Zasiej w sobie ziarno możliwości. Zechciej, postanów i zrób to - Witold Pańczyszyn - ebook
NOWOŚĆ

Zasiej w sobie ziarno możliwości. Zechciej, postanów i zrób to ebook

Pańczyszyn Witold

5,0

33 osoby interesują się tą książką

Opis

Ludzie mają tak wiele możliwości, żeby zmieniać swoje życie. W tej książce pokażę Ci, jak można nauczyć się panować nad strachem lub całkowicie go wyeliminować. Zachęcę Cię do zauważania i doceniania każdej chwili. Zaproponuję Ci, abyś zakochał się w swoim życiu. Pokażę Ci, jak duże znaczenie ma odpowiednie myślenie oraz jak łatwo można zmieniać kierunek myśli. Zaproszę Cię do praktykowania uważności w celu większego doświadczenia życia. Opowiem o odkrywaniu talentów, które ma każdy z nas, oraz o robieniu porządków wokół siebie. Przedstawię Ci, jak można korzystać z wizualizacji w każdej dziedzinie życia, przytoczę historię Marty, która pokonała dziesięcioletnie jąkanie się. Przeczytasz także historię Elżbiety, która w domowym zaciszu uzdrawia innych i twierdzi, że każdy ma ten dar w sobie. Potrafimy zrobić bardzo wiele, tylko musimy chcieć, myśleć o tym, postanowić i zacząć działać.
Powinniśmy rozpocząć od zasiania w sobie ziarna możliwości.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 145

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Frax_123

Nie oderwiesz się od lektury

Intrygująca. Trafna. Dobra. Polecam!
00



Copyright: © Witold Pańczyszyn, 2024

Ilustracja na okładce: Ksenia ŚcieszkaRedakcja i skład do druku: Andrea Smolarz pracownia edytorska ŻÓŁĆPrzygotowanie wersji elektronicznej: Epubeum

ISBN: 978-83-973490-7-0

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej książki nie może być reprodukowana w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób bez pisemnej zgody wydawcy. Niektóre imiona zostały zmienione.

Moim rodzicom

Wstęp

Kiedy chodziłem w butach ze zdartymi, popękanymi i dziurawymi podeszwami i kiedy skarpetki przemakały mi od wody z kałuż, miałem wszystkiego dosyć. Nie potrafiłem dobrać innych butów – nie umiałem w nich chodzić. Nachodziły mnie czarne wizje spędzania czasu w domu i poruszania się tylko za pomocą wózka inwalidzkiego. Z kolei gdy, dzięki rehabilitantowi, odkryłem ortezy podnoszące stopy do góry, skakałem z radości, bo w końcu nie musiałem chodzić stylem bociana.

Czasami niewiele potrzeba do szczęścia. Może to być szczery uśmiech nieznajomego, dobrze dobrane obuwie, przejście kilku kroków na chorych nogach, ale także zdobycie góry na wózku inwalidzkim. Można też cieszyć się zapachem rozkwitłej róży, spojrzeniem w słońce lub odczuciem łaskotania delikatnego wiatru.

A gdyby tak nie patrzeć na to, co jest rzeczywiste i się tym zbytnio nie przejmować? Można by samemu wywoływać w sobie radość, bez żadnego powodu, bez działania czynników zewnętrznych. Można by samemu kreować rzeczywistość zamiast być osobą reaktywną. Spróbuj wstawać każdego dnia z wdzięcznością za fakt, że żyjesz i możesz odkrywać się na nowo.

Chcę cię zaprosić do książki, która pokaże ci, że człowiek może zrobić bardzo wiele, kiedy uświadomi sobie, jaką ma moc tworzenia. Podzieliłem ją na trzy części.

W pierwszej części omówię ważne kwestie mające wpływ na nasze codzienne życie. Najpierw poruszę temat świadomości. Opowiem, czym się charakteryzuje, kiedy się pojawia, do czego jest nam potrzebna oraz jak ułatwia życie. Omówię także, bardzo szczegółowo, temat strachu. Opiszę jego rodzaje oraz podam metody na okiełznanie go. W kolejnym rozdziale zachęcę cię do zakochania się w życiu, a następnie wymienię kilka skutecznych metod na odpalenie nowych myśli w mózgu. Będę cię namawiał do porzucenia negatywnych myśli na korzyść tych pozytywnych. Dalej zajmę się talentami. Przedstawię ci powody, dla których warto je w sobie odkrywać. Zaproszę cię do poszukiwań talentów na każdym etapie twojego życia, bo odkryte powołanie nada mu głęboki sens. W kolejnych rozdziałach zachęcę cię do robienia porządków wokół siebie w celu wykreowania nowych zdarzeń oraz zapytam: „co dalej?”. Każdy rozdział tej części uzupełniony jest w historie mojego życia, zarówno z dzieciństwa, jak i dorosłości.

W drugiej części książki poruszę temat uzdrawiania. Opiszę zasadę działania wizualizacji oraz pokażę ci, jak możesz ją stosować w codziennym życiu. Podam moje przykłady jej wykorzystywania oraz osiągnięte rezultaty. I wreszcie przedstawię ci historię Marty, która za pomocą wyobraźni, po wielu latach, przestała się jąkać. W drugim rozdziale poznasz Elżbietę, która ma niezwykły dar uzdrawiania innych osób. Jest mamą mojej przyjaciółki i zgodziła się ze mną porozmawiać, ujawniając szczegóły dotyczące jej predyspozycji. Jestem niezwykle szczęśliwy, że mogę podzielić się z wami jej dokonaniami oraz częścią jej życia. Od jakiegoś czasu interesuję się metafizycznymi zdolnościami człowieka i tego typu historie dają mi mocny dowód na istnienie wielu wspaniałych darów, jakie człowiek ma i jakie może odkryć. Przytaczając te wyśmienite historie, daję sobie i tobie motywację do pracy nad ludzkimi możliwościami.

Trzecia część napisana jest w innym stylu – w stylu motywująco-inspirującym. Zawiera osiem niezwykle ważnych krótkich rozdziałów. Opisuję w nich, co jest ważne w życiu, w jaki sposób je ułatwiać i jak można się zmieniać. Zwróć szczególną uwagę na ostatni rozdział tej części. Mam nadzieję, że będziesz często do niej wracał, bo zawiera ważne informacje dotyczące kreowania swojego życia. Pozwoliłem sobie tam na pewne powtórzenia, co jest moim celowym zabiegiem. Kiedy powrócisz do jakiegoś rozdziału, będziesz wiedział, że każde słowo, które tam zawarłem, ma w nim swoje ważne miejsce.

Mam jednak prośbę, abyś czytał trzecią część wolniej, z przerwami, i zatrzymywał się po przeczytaniu każdego rozdziału. Zastanów się, co chcę ci przekazać i dlaczego uważam, że jest ważny. Przemyśl go, będąc szczerym wobec siebie i swojego życia. Tam nie znajdziesz dłuższych historii z mojego życia. Tam chcę, żebyś skupił się na konkretnym temacie.

Być może wyda ci się, że piszę o trywialnych sprawach, lecz tak nie jest, bo poruszone tematy składają się na twoje życie. Gdy przyjrzysz się opisywanym tematom, spójrz na siebie i odpowiedz sobie na pytanie, jak dany temat wpływa na twoją egzystencję. Gdy piszę, że powinieneś wyeliminować strach lub zrobić porządki w życiu, nie spodziewam się, że zrobisz to w danym momencie (o ile do tej pory tego nie robisz). Jeśli nie zmieniasz negatywnych myśli na pozytywne, po przeczytaniu mojego rozdziału prawdopodobnie nadal nie będziesz mieć tej umiejętności – będziesz musiał wprawić się poprzez pracę nad sobą.

Chciałbym, żebyś się zatrzymał, przemyślał i odpowiedział sobie szczerze na pytanie, jak to wygląda u ciebie.

Praca nad ograniczeniem i pozbyciem się strachu lub zaprzyjaźnieniem się z samym sobą to jest proces, który będzie wymagał od ciebie uczciwej, mozolnej i ciężkiej pracy. Zdecyduj, czy powinieneś pracować nad sobą w danym zakresie. I jeśli stwierdzisz, że powinieneś to robić, nie rozmyślaj już więcej nad tym, tylko działaj. Szukaj odpowiedniej literatury na interesujący cię temat, odpowiednich metod – zdaj sobie sprawę, że bez twojej pracy nic nowego się nie wydarzy.

Pod każdym rozdziałem tej części zostawię przypomnienie o treści: Zatrzymaj się na chwilę i przemyśl. Nie przechodź do następnego rozdziału bez rozważań nad tym, co przed chwilą przeczytałeś.

Masz ogromne możliwości do pokonywania życiowych wyzwań, odkrywania i wykorzystywania swoich talentów, pokochania istnienia oraz zaprzyjaźnienia się z sobą. Za swoje życie odpowiadasz tylko ty, dlatego chciej się rozwijać i zmieniać, aby czuć się coraz bardziej spełnioną i szczęśliwą osobą. Zacznij od czytania, a następnie wykorzystuj zdobytą wiedzę w praktyce. Nie odkładaj tej książki po przeczytaniu, nie zapominaj o niej, lecz wracaj do niej i rozkwitaj. Pamiętaj, że życie w tym wcieleniu masz tylko jedno. Dlatego warto, żeby było bogate w różne doświadczenia. Otwórz się na swoje możliwości.

Bądź tym, kim żałujesz, że nie jesteś.

Neale Donald Walsch

Część pierwsza

Bądź świadomy

Dopóki nie uczynisz nieświadomego – świadomym, będzie ono ierowało twoim życiem, a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem.

Carl Gustav Jung

Jeszcze nie wszyscy są gotowi, ale wielu tak, i z każdą przebudzonąosobą zbliża się przełomowy moment w rozwoju świadomości,co sprawia, że innym będzie już łatwiej.

Eckhart Tolle

 

Nowe, inne, lepsze życie zaczyna się wtedy, kiedy doświadczy się pewnego stopnia przebudzenia i zacznie się żyć z większą uważnością. Czym jest przebudzenie i jak się objawia? Dla każdego z nas ma ono wiele wspólnych elementów, ale ukazać się może w odmienny sposób. Jest stanem, w którym wewnętrznie łączysz się z Bogiem, absolutem, naturą, całym wszechświatem. Odczuwasz jedność ze wszystkim i ze wszystkimi. Akceptujesz to, co się dzieje wokoło, i jednocześnie stajesz się baczniejszym obserwatorem. Kiedy jesteś przebudzony, twoje myślenie, widzenie oraz mówienie staje się odmienne do tego, jakie było wcześniej. Zobaczysz kolory, ład, porządek oraz doskonałość stworzonego świata, pomimo że jest on w znacznym stopniu naruszony przez działalność człowieka. Odczujesz większy spokój, radość i miłość. Twoje myśli będą pozytywne, niezależnie od tego, co się dzieje wokoło. Doświadczysz stanu, z którego nie będziesz chciał wyjść. Zapragniesz, aby twoje doświadczenie na zawsze właśnie takie pozostało. Będziesz w euforii i stanie uniesienia. Poczujesz nastrój jakby oderwania od rzeczywistości i bujania w obłokach. Przebudzona osoba już nigdy nie wróci do stanu, w którym się wcześniej znajdowała.

Owszem, twój stan uniesienia opadnie. Stanie się to po tygodniu, może po miesiącu lub po roku. Pewne jest to, że wiecznie w tym położeniu nie będziesz przebywał. Ten okres życia jest wzniosły, ale żeby móc funkcjonować w świecie, który nas otacza, musisz powrócić do stanu bardziej przyziemnego. Po powrocie będziesz już jednak inną osobą. Twoje życie zmieni się diametralnie. Fakt, że niedawno doświadczyłeś boskości, uruchomi w tobie proces wszelkich zmian. Zobaczysz postęp. Od tego momentu zaczniesz inaczej żyć. Docenisz każdą chwilę i każde doświadczenie, jakie będą ci dane. Zrozumiesz każdą relację i jej wpływ na twoje życie. Zaczniesz prawdziwie kochać siebie i innych. Zaczniesz rozumieć, o co tak naprawdę chodzi, w – do tej pory odczuwanej jako niezbyt łatwa – egzystencji. Zaczniesz dostrzegać błędy ludzkości, jak również z większym rozmysłem dbać o florę i faunę. Zrozumiesz znaczenie teraźniejszości oraz skuteczniej będziesz sobie radził ze strachem. Od tego momentu zaczniesz żyć świadomie.

A jak ten stan objawienia może wyglądać? Możesz stać na przystanku i z wdzięcznością uśmiechać się do ludzi. Możesz patrzeć z radością na ptaki, nie mogąc oderwać od nich oczu. Możesz podziwiać niebo w taki sposób, w jaki nigdy przedtem tego nie robiłeś. Możesz cieszyć się z tego, że masz zdrowe ciało i możesz chodzić. Możesz patrzeć na gwiazdy nocą i czuć się tak, jakby tam był twój dom. A może spojrzysz na trawnik i zauważysz jego doskonałość, pomimo nieregularnego kształtu. Na pewno będziesz wiedział, kiedy ów stan do ciebie przyjdzie. Tego momentu nie da się przeoczyć. Jest to tak wzniosły czas dla twojego umysłu i duszy, że trudno ci będzie zająć się przyziemnymi sprawami. Skąd to wiem? Stąd, że tego stanu doświadczyłem. I wiem, że go nigdy nie zapomnę.

Będziesz zaskoczony, co zapoczątkowało u mnie to doświadczenie. Rozumiem również, że u ciebie początkiem opisywanego stanu może być całkiem inne wydarzenie. Przeczytaj drugą część rozdziału, w której opisuję wystąpienie u mnie tej sytuacji. Zaczęła się ona niespodziewanie i nagle. Przyszła w bardzo trudnym dla mnie momencie. Byłem wówczas bardzo zmęczony sobą, moją chorobą i swoim życiem. Był to najlepszy moment na to doświadczenie. Ta chwila była idealna.

***

Ponad trzy lata temu słuchałem wystąpień w social mediach pewnego trenera mentalnego. Odbywały się one wieczorami, raz w tygodniu. Osoba ta zdobyła wtedy na tyle moje zaufanie, że postanowiłem do niej napisać. A był to czas, gdy już miałem serdecznie dosyć życia. Nie miałem na siebie pomysłu. Czułem, że mam ochotę zapaść się pod ziemię i z niej nie wychodzić. Był 20 października 2018 roku, około północy. Rozżalony i rozczarowany leżałem na kanapie. W tym beznadziejnym stanie postanowiłem poprosić go o pomoc. Nie zważając na poprawność zdań, na leżąco, zacząłem pisać w telefonie do niego chaotyczny list. Jego treść przedstawia się następująco:

Witaj, Dariuszu,

piszę do Ciebie list z prośbą o poradę.

Mam 43 lata. Mam żonę, dwójkę dzieci, miopatię i kredyt hipo­ teczny. Mieszkam pod Wrocławiem. (…) Zacząłem chorować, na poważnie, w wieku około 20 lat. Skończyłem studia. W trakcie studiów poznałem dziewczynę, która została moją żoną. Dzisiaj mamy dwójkę dzieci. Staram się dobrze wychowywać dzieci oraz… nie zwariować.

Uważam, że moim największym problemem są myśli. To, że jesz­ cze żyję w tym życiu, zawdzięczam wielu przeczytanym książkom z obszaru rozwoju osobistego. I jestem zawiedziony. Jestem roz­ czarowany tym, że nie mogę pokonać choroby. Jestem zmęczony.

Jest mi coraz gorzej, mam problemy z ubieraniem się, obsługiwa­ niem sztućców, chodzeniem, itd. I na tym pewnie się nie skończy. Nie jestem szczęśliwy w żadnym obszarze swojego życia.

Oczywiście wiem, że nie ma sensu się nad sobą użalać, ale jestem w takim stanie, w którym to robię. Obecna praca jest już dla mnie uciążliwa i wiem, że już za niedługo nie będę mógł kontynuować zajęć zawodowych. Moim problemem jest to, że im bardziej jestem chory, tym bardziej nie mogę się skupić na samorealizacji, na pró­ bach zmiany zawodu. Powinienem szukać nowych rozwiązań, do­ strzegać motywację. A ja siedzę i narzekam, jak to jest mi ciężko. Czekam na cud. Narzekam tylko sobie. Nie należę do ludzi, którzy się zwierzają innym.

I w zasadzie moje myśli przeszkadzają mi we wszystkim. Brak mi energii. Brak mi motywacji. Jestem rozżalony, że jestem niepełno­ sprawny. Nie mam satysfakcji z życia. Czuję się jak wół, którego zadaniem jest utrzymywanie rodziny. Tego oczekują ode mnie inni.

Nie umiem znaleźć sobie rozrywki. Moim największym proble­ mem są myśli. Jak się od nich uwolnić? – oczywiście od tych złych. Jak odzyskać świadomość? Jak zdobyć energię do działania? Może inspirację?

Próbuję od wielu lat. Nie wychodzi mi. Im gorsza jest moja spraw­ ność fizyczna, tym gorsza umysłowa. Niektórzy mi mówią, że jest odwrotnie, że zaczyna się od głowy. Mnie to nie przekonało. Wiem,

że muszę zmienić zawód. Ale nie potrafię. Nie mogę znaleźć in­ nych zainteresowań i skupienia. Kiedyś postanowiłem, że napiszę książkę o swoim uzdrowieniu. Tylko nie mogę się uzdrowić. Kiedyś chciałem napisać książkę fantasy, ale myśli o chorobie nie pozwa­ lały mi się skupić na treści (...).

Lubię robić to, co robię. Obecnie pracuję z ludźmi. Sprzedaję meble, które projektuję. Jeszcze dwa lata temu miałem warsztat, który prowadziłem przez 12 lat. Jednak z powodu niepełnosprawności nie byłem w stanie go nadzorować i upilnować. Teraz coraz ciężej jest mi sprzedawać. Znowu to powtórzę – lubię to robić.

Presja utrzymywania rodziny jest duża. Jednak czuję, że już się poddaję. Brak mi sił. Dwa lata temu trzy razy z rzędu złamałem nogę (tę samą), co mnie wyłączyło z życia na cztery miesiące.

Szukam odpowiedzi na pytania: Czy jestem w stanie przezwycię­ żyć swoje złe myśli? Czy jestem w stanie zmienić pracę na taką, którą dam radę wykonywać? Czy jestem w stanie odzyskać nadzie­ ję na lepsze życie?

O pokonaniu choroby już rzadko myślę. Chyba się poddałem. Roz­ czarowałem się, że nie dałem jej rady – niestety jest genetyczna. Tęsknię za byciem normalnym pod względem fizyczności. Tęsknię za sportem, za szczęściem. Podziwiam Stephena Hawkinga. Nie umiem się tak odnaleźć w „innym” ciele, jak on to zrobił. Może to kwestia inteligencji?

Jeśli miałbyś jakąś radę dla mnie, będę wdzięczny za pomoc. Szu­ kam jeszcze dla siebie pomocy, pomimo, że sytuacja wygląda na kiepską.

Pozdrawiam serdecznieWitold

Po sześciu dniach otrzymałem odpowiedź. Nie odnalazłem oryginalnej treści tej wiadomości w archiwum skrzynki e-mailowej. Pamiętam jednak doskonale dwa najważniejsze punkty listu.

Dariusz napisał mi, że wszystko jest możliwe. Mogę odmienić swoje życie i znaleźć zajęcie, które będę mógł wykonywać. Powinienem jednak uwolnić się od swoich myśli, dzięki czemu zacznę myśleć kreatywnie. W zasadzie nie napisał nic, czego bym nie wiedział. Sam go przecież poinformowałem, że mam problem z myślami. Ale jednak... kiedy przeczytałem jego słowa, poczułem, jakbym dostał kamieniem w głowę. No jasne, muszę uwolnić się od swoich myśli! Muszę zmienić moje myśli na nowe! Kurczę, co za odkrycie! Sam to wiedziałem, ale dotarło do mnie dopiero teraz, kiedy on to napisał. Odkryłem rzecz odkrytą. W dalszej części listu zaproponował mi sesję coachingową składającą się z dziesięciu indywidualnych godzinnych spotkań za kwotę ponad trzech tysięcy złotych. Swoją propozycję uzasadniał tym, że pomimo iż zna moja sytuację, nie może pozwolić sobie na pracę za darmo, i w ciągu dziesięciu godzin jest w stanie wyprowadzić mnie na prostą drogę. I choć jego propozycja mogłaby się wydawać nieetyczna, nie zraziła mnie ona. Tak naprawdę nie zwróciłem na nią uwagi. W mojej głowie kiełkowała idea: MUSZĘ ZMIENIĆ MYŚLENIE! Jakie to się wydawało proste w tym momencie. A najzabawniejsze, że sam siebie wcześniej nie słuchałem, tylko dopiero słowa Dariusza spowodowany u mnie inny stan umysłu.

I teraz już wiem, jak trudno czasami jest się ludziom przebudzić ze stanu uśpienia. Ktoś musi nami solidnie potrząsnąć, aby wpłynąć na nasze myślenie i postępowanie. Tylko nie mamy pojęcia, kiedy to nastąpi. Gdy znajdujemy się w pewnym stanie zamrożenia, nasza głowa jest zaprzątnięta problemami, których nie potrafimy rozwiązać, nie słuchamy ani siebie, ani innych.

Na drugi dzień po przeczytaniu listu od Dariusza pojechaliśmy całą rodziną do moich rodziców. Siedziałem z przodu jako pasażer i rozmyślałem o otrzymanej wiadomości. Wjechaliśmy w drogę, która prowadziła przez las. Na jej zboczach i na skraju lasu rosną rozłożyste dęby. Ich gałęzie unoszą się nad drogą, tworząc sklepienie zamykające dostęp światła. Uwielbiałem ten odcinek. Zawsze lubiłem drzewa, zwłaszcza duże i nietypowe. Ale wtedy spojrzałem na nie w inny sposób. Jechałem samochodem z nosem prawie przyklejonym do bocznej szyby. Nie mogłem oderwać wzroku od dębów. Były piękne, cudowne, niesamowite. A były to tylko same pnie i gałęzie, bo liście zdążyły już opaść.

– Widzisz, jaki ten las jest piękny?! – powiedziałem do żony. – Zobacz, jakie te gałęzie są cudowne! – dopowiedziałem.

– Co ty się tak podniecasz zwykłym lasem?! – odparła żona.

Nie pamiętam mojej odpowiedzi. Zresztą ona nie miała znaczenia. Tego dnia widziałem piękno dębów i piękno lasu, jakiego nigdy wcześniej nie dostrzegałem. Czułem ogromną radość i podekscytowanie, obserwując przez szybę gołe gałęzie drzew. Uczucie, jakiego doznałem, było stanem, na który czekałem wiele lat. To był moment, o którym czytałem w wielu książkach. Stan przebudzenia. Kiedy chłonąłem lektury, nie byłem w stanie sobie wyobrazić, jakie to jest wspaniałe uczucie. A było ono nieziemskie. Czułem się, jakbym był w innym świecie, z innym stanem świadomości. Od tego dnia na nowo zakochałem się w życiu. Moja świadomość przybrała inny kształt. Trudno ubrać w słowa, jaki poczułem spokój i jedność. Tego trzeba doświadczyć. Ta faza utrzymywała się mniej więcej przez trzy tygodnie. Patrzyłem na każdą roślinę, jakbym był opętany. Śmiałem się do ludzi, którzy przechodzili po pasach jezdni. Przystawałem przy parku, żeby obserwować biegające wiewiórki. Byłem w stanie wielkiego uniesienia i połączenia ze wszystkim, co znajdowało się na ziemi. Od tego dnia wszystko się zmieniło. Zacząłem żyć inaczej. Przestałem się zamartwiać, bać się o przyszłość, skończyłem z uczuciem ofiary. Zacząłem robić wiele nowych rzeczy. Odkryłem życie na nowo. Rozkwitałem. Przyspieszałem w działaniu. Wewnętrzna energia mnie rozpierała.

Po około półtora roku później, kiedy Dariusz zaczął ponownie, po przerwie, występować w social mediach, postanowiłem do niego napisać i mu podziękować. Napisałem tak:

Cześć Dariusz,napiszę Ci kilka słów.

Super, że wróciłeś ze swoimi wystąpieniami. Pomimo że nie za­ wsze oglądam tego samego dnia, odsłuchuję je. Chciałbym, abyś poczuł sens swojej pracy, chociaż nie skorzystałem z twojej oferty płatnych indywidualnych spotkań.

Ponad rok temu napisałem do ciebie maila, a ty mi na niego odpi­ sałeś. Wyobraź sobie, że twoja wiadomość mi wystarczyła. „Staną­ łem twardo na nogi”. Wciągnąłem się jeszcze bardziej w rozwój oso­ bisty i, pomimo że mój stan zdrowia się pogarsza, nie zakopałem się w swojej jaskini. Mało tego, otworzyłem się na ludzi i na zdarzenia. Wiedz, że byłeś dla mnie motywacyjnym bodźcem. (…) Zostałem nawet, na jakiś czas, doradcą rozwoju osobistego. Chciałem ci bar­ dzo podziękować za tamtego maila. Dziękuję za „pobudkę”.

A gdybyś był we Wrocławiu... może mógłbyś i chciał spędzić kwad­ rans przy wodzie z cytryną ze mną?

Pozdrawiam, Witek

Dariusz odpowiedział mi następująco:

Witaj, Witold. Nawet nie wiesz, jak ważne są dla mnie twoje słowa. Bardzo ci dziękuję. Cieszę się też z tego, jak zmieniło się twoje życie. Napisałeś to tak, że mam ochotę podzielić się tym ze światem.

Jeśli jesteś w kryzysie, jeśli się pogubiłeś i nie umiesz znaleźć sensu życia, życzę ci, abyś jak najszybciej doświadczył przebudzenia, jakie było moim udziałem. Wierzę, że jesteś w stanie przyspieszyć ten proces, wywołując u siebie wzniosłe uczucia doprowadzające cię do euforii i jedności ze wszystkim, co cię otacza. Bądź pewien, że wszystko jest w twoich rękach, bo to ty rządzisz swoim życiem.

Strach jest twoim wrogiem

To, czego najbardziej się boisz, stanie się twoim doświadczeniem.

Neale Donald Walsch

Lepiej umrzeć od razu, niż całe życie spędzić w strachu.

Ezop

 

Strach zamyka.

Strach kurczy.

Strach przejmuje kontrolę.

Strach ogranicza.

Strach przyciąga.

Strach niszczy.

Chciałbym napisać wiele dobrego o strachu, ale poza tym, że potrafi odpowiednio przygotować organizm w momencie zagrożenia, więcej plusów nie dostrzegam. Jest on obecny w naszym życiu i daje doświadczenie dualizmu, czyli przeciwieństw.

Jest ciepło, więc jest i zimno. Jest dół, jest i góra. Jest strach i występuje jego przeciwieństwo, jakim jest, według mnie, miłość. Neale Donald Walsch pisze w „Rozmowach z Bogiem” o występującej Boskiej Dychotomii, czyli istniejących jednocześnie dwóch pozornie sprzecznych prawdach, dwóch przeciwległych biegunach.

Przerażenie pozwala nam doświadczyć jego przeciwieństwo, a więc za jego pomocą jesteśmy w stanie zrozumieć, czym jest prawdziwa miłość. Jednak pragnienie jej poznania nie polega na bezustannym bądź częstym odczuwaniu strachu. Naturalnym stanem człowieka jest życie, do którego permanentna panika nie ma żadnego dostępu. Do odczuwania tego nastroju każdy ma prawo. Wiedz jednak, że lęk w swej najwyższej postaci wywodzi się… z miłości.

Naturalny strach jest również hamulcem wstrzymującym działania, które określane są zazwyczaj jako robienie głupich rzeczy. Takimi czynnościami mogą być np.: włożenie ręki do ogniska, skoczenie z wysokiego piętra wieżowca, pogłaskanie głodnego tygrysa itd.

Bojaźń spowoduje ucieczkę organizmu przed atakującym groźnym zwierzęciem lub wrogiem chcącym wyrządzić krzywdę. W takich sytuacjach próbuje zapewnić nam zdrowie oraz ratować życie. I wówczas jest ona jak najbardziej pożądana.

Jednak oprócz tego niepokój powoduje powstawanie wielu niechcianych i niepotrzebnych sytuacji, a co za tym idzie – emocji. Wtedy można już stwierdzić, czy nam służy, jest sprzyjający, potrzebny i czy w ostateczności chcemy z nim bezustannie obcować.

Strach potrafi nas zamknąć w „piwnicy”, dając złudny komfort życia i uczucie spokoju. Ale to są tylko pozory. Bo jeśli trwamy w zamknięciu, to niewiele działamy. Nie robimy nowych rzeczy, bo się boimy. Jest nam niby dobrze. Zachowujemy się jak osoba o stałym profilu osobowościowym, która nie potrzebuje zmian, żeby być zadowoloną z życia – satysfakcjonuje ją, to co ma, i co już lubi. Nic więcej jej nie potrzeba. Obawia się każdej innowacji. Myślę, że postawa, w której lęk tak bardzo ogranicza nasze działanie, jest smutna i mało rozwijająca. Bo życie to zmiana, droga. Życie to proces. Spełnienie można poczuć wtedy, kiedy skutecznie radzimy sobie z uczuciem strachu bądź go całkowicie odrzucamy. I żeby doświadczyć zmian, trzeba wyjść poza swoje ograniczenia, które sami na siebie nakładamy. Dlatego jeśli chcesz jeszcze poczuć ekscytację, odważ się otworzyć na zmiany.

Strach potrafi kurczyć. I to jak bardzo. Wyzwania stają się ogromne na tyle, że nie zrobimy żadnego kroku, żeby je podjąć. Po co mamy się wysilać, skoro na samą myśl coś nas przerasta? Uszczuplają się nasze umysł i ciało. Nie podejmujemy żadnego działania. To też jest, mimo wszystko, przykra i niepożądana sytuacja, kiedy poddamy się kurczeniu. Dla mnie oznacza ono umieranie.

Strach ma wielką siłę. Przejmie nad nami całkowitą kontrolę. I tu również uważam, że kiedy człowiek trwa w ciągłym lęku, wówczas nie jest świadomy tego, jak ów prowadzi go przez życie. Ktoś albo coś powinno go obudzić. Tylko jak to zrobić? Wydaje się, że najlepszym sposobem jest przejść jakąś głęboką traumę i po niej powstać z kolan. Pojawia się jednak pytanie, kiedy przyjdzie moment przebudzenia. Trudno powiedzieć. U każdego to może być inna chwila. Sądzę, że jeśli będziesz bardziej uważny, przyspieszysz ten proces. Dlatego bądź świadomy i dostrzeż, że żyjesz w strachu. Nie stój z boku, tylko podejmij działania, które wyrwą cię spod jego kontroli. Jeśli tego nie zrobisz, będzie cię on powoli wyniszczał.

Czy do przebudzenia potrzebny jest kryzys lub traumatyczne doświadczenie? Niekoniecznie. Najlepsza sytuacja jest wtedy, kiedy przebudzisz się przed wystąpieniem trudności. Można żyć świadomie bez doświadczania destrukcyjnych stanów. Ale wówczas ważne jest to, jakie odebraliśmy nauki od rodziców, rówieśników i nauczycieli. Dzieciństwo potrafi nas odpowiednio zaprogramować. I jeśli odebraliśmy mądrą edukację, to jest wielce prawdopodobne, że szybciej przejmiemy kontrolę nad swoim życiem i niepokojem.

Strach jest bardzo ograniczający. Potrafi przygasić racjonalne myślenie i możliwości obserwacji. A to z kolei powściąga twoje działanie. Zahamuje cię do tego stopnia, że sam się zablokujesz w prawie każdym elemencie swojego życia. Sam nałożysz na siebie więzy uniemożliwiające wykonanie kolejnych kroków. A jeśli zostaniesz spętany, nie dokonasz zmian. Jeśli zaś nie będziesz się zmieniał, to tak jakbyś nie żył. Bo życie, jak już wspomniałem, jest zmianą.

Strach przywołuje do istnienia to, czego się boisz. Przyciągnie do ciebie wiele niepotrzebnych myśli, emocji, ludzi i zdarzeń. Chyba że ich potrzebujesz? Jednak jest to mało prawdopodobne, bo jaki sens ma życie, w którym doświadczasz GŁÓWNIE negatywnych wydarzeń i emocji? Spełnione życie jest wtedy, kiedy nic cię nie ogranicza i kiedy masz odwagę podejmować nowe wyzwania. Niezbyt ciekawym doświadczeniem są katastroficzne wizje i uprawianie czarnowidztwa. Takie podejście spowoduje, że tego, o czym pomyślisz, w końcu naprawdę doświadczysz. Dlatego tak ważne jest, aby myśleć pozytywnie i entuzjastycznie. Istotne jest też bycie świadomym stanu swojego umysłu. Za pomocą świadomości pozbędziesz się chronicznego strachu, niechcianego na różnych etapach życia. Każda sytuacja, nawet negatywna, jest dla ciebie lekcją. Zrozumiesz to, rozpatrując egzystencję na płaszczyźnie duchowej. Jednak twoja siła polega na tym, żeby dopuszczać do głosu jak najmniej takich sytuacji.

Chcesz wieść ciekawe, ekscytujące, a nawet i intrygujące życie, to znajdź skuteczne sposoby na redukcję obecności permanentnego strachu w życiu.

Nie wiesz, jak to zrobić? Ja znam kilka sposobów.

Dobrym rozwiązaniem jest zrozumienie, że życie nigdy się nie kończy. Kończą się tylko pewne jego etapy. Przyjęcie myślenia o śmierci jako konstruktu umysłu powoduje spokój i odprężenie. Pomyśl, że nigdy nie umierasz, a zmieniasz postać. Takie rozumowanie ograniczy dostęp strachu do twojego doświadczenia życia.

Innym dobrym pomysłem jest zrozumienie, że tylko miłość jest przeciwieństwem lęku. Więc jeśli zdecydujesz kierować się miłością, wówczas destrukcyjny strach rzadko będzie wchodził do twojego świata.

Bardzo pomocne jest odczuwanie optymistycznego nastroju. Będzie on odsuwał od ciebie negatywne myśli wywoływane strachem. Optymizm przyciąga dobre zdarzenia, dobrych ludzi i dobre życie.

Wdzięczność to kolejny dobry sposób odwrócenia uwagi od bojaźni. Bądź wdzięczny za to, co masz i czego jeszcze nie posiadasz, a do czego dążysz. Wdzięczność jest jedną z najlepszych metod na odczuwanie spokoju i radości.

Kolejnym dobrym sposobem jest zrozumienie, że niczego nie stracisz i niczego nie potrzebujesz. Nie patrz z zazdrością na znajomych, którzy mają więcej dóbr materialnych. Tak naprawdę bądź szczęśliwy, że im się powodzi. I skup się na swoim życiu, bez urządzania gonitwy za potrzebami finansowymi. Pamiętaj, że strach wywołuje złość, która potrafi wiele zniszczyć.

Szukaj sposobów na strach. Jestem pewien, że znajdziesz jeszcze wiele innych, które na ciebie zadziałają. Wymieniłem według mnie najważniejsze. Jeśli zauważyłeś, że żyjesz w lęku, obserwuj uważnie i kreuj pomysły odsuwające go od twego doświadczenia. Pamiętaj jednak, że wiedza sama nie wystarczy. Musisz przejść do działania.

Wiedz, że strach jest twoim największym wewnętrznym wrogiem. Pozbądź się go tak szybko, jak potrafisz.

A jakie są jeszcze rodzaje obaw?

Przede wszystkim możesz bać się opinii innych ludzi, członków rodziny, sąsiadów czy kolegów z pracy. Możesz bać się hejtu i w ogóle zaczynania jakiegokolwiek działania. Zrodzą się w tobie obawy o to, czy ci się uda – będziesz lękać się porażki.

Te wątpliwości skutecznie zablokują cię przed dokonywaniem zmian, przed kreatywnością oraz wdrażaniem swoich pomysłów w życie.

Możesz martwić się o przyszłość. To jest jeden z najważniejszych niepokojów, który potrafi niszczyć twoje życie. Strach o przyszłość nigdy nie da ci spokoju. Dlatego powinieneś uświadomić sobie, że ciągłe myślenie z obawami o tym, co może nastąpić, nie ma żadnego sensu. Powinieneś żyć teraźniejszością, czuć chwilę dzisiejszego dnia, cieszyć się aktualnym momentem, a więc żyć tu i teraz. Żadna inna chwila nie jest tak istotna jak obecna. Więc porzuć zamartwianie się o jutro. Jutro będzie jutro, a dzisiaj jest twoim najlepszym czasem na życie.

Możesz bać się o pieniądze i o pracę. Zamiast tego przejdź do inicjatywy. Rób coś, już teraz, pomimo odczuwania strachu. Jeśli nie jesteś zadowolony z pracy, zmień ją. Zyskaj nowe kompetencje, chodź na szkolenia, a zdobytą wiedzę wprowadzaj w życie. Jeśli masz złe przekonanie o pieniądzach, to również szybko je zmień. Możesz zarabiać duże pieniądze, tylko musisz poczuć, że tak będzie. Pieniądze nie są złe. I jeśli pracujesz z ważną intencją, masz prawo żądać odpowiedniego wynagrodzenia za swoją pracę. Nie zadowalaj się niskim wynagrodzeniem. Praca, którą wykonujesz, jest ważna i warta godziwej zapłaty.

Możesz drżeć o zdrowie. Nie bój się. Bądź dobrym obserwatorem. Jeśli zauważasz, że tracisz zdrowie, spójrz na swoje życie i zobacz, co u ciebie źle funkcjonuje.

Zadaj sobie pytania:

– Czy unikasz aktywności fizycznej?

– Czy zajadasz się słodyczami?

– Czy prowadzisz siedzący tryb życia?

– Czy nadużywasz alkoholu, palisz papierosy i stosujesz inne używki?

– Czy jesz dużo mięsa faszerowanego chemią?

– Czy jesteś zestresowany?

Jeśli na te pytania odpowiedź brzmi TAK, to znak, że powinieneś działać. Nie siedź na kanapie i nie zastanawiaj się, że musisz zrobić coś ze swoim życiem. Po prostu to zrób.

Jak widzisz, możesz mieć niezliczoną liczbę powodów do odczuwania i przeżywania trwogi. Wymieniłem tylko niewielką ich część, bo strach jest nieograniczony. Twoim zadaniem jest przestać się bać i zacząć działać tak, żeby dostrzec w życiu pozytywne zmiany postępowania. I zawsze pamiętaj o tym, że przeciwieństwem strachu jest miłość. Gdy będziesz robił wszystko z miłością zobaczysz, jak niepokój zostanie daleko za tobą.

Nie tylko działaj z miłością. Bądź miłością.

Strach bardzo często nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Powoduje, że umysł wyolbrzymia problemy i wzmacnia ich siłę – potęguje je. Lęk wywołujemy myślą i często jest tak, że dane wyobrażenie nie jest odzwierciedleniem rzeczywistości. Twoja uważność koncentruje się na trudnych momentach życia, nie zwracając uwagi na te dobre.

Najważniejszą metodą pozbycia się strachu, o której wcześniej nie wspomniałem, jest zmiana myśli. Dlatego tak bardzo ważna jest obserwacja. Bądź świadomy tego, że umysł płata ci figle. Gdy będziesz zauważał moment psoty umysłu, łatwiej ci będzie podjąć decyzję związaną z nową myślą. Zadaj sobie również pytanie, co ci daje stan, w którym się lękasz. Czy na pewno twój strach jest prawdziwy? Zdaj sobie sprawę też z tego, że umysł, gdy ma wybór, koncentruje się na negatywach, a nie na pozytywach. Wybierze czarny scenariusz zamiast szukać rozwiązania. Żeby zmienić nawyki odczuwania trwogi, musisz skoncentrować myśli na przeciwieństwie tego stanu. Zadaj sobie pytanie, czy strach, który przeżywasz, ci służy? Zadaj sobie kolejne pytanie: co zyskujesz dzięki bojaźni? Odpowiedzi, które do ciebie przyjdą, powinny tobą wstrząsnąć.

Strach został ci wdrukowany w dzieciństwie. Ponieważ tak długo z nim żyłeś, nie wiesz, jak się go pozbyć, i nie wyobrażasz sobie, że możesz tego dokonać. Dlatego tak ważne jest to, co napisałem powyżej. Zauważ go, przyjrzyj się mu i nazwij go. Odrzuć go, zastępując miłością, radością i wdzięcznością. Skup się na dobroci, nawet wtedy, kiedy jest ci trudno na niej się skupić. Jeśli byłeś w stanie zaakceptować stan lęku swojego umysłu, możesz też usunąć go z życia. Czasami jest to kwestia szybkiej decyzji i natychmiastowego działania, a często rozpracowania go w dłuższym czasie. Nie wynajmuj strachowi miejsca w twojej głowie. Pozbądź się jak najszybciej niechcianego lokatora. Życie bez długotrwałego niepokoju jest twoim naturalnym stanem. Zrób wszystko, żeby go osiągnąć. Możesz to zrobić tak samo, jak mogłeś pozwolić na obecność lęku w życiu.

Żeby zrozumieć pojęcie strachu, warto, abyś zauważył to, jak potrafi on wyolbrzymiać negatywne scenariusze. I kiedy zauważysz ten moment, zadaj sobie kolejne pytanie: Jak często wyolbrzymiasz stan, w którym dzieją się dobre rzeczy i sytuacje?

Kiedy padnie to pytanie z twojej strony, zrozumiesz, że prawie wcale albo nigdy. I to jest najlepszy moment, w którym zaczniesz pracować nad swoimi obawami lub przestaniesz je zauważać. Oczywiście pomijam w tym rozważaniu osoby, które temat mają już przepracowany.

Dlatego gdy już zaczniesz być świadomym obserwatorem, zrób jeszcze jedną rzecz, mianowicie zacznij koncentrować się na dobrych chwilach, zacznij je zauważać. Spisuj sobie codziennie dobre rzeczy, które ci się „przydarzają”. Nie skupiaj się więcej na momentach negatywnych. Nie pozwól się topić w strachu. Masz ku temu wiele narzędzi i możliwości. Możesz tego dokonać. Gdy pozbędziesz się niechcianego lęku, zaczniesz na nowo żyć.

***

W moim życiu było wiele momentów, w których odczuwałem strach. I to już od wieku dziecięcego. On w dalszym ciągu próbuje się u mnie rozgościć. Jako dziecko lubiłem robić to, co inne dzieci, zwłaszcza jeśli chodzi o zabawę. Do dzisiaj pamiętam zimy, jakie wówczas panowały. Były długie, śnieżne i mroźne. Dla mnie to był wyjątkowy czas. Do szkoły szedłem jezdnią, bo we wsi, w której mieszkałem, nie było chodników. Wtedy jeszcze nie jeździło tak dużo samochodów, więc wędrówka tam i z powrotem po niemieckiej kamiennej kostce nie była tak niebezpieczna, jak w dzisiejszych czasach.

Jezdnia była oblodzona. Kałuże były pozamarzane, a ja byłem w swoim żywiole. W kieszeni kurtki nosiłem kawałek świeczki. Zanim wyszedłem z domu, podeszwy moich kozaków już były nią posmarowane. W trakcie drogi poprawiałem poślizg świeczką tak, żeby moje szusy były jak najdłuższe. Ten niecały kilometr drogi, jaki miałem do szkoły, był niesamowity. Byłem wiejskim ulicznym łyżwiarzem.

Po szkole większość moich kolegów udawała się na górkę w parku, która znajdowała się naprzeciwko szkoły. Tata zabronił mi chodzenia tam. Miałem nakaz powrotu po szkole od razu do domu. Jak myślisz, czy posłuchałem taty? Myślisz, że mogłem spokojnie patrzeć, jak inne dzieci idą sobie pozjeżdżać z górki? Oczywiście, że nie. Pomimo że wychowanie taty było dosyć surowe, nie powstrzymałem się przed złamaniem nakazu. Miałem niewiele czasu. W bardzo krótkim czasie chciałem kilkukrotnie, bardzo szybko pozjeżdżać z górki i powchodzić z powrotem, żeby poczuć moc ekscytacji. Nie miałem sanek. Zawsze zjeżdżałem na własnych, posmarowanych woskiem, butach. Było rewelacyjnie. Nie potrzebowałem też żadnych nart – buty wystarczały w zupełności. Adrenalina była bardzo wysoka, bo to nie była zwykła śnieżna zjeżdżalnia. Starszy kolega polewał w nocy górkę wodą, w wyniku czego była ona oblodzona, co było w niesmak rodzicom, którzy przyprowadzali swoje mniejsze dzieci. My za to byliśmy szczęśliwi, konkurowaliśmy ze sobą. Wygrywał ten, kto sunął jak najdalej, stąd wielu z nas miało przy sobie świeczkę. Oczywiście kozaki, koniecznie, musiały mieć gładką podeszwę.

Kiedy wracałem do domu, byłem cały spocony. Włosy pod czapką były mokre, a ja czerwony na twarzy. Wiedziałem, że jak pokażę się w tym stanie rodzicom, dobrze się to dla mnie nie skończy. Bojąc się o to, co może nastąpić, w trakcie powrotu ściągałem czapkę na mrozie, mierzwiąc włosy palcami rąk, myśląc, że to coś pomoże. Kiedy wchodziłem do wspólnego korytarza naszego bloku, nadal próbowałem zrobić coś ze swoim wyglądem. Nadaremne to jednak były próby. Gdy otwierałem drzwi od mieszkania, tata, patrząc na mnie, od razu wiedział, skąd wracam. Moje nieposłuszeństwo nie kończyło się dla mnie dobrze.

Podobnie miałem w okresie wakacyjnym, kiedy wymykałem się z domu rowerem na staw znajdujący się w parku, bez kąpielówek i ręcznika. Jechałem bardzo szybko – znowu nie miałem zbyt wiele czasu. Wskakiwałem błyskawicznie do stawu. Po piętnastu – trzydziestu minutach kąpieli stawałem na słońcu, żeby przeschnąć, przede wszystkim po to, żeby wyschła mi bielizna.

Wracałem do domu, trzymając ją na rowerowym bagażniku lub na kierownicy, bo podczas jazdy jeszcze dosychała. Cała ta sytuacja z kąpielą była bardzo stresująca, bo nie wiedziałem, czy uda mi się ukryć ją przed tatą. W przeciwieństwie do zjeżdżania zimą z górki na butach moje potajemne wypady na staw nigdy nie zostały przez tatę odkryte. Przynajmniej miałem taką nadzieję i tak mi się wydaje do dzisiaj.

Szkoła w moich dziecięcych czasach też była prowadzona w sposób, który wywoływał strach w uczniach. Często przeżywaliśmy stres z powodu braku wiedzy. Oceny były najważniejsze, co uważam dzisiaj za jeden z największych absurdów systemu oświaty. Nonsensem jest także to, że uczyliśmy się pamięciowego wkuwania materiału, który po czasie ulatniał się z naszych głów. Szkoła według mnie powinna być miejscem, w którym w przyjaznym otoczeniu i naturalnej atmosferze uczy się dzieci życia, a nie stresuje uzyskanymi ocenami czy brakiem odpowiedniego poziomu wiedzy. Mam w pamięci to, jak dostawaliśmy drewnianym wskaźnikiem po otwartej dłoni.

Pewnego razu nasza wychowawczyni zarządziła, że zaraz po dzwonku mamy szybko wybiegać z klasy na szkolne podwórko. Wszyscy wpadaliśmy wystraszeni do szatni i w pośpiechu przebieraliśmy kapcie na wyjściowe obuwie. Nie spodziewaliśmy się, że w drzwiach szatni będzie już stał nauczyciel, który będzie nas poganiał. Kiedy przebiegałem przez przejście, poczułem ogromny ból pośladków i z tyłu ud. W ułamku sekundy otrzymałem dwa potężne uderzenia drewnianym wskaźnikiem. W moich oczach pojawiły się łzy – to bardzo bolało. Nie, tak nigdy nie powinna wyglądać szkoła. Bicie dzieci z powodu nieradzenia sobie nauczyciela ze swoimi problemami jest niewłaściwe, niedopuszczalne i źle kształtujące młode umysły. To jest skuteczny sposób na doprowadzanie uczniów do traum. Dziecko, które było bardzo wrażliwe, nie zawsze mogło dawać sobie radę z tego typu przeżyciami. Pamiętam doskonale, jak mówiliśmy do siebie na głos, że nauczycielowi odbiło. To nie był, niestety, jednorazowy przypadek. Nasza nauczycielka tym wskaźnikiem straszyła nas wiele razy.

Kiedy skończyłem studia, przyjechaliśmy z żoną do Wrocławia. Wysyłałem CV z listem motywacyjnym do wielu firm, ale efekt mojego działania był mizerny. W Polsce panowało dwudziestoprocentowe bezrobocie powodujące, że zdobycie pracy przez świeżo upieczonego absolwenta szkoły graniczyło z cudem. Po jakimś czasie, kiedy już wiedziałem, że nie mam szans na etat technologa w rejonie, w którym chciałem, podjąłem pracę w zakładzie znajdującym się godzinę drogi od Wrocławia. Zostałem mistrzem produkcji. Na wstępie, po zatrudnieniu mnie, podczas naszej pierwszej rozmowy z kierownikiem produkcji zostałem poinformowany o tym, że:

– Jeśli będziemy dmuchać w jedną tubę będzie dobrze! – powiedział do mnie. – Jeśli nie będziemy dmuchać w tę samą tubę, będzie źle – dopowiedział.

Byłem, mówiąc delikatnie, wystraszony. I miałem ku temu powody. Ten facet zachowywał się jak groźny policjant. To wszystko odbywało się za przyzwoleniem prezesa firmy, bo jego metody straszenia pracowników i bycia srogim kierownikiem były niezwykle skuteczne. Produkcja miała bardzo dobre wyniki, a on był za to odpowiednio wynagradzany.

Wracałem z pracy o godzinie szesnastej, a zaledwie dwie godziny później byłem już cały spięty na samą myśl o tym, że rano muszę jechać do pracy. Wytrzymałem trzy tygodnie. Poszedłem do prezesa i powiedziałem mu, że rezygnuję. Rzuciłem pracę, pomimo że nie miałem innej perspektywy na nową. Wiedziałem, że straszenie jest głównym motorem prowadzenia tej firmy. Był to strach, który odczuwałem bardzo mocno. Nie chciałem tak żyć, moje ciało odbierało go intensywnie. Nie byłem przygotowany na takie warunki pracy. W ciągu tych trzech tygodni czułem się bardzo źle, byłem poddenerwowany, a myśli nie dawały mi spokoju.

Podczas całego zawodowego życia nie informowałem nikogo o moim problemie zdrowotnym. Obawiałem się, że wiedza o schorzeniu doprowadzi do sytuacji, w których mógłbym mieć problem z dalszym rozwojem. Sądziłem, że świadomość dotycząca mojego stanu zdrowia zmniejszy moją wartość. Zawsze miałem w głowie uczucie, że choroba przeszkodzi mi w działalności.

Ale nie tylko ja się bałem. Kiedy pracowałem w zakładzie pracy, którego warunki opisałem w książce „Zmieniając siebie – zmieniasz świat”, wszyscy zachowywali się nieufnie i ostrożnie. Byłem wtedy zatrudniony na etat technologa – konstruktora i zajmowałem się przygotowaniem dokumentacji rysunkowej na produkcję. To zajęcie bardzo mnie nudziło. Chciałem czegoś więcej. Pragnąłem poznawać technologię na etapie produkcji, być w ruchu, a nie ślęczeć osiem godzin przed komputerem i kreślić linie.

Poszedłem do mojego kierownika i powiedziałem mu:

– Mariusz, chodź, pójdziemy na halę pras, pokażesz mi produkcję form do prasowania elementów krzeseł, zapoznasz mnie z technologią…

Spojrzał na mnie ze swoim szelmowskim uśmiechem i odpowiedział:

– Po co ci to? Przecież masz co robić. Musisz zrobić dokumentację.

Wiedziałem, dlaczego nie chciał mnie wprowadzać w tajniki produkcji. Nie mogłem być dla niego zagrożeniem. On czuł się bardzo bezpiecznie, kiedy ja nie miałem obszernej wiedzy o produkcji i technologii.

Byłem i miałem być na stanowisku, które nie stwarzało mu zagrożenia.

Kiedy choroba już bardzo postąpiła, zacząłem na poważnie bać się tego, że usiądę na wózek inwalidzki. Nie potrafiłem się z nim utożsamić. Ciągle miałem w pamięci siebie jako sprawną i w miarę dobrze funkcjonującą osobę. W zasadzie powinienem już od dawna korzystać z wózka, żeby móc chodzić na spacery i odwiedzać nowe miejsca. Ja wolałem jednak przebywać w domu. Taki miałem czas, że musiałem toczyć bój ze swoim umysłem. Wolałem wsiąść do auta i wjechać nim do lasu, otworzyć drzwi i wąchać w ten sposób zapach drzewostanu.

Jaki byłem szczęśliwy, że mogę prowadzić samochód. Auto było i jest moim oknem na świat. Gdybym nie mógł nim jeździć, to myślę, że przeprawa przez drogę o nazwie życie byłaby o wiele trudniejsza. Nawet nie chcę się zastanawiać, co by wtedy było. A tak naprawdę nie ma sensu o tym myśleć. Ważne jest tylko tu i teraz.

Pomimo postępującej choroby pracuję z żoną. Strach o brak środków na utrzymanie dzieci często był dosyć duży. Nie byłbym w stanie wyżywić rodziny z renty. Jej wysokość w Polsce jest, mówiąc delikatnie, dużym nieporozumieniem. Jestem w stanie wyobrazić sobie, jak ciężko żyje się emerytom i rencistom, którzy nie mają możliwości dorobienia do świadczeń otrzymywanych od państwa. Nigdy nie powinno dojść do tego, że starość i choroba wyklucza ludzi z godnej i spokojnej codzienności, jak również z życia społecznego. Bardzo często wysokość tych świadczeń w Polsce nie wystarcza na zaspokojenie podstawowych potrzeb. A co z życiem kulturalnym, za które też trzeba płacić? Nikt się nie przejmuje bytem tych osób. Wygląda na to, że według państwa starsze osoby nie są produktywne. Ich czas już minął, są tylko obciążeniem dla budżetu – tak można odbierać politykę rządzących. Osoby te zostały pozbawione możliwości dawania wkładu w życie gospodarcze, polityczne i społeczne kraju tylko ze względu na swój wiek i problemy zdrowotne. Zostały zdegradowane do życia w ubóstwie dlatego, że nadaliśmy młodości i sile większą wartość niż mądrości. Nic jednak nie zmieni faktu, że mądrości nabywa się z wiekiem i że jest ważniejsza od wiedzy, którą można nabywać i tracić.

Ci ludzie powinni mieć prawo do zwyczajnego, stabilnego życia. Jednak założenia finansowe ustalane przez rządzących nie pozwalają im na to. Jeśli system emerytalno-rentowy szybko się nie zmieni, a jak wiemy, jest coraz gorszy, może dojść do rewolucji społecznej. I w zasadzie nie zdziwiłbym się, gdyby doszło do niej jak najszybciej, bo ona może być jedynym skutecznym sposobem na zmianę na lepsze.

Strach jest wykorzystywany przez polityków, media, banki oraz pracodawców. Oni wiedzą, że wywołanie bojaźni daje dobre podłoże do łatwego kierowania i sterowania ludźmi. Dlatego tak ważne jest, żeby świadomie uzmysłowić sobie, czym jest strach i co powoduje. Można nad nim zapanować, tylko trzeba zrozumieć pewne kwestie, o których pisałem w pierwszej części tego rozdziału.

Dowiedziałem się, jak można pracować nad strachem, kiedy zacząłem studiować książki z rozwoju osobistego, kiedy zrozumiałem duchową ewolucję człowieka. I z takim zrozumieniem żyje mi się lepiej. Permanentny strach można odrzucić całkowicie z życia społecznego. Gdyby tak jeszcze wszyscy ludzie na naszej planecie zrozumieli, że nie można żyć w oddzieleniu i że powinniśmy być jednością, nikt więcej nie bałby się i nie wywoływał przerażenia w innej osobie. Tego życzę całej ludzkiej populacji. Wiem, że do tego dojdzie, bo coraz więcej osób jest bardziej świadomych aktualnej sytuacji na Ziemi. Nie znam tylko momentu, w którym to się wydarzy. Mam nadzieję, że nastąpi to w miarę szybko.

Od lat nie oglądam telewizji. Rzadko słucham informacji w radiu. Zauważyłem wcześniej, że w jakichkolwiek wiadomościach najważniejszymi tematami są te związane z tragediami, zabójstwami, kradzieżami, kataklizmami, wszelkimi kryzysami, bólem, cierpieniem i nieszczęściami. Telewizja karmi nas bezustannie negatywnym przekazem. Pomyślisz zapewne, że to jest rzeczywistość. Jednak zwróć uwagę, że tylko niewielki procent nadawanych wiadomości to informacje pozytywne. Czy tak mało dobrych rzeczy dzieje się na świecie? Oczywiście, że nie! Przyjęło się jednak od lat, że negatywny przekaz ma większą oglądalność i jesteśmy nim „obdarowywani” o każdej porze każdego dnia.

To, co się wydarzyło w marcu 2020 roku w związku z COVID-19, przeszło już wszelkie moje wyobrażenie na temat wywoływania medialnego strachu.

Włączasz telewizję lub radio i bezustannie słyszysz, ile osób jest zarażonych i ile zmarło. I nie chcę dywagować na temat tego, czy wirus SARS-CoV-2 jest groźniejszy od innych chorób. Nie chcę dokonywać takich analiz, żeby nie dzielić społeczeństwa – w tym przypadku swoje obserwacje i przemyślenia wolę zostawić dla siebie. Jednak cała otoczka wywołująca panikę spowodowała, że ludzie bali się wyjść z domu, zresztą według rządowych zaleceń i nakazów.

Uważam, że nikt nie ma prawa ci nakazywać, co masz robić w takich sytuacjach. Dlaczego masz nosić bawełnianą maseczkę, której nie chcesz nosić? Dlaczego nie możesz odwiedzić umierającego członka rodziny będącego w szpitalu? Dlaczego masz dostosowywać się do nakazów wydawanych wbrew prawu? Nikt nie ma też uprawnień do ograniczania twojej wolności. Poddajesz się jednak tym restrykcjom, bo media wywołują w tobie strach, który cię paraliżuje. Zauważyłem, jak niektórzy ludzie obsesyjnie oglądali informacje o pandemii, telewizor był włączony cały dzień. Pierwszą rzeczą, jaką wykonywali po przebudzeniu, było sprawdzenie, ile osób jest zarażonych danego dnia. Oprócz tego rząd i policja grozili społeczeństwu karami i mandatami za niedostosowanie się do przepisów, które i tak często były niezgodne z prawem.

Czy zdajesz sobie sprawę, że łatwiej jest kierować narodem, które żyje w strachu? Tak robili przywódcy wielu krajów. Tak dzieje się w Rosji, w Korei Północnej, w wielu innych krajach, również w Polsce.

Wiele osób mi mówiło, że jestem w grupie ryzyka i jeśli zachoruję, to mogę umrzeć, dlatego nie mogę wyjść z domu, nie mogę pójść do pracy, nie mogę iść na spacer itd.

Początkowo poddałem się tym nakazom, ale już po tygodniu pandemii zacząłem wątpić w wiarygodność podawanych wyników śmiertelności wynikających z zarażenia wirusem. Moje wątpliwości dotyczyły również tego, co jest główną przyczyną śmierci wielu zarażonych osób: covid czy ogólnie zły stan zdrowia.

Czas, jaki spędziłem w domu, wykorzystałem maksymalnie na napisanie książki „Zmieniając siebie – zmieniasz świat”. Nie uległem niepotrzebnej panice, spełniłem prośby rodziny, która bała się bardziej ode mnie, a ponieważ jestem odpowiedzialny, uszanowałem ich zdanie i przebywałem w domu.

Nie namawiam cię do wyłączenia czy usunięcia telewizji z twojego życia. Zwracam uwagę na panujący system przekazu, który według mnie powinien być obiektywny, a nie wywołujący lęk.

Jak wielką moc ma strach, odczułem na sobie, kiedy doświadczyłem znacznego dwutygodniowego osłabienia siły mięśni. W tym czasie na nic nie miałem ochoty.

Stroniłem od zwykłych czynności, na przykład golenia się. Problemem dla mnie było nie tylko stanie przez dłuższy czas przed lustrem lub podnoszenie się z krzesła, lecz także nakładanie piany na twarz i poruszanie ręki z maszynką do golenia po twarzy. Wtedy w ciągu tygodnia przydarzyły mi się dwa upadki w domu, i to nie z powodu potknięcia się o coś, lecz chwilowego odcięcia mocy w nogach. Dopuściłem wtedy do głosu strach, który mnie zablokował. I nawet jeśli początkowo miał on swoje uzasadnienie w postaci mojego osłabienia, to jednak po wzmocnieniu się dalej bałem się swobodnie poruszać po domu. To był paraliż, który powodował, że nie mogłem zrobić nawet minimalnego kroku bez podpierania się o cokolwiek po drodze (stół, meble, krzesło, ambona, kula). Od razu zacząłem pracować nad myślami. Przekonywałem swój mózg, że to nie jest prawdziwe, lecz wymyślone. Nie od razu pojawiła się zmiana, która mnie zadowalała. Kilka dni trwało przekonywanie mojej „głowy” do zmiany myślenia – kroczek po kroczku. Na podstawie tego przykładu chcę ci pokazać, do czego zdolne jest nasze wyobrażenie. Myśli działają w obie strony, mogą ci dodać skrzydeł, mogą też doprowadzić do twojego „upadku”.

Na koniec tej części rozdziału przeczytaj słowa Ryszarda Kapuścińskiego, które idealnie wpasowują się w opis strachu:

Strach: zaborcze, żarłoczne zwierzę, które w nas siedzi. Nie daje o sobie zapomnieć. Ciągle nas obezwładnia i torturuje. Ciągle domaga się strawy, ciągle musimy go karmić. Sami dbamy, aby pożywienie było najlepsze. Jego ulubione potrawy to – ponure plotki, złe wieści, paniczne myśli, koszmarne obrazy. Spośród tysiąca plotek, wieści i myśli wybieramy zawsze najgorsze, a więc te, które strach, które najbardziej lubi. Aby go zaspokoić, aby ugłaskać potwora.

Kontakt

[email protected]

https://witoldpanczyszyn.pl

https://www.instagram.com/​witold.panczyszyn

https://www.facebook.com/​witoldpanczyszyn.autor

Polecam

 

Książka, nietypowy poradnik dla osób pragnących poprawić jakość swojego życia.

Publikacja „Zmieniając siebie – zmieniasz świat. Metody, narzędzia i wartości, które zmienią twoje życie” jest z jednej strony bardzo osobistą relacją autora, z drugiej zaś ma za zadanie pełnić rolę poradnika z zakresu rozwoju osobistego. Dwoistość jest znamienną cechą tej książki. Widoczna jest już na ilustracji zdobiącej okładkę, gdzie czytelnik widzi w połowie pięknego motyla, zaś w połowie młody dąb.

Autor przyznaje, że okładka jest jego historią: lewa część ilustracji, motyl, symbolizuje życie przebudzone do szczęścia, natomiast prawa część jest symbolem rozwoju osobistego, gdzie wypuszczający korzenie dąb ma znamionować chęć do świadomych zmian w swoim życiu. Autor od dzieciństwa zmaga się z poważną chorobą genetyczną, jaką jest zanik mięśni, a opisując chwile ze swego życia podaje liczne przykłady, na przemiany, jakie dokonały się w jego życiu i jakie mogą też dokonać się w życiu czytelnika.

Każdy z rozdziałów książki podzielony jest, podobnie jak okładkowa ilustracja, na dwie części. Pierwsza z nich to fragment poradnika z zakresu rozwoju osobistego. Autor przedstawia w niej metody i narzędzia, których zastosowanie może mieć ogromny wpływ na jakość życia czytelnika. Ich zadaniem jest pomóc czytelnikowi uświadomić sobie, że nic, co mu się w życiu przydarza, nie jest dziełem przypadku. Pomogą mu dostrzec, jaki wpływ na jego ewolucję mają podejmowane przez niego decyzje oraz jak wielki ma potencjał w tworzeniu swojego życia.

Dzięki lekturze czytelnik uzmysłowi sobie, że zmiana sposobu myślenia, dopuszczenie do głosu intuicji oraz zmiana nawyków i podejmowanych działań może sprawić, że zacznie spełniać swoje marzenia.

Dalszy ciąg każdego z rozdziałów to osobiste relacje autora z sytuacji, które wydarzyły się w jego życiu. Przede wszystkim sięga on do chwil z dzieciństwa, swych dawnych przekonań, kompleksów, z jakimi się mierzył, oraz decyzji, jakie podejmował. Opowiada o niepowodzeniach, jakich doznawał, i o zwycięstwach, jakie odnosił. Przedstawia osoby, dzięki którym zyskał ważne życiowe doświadczenia i zrozumiał, które wartości są w życiu najważniejsze. Przyznaje, że choroba złamała go na tyle, na ile jej pozwolił, ale gdy powstał z kolan i poukładał swoje życie na nowo, stał się silniejszą i pewniejszą siebie osobą.

Książkę w języku polskim można kupić na stronie autora:

https://witoldpanczyszyn.pl

Publikację w języku angielskim można nabyć na Amazon.com