Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Objawienia w Akicie uznawane są za kontynuację przesłań z Fatimy. W tej japońskiej miejscowości Maryja już nie wzywa, ale krzyczy, byśmy jak najszybciej stoczyli walkę z gorszącym kryzysem w Kościele i oczyścili świat z grzechu. To ostrzeżenie przed nadchodzącą karą „nieporównywalną z niczym, co widział świat”.
Dlaczego Maryja powierzyła wstrząsające proroctwa dotyczące współczesnego świata prostej zakonnicy? I dlaczego wybrała właśnie Akitę?
Tomasz P. Terlikowski udaje się na Daleki Wschód, gdzie szuka odpowiedzi na najważniejsze pytania stawiane dziś przez wierzących. Słowa Maryi są ratunkiem dla pogrążonego w mroku świata – czy Jej usłuchamy?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 196
Copyright © Tomasz P. Terlikowski 2019
Copyright © for this edition by Wydawnictwo Esprit 2019All rights reserved
Na okładce: Our Lady of Akita, Wikimedia Commons
Redakcja: Lidia KozłowskaKorekta: Agata Chwirot, Monika Nowecka
Wydanie I, Kraków 2019ISBN 978-83-66407-81-7
Wydawnictwo Esprit sp. z o.o.ul. Przewóz 34/100, 30-716 Krakówtel./fax 12 267 05 69, 12 264 37 09, 12 264 37 19e-mail: [email protected]@[email protected]ęgarnia internetowa: www.esprit.com.pl
+ AMDG +
Mojej Żonie, z podziękowaniem za wszystko,poświęcam. Małgosiu, jesteś moim życiem
Do szczególnej modlitwy za Kościół – a konkretnie do jego obrony przed diabłem – wezwał w październiku 2018 roku papież Franciszek. Wierni mieli nie tylko odmawiać Różaniec, lecz także Pod Twoją obronę i modlitwę do św. Michała Archanioła napisaną przez Leona XIII. Wszystko w imię walki z Szatanem, który niszczy Kościół. „Tylko modlitwa może go pokonać” – podkreślono w specjalnej nocie. „Rosyjscy mistycy i wielcy święci wszystkich tradycji zalecali, by w momencie zawirowań duchowych chronić się pod płaszczem Świętej Matki Boga, odmawiając modlitwę Pod Twoją obronę”1 – uzupełniono. I nie ma co ukrywać, że taka modlitwa nie zdarza się codziennie. Nie codziennie też papież – tym razem to słowa o poprzedniku – mówi o tym, iż niezbędne jest mu nasze wsparcie, by nie uległ. „Módlcie się za mnie, abym nie uciekał z obawy przed wilkami”2 – prosił Benedykt XVI podczas homilii inaugurującej jego pontyfikat. Kilka dni wcześniej, w trakcie homilii głoszonej jeszcze zanim został wybrany na papieża, mówił o tym, że łódź Kościoła była miotana przez wzburzone fale:
Ileż „powiewów nauki” przyniosły nam ostatnie dziesięciolecia, ileż nurtów ideowych, ileż modnych kierunków myślowych… Były one często niczym wzburzone fale, które popychały myślenie wielu chrześcijan niczym małą łódkę z jednej skrajności w drugą: od marksizmu do liberalizmu, aż po libertynizm; od kolektywizmu po radykalny indywidualizm; od ateizmu do mglistego mistycyzmu religijnego; od agnostycyzmu do synkretyzmu i tak dalej3.
Te słowa, a cytować można by jeszcze wiele podobnych, uświadamiają, że żyjemy w szczególnych czasach. Apokalipsa puka do bram, wielu chrześcijan dokonuje formalnej apostazji, a sam Kościół miotany jest nieustannymi burzami.
Skandale seksualne, wrażenie odchodzenia przez Stolicę Apostolską od jednoznacznego nauczania moralnego, nieustanne spory między czołowymi kardynałami i teologami, wzajemne zarzucanie sobie herezji – to wszystko w historii Kościoła już było, ale w dobie mediów społecznościowych i błyskawicznego rozchodzenia się informacji (a czasem pseudoinformacji) nabiera szczególnego znaczenia. Zamęt i apostazje sprawiają, że na zatracenie idą tysiące, a może miliony dusz. Dlatego też coraz częściej w naszą historię ingeruje sam Bóg, posyłając do nas Matkę Bożą. Kolejne objawienia z Rue du Bac, Lourdes, Fatimy, Akity czy Kibeho (by wymienić tylko te oficjalnie uznane przez Kościół) są wielkim wołaniem Matki, która chcąc ratować swoje dzieci, wskazuje nam fundamenty, na których możemy zbudować nasze życie w czasach chaosu i zamętu duchowego. Święty Jan Paweł II mówił w Fatimie 13 maja 1982 roku:
Największą przeszkodą w drodze człowieka do Boga jest grzech, trwanie w grzechu, a w końcu wyparcie się Boga. Świadome wyrzucenie Boga ze świata ludzkiej myśli. Oderwanie od Niego całej ziemskiej aktywności człowieka. Odrzucenie Boga przez człowieka. W rzeczywistości wieczne zbawienie człowieka znajduje się tylko w Bogu. Odrzucenie Boga przez człowieka, jeśli jest zdecydowane, prowadzi logicznie do odrzucenia człowieka przez Boga (por. Mt 7, 23; 10, 33), do potępienia.
Czy Matka, która całą miłością, jaką budzi w Niej Duch Święty, pragnie zbawienia każdego, może milczeć w obliczu kwestionowania samej podstawy ich zbawienia? Nie, nie może. Tak więc, ponieważ orędzie Matki Boskiej Fatimskiej jest orędziem macierzyńskim, jest ono silne i jednoznaczne. Brzmi poważnie. Brzmi jak mowa Jana Chrzciciela na brzegu Jordanu. Nawołuje do pokuty. Ostrzega. Wzywa do modlitwy. Poleca różaniec. Orędzie jest skierowane do każdego człowieka. Miłość Matki Zbawiciela dosięga każdego miejsca, które dotknęło dzieło zbawienia. Jej troska rozciąga się na każdą jednostkę naszych czasów, na wszystkie społeczeństwa, narody i ludy. Społeczeństwa zagrożone przez apostazję stoją przed groźbą degradacji moralnej. Upadek moralności pociąga za sobą upadek społeczeństw4.
To samo można powiedzieć o Kościele. Gdy przestaje on głosić prawdy moralne, gdy wycofuje się z bycia „znakiem sprzeciwu” dla świata, nie tylko traci wiarygodność, lecz także przestaje być potrzebny. O zjawisku lekko zakamuflowanej apostazji Kościoła, odrzucania przez część katolików – w tym także hierarchów i teologów – realnego działania Boga w historii czy ludzkim życiu, prawdy doktryny katolickiej, mówiła wprost Matka Boża podczas objawień w Akicie. Jej słowa brzmią niezwykle groźnie, ale i aktualnie:
Działanie diabła będzie przenikało także do Kościoła w taki sposób, że będzie się zdarzało, iż kardynałowie będą przeciwko kardynałom, biskupi przeciwko biskupom. Kapłani, którzy mnie czczą, będą pogardzani i będą natrafiali na przeszkody ze strony swoich współbraci […]. Kościoły i ołtarze będą plądrowane; Kościół będzie pełen tych, którzy pójdą na kompromisy, i diabeł będzie skłaniał wielu kapłanów i wiele dusz konsekrowanych do porzucenia służby Panu. Szatan będzie szczególnie zaciekły przeciwko duszom poświęconym Bogu5.
A nie jest to tylko jedno z wielu objawień prywatnych, lecz takie, którego wiarygodność i prawdziwość została potwierdzona zarówno przez miejscowego biskupa, jak i ostatnie decyzje ojca świętego Franciszka, który właśnie Akitę, miejsce objawień, uczynił jednym z głównych centrów modlitwy o pokój i wyrażał chęć udania się tam podczas swojej wizyty w Japonii.
Skąd taka decyzja? Dlaczego sam ojciec święty zapragnął przyjechać na miejsce, które przez jego krytyków jest wskazywane jako dowód szkodliwości jego działania? Dlaczego papież, którego media często uważają za piewcę katolicyzmu bez wymagań i naiwnie optymistycznego, chciałby pojechać tam, gdzie Matka Boża przestrzega przed konsekwencjami takiego myślenia? Odpowiedź jest, jak się zdaje, dość prosta. Franciszek wcale nie jest tak jednowymiarowy, jak chcieliby go przedstawiać zarówno jego przeciwnicy, jak i zwolennicy, a w jego myśli pozostaje żywy niezwykle mocny element apokaliptyczny, a także – zakorzeniona w tradycji ignacjańskiej – świadomość działania złego ducha. Maryja zaś jest lekarstwem i obrończynią wierzących przed działaniem diabła. Ojciec święty, tak jak jego poprzednicy, ma również świadomość głębokiego kryzysu oraz podziału wewnętrznego Kościoła i dlatego wskazuje Akitę jako miejsce ważne dla katolików. Ciekawe, że czyni tak, mimo iż w samej Japonii Akita wcale nie jest ośrodkiem szczególnie znanym. Biskupi i księża japońscy wstydliwie o nim milczą, a jeden z nich (przesympatyczny Filipińczyk, proboszcz w Akicie), gdy pytałem go o fenomen objawień, przekonywał mnie z pasją, że nie warto się tym zajmować, ponieważ jest tyle innych ciekawszych tematów. Franciszek więc, po raz kolejny, idzie pod prąd dominujących nurtów i wskazuje na miejsca i wydarzenia, o których wielu katolików (szczególnie tych, którzy zdają się go uwielbiać) nie chciałoby słyszeć. Nie bez znaczenia pozostaje także, jak sądzę, życzliwy stosunek, jaki sam Jorge Bergoglio ma do Japonii, w której – jako młody jezuita – chciał zostać misjonarzem.
Fascynujące pozostaje również pytanie, dlaczego Maryja wybrała na miejsce swoich objawień właśnie Akitę. Japonia nie jest krajem katolickim. Żyje tam niespełna milion osób wierzących w Chrystusa, z czego ponad połowę stanowią protestanci, a tylko 45% katolicy. Laicyzacja postępuje błyskawicznie, Kościół nie ma tam żadnych sukcesów misyjnych, a misjonarze (jeden z nich mówił mi o tym wprost) często przez całe swoje życie nie odnotowują żadnego nawrócenia. Jednym słowem, z ludzkiego punktu widzenia, jest źle, a może nawet bardzo źle. A jednak to właśnie tam, na uboczu, a nie w centrum japońskiego katolicyzmu, czyli Nagasaki, przychodzi Matka Boża, by przekazać Kościołowi i światu wstrząsające przesłanie. Dlaczego? Co takiego jest w japońskim katolicyzmie i japońskiej sytuacji, że właśnie tam przychodzi Maryja? Czy możemy mówić o swego rodzaju „duchowej geografii”, dla której miejsce ma zawsze znaczenie? To wszystko są pytania, z którymi trzeba się zmierzyć, gdy zajmujemy się Akitą. I mnie także przyszło się z nimi zmierzyć, kiedy rozpoczynała się przygoda mojego życia, jaką była pielgrzymka do Japonii.
Jak do niej doszło? Po ludzku był to czysty przypadek, ale w życiu duchowym tak naprawdę nie ma przypadków, a szczególnie wtedy, gdy rzecz dotyczy Niepokalanej. Moja przygoda z Akitą i Matką Bożą z tego miejsca zaczęła się od biografii „półwariata Niepokalanej”, św. Maksymiliana Marii Kolbego. Krótko po jej opublikowaniu zadzwoniła do mnie Marta Olczykowska, współwłaścicielka Biura Podróży Misja Travel, z pytaniem, czy nie zgodziłbym się wygłosić referatu o św. Maksymilianie podczas organizowanej przez jej firmę konferencji kolbiańskiej w Poznaniu. Dlaczego miałbym się nie zgodzić? Niewiele myśląc, odpowiedziałem, iż stawię się w wyznaczonym dniu na spotkaniu i opowiem o moim ulubionym świętym. Kłopot pojawił się, kiedy – po kilku tygodniach, a na krótko przez planowanym wykładem – zajrzałem do kalendarza i okazało się, że… tego samego dnia mam inny wykład, w Łodzi. Zdolności bilokacji nie posiadam, więc postanowiłem zadzwonić do Poznania z informacją, iż nie dojadę. Tyle że nie znalazłem numeru telefonu ani do biura, ani do zapraszającej mnie kobiety. W tym drugim przypadku później dowiedziałem się, że nawet gdybym znalazł numer, to i tak pewnie bym się nie dodzwonił, bo nie było jej wówczas w Polsce. Zacząłem więc kombinować dalej, aż wreszcie wpadłem na najprostszy z możliwych pomysłów i poprosiłem o pomoc św. Maksymiliana. I on zainterweniował. Kilka godzin później zadzwonili do mnie organizatorzy konferencji z Łodzi i poinformowali, że wystąpię jako ostatni, to zaś oznaczało, iż… będę mógł być rano w Poznaniu, powiedzieć, co mam do powiedzenia o św. Maksymilianie, a potem pędem przejechać do Łodzi (dzięki Bogu za autostrady).
I tak się stało! Z samego rana wyjechałem do Poznania, wygłosiłem wykład i w popłochu wybiegłem do samochodu, żeby ruszyć do Łodzi. Już miałem włączyć silnik, gdy dobiegli do mnie właściciele biura i zapytali, czy byłem kiedykolwiek w Japonii. „Nie”. – Odpowiedź była krótka, bo naprawdę się spieszyłem. „A chciałby pan być?” – Nie ustępowali, choć widzieli, że nie mam czasu. „Kto by nie chciał” – odpowiedziałem. „To napiszemy do pana z propozycjami terminów” – oznajmili. Nie będę udawał, że im uwierzyłem. Byłem przekonany, iż to czysta kurtuazja. Jednak już dwa tygodnie później znalazłem w skrzynce maila z podanymi datami. Wybrałem jedną z nich i w marcu 2018 roku po raz pierwszy ruszyłem do Japonii. Wszystko dzięki mojej niezwykłej Żonie, z podziwu godną cierpliwością i ogromną miłością znoszącej moje kolejne wyprawy, pomysły i nieobecności w domu, która wyraziła zgodę na ów wyjazd. W Japonii miałem tylko opowiedzieć o św. Maksymilianie, ale cóż… parcie na mikrofon nie wyłącza się u mnie tylko dlatego, że znajduję się gdzieś daleko. Po trzech dniach przejąłem więc pałeczkę od księdza przewodnika, a on sam czwartego dnia pielgrzymki mówił już do ludzi, że jeśli mają jakieś pytania, to ja chętnie na nie odpowiem. Wyzwaniem dla mnie było tylko opowiadanie o gejszach, lecz dokształciłem się i jakoś poszło. Piątego dnia pilotki Hanna Poreda i Barbara Miazga zadały mi pytanie, czy nie chciałbym zostać przewodnikiem na stałe. Ponieważ nie wierzyłem, że to możliwe, pospiesznie przystałem na propozycję. I zaczęło się! Wtedy też pierwszy raz opowiadałem o Akicie. Dojechałem tam właśnie piątego dnia pielgrzymki, po wizycie w Tokio (37 mln mieszkańców), Nagasaki (centrum japońskiego katolicyzmu) i Kioto (jedno z nielicznych miast, które ocalało w czasie nalotów amerykańskich). W samym mieście poza hotelami, blokami oraz biurowcami nie ma nic interesującego. Nawet szumnie reklamowany Pałacyk Szoguna to tylko replika z lat siedemdziesiątych XX wieku. Dokładnie zwiedziłem Akitę w poszukiwaniu ciekawych miejsc, jednak bezskutecznie. Rozczarowany jechałem rankiem następnego dnia do sanktuarium. Wiózł mnie taksówkarz w wieku, na oko, dziewięćdziesięciu lat. Nie miał pojęcia o objawieniach, ale – rzecz jasna – miejsce znał, bo Amerykanie, Filipińczycy, Tajwańczycy i Polacy, którzy przyjeżdżają do Akity, jeśli gdzieś chcą jechać, to właśnie tam.
Jego niewiedza nie powinna mnie zaskakiwać. Na lotnisku zaczepili mnie dziennikarze tokijskiej telewizji z pytaniem, w jakim celu przyjechałem do Japonii. Odpowiedziałem, że między innymi po to, by udać się do Akity. Ich twarze wyrażały emocje, które w Polsce wywołałaby z pewnością w takiej sytuacji odpowiedź: „Do Pacanowa”. Z perspektywy Japończyków w Akicie nie ma bowiem nic. I to mi właśnie powiedzieli. Ja im na to, iż Akita stanowi cel mojej podróży, gdyż kiedyś objawiła się tam Matka Boża. Wtedy okazali jeszcze większe zdziwienie. Nigdy o tym nie słyszeli. Nic w tym zaskakującego, bo wieść o Akicie nie dotarła także do wielu japońskich księży, o czym wielokrotnie miałem okazję się przekonać. Z ks. Janem Burym, salezjaninem, który w Japonii pracuje od czterdziestu lat, spotkałem się w Nagasaki i razem pojechaliśmy na Unzen, niewygasły stratowulkan, w którym gotowano kiedyś żywcem chrześcijan. Widoki były niezapomniane, ponieważ trafiliśmy w końcu na japońską wieś, zupełnie inną od zwesternizowanych miast. Jednak mnie interesowało, co kapłan ów, jak mało kto znający Japonię, ma do powiedzenia o Akicie. Okazało się, że niewiele.
– Zna ksiądz Akitę? – zapytałem.
– Od czasu, kiedy zawieźli mnie tam polscy salezjanie, którzy chcieli o niej zrobić film – padła odpowiedź.
– A wcześniej?
– Wcześniej nie wiedziałem o niej nic. Zupełnie. Nie interesowało mnie to. – Salezjanin wydawał się nieco zawstydzony.
– A inni japońscy katolicy znają to miejsce? – drążyłem.
– Nie. Jeśli ktoś tam pielgrzymuje, to są to Polacy, Amerykanie lub Filipińczycy – odparł.
– Japończykom brakuje maryjności? – szukałem odpowiedzi.
Salezjanin spojrzał na mnie z oburzeniem.
– A skąd! To bardzo maryjny Kościół – odparł. Następnie opowiedział mi, że gdy po dwustu siedemdziesięciu latach zaprzestano prześladowań chrześcijan, to właśnie pytanie o kult Matki Bożej było jednym z trzech kluczowych, które zadali ukrywający się chrześcijanie katolickiemu misjonarzowi. I dopiero kiedy misjonarz poprawnie na nie odpowiedział, powiedzieli mu, że są „z nim jednego serca”. Jakby tego było mało, to właśnie odmawianie Różańca (na buddyjskich sznurach modlitewnych) i kult Matki Bożej, którą maskowano figurkami Bodhisattwy Kannon, pomogły przetrwać wierze w sytuacji, w której jej wyznawanie karane było śmiercią nie tylko wyznawcy, lecz także jego rodziny.
Dlaczego zatem objawienia w Akicie nie są znane w Japonii? To pytanie zadałem innemu salezjaninowi, ks. Tadeuszowi Soboniowi, który do Kraju Kwitnącej Wiśni przyjechał jako kleryk i od tego momentu pracuje tylko tam. „Może oni nie są w stanie uwierzyć, że do tak skromnego Kościoła mogła przyjść Maryja” – odparł duchowny. Po chwili zastanowienia zaś dodał: „A do tego wszystkich nas, japońskich księży, kształtował w zakresie mariologii kapłan i teolog, który od samego początku odrzucał prawdziwość tych objawień”. To mogła być jakaś odpowiedź, ale nie wyjaśniała ona wszystkiego. Zrozumiałem to, gdy dane mi było po raz pierwszy stanąć przed sanktuarium w Akicie. Nie ukrywam, iż byłem zaskoczony. To miejsce miało swój niezwykły urok. Białe ściany, utrzymane w japońskim stylu, symbolika chrześcijańska, lecz wyrażona na sposób japoński, równo przycięty ogród w stylu zen, studnia, która wyglądała, jakby znajdowały się w niej źródła wody żywej, a na horyzoncie wielkie, ośnieżone góry. Widok zapierał dech. A gdy wszedłem do wnętrza kaplicy, odczucie stało się jeszcze mocniejsze. Niewielka figurka, przez którą objawiała się Maryja, i tabernakulum przyciągały uwagę. Z kolei cisza, cisza mistyczna, otulająca człowieka atmosferą modlitwy, wręcz zapraszała do spotkania z Jezusem i Jego Matką. Różaniec odmawiał się tam w zasadzie sam, a adoracja Eucharystii choć zdawała się krótką chwilą, w istocie trwała prawie godzinę. I nie jest to tylko moje wrażenie. Pamiętam grupę (kolejną, z którą w tym miejscu byłem), wciąż narzekającą, po co jedziemy na takie peryferia. Po co nam Akita, skoro jest tyle innych miejsc? Narzekania ustały, kiedy dotarliśmy do sanktuarium i zaczęliśmy się tam modlić. Droga powrotna upłynęła w ciszy. Nikt już nie zadawał pytania „Po co?”, a jedynie – „Czy będzie dane mi tam powrócić?”. Mnie było dane. Od momentu mojej pierwszej pielgrzymki udałem się do Japonii i Akity kilka razy, i wiele wskazuje na to, że przyszłość mnie jeszcze zaskoczy. Za każdym razem, gdy klękam przed figurką Matki Bożej, mam łzy w oczach, a gdy wychodzę na zewnątrz do Ogrodu Maryjnego, ogarnia mnie nastrój modlitwy.
Z tego spotkania z Maryją w Akicie, a także z japońskim Kościołem (tych dwóch rzeczy nie wolno i nie powinno się rozdzielać) powstała ta książka. Jest ona nieco reporterskim, ale też przenikniętym teologią poszukiwaniem sensu tego, co się tam zdarzyło, spojrzeniem na jedno z najważniejszych, a tak mało znanych objawień maryjnych w XX wieku, którego znaczenie wciąż jeszcze się ujawnia. Czytelnik znajdzie w niej zarówno szczegółowy opis wydarzeń z Akity, jak i historię wizjonerki; spotka się również z japońskim katolicyzmem w całych jego skomplikowanych dziejach. Bez tego szerokiego spojrzenia, zanurzenia się w męczeństwo, ale i w niesłychaną wierność Chrystusowi, nie da się zrozumieć wydarzeń z lat siedemdziesiątych oraz osiemdziesiątych ubiegłego wieku w pewnym japońskim mieście.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
1Papież wzywa wiernych na świecie do modlitwy o ochronę Kościoła, www.pap.pl/aktualnosci/news%2C305188%2Cpapiez-wzywa-wiernych-na-swiecie-do-modlitwy-o-ochrone-kosciola.html.
2Homilia Benedykta XVI podczas inauguracji pontyfikatu, www.papiez.wiara.pl/doc/371839.Homilia-Benedykta-XVI-podczas-inauguracji-pontyfikatu-Caly-tekst/4.
3Homilia kard. Josepha Ratzingera podczas mszy świętej «pro eligendo Romano Pontifice», www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WR/inne/ratzinger_proeligendo_18042005.html.
4Homilia Papieża Jana Pawła II – Fatima, www.sekretariatfatimski.pl/jan-pawe-ii-i-fatima/168-homilia-papieza-jana-pawla-ii-fatima.
5 I. Corona, Akita. Objawienia i orędzia Matki Bożej przekazane japońskiej zakonnicy Agnieszce Sasagawa, tłum. M. Stebart COr, Kraków 2019, s. 26–27.