Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Romantyczna i pełna pasji opowieść o ranach z przeszłości, pragnieniu nowych doświadczeń i odkrywania siebie.
Maria dorastała w konserwatywnej wspólnocie religijnej i chociaż już od dawna do niej nie należy, nadal nie uprawiała seksu. Przyjaciółka dziewczyny namawia ją na dwutygodniowy wakacyjny wypad do Tunezji, twierdząc, że egzotyka południa uwolni Marię od wszelkich zahamowań. Tuż przed wylotem przyjaciółka ulega niegroźnemu wypadkowi, jednak z tego powodu nie może jechać. Maria – zazwyczaj bardzo ostrożna i rozważna – pod wpływem impulsu decyduje się na samotną wycieczkę. Na lotnisku dziewczyna wpada na mężczyznę, którego zna z młodzieńczych lat. Tuomas wielokrotnie kpił z nastoletniej Marii i jej przynależności do wspólnoty. Kiedy okazuje się, że Tuomas mieszka w tym samym hotelu co Maria, kobieta jest całkowicie zdezorientowana. Chciałaby trzymać się jak najdalej od swojego dawnego prześmiewcy, ale jednocześnie Tuomas wzbudza w niej dzikie i niepohamowane żądze.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 217
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Czas: 6 godz. 3 min
Tytuł oryginału: Hymytyttö
Przekład: Erica Joy
Copyright © Lilith, 2024
This edition: © Risky Romance/Gyldendal A/S, Copenhagen 2024
Projekt graficzny okładki: Monika Drobnik-Słocińska
Redakcja: Anna Nowak
Korekta: Magdalena Mierzejewska
ISBN 978-91-8034-380-0
Konwersja i produkcja e-booka: www.monikaimarcin.com
Wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest przypadkowe.
Word Audio Publishing International/Gyldendal A/S
Klareboderne 3 | DK-1115 Copenhagen K
www.gyldendal.dk
www.wordaudio.se
Rozdział 1
Mój ojciec często powtarzał, że jestem buntowniczką. Pamiętam, że nazywał mnie tak nawet wtedy, gdy nie bardzo rozumiałam znaczenia tego słowa. Być może miał na myśli to, że ciągle pytałam rodziców, dlaczego nie mamy telewizora ani komputera, dlaczego zarówno moja matka, jak i każda inna kobieta w naszej najbliższej rodzinie się nie malują, czy też dlaczego nie mogę grać w koszykówkę, mimo że byłam w tym naprawdę dobra. Zawsze dostawałam tę samą odpowiedź: że nie pasuje to do wyznawanych przez nas wartości.
W liceum nauczyłam się trzymać język za zębami, choć we mnie buzowało. Z przerażeniem patrzyłam, jak moja matka zachodzi w kolejne ryzykowne ciąże. Złościło mnie to, że kobiety na okrągło muszą rodzić, narażać przy tym własne zdrowie. Czy nakazy zawarte w księdze sprzed dwóch tysięcy lat naprawdę są dziś aktualne? Czy Słowo nie zostało spisane w kontekście kulturowym ówczesnego społeczeństwa? Jaki sens miało celebrowanie tradycji, które w żaden sposób nie wynikały z Biblii? Coraz mniej rozumiałam sens zakazu oglądania telewizji, kiedy wszyscy mieli dostęp do treści o dużo bardziej wątpliwej jakości w internecie. I czemu nie wolno było pić alkoholu nawet w umiarkowanych ilościach, skoro palenie tytoniu było dozwolone?
Później dotarło do mnie, że właśnie wtedy zaczęłam oddalać się od ideologii mojej wspólnoty religijnej. Potajemnie słuchałam popu i rocka. Wymykałam się do domu mojej ateistycznej przyjaciółki, żeby oglądać filmy na DVD lub telewizję. Zawsze patrzyłam z podziwem na ubrania Laury, która nosiła kolorowe krótkie spódniczki i odsłaniające ramiona bluzki.
Do tego Laura miała faceta, kilka lat starszego od nas. Nazywał się Tuomas i niekiedy przychodził do niej w tym samym czasie co ja. Nie zaliczał się do najprzystojniejszych chłopaków w naszej szkole. Jego ciemnoblond włosy zawsze były w nieładzie. Miał krzywy nos, za długi i za duży do jego szczupłej twarzy, zielone oczy, zbyt głęboko osadzone, i wąskie usta zawsze wykrzywiające się w lekko kpiącym uśmiechu. Towarzyszyła mu za to charyzmatyczna aura niegrzecznego chłopca, która intrygowała większość dziewcząt w szkole, przez co Laura była ciągle zazdrosna, chociaż zupełnie tego nie rozumiałam.
Zakochani często i bez zażenowania obściskiwali się i całowali przy mnie. Doskonale pamiętam, jak się czułam, kiedy po raz pierwszy patrzyłam na pieszczącą się parę. Oblał mnie wtedy rumieniec wstydu i z zakłopotania ścisnęło mnie w żołądku. Ogólnie poczułam się wtedy dziwnie nieswojo. W mojej społeczności nie popierało się tego typu zbliżeń nawet u zaręczonych par. Tymczasem ja w wieku czternastu lat siedziałam i przyglądałam się, jak równolatka oddaje się namiętnym pocałunkom w objęciach swojego chłopaka.
Pamiętam, że wtedy Tuomas zauważył moje zmieszanie.
– Chyba musimy się kontrolować. Świętoszka się zawstydziła.
Spąsowiałam jeszcze bardziej. Przezywali mnie tak w szkole podstawowej, a ponieważ siostra Tuomasa była w tym samym wieku co ja, on oczywiście wiedział o tym. Miałam wrażenie, że Tuomas całym sobą nienawidzi naszej wspólnoty religijnej, bo za każdym razem, gdy się widzieliśmy, czułam bijącą od niego niechęć.
Muszę jednak przyznać, że akurat w ustach Tuomasa to przezwisko brzmiało sympatycznie. Laura zachichotała i klepnęła chłopaka w ramię.
– Nie bądź draniem. To nie wina Marii – powiedziała. Najczęściej po tym, jak go skarciła, Tuomas zostawiał mnie w spokoju.
Tyle że te upokarzające, obraźliwe i niesłuszne komentarze i tak długo potem krążyły w moich myślach.
Święta Maria.
Dziewica.
Jak tam twoje strefy erogenne? Zajmujesz się nimi w ogóle?
Myślisz, że obciąganie to grzech?
Gdzie w Biblii pojawia się zakaz spożywania alkoholu?
Czy masz pożądliwe myśli, kiedy widzisz, jak się całujemy?
Nie znosiłam jego pytań. Tym bardziej że zastanawiałam się nad tym samym.
Oczywiście Tuomas nie miał pojęcia o moim wewnętrznym rozdarciu, z biegiem czasu się pogłębiającym. Kochałam swoją rodzinę i przyjaciół ze społeczności, ale u progu dorosłości odkryłam, że nie po drodze mi z założeniami wiary i ideologią, w których zostałam wychowana. Coraz częściej się buntowałam, zwłaszcza wobec ojca. Zdarzyło mi się nawet kilka razy uciec z Laurą do miasta. Rebelia trwała jednak krótko. Nie znałam zbyt dobrze przyjaciół Laury ani nie czułam się akceptowana w ich grupie. Dlatego sumiennie nosiłam się na biało, nie malowałam się, nie przeklinałam ani nie piłam, chodziłam na nabożeństwa i zgromadzenia społeczności, tak jak wcześniej. Nie wiedziałam, jak inaczej postępować.
Jednocześnie badawczo przyglądałam się temu, co w naszym środowisku uważane było za grzeszne. Wstydziłam się tego, że nasze zgromadzenie potępiało różnorodność, na przykład mniejszości seksualne, podczas gdy sam Jezus nauczał o miłości do każdego bliźniego. Nie mogłam pojąć, że w tych czasach nadal się lekceważy kobiety, sprowadzając je, jak twierdził Tuomas, do roli maszyn reprodukcyjnych. Nienawidziłam wewnętrznej dyscypliny panującej w naszej grupie, która rzekomo miała utrzymywać ludzi w czystej wierze. Moim zdaniem jej jedynym celem było uniemożliwienie im poszerzenia światopoglądu.
Skończyłam liceum z wyróżnieniem i choć decyzję o opuszczeniu naszej społeczności podjęłam dużo wcześniej, jeszcze nie mogłam się do tego głośno przyznać. Oczywiście moi rodzice niczego nie podejrzewali. Zwłaszcza że złożyłam podanie i dostałam się na wydział teologiczny. Nie miałam jednak zamiaru w żaden sposób wiązać się z Kościołem. Chciałam po prostu uczyć się o religiach, poznać ich historie i zrozumieć ich teraźniejszość, a tym samym ludzkość. Miałam nadzieję, że dzięki temu któregoś dnia zdołam dokonać przełomowych zmian jako naukowiec.
Kiedy byłam z dala od rodziny, życie stało się łatwiejsze. Przed rozpoczęciem drugiego roku studiów w końcu powiedziałem mamie i starszej siostrze, że zostawiam społeczność. Matka się rozpłakała, a siostra lekko zawstydziła, bo akurat spodziewała się drugiego dziecka. Gdy ojciec się dowiedział o mojej decyzji, był tak wściekły, że nie odzywał się do mnie przez kilka miesięcy. I chociaż moje relacje z nim nigdy nie wróciły do normy, odczuwałam ogromną ulgę.
Wyobrażałam sobie, że ten wielki krok niesamowicie zmieni moje życie, ale tak się nie stało. Moje dni wypełniała głównie nauka. Od czasu do czasu wychodziłam ze znajomymi do pubów i na imprezy i wypijałam najwyżej kilka piw czy kieliszków wina. Zdecydowanie jednak nie miałam ochoty na bezsensowne przygody na jedną noc, zdarzające się wielu moim koleżankom ze studiów. Miałam za to nadzieję, że pewnego dnia spotkam mężczyznę, który będzie zainteresowany mną, a ja nim do tego stopnia, że zechcemy razem zbudować związek.
Tyle że taki mężczyzna jeszcze się nie pojawił na mojej drodze. Tak więc w wieku dwudziestu pięciu lat i tuż przed ukończeniem studiów byłam niezamężna, a co ważniejsze, nadal byłam dziewicą. Moje przyjaciółki Lena i Doris, obie zagorzałe feministki i teolożki, od dawna próbowały zmotywować mnie do przespania się z kimś.
– To nie musi być czarujący książę! Na imprezie uśmiechasz się ładnie do upatrzonej ofiary, wypijasz kilka kieliszków wina na odwagę i żeby złagodzić ból, i puf, koniec tematu. Już po błonie dziewiczej – dopingowała mnie Doris, kiedy byłyśmy tuż po dwudziestce.
Bawił nas ten niezbyt romantyczny plan, ale w końcu przestało mi być do śmiechu. Nie żebym nie próbowała. Kupiłam nawet pigułki i tyle czytałam o seksie, że spokojnie mogłabym napisać pracę dyplomową na ten temat. Nawet zaczęłam nosić bardziej obcisłe dżinsy i T-shirty, podkreślające moje krągłe biodra i piersi. Widziałam, że mężczyźni z zainteresowaniem wodzą za mną oczami, jednak za każdym razem, gdy któryś się do mnie zbliżał, tchórzyłam. Facet okazywał się zbyt pijany, za niski, za chudy, za gruby, zbyt napalony, zbyt wymuskany albo zbyt sflaczały. Doris nigdy nie podobały się moje wymówki.
– Potrzebujesz jedynie kutasa, który cię wypełni. I tyle – oznajmiła oschle.
Oczywiście to była prawda, ale miałam wrażenie, że gdzieś w moim mózgu zagnieździło się fatalne przekonanie wpojone w przeszłości, niepozwalające mi beztrosko oddać dziewictwa pierwszemu lepszemu.
Aż pewnego dnia Lena zaproponowała, żebyśmy razem pojechały do Tunezji. Wcześniej była w Egipcie i na zachętę opowiedziała mi o gwiaździstym niebie nad pustynią, zatłoczonych bazarach i kulturze targowania się. Rozwodziła się także nad starożytnymi zabytkami, a na koniec rzuciła:
– Hotele są pełne zagranicznych turystów, którzy chętnie częstują alkoholem. Może pod wpływem magii tego miejsca w końcu się uwolnisz od…
– Czy tam nie jest trochę niebezpieczne dla samotnych kobiet? – zawahałam się. Nie wyjeżdżałam za granicę dalej niż do Estonii czy Szwecji.
– Nie, jeśli będziemy przestrzegać pewnych zasad. Na przykład będziemy ubierać się skromnie, co dla ciebie nie będzie nowością – wyjaśniła spokojnie Lena, po czym dodała: – Na wycieczki fakultatywne zawsze jeździmy z grupą. A warto zobaczyć pustynię, amfiteatr Al-Dżamm, urokliwe miasteczko Sidi Bou Said i oczywiście Tunis.
Skrupulatnie odkładałam wszystkie pieniądze, które zarabiałam w wakacje, choć tak naprawdę nie miałam sprecyzowanego celu. Poczułam przypływ uśpionej złości. Po co mi ta poduszka finansowa? Wiodłam wstrzemięźliwy tryb życia i praktycznie na nic nie wydawałam. Teraz nadarzała się okazja, żebym po raz pierwszy zafundowała sobie odrobinę przyjemności. Dlatego po chwili namysłu zgodziłam się na dwutygodniowy wyjazd do Tunezji w maju.
Siedziałam na lotnisku w Helsinkach przy bramce numer dwadzieścia sześć. W dłoniach ściskałam paszport, jakby była to najcenniejsza rzecz na świecie. Trzęsły mi się ręce, a serce waliło jak oszalałe. Nie mogłam się uspokoić. Przecież wszystko będzie dobrze. Przeczytałam każdy dostępny przewodnik i kilka książek o Tunezji. Upewniłam się, że hotel, w którym miałyśmy mieszkać, ma wysoki standard i często jest rezerwowany dla ekskluzywnych wycieczek grupowych. Moje zdenerwowanie wynikało z tego, że w podróż musiałam wybrać się sama, bo na trzy dni przed wylotem Lena spadła z konia i złamała rękę. Jazda konna to jej hobby, ale cholerne zwierzę, które prawdopodobnie wystraszyło się pszczoły, pokrzyżowało nam plany. Miałam wykupione ubezpieczenie pokrywające rezygnację z wyjazdu, ale tak długo się przygotowywałam do tych wakacji, że po namyśle zdecydowałam się pojechać w pojedynkę.
Moi rodzice bardzo się zdenerwowali na wieść o moich planach, a rodzeństwo wręcz błagało mnie, abym nie jechała. Nie dałam się jednak ich namowom i oto jestem na progu przygody. Na drogę wyprasowałam cienkie i zwiewne jasnoniebieskie lniane spodnie, do których założyłam koszulkę w tym samym kolorze z dość głębokim dekoltem. Do podręcznej torby wsadziłam cienką niebieskozieloną apaszkę, żeby w razie konieczności zakryć rudoblond włosy lub przewiązać ją na szyi, choć Lena twierdziła, że nie będzie takiej potrzeby. Spojrzałam na zegarek i westchnęłam. Zostało dwadzieścia minut do wejścia na pokład. Od dwóch godzin siedziałam w hali odlotów, ale lotniskowe sklepy mnie nie interesowały, bo przecież dość już wydałam na podróż i nowe ubrania. Nagle zauważyłam jakiś ruch przed sobą. Automatycznie podniosłam wzrok. W rzędzie ławek na wprost mnie stał wysoki mężczyzna. Nie widziałam dobrze jego twarzy, bo pochylał głowę, szperając w kieszeniach. Zwróciłam uwagę na jego lekko opaloną skórę, mimo że był dopiero maj. Wyglądał jak człowiek, który spędzał dużo czasu na świeżym powietrzu. Mężczyzna miał ciemnoblond włosy ścięte tak krótko, jak robią to w wojsku, i smukłą sylwetkę, ale nie był chuderlakiem. Z nietypowym dla siebie zainteresowaniem przyglądałam się jego umięśnionym ramionom. Pod ich muśniętą słońcem skórą wyraźnie rysowały się żyły. Z zainteresowaniem patrzyłam też na jego szerokie barki pod obcisłym T-shirtem. Zaschło mi w ustach tak, że musiałam przełknąć ślinę. Mężczyzna nie miał typowej budowy kulturysty, ale z pewnością był w naprawdę dobrej formie. W dole brzucha poczułam dziwne mrowienie. Ścisnęłam uda, czując narastające i nieznane mi dotąd ciepło między nogami. Zarumieniłam się ze wstydu. Snucie gorących fantazji i doznawanie podniety we własnym łóżku to jedno, ale tak zwierzęca reakcja na rzeczywistą osobę to zupełnie inna sprawa. Było to dla mnie całkowicie nowe doświadczenie. Pomyślałam wtedy, że przecież nie ma w tym nic złego i że powinnam się ucieszyć, że zaznaję tych wrażeń. W końcu jestem zdrową i młodą kobietą. Moje reakcje są zupełnie naturalne. Mogę nawet uczynić tego mężczyznę obiektem swoich fantazji, kiedy będę się następnym razem masturbowała. Na tę myśl zarumieniłam się jeszcze bardziej, co przekształciło się w niepokojący dyskomfort. Chciałam odwrócić wzrok, ale kiedy nieznajomy w końcu usiadł naprzeciwko mnie, nie mogłam się powstrzymać i najdyskretniej, jak potrafiłam, spojrzałam na jego twarz. Kiedy to zrobiłam, przeszył mnie dreszcz i serce zabiło mocniej. Rozpoznałam ten duży, charakterystycznie wydatny nos, usta o cienkich wargach, przez które sprawiał wrażenie okrutnika. Tuomas Vaara. Choć przez te lata jakoś szczególnie nie wyprzystojniał, to linia jego szczęki bardziej się zarysowała, a kości policzkowe uwydatniły. Kiedy usiadł i wyprostował się, zauważyłam kilka par kobiecych oczu spoglądających z zaciekawieniem w jego kierunku. Nie wiem, czy coś szczególnego zwróciło jego uwagę, że podniósł wzrok, bo nagle zorientowałam się, że patrzy na mnie swoimi zielonymi oczami, które ostatni raz widziałam w pierwszej klasie liceum. Zdradzając zaskoczenie, Tuomas uniósł lekko brwi, a następnie uśmiechnął się nieco powściągliwie. Czułam, że wodzi spojrzeniem po moim i tak już mocno rozpalonym ciele. Odruchowo się spięłam, szykując na nieprzyjemny komentarz.
– Świętoszka – powiedział Tuomas łagodnie.
– Wolałabym jednak Maria Niemi – wypaliłam ostrzej, niż zamierzałam.
Mężczyzna w odpowiedzi uśmiechnął się szeroko.
– Widzę, że wyrosły ci pazurki – stwierdził. – Najwyższa pora. Ale nie pomalowałaś ich. Pewnie w obawie przed popełnieniem grzechu – dodał, patrząc na moje dłonie.
– Z tego, co wiem, w Finlandii panuje wolność wyznania – odparowałam, a w głowie rzucałam wszystkie najgorsze obelgi pod adresem Tuomasa. – Uważasz, że obowiązek kobiety to nakładanie makijażu i malowanie paznokci? Słyszałeś kiedyś o równouprawnieniu? – dodałam.
Tuomas wstrzymał powietrze, ale czułam, że chciał jakoś zareagować na moje słowa. Rozmyślił się jednak i nic nie powiedział. Być może dlatego, że kilka ciekawskich podróżnych odwróciło głowy w naszą stronę i podsłuchiwało tę kumpelską, choć zdecydowanie nieprzyjazną wymianę zdań. Spuściłam wzrok, by już dłużej nie patrzeć na dawnego kolegę, a do tego czułam, że nadal się rumienię. Miałam nadzieję, że Tuomas spędza wakacje na drugim końcu Tunezji. Minuty do wejścia na pokład samolotu zdawały się ciągnąć w nieskończoność, a mnie nie opuszczało uczucie dyskomfortu, bo wydawało mi się, że Tuomas nadal lustruje mnie od stóp do głów. Nie miałam ochoty na nowo nawiązywać z nim kontaktu wzrokowego. W tej chwili byłam bardziej niż na co dzień świadoma swoich stu siedemdziesięciu centymetrów wzrostu, lnianej koszulki delikatnie podkreślającej moje kształty i subtelnego makijażu. Pożałowałam, że spięłam włosy w kucyk, bo w ten sposób niczym nie mogłam zakryć rumieńca, który oprócz twarzy zdobił moją szyję i dekolt. Kiedy w końcu zapowiedziano otwarcie bramki, zerwałam się z krzesła i prawie pobiegłam do kontuaru, jakby się gdzieś paliło. Dzięki temu byłam jedną z pierwszych osób wchodzących na pokład samolotu. Gdy usiadłam na swoim miejscu, odetchnęłam z ulgą. Kiedy wszyscy pasażerowie pozajmowali swoje siedzenia, zwróciłam uwagę, że połowa z nich pozostała wolna. Stwierdziłam, że przyczyną małej frekwencji są pewnie upały panujące teraz w Tunezji i niepokoje społeczne związane z Arabską Wiosną.
Tuomas minął mnie i przystanął kilka rzędów dalej, gdzie siedziała już para w średnim wieku. Mój dawny kolega z liceum przez chwilę stał zapatrzony na swoje miejsce, po czym odwrócił głowę w moją stronę. Zamarłam, słysząc, jak mówi do tamtej dwójki:
– Wygląda na to, że tam dalej też jest miejsce. – Potem podszedł do mnie i bardziej oznajmił, niż spytał: – Przysiądę się, okej?
– Po co? Chcesz podyskutować o Biblii czy mi podokuczać? Nie, dziękuję – wystrzeliłam ostro z niespotykaną u mnie złością.
– Chciałbym usłyszeć twoje poglądy na temat równości – odpowiedział Tuomas z niewzruszoną miną i po prostu zajął wolne miejsce.
Zmrużyłam oczy, wyrażając tym nieufność. Ponieważ nigdy nie przeszkadzało mi to, że ludzie siadają na fotelach, które zostały przypisane komuś innemu, kiwnęłam tylko głową, dając tym Tuomasowi ciche przyzwolenie na zajęcie fotela w moim rzędzie. Oczywiście natychmiast tego pożałowałam. Mimo że między nami było puste miejsce, miałam wrażenie, że kolega znajduje się zbyt blisko. Szczególnie kiedy położył dłoń na środkowym siedzeniu. Wpatrywałam się w jego silne palce z krótko obciętymi paznokciami, a kiedy mężczyzna zaczął wodzić opuszkami po miękkim materiale, nie mogłam oderwać wzroku od jego ręki, jakbym była zahipnotyzowana. Złapałam się na tym, że zastanawiam się, co bym poczuła, gdyby dotknął mojego ciała. Ponownie ogarnęła mnie fala ciepła, podobna do tej, którą poczułam w hali odlotów, tylko ta teraz była silniejsza. Przygryzłam wargę tak mocno, że aż zabolało. Ukradkiem spojrzałam na mojego towarzysza. Z ulgą zauważyłam, że siedzi ze spojrzeniem utkwionym w oparcie fotela znajdującego się przed nim, jakby był całkowicie pogrążony we własnych myślach. Próbowałam okiełznać żądze i uspokoić rozpalone ciało, skupiając się na nieprzyjemnych rzeczach, jak na przykład wszędzie sikającym kocie Leny czy bólu po oparzeniu się pryskającym gorącym olejem. Wtedy przyszło mi do głowy idealne rozwiązanie: jedyne, co musiałam zrobić, to skłonić Tuomasa do rozmowy, a mój problem zniknie.
– Co porabiasz w życiu? – zapytałam, siląc się na uprzejmość.
Tuomas wyrwał się z zamyślenia i uśmiechnął uprzejmie. To był dziwny widok.
– Kilka lat temu ukończyłem turystykę na Uniwersytecie Lapońskim. Prowadzę własną działalność i mam kilku współpracowników. Obsługujemy głównie firmy. Opracowujemy programy dla turystów, wytyczamy nowe szlaki i inne takie. Jestem też przewodnikiem.
Spojrzałam w jego stronę i się roześmiałam. Za to on nie wyglądał na rozradowanego. Najpierw przeniósł wzrok na moje usta, a potem z powagą i przenikliwością popatrzył mi prosto w oczy. Nie pamiętałam, żeby jego tęczówki były miejscami tak głęboko zielone, że z bliska wydawały się prawie czarne.
– Co cię tak rozbawiło? – zapytał z zaciekawieniem, lekko przechylając głowę.
– Trudno mi wyobrazić sobie, że pracujesz z ludźmi. Potrafisz trzymać język za zębami przy klientach wyznania islamskiego lub żydowskiego? Albo przy świadkach Jehowy? Chyba że nienawidzisz tylko ludzi z mojej wspólnoty.
W oczach Tuomasa błysnęła irytacja.
– Mama powiedziała mi, że studiujesz teologię. Kiedy założysz sutannę? Czy kobiety w ogóle mogą ją nosić?
– To, że studiuję teologię, nie oznacza, że chcę zostać pastorką – powiedziałam chłodno.
– O, to nabiera teraz sensu. Przecież twoje wartości zdecydowanie odbiegają od założeń twojej religii – stwierdził.
Byłam tak zszokowana jego spostrzeżeniem, że nawet nie zwróciłam uwagi na to, kiedy samolot wystartował. Odpięłam pasy i wstałam, zamierzając oddalić się od Tuomasa, bo w innym wypadku dałabym mu w twarz. Musiałam jednak usiąść z powrotem, kiedy stewardesa zwróciła mi uwagę, że nadal należy mieć zapięte pasy. Czułam, że Tuomas przygląda mi się z zaciekawieniem, ale nie powiedział ani słowa więcej. Wyciągnęłam więc przewodnik z torby. Zupełnie nie mogłam się skupić na tym, co czytałam już wielokrotnie, dlatego sięgnęłam po lekką powieść obyczajową. Niedługo później pojawiła się obsługa z wózkami pełnymi przekąsek. Postanowiłam zamówić małą butelkę białego wina. Kątem oka widziałam, że Tuomas z zainteresowaniem obserwował moje zakupy. Domyślałam się, że długo nie wytrzyma bez komentarza. Nie pomyliłam się, bo nawet nie zdążyłam wziąć butelki do ręki, kiedy mój towarzysz rzucił:
– Wino? I Bóg nie grzmi? – W oczach Tuomasa igrały diabelskie chochliki.
Zacisnęłam zęby, czując, że znowu oblewam się cholernym rumieńcem.
– Od… – Zamierzałam rzucić naprawdę wulgarnym przekleństwem, ale ostatecznie złagodziłam swój wybuch: – …wal się.
Wyglądało na to, że moje rozdrażnienie w żaden sposób nie zniechęcało Tuomasa, bo zaczął intensywnie wpatrywać się w moją twarz, aż w końcu zapytał, czy jestem umalowana. Zignorowałam go i przelałam wino z butelki do plastikowego kubka. O ile wcześniej chciałam, żeby się rozgadał, to teraz miałam cichą nadzieję, że zamilknie.
– Serio. To bardzo ciekawe – nie dawał Tuomas za wygraną. Nalewając sobie czerwone wino, dodał szeptem: – Makijaż, książka obyczajowa, wino. Czyżby nasza Święta Maria stała się kobietą upadłą? – Mężczyzna wypowiedział ostatnie słowa aksamitnym i niskim głosem, przez co poczułam, że moje ciało mięknie i się rozluźnia. Mimo że jego komentarz był jawną kpiną i miał mi dokuczyć, to, jak go wypowiedział, sprawiło, że owładnęło mną silne pożądanie i o mały włos nie zgniotłam kubka z winem, który trzymałam w ręce. Co się ze mną działo? Byłam bliska paniki. Przecież nigdy jeszcze nie czułam tak mocnej żądzy. Czyżby ujawniały się skrywane w podświadomości pragnienia? Obawiałam się, że Tuomas zauważy moją sensualną udrękę. Musiałam wymyślić coś, żeby odwrócić uwagę od tych doznań. Wybrałam najbardziej oczywistą drogę obrony – atak.
– Właściwie, to co cię we mnie tak denerwuje? Nie widzieliśmy się od jakichś ośmiu lat, a wcześniej nasze kontakty ograniczały się głównie do przypadkowych spotkań na szkolnym korytarzu czy niezręcznych posiadówek u Laury. Tymczasem ty ciągle dopiekasz mi tą swoją niewyparzoną gębą.
Jestem prawie pewna, że po raz pierwszy powiedziałam coś takiego komuś prosto w twarz. Trzęsącą się ręką uniosłam kubek z winem do ust. Musiałam się napić.
– Trafił swój na swego. Zabawmy się – odpowiedział na to Tuomas tym samym aksamitnym tonem co wcześniej. Tym razem dostałam gęsiej skórki.
– Słucham? – zapytałam zdumiona.
– Zagrajmy w prawda czy wyzwanie. Chcę się dowiedzieć o tobie wszystkiego. Czas zleci nam szybciej.
– Nie bawię się z tobą w żadne dziecinne gierki – prychnęłam, marszcząc ze złością nos. Nie miałam zamiaru opowiadać Tuomasowi o tych kilku razach, kiedy grałam w tę grę na różnych imprezach i zaliczyłam kilka dość namiętnych pocałunków.
– No nie daj się prosić. Obiecuję, że będę miły. Tylko dziesięć rund.
Uległam mu. Zrobiłam kolejny duży łyk wina. Nigdy bym nie nazwała Tuomasa Vaary miłym. W ogóle to do niego nie pasowało. Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, ale kiedy w końcu wino zaczęło działać i w głowie poczułam przyjemną lekkość, odezwałam się pod nosem:
– Wybieram wyzwanie. Za każdym razem.
– Dobrze, możemy się tak umówić. Pamiętaj, że też będziesz musiała je wypełniać.
Rozejrzałam się po samolocie i przez chwilę zastanawiałam się nad tym, jakie Tuomas mógłby rzucić mi wyzwania. Być może każe mi coś zaśpiewać na środku przejścia albo kupić mnóstwo małpek, albo będzie chciał, żebym bez potrzeby kilka razy z rzędu wezwała stewardesę. Prawda jednak wcale nie wydaje się złą opcją, westchnęłam w duchu i postanowiłam się jeszcze nad tym zastanowić.
– Jasne. Co wybierasz? – zapytałam Tuomasa.
– Prawdę – powiedział pewnym tonem.
– Dlaczego lecisz sam na wakacje? – wyrwało mi się, zanim zdążyłam pomyśleć.
– To ci cały czas chodziło po tej ślicznej rudej główce? – mruknął w odpowiedzi, a ja mimowolnie zadrżałam. – Zerwałem z narzeczoną. Opłaciliśmy tę wycieczkę kilka miesięcy temu. Proponowałem Lili, żeby mimo wszystko poleciała ze mną, ale odmówiła. Nie chciałem rezygnować z tego pobytu.
– Przykro mi – odpowiedziałam cicho, wbijając wzrok w kubek z resztką wina.
– Daj spokój – rzucił krótko i stanowczo.
– Jak długo… – zaczęłam drążyć, ale Tuomas mi przerwał:
– Moja kolej. Prawda czy wyzwanie?
Zawahałam się nad wyborem, ale doszłam do wniosku, że tak naprawdę nie mam żadnych wielkich tajemnic do ukrycia. Oprócz tej jednej, ale wątpię, żeby Tuomas odważył się mnie o to spytać.
– Prawda.
– Czy opuściłaś swoją wspólnotę?
Spojrzałam mu w oczy i uśmiechnęłam się niewyraźnie.
– Zmarnowałeś pytanie. Przecież z pewnością już wpadłeś na to, że tak.
– Dlaczego? – Tym razem on chciał pociągnąć temat, ale przerwałam mu tak jak on wcześniej, żeby kontynuować zabawę.
Dowiedziałam się, że Tuomas nie znosił ciasnych przestrzeni, nosił czterdziesty szósty rozmiar buta, jego hobby to wspinaczka i piesze wędrówki oraz że po Laurze miał trzy długoterminowe dziewczyny. Kiedy w którejś z rund wybrał wyzwanie zamiast prawdy, poprosiłam go o przeczytanie na głos dość odważnej sceny z mojej książki. Roześmiałam się głośno, widząc jego poważną minę i słysząc grobowy ton głosu, który bardziej pasowałby do wygłaszającego wykład profesora. Domówiłam sobie kolejną buteleczkę wina i czułam się coraz bardziej wyluzowana. W trakcie gry wyznałam Tuomasowi, dlaczego opuściłam wspólnotę religijną, opowiedziałam o swoich aspiracjach zawodowych i zdradziłam, że lubię malować, chociaż nie szło mi najlepiej. Z początku pytania, które sobie zadawaliśmy, były adekwatne do stopnia naszej zażyłości, ale z upływem czasu i wina zrobiłam coś dość odważnego. W kolejnej rundzie, w której Tuomas wybrał wyzwanie, po chwili namysłu, pozbawiona swoich codziennych zahamowani, oznajmiłam, że musi zdjąć koszulkę. Mężczyzna miał jednak tak zaskoczoną minę, że postanowiłam wycofać się ze swojego żądania.
– Chyba trochę przesadziłam – powiedziałam z zakłopotaniem, choć świdrowałam go wzrokiem.
– Podnosisz stawkę. Sprawdzasz, jak bardzo jestem odważny?
Nie miałam zamiaru testować jego granic. Po prostu chciałam zobaczyć go bez koszulki. Serce zabiło mi szybciej, a dłonie zaczęły się pocić, kiedy Tuomas uśmiechnął się szeroko i złapał za brzeg T-shirtu, a potem jednym płynnym ruchem przeciągnął go przez głowę.
Miałam wrażenie, że każdy fragment mojego ciała przepełnia wibrująca przyjemność i zawładnęła mną jedna myśl: natychmiast dotknij tej klatki piersiowej i tych ramion. Na szczęście nie byłam na tyle pijana, żeby poddać się tej pierwotnej żądzy. Za to musiałam nieświadomie wodzić językiem po wargach, bo Tuomas wpatrywał się w nie jak wół w malowane wrota. Dlatego gdy tylko go na tym przyłapałam, przymknęłam usta. Zachowując pokerową twarz, wodziłam spojrzeniem po wyraźnie zarysowanej klatce piersiowej i umięśnionym brzuchu mężczyzny, przyglądałam się też jego ramionom i bicepsom. Nieustannie jednak powracałam spojrzeniem w dół do rozporka jego spodni.
– Wystarczy? – zapytał pogodnie, a jego głos brzmiał chropowato, przez co o mały włos nie omdlałam.
Oczywiście ponownie oblał mnie wściekle czerwony rumieniec. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że moja twarz całkowicie zdradzała myśli, którym sama próbowałam zaprzeczyć, ale to było silniejsze ode mnie. Ciągle wyobrażałam sobie, jak rozpinam Tuomasowi klamrę paska od spodni.
– Wiesz, jest mi zimno. Klimatyzacja działa tu dość mocno – powiedział mężczyzna prawie szeptem. Dopiero wtedy się ocknęłam i dotarło do mnie, że nadal gapię się na jego nagi tors. Tyle że teraz całą uwagę skupiłam na jego sterczących od chłodu sutkach.
– Tak, jasne. Zadanie wykonane – przyznałam, przenosząc spojrzenie na swoje kolana. Nie miałam odwagi spojrzeć w oczy Tuomasowi, który w końcu naciągnął na siebie T-shirt. Dopiero wtedy uniosłam wzrok i wciąż czując pobudzenie, ostrożnie popatrzyłam na niego.
– Twoja kolej. Prawda czy wyzwanie? – zapytał, a w jego oczach czaiło się coś mrocznego. Z emocji miałam lekko przyspieszony oddech. Nie mogłam dać Tuomasowi satysfakcji, przerywając grę w tym momencie. Jeśli dobrze liczyłam, to mieliśmy przed sobą ostatnią rundę. Z miny mojego przeciwnika wywnioskowałam, że jest gotów wyciągnąć ze mnie najbardziej intymną prawdę.
– Wyzwanie – odpowiedziałam przez zaciśnięte gardło, mając nadzieję, że to dobry wybór. Tuomas przez chwilę przyglądał mi się badawczo.
– Dotykaj się zmysłowo, jakbyś była z kochankiem.
Nie dowierzałam własnym uszom. Mam się zacząć sama pieścić?
– Przecież tu są inni ludzie… – zaprotestowałam przestraszonym głosem.
– Rozebrałem się, bo mi kazałaś.To fair wyzwanie. No i nie masz się czego wstydzić –przerwał mi bezlitośnie Tuomas.
Niechętnie przyznałam, że Tuomas miał rację. Sama się o to prosiłam.
– O Święta Panienko – mruknęłam pod nosem, a Tuomas uśmiechnął się wyzywająco.
– Rób to tak, żebym widział – dodał, kiedy zamknęłam oczy i zaczęłam szukać dla siebie wygodnej pozycji na fotelu.
W końcu usadowiłam się tak, że przód ciała miałam skierowany w stronę Tuomasa. Odczuwałam złość, ale bardziej na siebie niż na niego. Kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam, że na jego twarzy maluje się ciekawość zmieszana z lekkim napięciem, wynikającym z oczekiwania na coś nieznanego. Mężczyzna objął mnie całą spojrzeniem, pod wpływem którego mój lęk i moja nieśmiałość wyparowały. Zrobiłam głęboki wdech, jakbym się szykowała do skoku do głębokiej wody, i uniosłam rękę do klamry spinającej moje włosy. Rozpięłam rudawy kucyk i pozwoliłam, by włosy spłynęły kaskadą na ramiona i plecy. Tuomas podążał za opadającymi falami, a następnie zaczął uważnie śledzić wykonywane przeze mnie ruchy dłonią. Obserwował, jak chwytam rozpuszczone pasma włosów i powoli przerzucam je na prawe ramię. Miałam przyspieszone tętno i nie mogłam zapanować nad drżeniem palców. Nigdy w życiu się tak nie zachowałam przy mężczyźnie, a teraz robiłam to nie dość, że publicznie, to jeszcze przed facetem, który nawet mnie nie lubił. Ale nie to było w tym najgorsze. Najbardziej przeszkadzało mi to, że byłam tym tak nieziemsko podniecona.
Kiedy napotkałam wzrok Tuomasa, instynktownie przygryzłam dolną wargę, a palce, którymi przeczesywałam włosy, przesunęłam na szyję. Mój kolega wyglądał na bardzo skupionego, a kiedy lekko przechyliłam głowę, źrenice jego oczu się rozszerzyły. Muskając delikatną w tym miejscu skórę, zsunęłam palce w okolice obojczyków. Miałam ogromną ochotę, żeby westchnąć, lecz coś mnie przed tym powstrzymywało. Przecież to tylko głośniejszy wydech; nic takiego, pomyślałam, przymykając powieki i pozwalając, żeby z moich ust wymknęło się subtelne westchnięcie. Wtedy usłyszałam, że oddech Tuomasa przyspieszył. Potraktowałam to jako zachętę do dalszej eksploracji. Z zaskakującą dla mnie pewnością siebie zsunęłam dłoń niżej i wiodąc nią po lnianej koszulce, dotarłam do swoich piersi. Zaczynałam zatracać się w tym, czego doznawałam, i w zapomnieniu drugą ręką dołączyłam do tych bezwstydnych pieszczot. Przez chwilę oburącz masowałam sobie piersi, na co Tuomas zareagował, szerzej otwierając oczy i rozchylając wargi. Najwidoczniej działałam na niego hipnotycznie. Nie mogłam teraz przestać. Łagodnie ścisnęłam obie piersi tak, że zbliżyły się do siebie, a z ust wydobył się cichy jęk. Tuomasa musiał przeszyć dreszcz, bo aż się wzdrygnął. Najwyraźniej usłyszał mój podniecony oddech pomimo huku silników samolotu. Ponownie patrzyliśmy sobie w oczy. W jego spojrzeniu skrywało się coś dzikiego. Czułam jego pożądliwy wzrok wędrujący w tę i z powrotem od moich ust do piersi. Kontynuowałam swoje show, przesuwając dłońmi po bokach ciała. Ten gest spowodował, że mimowolnie wypięłam piersi w przód, wyginając lekko plecy. Zapragnęłam, żeby Tuomas teraz mnie dotknął, ale mój wewnętrzny głos powtarzał, że to, co robię, jest niewłaściwe i że zachowuję się skandalicznie. Paradoksalnie te myśli jeszcze bardziej mnie podniecały. Jedną dłonią nadal pieściłam swoje piersi, skupiając się na sterczących od wrażeń sutkach, a drugą rękę zsunęłam po brzuchu w dół. Zatrzymałam się przy pasku od spodni, bawiąc się brzegiem koszulki. Kiedy zauważyłam, że klatka piersiowa Tuomasa unosi się od jego przyspieszonego oddechu, uniosłam bluzkę tak, żeby odsłonić kawałek brzucha, po czym powiodłam ręką niżej. Bez wahania rozsunęłam uda i gładziłam ich wewnętrzną stronę.
– To najlepiej zrealizowane wyzwanie, jakie kiedykolwiek widziałem w trakcie tej gry –wyszeptał Tuomas, zaciskając dłoń na mojej.
Jego dotyk przebudził mnie ze snu. Spojrzałam na ułożenie swojego ciała. Jedna ręka wciąż spoczywała na piersi, wypychając przy okazji mostek w stronę Tuomasa. Drugą dłoń, tę, której dotykał, trzymałam między udami. Miałam wrażenie, że ciepło jego skóry przenika przez moją.
– Lepiej przestań, bo wymknie się nam to spod kontroli. – Zaśmiał się gardłowo, co rozogniło mnie jeszcze mocniej.
Na szczęście rzeczywistość zaczęła stopniowo docierać do mojej świadomości. Nerwowo pożyłam ręce na podłokietniki, po czym wyprostowałam się w fotelu. Powoli przenikały mnie zażenowanie i poczucie wstydu. Niemasz się czegowstydzić. Przecież totylko gra, próbowałam sobie w myślach dodać otuchy, ale trudno było mi zapanować nad emocjami. Zupełnie nie mogłam pojąć, co takiego miał w sobie Tuomas, że moje ciało zareagowało w ten sposób? Postanowiłam dłużej o tym nie myśleć.
– Spróbuję się zdrzemnąć. Jeszcze długa droga przed nami – rzuciłam słabym głosem do Tuomasa i szybko odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku.