Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Najbardziej mroczna i niejednoznaczna postać Nowego Testamentu. Tajemnice i wszystkie twarze Judasza w książce Tomasza P. Terlikowskiego.
Sprzedawca pachnideł? Złodziej? Bojownik o wolność Izraela? Intelektualista z Judei pośród galilejskich rybaków? Kim był Judasz?
Tomasz P. Terlikowski proponuje świeże – biblijne, historyczne, literackie i psychoanalityczne – spojrzenie na postać Judasza. Czy w ogóle istniał? Co o nim wiemy, a czego nie? Co jest pewne, a czego się domyślamy? Jak możemy rozumieć jego historię? Być może Judasz, zanim dołączył do grona apostołów, był zwykłym handlarzem. Jednak możliwe również, że był on, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, terrorystą walczącym z bronią w ręku o wyzwolenie Izraela spod rzymskiego jarzma. Dlaczego uwierzył Jezusowi? Czy zdradził go z żądzy zysku, czy powodem było rozczarowanie i utrata wiary? Czy był niezbędnym elementem historii stanowiącej fundament chrześcijaństwa? Dlaczego jest tak ważny dla gnostyków?
Ta książka ma również dla Terlikowskiego wymiar osobisty, rozliczeniowy: oto biografia Judasza napisana z pasją przez autora, którego przecież nieraz nazwano właśnie Judaszem, zdrajcą polskiego Kościoła.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 301
ROZDZIAŁ I
Zdrada,która stała się Judaszem?
A może w ogóle go nie było? Może jest tylko pierwszym elementem chrześcijańskiego antysemityzmu, wielkim oskarżeniem skierowanym przeciwko Żydom, którzy nie przyjęli Chrystusa? Imię Judasz przecież – na co wskazuje John Dominic Crossan – w języku hebrajskim brzmi „Juda”, a to dziwnie współbrzmi ze słowem Żyd. Może więc „Judasz został wymyślony po to, by oskarżyć Żydów o zdradę Jezusa. Inaczej mówiąc, Judasz to juda(izm), a cała opowieść stanowi ucieleśnienie antyjudaizmu pierwszych chrześcijan”[1]? Jeśli odnieść te słowa do Ewangelii św. Jana, w której obraz Judasza jest najciemniejszy, najbardziej mroczny, to nie sposób zapomnieć, że zdaniem niektórych badaczy jest jednym z pierwszych źródeł chrześcijańskiego antyjudaizmu, a później antysemityzmu. Marcin Luter, gdy miota straszliwe obelgi na Żydów w pochodzącym z 1543 roku traktacie O Żydach i ich kłamstwach, gdy wzywa do „palenia synagog i szkół, demolowania domów, do konfiskowania świętych ksiąg i majątków, do zakazywania edukacji, do nakładania na Żydów ciężkich prac i do nawracania siłą na chrześcijaństwo”, to na początku, co ma być uzasadnieniem dla wszystkich tych straszliwych czynów, odwołuje się właśnie do słów z Ewangelii św. Jana: „wy jesteście od ojca diabła” (J 8, 44)[2]. Te słowa Lutra, wspierane przez lata chrześcijańskiej wrogości wobec Żydów, stały się jednym z usprawiedliwień Holokaustu. „10 listopada 1938 roku, w dniu urodzin Lutra płoną w Niemczech synagogi [...]. W ten sposób błogosławiona walka naszego przywódcy, mająca na celu całkowite wyzwolenie naszego narodu, osiąga swój punkt kulminacyjny [...]. W tej godzinie musi być słyszany głos człowieka, który jako niemiecki prorok w szesnastym wieku rozpoczął działania, początkowo z ignorancji jako przyjaciel Żydów, i który kierując się swoim sumieniem oraz doświadczeniem i poczuciem rzeczywistości, stał się największym antysemitą w swoich czasach, ostrzegając lud przed Żydami”[3] – grzmiał tuż po Nocy Kryształowej ewangelicki biskup Turyngii Martin Sass.
A przecież i przed Lutrem Jan był cytowany jako uzasadnienie dla ostrzeżeń przed Żydami, a sam Judasz stał się symbolem bezinteresownego zła, archetypem zdrady (często uznawanej za właściwą Żydom). „Gdy w sytuacji klęski potrzeba zdrajcy, którego da się obciążyć winą za niepowodzenia – chętnie wybiera się Żydów, otwarcie przydając im zbiorowościowo imię «Judasza» [...]. Historia Judasza stawała się narzędziem w walce przeciw diabłu i jego sługom; miała też znaczenie polityczne, ukazując, dlaczego przeznaczeniem Kościoła było prosperowanie kosztem Synagogi. Przedstawianie Judasza było ważnym elementem w uogólniającym antysemickim wyobrażaniu Żydów: Iskariotę traktowano jako symbol całego narodu żydowskiego”[4]. Może więc w pierwszym wieku uczniowie stworzyli postać, od której mogliby się odróżnić? Zbudowali obraz tego, który – choć jak oni był Żydem, inaczej niż oni zdradził i pozostał nim? Może to symboliczne przedstawienie tego, co oni sami pozostawili, by ruszyć dalej? Przecież Jan Ewangelista tak często przeciwników Jezusa określa po prostu mianem Żydów, a sam Judasz jest dla niego mroczną, okrutną postacią. Może więc od początku skonstruowano postać jednego, który pozostał Żydem, porzucił Mesjasza, choć przecież za nim wędrował?
Dynamika rodzenia się nowej religii, oddzielania od starej jest zawsze oczywista. Istotne są różnice, odróżnienie się. Może więc Judasz jest postacią tego, którego imię staje się określeniem porzuconej tożsamości, tego, co pozostawione. „Wszystko odbywa się tak, [...] jakby przeklęte imię zdrajcy musiało koniecznie przypominać o jego żydowskim pochodzeniu i stać się jego archetypem. Od chwili upadku królestwa Izraela w 735 roku p.n.e. królestwo Judy, ze swoją stolicą Jerozolimą, jest jedynym izraelskim państwem. Jego mieszkańcy nazywają się Ż y d a m i, a ci z prowincji Judei – J u d e j c z y k a m i. Przez stulecia Juda była emblematyczną nazwą Izraela. [...] Złośliwcy się nie mylili: «Judasz», wrzeszczał tłum, gdy deportowano zdegradowanego Dreyfusa na wyspę Ré. A «La Civiltà Cattolica» z tego okresu – nie tak odległego! – podbijała im bębenka: «Bóg stworzył Żyda po to, by wszędzie odgrywał rolę zdrajcy»”[5] – pisał Jacquot Grunewald.
Może pierwsi chrześcijanie, pochodzący ze wspólnoty pogańskiej, którzy chcą tak bardzo odróżnić się od tamtych, pogan, zaczynają imieniem Judasza określać nie tyle konkretnego człowieka, ile tych wszystkich, którzy nie chcieli porzucić swojej tożsamości? Czy przypadkiem tak ostre potępienie nie jest podświadomym odrzuceniem słów Pawła Apostoła, który rzymskim i pogańskim chrześcijanom z taką mocą przypominał, że nie mają żadnych powodów, by wynosić się ponad Żydów, że to właśnie na tradycji żydowskiej zbudowane jest chrześcijaństwo, a sami chrześcijanie wszczepieni są w Izrael? „Na czym więc polega wyższość Żyda? I jaki pożytek z obrzezania? Wielki pod każdym względem. Najpierw ten, że zostały im powierzone słowa Boże. Bo i cóż, jeśli niektórzy stali się niewierni, czyż ich niewierność miałaby zniweczyć wierność Boga? Żadną miarą! Bóg przecież musi okazać się prawdomówny, każdy zaś człowiek kłamliwy” – twierdzi Paweł (Rz 3, 1–4). A w innym miejscu dodaje: „Czyż Bóg odrzucił lud swój? Żadną miarą! I ja przecież jestem Izraelitą, potomkiem Abrahama, z pokolenia Beniamina. Nie odrzucił Bóg swego ludu, który wybrał przed wiekami. Czyż nie wiecie, co mówi Pismo o Eliaszu, jak uskarża się on przed Bogiem na Izraela?” (Rz 11, 1–2). I wreszcie przypomina chrześcijanom pochodzącym z pogaństwa, że są tylko „dziczką oliwną” wszczepioną w korzeń Izraela (Rz 11, 17–18). Te słowa zostały przykryte wygodną dla chrześcijan teologią odrzucenia, zdrady, bogobójstwa, w której postać Judasza odgrywała istotną rolę. On stał się symbolem narodu i religii, od której chrześcijanie mieli się odróżniać. Dzięki niemu – przez niemal dwa tysiąclecia – nie trzeba się było mierzyć z teologią Listu do Rzymian, ale także z zapomnianymi żydowskimi korzeniami własnej religii.
Rację zdaje się mieć Żyd ateista Zygmunt Freud, gdy wskazuje, że wrogość wobec Żydów (a to, o czym on sam już nie wspomina, oznacza także dla Judasza) wyrasta w istocie z wrogości wobec własnych chrześcijańskich korzeni: „wszystkie narody, które dzisiaj celują w antysemityzmie – mówi Freud – przyjęły chrześcijaństwo w już późnych czasach historycznych, często zmuszone do tego siłą. Można by rzec, że wszystkie one są «źle ochrzczone» i pod cienką warstewką chrystianizmu pozostały takie same jak ich hołdujący barbarzyńskiemu politeizmowi przodkowie. Nie zdołały przezwyciężyć urazy do nowej, narzuconej im religii, przesunęły ją na inne źródło, z którego spłynęło na nie chrześcijaństwo. Przesunięcie to ułatwił im fakt, że Ewangelie opowiadają historię dziejącą się wśród Żydów i właściwie traktującą tylko o Żydach”[6]. Judasz w tej opowieści stawałby się jedynym Żydem, jedynym dotkniętym owym „stygmatem”, co umożliwiałoby uznanie pozostałych za pobożnych chrześcijan, którzy z żydostwem i Izraelem nic wspólnego nie mieli. Wiele, szczególnie ludowych obrazów, ukazuje apostołów jako „Aryjczyków”, „Słowian”, naszych, a jedynym, który zachowuje rysy żydowskie (i to z naszych, a nie tamtych czasów), poza oczywiście faryzeuszami i uczonymi w Piśmie, jest Judasz. Na nim skupia się wrogość, która zresztą prowadzi do zapomnienia, przesłonięcia tego, czym naprawdę jest chrześcijaństwo. Bez żydowskich korzeni, by przypomnieć słowa Apostoła Pawła, nie ma żywego, dynamicznego chrześcijaństwa.
Judasz jako antyżydowski mit, jako symbol zdrady objawia się nam w opowieści ze Złotej legendy Jakuba de Voragine. Jej autor sam przyznaje, że „raczej należy ją pominąć, niż podawać za prawdę”, jednak skwapliwie przedstawia legendarne zapisy, w których widzimy ślady zarówno historii Mojżesza, jak i Edypa. Judasz miał być – wedle tej opowieści – synem Rubena (zwanego także Szymonem) z plemienia Dan lub Isachar i Cyborei. Pewnej nocy, po tym jak małżonkowie kochali się – kobieta miała mieć straszliwy sen. „Śniło mi się, że urodziłam syna – zbrodniarza, który stał się przyczyną zagłady całego narodu” – powiedziała mężowi. „Wstrętną rzecz mówisz, niegodną nawet opowiadania, chyba zły duch zmącił twój umysł” – odpowiedział jej Ruben. Ona jednak była przekonana o prawdziwości swego snu. „Jeśli rzeczywiście poczuję, żem poczęła i rodzę syna, to będzie znak, że nie był to zły duch, lecz objawienie prawdy” – odrzekła. Dziewięć miesięcy później było już pewne, że urodził im się syn[7].
José Ferraz de Almeida Júnior, Żal Judasza. Malarz uchwytuje Judasza, gdy ten uświadamia sobie, że przegrał. Nie zrealizowało się jego pragnienie zmuszenia Boga do działania, do ujawnienia mesjańskiej natury Jezusa. Przyjaciel, mistrz, towarzysz za chwilę zostanie ukrzyżowany, a on – Judasz – jest współodpowiedzialny. Nadzieja znikła, pozostaje pozbawiony sensu smutek. Smutek człowieka, który przetrwał uczciwy, choć zdradził, który chce odpokutować swoje winy.
Rodzice, którzy nie chcieli na siebie brać odpowiedzialności za jego wychowanie, włożyli go do „koszyczka i puścili w morze”, by los rozstrzygnął, co się z nim stanie. Morskie fale wyrzuciły chłopca na wyspę Skariot, i właśnie dlatego chłopiec otrzymał później imię Iskarioty. Tam wyrzucony na brzeg koszyk znalazła bezdzietna królowa, która zdecydowała się przygarnąć chłopca i wychować go na następcę tronu. „Wychowywano więc chłopca stosownie do jego królewskiego stanu, ale po niedługim czasie królowa istotnie poczęła i w swoim czasie urodziła syna. Gdy obaj chłopcy odrośli trochę, często bawili się razem. Judasz jednak ciągle dokuczał królewskiemu synowi, krzywdził go i zmuszał do płaczu”[8] – opowiada Jakub. Pouczenia, a nawet kary cielesne nakładane na Judasza na nic się nie zdawały, a starszy brat prześladował młodszego. „Wreszcie rzecz cała wykryła się i stało się wiadome, że Judasz nie jest prawdziwym synem królowej, ale dzieckiem znalezionym. Wówczas Judasz, ogarnięty gwałtownym wstydem, zabił potajemnie swojego przybranego brata, syna królewskiego”[9], a później uciekł do Jerozolimy i wstąpił na służbę do Piłata.
Ten ostatni zaś wysłał go kiedyś po jabłka do sadu, który należał do Rubena. Judasz spełnił prośbę, a gdy jego ojciec (którego nie rozpoznał) nakrył go na kradzieży, rozpoczęła się kłótnia: „od obelg przeszli do razów i dotkliwie się pobili. Judasz uderzył Rubena kamieniem w to miejsce, gdzie kark wiąże się z szyją, i zabił go”[10]. Piłat, by mu się odwdzięczyć za wierne wykonanie rozkazu, obdarował go majątkiem Rubena, a także jego żoną Cyboreą, którą Judasz – nie wiedząc, że jest jego matką, pojął za żonę. I może nawet nie odkryłby tego, gdyby nie zastał kiedyś Cyborei, jak płakała przy jakiejś pracy. Judasz zapytał więc, czego jej brakuje, a ona opowiedziała całą swoją historię. „Biada mi, najnieszczęśliwszej z kobiet [...] utopiłam swoje dzieciątko w morzu, męża mojego znaleziono nieżywego, a Piłat jeszcze pomnożył mój smutek, zmuszając mnie tak bardzo zbolałą do małżeństwa i dając mnie tobie za małżonkę zupełnie wbrew mej woli”[11] – odpowiedziała. Wtedy wszystko stało się jasne. Judasz nie tylko zabił swojego ojca, ale i stał się winny kazirodztwa z własną matką. „Wówczas, wiedziony skruchą, za radą Cyborei udał się Judasz do Pana naszego Jezusa Chrystusa i błagał go o przebaczenie za swoje grzechy”[12].
Jest w tej historii wszystko, co być powinno, poza prawdą. Jest zgrabnie przykrojona historia o Edypie doprawiona szczyptą historii Mojżesza i wreszcie odrobinką legend o Antychryście. Efekt? Wstrząsający obraz człowieka, który – nawet jeśli skazany jest na to przez mroczne fatum – idzie od jednej zdrady do drugiej. „Iskariota bowiem, gdy ma szansę naprawić swoją winę, służąc wiernie Chrystusowi, popełnia kolejny grzech stanowiący dopełnienie, uwieńczenie i ostateczne potwierdzenie jego podłego charakteru”[13]. Edyp i jego los budzi współczucie, spoglądamy na niego jak na uwięzionego w mrocznym fatum, który w istocie za nic nie odpowiada. Z Judaszem ze Złotej legendy jest inaczej. On, choć także skazany, otrzymuje szansę naprawy, podniesienia się, zostaje otoczony zaufaniem, a jednak zdradza Jezusa. Jego życie to nieustanna zdrada. „Tak naprawdę Judasz zdradza wszystkich – swojego ojca, matkę, swojego Mistrza, swój lud. [...] Zdrada staje się Judaszem”[14] – twierdzą Ora Limor i Israel Yuval. To nie jest, inaczej niż w przypadku Edypa, opowieść o nieuchronnym Losie, który miażdży człowieka, ale o kimś, kto uosabia w sobie zdradę i podłość.
A przecież nawet w tej tak jednostronnej opowieści znaleźć można elementy, które rodzić mogą współczucie. Judasz jest wielokrotnie odrzucony przez bliskich. Rodzice go nie chcą, boją się go, odrzuca go także królowa, która wcześniej go przygarnia, a wreszcie na końcu odrzucony zostaje przez lud i naród, do którego przylgnął. Samotność tego chłopca musiała być okrutna. Ucieczka z miejsca, gdzie się wychował, i przybycie do Jerozolimy, której nie znał, to także moment traumatyczny, a służba u rzymskiego urzędnika z pewnością nie równoważyła traumy. Jest wiele elementów tej historii, którą współczesny pisarz mógłby rozbudować w piękną opowieść. Nie taka była jednak intencja Jakuba de Voragine. Chciał on pokazać model zdrady, przeciwstawić go innym modelom grzeszników, którzy – choć także mieli na sumieniu straszne rzeczy – umieli się podnieść. W historii Judasza takiego podniesienia nie ma.
Fałszywy opis psychologiczny czy swobodne korzystanie z mitów i modeli nie jest jednak najpoważniejszym zarzutem wobec postrzegania Judasza w Złotej legendzie. O wiele poważniejsze jest to, że wizerunek Judasza nijak nie spina się z tym, co wiemy o nim z Ewangelii. To dwie zupełnie różne postacie, które nie mają ze sobą nic wspólnego poza imieniem i stygmatem zdrajcy. To dwie opowieści, z których jedną można uznać za „symboliczny kres” drugiej, za zwieńczenie budowania mitu o zdrajcy.
Czy jednak oznacza to, że samej postaci nigdy nie było? Czy można uznać Judasza za wymysł ewangelistów? Czy stworzyli go po to, by właśnie w nim spersonalizować zdradę, ale i fakt, że sami także opuścili Mistrza w najtrudniejszych chwilach? Odpowiedzi trzeba szukać w Nowym Testamencie, bo innych źródeł w istocie nie mamy. Jeśli szukać w najstarszych źródłach nowotestamentalnych – to uczciwie trzeba powiedzieć, że milczą one o Judaszu. Paweł, którego listy uchodzą za najstarsze spisane teksty biblijne, milczy o apostole, który zdradził. Jezus ukazuje się po Zmartwychwstaniu kolegium Dwunastu, na co zwraca uwagę Apostoł Paweł (1 Kor 15, 5), a część badaczy opowieści o Judaszu uznaje to za dowód na to, że w momencie redakcji listów Pawłowych „nie istniała jeszcze tradycja Judasza jako zdrajcy, lecz jako świadka zmartwychwstania”[15]. Nie wydaje się jednak, by była to sugestia prawdziwa. Paweł swoje listy pisze już z perspektywy paschalnej, jego opowieść jest teologią, a nie historią, on sam nie był świadkiem tych wydarzeń i w swoich pismach nie zamierzał przedstawiać opowieści historycznej, ale zinterpretować wydarzenie Zmartwychwstania z perspektywy własnego doświadczenia na drodze do Damaszku i tego, co zobaczyli apostołowie i uczniowie, gdy – jak wierzyli – objawiał się im Zmartwychwstały. Zdrada jednego z uczniów, opowieść o niej nie wchodziła więc w zakres jego zainteresowań. Paweł był teologiem, rabinicznym komentatorem słów, a nie cierpliwie zbierającym świadectwa autorem opowieści o życiu Jezusa.
Inne źródła, a szczególnie wszystkie Ewangelie, są jednak zgodne co do istnienia Judasza, a także jego obecności wśród najbliższych uczniów Jezusa. Jego imię pojawia się we wszystkich spisach apostołów, zawsze na ostatnim miejscu i zawsze z informacją, że to on zdradził. „Ustanowił więc [...] Judasza Iskariotę, który właśnie Go wydał” (Mk 3, 16.18) – wyznaje w najstarszej Ewangelii Marek. „Wtedy przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości. A oto imiona dwunastu apostołów: pierwszy Szymon, zwany Piotrem, i brat jego Andrzej, potem Jakub, syn Zebedeusza, i brat jego Jan, Filip i Bartłomiej, Tomasz i celnik Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Tadeusz, Szymon Gorliwy, i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził” (Mt 10, 1–4). Łukasz zaś zauważa: „W tym czasie Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga. Z nastaniem dnia przywołał swoich uczniów i wybrał spośród nich dwunastu, których też nazwał apostołami: [...] Judasza Iskariotę, który stał się zdrajcą” (Łk 6, 12–13.16). U Jana Judasza jako jednego z dwunastu znajdziemy już nie w liście apostołów, ale gdy Jezus pyta swoich najbliższych, czy i oni chcą od Niego odejść. „«Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą». Jezus bowiem na początku wiedział, którzy to są, co nie wierzą, i kto miał Go wydać. Rzekł więc: «Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca». Odtąd wielu uczniów Jego się wycofało i już z Nim nie chodziło. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: «Czyż i wy chcecie odejść?» Odpowiedział Mu Szymon Piotr: «Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga». Na to rzekł do nich Jezus: «Czyż nie wybrałem was dwunastu? A jeden z was jest diabłem». Mówił zaś o Judaszu, synu Szymona Iskarioty. Ten bowiem – jeden z Dwunastu – miał Go wydać” (J 6, 63–71).
Inne elementy opowieści o nim, choć w kolejnych historycznie zapisach ewangelicznych jest coraz więcej szczegółów, są także zgodne co do tego, że Judasz był wśród uczniów, a także co do jego roli jako tego, który „wydał” i/lub „zdradził” Jezusa. Zawartość tego ostatniego sformułowania jednak, i trzeba mieć tego świadomość, zmienia się w czasie redagowania kolejnych Ewangelii. Marek mówi jedynie o „wydaniu”, a nie o „zdradzie”, kolejni ewangeliści zaostrzają ton, a Jan mówi już o nim jako o diable. Z historycznego ziarna, jakim jest surowa prawda o tym, że udział w pojmaniu Jezusa miał jeden z Jego najbliższych uczniów, przyjaciel i apostoł, kiełkuje teologiczna narracja o zdradzie i zdrajcy, który niekiedy kryje się wśród najbliższych, który jak kąkol – z ewangelicznej opowieści – wzrasta obok pszenicy.
„Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swej roli. Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł. A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast. Słudzy gospodarza przyszli i zapytali go: «Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli? Skąd więc wziął się na niej chwast?». Odpowiedział im: «Nieprzyjazny człowiek to sprawił». Rzekli mu słudzy: «Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go?». A on im odrzekł: «Nie, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy. Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza»” (Mt 13, 24–30) – mówił Jezus do apostołów, i można mieć wrażenie, że tę przypowieść da się odnieść także do kolegium Dwunastu, gdzie obok siebie wzrastały i pszenica, i kąkol.
Zaostrzenie tonu, surowsza ocena Judasza (aż do całkowicie pozbawionych empatii wobec niego uwag Jana) związana jest więc bardziej z teologiczną, a mniej z historyczną stroną ewangelicznych narracji. Judasz, na co zwraca uwagę ks. Czesław Bartnik, nie był – z perspektywy historycznej – do niczego potrzebny przywódcom żydowskim: „Jezus i miejsca jego pobytu były wszystkim znane, dawanie 30 srebrników było zwykłą stratą pieniędzy, obawy przed ludem nie miały znaczenia, bo Jezus przebywał często samotnie, a ponadto tenże lud można było szybko skaptować, żeby wołał: «Ukrzyżuj go!»”[16].
Te dwa elementy – historyczny i teologiczny – zawarte są nie tylko w zapisie (marginalnym przecież) historii Judasza, ale w całej Ewangelii. Ewangeliści nie spisywali biografii (ani tym bardziej historii) Jezusa we współczesnym tego słowa znaczeniu, ale „biografie o celu teologicznym”[17], a może lepiej powiedzieć „biografie kerygmatyczne”. „Ewangelistom bowiem chodziło o taką prezentację życia Jezusa, aby stanowiła ona jednocześnie kerygmę, Ewangelię. Oczywiście, w obrębie biografii kerygmatycznej znajdują się jako jej komponenty inne mniejsze gatunki literackie. Jednakże ujęte są one w biograficzną całość”[18] – pisze ks. Marek Skierkowski, a zaraz potem zadaje fundamentalne pytanie, czy z tak rozumianych biografii da się odtworzyć to, co współcześnie rozumiemy pod pojęciem biografii? Odpowiedź jest złożona: „możliwa jest jedynie «minibiografia». Biblista za pomocą kryteriów historycznych może zrekonstruować zasadniczą strukturę życia, nauczania i dzieła Jezusa”[19] – odpowiada teolog.
Co to oznacza dla naszej opowieści o Judaszu? Odpowiedź jest prosta. Otóż, zachowując świadomość teologicznej roli historii Judasza, można spróbować opowiedzieć jego historię, a także przyjąć, że on sam nie jest tylko spersonalizowanym konceptem teologicznym, ale żywą osobą, która rzeczywiście towarzyszyła Jezusowi i która uczestniczyła w ostatnich wydarzeniach związanych z Jezusem, uznaną za zdrajcę lub odstępcę, ginącą – bo co do tego także zgadzają się różne źródła – gwałtowną i straszną śmiercią. Jasne jest także, że już w pierwszych wiekach nowej ery jego historia z jednej strony budziła przerażenie, a z drugiej fascynację. Śladem tej pierwszej są zapisy Ewangelii kanonicznych, śladem drugiej tradycja gnostycka, która czyni go prawdziwym gnostykiem, a niekiedy ostatecznym źródłem objawienia.
Spis ilustracji
s. 30 José Ferraz de Almeida Júnior, Żal Judasza, 1880, olej na płótnie, Narodowe Muzeum Sztuk Pięknych w Rio de Janeiro. Wikipedia.org: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Almeida_J%C3%BAnior_-_Remorso_de_Judas,_1880.jpg
Przypisy