Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Swoje życie poświecił służbie Bogu, Kościołowi, a przede wszystkim Maryi. Biskup Paweł Hnilica nazywany był przez wielu komandosem Matki Bożej Fatimskiej. Orędzia przekazane trojgu pastuszkom uważał za lekarstwo na wielki kataklizm komunizmu. O ich znaczeniu i ważności przekonywał samego Jana Pawła II, któremu przez wiele lat służył i doradzał.
Tomasz P. Terlikowski w intrygujący i niezwykły sposób przedstawia biografię jednego z najciekawszych biskupów xx wieku. Opowiadając czytelnikom o słowackim kapłanie, którego, jak podkreślał bohater tej opowieści, „Matka Boża niosła na rękach”, pokazuje nieznane oblicze Kościoła. W jaki sposób bp Hnilica dokonał aktu zawierzenia Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi w samym sercu Moskwy? Dlaczego to on był pierwszym biskupem wysłanym do Medjugorje? Jak wyglądała jego przyjaźń z Matką Teresą z Kalkuty, kard. Stefanem Wyszyńskim i ks. Franciszkiem Blachnickim?
Poznaj biografię kapłana, który Maryi zawierzył wszystko!
Tomasz P. Terlikowski – polski dziennikarz, filozof, publicysta i działacz katolicki. Autor wielu książek o tematyce wiary oraz biografii, m.in. Wenanty Katarzyniec, Maksymilian Maria Kolbe.
Biskup Hnilica jest legenda, którą warto poznać od strony faktów, by zdumieć się, że życie potrafi być ciekawsze niż sensacyjne opowieści. To życie ma tak wyraźny wymiar nadprzyrodzony, że nie sposób nie wsłuchać się w maryjne wskazówki słowackiego biskupa. Wie o tym Tomasz Terlikowski, dlatego spod jego pióra nie wyszła prosta biografia. Otrzymujemy do rąk „zachętnik”, który wzywa nas do obrony prześladowanego Kościoła!
Wincenty Łaszewski
Biskup Paweł Hnilica – słowacki jezuita – to dar niebios na współczesne, niespokojne czasy. Sam doświadczywszy mroków komunizmu, dostrzegł w fatimskim orędziu światło nadziei dla zagubionych ludzi, których serca, podobnie jak dziś, zatruwane były przez śmiercionośny jad nienawiści i apostazji. Zgłębiając życie i dzieło tego kapłana, dostrzegamy nić łączącą Fatimę i Medjugorje, do którego został wysłany jako pierwszy biskup. Dzięki tej pasjonującej biografii poczujemy się niejako prowadzeni przez Ducha Świętego po stromej ścieżce do nieba. Wiedzie ona przez naszą codzienność skierowana ku Niepokalanej, która zawsze zawierza nas swojemu Synowi.
Przemysław Janiszewski kanał Moc w słabości
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 276
Copyright © Tomasz P. Terlikowski 2021
Copyright © for this edition by Wydawnictwo Esprit 2021
All rights reserved
Materiały okładkowe: Frans Floris, Vescovo mons. Pavol Hnilica, Wikimedia Commons
Matka Boża Fatimska © Immaculate / Shutterstock
Kreml © Elena11 / Shutterstock
Redakcja: Agnieszka Zielińska
Korekta: Monika Nowecka
ISBN 978-83-66859-68-5
Wydanie I, Kraków 2021
Wydawnictwo Esprit sp. z o.o.
ul. Władysława Siwka 27a, 31-588 Kraków
tel./fax 12 267 05 69, 12 264 37 09, 12 264 37 19
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.esprit.com.pl
Pamięć buduje tożsamość – o czym niezwykle mocno przypominał św. Jan Paweł II. „Pamięć jest tą siłą, która tworzy tożsamość istnień ludzkich, zarówno na płaszczyźnie osobowej, jak i zbiorowej. Przez pamięć bowiem w psychice osoby tworzy się poniekąd i krystalizuje poczucie tożsamości”1 – wskazywał papież z Polski w książce, która jest próbą zmierzenia się z tajemnicą zła dwóch wielkich antychrześcijańskich totalitaryzmów, nazizmu i komunizmu, i powinna być intepretowana także jako wezwanie do pamięci o tym, co wydarzyło się w Europie w XX wieku, o wielkich prześladowaniach Kościoła – rozpoczynających się już w bolszewickiej Rosji na początku lat dwudziestych, a kontynuowanych w Hiszpanii w latach trzydziestych i potem, zarówno w hitlerowskich Niemczech, jak i na okupowanych przez nich terenach Europy, a także aż do późnych lat osiemdziesiątych w całym imperium sowieckim. Dziesiątki tysięcy męczenników – kapłanów i duchownych różnych wyznań, ale także świeckich, którzy oddawali życie – oraz zdecydowanie więcej tych, którzy tracili „tylko” możliwość zdobycia wykształcenia, normalnej pracy czy spokojnego życia – to spadek po tym stuleciu. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu, a latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku, na sowieckiej wówczas Ukrainie oficer KGB odwiedzał w Wigilię rodzinę pewnego profesora medycyny, o której wiedział, że jest chrześcijańska, tak by uniemożliwić jej świętowanie. Jeszcze w latach siedemdziesiątych pewien młody słowacki chłopak (obecnie jeden z najbardziej rozpoznawalnych duchownych katolickich) jako praktykujący katolik nie mógł uczyć się w liceum, ale wysłano go do zawodówki rolniczej (na żadną inną nie mógł liczyć), i tylko dlatego, że był geniuszem, pozwolono mu skończyć jeszcze technikum rolnicze, a potem zostać agroinżynierem. Inne drogi były dla niego zamknięte. To wreszcie w latach osiemdziesiątych zamordowano w Polsce ks. Jerzego Popiełuszkę, a także – już na terenie Niemiec Zachodnich – inwigilowano i prześladowano (a istnieje podejrzenie, że być może także zamordowano) ks. Franciszka Blachnickiego. O tym wszystkim nie wolno nam zapominać, bo niszczy to naszą specyficzną chrześcijańską tożsamość, odbiera nam korzenie, z których nie tylko jako chrześcijanie Europy Środkowo-Wschodniej powinniśmy być dumni, ale także które powinny kształtować naszą tożsamość.
Pęd życia, a także głębokie zmiany, jakim podlega Kościół także w krajach Europy Środkowej, sprawiają, że to doświadczenie, to wielkie bogactwo historii nie zostało wciąż jeszcze w wystarczającym stopniu przyjęte i przemyślane. Rola Jana Pawła II w upadku komunizmu została wprawdzie opisana, znamy (nie tylko w Polsce) historię bł. Jerzego Popiełuszki czy ks. Franciszka Blachnickiego, ale brak nam głębszej świadomości, co działo się w sąsiednich krajach, jak Kościół był tam prześladowany i jakich bohaterów wydał. Ta książka ma być niewielką próbą nadrobienia tego braku, ukazania postaci rzeczywiście fascynującej, bo nie tylko zaangażowanej w historię XX wieku, nie tylko głęboko wierzącej, nie tylko z życiorysem na miarę scenariusza filmowego, ale także wpisującej się w to, co o historii XX wieku mówiła Matka Boża w Fatimie. Mowa o bp. Pawle Hnilicy, słowackim jezuicie, wyświęconym i na kapłana, i na biskupa w podziemiu, uciekinierze z komunistycznej Czechosłowacji, który później przez lata doradzał kolejnym papieżom w sprawach Europy Środkowej, ale też zmagał się z komunistyczną infiltracją w Watykanie. Wielu określało go mianem Jamesa Bonda Jana Pawła II – bo papież z Polski miał zlecać mu wykonanie rozmaitych, nie zawsze jawnych zadań, choćby ocenę objawień w Medjugorje, a sam Hnilica chętnie angażował się w zadania na pograniczu szaleństwa, na przykład gdy z innym księdzem podróżował do Moskwy, by tam w jednej z cerkwi potajemnie celebrować Mszę Świętą tuż przed tym, jak Jan Paweł II powierzył Rosję i świat Niepokalanemu Sercu Maryi.
Biskup Hnilica raczej nie będzie kanonizowany – ale nie mnie to osądzać – bo nie brakuje w jego życiu elementów trudnych, które wymagają głębokiego wyjaśnienia. Nie zmienia to jednak faktu, że jest on fascynujący i wart przypomnienia. I to nie tylko ze względu na losy samego bp. Hnilicy, ale także dlatego, że jego życie pokazuje skomplikowaną historię całej Europy Środkowej, a także złożoną i zmieniającą się strategię Watykanu w relacji do komunizmu i Związku Sowieckiego. Jest w tym życiorysie także ważny wątek fatimski, który uświadamia, że objawienia z portugalskiej wioski są nadal aktualne.
Rok 1921 był czasem prawdziwego przełomu. Status quo w Europie dobiegło końca zaledwie kilka lat wcześniej. Upadły wielkie imperia, które nadawały ton poprzedniemu wiekowi, w gruzach legły zarówno Cesarstwo Rosyjskie, jak i Austro-Węgierskie, czy wreszcie Rzesza Niemiecka. Nowe państwa, często złożone ze społeczeństw i narodów, które historycznie niewiele miały ze sobą wspólnego, powstały na gruzach starych. Nieraz dziedziczyły po nich coraz ostrzejsze konflikty etniczne, rozwijający się i zdobywający wciąż nowych wyznawców ruch nacjonalistyczny. Nowe granice często były tak wyznaczone, a nowe zasady prawa międzynarodowego tak spisane, że rodziło to – nie ma znaczenia, czy słusznie, czy nie – gniew i frustrację w wielkich niegdyś (albo i wówczas) narodach. Ogromny był także kryzys społeczny. Pierwsza wojna światowa pochłonęła miliony ofiar, miliony ludzi na zawsze zostało naznaczonych kalectwem lub głęboką traumą, wielu utraciło dorobek całego życia. Radość z odzyskanej niepodległości łączyła się ze świadomością, że to, co minęło, już nie wróci, a także z frustracją mniejszości, które pozostały poza granicami swoich nowo powstałych (albo właśnie utraconych) państw albo którym utworzyć własnego państwa się nie udało.
U korzeni krwawego wieku
Kilka lat wcześniej rozpoczęła się rewolucja. W jej efekcie powstała Rosja sowiecka, której dzieje, a także generowana przez system komunistyczny przemoc, naznaczyły cały XX wiek. Choć bolszewicy ostatecznie już zwyciężyli i rozpoczęli proces budowy komunizmu, można się było jeszcze łudzić, że nie wszystko jest rozstrzygnięte. W tym czasie sowieci zniszczyli niezależną Gruzję, kontrrewolucyjna armia białych zajęła Mongolię, w Kronsztadzie wybuchło w marcu 1921 roku kolejne powstanie przeciwko władzy bolszewików, wywołane przez inne nurty ówczesnej rosyjskiej radykalnej lewicy (stłumiono je krwawo kilkanaście dni później), a bunty chłopskie, choćby te pod wodzą Aleksandra Antonowa, miały wciąż jeszcze ogromne znaczenie. To właśnie te bunty, a także potężny i sztucznie wywołany przez „komunizm wojenny” głód na rosyjskiej wsi i gigantyczny kryzys gospodarczy (produkcja w porównaniu z okresem przed rewolucją spadła o ponad osiemdziesiąt procent) doprowadziły do decyzji o poluzowaniu polityki gospodarczej i wprowadzeniu Nowej Polityki Ekonomicznej (NEP), która dopuściła nieco wolnego rynku do bolszewickiej codzienności. Poluzowanie modelu gospodarczego, nieznaczne wprowadzenie prywatnej inicjatywy do komunistycznego paradygmatu nie oznaczało bynajmniej większej wolności politycznej. Wręcz przeciwnie: Lenin zaczął wzmożone prześladowania Cerkwi prawosławnej i niezależnych jeszcze od siebie partii socjalistycznych, a także wypędził (wówczas jeszcze karą było wypędzenie, a nie śmierć) intelektualistów rosyjskich, którzy nie akceptowali rewolucji. Czeka, czyli komunistyczna policja polityczna, z narzędzia ślepego terroru przekształciła się we wszechobecną strukturę biurokratyczną kontrolującą niemal każdy element ludzkiego życia2. Jednocześnie, choć nie zawsze się to udawało, próbowano dokonywać eksportu rewolucji do innych krajów. Węgierska Republika Rad upadła dość szybko i już w 1920 roku władzę w nowym państwie (okrojonym z wielu ziem, na których pozostała ogromna większość węgierska) przejął regent Miklós Horthy. Rok wcześniej upadła Słowacka Republika Rad, której inicjatorzy – trochę jak w przypadku działań na Węgrzech – próbowali wykorzystać narodowe aspiracje Słowaków do rewolucji3. Wciąż trwają spory na temat jej niezależności od Węgier.
Rok 1921 to także ważny krok na drodze do władzy Adolfa Hitlera i do kolejnej wielkiej wojny na Starym Kontynencie. Wiosną tego roku młody Hitler został dyrektorem NSDAP. Od tego momentu jego nazwisko i wciąż jeszcze formułujące się poglądy utożsamiano z tą partią. Poważni politycy zaczęli się liczyć z rozpoczynającym dopiero swoją karierę, ale umiejącym już porywać tłumy politykiem4. Na prawdziwy rozkwit NSDAP Hitler musiał jeszcze poczekać; ziarno zła zostało jednak już zasiane.
Kościół katolicki powoli dochodził do siebie po wielkim kryzysie modernistycznym, po surowym, zarówno doktrynalnie, jak i w kwestiach reformy pobożności i życia zakonnego, pontyfikacie Piusa X, ale także po wielkiej wojnie. Kończący swój pontyfikat Benedykt XV (kolejny papież Pius XI został wybrany na konklawe już rok później) uchodził w oczach współczesnych za łagodniejszego i bardziej otwartego na świat, ale zmagającego się z wieloma trudnościami. Papież nieustannie podejmował starania pokojowe, a także wspierał nowe narody w ich aspiracjach, starając się unikać, gdzie tylko było to możliwe, rozlewu krwi. Pontyfikat ten zapisał się w historii ustanowieniem nowego kodeksu prawa kanonicznego, a także znacznym, choć nieustannie ograniczanym przez antykatolickie państwa zaangażowaniem dyplomatycznym Stolicy Apostolskiej. Papież mocno wypowiadał się też na temat konieczności moralnej i politycznej odbudowy Europy. Z perspektywy Kościoła sytuacja po pierwszej wojnie światowej była trudna. Wiele nowych państw, a także część starych, które przestały być monarchiami, a stały się republikami o często wyraźnie laickim czy antykatolickim wręcz charakterze, chciało sobie podporządkować Kościół lub radykalnie ograniczyć możliwości jego działania. Na to nie godził się Benedykt XV, który zabiegał o podpisanie specjalnych porozumień dyplomatycznych. Nie zawsze było to proste; dla części nowych państw, by wymienić choćby Czechosłowację (trzeba pamiętać, że dotyczy to przede wszystkim Czech), antykatolicyzm związany z odrzuceniem austro-węgierskiego dziedzictwa był istotnym elementem tożsamości5.
Maryja wkracza do akcji
O wiele ciekawsza i istotniejsza od historii powszechnej XX wieku jest historia mistyczna, zapoczątkowana podczas pontyfikatu Benedykta XV. 5 maja 1917 roku papież ten wezwał cały Kościół do wielkiej nowenny do Matki Bożej Królowej Pokoju. Osiem dni później Matka Boża odpowiedziała na tę modlitwę, objawiając się trojgu fatimskim pastuszkom. „Odmawiajcie różaniec każdego dnia za pokój dla świata i koniec wojny”6 – powiedziała dzieciom już podczas pierwszego spotkania. Podczas kolejnych nie tylko wzywała do pokuty i prosiła o modlitwę za papieża, ale także ostrzegała przed kolejną wielką wojną, przed rewolucją, i wskazywała drogę budowy trwałego pokoju.
Widzieliście piekło, dokąd idą dusze biednych grzeszników. Aby ich ratować, Bóg chce ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca. Jeśli zrobi się to, co ja wam mówię, wiele dusz zostanie uratowanych, nastanie pokój na świecie. Wojna się skończy. Ale jeżeli się nie przestanie obrażać Boga, to za pontyfikatu Piusa XI rozpocznie się druga, gorsza. Kiedy ujrzycie noc oświetloną przez nieznane światło, wiedzcie, że to jest wielki znak, który wam Bóg daje, że ukarze świat za jego zbrodnie przez wojnę, głód i prześladowania Kościoła i Ojca Świętego. Żeby temu zapobiec, przyjdę, by żądać poświęcenia Rosji memu Niepokalanemu Sercu i ofiarowania Komunii Świętej w pierwsze soboty na zadośćuczynienie. Jeżeli ludzie me życzenia spełnią, Rosja nawróci się i zapanuje pokój, jeżeli nie, Rosja rozszerzy swoje błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła. Dobrzy będą męczeni, Ojciec Święty będzie bardzo cierpieć, wiele narodów zostanie zniszczonych, na koniec zatriumfuje moje Niepokalane Serce. Ojciec Święty poświęci mi Rosję, która się nawróci, a dla świata nastanie okres pokoju7
– mówiła wówczas Maryja do dzieci.
W 1921 roku dwoje z trojga wizjonerów już nie żyło. Jako pierwszy, krótko po swojej Pierwszej Komunii Świętej i po wielu miesiącach cierpień podejmowanych i przyjmowanych z miłości do Chrystusa, 4 kwietnia 1919 roku, zmarł Franciszek Marto. Odchodził spokojnie, bez bólu, pożegnawszy się ze swoimi siostrami, którym powiedział tylko: „Idę do Nieba, a tam będę bardzo prosił Pana Jezusa i Matkę Bożą, żeby was wkrótce do siebie zabrała”. Hiacynta, druga z wizjonerek, prosiła go wówczas, żeby przekazał pozdrowienia Matce Bożej i Jezusowi. „Powiedz Im, że wycierpię wszystko, co zechcą, za nawrócenie grzeszników i aby zadośćuczynić Niepokalanemu Sercu Maryi”. Krótko przed śmiercią zawołał także do swojej matki, że widzi światło, a po kilku minutach oddał ducha8. Hiacynta odchodziła dłużej, a Matka Boża uprzedziła ją, że dziewczynka będzie bardzo cierpieć (robiła to w milczeniu), a także umierać w samotności. Odeszła w nocy, po wieczornej spowiedzi i niespełnionej prośbie o Wiatyk, około godziny 22.30 20 lutego 1920 roku. Była wtedy w pokoju sama i umarła absolutnie spokojnie9.
Ostatnia z wizjonerek w 1921 roku ostatecznie opuściła Fatimę. 15 czerwca tegoż roku po raz kolejny powiedziała Maryi „tak”. Zanim jednak to się stało, Łucja stoczyła trudną walkę duchową, by wypełnić propozycję, jaką złożył jej biskup.
Był 15 czerwca 1921 roku, widziałaś moją walkę, moje niezdecydowanie, mój żal, […] niepewność tego, co mnie miało spotkać, decyzję wycofania się z danego słowa. Znajomość tego, co pozostawiałam, i tęsknota rozdrapuje mi serce. Powiedzieć wszystkiemu „żegnam” w momencie, gdy młodość zaczyna rozkwitać, gdy cudowna przyszłość uśmiecha się obietnicą pobytu u pani Assunção Avelar i innych życzliwych mi pań, zrezygnować z matczynej czułości, jaką mnie obdarzały i którą odwzajemniałam równie szczerym uczuciem, pozostawić wszystko, nawet dom rodzinny, dla nieznanego, które miałam spotkać – takie obrazy niewoliły mi serce i sprawiały, że przeczuwałam to, o czym nawet nie chciałam myśleć! Czy tak można żyć? – zapytywałam samą siebie. – Nie! – powiem Mamie, że nie chcę jechać i skoro nie zjawimy się w Leirii, wszystko się zakończy; potem pojadę do Lizbony, do Santarém, do mojej ukochanej pani Adelaide, albo do Leirii, do pań Patrício. We wszystkich tych miejscach czuję się dużo lepiej, mogę się uczyć i zapewnię sobie dobrą przyszłość. Tam, dokąd chce mnie wysłać Ksiądz Biskup, nie wiem jak będzie, a na dodatek postawił warunek, że nie wrócę więcej do domu, to znaczy, że już nigdy nie zobaczę rodziny ani tych błogosławionych miejsc! Szczęśliwe miejsca: Cova da Iria, Loca do Cabeço, Valinhos, studnia w Arneiro, kościół, w którym znajduje się mój Ukryty Jezus i gdzie otrzymałam tak wiele łask. Uśmiech mojej Pierwszej Komunii Świętej! Vila Nova de Ourém, gdzie przebywa Hiacynta, cmentarz, na którym spoczywają ciała ukochanego Taty i Franciszka! Nigdy więcej nie stąpać po tej błogosławionej ziemi, po to, by iść Bóg wie dokąd!10
– opisywała swoją rozmowę z Maryją. Tego dnia dziewczyna wróciła do wszystkich miejsc, w których rozgrywało się objawienie, aż wreszcie doszła do Cova da Iria, i tam gorliwie prosiła Matkę Bożą o pomoc. Ta zaś przyniosła jej duszy pokój, ukazując się jej po raz siódmy i prosząc, by dziewczyna podążała drogą, którą ksiądz biskup zechce ją prowadzić. „Taka jest wola Boga”11. W ten sposób rozpoczęła się droga zdobywania wiedzy i umiejętności, które doprowadziły wizjonerkę z Fatimy do życia zakonnego, a także przygotowały ją do roli świadka objawień fatimskich.
Jeśli szukać początków procesów, które mają dla XX wieku znaczenie z perspektywy duchowej, nie sposób pominąć jeszcze jednej daty, mianowicie 18 maja 1920 roku. Tego dnia w Wadowicach, sennym miasteczku u podnóża Beskidów, w Polsce, która po ponad wieku niewoli odzyskała wolność, na świat przyszedł Karol Wojtyła – papież, który wypełniać będzie polecenia Matki Bożej z Fatimy, człowiek, który naznaczy swoją osobowością całą drugą połowę XX wieku oraz doprowadzi do końca pewne procesy duchowe, które rozpoczęły się wraz z objawieniami Matki Bożej Fatimskiej.
Modlitwa, by chłopiec został kapłanem
W takim świecie i w takim czasie – kiedy rodziły się nowe wyzwania, człowiek chciał wziąć życie we własne ręce, a Bóg przez Maryję pokazywał, że jedyną drogą godną człowieka jest poddanie się, zaakceptowanie woli Bożej – w maleńkiej, bo liczącej zaledwie trzystu mieszkańców, wiosce Uňatín 30 marca 1921 roku przyszedł na świat Paweł Hnilica. Jego rodzice – Jan (urodzony w 1897) i Katarzyna (urodzona w 1903) – pobrali się 2 marca 1919 roku. Wcześniej z powodu bliskiego pokrewieństwa musieli uzyskać dyspensę od miejscowego biskupa. Małżonkowie zamieszkali w gospodarstwie, którego właścicielem był dziadek Katarzyny, znany i szanowany wieloletni wójt Uňatína, Štefan Šebeň. To wokół niego i jego żony Katarzyny gromadziła się cała rodzina. Dziadkowie aż do śmierci Štefana zarządzali gospodarstwem i mieli ogromny wpływ na życie swoich bliskich.
Paweł był pierworodnym dzieckiem Katarzyny i Jana. Cudem przyszedł na świat, bo poród okazał się skomplikowany. Kobiety rodziły wtedy w domach same albo towarzyszyły im miejscowe akuszerki, jednak w tym przypadku trzeba było wezwać lekarza, bo życie i matki, i dziecka było zagrożone. Ten musiał błyskawicznie podejmować decyzje, bo liczyła się każda sekunda. Chłopiec został ochrzczony w pierwszą niedzielę po Wielkiej Nocy, nazywaną Białą Niedzielą. W Uňatínie była ona pamiątką powrotu miejscowości do katolicyzmu12.
Rodzinna wioska Hnilicy, nazywana wówczas Wneten, miała bogatą historię. Pierwsze wzmianki na jej temat pochodzą z roku 1311. To wtedy jeden z miejscowych feudałów podarował ją swojej żonie. W następnym stuleciu ziemie te przeszły pod kontrolę klasztoru norbertanów. W czasach reformacji wioska została siłowo przejęta (tak jak klasztor) przez ewangelickiego feudała Zigmunda Balassa. Od 1530 roku, zgodnie z zasadą cuius regio eius religio, wszyscy mieszkańcy dawnych terenów klasztornych zostali zmuszeni do przyjęcia ewangelickiej wersji chrześcijaństwa, z której zrezygnowano, gdy okoliczne ziemie zostały zwrócone Kościołowi katolickiemu, a ich mieszkańcy uroczyście powrócili – właśnie w Białą Niedzielę 1715 roku – do wiary swoich przodków.
Powołanie kapłańskie małego Pawła zostało wymodlone przez całą jego rodzinę. Krótko po narodzinach chłopca jego pradziadek Štefan zachęcił jego mamę do odmawiania specjalnej modlitwy o zdrowie i powołanie kapłańskie dla pierworodnego syna. Dziadek był dla Katarzyny wielkim autorytetem, zawsze uczył ją szacunku do księży i kapłaństwa. „Gdy spotkasz kiedyś na swojej drodze anioła i kapłana, najpierw powitaj kapłana”13 – mawiał. Te słowa w pełni oddawały naukę na temat kapłaństwa, jaka płynęła z nauczania papieskiego. Pius XI w opublikowanej w 1935 roku encyklice Ad catholici sacerdotii fastigium pisał, że kapłan jest nie tylko „jakby drugim Chrystusem”, ale „światłem świata i solą ziemi”14. Jeszcze mocniej ujmuje rzecz św. Józef Sebastian Pelczar w pochodzących mniej więcej z tego samego okresu Rozmyślaniach o życiu kapłańskim. „W stosunku do Boga są oni sługami i posłami Ojca Niebieskiego, powiernikami i zastępcami Słowa wcielonego, narzędziami Ducha Świętego. […] Trafnie powiedział pewien pisarz, że kapłan to jakby cud nieustający w chrześcijańskim porządku świata. […] Oni są ziemskimi aniołami stróżami dla ludzi”15 – pisał polski święty.
Takie postrzeganie kapłaństwa na terenach słowackich łączyło się ze znaczeniem, jakie w historii tożsamości tamtejszej ludności mieli katoliccy duchowni. Bez nich słowackość ani by się nie ukształtowała, ani nie przetrwała gigantycznego naporu madziaryzacji. Kapłanem katolickim był Anton Bernolák (1762–1813)16, słowacki językoznawca, który jako pierwszy podjął próbę skodyfikowania i opisania mowy Słowian zamieszkujących Górne Węgry (tak określano wówczas tereny obecnej Słowacji). Język ten opierał się na dialekcie z okolic Trnawy i obecnej Bratysławy, a spopularyzował go inny duchowny katolicki, ks. Juraj Fándly (1750–1811). Podwaliny pod budowę słowackiej tożsamości położył zaś poeta i pisarz ks. Ján Hollý (1785–1849), który nie tylko zrekonstruował mityczną przeszłość Słowacji, ale także uznał, że podstawą tożsamości Słowian na terenach Górnych Węgier powinno być nawiązanie do działalności Cyryla i Metodego17. W późniejszym okresie istotną rolę w kształtowaniu słowackiej tożsamości i jej obronie odegrali ks. Andrej Radlinský (1817–1879), autor książek religijnych w języku słowackim, twórca towarzystw trzeźwościowych, grup teatralnych i organizacji słowackich, oraz ks. Ján Palárik (1822–1870)18. Ten ostatni, choć wyznawał raczej modernistyczne poglądy (chciał zjednoczenia chrześcijan, ograniczenia władzy biskupów, oczyszczenia Kościoła z księży degeneratów czy demokratyzacji Kościoła), miał ogromne zasługi dla tożsamości słowackiej. Jego myślenie o konieczności pojednania protestantów i katolików wyrastało z pragnienia zjednoczenia Słowaków. Podział na ewangelików (którzy także mają ogromne zasługi dla kształtowania się słowackiej tożsamości) i katolików kapłan ten uważał za dramat19. Rozpoczęta w latach sześćdziesiątych XIX wieku przymusowa madziaryzacja także spotkała się z ostrym sprzeciwem wielu słowackich kapłanów katolickich. Choć zazwyczaj byli oni wykształceni w węgierskich seminariach i świetnie znali ten język, szerzyli słowackie idee narodowe, a także tworzyli ruch ludowy. Wystarczy wymienić choćby ks. Andreja Hlinkę (1864–1938), żeby zrozumieć znaczenie, jakie kapłani mieli w tym czasie na Słowacji, a szczególnie na słowackiej wsi.
Gdyby szukać bliższego rodzinie Hniliców wzoru kapłaństwa, byłby nim ks. Andrej Kmet’ (1841–1908). To jego współpracownikiem przez wiele lat był Štefan Šebeň. Duchowny ten, urodzony w rodzinie wiejskiego kowala, ukończył seminarium w Ostrzyhomiu, po czym pracował jako wikariusz w miejscowości Senohrad, a następnie jako proboszcz w Prenčovie. Sławę przyniosło mu zaangażowanie na rzecz odkrywania przeszłości Słowacji. To on – mimo że nigdy nie odebrał w tym kierunku formalnego wykształcenia – był jednym z pierwszych słowackich archeologów i paleontologów. Jego badania obejmowały również etnografię. Już jako student seminarium wydał drukiem zbiór ludowych pieśni bożonarodzeniowych, a później spisywał ludowe opowieści i podania, studiował zwyczaje ludu słowackiego, a także przykłady haftu wiejskiego. Ksiądz Kmet’ zajmował się także botaniką i geologią, a przy tym pozostał aktywnym duszpasterzem i działaczem społecznym. Założył bibliotekę parafialną, bibliotekę techniczno-agronomiczną dla rolników, był także inicjatorem organizowania spółdzielczych kas zapomogowo-pożyczkowych, walczył z pijaństwem i propagował towarzystwa trzeźwościowe20.
Sielskie lata
Wczesne dzieciństwo małego Pawła upłynęło w cieniu wielkiego czciciela św. Józefa, czyli pradziadka Štefana. W całej rodzinie cieszył się on ogromnym autorytetem. Gdy w rodzinie Hniliców w 1923 roku urodziło się kolejne dziecko, nadano mu imię Józef. Każdy z braci – młodszy Józef i starszy Paweł – był oczkiem w głowie pradziadka. Štefan często zapewniał Jana i Katarzynę, że kiedy dzieci dorosną, dadzą rodzicom wiele radości. Tych czasów pradziadek już nie dożył, zmarł w wigilię liturgicznego wspomnienia św. Józefa, 18 marca 1925 roku.
Wielopokoleniowa rodzina rozjechała się wówczas w różne strony, a na gospodarstwie pozostali rodzice Pawła i Józefa, siostra cioteczna ich mamy z mężem i dziećmi, a także żona Štefana, czyli babcia Katarzyna, jak ją wówczas nazywały dzieci. Ona także miała ogromny wpływ na pobożność i wiarę bliskich.
Nadal mam ją w pamięci. Była dla nas bardzo dobra i bardzo nas lubiła, a kiedy nie wykonywała żadnej pracy rękami, zwykle trzymała w nich różaniec i modliła się sama lub z nami. Kiedy oślepła, mogła wykonywać tylko proste prace, takie jak przesiewanie konopi. Rozpoznawała wszystkie swoje wnuki przy pomocy słuchu lub dotyku. Często opowiadała nam historie biblijne, legendy religijne lub bajki21
– wspominał ją wiele lat później prawnuk Paweł. Jej śmierć – a Katarzyna zmarła w wieku osiemdziesięciu dziewięciu lat – także zapadła głęboko w pamięć dwunastoletniemu wówczas chłopcu. Kobieta odchodziła bardzo spokojnie. Był ranek 1 listopada, uroczystość Wszystkich Świętych, a dzwony miejscowego kościółka biły na Anioł Pański.
Sielskie obrazy nie powinny przesłaniać jednak faktu, że życie rodziny Hniliców nie było łatwe. Słowacka wieś w tamtych czasach była bardzo biedna. Żeby się utrzymać, trzeba było pracować od wczesnego ranka, kiedy to dojono krowy czy oporządzano świnie, do późnego wieczora; mimo to w domach często brakowało chleba czy ziemniaków.
Od dziecka pracował także mały Paweł. Najpierw pomagał matce przy domu, jako dziesięciolatek asystował przy żniwach. Gdy miał dwanaście lat, wraz z dorosłymi kosił zboże. Tę ciężką pracę wiele lat później wspominał jako szkołę wysiłku, zaangażowania i dzielnego znoszenia bólu i cierpienia. Uprawa roli uczyła go również wielkiego zaufania do Boga – to od Niego bowiem pochodzi zarówno deszcz, jak i słońce – a także miłości do ziemi i pokornego poddania się Bożym wyrokom. To dlatego, jak wspomina jego młodszy brat, dzień pracy zaczynał się i kończył modlitwą22. Praca, o czym też trzeba pamiętać, nie zwalniała wiejskich dzieci od nauki. Mały Paweł, żeby móc się uczyć, musiał codziennie pokonywać drogę do miejscowości Bzovik, gdzie mieściła się niewielka szkoła. Tam chłopak nie tylko nauczył się czytać i pisać, ale także czytał wszystkie książki ze szkolnej biblioteczki. Tam również jeden z nauczycieli zobaczył w chłopcu przyszłego księdza i zdecydował się powiedzieć jego rodzicom, by wysłali go na dalszą naukę. Nie było to proste, bo rodzina była biedna, a nauka kosztowna. Na szczęście dla Pawła po kilku latach jego nauki w Bzoviku w jego rodzinnej miejscowości powstała niewielka ludowa szkoła, a pierwszą nauczycielką w niej została Czeszka Józefa Franzova. Szybko polubiła ona odważnego i chętnego do nauki chłopca.
Ważnym momentem w życiu małego Hnilicy była Pierwsza Komunia Święta. Przyjął ją w 1928 roku, w wieku siedmiu lat, dokładnie w święto Wniebowstąpienia Pańskiego. Do tej uroczystości przygotował go proboszcz ks. Alexander Ober, a także matka, która niezwykle mocno uświadamiała chłopcu, jak ważne w jego życiu jest spotkanie z ukrytym pod postaciami chleba i wina Panem Jezusem. „Mój Pawełku – mówiła do niego w dniu Pierwszej Komunii Świętej – dziś przyjmiesz do swojego serca Jezusa, najlepszego przyjaciela dzieci. Z tego powodu możesz prosić Go, o cokolwiek chcesz. On spełni każdą twoją prośbę, zarówno dotyczącą ciebie, jak i bliskich, przyjaciół, znajomych”23. Siedmioletni wówczas chłopiec prosił o miłość dla swoich rodziców, a także o… dar kapłaństwa dla siebie. Rok później – 3 października 1929 roku – gdy przyjmował sakrament bierzmowania, ponowił tę prośbę.
Zapełnione pracą i modlitwą, a niekiedy głodne i chłodne dni płynęły spokojnie, aż nagle na horyzoncie pojawiły się ciemne chmury. Latem 1927 roku spłonął niemal cały Uňatín. Pożar wybuchł, gdy większość ludzi była w kościele. Podejrzenia padły na Pawła i Józka Hniliców. Matka musiała ich ukrywać przed rozwścieczonym tłumem, a później wydać na przesłuchanie żandarmom, którzy próbowali ustalić, jak doszło do rozniecenia ognia. Ona sama ani przez moment nie wierzyła w winę chłopców, ale bardzo przeżyła te oskarżenia, podobnie zresztą jak sześcioletni wówczas Paweł, który miał jej powiedzieć: „Mamusiu, choć ludzie są na mnie źli, bo uważają, że to ja to zrobiłem, to Jezus się na mnie nie gniewa, bo wie, że to nie ja podpaliłem wioskę”24. Kilka dni potem złapano prawdziwych winnych, ale złe wspomnienia pozostały z nim na długo. Kilka lat później historia się powtórzyła. Paweł już jako uczeń szkoły w Bzoviku został oskarżony o kradzież. Nocą do jego domu przyszli żandarmi, by go przesłuchać, ponieważ jako potencjalnego winnego wskazał go jeden z nauczycieli. Tym razem dość szybko, bo już po kilku dniach, okazało się, że chłopiec jest niewinny25.
Spod węgierskiego deszczu pod czeską rynnę
Pierwsze lata życia i edukacji małego Pawła to trudny czas kształtowania się zupełnie nowego tworu państwowego i narodu. Czecho-Słowacja, jak określała nowe państwo podpisana 30 maja przez przedstawicieli obu narodów umowa pittsburska, dość szybko przekształciła się w Czechosłowację. Była to nie tylko zmiana nazwy państwa, ale także wyraz nacisku, by z dwóch narodów – o całkowicie odmiennej historii i znacząco różnej tożsamości – stworzyć jeden. Czesi uważali bowiem, że w istocie nie istnieje nic takiego jak naród słowacki: jest on jedynie efektem działania Korony Świętego Stefana, która odseparowała Słowaków od Czechów i stworzyła osobną grupę etniczną, jednak dzięki sensownej polityce czechosłowakizmu zaniknie ona i ponownie zjednoczy się w jeden czechosłowacki (a w istocie czeski) naród polityczny. Opinie takie w 1921 roku formułował nawet prezydent Republiki Czechosłowackiej Tomáš Masaryk, a projekt realizowano absolutnie świadomie26. Kłopot był tylko jeden: były one zwyczajnie niezgodne z faktami. Owszem, gdyby w X wieku ziemie zamieszkane przez Słowian (bo trudno wówczas mówić o Słowakach), określane później mianem Górnych Węgier, nie weszły w skład Korony Świętego Stefana (czyli Węgier), a dostały się pod kontrolę Korony Świętego Wacława (czyli pod władanie Czech), nie jest wykluczone, że powstałby jeden naród, różnice dialektów między zamieszkującymi sąsiadujące ze sobą tereny obu państw nie były bowiem wielkie27. Tak się jednak nie stało, a ponadtysiącletnia historia sprawiła, że społeczności czeska i słowacka rozwinęły się w zupełnie różnych kierunkach. Odmienne były także wyzwania, przed jakimi stawały, i ich sytuacja narodowa. Eksperyment łączenia tych narodów nie mógł się więc powieść, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę kluczowe różnice religijne.
O ile u podstaw słowackiego odrodzenia narodowego stali kapłani katoliccy (choć w początkowym okresie większą rolę odgrywali duchowni ewangeliccy), i to oni stanowili elitę intelektualną ówczesnej Słowacji, o tyle w Czechach katolicyzm był traktowany jako ukryta opcja austriacka, odnoszono się więc do niego z ogromną niechęcią. Gdy proklamowano niepodległość Czechosłowacji, jej symbolicznym zwieńczeniem było zniszczenie figury Matki Bożej na praskim rynku. Krótko potem grupa modernistycznie i nacjonalistycznie nastawionych duchownych katolickich powołała do istnienia zupełnie nowe wyznanie, czyli Kościół Czechosłowacki. Miał on być ucieleśnieniem ich marzeń o samodzielnej, odrębnej od Wiednia i Rzymu religijności. Pierwsze nabożeństwo nowej wspólnoty zostało odprawione 8 stycznia 1920 w kościele św. Mikołaja w Pradze, a kilka dni później zawiązały się pierwsze wspólnoty. Duchownych i ponad sto tysięcy wiernych łączyła w tym czasie przede wszystkim niechęć do Rzymu. Część księży i teologów (w tym jeden z liderów i późniejszy patriarcha Czeskosłowackiego Kościoła Husyckiego, ks. Karel Farský28) opowiadała się za skrajnym modelem modernizmu katolickiego i stopniowo odrzucała najważniejsze dogmaty chrześcijaństwa. Innym (w tym Matějowi Pavlíkowi, późniejszemu prawosławnemu biskupowi, i świętemu męczennikowi prawosławia Gorazdowi II) bliższe pozostawały idee prawosławne, które uznali za bardziej zgodne z duchem słowiańskim i pozwalające zachować niezależność narodową. Obie grupy początkowo szukały uznania u prawosławnych, stąd sukcesję apostolską pierwsi biskupi husyccy otrzymali z Serbskiej Cerkwi Prawosławnej. Z czasem wycofała ona swoje poparcie dla modernistów, a nowy katechizm napisany przez ks. Farskýego uznała za panteistyczny. W efekcie na bazie ruchu antyrzymskiego powstały dwie odrębne wspólnoty: Czechosłowacki Kościół Husycki i Kościół Prawosławny Czechosłowacji (w 1924 roku)29.
Ideolodzy i liderzy polityczni Czechosłowacji próbowali budować państwo całkowicie laickie, niechętne nie tylko katolicyzmowi, ale religijności w ogóle.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
Pozostałe rozdziały dostępne w pełnej wersji e-booka.
1 Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość. Rozmowy na przełomie tysiącleci, Kraków 2005, s. 149.
2 D. Pipes, Rosja Bolszewików, tłum. W. Jeżewski, Warszawa 2005, s. 425–426.
3 M. Ďurišin, K otázke štátoprávneho postavenia Slovenskej Republiky Rád V roku 1919, s. 371–384, http://www.pulib.sk/web/kniznica/elpub/dokument/chovanec1/subor/32.pdf.
4 I. Kershaw, Hitler, t. 1, tłum. P. Bandel, Poznań 2008, s. 137–141.
5 M. Batóg, Polityka zagraniczna Stolicy Apostolskiej po I wojnie światowej za pontyfikatu Benedykta XV, „Łódzkie Studia Teologiczne” 2019, nr 28/4, s. 33.
6 W. Łaszewski, Fatima. Stuletnia tajemnica, Warszawa 2017, s. 108.
7 Tamże, s. 149.
8 F. Leite SJ, Franciszek z Fatimy, tłum. G. Jadwiszczak, Poznań 2016, s. 226–228.
9 Tenże, Hiacynta z Fatimy, tłum. G. Jadwiszczak, Poznań 2017, s. 424.
10 Cyt. za: Karmel w Coimbrze, Siostra Maria Łucja od Jezusa i Niepokalanego Serca. Biografia, tłum. G. Jadwiszczak, Poznań 2014, s. 140–142.
11 Tamże.
12 J. Hnilica, F. Vnuk, Pavol Hnilica. Biskup umlčanej Církvi, t. 1: 1921–1951, Trnava 1992, s. 21–22.
13 Tamże, s. 22.
14 Pius XI, Ad catholici sacerdotii fastigium, http://ukchs.oaza.pl/nowa/encyklika-o-kaplanstwie-katolickim-papieza-piusa-xi/.
15 J.S. Pelczar, Rozmyślania o życiu kapłańskim, czyli ascetyka kapłańska, Ząbki 2008, s. 160–161.
16 Ciekawe, że uczony ten, choć pozostaje twórcą ruchu słowackiego, sam uważał się za Węgra, a Królestwo Węgierskie uznawał za naturalną ojczyznę zarówno Węgrów, jak i Słowaków.
17 L. Kościelak, Historia Słowacji, Warszawa 2010, s. 234–236.
18 Tamże, s. 267.
19 R. Dupkala jr, Idea „občianskej spoločnosti“ a sociálno-politická problematika v tvorbe Jána Palárika, „Międzynarodowe Studia Humanistyczne” 2012, nr 2, s. 35–36.
20 Więcej na temat tej postaci w: K. Holly, Andrej Kmet’ a slovenské národné hnutie, Bratislava 2015.
21 J. Hnilica, F. Vnuk, Pavol Hnilica…, dz. cyt., s. 23.
22 Tamże, s. 30.
23 Tamże, s. 26.
24 Tamże, s. 25.
25 Tamże, s. 28.
26 L. Kościelak, Historia Słowacji, dz. cyt., s. 312.
27 J. Tomaszewski, Czechy i Słowacja, Warszawa 2006, s. 47.
28 Modernizm owego duchownego szedł tak daleko, że w jego dziełach teologicznych można znaleźć opinie, które przeczą osobowej naturze Ducha Świętego, a także mogą być rozumiane jako zaprzeczenie bóstwa Jezusa Chrystusa i uznanie Boga za siłę bezosobową. Znalazły się one zresztą w późniejszych wyznaniach wiary nowej wspólnoty, a zrezygnowano z nich dopiero w roku 1971. Por. M. Hoznedlová, Osobnost a dílo Karla Farského, České Budějovice 2013, s. 13–14.
29 Szerzej na temat tej fascynującej wspólnoty w: P. Marek, V. Bureha, Pravoslavní v Československu v letech 1918–1942: Příspěvek k dějinám Pravoslavné církve v českých zemích, na Slovensku a na Podkarpatské Rusi, Brno 2008.