Grayson i jego zabawy - Louisa Sherman - ebook + audiobook

Grayson i jego zabawy ebook i audiobook

Louisa Sherman

4,1

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Grace uczęszcza do Harvard Law School w Cambridge w stanie Massachusetts, z dala od rodziny w Dallas. To jej ostatni semestr, dlatego dziewczyna chce skorzystać z życia, zanim dołączy do rodzinnej firmy jako prawniczka i popadnie w rutynę codzienności. Z tego względu poszukuje okazji do gorącego i niezobowiązującego flirtu. W lokalnej kawiarni poznaje seksownego baristę, który może się okazać idealnym partnerem do namiętnego i przelotnego romansu…

Grayson niedługo obejmie stanowisko prezesa zarządu rodzinnej firmy naftowej. Jego życie zostało skrupulatnie zaplanowane przez bliskich, z czym młody mężczyzna nie potrafi się do końca pogodzić. By odroczyć wyrok i przygotować się psychicznie do nowej roli, postanawia sobie zrobić półroczną przerwę od dotychczasowych obowiązków. Rozpoczyna pracę jako barista i cieszy się beztroskimi chwilami. Nie spodziewa się jednak, że wkrótce zakocha się w pięknej blondynce, której codziennie serwuje kawę…

„Grayson i jego zabawy” to czwarta i ostatnia książka z serii „Kobiece żądze”, której autorką jest duńska pisarka L. Sherman.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 177

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 4 godz. 30 min

Oceny
4,1 (19 ocen)
11
2
3
2
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Ewelinaglowa

Nie oderwiesz się od lektury

Cudowna książka polecam wszystkim.
00
Bozena_1952

Nie oderwiesz się od lektury

Było zabawnie, romantycznie też i z takim zakończeniem, które nie mogło być lepsze. Polecam ❤️ na miłe spędzenie czasu.
00
aga1420

Nie polecam

Masakra
00
yvonn83

Nie oderwiesz się od lektury

Super
00

Popularność




Ty­tuł ory­gi­nału: Gray­son’s Game

Prze­kład z ję­zyka an­giel­skiego: Emi­lia Skow­roń­ska

Pro­jekt gra­ficzny okładki: Rikke Ella An­drup

Re­dak­cja: Anna Po­inc-Chra­bąszcz

Ko­rekta: Jo­anna Kłos

ISBN 978-91-8034-177-6

Kon­wer­sja i pro­duk­cja e-bo­oka: www.mo­ni­ka­imar­cin.com

Wszel­kie po­do­bień­stwo do osób i zda­rzeń jest przy­pad­kowe.

Word Au­dio Pu­bli­shing In­ter­na­tio­nal/Gyl­den­dal A/S

Kla­re­bo­derne 3 | DK-1115 Co­pen­ha­gen K

www.gyl­den­dal.dk

www.wor­dau­dio.se

Playlista

Play­li­stę znaj­dzie­cie na Spo­tify pod ha­słem Gray­son’s Game. Słu­chaj­cie mu­zyki pod­czas czy­ta­nia hi­sto­rii, tak jak ja słu­cha­łam pio­se­nek w po­szu­ki­wa­niu in­spi­ra­cji, ob­my­śla­jąc fa­bułę i spi­su­jąc hi­sto­rię Grace i Gray­sona.

Notka od autorki

To czwarta i ostat­nia książka z se­rii no­wo­jor­skiej, którą skoń­czy­łam pi­sać po duń­sku i prze­tłu­ma­czy­łam na an­giel­ski. Od czasu po­wsta­nia pierw­szych ksią­żek z tej se­rii wiele się wy­da­rzyło w mo­jej pi­sar­skiej ka­rie­rze. Mam na swoim kon­cie kilka ko­lej­nych ty­tu­łów, na­stępne wła­śnie po­wstają.

Hi­sto­ria Grace i Gray­sona miała być opo­wie­ścią o tym, że ży­cie cza­sem jest nie­prze­wi­dy­walne. I nie­kiedy trzeba pod­jąć de­cy­zję, czy warto zmie­nić je dla mi­ło­ści.

Je­śli masz ma­rze­nia, nie cze­kaj z ich re­ali­za­cją. Każ­dego dnia sta­raj się wnieść do swo­jego ży­cia odro­binę przy­gody.

Je­śli ko­chasz, ko­chaj ca­łym ser­cem i na za­wsze. I dbaj o tych, któ­rych da­rzysz uczu­ciem, na­wet je­śli nie mogą być bli­sko cie­bie.

Te słowa są skie­ro­wane do Was wszyst­kich, mo­ich czy­tel­ni­ków, przy­ja­ciół i ro­dziny, któ­rzy mnie do­pin­gują i ki­bi­cują zmia­nom, które za­szły w moim ży­ciu. Bar­dzo dzię­kuję za wspólne prze­czy­ta­nie tej se­rii. Za­chę­cam do się­gnię­cia po jedną z wielu mo­ich in­nych ksią­żek.

Je­śli chcesz po­dzie­lić się ze mną swo­imi prze­my­śle­niami, ko­niecz­nie zo­staw ko­men­tarz na: www.wri­terl­sher­man.com.

Mo­żesz też za­pi­sać się na mój new­slet­ter, śle­dzić mnie w me­diach spo­łecz­no­ścio­wych albo na­pi­sać do mnie wia­do­mość.

Mi­łej lek­tury :* :*

Lo­uisa

Prolog

Teraz

Grayson

Za­my­kam drzwi do mo­jego pen­tho­use’u znaj­du­ją­cego się wy­soko nad bu­dyn­kami w cen­trum Dal­las. Była tu­taj Grace z dziec­kiem. „Mamy dziecko”. Te słowa wy­brzmiały le­d­wie szep­tem w moim chłod­nym sa­lo­nie. Kli­ma­ty­za­cja była jak przy­ja­ciel w po­trze­bie, po­nie­waż paź­dzier­nik oka­zał się pie­kiel­nie go­rący i wil­gotny, a ja nie przy­zwy­cza­iłem się do tek­sań­skich tem­pe­ra­tur. Mia­łem wra­że­nie, że kra­wat za­raz mnie udusi, skóra pod spodniami od gar­ni­turu strasz­nie swę­działa. Ostat­nie pół­tora roku było dla mnie pie­kiel­nie trudne. Od dnia przed jej ukoń­cze­niem stu­diów, kiedy to wy­mie­rzyła mi cios po­ni­żej pasa i po­wie­działa, że jej ro­dzice o nas nie wie­dzą. A ja by­łem pe­wien, że jest dumna z na­szego związku i z tego, kim się sta­li­śmy, oraz że mnie ko­cha. Było nam ra­zem do­brze, tak wy­jąt­kowo… Jesz­cze ni­gdy nie ko­cha­łem ni­kogo tak jak jej.

Ale to wszystko było kłam­stwem z jej strony, po pro­stu się mną za­ba­wiła, nie by­łem go­dzien jej cen­nej przy­szło­ści.

– Karma to suka, Gracy – wy­mam­ro­ta­łem i na­la­łem szkoc­kiej na wy­so­kość dwóch pal­ców. Po chwili za­czą­łem wpa­try­wać się w cen­trum Dal­las. Na­sze ro­dzinne mia­sto.

Czy jej wy­ba­czy­łem?

Czy mo­głem jej wy­ba­czyć, że ukry­wała przede mną na­szego syna?

W noc, kiedy ze­rwa­li­śmy, wy­bie­głem z jej miesz­ka­nia, szu­ka­łem ucieczki sa­motny i zra­niony. Nie ko­chała mnie za to, kim by­łem. Mu­sia­łem jed­nak być na jej uro­czy­sto­ści za­koń­cze­nia stu­diów, choć na wi­downi sie­dzieli jej ro­dzice i brat. Mu­sia­łem zo­ba­czyć, jak od­biera dy­plom. Moje serce pu­chło wtedy z dumy. Po chwili jed­nak wsia­dłem na ro­wer i od­je­cha­łem. Po wszyst­kim pod­sze­dłem bez­po­śred­nio do niej i zo­sta­wi­łem jej pre­zent oraz kartkę oko­licz­no­ściową. Na­pi­sa­łem, że ni­gdy nie za­po­mnę na­szego wspól­nego czasu, ale od­cho­dzę i nie będę się oglą­dać za sie­bie. Dzwo­niła do mnie wie­lo­krot­nie, a kiedy prze­kie­ro­wy­wa­łem po­łą­cze­nie na pocztę gło­sową i nie od­po­wia­da­łem na jej wia­do­mo­ści, roz­pa­da­łem się na ka­wałki.

Czy by­łem tchó­rzem?

Cho­lera, ab­so­lut­nie, ale prze­cież to ona do­ko­nała wy­boru, kiedy oka­zało się, że nie je­stem dla niej do­sta­tecz­nie do­bry. Wie­dzia­łem, że od ja­kie­goś czasu nie ra­dziła so­bie z emo­cjami. Wy­zna­łem jej mi­łość już dawno temu, ale aż do ostat­niego wie­czoru nie wy­po­wie­działa tych dwóch słów, a kiedy w końcu to zro­biła, to po­śród łez i roz­pacz­li­wych szlo­chów.

Ja już za­pla­no­wa­łem swoją przy­szłość, ale trzy­ma­łem to w ta­jem­nicy. I ża­ło­wa­łem tego. Czy mo­głem ją za co­kol­wiek wi­nić, skoro sam nie by­łem do końca szczery?

– Ko­cham cię, Grace. Ni­gdy nie prze­sta­łem cię ko­chać i ża­łuję, że do cie­bie nie wró­ci­łem, ale mia­łem już za­pla­no­wane ży­cie i tchórz­li­wie wy­bra­łem naj­prost­sze wyj­ście z sy­tu­acji. Tym ra­zem tego nie zro­bię – wy­po­wie­dzia­łem te słowa bar­dzo sta­now­czym gło­sem w pu­stym miesz­ka­niu. – Tym ra­zem obie­cuję, że zo­stanę i będę wal­czył, je­śli tylko dasz mi szansę.

Rozdział pierwszy

Rok wcześniej

Pierwsze cięcie jest najgłębsze

Grayson

– Ze wszyst­kich knajp we wszyst­kich mia­stach na świe­cie ona mu­siała wy­brać aku­rat moją – za­cy­to­wa­łem, gdy wła­ści­cielka naj­lep­szej pary nóg, jaką kie­dy­kol­wiek wi­dzia­łem, była na tyle bli­sko, by mnie usły­szeć.

Blon­dynka, wą­ska ta­lia, pełne, okrą­głe piersi. Wła­śnie o ta­kiej ko­bie­cie ma­rzy­łem i nie mo­głem uwie­rzyć we wła­sne szczę­ście. Jej ko­le­żanka była rów­nie piękna, ruda, ale to blon­dynka przy­kuła moją uwagę. Bray­den uniósł brew i rzu­cił mi za­cie­ka­wione spoj­rze­nie. Oczy­wi­ście on rów­nież za­uwa­żył dwie olśnie­wa­jące ko­biety, które się do nas zbli­żały. Mój brat przy­je­chał na week­end i na­mó­wił mnie na wie­czorne wyj­ście. Był dzie­sięć lat młod­szy ode mnie i sta­no­wił uoso­bie­nie stu­denta col­lege’u, im­pre­zu­ją­cego i cie­szą­cego się każdą mi­nutą ży­cia z dala od domu. Nie wi­ni­łem go za to, bo wie­dzia­łem, jaka przy­szłość nas czeka.

Za­uwa­ży­łem tę pięk­ność, gdy tylko we­szła do knajpy. Wie­dzia­łem, kim jest, ale jej nie zna­łem… jesz­cze. Wła­śnie tego wie­czoru pla­no­wa­łem to zmie­nić. Przez ostat­nie dwa ty­go­dnie od­gry­wała główną rolę w mo­ich snach i nie były to sny o łą­kach po­ro­śnię­tych ró­żo­wym kwie­ciem, ale wy­uz­dane, prze­sy­cone żą­dzą fan­ta­zje, w któ­rych wie­lo­krot­nie dba­li­śmy o wza­jemną przy­jem­ność. Szybko wró­ci­łem do rze­czy­wi­sto­ści w środku baru, w miej­scu, w któ­rym znaj­do­wa­łem się tak bli­sko niej. Wi­dać było, że ma pie­nią­dze i świetne po­cho­dze­nie, ale wy­czu­wa­łem też de­li­kat­ność. Wy­star­czyło jedno spoj­rze­nie na nią zza lady w Java Hut, moim obec­nym miej­scu pracy, bym za­po­mniał o każ­dej ko­bie­cie, z którą kie­dy­kol­wiek się uma­wia­łem, sze­dłem do łóżka i ja­da­łem ko­la­cje. Przez czter­na­ście dni z rzędu za­pew­nia­łem jej co­dzienną por­cję kawy, ame­ri­cano z odro­biną ni­sko­tłusz­czo­wego mleka, i o raju, pra­gną­łem jej dać o wiele, wiele wię­cej. Nie mo­głem po­wstrzy­mać ci­chego śmie­chu.

Spo­śród po­zo­sta­łych dziew­czyn wy­róż­niała się dłu­gimi fa­lo­wa­nymi blond wło­sami się­ga­ją­cymi do ra­mion. Dziś wie­czo­rem wy­glą­dała, jakby wy­brała się na pod­ryw: ubrała się w ob­ci­słe nie­bie­skie dżinsy, ni­sko wy­cięty ró­żowy top i za­bój­cze buty na wy­so­kim ob­ca­sie w tym sa­mym cu­kier­ko­wym ko­lo­rze co ko­szulka, by ścią­gnąć na sie­bie uwagę wszyst­kich. Na co dzień no­siła się bar­dziej ele­gancko, jak na stu­dentkę prawa przy­stało, spodnie dżin­sowe lub ma­te­ria­łowe, ko­szula i kar­di­gan lub swe­ter. Za­wsze jed­nak wy­róż­niała się szczu­płym, ko­bie­cym cia­łem i wiel­kimi orze­cho­wymi oczami. Miała bar­dzo szczery, choć tro­chę nie­śmiały uśmiech, który na­tych­miast wcią­gał czło­wieka do jej strefy. Ro­biła wra­że­nie nie tylko na mnie, lecz także na wszyst­kich fa­ce­tach… na wszyst­kich lu­dziach w jej or­bi­cie. Miała w so­bie sło­dycz, któ­rej pra­gnie każdy męż­czy­zna.

Gdyby nie moja obecna sy­tu­acja, ta ko­bieta by­łaby speł­nie­niem wszyst­kich mo­ich ma­rzeń. Ide­al­nie pa­so­wa­łaby do ży­cia, które kie­dyś wio­dłem, i świata, w któ­rym do­ra­sta­łem. W tej chwili nie ży­łem jed­nak swoim sta­rym, do­brym, roz­piesz­czo­nym ży­ciem z luk­su­so­wymi sa­mo­cho­dami, do­mami, wy­kwint­nymi po­sił­kami i zde­cy­do­wa­nie zbyt wie­loma go­dzi­nami spę­dzo­nymi w sie­dzi­bie kor­po­ra­cji. Wkrótce wrócę do tego, do czego zo­sta­łem po­wo­łany: do za­rzą­dza­nia Dark En­ter­pri­ses Inc. Przed kil­koma de­ka­dami firmę za­ło­żył mój dzia­dek, a mój oj­ciec nie­ba­wem miał prze­jąć stery. Wie­dzia­łem, że je­stem na­stępny w ko­lejce. Przed nieco po­nad ro­kiem mój oj­ciec zrzu­cił bombę – oznaj­mił, że za dwa lata ma za­miar przejść na eme­ry­turę i że mam być go­towy do prze­ję­cia roli pre­zesa za­rządu. Wszystko, co do­tąd ro­bi­łem w swoim do­ro­słym ży­ciu, a na­wet jako dzie­ciak w li­ceum, miało mnie przy­go­to­wać do peł­nie­nia tej kie­row­ni­czej funk­cji. Wła­śnie skoń­czy­łem trzy­dzie­ści dwa lata i mia­łem za sobą stu­dia w Ha­rvard Bu­si­ness School, a na­stęp­nie roczne szko­le­nie w Lon­don Bu­si­ness School. Uczy­łem się więc w dwóch naj­lep­szych, naj­bar­dziej pre­sti­żo­wych szko­łach biz­nesu na świe­cie. Po ukoń­cze­niu stu­diów w wieku dwu­dzie­stu sze­ściu lat wró­ci­łem do Dal­las, by piąć się po szcze­blach ka­riery w ro­dzin­nej fir­mie.

Dark En­ter­pri­ses Inc. roz­po­częła dzia­łal­ność jako przed­się­bior­stwo zaj­mu­jące się ra­fi­na­cją ropy naf­to­wej, ale z bie­giem lat na­sze do­świad­cze­nie roz­sze­rzyło się o do­radz­two biz­ne­sowe dla prze­my­słu naf­to­wego. By­łem pier­wo­rod­nym i spad­ko­biercą dy­na­stii. Po­krę­ci­łem głową, by od­go­nić przy­gnę­bia­jące my­śli o tym, że moje ży­cie ktoś za­pla­no­wał za mnie w każ­dym szcze­góle, nie­mal na­rzu­ca­jąc mi na­wet, jaką ko­bietę po­wi­nie­nem po­ślu­bić, by spło­dzić ide­al­nego dzie­dzica. Za­nim oj­ciec ogło­sił swoją de­cy­zję, ko­cha­łem moje ży­cie i wie­lo­go­dzinną ciężką pracę – za­wsze mo­głem za­cho­wać pe­wien dy­stans do tego wszyst­kiego, bo by­łem do­piero drugi w ko­lejce do suk­ce­sji. Te­raz do drzwi za­pu­kała rze­czy­wi­stość. Wy­star­czyło spoj­rzeć na mo­ich ro­dzi­ców, by zro­zu­mieć, jak będą wy­glą­dały moje ko­lejne lata.

Po­trze­bo­wa­łem prze­rwy!

– Lo­uis, my­ślę, że to po­czą­tek pięk­nej przy­jaźni – od­parła, spoj­rzała na mnie z ukosa i ścią­gnęła mnie z po­wro­tem do rze­czy­wi­sto­ści i do miej­sca, w któ­rym się znaj­do­wa­li­śmy, czyli do pubu. – Nie mogę uwie­rzyć, że wciąż na sie­bie wpa­damy, nie­zna­jomy. Grace Lo­gan – po­wie­działa z uśmie­chem na swo­ich pięk­nych peł­nych ustach i wy­cią­gnęła wy­pie­lę­gno­waną dłoń z pa­znok­ciami po­ma­lo­wa­nymi na bla­do­ró­żowy ko­lor. Za­uwa­ży­łem, że ma dłu­gie, smu­kłe palce.

– Gray­son Black – od­par­łem, ści­ska­jąc jej dłoń. Nie było to moje praw­dziwe na­zwi­sko, ale lu­dzie ła­two je za­pa­mię­ty­wali. Dark En­ter­pri­ses było znaną glo­balną firmą, a w cza­sie wol­nym sta­ra­łem się ja­koś cho­wać przed ra­da­rem.

– Świet­nie, że się tu­taj spo­ty­kamy. Przy­szłaś tu na kawę czy po pro­stu moja kawa cię za­do­wala? – za­czą­łem flirt. Co za głu­pie py­ta­nie, zbesz­ta­łem sie­bie w my­ślach.

Jej oczy za­lśniły, prze­chy­liła głowę w lewo:

– Li­czysz na to, że je­stem za­do­wo­lona z two­ich usług? – Pu­ściła do mnie oko i się za­śmiała. – Aleś ty uro­czy! – wy­krzyk­nęła i te­raz to ja się za­śmia­łem. – Aby mnie za­do­wo­lić, po­trzeba znacz­nie wię­cej niż kawy – szep­nęła mi do ucha, po­chy­la­jąc się.

Po­czu­łem jej za­pach, coś słod­kiego zmie­sza­nego z ja­śmi­nem i woń cie­płej, sek­sow­nej ko­biety. Po­waż­nie, po­trze­bo­wa­łem so­bie po­ru­chać, a naj­chęt­niej zro­bił­bym to ze sto­jącą obok mnie ko­bietą.

– Ko­cha­nie, czy nie ma­wia się przy­pad­kiem, że „pierw­sze cię­cie jest naj­głęb­sze”? Na pewno można po­wie­dzieć, że za­pew­niasz mi pierw­szą po­ranną dawkę ko­fe­iny.

Mu­sia­łem pod­trzy­mać ją za bio­dra, żeby za­pew­nić jej sta­bilną po­zy­cję na nie­bo­tycz­nie wy­so­kich ob­ca­sach, kiedy się do mnie prze­chy­liła.

– Na co masz ochotę, skar­bie? I co lubi twoja przy­ja­ciółka? – Kiw­ną­łem głową w stronę ru­do­wło­sej, która wła­śnie roz­ma­wiała z moim bra­tem. – Po­zwól, że znowu cię po­bu­dzę – mruk­ną­łem ni­skim gło­sem, który z re­guły do­pro­wa­dzał ko­biety do sza­leń­stwa.

Ob­li­zała ró­żowe usta. Fakt, że tak samo dzia­ła­łem na nią jak ona na mnie, był wręcz odu­rza­jący. Kom­plet­nie prze­pa­dłem.

– Jest tu ja­kieś menu? – za­py­tała i unio­sła brew. – Ca­rol, masz ochotę na drinka? – za­py­tała przy­ja­ciółkę, która usia­dła obok Bray­dena.

– Pew­nie, co bie­rzesz? – od­parła tamta.

– Po­pro­szę Com­fort Col­lins – po­wie­działa Grace, za­my­ka­jąc menu.

Ca­rol kiw­nęła głową i wró­ciła do roz­mowy z moim bra­tem. Wie­dzia­łem, że wpadł po uszy, a ja nie mia­łem prawa go po­uczać. Ruda pięk­ność była w tym sa­mym wieku co jej przy­ja­ciółka. Bray­den nie był już dzie­cia­kiem, a i ona z pew­no­ścią zdą­żyła osią­gnąć peł­no­let­niość.

Mach­ną­łem na kel­nera z na­szego końca baru.

– Dwa Com­fort Col­lins i ko­lejna rundka dla nas. – Wska­za­łem ręką na nas dwóch.

Mój młod­szy brat znał mnie tylko jako pry­musa, który ze wszyst­kich sił stara się za­do­wo­lić ro­dzi­ców. Wcze­śniej tego sa­mego dnia, gdy jeź­dzi­li­śmy ro­we­rami po la­sach, po­wie­dział, że o wiele bar­dziej lubi tę zre­lak­so­waną, mniej zde­ter­mi­no­waną wer­sję mnie.

Ja­kim cu­dem świat nie wi­dział, że je­stem jed­nym i dru­gim jed­no­cze­śnie?

Grace po­ło­żyła na ba­rze swoją de­si­gner­ską to­rebkę i usia­dła na stołku obok mnie.

– Więc czym się zaj­muje ta­kie cia­cho jak ty, kiedy nie po­daje kawy? – za­py­tała ze swoim po­łu­dnio­wym ak­cen­tem, który, jak mi się wy­da­wało, usły­sza­łem pod­czas na­szych co­dzien­nych in­te­rak­cji.

Za­czą­łem się za­sta­na­wiać, skąd po­cho­dziła. Prze­rzu­ciła swoje dłu­gie włosy przez ra­mię, a ja znowu po­czu­łem ten słodki za­pach. Boże, zmi­łuj się, po­my­śla­łem. Mu­sia­łem jej po­sma­ko­wać, wy­li­zać ją całą, spra­wić, by do­cho­dziła raz za ra­zem. Po­sta­no­wi­łem więc nie tra­cić ani chwili.

– Ni­czym poza si­łow­nią, na któ­rej pro­wa­dzę kilka za­jęć cross­fi­to­wych w ty­go­dniu – od­po­wie­dzia­łem, nie spusz­cza­jąc z niej wzroku. Wzią­łem ko­lejny łyk piwa. Cze­ka­łem na jej re­ak­cję. Ode­zwała się z opóź­nie­niem.

– Cóż, wy­da­jesz się taki opa­no­wany i wy­kształ­cony, ale co ja tam wiem – od­parła, pi­jąc drinka.

Wi­dzia­łem, że uważ­nie mi się przy­gląda i jest za­in­te­re­so­wana. Mia­łem na so­bie swój urlo­powy uni­form, jak go na­zwa­łem: po­darte dżinsy, wy­tarty T-shirt – dziś wie­czo­rem była to stara ko­szulka Pe­arl Jam. Na moim krze­śle wi­siała skó­rzana kurtka.

– Po­zory – mruk­ną­łem pod no­sem, gdy na mnie nie pa­trzyła. Nie wie­dzia­łem, czy po­wi­nie­nem się ob­ra­zić, czy za­ak­cep­to­wać to, że nie umiem ukry­wać swo­jego praw­dzi­wego ja.

– Prze­pra­szam, nie chcia­łam być nie­grzeczna. – Czule do­tknęła mo­jego po­liczka, a ja spoj­rza­łem jej pro­sto w oczy. – Z przy­zwy­cza­je­nia za­ło­ży­łam, że je­steś stu­den­tem.

Ze­spół za­grał na żywo pierw­sze akordy utworu Stand By Me w wer­sji co­un­try Mic­keya Gil­leya. Nie od­po­wie­dzia­łem jej, tylko wsta­łem i wy­cią­gną­łem rękę:

– Za­tań­czysz, skar­bie? Czy mi się wy­daje, czy sły­szę u cie­bie po­łu­dniowy ak­cent?

Moja mama za­dbała o to, by bra­cia Dark umieli tań­czyć do każ­dej mu­zyki, a ja na­prawdę bar­dzo to lu­bi­łem. Uśmiech­ną­łem się na wi­dok głębi oczu Grace. Wie­dzia­łem, że ona jest moją za­sadzką – ale przy­naj­mniej zo­stanę zwa­lony z nóg w cu­downy spo­sób.

– Oczy­wi­ście, że tak, uro­dzi­łam się i wy­cho­wa­łam w Char­le­sto­nie. – Po­dała mi dłoń i po­now­nie spoj­rze­li­śmy so­bie w oczy.

Była mię­dzy nami wy­jąt­kowo silna che­mia, Grace z pew­no­ścią też to czuła.

Po­ło­żyła prawą dłoń na moim bi­cep­sie, a ja przy­ci­sną­łem ją mocno do swego boku i za­pro­wa­dzi­łem na par­kiet. Czę­ścią mo­jego zwy­kłego ży­cia było uczest­ni­cze­nie w ba­lach i kwe­stach, pod­czas któ­rych mu­sia­łem umieć po­pro­wa­dzić damę na par­kie­cie.

– Za­ska­ku­jesz mnie. – Pod­nio­sła głowę i po­pa­trzyła na mnie tymi orze­cho­wymi oczami.

– Dla­czego, skar­bie?

– Wy­glą­dasz na za­mknię­tego w so­bie bad boya, a na par­kie­cie je­steś praw­dzi­wym Fre­dem Asta­ire’em – od­parła, a ja po­now­nie nią za­krę­ci­łem i wzią­łem w ra­miona.

By­li­śmy bli­sko sie­bie, ciało do ciała, przez jej top i moją wy­tartą ko­szulkę czu­łem, jak tward­nieją jej sutki. Mój ku­tas po­bu­dził się do ży­cia. Chcia­łem tro­chę zwol­nić, żeby jej nie prze­stra­szyć, ale pra­gną­łem, żeby wie­działa, jak strasz­nie mi się po­doba.

Za­częła się ko­lejna pio­senka. Mocno przy­tu­la­łem Grace, gdy roz­brzmiało Let’s Give Them So­me­thing to Talk About.

Do­brze się ba­wiła i do­trzy­my­wała mi kroku. Krę­ci­łem nią tak, jak­by­śmy byli stwo­rzeni do wspól­nego tańca. Była wy­soka, ale jed­no­cze­śnie niż­sza ode mnie o głowę, oparła więc pod­bró­dek na mo­jej klatce pier­sio­wej, a ja mo­głem oprzeć po­li­czek na jej gło­wie. Wszystko to wy­da­wało się ta­kie na­tu­ralne, jak­by­śmy znali się od za­wsze. Na­sze ciała tań­czyły ide­al­nie zsyn­chro­ni­zo­wane, gdy ze­spół ogło­sił, że ostat­nią pio­senką wie­czoru bę­dzie I Swear. Nu­ci­łem Grace słowa pio­senki, a ona jesz­cze bar­dziej roz­luź­niła się w mo­ich ra­mio­nach.

Utwór się skoń­czył, a ma­gia mię­dzy nami na­tych­miast znik­nęła, gdy się od sie­bie od­su­nę­li­śmy i chłodne po­wie­trze utwo­rzyło mię­dzy nami urwi­sko. Bi­li­śmy ze­spo­łowi brawo – bo to był fan­ta­styczny wy­stęp – a ja my­śla­łem tylko o tym, kiedy znowu ją przy­tulę.

Przy­cią­gną­łem ją do sie­bie i spy­ta­łem szep­tem:

– Masz ochotę resztę wie­czoru spę­dzić u mnie? Wy­czu­wam mię­dzy nami coś wy­jąt­ko­wego i mam na­dzieję, że nie nad­in­ter­pre­tuję sy­gna­łów. – To był od­ważny ruch, ale mia­łem wielką na­dzieję, że Grace mi nie od­mówi.

Kiw­nęła głową i po­now­nie ru­szy­li­śmy w stronę baru.

– Ja też to czuję i chęt­nie prze­niosę się do cie­bie ma resztę wie­czoru, ale mu­szę uprze­dzić Ca­rol. – Nieco za­nie­po­ko­jona zer­k­nęła przez ra­mię i na chwilę się za­trzy­mała. – A co z twoim bra­tem?

– Umó­wi­li­śmy się, że je­śli któ­ryś z nas znaj­dzie… – prze­rwa­łem, by oce­nić jej re­ak­cję. Nie chcia­łem jej ura­zić, ale ona wy­da­wała się za­cie­ka­wiona i wy­raź­nie cze­kała, aż do­koń­czę zda­nie. – Ko­bietę, to on po­szuka so­bie ho­telu. – Nie mu­sia­łem jej mó­wić, że miesz­kał już w apar­ta­men­cie w Kimp­ton Mar­lowe Ho­tel w Cam­bridge, choć po­noć bar­dziej lu­bił tę wer­sję mnie. Nie do końca ro­zu­miał moją po­trzebę ży­cia w dwu­po­ko­jo­wym miesz­ka­niu bez po­mocy ani per­so­nelu.

– Do­brze, dam znać Ca­rol. Mogę pro­sić o twój ad­res i nu­mer te­le­fonu? Mu­szę dbać o swoje bez­pie­czeń­stwo.

Nie dość, że piękna, to na do­da­tek nie­głu­pia – nie że­bym uwa­żał ją za na­iwną, ale po­do­bało mi się to, że była świa­doma swo­ich wy­bo­rów i ich po­ten­cjal­nych kon­se­kwen­cji. Można być osobą uczoną, ale nie od­naj­dy­wać się w praw­dzi­wym ży­ciu. Naj­wy­raź­niej była i mą­dra, i za­radna.

Wpi­sała moje dane kon­tak­towe, opa­trzyła je na­zwą „Sek­sowny ba­ri­sta” i wrę­czyła mi te­le­fon. Uśmiech­ną­łem się, pu­ści­łem do niej oko i na­pi­sa­łem do sie­bie wia­do­mość. Mój te­le­fon za­wi­bro­wał, a ona uśmiech­nęła się i ru­szyła w stronę swo­jej przy­ja­ciółki.

Wy­glą­dało na to, że cze­kał mnie cu­downy wie­czór. Nie wie­dzia­łem jesz­cze, że spo­tka­nie z osza­ła­mia­jącą Grace zmieni moje ży­cie na za­wsze.

Rozdział drugi

Ten sam wieczór

To nie jest mój pierwszy raz

Grace

– Coś ty zro­biła? – ochla­pa­łam twarz zimną wodą. On był taki sek­sowny, a ja przy­zna­łam się sama przed sobą, że rze­czy­wi­ście cho­dzi­łam co rano do The Java Hut tylko po to, żeby go spo­tkać. Był me­ga­przy­stojny! Wy­glą­dał jak bad boy, ale jed­no­cze­śnie wy­da­wał się taki grzeczny i słodki, a do tego pra­co­wał w ka­wiarni. – Trzy­maj się – po­wie­dzia­łam do swo­jego od­bi­cia w lu­strze. Pra­gnę­łam Gray­sona, po­trze­bo­wa­łam tro­chę za­bawy z przy­stoj­nym fa­ce­tem, za­nim wszystko znów sta­nie się ta­kie po­ważne. Chyba mo­głam so­bie po­zwo­lić na jedną noc wol­no­ści, prawda?

To był mój ostatni se­mestr na Ha­rvard Law School. Był po­czą­tek lu­tego, za­le­d­wie cztery mie­siące dzie­liły mnie od za­koń­cze­nia stu­diów. Po­trze­bo­wa­łam roz­pro­sze­nia uwagi; prze­ko­ny­wa­łam do tego samą sie­bie, gdy na­kła­da­łam na usta świeżą war­stwę ró­żo­wego błysz­czyka i po­pra­wia­łam włosy.

Raju, jak on po­tra­fił tań­czyć! Wi­ro­wał na par­kie­cie i po­ru­szał się w takt mu­zyki, a ja czu­łam jego ciało, szczu­płe i twarde we wszyst­kich wła­ści­wych miej­scach, przy swoim ciele. Ochla­pa­łam kark zimną wodą. Z całą pew­no­ścią Gray­son był naj­przy­stoj­niej­szym męż­czy­zną, ja­kiego kie­dy­kol­wiek wi­dzia­łam, z ciem­no­brą­zo­wymi wło­sami, tro­chę dłuż­szymi na czubku głowy, i prze­szy­wa­ją­cym spoj­rze­niem ja­sno­nie­bie­skich oczu. My­ślę, że ma około me­tra dzie­więć­dzie­się­ciu, tak jak mój brat. Ja mia­łam metr sie­dem­dzie­siąt, a on znacz­nie mnie prze­wyż­szał, na­wet gdy by­łam na ob­ca­sach. W ka­wiarni wi­dzia­łam, jak pod­ciąga mu się ko­szulka, za­uwa­ży­łam ko­lo­rowy ta­tuaż się­ga­jący od ple­ców na klatkę pier­siową, nie do­strze­głam jed­nak, co przed­sta­wia. Ale dziś wie­czo­rem go zo­ba­czę, prawda? Na­de­szła pora, by się za­ba­wić, a ten fa­cet chyba chciał tego sa­mego, co ja, seksu bez zo­bo­wią­zań.

Po ukoń­cze­niu stu­diów mia­łam za­miar prze­nieść się do Dal­las, a nie wró­cić do Char­le­stonu, gdzie miesz­ka­łam przez całe ży­cie. W ciągu ostat­nich dwóch lat mój oj­ciec zbu­do­wał nowy od­dział w Dal­las, po­nie­waż jego klien­tami stało się kilka du­żych firm naf­to­wych i mą­drze było mieć sie­dzibę bli­sko nich. W biz­ne­sie cho­dziło o bu­do­wa­nie re­la­cji ze swo­imi klien­tami. A żeby to osią­gnąć, na­le­żało być bli­sko nich, i to do­słow­nie. Nie tylko spo­ty­kać się w in­te­re­sach, lecz także grać w golfa i or­ga­ni­zo­wać kwe­sty – i to była duża część mo­jego ży­cia. Mia­łam wró­cić i roz­wi­jać ka­rierę praw­ni­czą w fir­mie, a po­tem osta­tecz­nie prze­jąć biuro w Dal­las. Mój star­szy brat Cory już sta­nął na wy­so­ko­ści za­da­nia i stwo­rzył firmę w No­wym Jorku; w tym cza­sie ja i mój tata pla­no­wa­li­śmy od­dział w Dal­las.

– Je­stem go­towa. – Wyj­rza­łam z ła­zienki.

– Czuję się za­szczy­cony, piękna Grace. – Gray­son się po­chy­lił i po­ca­ło­wał mnie nie­win­nie w po­li­czek.

Wziął mój płaszcz i po­mógł mi go za­ło­żyć, za­nim chwy­cił swoją skó­rzaną kurtkę.

– Nie przy­je­cha­łem tu­taj sa­mo­cho­dem, bo pla­no­wa­li­śmy wy­pić, ale we­zwa­łem ubera. Za­raz bę­dzie, mo­żemy więc po­cze­kać na ze­wnątrz. – Wziął mnie za rękę, a ja po­szłam za nim. – Wiesz, że nie mu­sisz tego ro­bić, prawda? – spy­tał i spoj­rzał na mnie swo­imi pięk­nymi, szcze­rymi oczami.

– Rety, skar­bie, ale ja tego chcę. Masz nie­sa­mo­wite ciało, a ja mu­szę so­bie ulżyć. – Opar­łam się o jego ma­sywną klatę. Usły­sza­łam w jego gło­sie odro­binę nie­śmia­ło­ści i chcia­łam go za­pew­nić, że ja też tego chcę.

– Czy mogę cię po­ca­ło­wać? – za­py­tał grzecz­nie.

Za­miast mu od­po­wie­dzieć, sta­nę­łam na pal­cach i do­tknę­łam ustami jego ust. Ocho­czo wy­su­nął ję­zyk i za­czął li­zać moje wargi, bła­ga­jąc o po­zwo­le­nie na wej­ście. Za­drża­łam w jego ra­mio­nach, bo na ze­wnątrz pa­no­wał chłód. Przy­tu­lił mnie moc­niej i po­głę­bił po­ca­łu­nek. Mój ję­zyk ra­do­śnie ba­wił się z jego ję­zy­kiem, a ja po­czu­łam w sut­kach mro­wie­nie, które na­tych­miast prze­nio­sło się mię­dzy moje uda. Jęk­nę­łam mu w usta.

– Przy­je­chał sa­mo­chód – po­wie­dział mię­dzy po­ca­łun­kami. – Piękna, masz tak cho­ler­nie uza­leż­nia­jący smak. Nie mogę się do­cze­kać, aż bę­dziesz le­żeć pode mną na moim łóżku.

– Albo na to­bie – od­par­łam i pu­ści­łam do niego oko.

Ca­ło­wa­li­śmy się przez całą drogę do jego miesz­ka­nia. Znaj­do­wało się w przy­ja­znej oko­licy, a bu­dy­nek wy­glą­dał ład­nie. Był nie­wielki, ale nowy i za­dbany. Trzy­ma­jąc się za ręce, je­cha­li­śmy w mil­cze­niu windą na jego pię­tro, po­tem po­de­szli­śmy pod drzwi jego miesz­ka­nia. Gdy we­szli­śmy, zo­ba­czy­łam prze­strzeń z dwiema sy­pial­niami i od razu mi się tu spodo­bało. Ja­sne i przy­ja­zne kuch­nia i sa­lon two­rzyły otwartą prze­strzeń. Nie było tu tylu ru­pieci co u mnie, ale wy­czu­wało się oso­bo­wość wła­ści­ciela. Na sto­liku ka­wo­wym obok wy­glą­da­ją­cej na sza­le­nie wy­godną ciem­no­brą­zo­wej ak­sa­mit­nej ka­napy le­żało kilka bio­gra­fii. Były tam też duży te­le­wi­zor, kon­sola do gier, a w ką­cie zo­ba­czy­łam gi­tarę. Ach, więc umie grać, po­my­śla­łam. Jego lap­top le­żał za­mknięty, od­no­si­łam jed­nak wra­że­nie, że Gray­son nad czymś pra­cuje.

– Roz­gość się. – Zdjął kurtkę i buty. – Czuj się jak u sie­bie. – Po­ka­zał mi sofę, która już zdą­żyła przy­paść mi do gu­stu. – Masz ochotę na coś do pi­cia?

– Cóż, nie, nie bar­dzo, chcę tylko tego, po co tu przy­szłam, my­ślisz, że dasz radę? – Cho­lera, Grace, co cię na­pa­dło? Ga­ni­łam się w my­ślach, ale jed­no­cze­śnie by­łam z sie­bie za­do­wo­lona.

– Ko­cha­nie, je­stem go­towy, by za­do­wa­lać cię przez całą noc. – Uśmiech­nął się do mnie.

– W ta­kim ra­zie nie owi­jajmy w ba­wełnę, do­brze?

– Po­doba mi się twoja szcze­rość, to od­świe­ża­jące, że nie mu­szę zga­dy­wać, czego chcesz. – Pod­niósł mnie, a ja oplo­tłam go no­gami w pa­sie i zrzu­ci­łam szpilki. Ru­szył z po­wro­tem na ko­ry­tarz, gdzie, jak się spo­dzie­wa­łam, znaj­do­wały się sy­pial­nie i ła­zienka.

– Otwórz drzwi kop­nia­kiem, złotko. – Za­śmia­łam się i zro­bi­łam to, o co pro­sił. Po­do­bały mi się te jego czułe słówka.

– Ko­cha­nie, chcę cię ujeż­dżać – po­wie­dzia­łam, ła­piąc płytki od­dech.

– Wszystko w swoim cza­sie, mamy całą noc, naj­pierw chciał­bym się upew­nić, że je­steś na mnie go­towa. Do­brze? – Po­ca­ło­wał mnie w nos i rzu­cił mnie na łóżko.

Pi­snę­łam, a on uklęk­nął na łóżku.

– Tak, Gray­son, pro­szę, je­stem twoja. – Moja klatka pier­siowa uno­siła się i opa­dała w rytm od­de­chu. Piersi chciały wy­sko­czyć z topu, mia­łam wra­że­nie, że po­więk­szyły się od sa­mego pod­nie­ce­nia.

– Czy one są na­tu­ralne? – za­py­tał, opie­ra­jąc się na łok­ciach nad moją głową i opusz­cza­jąc głowę do sut­ków. Przy­po­mi­nały te­raz dwa twarde pąki pró­bu­jące wy­do­stać się z cien­kiego ma­te­riału. Pra­wie ni­gdy nie no­si­łam sta­nika. To było cho­ler­nie nie­wy­godne.

– Och, tak, są bar­dzo na­tu­ralne. Prze­ko­naj się sam. – Ścią­gnę­łam ko­szulkę przez głowę, moje piersi swo­bod­nie opa­dły, a pod wpły­wem chłod­nego po­wie­trza sutki stward­niały jesz­cze bar­dziej.

– Cho­lera, je­steś wspa­niała. – Za­czął naj­pierw li­zać je­den twardy wierz­cho­łek, a drugą dło­nią ści­skał drugą pierś.

Jęk­nę­łam i wy­gię­łam plecy w łuk.

– Umar­łem i po­sze­dłem do nieba – mruk­nął i przy­ssał się do mo­ich piersi, draż­nił mnie, kre­śląc ję­zy­kiem kółka wo­kół twar­dych szczy­tów, ale bez ssa­nia tam, gdzie naj­bar­dziej tego pra­gnę­łam.

Zje­cha­łam dłońmi do za­pię­cia dżin­sów i pró­bo­wa­łam je zdjąć, pod­czas gdy on za­brał się za swoje spodnie. Cały czas jed­nak sku­piał się na draż­nie­niu i piesz­cze­niu ustami mo­ich twar­dych sut­ków raz z jed­nej strony, raz z dru­giej. Zo­sta­łam tylko w ró­żo­wych strin­gach, a on w bok­ser­kach. Pod ich gumką zo­ba­czy­łam czu­bek jego pe­nisa, który bar­dzo chciał się wy­swo­bo­dzić. Moja cipka się za­ci­snęła, czu­łam, jak wy­cie­kają ze mnie soki. To ja­kieś sza­leń­stwo, jesz­cze ni­gdy nie by­łam tak pod­nie­cona.

– Chcę na cie­bie pa­trzeć – po­wie­dzia­łam i usia­dłam. – Fan­ta­zjuję o to­bie od ty­go­dni, po­zwól mi zo­ba­czyć, czy je­steś taki jak w mo­ich mo­krych snach. – Za­czę­łam cią­gnąć za bok­serki, żeby móc po­dzi­wiać jego erek­cję w ca­łej oka­za­ło­ści.

– Ko­cha­nie, je­śli mnie do­tkniesz, nie wy­trzy­mam. Je­steś zbyt piękna. Nie tylko ty mie­wa­łaś różne fan­ta­zje. – Spoj­rzał na mnie ostrze­gaw­czo, ale w jego oczach wi­dzia­łam po­żą­da­nie. Pra­gnął mnie.

– Pro­szę, po­zwól mi tylko rzu­cić okiem, nie by­łam z ni­kim od wie­ków. – Wy­dę­łam wargi. Był moim pierw­szym fa­ce­tem od czasu roz­po­czę­cia stu­diów praw­ni­czych. Wcze­śniej by­łam tylko z trzema in­nymi chło­pa­kami: moim chło­pa­kiem z li­ceum, a po­tem dwoma przy­pad­ko­wymi stu­den­tami z col­lege’u. Ale mu o tym nie po­wie­dzia­łam. Dziś wie­czo­rem mo­głam za­grać od­ważną li­sicę, która po­tra­fiła uwieść męż­czy­znę.

– Ja też, ko­cha­nie, mi­nęło już tro­chę czasu. – Za­czął po­woli ścią­gać bok­serki. Jego ku­tas wy­sko­czył na wol­ność, stał duży i dum­nie wska­zy­wał twarde mię­śnie brzu­cha.

Na­wet nie fan­ta­zjo­wa­łam o ta­kim ob­wo­dzie i ta­kiej dłu­go­ści. Prze­łknę­łam gło­śno ślinę i ob­li­za­łam wargi w ocze­ki­wa­niu, cały czas roz­ko­szu­jąc się tym wi­do­kiem. Ob­jął dużą dło­nią twar­dego jak skała pe­nisa, de­li­kat­nie go po­cią­gnął i zro­bił krok w moją stronę. Jego palce za­ci­snęły się na czubku fiuta, tam gdzie po­ja­wiła się prze­zro­czy­sta kro­pelka. Tak bar­dzo pra­gnę­łam go po­sma­ko­wać! Spoj­rzał na mnie ciem­nymi z po­żą­da­nia oczami.

– Uwiel­biam pa­trzeć, jak męż­czy­zna spra­wia so­bie przy­jem­ność. – Mój głos był le­dwo sły­szalny. Na­gle moją uwagę przy­cią­gnęło coś srebr­nego. – Po­każ, masz kol­czyk? – Szybko usia­dłam i po­chy­li­łam się, żeby bli­żej mu się przyj­rzeć.

– Tak. – Jego oczy były ciem­no­nie­bie­skie, z po­żą­da­nia przy­mknął po­wieki.

Nie mo­głam uwie­rzyć w swoje szczę­ście. Pu­ścił pe­nisa i te­raz wi­dzia­łam całą na­brzmiałą główkę z kol­czy­kiem.

– Mogę go po­li­zać? – Bez­czelna li­sica, o któ­rej ist­nie­niu nie mia­łam po­ję­cia, na­dal we mnie sie­działa.

– Och, ko­cha­nie, bar­dzo chcę, że­byś go ssała, ale ostrze­gam, że nie wy­trzy­mam i wcale nie będę dumny z tego, że skoń­czy­łem, jesz­cze za­nim na do­bre za­czę­li­śmy – od­po­wie­dział, prze­cią­ga­jąc sa­mo­gło­ski, a ja za­czę­łam się za­sta­na­wiać, czy on też po­cho­dził z po­łu­dnia.

Stał obok łóżka, a ja za­lot­nie się do niego pod­czoł­ga­łam. Ob­li­za­łam wargi, by przy­go­to­wać je na za­bawę jego pe­ni­sem. Do­tknę­łam ję­zy­kiem czubka, za­wi­ro­wa­łam wo­kół srebr­nego kol­czyka. Do­tknę­łam dłońmi brzu­cha Gray­sona i ta­tu­aży, któ­rym mu­sia­łam się jesz­cze do­brze przyj­rzeć. Li­za­łam go w górę i w dół dłu­gimi po­cią­gnię­ciami, a wresz­cie wzię­łam go ca­łego do ust. Jedną dłoń za­to­pił de­li­kat­nie w mo­ich wło­sach, a drugą po­ło­żył mi na ra­mie­niu, żeby utrzy­mać rów­no­wagę. Uwiel­bia­łam to, co z nim ro­bi­łam, i kon­trolę, którą w tej chwili nad nim spra­wo­wa­łam.

– Skąd się tu wzię­łaś? Bo nie je­steś stąd, prawda?

Jęk­nął, gdy wzię­łam go tak głę­boko, jak tylko mo­głam. Nie by­łam pro­fe­sjo­na­listką w ob­cią­ga­niu, ale obej­rza­łam wy­star­cza­jąco dużo fil­mów, aby do­sko­na­lić swoje umie­jęt­no­ści. Jesz­cze w szkole śred­niej mój chło­pak i ja naj­pierw na­bra­li­śmy wprawy w da­wa­niu so­bie przy­jem­no­ści ustami, a do­piero po­tem prze­ży­li­śmy nasz pierw­szy raz.

Gray­son lekko prze­chy­lił moją głowę, by ob­ser­wo­wać moje usta. Jedną dłoń opar­łam u na­sady jego ku­tasa, drugą ba­wi­łam się jego moszną i cały czas na­mięt­nie go ssa­łam.

– Ko­cha­nie, prze­stań już. Mo­żemy to zro­bić póź­niej, na ra­zie nie chcę wy­strze­lić, naj­pierw mu­szę cię po­sma­ko­wać, a po­tem w cie­bie wejść. – Wy­su­nął się z mo­ich ust i mnie pod­niósł. – Je­steś nie­sa­mo­wita. – Wy­da­wał się oszo­ło­miony. Jego spoj­rze­nie zdra­dzało ogromne po­żą­da­nie.

– Mu­szę ścią­gnąć te śliczne ró­żowe maj­teczki z two­jej cipki. – Ca­ło­wał mnie po brzu­chu, aż do­tarł do wil­got­nych maj­tek.

W nor­mal­nych oko­licz­no­ściach wsty­dzi­ła­bym się swo­jego pod­nie­ce­nia i tego, jak bar­dzo je­stem mo­kra. Ale nie dzi­siaj. Ten fa­cet spra­wił, że sta­łam się żądna przy­gód i będę naj­szczę­śliw­sza na świe­cie, na­wet je­śli nasz dzi­siej­szy seks okaże się wszyst­kim, co nas po­łą­czy. By­łam go­towa od­pu­ścić i za­po­mnieć o wszyst­kich swo­ich fru­stra­cjach ze szkoły praw­ni­czej i ży­cia, które zo­stało za mnie za­pla­no­wane.

Zła­pał mnie za nogi i roz­chy­lił je po tym, jak umie­jęt­nie po­zba­wił mnie maj­tek i zli­zał moje soki z taką miną, jak­bym była naj­pysz­niej­szym da­niem, aż wresz­cie sku­pił się na mo­jej pra­gną­cej uwagi pul­su­ją­cej łech­taczce. Wie­dzia­łam, że je­śli utrzyma ta­kie tempo, do­stanę or­ga­zmu w kilka se­kund. Okrą­żał moją łech­taczkę czub­kiem ję­zyka. Uwiel­bia­łam, jak ktoś wy­wie­rał na nią stały na­cisk, i siłą rze­czy za­czę­łam się pod nim wić. Dwa palce wsu­nęły się w mój cia­sny, ale bar­dzo go­towy śro­dek. Roz­chy­li­łam nogi tak sze­roko, jak tylko da­łam radę. Gray­son wy­mam­ro­tał coś nie­zro­zu­mia­łego na mo­jej cipce.

– Cho­lera, skar­bie, za­raz dojdę, nie prze­sta­waj, nie prze­sta­aawaj! – krzyk­nę­łam, gdy do­szłam na jego ustach, i je­stem pewna, że za­la­łam so­kami całą jego twarz, ale nie mo­głam się po­wstrzy­mać. Or­gazm za­wład­nął ca­łym moim cia­łem, za­trzę­słam się i opa­dłam na łóżko.

– Je­steś osza­ła­mia­jąca – mruk­nął. – Wy­glą­dasz fan­ta­stycz­nie, gdy do­cho­dzisz, i mia­łaś taki długi or­gazm!

Gdy wró­ci­łam na pla­netę Zie­mię z or­ga­zmicz­nego wszech­świata, otwo­rzy­łam oczy i zo­ba­czy­łam, że Gray­son pa­trzy na mnie po­żą­dli­wie. Po­chy­lił się, by po­ca­ło­wać mnie war­gami po­kry­tymi moją wil­go­cią, a ja za­czę­łam ją z nich zli­zy­wać. Bar­dzo po­do­bało mi się to, że zo­sta­wi­łam na nim swój ślad.

– Tak – po­twier­dzi­łam za­kło­po­tana, choć jesz­cze nie do­szłam do sie­bie.

– Wła­śnie wi­dzę. – Prze­chy­lił się do szafki noc­nej i zo­ba­czy­łam, że wy­jął z niej fo­liową pa­czuszkę. – Pra­wie do­sze­dłem od sa­mego tego wi­doku, Grace, je­steś ab­so­lut­nie piękna. – Duża, pełna od­ci­sków dłoń pie­ściła we­wnętrzną stronę mo­ich ud, a po­tem prze­je­chała na brzuch. – Za­ło­żysz mi gumkę i bę­dziesz mnie ujeż­dżać, skar­bie? – spy­tał tak grzecz­nie, że nie po­tra­fi­łam od­mó­wić.

Uklęk­nę­łam obok niego i od­mó­wi­łam so­bie przy­jem­no­ści do­tknię­cia jego twar­dego, dum­nie ster­czą­cego ku­tasa. Otwo­rzył pa­czuszkę i po­dał mi pre­zer­wa­tywę. Zo­ba­czy­łam, że sam opiera się na po­dusz­kach i splata dło­nie pod głową. Wy­glą­dał na zre­lak­so­wa­nego, ale i nie­sa­mo­wi­cie na­krę­co­nego. Nie mo­głam się do­cze­kać, aż będę go ujeż­dżać i do­ty­kać tych twar­dych mię­śni brzu­cha.

Za­nim roz­cią­gnę­łam pre­zer­wa­tywę na ca­łej jego dłu­go­ści, po raz ostatni po­li­za­łam kol­czyk. A po­tem za­ję­łam od­po­wied­nią po­zy­cję, by usiąść na nim okra­kiem. Przy­trzy­mał swo­jego pe­nisa przy moim wej­ściu, a ja za­czę­łam się na niego zsu­wać cen­ty­metr po cen­ty­me­trze. Wes­tchnę­łam z za­do­wo­le­niem, gdy moje ciało przy­sto­so­wało się do jego wiel­ko­ści.

– Tyyy. – Wcią­gnął gwał­tow­nie po­wie­trze. – Je­steś taka cia­sna. Za­raz dojdę, i to jak.

– Jesz­cze nie, ko­cha­nie, spró­buj się po­wstrzy­mać. Mu­szę cię jesz­cze tro­chę po­ujeż­dżać, kow­boju. – Za­po­mnia­łam o wszyst­kim i po­ru­sza­łam się na nim, jak­bym była mi­strzy­nią ro­deo, która ma jeź­dzić na swym byku do końca ży­cia. Nad­cho­dził ko­lejny or­gazm, po­chy­li­łam się, by po­ca­ło­wać tego fa­ceta, moje sutki draż­niły jego klatkę pier­siową i prze­kłute bro­dawki. Chcia­łam ba­wić się wszyst­kimi jego kol­czy­kami, do­pro­wa­dzać go do sza­leń­stwa z po­żą­da­nia i roz­ko­szo­wać się tym, jak się dzięki niemu czu­łam. – Twój pier­cing czyni cuda z moim punk­tem G – szep­nę­łam mu do ucha mię­dzy po­ca­łun­kami. Fakt, że ten bad boy był zdany na moją ła­skę i nie­ła­skę, do­da­wał mi sił. – My­ślę, że za­trzy­mam cię jako mo­jego nie­wol­nika sek­su­al­nego i zwiążę tu­taj, na łóżku, co ty na to?

– Za­je­bi­ście, ko­cha­nie. Je­stem twój. – Za­czął po­ru­szać bio­drami, wy­szedł mi na spo­tka­nie, kiedy ja na niego opa­da­łam. Moja łech­taczka zde­rzała się z jego mied­nicą za każ­dym ra­zem, gdy na­sze ciała się sty­kały, i nie po­tra­fi­łam już po­wstrzy­mać or­ga­zmu.

– Boże, za­raz znowu dojdę, Gray­son, to ta­kie cu­downe uczu­cie.

Od­wró­cił mnie i za­czął pie­przyć z ca­łych sił: mocno, wście­kle i bez li­to­ści – i strasz­nie mi się to po­do­bało.

– Chcę wię­cej, nie po­wstrzy­muj się – za­czę­łam go za­chę­cać.

– Ty moja nie­grzeczna dziew­czynko, po­czuj to, po­czuj, jak jest mi do­brze – wy­chry­piał.

Wcho­dził we mnie i się ze mnie wy­su­wał, nie mo­głam się już dłu­żej po­wstrzy­my­wać. Za­czę­łam krzy­czeć pod­czas or­ga­zmu i za­ci­skać się wo­kół jego twar­dego ku­tasa. Mruk­nął ni­sko, od­rzu­cił głowę do tyłu i do­szedł.

– Ja pierr­r­dolę – wy­dy­szał.

Gdy na mnie opadł, nie przej­mo­wa­łam się tym, że mnie przy­gniata, cie­szy­łam się, że jest na mnie. To ta­kie na­tu­ralne i kom­for­towe uczu­cie.

Wtu­li­łam nos w za­głę­bie­nie mię­dzy jego szyją a oboj­czy­kiem.

– To naj­lep­szy seks w moim ży­ciu – szep­nę­łam.

– Skar­bie, to było nie z tej ziemi – od­parł chra­pli­wym gło­sem. – Chcesz to zro­bić jesz­cze raz i jesz­cze raz? – Uśmiech­nął się i za­czął ca­ło­wać mój spo­cony po­li­czek.

– Tak długo, jak bę­dziesz mnie chciał – od­par­łam i li­znę­łam jego prze­kłuty su­tek, by tro­chę się z nim po­dro­czyć.

– Ko­bieto, daj mi szansę dojść do sie­bie.

Rozdział trzeci

Teraz

Przez całą noc

Grayson