To ja, Judasz. Biografia apostoła - Tomasz P. Terlikowski - ebook

To ja, Judasz. Biografia apostoła ebook

Tomasz P. Terlikowski

4,6

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Najbardziej mroczna i niejednoznaczna postać Nowego Testamentu. Tajemnice i wszystkie twarze Judasza w książce Tomasza P. Terlikowskiego.

Sprzedawca pachnideł? Złodziej? Bojownik o wolność Izraela? Intelektualista z Judei pośród galilejskich rybaków? Kim był Judasz?

Tomasz P. Terlikowski proponuje świeże – biblijne, historyczne, literackie i psychoanalityczne – spojrzenie na postać Judasza. Czy w ogóle istniał? Co o nim wiemy, a czego nie? Co jest pewne, a czego się domyślamy? Jak możemy rozumieć jego historię? Być może Judasz, zanim dołączył do grona apostołów, był zwykłym handlarzem. Jednak możliwe również, że był on, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, terrorystą walczącym z bronią w ręku o wyzwolenie Izraela spod rzymskiego jarzma. Dlaczego uwierzył Jezusowi? Czy zdradził go z żądzy zysku, czy powodem było rozczarowanie i utrata wiary? Czy był niezbędnym elementem historii stanowiącej fundament chrześcijaństwa? Dlaczego jest tak ważny dla gnostyków?

Ta książka ma również dla Terlikowskiego wymiar osobisty, rozliczeniowy: oto biografia Judasza napisana z pasją przez autora, którego przecież nieraz nazwano właśnie Judaszem, zdrajcą polskiego Kościoła.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 301

Oceny
4,6 (17 ocen)
11
6
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Arturo25

Dobrze spędzony czas

Nie ze wszystkim się zgadzam ale po to są takie książki żeby polemizować.
00
TBekierek

Nie oderwiesz się od lektury

Ciekawa, wciągająca, zmuszająca do myślenia-rownież w zakresie wiary czy religii. Polecam
00
Majkeljfox

Nie oderwiesz się od lektury

Nie jestesm osobą wierzącą ale lektura okazala sie bardzo angażująca. Jestem pod duzym wrazeniem reaseachu i otwartego podejscia autora. Mimo, że nie jestem teologiem a Biblii nie czytam od dawna lektura tej ksiazki okazala się wielką przygodą. Ksiazka zawiera odniesienia nie tylko do samego Nowego Testamentu, dzieł teologow ale tez utworów apokryficznych i innych utworow literackich, w tym sztuk teatralnych ktore poruszają temat Judasza. Bardzo polecam.
00
audiomarzena67

Nie oderwiesz się od lektury

Rewelacyjna książka. Inna ocena Apostoł zdrajcy, niż ta do której jesteśmy przyzwyczajeni.
00
AdamS77

Nie oderwiesz się od lektury

Jak tylko zobaczyłam na Legimi e-book Tomasza P. Terlikowskiego pod tytułem "To ja, Judasz. Biografia apostoła" wiedziałam, że koniecznie muszę go przeczytać. Nie żałuję, że poświęciłam czas na jego czytanie. Autor uświadomił mi, że każdy z nas jest jak Judasz. Na każdym kroku zdradzamy, ranimy i wyrzekamy się Boga w Trójcy Jedynego. W konfesjonale wyrzekamy się naszych grzechów i przepraszamy za nie. Judasz też żałował tego, że zdradził swojego ukochanego przyjaciela Jezusa Chrystusa. Wrócił, żeby oddać srebrniki, które otrzymał, ale było już za późno. Konsekwencją jego grzechu była śmierć Pana Jezusa. Czy Judasz potrafił sam sobie wybaczyć? Oczywiście, że nie, dlatego kolejną konsekwencją tego grzechu była jego samobójcza śmierć. Czy zrobił to, za namową szatana? Niestety pewnie tak. Czy Bóg mu to wybaczył? I tu jest temat do zastanowienia. Z jednej strony Bóg jest miłosierny i uczy nas, że trzeba przebaczać. Z drugiej strony jak ma wybaczyć komuś, kto sam się potępił? Jak myślicie,...
12

Popularność




Opieka re­dak­cyjna: KA­TA­RZYNA KRZY­ŻAN-PE­REK
Wy­bór ilu­stra­cji: AL­DONA BARTA, TO­MASZ P. TER­LI­KOW­SKI
Re­dak­cja: BAR­BARA GÓR­SKA
Ko­rekta: WOJ­CIECH ADAM­SKI, ANNA DO­BOSZ, MA­RIA ROLA
Opra­co­wa­nie gra­ficzne: RO­BERT KLE­EMANN
Ilu­stra­cja wy­ko­rzy­stana na okładce: Ilja Rie­pin – Ju­dasz 1885/Alamy Stock Photo
Re­dak­tor tech­niczny: RO­BERT GĘ­BUŚ
© Co­py­ri­ght by To­masz Ter­li­kow­ski © Co­py­ri­ght by Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie, 2024Pio­senka o końcu świata by Cze­sław Mi­łosz. Co­py­ri­ght © 2011, The Es­tate of Cze­sław Mi­łosz, used by per­mis­sion of The Wy­lie Agency (UK) Li­mi­ted
Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-08-07926-3
Wy­daw­nic­two Li­te­rac­kie Sp. z o.o. ul. Długa 1, 31-147 Kra­ków bez­płatna li­nia te­le­fo­niczna: 800 42 10 40 księ­gar­nia in­ter­ne­towa: www.wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl e-mail: ksie­gar­nia@wy­daw­nic­two­li­te­rac­kie.pl tel. (+48 12) 619 27 70
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

ROZ­DZIAŁ I

Zdrada,która stała się Ju­da­szem?

A może w ogóle go nie było? Może jest tylko pierw­szym ele­men­tem chrze­ści­jań­skiego an­ty­se­mi­ty­zmu, wiel­kim oskar­że­niem skie­ro­wa­nym prze­ciwko Ży­dom, któ­rzy nie przy­jęli Chry­stusa? Imię Ju­dasz prze­cież – na co wska­zuje John Do­mi­nic Cros­san – w ję­zyku he­braj­skim brzmi „Juda”, a to dziw­nie współ­brzmi ze sło­wem Żyd. Może więc „Ju­dasz zo­stał wy­my­ślony po to, by oskar­żyć Ży­dów o zdradę Je­zusa. Ina­czej mó­wiąc, Ju­dasz to juda(izm), a cała opo­wieść sta­nowi ucie­le­śnie­nie an­ty­ju­da­izmu pierw­szych chrze­ści­jan”[1]? Je­śli od­nieść te słowa do Ewan­ge­lii św. Jana, w któ­rej ob­raz Ju­da­sza jest naj­ciem­niej­szy, naj­bar­dziej mroczny, to nie spo­sób za­po­mnieć, że zda­niem nie­któ­rych ba­da­czy jest jed­nym z pierw­szych źró­deł chrze­ści­jań­skiego an­ty­ju­da­izmu, a póź­niej an­ty­se­mi­ty­zmu. Mar­cin Lu­ter, gdy miota strasz­liwe obe­lgi na Ży­dów w po­cho­dzą­cym z 1543 roku trak­ta­cie O Ży­dach i ich kłam­stwach, gdy wzywa do „pa­le­nia sy­na­gog i szkół, de­mo­lo­wa­nia do­mów, do kon­fi­sko­wa­nia świę­tych ksiąg i ma­jąt­ków, do za­ka­zy­wa­nia edu­ka­cji, do na­kła­da­nia na Ży­dów cięż­kich prac i do na­wra­ca­nia siłą na chrze­ści­jań­stwo”, to na po­czątku, co ma być uza­sad­nie­niem dla wszyst­kich tych strasz­li­wych czy­nów, od­wo­łuje się wła­śnie do słów z Ewan­ge­lii św. Jana: „wy je­ste­ście od ojca dia­bła” (J 8, 44)[2]. Te słowa Lu­tra, wspie­rane przez lata chrze­ści­jań­skiej wro­go­ści wo­bec Ży­dów, stały się jed­nym z uspra­wie­dli­wień Ho­lo­kau­stu. „10 li­sto­pada 1938 roku, w dniu uro­dzin Lu­tra płoną w Niem­czech sy­na­gogi [...]. W ten spo­sób bło­go­sła­wiona walka na­szego przy­wódcy, ma­jąca na celu cał­ko­wite wy­zwo­le­nie na­szego na­rodu, osiąga swój punkt kul­mi­na­cyjny [...]. W tej go­dzi­nie musi być sły­szany głos czło­wieka, który jako nie­miecki pro­rok w szes­na­stym wieku roz­po­czął dzia­ła­nia, po­cząt­kowo z igno­ran­cji jako przy­ja­ciel Ży­dów, i który kie­ru­jąc się swoim su­mie­niem oraz do­świad­cze­niem i po­czu­ciem rze­czy­wi­sto­ści, stał się naj­więk­szym an­ty­se­mitą w swo­ich cza­sach, ostrze­ga­jąc lud przed Ży­dami”[3] – grzmiał tuż po Nocy Krysz­ta­ło­wej ewan­ge­licki bi­skup Tu­ryn­gii Mar­tin Sass.

A prze­cież i przed Lu­trem Jan był cy­to­wany jako uza­sad­nie­nie dla ostrze­żeń przed Ży­dami, a sam Ju­dasz stał się sym­bo­lem bez­in­te­re­sow­nego zła, ar­che­ty­pem zdrady (czę­sto uzna­wa­nej za wła­ściwą Ży­dom). „Gdy w sy­tu­acji klę­ski po­trzeba zdrajcy, któ­rego da się ob­cią­żyć winą za nie­po­wo­dze­nia – chęt­nie wy­biera się Ży­dów, otwar­cie przy­da­jąc im zbio­ro­wo­ściowo imię «Ju­da­sza» [...]. Hi­sto­ria Ju­da­sza sta­wała się na­rzę­dziem w walce prze­ciw dia­błu i jego słu­gom; miała też zna­cze­nie po­li­tyczne, uka­zu­jąc, dla­czego prze­zna­cze­niem Ko­ścioła było pro­spe­ro­wa­nie kosz­tem Sy­na­gogi. Przed­sta­wia­nie Ju­da­sza było waż­nym ele­men­tem w uogól­nia­ją­cym an­ty­se­mic­kim wy­obra­ża­niu Ży­dów: Iska­riotę trak­to­wano jako sym­bol ca­łego na­rodu ży­dow­skiego”[4]. Może więc w pierw­szym wieku ucznio­wie stwo­rzyli po­stać, od któ­rej mo­gliby się od­róż­nić? Zbu­do­wali ob­raz tego, który – choć jak oni był Ży­dem, ina­czej niż oni zdra­dził i po­zo­stał nim? Może to sym­bo­liczne przed­sta­wie­nie tego, co oni sami po­zo­sta­wili, by ru­szyć da­lej? Prze­cież Jan Ewan­ge­li­sta tak czę­sto prze­ciw­ni­ków Je­zusa okre­śla po pro­stu mia­nem Ży­dów, a sam Ju­dasz jest dla niego mroczną, okrutną po­sta­cią. Może więc od po­czątku skon­stru­owano po­stać jed­nego, który po­zo­stał Ży­dem, po­rzu­cił Me­sja­sza, choć prze­cież za nim wę­dro­wał?

*

Dy­na­mika ro­dze­nia się no­wej re­li­gii, od­dzie­la­nia od sta­rej jest za­wsze oczy­wi­sta. Istotne są róż­nice, od­róż­nie­nie się. Może więc Ju­dasz jest po­sta­cią tego, któ­rego imię staje się okre­śle­niem po­rzu­co­nej toż­sa­mo­ści, tego, co po­zo­sta­wione. „Wszystko od­bywa się tak, [...] jakby prze­klęte imię zdrajcy mu­siało ko­niecz­nie przy­po­mi­nać o jego ży­dow­skim po­cho­dze­niu i stać się jego ar­che­ty­pem. Od chwili upadku kró­le­stwa Izra­ela w 735 roku p.n.e. kró­le­stwo Judy, ze swoją sto­licą Je­ro­zo­limą, jest je­dy­nym izra­el­skim pań­stwem. Jego miesz­kańcy na­zy­wają się  Ż y d a m i, a ci z pro­win­cji Ju­dei – J u d e j c z y k a m i. Przez stu­le­cia Juda była em­ble­ma­tyczną na­zwą Izra­ela. [...] Zło­śliwcy się nie my­lili: «Ju­dasz», wrzesz­czał tłum, gdy de­por­to­wano zde­gra­do­wa­nego Drey­fusa na wy­spę Ré. A «La Ci­viltà Cat­to­lica» z tego okresu – nie tak od­le­głego! – pod­bi­jała im bę­benka: «Bóg stwo­rzył Żyda po to, by wszę­dzie od­gry­wał rolę zdrajcy»”[5] – pi­sał Ja­cquot Gru­ne­wald.

Może pierwsi chrze­ści­ja­nie, po­cho­dzący ze wspól­noty po­gań­skiej, któ­rzy chcą tak bar­dzo od­róż­nić się od tam­tych, po­gan, za­czy­nają imie­niem Ju­da­sza okre­ślać nie tyle kon­kret­nego czło­wieka, ile tych wszyst­kich, któ­rzy nie chcieli po­rzu­cić swo­jej toż­sa­mo­ści? Czy przy­pad­kiem tak ostre po­tę­pie­nie nie jest pod­świa­do­mym od­rzu­ce­niem słów Pawła Apo­stoła, który rzym­skim i po­gań­skim chrze­ści­ja­nom z taką mocą przy­po­mi­nał, że nie mają żad­nych po­wo­dów, by wy­no­sić się po­nad Ży­dów, że to wła­śnie na tra­dy­cji ży­dow­skiej zbu­do­wane jest chrze­ści­jań­stwo, a sami chrze­ści­ja­nie wsz­cze­pieni są w Izrael? „Na czym więc po­lega wyż­szość Żyda? I jaki po­ży­tek z ob­rze­za­nia? Wielki pod każ­dym wzglę­dem. Naj­pierw ten, że zo­stały im po­wie­rzone słowa Boże. Bo i cóż, je­śli nie­któ­rzy stali się nie­wierni, czyż ich nie­wier­ność mia­łaby zni­we­czyć wier­ność Boga? Żadną miarą! Bóg prze­cież musi oka­zać się praw­do­mówny, każdy zaś czło­wiek kłam­liwy” – twier­dzi Pa­weł (Rz 3, 1–4). A w in­nym miej­scu do­daje: „Czyż Bóg od­rzu­cił lud swój? Żadną miarą! I ja prze­cież je­stem Izra­elitą, po­tom­kiem Abra­hama, z po­ko­le­nia Be­nia­mina. Nie od­rzu­cił Bóg swego ludu, który wy­brał przed wie­kami. Czyż nie wie­cie, co mówi Pi­smo o Elia­szu, jak uskarża się on przed Bo­giem na Izra­ela?” (Rz 11, 1–2). I wresz­cie przy­po­mina chrze­ści­ja­nom po­cho­dzą­cym z po­gań­stwa, że są tylko „dziczką oliwną” wsz­cze­pioną w ko­rzeń Izra­ela (Rz 11, 17–18). Te słowa zo­stały przy­kryte wy­godną dla chrze­ści­jan teo­lo­gią od­rzu­ce­nia, zdrady, bo­go­bój­stwa, w któ­rej po­stać Ju­da­sza od­gry­wała istotną rolę. On stał się sym­bo­lem na­rodu i re­li­gii, od któ­rej chrze­ści­ja­nie mieli się od­róż­niać. Dzięki niemu – przez nie­mal dwa ty­siąc­le­cia – nie trzeba się było mie­rzyć z teo­lo­gią Li­stu do Rzy­mian, ale także z za­po­mnia­nymi ży­dow­skimi ko­rze­niami wła­snej re­li­gii.

Ra­cję zdaje się mieć Żyd ate­ista Zyg­munt Freud, gdy wska­zuje, że wro­gość wo­bec Ży­dów (a to, o czym on sam już nie wspo­mina, ozna­cza także dla Ju­da­sza) wy­ra­sta w isto­cie z wro­go­ści wo­bec wła­snych chrze­ści­jań­skich ko­rzeni: „wszyst­kie na­rody, które dzi­siaj ce­lują w an­ty­se­mi­ty­zmie – mówi Freud – przy­jęły chrze­ści­jań­stwo w już póź­nych cza­sach hi­sto­rycz­nych, czę­sto zmu­szone do tego siłą. Można by rzec, że wszyst­kie one są «źle ochrzczone» i pod cienką war­stewką chry­stia­ni­zmu po­zo­stały ta­kie same jak ich hoł­du­jący bar­ba­rzyń­skiemu po­li­te­izmowi przod­ko­wie. Nie zdo­łały prze­zwy­cię­żyć urazy do no­wej, na­rzu­co­nej im re­li­gii, prze­su­nęły ją na inne źró­dło, z któ­rego spły­nęło na nie chrze­ści­jań­stwo. Prze­su­nię­cie to uła­twił im fakt, że Ewan­ge­lie opo­wia­dają hi­sto­rię dzie­jącą się wśród Ży­dów i wła­ści­wie trak­tu­jącą tylko o Ży­dach”[6]. Ju­dasz w tej opo­wie­ści sta­wałby się je­dy­nym Ży­dem, je­dy­nym do­tknię­tym owym „styg­ma­tem”, co umoż­li­wia­łoby uzna­nie po­zo­sta­łych za po­boż­nych chrze­ści­jan, któ­rzy z ży­do­stwem i Izra­elem nic wspól­nego nie mieli. Wiele, szcze­gól­nie lu­do­wych ob­ra­zów, uka­zuje apo­sto­łów jako „Aryj­czy­ków”, „Sło­wian”, na­szych, a je­dy­nym, który za­cho­wuje rysy ży­dow­skie (i to z na­szych, a nie tam­tych cza­sów), poza oczy­wi­ście fa­ry­ze­uszami i uczo­nymi w Pi­śmie, jest Ju­dasz. Na nim sku­pia się wro­gość, która zresztą pro­wa­dzi do za­po­mnie­nia, prze­sło­nię­cia tego, czym na­prawdę jest chrze­ści­jań­stwo. Bez ży­dow­skich ko­rzeni, by przy­po­mnieć słowa Apo­stoła Pawła, nie ma ży­wego, dy­na­micz­nego chrze­ści­jań­stwa.

*

Ju­dasz jako an­ty­ży­dow­ski mit, jako sym­bol zdrady ob­ja­wia się nam w opo­wie­ści ze Zło­tej le­gendy Ja­kuba de Vo­ra­gine. Jej au­tor sam przy­znaje, że „ra­czej na­leży ją po­mi­nąć, niż po­da­wać za prawdę”, jed­nak skwa­pli­wie przed­sta­wia le­gen­darne za­pisy, w któ­rych wi­dzimy ślady za­równo hi­sto­rii Moj­że­sza, jak i Edypa. Ju­dasz miał być – we­dle tej opo­wie­ści – sy­nem Ru­bena (zwa­nego także Szy­mo­nem) z ple­mie­nia Dan lub Isa­char i Cy­bo­rei. Pew­nej nocy, po tym jak mał­żon­ko­wie ko­chali się – ko­bieta miała mieć strasz­liwy sen. „Śniło mi się, że uro­dzi­łam syna – zbrod­nia­rza, który stał się przy­czyną za­głady ca­łego na­rodu” – po­wie­działa mę­żowi. „Wstrętną rzecz mó­wisz, nie­godną na­wet opo­wia­da­nia, chyba zły duch zmą­cił twój umysł” – od­po­wie­dział jej Ru­ben. Ona jed­nak była prze­ko­nana o praw­dzi­wo­ści swego snu. „Je­śli rze­czy­wi­ście po­czuję, żem po­częła i ro­dzę syna, to bę­dzie znak, że nie był to zły duch, lecz ob­ja­wie­nie prawdy” – od­rze­kła. Dzie­więć mie­sięcy póź­niej było już pewne, że uro­dził im się syn[7].

José Fer­raz de Al­me­ida Júnior, Żal Ju­da­sza. Ma­larz uchwy­tuje Ju­da­sza, gdy ten uświa­da­mia so­bie, że prze­grał. Nie zre­ali­zo­wało się jego pra­gnie­nie zmu­sze­nia Boga do dzia­ła­nia, do ujaw­nie­nia me­sjań­skiej na­tury Je­zusa. Przy­ja­ciel, mistrz, to­wa­rzysz za chwilę zo­sta­nie ukrzy­żo­wany, a on – Ju­dasz – jest współ­od­po­wie­dzialny. Na­dzieja zni­kła, po­zo­staje po­zba­wiony sensu smu­tek. Smu­tek czło­wieka, który prze­trwał uczciwy, choć zdra­dził, który chce od­po­ku­to­wać swoje winy.

Ro­dzice, któ­rzy nie chcieli na sie­bie brać od­po­wie­dzial­no­ści za jego wy­cho­wa­nie, wło­żyli go do „ko­szyczka i pu­ścili w mo­rze”, by los roz­strzy­gnął, co się z nim sta­nie. Mor­skie fale wy­rzu­ciły chłopca na wy­spę Ska­riot, i wła­śnie dla­tego chło­piec otrzy­mał póź­niej imię Iska­rioty. Tam wy­rzu­cony na brzeg ko­szyk zna­la­zła bez­dzietna kró­lowa, która zde­cy­do­wała się przy­gar­nąć chłopca i wy­cho­wać go na na­stępcę tronu. „Wy­cho­wy­wano więc chłopca sto­sow­nie do jego kró­lew­skiego stanu, ale po nie­dłu­gim cza­sie kró­lowa istot­nie po­częła i w swoim cza­sie uro­dziła syna. Gdy obaj chłopcy od­ro­śli tro­chę, czę­sto ba­wili się ra­zem. Ju­dasz jed­nak cią­gle do­ku­czał kró­lew­skiemu sy­nowi, krzyw­dził go i zmu­szał do pła­czu”[8] – opo­wiada Ja­kub. Po­ucze­nia, a na­wet kary cie­le­sne na­kła­dane na Ju­da­sza na nic się nie zda­wały, a star­szy brat prze­śla­do­wał młod­szego. „Wresz­cie rzecz cała wy­kryła się i stało się wia­dome, że Ju­dasz nie jest praw­dzi­wym sy­nem kró­lo­wej, ale dziec­kiem zna­le­zio­nym. Wów­czas Ju­dasz, ogar­nięty gwał­tow­nym wsty­dem, za­bił po­ta­jem­nie swo­jego przy­bra­nego brata, syna kró­lew­skiego”[9], a póź­niej uciekł do Je­ro­zo­limy i wstą­pił na służbę do Pi­łata.

Ten ostatni zaś wy­słał go kie­dyś po jabłka do sadu, który na­le­żał do Ru­bena. Ju­dasz speł­nił prośbę, a gdy jego oj­ciec (któ­rego nie roz­po­znał) na­krył go na kra­dzieży, roz­po­częła się kłót­nia: „od obelg prze­szli do ra­zów i do­tkli­wie się po­bili. Ju­dasz ude­rzył Ru­bena ka­mie­niem w to miej­sce, gdzie kark wiąże się z szyją, i za­bił go”[10]. Pi­łat, by mu się od­wdzię­czyć za wierne wy­ko­na­nie roz­kazu, ob­da­ro­wał go ma­jąt­kiem Ru­bena, a także jego żoną Cy­bo­reą, którą Ju­dasz – nie wie­dząc, że jest jego matką, po­jął za żonę. I może na­wet nie od­kryłby tego, gdyby nie za­stał kie­dyś Cy­bo­rei, jak pła­kała przy ja­kiejś pracy. Ju­dasz za­py­tał więc, czego jej bra­kuje, a ona opo­wie­działa całą swoją hi­sto­rię. „Biada mi, naj­niesz­czę­śliw­szej z ko­biet [...] uto­pi­łam swoje dzie­ciątko w mo­rzu, męża mo­jego zna­le­ziono nie­ży­wego, a Pi­łat jesz­cze po­mno­żył mój smu­tek, zmu­sza­jąc mnie tak bar­dzo zbo­lałą do mał­żeń­stwa i da­jąc mnie to­bie za mał­żonkę zu­peł­nie wbrew mej woli”[11] – od­po­wie­działa. Wtedy wszystko stało się ja­sne. Ju­dasz nie tylko za­bił swo­jego ojca, ale i stał się winny ka­zi­rodz­twa z wła­sną matką. „Wów­czas, wie­dziony skru­chą, za radą Cy­bo­rei udał się Ju­dasz do Pana na­szego Je­zusa Chry­stusa i bła­gał go o prze­ba­cze­nie za swoje grze­chy”[12].

*

Jest w tej hi­sto­rii wszystko, co być po­winno, poza prawdą. Jest zgrab­nie przy­kro­jona hi­sto­ria o Edy­pie do­pra­wiona szczyptą hi­sto­rii Moj­że­sza i wresz­cie odro­binką le­gend o An­ty­chry­ście. Efekt? Wstrzą­sa­jący ob­raz czło­wieka, który – na­wet je­śli ska­zany jest na to przez mroczne fa­tum – idzie od jed­nej zdrady do dru­giej. „Iska­riota bo­wiem, gdy ma szansę na­pra­wić swoją winę, słu­żąc wier­nie Chry­stu­sowi, po­peł­nia ko­lejny grzech sta­no­wiący do­peł­nie­nie, uwień­cze­nie i osta­teczne po­twier­dze­nie jego pod­łego cha­rak­teru”[13]. Edyp i jego los bu­dzi współ­czu­cie, spo­glą­damy na niego jak na uwię­zio­nego w mrocz­nym fa­tum, który w isto­cie za nic nie od­po­wiada. Z Ju­da­szem ze Zło­tej le­gendy jest ina­czej. On, choć także ska­zany, otrzy­muje szansę na­prawy, pod­nie­sie­nia się, zo­staje oto­czony za­ufa­niem, a jed­nak zdra­dza Je­zusa. Jego ży­cie to nie­ustanna zdrada. „Tak na­prawdę Ju­dasz zdra­dza wszyst­kich – swo­jego ojca, matkę, swo­jego Mi­strza, swój lud. [...] Zdrada staje się Ju­da­szem”[14] – twier­dzą Ora Li­mor i Israel Yuval. To nie jest, ina­czej niż w przy­padku Edypa, opo­wieść o nie­uchron­nym Lo­sie, który miaż­dży czło­wieka, ale o kimś, kto uosa­bia w so­bie zdradę i pod­łość.

A prze­cież na­wet w tej tak jed­no­stron­nej opo­wie­ści zna­leźć można ele­menty, które ro­dzić mogą współ­czu­cie. Ju­dasz jest wie­lo­krot­nie od­rzu­cony przez bli­skich. Ro­dzice go nie chcą, boją się go, od­rzuca go także kró­lowa, która wcze­śniej go przy­gar­nia, a wresz­cie na końcu od­rzu­cony zo­staje przez lud i na­ród, do któ­rego przy­lgnął. Sa­mot­ność tego chłopca mu­siała być okrutna. Ucieczka z miej­sca, gdzie się wy­cho­wał, i przy­by­cie do Je­ro­zo­limy, któ­rej nie znał, to także mo­ment trau­ma­tyczny, a służba u rzym­skiego urzęd­nika z pew­no­ścią nie rów­no­wa­żyła traumy. Jest wiele ele­men­tów tej hi­sto­rii, którą współ­cze­sny pi­sarz mógłby roz­bu­do­wać w piękną opo­wieść. Nie taka była jed­nak in­ten­cja Ja­kuba de Vo­ra­gine. Chciał on po­ka­zać mo­del zdrady, prze­ciw­sta­wić go in­nym mo­de­lom grzesz­ni­ków, któ­rzy – choć także mieli na su­mie­niu straszne rze­czy – umieli się pod­nieść. W hi­sto­rii Ju­da­sza ta­kiego pod­nie­sie­nia nie ma.

Fał­szywy opis psy­cho­lo­giczny czy swo­bodne ko­rzy­sta­nie z mi­tów i mo­deli nie jest jed­nak naj­po­waż­niej­szym za­rzu­tem wo­bec po­strze­ga­nia Ju­da­sza w Zło­tej le­gen­dzie. O wiele po­waż­niej­sze jest to, że wi­ze­ru­nek Ju­da­sza ni­jak nie spina się z tym, co wiemy o nim z Ewan­ge­lii. To dwie zu­peł­nie różne po­sta­cie, które nie mają ze sobą nic wspól­nego poza imie­niem i styg­ma­tem zdrajcy. To dwie opo­wie­ści, z któ­rych jedną można uznać za „sym­bo­liczny kres” dru­giej, za zwień­cze­nie bu­do­wa­nia mitu o zdrajcy.

*

Czy jed­nak ozna­cza to, że sa­mej po­staci ni­gdy nie było? Czy można uznać Ju­da­sza za wy­mysł ewan­ge­li­stów? Czy stwo­rzyli go po to, by wła­śnie w nim sper­so­na­li­zo­wać zdradę, ale i fakt, że sami także opu­ścili Mi­strza w naj­trud­niej­szych chwi­lach? Od­po­wie­dzi trzeba szu­kać w No­wym Te­sta­men­cie, bo in­nych źró­deł w isto­cie nie mamy. Je­śli szu­kać w naj­star­szych źró­dłach no­wo­te­sta­men­tal­nych – to uczci­wie trzeba po­wie­dzieć, że mil­czą one o Ju­da­szu. Pa­weł, któ­rego li­sty ucho­dzą za naj­star­sze spi­sane tek­sty bi­blijne, mil­czy o apo­stole, który zdra­dził. Je­zus uka­zuje się po Zmar­twych­wsta­niu ko­le­gium Dwu­na­stu, na co zwraca uwagę Apo­stoł Pa­weł (1 Kor 15, 5), a część ba­da­czy opo­wie­ści o Ju­da­szu uznaje to za do­wód na to, że w mo­men­cie re­dak­cji li­stów Paw­ło­wych „nie ist­niała jesz­cze tra­dy­cja Ju­da­sza jako zdrajcy, lecz jako świadka zmar­twych­wsta­nia”[15]. Nie wy­daje się jed­nak, by była to su­ge­stia praw­dziwa. Pa­weł swoje li­sty pi­sze już z per­spek­tywy pas­chal­nej, jego opo­wieść jest teo­lo­gią, a nie hi­sto­rią, on sam nie był świad­kiem tych wy­da­rzeń i w swo­ich pi­smach nie za­mie­rzał przed­sta­wiać opo­wie­ści hi­sto­rycz­nej, ale zin­ter­pre­to­wać wy­da­rze­nie Zmar­twych­wsta­nia z per­spek­tywy wła­snego do­świad­cze­nia na dro­dze do Da­maszku i tego, co zo­ba­czyli apo­sto­ło­wie i ucznio­wie, gdy – jak wie­rzyli – ob­ja­wiał się im Zmar­twych­wstały. Zdrada jed­nego z uczniów, opo­wieść o niej nie wcho­dziła więc w za­kres jego za­in­te­re­so­wań. Pa­weł był teo­lo­giem, ra­bi­nicz­nym ko­men­ta­to­rem słów, a nie cier­pli­wie zbie­ra­ją­cym świa­dec­twa au­to­rem opo­wie­ści o ży­ciu Je­zusa.

Inne źró­dła, a szcze­gól­nie wszyst­kie Ewan­ge­lie, są jed­nak zgodne co do ist­nie­nia Ju­da­sza, a także jego obec­no­ści wśród naj­bliż­szych uczniów Je­zusa. Jego imię po­ja­wia się we wszyst­kich spi­sach apo­sto­łów, za­wsze na ostat­nim miej­scu i za­wsze z in­for­ma­cją, że to on zdra­dził. „Usta­no­wił więc [...] Ju­da­sza Iska­riotę, który wła­śnie Go wy­dał” (Mk 3, 16.18) – wy­znaje w naj­star­szej Ewan­ge­lii Ma­rek. „Wtedy przy­wo­łał do sie­bie dwu­na­stu swo­ich uczniów i udzie­lił im wła­dzy nad du­chami nie­czy­stymi, aby je wy­pę­dzali i le­czyli wszyst­kie cho­roby i wszel­kie sła­bo­ści. A oto imiona dwu­na­stu apo­sto­łów: pierw­szy Szy­mon, zwany Pio­trem, i brat jego An­drzej, po­tem Ja­kub, syn Ze­be­de­usza, i brat jego Jan, Fi­lip i Bar­tło­miej, To­masz i cel­nik Ma­te­usz, Ja­kub, syn Al­fe­usza, i Ta­de­usz, Szy­mon Gor­liwy, i Ju­dasz Iska­riota, ten, który Go zdra­dził” (Mt 10, 1–4). Łu­kasz zaś za­uważa: „W tym cza­sie Je­zus wy­szedł na górę, aby się mo­dlić, i całą noc spę­dził na mo­dli­twie do Boga. Z na­sta­niem dnia przy­wo­łał swo­ich uczniów i wy­brał spo­śród nich dwu­na­stu, któ­rych też na­zwał apo­sto­łami: [...] Ju­da­sza Iska­riotę, który stał się zdrajcą” (Łk 6, 12–13.16). U Jana Ju­da­sza jako jed­nego z dwu­na­stu znaj­dziemy już nie w li­ście apo­sto­łów, ale gdy Je­zus pyta swo­ich naj­bliż­szych, czy i oni chcą od Niego odejść. „«Słowa, które Ja wam po­wie­dzia­łem, są du­chem i są ży­ciem. Lecz po­śród was są tacy, któ­rzy nie wie­rzą». Je­zus bo­wiem na po­czątku wie­dział, któ­rzy to są, co nie wie­rzą, i kto miał Go wy­dać. Rzekł więc: «Oto dla­czego wam po­wie­dzia­łem: Nikt nie może przyjść do Mnie, je­żeli mu to nie zo­stało dane przez Ojca». Od­tąd wielu uczniów Jego się wy­co­fało i już z Nim nie cho­dziło. Rzekł więc Je­zus do Dwu­na­stu: «Czyż i wy chce­cie odejść?» Od­po­wie­dział Mu Szy­mon Piotr: «Pa­nie, do ko­góż pój­dziemy? Ty masz słowa ży­cia wiecz­nego. A my­śmy uwie­rzyli i po­znali, że Ty je­steś Świę­tym Boga». Na to rzekł do nich Je­zus: «Czyż nie wy­bra­łem was dwu­na­stu? A je­den z was jest dia­błem». Mó­wił zaś o Ju­da­szu, synu Szy­mona Iska­rioty. Ten bo­wiem – je­den z Dwu­na­stu – miał Go wy­dać” (J 6, 63–71).

Inne ele­menty opo­wie­ści o nim, choć w ko­lej­nych hi­sto­rycz­nie za­pi­sach ewan­ge­licz­nych jest co­raz wię­cej szcze­gó­łów, są także zgodne co do tego, że Ju­dasz był wśród uczniów, a także co do jego roli jako tego, który „wy­dał” i/lub „zdra­dził” Je­zusa. Za­war­tość tego ostat­niego sfor­mu­ło­wa­nia jed­nak, i trzeba mieć tego świa­do­mość, zmie­nia się w cza­sie re­da­go­wa­nia ko­lej­nych Ewan­ge­lii. Ma­rek mówi je­dy­nie o „wy­da­niu”, a nie o „zdra­dzie”, ko­lejni ewan­ge­li­ści za­ostrzają ton, a Jan mówi już o nim jako o dia­ble. Z hi­sto­rycz­nego ziarna, ja­kim jest su­rowa prawda o tym, że udział w poj­ma­niu Je­zusa miał je­den z Jego naj­bliż­szych uczniów, przy­ja­ciel i apo­stoł, kieł­kuje teo­lo­giczna nar­ra­cja o zdra­dzie i zdrajcy, który nie­kiedy kryje się wśród naj­bliż­szych, który jak ką­kol – z ewan­ge­licz­nej opo­wie­ści – wzra­sta obok psze­nicy.

„Kró­le­stwo nie­bie­skie po­dobne jest do czło­wieka, który po­siał do­bre na­sie­nie na swej roli. Lecz gdy lu­dzie spali, przy­szedł jego nie­przy­ja­ciel, na­siał chwa­stu mię­dzy psze­nicę i od­szedł. A gdy zboże wy­ro­sło i wy­pu­ściło kłosy, wtedy po­ja­wił się i chwast. Słu­dzy go­spo­da­rza przy­szli i za­py­tali go: «Pa­nie, czy nie po­sia­łeś do­brego na­sie­nia na swej roli? Skąd więc wziął się na niej chwast?». Od­po­wie­dział im: «Nie­przy­ja­zny czło­wiek to spra­wił». Rze­kli mu słu­dzy: «Chcesz więc, że­by­śmy po­szli i ze­brali go?». A on im od­rzekł: «Nie, by­ście zbie­ra­jąc chwast nie wy­rwali ra­zem z nim i psze­nicy. Po­zwól­cie obojgu róść aż do żniwa; a w cza­sie żniwa po­wiem żeń­com: Zbierz­cie naj­pierw chwast i po­wiąż­cie go w snopki na spa­le­nie; psze­nicę zaś zwieź­cie do mego spi­chle­rza»” (Mt 13, 24–30) – mó­wił Je­zus do apo­sto­łów, i można mieć wra­że­nie, że tę przy­po­wieść da się od­nieść także do ko­le­gium Dwu­na­stu, gdzie obok sie­bie wzra­stały i psze­nica, i ką­kol.

Za­ostrze­nie tonu, su­row­sza ocena Ju­da­sza (aż do cał­ko­wi­cie po­zba­wio­nych em­pa­tii wo­bec niego uwag Jana) zwią­zana jest więc bar­dziej z teo­lo­giczną, a mniej z hi­sto­ryczną stroną ewan­ge­licz­nych nar­ra­cji. Ju­dasz, na co zwraca uwagę ks. Cze­sław Bart­nik, nie był – z per­spek­tywy hi­sto­rycz­nej – do ni­czego po­trzebny przy­wód­com ży­dow­skim: „Je­zus i miej­sca jego po­bytu były wszyst­kim znane, da­wa­nie 30 srebr­ni­ków było zwy­kłą stratą pie­nię­dzy, obawy przed lu­dem nie miały zna­cze­nia, bo Je­zus prze­by­wał czę­sto sa­mot­nie, a po­nadto tenże lud można było szybko skap­to­wać, żeby wo­łał: «Ukrzy­żuj go!»”[16].

*

Te dwa ele­menty – hi­sto­ryczny i teo­lo­giczny – za­warte są nie tylko w za­pi­sie (mar­gi­nal­nym prze­cież) hi­sto­rii Ju­da­sza, ale w ca­łej Ewan­ge­lii. Ewan­ge­li­ści nie spi­sy­wali bio­gra­fii (ani tym bar­dziej hi­sto­rii) Je­zusa we współ­cze­snym tego słowa zna­cze­niu, ale „bio­gra­fie o celu teo­lo­gicz­nym”[17], a może le­piej po­wie­dzieć „bio­gra­fie ke­ryg­ma­tyczne”. „Ewan­ge­li­stom bo­wiem cho­dziło o taką pre­zen­ta­cję ży­cia Je­zusa, aby sta­no­wiła ona jed­no­cze­śnie ke­rygmę, Ewan­ge­lię. Oczy­wi­ście, w ob­rę­bie bio­gra­fii ke­ryg­ma­tycz­nej znaj­dują się jako jej kom­po­nenty inne mniej­sze ga­tunki li­te­rac­kie. Jed­nakże ujęte są one w bio­gra­ficzną ca­łość”[18] – pi­sze ks. Ma­rek Skier­kow­ski, a za­raz po­tem za­daje fun­da­men­talne py­ta­nie, czy z tak ro­zu­mia­nych bio­gra­fii da się od­two­rzyć to, co współ­cze­śnie ro­zu­miemy pod po­ję­ciem bio­gra­fii? Od­po­wiedź jest zło­żona: „moż­liwa jest je­dy­nie «mi­ni­bio­gra­fia». Bi­bli­sta za po­mocą kry­te­riów hi­sto­rycz­nych może zre­kon­stru­ować za­sad­ni­czą struk­turę ży­cia, na­ucza­nia i dzieła Je­zusa”[19] – od­po­wiada teo­log.

Co to ozna­cza dla na­szej opo­wie­ści o Ju­da­szu? Od­po­wiedź jest pro­sta. Otóż, za­cho­wu­jąc świa­do­mość teo­lo­gicz­nej roli hi­sto­rii Ju­da­sza, można spró­bo­wać opo­wie­dzieć jego hi­sto­rię, a także przy­jąć, że on sam nie jest tylko sper­so­na­li­zo­wa­nym kon­cep­tem teo­lo­gicz­nym, ale żywą osobą, która rze­czy­wi­ście to­wa­rzy­szyła Je­zu­sowi i która uczest­ni­czyła w ostat­nich wy­da­rze­niach zwią­za­nych z Je­zu­sem, uznaną za zdrajcę lub od­stępcę, gi­nącą – bo co do tego także zga­dzają się różne źró­dła – gwał­towną i straszną śmier­cią. Ja­sne jest także, że już w pierw­szych wie­kach no­wej ery jego hi­sto­ria z jed­nej strony bu­dziła prze­ra­że­nie, a z dru­giej fa­scy­na­cję. Śla­dem tej pierw­szej są za­pisy Ewan­ge­lii ka­no­nicz­nych, śla­dem dru­giej tra­dy­cja gno­stycka, która czyni go praw­dzi­wym gno­sty­kiem, a nie­kiedy osta­tecz­nym źró­dłem ob­ja­wie­nia.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki

Spis ilu­stra­cji

s. 30 José Fer­raz de Al­me­ida Júnior, Żal Ju­da­sza, 1880, olej na płót­nie, Na­ro­dowe Mu­zeum Sztuk Pięk­nych w Rio de Ja­ne­iro. Wi­ki­pe­dia.org: https://com­mons.wi­ki­me­dia.org/wiki/File:Al­me­ida_J%C3%BA­nior_-_Re­mor­so­_de­_Ju­das,_1880.jpg

Przy­pisy

Roz­dział IZdrada, która stała się Ju­da­szem?
[1] J.D. Cros­san, Kto za­bił Je­zusa. Ko­rze­nie an­ty­se­mi­ty­zmu w ewan­ge­licz­nych re­la­cjach o śmierci Je­zusa, tłum. M. Stopa, War­szawa 1998, s. 99.
[2] M.S. Wró­bel, An­ty­ju­da­izm a Ewan­ge­lia we­dług św. Jana. Nowe spoj­rze­nie na re­la­cję czwar­tej Ewan­ge­lii do ju­da­izmu, Lu­blin 2005, s. 29–30.
[3] G. Igna­tow­ski, Ko­ścioły wo­bec prze­ja­wów an­ty­se­mi­ty­zmu, Łódź 1999, s. 132–133.
[4] M. Ho­ro­sze­wicz, Przez dwa mi­le­nia do rzym­skiej sy­na­gogi. Szkice o ewo­lu­cji po­stawy Ko­ścioła ka­to­lic­kiego wo­bec Ży­dów i ju­da­izmu, War­szawa 2001, s. 49.
[5] J. Gru­ne­wald, Sza­lom, Je­zu­sie! Li­sty współ­cze­snego ra­bina do ra­biego z Na­za­retu, tłum. K. Aru­sto­wicz, War­szawa 2017, s. 104–105.
[6] S. Freud, Czło­wiek imie­niem Moj­żesz a re­li­gia mo­no­te­istyczna, tłum. A. Ochocki, J. Pro­ko­piuk, War­szawa 1994, s. 111.
[7]Apo­kryfy No­wego Te­sta­mentu, t. II: Apo­sto­ło­wie, cz. 2, red. M. Sta­ro­wiey­ski, Kra­ków 2017, s. 907.
[8] Tamże, s. 908.
[9] Tamże.
[10] Tamże, s. 909.
[11] Tamże.
[12] Tamże.
[13] A. Pią­tek, Wszy­scy je­ste­śmy Ju­da­szami. Zdrajca i zdrada we współ­cze­snej li­te­ra­tu­rze he­braj­skiej, Kra­ków 2022, s. 45.
[14] O. Li­mor, I.J. Yuval, Ju­das Isca­riot: Re­ve­aler of the Hid­den Truth, s. 214.
[15] A. Pią­tek, Wszy­scy je­ste­śmy Ju­da­szami..., s. 22.
[16] C. Bart­nik, Ju­dasz Iska­riota – hi­sto­ria i le­genda, „Col­lec­ta­nea The­olo­gica” 1988, t. 58, s. 6.
[17] M. Woj­cie­chow­ski, Ewan­ge­lie jako bio­gra­fie, „Ruch Bi­blijny i Li­tur­giczny” 1998, t. 51, nr 3, s. 180.
[18] M. Skier­kow­ski, Ewan­ge­lie jako bio­gra­fie ke­ryg­ma­tyczne, „Ruch Bi­blijny i Li­tur­giczny” 2003, t. 61, nr 3, s. 189.
[19] Tamże.