Blix i Ramm na tropie zbrodni. Nieobliczalni - Enger Thomas - ebook + audiobook

Blix i Ramm na tropie zbrodni. Nieobliczalni ebook

Enger Thomas

4,4
44,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Alexander Blix i Emma Ramm siedzą każde w swoim pokoju przesłuchań i składają zeznania w sprawie tego samego zdarzenia. Blix zastrzelił mężczyznę, a jego własna córka, Iselin, walczy o życie.

36 godzin wcześniej: Ktoś dzwoni do drzwi Sofii Kovic, najbliższej współpracownicy Blixa. Kobieta ginie od jednego strzału. Wszystko wskazuje na to, że to była egzekucja. A tymczasem chwilę przed mordercą wróciła do domu Iselin, która wynajmuje u niej pokój na piętrze…

Iselin cudem udaje się uciec. Jak dużo zdążyła zobaczyć? I jak bardzo zagraża bezwzględnemu zabójcy?

W tych dramatycznych okolicznościach Emma proponuje Blixowi pomoc w opiece nad córką. Jednak decyzja, którą podejmuje, okaże się mieć fatalne skutki dla całej trójki.

Nieobliczalni porywają od pierwszej strony i do końca trzymają czytelnika w żelaznym uścisku napięcia. W trzecim tomie o śledczym i dziennikarce Jørn Lier Horst i Thomas Enger jeszcze bardziej przykręcili śrubę. Mając niezwykły talent do budowania dramatyzmu i psychologicznej głębi, stworzyli przerażającą i zaskakującą intrygę.

Jørn Lier Horst (ur. 1970) i Thomas Enger (ur. 1973) połączyli swe siły i stworzyli rewelacyjny thriller o międzynarodowej renomie. Na co dzień każdy z nich kontynuuje własną popularną serię powieści kryminalnych, której głównym bohaterem jest odpowiednio inspektor William Wisting i dziennikarz Henning Juul.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 344

Oceny
4,4 (166 ocen)
88
59
15
3
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AnnaMarii

Dobrze spędzony czas

Zakończenie mnie zaskoczyło.
00
mmagdalena98

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo wciągająca, wartka akcja i nieoczywiste rozwiązanie. Czekam już na kolejną część! :)
00
sigur0wsk1

Nie oderwiesz się od lektury

Petarda. Dobre rzemiosło pisarskie zawsze się obroni.
00

Popularność




Jorn Lier Horst Thomas Enger

NIEOBLICZALNI

Przekład:

Milena Skoczko

Sopot 2021

Tytuł oryginału:Slagside

Copyright © 2020 by Jørn Lier Horst & Thomas Enger

Published by agreement with Salomonsson Agency

All rights reserved

Copyright © 2020 for the Polish edition by Smak Słowa

Copyright © for the Polish translation by Milena Skoczko

This translation has been published with the financial support of NORLA, Norwegian Literature Abroad.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Książka ani żadna jej część nie może być publikowana ani powielana w formie elektronicznej oraz mechanicznej bez zgody wydawcy.

Edytor: Anna Świtajska

Redakcja i korekta: Anna Mackiewicz

Skład: Piotr Geisler

Projekt okładki: Henrik Koitzsch

Druk: Drukarnia Abedik

Konwersja do EPUB/MOBI:

http://www.gigaproject.pl/epuby

ISBN: 978-83-66420-37-3

Smak Słowa

ul. Bohaterów Monte Cassino 6A

81-805 Sopot

tel. 507-030-045

www.smakslowa.pl

1

W pokoju przesłuchań nie było okien, tylko szare ściany, trzy krzesła i stół na środku. W pomieszczeniu było ciepło i parno.

Alexander Blix spędził setki godzin w różnych pokojach przesłuchań, ale nie tutaj, w Kripos1. I na pewno nigdy po tej stronie stołu.

Dotknął czoła. Bandaż. Szwy okropnie ciągnęły.

Myśl o Iselin sprawiła, że poczuł ostry ból promieniujący z przepony do klatki piersiowej. Jego śliczna córeczka. Jej przerażone spojrzenie, zastygłe w bezruchu ciało. Wszystko wydarzyło się tak szybko. Nie zdążył zebrać myśli.

Otworzyły się drzwi.

– Przepraszam, że musiałeś czekać – powiedział mężczyzna, który wszedł do pokoju. – Dużo się teraz dzieje.

Bjarne Brogeland miał prawie sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu, był wysportowany, chociaż dobijał do pięćdziesiątki, przykładał dużą wagę do sposobu ubierania się i zachowania. Krótko ostrzyżony brunet. Świeżo ogolony, a przynajmniej tak to wyglądało z miejsca, w którym siedział Blix. Po pokoju rozszedł się zapach męskich perfum, od którego Blixowi zrobiło się niedobrze.

Śledczy ostrożnym krokiem przeszedł kilka metrów w głąb pomieszczenia. Drzwi za jego plecami zamknęły się automatycznie. W jednej ręce trzymał szklankę z wodą, w drugiej – plik dokumentów i długopis. Usiadł. Odłożył papiery i przyjrzał się Blixowi uważnie, jakby chciał odnotować w myślach, jakie policjant ma obrażenia, i wyrobić sobie wstępną opinię na ich temat.

Brogeland przez wiele lat był w tym samym wydziale co Blix, chociaż rzadko ze sobą współpracowali z tego prostego powodu, że nie potrafili się dogadać. I dlatego Blix ucieszył się, gdy usłyszał, że Brogeland przenosi się do Kripos i zostanie starszym śledczym.

– Jak się czuje córka? – spytał.

Blix nabrał głęboko powietrza. Obrazy, które pojawiły się przed jego oczami, przyprawiły go o dreszcze. Sznur, upadek, nieruchome ciało w nienaturalnej pozycji na brudnej betonowej podłodze. Krew.

– Nie wiem – odpowiedział i odetchnął. Musiał walczyć, żeby łzy nie napłynęły mu do oczu. – Mają dać znać, jak tylko zakończy się operacja. Ale zabraliście mi komórkę, więc…

– Wiesz, jak jest – odparł Brogeland.

Spuścił wzrok.

– Tak.

– Wydałem polecenie, żeby powiadomili nas, jak tylko przyjdzie jakaś informacja.

– Kim są  o n i?

– Ee, inni, którzy tu pracują. Ci, którzy siedzą, patrzą i słuchają.

Skinął głową w kierunku kamery umieszczonej w lewym rogu pokoju. Blix nie spojrzał w tamtą stronę. Zamiast tego spytał:

– Emmę też będziecie przesłuchiwać?

– Ee… nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Sam rozumiesz…

– Względy taktyczne.

Brogeland spojrzał na niego z wymuszonym uśmiechem.

– Jesteś pewny, że nie chcesz, żeby przesłuchanie odbyło się w obecności twojego adwokata?

– Tak.

– I jesteś pewny, że dasz radę przez to przejść? Teraz, kiedy…?

– Chcę mieć to za sobą, żeby móc wrócić do Iselin.

Brogeland zmrużył oczy, jakby miał wątpliwości, czy w najbliższym czasie Blix będzie mógł opuścić budynek.

Blix wytrzymał jego spojrzenie. Starszy śledczy poruszył się na krześle, wypił łyk wody, upewnił się, czy sprzęt do nagrywania działa, i dopiero wtedy podał dane osoby przesłuchiwanej i dokładną godzinę, a potem wyjaśnił, czego dotyczy sprawa.

– Znasz procedury, Blix. Musimy przez to przejść.

– Dla mnie to żaden problem.

– Świetnie. Wiek?

– Czterdzieści osiem lat.

– Stan cywilny?

– Rozwiedziony. Mieszkam sam.

– Adres?

– Tøyengata 13, Oslo.

– Stopień i jednostka?

– Komisarz, Sekcja do spraw Przemocy, Okręg Policyjny Oslo.

– Od jak dawna tam pracujesz?

– Od ośmiu lat.

– A w sumie ile lat przepracowałeś w policji?

– Dwadzieścia jeden lat i prawie siedem miesięcy.

Blix odpowiadał na pytania, nie odrywając wzroku od jednego punktu na podłodze. Było mu gorąco. Spocił się, ale nie wytarł twarzy.

– Timo Polmar – kontynuował Brogeland. – Kto to jest?

– To…

Blix ścisnął palce.

– Nie wiem.

– Nie wiesz?

– Nie.

– Ale… to jego zastrzeliłeś?

Blix wykrzywił twarz w grymasie. Te perfumy…

– Chyba tak. Ale nie mogę stwierdzić tego z całą pewnością.

– Dlaczego nie?

– Bo… nigdy wcześniej go nie widziałem. Dopiero dzisiaj. I nie sprawdziłem jego tożsamości po tym, jak…

Brogeland zmarszczył czoło i zanotował coś w papierach.

– Strzeliłeś do niego… cztery razy?

– Zgadza się.

– Dlaczego cztery?

– Dlatego, że…

Blix nabrał głęboko powietrza.

– Dlatego, że inaczej nie dało się go zatrzymać.

Starszy śledczy przyglądał mu się przez chwilę.

– Zrobiłem to, co uznałem za konieczne – dodał Blix. – W tamtym momencie użycie broni było zasadne. Oddałem cztery  u z a sa d n i o n e strzały.

Brogeland nie skomentował jego słów.

– Możesz mi powiedzieć, jak tu wylądowaliśmy? – spytał w końcu. – Możesz mi wyjaśnić, jak to się stało, że dziś wieczorem zastrzeliłeś człowieka?

Blix wyprostował się na krześle i połączył palce tak, że utworzyły trójkąt.

– W każdym razie mogę spróbować.

Przypisy:

1 Kripos (Den nasjonale enhet for bekjempelse av organisert og annen alvorlig kriminalitet) – do 1.01.2005 Centrala Policji Kryminalnej, obecnie Centralna Jednostka ds. Przestępczości Zorganizowanej i Przestępstw o Wysokiej Szkodliwości Społecznej. (Wszystkie przypisy pochodzą od tłumaczki).

2

32 godziny wcześniej

– …i choć to może zabrzmieć banalnie, to, co teraz powiem,  a b s o l u t n i e  najważniejszą rzeczą, jaką możecie dla siebie zrobić jako krewni i bliscy zmarłych, to pozwolić sobie na przeżycie żałoby. Po tym, czego doświadczyliście, macie  p r a w o  czuć złość i smutek. I macie prawo wycofać się trochę z życia i przez chwilę skupić wyłącznie na samych sobie i na własnych emocjach.

Blix powiódł wzrokiem po audytorium. Organizatorzy twierdzili, że zjawi się około sześćdziesięciu osób, a tymczasem w sali było nie więcej niż czterdziestu słuchaczy. Ale czterdzieści osób oznaczało czterdzieści ludzkich losów. Ci, którzy patrzyli na niego, przeszli kryzys. Stracili członka najbliższej rodziny wskutek wypadku lub przestępstwa.

Jedną z tych osób była Emma Ramm.

Siedziała w pierwszym rzędzie z notesem na kolanach i z zaciekawieniem śledziła jego wywód. Podczas wykładu była skupiona i uważna, chociaż nie musiała wysłuchiwać tych banałów. Jeśli komuś udało się uporać ze stratą bliskiej osoby, to właśnie jej. Mimo to Blix zaproponował jej udział w seminarium, ponieważ pisała książkę na ten temat. Zarówno wykładowcy, jak i słuchacze mogli być dla niej źródłem inspiracji.

W kieszeni zawibrował telefon komórkowy. Już siódmy albo ósmy raz. To musiało być coś ważnego. Przez chwilę zastanawiał się, czy odebrać, ale odrzucił tę myśl.

– Poza tym istnieje pokusa, by tłumić emocje – kontynuował. – Ale emocje to fakty. W tym, co czujecie, nie ma nic złego. Nie powinniście ich skrywać ani im zaprzeczać, ale nie należy również wpadać w drugą skrajność: nie należy ich karmić i podsycać na przykład nienawiścią. Chociaż macie również prawo nienawidzić. To zupełnie naturalne, by czuć nienawiść i pałać żądzą zemsty.

Telefon przestał wibrować. Blix rzucił okiem na hasła, które miał wypisane na kartce, pominął osobistą anegdotę i mówił dalej:

– Ważne, co postanowicie  z r o b i ć  z  tymi emocjami. Jeśli wybierzecie zemstę, to już nie ma mowy o odczuwaniu emocji. Wówczas działacie  p o d  w p ł y w e m  emocji i łamiecie prawo. A wtedy – uśmiechnął się przelotnie – zjawiają się tacy jak my, żeby was powstrzymać.

Rozproszony, ostrożny śmiech w sali.

– Najlepiej, jeśli zjawią się, zanim posuniecie się tak daleko – dodał z uśmiechem.

A potem znowu spoważniał.

– Żałoba ma wiele twarzy i każdy inaczej ją przeżywa. Poza tym niektórzy uważają, że jest im trudniej, kiedy media tracą zainteresowanie daną sprawą. Wtedy pojawia się poczucie pustki, może nawet rozgoryczenia, ponieważ czujecie, że ludzie przestają się wami przejmować. Bo ludzie nie rozumieją, że wam przez cały czas jest cholernie ciężko, że ten pieprzony ból nie mija.

Użył kilku przekleństw, bo zwykle to robiło wrażenie na publiczności.

W zasadzie nie lubił dawać wykładów, ale przez ostatnie lata przychodziło coraz więcej próśb o prelekcje. Cieszył się, że zbliżał się do końca wykładu. Że niedługo zaczynał się weekend. Miał tylko nadzieję, że nieodebrane telefony nie oznaczały pracy po godzinach. Zamierzał jak najszybciej wrócić do domu. Otworzyć puszkę piwa albo dwie i nie robić nic innego, tylko czekać, aż nadejdzie wieczór i weekend.

Przeszedł do podsumowań. Na koniec zachęcił wszystkich do szczerej rozmowy.

– To największy banał, jaki dziś usłyszycie, ale z braku magicznego zaklęcia, dzięki któremu wiedzielibyście, w jaki sposób można, należy i warto zmierzyć się z czymś tak trudnym, jak to, przez co właśnie przechodzicie, najrozsądniej odwołać się do prostych rozwiązań. Spotykajcie się z innymi ludźmi i rozmawiajcie z nimi, nie tylko w gronie najbliższych. I nie tylko o swoich własnych przeżyciach. Pomóżcie sobie nawzajem. Razem jesteście silniejsi. Razem łatwiej wam będzie sprostać tej jakże trudnej i bolesnej próbie.

W kieszeni znowu odezwała się komórka. Dwie krótkie, drżące wibracje, które poczuł na udzie. Wiadomość tekstowa.

Nie schodząc z mównicy, sprawdził, która jest godzina. Zgodnie z umową miał jeszcze kilka minut do zagospodarowania, ale w zasadzie powiedział już wszystko, co chciał.

– Dziękuję za uwagę – rzekł i zebrał notatki. Stał przez chwilę, słuchając braw. Uśmiechnął się i kilka razy skinął głową.

Organizatorka seminarium weszła na podium z bukietem kwiatów w kolorze jesieni. Powiedziała kilka zdań o tym, jak bardzo są mu wdzięczni, że znalazł dla nich czas. Uścisnął jej dłoń, uśmiechnął się, jeszcze raz skinął głową, po czym odpiął mikrofon i podał go technikowi.

Odszedł nieco na bok i wyjął komórkę.

Dziewięć nieodebranych połączeń.

Odblokował palcem telefon. Dwa razy dzwoniła Kovic. Hagen też, zaledwie kilka minut temu. Ale tym, co przykuło jego uwagę, były cztery nieodebrane połączenia od Iselin. Wszystkie w bardzo krótkich odstępach czasu, praktycznie jedno po drugim.

Wyszedł z historii połączeń i wszedł w folder z esemesami. Hagen prosił, żeby Blix oddzwonił do niego natychmiast po przeczytaniu wiadomości. Śledczy poczuł rosnący niepokój. Wybrał numer do szefa i przyłożył telefon do ucha.

– Słyszałeś? – spytał Hagen. Odebrał po pierwszym sygnale, jakby czekał na to połączenie z telefonem w dłoni.

– Co słyszałem? – odpowiedział pytaniem na pytanie i uśmiechnął się przelotnie do jednego z uczestników seminarium, po czym przyłożył palec do drugiego ucha, żeby odciąć się od szumu w sali.

– Wysłaliśmy kilka radiowozów do domu Kovic. Podobno ktoś się do niej włamał. Padło wiele strzałów. Gdzie ty właściwie jesteś?

Blix nie odpowiedział.

– Rozmawiałeś z nią? – spytał.

– Nie odbiera.

Blix poczuł ucisk w przeponie. Pomyślał o Iselin, która wynajmowała pokój u Kovic, kiedy przyjeżdżała do Oslo na weekend. Córka próbowała się do niego dodzwonić. Cztery razy.

– Jesteś tam?

– Oddzwonię do ciebie.

Hagen chciał zaprotestować, ale Blix rozłączył się i wybrał numer córki.

Nie odbierała.

Zaklął w duchu i otworzył folder poczty głosowej.

Zaczął odsłuchiwać nagrane wiadomości. Pierwsza była od Hagena. Właściwie powiedział dokładnie to samo, co podczas rozmowy, którą odbyli przed chwilą, ale potem dodał coś jeszcze:

– Jakaś dziewczyna, która się nie przedstawiła, dzwoniła pod 1131. Iselin mieszka u Kovic, prawda? To oczywiście nie musiała być ona, podkreślam: to nie musiała być ona. Ale oddzwoń do mnie! Jak najszybciej!

Blix odsłuchał kolejną wiadomość. Szamotanina, przyspieszony oddech, szybkie kroki na asfalcie.

A potem:

– Tato!

Wiele razy widział i słyszał córkę, gdy była przestraszona, ale nigdy wcześniej nie słyszał w jej głosie takiej paniki. Biegła i jednocześnie próbowała mówić.

– On ją chyba… on ją chyba zastrzelił! – zawołała.

Znowu szamotanina, przerywany oddech. Odgłos przejeżdżającego w pobliżu samochodu. Szelest gałęzi albo krzaków, jakby się przez nie przedzierała.

– On… chyba idzie… za mną. Tato, musisz…

Połączenie zostało przerwane.

– Cholera jasna! – zaklął pod nosem i sprawdził, kiedy dzwoniła. Dwadzieścia jeden minut temu.

Jeszcze raz wybrał jej numer. Jakaś kobieta uczestnicząca w seminarium próbowała nawiązać z nim kontakt wzrokowy. Odwrócił się do niej plecami, czekając na połączenie. Wolną ręką spakował notatki i zamknął teczkę. Dzwonił i dzwonił.

Emma stała w odległości kilku metrów i przyglądała mu się uważnie. Co się dzieje? – spytała, poruszając bezgłośnie wargami. Nie odpowiedział. Wciąż czekał na połączenie.

Aż w końcu głos w słuchawce:

– Tato.

Iselin szeptała, szczękając zębami. Brzmiała tak, jakby z trudem łapała powietrze.

– Iselin? Gdzie jesteś? Co się dzieje?

– Ja… ja się ukrywam.

– Iselin, posłuchaj mnie: gdzie jesteś?

– Ja…

Słyszał, że jest nieobecna myślami. Że nie potrafi racjonalnie ocenić sytuacji.

Powtórzył pytanie.

– St. Hanshaugen – wydusiła w końcu. – Na samej górze.

– Czy ktoś za tobą idzie?

Musiał zadać to pytanie.

– Nie wiem.

Płakała. Była zrozpaczona.

– Kovic… ona…

Nie była w stanie dokończyć zdania.

– Dzwoniłaś pod 1122?

Minęło kilka sekund, zanim potwierdziła.

– Nie zastałam cię.

To zabrzmiało jak wyrzut. I czuł, że miało tak zabrzmieć.

– Powiedziałaś im, gdzie jesteś?

Zaszlochała.

– Ja… nie pamiętam.

– Zadzwoń do nich jeszcze raz. Niech po ciebie przyjadą. Wytłumacz im dokładnie, gdzie jesteś, to wyślą po ciebie patrol.

– A ty nie możesz przyjechać?

– Mogę być za dwadzieścia minut – odparł, chociaż wiedział, że może mu to zająć więcej czasu. – Patrol dotrze szybciej ode mnie.

Nie odpowiedziała.

– Jesteś cała? Nie skrzywdził cię?

– Nie trafił.

– Nie trafił? Co masz na myśli…?

– Tato, on do mnie strzelał!

Mówiła chaotycznie, staccato, jakby szczękała zębami z zimna. Znowu zaczęła płakać.

Przejechał ręką po głowie.

– Okej, zostań tam, gdzie jesteś, ale zadzwoń pod 112 – powiedział. – Natychmiast. A potem znowu zadzwoń do mnie. Przyjadę tak szybko, jak się da.

Przypisy:

1 W Norwegii numer alarmowy pogotowia ratunkowego.

2 W Norwegii numer alarmowy policji.

3

Brogeland uniósł brodę w kierunku Blixa, który lekko odchylił do tyłu ramiona.

– Czyli w tamtym momencie nie wiedziałeś, co wydarzyło się w mieszkaniu Kovic?

– Nie. Wiedziałem tylko, że  c o ś  się wydarzyło. Próbowałem się do niej dodzwonić, to znaczy do Kovic, tuż po rozmowie z Iselin, ale jej komórka była wyłączona. W każdym razie nie uzyskałem połączenia.

– Dzwoniłeś…

Starszy śledczy przerzucił kartki, które trzymał na kolanach.

– Dzwoniłeś o godzinie… 16:42?

– Jeśli właśnie tak zapisano w twoich papierach – odparł Blix, wskazując wzrokiem dokumenty. – Nie patrzyłem na zegarek.

– Czy Emma Ramm była już wtedy z tobą?

– Nie. Z seminarium wyszedłem sam.

– I nie rozmawiałeś z nią przed wyjściem?

Blix zawahał się przez krótką chwilę, a potem zaprzeczył ruchem głowy.

– Powiedziałem jej tylko, że muszę lecieć.

– Nie wspomniałeś jej o tym, że coś się wydarzyło?

– Nie, ale sądzę, że sama się tego domyśliła.

Brogeland zanotował coś szybko. Blix czekał na kolejne pytania dotyczące jego relacji z Emmą. Zastanawiał się, ile Brogeland już wiedział na ich temat.

– Okej. Opuściłeś seminarium i wróciłeś do Oslo – podsumował starszy śledczy. – Co było potem?

*

Widząc niebieskie światło na dachu samochodu, kierowcy posłusznie zjeżdżali na pobocze. Blix poprawił słuchawki, żeby lepiej słyszeć. Od chwili, gdy wsiadł do auta, miał połączenie z Iselin, ale do tej pory to była komunikacja jednostronna. Próbował namówić córkę, żeby opowiedziała mu dokładnie, co się wydarzyło, ale Iselin wciąż zdawała się nieobecna i na jego pytania odpowiadała monosylabami.

Gdy minął zjazd do Smestad, spytał, czy widzi zbliżający się radiowóz.

– Nadjeżdżają.

– Widzisz ich?

Brak odpowiedzi.

– Idź w ich kierunku – polecił córce.

Jednocześnie starał się ją uspokoić, mówiąc, że mężczyzna, który do niej strzelał, najprawdopodobniej uciekł z miejsca zdarzenia i nie pobiegł za nią na St. Hanshaugen. Ale Blix nie był pewny, czy Iselin słyszała, co do niej mówił.

– Skup się na radiowozie – powiedział, wyprzedzając taksówkę. – Pokaż im się.

Znowu żadnej odpowiedzi.

– Iselin – zwrócił się do niej ostrym tonem. – Pokaż im się. Pomachaj do nich. Daj znać, że to ciebie mają stamtąd zabrać.

Słyszał, że nabiera głęboko powietrza, jakby zbierała się na odwagę.

Głosy w tle. Nie umiał stwierdzić, kto przyjechał, ale przez te wszystkie lata wielu policjantów poznało Iselin, a drugie tyle znało ją z widzenia. Nawet jeśli nie była w stanie pomachać ani wykrztusić z siebie słowa, istniała duża szansa, że ją odnajdą i udzielą pomocy.

Połączenie zostało przerwane.

Blix spojrzał na wyświetlacz, przestraszony myślą, że obawy Iselin były jednak uzasadnione. Już miał do niej zadzwonić, gdy nagle przyszedł esemes z nieznanego numeru.

„Twoja córka jest bezpieczna. Eriksen”.

Nie miał pojęcia, kim był Eriksen, ale to nie miało żadnego znaczenia. Najważniejsze, że Iselin nic już nie groziło. Mógł odetchnąć z ulgą.

Skręcił w Majorstua, wdzięczny za to, że niebieskie światło działało niczym pług, usuwając korek na drodze. Dzięki temu szybko znalazł się na Geitmyrsveien, gdzie od jedenastu miesięcy mieszkała Kovic. Był u niej wiele razy, również na parapetówce. Czuł się okropnie staro wśród jej przyjaciół i przyjaciółek. Większość z nich to byli jego młodsi koledzy po fachu. Wcześnie opuścił imprezę, zresztą jak zawsze. Kovic miała później do niego o to pretensje.

Zobaczył niebieskie światła radiowozów stojących kilkaset metrów dalej i poczuł ostre ukłucie w sercu. Mundurowi, gapie zgromadzeni przed taśmami policyjnymi, przechodnie, którzy kręcili filmiki albo robili zdjęcia i wymieniali między sobą zaniepokojone spojrzenia.

Sprzed domu Kovic właśnie odjeżdżała karetka pogotowia. Blix zajął wolne miejsce i wyskoczył z samochodu, zanim jeszcze zgasł silnik. Nad jego głową szumiały łopaty wirnika policyjnego śmigłowca.

Wyciągnął odznakę i pomachał nią przed nosem funkcjonariuszowi, który pilnował taśmy policyjnej. Schylił się, przeszedł pod nią i szybko ruszył w stronę drzwi. Na klatce schodowej słyszał echo własnych kroków. Przeskakiwał po trzy stopnie. Przed wejściem do mieszkania Kovic stał umundurowany policjant, który na widok Blixa odsunął się, żeby go przepuścić, i podał mu zestaw niebieskich foliowych ochraniaczy na buty.

Śledczy zatrzymał się na progu i nabrał powietrza. Próbował przygotować się na widok, który go czekał. Powtarzał sobie w myślach, że nie pierwszy raz zjawia się na miejscu zbrodni. Zdarzało się przecież, że był u ludzi, których znał choćby z widzenia albo wiedział, kim są. Ale tym razem było inaczej.

Włożył ochraniacze i zrobił jeden krok. Potem drugi. Wzrok miał utkwiony w podłodze. Nie był w stanie spojrzeć wyżej. Jeszcze nie.

Zamknął oczy i przez dłuższą chwilę ich nie otwierał. Oddychał. W końcu je otworzył. Jak kamera pracująca na zwolnionych obrotach powoli podniósł głowę i spojrzał w stronę salonu.

Kilka razy zamrugał powiekami, żeby wyostrzyć obraz. Za mundurowymi, którzy przybyli na miejsce przed nim, zobaczył ciało leżące na plecach na podłodze, z jedną ręką wzdłuż boku, a drugą nad głową. Jakby tuż przed śmiercią podniosła ją, żeby coś powiedzieć.

Po lewej stronie czoła Kovic widoczna była dziura, a pod głową kałuża krwi. Oczy były otwarte. Ten widok sprawił, że Blix musiał przełknąć ślinę, raz, potem drugi.

– Chryste Panie! – powiedział cicho do siebie.

Na Sofii Kovic została wykonana egzekucja.

4

– Co łączyło cię z Kovic?

Blix spojrzał na Brogelanda.

– Co masz na myśli?

– Co łączyło cię z Kovic? – powtórzył.

Blix przez kilka sekund przyglądał mu się w milczeniu.

– Byłem jej przełożonym – odparł nieco ostrzejszym tonem, niż zamierzał. – Od dnia, w którym rozpoczęła pracę w Sekcji do spraw Przemocy. Poza tym byłem dla niej kimś w rodzaju mentora.

– I to wszystko?

– Nie rozumiem, o co pytasz.

Brogeland nie zamierzał mu tego ułatwić.

– Insynuujesz, że miałem z nią romans?

– Niczego nie insynuuję. Po prostu pytam.

– Byliśmy kolegami. Dzieliła nas tak duża różnica wieku, że mógłbym być jej ojcem.

– To nie musi nic znaczyć.

– Fakt, dla c i e b i e  to chyba nigdy nie miało znaczenia.

Brogeland uśmiechnął się przelotnie.

– W jej mieszkaniu znaleźliśmy twoje odciski palców. Wszędzie.

– Moja córka tam mieszkała – odparł. – Odwiedzałem ją wiele razy. Poza tym nie wierzę ci, kiedy mówisz, że są  w s z ę d z i e, bo na przykład w sypialni Kovic nigdy nie byłem.

– Jesteś tego pewny?

– Nigdy – powtórzył. – Między nami nigdy do niczego nie doszło.

A jednak pytanie Brogelanda zaniepokoiło go. Odebrało mu pewność siebie. Czyżby Kripos znalazła coś, co go obciążało? Próbował przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek zabłądził do sypialni Kovic, na przykład podczas parapetówki, kiedy oprowadzała ich po mieszkaniu, ale doszedł do wniosku, że zatrzymał się wtedy na progu.

Znowu wyprostował się na krześle.

– Czy ktoś twierdzi, że było inaczej? – spytał.

Starszy śledczy nie odpowiedział.

– Kiedy byłeś w jej mieszkaniu po raz ostatni?

Blix namyślał się przez chwilę.

– Jakieś dwa tygodnie temu.

– I twoje odciski palców wciąż tam były?

– Nie wiem, jak często i dokładnie Kovic i moja córka sprzątały mieszkanie – odparł zrezygnowany. – Myślisz, że to ja ją zabiłem? To próbujesz udowodnić? Chcesz sprawdzić, czy miałem motyw, żeby odebrać jej życie?

I zanim Brogeland zdążył odpowiedzieć, mówił dalej:

– Kiedy została zastrzelona, brałem udział w seminarium w Sandvika. Mówię to na wypadek, gdybyś zdążył zapomnieć. Miałem czterdziestu słuchaczy. Naprawdę myślisz, że usiłowałbym zabić własną córkę?

Starszy śledczy kontynuował niewzruszony:

– Często odwiedzasz kolegów w ich domach?

– W  t w o i m  domu, Brogeland, nigdy nie byłem, ale to na pewno dlatego, że zawsze byłeś sukinsynem.

W pokoju zapanowała cisza. Blix czuł, że się gotuje. Że marnują tylko czas i że tą reakcją sprawił, że zmarnują go jeszcze więcej.

Wypił łyk wody ze szklanki stojącej przed nim na stole i wytarł czoło.

– Przepraszam – powiedział. – To ostatnie było niepotrzebne.

– Nic się nie stało. Wiem, że jestem sukinsynem.

Uśmiechnął się rozbrajająco. Blix był mu za to wdzięczny.

– Potrzebujesz przerwy?

Śledczy potrząsnął głową. Postanowił, że postara się współpracować i być tak pomocnym, jak to tylko możliwe, by jak najszybciej stamtąd wyjść.

– A odpowiadając na twoje pytanie: nie, nie mam zwyczaju odwiedzać kolegów w ich domach. Ale Kovic była wyjątkowa. Nie zamierzam ukrywać, że świetnie się dogadywaliśmy. Ale nigdy nie łączyła nas intymna relacja. Wyłącznie koleżeńska troska i wzajemny szacunek, nic więcej.

– Powiedziałeś, że była wyjątkowa. W jakim sensie?

– Ona…

Szukał odpowiednich słów.

– Trudno to wytłumaczyć. Była zdolna i pracowita. Szczerze zaangażowana w swoją pracę. Zawsze gotowa poruszyć niebo i ziemię, by znaleźć trop. Była najmłodsza w zespole i wnosiła powiew świeżości. Zarażała dobrą energią. Wszyscy ją lubili.

Potrząsnął głową i westchnął głośno.

– To brzmi tak, jakbym dawał jej referencje.

Brogeland zanotował coś, czego Blix nie mógł dojrzeć.

– W jej mieszkaniu ujawniono również odciski palców Emmy Ramm.

– Emma i Kovic zaprzyjaźniły się ze sobą – wyjaśnił Blix. – Od kilku lat razem trenowały, jeździły na wycieczki rowerowe. W każdym razie od czasu do czasu. Emma znała – zna – również moją córkę.

Zamilkł. Znowu pomyślał o Iselin. O nieruchomym ciele. Zamkniętych oczach. Ufał, że chirurdzy zrobią, co w ich mocy, by ją uratować.

Brogeland przyglądał mu się przez kilka sekund.

– Co robiłeś po przyjściu do mieszkania Kovic?

Blix zastanowił się.

– Wchodziłem na górę, do pokoju Iselin.

5

Blix włożył lateksowe rękawiczki i wszedł ostrożnie po schodach. Jakby bał się, że obudzi kogoś, kto tam śpi. Drzwi do pokoju córki były uchylone. Pchnął je łokciem i stanął w progu.

W pokoju widoczne były ślady walki. Na podłodze leżało zbite lustro. Krzesło było przewrócone. Podręczniki i zawartość kosmetyczki rozrzucone na dywanie. Jedna zasłona była zerwana, druga powiewała w otwartym oknie.

Blix przeszedł przez pokój.

Ładowarka była podłączona do kontaktu. Przewód leżał zwinięty na podłodze obok powieści pod tytułem Enkebyen1.

Blix zatrzymał się przed parapetem, w którym tkwił pocisk.

Cofnął się do drzwi i zawołał do policjantów pracujących na parterze, żeby jeden z techników zabezpieczył dowód.

Ktoś dostaje się do mieszkania, pomyślał, strzela do Kovic, a następnie wbiega na piętro, żeby pozbyć się Iselin.

Ponieważ ją usłyszał?

Czy dlatego, że wiedział, że Iselin jest w domu?

Blix rozejrzał się za miejscami, w których sprawca mógł zostawić po sobie jakiś ślad. Chwilę później zjawił się technik kryminalistyki. Blix kojarzył go z wyglądu, ale nie znał jego nazwiska. Był to wysoki, chudy mężczyzna o gęstej, brązowej brodzie, której najdłuższe kosmyki były zaplecione w cienki warkoczyk.

Blix pokazał mu pocisk i wyjrzał przez okno. Na zewnątrz stało rusztowanie. To po nim uciekła Iselin. Właśnie odnawiano elewację budynku.

Akcja policyjna nabierała rozmachu. Cała ulica błyskała niebieskim światłem. Przez rusztowanie Blix zobaczył, że zjawili się Tine Abelvik, Nicolai Vibe i Petter Falkum z jego własnej jednostki. Obok nich zatrzymał się radiowóz. Abelvik podeszła do niego i przez chwilę rozmawiała z kierowcą.

– Musisz stąd wyjść – zwrócił się do Blixa technik. – Trzeba sprawdzić całą górę. Wiele wskazuje na to, że sprawca tu był.

– Oczywiście – przytaknął śledczy.

Schodząc po schodach, próbował przypomnieć sobie, co wiedział na temat życia osobistego Kovic. Szybko doszedł do wniosku, że prawie nic. Jedyne, co wiedział o jej planach na ten tydzień, to że wzięła wolne za nadgodziny. Wiele razy miał ochotę do niej zadzwonić, ale ostatecznie postanowił, że da jej święty spokój. Nie pamiętał, kiedy sam dostał dzień wolnego, nie mówiąc już o całym tygodniu, i w tym czasie nie był niepokojony telefonami z pracy. To był największy minus tej roboty: człowiek nigdy nie miał czasu tylko dla siebie.

Przed wejściem do kuchni spotkał Abelvik i Falkuma. Na widok Blixa twarz policjantki wykrzywił grymas bólu. Blix poczuł, że jego oczy również zachodzą łzami, kiedy przyciągnął do siebie roztrzęsioną koleżankę i zaczął głaskać ją po plecach.

– To wszystko jest popieprzone – powiedział. – Po prostu popieprzone.

Abelvik w końcu wyswobodziła się z jego objęć i otarła łzy.

– Iselin siedzi na dole w samochodzie – powiedziała, pociągając nosem. – Najpierw zawiozą ją na pogotowie, a potem będzie musiała złożyć zeznania.

Blix zrobił krok w stronę drzwi.

– Jak się czuje?

– Ma ranę na twarzy i rozciętą stopę. Trzeba będzie założyć szwy. Prawdopodobnie skaleczyła się, schodząc po rusztowaniu na bosaka. Przydałby się również rentgen. Zdaje się, że złamała kilka żeber.

– Złamała…?

– Tak. Walczyła z napastnikiem, zanim udało jej się uciec.

Zszokowany Blix przełknął ślinę.

– A tak poza tym? Jakie sprawia wrażenie?

Abelvik zawahała się.

– Pewnie będzie musiała skorzystać z fachowej pomocy, żeby się z tego otrząsnąć – odparła. – Żeby uporządkować myśli.

– Skontaktowałem się z Neumannem. Już kiedyś zgodził się ją przyjąć poza godzinami pracy. Może znajdzie czas, żeby spotkać się z nią jutro.

– Myślę, że tak byłoby najlepiej.

Ruszył w kierunku klatki schodowej.

– Zejdę do niej – powiedział. – Przypilnujesz wszystkiego? Technicy już pracują, ale musimy rozpytać sąsiadów.

Przytaknęła.

Falkum odsunął się na bok, żeby go przepuścić.

– Zajmiemy się tym – odparł i skinął głową w głąb mieszkania. – Zaopiekuj się córką. I daj znać, jeśli będziemy mogli jakoś ci pomóc.

Blix skinął głową w podziękowaniu.

Gdy zszedł na dół, radiowóz z Iselin właśnie odjeżdżał. Widząc niebieskie światła, dziennikarze i gapie rozstąpili się na boki. Blix pobiegł za nim kilka metrów, usiłując go dogonić, ale szybko się poddał i zamiast tego szybkim krokiem ruszył w stronę swojego samochodu.

Nad kamienicą wciąż krążył policyjny śmigłowiec. Nadjechał kolejny radiowóz. Blix dostrzegł z przodu dwóch młodych funkcjonariuszy. Z tylnego miejsca wysiadł Gard Hagen, z liśćmi dębu i złotym haftem na czapce służbowej. Któryś ze stojących najbliżej fotografów zrobił kilka zdjęć. Hagen zauważył Blixa i zapytał:

– Status?

Śledczy zacisnął zęby i potrząsnął głową.

– Nie żyje – wydusił z siebie. – Strzał w głowę z bliskiej odległości.

Hagen chciał coś powiedzieć, ale najpierw musiał przetrawić wiadomość.

– Sprawca?

– Chwilowo brak śladów – odparł Blix i opowiedział o ucieczce Iselin. – Właśnie wiozą ją na SOR. Ja też tam jadę.

Otworzył drzwi samochodu.

– Abelvik i Falkum są na górze – dodał, wykonując ruch głową.

Hagen odpowiedział krótkim skinieniem i odwrócił się. Policjant w mundurze podniósł taśmę i poprowadził go dalej.

Blix usiadł za kierownicą. Położył na niej dłonie i kilka razy głęboko nabrał powietrza, zanim uruchomił silnik. Manewrując jedną ręką, drugą odblokował klawiaturę na komórce i odszukał numer Emmy.

– Blix? – upewniła się, gdy nawiązali połączenie. – Co się dzieje?

Milczał przez kilka sekund.

Potem:

– Ja…

W tle zawyły syreny.

– Jesteś na St. Hanshaugen? – spytała. – Dostałam powiadomienie na komórkę.

– Tak – potwierdził i odchrząknął. – Mam ci coś strasznego do powiedzenia… Kovic nie żyje.

– Co?!

– Kovic nie żyje – powtórzył. – Została zastrzelona z bliskiej odległości. Niecałą godzinę temu.

– Ale…

– Wiem, że ostatnio spędzałyście razem dużo czasu, i dlatego chciałem ci o tym powiedzieć, zanim usłyszysz to od innych.

Milczała przez chwilę.

– Dziękuję… – wyjąkała w końcu. – Kto… czy ktoś został zatrzymany?

– Na razie nie. Iselin była w domu, gdy to się stało. Udało jej się uciec.

– Boże drogi! – zawołała Emma. – Przecież to…

Zatrzymał się na czerwonym świetle. Przełożył telefon do drugiego ucha.

– Kiedy ostatnio z nią rozmawiałaś? – spytał.

– Ja… Wczoraj trenowałyśmy razem – odparła. – Wybrałyśmy się na długą wycieczkę rowerową. Do Tusenfryd i z powrotem.

– Jak się zachowywała?

– Zwyczajnie… zupełnie zwyczajnie.

– A czy w jej zachowaniu było coś, co mogło wskazywać na to, że miała jakieś problemy?

– Nic takiego nie zauważyłam. Śmiałyśmy się i żartowałyśmy jak zawsze. Chociaż… kiedy teraz o tym myślę, może rzeczywiście wydawała się… nieobecna.

– Nieobecna?

– Tak, jakby myślami była gdzie indziej. Nie ciągle, ale od czasu do czasu.

Światło zmieniło się na zielone. Dodał gazu.

– Spytałaś, co ją gryzie?

– Nie. Pomyślałam, że gdyby to było coś ważnego, to podzieliłaby się tym ze mną.

– A miała to w zwyczaju? Dzieliła się informacjami na swój temat?

– Zdarzało się. Chyba byłam pierwszą osobą, której powiedziała, że nie zamierza dłużej spotykać się z tym hydraulikiem.

Blix zmarszczył brwi.

– Z hydraulikiem?

– Tak. Przez jakiś czas spotykała się z hydraulikiem. Chyba nazywał się Jo Inge Fjellvik. Niedawno się rozstali.

Zanotował w myślach, że musi jak najszybciej spotkać się z tym mężczyzną.

– Jak się czuje Iselin? – spytała Emma.

Powtórzył jej to, co usłyszał od Abelvik.

– Właśnie jadę do szpitala – dodał.

– Daj znać, jeśli będę mogła coś dla ciebie zrobić – zaofiarowała się Emma. – Mogę pomóc. Posiedzieć z nią.

– Dzięki za propozycję, ale dziś wieczorem sam jej popilnuję.

– A co z jutrem? Na pewno będziesz musiał iść do pracy.

– O tym jeszcze nie pomyślałem – odparł i westchnął. – Muszę kończyć. Na razie nikomu o tym nie mów. Nie powiadomiliśmy jeszcze matki Kovic.

– Okej – przytaknęła. – Cholera jasna! To… strasznie smutna wiadomość.

– Tak – rzekł, wzdychając.

Powiedzieć to – to nic nie powiedzieć.

Rozłączyli się. W samochodzie zaległa cisza, zanim Blix włączył radiostację. Centrala operacyjna przydzieliła sprawie oddzielny kanał roboczy. Właśnie nadawano komunikat o włamaniu, do którego doszło dzień wcześniej, i o mężczyźnie w kurtce z kapturem, dżinsach i butach wojskowych. Podobno zgłosili się świadkowie. Patrol z psem raportował o znalezionych rękawiczkach w pobliżu szkoły w Ila, a na placu Alexandra Kiellanda agenci zatrzymali mężczyznę znanego policji. Trudno było stwierdzić, co może mieć związek ze sprawą, a co jest wynikiem zakrojonej na szeroką skalę akcji policyjnej.

Blix zabrał ze sobą krótkofalówkę i udał się na szpitalną izbę przyjęć. Podszedł do rejestracji, po czym został skierowany do osłoniętej poczekalni przeznaczonej dla ofiar przemocy i innych pacjentów, którzy zgłaszali się w związku ze sprawami karnymi.

Iselin siedziała na krześle obok narożnego stolika, na którym leżały stare czasopisma. Miała na sobie tylko biały stanik i spodnie od piżamy, a na ramiona narzucony koc.

Wyglądała gorzej, niż się spodziewał.

Wargi miała popękane, a brodę pokrytą ciemną skrzepłą krwią. Jej twarz była cała podrapana, a jedno oko opuchnięte. Rozcięcie na prawym ramieniu zostało opatrzone i zaklejone plastrem. Kilka drobnych ran przestało krwawić. Stopy miała bose i brudne. Bandaż, którym owinięto jej prawą stopę, słabo się trzymał i był przesiąknięty krwią.

Nie zauważyła, że przyszedł. Pustym wzrokiem wpatrywała się w podłogę.

Usiadł obok niej i położył rękę na jej dłoni. Dopiero gdy poczuła ciepło, które od niego biło, podniosła głowę.

– Córeczko – powiedział cicho.

Znowu musiał walczyć, żeby się nie rozpłakać.

Iselin nic nie powiedziała. Blix dotknął jej twarzy, czoła, odgarnął grzywkę, która wchodziła jej do oczu. Iselin była blada i miała zaczerwienione oczy. Przyciągnął ją do siebie.

– Nie żyje? – szepnęła.

– Niestety tak.

Liczył się z tym, że córka wybuchnie płaczem, ale ona w ogóle nie zareagowała na tę wiadomość. Gdy wypuścił Iselin z objęć, miał wrażenie, że jej ciało siedziało na krześle, ale myślami była zupełnie gdzie indziej.

Policjantka stojąca w drzwiach odchrząknęła.

– Czekamy na lekarza – powiedziała. – Technik kryminalistyki jest już w drodze. Ma udokumentować obrażenia i zabezpieczyć ślady.

Spojrzał na nią i skinął głową. Przyjął za pewnik, że wiedziała, kim był. Znowu odwrócił się do córki.

– Iselin – zaczął. – Musimy się dowiedzieć, co widziałaś. Czy możesz opisać sprawcę.

Usiłował nawiązać z nią kontakt wzrokowy. Bezskutecznie.

– Rozmawiałaś dzisiaj z Kovic?

Nie odpowiedziała. Puste spojrzenie. Spierzchnięte wargi. Otworzyły się drzwi i do poczekalni weszła pielęgniarka.

– Iselin Skaar?

Iselin milczała.

– Teraz pójdziemy na rentgen i rezonans magnetyczny – powiedziała pielęgniarka. – Dasz radę iść?

Blix podniósł się z krzesła. Zatrzeszczały mu kolana.

Iselin okryła się szczelniej kocem i wstała.

– Mogę przyprowadzić wózek – zaproponowała pielęgniarka.

Iselin potrząsnęła przecząco głową i ruszyła w jej stronę. Blix poszedł za nią do kolejnej poczekalni. Po chwili zjawiła się jeszcze jedna pielęgniarka i razem zaprowadziły Iselin na badania.

– Iść z tobą? – spytał córkę Blix.

Zaprzeczyła ruchem głowy.

– Może pan tutaj zaczekać – powiedziała jedna z pielęgniarek. – Na końcu korytarza jest automat do kawy.

Blix znalazł krzesło. Nie miał na nic ochoty. Zatrzeszczało policyjne radio. Kilka patroli zgłosiło zajęcie pozycji przed jakimś budynkiem. Czekali na przyjazd oddziału antyterrorystycznego. Reszty meldunku nie usłyszał.

– Zakładam, że to potrwa ze dwie godziny – powiedziała policjantka. – Potem zawieziemy ją do komendy na przesłuchanie.

Zadzwonił telefon. To była Abelvik.

– Mamy podejrzanego – oznajmiła.

– Kto to?

– Martin Hikes, trzydzieści trzy lata. Złodziej. Właśnie włamał się do mieszkania na Iladalen. Ewakuujemy mieszkańców budynku. Atecy przygotowują się do wejścia.

Blix wstał i spojrzał na drzwi, za którymi zniknęła Iselin.

– Już jadę – odparł.

Przypisy:

1 Powieść dla młodzieży Enkebyen (Miasto wdów) napisał Thomas Enger, jeden z autorów Nieobliczalnych.

6

– A więc zostawiłeś Iselin na szpitalnej izbie przyjęć?

Irytował go sposób, w jaki Brogeland prowadził przesłuchanie. Zadawał pytania retoryczne. Stosował powtórzenia tylko po to, by móc wbić szpilę. Najwyraźniej lubił wytykać błędy, pokazywać, co przesłuchiwani powinni byli zrobić inaczej. Blix uważał to za stratę czasu.

– Tak – odparł krótko, nie wdając się w szczegóły.

– Ten cały Hikes… – kontynuował Brogeland. – Jak do tego doszło, że stał się podejrzany?

– Na to złożyło się wiele czynników – odpowiedział Blix i wyprostował nogi pod stołem. – W pobliżu domu Kovic zdarzyło się ostatnio wiele włamań do mieszkań. Sprawca bądź sprawcy wspinali się po zewnętrznych rusztowaniach i wchodzili do środka przez otwarte okna. Martin Hikes wydawał się idealnym kandydatem w tym sensie, że był znanym policji włamywaczem, a poza tym był już wcześniej skazany za poważne przestępstwo z użyciem przemocy. Co więcej, mieszkał w okolicy i krótko przed zabójstwem był widziany na jednej z ulic w pobliżu domu Kovic. Podejrzewano, że podczas włamania sytuacja wymknęła się spod kontroli.

– I byłeś tam, gdy oddział antyterrorystyczny wszedł do jego mieszkania?

Blix skinął głową na plik dokumentów leżących na kolanach Brogelanda.

– Zakładam, że masz to wszystko w swoich raportach.

*

Zapadł zmrok. Reflektor policyjnego śmigłowca wskazywał drogę. Migoczące światła radiowozów barwiły na niebiesko fasady starych murowanych kamienic. Sąsiedzi stali w oknach i z zaciekawieniem obserwowali akcję.

Blix podjechał aż do samej taśmy policyjnej. Wszedł na klatkę schodową, gdzie stał Petter Falkum i dwaj umundurowani funkcjonariusze.

– Nie mamy z nim kontaktu – wyjaśnił Falkum. – Nie reaguje ani na dzwonek do drzwi, ani na telefon.

– Jesteście pewni, że jest w domu?

– Sąsiad widział, jak Hikes jakąś godzinę temu wchodził do mieszkania.

Blix zastanowił się. Czas się zgadzał.

Dwie czarne furgonetki podjechały pod dom i zatrzymały się częściowo na chodniku. Wyskoczyło z nich sześciu antyterrorystów. Czarne kombinezony, hełmy, tarcze, broń. Jeden z nich niósł na ramieniu taran. Padło kilka krótkich komend, po czym policjanci wbiegli do budynku.

Mieszkanie Martina Hikesa znajdowało się na drugiej kondygnacji. Blix i Falkum czekali na półpiętrze.

Jeden z antyterrorystów uderzył pięścią w drzwi.

– Policja! – zawołał. – Otwieraj, bo wyważymy drzwi!

Osoba przebywająca w środku dostała dziesięć sekund na wykonanie polecenia. Policjant z taranem przygotował się. Dwiema rękami odchylił taran do tyłu i z całej siły uderzył nim w drzwi. Drewno pękło, skrzydło drzwiowe wpadło do środka i zawisło na zawiasie. Do mieszkania natychmiast wbiegli pozostali policjanci z bronią skierowaną przed siebie.

Blix czekał. Słysząc okrzyki dowodzącego akcją, wiedział, co się dzieje:

– Policja! Nie ruszaj się!

Następnie:

– Na ziemię! Ręce na boki!

Kilka sekund później usłyszał przez policyjne radio:

– Obiekt zatrzymany. Mieszkanie czyste.

Dopiero wtedy Blix i Falkum weszli do mieszkania Hikesa. Minęli sprzęt komputerowy leżący na podłodze w przedpokoju i stanęli w drzwiach salonu.

Kilku antyterrorystów zdążyło już zdjąć hełmy.

Martin Hikes w brudnych dżinsach i czarnej kurtce z kapturem leżał na plecach skuty kajdankami. Policjanci podnieśli go i posadzili w fotelu. Włosy opadły mu na twarz. Na nosie tkwiły, przekrzywione, okulary o grubych szkłach. Wydawał się całkowicie zdezorientowany.

– Co się dzieje? – wyjąkał po chwili.

– Strzelanina na Geitmyrsveien – usłyszał w odpowiedzi.

– Strzelanina? – powtórzył i potrząsnął głową. – To nie ja. Ja nawet nie lubię broni palnej.

Dowódca oddziału antyterrorystycznego zwrócił się do Blixa:

– Chcesz z nim porozmawiać tutaj czy mamy go zabrać?

– Zabierzcie go – poprosił Falkum. – Ja się tym zajmę – powiedział do Blixa.

Dwóch policjantów podniosło Hikesa i wyprowadziło z mieszkania. Blix powiódł wzrokiem za chudym mężczyzną, którego antyterroryści zawlekli do furgonetki. Coś mu mówiło, że to fałszywy trop. Że za zabójstwem Kovic kryje się coś innego niż nieudane włamanie.

7

– Ale ostatecznie związek Martina Hikesa ze sprawą został wykluczony? – podsumował Brogeland, drapiąc się w skroń tępą końcówką długopisu.

– Z czasem tak – odparł Blix.

– W jaki sposób?

– Przeszukano jego mieszkanie. Znaleziono przedmioty pochodzące z kradzieży, ale nie było żadnej broni. Zabezpieczone na miejscu zbrodni ślady obuwia nie należały do niego. Ani na jego ciele, ani na ubraniu nie znaleziono śladów prochu ani krwi. Poza tym to nie było w jego stylu. On nie był typem zabójcy.

– A Timo Polmar był? – spytał śledczy.

– Nie wiem.

Brogeland zmarszczył czoło.

– Jak już mówiłem, nie wiem, czy to on zamordował Kovic. Wiele na to wskazuje, ale nie mam pewności. W każdym razie coś się tu nie zgadza.

– Co się nie zgadza?

– Nie wiem, jaki miałby mieć motyw – odparł Blix. – Przejrzeliśmy sprawy, nad którymi pracowała. Sporządziliśmy listę wszystkich potencjalnych sprawców, ale Polmara nie ma na tej liście. Nic go z Kovic nie łączyło. Nigdy wcześniej nie słyszałem jego nazwiska. Szczerze wątpię, by Kovic kiedykolwiek miała z nim kontakt.

Złączył dłonie na stole. Pomyślał o krótkim spotkaniu z Polmarem, zanim padły strzały. O jego rozbieganym, zdziwionym spojrzeniu. Było w nim coś, co nie pasowało do obrazu zabójcy Kovic, ale Blix nie potrafił tego czegoś nazwać. Wrócił myślami do Iselin.

A co, jeśli nie przeżyje?

Lodowaty dreszcz przeszedł mu po plecach.

Tymczasem Brogeland kontynuował przesłuchanie.

– Co zrobiłeś po aresztowaniu Hikesa? Pojechałeś z powrotem na izbę przyjęć, do Iselin?

Blix zaprzeczył ruchem głowy.

– Wróciłem do pracy – odparł. – Gard Hagen zwołał naradę.

*

Pokój dowodzenia na piątym piętrze budynku komendy był bardziej zatłoczony, niż Blix się spodziewał. W tym pomieszczeniu odbywały się wszystkie narady Sekcji do spraw Przemocy. Nie pamiętał nigdy wcześniej takiej frekwencji. Nawet gdy na Rådhuskaia wybuchła bomba i cała Norwegia bała się, że miasto padło ofiarą kolejnego zamachu terrorystycznego, na zebraniu zajęte były raptem dwa rzędy krzeseł.

Zdarzało się, że tracili kolegów, ale nigdy w takich okolicznościach. Na nikim nie dokonano egzekucji. Sposób, w jaki zginęła Kovic, wstrząsnął całym środowiskiem. Blix zobaczył wokół siebie policjantów, o których wiedział, że mają wolne albo urlop. Widział po nich, że nie przejmują się tym, że przez najbliższe dni będą pracować po godzinach i chodzić niewyspani. Liczyło się tylko to, by znaleźć winnego.

Niektórzy stali z rękami skrzyżowanymi na piersiach. Inni patrzyli przed siebie pustym wzrokiem. Ściskali kubki z kawą. Było kilka minut po wpół do ósmej. Kovic nie żyła od trzech godzin, może trochę krócej.

– Słuchajcie – przerwał ciszę Hagen. Starał się mówić spokojnym, opanowanym głosem. Po raz pierwszy Blix poczuł, że jego emocje nie były udawane. – To jest…

Komendant zamilkł. Odchrząknął.

– Bywają takie dni jak ten, kiedy wszystko…

Znowu musiał zrobić przerwę, zanim mógł kontynuować.

– …traci nagle sens. Kiedy równowaga we wszechświecie zostaje zachwiana. Kiedy otwiera się pod nami głęboka przepaść, która chce nas wciągnąć.

Blix przypomniał sobie, że zaledwie kilka godzin wcześniej na wykładzie w Sandvika mówił o tym, że proces żałoby zawsze zaczyna się od rozpaczy. Potem przychodzi złość, czasem również nienawiść. A później poczucie bezgranicznej pustki. Stan całkowitego odrętwienia.

– W takich chwilach dobrze jest mieć coś, czego można się uchwycić – mówił dalej Hagen. – I my, drodzy koledzy, mamy coś takiego. Mamy to we wspomnieniach o Sofii Kovic. We wspomnieniach o śmiechu, którym nas zarażała.

Odchrząknął, zasłaniając usta dłonią.

– …i o tym, że kiedy się uśmiechała, w pokoju od razu robiło się jaśniej.

Mówiąc to, wpatrywał się w jakiś punkt przed sobą, ale nagle podniósł wzrok i rozejrzał się po sali.

– I o tym musimy pamiętać, pracując nad tą sprawą. Wykonując swoje obowiązki. Szukając jej zabójcy.

Ostatnie słowa wypowiedział z naciskiem. Wszyscy spojrzeli na niego.

– A więc – zabierzmy się od razu do pracy.

Ludzie zaczęli się rozchodzić. Hagen dał znać, że chce porozmawiać z najbardziej doświadczonymi śledczymi: Blixem, Abelvik i Wibem.

Położył rękę na ramieniu Blixa.

– Co z twoją córką?

Komisarz uniósł ramiona i szybko je opuścił.

– Jest na izbie przyjęć, ale zważywszy na okoliczności, czuje się całkiem nieźle. Umówiłem ją z Eivindem Neumannem. Psychiatrą. Przyjmie ją jutro.

– Bardzo rozsądnie. Powiedziała, co się wydarzyło?

– Właśnie teraz składa zeznania, ale mam wątpliwości, czy jest w stanie wnieść dużo do sprawy.

– Nie będziemy jej za bardzo naciskać – obiecał Hagen i skinął głową. – W każdych innych okolicznościach powierzyłbym prowadzenie śledztwa tobie, ale skoro twoja córka odgrywa tak istotną rolę w tej sprawie, chcę, żeby śledztwo poprowadziła Abelvik.

Blix odwrócił się do koleżanki. Wyglądała na równie zaskoczoną jak pozostali.

– Poradzisz sobie? – spytał Hagen.

Abelvik wahała się przez kilka sekund.

– Tak, tak – potwierdziła w końcu. – Jasne, że tak.

– To dobrze. Na mnie już czas. Muszę się przygotować do konferencji prasowej.

Odwrócił się i odszedł. Abelvik przez chwilę patrzyła przed siebie w milczeniu. Najwyraźniej nie czuła się zbyt komfortowo.

Wibe poruszył się, okazując zniecierpliwienie. Policjantka podeszła do białej tablicy, wzięła do ręki flamaster i zdjęła nasadkę.

– Okej – powiedziała. – Moim zdaniem istnieją trzy możliwości.

Napisała na tablicy cyfrę 1.

– Może chodzić o motyw osobisty – wyjaśniła i pod jedynką dopisała koślawymi literami „życie prywatne”. – Chłopak, były chłopak, inne relacje… Musimy dokładnie sprawdzić jej najbliższych znajomych.

Blix odchrząknął.

– Właśnie zakończyła związek – powiedział.

Abelvik spojrzała na niego.

– Z kim? – zainteresował się Wibe.

Komisarz przełknął ślinę.

– Z trzydziestodwuletnim hydraulikiem z Drammen – wyjaśnił. – Nazywa się Jo Inge Fjellvik. Już zacząłem zbierać informacje na jego temat.

– Świetnie. – Abelvik skinęła głową i pod jedynką zapisała cyfrę 2. – Kovic mogła stać się przypadkową ofiarą. Chociaż Hikes okazał się ślepym tropem, nadal nie możemy wykluczyć, że chodziło o włamanie, które zakończyło się tragicznie. Możliwe, że Kovic znalazła się w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie.

– Mało prawdopodobne – stwierdził Wibe. – Sposób, w jaki została zamordowana, wskazuje na to, że sprawca doskonale wiedział, co robi. Przyszedł, żeby ją zabić. Ale oczywiście musimy wziąć pod uwagę wszystkie hipotezy.

Abelvik przytaknęła i zbliżyła mazak do tablicy.

– Trzecia możliwość jest taka, że zabójstwo ma związek z jej pracą.

Blix pokiwał głową. Właśnie od tego by zaczął. Możliwe, że ktoś groził Kovic albo szczerze jej nienawidził.

– Nad czym ostatnio pracowała? – spytał Wibe.

Odwrócił się do Blixa.

– Ty najbliżej z nią współpracowałeś.

– Przygotowałem listę spraw z ostatniego półrocza. Najwięcej czasu poświęciła wypadkowi Thei Bodin. Chodzi o potrącenie ze skutkiem śmiertelnym. Sprawa pozostaje nadal nierozwiązana. Brak jakichkolwiek śladów. Równolegle prowadziła kilka spraw dotyczących przemocy domowej i pomagała tam, gdzie była potrzebna.

– Czy były jakieś sprawy, w których doszło do konfliktu?

– Każda sprawa generuje jakiś konflikt – odparł Blix. – Ale w tej chwili nic konkretnego nie przychodzi mi do głowy.

– Może trafiła na jakiś trop i groziło jej niebezpieczeństwo?

Już o tym myślał. Rola policjanta śledczego polegała na wyjaśnianiu wątpliwości, odkrywaniu tajemnic i demaskowaniu kłamstw. Na ujawnianiu faktów, które ludzie chcieli ukryć przed światem.

Rozłożył bezradnie ręce.

– Nie rozmawiałem z nią od kilku dni. Dziś po południu dwa razy próbowała się do mnie dodzwonić, ale nie zostawiła żadnej wiadomości. Ostatni raz dzwoniła nie później niż godzinę przed śmiercią.

Abelvik przekładała mazak między palcami.

– Zlecę to zadanie naszym ludziom – powiedziała. – Musimy przejrzeć wszystkie sprawy, nad którymi pracowała, odkąd dołączyła do naszej sekcji. Trzeba ustalić, kogo wsadziła i kto właśnie wyszedł.

– Musimy też usystematyzować akcję rozpytywania sąsiadów – odezwał się Wibe. – Rozszerzyć obszar wokół St. Hanshaugen i nie ograniczać się wyłącznie do mieszkańców osiedla. Trzeba namierzyć wszystkich, którzy poruszali się po okolicy. Wszystkich, którzy tamtędy przechodzili.

Blix zgodził się z nim. Zabójstwo zostało popełnione w godzinach szczytu, w piątkowe popołudnie, kiedy po mieście chodziło dużo ludzi. To mógł być świadomy wybór sprawcy. Dzięki temu łatwiej mu było wtopić się w tłum.

– Musimy zdobyć nagrania ze wszystkich okolicznych kamer monitoringu – stwierdziła Abelvik.

– Już się tym zająłem – odparł Blix.

– Ale przede wszystkim musimy dokładnie prześwietlić życie prywatne Kovic – kontynuowała policjantka. – Maile, dane z jej komórki, media społecznościowe, przyjaciele, sąsiedzi, rodzina. Komputery stacjonarne, laptopy. Wszystko trzeba przetrzepać. Operacje bankowe. Gdzie ostatnio była, czy korzystała z transportu zbiorowego, a jeśli tak, to dokąd się wybierała.

– Porozmawiam z jej matką – zaproponował Blix. – Jak tylko otrząśnie się z szoku.

– Świetnie. Czy przychodzi wam do głowy coś jeszcze? Czy powinniśmy w tej chwili zlecić jakieś inne czynności?

Nie padła żadna propozycja, więc Abelvik nałożyła nasadkę na mazak i skinęła lekko głową na znak, że są wolni.

Wibe ruszył w stronę drzwi. Policjantka chwyciła Blixa za ramię, chcąc go zatrzymać.

– Wyszło trochę niezręcznie… – zaczęła.

– O czym mówisz?

– O tym, że przejęłam twoją rolę. Przepraszam. Nie wiedziałam, że Hagen tak postanowił.

– Nie przejmuj się. – Uśmiechnął się. – Dasz sobie radę. Jestem pewien, że to najlepsze rozwiązanie.

Patrzyła na niego tak, jakby nie do końca mu wierzyła, ale w końcu uznała, że mówił szczerze.

– Jest jeszcze coś – powiedziała. – Zastanawiam się, czy celem nie była Iselin.

Spojrzał na nią i poprosił, żeby wyjaśniła, co ma na myśli.

– Sprawca zaatakował krótko po tym, jak Iselin wróciła do domu. Może Kovic przeszkodziła mu w dotarciu do twojej córki? Może dlatego Sofia zginęła? Może wcale nie o nią chodziło?

Nagle w pokoju zrobiło się jakby chłodniej. Musiał przytrzymać się oparcia krzesła, bo zakręciło mu się w głowie.

Nie wziął pod uwagę takiej ewentualności.

– Dlaczego ktoś miałby chcieć zabić Iselin? – spytał.

– Nie wiem, tak jak nie wiem, dlaczego ktoś miałby chcieć zabić Kovic. Poza tym Iselin jest naszym jedynym świadkiem. Sprawca może postrzegać ją jako zagrożenie. Może jej grozić niebezpieczeństwo.

Przytaknął.

– Zamierzam wnioskować o przydzielenie jej całodobowej ochrony albo umieszczenie w bezpiecznej kryjówce – dodała.

– Po przesłuchaniu zabiorę ją do siebie. Znane, bezpieczne otoczenie dobrze jej zrobi. Ale na pewno poczułaby się jeszcze bezpieczniej, gdyby przed domem stał patrol.

– Decyzja i tak należy do Hagena. A jeśli chodzi o ciebie, to zastanów się i sam powiedz, co będziesz, a czego nie będziesz robił przez następne dni. W czym możesz pomóc i ile czasu możesz tu spędzić.

Nie wyobrażał sobie, że miałby w ogóle nie pracować, nawet jeśli tylko zdalnie, z domu.

– Dziękuję, Tine – powiedział.

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

Dostępne w wersji pełnej

SERIA BLIX I RAMM NA TROPIE ZBRODNI

Oslo 2018. Była królowa biegów długodystansowych Sonja Nordstrøm nie pojawia się na promocji swojej kontrowersyjnej autobiografii „Wieczna mistrzyni”. Jeszcze tego samego dnia dwudziestoczteroletnia słynna blogerka Emma Ramm zjawia się w domu Nordstrøm, który okazuje się otwarty i nosi ślady walki. Do telewizora sportsmenki ktoś przyczepił numer startowy z liczbą 1.

Czterdziestopięcioletniego inspektora Alexandra Blixa wciąż dręczą wspomnienia ataku z wzięciem zakładników, który miał miejsce dziewiętnaście lat temu. W wyniku akcji policyjnej Blix zastrzelił ojca pięcioletniej dziewczynki. Teraz inspektor ma poprowadzić dochodzenie w sprawie zaginięcia byłej lekkoatletki. Ślady pojawiają się w różnych miejscach i w różnym czasie i wiele wskazuje na to, że są częścią misternego planu.

Okoliczności zmuszają Emmę i Blixa do podjęcia współpracy. Każde z nich na swój sposób stara się zdemaskować i powstrzymać skrupulatnego i bezlitosnego zabójcę, który najwyraźniej ma ochotę dodać sytuacji jeszcze większego dramatyzmu. Chce zwrócić na siebie uwagę. I wygląda na to, że dopiero się rozgrzewa...

SERIA BLIX I RAMM NA TROPIE ZBRODNI

Noc sylwestrowa. Alexander Blix patroluje ulice Oslo, gdy na Rådhuskaia, w środku tłumu, wybucha bomba. W chaosie, który powstaje, Blix ratuje z basenu portowego nieprzytomną, mocno poparzoną kobietę. Gdy poznaje jej nazwisko, przypomina mu się dawna sprawa zaginięcia dziecka.

Roczna Patricia została porwana razem z wózkiem, w którym leżała. Dziesięć lat później, podczas gdy w Oslo zostaje podwyższony stopień zagrożenia terrorystycznego, jej skazany za zabójstwo ojciec dostaje pocztą zdjęcie dziewczynki w wieku szkolnym. Jest przekonany, że to zaginiona Patricia.

Dziennikarka Emma Ramm przeżywa osobistą tragedię w związku z zamachem bombowym i próbuje się z tego otrząsnąć w jedyny znany sobie sposób: angażując się w dziennikarstwo śledcze. Drogi Blixa i Ramm znowu się krzyżują. Blix prowadzi śledztwo konsekwentnie podążając własnymi ścieżkami, a Emma przez cały czas depcze mu po piętach.

ZASŁONA DYMNA to powieść o brzemiennych w skutki wyborach i o tym, do czego może doprowadzić desperacja, kiedy sieć kłamstw zaczyna się rwać.

SERIA O WILLIAMIE WISTINGU

Zaginięcie osoby, po której nie został żaden ślad, samo w sobie jest zagadką. A co, jeśli osoba zaginiona pozostawia po sobie ślad, który czyni tę zagadkę jeszcze większą?

To ta pora roku. Po raz dwudziesty czwarty z rzędu William Wisting sięga po akta sprawy zaginięcia Kathariny Haugen. Sprawy, której nigdy nie rozwiązano. Od tego czasu Wisting co roku odwiedza męża Kathariny, który ma niepodważalne alibi, ponieważ w dniu zaginięcia żony pracował daleko od domu. Z biegiem lat stały kontakt komisarza z Martinem Haugenem przeradza się w przyjaźń. Jednak tym razem dom Haugena jest zamknięty. W rocznicę zaginięcia żony Martin Haugen sam znika bez wieści.

Tego samego dnia w komendzie, w której pracuje Wisting zjawia się młodszy śledczy, Adrian Stiller, który w Kripos zajmuje się starymi, nierozwiązanymi sprawami, tak zwanymi cold cases. Zaginięcie Kathariny ma związek z inną zagadką zaginięcia sprzed lat. Dwaj zdolni, różniący się od siebie śledczy będą musieli połączyć siły, ale współpraca z introwertyczym Adrianem Stillerem okaże się sporym wyzwaniem dla Wistinga. Mimo to dla dobra śledztwa obaj będą w stanie zrobić wiele, kto wie, może nawet trochę za dużo?

SERIA O WILLIAMIE WISTINGU

Gdy szanowany działacz Partii Pracy, Bernhard Clausen, umiera na zawał serca, William Wisting zostaje pilnie wezwany na rozmowę przez prokuratora krajowego. W domku letniskowym Clausena dokonano odkrycia, które nie zgadza się z jego wizerunkiem jako zdolnego i rzutkiego polityka o nieskazitelnym charakterze. Interes państwa może być zagrożony i dlatego sprawa musi zostać zbadana z zachowaniem pełnej dyskrecji. Wisting powołuje tajny zespół dochodzeniowo-śledczy.

Ślady wielu nierozwiązanych spraw kryminalnych prowadzą do przeszłości zmarłego polityka. Jedną z takich niewyjaśnionych spraw jest zaginięcie w 2003 roku młodego mężczyzny, który łowił ryby w jeziorze Gjersjøen w gminie Oppegård. Wkrótce potem prokurator generalny otrzymuje krótką anonimową wiadomość: „W sprawę z Gjersjøen jest zamieszany minister zdrowia, Bernhard Clausen. Sprawdź go”. Jednak informacja została zbagatelizowana i nigdy nie podążono jej tropem. Nieoczekiwanym zrządzeniem losu Adrian Stiller pracujący w norweskiej sekcji cold cases w Kripos otrzymał zadanie rozwiązania zagadki zaginięcia młodego wędkarza, a Wisting uświadamia sobie, choć niechętnie, że potrzebuje pomocy Stillera, by odkryć najskrytsze tajemnice Bernharda Clausena. 

SERIA O WILLIAMIE WISTINGU

Podwójny zabójca Tom Kerr zgadza się wskazać miejsce ukrycia zwłok swojej trzeciej ofiary. Chociaż służby zachowują wszelkie środki ostrożności, zdarza się coś, co wydawałoby się niemożliwe.

Pięć lat wcześniej nad jeziorem Nøklevann w Oslo zostają odnalezione ciała dwóch nastolatek. Sprawca zgwałcił je, a po dokonaniu zabójstwa rozkawałkował ich zwłoki. Mordercę ujęto i skazano na karę dwudziestu jeden lat pozbawienia wolności. Tymczasem Kerr twierdzi, że zabił jeszcze jedną dziewczynę, a jej ciało zakopał na terenie podlegającym jurysdykcji komisarza Williama Wistinga. Śledczy z sekcji cold cases w Kripos, Adrian Stiller, organizuje wizję lokalną, a jej dokumentację filmową zleca córce Wistinga, Line.

I wtedy dzieje się coś niewytłumaczalnego. Kerrowi udaje się zbiec, a w wyniku jego ucieczki rannych zostaje wielu policjantów. Nagranie Line ujawnia, jak do tego doszło. Policja od dawna podejrzewała, że Kerr miał wspólnika w zbrodni. Teraz wszyscy zadają sobie pytanie, czy spektakularną ucieczkę także zorganizował „Ten drugi”?

Spis treści
Rozdział 1.
Rozdział 2.
Rozdział 3.
Rozdział 4.
Rozdział 5.
Rozdział 6.
Rozdział 7.
Rozdział 8.
Rozdział 9.
Rozdział 10.
Rozdział 11.
Rozdział 12.
Rozdział 13.
Rozdział 14.
Rozdział 15.
Rozdział 16.
Rozdział 17.
Rozdział 18.
Rozdział 19.
Rozdział 20.
Rozdział 21.
Rozdział 22.
Rozdział 23.
Rozdział 24.
Rozdział 25.
Rozdział 26.
Rozdział 27.
Rozdział 28.
Rozdział 29.
Rozdział 30.
Rozdział 31.
Rozdział 32.
Rozdział 33.
Rozdział 34.
Rozdział 35.
Rozdział 36.
Rozdział 37.
Rozdział 38.
Rozdział 39.
Rozdział 40.
Rozdział 41.
Rozdział 42.
Rozdział 43.
Rozdział 44.
Rozdział 45.
Rozdział 46.
Rozdział 47.
Rozdział 48.
Rozdział 49.
Rozdział 50.
Rozdział 51.
Rozdział 52.
Rozdział 53.
Rozdział 54.
Rozdział 55.
Rozdział 56.
Rozdział 57.
Rozdział 58.
Rozdział 59.
Rozdział 60.
Rozdział 61.
Rozdział 62.
Rozdział 63.
Rozdział 64.
Rozdział 65.
Rozdział 66.
Rozdział 67.
Rozdział 68.
Rozdział 69.
Rozdział 70.
Rozdział 71.
Rozdział 72.
Rozdział 73.
Rozdział 74.