oka­zuje się wtedy, że Do­nald Trump z ustami peł­nymi ro­syj­skiej pro­pa­gandy nie po­ja­wił się zni­kąd w 2015 roku, gdy ofi­cjal­nie ogło­sił chęć kan­dy­do­wa­nia na urząd pre­zy­denta. W rze­czy­wi­sto­ści bo­wiem utrzy­muje kon­takty z ro­syj­skimi gang­ste­rami, dy­plo­ma­tami i ofi­ce­rami służb już od czter­dzie­stu lat. W tym roz­dziale urzą­dzimy więc krótką wy­cieczkę po tych kon­tak­tach i po­ka­żemy, że – jak­kol­wiek ta kon­sta­ta­cja może być przy­gnę­bia­jąca – Trump od dawna jest pod wpły­wem Ro­sjan. I że może być przez nich trak­to­wany jako as­set. Czyli cenny za­sób, który można wy­ko­rzy­stać do swo­ich ce­lów.

Po­wyż­sze zda­nie, choć pew­nie szo­ku­jące, nie jest by­naj­mniej wy­my­słem tylko nie­przy­chyl­nych Trum­powi dzien­ni­ka­rzy. Po­dziela je sze­reg wy­soko po­sta­wio­nych lu­dzi z ame­ry­kań­skich służb. Mi­chael Mo­rell, wie­lo­letni ana­li­tyk CIA, a przez trzy lata wi­ce­szef Agen­cji, po­wie­dział w 2016 roku, że „Pu­tin zre­kru­to­wał Trumpa jako nie­świa­do­mego agenta Fe­de­ra­cji Ro­syj­skiej”65. Ale­xan­der Vind­man, były szef eu­ro­pej­skiego wy­działu ame­ry­kań­skiej Rady Bez­pie­czeń­stwa Na­ro­do­wego, na­zwał z ko­lei Trumpa „po­ży­tecz­nym idiotą i to­wa­rzy­szem po­dróży” Pu­tina66. Po­dob­nego zda­nia jest Mi­chael Hay­den, szef CIA i NSA za pre­zy­den­tów Clin­tona, Bu­sha i Obamy, który przy­znał, że „po­ży­teczny idiota” to bar­dzo trafne okre­śle­nie Trumpa67. Dan Co­ats, szef Na­tio­nal In­tel­li­gence już za pre­zy­den­tury Trumpa, twier­dził, że miał „głę­bo­kie po­dej­rze­nia”, iż Pu­tin „miał coś na Trumpa”, choć bra­kło mu na to twar­dych do­wo­dów wy­wia­dow­czych68. Oczy­wi­ście, wszy­scy ci (i sze­reg in­nych) przed­sta­wi­ciele ame­ry­kań­skich służb mogą się my­lić albo re­ali­zo­wać swój po­li­tyczny in­te­res. Trzeba jed­nak pa­mię­tać, że wy­su­wa­nie tak po­waż­nych oskar­żeń przez lu­dzi na ta­kich sta­no­wi­skach by­łoby dla nich nie­zwy­kle ry­zy­kowne i kom­pro­mi­tu­jące, gdyby oskar­że­nia te oka­zały się wy­ssane z palca. Nie­mniej zwra­camy uwagę, że wro­gim Trum­powi po­li­ty­kom i pu­bli­cy­stom nie raz pusz­czały ha­mulce. W obiegu bez pro­blemu znaj­dziemy rzu­cane lekką ręką nar­ra­cje, że Trump jest ro­syj­skim agen­tem. Dość po­wie­dzieć, że w trak­cie ostat­niej kam­pa­nii par­la­men­tar­nej w Pol­sce su­ge­stie ta­kie po­wtó­rzył także Do­nald Tusk, obecny pre­mier69. Nie po­dzie­lamy ta­kiego po­glądu i uwa­żamy, że jego upo­rczywe przy­ta­cza­nie jest kontr­pro­duk­tywne. Jed­nakże nie można za­my­kać oczu na fakt, że Trump przez lata utrzy­my­wał bli­skie sto­sunki biz­ne­sowe i to­wa­rzy­skie z bar­dzo wie­loma po­dej­rza­nymi Ro­sja­nami. A także, że osiem lat temu Ro­sja­nie ak­tyw­nie wpły­nęli na ame­ry­kań­skie wy­bory na jego ko­rzyść. Sprawa re­la­cji Trump–Ro­sja jest de­li­katna, ale to nie zna­czy, że na­leży ją zi­gno­ro­wać lub za­do­wo­lić się da­jącą kom­fort psy­chiczny od­po­wie­dzią. Roz­sąd­nie za­tem by­łoby się przyj­rzeć dziw­nym re­la­cjom Trumpa z Ro­sją nieco bli­żej, sta­ra­jąc się przy tym za­cho­wać po­rzą­dek chro­no­lo­giczny.

Nie wia­domo, kiedy ro­syj­skie służby mo­gły się za­in­te­re­so­wać Trum­pem po raz pierw­szy. Wia­domo za to, że już od 1977 roku pierw­szą żoną Trumpa, po­cho­dzącą z Czech Ivaną Ze­lníčkovą, in­te­re­so­wała się ów­cze­sna cze­cho­sło­wacka bez­pieka Státní bez­pe­čnost, w skró­cie StB7071.Oj­ciec Ivany, Mi­loš, był kon­fi­den­tem służby i re­gu­lar­nie do­no­sił jej o swo­jej córce i zię­ciu. Gdy le­ciał na ich ślub, StB za­trzy­mało go na lot­ni­sku, prze­szu­kało ba­gaże i ostrze­gło, że ta­kie eska­pady będą moż­liwe, tylko je­śli po­dej­mie z nim współ­pracę. Pod­czas po­dróży Ivany do oj­czy­zny w ko­lej­nych la­tach StB po­świę­cało jej „uwagę ope­ra­cyjną” – ofi­cer służby kilka razy kon­tro­l­nie się z nią spo­tkał. W ar­chi­wach za­cho­wał się za­pis spo­tka­nia z 1988 roku, z któ­rego wy­nika, że Trump już wtedy li­czył na zwy­cię­stwo w wy­bo­rach pre­zy­denc­kich. StB w tam­tych cza­sach bli­sko współ­pra­co­wało z „wiel­kim bra­tem”, czyli KGB – obie służby pod­pi­sały sto­sowne po­ro­zu­mie­nia w 1972 i 1986 roku. To zbyt mało, by udo­wod­nić, że So­wieci wie­dzieli tyle samo, co ich cze­cho­sło­waccy ko­le­dzy, nie­mniej jest to istotny ślad, któ­remu w cze­skich me­diach po­świę­cono sporo miej­sca po śmierci Ivany w 2022 roku72, 73.

Mniej wię­cej rów­no­le­gle do za­in­te­re­so­wa­nia StB Ivaną, bo w 1976 roku, Trump roz­krę­cił swój pierw­szy duży biz­nes de­we­lo­per­ski. Ku­pił pod­upa­dły ho­tel Com­mo­dore w cen­trum No­wego Jorku, by prze­ro­bić go na po­now­nie dzia­ła­jącą, eks­klu­zywną pla­cówkę o na­zwie The Hy­att Grand Cen­tral New York. W trak­cie tej ope­ra­cji Trump do­ko­nał co­kol­wiek dziw­nego za­kupu: na­był dwie­ście ze­sta­wów te­le­wi­zyj­nych ze sklepu Joy-Lud Elec­tro­nics przy Pią­tej Alei. Choć do­ko­ny­wał ta­kiego za­kupu po raz pierw­szy, od­ro­czono mu za­płatę aż o 30 dni i za­pła­cił ostat­niego dnia74.

Wy­bór sklepu był bar­dzo nie­ty­powy, bio­rąc pod uwagę, że pro­wa­dzili go dwaj emi­granci z ZSRR: Se­mion „Sam” Ki­slin i Ta­mir Sa­pir (Te­imu­raz Se­piasz­wili). Obaj przy­je­chali do Sta­nów Zjed­no­czo­nych za­le­d­wie chwilę wcze­śniej, rze­komo bez gro­sza przy du­szy. I obaj już w la­tach 90. stali się nie­zwy­kle bo­gaci dzięki współ­pracy z ro­syj­skimi oli­gar­chami pio­rą­cymi w ame­ry­kań­skich ban­kach ro­syj­skie pie­nią­dze. A także z ro­syj­ską ma­fią, która od lat bli­sko współ­pra­co­wała z ra­dziec­kimi, a po­tem ro­syj­skimi służ­bami. Za­ło­żona przez Ki­slina firma Trans Com­mo­di­ties Inc. miała być, cy­tu­jąc ra­port FBI, „znana z pra­nia mi­lio­nów do­la­rów z Ro­sji do No­wego Jorku”75.

FBI twier­dziło rów­nież, że Ki­slin był też zwią­zany z Wia­cze­sła­wem Iwan­ko­wem, bru­tal­nym gang­ste­rem, uwa­ża­nym za jed­nego z naj­waż­niej­szych „wo­rów w za­ko­nie”, czyli do­słow­nie z ro­syj­skiego: „zło­dziei w pra­wie” – ban­dy­tów po­słu­gu­ją­cych się swo­istym ko­dek­sem ho­no­ro­wym i nie­zwy­kle re­spek­to­wa­nych w ro­syj­skim świe­cie prze­stęp­czo­ści zor­ga­ni­zo­wa­nej76. Iwan­kow, na po­le­ce­nie „księ­go­wego” ma­fii sołn­cew­skiej Se­miona Mo­gi­le­wi­cza (który wy­ku­pił go z gu­łagu do­kład­nie w tym celu), miał „za­pro­wa­dzić po­rzą­dek” w świe­cie ro­syj­skiej ma­fii w Sta­nach. I ro­bił to, miesz­ka­jąc w Trump To­wer w No­wym Jorku.

Wra­ca­jąc do 1976 roku: sklep Ki­slina i Sa­pira – wtedy jesz­cze nie oli­gar­chów – ob­słu­gi­wał przede wszyst­kim go­ści z ZSRR: dy­plo­ma­tów, na­ukow­ców i każ­dego, kto do­stał wizę do ka­pi­ta­li­stycz­nego raju, miał twardą wa­lutę oraz mógł spro­wa­dzić nie­do­stępną w domu elek­tro­nikę, po czym sprze­dać ją z ko­smiczną prze­bitką. Nie po­trzeba wiel­kiej wy­obraźni, by się do­my­ślić, że taka pla­cówka mu­siała bu­dzić za­in­te­re­so­wa­nie ra­dziec­kich służb. We­dług Cra­iga Ungera, ame­ry­kań­skiego dzien­ni­ka­rza i au­tora kilku ksią­żek po­świę­co­nych Do­nal­dowi Trum­powi, sklep Ki­slina i Sa­pira był w rze­czy­wi­sto­ści kon­tro­lo­wany przez KGB77. Teza ta brzmi dość praw­do­po­dob­nie, jed­nakże brak na nią jed­no­znacz­nych do­wo­dów. W du­żej mie­rze opiera się ona na wy­wo­dach by­łego ofi­cera KGB Ju­rija Szwieca, który stra­cił swoją wia­ry­god­ność po ro­syj­skiej in­wa­zji na Ukra­inę78. Nie­za­leż­nie od tego fak­tem jest, że Ki­slin i Sa­pir w krót­kim cza­sie wy­ro­śli na oli­gar­chów ma­ją­cych liczne po­wią­za­nia z ro­syj­ską ma­fią. Przez ko­lejne lata obaj sta­no­wili ogniwo łą­czące Trumpa i jego oto­cze­nie z Ro­sja­nami. A wła­ści­wie jedno z ogniw.

W na­stęp­nej de­ka­dzie Ki­slin, na­gle nie­zwy­kle bo­gaty, in­we­stu­jący w daw­nej oj­czyź­nie setki mi­lio­nów do­la­rów, za­czął udzie­lać wie­lo­mi­lio­no­wych kre­dy­tów na za­kup eks­klu­zyw­nych lo­kali w apar­ta­men­tow­cach Trumpa. Wśród na­byw­ców nie za­bra­kło lu­dzi zwią­za­nych z ro­syj­ską ma­fią i służ­bami, któ­rzy ku­po­wali je po­przez of­fshore’owe firmy za­re­je­stro­wane w ra­jach po­dat­ko­wych, ukry­wa­jąc dzięki temu swoją toż­sa­mość (Trump był jed­nym z dwóch de­we­lo­pe­rów w No­wym Jorku, któ­rzy da­wali taką moż­li­wość). Tylko tych zna­nych z na­zwi­ska, po­wią­za­nych z ma­fią lub służ­bami lu­dzi było trzy­na­ścioro.

Praw­do­po­dob­nie pierw­szym ta­kim kup­cem był Da­vid Bo­ga­tin, je­den z czo­ło­wych przed­sta­wi­cieli ro­syj­skiej ma­fii w No­wym Jorku. Bo­ga­tin oso­bi­ście ku­pił od Trumpa pięć apar­ta­men­tów (oczy­wi­ście pła­cąc go­tówką), by ukry­wać w nich i prać dzięki nim dzie­siątki mi­lio­nów do­la­rów. Środki po­zy­skał z nie­za­pła­co­nych po­dat­ków za pa­liwo, co było sed­nem nie­sław­nego wiel­kiego prze­krętu pa­li­wo­wego, zna­nego jako „Red Da­isy Scam”79. Inni, jak ter­cet w skła­dzie: Ana­to­lij Go­łub­czik, Wa­dim Trin­czer i Mi­chael Sall, także prali dzie­siątki mi­lio­nów do­la­rów, i ro­bili to wprost z apar­ta­mentu Trin­czera, po­ło­żo­nego trzy pię­tra pod pen­tho­use’em sa­mego Trumpa. Jesz­cze in­nym wła­ści­cie­lem apar­ta­mentu był wspo­mniany Wia­cze­sław Iwan­kow, który ukry­wał się w miesz­ka­niu przed FBI (tam też go osta­tecz­nie aresz­to­wano w 1995 roku), w mię­dzy­cza­sie re­gu­lar­nie by­wa­jąc w ka­sy­nie Trumpa w Atlan­tic City 80, 81, 82, 83, 84, 85. Warto pa­mię­tać, że przy­naj­mniej od po­łowy lat 80. ro­syj­ską (ra­dziecką) ma­fię na­leży trak­to­wać jako pod­po­rząd­ko­waną ro­syj­skim służ­bom.

W la­tach 80., już po za­ku­pie u Ki­slina i z Bo­ga­ti­nem pio­rą­cym pie­nią­dze w Trump To­wer, przy­szły 45. i 47. pre­zy­dent zna­lazł jesz­cze je­den ka­nał ko­mu­ni­ka­cji z Ro­sja­nami. I to nie byle ja­kimi: Do­nald Trump spo­tkał się z nowo mia­no­wa­nym am­ba­sa­do­rem ZSRR Ju­ri­jem Du­bi­ni­nem, Na­ta­lią, jego córką i praw­do­po­dob­nie ofi­cerką KGB, oraz jesz­cze jed­nym ra­dziec­kim dy­plo­matą (a póź­niej am­ba­sa­do­rem przy ONZ) Wi­ta­li­jem Czur­ki­nem. Jak pi­sze sam Trump, je­sie­nią wi­dział się z nimi na im­pre­zie to­wa­rzy­skiej, w trak­cie któ­rej am­ba­sa­dor roz­to­czył przed nim wi­zję biz­ne­so­wych pod­bo­jów: „Od słowa do słowa i na­gle roz­ma­wia­łem o zbu­do­wa­niu wiel­kiego i luk­su­so­wego ho­telu na­prze­ciwko Kremla, we współ­pracy z ra­dziec­kim rzą­dem”86.

Po­datny na kom­ple­menty Trump mu­siał do­brze ro­ko­wać, skoro w stycz­niu 1987 roku Du­bi­nin, przy­po­mnijmy: ra­dziecki am­ba­sa­dor, wy­słał mu list z za­pro­sze­niem do Mo­skwy w celu omó­wie­nia bu­dowy ho­telu. Ze strony ra­dziec­kiej part­ne­rem miała być ści­śle pod­po­rząd­ko­wana służ­bom agen­cja Go­sco­min­to­urist. Trump oczy­wi­ście się zgo­dził i 4 lipca 1987 roku po­je­chał do Mo­skwy z żoną Ivaną87, 88.

ZSRR przez lata za­pra­szał do sie­bie za­gra­nicz­nych go­ści, by ich wer­bo­wać, także przy uży­ciu kom­pro­ma­tów, wśród któ­rych znaj­do­wały się na­wet na­gra­nia do­ku­men­tu­jące kon­takty sek­su­alne z pod­sta­wio­nymi ofi­cer­kami KGB lub GRU. Żadna me­toda nie była zła, o ile po­zwa­lała zma­ni­pu­lo­wać lub zre­kru­to­wać ofiarę. Trump, który za­równo wtedy, jak i lata póź­niej z za­chwy­tem opi­sy­wał piękno Mo­skwy i za­pał, z ja­kim ra­dzieccy to­wa­rzy­sze parli do za­war­cia umowy, naj­wi­docz­niej był tego kom­plet­nie nie­świa­domy. I choć wów­czas z pla­nów bu­dowy Trump To­wer w Mo­skwie nic nie wy­szło, Do­nald Trump na­gle od­krył w so­bie in­stynkt po­li­tyczny. Za­pra­gnął zo­stać pre­zy­den­tem.

Nie­długo po po­wro­cie z Mo­skwy za­czął przy­go­to­wa­nia do startu w wy­bo­rach. Mike Dun­bar, we­te­ran re­pu­bli­kań­skich kam­pa­nii, oznaj­mił „New York Ti­me­sowi”, że zbiera pod­pisy pod jego kan­dy­da­turą89. Kilka dni póź­niej, jesz­cze w lipcu, in­for­ma­cja o star­cie Trumpa po­ja­wiła się na ła­mach kon­tro­wer­syj­nego pi­sma „Exe­cu­tive In­tel­li­gence Re­view”, za­ło­żo­nego przez zna­nego ra­dy­kała i ko­lek­cjo­nera teo­rii spi­sko­wych Lyn­dona La­Ro­uche’a. W tek­ście wprost stwier­dzono, że kan­dy­da­tura ta jest do­brze przyj­mo­wana na Kremlu:

So­wieci po­dobno cie­pło pa­trzą na po­ten­cjalną kan­dy­da­turę pre­zy­dencką Do­nalda Trumpa, de­we­lo­pera z No­wego Jorku, który zgro­ma­dził for­tunę dzięki spe­ku­la­cjom na nie­ru­cho­mo­ściach […]. W lipcu Trump od­był opła­coną mu z góry w ca­ło­ści po­dróż do Związku Ra­dziec­kiego, by dys­ku­to­wać o bu­do­wie luk­su­so­wych ho­teli. So­wieci „pięk­nie mnie trak­to­wali” – po­wie­dział dzien­ni­ka­rzom. „Rząd chciałby, że­bym zbu­do­wał duży ho­tel w Mo­skwie, w stylu i ja­ko­ści Trump To­wer90.

O ile do tej pory można było uwa­żać ko­re­la­cję po­mię­dzy na­głą kam­pa­nią pre­zy­dencką Trumpa a jego po­dróżą do Mo­skwy za nie­for­tunny zbieg oko­licz­no­ści, o tyle wąt­pli­wo­ści te mu­siały zo­stać roz­wiane na po­czątku wrze­śnia 1987 roku, gdy Do­nald Trump wła­ści­wie ogło­sił swój pro­gram po­li­tyczny. Trump wy­ku­pił wów­czas za pra­wie 100 ty­sięcy do­la­rów okładki w trzech du­żych ame­ry­kań­skich ga­ze­tach: „Bo­ston Globe”, „Wa­shing­ton Post” i „New York Ti­mes”. Opła­cone przez niego strony ty­tu­łowe miały cha­rak­ter li­stu do Ame­ry­ka­nów, w rze­czy­wi­sto­ści zaś był to ma­ni­fest po­li­tyczny na­wo­łu­jący do ra­dy­kal­nego od­wró­ce­nia ame­ry­kań­skich so­ju­szy, po­rzu­ce­nia „wy­ko­rzy­stu­ją­cych Stany Zjed­no­czone” so­jusz­ni­ków, ta­kich jak Ja­po­nia, oraz zre­zy­gno­wa­nia z ame­ry­kań­skich in­te­re­sów w re­jo­nie Za­toki Per­skiej. Nie­trudno się zo­rien­to­wać, że re­ali­za­cja ta­kich po­stu­la­tów ude­rza­łaby w ame­ry­kań­skie bez­pie­czeń­stwo, za to ucie­szy­łaby Zwią­zek Ra­dziecki91.

W paź­dzier­niku Mike Dun­bar zor­ga­ni­zo­wał dla Trumpa wiec wy­bor­czy pe­łen dzien­ni­ka­rzy w Ro­tary Club w Por­ts­mouth, obo­wiąz­ko­wym przy­stanku dla wszyst­kich kan­dy­da­tów, gdzie przed gro­nem pię­ciu­set osób po­li­tyk po­wtó­rzył: „Nasi so­jusz­nicy nas na­cią­gają na prawo i lewo. Znają nas jak cho­lera. Czy mó­wią »dzię­kuję«? Czy nas lu­bią? Nie­szcze­gól­nie”92. Na­stęp­nie za­su­ge­ro­wał, by Stany Zjed­no­czone za­ata­ko­wały Iran i ode­brały od swo­ich nie­wdzięcz­nych so­jusz­ni­ków 200 mi­liar­dów do­la­rów (dziś to po­nad 550 mi­liar­dów)93. Przy­po­mi­namy, że cią­gle trwała też zimna wojna. Pra­wie wszyst­kie ów­cze­sne pań­stwa So­ju­szu so­li­dar­nie wy­da­wały na obron­ność po­nad 2% PKB, z eu­ro­pej­ską śred­nią na po­zio­mie 2,6%94.

Wy­obraźmy so­bie, że ana­lo­giczna hi­sto­ria przy­da­rza się dziś ko­muś po­dob­nemu do Trumpa. Wy­obraźmy so­bie za­ję­tego tylko swoim biz­ne­sem de­we­lo­pera mi­liar­dera, który na­gle zo­staje oso­bi­ście za­pro­szony do Ro­sji przez ro­syj­skiego am­ba­sa­dora, wa­biony per­spek­tywą do­sko­na­łej in­we­sty­cji. Po­dróż or­ga­ni­zują mu ro­syj­scy dy­plo­maci z po­mocą pod­le­głej Krem­lowi i służ­bom in­sty­tu­cji. Na miej­scu de­we­lo­per przyj­mo­wany jest nie­mal po kró­lew­sku, po­zwala mu się udzie­lać wy­wia­dów o pięk­nie Mo­skwy i do­sko­nale za­po­wia­da­ją­cej się biz­ne­so­wej współ­pracy z ro­syj­skim rzą­dem. Po po­wro­cie rów­nie na­gle, jak zo­stał za­pro­szony, za­czyna się in­te­re­so­wać wielką po­li­tyką i od­krywa w so­bie pra­gnie­nie, by zo­stać pre­zy­den­tem. I choć nie ma nic cie­ka­wego do po­wie­dze­nia na te­mat po­dat­ków, ochrony zdro­wia, ubez­pie­czeń so­cjal­nych, prawa pracy, bu­dowy ko­lei ani ad­mi­ni­stra­cji pań­stwo­wej, ni stąd, ni zo­wąd ogła­sza się re­wo­lu­cyj­nym eks­per­tem od sto­sun­ków mię­dzy­na­ro­do­wych. I pu­bli­kuje ma­ni­fest pe­łen po­stu­la­tów, o któ­rych w naj­lep­szym ra­zie można by po­wie­dzieć, że są głu­pie. Po­stu­la­tów, któ­rych re­ali­za­cja dziw­nym tra­fem jest na rękę Ro­sji. Wy­ja­śnie­nie, że zo­stały za­in­spi­ro­wane dziwną po­dróżą de­we­lo­pera do Mo­skwy, ci­śnie się wszyst­kim na usta samo.

Gdy po­dobne po­dróże w ostat­nich la­tach od­by­wało liczne grono pro­ro­syj­skich po­li­ty­ków z róż­nych eu­ro­pej­skich kra­jów, a po­tem po­wie­lało tezy żyw­cem wy­jęte z ro­syj­skiej pro­pa­gandy, nikt roz­sądny nie miał wąt­pli­wo­ści, że po­li­tycy ci byli pod wpły­wem Ro­sjan lub zo­stali przez nich zma­ni­pu­lo­wani. A prze­cież wśród nich były także urzę­du­jące głowy państw (jak Vik­tor Or­bán) czy ma­jący re­alne szanse kan­dy­daci do naj­wyż­szych urzę­dów (jak Ma­rine Le Pen). Tym­cza­sem mało kto dziś pa­mięta, że Trump zro­bił to samo jesz­cze w cza­sach ra­dziec­kich.

To jed­nak do­piero po­czą­tek.

W la­tach 90. Do­nald Trump po­padł w po­ważne kło­poty fi­nan­sowe. In­we­sty­cje, które po­czy­nił w Atlan­tic City, się nie po­wio­dły. Jego ka­syna nie przy­no­siły zy­sków. Mimo de­spe­rac­kiej po­mocy ojca, który wy­ku­pił w ka­sy­nie Taj Ma­hal że­tony warte po­nad 3 mi­liony do­la­rów i ich nie użył (de facto po pro­stu dał pie­nią­dze lo­ka­lowi), ko­lejne in­we­sty­cje ban­kru­to­wały jedna po dru­giej: Taj Ma­hal w 1991 roku, Trump Plaza i Trump Ca­stle w 1992. Łącz­nie przy­szły pre­zy­dent stra­cił trzy ka­syna i ho­tel, a także sa­mo­lot i swój uko­chany jacht. Sy­tu­acja wy­glą­dała na­prawdę źle95, 96.

W kry­tycz­nym mo­men­cie Trump był za­dłu­żony na 3,2 mi­liarda do­la­rów97. Stra­cił zdol­ność kre­dy­tową w ame­ry­kań­skich ban­kach i nie był w sta­nie uru­cho­mić żad­nej no­wej in­we­sty­cji de­we­lo­per­skiej. I na­gle, mniej wię­cej po roku 1996, znowu za­czął sza­stać pie­niędzmi i ku­po­wać warte dzie­siątki mi­lio­nów do­la­rów nie­ru­cho­mo­ści, po­sia­dło­ści i pola gol­fowe za go­tówkę. By zro­zu­mieć, co się wtedy stało, mu­simy na chwilę wró­cić do dziw­nego za­kupu te­le­wi­zo­rów z 1976 roku.

Jak wspo­mnie­li­śmy, wła­ści­cie­lami sklepu, a praw­do­po­dob­nie także dziu­pli KGB, w któ­rym Trump za­opa­trzył swój ho­tel The Hy­att Grand Cen­tral New York w te­le­wi­zory, byli dwaj imi­granci z ZSRR: Se­mion Ki­slin i Te­mur Sa­pir. Wtedy biedni do­rob­kie­wi­cze, 20 lat póź­niej – li­czący się oli­gar­cho­wie ob­ra­ca­jący set­kami mi­lio­nów do­la­rów, po­wią­zani na wiele spo­so­bów z ro­syj­skimi służ­bami i ma­fią (czyli także służ­bami). Gdy w 1999 roku Trump, ma­jący po­now­nie płyn­ność fi­nan­sową, za­czął bu­do­wać Trump World To­wer na Man­hat­ta­nie, to wła­śnie Ki­slin po­śred­ni­czył w sprze­daży apar­ta­men­tów w tym bu­dynku. Jedna trze­cia lo­kali na naj­droż­szych pię­trach tra­fiła albo do Ro­sjan, albo do of­fshore’owych spółek z ob­szaru post­so­wiec­kiego98.

Dolly Lenz, agentka nie­ru­cho­mo­ści z No­wego Jorku, po­wie­działa, że sprze­dała Ro­sja­nom około 65 lo­kali w World To­wer99, i do­dała: „Mia­łam w Mo­skwie kon­takty, które szu­kały in­we­sty­cji w Sta­nach Zjed­no­czo­nych. […] Wszy­scy chcieli po­znać Do­nalda. Byli bar­dzo przy­ja­ciel­scy”100. Po­dob­nie rzecz się miała na Flo­ry­dzie, gdzie Trump nie tyle bu­do­wał apar­ta­men­towce, ile udzie­lał im li­cen­cji, żeby mo­gły funk­cjo­no­wać pod jego szyl­dem, i za­ra­biał mi­liony bez wy­ko­ny­wa­nia żad­nej pracy i prak­tycz­nie bez po­no­sze­nia ry­zyka. Dzie­siątki lo­kali w ob­ran­do­wa­nych na­zwi­skiem Trumpa bu­dyn­kach sprze­dał Ro­sja­nom po­śred­nik Ilja Re­znik. Gil De­zer, któ­rego firma fi­zycz­nie sta­wiała Trum­powe apar­ta­men­towce, także twier­dził, że Ro­sja­nie ko­chali tę markę. Ko­lejny po­śred­nik, José Lima, sza­co­wał zaś, że aż jedna trze­cia z 500 apar­ta­men­tów marki Trumpa w Sunny Is­les zo­stała sprze­dana Ro­sja­nom101, 102.

Wszy­scy na­bywcy mu­sieli być ma­jęt­nymi ludźmi, bo lo­kale kosz­to­wały po kilka mi­lio­nów do­la­rów. Więk­szość ku­pu­ją­cych ukry­wała jed­nak swoją toż­sa­mość lub toż­sa­mość praw­dzi­wych wła­ści­cieli lo­kali za siatką za­re­je­stro­wa­nych w ra­jach po­dat­ko­wych firm. W rze­czy­wi­sto­ści bo­ga­tych Ro­sjan mo­gło być więc znacz­nie, znacz­nie wię­cej. Nie­któ­rzy ku­po­wali lo­kale tylko po to, by wy­prać w ten spo­sób pie­nią­dze. Poza wspo­mnia­nym już Bo­ga­ti­nem byli to choćby człon­ko­wie tak zwa­nego gam­bling ring – grupy roz­bi­tej przez po­li­cję w jej apar­ta­men­cie w Trump To­wer, daw­niej na­le­żą­cym do sa­mego Trumpa (ten sprze­dał go w 1994 roku oli­gar­sze Ole­gowi Bojce, pod­wład­nemu Bo­rysa Jel­cyna)103. Po­nad 30 człon­ków gam­bling ring po­szło sie­dzieć za wy­pra­nie 100 mi­lio­nów do­la­rów. Jed­nym z nich był po­cho­dzący z Uz­be­ki­stanu ma­fijny boss i stary kum­pel Mo­gi­le­wi­cza Alim­żan Toch­ta­chu­now, który uciekł z kraju, a w 2011 roku tra­fił na­wet na li­stę TOP 10 po­szu­ki­wa­nych przez FBI104, 105.

W wielu za­ku­pach, szcze­gól­nie w No­wym Jorku, po­śred­ni­czył Ki­slin. Przy­po­mnijmy, że już wtedy od pię­ciu lat było wia­domo, że we­dług FBI Ki­slin jest „człon­kiem/współ­pra­cow­ni­kiem” naj­więk­szego ro­syj­skiego syn­dy­katu prze­stęp­czego w USA, kie­ro­wa­nego przez wspo­mnia­nego Iwan­kowa. Iwan­kowa, który miesz­kał i zo­stał aresz­to­wany w no­wo­jor­skiej Trump To­wer przy Pią­tej Alei. Firma Ki­slina za­trud­niała też mię­dzy in­nymi braci Czer­no­jów, Lwa i Mi­cha­iła, we­dług In­ter­polu „po­dej­rza­nych o pra­nie pie­nię­dzy, de­frau­da­cję i za­bój­stwa na zle­ce­nie”106. Mniej wię­cej rów­no­le­gle Ki­slin wspie­rał fi­nan­sowo Rudy’ego Giu­lia­niego, póź­niej­szego oso­bi­stego praw­nika Trumpa, zo­stał też przez niego za­trud­niony107.

Wła­ści­wie wszy­scy ba­da­cze ro­syj­skiej prze­stęp­czo­ści zor­ga­ni­zo­wa­nej zga­dzają się, że od dawna jest ona zin­fil­tro­wana przez ro­syj­skie służby. Po­zo­staje pod ści­słą kon­trolą Kremla, po­dob­nie jak po­zo­stają pod nią no­wo­bo­gaccy Ro­sja­nie i oli­gar­cho­wie. To, czy Trump był tego świa­domy czy nie, nie ma więk­szego zna­cze­nia.

W mię­dzy­cza­sie, w li­sto­pa­dzie 1996 roku, Do­nald Trump wró­cił do Mo­skwy, po­now­nie w celu do­ga­da­nia bu­dowy wie­żowca. Po ro­syj­skiej sto­licy opro­wa­dzał go sam mer Ju­rij Łuż­kow, we­dług agen­cji TASS zaś Trump miał wów­czas ne­go­cjo­wać bu­dowę z wi­ce­me­rem Wła­di­mi­rem Rie­si­nem. I choć z in­we­sty­cji znowu nic nie wy­szło, ma­rze­nie o zbu­do­wa­niu Trump To­wer w Mo­skwie miało istotny wpływ na dal­szy bieg wy­da­rzeń108, 109. We wcze­snych la­tach dwu­ty­sięcz­nych Trump bo­wiem zy­skał no­wego wiel­kiego part­nera biz­ne­so­wego, który ofe­ro­wał mu ba­jeczne wa­runki li­cen­cyjne. Była nim grupa in­we­sty­cyjna Bay­rock.

Bay­rock za­ło­żyło trio oli­gar­chów z Ka­zach­stanu: Te­vfik Arif, Alek­san­der Masz­kie­wicz i Pa­toch Szo­di­jew. Trump wpadł w or­bitę ter­cetu dzięki Te­mu­rowi Sa­pi­rowi. Ten biedny imi­grant z ra­dziec­kiej Gru­zji, który w 1976 ra­zem z Ki­sli­nem sprze­dał Trum­powi 200 te­le­wi­zo­rów, rów­nież zo­stał oli­gar­chą, ro­bią­cym wie­lo­mi­lio­nowe biz­nesy, i za­po­znał aspi­ru­ją­cego po­li­tyka z ludźmi kon­tro­lu­ją­cymi nie­mal cały ka­zach­ski ry­nek su­row­cowy (a w przy­padku Arifa także ma­ją­cymi w CV 17 lat pracy w ra­dziec­kim mi­ni­ster­stwie han­dlu). To Bay­rock i Sa­pir Or­ga­ni­za­tion zbu­do­wali apar­ta­men­to­wiec Trump SoHo i dali Trum­powi osza­ła­mia­jące 18% udzia­łów tylko za uży­cze­nie swo­jego na­zwi­ska, osta­tecz­nie wy­cią­ga­jąc go w ten spo­sób z kry­zysu fi­nan­so­wego. Oczy­wi­ście, i w tym ho­telu, po­dob­nie jak w in­nych miej­scach, za­miesz­kali Ro­sja­nie pio­rący pie­nią­dze przez spółki w ra­jach po­dat­ko­wych 110, 111.

W 2002 roku Bay­rock prze­niósł do Trump To­wer swoje biuro i pra­cow­ni­ków, głów­nie Ro­sjan. Grupa miała wiele do za­ofe­ro­wa­nia, więc Trump współ­pra­co­wał z nią w la­tach 2002–2009, aż do za­wie­sze­nia jej dzia­łal­no­ści. Jak sam ze­znał po­tem przed są­dem, im­po­no­wały mu ko­nek­sje Arifa oraz to, że oli­gar­cha przy­pro­wa­dzał mu po­ten­cjal­nych ro­syj­skich in­we­sto­rów. „Bay­rock znał lu­dzi, znał in­we­sto­rów”112 – po­wie­dział wprost. Fak­tem jest, że poza Trump SoHo Bay­rock współ­pra­co­wał z przy­szłym pre­zy­den­tem także przy sze­regu in­nych in­we­sty­cji, cały czas da­jąc mu ogromne pie­nią­dze tylko za uży­cza­nie na­zwi­ska. Poza tym Bay­rock szu­kał rów­nież lo­ka­li­za­cji pod Trum­powe nie­ru­cho­mo­ści w in­nych pań­stwach, w tym w Pol­sce. Udało nam się zna­leźć wi­zu­ali­za­cję przy­szłego cen­trum War­szawy au­tor­stwa ar­chi­tekta i pra­wi­co­wego pu­bli­cy­sty por­talu Sa­lo­n24 Ro­berta Ma­cie­jow­skiego, na któ­rej rze­czy­wi­ście po wschod­niej stro­nie Pa­łacu Kul­tury zo­sta­wiono miej­sce dla „Trump Bu­il­ding”113.

Trump za­przy­jaź­nił się nie tylko z Ari­fem, ale i z Sa­pi­rem, jego córką Ziną i zię­ciem Ro­te­mem Ro­se­nem. Za­ży­łość była tak duża, że w 2007 roku młoda para wy­pra­wiła huczne we­sele na 600 osób w Mar-a-Lago, re­zy­den­cji Trumpa na Flo­ry­dzie114. Szcze­gólna więź po­łą­czyła Trumpa także z me­ne­dże­rem Bay­rocka, nie­zwy­kle ta­jem­ni­czym Fe­li­xem Sa­te­rem. Jego oj­ciec, Mi­chaił Sze­fe­row­ski, ko­lejny ra­dziecki imi­grant, współ­pra­co­wał z wło­ską, a moż­liwe, że i ro­syj­ską ma­fią z Bri­gh­ton Be­ach. Młody Fe­lix, zresztą zna­jomy Trum­po­wego „za­ła­twia­cza” (fi­xera) Mi­cha­ela Co­hena, naj­pierw sie­dział w wię­zie­niu za roz­bój, po­tem roz­krę­cił wielką firmę zaj­mu­jącą się pom­po­wa­niem spółek, spe­ku­la­cjami i praw­do­po­dob­nie pra­niem pie­nię­dzy, by osta­tecz­nie przy­znać się do oszu­ka­nia in­we­sto­rów na przy­naj­mniej 40 mi­lio­nów do­la­rów115.

Poza tym przez wiele lat Sa­ter utrzy­my­wał skom­pli­ko­waną re­la­cję za­równo z ro­syj­skimi, jak i z ame­ry­kań­skimi służ­bami, dla któ­rych oka­zjo­nal­nie pra­co­wał. Czę­sto od­wie­dzał Mo­skwę, gdzie we­dług jed­nego ze swo­ich wspól­ni­ków miał się spo­ty­kać z wy­soko po­sta­wio­nymi by­łymi ofi­ce­rami KGB. Rów­no­le­gle pra­co­wał dla Bay­rocka.

Choć Sa­ter zdaje się ko­lo­ry­zo­wać swój i tak już nie­co­dzienny ży­cio­rys, nie ulega wąt­pli­wo­ści, że z pew­no­ścią miał doj­ścia do Kremla, choćby po­przez oli­gar­chę Sier­gieja Po­łoń­skiego, dla któ­rego pra­co­wał od 2007 roku116. Przez ko­lejne lata Sa­ter wie­lo­krot­nie jeź­dził w imie­niu Do­nalda do Mo­skwy. Także w roku 2006, gdy oso­bi­ście opro­wa­dzał po Mo­skwie (po­dobno także po Kremlu) jego dzieci: Do­nalda Ju­niora i Ivankę. W ciągu na­stęp­nego pół­tora roku Ju­nior od­był aż sześć po­dróży do ro­syj­skiej sto­licy.

Przez cały ten czas Sa­ter i Trump, wbrew temu, co pre­zy­dent mó­wił póź­niej me­diom, utrzy­my­wali bli­ską re­la­cję i do­bi­jali ra­zem ko­lej­nych biz­ne­sów. Co cie­kawe, Trump za­trud­nił Sa­tera w Trump Or­ga­ni­za­tion w 2010 roku, trzy lata po tym, jak jego kry­mi­nalne dzia­ła­nia wy­szły na jaw117. Sa­ter był też przez lata od­po­wie­dzialny za wy­ma­rzony pro­jekt Trump To­wer w Mo­skwie i po­py­chał go dla Trumpa pod­czas ko­lej­nych po­dróży do ro­syj­skiej sto­licy. A przy­naj­mniej tak mu mó­wił118, 119, 120.

Fak­tem po­zo­staje też to, że dzięki współ­pracy z Bay­roc­kiem Trump znowu stał się bo­gaty. W 2008 roku Do­nald Ju­nior po­wie­dział me­diom: „Ro­sja­nie sta­no­wią cał­kiem nie­pro­por­cjo­nalną część na­szych za­so­bów […]. Wi­dzimy, jak dużo pie­nię­dzy na­pływa z Ro­sji”121. Alan La­pi­dus, wie­lo­letni ar­chi­tekt Trumpa, po­twier­dził, że po epoce kło­po­tów fi­nan­so­wych Trump „nie mógł zna­leźć w Sta­nach Zjed­no­czo­nych ni­kogo, kto by mu co­kol­wiek po­ży­czył. Wszystko pły­nęło z Ro­sji. Jego zwią­zek z Ro­sją był sil­niej­szy, niż mu się wy­da­wało”122. W 2014 roku drugi syn Do­nalda, Eric, w roz­mo­wie z dzien­ni­ka­rzami przy­znał, że w do­bie kry­zysu ich or­ga­ni­za­cja „nie po­lega na ame­ry­kań­skich ban­kach. Całe fi­nan­so­wa­nie ma z Ro­sji”123, 124.

Mniej wię­cej rów­no­cze­śnie w oto­cze­niu Trumpa po­ja­wiła się jesz­cze jedna nić łą­cząca go, być może naj­bar­dziej bez­po­śred­nio, z Wła­di­mi­rem Pu­ti­nem.

W 1999 roku, za­raz po ob­ję­ciu urzędu pre­miera, Pu­tin po­sta­no­wił pod­po­rząd­ko­wać so­bie ży­dow­ską spo­łecz­ność w Ro­sji. W tym celu stwo­rzył Fe­de­ra­cję Gmin Ży­dow­skich Ro­sji, którą od­dał we wła­da­nie dwóm wier­nym oli­gar­chom: Ro­ma­nowi Abra­mo­wi­czowi i Lwowi Le­wie­wowi. Fe­de­ra­cja po­wstała w kontrze do ist­nie­ją­cego już Ro­syj­skiego Kon­gresu Ży­dow­skiego, który zo­stał przez Kreml szybko od­rzu­cony jako re­pre­zen­tant wy­zna­nia moj­że­szo­wego, a sto­ją­cego za Kon­gre­sem oli­gar­chę Wła­di­mira Gu­siń­skiego wkrótce aresz­to­wano i zmu­szono do emi­gra­cji. Fe­de­ra­cja miała być je­dyną uzna­waną przez Pu­tina or­ga­ni­za­cją zrze­sza­jącą ro­syj­skich Ży­dów. Je­dyną i cał­ko­wi­cie pod­le­głą dyk­ta­to­rowi.

Żeby za­pew­nić so­bie do­dat­kową kon­trolę, Pu­tin po­sta­wił na jej czele kon­tro­wer­syj­nego ra­bina Be­rela La­zara, li­dera ru­chu Cha­bad-Lu­ba­wicz, czę­ściowo zre­for­mo­wa­nego odłamu cha­sy­dy­zmu. Be­rel La­zar od­wdzię­czył się za to na­głe wy­wyż­sze­nie i do dziś jest wier­nym pod­da­nym, peł­nią­cym po­dobną do pa­triar­chy Cy­ryla rolę „ra­bina Pu­tina”. Ruch Cha­bad, choć wcze­śniej dość mar­gi­nalny, miał w oczach ro­syj­skiego pre­zy­denta jesz­cze je­den wa­lor. Był or­ga­ni­za­cją mię­dzy­na­ro­dową, z cen­tralą na no­wo­jor­skim Bro­okly­nie. To wła­śnie ame­ry­kań­ska ko­mórka Cha­bad-Lu­ba­wicz sta­nowi klu­czowy ele­ment łą­czący Trumpa z Pu­ti­nem.

Jed­nym z naj­więk­szych dar­czyń­ców no­wo­jor­skiego Cha­badu był bo­wiem Te­vfik Arif, znany nam już wła­ści­ciel grupy in­we­sty­cyj­nej Bay­rock i przy­ja­ciel Trumpa. Bli­sko Cha­badu była także jego córka Zina i wspo­mniany wcze­śniej zięć, Ro­tem Ro­sen, CEO w ame­ry­kań­skim od­dziale kor­po­ra­cji na­le­żą­cej do Le­wiewa, uwa­żany za jego prawą rękę. Praw­do­po­dob­nie przez tę zna­jo­mość w maju 2008 roku Le­wiew, oli­gar­cha bez­po­śred­nio pod­le­gły Pu­ti­nowi, i Trump spo­tkali się, by oma­wiać, jak­żeby ina­czej, po­ten­cjalne in­we­sty­cje w Mo­skwie. Mie­siąc póź­niej córka i zięć Arifa zor­ga­ni­zo­wali tra­dy­cyjną im­prezę na cześć ich nowo na­ro­dzo­nego dziecka, na miej­sce wy­bie­ra­jąc grób ostat­niego „praw­dzi­wego” li­dera Cha­badu, ra­bina Me­na­chema Schne­er­sona, spo­czy­wa­ją­cego w No­wym Jorku. Trump zo­stał za­pro­szony i przy­szedł125.

Z ru­chem Cha­bad bli­sko oka­zała się być także ro­dzina… Ku­sh­ne­rów. Ja­red Ku­sh­ner, zięć Trumpa, był człon­kiem ru­chu jesz­cze na stu­diach. Już jako mąż Ivanki jeź­dził z nią na wy­da­rze­nia Cha­badu i na grób Schne­er­sona, na któ­rym w li­sto­pa­dzie 2016 roku mo­dlili się na­wet o zwy­cię­stwo Trumpa126. Ja­red i Ivanka jeź­dzili także do Mo­skwy na za­pro­sze­nie żony Ro­mana Abra­mo­wi­cza, Da­szy Żu­ko­wej. Para za­przy­jaź­niła się z Żu­kową do tego stop­nia, że ta za­pro­szona przez Ivankę zja­wiła się na­wet na in­au­gu­ra­cji pre­zy­denc­kiej Trumpa. Wcze­śniej, w lu­tym 2014 roku, tuż przed ro­syj­ską anek­sją Krymu i w trak­cie krwa­wego tłu­mie­nia pro­te­stów na Maj­da­nie, Ivanka za­mie­ściła na In­sta­gra­mie zdję­cie z Żu­kową, dzię­ku­jąc jej za „nie­sa­mo­wite cztery dni w Mo­skwie”127. Przez cały ten czas Abra­mo­wicz, mąż Żu­ko­wej, po­zo­sta­wał jed­nym z naj­bar­dziej za­ufa­nych oli­gar­chów Pu­tina.

Sam Ja­red nie ogra­ni­czał re­la­cji z Ro­sja­nami tylko do to­wa­rzy­skich. W 2015 roku, a więc gdy jego teść już pla­no­wał start w wy­bo­rach pre­zy­denc­kich, ku­pił od Le­wiewa kilka pię­ter w sta­rym bu­dynku „New York Ti­mesa” za skromne 295 mi­lio­nów do­la­rów128. Hoj­nym dar­czyńcą ru­chu Cha­bad oka­zał się też Char­les Ku­sh­ner, oj­ciec Ja­reda. W ciągu de­kady prze­ka­zał mu bo­wiem… po­nad 340 ty­sięcy do­la­rów129. Jesz­cze bli­żej ame­ry­kań­skiej cen­trali mu­siał być z ko­lei Fe­lix Sa­ter, który w 2014 roku zo­stał na­wet uty­tu­ło­wany „czło­wie­kiem roku” przez kie­ru­ją­cego nią ra­bina130. I wresz­cie – bli­skie związki z Cha­ba­dem miał także po­wra­ca­jący w tej hi­sto­rii jak bu­me­rang Te­mur Sa­pir.

W efek­cie wo­kół Trumpa funk­cjo­no­wała nie­wielka, acz nie­zwy­kle zróż­ni­co­wana grupka lu­dzi zwią­zana z tym nie­ty­po­wym ru­chem. Byli to przy­naj­mniej dwaj ro­syj­scy oli­gar­cho­wie, Abra­mo­wicz i Le­wiew, któ­rzy z na­masz­cze­nia Pu­tina nad­zo­ro­wali Cha­bad-Lu­ba­wicz i ro­syj­ską spo­łecz­ność ży­dow­ską. Do tego zięć i córka Trumpa, któ­rzy ro­bili z nimi in­te­resy i przy­jaź­nili się z żoną Abra­mo­wi­cza. W tej grupce zna­lazł się też ta­jem­ni­czy Fe­lix Sa­ter, czło­wiek za­gadka, z któ­rym Trump współ­pra­co­wał przez dłu­gie lata. Był także Te­vfik Arif, ka­zach­ski oli­gar­cha, wła­ści­ciel Bay­rock i stra­te­giczny part­ner biz­ne­sowy Trumpa, dzięki któ­remu ten po­now­nie się wzbo­ga­cił. A także jego zięć i prawa ręka Le­wiewa, Ro­tem Ro­sen. Oraz Te­mur Sa­pir, wspól­nik grupy Bay­rock, rów­nież stra­te­giczny part­ner Trumpa, daw­niej pra­cu­jący naj­praw­do­po­dob­niej w dziu­pli KGB.

Łą­czyło ich jedno – bez­po­śred­nia re­la­cja z Krem­lem.

Ko­lejną osobą z oto­cze­nia Trumpa, która kul­ty­wo­wała cie­płe (i opła­calne) re­la­cje z Krem­lem, był Paul Ma­na­fort. Zde­mo­ra­li­zo­wany lob­by­sta i spec od mar­ke­tingu po­li­tycz­nego, który wraz ze swoim wspól­ni­kiem Ro­ge­rem Stone’em przez lata ob­słu­gi­wał krwa­wych dyk­ta­to­rów, ta­kich jak Fi­li­piń­czyk Fer­di­nand Mar­cos, So­ma­lij­czyk Mo­ham­med Siad Barre czy Mo­butu Sese Seko, nie­zwy­kle bru­tal­nego władcę Konga, na czym oczy­wi­ście za­ra­biał mi­liony131. Ale nas w tym miej­scu in­te­re­suje praca, którą Ma­na­fort roz­po­czął na prze­ło­mie 2003 i 2004 roku w Ukra­inie.

Naj­pierw na krótko za­trud­niło go dwóch oli­gar­chów: Ro­sja­nin Oleg De­ri­pa­ska i Ukra­iniec Ri­nat Ach­me­tow. Szybko jed­nak, za po­śred­nic­twem Ach­me­towa, Ma­na­fort zo­stał po­le­cony i w efek­cie za­trud­niony przez swo­jego naj­lep­szego obok Trumpa klienta: Wik­tora Ja­nu­ko­wy­cza. Był to mo­ment, w któ­rym pre­mier-gang­ster, uwa­żany nie­bez­pod­staw­nie za ma­rio­netkę Pu­tina, wła­śnie utra­cił wła­dzę w wy­niku ma­so­wych pro­te­stów prze­ciw sfał­szo­wa­nym wy­bo­rom, na­zwa­nych po­ma­rań­czową re­wo­lu­cją. Po­strze­gany jako nie­okrze­sany ban­dyta fał­szu­jący wy­bory Ja­nu­ko­wycz miał zni­kome po­par­cie. Dzięki po­mocy Ma­na­forta prze­szedł wi­ze­run­kową me­ta­mor­fozę i za­czął przed­sta­wiać się jako so­lidny i godny za­ufa­nia po­li­tyk z za­chod­nimi aspi­ra­cjami, co wy­glą­dało tym le­piej, w im więk­szy chaos osu­wały się „po­ma­rań­czowe” rządy Wik­tora Jusz­czenki i Ju­lii Ty­mo­szenko.

Ma­na­fort był z Ja­nu­ko­wy­czem bar­dzo bli­sko i sto­so­wał w jego imie­niu wszyst­kie brudne po­li­tyczne chwyty. Or­ga­ni­zo­wał kam­pa­nie dez­in­for­ma­cyjne oczer­nia­jące jego wro­gów, zmie­niał wpisy na Wi­ki­pe­dii na jego ko­rzyść, za­ło­żył na­wet w Wied­niu pseudo-think tank, który pro­mo­wał Ja­nu­ko­wy­cza na Za­cho­dzie.

Wszyst­kie te za­biegi przy­nio­sły ocze­ki­wany efekt. W 2010 roku, dzięki sta­ra­niom Ma­na­forta i fi­nan­so­wemu wspar­ciu Kremla, Ja­nu­ko­wycz le­gal­nie i uczci­wie wy­grał wy­bory pre­zy­denc­kie. Szybko za­ka­zał Ukra­inie kie­dy­kol­wiek wstę­po­wać do NATO, za­czął prze­śla­do­wać po­li­tycz­nych opo­nen­tów (z Ju­lią Ty­mo­szenko na czele) oraz gro­ma­dzić ogromne pie­nią­dze, które wy­da­wał po­tem na swoje ki­czo­wate re­zy­den­cje i luk­su­sowe ży­cie. Paul Ma­na­fort do­ra­dzał mu przez cały ten czas, tylko w la­tach 2007–2012 in­ka­su­jąc za to pod sto­łem pra­wie 13 mi­lio­nów do­la­rów, które prał póź­niej za po­mocą spółek z ra­jów po­dat­ko­wych. Nie­ustan­nie też utrzy­my­wał bli­skie sto­sunki z przy­naj­mniej dwoma pro­krem­low­skimi oli­gar­chami: Ole­giem De­ri­pa­ską i Dmy­tro Fir­ta­szem. Jego prawą ręką i tłu­ma­czem był zaś Kon­stan­tin Ki­lim­nik, ofi­cer ro­syj­skich służb132, 133, 134, 135.

Ma­na­for­towi nie prze­szka­dzały au­to­ry­tarne dzia­ła­nia Ja­nu­ko­wy­cza, jego jawna ko­rup­cja ani pod­le­głość Krem­lowi. Lo­jal­nie pra­co­wał dla niego – od­by­wa­jąc przez ten czas aż 138 po­dróży nad Dniepr – aż do jego ucieczki z Ukra­iny w lu­tym 2014 roku. Na­gle bez­ro­botny, wró­cił do Sta­nów Zjed­no­czo­nych, by wkrótce po­tem zna­leźć pracę jako… szef kam­pa­nii Do­nalda Trumpa. I choć Trump ko­rzy­stał z usług Ma­na­forta i Stone’a już pod ko­niec lat 80., to wła­śnie ten epi­zod ich współ­pracy jest klu­czowy. Jak bo­wiem wy­ka­zało se­nac­kie śledz­two, Ma­na­fort wy­no­sił ze sztabu wraż­liwe in­for­ma­cje i prze­ka­zy­wał je wspo­mnia­nemu Ki­lim­ni­kowi. Czyli ofi­ce­rowi ro­syj­skich służb136. Mimo to w maju 2024 roku oka­zało się, że Ma­na­fort… znowu do­ra­dza w kam­pa­nii Trumpa137. Wi­docz­nie fakt współ­pracy z Ro­sja­nami nie spę­dzał snu z po­wiek ani jemu, ani przy­szłemu pre­zy­den­towi.

Co zaś się ty­czy jego wspól­nika, Ro­gera Stone’a – on rów­nież do­ra­dzał Trum­powi w 2016 roku. Po­su­nął się na­wet wtedy do pi­sa­nia mu twe­etów ata­ku­ją­cych Hil­lary Clin­ton. A także, jak wy­nika z prze­ba­da­nych przez Se­nat mejli, z wy­prze­dze­niem wie­dział o ko­lej­nych par­tiach wy­cie­ka­ją­cych z Wi­ki­Le­aks mejli138.

To jed­nak nie ko­niec po­wią­zań Trumpa z Ro­sją. W oto­cze­niu po­li­tyka po­ja­wiła się wresz­cie ko­lejna ro­dzina oli­gar­chów, bar­dzo bli­sko współ­pra­cu­jąca z Pu­ti­nem. I oka­zała się klu­czo­wym ele­men­tem ro­syj­skiej in­ge­ren­cji w ame­ry­kań­skie wy­bory w 2016 roku.

Aras Aga­ła­row to po­cho­dzący z ra­dziec­kiego Azer­bej­dżanu po­ten­tat branży nie­ru­cho­mo­ści, wła­ści­ciel pierw­szego no­wo­cze­snego apar­ta­men­towca w Mo­skwie, a także pod­mo­skiew­skiego cen­trum han­dlo­wego Cro­cus City Hall, w któ­rym w 2024 roku do­szło do ataku ter­ro­ry­stycz­nego. Drugi ważny w tej hi­sto­rii Aga­ła­row, Emin, syn Arasa, to z jed­nej strony prawa ręka ojca w biz­ne­sie, z dru­giej pio­sen­karz pop, z trze­ciej zaś mąż (obec­nie już były) córki azer­skiego dyk­ta­tora Il­hama Ali­jewa.

W czerwcu 2013 roku obaj Aga­ła­ro­wie przy­je­chali do Las Ve­gas spo­tkać się z Do­nal­dem Trum­pem na or­ga­ni­zo­wa­nym przez niego kon­kur­sie Miss USA. Spo­tka­nie ro­dziny Aga­ła­ro­wów i Trumpa oraz jego ludźmi od­było się w przy­ja­znej at­mos­fe­rze. Przy­szły pre­zy­dent nie mógł się na­chwa­lić Aga­ła­rowa czy urody jego żony i otwar­cie de­kla­ro­wał, że li­czy, iż dzięki tej zna­jo­mo­ści uda się roz­wi­nąć jego re­la­cje z Ro­sją, tym „wspa­nia­łym pań­stwem”139. Wszy­scy pa­no­wie wy­stą­pili także ra­zem na sce­nie. Naj­waż­niej­sze jed­nak było coś zu­peł­nie in­nego: Aga­ła­ro­wie za­pro­po­no­wali Trum­powi zor­ga­ni­zo­wa­nie kon­kursu Miss Uni­verse w Mo­skwie140.

Trump na­tych­miast się zgo­dził. W końcu od lat pra­gnął ro­bić in­te­resy w Ro­sji, a te­raz wresz­cie do­stał za­pro­sze­nie od po­dob­nego so­bie de­we­lo­pera. 19 czerwca 2013 roku na­pi­sał na Twit­te­rze: „My­śli­cie, że Pu­tin przyj­dzie na li­sto­pa­dowy kon­kurs Miss Uni­verse w Mo­skwie – a je­śli tak, to czy zo­sta­nie moim no­wym naj­lep­szym przy­ja­cie­lem?”141. We­dług kilku osób z jego oto­cze­nia Trump na­pi­sał na­wet do Pu­tina oso­bi­sty list, by ten za­szczy­cił kon­kurs swoją obec­no­ścią. Choć nie jest ja­sne, czy list w ogóle do­tarł na Kreml, jego ist­nie­nie po­twier­dza fakt, że stał się czę­ścią ma­te­riału do­wo­do­wego ame­ry­kań­skich śled­czych ba­da­ją­cych ro­syj­ską in­ge­ren­cję w wy­bory w 2016 roku142.